29,90 zł
„W tym uroczym mieście nawet byle kto musi kochać nawet byle co” – pisał ironicznie we wstępie do tej książki – wydanej po raz pierwszy w 1959 roku – Jan Sztaudynger. W roku jubileuszu 120-lecia narodzin mistrza poetyckiej lekkości i krótkiej formy wznawiamy Krakowskie piórka – zbiór kilkunastu wierszy i kilkudziesięciu fraszek Jana Sztaudyngera poświęconych Krakowowi, z oryginalnymi ilustracjami Jana Bruchnalskiego.
„Cóż to by była za dziura,
Gdyby nie architektura”.
Skąd u Sztaudyngera ta szczególna, kąśliwa czułość wobec miasta przekupek i centusiów, królów i kościołów? Otóż stąd, że przez całe życie czuł się krakowianinem, niezależnie od tego, czy mieszkał w Łodzi, Szklarskiej Porębie, czy w Zakopanem.
Ta książka zaprasza w podróż do nieco dawniejszego Krakowa, miasta pełnego wdzięku i specyficznego uroku. Ale na kartach Krakowskich piórek nie brakuje również tekstów (niestety?) ponadczasowych:
„Krakowiaczek ci ja,
Krakowiaczek żwawy,
Tylko przemyśliwam,
Jak zwiać do Warszawy”
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 23
Od autora
Urodziłem się w Krakowie.
Jako brzdąc ośmioletni zbiegłem wiosną z maleńkiej górki w tej partii Plant, na której stoi pomnik Jadwigi i Jagiełły, i ujrzałem świeżą zieleń. Napisałem wtedy poemat o wiośnie, który składał się z dwu linijek:
Trawka się zieleni
Dla skubania jeleni.
Wiersz był podły, ale wzbudził we mnie świadomość piękna przyrody, a wzruszenie, jakie towarzyszyło temu wierszowi... przeczucie, że jestem poetą.
Tak więc nie Kraków, ale wiosna była pierwszym moim krakowskim zakochaniem. Potem, w wiele lat później, chodziłem po Krakowie permanentnie zakochany to w tej, to w owej, nie czując i nie rozumiejąc tego, że w moim młodym sercu Kraków sprawiał cuda i że w tym uroczym mieście nawet byle kto musi kochać nawet byle co. W czasie tych misteriów miłości jak gdyby kątem oka zauważyłem „zakręt Wisły z podwinięciem podobnym do psiego ogona”. Ale właściwie po raz pierwszy Kraków odczułem i zrozumiałem wtedy, gdy zjawił się tu pisarz rosyjski Jewreinow. Jego zachwyt uświadomił mi piękno Krakowa.
Tak koleje mojego losu sprawiły, że po skończeniu studiów opuściłem Kraków.
I właściwie dopiero po opuszczeniu Krakowa, kiedy pokochałem Poznań i zamieszkałem w Poznaniu, rozpoczęły się moje wiersze o Krakowie, pisane z tęsknoty za Krakowem. Element satyryczny wszedł do nich dopiero po wojnie nie z mojego własnego impulsu, ale na zamówienie. Ze zdziwieniem przekonałem się, jak głęboko w sercu moim tkwi zadra Krakowa. Fraszki o Krakowie rodziły się jak grzyby po deszczu, po każdym moim najprzelotniejszym choćby pobycie w Krakowie. Budziły one dość sprzeczne sądy i spowodowały, że wielu czytelników „Dziennika Polskiego”, w którym drukowałem te fraszki, obrzucało mnie listami. Jedni wymyślali mi, drudzy dziękowali. Dlatego więc napisałem dziś te kilka słów wyjaśnienia.
Jan Sztaudynger [1959 r.]
WYZNANIE MIŁOŚCI
Kocham Kraków. Nie wstydzę się tego wyznać,
Choć właściwie wstydliwa to rzecz wyznanie miłości.
Wierzę, że w trąbce mariackiej w pieśń się zamienia ojczyzna,
I w krew mej krwi i w kość moich kości.
Trębacz tę piosnkę z ust wyjmuje jak kuglarz wstążkę
I owija nią dachy domów i Polskę całą.
Pomyślcie, nie słyszałem jej przez lat dziesięć
I serce mi skamieniało.
Łkanie za gardło chwyta...
Kraków – i kwita.
Wiewiórka przebiegła Planty na ukos,
Pachną pieczone kasztany dzieciństwem sielskim, anielskim,
Kościół Mariacki stanął na palcach,
Wygląda znad kamienic.
1938 r.
KRAKÓW TO PRYZMAT
Kraków to pryzmat,
Przez który pięknieje ojczyzna.
PAMIĘTAJ
Zanim otrzepiesz z nóg prochy Krakowa,
Pamiętaj – proch ten ucałować.
STO LAT ZA MAŁO
Kiedy kichniesz tu w Krakowie,
„Tysiąc lat” ci każdy powie.
SMAK DZIECIŃSTWA
Na piecykach ulicznych pieczone kasztany
I smak dzieciństwa w nich zaczarowany.
KRAKOWSKA ŻYCZLIWOŚĆ
Tu się jeży
Nawet wieża przeciw wieży.
KSENOFOBIA
Kraków Krakowem nazwali,
Gdy pierwszego zakrakali.