Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Magazyn Hipogryf to darmowy e-zin o grach, filmach, oraz książkach. Tworzony przez ekipę Hipogryf.pl w wolnych chwilach i po godzinach, w przerwie między zajęciami czy po ciężkim dniu pracy. Jara nas to strasznie i miło nam, że poświęciłeś czas na przeczytanie tego, co razem tutaj stworzyliśmy. Mimo że czasy świetności, takich projektów dawno minęły, to chcemy też pokazać, że same e-ziny nie umarły i w dobie smartfonów, gdzie każdy ma Internet dosłownie w kieszeni, są jeszcze ludzie, do których trafia idea magazynu offline.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 50
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Witajcie
.
Polskie figurki Star Wars
Far Cry 3 po 10 latach – nadal najlepsza odsłona serii?
Diablo - Hellfir
The First Tree
Legendy Archeonu Thomas Arnold
Opowieść Północna Szymon Krug
Łowcy Miroslav Žamboch
Wywiad z Florianem Konradem
Nasi Przyjaciele
Hipogryf kontakt
.
W końcu przyszła wiosna! A z nią nowa motywacja do pisania tekstów, tak więc w nowym Hipogryfie znajdziecie świeżutkie teksty od naszej ekipy.
Co więcej, pojawił się też specjalny tekst o historii figurek Star Wars w naszym kraju, który podesłał nam Jakub Burzyński, autor przewodnika „Far Far Away. A guide to Unlicensed Vintage Polish Star Wars Figures”.
Gorąca zachęcam do przeczytania jego tekstu!
Miłego czytania!
Arek „Birdman” Orzeł
Jakub Burzyński
Jak to możliwe, że urodzony w DDR mieszkaniec Ukrainy narodowości rosyjskiej przyczynił się w 2020 roku do epokowego odkrycia w tak niszowej dziedzinie, jak polskie figurki z Gwiezdnych wojen z lat 80? I to z pomocą przypadkowego kolekcjonera z Berlina? Czytajcie, bo to historia żywcem jak z kina wzięta.
Polskie figurki Star Wars to fenomen światowego kolekcjonerstwa, klejnoty w kategorii tak zwanych bootlegów, czyli nielicencjonowanych zabawek sprzed lat. Byliśmy jednym z zaledwie pięciu państw produkujących podróbki Star Wars na taką skalę w latach 80 - robiły to jeszcze Węgry, Turcja, Brazylia i Meksyk. Powód był prozaiczny: choć w kinach wyświetlano u nas klasyczną Trylogię, to w sklepach brakowało całej tej masy zabawek, jaką George Lucas rzucił na rynek zachodni. Oryginalne figurki firmy Kenner nie docierały do dzieci za żelazną kurtyną. Te nieliczne, które dostały się w ręce prywatne, posłużyły za wzory do produkcji podróbek. 36 postaci w dziesięciu seriach, co dało w sumie co najmniej 66 wzorów (niektóre postacie występowały w kilku seriach, w tym takich niewzorowanych na Kennerze), ruchomych i nieruchomych, w wymyślnych opakowaniach i luzem. Były niedrogie, kosztowały 65 do 140 złotych - ułamek ceny oryginalnej zabawki z USA. I były dosłownie wszędzie (choć nie wszystkie i nie na raz) - w sklepach z zabawkami, z upominkami, papierniczych oraz w kioskach ruchu. W wielkich miastach i na prowincji, na Śląsku i nad morzem. Kto w 1985 roku (polska premiera Powrotu Jedi) miał około dziesięciu lat, trafił na szczyt ich popularności i mógł zebrać niezłą kolekcję.
Nasz ukraińsko-rosyjski bohater - nazwijmy go Ulisses - w roku 1985 miał coś koło tego wieku. Przyjechał z DDR w 1982, wyjechał w 1987. Jego ojciec był radzieckim wojskowym, stacjonował w Legnicy i kupował synowi zabawki dostępne w lokalnym sklepie. Ulissesa nie interesowały ludziki z trzech najpopularniejszych polskich serii bootlegów - nieruchomej, łódzkiej i gdańskiej; dał się oczarować ostatniej fali produkcji czterofigurkowej serii poznańskiej spółdzielni Warta. I to właśnie dzięki Ulissesowi dowiedzieliśmy się w 2020 roku o tej firmie. Trudno to sobie bowiem wyobrazić, ale kolekcjonerzy nie znali wcześniej opakowań figurek z Warty. Wiedzieli, że istniały, pamiętali przez mgłę ich zarys, ale dopiero trzy lata temu ujrzeli na własne oczy zdjęcie kompletnego opakowania: podłużnego woreczka foliowego i składanego w pół kartonika z grafiką i pieczątką dystrybutora.
Żeby nie było: napięcie w temacie rosło już od pewnego czasu. Jakiś rok wcześniej wypłynęła połowa owego kartonika, wklejona w latach 80 do pewnego zeszytu z wycinkami, odkrytego przez znawcę tematu, Jakuba Turkiewicza. Pechowo była to jednak tylko część graficzna, piękna, ale pozbawiona bezcennych informacji z jego drugiej połówki.
Wróćmy do Ulissesa. Ostatecznie odnalazł on dwa kompletne kartoniki, jeden woreczek, trzy figurki, trzy płaszczyki oraz cztery pistolety. Absolutna sensacja. Żeby uzmysłowić sobie skalę: do dziś znamy w sumie około 60 figurek tej serii - po kilkanaście egzemplarzy Księżniczki Lei, Hana Solo i Człowieka Pustyni i nieco ponad dwadzieścia sztuk Obi-Wana Kenobi. Broni (pistoletów Lei i Hana) przed w/w odkryciem istniało trzy do czterech egzemplarzy, podwojona została zatem jej ilość. Podobnie rzecz ma się z płaszczykiem Lei - dwa odnalezione przez Ulissesa dołączyły do dwóch znanych wcześniej. Dostaliśmy zatem w ręce bezcenne trofea, a ich ukoronowaniem były nie figurki czy akcesoria, a opakowanie właśnie. W końcu mieliśmy dowód, że woreczek pod kartonikiem mocowany był pionowo (świadczą o tym ślady zszywek) oraz - przede wszystkim - poznaliśmy nazwę dystrybutora, jego adres oraz cenę zabawki!
Rekonstrukcja zapakowanej figurki spółdzielni Warta z pomocą opakowania odkrytego w 2020 roku.
Celowo nie piszę „producenta”, gdyż przeprowadzone śledztwo wykazało, iż Warta była typową spółdzielnią-matką, zrzeszającą prywatnych wytwórców, którzy zobowiązani byli prowadzić dystrybucję swoich zabawek przez nią właśnie. Taki był system, oficjalnie rynek prywatny w PRL nie istniał. Możemy się domyślać, że figurki wytwarzane były gdzieś pod Poznaniem, następnie dostarczane do spółdzielni, ta zaś rozprowadzała je po całym kraju. Moją Księżniczkę mama kupiła mi w Zabrzu, gdzieś koło 1982 roku, wiadomo jednak, że seria dostępna była w Warszawie, w Krakowie i wielu innych miejscach w Polsce. Ulisses zdobywał swoje w Legnicy. A niedawno, dzięki czujności kolekcjonera Tomasza Niewęgłowskiego, okazało się, że Warta firmowała jeszcze inne serie figurek: Jaskiniowców oraz mini dinozaury.
Figurki Star Wars rozprowadzane przez Wartę kosztowały skromne 95 złotych. Ulisses twierdzi, że kupował je w 1984-85 roku. To musiały być ostatnie egzemplarze serii. Produkowano je przynajmniej od 1981 roku, i do 1984 były jedynymi figurkami z Gwiezdnych wojen obecnymi w polskich sklepach - obok plastikowej, sprzedawanej luzem ruchomej figurki Chewbakki. Można pokusić się o stwierdzenie, iż były owocem karnawału wolności, jaki panował u nas przed wprowadzeniem stanu wojennego, spontaniczną odpowiedzią na popularność, jaką cieszyła się Nowa Nadzieja w naszych kinach (premiera w kwietniu 1979 roku). I mimo czasowej dominacji na rynku, stały się jednymi z najrzadszych znanych dzisiaj polskich bootlegów. Unikalnych do tego stopnia, że pierwsze kompletne opakowanie tej serii wypłynęło dopiero cztery dekady później w Ukrainie, dzięki sentymentowi człowieka, który jako syn radzieckiego wojskowego mieszkał przez kilka lat na Dolnym Śląsku, a wyprowadzając się, zabrał swoje zabawki ze sobą. I po latach postanowił wystawić je na internetowej aukcji, i to takiej, którą łatwo było przeoczyć.
I tu na scenę wkracza Hendrik Meyer, miłośnik zabawek Star Wars z Berlina, który w poszukiwaniu ciekawych zdobyczy potrafi myszkować po sobie tylko znanych zakątkach Internetu. Do tej pory Hendrik zbierał głównie oryginalne zabawki Kennera - ma imponujący zbiór figurek i pojazdów, który wywołałby zachwyt każdego dziecka w Polsce lat 80. Tym razem natknął się na ofertę sprzedaży podróbek które od razu skojarzył z Polską. Tak trafiliśmy na siebie - Hendrik uchylił rąbka swego odkrycia na grupie kolekcjonerskiej na Facebooku. Byłem akurat świeżo po wydaniu mojego przewodnika po polskich figurkach, wydałem się więc Hendrikowi odpowiednim źródłem informacji w tej sprawie. Nawiązaliśmy kontakt, korespondowaliśmy intensywnie, czekając na przybycie przedmiotów z Ukrainy do Berlina. Następnie postanowiliśmy spotkać się w Poznaniu, z figurkami i opakowaniem w ręku, by odnaleźć choć ślady po spółdzielni Warta. W samym środku pandemii. Niewiele wskóraliśmy: pod adresem z kartonika rezyduje dziś groźna agencja ochrony, zaś jej sąsiad co prawda pamiętał Wartę i sam dla niej coś produkował, ale nie te figurki i nie ma pojęcia, kto wytwarzał Leię, Hana, Bena i Tuskena… Pozostaje nadzieja, że producenci serii z Warty wciąż żyją, podobnie jak osoby zaangażowane w dystrybucję tych zabawek - ktokolwiek wie coś w tej sprawie, proszony jest o pilny kontakt!
Jakub Burzyński, marzec 2023
Autor jest muzykiem klasycznym i kolekcjonerem polskich figurek Star Wars, napisał przewodnik pt. Far Far Away. A guide to Unlicensed Vintage Polish Star Wars Figures (wyd. I 2019, wyd. II 2022). https://instagram.com/5tarwarsaw
Patryk “Delighter” Żelazny
Far Cry 3 po 10 latach – nadal najlepsza odsłona serii?
Nie wiem, czy serię Far Cry trzeba jeszcze komuś przedstawiać. W końcu to jedne z najpopularniejszych FPS-ów osadzonych w otwartym świecie, do tego wyszły spod dłuta Ubisoftu. Może to nie jakiś znaczek jakości, ale przynajmniej rozpoznawalności. Zdecydowałem się niedawno ograć „trójkę” jeszcze raz, ponad 10 lat od premiery. Wybór nieprzypadkowy z dwóch powodów. Pierwszym jest to, że Far Cry 3 jest do tej pory najlepiej ocenianą odsłoną serii (na Metacritcu ma nie tylko najwyższą średnią ocen od graczy, lecz także prawie dwukrotnie więcej wystawionych opinii niż pozostałe części). Postanowiłem więc sprawdzić, jak ta perła przetrwała próbę czasu.
Klimat cieszy, ale wnętrze rzęzi