Historia na śmierć i życie - Wojciech Tochman - ebook + audiobook + książka

Historia na śmierć i życie ebook

Wojciech Tochman

4,4

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

To była jedna z najgłośniejszych i najbrutalniejszych zbrodni w nowej Polsce.

Troje maturzystów – dwóch chłopaków i dziewczyna – w styczniu 1996 roku zabiło młodą kobietę. Miała na imię Jola. Zostali skazani na dożywocie, wśród nich – ona, Monika Osińska, rocznik 1977.

Czy słusznie?

Czy sprawiedliwie?

Czy rzeczywiście wszyscy zabili?

W Historii na śmierć i życie, reportażu z pogranicza true crime i dramatu psychologicznego Wojciech Tochman przywraca pamięć zamordowanej oraz opowiada o dziewczynie, która za udział w zbrodni zapłaciła wszystkim, co miała i co mogłaby mieć. Historia na śmierć i życie zaczyna się w połowie lat dziewięćdziesiątych na warszawskim Tarchominie i toczy przez ćwierć wieku zmieniającej się Polski, aż do dzisiaj. To zapis przemocy, bólu, zemsty i poszukiwania sprawiedliwości. Swoją książką Tochman składa hołd wybitnej reporterce Lidii Ostałowskiej, która jako pierwsza zaczęła dokumentować tę tragedię.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 214

Oceny
4,4 (616 ocen)
381
140
63
23
9
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Pathusia

Nie polecam

a ja jestem za karą śmierci. za karą śmierci dla morderców, którzy mordowali z zimną krwią i czerpali z tego przyjemność. jestem za karą śmierci dla gwałcicieli. jestem za karą śmierci księży pedofili. autor w tym swoim reportażu żałuję ludzi, którzy dostali dożywocie, gdyż to tortura a "tortury w Polsce są zakazane". taka osoba ma dostać drugą szansę od życia i z wielkim prawdopodobieństwem powtórzyć to co uczynili albo nawet podnieść sobie poprzeczkę. a co z osobami, które straciły swoje życie? one nie dostaną drugiej szansy, nikt im życia nie zwróci. nie wspominając już o rodzinie tej osoby. więc tak , w oczach pana Tochmana osoba, która zgwałciła i zabiła powinna dostać szansę na nowe, lepsze życie po jakimś czasie "naprawiania" poprzez izolacje.
Jaryba

Całkiem niezła

Mam wątpliwości co do tej pozycji. Jest tu stronniczość, bo być musi skoro wiemy od początku, że autor jest przeciwny karze dożywocia, ale jakoś tak się narzuca to podczas czytania. Są wątki polityczne, które mają znaczenie, ale też znowu jednoznacznie opisane Ja jednak nie we wszystkim byłabym tak kategoryczna, bo skoro rozumiemy jedną stronę (Panią Monikę) po tylu latach, to zrozummy również drugą stronę ( krewnych ofiary) tuż po zabójstwie - tego brakuje. Mimo wszystko jest to lektura rozpoczynająca pewną dyskusję co czyni ją wartą przeczytania. Może właśnie po to powstała - by mieć wątpliwości przy każdej ze stron.
51
IzabelHerb

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo ciekawy temat, dzięki temu reportażowi spojrzałam na temat kary dożywotniego więzienia inaczej... Świetnie się czytało.....
20
Dzazik

Nie oderwiesz się od lektury

bardzo fajnie napisany reportaż jak to u Tochmaba bywa. Jedynie co mi się nie podoba to zamieszczone w poslowiu poglądy autora na temat kary dożywotniego pozbawienia wolności. Nie mają one jednak wpływu na ogólną ocenę ksiazki
10
Irri11

Nie oderwiesz się od lektury

Doskonały reportaż, mocny, otwierający oczy, budzący skrajne emocje. Po przeczytaniu, którego człowiek czuje się bardziej wrażliwy, empatyczny. Nie można się od niego oderwać.
10

Popularność




Opieka re­dak­cyjna: ANITA KA­SPE­REK
Ze­spół re­dak­cyjno-ko­rek­tor­ski: ŁU­KASZ POD­GÓRNI, DA­NUTA SA­BAŁA, ANETA TKA­CZYK, Pra­cow­nia 12A
Pro­jekt okładki i stron ty­tu­ło­wych: MA­REK PAW­ŁOW­SKI
Na okładce wy­ko­rzy­stano rzeźbę TO­MA­SZA GÓR­NIC­KIEGO
Re­dak­tor tech­niczny: RO­BERT GĘ­BUŚ
© Co­py­ri­ght by Woj­ciech Toch­man © Co­py­ri­ght by Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie, 2023
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-08-07851-8
Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kra­ków bez­płatna li­nia te­le­fo­niczna: 800 42 10 40 księ­gar­nia in­ter­ne­towa: www.wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl e-mail: ksie­gar­nia@wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl tel. (+48 12) 619 27 70
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.
§

Tylko jego się boję – mówi Mo­nika w uzu­peł­nie­niu tego, co kie­dyś po­wie­działa Li­dii. Z pięć lat już bę­dzie, jak się nie wi­działy, za­raz cztery miną, od­kąd umarła. My­śli o Krzysz­to­fie O. Choć do­sta­wał ko­lejne wy­roki za han­dlo­wa­nie ludźmi, te­raz me­dia o nim mil­czą, jakby się zmó­wiły. Ale on czeka gdzieś przy­cza­jony, by zro­bić jej krzywdę. Ze­mścić się za Jolkę. Ta­kie lęki cho­dzą Mo­nice po gło­wie. Może więc le­piej zo­stać tu­taj? Za mu­rem, gdzie co­dzienną ża­łobę po so­bie ma już oswo­joną. Gdzie czas nie ru­sza się z miej­sca. Gdzie lu­dzie są koło niej non stop. Od ćwierć wieku nie była sama ani przez mo­ment. A chcia­łaby po­być sama. W ła­zience, w domu, na spa­ce­rze. A jak z ludźmi, to z ta­kimi, któ­rym można wie­rzyć. W wię­zie­niu ni­komu nie ufa. Plotki, po­mó­wie­nia, do­nosy. Słowa to tu­taj spraw­dzona forma prze­mocy. Słowa spy­chają czło­wieka w co­raz więk­sze opusz­cze­nie. Jej roz­pa­czą za­rzą­dza Służba Wię­zienna, tak jak nie­mal każ­dym ru­chem, my­ślą, od­de­chem.

Czy żyć tam, gdzie czas pę­dzi i ucieka? Już go nie do­goni. Czy tam nie bę­dzie bar­dziej bez­bronna? Tam czeka na nią mści­ciel. Ale i ro­dzice. Gdy sie­dzisz w wię­zie­niu, tylko im wie­rzysz, za nimi tę­sk­nisz. Za bu­dze­niem przez mamę. Za mi­ło­ścią. Za spo­tka­niami z bra­tem, z jego ro­dziną. Za przy­ja­ciółmi, oni od­pły­nęli, znik­nęli w cza­sie. Czy ktoś z nich do niej wróci? Czy bę­dzie ich szu­kała? Za spa­ce­rem z psem tę­sk­nisz. Za cho­dze­niem po plaży go­łymi sto­pami, za wia­trem, słoń­cem, gwiaz­dami. Za zje­dze­niem cze­goś, na co ma się ochotę. Choć nie za je­dze­niem się tę­skni, ra­czej za at­mos­ferą przy stole. Za cia­stem mamy. Za ką­pielą w wan­nie, za sie­dze­niem w fo­telu. Za kil­koma pa­rami bu­tów. Za miesz­ka­niem w po­koju, w któ­rym nikt inny nie mieszka. Za zga­sze­niem świa­tła o do­wol­nej po­rze. Za pracą. Za bie­ga­niem.

Chcia­łaby na­wią­zy­wać nowe re­la­cje. Za­dzwo­nić z ko­mórki. Na­pi­sać SMS-a, ode­brać. Umó­wić się na spo­tka­nie z ko­le­żanką. Po­je­chać w od­wie­dziny. Me­trem. Te­le­fo­nem za­pła­cić za bi­let w au­to­ma­cie. Albo apli­ka­cją. Opo­wia­dali jej, co to apka. Pójść do ka­wiarni. Zro­bić za­kupy w ga­le­rii han­dlo­wej i nie zwa­rio­wać. Włą­czyć kom­pu­ter, na­pi­sać kilka zdań, wy­słać mail. Za­ło­żyć pro­fil na Fa­ce­bo­oku, zro­zu­mieć, co to sieć, umieć się w niej za­cho­wać. Zro­zu­mieć, co się do­okoła dzieje. Kim są lu­dzie, któ­rzy jadą tram­wa­jem, idą Mar­szał­kow­ską?

Py­ta­łam Lidkę – mówi Mo­nika – dla­czego Po­lacy gło­sują na Prawo i Spra­wie­dli­wość. Po­wie­działa, że na­obie­cy­wali lu­dziom, któ­rym ciężko się żyło. Lu­dzie im uwie­rzyli. Bo na wol­no­ści nie żyje się ła­two. Wiem o tym od mamy, od taty. Lidka wni­kała w moją ro­dzinę. Mó­wiła, że od dziecka mnie szy­ko­wali do sa­mot­no­ści. Była su­per. I się go nie bała. Wprost chciała o szwa­grze Jolki na­pi­sać. Że miał ob­se­sję na moim punk­cie. I na punk­cie mo­jej płci. Opo­wia­da­łam jej, że na po­czątku kary pu­ścili przez ra­dio­wę­zeł ja­kiś wy­wiad z nim. Gło­śnik wi­siał w każ­dej celi, więc wszy­scy sły­szeli, że nie można wi­dzieć we mnie czło­wieka. Tak się nade mną znę­cano. Ga­zety mi pod­rzu­cali z moim zdję­ciem i jej zdję­ciem. O to, czy chcę roz­ma­wiać z se­na­tor Ło­pat­kową, nikt mnie nie za­py­tał. Na­zy­wała mnie piesz­czo­tli­wie dziew­czynką, wy­gło­siła ka­za­nie i wy­szła po pięt­na­stu mi­nu­tach. By­łam tu wy­zy­wana, sztur­chana, bita po twa­rzy, mo­le­sto­wana. I przez funk­cjo­na­riu­szy, i przez współ­o­sa­dzone. Ale kiedy mó­wi­łam o ży­ciu w wię­zie­niu, Lidka wy­łą­czała dyk­ta­fon. Nie chciała mi za­szko­dzić. Zaj­mo­wa­łam miej­sce naj­niż­sze w hie­rar­chii, chyba ni­żej od dzie­cio­bo­jów. Ale to je bili bar­dziej, po­twor­nie. Szły­śmy tak z Lidką przez całe moje wię­zienne ży­cie. Przez ko­lejne etapy: bunt, wy­co­fa­nie, za­do­mo­wie­nie. Opo­wia­da­łam jej o pani psy­cho­lożce, która mó­wiła do mnie „ty mały hi­tle­rowcu”; o tym, jak mnie po­sa­dziła z dwiema in­nymi do­ży­wot­kami w jed­nej celi i rzu­ciła nam czarny wo­rek; o tym, że z mę­skich od­dzia­łów krzy­czeli, wy­zy­wali nas przez okna; o tym, że pewna osa­dzona, ska­zana za fi­nanse, nie chciała ze mną sie­dzieć, bo jest wie­rząca. Nie ona jedna pro­siła, by celi ze mną nie dzie­lić. Nie mu­siały ni­czego tłu­ma­czyć, wia­domo, z do­ży­wotką masz prawo nie chcieć. Inne wie­rzące sy­czały, kiedy przy­cho­dzi­łam na mszę. My chcemy Boga, ale nie dla do­ży­wotki. Ona le­piej, żeby zie­mię już gry­zła. Tam­tej bru­tal­no­ści dzi­siaj już nie ma. Dzi­siaj mi tu mó­wią na pani. Jest wię­cej życz­li­wo­ści. Dzie­cio­bo­jów nikt już nie bije, są chro­nione. Nie ma me­ta­lo­wych kub­ków z her­batą, któ­rymi pa­rzy­ły­śmy so­bie usta. Dzi­siaj je­stem tu za­do­mo­wiona. Wiem, jak uni­kać pro­ble­mów. Pod­po­rząd­ko­wuję się każ­demu na­ka­zowi. A na­kazy sły­szę co chwilę. Choć po­tra­fię gło­śno po­wie­dzieć, co my­ślę. Mam wła­sne zda­nie. To z re­guły nie jest mile wi­dziane. Więc mó­wię mało, wię­cej słu­cham, głową je­stem na ze­wnątrz. To mnie ra­tuje. Roz­ma­wia­ły­śmy z Li­dią o spra­wach in­tym­nych, że nie będę już mamą. O szko­łach, któ­rych tu nie skoń­czy­łam. Tylko w Gru­dzią­dzu była szkoła. Uczy­łam się tam na ku­charkę, pra­co­wa­łam w szwalni, ale tatę do­pa­dła cho­roba i Gru­dziądz był dla niego za da­leko. Po­pro­si­łam o po­wrót do War­szawy, prze­rwa­łam na­ukę. Kursy za­wo­dowe? Na kurs mo­żesz pójść dwa lata przed moż­li­wo­ścią sta­ra­nia się o wa­run­kowe. Ty masz czas, mó­wiono, ty mo­żesz po­cze­kać. Wy­bu­chła pan­de­mia i kursy się skoń­czyły. Wy­bie­gam w przy­szłość? Za da­leko? Lu­bię pa­trzeć w przy­szłość. A Lidka roz­ma­wiała ze mną kilka lat przed CO­VID-em. Py­tała o roz­kład dnia. Po­wiem, jak jest te­raz, tu­taj, w Go­le­nio­wie. Tu nie ma pracy dla ko­biet. Wpół do siód­mej po­budka, o siód­mej apel, prze­li­cze­nie stanu celi. Po­tem śnia­da­nie, cza­sem je wy­daję, bo je­stem ka­li­fak­torką. Po śnia­da­niu spa­cer, te­le­fon do mamy, do taty, do Ju­styny z Fun­da­cji Dom Kul­tury. Py­tam, czy prze­czy­tała mój nowy tekst na bloga, czy chcą coś po­pra­wić. Ja tu pro­wa­dzę gra­fik te­le­fo­nów, pil­nuję ko­lejki. Obiad mamy o trzy­na­stej, ko­la­cję o sie­dem­na­stej, po­tem oglą­damy Fakty, tro­chę po­czy­tam, a o dzie­wią­tej ga­szą świa­tło.

§
Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki