Kształtowanie dzieci miłością - Danny Silk - ebook + książka

Kształtowanie dzieci miłością ebook

Danny Silk

4,0
24,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Możesz wychowywać dzieci!
To jest książka, na którą wszyscy czekali!
Kształtowanie dzieci miłością uczy, jak przekazać dzieciom zasady Królestwa Bożego i ukazuje Serce Pana. Ten łatwy do wdrożenia plan da ci narzędzia do wychowywania dzieci w radości i pełni Pana Jezusa.

W przeciwieństwie do podeścia tradycjonalnego, ta ksiązk auczy rodziców, jak wychowywać swoje dzieci tak, aby potrafiły rozporządzać swoją wolnością i chronić ważne relacje na poziomie serca.

„... gdzie jest Duch Pański – tam wolność” (2 List św. Pawła do Koryntian 3,17)

Dzieci rodzą się z podstawową potrzebą wolności. Zaprzeczanie temu lub życie w nieświadomości tego w pewnej chwili niszczy więzi pomiędzy rodzicem a dzieckiem.

„W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości” (1 List św. Jana 4,18)

Kształtowanie dzieci miłością wprowadza paradygmaty, spostrzeżenia, umiejetności i pomysły, które pomagają rodzicom zredukować strach, poprzez wyeliminowanie wymierzania kar i wzmocnienie serc swoich dzieci, aby mogły one wypełnic Boży plan w swoim życiu.

 

DANNY SILK jest pastorem do spraw Życia rodzinnego w Zborze Bethel w Redding, w Californii. Piastuje on funkcję dyrektora organizacji non profit – Kształtowanie Miłością, która jest poświęcona wzmacnianiu rodzin i społeczności na poziomie lokalnym, krajowym i miedzynarodowym. Razem ze swoja żoną Sheri są rodzicami trójki dzieci. Prowadzili również dom, jako rodzina zastępcza, przez który przewinęło się ponad 70 dzieci.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 207

Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Dedykacja

Książkę tę dedykuję moim dzieciom: najstarszej córce Brittney ijej mężowi Benowi; najstarszemu synowi Leviemu oraz najzabawniejszemu z całej gromadki – Taylorowi. Sprawiliście, że stałem się lepszym człowiekiem. Kocham Was z całego serca.

Podziękowania

Wybranko mego serca – Sheri: pomogłaś mi stać się mężczyzną, którym zawsze chciałem być. Kocham Cię!

Bill i Beni Johnson: nie ma na tym świecie nikogo, kto tak dogłębnie zmienił mój świat i tak ogromnie namnie wpłynął! Dziękuję!

Kris i Kathy Vallotton: do kogo udaje się doradca, gdy ma problemy małżeńskie? Do najlepszych przyjaciół. Dziękuję, że zawsze mogliśmy na Was polegać.

John i Sandy Tillery: zaraziliście mnie miłością do społeczności i służby. Nauczyliście mnie, że nie ma czegoś takiego jak „świeckość”. Pokazaliście mi, jak niesamowite może stać się nasze życie, gdy dzielimy się nim z całym światem. Dziękuję!

Zbór Mountain Chapel, Weaverville w Kalifornii: z chłopca uczyniliście mężczyznę! Dziękuję!

Zbór Bethel, Redding w Kalifornii: przyjęliście pod swe skrzydła tego mężczyznę i wraz z nim zmieniacie świat. Dziękuję, że posyłacie mnie w te wszystkie miejsca.

Allison Armerding: sprawiasz, że wychodzę na geniusza. Dziękuję!

Rekomendacje

Trudno mi jest w obiektywny sposób promować duszpasterstwo Danny’ego Silka. Prawda jest taka, że w naszym zborze Danny nie ma sobie równych. Jego niezwykła wnikliwość pozwala mu dostrzec źródło problemów, które stoją na drodze do pojednania i błogosławieństwa, a jego mądrość pozwala mu być „budowniczym rodzin” i „architektem relacji”. Z całego serca polecam Danny’ego Silka i wszystkie jego materiały, dzięki którym otrzymasz to, co najlepsze od Boga.

– Bill Johnson, starszy Zboru Bethel w Redding

Znam Danny’ego Silka od ponad 25 lat. Posiada niesamowitą zdolność pojmowania głównych przyczyn problemów społecznych i behawioralnych. W ciągu 30 lat pracy z ludźmi nie poznałem kogoś podobnego. Nasz zespół zachęcał go do napisania tej książki już od dłuższego czasu, ponieważ głęboko wierzymy, że powinien podzielić się swoją ponadczasową mądrością z innymi ludźmi.

Strzeż się jednak, Czytelniku: wnikliwość Danny’ego często obala stary religijny sposób myślenia i uwalnia ludzi z pułapki duchowej niewoli. Zobaczysz, że będziesz śmiał się i płakał, poznając nowe paradygmaty w relacjach. Sam ochoczo idziesz prosto w ogień! Jego historie chwycą Cię za serce, jego mądrość Cię zadziwi, a jego życie zmieni Cię na zawsze. Ta książka to obowiązkowa pozycja dla każdego, bez względu na to, czy jest się rodzicem, czy nie.

– Kris Valloton, jeden z pastorów Zboru Bethel,współzałożyciel Bethel School of Supernatural Ministry, autor książek The Supernatural Ways of Royaltyi Developing a Supernatural Lifestyle

Czytając tę książkę, uświadomiłam sobie (ponownie), że to, co według mnie było radykalną ochroną, było tak naprawdę moją własną potrzebą kontrolowania każdego aspektu życia moich dzieci. Zawarte tu zasady pozwoliły mi nawiązać z dziećmi relacje oparte na miłości, a nie kontroli. Wprost nie mogłam się oderwać od tej publikacji!

– Debra Reed, dyrektorka szkółek niedzielnych,Zbór Bethel, Redding, Kalifornia

Jako dyrektor szkoły miałem możliwość oglądać Danny’ego Silka w akcji, zarówno z moimi pedagogami, jak i rodzicami. Gdy go poznałem, byłem u kresu swoich możliwości – zmęczyło mnie już dawanie porad cierpiącym rodzicom, którzy starali się leczyć symptomy chorego związku, ignorując jego przyczyny. Kształtowanie dzieci miłością to potężne narzędzie, które nie tylko opisuje dlaczego, ale również dostarcza szczerą i praktyczną odpowiedź na pytanie, jak powinniśmy wychowywać nasze dzieci w kochającym środowisku, które pozwoli im się spełnić. Rodzicielstwo to największe powołanie w naszym życiu, ale też najtrudniejsze zadanie, z jakim przyjdzie nam się zmierzyć. Szczerość Danny’ego i jego umiejętność opowiadania historii, z którymi każdy rodzic może się utożsamić, pokazuje, jak Nowe Przymierze Boga z nami przekłada się na rodzicielstwo i pozwala nam pielęgnować właściwe relacje z naszymi dziećmi poprzez miłość, a nie strach.

Na własne oczy widziałem rezultaty nauk Danny’ego w swojej szkole – rodzice i ich dzieci odbudowali swoje relacje rodzinne, a owoce miłości i pokoju były widoczne w ich życiu. Każdy rodzic, nauczyciel, pracownik opieki społecznej, w ogóle każdy, kto pracuje z dziećmi czy z rodzinami, powinien przeczytać tę książkę. Odkrycia Danny’ego pomagają osiągnąć sukces w naszej najważniejszej misji – wychowywaniu dzieci w taki sposób, aby wypełniły misję powierzoną im przez Boga.

– Chris Adams, administrator Usług Edukacyjnych w Liceum Shasta Union w Redding

W końcu mój przyjaciel Danny Silk przelał na papier swoją mądrość i dar efektywnego i zdrowego rodzicielstwa, pragnąc pomóc wten sposób innym ludziom stworzyć silne i dobrze funkcjonujące rodziny. Poświęcając się mocno zakorzenionemu w Biblii tematowi wychowywania dzieci iskupiając się na problemach i zagadnieniach serca, Danny przytacza przykład Królestwa Bożego jako królestwa właściwych relacji. W rezultacie udowadnia w przekonujący sposób, że to my, rodzice, jesteśmy odpowiedzialni zastworzenie i pielęgnowanie domowego środowiska pełnego miłości, szacunku, honoru iwolności, w którym nie ma miejsca na strach, kontrolę, perfekcjonizm i nadmierną reakcję na popełnione błędy. Danny pokazuje nam, żepoprzez zapewnienie naszym dzieciom modelu odpowiednich wyborów i ukształtowanie wnich wewnętrznej dyscypliny – ucząc ich radzenia sobie z problemami iwynajdywania rozwiązań – przyczynimy się do rozwinięcia w nich chrześcijańskiej natury. Danny oferuje nam plan działania i dostarcza narzędzi rodzicielskich z następującymi wskazaniami: zamiast doszukiwać się rozmaitych negatywnych zachowań, powinniśmy skupić się na naszej postawie i relacjach. Miłość i więzi uczuciowe powinny być ważniejsze niż zasady i bezmyślna uległość. Co więcej, powinniśmy uczyć nasze dzieci, jak odnaleźć w życiu wolność i rozpoznawać nadarzające się okazje, a to poprzez odpowiedzialne dzielenie się z nimi wewnętrzną siłą ikontrolą. W przeciwnym wypadku mogą dorosnąć, nie poznawszy tych wartości, co uczyni je łatwym celem dla świata pełnego złych opcji.

– dr André Van Mol, lekarz rodzinny

Wielką pasją Danny’ego Silka jest pomaganie rodzinom w osiągnięciu ich największego potencjału w zakresie relacji pełnych miłości. To nowatorski i zabawny mówca, który uczy Bożej prawdy i mądrości natemat miłości, honoru i szacunku, a w dodatku robi to w bardzo przystępny sposób zarówno dla chrześcijan, jak i osób niewierzących. Sheri, jego równie inteligentna i zabawna żona, często towarzyszy mu podczas konferencji i seminariów – jest to dynamiczny duet, takie idealne „dwa w jednym”.

Jestem doradcą od 40 lat.Gdy słucham Danny’ego, wciąż uczę się nowych rzeczy na temat zdrowych rodzinnych interakcji. Pracuje on lokalnie w różnych częściach kraju oraz za granicą w kościołach, szkołach i nainnych społecznych wydarzeniach. Warto go posłuchać i zapoznać się zjego materiałami.

– Kay Morris Long, licencjonowany pracownik opieki społecznej M.S.W.

Danny Silk to niesamowity pastor i mądry nauczyciel, ale przede wszystkim wspaniały przyjaciel. Mogę z dumą powiedzieć, żejest on jedną z tych osób, które wywarły na moje życie ogromny wpływ – głównie dlatego, że miłość, honor, szacunek i wolność nie są tylko tematami jego wykładów, ale sposobem na życie.

„Przemiana” to chyba jego ulubione słowo. Nauczyłem się od niego, jak odejść od relacji bazujących na strachu i kontroli i przejść do prawdziwej miłości i wolności. Nawet moje własne małżeństwo, rodzina i cały mój Kościół zostały przez niego odmienione.

Jestem pewien, że książka Kształtowanie dzieci miłością nie tylko pokaże czytelnikowi, jak poprawnie wychowywać dzieci, ale również wytłumaczy, jak powinniśmy się do siebie odnosić w rodzinie. Jednak jej głównymi elementami są prawdy, które pozwolą Czytelnikowi wychować pokolenie wolnych i silnych dzieci – coś, czego bardzo potrzebujemy na tym świecie.

Kształtowanie dzieci miłością to książka, którą każdy rodzic, nauczyciel i pastor powinien przeczytać.

– Angel Nava, starszy pastor Kościoła Seeds of Life (Semillas de Vida), La Paz, Meksyk

Żadne leki, techniki behawioralne czy zakłady poprawcze dla nieletnich nie zastąpią lektury Kształtowania dzieci miłością. Dziękuję Ci, Danny, za dostarczenie nam praktycznego przewodnika, dzięki któremu możemy przybliżyć naszej młodzieży idealną w swej naturze Bożą miłość. Jeśli my, jako chrześcijańska społeczność, nie potrafimy nawiązać więzi z naszą młodzieżą w znaczący i kochający sposób, to wszystko stracone. Traktuj młodzież jak problem, a staną się problemem. Traktuj ich jak dzieci Boże, a będziesz widział owoce swojej pracy przez wiele, wiele lat.

– Christine M. Lewin, administratorka liceum

Książka Kształtowanie dzieci miłością ofiarowała nowe życie naszej rodzinie. Wprowadziła spokój w zakresie rodzicielstwa. Jest to podręcznik, z którym dzieci powinny przychodzić na świat.

– Anthony i Jenney Mason, rodzice trójki dzieci

Danny Silk to niesamowity nauczyciel, który potrafi opowiadać wspaniałe historie. Będziesz się śmiał, ale będziesz też mile zaskoczony, gdy Danny otworzy Ci oczy, prezentując Bożą miłość jako jedyną słuszną postawę podczas wychowywania i dyscyplinowania swoich dzieci. Otrzymasz konkretne narzędzia i liczne przykłady odpowiednich postaw i pojęć, które Bóg przekazał Danny’emu w jego osobistej podróży jako rodzica, i będziesz je mógł zastosować w swoim domu. Największą korzyścią z lektury Kształtowania dzieci miłością jest fakt, że wielokrotnie usłyszysz o Bożej dobroci i nauczysz się, jak patrzeć na rodzinne relacje z perspektywy Jego miłości.

– mgr Barry Byrne, licencjonowany terapeuta prowadzący terapię małżeńską i rodzinną, dyrektor firmy Living Strong, Inc.

Kiedy w zeszłym tygodniu przygotowywałam swoją córkę do wyjścia do szkoły, krzyknęłam: „Pospiesz się!”, na co moja prawie trzyletnia córka odpowiedziała: „Mamo, nie jesteś zbyt miłym towarzystwem”. Wtym właśnie momencie zdałam sobie sprawę, że to działa.

– Jenn Johnson, matka trójki dzieci

Danny mocno wpłynął na naszą kulturę. Firma COMPASS Care Services zatrudnia ponad 120 pracowników, a jego nauka pozwoliła naszemu personelowi jasno zrozumieć takie wartości jak wolność osobista i odpowiedzialność. Nasi kierownicy otrzymali potężne narzędzia pozwalające im nawiązywać lepsze – oparte na szacunku – relacje ze swoimi pracownikami, jednocześnie zachowując zasadę ponoszenia odpowiedzialności za podjęte decyzje. Nasi pracownicy byli tak przejęci nauką i przekazem Danny’ego Silka, że trzy miesiące później wciąż praktykują „Dannyizm”! Z pewnością będziemy go tu cyklicznie zapraszać, by dalej korzystać z jego wiedzy i doświadczenia.

– Eric Hess, dyrektor generalny firmy COMPASS Care Services,Dublin, Kalifornia

Jako samotna matka iwłaścicielka firmy mogę z całą pewnością powiedzieć, że zmagam się ze stresem w życiu. Jestem ogromnie wdzięczna Danny’emu ijego książce: mój dom z miejsca pełnego chaosu i zamieszania przemienił się w oazę spokoju i miłości. Każdego dnia stosuję wszystko, czego nauczyłam się z tych materiałów, a relacje przepełnione złością i smutkiem, jakie miałam z moimi dziećmi, stały się teraz relacjami pełnymi radości i miłości. Nigdy nie myślałam, że będę w stanie prawdziwie „zakochać się” w swoich synach ze względu na negatywne emocje, jakie nosiłam w sercu. Jestem bliska łez, gdy wracam myślami do tego, co było i co jest teraz. Niebo a ziemia!

– Dina Gifford, matka trójki dzieci

Uwielbiam ten styl wychowywania! Z czasem zapragnęłam spędzać coraz więcej czasu znaszymi dziećmi, które nauczyły się podejmować słuszne decyzje. Mogę je wszędzie ze sobą zabierać i nie wiążą się już ztym żadne kłopoty czy frustracje. Naprawdę lubię robić zakupy ze swoimi dziećmi. Zawsze otrzymuję pochwały względem syna, Aidena, gdy odwiedzam swoich przyjaciół, zwłaszcza że chłopak myśli już sam zasiebie, a ma dopiero cztery latka. Bardzo lubi informować mnie o dobrych decyzjach, jakie podejmuje, i jest niezwykle dumny, gdy jego wybory są doceniane przez innych. Dziękuje Ci, Danny, zawszystkie twoje porady, wiedzę i pomoc.

– Christie Farrelly,matka trójki dzieci

Książka Kształtowanie dzieci miłością sprawiła, żenasze odmienne style wychowywania dzieci (pochodzące z odmiennych doświadczeń rodzinnych), do których odnosiliśmy się jako „twoja metoda/moja metoda”, stały się teraz „naszą metodą”. Co za radość, że możemy korzystać z tego samego podręcznika!

Zaliczyliśmy ten cykl kilkukrotnie, zarówno razem, jak i osobno. Warto wiedzieć, że te narzędzia i zasady działają niezależnie od wieku, więc przygotuj się na zdrowsze relacje ze wszystkimi w twoim otoczeniu!

– Aaron i Krisann Gentry,świeżo upieczeni rodzice

Uwielbiam u swoich dzieci to, jak bardzo się nawzajem szanują. Według nich wszyscy dorośli powinni mieć taki sam stosunek do swoich pociech. Przypisuję to książce Kształtowanie dzieci miłością oraz obecności Danny’ego i Sheri Silk w naszym życiu!

– Anna Ladd,matka trójki dzieci

Jesteśmy bardzo wdzięczni zanarzędzia i zasady, które poznaliśmy dzięki książce Kształtowanie dzieci miłością. Oprócz niesamowitych technik zakochaliśmy się w zaprezentowanym tu sposobie myślenia, który promuje bezpieczne środowisko dla naszych dzieci – środowisko, w którym mogą się uczyć, rosnąć i podejmować mądre decyzje. Dziękujemy za pokazanie nam, jak mamy wychowywać dzieci z szacunkiem i godnością. To niesamowicie przydatne!

– Jerome i Amanda Evans, rodzice dwójki dzieci

Kiedy oboje zawarliśmy nowe, drugie zkolei małżeństwo, mój mąż i ja mieliśmy wiele spraw do wyjaśnienia w zakresie rodzicielstwa. Kilka lat (i kilkoro dzieci!) później możemy obserwować w naszym życiu owoce książki Kształtowanie dzieci miłością–zarówno w codziennych relacjach ze sobą, jak i z naszymi dziećmi. Tak w przypadku trzylatka, jak i dwudziestotrzylatka byliśmy w stanie stworzyć relacje, które opierają się na pragnieniu i potrzebie bliskiego kontaktu ze sobą, a nie pladze „jego, jej i nasze”, która tak często spotyka łączone rodziny.

– Eric i Angela Brooks,rodzice siódemki dzieci

Zasady zawarte w książce Kształtowanie dzieci miłością wprowadziły spokój do naszego sposobu wychowywania dzieci, a to z kolei sprawiło, że spędzanie czasu z naszymi pociechami stało się dla nas prawdziwą przyjemnością.

– Ian i Jennifer Kilpatrick, rodzice czwórki dzieci

W zeszłym tygodniu moja ośmioletnia córeczka, Maci, nie chciała się ubrać do szkoły i była wyjątkowo rozzłoszczona. Powiedziałam jej, że zrobi, co zechce, ale jeśli nie będzie ubrana do godziny 8.08, pojedzie do szkoły w pidżamie. Natychmiast przestała się wściekać, ubrała się i wsiadła do samochodu! Dziękuję ci, Danny, za wszystkie twoje wskazówki i pomoc w wychowywaniu! Kochamy Cię, nawet nasza mała Maci!

– Heather Ferrante, matka dwójki dzieci

Ten sposób wychowywania opiera się przede wszystkim na wolności. Kiedy już nauczyłam się pozwalać dzieciom myśleć za siebie i brać odpowiedzialność za swoje wybory, poczułam się o niebo lepiej. Dopiero teraz dotarło do mnie, jak cudowne i zdolne są moje dzieci!

– Christine Boring, matka dwójki dzieci

W życiu rodzica zdarzają się sytuacje, kiedy zastanawiasz się: „Czy dobrze robię?”. Książka Kształtowanie dzieci miłością wyposaża w narzędzia i pewność siebie, które sprawiają, że czujesz się jak geniusz i patrzysz na swoje dzieci jak na prawdziwych Gigantów Królestwa. Dziękujemy Wam, Danny iSheri.

– Scott i Julie Pewitt, rodzice trójki dzieci

Kształtowanie dzieci miłością uczy nas jako rodziców, jak budować pełne miłości relacje z naszymi dziećmi – relacje, które pozwolą nam przejść przez okres młodzieńczy i nie tylko. Uczenie dzieci podejmowania dobrych decyzji i działania na własną odpowiedzialność już od młodego wieku to jeden z największych darów, jakie możemy im przekazać.

– Peter iJennifer Johnston, rodzice trójki dzieci

Jako dziadkowie również stosujemy Twoje metody. Nasze dzieci wdrażają zasady u swoich dzieci, a my staramy się pomagać, gdy zajmujemy się wnukami, Judą i Jaronem. Szkoda, że nie mieliśmy tej książki, gdy wychowywaliśmy własne dzieci.

– Jeff i Cathy Sampson, dziadkowie dwójki chłopców

SPIS TREŚCI

Wprowadzenie

Przedmowa

Wstęp

Rozdział 1 Sedno sprawy

Rozdział2 Czas zmienić filtry prawdy

Rozdział 3 Chroń swój ogródek

Rozdział 4 Wybory

Rozdział 5 Chronienie i budowanie głębszych więzi

Przedmowa

Od kiedy tylko pamiętam, uważałem, że rodzicielstwo jest największym przywilejem w życiu. Nic nie może się równać z tym zaszczytem. Tylko pomyśl: Bóg powierza w nasze ręce życie innego człowieka, aby wychować go dla Jego celów. Jeśli to prawda, to wychowywanie dzieci dla Boga jest największą odpowiedzialnością w życiu.

Gdy postanowiliśmy z żoną mieć dzieci – a mamy teraz trójkę – wiele dobrze życzących nam osób ostrzegało o nadchodzących trudnościach, z jakimi będziemy musieli się mierzyć, gdy te zaczną dorastać. Mówili: „Teraz jest bardzo słodki. Ale poczekaj tylko, aż będzie miał dwa lata!”. Określali ten wiek „okropną dwójką”. Później zaś mówili: „Poczekaj tylko, aż zaczną chodzić do szkoły”, a jeszcze częściej: „Poczekaj tylko, aż będą nastolatkami”. Miałem wrażenie, że wszyscy chcieli poinformować nas opotencjalnych problemach, ale nikt nie oferował nam żadnych rozwiązań. Wydawało się wręcz, że osoby, które zmagały się z problemami w wychowywaniu swoich dzieci, miały nadzieję, że my również będziemy mieli trudności, tak jakby ta świadomość w jakiś sposób im pomagała. Byliśmy młodzi i naiwni – za kogo się uważaliśmy, sądząc, że pójdzie nam lepiej?

Beni i ja od samego początku zdecydowaliśmy się zignorować te ostrzeżenia, zapomnieć o nich i podejść do przywileju wychowywania dzieci jako świętego zadania, do którego wykonania On powierzył nam wszystkie potrzebne narzędzia. Obserwowaliśmy, jak każdego roku w życiu naszych dzieci pojawiały się nowe wyzwania, które wymagały od nich mądrości. Zauważyliśmy również, że Bóg chętnie obdarzał nas swoją mądrością. Każdy rok był wyjątkowy i wspaniały. Świętowaliśmy życie, płakaliśmy z powodu niepowodzeń i podchodziliśmy do każdego wyzwania z wielką nadzieją i określonym celem. Nasze początkowe postanowienie sprawdziło się. Trójka naszych dzieci jest teraz w szczęśliwych związkach małżeńskich, mają własne dzieci, które znajdują się w centrum naszej uwagi. Każdy rok jest lepszy od poprzedniego.

Teraz często mówimy rodzicom, że każdy wiek jest wspaniały i z każdym rokiem jest tylko lepiej i lepiej. Wielu nam dziękowało za obdarzenie ich nadzieją, ponieważ, jak widać, wciąż jest wielu ludzi, którzy sieją strach wmłodych rodzicach, myśląc, że robią im przysługę, tak samo jak to było w naszym przypadku. Musimy pozbyć się tego sposobu myślenia. To nie powinno mieć miejsca w Kościele!

Choć nie jest tajemnicą fakt, że rodziny przechodzą teraz kryzys, wiadome jest również to, że uleczenie tego problemu znajduje się wysoko na liście priorytetów Boga. To znaczy, że niebo jest pewne naszego sukcesu. Ale jak? To właśnie tu Danny Silk wkracza do akcji z książką Kształtowanie dzieci miłością. To on obdarzył mnie nadzieją, żetak trudne zadanie, jak uleczenie rodzin w naszym kraju, jest faktycznie możliwe.

Niełatwo jest opisać głębię i prawdziwą naturę tej książki. Mądrość Danny’ego jest niezwykle rzadka. Tak, dotyczy wychowywania dzieci i znajdują się w niej narzędzia, aby to robić dobrze. Jednak książka ta przede wszystkim dostarcza nam mądrości, nowej perspektywy i celu, aby włączyć się w kształtowanie i przebieg historii tego świata. To prawda. Danny przedstawia nam głębszy obraz sprawy. Tak dokładnie, że nie da się o niej zapomnieć. Kluczowe wartości Królestwa Bożego, królestwa wolności, stają się fundamentem rodziny – twojej rodziny.

Jezus powiedział, że Królestwo Boże jest w nas. To znaczy, że wszystkie kwestie Królestwa są kwestiami serca. W tym właśnie Danny jest ekspertem – w sprawach serca. Potrafi on szybko dojść do sedna w życiowych kwestiach, pomagając każdemu rodzicowi dokonać potrzebnych korekt, aby przywrócić cel i radość rodzicielstwa. Czytając tę książkę, będziesz się śmiać, płakać i prawdopodobnie wyznasz Bogu swoje winy. Każdy przejaw emocji jest mile widziany w naszej misji naprawy świata.

Miałem zaszczyt pracować z Dannym przez wiele lat. Widziałem, jak pod jego wpływem rodziny zmagające się z problemami sięgającymi wiele pokoleń wstecz, zostają przemienione w ciągu kilku tygodni, a nie lat. Jego oddziaływanie na nasze społeczeństwo jest zdumiewające. Ta książka jest tak głęboka, żechciałbym, aby stała się lekturą obowiązującą nie tylko dla rodziców, ale dla wszystkich wierzących. Mówi o sprawach serca, Królestwa i naszego odwiecznego przeznaczenia. Życzę miłej lektury!

– Bill Johnson

Wprowadzenie

Prowadzę kursy dla rodziców od 1991 roku. Wszystko zaczęło się, gdy postanowiłem wyszkolić chrześcijańskich rodziców zastępczych w taki sposób, by wprowadzali dyscyplinę wśród swoich dzieci bez użycia klapsów. Nie zdawałem sobie sprawy, jak dużą rolę w rodzicielstwie odgrywa karanie poprzez klapsy lub grożenie klapsami, aż do chwili, gdy postanowiłem zająć się tym zagadnieniem. Sheri i ja dawaliśmy klapsy naszemu pierwszemu dziecku, Brittney, bez zastanawiania się, jak można by ją inaczej ukarać. Większość rodzin, które rekrutowałem jako rodziców do rodzin zastępczych, kierowała się tym samym tokiem rozumowania.

Pewnego dnia, gdy odwiedzałem dom zastępczy/adopcyjny pewnej doświadczonej przybranej matki, zaobserwowałem coś, czego nigdy wcześniej nie widziałem. Miała ona dziewięcioro dzieci. Niektóre z nich były już zaadoptowane, inne były dziećmi przybranymi. Większość tych drugich wkrótce miała zostać adoptowana. U wszystkich dzieci zdiagnozowano Reaktywne Zaburzenie Przywiązania (RAD). To poważne schorzenie, które sprawia, że dzieci nie potrafią nawiązać relacji ze swoimi opiekunami i często nie potrafią w ogóle nawiązywać więzi z innymi ludźmi. Kilkoro z nich objawiało tak ekstremalnie negatywne zachowania, że we wczesnym wieku musiały zostać zabrane od swoich biologicznych rodziców. Podpalenie rodzinnego domu, duszenie rodzeństwa, zabijanie zwierząt i agresja wobec rodziców – to tylko kilka rzeczy, które przybrane dzieci robiły, zanim przybyły do jej domu.

Nie miałem o tym pojęcia, kiedy się u nich zjawiłem. Gdy wszedłem do domu, zauważyłem, że dzieci grzecznie siedzą w zorganizowanych dla nich miejscach w całym domu. Ta kobieta prowadziła dla swoich dzieci domową szkołę. Widziałem tylko dobrze zachowujące się dzieci będące pod pełną kontrolą swojego rodzica. Ich matka powiedziała mi o kilku nieprzyjemnych zdarzeniach, które miały miejsce w jej domu. Opisała zachowania, które szybko zakończyłyby okres próbny w większości rodzin zastępczych. Jednak ona zdecydowała się nie odsyłać dzieci.

Zapytałem ją, jak to robi. Właśnie wtedy wszystko zaczęło się zmieniać w moim sposobie myślenia i zachowaniu. Wspomniała, że nawiązała kontakt z ośrodkiem w Golden, w stanie Kolorado, zwanym Instytutem Cline-Fay. To tam otrzymała pomoc w przypadku jej pierwszego adoptowanego syna, u którego zdiagnozowano RAD. Ośrodek ten specjalizował się w tworzeniu więzi między bardzo niesfornymi dziećmi aich opiekunami i rodzicami. Wyjaśniła mi później metodę zwaną Love and Logic® (z ang. „Miłość i logika”).

Po raz pierwszy usłyszałem o czymś takim jak Love and Logic®, choć to podejście istniało już od wielu lat. Kobieta miała w domu ich katalog i zamówiłem dwie kasety: 4Kroki do odpowiedzialności iHelikoptery, Instruktor musztry orazKonsultanci. Słuchałem tych nagrań w samochodzie przez dobry rok. Zawierały wiele ciekawych historii, które pomogły mi zrozumieć zasady i zapamiętać wskazówki dotyczące stosowania tych umiejętności w życiu codziennym.

Zacząłem dzielić się podejściem Love and Logic® z przybranymi rodzicami i wkrótce przeprowadzałem już dla nich szkolenia edukacyjne. Wkońcu firma, dla której pracowałem, Remi Vista, zamówiła program szkoleniowy dla rodziców, a ja go oceniłem. Zbyt wiele czasu zajęłoby mi zastosowanie ich metody, więc wprowadziłem kilka poprawek i zacząłem uczyć tego przybranych rodziców. W ciągu dwóch lat przeprowadziłem sześciogodzinne seminaria typu Love and Logic®w szkołach i kursy dla rodziców w całym kraju. Nigdy nie patrzyłem wstecz.

Foster Cline i Jim Fay, twórcy Love and Logic®, ubrali wsłowa i zastosowali umiejętności, które wzorują się na Bożym Sercu. Podstawą wszystkiego, co znajduje się w tej książce, są moje lata szkolenia rodziców oraz wdrażanie tych zasad we własnym życiu zgodnie z moją wiarą. Choć nigdy nie spotkałem tych ludzi, jestem dozgonnie wdzięczny za ich wpływ na moje życie oraz życie tych, na których ja oddziałuję.

Wstęp

Witajcie nastronach książki Kształtowanie dzieci miłością! Być może informacje tu zawarte nie będą dla was niczym nowym, jednak na pewno okażą się sposobem na zrewolucjonizowanie dotychczasowego schematu myślenia. Książka ta ma za zadanie zmienić wasze pojmowanie miłości, dyscypliny i szacunku oraz wyznaczyć nowe cele wychowawcze. Wprowadzi was ona w sposób myślenia i życia, które ułatwią wasze relacje z rodziną i innymi ludźmi i wniosą w nie dużo spokoju. Książka ta zmieni jakość życia w waszych domach. Koniec z kłótniami z dziećmi. Tak, to prawda! Koniec z walką o swoje prawa – co jest „sprawiedliwe”, a co „niesprawiedliwe”. Koniec z walką o odrabianie zadań czy wypełniania na czas obowiązków domowych. Uzyskacie pełną kontrolę nad swoim życiem i będziecie zupełnie inaczej patrzeć na wasze dzieci. Znajdziecie się na drodze, która pokaże waszym dzieciom Boże Serce, jakiego nigdy dotychczas nie doświadczyły. A wy doświadczycie pokoju i radości, których zawsze pragnęliście jako rodzice. Dowiecie się, wjaki sposób „miłość usuwa strach”. Ta książka uczy, jak budować pełne miłości i zaufania relacje ze swoimi dziećmi, relacje, które zainspirują je do podejmowania własnych decyzji życiowych, nieraniących waszych serc. Wreszcie ta książka nauczy was, jak ufać swoim dzieciom.

Będziemy odkrywać, jak mocne są w rzeczywistości wasze dzieci. Zdziwicie się, jak potrafią być odpowiedzialne, pełne szacunku i samokontroli. Choć te zmiany nie nastąpią natychmiast, warto spróbować nowych metod już podczas lektury, by doświadczyć szybszych rezultatów.

W przypadku jakiejkolwiek zmiany schematów myślenia potrzebujemy stałego przypływu informacji, które wzmocnią to, czego się uczymy. W tym celu dysponujemy sześciogodzinnym nagraniem warsztatów, które można zamówić na stronie internetowej lovingonpurpose.com. Dodatkowo udostępniamy materiały w formatach MP3, CD, DVD i podręczniki instruktażowe, aby nie utracić dynamiki postępów. Rozumiem, że jeśli to jest wasze pierwsze podejście do tego rodzaju rodzicielstwa, będzie potrzebny wam czas na „przetworzenie” i uzyskanie pewnych sukcesów zanim zmienicie ukierunkowanie swojego całego życia rodzinnego. Mocno zachęcam do zaopatrzenia się w materiały, które dadzą wsparcie, aby budować na fundamencie, jaki stanowi ta książka. Materiały wspierające są również dostępne na stronie Love and Logic® www.loveandlogic.com.

Mam nadzieję, że z przyjemnością przeczytacie tę pierwszą napisaną przeze mnie książkę.

Rozdział 1 Sedno sprawy

Jesienią 2006 roku mój przyjaciel Banning Liebsher (pastor młodzieżowy w Zborze Bethel) i ja mieliśmy okazję zaprezentować cykl prelekcji w oparciu o program „Zostań Rodzicem Miłości i Logiki”. Cykl trwał sześć tygodni i przybrał formę dwugodzinnych spotkań. Był on przeznaczony dla rodziców uczniów klas pierwszych liceum, zagrożonych usunięciem ze szkoły z powodu nieodpowiedzialnego zachowania. Wiele nieobecności, słabe stopnie i liczne wezwania do gabinetu dyrektora z powodów dyscyplinarnych były znakiem rozpoznawczym tych rodzin. Choć sam program był dobrze rozreklamowany, a uczestnictwo w nim było dobrowolne, na pierwszym spotkaniu zjawiło się tylko czterech rodziców. Na szczęście przyszło kilka rodzin z naszej społeczności, aby zapełnić wolne miejsca na sali.

Podczas pierwszego spotkania, na którym nauczałem i starałem się uchwycić kontakt z grupą, w pierwszym rzędzie usiadła kobieta wyglądająca na „twardą” i zdystansowaną. Okazało się, że zmaga się z problemami, które ją przerastają. Wreszcie, kiedy miała już dość mojego gadania na temat tego, jak łatwo jest być rodzicem i radzić sobie z problemami z tego faktu wynikającymi, wykrzyknęła z frustracją, ale i z nadzieją: „No dobrze, Panie Wszystkowiedzący! Mam czternastoletnią córkę, która kłóci się ze mną przynajmniej pięć razy dziennie. A gdy znajduje się w towarzystwie swojego brata i siostry, też się z nimi zawsze kłóci. Nie zalicza żadnych przedmiotów, pali trawkę, śpi ze swoim chłopakiem iucieka w nocy z domu. No i co byś zczymś takim zrobił?”.

Wszyscy na sali byli zaskoczeni. Choć każdy z obecnych miał swoje problemy, ta kobieta była chyba ze wszystkich najbardziej zdesperowana. Była też fizycznie wykończona. Nie panowała nad swoim najstarszym dzieckiem, a jej cały dom pogrążał się powoli w chaosie.

Jedyne, co mogłem zrobić, to patrzeć nanią, kiwając głową i starając się jakoś „przełknąć” fakt, żezwróciła się do mnie „Panie Wszystkowiedzący”. Wreszcie odpowiedziałem: „Opowiedz mi o swojej relacji z córką. Jaką masz z nią więź na poziomie serca”.

Popatrzyła na mnie wzrokiem, który wyrażał pytanie „Co?”. Powtórzyłem więc to, co powiedziałem. Ona nie oczekiwała takiej odpowiedzi. Nikt na sali się tego nie spodziewał. Wszyscy milczeliśmy, podczas gdy ona po kilku minutach rozpłakała się. Ta matka pochyliła głowę, mówiąc: „Nie mamy relacji. Boimy się siebie nawzajem”.

Odpowiedziałem jej na to: „Widzisz, to jest największy problem pomiędzy tobą a twoją córką. Winowajcą jest brak relacji. Musimy znaleźć rozwiązanie tego problemu, zanim znajdziemy rozwiązania dla innych spraw”.

Spojrzała na mnie tak, jak gdybym ją uderzył zwiniętą gazetą. Nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Wydawało jej się, że potrzebuje po prostu skuteczniejszego sposobu kontrolowania swojej córki, choć zdawała sobie sprawę z tego, że wszystko, czego dotychczas próbowała, zawiodło. Od dawna już nie myślała o ich wzajemnej miłości.

Szybko omówiliśmy sposoby naprawienia ich relacji i kobieta wyszła. W następnym tygodniu spytałem, czy ktokolwiek próbował jakiegokolwiek nowego sposobu i czy są jakieś pytania, na które mógłbym odpowiedzieć przed rozpoczęciem kolejnego etapu nauczania. Nadal siedząca w pierwszym rzędzie, lecz teraz uśmiechnięta kobieta, powiedziała: „To cud! Pokłóciłyśmy się tylko dwa razy w tym tygodniu! To cud! Ona jest grzeczniejsza w stosunku do wszystkich w domu. Wszyscy jesteśmy w szoku. To jest cud!”.

Na sali pojawiły się oklaski. A ona aż lśniła nadzieją i triumfem. Spytałem ją, co zrobiła. Jej odpowiedź była bezcenna.

„Poszłam do domu, myśląc o tym, co powiedziałeś na temat naszych relacji. Nigdy nie brałam pod uwagę, że to mógłby być problem. Zdałam sobie sprawę z tego, że w naszych relacjach nie byłam sobą. Przez cały czas czułam się zraniona przez moją córkę idusiłam w sobie gniew. Wpadłam w szał kontrolowania jej bardziej niż kiedykolwiek przedtem. Nie zdawałam sobie przy tym sprawy, żeprzyczyniałam się do problemu na równi z nią. Poszłam więc za twoją radą i uporządkowałam swój bałagan. Przeprosiłam ją za nadmiar kontroli i brak okazywanego szacunku. Powiedziałam jej, że będzie inaczej, ponieważ to ja się zmienię. Powiedziałam też, że kocham ją bardziej, niż może to sobie wyobrazić. Płakałam i tuliłam ją”.

Trzeciego tygodnia ta biedna matka nie wróciła na spotkanie sama – za nią podążała jej córka. Nie nawiązaliśmy kontaktu wzrokowego; dziewczyna wybrała tylny rząd naszej, przypominającej teatralną, sali. Całkiem sama obserwowała niezbyt wielu uczestników spotkania.

Jej mama miała kolejne świadectwo dla grupy. Powiedziała: „W tym tygodniu w ogóle nie się pokłóciłyśmy. Coś takiego nie wydarzyło się od lat”. Była rozpromieniona i wręcz podskakiwała w fotelu, klaszcząc z radości. Potem odwróciła się, wskazując młodą damę w końcowym rzędzie. „Moja córka przyszła na dzisiejsze spotkanie, aby sprawdzić, co wy wyrabiacie z jej matką”. Cała sala wybuchnęła śmiechem i oklaskami.

Następnego tygodnia kobieta znów przyszła, a z nią córka i pozostała dwójka dzieci. Wszyscy usiedli w pierwszym rzędzie obok mamy.

W szóstym i zarazem ostatnim tygodniu naszych spotkań zadałem to samo pytanie, jakie powtarzałem za każdym razem na zakończenie cyklu: „Czy macie jakiekolwiek pytania lub potrzebujecie w czymś pomocy?”. Wszyscy na ogół mówili to samo słowo – zakazy – co było dla mnie, prowadzącego od kilku lat te spotkania w tym samym liceum, zupełnie normalne. Tym razem zapadła głucha cisza. W końcu jeden z rodziców powiedział: „Nie wiem, co dzieje się winnych domach, ale u mnie nastał spokój”.

Podstawa

Czy w twoich relacjach rodzinnych objawia się owoc pokoju? W Księdze Izajasza 9,6 czytamy: „Wielkie będzie Jego panowanie w pokoju bez granic...”. Pokój jest owocem Królestwa Bożego. Ale w jaki sposób możesz ustanowić władzę niebios w swoim domu? Aby na to pytanie odpowiedzieć, należy zbadać „podstawę”. Co w twojej interakcji z dziećmi jest najważniejsze dla ciebie jako rodzica? Czy czynnik motywujący twoje rodzicielstwo jest zgodny z motywacjami kierującymi sercem Ojca względem swoich dzieci? Pierwszoplanowym zadaniem jest rozpoznanie sedna sprawy.

Z tego, co widzę, dla większości rodziców celem wychowania dzieci jest nauczenie ich posłuszeństwa. Od momentu narodzin nasze wysiłki ukierunkowujemy na kształtowanie ich woli i chęci. Wskazujemy im, co jest „dobre” i co „złe”, i uczymy wybierać to pierwsze. Zcałą naszą mocą usiłujemy doprowadzić do tego, aby byli dobrymi ludźmi, a oczywistą metodą na osiągnięcie tego celu jest, aby postępowały zgodnie z naszymi poleceniami.

Ta książka pokaże, że posłuszeństwo i podporządkowanie się są celami podrzędnymi. W zasadzie takie podejście jest szkodliwe zarówno dla rozwoju twoich dzieci, ich postrzegania świata, odpowiedzialności osobistej, jak i relacji z Bogiem Ojcem. Choć posłuszeństwo samo w sobie jest ważne, w naszych relacjach z dziećmi nie stanowi jednak priorytetu. Jeśli w pierwszej kolejności nie zajmiemy się najważniejszymi sprawami, to budowanie na naszym fundamencie nie będzie miało wystarczająco silnej podstawy wspierającej to wszystko, co pragniemy osiągnąć jako rodzice.

Zobaczymy wielką różnicę pomiędzy kulturą, u podstaw której znajduje się zasada posłuszeństwa i podporządkowania, a kulturą opartą o wzajemne związki rodzicielskie. Ten kontrast jest najostrzejszy w chwili, gdy ludzie zawodzą. Wyobraźcie sobie coś takiego: twój szóstoklasista przynosi ci swoje oceny semestralne, wśród nich znajduje się jedna niedostateczna. Jak wam się wydaje, jak zareagujecie (lub jak dotychczas reagowaliście) w takiej sytuacji? Większość rodziców natychmiast zwraca uwagę nabrak podporządkowania się swojego dziecka wymogom szkolnym lub/i ich rodzicielskim oczekiwaniom. Pracują nad tym, aby nakierować swoje dzieci zpowrotem na pozycję dobrego ucznia, komunikując im swoje rozczarowanie (a często swój gniew), instruując następnie, w jaki sposób powinny się zachowywać, aby nastąpiła poprawa.

Jeśli chodzi o ogólne załatwienie sprawy, to ten sposób można ewentualnie zaakceptować. Jednak w przypadku gdy rodzic chce osiągnąć cel skierowany na wnętrze dziecka, powstaje problem, ponieważ nie ma on możliwości dokonania fundamentalnych zmian związanych z sercem dziecka, czyli z tym, co w pierwszej kolejności doprowadziło do problemu; nie pozwala on też zarazem na uświadomienie przez rodzica stanu własnego serca. Dopóki nasze dzieci nie nauczą się radzić sobie z tym, co dzieje się w nich samych, nie są w stanie po prostu nauczyć się zarządzać swoją własną wolnością.

Moim zdaniem wolność jest pierwszoplanowym priorytetem w niebie, ponieważ to ona właśnie umożliwia utrzymywanie relacji. Niebiańska kultura związana z relacjami ogromnie różni się od wszystkiego, czego doświadczamy na tym świecie, ponieważ Bóg Ojciec pragnie miłości o wiele bardziej niż suchego podporządkowania.Jego celem jest przygotowanie nas do życia w wolności w środowisku nieograniczonych możliwości, a nie powstrzymywanie nas od popełniania grzechów. To właśnie jest sednem Kształtowania dzieci miłością, a ja chciałbym tu pokazać, jak możecie kochać swoje dzieci, mając ten cel na myśli.

Nasza historia

Jesteśmy z żoną rodzicami od przeszło 20 lat imogę powiedzieć, że wychowywanie trójki dzieci było jedną z największych radości, jakich kiedykolwiek w życiu doświadczyłem, ale też prawdopodobnie jednym z największych wyzwań. Największym było nauczenie się innego sposobu wychowywania naszych dzieci, diametralnie różnego od tego, wjaki sposób wychowywali nas nasi rodzice. Okazało się, że nie możemy nadal posługiwać się i dzielić z innymi ludźmi narzędziami, które odziedziczyliśmy po naszych rodzicach.

Pragnę przenieść was do okresu, który minął dawno, dawno temu. Do dnia, kiedy jeszcze dinozaury wędrowały po Ziemi – no, nie, nie aż do tak odległych czasów – pewnego razu żyło sobie dwoje młodych ludzi o imionach Danny i Sheri. Ta dwójka w niedługim czasie po tym, jak została chrześcijanami, weszła w związek małżeński i otrzymała najwspanialszy dar z możliwych – cudowne, małe dziecko, któremu dali na imię Brittney. Ta młoda para nie miała pojęcia – ani nawet pomysłu – jak powinno się wychowywać dziecko, jednak nie kierowali się brakiem tej wiedzy, planując je. Bo wiecie, w Kaliforni każdy może mieć dziecko – to jest proste jak łowienie ryb, za wyjątkiem tego, że nie trzeba mieć pozwolenia, nie ma żadnych okresów, kiedy można lub nie można mieć dzieci, nie ma też ograniczeń co do liczby, jaką możesz mieć wdomu.

Oczywiście, Danny i Sheri widzieli innych rodziców wychowujących swoje pociechy (przecież sami też byli niegdyś wychowywani), nigdy jednak nie spotkali się z miłością ukierunkowaną na osiągnięcie celu. Zamiast tego doświadczenia z dzieciństwa i okresu dojrzewania doprowadziły ich do konkluzji, że aby w życiu przetrwać, należy nauczyć się naśladować innych. Do tego więc będą w życiu zmierzać. Kiedy zostali chrześcijanami, zaczęli naśladować chrześcijański sposób zachowywania się. Niestety, choć minęło kilka lat, oni nadal nie mieli pomysłu na to, jak powinno wyglądać ich chrześcijańskie życie rodzicielskie.

Aż w końcu pewnego dnia Danny, starając się wychowywać małą Brittney, oznajmił: „Czy chcesz, abym ci dał powód do płaczu?”. W tym momencie to jego ojciec, który opuścił rodzinę, kiedy Danny miał pięć lat, wypowiedział przez niego te słowa, tak jakby się nagle odrodził w ciele Danny’ego i zaczął wychowywać jego córeczkę. Przeraziło go to! Pomyślał: Jak to jest możliwe, aby ktoś, kogo nawet dobrze nie znam, miał taki wpływ na moje postrzeganie i na sposób, w jaki traktuję swoje dziecko? Jak to jest możliwe, że ni z tego, ni z owego mój ojciec wchodzi ponownie w moje życie? Jak mój ojciec, który widział Brittney tylko raz, kiedy była niemowlęciem, i nigdy z nią nie rozmawiał, może mieć wpływ na jej życie?”. Odpowiedź brzmiała: Poprzez Danny’ego! „Obcy” człowiek miał wpływać na rodzinę poprzez fundamenty, które bardzo wcześnie, dawno temu, zostały położone w życiu Danny’ego.

W co wierzymy

Wszyscy mamy pewien zestaw przekonań, które nabywaliśmy od czasu, gdy przyszliśmy na ten świat. Nasze środowisko ustanowiło najpierw te przekonania, a następnie umocniło je w nas. Rzeczą ludzką jest otaczanie się nauczycielami, trenerami, pracodawcami, pastorami, przywódcami kościelnymi i rówieśnikami, którzy umacniają w nas określony sposób myślenia. Dlatego wszyscy w twoim otoczeniu są bardziej lub mniej do ciebie podobni w tym, co robią, dzielą podobną wiarę, przynależność polityczną, klasę społeczną i status ekonomiczny, jak też i system wartości. W jakiejś mierze ty naśladujesz ich, a oni ciebie. Kiedykolwiek znajdujesz się w pobliżu kogoś, kto nie dzieli twojego systemu przekonań, drażni cię to lub (najprawdopodobniej) taka osoba stanowi dla ciebie zagrożenie. Ludzie ci wywołują w tobie reakcję bardziej lub mniej uświadomionego strachu. „Boję się ciebie! Trzymaj się ode mnie z daleka. Chcę gromadzić wokół siebie ludzi, wśród których czuję się wygodnie. Pomagają mi oni uzasadnić sposób, w jaki żyję”. Jeśli udaje nam się utrzymać tę strefę komfortu, fundamenty naszego społeczeństwa i nasze życie nie podlega wyzwaniom, a nasze zachowanie i przekonania przeradzają się w długotrwałe nawyki.

Problem w tym, że wiele wersji „normalności” nie ma zupełnie nic wspólnego z niebiańską „normalnością”. Nie mówię o tym, co uznajemy za prawdę, lecz o tym, co wcielamy w życie. Podczas gdy Sheri i ja próbowaliśmy odsłonić i zburzyć nasze stare fundamenty, aby zbudować nowe, przekonaliśmy się, że podstawy wielu innych chrześcijan również niewłaściwie funkcjonują. To właśnie dodało nam motywacji do wyartykułowania, z biblijnego punktu widzenia, tych aspektów chrześcijańskich paradygmatów, które funkcjonują lub nie funkcjonują, aby pomóc rodzicom dostrzec, w jaki sposób mogą stać się przekaźnikiem nieba dla swoich dzieci.

Nasze zachowanie wypływa z naszych przekonań, ze sposobu, w jaki interpretujemy świat wokół nas. Mógłbym wam przekazać spis narzędzi, które możecie zastosować w stosunku do dzieci, jeśli jednak posłużycie się nimi w sposób niezgodny z paradygmatem działania Królestwa Bożego, spowodują one same problemy. Jeśli lekarz postawi niewłaściwą diagnozę, to nie ma znaczenia, jak wielką może posiadać wiedzę medyczną. Recepta nie będzie skuteczna, a nawet może okazać się szkodliwa, jeśli doktor nie rozpozna dokładnie choroby, na którą cierpi pacjent. Jeśli chodzi o nas, jest prawie rzeczą niemożliwą, abyśmy dokładnie potrafili postawić diagnozę problemu, z którym się spotykamy. Nasza reakcja na otoczenie będzie właściwa lub błędna, wzależności od tego, czy nasza interpretacja będzie trafna. Jeśli usiłuję zmienić swoją reakcję na okoliczności, tylko dlatego że wydaje mi się to właściwe, podczas gdy moja dotychczasowa perspektywa patrzenia nie ulegnie zmianie, wejdę w konflikt z samym sobą. W końcu będę miał tego wszystkiego tak dosyć, że wrócę do sposobów reagowania, które będą zgodne z dotychczasową perspektywą patrzenia.

Ta książka nie tylko odpowiada na pytania „dlaczego?”, ale też „w jaki sposób?”. Przekażę w niej kilka historii inarzędzi, aby pomóc wam, rodzicom, osiągnąć cele życiowe w wychowywaniu swoich dzieci. Jednakże bez ustanowienia fundamentalnych, najważniejszych wartości Bożej perspektywy myślenia, te umiejętności i narzędzia nie będą niczym więcej, jak tylko sposobem manipulowania swoim dzieckiem. Nie to jest moim celem. Pragnę, abyście mogli zobaczyć serce, z którego wypływają takie wartości jak: wolność, szacunek, miłość i samokontrola.

Od wewnątrz do zewnątrz

Jak powiedziałem, kiedy Brittney, „nasz króliczek doświadczalny numer jeden” przyszła na świat, Sheri i ja otrzymaliśmy bardzo niewiele narzędzi rodzicielskich od naszej nowej społeczności chrześcijańskiej. Tak więc przez dwa pierwsze lata jej życia wszędzie, gdzie szliśmy, nieśliśmy ze sobą drewniane patyki. Nasze drewniane patyki znajdowały się w torbie na pampersy, w naszych kieszeniach, w schowku samochodowym naszego auta, w każdym pokoju – nawet w domach naszych przyjaciół. Dziecko, zanim jeszcze skończyło pięć lat, miało w pupci kawałki drewna. Dlaczego? Ponieważ była „dzieckiem o silnej woli”, a ja byłem przekonany, że naszym zadaniem jest złamać tę wolę. Ikiedy jako młody rodzic sięgnąłem do mojej rodzicielskiej skrzynki znarzędziami, wyciągałem z niej to, co otrzymałem. Miałem tam pas narzędzi, do którego przyczepione były młotki o różnych wielkościach. Wyobraźcie sobie wynajętego do pracy przy waszym domu cieślę, którego całe wyposażenie stanowiła półciężarówka pełna młotków, a on skomentował to tak: „Przyjechałem, aby zbudować wam dom, przywiozłem więc ze sobą młotki”. „Czy tylko tym jednym narzędziem dysponujesz?” „Tak, ale potrafię wybudować dom przy pomocy samych młotków. To będzie brzydki dom. Nikt nie zechce w nim mieszkać, ale można go zbudować. Przy pomocy młotka mogę zrobić praktycznie wszystko”. „Hmmm, no tak. Nie, dziękuję”.

Młotki, które dał mi mój ojciec, miały różne rozmiary zastraszania. A poza tymi „narzędziami zastraszania” kryły się przekonania o nim samym, o mnie, o roli oraz odpowiedzialności rodzicielskiej, które były zupełnie niezgodne ztym rodzajem związku, który Bóg zaplanował pomiędzy nami a sobą, naszego stosunku do samych siebie i do siebie nawzajem. WLiście św. Pawła do Efezjan 3,15 czytamy, że każda rodzina na ziemi bierze swoje imię od Boga Ojca. Jego zamiarem i planem było to, aby każda rodzina mogła wyrażać takie same więzi w stosunku do siebie nawzajem, jakie On zaplanował pomiędzy sobą a nami. A jeśli my zechcemy odzwierciedlić takie rodzicielstwo, jakiego Bóg jest w stosunku do nas przykładem, okaże się, że są miejsca w naszych schematach, które nie są zgodne ze sposobem Jego działania.

Powtórzmy to, w jaki sposób Bóg odnosi się do nas jako swoich dzieci. Napisane jest, że ustanowił On z nami Nowe Przymierze (Mt 25,28). Kiedy Bóg mówił o Nowym Przymierzu przez usta proroka Jeremiasza, miało to miejsce w czasach, kiedy dominującym paradygmatem kulturowym było komunikowanie się Boga z człowiekiem od zewnątrz do wewnątrz (patrz Jr 31,27–34). Kultura Izraela opierała się na kontroli wywieranej od zewnątrz. Jeśli zgrzeszyłeś – będziesz trędowaty. Jeśli zgrzeszyłeś – zostaniesz ukamienowany. Jeśli naród grzeszył – wróg dokonywał inwazji na terytorium jego kraju. Takie zjawiska jak obłok prowadzący ich za dnia i ogień w nocy były ich udziałem. Doświadczali Boga poprzez kapłanów, świątynie i wiele innych rzeczy zewnętrznych.

Jeremiasz Nowego Przymierza opisuje to całkowicie odmiennie. On prorokował, że nadejdzie taki dzień, gdy nasze przymierze z Bogiem zostanie przemienione z doświadczeń zewnętrznych na wewnętrzne. Rządy niebiańskie zostaną przeniesione z zewnątrz jednostki do jej wnętrza. Takiego rodzaju relację z Bogiem miał wprowadzić Jezus poprzez swoją śmierć i zmartwychwstanie. Jeremiasz oznajmił:

Oto nadchodzą dni – wyrocznia Pana – kiedy zawrę z domem Izraela i z domem judzkim nowe przymierze. Nie jak przymierze, które zawarłem z ich przodkami, kiedy ująłem ich za rękę, by wyprowadzić z ziemi egipskiej. To moje przymierze złamali, mimo że byłem ich Władcą – wyrocznia Pana. Lecz takie będzie przymierze, jakie zawrę z domem Izraela po tych dniach – wyrocznia Pana: Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu. Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi narodem. I nie będą się musieli wzajemnie pouczać jeden mówiąc do drugiego: Poznajcie Pana! Wszyscy bowiem od najmniejszego do największego poznają Mnie – wyrocznia Pana, ponieważ odpuszczę im występki, a o grzechach ich nie będę już wspominał (Jr 31,31–34).

Ten zewnętrzny system władzy, jako bodziec motywujący do budowania relacji z Bogiem, posługiwał się błogosławieństwami stanowiącymi nagrody za posłuszeństwo oraz groźbami kar, takimi jak plagi, wygnanie i „uderzenia w pośladki” za nieposłuszeństwo. Te sposoby objawiały Bożą moc i określały oczekiwania związane z relacją. Gdyby groźba kary znikła, lud Boży wpadłby w kolejny okres buntu przeciw Niemu. Ten styl relacji można łatwo zinterpretować tak: Bóg jest wzłym nastroju i ma problemy. Niestety, wielu z nas, czy jesteśmy osobami wierzącymi, czy nie, wychowujemy swoje dzieci według starotestamentowych schematów. Nadal jest powszechnie przyjęte i „naturalne”, że za błędy lub grzechy należy karać. Model rodzicielstwa, który wypływa z tego rodzaju paradygmatu, stawia rodziców w roli karzących i stwarza podejście od zewnątrz do wewnątrz jako sposobu uczenia się życia przez dziecko.

W Nowym Przymierzu Bóg nawiązuje relację z człowiekiem wierzącym poprzez prawo, które wypisuje „na naszych sercach i wnaszych myślach”. Kiedy więc prawo zostaje wypisane na naszych sercach i w naszym umyśle, a Bóg sam mieszka w nas, już nie musimy być kontrolowani z zewnątrz, ponieważ posiedliśmy umiejętność i odczuwamy odpowiedzialność samokontroli, aby nakazać sobie, co mamy robić i według tego postępować. Ostatni werset powyżej cytowanego fragmentu mówi, że taka zmiana przymierzy mogła nastąpić, ponieważ Bóg powiedział: „Odpuszczę im ich występki, a grzechów ich nie będę już wspominał”. Dopóki nie zostaliśmy ukarani za grzech, a nasze serca pozostają w duchowej martwocie, jesteśmy oddzieleni od Boga. Ale na krzyżu Jezus rozprawił się z wymaganym przez Boga sposobem relacji od zewnątrz. W wyniku tego cały Jego gniew, karanie i zastraszanie całkowicie zniknęły z fundamentów wzajemnych relacji. Bóg jest bezpiecznym schronieniem. W Nowym Przymierzu grzech zostały potępiony, nie musimy być już karani ani kontrolowani, lecz powinniśmy nauczyć się odpowiedzialnie zarządzać naszą wolnością, a to zmienia cele posiadanego autorytetu, jak też cele rodzicielskie. Kiedy czynnikiem motywującym w relacji między rodzicem a dzieckiem staną się miłość i wolność zamiast karania i strachu – wszyscy doświadczają radykalnej zmiany jakości życia. Ludzie zaczynają się czuć bezpiecznie w swoim towarzystwie, a niepokój, który stwarzał dystans pomiędzy nimi, zostaje usunięty przez miłość, szacunek i dostrzeganie wzajemnych wartości.

To przypomina mi historię pewnej rodziny uczestniczącej w spotkaniach dla rodziców, które prowadziliśmy w liceum. Na ostatnim spotkaniu jedna z matek wyjaśniła, że w okresie ostatnich sześciu tygodni w ich domu można było odczuć napięcie. Jej piętnastoletni syn dotychczas praktycznie nie wychodził ze swojego pokoju. Przez ostatnie dwa lata wychodził z niego tylko po to, aby kłócić się ocoś z rodzicami. Następnie opowiedziała nam, jak ich życie zmieniło się na skutek zastąpienia stylu rodzicielstwa z kontrolującego na okazujący miłość i szacunek:

„Mój syn wyszedł ze swojego pokoju iwszedł do salonu, gdzie siedzieliśmy z mężem. Usiadł koło nas. Spojrzałam na męża, uniósł brwi i wzruszył ramionami; żadne znas nie miało pojęcia, co się dzieje. Syn zaczął opowiadać nam o swoim dniu”. Łzy napłynęły do jej oczu, gdy mówiła dalej: „Następnie zaczął dzielić się z nami tym, co zauważa u swoich rówieśników, jak mało szacunku okazują jedni drugim. Powiedział nam też, że powodem, dla którego zaczął to dostrzegać, jest większy szacunek, który czuje z naszej strony w ostatnim czasie. Następnie spytał, czy zechcielibyśmy zagrać z nim w planszówkę”. Przerwała opowiadanie, aby zwrócić uwagę na to, jakim to wszystko jest cudem. „Okazało się, że jedyną grą planszową, którą mieliśmy, była gra o nazwie... »Zatroskani«. Ale się uśmialiśmy. Nasze życie wypełniały nieustanne troski, a teraz mieliśmy razem zagrać w grę o nazwie »Zatroskani«”.

Jako ludziom wierzącym nie uda nam się zastosować rodzicielstwa od wewnątrz do zewnątrz, jeśli sami nie zmienimy relacji przymierza, wewnątrz którego funkcjonujemy. Naszym problemem, jako chrześcijańskich rodziców, jest to, że nadal uznajemy Boga jako pasterza. Czujemy, że też powinniśmy opiekować się swoimi owieczkami, a czynić to należy przez karanie. Myślimy schematem – „Nie spędziłem godziny na porannej modlitwie, nic więc dziwnego, że złapałem kapcia w drodze do pracy”. Wierzymy, że Bóg nas w ten sposób karze, że Jego zadaniem jest przymuszanie do wypełniania „dobrych” uczynków. Za każdym razem, kiedy nas spotyka coś złego, przyczyn szukamy w sobie; coś się nie udało, a wtedy wiemy, że to, co nas spotyka, jest częścią zewnętrznego władania rozgniewanego Boga. Próbujemy nadać cechy prawdy temu wszystkiemu, co uznajemy za prawdziwe, wyszukujemy doświadczeń, które miałyby stanowić dowód wspierający nasze przekonania. Jednak wytworzona przez nas „prawda” o Bogu nie jest prawdziwa, a my powinniśmy zaprzestać takich skojarzeń. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że nasz Bóg jest Bogiem wolności, a nie Bogiem kontroli. W Drugim Liście św. Pawła do Koryntian 3,17 czytamy: „Pan jest Duchem, a gdzie Duch Pański – tam jest wolność” (podkreślenie autora). On przykłada do niej tak wielką wagę, że zdecydował się poświęcić swego Jedynego Syna, aby przywrócić nam wolność, którą utraciliśmy przez grzech (Ga 5,1).

Królestwo Niebios nie opiera się na władzy zewnętrznej. Kiedy uczniowie i wszyscy ludzie zdali sobie sprawę, że Król Królów objawił się w postaci osoby Jezusa, zaczęli zadawać Mu pytania: „A jak ustanowisz swoje Królestwo? Zrobimy Ci wielki tron! O, chciałbym być Twoim ministrem obrony! Chcę być Twoją prawą ręką! Chcę, abyś mi nadał przywileje polityczne!”. Zrobiło się spore zamieszanie, a niektórzy byli wręcz rozczarowani, kiedy dowiedzieli się, że Jezus nie przyszedł po to, aby zasiąść na tronie i ustanowić zewnętrzną władzę. Kiedy szkolimy nasze dzieci w posłuszeństwie poprzez zastraszanie ich z zewnątrz, utrudniamy im zrozumienie sposobu działania Królestwa Niebios.

Nie jesteśmy w stanie wprowadzić naszych dzieci do Królestwa Bożego, jeśli to Królestwo nie będzie widoczne w naszym życiu. Jeśli sami nie nauczyliśmy się żyć od wewnątrz do zewnątrz, to nauczenie naszych dzieci takiego sposobu życia będzie dla nas bardzo nienaturalne. Nasze rodzicielstwo wyraża model starotestamentowy, dlatego że sami nadal żyjemy według schematów Starego Testamentu, który buduje struktury zewnętrzne, mające nas chronić przed mocą grzechu i śmierci, zamiast uaktywniać w tym samym celu moc Bożą w nas. Nadal wierzymy, że grzech jest mocniejszy od nas. Dzieci, które wzrastają w środowisku, gdzie rodzice boją się grzechu, uczą się strachu przed porażką. Wszystkie metody, które stosują w wychowywaniu swoich pociech, tworzą poczucie strachu zamiast miłości. Postępują tak, aby wyeliminować okazje do grzeszenia, tworząc w ten sposób pewne oczekiwania, że dzieci będą mogły prowadzić życie bez błędów, a celem rodzicielstwa stają się posłuszeństwo i podporządkowanie. W rezultacie dzieci nie otrzymują lekcji wolności.

Stworzeni do wolności!

Na początku Bóg stworzył ludzkość do wolności. W ogrodzie nie było żadnych ograniczeń. Adam z Ewą biegali na golasa (patrz Rdz 2,25) – bez stanika, bez bielizny, bez stroju kąpielowego, bez niczego. Tak właśnie Bóg zaplanował nasze życie – wabsolutnej wolności. Ale co tak naprawdę uczyniło życie w ogrodzie tak pełnym wolności? Nie chodzi o to, że byli nadzy. W Edenie panowała wolność z powodu drzewa poznania dobra izła. „Co mówisz?”, spytasz, „Przecież to jest złe drzewo! Wjaki sposób mogło ono dać im wolność?” Gdyby nie było tam drzewa poznania dobra i zła, byliby uwięzieni w pułapce raju. Bez możliwości dokonania złego wyboru w swoim środowisku nie byliby wolni. A to diabeł umieścił to drzewo w ogrodzie... Nie, zaraz, zaraz. Kto umieścił tam to drzewo? Czyżby Bóg, kochający Ojciec, naprawdę dał możliwość dokonania złego wyboru? „Nie, to niemożliwe! Bóg przecież stwarza dla ludzi tylko bezpieczne miejsca, wspaniałe, doskonałe, takie jak chrześcijańska szkoła. Powinniśmy szkolić nasze dzieci tylko w miejscu, gdzie obowiązują konkretne ograniczenia, żeby nie grzeszyły”. Brzmi znajomo, prawda? (Jest bardzo wiele dobrych powodów potwierdzających potrzebę istnienia szkół chrześcijańskich, ale to nie jest jeden z nich). Ale to Bóg tak postanowił. A gdzie umieścił drzewo? Czy może Jego tok rozumowania był taki: „Nadzy ludzie nie będą go szukać na Mount Evereście! Dużo czasu zajmie zorganizowanie nagiej ekspedycji! Ale nie będą mogli powiedzieć, że nie dałem im wyboru. Dałem im go w pełni”. Nie. On je umieścił w samym środku ogrodu, tuż obok drzewa życia.

Ta historia pokazuje, jak ważna jest wolność w oczach naszego kochającego Ojca. Bez możliwości odrzucenia Go nie będziemy w stanie Go wybrać. Posłuszeństwo jest sprawą wyboru. Bóg postępuje według swoich własnych zasad. Stworzył nas, abyśmy byli wolni, i obdarzył środowiskiem, w którym możemy stosować zasady wolności. Ale w stosunku do naszych dzieci tak często wybieramy inne podejście: „No, poszukajmy dla nich najdoskonalszego środowiska, w którym nie będą mogli popełniać błędów. Szkoły chrześcijańskiej”. Wy ludzie, pragniecie wyeliminować ze środowiska dziecka wszystkie złe wybory, a Bóg pozostawił w ogrodzie celowo jeden z nich i to nas powinno przekonać, że nasze schematy wymagają zmiany.

Chciałbym opisać rozmowę, jaką przeprowadziłem ze swoimi dwoma synami. Okazując im szacunek, pozwoliłem na dokonanie wyborów, które ostatecznie nauczyły ich samokontroli i rozporządzania swoją wolnością. Czy mieliście kiedykolwiek problemy z dziećmi, kiedy miały pójść spać? Kiedy Levi i Taylor mieli jeden sześć a drugi cztery lata, wprowadziliśmy rozwiązanie, które pochodziło z książki Love and Logic®pod nazwą „czas w pokoju”.

Zamiast nakazów, aby byli cicho i szli do łóżek, powiedziałem im:

„Czas iść do pokoju. Nie chcemy was widzieć ani słyszeć aż do rana”.

„Czy możemy bawić się zabawkami?” – spytał Levi.

„Nie chcę was widzieć. Nie chcę was słyszeć”.

„Czy możemy zostawić zapalone światło?” – zapytał dla odmiany Taylor.

„Nie chcę was widzieć ani słyszeć do rana”.

„Czy możemy czytać książkę?”

„Nie chcę was widzieć. Nie chcę was słyszeć”.

„Okej!” Widać było, że myślą: „O rety, nasi rodzice tracą rozum, to niesamowite!”. Dwóch chłopców w jednym pokoju – jeden sześciolatek, a drugi czterolatek – to tak, jakby umieścić dwa szczeniaki w jednym pudełku i nakazać: „nie dotykajcie się”. Już za moment ich słyszałem. Otworzyłem drzwi i powiedziałem:

„Co tam? Słyszę was!”.

Levi siedział na Taylorze. „On na mnie skoczył”.

„Aha, już ja to widzę. Hej! Chłopaki, nie jesteście zmęczeni?”

„Nie jesteśmy”.

„Chodźcie, pokażę wam coś”.

Poszli za mną. Zaprowadziłem Leviego do garażu i powiedziałem: „Levi, patrz. Tutaj jest miotła. Sprzątnij tu. Tam jest kosz na śmieci. Jak się zmęczysz, możesz iść do łóżka, ale jeśli nie będziesz jeszcze zmęczony, znajdę dla ciebie kolejne zajęcie”.

Taylera zaprowadziłem na werandę, z tyłu domu i zwróciłem się doń tymi słowami: „Tayler, chodź tu, młody. Jak sprzątniesz tę werandę i będziesz zmęczony, możesz iść spać. Jeśli nie zmęczy cię to, mam jeszcze inne zadanie dla ciebie”.

Za chwilkę przyszedł Levi. „No i jak, zmęczyłeś się?” – zapytałem.

„Aha”.

„Chcesz iść do łóżka?”

„Aha”.

„Wporządku, dobranoc, młody, kocham cię”. I poszedł.

Tayler nadal znajdował się na werandzie. Brzmiał, jakby go obdzierano ze skóry.

„Zimno ci?” – spytałem.

„Taak” – odparł, szczękając zębami. „Ubierz kurtkę” – poleciłem. Wydawało się, że siedział tam całe wieki, wykonując swoją małą pracę i to było piękne, ponieważ dokonał wyboru. Za jakiś czas spytałem: „Hej, młody, skończyłeś?”.

„Taak”.

„Zmęczyłeś się, czy chciałbyś zrobić jeszcze coś?”

„Jestem zmęczony”.

„Okej, kocham cię. Dobranoc”. I on także poszedł do siebie.

Następnej nocy powiedziałem to samo: „Hej, czas do pokoju. Nie chcę was widzieć ani słyszeć aż do rana”. Znowu ich usłyszałem, więc otworzyłem drzwi i spytałem: „Czy jesteście zmęczeni, chłopaki, czy potrzebujecie trochę ruchu?”.

Jednogłośnie odpowiedzieli: „Jesteśmy zmęczeni”.

Czas upływał, a ja nie musiałem już tak się z nimi zabawiać, bo dzieci są małymi geniuszami. Wystarczy im dać tylko kilka możliwości do przećwiczenia wyborów, a jeśli potraktujecie ich jak kogoś, kto ma głowę na karku, zadziwią was.

Jednak dwa lata temu, w lecie, kiedy Levi i Taylor mieli 15 i13 lat, znowu pojawiła się okazja do przećwiczenia kolejnych wyborów. Brittney wyszła za mąż i wyprowadziła się z domu i po raz pierwszy w życiu mogli mieć swoje własne pokoje. Zrobiło się późno, więc powiedziałem: „Hej, czas do pokoju. Do zobaczenia rano”. Obaj poszli do pokoju Taylora, czego nie zauważyłem, aż do momentu, gdy usłyszałem, jak wszystko z hukiem spada na podłogę. Z wersalki zawołałem: „Koledzy, jesteście zmęczeni?”. Usłyszałem, jak drzwi Taylora otworzyły się, po czym zamknęły. W chwilę potem drzwi pokoju Leviego otworzyły się i zamknęły. Po dziewięciu latach w ich podświadomości nadal pozostało: „Mam wybór. Jeden z nich jest naprawdę beznadziejny. Wybieram wolność. Wybieram samokontrolę”.

Bóg zaplanował pokój

Czy rozumiecie teraz, czemu Bóg dał możliwość dokonania niewłaściwego wyboru w ogrodzie Eden? Miał plan na każdą możliwą sytuację, włącznie z tą najgorszą. Pismo mówi nam, żeJezus jest tym „władcą, którego imię nie jest zapisane od założenia świata” (Ap 13,8). Bóg nie zamartwiał się z tego powodu, że możemy wszystko spartaczyć. Może tak nam się wydawać, czytając Stary Testament, Bóg przecież karał ludzi za grzech. Jednak po przeczytaniu całej historii przekonujemy się, że gdyby nie zilustrował ceny, którą trzeba zapłacić za grzech, nie zrozumielibyśmy, czego dokonał w swoim planie przez krzyż. Bóg wprowadza w nasz bałagan swój pokój, ponieważ w Jego planie krzyż wykonuje swoje dzieło. On już uporał się z problemem grzechu, będzie taki sam bez względu na to, co zrobimy. Jego postawę do nas, będących w grzechu, można wyrazić słowami:

„Wszystko się ułoży. Ale zaufaj mi. Musisz mnie słuchać. Będzie dobrze. Przejdziemy przez to razem. Poradzę sobie z każdą ręką zwróconą przeciwko mnie. Ty bądź po mojej stronie, a ja będę po twojej. Uchwycimy to, czym diabeł chciał ciebie skrzywdzić i odwrócimy to na dobro, dlatego właśnie chcę, abyś do mnie przychodził ze swoimi porażkami. Nie jestem zagniewany. Raz naprawdę rozgniewałem się icały swój gniew i karę za grzechy przelałem na Baranka, którego darowałem właśnie w tym celu, ponieważ tylko On mógł to znieść (1 J 2,2). Jezus poniósł karę śmierci za wszystkie wasze błędy, dlaczego miałbym więc gniewać się na ciebie? Zbliż się do mnie, nie bój się i nie uciekaj. Chcę, abyś zaufał, że cię kocham i że jestem dla ciebie i z tobą. Zbliż się do mnie”.

Wiem, że wszystko to brzmi wspaniale i idealistycznie, ale jest prawdą. Jest absolutną prawdą i musimy w to wierzyć, wprzeciwnym wypadku nie będzie ona widoczna w naszym działaniu. Tego rodzaju postawę serca powinniśmy przekazywać naszym dzieciom, lecz ona musi być dla nas autentyczna. Musimy nauczyć się, w jaki sposób trwać w pokoju, bez względu na to, co się dzieje. Jeśli odniesiemy w tym sukces, to nasze dzieci również bez przeszkody pokonają swoje doświadczenia z nami i zaczną postępować w poznanej prawdzie. Czyniąc tak, wprowadzamy je we właściwą wewnętrzną relację z Bogiem, który ich kocha, który nie wariuje zpowodu błędów, jakie popełniają, i który proponuje naprawdę działające rozwiązania.

Tak więc w sercu Bożego rodzicielstwa tkwi przekonanie, że błędy i porażki naszych dzieci nie są wrogiem. Prawdziwym wrogiem jest zniewolenie, a jeśli nie nauczymy naszych dzieci, jak postępować w wolności, nie poradzą sobie z nią. Możemy zapewnić im bezpieczeństwo w okresie chrześcijańskiej szkoły podstawowej, a nawet pomaturalnej chrześcijańskiej szkoły biblijnej, a one opatulą się wtym chrześcijańskim środowisku, mówiąc: „Kontroluj mnie od zewnątrz, bo gdybym cokolwiek z tego stracił, to rozpadnę się!”. Potem powiedzieliby; „Poślubiłem kogoś, kto ma manię na punkcie kontroli, abym nie upadł, lecz my potajemnie i jawnie nienawidzimy się. Ale do kościoła chodzimy”. To jest całkowita wtopa. Bojąc się złych wyborów dokonywanych przez nasze dzieci, uczymy ich strachu przed wolnością.

Ucz swoje dziecko...

Nasze dzieci są profesjonalistami w robieniu błędów, lecz są ciągle na etapie nauki. Kiedy boimy się, że pobłądzą lub zgrzeszą, nasze reakcje na ich postępowanie znajdują się pod kontrolą niepokoju, a duch strachu zostaje „wielkim nauczycielem” w naszych domach. Pomimo tego, co czytamy w Drugim Liście św. Pawła do Tymoteusza 1,7, że nie otrzymaliśmy ducha strachu od Boga, współpracujemy z tym duchem w wychowywaniu naszych dzieci według zasad posłuszeństwa i podporządkowania.

Dla wielu z nas (ja też to przeszedłem) zastraszanie było jedynym narzędziem wychowania rodzicielskiego. Od najmłodszych lat usiłujemy przekonywać nasze dzieci, że to my mamy kontrolę nad ich życiem. I tu znowu lekcja dla nas – niebo nie kontroluje twojego życia. Bóg nie pragnie kontrolować ciebie. Pamiętajmy, że w obecności Boga jest wolność, a nie kontrola (2 Kor 3,17). A my całymi dniami śpiewamy pieśni o tym, że jesteśmy pod Bożą kontrolą. On ciebie nie kontroluje, nie robi też tego twoja żona ani twój szef czy twoje dzieci. Nikt cię nie kontroluje; prawda jest inna – otrzymaliśmy ducha mocy, miłości i trzeźwego myślenia (samokontroli) (2 Tm 1,7). Nie możesz winić Boga za swoje życie.

Kto więc ma kontrolę? Ty sam. Ale jeśli nigdy nie nauczyłeś się, jak kontrolować samego siebie, to nic dziwnego, że tak się boisz. Jeśli nie kontrolujemy samych siebie, to jesteśmy poza kontrolą, a to jest uczucie napawające niemocą. Czy kiedykolwiek jechałeś samochodem z kimś, kto prowadził inaczej, niż ty byś sobie tego życzył? To ty chcesz przejąć kontrolę nad pojazdem. Chcesz albo wziąć tę kierownicę w swoje ręce, albo wysiąść z samochodu. Wielu rodziców wierzy, że kiedy ich dzieci odnoszą porażki, okazują bunt, brak szacunku, brak odpowiedzialności, upór czy jakiekolwiek inne grzeszne działania, to oni, rodzice, muszą przejąć kontrolę poprzez zastraszanie swoich dzieci tak, aby zmieniły swoją postawę.

Jako chrześcijanie powinniśmy zrozumieć, że strach jest naszym wrogiem. Wielu z nas zgodzi się z tym stwierdzeniem, ale pozbycie się strachu przychodzi nam ztrudnością. Sposób myślenia i schematy postępowania tak wielu z nas zostały ukształtowane przez strach przed karą, dlatego głęboko wierzymy, iżstrach jest niezbędny, aby nas utrzymać na prostej drodze. „Jeśli z powodu tego niewłaściwego wyboru muszę ponieść fatalne konsekwencje, to i tak go nie zmienię. Nie powstrzymasz mnie, chyba że przyłożysz mi do głowy pistolet”. Wierzymy, że powinniśmy być kontrolowani od zewnątrz. Wyobrażam sobie, że Tymoteusz wybuchnął śmiechem, kiedy po raz pierwszy przeczytał słowa z listu od Pawła: „Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia [samokontroli]” (2 Tm 1,7). W swoim poprzednim liście Paweł radzi mu, aby pił wino zmieszane z wodą ze względu na stan żołądka. Może Tymoteusz był niedysponowany z powodu swojego przepełnionego stresem życia. W każdym razie bezpośrednia zachęta skierowana do Tymoteusza, że nie otrzymał ducha strachu, wskazuje na to, że był on bojaźliwy. Powinien zostawić za sobą strach, który prawdopodobnie wyniósł z domu. To, co usłyszał, można sparafrazować tak: „Tymoteuszu, nie otrzymałeś ducha strachu. To, co pochodzi od Boga, nie rodzi strachu. Bóg nie chce cię zastraszać ani ja tego nie chcę”.

Mówiąc o wychowywaniu waszych dzieci w wolności, od środka do zewnątrz, mam na myśli usunięcie strachu – a konkretnie strachu przed karą. Usunięcie strachu jako narzędzia wychowawczego, stosowanego do ukarania, nie jest nową koncepcją. W Pierwszym Liście św. Jana 4,18 czytamy: „W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości” (wyróżnienie autora). W miłości nie ma strachu. To znaczy, że cały strach opuści cię, kiedy napełni cię miłość. W miłości nie ma strachu przed karą!

Aby wychowywać swoje dzieci w miłości, jako rodzice powinniśmy naszym zachowaniem redukować strach, a nie go wzmagać. Co się dzieje, gdy jedno z dzieci ci się „stawia”? Co się dzieje, kiedy jedno z dzieci otwarcie się sprzeciwia? Co robisz, kiedy dziecko kłamie ci w żywe oczy? Jak reagujesz, gdy dziecko źle cię traktuje, na przykład okazując brak szacunku? Co odczuwasz, kiedy on czy ona daje ci się kontrolować? Tak jak miłość usuwa strach, tak strach skutecznie usuwa miłość. Miłość i strach są swoimi wrogami. Mają całkiem inne źródła. Miłość pochodzi od Boga, a Jego wróg sieje strach. Potrzebujemy metod, narzędzi, umiejętności, aby zareagować na grzech swojego dziecka w taki sposób, który zrodzi miłość, a nie strach. Jeśli mamy do dyspozycji tylko to, co dostaliśmy, a większość z nas posiada narzędzia, które tworzą niepokój, obawy, ponieważ sami boimy się, to pamiętajmy o tych słowach. „Boję się, więc nauczę się lekcji. A tą lekcją jest «bój się, kiedy ja się boję»”.

W niebie nie ma żółtych ciężarówek

Korzeniem wszelkiego zła w relacjach jest koncepcja, że ktoś ma pełną kontrolę, a ten drugi nie ma jej wcale. Jest to największym kłamstwem, którego możesz nauczyć swoje dziecko. Posłużmy się ilustracją dwóch rodzajów ciężarówek – czerwonych i żółtych. „A teraz zgadnij, którą jestem, a którą jesteś ty. Ja jestem potężny, a ty nie. Masz szczęście, że jestem dobrotliwym dyktatorem. Jestem jak Jezus, ponieważ On jest tą wielką żółtą ciężarówką na niebie, a my jesteśmy takie maluczkie, bezsilne czerwone ciężarówki i jeśli będziemy dobrymi ludźmi, to nie zostaniemy zgnieceni jak owady. I pamiętaj, On jest w dobrym humorze, jeśli go nie wyprowadzisz z równowagi. A wtedy lepiej zażyj swoje lekarstwo. Nauczyłem się dzisiaj tego w kościele”.

Sposób, w jaki widzimy Ojca, wpłynie na to, jak będziemy się do Niego zwracać ijak będziemy się odnosić do innych ludzi. I dlatego powinniśmy zwracać uwagę na to, jakim Go widzimy. Nasze dzieci uczą się od nas tego, co sami widzimy, będą mieć relację z takim Bogiem, którego sami odzwierciedlamy. Gdybym uczył swoje dzieci lekcji o dwóch ciężarówkach – jednej żółtej a drugiej czerwonej – to zgadnijcie, którą z nich chciałyby być? Dzieci są sprytne. „A ja chcę być żółtą ciężarówką. Chcę wrelacjach z innymi mieć władzę. Muszę znaleźć sposób na to, jak postępować z tymi, którzy nie pozwalają mi robić tego, co chcę. Co mam zrobić, kiedy mój młodszy brat nie pozwala się kontrolować? Lub gdy moja starsza siostra nie daje mi się kontrolować? Albo mama! Moja mama nie daje mi się kontrolować. Co zrobić? Tata wygląda jak ta wielka żółta ciężarówka, ale przyjdzie taki dzień, kiedy na podjeździe będziemy razem – mój tata i ja, bo tam wjeżdżają żółte ciężarówy i taranują wszystko, co jest po drodze”.

Tak rodzi się brak szacunku. Brak szacunku kultywowany jest w rodzinach, wktórych dominuje zasada „jeden z nas ma władzę i nie jesteś nim ty!”. Potem w odpowiedzi można usłyszeć: „Taaak?”, aty odpowiesz: „Właśnie tak”.

„Siłujmy się. Zaczynam!”

„Nie, ja zaczynam!”

„Pokonam cię!”

„Nie, bo to ja byłem pierwszy, ja cię stworzyłem!”

Taka walka o władzę kultywuje brak poczucia poszanowania. Proces ten niszczy pokój i wolność pomiędzy ludźmi, pozbawiając ich wartości. Nic na to nie poradzimy, to burzy relacje.

Najwspanialszy cel

To fałszywe przekonanie, że nie tylko powinniście, ale macie obowiązek sprawowania kontroli nad swoimi dziećmi, przyczynia się do uwydatnienia podrzędnego priorytetu, jakim jest egzekwowanie posłuszeństwa i uległości w swoim domu. Niebezpieczeństwo polega na tym, że nie tylko prowadzi to do zachowań okazujących nieposzanowanie, lecz również zaślepia cię na to, co naprawdę dzieje się we wnętrzu twojego dziecka, szczególnie dotyczy to takiego, które jest uległe. Łatwo jest pomylić posłuszeństwo z dobrą relacją. Dopóki dziecko robi to, co mu każesz, wasza relacja przebiega pozytywnie. Ale z chwilą, gdy posłuszeństwo jest zagrożone, zagrożona jest też relacja. Dlatego, aby dzieci mogły przebywać w twojej obecności, powinny upodobnić się do ciebie. Problem polega na tym, że jeśli nie ma między waszymi sercami prawdziwej łączności ani wzajemnego zrozumienia sposobu, w jaki wasze wzajemne zachowania wpływają nasiebie, to chociaż przez cały dzień jesteś otoczony uległością, w momencie kiedy twoje dziecko znajdzie się z dala od ciebie, przestaje być kontrolowane przez twoje podstawowe wartości. Jeśli ich celem jest uniknięcie kary, nie będzie nim ochrona twojego serca. Kiedy są z