54,90 zł
Doktor Bradley Nelson opracował metodę uwalniania zablokowanych emocji. Jej rezultaty są nadzwyczajne: ustępujący ból w plecach, kolanach i biodrach, bardziej satysfakcjonujące relacje z innymi, lepsza sytuacja finansowa, a nawet odnalezienie partnera życiowego.
Tysiące przypadków z praktyki Nelsona potwierdzają, że sfera emocji ma znacznie większy wpływ na nasze życie, niż się powszechnie uważa. Zablokowane emocje, wynikające z własnych doświadczeń lub będące dziedzictwem przodków, tworzą barierę, która zniekształca nasze odbieranie świata. To przekłada się na stres, frustrację, apatię i lęk – tym samym na całe nasze życie. Skutkiem tych blokad są choroby o podłożu psychosomatycznym, a także brak satysfakcji z życia. Metoda Nelsona jest prosta i bardzo skuteczna. Polega na identyfikacji zablokowanej emocji i jej usunięciu dzięki delikatnemu oddziaływaniu na meridian przebiegający przez głowę i kręgosłup, z mocną intencją uwolnienia emocji. Pozbycie się tych, często nieświadomych, napięć sprawia, że jesteśmy bardziej twórczy, radośni, pozytywnie nastawieni do świata. Zmienia się też nasze otoczenie, ponieważ ludzie chętniej z nami współpracują i przebywają. Pozbawieni nieracjonalnych lęków, znajdujemy w życiu więcej możliwości.
Ta książka to wstęp do medycyny XXI wieku. Bezcenna dla lekarzy i terapeutów. Co najważniejsze – przedstawioną w niej metodę każdy może stosować samodzielnie.
Kod emocji niesie dogłębne zrozumienie samego siebie, pokazując, że każdy, kto naprawdę pragnie wyzwolić się i wznieść ponad ograniczenia przeszłości, może wkroczyć na ścieżkę osobistego rozwoju, poszerzyć własne horyzonty i poprawić jakość życia. Jestem przekonany, że odkrycia prezentowane w niniejszej książce są w stanie przemodelować rozumienie tego, w jaki sposób przechowujemy emocjonalne doświadczenia, a w konsekwencji – odmienić niejedno życie. Dziękujemy za Kod emocji. Dziękujemy za ten bezcenny dar.
Tony Robbins
Doktor Bradley Nelson opracował genialną metodę diagnozowania i uwalniania zablokowanych emocji, które mają znacznie większy wpływ na nasze życie, niż się powszechnie uważa. Rezultaty są nadzwyczajne – jak na przykład natychmiastowe ustąpienie bólu (pleców, kolan, bioder itd.) lub poprawa pamięci. Jednak najbardziej wzruszające są przypadki wycofanych dzieci, w które wstąpiła radość, przestały się złościć i poprawiły wyniki w nauce. Kod emocji jest prosty i niebywale skuteczny. Wypróbowały go setki certyfikowanych terapeutów i dziesiątki tysięcy ludzi na całym świecie. Uwolnienie zablokowanych emocji sprawia, że jesteśmy bardziej twórczy, radośni, pozytywnie nastawieni do świata. Zmienia się nasze otoczenie, bo inaczej funkcjonujemy w świecie zewnętrznym, a ludzie chętniej z nami przebywają i współpracują. Odnajdujemy swoją miłość i wymarzoną pracę.
Ta książka to wstęp do medycyny XXI wieku i bezcenne narzędzie dla terapeutów. Co najważniejsze, dzięki temu kompletnemu przewodnikowi każdy może stosować tę metodę samodzielnie.
Dariusz Chwiejczak, terapeuta kodu emocji
W swojej świetnej książce dr Brad Nelson oferuje nam prawdziwie rewolucyjną perspektywę postrzegania mechanizmów zapadania na choroby i powrotu do zdrowia. Wyjaśnia, w jaki sposób w ciele może się zagnieździć i zablokować wiele różnorakich emocji, wywierając tym samym negatywny wpływ na zdrowie. Następnie autor podaje praktyczne narzędzia, za pomocą których można się oswobodzić z ograniczających emocjonalnych blokad. Przeczytaj Kod emocji i naucz się, jak zostać swoim własnym uzdrowicielem!
Joe Dispenza, autor bestsellera „New York Timesa” Efekt placebo
Jeśli szukasz łatwego, przystępnego sposobu, by poprawić zdrowie i finanse, a także wnieść więcej miłości do swojego życia, właśnie znalazłeś to, czego ci trzeba. Prosty, skuteczny i potężny w swym działaniu, kod emocji to system uleczania, który może opanować i zastosować każdy z nas.
Alexander Loyd, autor bestsellera Kod uzdrawiania
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 477
Potężne, niewidoczne gołym okiem siły nieustannie kształtują naszą egzystencję. Zjawiska naturalne, które często bierzemy za pewnik – chociażby promieniowanie, grawitacja, elektrodynamika – w praktyce determinują byt: za mało ich, a życie na Ziemi nie byłoby możliwe, za wiele z kolei – i po nas! Ale na liście fenomenów formujących ludzkie życie musimy też uwzględnić emocje. Miłość, nienawiść, strach, złość, wdzięczność – to tylko nieliczne z całego spektrum uczuć, które w sposób wyjątkowy, a niezaprzeczalny kształtują ludzkie życie, tak jak wymienione zjawiska naturalne. Tu właśnie należy upatrywać przyczyny tego, że neurobiolodzy, psycholodzy i fizjolodzy od kilku dekad poświęcają wiele uwagi badaniu i dokumentowaniu potężnego wpływu, jaki emocje mają na nasz sposób myślenia i zachowania, a także na zdrowie, samopoczucie, poziom energii i ogólną witalność człowieka.
Obecnie niejednokrotnie mamy szansę obserwować, jak pracujący z bioenergią uznani uzdrowiciele o udokumentowanych osiągnięciach pomagają ofiarom nieszczęść lub traumatycznych wydarzeń przepracować traumę i powrócić do zdrowia. Faktycznie wraz z żoną słyszeliśmy wcześniej z kilku niezwiązanych źródeł o książce Kod emocji autorstwa doktora Bradleya Nelsona – w tamtym czasie jednak jeszcze jej nie czytaliśmy. Osoby nam bliskie – mój osobisty trener Billy czy moja niezastąpiona prawa ręka Mary B. – niezależnie przywołały w rozmowach temat Kodu emocji. Kiedy publikacja została wspomniana po raz trzeci, moja żona Sage poczuła, że nie jest to kwestia przypadku. Zaintrygowana, podzieliła się ze mną tym, co podpowiadał jej wewnętrzny głos. „Myślę, że powinniśmy spotkać się z Nelsonem i jego żoną”.
Ufając przeczuciu Sage, poprosiłem współpracownika, by skontaktował się z doktorem Bradleyem i ustalił, czy istnieje szansa na spotkanie. Mieliśmy nadzieję, że małżeństwo Nelsonów będzie skłonne przyjąć zaproszenie do naszego domu na Florydzie. Bardzo ucieszyła nas wiadomość, że owszem – Brad i Jean są nie tylko dostępni, ale też od razu gotowi się z nami spotkać. Nie zwlekając, wskoczyli do samolotu i pojawili się u nas już następnego ranka. Oboje z Sage byliśmy niezmiernie ciekawi i nie mogliśmy się doczekać, by usłyszeć o epokowej pracy na polu medycyny energetycznej, jakiej doktor poświęcał się przez ostatnie 30 lat. Przez kolejną godzinę z okładem Brad i Jean szczodrze dzielili się z nami swoją historią. Opowiedzieli, jak to się w ogóle stało, że wkroczyli na ścieżkę uzdrawiania, postanowili zaufać łasce boskiej i zdać się na głos powołania. Zwierzyli z głębokiej wiary, iż ich powołaniem jest służyć ludzkości. Nakreślili ramy wspólnej misji i podzielili się swym wewnętrznym pragnieniem, by obdarowywać świat miłością oraz łaską uzdrawiania, a także inicjować zmianę na lepsze (czemu pozostają wierni i co z pewnością czynią po dziś dzień).
Co ciekawe, Brad i Jean wspomnieli również, że przed około 30 laty kupili kasetę z nagraniem Personal Power (Osobista moc) – moim programem motywacyjnym w owym czasie dystrybuowanym na kanale telezakupów. Był to dla nich okres licznych życiowych wyzwań, postanowili więc dać Personal Power szansę, zrealizowali 30-dniowy program i wykonali przedstawione w nim ćwiczenia. Mój program w rzeczy samej pomógł im wejść w świat uzdrawiania – rozpocząć praktykę kręgarską – a także zamieszkać we własnym domu w ciągu zaledwie dwóch miesięcy. Z ogromną radością przyjąłem, że nieświadomie odegrałem pozytywną rolę w ich życiu i że choć wcześniej nie mieliśmy okazji poznać się osobiście, byliśmy ze sobą poniekąd połączeni.
W swojej praktyce leczniczej Brad rozwijał się dzięki oddaniu nauce, współpracy z inspirującymi mentorami i własnej praktyce duchowej – przed badaniem każdego pacjenta modli się w intencji otrzymania przewodnictwa od siły wyższej. W tym względzie jego praca ma naturę holistyczną, bo koncentruje się nie tylko na widocznych objawach, ale przede wszystkim dopuszcza do głosu wewnętrzną mądrość – źródło wiedzy pozwalającej naprawdę nieść pomoc pacjentom. Rozmawiałem z wieloma uznanymi i utalentowanymi medykami – specjalistami, których działalność przynosi spektakularne rezultaty u pacjentów borykających się z najróżniejszymi schorzeniami. Okazuje się, że wielu z nich praktykuje w ten sam sposób co Brad. (Cenna lekcja pokazująca, że warto wyjść poza ograniczenia narzucane przez racjonalny umysł). Zdarzało się, iż pacjent cierpiący na wyjątkowo trudną i bolesną przypadłość zgłaszał się do Brada, a ten nie był pewien, z czym przyjdzie mu się zmierzyć. W takich momentach właśnie zdaje się na wewnętrzną, wyższą siłę, prosząc, by wskazała mu drogę i doprowadziła do prawdziwego źródła – problemu leżącego u podłoża stanu pacjenta.
W doktorze Bradzie urzekły nas przede wszystkim jego determinacja i niestrudzone dążenie, by podarować pacjentom narzędzia pozwalające na samodzielną pracę niosącą samouzdrowienie. Identyfikuję się z tą misją, ponieważ sam zawsze starałem się szukać tego, co określam mianem wiedzy głębokiej. Cóż to takiego? Według mnie to prosta do przyswojenia mądrość ukryta w nas, której natychmiastowe zastosowanie pozwala odmienić życie – własne i innych. Tego typu wgląd i narzędzia stają się niezastąpione na drodze do tworzenia lepszej jakości życia. Co więcej, są po prostu nieodzowne w sferze zdrowia i dobrostanu, w których wzięcie odpowiedzialności za własną kondycję emocjonalną i fizyczną odgrywa kardynalną rolę.
Od ponad 30 lat ten piękny cel przyświeca ich działalności i prowadzi przez życie. Brad i Jean Nelsonowie bez rozgłosu przemierzają świat, ucząc ludzi, jak oczyścić się z emocjonalnego bagażu przeszłości, by uzdrowić siebie samych. W tym czasie Brad wyszkolił tysiące certyfikowanych adeptów metody kodu emocji na całym świecie, tworząc w ten sposób rzeszę specjalistów służących pomocą rosnącemu gronu potrzebujących. Zawsze powtarzam, iż złożoność jest wrogiem skuteczności. Tym bardziej cieszę się, że dane mi było poznać metodę, która jest nie tylko skuteczna, ale też tak prosta i łatwa do pojęcia. Raduje też mnie to, że każdy może sięgnąć po owoce pracy doktora Brada i zastosować je dla siebie, w zaciszu własnego domu, by pomóc nie tylko sobie samemu, ale i swoim najbliższym. Według autora wszyscy możemy skorzystać z metody zaprezentowanej w niniejszej książce – jedynym warunkiem jest chęć, by się jej nauczyć.
Jeszcze tego samego wieczoru Brad i Jean zaoferowali nam zaprezentowanie swojej metody na żywo. Mieliśmy osobiście doświadczyć jej działania. Nie bardzo wiedzieliśmy, czego się spodziewać, ale byliśmy zaintrygowani. Cóż mieliśmy do stracenia – poza obciążeniem emocjonalnym, rzecz jasna? Brad i Jean lubią pracować w tandemie, wspólnie odkrywając wszelkie zaburzenia równowagi w ciele. Byłem zadziwiony, widząc, jak szybko i sprawnie są w stanie ujawnić nieprawidłowości w przepływie energii – anomalie, których źródło sięga zdarzeń z dzieciństwa czy uwarunkowanych wzorców rodzinnych. Naturalnie nasz sposób odczuwania i myślenia ma ogromny wpływ na organizm. Tym faktem nie byłem zaskoczony. Niesamowite jednak było obserwować, jak osoba obeznana z metodą kodu emocji jest w stanie precyzyjnie określić zatrzymane energie dawnych traum emocjonalnych, a także uwolnić je w przeciągu kilku sekund. Niedawno naukowcy udowodnili, że traumatyczne wspomnienia są nie tylko przechowywane w ciele, ale mogą też być przekazywane potomstwu. Ponieważ kod emocji czerpie informacje z archiwum podświadomego umysłu, pozwala namierzyć i uwolnić również te emocje, które zostały nam przekazane przez poprzednie pokolenia.
Piękno procesu uwalniania emocji tą metodą polega na tym, że kiedy takie zablokowane uczucie zostaje namierzone, nie trzeba go ujawniać ani nawet o nim rozmawiać. Doktor Brad i Jean po prostu usuwają emocjonalny ładunek i likwidują wszelkie blokady energetyczne. Razem z Sage jesteśmy niezmiernie wdzięczni za szansę poznania tej fenomenalnej metody uzdrawiania. Spotkanie z Bradem i Jean było niepowtarzalnym doświadczeniem i oboje jesteśmy dozgonnie wdzięczni za wszystko, czym się z nami podzielili. Od razu rozpoznaliśmy światło, które noszą w sobie, i jesteśmy zaszczyceni, że możemy zaliczać tę parę do grona swoich najbliższych przyjaciół.
Ostatnie cztery dekady życia zawodowego poświęciłem wspieraniu innych w walce z ograniczającymi przekonaniami i schematami z przeszłości, tak by na powrót mogli cieszyć się pełnią zdrowia emocjonalnego. Jestem niezmiernie podekscytowany możliwościami, jakie daje kod emocji – niesie dogłębne zrozumienie samego siebie i pokazuje, że każdy, kto naprawdę pragnie wyzwolić się i wznieść ponad ograniczenia przeszłości, może zaiste wkroczyć na ścieżkę osobistego rozwoju, poszerzyć własne horyzonty i poprawić jakość życia.
Jestem przekonany, że odkrycia prezentowane w niniejszej książce są w stanie przemodelować pojmowanie tego, w jaki sposób przechowujemy emocjonalne doświadczenia, a w konsekwencji – odmienić niejedno życie. To się zresztą już dzieje na całym świecie i mam nadzieję, że kolejne miliony ludzi odnajdą w Kodzie emocji inspirację, korzystając z tego prostego narzędzia w procesie uleczania samych siebie i swoich najbliższych. Sage i ja jesteśmy niewymownie wdzięczni tej wspaniałej parze za ich niezastąpioną pracę oraz bezwarunkową miłość i dobroć, jaką ofiarują światu. Dziękujemy za kod emocji. Dziękujemy za ten bezcenny dar.
– TONY ROBBINS
Prawda jest dziwniejsza od fikcji, a to dlatego, że fikcja
musi zawierać się w granicach prawdopodobieństwa.
Prawda – niekoniecznie.
– MARK TWAIN
Jak wyglądałoby życie bez emocji? Suma życiowych doświadczeń z pewnością tka twój gobelin życia, jednak to doświadczane emocje przydają tej tkaninie barw.
Spróbuj sobie przez moment wyobrazić rzeczywistość, w której nie ma miejsca na emocje. Nie ma radości. Nie istnieje poczucie szczęścia ani rozkoszy, brak empatii czy życzliwości. Nikt nie doświadcza miłości. Wszelkiego rodzaju pozytywne uczucia to fikcja.
Z drugiej strony, na takiej beznamiętnej planecie nie ma też emocji negatywnych. Nie ma żalu, złości, przygnębienia ani rozpaczy. Egzystowanie w takiej rzeczywistości trudno w zasadzie nazwać życiem. To raczej wegetacja. Bez szansy na odczuwanie emocji żywot sprowadza się do szarej, mechanicznej rutyny – od kołyski aż po grób. Człowiek to istota emocjonalna i całe szczęście! Bądźmy wdzięczni, że życie bez emocji nie jest naszym udziałem!
Oczywiście bagaż emocji potrafi dać się we znaki. Przypuszczam, że – jak każdy – borykałeś się kiedyś z emocjami, których wolałabyś nie doświadczać… Znakomita większość z nas przeżywa w życiu gorsze momenty. Ty też prawdopodobnie przez takie przechodziłeś – chwile, gdy górę biorą niepokój, rozpacz, napady złości, frustracja czy strach. Niewykluczone, że przez dłuższy czas byłeś pogrążony w smutku, prześladowała cię depresja, małe poczucie wartości, brak nadziei… czy inna z szerokiego spektrum negatywnych emocji.
Być może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale doświadczone przez ciebie negatywne emocje – nawet jeśli w teorii należą już do przeszłości – w praktyce mogą przyczyniać się do problemów tu i teraz. Tak, niektóre z twoich dawnych doświadczeń nadal na ciebie wpływają – w sposób subtelny, a jednak wybitnie niekorzystny. Metoda kodu emocji odnosi się właśnie do tego problemu – pozwala odnaleźć te zablokowane w ciele przeszłe odczucia i uwolnić je raz na zawsze.
W wielu przypadkach przyczyn cierpienia faktycznie można upatrywać w negatywnych emocjonalnych energiach zatrzymanych w ciele. Kod emocji to prosta, a jednocześnie skuteczna metoda identyfikowania, lokalizowania i uwalniania takich uwięzionych sił.
Wielu ludzi przeszło już pozytywne zmiany płynące z jej stosowania – wraz z uwolnieniem zablokowanych emocji poprawiła się jakość ich życia, są zdrowsi i szczęśliwsi. To logiczne i zrozumiałe, gdyż nawet jedna uwięziona emocja może prowadzić do problemów zdrowotnych, zarówno natury fizycznej, jak i emocjonalnej.
Poniższe przykłady z życia obrazują, w jaki sposób uwolnienie emocjonalnej energii za pomocą kodu emocji może owocować szybką, a także zaskakująco znaczącą poprawą fizycznego i mentalnego samopoczucia oraz zdrowia:
Obezwładniający ból biodra ustąpił, tak że Allison była w stanie zatańczyć swoją partię w przedstawieniu jeszcze tego samego wieczoru.
Lindę przestały dręczyć uporczywe myśli samobójcze.
Ciągły niepokój towarzyszący Jennifer nareszcie odpuścił, a kobieta w końcu poczuła pewność siebie, której tak bardzo pragnęła i potrzebowała.
Po raz pierwszy w życiu Laurie poczuła miłość płynącą od Boga.
Sheryl nareszcie uwolniła złość do byłego męża i zbudowała wspaniały, pełny miłości związek z nowym partnerem.
Po wielu nieudanych próbach Julia w końcu zdała egzaminy, i to z doskonałym wynikiem.
Ból w stopie ustąpił i Larry przestał kuleć.
Zniknęły objawy alergii u Connie.
Po dwóch latach Neil w końcu uporał się z rozgoryczeniem wobec swojej przełożonej.
Yolaunda wygrała wieloletnią walkę z nadwagą.
Joan w ciągu tygodnia wyleczyła się z bulimii.
Tomowi poprawił się wzrok.
Jim przestał odczuwać dojmujący ból w barku.
Mindy pozbyła się zespołu cieśni nadgarstka.
Konsultowany wcześniej z trzema specjalistami ból w kolanie Sandy błyskawicznie ustąpił.
Koszmary senne trapiące Carol przeszło 30 lat zniknęły na dobre.
Byłem świadkiem wszystkich tych i wielu innych sytuacji. Przez lata praktyki i nauczania widziałem niezliczone przykłady zdawałoby się cudownych powrotów do zdrowia – takich jak te wymienione powyżej – za sprawą prostego uwolnienia uwięzionych emocji metodą, którą pragnę zaprezentować.
Napisałem tę książkę, aby nauczyć cię, jak odnajdować i uwalniać zablokowane emocje u siebie, ale również u innych.
Nie ma znaczenia, czy jesteś lekarzem, rybakiem, gospodynią domową, czy nastolatkiem – kodu emocji może nauczyć się każdy. To bardzo proste.
Wszyscy możemy opanować tę sztukę i nauczyć się wyswobodzenia z bardzo realnych i niezmiernie szkodliwych skutków blokad emocjonalnych.
Różnorodne emocje towarzyszą człowiekowi nieustannie, przez całe życie. Wszystkie te odczucia służą określonemu celowi – stanowią środki wyrazu, za pomocą których ludzkie ciało, wyższa świadomość i boska energia komunikują się z tobą, ukierunkowując cię i motywując do działania. Negatywne emocje, choć niejednokrotnie trudne lub bolesne, są także potrzebne i wartościowe. Doświadcza ich każdy z nas, czasem wręcz w postaci skrajnej – to normalna, integralna część ludzkiej egzystencji.
Emocje nie biorą się znikąd – organizm człowieka tworzy je na podstawie dwóch zmiennych: bieżących doświadczeń oraz informacji na temat wcześniejszych przeżyć, które przechowywane są w ciele i umyśle. Nie ma więc zatem znaczenia, czy odczuwasz radość, czy wstyd – w obu przypadkach odczucia te pochodzą z głębi twojego wnętrza. I jest ku temu powód.
Z jakiej materii zbudowane są emocje? W dalszej części książki poświęcę temu zagadnieniu więcej uwagi, na razie powiem jedynie, że – w uproszczeniu – emocje są wibracjami czystej energii. Każda emocja ma swoją własną, niepowtarzalną częstotliwość drgań. Wszystko we wszechświecie jest formą energii i emocje nie stanowią pod tym względem wyjątku.
Prawa fizyki kwantowej dowodzą, że energie wzajemnie na siebie oddziałują. Znajdujemy się więc pod nieustannym wpływem emocji, bo ludzkie ciało również stanowi formę energii. Ta prosta zależność sprawia, że emocje w potężny sposób oddziałują na człowieka – na poziomie mentalnym, emocjonalnym i fizycznym.
Doświadczanie emocji przebiega trzyetapowo. W pierwszej kolejności ciało wytwarza wibrację danej emocji. Następnie zaczynasz odczuwać emocję, a wraz z nią przychodzą towarzyszące myśli i doznania fizyczne. W kolejnym kroku, zazwyczaj po kilku sekundach lub minutach, jesteś gotów zostawić daną emocję za sobą, nie przywiązując się do niej. Ten ostatni etap nosi miano przetwarzania i jeśli przebiega prawidłowo, całościowe doświadczenie emocjonalne odchodzi, nie powodując żadnych negatywnych konsekwencji.
Jeżeli natomiast drugie lub trzecie stadium całego procesu zostanie zakłócone, doświadczenie jest niekompletne, a w rezultacie energia emocji może zostać w ciele uwięziona.
Nie mamy jeszcze pełnej jasności, co dokładnie sprawia, że proces przetwarzania emocji zostaje zaburzony. Dotychczasowa analiza sugeruje, że im gwałtowniejsza i bardziej przytłaczająca emocja, tym większe prawdopodobieństwo jej zablokowania. Niewykluczone, że istnieją też inne powody – słabość organizmu lub liczne dawne emocje o podobnych wibracjach już wcześniej zatrzymane w ciele. Ten temat omówię szczegółowo w dalszej części książki.
Choć większość z nas szczerze pragnie puścić w niepamięć przykre momenty, z którymi borykała się w przeszłości, takie trudne doświadczenia mogą wywierać wpływ na teraźniejsze życie – a to za sprawą uwięzionych emocji. W niektórych przypadkach jesteśmy w stanie przywołać w pamięci konkretne traumatyczne zdarzenia, kiedy indziej nie jesteśmy ich świadomi. W praktyce nie ma znaczenia, czy świadomie pamiętasz bolesne wydarzenie, czy też nie – możesz mieć pewność, że twój podświadomy umysł pamięta wszystko. Metoda kodu emocji pozwala dotrzeć do tych informacji. Osoby po wstrząsających przejściach niejednokrotnie wypierają z pamięci całe lata, a zapytane o ówczesne przeżycia twierdzą, że nie są w stanie sobie nic z tego przykrego okresu przypomnieć. Metoda kodu emocji działa, ponieważ pozwala całkowicie ominąć racjonalny, świadomy umysł i dotrzeć do zablokowanej emocji z poziomu podświadomości.
Za każdym razem, gdy zatrzymujesz w sobie emocję, grzęźniesz w traumatycznym doświadczeniu, które ją wywołało. I tak zamiast zostawić za sobą chwilę złości, żalu czy nawet przygnębienia, zachowujesz w ciele negatywną energię danej emocji, potencjalnie fundując sobie potężną dawkę stresu – fizycznego i psychicznego. Większość z nas z zaskoczeniem odkrywa, iż ciężar emocjonalnego bagażu jest bardziej materialny i rzeczywisty, niż można by przypuszczać. W praktyce uwięzione emocje składają się z precyzyjnie zdefiniowanych energii o konkretnych kształtach i formach. A choć niewidoczne dla oczu, energie te są jak najbardziej rzeczywiste.
Historia kanadyjskiego nauczyciela obrazuje, w jaki sposób trudna sytuacja może skutkować zablokowaniem emocji w ciele i wywierać długotrwały negatywny wpływ na jakość życia.
Przed laty, gdy jeszcze uczyłem w szkole, miałem niełatwe relacje z dyrektorką placówki. Choćby nie wiem co się działo, nie byliśmy w stanie dojść do porozumienia. Praktycznie od samego początku każdy temat rozmowy stanowił przyczynek do sporu. Przełożona była mściwa i okrutna, a jej zachowanie toksyczne pod każdym możliwym względem. Ostatecznie jakoś w styczniu sytuacja mnie przerosła. Postanowiłem się wycofać. Byłem u kresu wytrzymałości, poszedłem więc do lekarza i od razu dostałem zwolnienie lekarskie z powodów zdrowotnych na tle nerwowym. Lekarz kazał mi zrobić sobie przerwę, by dojść do siebie i zebrać siły. Po trzech miesiącach wróciłem do pracy z czystą kartą, ale też z zaleceniem lekarskim, by nie wchodzić w tę samą zależność z toksyczną szefową.
Niestety, uczucie rozgoryczenia oraz niesmak kojarzony z dyrektorką i całą tą sytuacją nigdy nie odeszły. Nachodziły mnie raz po raz, wywołując stres i rozdrażnienie. Wracałem myślami do przeszłych zdarzeń, rozważałem, czułem, że podnosi mi się ciśnienie i wzbiera we mnie złość, że buduje się opór na myśl o tym, jak mnie potraktowano. Nie mogłem pogodzić się z faktem, iż nikt nigdy nie podjął żadnych kroków dyscyplinarnych wobec osoby winnej przewinień i nękania nauczycieli, którzy nie zgadzali się z jej polityką prowadzenia szkoły.
Tak było przez dwa lata. W nocy nie mogłem spać, bo negatywne emocje, które w sobie kumulowałem, kompletnie rozregulowały mój organizm. W końcu przy okazji podróży do południowej Kalifornii trafiłem do kliniki doktora Brada Nelsona. Ten uwolnił uczucie rozgoryczenia, a kiedy to zrobił, poczułem – naprawdę poczułem – że coś opuszcza moje ciało. Od tamtego momentu, choć nadal nie lubię tej kobiety, nie chowam w sobie negatywnych uczuć – odeszło napięcie, podwyższone ciśnienie, gniew, rozgoryczenie i opór, które na dobrych kilka lat zdominowały moje życie. To jest właśnie moja historia – przykład odblokowania emocjonalnych barier dzięki metodzie kodu emocji, którą praktykuje doktor Brad.
– NEIL B.
Czy czujesz czasem, że coś ci ciąży, choć nie umiesz przypisać tego poczucia przytłoczenia żadnemu konkretnemu powodowi? Być może życie odbiega od scenariusza, jaki sobie wymarzyłeś. Niewykluczone, że próby stworzenia szczęśliwego związku wciąż nie przynoszą pożądanych rezultatów. A może wolałbyś, aby określone zdarzenia z przeszłości nigdy nie miały miejsca, choć jednocześnie nie masz siły, by je za sobą zostawić i iść dalej. Wielu z nas czuje wręcz, że w jakiś przedziwny, nieokreślony, a jednak realny sposób teraźniejszość jest zakładnikiem przeszłości.
Historia Jennifer to dobry przykład pokazujący, w jaki sposób zablokowane emocje są w stanie hamować nas przed wykorzystaniem pełni własnego potencjału. Jennifer była bliską koleżanką mojej córki. Radosna, zdolna studentka – rysowała się przed nią świetlana przyszłość. W przerwie semestralnej, jadąc do domu na wakacje, wpadła do nas z wizytą. Dziewczyna była zasadniczo zadowolona z uczelni i chwaliła sobie studenckie życie, jednocześnie jednak przyznała, że trapią ją pewne zdarzenia z przeszłości… Słuchając, czym się zajmuję, zaczęła się zastanawiać, czy i jej nie dotyczy przypadkiem problem uwięzionych emocji.
Powiedziała mi, że rok wcześniej była w burzliwym związku, co kosztowało ją dużo zdrowia i energii. Od czasu rozstania nie mogła się w pełni pozbierać – za każdym razem, gdy poznawała kogoś nowego, ogarniało ją silne uczucie niepewności i zwątpienia. Rozwinęła w sobie bezzasadny strach przed zobowiązaniem, od którego nie potrafiła się uwolnić, i zdawała się mimowolnie sabotować każdy potencjalny związek. Zdecydowaliśmy się to sprawdzić i okazało się, że zaiste w ciele Jennifer uwięziona była co najmniej jedna nieprzepracowana emocja, która przyczyniała się do jej problemu.
Postanowiłem więc, że nauczę ją, jak za pomocą kodu emocji pracować nad samouzdrowieniem, tak by nie była zdana na moją obecność i mogła kontynuować uwalnianie zablokowanych uczuć samodzielnie. Jennifer szybko i z łatwością przyswoiła sobie moje nauki. Udało jej się określić kilka uwięzionych emocji, w tym – przede wszystkim – niepewność tworzenia. Ta konkretna emocja rodzi się z braku pewności w kontekście kreowania rzeczy nowych: namalowania obrazu, rozpoczęcia nowej pracy czy (na identycznej zasadzie) chociażby stworzenia kolejnego związku. Jennifer doświadczyła jej w swojej poprzedniej relacji, a ponieważ nie przetworzyła emocji w pełni, ta nadal tkwiła uwięziona w ciele. Kod emocji pozwolił jednak uwolnić niepewność tworzenia, jak również kilka kolejnych zablokowanych uczuć i to dosłownie w ciągu paru minut. Zadowolona ruszyła do domu.
Kilka dni później odebrałem telefon. Jennifer czuła niesamowitą różnicę – realną poprawę. Werbalizowanie własnych myśli oraz wyrażanie siebie przychodziło jej znacznie łatwiej i naturalniej, zwłaszcza w obecności pewnego młodego mężczyzny, z którym obecnie się spotykała. Wcześniej czuła się w jego towarzystwie onieśmielona i zawstydzona. Po uwolnieniu zablokowanych emocji była sobą – zachowywała się pewniej i bardziej spontanicznie. Pozostawaliśmy w kontakcie. Mijały miesiące, a związek rozwijał się i umacniał. Jennifer miała pewność, że gdyby nie pozbyła się emocjonalnego bagażu, nie byłoby to możliwe – na przeszkodzie stanąłby nawyk podświadomego sabotowania relacji, który wcześniej determinował jej sposób bycia.
Pozbycie się uwięzionych emocji może pomóc i tobie. Ty także masz szanse pokonać przeszkody z przeszłości – wnieść nową jakość do swojego małżeństwa i innych relacji rodzinnych i osobistych.
Kiedy wyswobodzisz się od ciężaru emocjonalnego bagażu, poczujesz większą pewność i motywację, a także wolność w budowaniu nowych relacji, kariery – czy ogółem nowego życia, którego zawsze pragnąłeś.
Ludzie często czują się przytłoczeni dawnymi przeżyciami, nie wiedzą jednak, jak skutecznie zostawić je za sobą. Zwyczajowo na Zachodzie forma pomocy sprowadza się do rozmowy o przeszłości z terapeutą i pracy nad mechanizmami zachowania. Taka terapia jest niewątpliwie pomocna – w niektórych przypadkach wręcz ratuje życie – jednak nie odnosi się bezpośrednio do uwięzionych emocji, co oznacza, że prawdziwe korzenie problemu pozostają nienaruszone.
Uwięzione emocje powodują, że niejednokrotnie sami szukamy różnych sposobów, by sobie pomóc. Uciekamy w pracę, używki, alkohol czy sporty ekstremalne. Lub zajmujemy się problemami innych.
Wiele osób nie jest w stanie wykorzystać pełni swojego potencjału, a w efekcie wiedzie niesatysfakcjonujące życie. I choć nie zdają sobie z tego sprawy, niejednokrotnie u podstawy ich frustracji leży uwięziona emocja związana z przeszłymi wydarzeniami, która sabotuje ich wysiłki. Kolejna historia stanowi doskonały przykład.
Julia uczęszczała na kurs stenotypii maszynowej, podekscytowana perspektywą pracy na sali sądowej. Stenotypista sądowy szkoli się w obsłudze specjalnej maszyny stenograficznej – jego zadaniem jest na bieżąco precyzyjnie zapisywać przebieg całej rozprawy. Julia radziła sobie nieźle na zajęciach, ale gdy przychodziło do egzaminu, za każdym razem oblewała. Podchodziła już do testu trzykrotnie i obawiała się, że kolejna próba będzie jej ostatnią szansą na zaliczenie szkolenia.
Przeprowadziłem test, by sprawdzić, czy jej zachowanie w warunkach egzaminu może być powodowane uwięzioną emocją – jej ciało dało odpowiedź twierdzącą. W tym konkretnym przypadku mieliśmy do czynienia ze zniechęceniem. Jako piętnastolatka Julia przechodziła trudny czas związany z rozwodem rodziców. Doświadczyła dojmującego zniechęcenia i ta emocja została uwięziona w jej ciele. W sytuacji egzaminacyjnej, pod presją, zablokowana emocja sabotowała jej wysiłki. Uwolniliśmy zablokowane uczucie zniechęcenia i przy kolejnym podejściu dziewczyna zdała śpiewająco – pewna siebie i odprężona uzyskała doskonały wynik.
Julia nie miała pojęcia, że rozwód rodziców i związane z tym dawne emocje mogą negatywnie wpływać na jej dorosłe życie i wyniki.
Tak samo jak powiew wiatru, który czujesz na skórze, a którego nie widzisz, uwięzione emocje, choć niedostrzegalne gołym okiem, niezaprzeczalnie wywierają na nas wpływ. Niejednokrotnie bardzo wyraźny.
Z mojego doświadczenia wynika, że w wielu przypadkach wewnętrzny sabotaż, fizyczne objawy chorobowe i zmagania natury emocjonalnej są powodowane przez takie właśnie niewidoczne energie. Kolejna historia jest tego świetnym przykładem.
Od kilku miesięcy Marc nie był w stanie nagrywać. Upierał się, że nie może śpiewać, bo z jego głosem jest coś nie tak. Obsesyjnie doszukiwał się infekcji gardła, co chwilę chodził do lekarzy i łykał antybiotyk za antybiotykiem. Zaproponowałem wypróbowanie innego podejścia, a piosenkarz przystał na moją sugestię. Pierwszą emocją, która wypłynęła w badaniu, był uwięziony w krtani wstręt, związany z sytuacją sprzed pół roku. Kiedy zapytałem, co się wtedy wydarzyło, mężczyzna się rozpłakał. Okazało się, że sześć miesięcy wcześniej Marc odkrył, iż narzeczona go zdradza. Przyznał, że wtedy właśnie zaczęły się jego problemy z głosem. Uwolniliśmy cztery emocje związane z traumą zdrady i piosenkarz z miejsca poczuł się lepiej. Jeszcze tego samego dnia pojawił się w studiu na nagraniu.
– LUSTIN L.
Zablokowane emocje mogą potencjalnie zaburzać twoją jasność oceny, prowadzić do błędnych wniosków czy założeń, wywoływać nadmierne reakcje (np. na niewinne uwagi), a także sprawiać, że będziesz błędnie interpretował zachowania innych i powodował spięcia w relacjach. Niestety mogą też przyczyniać się do rozwoju stanów lękowych i depresyjnych, a także innych negatywnych odczuć, od których trudno się uwolnić. Mogą też rozregulowywać prawidłowe funkcjonowanie narządów i tkanek, odbijając się na zdrowiu fizycznym, wywołując zmęczenie i dolegliwości bólowe, a ostatecznie – sprowadzając chorobę. I choć zmagasz się z ogromnym cierpieniem, konwencjonalna medycyna nie jest w stanie zdiagnozować niewidocznej energii zablokowanych emocji, choć to właśnie ta energia często stanowi główny czynnik sprawczy fizycznych i emocjonalnych dolegliwości, z którymi się borykasz.
Aby skutecznie rozwiązać jakikolwiek problem – także natury zdrowotnej – należy w pierwszej kolejności zająć się przyczyną leżącą u jego podłoża. Współczesna medycyna oferuje wiele silnych lekarstw przynoszących ulgę w bólu i likwidujących objawy schorzenia. Ale gdy działanie leku ustaje, symptomy często powracają, bo źródło problemu nie zostało usunięte.
Dlatego tak ważne jest, byś rozpoznał i wyeliminował emocje zablokowane w ciele, zanim spowodują one poważne szkody. Pozbywając się bagażu nieprzepracowanych uczuć, otwierasz sobie drogę do życia pełniejszego i szczęśliwszego niż dotychczas.
Ta książka ukazuje prawdę: uwięzione w ciele emocje to ważna, a jednak nierzadko ukryta przyczyna cierpienia i rozmaitych chorób, zarówno fizycznych jak i umysłowych.
Pewnie nieraz słyszałeś, że czas leczy wszystkie rany. Z pewnością nie jest to jednak prawda uniwersalna. Jesteś przekonany, że uwolniłeś się od emocjonalnego bólu wypływającego z poprzednich związków… Podjąłeś terapię, by się uporać z trudnymi uczuciami... Myślisz, że to wszystko już za tobą... Tymczasem ciało mogą nadal zamieszkiwać (dosłownie) niewidoczne energie dawnych emocji. To rany, których sam upływ czasu nie zagoi. Choć nie jesteś ich świadom, wywierają wpływ na to, jak działasz i jak czujesz się w obecnej relacji. Mogą wręcz doprowadzić cię do mimowolnego sabotowania aktualnego związku. W rzeczywistości, im dłużej dane odczucie pozostaje uwięzione w ciele, tym większe prawdopodobieństwo, że prędzej czy później wywoła ból – fizyczny lub emocjonalny.
Wraz z uwolnieniem uwięzionej emocji dosłownie pozbywasz się przeszłego ciężaru. W rzeczy samej wiele osób doświadcza poczucia lekkości po takim odblokowaniu. Odnalezienie i wypuszczenie zablokowanych energii może prowadzić do znaczących pozytywnych zmian w samopoczuciu i zachowaniu – wpływa na podejmowane wybory i osiągane wyniki. Wiele osób automatycznie zaczyna odkrywać nowe, nieznane do tej pory poczucie wolności i zaskakująco solidne pokłady pewności siebie.
Mój siedemnastoletni syn J jest autykiem. Niezmiernie nieśmiały i cichy, do niedawna nie był nawet w stanie odebrać telefonu. Odkąd rozpoczął sesje terapeutyczne metodą kodu emocji, robi widoczne postępy, codziennie krok po kroku bardziej wychodząc ze swojej skorupy.
Na wiosnę pojechałyśmy z córką na jego koncert – nauczyciel wybrał mojego syna do wykonania utworu solo podczas finałowego występu w szkole. J wyszedł na scenę sam i zaśpiewał przed setkami ludzi na widowni. Nie wierzyłyśmy własnym oczom – obserwując jego występ, trzymałyśmy się mocno za ręce i obie płakałyśmy ze wzruszenia. Owszem, był zdenerwowany, ale zrobił to. Jeszcze rok temu taka sytuacja była nie do pomyślenia. W ciągu ostatnich tygodni tak bardzo się otworzył. Mimo że próbowałam mu wytłumaczyć, na czym polega terapia, on tego nie rozumie – tym niemniej bez wątpienia odczuwa jej niezmiernie pozytywny wpływ.
Jestem ogromnie wdzięczna za szansę poznania kodu emocji i doświadczenia korzyści z niego płynących!
– RICHELLE T.
Chciałabym podzielić się historią jednego z moich pacjentów – przysposobionego w procedurze międzynarodowej adopcji sześcioletniego chłopca. Dziecko waży niespełna 14 kilogramów, wygląda na zaledwie 2–3 lata, a badanie zdolności poznawczych (standardowy klasyczny test) sugeruje rozwój na poziomie dziecka 16-miesięcznego. W pierwszych miesiącach życia chłopiec cierpiał z powodu niedożywienia – zamiast pokarmu otrzymywał głównie wodę. Gdy przyjechał do nowego kraju, nie mówił i praktycznie nie wchodził w interakcje z otoczeniem.
Mając na celu odbudowanie zachwianej równowagi, do tej pory pracowałam z nim, wykorzystując metody neuropatyczne. Jakiś czas temu jego mama skontaktowała się ze mną. Była zaniepokojona – codziennie rano malec płakał przez 2–3 godziny. Poprosiłam ją o pozwolenie na przetestowanie metody kodu emocji w pracy z chłopcem. Kobieta nie miała zastrzeżeń.
Już po pierwszej sesji napady płaczu ustąpiły – z relacji mamy dziecka wynika, że od tamtej pory atak nie powtórzył się ani razu. Rodzice odnotowali też, że malec więcej się uśmiecha i zdaje się znacznie bardziej komfortowo czuć w swoim środowisku. Kontynuuję sesje terapii metodą kodu emocji i konsekwentnie obserwuję galopujące postępy, za które jestem wdzięczna Bogu. Chłopiec zaczął wchodzić w interakcje z rodziną na wiele sposobów – to prawdziwy przełom w jego zachowaniu. Prawidłowo reaguje na zadawane mu pytania lub przekazywane instrukcje, podejmuje też próby wysławiania się. To zapewne najwidoczniejsze i najważniejsze zmiany, ale praca metodą kodu emocji przynosi również wiele innych, mniej spektakularnych, acz bardzo pozytywnych rezultatów. Podczas formalizacji adopcji rodzicom chłopca powiedziano, że nie mogą spodziewać tego typu postępów. Tymczasem dziś jesteśmy świadkami rzekomo niemożliwego. Mam szansę korzystania z narzędzi pozwalających obserwować cuda. Traktuję to jako błogosławieństwo, za które nigdy nie przestanę być wdzięczna. Kod emocji jest prawdziwym darem zmieniającym życie!
– DOKTOR PAMELA R.
Praca metodą kodu emocji polega na pozbyciu się ciążącego ci bagażu, tak byś mógł uwolnić swoje prawdzie „ja”. Choć nie jesteśmy emocjami, które w sobie nosimy, mają one na nas ogromy wpływ, czasem spychając na złe tory i wprowadzając na ścieżkę, którą wcale nie chcemy podążać. Uwięzione emocje mogą stanąć na przeszkodzie ekspresji i realizacji, powstrzymując ludzi przed życiem zdrowym i spełnionym, które jest nam naturalnie pisane.
Oprócz oczywistego bólu emocjonalnego, miliony osób cierpi też na rozmaite dolegliwości natury fizycznej. Niejednokrotnie to właśnie niewidoczne dla oka energie zablokowanych emocji przyczyniają się do powstawania bólu fizycznego lub wręcz za niego odpowiadają.
Kolejny przykład pokazuje, w jaki sposób zablokowane emocje mogą potężnie wpływać na stan zdrowia.
Znałem Debbie wcześniej – była moją pacjentką od jakiegoś roku, aż pewnego dnia pojawiła się w moim gabinecie, uskarżając się na ból w klatce piersiowej. Kobieta obawiała się, że dolegliwe kłucie może świadczyć o grożącym jej zawale serca. Ból w klatce piersiowej i problemy z oddechem, utrata czucia w lewej ręce, jak również po lewej stronie twarzy – jej stan stopniowo pogarszał się przez 24 godziny poprzedzające wizytę. Natychmiast kazałem jej się położyć i uprzedziłem zespół o możliwości sytuacji awaryjnej. Badanie nie wykazało jednak żadnych anomalii w istotnych parametrach, postanowiłem więc przeprowadzić test pozwalający stwierdzić, czy objawy wywołane są zablokowanymi emocjami. Odpowiedź okazała się twierdząca.
Kontynuując badanie, szybko udało mi się określić rodzaj uwięzionej emocji. Debbie cierpiała z powodu złamanego serca. Dalszy test pokazał, że emocja ta została zablokowana przed mniej więcej trzema laty. Kiedy podzieliłem się z nią tą informacją, kobieta zalała się łzami. „Byłam przekonana, że uporałam się z tym wszystkim podczas terapii! Nie chce mi się wierzyć, że to nadal się za mną ciągnie!”. Wytłumaczyła, że przed trzema laty jej mąż wdał się w romans. Ta wiadomość kompletnie ją przybiła. Małżeństwo się rozpadło. Z początku nie była się w stanie pozbierać, z czasem jednak stanęła na nogi. Wypłakała morze łez, przez rok pracowała z terapeutą, ponownie wyszła za mąż, zostawiła przeszłość za sobą – a przynajmniej tak jej się wydawało.
Debbie nie mogła uwierzyć, że jej złamane dawniej serce nadal daje o sobie znać i to w sposób tak dramatyczny. Jak to możliwe, iż to zdarzenie stanowiło źródło jej fizycznej dolegliwości, skoro włożyła tyle pracy i wysiłku, aby się z nim uporać? Zrobiła wszystko, co zazwyczaj doradza się w takiej sytuacji. Pozwoliła sobie na łzy i wyrażała emocje, szukała pocieszenia u przyjaciół, zwróciła się o pomoc do terapeuty, otworzyła się na dialog z obecnie byłym już mężem i pogodziła z faktem o rozwodzie. Nie był to łatwy proces, ale czyniła widoczne postępy. Była przekonana, że udało jej się wyjść z kryzysu i zostawić przeszłość za sobą.
Ale Debbie nie widziała tego, czego nie dostrzega większość z nas. Jej doświadczenie wywarło piętno fizyczne, które pozostało ukryte i niedostrzegalne, dopóki nie zaczęło wyrażać się poprzez objawy, których teraz doświadczała. Uporała się ze swoimi problemami na wszystkich możliwych płaszczyznach – poza jedną. Cierpiała z powodu uwięzionej emocji.
Uwolniłem emocję złamanego serca i dosłownie w przeciągu kilku sekund wróciło czucie w ręce i twarzy. Ponownie mogła normalnie oddychać, a ciężar i kłucie w klatce piersiowej ustąpiły. Symptomy zniknęły. Chwilę później Debbie opuściła mój gabinet w pełni sił.
Przytłaczające uczucie złamanego serca, które spadło na nią bezpośrednio po rozstaniu z pierwszym mężem, dosłownie ugrzęzło w jej ciele. Niezwłoczna ulga związana z ustąpieniem objawów była zdumiewająca i mnie także zaskoczyła, bo w owym czasie koncept uwięzionych emocji stanowił dla mnie zupełnie nowe i niezbadane jeszcze terytorium. Mechanizm, który obserwowałem, wprawił mnie w osłupienie. Jak to możliwe, że pojedyncza emocja może wywołać tak dramatyczne objawy fizyczne?
Przykład Debbie dobitnie ukazuje, jak uwięzione emocje mogą wpływać na stan zdrowia fizycznego, a także udowadnia, że tradycyjna terapia jest w tym zakresie właściwie bezskuteczna, bo zupełnie nie bierze tej zależności pod uwagę. (Co nie znaczy, że pod innymi względami nie będzie pomocna). W większości sytuacji uwięzione emocje nie wywołują objawów tak intensywnych jak u Debbie. Zazwyczaj symptomy są łagodniejsze, jednak mimo to prowadzą do zaburzenia równowagi fizycznej i umysłowej.
Sharon przyszła do mnie na wizytę z powodu bólu w podbrzuszu, który zdawał się pochodzić z prawego jajnika. Badanie wykazało, że źródłem dolegliwości jest zablokowana emocja.
Zidentyfikowałem uczucie jako frustrację związaną z relacją z matką. Ta emocja została uwięziona w ciele kobiety trzy dni wcześniej. Kiedy powiedziałem o tym Sharon, zdenerwowana żachnęła się: „Och, moja matka! Trzy dni temu zadzwoniła do mnie i wyrzuciła przez słuchawkę wszystkie swoje problemy! Marzę, żeby zniknęła z mojego życia – zostawiła mnie w końcu w spokoju!” – przyznała.
Uwolniłem zablokowaną emocję i ból z miejsca ustąpił. Sharon nie mogła uwierzyć, że dolegliwość – ot tak – całkowicie zniknęła. Kobieta była zdumiona faktem, iż głęboka i intensywna frustracja spowodowana zachowaniem matki wywołała materialną, fizyczną reakcję i przyniosła ból, który dokuczał jej przez ostatnie trzy dni.
Jednak na tym nie koniec. Uwięzione emocje mogą powodować ból (jak widzimy na przykładzie Sharon), ale też prowadzić do zaburzenia równowagi mięśniowej, co przekłada się na niewłaściwe funkcjonowanie stawów, ich potencjalny stan zapalny, a nawet zwyrodnienie. Byłem świadkiem setek sytuacji, w których odblokowanie danej emocji przynosiło pacjentom natychmiastową ulgę, uwalniając ich od dojmującego bólu.
Usunięcie blokady emocjonalnej często przynosi zaskakujące, spektakularne efekty – likwiduje fizyczny ból i cierpienie, nawet u pacjentów, wobec których konwencjonalna medycyna pozostawała bezradna.
Doktorze Bradley,
byłem Pańskim pacjentem przez kilka lat. Kiedy do Pana trafiłem, borykałem się z bólem nóg, kolan i placów. Udało mi się opanować problem efektów ubocznych związanych ze stosowaniem suplementów, które zalecił mi Pan przyjmować, aby oczyścić organizm. Dzięki Pańskim umiejętnościom i pracy pozwalającej wyzwolić żal, złość i strach, które w sobie trzymałem, udało mi się uwolnić od dojmującego bólu kolan. Lekarz, który przeprowadził moją operację wymiany stawu biodrowego, twierdził, że to samo czeka mnie w przypadku kolan i że nie ma innego wyjścia. Teraz po raz pierwszy od lat poruszam się bez bólu, nawet wchodząc po schodach. Nadal jestem aktywny i cieszę się życiem bez bólu. Nie twierdzę, że artretyzm mi nie doskwiera – starzeję się i kolana też nie młodnieją, ale nadal działają jak należy, bez bólu. Za tę ulgę zawsze pozostanę Panu wdzięczny. Trzymam kciuki za powodzenie Pańskiej książki. Modlę się też, by inni mieli szansę skorzystać z tej wiedzy i na powrót cieszyć się zdrowiem.
– JIM H.
Ludzie często wytrzymują z bólem i ostatecznie przyzwyczajają się do życia w cierpieniu, zwłaszcza jeśli nie są w stanie znaleźć rozwiązania czy poznać źródła problemu. Musimy jednak pamiętać, że ból to komunikat – w ten sposób ciało informuje o problemie. Dlatego bólu nie można lekceważyć.
Przez lata praktyki obserwowałem, jak osoby cierpiące z powodu fizycznych dolegliwości doświadczały ulgi, niejednokrotnie natychmiastowej, gdy zablokowane emocje leżące u podstawy ich bólu zostawały uwolnione. W rzeczywistości w mniej więcej 90 procentach przypadków ból fizyczny można uznać za wiadomość wysyłaną przez podświadomość, a mówiącą o uwięzionych emocjach, z którymi należy się uporać.
Chciałbym teraz przywołać pewną ciekawą sytuację, która przytrafiła mi się podczas warsztatów prowadzonych w Las Vegas. W odpowiedzi na moją prośbę o zgłoszenie się ochotnika, na scenę zdecydowała się wyjść młoda, mniej więcej 20-letnia kobieta. Zapytałem, czy tego dnia odczuwa jakąś dolegliwość, której chciałaby się pozbyć, ale zaprzeczyła – nie doskwierał jej żaden ból, wszystko było w porządku.
Przeprowadziłem test mięśniowy pod kątem uwięzionych emocji – ciało dało odpowiedź pozytywną. Problem stanowiło poczucie braku wsparcia – wrażenie, że jesteś pozostawiony sam sobie, a w sytuacji kryzysowej nie możesz znikąd oczekiwać pomocy.
Poprzez badanie mięśniowe zwróciłem się do jej podświadomości z pytaniem, kiedy doszło do zablokowania emocji. Po serii pytań ustaliłem, że problem sięga wczesnego dzieciństwa. Najprawdopodobniej pierwszego roku życia. Zapytałem Jessicę, czy podejrzewa, co to takiego, ale pokręciła przecząco głową. Nie miała bladego pojęcia.
Okazało się jednak, że dziewczyna na warsztat przyszła z mamą, która teraz przyglądała się badaniu z widowni. Spojrzałem w stronę kobiety i od razu zauważyłem jej podenerwowanie.
Usta zasłoniła dłonią, była przestraszona lub zawstydzona – tego nie umiałem określić. Zapytałem, czy wie, o jakie zdarzenie może chodzić, bo jej córka najwyraźniej nie sięgała pamięcią tak daleko.
Zawstydzonym, pełnym bólu głosem odpowiedziała: „No cóż, kiedy Jessica była mała, używałam pieluch tetrowych, które dla pewności spinałam agrafką. Wstyd mi przyznać, ale pewnego razu niechcący przypięłam córkę do pieluchy… Płakała i płakała, a ja nie miałam pojęcia, co jest nie tak… do czasu, gdy ponownie musiałam ją przewinąć. Nie mogę uwierzyć, że to nadal na nią wpływa. Czułam się wtedy jak wyrodna matka i nadal bardzo leży mi to na sercu”.
Zwróciłem się do Jessiki z pytaniem, czy to o tę emocję chodzi. Chwyciłem dziewczynę za ramię, a jej ciało dało mocną odpowiedź potwierdzającą moje przypuszczenia. Uwolniłem uwięzioną emocję. Jessica wróciła na widownię. Mniej więcej dwa tygodnie później otrzymałem maila o następującej treści:
Dzień dobry,
podczas warsztatu w Las Vegas uwolnił Pan moją córkę Jessicę od zablokowanej emocji z czasów wczesnego dzieciństwa. Mniej więcej od 12. roku życia córka nieprzerwanie cierpiała z powodu bólu kolan i bioder. Z wiekiem problem tylko się zaostrzał. Odkąd w trakcie warsztatu (1,5 tygodnia temu) uwolnił Pan jej poczucie braku wsparcia, ani razu nie uskarżała się na dolegliwości czy ból stawów. To niezwykłe, ponieważ wcześniej doskwierały jej na co dzień – nigdy nie zdarzyło się, żeby ustąpiły na więcej niż dwa dni z rzędu. W dodatku systematycznie się nasilały – ostatnio wpływały już nawet na jej chód. Jessica nie posiada się z radości i odkrywa nową jakość życia. Przesyła Panu szczere wyrazy wdzięczności.
Powiedziała też, że jest gotowa dzielić się swoją historią z innymi. Opowiedziała ją już chyba każdemu w Las Vegas! Dziękujemy!
– MAUREEN C.
To kolejny przykład uwięzionej emocji wywołującej realny, fizyczny ból. Zdarzenie, które doprowadziło do zablokowania energii, miało miejsce we wczesnym dzieciństwie – zbyt wcześnie, by Jessica miała choćby szansę zarejestrować je świadomie w pamięci. Nie potrafię określić, dlaczego dolegliwości w kolanach i biodrach odezwały się dopiero w okresie dorastania. Bez względu jednak na powód, teraz młoda kobieta może poruszać się swobodnie, wolna od dojmującego, ograniczającego bólu. To olbrzymia zmiana jakości życia. Po pierwsze, co oczywiste, zdrowsze stawy i właściwy zakres ruchu pozwolą jej dłużej cieszyć się sprawnością mimo upływu lat. Co jednak nie mniej ważne, nieograniczana cierpieniem dziewczyna ma znacznie większe szanse na życie pełną piersią i na szczęście.
Moja mama zmarła przed pięcioma laty w wyniku zatrucia toksyczną pleśnią. Dla mnie był to niezmiernie trudny czas. Zaledwie kilka miesięcy później mój jedyny syn wyprowadził się z domu. Z jednej strony cieszyłam się jego samodzielnością, z drugiej – bardzo mocno to odczułam, bo był całym moim życiem. W międzyczasie poślubiłam wspaniałego mężczyznę. Później zdarzył się wypadek. Potrąciłam samochodem swojego ukochanego psa… Po operacji i trzech tygodniach w stanie krytycznym małego Jacka udało się przywrócić do życia. Pies wymagał jednak pełnej opieki, którą – zżerana potężnymi wyrzutami sumienia – oczywiście mu zapewniłam. W tym okresie przeszłam też histerektomię. Co więcej, pracowałam w bardzo stresującym środowisku, nie spełniając się zawodowo. Byłam przytłoczona i przygaszona, stale chciało mi się płakać.
Jakiś czas później zaczęłam odczuwać sporadyczne bóle w prawym udzie. Dolegliwość pojawiała się zawsze wieczorami – po położeniu się do łóżka. Z miesiąca na miesiąc ból się nasilał, przenosząc się również na lewą nogę. Był na tyle silny, że nie pozwalał mi zasnąć lub wybudzał w środku nocy. Czasem lokował się w jednej nodze, kiedy indziej atakował obie. Potem zaczęła boleć mnie ręka – najpierw lewa, następnie prawa. Ostatecznie gwałtowne ataki bólu pojawiały się w całym ciele. Z początku nocne bóle zaczęły mi dokuczać również w dzień – częściej i częściej. Konsultowałam się z wieloma lekarzami, którzy nie mieli nic do powiedzenia, może poza tym, że moja dolegliwość jest „dziwna”. Badania nie wykazały żadnych zmian ani nieprawidłowości. Wszystkie wyniki były w normie.
Czułam też potężne napięcie i ból w karku, barkach oraz plecach, co składałam na karb stresu towarzyszącemu pracy. Dorobiłam się silnego nerwobólu spowodowanego napięciem mięśni i uciskiem na nerw. Masaż, terapia manualna, chiropraktyka, akupunktura, a ostatecznie leki rozluźniające, by zaradzić spazmom mięśni… nic nie przynosiło ulgi. Wszyscy specjaliści powtarzali zgodnie, że moja dolegliwość jest „dziwna” lub „niezwykła”. I tyle. Upośledzający, wyniszczający ból towarzyszył mi na co dzień. Byłam wyczerpana i czułam, że osuwam się w depresję. Oczyma wyobraźni widziałam siebie na wózku inwalidzkim. Jakbym była żywym celem i stojąc w bezruchu, czekała na kolejny cios. Mój mąż był załamany, obserwując takie cierpienie, bo nie miał pojęcia, jak mi ulżyć czy pomóc.
Rok później ukończyłam dwa poziomy szkolenia reiki w nadziei, że samouzdrawianie da mi upragnione wytchnienie od cierpienia. Nie podziałało. Czułam, iż nie jestem godna, by praktykować reiki. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że właśnie to poczucie „bezwartościowości” stanowiło jedną z emocji uwięzionych w moim ciele. A potem jakimś cudem – chyba tylko dzięki łasce Bożej – wpadła mi w ręce książka doktora Bradleya. Zazwyczaj nie potrafię skupić się dłużej na czytaniu, tym razem jednak nie mogłam przerwać lektury. Przeczytałam ją jednym tchem – moim zdaniem Kod emocji powinien być obowiązkową lekturą szkolną. Właśnie tego potrzebowałam! Zaczęłam zgłębiać temat i po tygodniu – widząc, jak potężną wiedzę na temat ciała oferuje – kupiłam cały program kodu emocji.
Zaczęłam stosować na sobie kod emocji, uwalniając uwięzione uczucia i zapisując wszystko w dzienniku… strona po stronie… i kolejne. Wiele stron później „dziwne” ataki bólu ustały. Zaledwie kilka miesięcy od czasu, gdy odkryłam kod emocji. Opuścił mnie też głęboki, rozdzierający żal powodowany ciągłym poczuciem straty i obcowaniem ze śmiercią.
W modlitwach pytałam Boga, czy to, co mnie spotyka, jest prawdziwe i dobre. Otrzymałam odpowiedź twierdzącą. To jest prawda. To jest dobro. Zrozumiałam, że dzieląc się tą wiedzą, mogę zdziałać wiele dobrego i pomóc innym – wszystkim stworzeniom boskim. Ludzie czy zwierzęta, WSZYSCY doświadczamy w życiu jakiejś formy cierpienia i wszyscy zasługujemy, by się od niego wyzwolić. Dlatego właśnie podjęłam decyzję, aby zostać praktykiem psychologii energetycznej metodą kodu emocji… i przynosić ulgę potrzebującym pomocy. Zaczęłam więc proces szkolenia i uzyskania certyfikatu. Praktykuję metodę z moim mężem i synem Christopherem. Pracuję również z domowymi pupilami. Pomaganie zwierzętom było zawsze moją pasją – tak często je zaniedbujemy, choć są nam szczerze oddane, nie prosząc o nic w zamian.
Dziś, patrząc na swoje życie (począwszy od dzieciństwa), przestaję się dziwić, że miałam te wszystkie objawy i schorzenia… poważne, wymagające chirurgicznej interwencji, dolegliwości bólowe i tym podobne. Kiedy miałam 13 lat, brałam udział w wypadku samochodowym, w którym zginął mój tata (miał zaledwie 35 lat). Potem liceum, paskudny rozwód, rozczarowujące życie zawodowe, ból utraty po rozstaniu z niemal wszystkimi członkami rodziny (czy to z powodu śmierci, dystansu, czy innych okoliczności)… Kto wie, co jeszcze we mnie siedziało, narastając z każdą kolejną zablokowaną emocją piętrzącą się jedna po drugiej. Czuję ogromną wdzięczność i łaskę, że dane mi było odkryć kod emocji. Powtarzam mężowi, że najboleśniejszy etap mam już za sobą. Teraz mogę przeżyć pozostałe lata, ciesząc się szczęściem i realizując w życiu istotny cel. Po stokroć dziękuję!
– SONYA M.
Oczywiście nie wszystkie dolegliwości fizyczne są powodowane uwięzionymi emocjami. Czy jednak nie warto brać pod uwagę takiej możliwości, skoro emocje mają tak duży wpływ na nasze samopoczucie i w rzeczy samej mogą wywoływać fizyczne dolegliwości lub przyczyniać się do ich nasilenia?
Z mojej praktyki wynika, że uwięzione emocje mają swój udział (w różnym stopniu) w niemal wszystkich schorzeniach, z jakimi się spotkałem. Jak to możliwe?
W najstarszym starożytnym ujęciu sztuki uzdrawiania przyjmowano, że choroby powodowane są brakiem równowagi w ciele. A uwięzione emocje to najczęściej występujący typ zaburzeń równowagi, jaki dotyka ludzi. Jestem przekonany, że zablokowane emocje – w sposób pośredni lub bezpośredni – można powiązać z niemal każdym rodzajem schorzenia.
Zablokowane emocje zdają się powszechnym problemem. Powodują zaburzenia w polu energetycznym organizmu, a ponieważ są niewidzialne, mogą prowadzić do wielu kłopotów zdrowotnych. Praktykująca metodę kodu emocji Laurie W. przytacza kilka przykładów z własnego doświadczenia terapeutycznego:
Claudia miała już wyznaczony termin operacji oka. Po pracy metodą kodu emocji jej wzrok poprawił się na tyle, że lekarz zdecydował się odwołać zabieg.
Od czasu wypadku, w którym zginęła jej siostra, Catherine w samochodzie dostawała napadów lęku i paniki. Kod emocji przyniósł niesamowite efekty. Kobieta znowu może podróżować samochodem,
Mały Sam wybudzał się ze snu kilkukrotnie każdej nocy. Z pomocą kodu emocji odkryliśmy i uwolniliśmy emocje zablokowane w konsekwencji trudnego porodu kleszczowego, gdy Sam przychodził na świat. Od czasu uwolnienia traumatycznych energii chłopiec (i jego rodzice) ma znacznie spokojniejsze noce, a sen niezmącony.
Camille czuła ogólne przygnębienie i doświadczyła gwałtownego zmniejszenia wiary w swoją pracę. Miesiąc wcześniej w poważnym wypadku straciła swoje zwierzątko. Z pomocą kodu emocji uwolniłyśmy traumatyczne uczucia wywołane stratą i jeszcze tego samego wieczoru kobieta poczuła, jak czarna chmura dołujących uczuć rozprasza się i znika.
Zablokowane emocje to prawdziwa epidemia stanowiąca podstępną, bo niewidoczną przyczynę wielu schorzeń i dolegliwości, zarówno natury fizycznej jak i emocjonalnej.
Uwięzione emocje obniżają skuteczność działania układu immunologicznego i czynią organizm bardziej podatnym na choroby. Mogą prowadzić do zaburzenia funkcji tkanek, blokować przepływ energii i zakłócać prawidłowe reakcje narządów oraz gruczołów.
W tabeli na końcu rozdziału podaję przykłady chorób i problemów zdrowotnych, z którymi zgłaszali się do mnie pacjenci, u których – jak się okazało – przyczyną (lub elementem przyczyniającym się) były zablokowane emocje.
Nie twierdzę, że uwolnienie zablokowanych emocji jest lekiem na całe zło. Kodu emocji nie należy używać jako samodzielnego rozwiązania pozwalającego leczyć poważne choroby i niedomagania zdrowotne. To raczej terapia uzupełniająca. Kiedy bowiem uwięzione emocje przyczyniają się do rozwoju choroby, ich uwolnienie może wyjść pacjentowi jedynie na dobre.
Kod emocji jest łatwy do zastosowania i precyzyjny. Czasami uwolnienie zablokowanej emocji przyniesie natychmiastową, radykalną wręcz poprawę, jednak w większości przypadków rezultaty są bardziej subtelne. Ale zawsze uwolnienie przynosi poczucie zadowolenia i przywraca spokój.
Chciałabym się podzielić zmianami, jakie odczułam po kilku sesjach terapii metodą kodu emocji:
Zniknął lęk wysokości. Nie muszę już ćwiczyć jak oszalała, by pozbyć się niepokoju i uspokoić umysł.
Mam znacznie większe poczucie bezpieczeństwa. Czuję mocniejszą więź z samą sobą i z innymi, większą pewność siebie, mam silniejsze poczucie przynależności. Mój umysł jest spokojniejszy, mocniej doświadczam radości i szczęścia, lepiej radzę sobie z problemami rodzinnymi, potrafię zachować zdrową perspektywę oraz dystans.
Lepiej sypiam. Poprawiło się moje trawienie. Lepiej komunikuję się z innymi, zaczęłam bardziej doceniać swoich rodziców i naszą relację.
Czuję ogromną otwartość serca i wspaniałe poczucie wolności.
Ucichł ciągły głos samokrytyki w głowie, przestałam brać wszystko tak bardzo do siebie, zniknęły niepokoje i lęki – nie polegam już na terapii. Do tego zniknął ból w biodrze.
Traumy z przeszłości mnie opuściły – czuję się teraz znacznie lepiej i lżej! Jestem niezmiernie wdzięczna!
– LAURA J.
Jeśli doświadczasz podobnych problemów, co tysiące osób, które odkryły potencjał tej metody uzdrawiania, też możesz poczuć jej moc i wnieść do życia nową radość i cudowne poczucie wolności.
Poznasz błogie uczucie spokoju, ponieważ wyzwolisz się od przeszłego emocjonalnego obciążenia. Nawet jeżeli bezskutecznie próbowałeś już wszystkiego, kod emocji jest w stanie przywrócić ci równowagę, ofiarować wewnętrzny spokój i prawdziwie, dogłębnie uzdrowić.
ADD/ADHD
Cukrzyca
Problemy z wagą
Alergie
Depresja
Problemy z zatokami
Astma
Depresja urojeniowa
Przepuklina rozworu przełykowego
Ataki paniki
Dysleksja
Schorzenia immunologiczne
Autyzm
Fibromialgia
Stwardnienie rozsiane
Bezpłodność
Fobie
Toczeń rumieniowaty układowy
Bezsenność
Hipoglikemia
Uzależnienia
Bóle barku
Impotencja
Wewnętrzny sabotaż
Bóle bioder
Koszmary senne
Zaburzenia afektywne dwubiegunowe
Bóle głowy
Lęki nocne
Zaburzenia funkcji seksualnych
Bóle kolana
Lęki społeczne
Zaburzenia lękowe
Bóle oczu
Łokieć tenisisty
Zaburzenia odżywiania
Bóle odcinka lędźwiowego
Migrena
Zapalenie okrężnicy
Bóle odcinka szyjnego
Myśli samobójcze
Zaparcia
Bóle pleców
Nerwobóle
Zawroty głowy
Bóle stawów
Niska samoocena
Zespół chronicznego zmęczenia
Bóle w klatce piersiowej
Nowotwory
Zespół cieśni nadgarstka
Choroba Leśniowskiego-Crohna
Objaw Bella*
Zespół jelita drażliwego
Choroba Parkinsona
Problemy w nauce
Zespół stresu pourazowego
Choroby autoimmunologiczne
Problemy z tarczycą
Zgaga
* Opisany przez Charlesa Bella objaw charakterystyczny dla samoistnego porażenia nerwu twarzowego (porażenia Bella), polegający na tym, że na skutek niedowładu mięśnia okrężnego oka nie jest możliwe całkowite zamknięcie szpary powiekowej, przez co można zaobserwować niewidoczny w normalnych warunkach, fizjologiczny współruch uniesienia gałki ocznej ku górze i nieco na zewnątrz (przyp. tłum.).