London Falling - Chanel Cleeton - ebook
NOWOŚĆ

London Falling ebook

Chanel Cleeton

4,0

15 osób interesuje się tą książką

Opis

Maggie Carpenter zakończyła najgorętszą znajomość swojego życia – opuściła pełną blichtru Anglię i wyjechała na przerwę wakacyjną do rodzinnego miasta w Karolinie Południowej. Teraz, gdy wróciła do International School w Londynie i Samir Khouri jest znów tak blisko, że może go dotknąć, z całą siłą wraca tamto zauroczenie, a także… wspomnienie dramatu i złamanego serca. Pragnie Samira jeszcze bardziej i nic nie może na to poradzić.
Samir nie może sobie pozwolić na zakochanie się w dziewczynie ze świata tak odległego od jego świata – nie wtedy, gdy jego czas w Londynie dobiega końca. To ostatni rok i ostatnie chwile wolności przed powrotem do domu w Libanie. Tam oczekuje się od niego, że pójdzie w ślady ojca, a nie za głosem serca, które ciągnie go ku Maggie.
Pokusa gorącego, sekretnego związku staje się jednak tak wielka, że żadne z nich nie jest w stanie się jej oprzeć. Do czego ich to doprowadzi? Czy Maggie i Samir stawią czoła konsekwencjom i czy ich związek przetrwa?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 406

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (2 oceny)
1
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tytuł oryginału

London Falling

Pierwsze wydanie

HQN Books, 2014

Opracowanie graficzne okładki

Madgrafik

Okładka oryginalna – Art Direction

Sean Kapitain

Ilustracja na okładce

Shutterstock

Redaktor prowadząca

Alicja Oczko

Opieka redakcyjna

Renata Kumala / Korektornia on-line

Copyright © 2014 by Chanel Cleeton

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2024

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych lub umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

HarperCollins jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC.

Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

ul. Domaniewska 34a

02-672 Warszawa

www.harpercollins.pl

ISBN: 978-83-8342-021-9

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek

Rozdział 1

Maggie

Nie szukałam Samira. Przynajmniej tak sobie wmawiałam.

Nie powinnam szukać Samira.

– Spędziliśmy większość lata w Saint-Tropez. Trzeba było widzieć tamtejszych chłopaków. Był tam taki jeden… – Fleur wzięła łyk napoju, jej brązowe oczy błyszczały. Sugestywnie poruszyła brwiami. – Naprawdę fajny. Nogi by się pod tobą ugięły.

Uśmiechnęłam się do niej lekko, trzymając spojrzenie utkwione w drzwiach za jej plecami. Jutro zaczynają się zajęcia. Gdzie on się podziewał, do cholery?

– Jak było w Stanach?

Oderwałam wzrok od drzwi kawiarni zupełnie jak dziecko, które trzyma rękę w słoiku z ciastkami. I w zasadzie nim byłam, jeśli się nad tym dobrze zastanowić.

– Było dobrze.

Nudno. Frustrująco. Istna męczarnia.

Odwróciłam głowę w bok. Nadal widziałam wejście kątem oka. No dalej. Weszło jeszcze trzech uczniów, śmiejąc się i rozmawiając o swojej przerwie letniej. Zrobiło mi się ciężko na sercu. Jeden chłopak był opalony, a jego skóra była bardziej żółta niż kolor karmelu, który pokochałam. Ech. Co tam.

– Czy ty mnie słuchasz? – Głos Fleur był niecierpliwy, brzmiała niemal jak wkurzona. Szturchnęła mój talerz. – Wyglądasz, jakbyś była myślami gdzie indziej.

– Słyszałam cię – skłamałam z łatwością, odwracając się w stronę otwartych drzwi i zerkając na zegar na ścianie. Jadalnia była zamykana za piętnaście minut. Jeśli rzeczywiście miał zamiar się pojawić na pierwszym rodzinnym obiedzie po powrocie do szkoły, to czas uciekał.

Nie powinnam była się tym przejmować. Powinnam wiedzieć lepiej. Nie należało siedzieć tu i czekać z żołądkiem zwiniętym w ciasny węzeł, cała w nerwach. Wytrzymałam już cztery miesiące z zaledwie dwoma jednolinijkowymi SMS-ami, które mi przysłał. Czy kolejny dzień robił jakąś różnicę?

Całkowitą.

Oderwałam swoją uwagę od wejścia. Malująca się w drzwiach pustka zdawała się ze mnie drwić.

– Czy ktoś jeszcze do nas dołączy? – zapytałam Fleur zwodniczo swobodnym głosem. Nie mogłam wypowiedzieć jego imienia, ale bardzo chciałam je usłyszeć. To był sekret, który pragnęłam zachować i który musiałam ujawnić.

Spędziłam całe lato w Karolinie Południowej, rozmawiając o nim z przyjaciółkami w domu, aż nawet moja najlepsza psiapsióła Jo miała dość słuchania o moich problemach z nim. Niestety, to było bardzo wymowne, zważywszy na to, że Jo miała bzika na punkcie chłopaków.

– Nie mam pojęcia, gdzie jest Mya. Praktycznie przez całe lato nie dawała znaku życia. Myślę, że rozwód jej rodziców mocno ją dotyka. Michael wspominał coś o tym, że wyszli na kolację z innymi przyjaciółmi.

Mya dzieliła swoje wakacje między domem w Nigerii a mieszkaniem jej rodziny w Londynie, gdzie jej ojciec pracował w ambasadzie ich rodzimego kraju. W zeszłym roku odkryła, że zdradzał jej matkę, a latem najwyraźniej poprosił o rozwód. Obecnie spędzała większość czasu z mamą i nie rozmawiała z ojcem.

Wydawało się, że całkiem dobrze sobie z tym radzi. Ale i tak priorytetem Myi była teraz jej rodzina.

Czekałam na ciąg dalszy, czekałam, aż wypowie to jedno jedyne imię, które przez całe lato krążyło mi po głowie. Wyglądało jednak na to, że zmusi mnie, bym powiedziała je sama. To było jej klasyczne zagranie.

– A Samir? – Wpatrywałam się w swój talerz, zapamiętując wzór porcelany w pajęczynę, mając nadzieję, że nie usłyszała wahania w moim głosie.

Fleur wzruszyła ramionami w ten cudownie francuski sposób, który przypomniał mi o nim. Ogarnęła mnie fala nostalgii. W końcu minęły już cztery miesiące.

– Nie mam pojęcia. Wiesz, jaki jest Samir, nie możesz dokładnie przewidzieć, co zrobi za chwilę.

No bez jaj. Brak możliwości przewidzenia posunięć Samira był dokładnie tym, co wpędziło mnie w ten bałagan. Nie żebym żałowała naszej jedynej wspólnej nocy. Żałowałam tylko, że nie dał mi czegoś więcej niż tylko SMS-a rano, a potem kryptoreklamy w lipcu. Co gorsza, nie było nawet szansy, abym mogła swobodnie obcować z nim w sieci. Wygląda na to, że umawiałam się z jednym facetem, który wydawał się uczulony na media społecznościowe. Może to była libańska cecha? Albo bardziej prawdopodobne było to, że on po prostu taki był.

Nie chciał robić tego, co wszyscy inni. Był wielkim wrzodem na moim tyłku. Wielka szkoda, że w pewnym sensie to lubiłam.

Założyłam luźny kosmyk włosów za ucho, nie starając się powstrzymać od wygładzania moich pasm. Moje włosy to tylko wierzchołek góry lodowej; moje stopy zdobiły markowe czarne sandały, których wysokość bardziej pasowała do nocnego klubu niż do uniwersyteckiej stołówki. Nieustanne treningi na siłowni w połączeniu z niekończącą się liczbą nadgodzin sprawiły, że moja postać mierząca całe sto sześćdziesiąt trzy centymetry wzrostu wbiła się w parę tak drogich dżinsów, że bałam się jeść z obawy, że pękną. Nowa czarna bluzka na ramiączkach uzupełniała mój look. Jeszcze godzinę temu całość zdawała się krzyczeć: „Wyglądam dobrze, nie starając się”, ale teraz czułam się raczej jak „Jestem zdesperowana”.

Utrata dziewictwa doprowadzała mnie do szaleństwa.

– Maggie!

Podniosłam głowę. Fleur wpatrywała się we mnie z wyrazem zdenerwowania na twarzy.

– Przepraszam – mruknęłam, czując gorąc na policzkach.

– Co się z tobą dzieje? – Jej ton był mieszanką niepokoju i czułości. Klasyczna Fleur.

Po raz milionowy chciałam jej to powiedzieć. W zeszłym semestrze, podczas mojej ostatniej nocy w Londynie, straciłam dziewictwo z twoim kuzynem i nie mogę przestać o tym myśleć. Albo o nim. Chciałam zwierzyć się Fleur. Ale gdybym to zrobiła, przyznałabym się nie tylko do jednonocnej przygody. To było coś znacznie gorszego. Tak, był jeszcze ze swoją dziewczyną, kiedy to się stało. Nie, nie wiem, czy nadal są razem. Nie, nie wiem, czy mnie lubi. Albo czy tego żałuje. Albo czy w ogóle myśli o tamtej nocy. Nie, nie rozmawialiśmy od stu dwudziestu czterech dni poza dwoma SMS-ami, ale kto by tam liczył?

– Przepraszam, chyba jestem zmęczona podróżą. – Przynajmniej to nie było całkowitym kłamstwem. Mój lot z Charlotte do Londynu był szczególnie brutalny. Spojrzałam na zegar. Zostało pięć minut.

Cholernie niewiarygodne.

Koczowałam tu od jakichś czterech godzin. Nie ma mowy, żebym go przegapiła. Czy on mnie unikał?

Westchnęłam, odsuwając krzesło. Wiedziałam, kiedy przyznać się do porażki.

– Idę do pokoju, a potem od razu do łóżka.

– Mogę do ciebie dołączyć?

Zamarłam, całe moje ciało przeszył dreszcz rozpoznania. Znałam ten głos, ten kuszący ton. Prześladował mnie od miesięcy.

– Samir! – Fleur odskoczyła od stołu i rzuciła się na swojego kuzyna.

Odwróciłam się, mając wrażenie, że czas płynie w zwolnionym tempie. Rozdrobnione obrazy i myśli rzucały się na mnie. Przebłyski tamtej nocy – jego ciało wciskające się we mnie, jego ręce formujące moje krągłości, jego usta pożerające moje – zmieszały się z rzeczywistością, w której Samir był obecny na żywo. Mój wzrok przesuwał się po jego ciele, napawając się jego widokiem.

Ściął włosy. Czarne loki, przez które kiedyś przejeżdżałam palcami, były teraz krótsze. Skóra, którą całowałam i smakowałam na języku, była bardziej opalona. Cokolwiek robił tego lata, najwyraźniej spędził czas na słońcu. Wyglądał lepiej, niż pamiętałam. Jego ramiona były szersze, ciało napięte i twarde. Wspomnienie jego nagiego ciała, jego umięśnionej klatki piersiowej, jego kaloryfera…

Zarumieniłam się.

Czy już zawsze, patrząc na Samira, będę widziała go nago?

To była doskonała sztuczka i wyśmienita tortura w jednym. Sama jego obecność tutaj – dzieliło nas może trzydzieści centymetrów – wystarczyła, by mnie skusić. Chciałam wyciągnąć rękę, dotknąć palcami jego skóry i wtulić się w to ciepło.

I wtedy znów usłyszałam ten głos – seksowny i słodki. Jego szorstki ton przepłynął przez moje ciało, wywołując dreszcze. Mogłabym w nim utonąć.

– Cześć, Maggie.

Samir

To było jak uderzenie w klatkę piersiową. Cholera jasna!

Siedziała tam, naprawdę blisko. Mogłem jedynie wpatrywać się w nią jak człowiek zagubiony na pustyni, stojący przed mirażem. Czułem jej perfumy; wspomnienie tego subtelnego zapachu doprowadzało mnie do szaleństwa od miesięcy. Pamiętałem dokładnie, jak pachnie na jej nagim ciele. Pamiętałem, że całowałem każdy centymetr jej wspaniałej skóry, skubałem ją, a mój język kreślił wzory na jej postaci.

Nagły przypływ podniecenia uderzył we mnie niczym kolejny cios.

– Słuchasz mnie, Samir?

Oderwałem wzrok od Maggie, rzucając jej ostatnie spojrzenie, po czym odwróciłem się w stronę kuzynki. Uśmiechnąłem się, starając się zapanować nad swoim ciałem. Wiedziałem, że zobaczenie Maggie po… no, po zobaczeniu jej całej, będzie dziwne. Ale to?

Jakoś nikt mnie nie uprzedził, że widząc ją w ostrym świetle stołówki, otoczoną aromatem gównianego jedzenia i obecnością innych uczniów, będę chciał zabrać ją do swojego pokoju i rozebrać do naga. Do diabła, w tym momencie wystarczyłby stół w kawiarni.

Chciałem zagrzebać się w jej ciele.

– Samir.

– Daj mi chwilę, Fleur.

Potrzebowałem momentu dla siebie, odrobiny ciszy, zanim będę musiał na nią spojrzeć. Potrzebowałem trochę czasu, żeby się opanować.

– Jestem zmęczony, Fleur. Właśnie przyleciałem z Bejrutu. Wybacz, jeśli mój czas reakcji jest trochę opóźniony.

Przewróciła oczami.

– Wygląda na to, że mamy tu do czynienia z jet lagiem.

Spojrzałem na Maggie. Miała odwróconą głowę, wzrok skupiony na talerzu przed sobą, a jej twarz była częściowo ukryta za zasłoną brązowych włosów. Zbyt dobrze pamiętałem, jak owijałem te włosy wokół mojej pięści, odciągając jej głowę do tyłu, i jak chwytałem te usta…

– Samir. Usiądziesz czy będziesz tak stał i się gapił?

– Wyluzuj – mruknąłem przez zaciśnięte zęby, wsuwając się na krzesło obok Fleur, żeby mieć doskonały, niezakłócony widok na Maggie. Gdyby tylko na mnie spojrzała.

– Jak było w Libanie?

– Dobrze. – Musiałem szybko wciągnąć Fleur w rozmowę na inny temat. Liban był ostatnią rzeczą, o której chciałem teraz rozmawiać.

– Jak tam twoja dziewczyna?

Słowo „dziewczyna” padło z ust Fleur z wielką łatwością, wywołując u mnie falę lęku.

Moja głowa wypełniła się przekleństwami: po angielsku, francusku i arabsku. Na tym polegało piękno mojego francuskiego i libijskiego dziedzictwa – chociaż zawsze jakaś część mnie czuła się uwięziona między dwiema kulturami, dwoma światami, dawało mi to bogactwo przekleństw do wyboru. Zdecydowałem się na cholera jasna.

Nie mogłem teraz na nią patrzeć. Nie tak to sobie wyobrażałem. Potrzebowałem możliwości porozmawiania z nią, wyjaśnienia na osobności, bez Fleur i reszty tej przeklętej szkoły.

Ale Fleur powiedziała słowo, którego się obawiałem, słowo, którego nie chciałem, żeby Maggie usłyszała od kogokolwiek poza mną. Do diabła, bądźmy szczerzy, wolałbym raczej połknąć szkło, niż powiedzieć jej to, co Fleur zdawkowo zdradziła.

Nie chciałem patrzeć na Maggie. Nie mogłem patrzeć na Maggie. Byłem jej winien wyjaśnienia, przeprosiny – o wiele więcej, niż mogłem jej dać. Zamiast tego zamarłem, nie będąc w stanie myśleć o niczym, co mogłoby uratować tę chwilę.

Jej głowa podniosła się znad talerza, a złość, która pojawiła się na jej twarzy, była jak nóż, który mnie rozciął. Ale to było nic w porównaniu z bólem, który pojawił się po tym, gdy jej piękne brązowe oczy się zachmurzyły. Wypełnił mnie wstyd. Nie po raz pierwszy zapragnąłem cofnąć się i cofnąć wszystko, co wydarzyło się tego lata. Chciałbym, żeby wszystko było inaczej. Chciałbym, żebym ja był inny. Nigdy nie byłem osobą, która czegokolwiek żałuje. Aż do teraz. Aż trafiłem na nią.

Ta dziewczyna rzuciła mnie na pieprzone kolana.

Rozdział 2

Maggie

Dziewczyna.

To słowo mnie przeszyło, pozbawiając mnie tchu. Siedziałam tam, wpatrując się w to, co działo się przede mną. To był jeden z tych momentów, kiedy mój świat zatrzymał się w miejscu.

Czekałam. Czekałam, aż się roześmieje i powie, że z nią zerwie. Czekałam, aż spojrzy na mnie. Czekałam na coś – jakiś znak, który pokazałby mi, że nie byłam idiotką przez całe lato, pożądając faceta, który nawet mnie nie chciał. Czekałam na słowa, które jednak nie nadeszły. Moje serce – choć przysięgałam, że nigdy nie było zaangażowane – trochę pękło.

Byłam taką idiotką.

Wiedziałam, że istnieje możliwość, że to się stanie. Wiedziałam to nawet wtedy, gdy poszłam z nim do łóżka. Miał wtedy dziewczynę i nie było żadnych obietnic, żadnych gwarancji. Nic poza tym, jak na mnie patrzył, jak mnie dotykał. Nigdy nie dał mi słów, tylko ogień i pasję, które zmieniły wszystko.

Ale to odkrycie wciąż mnie niszczyło.

Uciekłam ze stołówki w szalonym tempie, mamrocząc pod nosem jakąś śmieszną wymówkę. Fleur popatrzyła na mnie ze zdziwieniem, a Samir wpatrywał się w podłogę. Cóż, powinien. Zduszony oddech przepchnął się przez złość. Miesiące. Minęły miesiące, odkąd uprawialiśmy seks, i ani jednego telefonu, ani jednego maila, ani jednej wiadomości w butelce. Tylko kiepski tekst, który przyszedł w środku nocy w lipcu. Miesiące, podczas których wlokłam swój leniwy tyłek na siłownię, jadłam nietłusty jogurt i chodziłam do solarium przy każdej wolnej okazji.

Kiedy wysłał mi tego pierwszego SMS-a po naszej wspólnej nocy, a ja przeczytałam te słowa – Ostatnia noc była niesamowita. Powinniśmy to powtórzyć. Często. Do zobaczenia w przyszłym roku. Xxxx – naprawdę w to uwierzyłam. Nasza jedyna wspólna noc była cudowna. Tak niesamowita, że cztery miesiące później wciąż przeżywałam ją w myślach i snach.

A on nadal był ze swoją dziewczyną.

Jak to możliwe? Czy spał z rękami owiniętymi wokół niej, tak jak ze mną? Czy trzymał jej ciało przy swoim? Czy całował jej usta tak, jak całował moje? Jak mógł robić to, co zrobił ze mną, z kimś innym, skoro ja nie mogłam nawet spojrzeć na innego faceta?

Pchnęłam drzwi do naszego pokoju, zalały mnie złość i ból w oszałamiającym crescendo. Zatrzymałam się na widok Myi, która wpatrywała się we mnie z zatroskanym wyrazem twarzy.

– Wyglądasz na zdołowaną.

– Bywało lepiej.

W tym roku byłyśmy współlokatorkami we trójkę: ja, Mya i Fleur. Czułam się winna, że opuszczam naszą starą koleżankę z pokoju, Noorę, ale ona znalazła mieszkanie poza kampusem i wydawała się zadowolona z nowego miejsca zamieszkania. W takich chwilach żałowałam, że nie mam jedynki.

– Chcesz o tym porozmawiać?

– Nie bardzo.

Mya bardziej niż ktokolwiek inny uważała mnie za idiotkę w związku z tym, że zadaję się z Samirem. Od początku mówiła mi, że ma wypisane na twarzy „zły pomysł”. Miała rację – a zarazem się myliła. Mya nie widziała, jak wspaniale się zachował, gdy podczas przerwy jesiennej zgubiliśmy Fleur w Wenecji. Ani tego, jaki był miły, kiedy dowiedziałam się, że mój ojciec poślubił zupełnie obcą osobę. Nie wiedziała, że Samir potrafi spojrzeć na ciebie i sprawić, że czujesz się jak najpiękniejsza dziewczyna na świecie. Albo że może cię całować, jakby się topił, a ty byłabyś jego liną ratunkową. Nie wiedziała, że potrafi rozśmieszyć cię do łez albo uśmiechnąć się tak mocno, że aż bolą policzki.

Łatwo byłoby uznać moją noc z Samirem za wielki błąd, gdyby naprawdę był graczem, za jakiego wszyscy go uważali. Nie winiłam ich za to, że tak myśleli. Widziałam dziewczyny, które wpadały mu na kolana w klubach. Nie byłam głupia. Ten chłopak wiedział, jak poruszać się w łóżku i wszędzie indziej. Jego reputacja była zasłużona. Ale wciąż był kimś więcej.

To więcej sprawiało, że nie mogłam zasnąć w nocy, przeżywając nasze rozmowy, rozkoszując się wspomnieniem naszych pocałunków. Fakt, że było w nim coś więcej, oznaczał, że mam przechlapane.

Wypchnęłam z gardła bryłę wielkości piłki golfowej. Z jednej strony chciałam być sama, a z drugiej nie. Siedząc w tym pokoju, przeżywając w kółko w głowie noc spędzoną z Samirem, doprowadziłabym się do szału. Tu były duchy. Duchy na każdym korytarzu, na każdej klatce schodowej, w kawiarni i pokoju wspólnym. Wspomnienia z zeszłego roku, których nie mogłam się pozbyć, niezależnie od tego, jak bardzo się starałam.

Na początku był tylko chłopakiem, którego poznałam pierwszego dnia w International School. No i zaliczyłam z nim zawstydzającą wpadkę, kiedy przypadkowo ujrzał mnie nago. Nie wiedziałam wtedy, że zostanie moim przyjacielem i że to z nim będę dzielić mój pierwszy pocałunek. Nie spodziewałam się, że stanie się kimś, bez kogo nie będę mogła żyć.

Przez większość roku był samotny, więc kiedy zdawkowo wspomniał, że się z kimś spotyka, był to dla mnie szok. Wiedziałam, że wszyscy mówią, że to zaaranżowana relacja, której chcieli dla niego jego rodzice, ale to nadal nie łagodziło bólu wewnątrz mnie i nie miałam pojęcia, jak go przełamać. Potrzebowałam odwrócenia uwagi.

– Chcesz wyjść?

– Dziś wieczorem? W noc przed naszym pierwszym dniem zajęć? W niedzielę? – Mya patrzyła na mnie, jakbym miał trzy głowy. Wzruszyłam ramionami, a pomysł się uformował, zakorzenił. Alkohol i taniec mogą być jedynymi rzeczami, które sprawią, że jakoś przetrwam tę katastrofę.

– To dopiero pierwszy dzień. Co najwyżej zapoznamy się z programem nauczania. Założę się, że żadne zajęcia nie potrwają dłużej niż pół godziny. – Nie wspominając już o tym, że ponad połowa uczniów zwyczajowo olewa pierwszy tydzień zajęć. – Poza tym w Londynie jest mnóstwo barów i klubów otwartych w niedzielę. Będzie fajnie.

– Dobra, co zrobiłaś z prawdziwą Maggie?

Rzuciłam jej lekki uśmiech.

– Może to jest nowa i ulepszona Maggie.

Stanowczo zbyt długo dołowałam się z powodu facetów. Jeśli Samir chciał odejść i udawać, że nic między nami nie ma, to w porządku. Ale ja nie zamierzałam na niego czekać. W zeszłym roku spędziłam zbyt wiele czasu na zastanawianiu się nad Hugh, dwudziestosiedmioletnim brytyjskim właścicielem baru, z którym dorywczo się umawiałam. Nie wspominając już o tym, ile czasu spędziłam w pierwszym roku studiów nad Samirem.

Ten rok miał być inny. Musiał być.

– Jesteś pewna, że wszystko jest w porządku?

Troska w głosie Myi była tym, co czyniło ją wspaniałą przyjaciółką. Była pierwszą dziewczyną, z którą zaprzyjaźniłam się na pierwszym roku, i była najmilszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałam. Niestety w tej chwili potrzebowałam mniej emocji, a więcej szampana i tańca na stołach. Potrzebowałam Fleur.

– Nic mi nie jest. Tylko trochę zwariowałam. Spędziłam miesiące w Stanach, nie mogąc pić i spędzając czas z dziadkami. Kocham ich i w ogóle, ale potrzebuję trochę się zabawić. Wchodzisz w to?

Mya się uśmiechnęła.

– Dobra, wchodzę w to. Ale to będzie twoja wina, gdy zasnę na zajęciach.

– W porządku.

Złapałam za telefon i wysłałam szybkiego SMS-a do Fleur.

Drinki. Taniec. Dziś wieczorem. Żadnych chłopców.

Dziesięć minut później Fleur weszła do pokoju tanecznym krokiem.

– Więc dokąd się wybieramy?

– Ty mi powiedz. Znasz jakieś nowe, modne miejsce, do którego nikt nie może się dostać?

Fleur, z ciałem modelki i garderobą z wyższych sfer, stanowiła uosobienie szyku. Długie, gładkie brązowe włosy, duże brązowe oczy i opalenizna, do której osiągnięcia ja potrzebowałabym solarium, czyniły ją powalającą. Jej osobowość powodowała, że sprawiała kłopoty – takie, którym nie można było się oprzeć. Pomimo naszych trudnych początków na pierwszym roku była teraz jedną z moich najlepszych przyjaciółek.

Ostatni rok był dla niej trudny i nie wydawała się już tak chętna do imprezowania jak kiedyś, ale nadal była osobą, do której mogłam się zwrócić po poradę towarzyską. Uznałam, że potrzebuje się wyładować tak samo jak ja.

– Podoba mi się to, co zamierzasz. Jest takie miejsce, które nazywa się Air[1].

– Serio? Co to za nazwa?

Kluby w Londynie mają tendencję do ostrych, jednowyrazowych nazw, o czym przekonałam się w zeszłym roku. Wystrój klubów mógł się różnić, ale zawsze było kilka podstawowych elementów, na które można było liczyć: drogie drinki, półnagie dziewczyny i mnóstwo dramatu.

– To bar tlenowy.

Nie mogłam się nie zaśmiać. Właśnie podczas takich chwil moje nijakie życie w Karolinie Południowej wydawało mi się nieskończenie odległe.

– No jasne, że tak.

Jedną z korzyści z mojej niezbyt chwalebnej pracy w okresie letnim w handlu detalicznym była zniżka pracownicza. W takiej szkole jak International School bycie stypendystką utrudniało, a nawet uniemożliwiało dotrzymanie kroku innym. Nie miałam torebek Gucci czy Prady, butów od Jimmy’ego Choo czy Giuseppego Zanottiego. Dzięki zniżce posiadałam jednak całą nową szafę ślicznych sukienek. Nigdy nie będę wyglądać, jakbym zeszła prosto z wybiegu (aluzja do Fleur), ale to, co miałam, mi wystarczało.

Przygotowywałyśmy się do zabawy na całego – przez głośniki komputera Fleur płynęła głośna muzyka house. Ja byłam raczej fanką hip-hopu, ale nie narzekałam. Wprowadziłyśmy ten zwyczaj w zeszłym roku – przed nocnym wyjściem zaprawiałyśmy się w naszym pokoju. Dzięki Myi jako współlokatorce było to o wiele prostsze. Wymieniałyśmy się poradami dotyczącymi włosów i makijażu, dzieliłyśmy się strojami, tańczyłyśmy i piłyśmy podczas przygotowań.

W ciągu ostatnich kilku miesięcy rozpaczliwie za nimi tęskniłam.

– Gotowe? – zapytała Fleur z szerokim uśmiechem na twarzy.

To lato okazało się dla niej dobre. Wydawała się lżejsza, szczęśliwsza. Ostatni rok był ciężki. Jej przyjaciel Costa rzucił ją przed rozpoczęciem semestru dla innej dziewczyny z International School, ale potem dalej kręcił się koło Fleur, sprawiając, że wierzyła, iż naprawdę mu zależy. Nie rozumiałam, dlaczego była z nim tak związana, dopóki nie powiedziała mi o swojej przypadkowej ciąży i późniejszym poronieniu. Wszystko zwaliło się o nią pod koniec ubiegłego roku. Dowiedziała się, że on naprawdę skacze z kwiatka na kwiatek. Ta dojmująca strata sprawiła, że przedawkowała narkotyki. To była dla nas wszystkich straszna pobudka, ale Fleur chyba tego potrzebowała.

Teraz, stojąc przede mną, znów jednak się śmiała i błyskała uśmiechem. Po części odzyskała dawną radość życia. Wyglądało na to, że wreszcie skończyła z Costą. Teraz musiałam tylko znaleźć jej miłego faceta – właściwego faceta. Biorąc pod uwagę to, jak zakończyły się sprawy w zeszłym semestrze, kiedy to mój przyjaciel George przyniósł jej kwiaty do szpitala, wiązałam z nim duże nadzieje. Wzięłam torebkę z łóżka, lekko zataczając się podczas chodzenia. Lato bez picia dało mi się we znaki i moja normalnie niska tolerancja na alkohol jeszcze spadła.

Podekscytowana i pełna oczekiwania, wyszłam z pokoju za Myą i Fleur.

Uwielbiałam takie noce – nieplanowane, pełne możliwości. Londyn był dla mnie jedną wielką przygodą, nigdy nie wiedziałaś, czego się spodziewać i co może przynieść noc. Londyn był jak narkotyk – niesamowity haj, od którego nie chciało się uwolnić. Sprawiał, że czułaś, że możesz robić wszystko, być kimkolwiek. W takim mieście mogłaś wymyślić siebie na nowo.

Rok temu o tej porze byłam zdenerwowana i niepewna siebie.

International School była wspaniałym, onieśmielającym miejscem, w którym czułam się jak oszustka bawiąca się w przebieranki i próbująca się dopasować. Teraz należałam do tego miejsca.

– A dokąd to? – zawołał głos.

Spojrzałam w górę i moje spojrzenie natychmiast spotkało się ze spojrzeniem Samira.

Samir

Nie wiedziałem, na co patrzeć najpierw.

W stołówce bałem się rzucić na nią okiem, bo byłem pewien, że jeśli to zrobię, cała szkoła zobaczy, czego i kogo chcę. Ale ona odeszła tak szybko – uciekła, gdy Fleur rzuciła swoją małą bombę – a ja straciłem swoją szansę. Nie zamierzałem popełnić tego samego błędu ponownie. Tym razem przyjrzałem się mojej wybrance.

Jej brązowe włosy wydawały się dłuższe niż w maju. Opadały za ramiona, a ich końce ledwo sięgały czubka jej cycków. Musiałem przełknąć ślinę, bo moje usta stały się nagle bardziej suche niż Sahara. Jej sukienka, z cienkimi ramiączkami, nie pozostawiała wiele dla wyobraźni – a miałem dość bujną wyobraźnię i dobrą pamięć – i pokazywała jej opalone, napięte ciało. Kończyła się tuż pod jej zaokrąglonym tyłkiem, odsłaniając nogi prawie w całej okazałości.

Przez chwilę nie mogłem mówić. Nie mogłem spojrzeć jej w oczy. Miałem do niej może dwa kroki. Tylko tyle, by zaprowadzić ją pod ścianę i wejść pod tę sukienkę, z publicznością czy bez.

– Babski wieczór – odparła Fleur, nieświadoma tego, jak kurczowo usiłowałem zachować rozsądek.

Odwróciłem wzrok od Maggie i spojrzałem na całą trójkę. Wszystkie wyglądały dziś zabójczo. Fleur uśmiechnęła się do mnie. Oczy Myi zwęziły się lekko i przez jedną straszną chwilę zastanawiałem się, czy widziała moją reakcję. Maggie nadal na mnie nie patrzyła.

– Dokąd się wybieracie? – zapytałem Fleur, starając się zachować swobodny głos. Nienawidziłem napięcia w moim ciele, zalewającej mnie zaborczości. To było nowe doświadczenie, które nie do końca było mile widziane.

– Do tego nowego klubu, Air.

Super. To było dokładnie takie miejsce, jakie wybrałaby Fleur. Prawdopodobnie będzie tam pełno aktorów z listy B, sportowców i nowobogackich. Jeśli wyjdzie w tej sukience, wszyscy się na nią rzucą.

Nie ma mowy.

Nie mogłem nic na to poradzić. Musiałem wiedzieć, czy mnie nienawidzi. Odwróciłem uwagę od Fleur, a moje spojrzenie zatrzymało się na ciele Maggie, po czym w końcu dotarło do jej oczu.

Spojrzała na mnie przez moment, po czym znów opuściła wzrok.

Musiałem jej wyjaśnić sprawę z Laylą. Jeśli nie chciała dać mi szansy na zbliżenie się do niej, zamierzałem skorzystać z tej, która się właśnie nadarzała.

– Pójdę z wami.

[1] Air (ang.) – powietrze

Rozdział 3

Maggie

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Fot.: Chris Malpass

zeskanuj kod i dołącz do społecznościChanel Cleeron

Bądź z nami!

zeskanuj kod QR

Więcej o książkach w tym

• zapowiedzi i premiery

• informacje o autorach

• ciekawostki i aktualności

Table of Contents
Okładka
Strona tytułowa
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38