Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Książka Mężczyzna multiorgazmiczny opiera się na liczących trzy tysiące lat praktykach seksualnych Wschodu.
Do podobnych odkryć w dziedzinie seksu dotarł w latach czterdziestych ub. wieku Alfred Kinsey, znany amerykański seksuolog. Mimo to większość współczesnych mężczyzn jest nieświadoma swojego multiorgazmicznego potencjału.
Dzięki autorom seksualność przestała być źródłem niepokoju, frustracji i wstydu, stając się cudownym doznaniem, w którym rozwijamy się i spełniamy. Przedstawione przez autorów w jasny i prosty sposób, udoskonalane przez stulecia techniki miłosne – są niezwykle skuteczne. Mogą znacznie polepszyć nie tylko kondycję seksualną, ale także ogólny stan zdrowia. Zaczynamy zdawać sobie sprawę, że postrzeganie seksu wykształcone przez zachodnią kulturę niewiele ma wspólnego z tym, co może osiągnąć dwoje ludzi, stosując opisane w książce techniki.
Dodatkową korzyścią, jaką niesie ze sobą taka praktyka, jest przypływ sił witalnych.
Mistrz Mantak Chia to znany na całym świecie nauczyciel sztuk taoistycznych, od tai chi po taoistyczną seksualność. Jest autorem wielu bestsellerów, między innymi: Kobieta multiorgazmiczna i Sekrety wielokrotnych orgazmów. Mieszka w Tajlandii, a wykłady i warsztaty prowadzi na całym świecie.
Douglas Abrams jest autorem i wydawcą licznych książek i długoletnim adeptem taoistycznych praktyk seksualnych. Jest współautorem książki Sekrety wielokrotnych orgazmów.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 292
Nie jest to jeszcze jeden poradnik na temat seksu. Tak wiele w dzisiejszych czasach mówi się o seksie, a mimo to rośnie liczba związanych z nim nieporozumień – trudno rozpoznać, co ma jakąś wartość i okaże się przydatne. Bez wątpienia widziałeś, jak reklamują się eksperci w sprawach seksu, którzy obiecują uczynić z ciebie najlepszego kochanka na świecie i nauczyć cię osiągać boską ekstazę, a wszystko to bez najmniejszego wysiłku. Ta książka opiera się na liczącej trzy tysiące lat tradycji autentycznych doświadczeń seksualnych. Dlatego jej autorzy zdają sobie sprawę, jakich potrzeba starań – skądinąd przyjemnych – aby odmienić swoje życie seksualne. Zgłębianie tajników seksu to jedno, a wcielanie ich w życie to zupełnie coś innego. Techniki opisane w tej książce całe tysiąclecia były testowane i udoskonalane przez rzesze kochanków w laboratorium codziennego życia. Staraliśmy się je przedstawić w sposób tak jasny i prosty, jak to tylko możliwe, lecz jedynym sposobem na to, aby przyniosły nam pożytek, jest zastosowanie ich w praktyce.
Są to metody niezwykle skuteczne. Mogą znacznie polepszyć twój stan zdrowia, a także twoją kondycję seksualną, mimo że nie stawiamy żadnej diagnozy ani nie zalecamy żadnej kuracji. Ludzie, którzy mają wysokie ciśnienie krwi, cierpią na choroby serca lub są ogólnie słabego zdrowia, powinni czynić postępy w wolniejszym tempie. Jeżeli uskarżasz się na jakieś dolegliwości, warto, byś skonsultował się z lekarzem. Jeżeli nasuną ci się pytania albo natrafisz na trudności, zasięgnij porady instruktora Uzdrawiającego Tao1.
Chcielibyśmy wyrazić wdzięczność tym wszystkim multiorgazmicznym mężczyznom i kobietom z całego świata, którzy przyczynili się do powstania tej książki, szczerze opisując swoje doświadczenia oraz praktyki seksualne. Pojawiające się tu cytaty zaczerpnęliśmy bezpośrednio z wywiadów i ankiet, a jeżeli zmieniliśmy je nieco, to jedynie dlatego, by uczynić je bardziej zrozumiałymi.
Szczególnie pragniemy podziękować instruktorom Uzdrawiającego Tao, którzy wspierali nas mądrością, doświadczeniem, humorem i przyjaźnią. Są to: Michael Winn, Marcia Kerwitt, B.J. Santerre, Masahiro Ouchi, Angela Shen, Louis Shen, Walter Beckley, Stefan Siegrist i Karl Danskin. Wraz z wieloma innymi osobami latami pracowali nad uproszczeniem i udoskonaleniem opisanych tu technik. Wdzięczni jesteśmy także seksuologom, którzy swoją pionierską pracą wzbogacili naszą wiedzę o wielokrotnych orgazmach mężczyzny i przyjemności seksualnej – tu zasłużeni są zwłaszcza William Hartman, Marilyn Fithian, Bernie Zilbergeld, Marion Dunn, Alan i Donna Bauerowie, Beverly Whipple, Alice Kahn Ladis, John Perry, Lonnie Barbach, Barbara Keesling i oczywiście Alfred Kinsey oraz William Masters i Virginia Johnson. Prócz tego chcielibyśmy wyrazić uznanie licznym mistrzom i uczniom taoizmu, dzięki którym mogliśmy wzbogacić swoją wiedzę na temat seksualnego kung-fu. Należy do nich Douglas Wile, którego mistrzowskie dzieło Art of the Bedchamber (Sztuka alkowy) stało się źródłem większości przykładów zawartych w tej książce. Dziękujemy też Megory Andreson – za wszystko.
Dziękujemy również Heide Lange, naszej utalentowanej agentce. Jej doświadczenie, intuicja i serdeczność były dla nas niewyczerpanym źródłem otuchy podczas pisania tej książki. Wdzięczni jesteśmy Johnowi Loudonowi, naszemu znakomitemu wydawcy, za to, że wierzył w tę książkę od samego początku i wspierał pracę nad nią.
Naszą wdzięczność zaskarbili sobie także inni ludzie z Harper San Francisco, którzy przeprowadzili tę książkę przez cały proces powstawania, a potem wyprawili ją w świat. Są to w szczególności Karen Levine, Joel Fotinos, Rosana Francescato, Carl Walesa, Ralph Fowler, Laura Beers i Peter Evers.
Przede wszystkim dziękujemy swoim życiowym partnerkom i współautorkom naszych książek, Maneewan Chia i Rachel Carlton Arava, dzięki którym poznaliśmy sekret prawdziwego znaczenia tao.
Ponad trzy tysiące lat temu Chińczycy odkryli, że mężczyźni mogą doświadczać wielokrotnych orgazmów, opóźniając albo nawet powstrzymując wytrysk. Jest to możliwe, ponieważ orgazm i ejakulacja to dwa oddzielne procesy, choć Zachód od dawna je ze sobą utożsamia. Wprawdzie starożytnym Chińczykom brakowało precyzji dzisiejszych naukowców, zapisywali oni jednak szczegółowo swoje odkrycia z myślą o przyszłych pokoleniach badaczy sfer seksu i duchowościp1.
Na Zachodzie dopiero w latach czterdziestych ubiegłego wieku Alfred Kinsey, pionier naukowego podejścia do seksu, donosił o podobnych odkryciachp2. Mimo to dziś, kilkadziesiąt lat później, gdy jego twierdzenia już wielokrotnie poparły wyniki badań laboratoryjnych, większość mężczyzn pozostaje nieświadoma swojego multiorgazmicznego potencjału. Pozbawieni tej wiedzy oraz nieznający konkretnych technik mężczyźni nie są w stanie odczuć różnicy między crescendo orgazmu a salwą ejakulacji.
To błąd, że w kulturze Zachodu męska seksualność koncentruje się na dążeniu do nieuchronnie rozczarowującego celu, jakim jest wytrysk („spuszczenie się”), zamiast na dostarczającym orgazmicznej rozkoszy procesie cielesnego obcowania ze sobą. Książka ta pokazuje mężczyznom, jak mogą oddzielić w sobie orgazm od ejakulacji i zamienić ulotny moment rozładowania napięcia seksualnego w serię niezliczonych wzlotów ogarniających całe ciało. Jeden z multiorgazmicznych mężczyzn ujął to tak: „Po zwyczajnym wytrysku moja przyjemność szybko mija. Zupełnie inaczej jest z wielokrotnymi orgazmami. Osiągnięta dzięki nim rozkosz przepełnia mnie cały dzień. Doznanie to zdaje się nie mieć granic. Dodatkową korzyścią z tej praktyki jest przypływ sił witalnych, toteż nigdy nie czuję się zmęczony. Teraz mogę uprawiać seks tak długo, jak zechcę. Nie jest tak, że ciało panuje nade mną, to ja panuję nad ciałem. Czegóż więcej mógłby żądać mężczyzna?”.
Książka ta pokazuje również mężczyznom, jak mogą wykorzystać multiorgazmiczny potencjał partnerek. Pewien człowiek, który przez trzy miesiące stosował się do zawartych w niej porad, tak opisał swoje doświadczenia: „Odkąd zacząłem praktykować te techniki, sypiałem z trzema kobietami. Wszystkie trzy oznajmiły, że byłem ich najlepszym kochankiem. Dosłownie wprost powiedziały mi, że z nikim nie było im tak dobrze”.
Kobiety po przeczytaniu tej książki poznają tajniki męskiej seksualności, z których niewiele osób płci obojga zdaje sobie sprawę. Pary, które przeczytają ją razem, wzniosą się na taki poziom seksualnej ekstazy i seksualnego zadowolenia, o jakim nawet im się nie śniło. Partnerka pewnego multiorgazmicznego mężczyzny stwierdziła: „W łóżku zawsze było nam dobrze, ale teraz, gdy każde z nas doświadcza wielu fal rozkoszy, nasze pożycie stało się dużo bogatsze i bardziej wyważone. Wielokrotne orgazmy są jednak tylko wstępem do głębszych zmian, które owe praktyki wywołały w naszym związku. Nasza miłość jest teraz znacznie głębsza i bardziej intymna”.
Mężczyźni mogą doświadczać wielokrotnych orgazmów. Ten fakt jest dla większości z nas tak zaskakujący, że aż trudno nam uwierzyć w jego prawdziwość. Należy pamiętać, że wielokrotne orgazmy kobiet dopiero w ciągu ostatnich czterdziestu lat zostały uznane i zaakceptowane jako „normalne”. Jeszcze bardziej zadziwiające jest to, jak wiele kobiet zaczęło ich doświadczać, kiedy powiedziano im, że są one możliwe. Od lat pięćdziesiątych minionego stulecia, kiedy to Kinsey badał kobiecą seksualność, liczba kobiet przeżywających wielokrotne orgazmy uległa potrojeniu, z 14 do przeszło 50 procentp3! W latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku seksuolodzy William Hartman i Marilyn Fithian odkryli, że 12 procent mężczyzn będących obiektem ich badań może doświadczać orgazmów wielokrotnych. Kiedy mężczyźni się dowiedzieli, że mają ów potencjał, i opanowali kilka prostych technik, ta liczba zaczęła wzrastać.
Autorzy tej książki czerpią ze starożytnych praktyk taoistycznych i z najnowszej wiedzy naukowej, aby pokazać czytelnikom, jak oddzielić orgazm od ejakulacji, jak doznawać wielokrotnych orgazmów i jak poprawić ogólny stan zdrowia. Pierwotnie taoiści byli w starożytnych Chinach (około VI w. p.n.e.) grupą poszukiwaczy, którzy zgłębiali tajniki zdrowia i duchowości. Chociaż opracowane przez nich metody mają już ponad dwa tysiące lat, nie straciły swojej mocy. Opisane tu techniki trafiły do świata Zachodu zaledwie piętnaście lat temu. Wywołały cichą rewolucję seksualną wśród zwyczajnych mężczyzn, którzy je stosowali i dowiedli ich skuteczności. Autorzy żywią przekonanie, że jedynych wiarygodnych dowodów dostarcza ciało każdego mężczyzny. Mają nadzieję, że gdy czytelnik przyjmie lub odrzuci zawarte w tej książce informacje, będzie bazował na swoich osobistych doświadczeniach.
Wielokrotny orgazm nie jest zarezerwowany wyłącznie dla dojrzewających młodzieńców, cieszących się niebywałym szczęściem starszych panów albo dla wyznawców określonych religii. Trzydziestoparoletni sprzedawca programów komputerowych, który sam siebie nazwał „cynicznym i spiętym nowojorczykiem”, pewnego wieczoru zajął się ćwiczeniami opisanymi w tej książce i przeżył sześć orgazmów z rzędu: „Orgazmy przychodziły jeden po drugim i były coraz mocniejsze. Niczego podobnego dotychczas nie doświadczyłem. Ale najbardziej zdumiewające było to, że właśnie zaczynałem czuć się chory z przemęczenia, a następnego ranka obudziłem się zdrowy i pełen energii jak nigdy dotąd”. Zgodnie z zasadami taoistycznych praktyk seksualnych przeżywanie wielokrotnych orgazmów bez wytrysku zwykle pomaga mężczyźnie osiągnąć doskonały stan zdrowia, a nawet – możecie w to wierzyć albo nie – przedłuża mu życie.
Taoistyczna sztuka kochania, zwana również „Seksualnym kung-fu”, kiedyś była dziedziną chińskiej medycyny („kung-fu” znaczy dosłownie „mistrzostwo”, zatem „Seksualne kung-fu” to po prostu „seksualne mistrzostwo”). Starożytni taoiści byli lekarzami, zajmowali się fizycznym stanem zdrowia i zaspokojeniem cielesnych pragnień. Seksualne kung-fu pomaga mężczyznom nabrać sił witalnych i zyskać długowieczność, bo pozwala im uniknąć wycieńczenia, następującego po ejakulacji – powstrzymuje, w dosłownym sensie, utratę soków.
W rozdziale 1 przedstawimy pochodzące z kultur Wschodu i Zachodu dowody na istnienie wielokrotnego orgazmu u mężczyzn. Omówimy także wyniki najnowszych badań naukowych, potwierdzające przeświadczenie starożytnych taoistów o znaczeniu szczytowania bez wytrysku. Prezentując to zaskakujące odkrycie, „New York Times” podsumował: „Wytwarzanie spermy jest o wiele trudniejsze, niż wyobrażali to sobie naukowcy, i angażuje zasoby, które w innej sytuacji zapewniają mężczyźnie długie lata zdrowia”p4.
Jednak teoria bez praktyki jest bezużyteczna. Dlatego w rozdziałach 2 i 3 znajdziesz „ćwiczenia solo”, które możesz wykonywać, aby uwolnić w sobie multiorgazmiczny potencjał – niezależnie od tego, czy masz partnerkę, czy nie. Wielu mężczyzn zaczyna doświadczać wielokrotnych orgazmów po tygodniu lub dwóch, a większość jest w stanie opanować przedstawione tu techniki w ciągu od trzech do sześciu miesięcy.
W rozdziałach 4 i 5 poznasz „ćwiczenia w parze”, które pozwolą ci podzielić się z partnerką tajnikami „Seksualnego kung-fu” i zapewnić jej przyjemność, o jakiej nawet nie śniła.
Chociaż kobiety mogą wiele skorzystać na lekturze całej tej książki, rozdział 6 napisaliśmy specjalnie dla nich. Wyjaśnia on, co powinny wiedzieć, aby pomóc partnerom – a także sobie – w osiągnięciu multiorgazmicznych uniesień.
Z kolei rozdział 7 napisaliśmy z myślą o gejach. Zaprezentowaliśmy tam specjalne praktyki, które powinni opanować, aby wieść spełnione, zdrowe życie seksualne i osiągać wielokrotne orgazmy.
Rozdział 8 odnosi się do męskich problemów seksualnych: przedwczesnego wytrysku, impotencji i bezpłodności. Taoistyczna sztuka kochania zna wiele sposobów na przezwyciężenie owych problemów.
I w końcu rozdział 9 zawiera porady, dzięki którym mężczyźni oraz ich partnerki mogą całe życie cieszyć się seksualnymi uniesieniami. Zaczyna się on fragmentem przeznaczonym dla mężczyzn w średnim wieku i starszych, często doświadczających osłabienia apetytu seksualnego oraz spadku potencji. Prezentujemy wyniki badań z udziałem multiorgazmicznych mężczyzn, które zadają kłam powszechnemu przeświadczeniu, że mężczyźni osiągają punkt szczytowy możliwości seksualnych przed dwudziestym rokiem życia, a potem z wolna je tracą. Taoiści zawsze wiedzieli, że jeśli mężczyzna rozumie naturę swojej seksualności, to kiedy wkracza w wiek dojrzały, jego seksualność staje się doskonalsza.
W tym rozdziale powiedzieliśmy również, jak mężczyzna może pomóc swojemu synowi rozpocząć zdrowe i satysfakcjonujące życie seksualne. Gdyby tylko nasi ojcowie o tym wiedzieli!
W Chinach powstały pierwsze – najbardziej wszechstronne i szczegółowe – poradniki na temat seksu. Dzięki swojej książce chcemy kontynuować wielowiekową tradycję ich pisania. Dajemy mężczyznom oraz ich partnerkom przewodnik, który odmieni sferę ich seksualności.
Choć w taoizmie seksualność i duchowość pozostają w ścisłym związku, zdajemy sobie sprawę, że jednych czytelników będą interesować wyłącznie wskazówki praktyczne, podczas gdy drudzy zechcą dowiedzieć się czegoś więcej na temat uświęconego wymiaru miłości cielesnej. Zaczynamy od zaprezentowania podstawowych metod, z którymi musi zaznajomić się każdy, by zacząć doświadczać wielokrotnych orgazmów, a później stopniowo wprowadzamy techniki bardziej wyrafinowane. Są one przeznaczone dla tych czytelników, którzy pragną wykorzystać swoją seksualność, by poprawić swoje zdrowie i rozwijać się duchowo.
Warto wspomnieć, że nie jest to książka na temat taoizmu – jego filozoficznego lub religijnego aspektu. Jeden z jej autorów, Mantak Chia, ma w dorobku ponad dziesięć książek objaśniających niezwykle drobiazgowo tajniki tej starożytnej tradycji. Pomogła mu ona opracować wszechstronny system leczenia, zwany Uzdrawiającym Tao. W tej książce prezentujemy techniki o skuteczności potwierdzonej badaniami naukowymi. Kierujemy ją do tych czytelników, którym zależy na głębszym doświadczaniu własnej seksualności, a nie do tych, którzy szukają nowej religii.
Mamy nadzieję, że nasze dzieło zainicjuje dalsze poszukiwania naukowe, mogące potwierdzić lub zweryfikować jego treść. Wierzymy, że czasy izolacji i kulturowego szowinizmu bezpowrotnie minęły. Wschód i Zachód mogą dzielić się wiedzą z pożytkiem dla wszystkich nowoczesnych kochanków, którzy w tej epoce – epoce cielesnego chaosu – szukają seksualnego spełnienia.
Rozdział 1
Być może doświadczałeś już wielokrotnych orgazmów. Choć wydaje się to zaskakujące, wielu mężczyzn jest do tego zdolnych, zanim wkroczy w wiek dojrzewania i zacznie ejakulować. Z badania Kinseya wynika, że niemal połowa chłopców w wieku poprzedzającym dojrzewanie jest zdolna do osiągnięcia drugiego orgazmu wkrótce po pierwszym, a prawie jedna trzecia może przeżywać pięć lub więcej orgazmów jeden po drugim. Doprowadziło to Kinseya do wniosku, że „szczytowanie jest możliwe bez ejakulacji”.
Wielokrotne orgazmy nie są zarezerwowane wyłącznie dla chłopców na progu dojrzewania. Kinsey pisze: „Istnieją mężczyźni w bardziej zaawansowanym wieku, nawet po trzydziestce i starsi, zdolni do takiej wydajności”. W swojej książce Fundamentals of Human Sexuality (Podstawy ludzkiej seksualności) doktor Herant Katchadourian zauważył: „Niektórzy mężczyźni są w stanie powstrzymać wydzielanie nasienia, kiedy doświadczają skurczów orgazmicznych – innymi słowy mają orgazm bez wytrysku (bezejakulacyjny). Po takich orgazmach nie następuje okres refrakcji (który wiąże się z utratą erekcji), co pozwala tym mężczyznom na przeżywanie następujących po sobie lub wielokrotnych orgazmów – jak u kobiet”.
Dlaczego większość mężczyzn traci zdolność przeżywania wielokrotnych orgazmów? Być może ejakulacja jest dla wielu z nich doświadczeniem tak silnym, że przyćmiewa orgazm. Poza tym siła tego doświadczenia sprawia, że mężczyźni tracą zdolność rozgraniczenia między jednym a drugim. Pewien multiorgazmiczny mężczyzna tak wspomina swoją pierwszą ejakulację: „Wciąż pamiętam to dokładnie. Szczytowałem wtedy jak zwykle, ale tym razem wytrysnął ze mnie biały płyn. Myślałem, że umieram. Przyrzekłem Bogu, że nigdy więcej nie będę się masturbował. Oczywiście wytrwałem w tym postanowieniu jeden dzień”.
Ponieważ orgazm i ejakulację zwykle dzielą sekundy, łatwo je ze sobą pomylićp5. Aby móc przeżywać orgazmy wielokrotne, musisz zyskać (a niewykluczone, że odzyskać) zdolność rozgraniczania tych dwóch doznań związanych ze stanem podniecenia. Pozwoli ci to rozkoszować się orgazmem bez ejakulacji. Kiedy zrozumiesz, jak bardzo orgazm i ejakulacja różnią się od siebie, łatwiej ci będzie rozróżniać je w twoim ciele.
Orgazm jest jednym z najbardziej intensywnych i satysfakcjonujących ludzkich doznań. Jeżeli kiedykolwiek go przeżyłeś – a przeżyli go niemal wszyscy mężczyźni – nie muszę ci tłumaczyć, na czym polega. U każdego człowieka orgazm jest nieco inny. Zdarza się też, że jest nieco inny u tej samej osoby w różnych sytuacjach. Niemniej męskie orgazmy mają pewne cechy wspólne: najpierw rytmiczne ruchy ciała, przyspieszone tętno i zwiększone napięcie mięśni, a potem gwałtowne rozluźnienie, obejmujące skurcze w rejonie miednicy. One też są przyjemne. Trzynaste wydanie dzieła Smith’s General Urology (Urologia ogólna Smitha) zawiera stwierdzenie: „Orgazm jest najsłabiej poznanym procesem seksualnym”. Zawiera również informację, że składają się na niego „niekontrolowane rytmiczne skurcze zwieracza odbytu, hiperwentylacja (zwiększona częstotliwość oddechu), tachykardia (przyspieszenie akcji serca) i wzrost ciśnienia krwi”.
Opisy te dotyczą zmian, które zachodzą w całym ciele. Mimo to bardzo długo orgazm był postrzegany – a przez wielu mężczyzn nadal jest postrzegany – jako proces ograniczony do obszaru genitaliów. W świecie Zachodu jako pierwszy Wilhelm Reich w swojej kontrowersyjnej książce Funkcja orgazmu2 wykazał, że orgazm zachodzi w całym cielep6. Na Wschodzie taoiści od dawna wiedzieli, że orgazm może być doznaniem obejmującym całe ciało, i opracowali techniki pozwalające spotęgować przyjemność, którą daje.
Orgazm, jak dowodzi wielu współczesnych naukowców zgłębiających tajniki seksu, ma tak naprawdę więcej wspólnego z naszym mózgiem niż z naszymi mięśniami. Badania fal mózgowych dały początek odkryciu, że orgazm zachodzi przede wszystkim w mózgu. Można przeżyć orgazm we śnie, i to bez udziału dotyku, co zdaje się potwierdzać tę teorię. Podobnego zdania był Robert J. Heath, neurolog z Tulane University. Odkrył on, że pewne części mózgu pobudzane elektrodami wywołują doznania seksualne takie same, jak te będące efektem stymulacji fizycznej. Wielu terapeutów seksuologów z lubością powtarza, że seks odbywa się w mózgu. W stwierdzeniu tym jest trochę prawdy, zwłaszcza jeśli chodzi o orgazm.
W przeciwieństwie do orgazmu, który jest szczytem doznań emocjonalnych i fizycznych, ejakulacja to po prostu odruch. Jak wyjaśnia Michael Winn, mistrz Uzdrawiającego Tao i współautor książki Miłosny potencjał mężczyzny3: „Wielu mężczyzn wpada w panikę na samą myśl o orgazmie bez wytrysku, gdyż uprawiają seks ejakulacyjny od długiego czasu, często przez całe dekady. Przede wszystkim należy zatem zdemaskować prawdziwe oblicze ejakulacji, która jest tylko mimowolnym skurczem mięśni”.
Dzięki ćwiczeniom jesteś w stanie nauczyć się doświadczać orgazmu bez ejakulacji. W kolejnych dwóch rozdziałach wyjaśnimy dokładnie krok po kroku, jak oddzielić orgazm od ejakulacji i jak rozprzestrzenić doznanie orgazmu na całe ciało. Najpierw jednak przyjrzyjmy się dowodom na to, że mężczyźni, podobnie jak kobiety, są zdolni doświadczać orgazmów wielokrotnych.
Prawdopodobnie najbardziej rozległe badania laboratoryjne nad orgazmami wielokrotnymi u mężczyzn przeprowadzili William Hartman i Marilyn Fithian. Przebadali oni trzydziestu trzech mężczyzn, uważających się za multiorgazmicznych – to znaczy takich, którzy są w stanie przeżyć dwa orgazmy lub więcej, nie tracąc erekcji.
Rysunek 1. Wykres stanu pobudzenia multiorgazmicznego mężczyzny. Źródło: Hartman i Fithian.
Mężczyźni ci w laboratorium uprawiali seks ze swoimi partnerkami, a Hartman i Fithian monitorowali akcję serca każdego z nich, gdyż uznali to za najbardziej wiarygodną metodę rozpoznawania orgazmu. W stanie spoczynku tętno człowieka wynosi przeciętnie 70 uderzeń na minutę, podczas orgazmu niemal się podwaja (dochodzi do 120 uderzeń), a po orgazmie wraca do wartości spoczynkowej (rys. 1). Obserwacji poddano również u tych mężczyzn skurcze mięśni w rejonie miednicy (ich najwyraźniejszym przejawem jest niekontrolowane zaciskanie zwieracza odbytu), pokrywające się z przyspieszeniem tętna w trakcie orgazmu. Wyniki były dosyć zaskakujące – wykresy stanu pobudzenia badanych mężczyzn były identyczne jak wykresy pobudzenia multiorgazmicznych kobiet.
Męska i kobieca seksualność mogą być bardziej podobne, niż się powszechnie sądzi. Jest to zrozumiałe z anatomicznego punktu widzenia: męskie i żeńskie genitalia wykształcają się w okresie płodowym z tych samych tkanek. W swojej słynnej książce The G Spot and Other Recent Discoveries About Human Sexualilty (Punkt G oraz inne najnowsze odkrycia dotyczące seksualności człowieka) Alice Ladas, Beverly Whipple i John Perry dowodzą, że męska i kobieca seksualność są niemal identyczne. Wysunęli oni również tezę, że mężczyźni mogą doświadczać wielokrotnych orgazmów podobnie jak ich partnerki. Poza tym sporo miejsca poświęcili odkryciu punktu G u kobiet (więcej o punkcie G napisaliśmy w rozdziale 4).
W trakcie eksperymentu Hartmana i Fithian badani mężczyźni osiągali średnio cztery orgazmy. Kilku szczytowało co najmniej dwa razy, a jeden aż szesnaście razy! Również Marion Dunn i Jan Trost przeprowadzili badanie, w którym większość mężczyzn miała od dwóch do dziewięciu orgazmów podczas jednego stosunkup7.
Warto wspomnieć, że w seksuologii taoistycznej chodzi nie o notowanie wyników i bicie rekordów, ale o spełnienie i dążenie do doskonałości. Możesz czuć się usatysfakcjonowany jednym orgazmem, trzema lub szesnastoma orgazmami. Twój seksualny potencjał wrasta, kiedy stajesz się bardziej świadomy swoich cielesnych doznań i doskonalisz umiejetność intymnego obcowania z partnerką. Każdy człowiek jest inny i każde doświadczenie seksualne jest inne, a „właściwa” liczba orgazmów zależy od tego, na co ty i twoja partnerka w danej chwili macie ochotę. Kiedy stajesz się zdolny do przeżywania orgazmów wielokrotnych, nie musisz się martwić, jak długo wytrzymasz albo ile razy szczytowała twoja kochanka, ponieważ oboje możecie mieć tyle orgazmów, ile tylko zechcecie.
Jako lekarze mistrzowie tao zajmowali się seksualnością, ponieważ była dla nich jednym z elementów ogólnego stanu zdrowia człowieka. Praktykowali „Seksualne kung-fu”, bo odkryli, że wytrysk pozbawia mężczyznę energii. Prawdopodobnie zauważyłeś u siebie spadek energii i ogólne zmęczenie po ejakulacji. Chociaż chcesz okazać zainteresowanie seksualnymi i emocjonalnymi potrzebami partnerki, twoje ciało domaga się wyłącznie snu. Jak ujął to pewien multiorgazmiczny mężczyzna: „Po wytrysku poduszka wydaje mi się o wiele atrakcyjniejsza od mojej dziewczyny”.
Wizerunek niezaspokojonej kobiety, której partner dochodzi i z westchnieniem na nią opada, jest tak powszechny, że stał się przedmiotem dowcipów. Ale wyczerpanie ogarniające mężczyznę po ejakulacji to zjawisko równie wiekowe, jak pierwsze miłosne uniesienia. Peng Tsy, który na dworze sławnego Żółtego Cesarza pełnił funkcję doradcy w sprawach seksu, tak oto pisał przed niemal pięcioma tysiącami lat: „Po wytrysku mężczyzna jest zmęczony, w uszach mu szumi, powieki ma ciężkie i chce mu się spać. Doskwiera mu pragnienie, a jego członki są odrętwiałe i zesztywniałe. Cieszy się krótką chwilą uniesienia, ale potem czekają go długie godziny wyczerpania”.
Niektórzy ludzie Zachodu także przywiązują wagę do zachowania energii seksualnej. Sportowcom znane jest uczucie osłabienia i apatii po wytrysku, dlatego w noc poprzedzającą zawody powstrzymują się od seksu. Podobnie postępują artyści – rezygnują z seksu przed występem. Muzyk jazzowy Miles Davis tak to wyjaśnił w wywiadzie dla magazynu „Playboy”:
Davis: Nie możesz najpierw szczytować, a potem walczyć lub grać. Nie podołasz. Kiedy jestem gotowy, dochodzę, ale później nie jestem w stanie grać.
Playboy: Wyjaśnij to dosłownie.
Davis: Zapytaj Muhammada Alego. Gdyby wcześniej miał wytrysk, nie wytrzymałby na ringu dwóch minut. Kurczę, nawet mnie by nie podskoczył!
Playboy: Stanąłbyś do walki z Muhammadem Alim, żeby to udowodnić?
Davis: Tak, zmierzyłbym się z nim, tylko on musiałby obiecać, że przedtem kogoś wydupczy. W przeciwnym razie nie walczę. Szczytując, pozbywasz się całej energii. Tracisz ją bez reszty. Jeśli zamierzasz się pieprzyć przed występem, jak potem dasz coś z siebie na scenie?
Miles Davis nie był zbyt romantyczny, ale też nie owijał w bawełnę. Jako jeden z największych trębaczy świata zdawał sobie sprawę, że ejakulacja pozbawia go energii, co odbija się na jego muzyce. Niestety, jak większość mężczyzn nie wiedział, że mógłby uprawiać tyle seksu, ile dusza zapragnie, a nawet przeżywać orgazmy przed każdym występem, o ile nie towarzyszyłaby im ejakulacja. Mogłoby to nawet poprawić jego wydajność na scenie.
Chociaż zawodowi muzycy i bokserzy bardziej odczuwają skutki wytrysku, ostatecznie wszyscy mężczyźni doświadczają po nim takiego samego osłabienia. Pewien multiorgazmiczny mężczyzna zauważył: „Jeżeli dochodzi do wytrysku, tak naprawdę odczuwam to rano. Powłóczę nogami i jestem zmęczony całe przedpołudnie. Kiedy przeżywam wielokrotny orgazm bez ejakulacji, budzę się rześki i potrzebuję mniej snu”. Inny mężczyzna, który wracał do siebie po przewlekłej chorobie, stwierdził: „Zawsze miałem silny popęd seksualny, więc ejakulowałem często, raz czy dwa razy dziennie. A z każdym wytryskiem moje zdrowie się pogarszało, ponieważ traciłem mnóstwo energii”. Wielu mężczyzn, zwłaszcza młodych, może nie zauważać tego osłabienia, dopóki nie dojdzie u nich do wytrysku w trakcie choroby albo po ciężkiej pracy.
Na Zachodzie przyjęło się, że ejakulacja to nieuchronne następstwo podniecenia mężczyzny i że oznacza ona koniec stosunku seksualnego. W Chinach lekarze już dawno odkryli, że cena za przyjemność, to, co Francuzi nazywają le petit mort (małą śmiercią) niebezpiecznie uszczupla męskie siły witalne, ale na szczęście nie trzeba tej ceny płacić.
Na pierwszej stronie „New York Timesa” z 3 grudnia 1992 roku pojawił się artykuł poświęcony wstrząsającemu badaniu naukowemu. Zdawało się ono potwierdzać pogląd starożytnych taoistów na to, jakim obciążeniem jest dla organizmu mężczyzny produkcja nasienia. „Te wyniki są ostatnią rzeczą, jakiej się spodziewałem, przystępując do tego eksperymentu” – powiedział Wayne Van Voorhies z Uniwersytetu Stanu Arizona. „Były tak zaskakujące, że powtórzyłem wszystko cztery razy, aby się upewnić, że nie popełniłem błędu. Zasadniczo mówiły one wiele rzeczy, których nie obejmują nasze z góry przyjęte wyobrażenia na temat męskiej seksualności”p8.
Doktor Van Voorhies obserwował proste, lecz intrygujące bezkręgowce zwane nicieniami. Zapytacie pewnie, co wspólnego z ludzką seksualnością mogą mieć jakieś robaki. No cóż, różnią się one od innych robaków. „Geny i procesy biochemiczne zachodzące w ich organizmach są takie same jak u człowieka oraz u innych ssaków” – wyjaśnił doktor Philip Anderson z Uniwersytetu Stanu Wisconsin. Dlatego w badaniach naukowych nicienie są często wykorzystywane zamiast ludzi.
Doktor Van Voorhies poddał obserwacji trzy grupy osobników rodzaju męskiego. Pierwsza grupa mogła kopulować do woli, co wymagało częstego wytwarzania nasienia. Średnia długość życia wśród tych donżuanów wynosiła 8,1 dnia. (Nicienie z reguły nie żyją zbyt długo). Robaki z drugiej grupy w ogóle nie miały dostępu do samic. Ci – nazwijmy ich tak – mnisi dożywali przeciętnie 11,1 dnia. Najbardziej zdumiewające było jednak to, że w trzeciej grupie, złożonej z osobników multiorgazmicznych, które nie musiały ciągle produkować nasienia, chociaż miały nieograniczoną możliwość kopulacji, średnia długość życia sięgała prawie 14 dni. Była prawie o połowę dłuższa niż długość życia nicieni, które nieprzerwanie zużywały swój zapas spermy.
„New York Times” podsumował: „Nowe odkrycie sugeruje, że nieustanna produkcja nasienia ma swoją cenę, gdyż prawdopodobnie wymaga zastosowania złożonych enzymów lub procesów biochemicznych, które wywołują szkodliwe skutki uboczne”. Autor artykułu sformułował następujący wniosek: „[…] różnicę w długości życia między mężczyznami a kobietami można powiązać z wytwarzaniem spermy. Kobiety żyją średnio około sześciu lat dłużej niż mężczyźni”. Istnieją inne teorie, które tłumaczą tę różnicę odmiennym stylem życia i działaniem innych hormonów. Niezależnie od tego, czy wytwarzanie nasienia faktycznie skraca twoje życie, z całą pewnością nadwątla twoje siły.
Ponad dwa tysiące lat temu – na długo przed eksperymentem na nicieniach – taoiści podkreślali, jak ważne jest powstrzymywanie się od ejakulacji. Rozprawa o Najwyższym Tao pod Niebem głosi: „Jeżeli mężczyzna odbywa stosunek, nie rozlewając swego nasienia, jego siły witalne ulegają wzmocnieniu. Jeżeli postąpi tak dwa razy, jego słuch i zdolność widzenia stają się przenikliwsze. Jeżeli trzy razy, znikają wszystkie jego fizyczne dolegliwości. Za czwartym razem zacznie odczuwać wewnętrzny spokój. Po piątym razie jego krew będzie żywiej krążyć. Po szóstym jego genitalia zyskają nową jurność. Po siódmym jego uda i pośladki staną się twarde. Po ósmym jego ciało będzie promieniowało zdrowiem. Po dziewiątym wydłuży się jego życie”. Autorzy starożytnych tekstów uciekali się do przesady, aby wzmocnić swoje argumenty – jest mało prawdopodobne, że wymienione wyżej korzyści następowały właśnie w takim porządku i czasie. Niemniej nie ulega wątpliwości, że mistrzowie tao od dawna wiedzieli, jak ważne jest oszczędzanie nasienia.
Patrząc na proste liczby związane z produkcją nasienia, łatwiej zrozumieć, dlaczego ejakulacja może być dla organizmu tak wyczerpująca. Ejakulat zawiera przeciętnie od 50 do 250 milionów komórek nasiennych. (Teoretycznie gdyby każdy plemnik był w stanie zapłodnić jakieś jajeczko, to od jednego do pięciu wytrysków jednego mężczyzny wystarczyłoby do podwojenia populacji Stanów Zjednoczonych!) Każda z tych komórek jest zdolna spowodować powstanie nowej istoty ludzkiej. A każda fabryka, w której powstaje od 50 do 250 milionów produktów, potrzebuje surowca. W tym wypadku surowcem jesteś ty. Choć twój organizm wytwarza codziennie niewielkie ilości nasienia, nie lekceważ jego wartości. Gdybyś nie musiał uzupełniać tych zasobów, nie zużywałbyś energii. Zgodnie z naukami tao mógłbyś spożytkować ją inaczej: wzmocnić ciało i umysł. W praktyce taoistycznej energia ta polepsza zdrowie, zwiększa kreatywność i stymuluje rozwój duchowy.
Kiedy dochodzi do ejakulacji, twoje ciało zakłada, że właśnie przystąpiło do tworzenia nowego życia. Jak głosi tao, wszystkie twoje organy i gruczoły wydzielają wtedy swoją najlepszą energię, noszącą nazwę „energii orgazmicznej”. Ciało zwierząt należących do wielu różnych gatunków zaczyna marnieć po wydaleniu nasienia. Na przykład łosoś umiera wkrótce po zapłodnieniu ikry. Każdy, kto zna się na ogrodnictwie, wie, że rośliny obumierają lub popadają w stan uśpienia, kiedy wydadzą nasiona. Rośliny, którym uniemożliwia się wydanie nasion, żyją dłużej. Chociaż ludzie na szczęście nie umierają po ejakulacji, taoiści zdają sobie sprawę, że wszyscy jesteśmy częścią natury i podlegamy jej prawom.
Według dzieła Sexual Behavior in the Human Male (Zachowania seksualne ludzkiego samca), znanego powszechnie jako „Raport Kinseya”, przeciętny mężczyzna w czasie całego swojego życia seksualnego (ten czas obejmuje również chwile spędzone samotnie w łazience) ejakuluje około pięciu tysięcy razy, wyrzucając z siebie trylion plemników. U niektórych liczby te są dużo, dużo większe. Jeśli założymy, że do części tych ejakulacji dochodzi podczas obcowania z kobietą, prawdopodobieństwo przekazania kodu genetycznego jest całkiem spore. W większości wypadków kiedy uprawiamy seks – nie dla przedłużenia gatunku, ale dla przyjemności – nie ma potrzeby, byśmy trwonili nasienie i osłabiali swój organizm. Jeżeli zatem idziesz z partnerką do łóżka tylko wtedy, kiedy chcecie począć dziecko, niepotrzebne ci jest „Seksualne kung-fu”. Jeżeli jednak chcesz wieść zdrowe życie multiorgazmicznego mężczyzny, czytaj dalej.
Rozdział 2
Odkrywanie swojego ciała i poznawanie tempa swojego pobudzenia to podstawa, jeżeli chcesz posiąść sztukę przeżywania wielokrotnych orgazmów. Najdoskonalsi kochankowie są świadomi pragnień zarówno własnych, jak i swoich partnerek. W rozdziale 4 powiemy o tym, jak zaspokoić potrzeby partnerki, ale najpierw musisz się nauczyć zaspokajać własne potrzeby. Ten rozdział zaczyna się od krótkiego opisu podstawowych faktów związanych z twoją anatomią seksualną, energią i ejakulacją, z twoim podnieceniem i orgazmem. W dalszej jego części znajdziesz kilka pomysłów na pełne wykorzystanie swojego potencjału rozkoszy.
Kiedy mężczyźni myślą o swojej seksualności, większość z nich myśli o penisie. To logiczny punkt wyjścia, ponieważ penis stanowi najbardziej wyrazistą część męskiej anatomii seksualnej. Co dziwne, z tym na pozór prostym organem wciąż wiąże się mnóstwo niedomówień i mitów. Na początek wyjaśnimy, że w twoim penisie nie ma żadnych kości ani mięśni. Zbudowany jest on głównie z tkanki gąbczastej. Ponieważ nie ma w nim mięśni, nie możesz go powiększać jak bicepsa – przykro nam bardzo. Niemniej jego mająca od pięciu do siedmiu centymetrów część tkwi wewnątrz ciała otoczona mięśniem łonowo-guzicznym, znanym również jako mięsień PC (od łacińskiej nazwy pubococcygeus). Jak się dowiesz z następnego rozdziału, jest możliwe wyćwiczenie tego mięśnia, co pozwala na wzmocnienie erekcji, osiąganie silniejszych orgazmów i lepszą kontrolę wytrysku.
Wielu mężczyzn przejmuje się rozmiarem swojego penisa, niektórzy nawet poddają się operacji jego powiększenia. Należy więc poświęcić chwilę na omówienie tej kwestii. Mężczyźni zawsze starali się przedłużyć swoją męskość – nawet taoiści mają na to sposób, który opiszemy w rozdziale 8. Prawda jest jednak taka, że wielkość twojej erekcji ma o wiele mniejsze znaczenie niż jej moc i to, jak ją wykorzystasz. Praktykując „Seksualne kung-fu”, przekonasz się nie raz, że jesteś w stanie sprostać oczekiwaniom każdej kobiety. Jeżeli rozmiar twojego penisa wciąż napawa cię troską, wstrzymaj się z wizytą u chirurga plastycznego, dopóki nie przeczytasz podrozdziału „Mógłbyś, Panie, obdarzyć mnie hojniej: Powiększanie penisa” w rozdziale 8.
Większość mężczyzn wie, że nasienie powstaje w jądrach, a może wie również o tym, że normalna temperatura ciała jest zbyt wysoka dla wytwarzania spermy. To dlatego noszenie ciasnej bielizny, która przyciska jądra do ciała, może się przyczynić do obniżenia wartości nasienia. Kiedy ma nastąpić ejakulacja, jądra chowają się do jamy miednicy. Wyciąganie ich to stara technika opóźniania wtrysku, którą opiszemy później.
Rysunek 2. Anatomia seksualna mężczyzny.
Nasieniowód jest rurką biegnącą od jąder do gruczołu prostaty (rys. 2). Nasienie przedostaje się tą rurką ku górze i przed ejakulacją miesza się z wydzielinami pęcherzyków nasiennych i prostaty. Wydzielina prostaty stanowi jedną trzecią ejakulatu, odpowiada za jego białawy kolor. Nasienie to tylko mała część ejakulatu, dlatego wazektomia nie wpływa na zmniejszenie się jego objętości.
To gruczoł leżący w samym środku miednicy, tuż za kością łonową, nad kroczem. Większość mężczyzn słyszała o nim wyłącznie w związku z groźnym i rozpowszechnionym nowotworem prostaty, który dotyka średnio jednego na jedenastu Amerykanów. Dbanie o zdrowie prostaty pozwala uniknąć raka i zachować sprawność seksualną przez długi czas. Możesz się postarać, by działała prawidłowo, i zmniejszyć prawdopodobieństwo zachorowania na raka, uprawiając zalecane tutaj techniki „Seksualnego kung-fu” i regularnie ją masując. Jeżeli masz problemy z prostatą albo chcesz ich uniknąć w przyszłości, zajrzyj do podrozdziału „Że niby co? Zapobieganie problemom z prostatą i rozwiązywanie ich” w rozdziale 8.
Prostata, podobnie jak punkt G u kobiet, często jest bardzo wrażliwa na stymulację seksualną. Nie bez przyczyny została nazwana „męskim punktem G”. Autorzy wspomnianej już książki The G Spot doszli do wniosku, że „[…] do orgazmu u mężczyzn może dochodzić na skutek pobudzenia penisa i pobudzenia prostaty”. Sugerują, że różnica jest podobna jak między orgazmem łechtaczkowym a pochwowym u kobiet. Mężczyźni przyznają, że orgazm wywołany stymulacją prostaty jest zupełnie inny pod względem emocjonalnym i fizycznym niż orgazm wywołany stymulacją penisa.
Im większe jest podniecenie mężczyzny i im bliżej do orgazmu, tym bardziej wyczulona na bodźce erotyczne staje się prostata. To dlatego badanie prostaty u lekarza i dotyk partnerki dostarczają zupełnie innych wrażeń. (Kochankowie powinni pamiętać, że podniecenie rozchodzi się w ciele od przodu ku tyłowi, należy więc zaczekać, aż mężczyzna będzie silnie pobudzony, i dopiero wtedy przystąpić do stymulowania prostaty).
Możecie to robić od zewnątrz, dotykając krocza w Punkcie Miliona Dolarów (więcej o nim w dalszej części tego rozdziału) albo bardziej bezpośrednio – przez odbyt. Jeżeli nie jesteś zbyt giętki, nie przyjdzie ci to łatwo. Generalnie najlepiej ułożyć się na plecach z ugiętymi kolanami i stopami opartymi o podłoże albo podciągnąć kolana do klatki piersiowej. W takiej pozycji możesz wsunąć dobrze nawilżony palec do odbytu i zagiąć go ku przodowi. Powinieneś poczuć coś w rodzaju orzecha włoskiego o średnicy od dwóch i pół do pięciu centymetrów, przylegającego do przedniej ściany jelita grubego – dotknąłeś prostaty. Poruszając palcem w przód i w tył, delikatnie pocieraj ten gruczoł. Możesz także naciskać go rytmicznie, różnicując tempo, czym pobudzisz również bardzo wrażliwe nerwy otaczające odbyt. Jeżeli twoja partnerka wyrazi chęć, może zrobić to samo. Jej będzie nieco wygodniej, upewnij się tylko, czy ma krótkie paznokcie. Jeżeli oboje nie jesteście zainteresowani zapuszczaniem się w głąb twojej odbytnicy, poprzestańcie na dotykaniu krocza i zwieracza odbytu – to również stymuluje prostatę.
Kiedy pobudzanie prostaty doprowadzi cię do ejakulacji, płyn nasienny raczej wypłynie, a nie wytryśnie. Miej na uwadze fakt, że taka stymulacja jest głębsza i bardziej intensywna niż stymulacja genitalna, dlatego może ci być o wiele trudniej zapanować nad podnieceniem. Działaj powoli i staraj się nie doprowadzić samego siebie do szaleństwa.
Jest to dla seksu obszar o znaczeniu strategicznym, określany przez taoistów mianem „Bramy życia i śmierci”. Jego rola w zapobieganiu ejakulacji to dobrze strzeżona tajemnica. W kroczu, tuż przed odbytem, znajduje się Punkt Miliona Dolarów, nazywany tak ze względu na swą wartość dla „Seksualnego kung-fu” (rys. 2). Pierwotnie był on znany jako Punkt Miliona Sztuk Złota, gdyż prawdopodobnie tyle musiałbyś zapłacić w starożytnych Chinach, aby mistrz tao wskazał ci jego położenie. (Mistrzowie tao byli świątobliwi, ale też musieli jakoś zarabiać na życie). W następnym rozdziale będzie mowa o tym, jak za pomocą tego punktu możesz zapanować nad ejakulacją.
Mięsień łonowo-guziczny, czyli PC (pubococcygeus) to grupa ważnych włókien mięśniowych, biegnących od kości łonowej (łac. pubis) do końcowego odcinka kręgosłupa, zwanego kością guziczną (łac. coccygis). Mięsień ten jest podstawą twojego zdrowia seksualnego i ma zasadnicze znaczenie dla twojej zdolności przeżywania wielokrotnych orgazmów. W następnym rozdziale znajdziesz ćwiczenia, które pozwolą ci wzmocnić ten mięsień.
Jeżeli kiedykolwiek byłeś zmuszony pozostawać w łóżku przez dłuższy czas albo nosić gips, miałeś okazję się przekonać, że mięśnie ulegają zanikowi lub osłabieniu, kiedy nie pracują. Ta sama zasada dotyczy twojego mięśnia seksu. Penis rzeczywiście może się cofnąć do wnętrza ciała, jeśli nie jest regularnie używany. Doświadcza tego wielu starszych mężczyzn, mających lata aktywności seksualnej za sobą. Taoiści doskonale wiedzieli, że organy seksualne należy trenować tak samo jak inne części ciała.
Bliskie sąsiedztwo prostaty i skupienie mnóstwa wrażliwych końcówek nerwowych czyni z odbytu strefę wysoce erogenną, o czym miało okazję się przekonać wielu mężczyzn – zarówno hetero-, jak i homoseksualnych. Ludzie często się obawiają, że odbyt jest brudny, i uważają, że jego stymulacja seksualna jest rzeczą nienaturalną. Po pierwsze zawsze powinieneś się upewnić, że twój odbyt jest czysty, zanim go dotkniesz, a potem umyć wszystko, co miało z nim styczność (na przykład palce), zanim przystąpisz do stymulowania pochwy partnerki, aby uniknąć przeniesienia bakterii. A po drugie – po cóż odbyt miałby być tak wrażliwym seksualnie miejscem, gdyby jego stymulacja była nienaturalna? Niejeden heteroseksualny mężczyzna martwi się również, że jest gejem lub że stanie się gejem, jeżeli będzie czerpał przyjemność z pobudzania odbytu. Nie ma jednak żadnych dowodów wskazujących na powiązania między wrażliwością tych okolic a homoseksualizmem. Homoseksualizm jest orientacją, nie rodzajem praktyki seksualnej. Stymulowanie odbytu może sprawiać przyjemność gejom i w nie mniejszym stopniu również heteroseksualistom.
Wielu mężczyzn ze zdumieniem odkrywa, że ich sutki są wrażliwe. Inni mogą potrzebować regularnej stymulacji, aby rozbudzić znajdujące się w sutkach zakończenia nerwowe. Pieszczoty sutków to jedna z niedocenianych i niepoznanych rozkoszy męskiej seksualności.
Kiedy poznasz zasady przepływu energii w swoim organizmie, będziesz mógł rozprzestrzeniać doznania orgazmu genitalnego na całe ciało, a także dzięki energii seksualnej zwiększyć kreatywność i poprawić stan zdrowia. Jak mówiliśmy we wstępie, „Seksualne kung-fu” wykształciło się jako gałąź tradycyjnej medycyny chińskiej. Zasługą tej medycyny, jednego z najstarszych i najbardziej efektywnych systemów leczniczych świata, jest wynalezienie tak sprawdzonych i skutecznych terapii jak akupunktura i akupresura. Według starożytnych chińskich lekarzy oprócz struktury fizycznej masz również energię, która nieustannie krąży we wszystkich komórkach twojego ciała.
Odkąd zachodnie nauki przyrodnicze osiągnęły wyższy poziom, jesteśmy w stanie udowodnić, że nasze ciała są faktycznie wypełnione energią i ładunkami elektrycznymi. W magazynie „Discover” z lutego 1984 roku K.C. Cole posłużył się następującym porównaniem: „Elektryczność jest niemal na pewno najbardziej nieuchwytnym elementem naszej codzienności. Płynie w ścianach naszych domów i kieruje życiem naszych komórek. Napędza pociągi i nasze mózgi. Całe ciało ludzkie jest wielką machiną elektryczną, a chemia organizmu, jak cała chemia, opiera się na wiązaniach elektrycznych”.
Podstawą diagnozy i leczenia w tradycyjnej medycynie chińskiej jest zdolność człowieka do podtrzymania prawidłowego krążenia energii bioelektrycznej w jego ciele. Jeżeli kiedykolwiek poddałeś się zabiegowi akupunktury, doświadczyłeś w ciele krążenia tej energii, którą Chińczycy nazywają qi. Jeżeli nie miałeś takiej sposobności, możesz poczuć swoje własne qi dzięki prostemu eksperymentowi. Pocieraj jedną dłonią o drugą przez dziesięć sekund, a potem oddal je od siebie mniej więcej na trzy centymetry. Jeżeli się skupisz, poczujesz przepływającą między nimi energię.
Idea qi nie jest znana tylko w Chinach. John Mann i Larry Short, autorzy książki The Body of Light (Substancja światła), naliczyli na świecie czterdzieści dziewięć kultur, w których występuje słowo stanowiące odpowiednik chi, na przykład prana w sanskrycie, neyatoneyah w języku Indian Dakota, num – „punkt wrzenia” – w języku Buszmenów z Kalahari. Zachód nie ma odpowiednika qi. W kulturze Zachodu mówimy, że ktoś „czuje się naenergetyzowany” albo „ma niski poziom energii”, ale poza tym zwykle ignorujemy tę istotną część swojej fizyczności.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Oficjalną listę koordynatorów z poszczególnych krajów – i kontakt do nich – można znaleźć w internecie; nie ma tam na razie koordynatora z Polski (przyp. red.). [wróć]
Wilhelm Reich, Funkcja orgazmu (Funktion der Orgasmus), tłum. Natasza Szymańska, Jacek Santorski & Co., Warszawa 1996 (przyp. tłum.). [wróć]
Michael Winn, Miłosny potencjał mężczyzny (Taoist Secrets of Love: Cultivating Male Sexual Energy), tłum. Jan Stefan, Roman Zawadzki, Czarna Owca, Warszawa 2010. [wróć]
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Po zapoznaniu się z tymi zapiskami Herant Katchadourian, autor klasycznego podręcznika Fundamentals of Human Sexuality, stwierdził: „Starożytni Chińczycy najwyraźniej znali różnicę między orgazmem ejakulacyjnym a bezejakulacyjnym. Ci, którzy opanowali sztukę osiągania tego drugiego, uniknęli przechodzenia przez okres refrakcji (nie tracili erekcji), co umożliwiało im odbywanie dłuższego stosunku i doświadczania wielu orgazmów bezejakulacyjnych”. [wróć]
Prowadząc swoje słynne badania nad męską seksualnością, Kinsey odkrył, że „[…] orgazm może nastąpić bez wydzielania nasienia. Mężczyźni ci doświadczają prawdziwego orgazmu, który bez trudu rozpoznają, nawet jeżeli nie towarzyszy mu ejakulacja”. Zob. A. Kinsey, Sexual Behavior in the Human Male, s. 158–159. [wróć]
W. Hartman, M. Fithian, Any Man Can, s. 157. [wróć]
Natalie Angier, „New York Times”, 3 grudnia 1992. [wróć]
Wielu ludzi, którzy zaprzeczali temu, że mężczyzna może mieć orgazmy wielokrotne, myliło orgazm z ejakulacją. Pionierzy badań w dziedzinie seksu, William Masters i Virginia Johnson, zatytułowali jeden z rozdziałów swojej wydanej w 1966 roku książki „Orgazm mężczyzny (Ejakulacja)”. Ustalili oni, że tylko nieliczni z badanych przez nich mężczyzn byli w stanie przeżyć powtórny orgazm po ejakulacji. Katchadourian wyjaśnia jednak: „Z bardziej aktualnych dowodów wynika, że wielokrotne szczytowanie nie jest taką rzadkością, jeżeli mężczyzna doświadcza orgazmu bez ejakulacji”. Nawet Masters i Johnson ostatecznie wprowadzili rozróżnienie między orgazmem „[…] nagłymi rytmicznymi skurczami mięśni w rejonie miednicy oraz innych częściach ciała, które wyzwalają nagromadzone napięcie i którym towarzyszą doznania psychiczne” a ejakulacją, czyli „wydaleniem nasienia”. Seksuologia taoistyczna zawsze nauczała mężczyzn, jak osiągać wielokrotne orgazmy, a nie wielokrotnie ejakulować. [wróć]
Szkoła psychoterapii Reicha wprowadza rozróżnienie między szczytowaniem (climax), czyli skurczami mięśni w rejonie genitaliów, a orgazmem, który określa jako skurcze rozprzestrzeniające się po całym ciele. Chociaż rozróżnienie to okazuje się przydatne w oddzielaniu szczytowania (i orgazmu) od ejakulacji, wydaje się zbyt sztywne. W sekwencji seksualnych przyjemności granica między szczytowaniem a orgazmem często bywa rozmyta. Dlatego na użytek tej książki będziemy traktować szczytowanie (czyli skurcze genitaliów) jako jeden z aspektów orgazmu. [wróć]
M.E. Dunn, J.E. Trost, Male Multiple Orgasms: A Descriptive Study, „Archives of Sexual Behavior”, s. 382. [wróć]
Odkrycia te opublikowano w czasopiśmie „Nature”. Voorhies pisze: „Seks i śmierć są dwoma fundamentalnymi, lecz słabo poznanymi aspektami życia. Często są ze sobą łączone, ponieważ reprodukcja pozbawia ciało ograniczonych zasobów niezbędnych do jego rozwoju i wypełniania funkcji życiowych. To zagarnięcie zasobów występujące u parzących się zwierząt, często zwane kosztami reprodukcji, zwykle przejawia się w ograniczeniu długości życia tych osobników. Ograniczenie długości życia samca jest spowodowane dodatkową produkcją nasienia, a nie aktywnością fizyczną towarzyszącą spółkowaniu. Wniosek ten znajduje poparcie w spostrzeżeniu, że zmutowany gen redukujący wytwarzanie spermy zwiększa o 65 procent przeciętną długość życia zarówno spółkujących samców, jak i obojnaków. Przeczy to tradycyjnemu przekonaniu, że produkcja dużych komórek jajowych jest bardziej kosztowna niż wytwarzanie małych plemników”. Wayne A. Van Voorhies, Production of Sperm Reduces Nematode Lifespan, „Nature”, nr 360, 3 grudnia 1992, s. 456–458. [wróć]