Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Majowy miesięcznik „W drodze” o tym, dlaczego młodzi ludzie nie chcą brać ślubu, o relacjach matki – córki, o dorastaniu do bycia tatą i o rodzicielstwie naznaczonym chorobą dziecka. A także o tym, jak sobie poradzić, gdy dorosłe dzieci porzucają wiarę i Kościół.
Ślubu nie będzie
Maj otwiera sezon ślubny. Niestety ślubów jest coraz mniej, bo młodzi ludzie, chociaż marzą o prawdziwej miłości i tęsknią za tym, by mieć na świecie bliskiego człowieka, to niekoniecznie zamierzają składać przysięgę małżeńską – czy to w kościele, czy w urzędzie. Dlaczego? O tym rozmawiają Michalina Kaczmarkiewicz i socjolożka Mariola Bieńko, która nie pozostawia złudzeń: świat się bardzo zmienił i coś, co kiedyś było nie do pomyślenia dziś jest powszechnie akceptowane.
Rodzice coraz rzadziej będą mogli usłyszeć swoje dzieci wypowiadające sakramentalne „tak”. Szkoda, bo jak pokazuje Jakub Żurawski, który od kilku lat prowadzi kursy dla narzeczonych, sakrament małżeństwa to wspólna droga dwojga ludzi do zbawienia – bez obietnicy, że będzie łatwo, ale z gwarancją, że z żoną i z mężem w ich wspólnym życiu będzie Pan Bóg.
Młodym ludziom sakramentalna droga nie wydaje się atrakcyjna i mówią: Ślubu w kościele nie będzie! Dla rodziców to wielki ból i próba miłości, bo odejście dziecka od Kościoła zawsze boli, jest w jakimś sensie porażką, dramatem. Jak poukładać rodzicielskie relacje, jak trwać na straży swoich wartości i pogodzić się wyborem dorosłych dzieci – o tym pisze Monika Augustyńska.
Na towarzyszące rodzicom poczucie porażki nieco inaczej patrzy bp Artur Ważny, który mówi: „Zadaniem rodziców jest formowanie sumienia własnych dzieci do dojrzałych, mądrych i samodzielnych wyborów. W taki sam sposób, jak uczy się je wolności, zaufania i pokazuje granice. To nie jest praca na marne, nawet jeśli później wybiorą inaczej”.
Niektórzy z zazdrością zerkają na Kościół Wschodni, który zezwala rozwodnikom na powtórne małżeństwo w Kościele. O tym, jak to wygląda w praktyce, kto może mieć drugiego lub trzeciego współmałżonka, a także o tym, czy żonaci księża mogą się rozwodzić, pisze Marek Blaza SJ.
Być rodzicem
Rodzicielstwo to spore wyzwanie, choć przecież wydaje się oczywiste, że każdy z nas umie być tatą czy mamą. Czy zdarza nam się myśleć, że jest to rola, której uczymy się całe życie? O dojrzewaniu do ojcostwa i odkrywaniu jego piękna pisze Mikołaj Rutkowski – ojciec czwórki dzieci. O relacjach między matkami i córkami, czasami bardzo trudnych i raniących, ale także przepełnionych miłością i przyjaźnią – Dorota Ronge-Juszczyk. A o całkowitym oddaniu swojego życia niepełnosprawnemu dziecku opowiada Agnieszka Tomicka autorka bloga Jagodowy Świat.
Kiedy się modlisz
Zmęczeni hałasem marzymy o ciszy – takiej, która pozwala być z samym sobą, ale także z Panem Bogiem. Czy msza święta może być taką przestrzenią? Ks. Dariusz Drążek CMM zaprasza na mszę, podczas której jest więcej ciszy niż słów. Czy taka msza możliwa jest w każdej parafii?
Felietony, recenzje i rozważania
Jak co miesiąc w miesięczniku: felietony, recenzje filmów i książek, rozważania do czytań, czyli Dominikanie na niedziele, więc kup i #CzytajWdrodze!
Miłosny chaos związków / komu potrzebne jest małżeństwo
rozmawiają socjolożka Mariola Bieńko i Michalina Kaczmarkiewicz
BYĆ RODZICEM
Matki i córki / wielka i trudna miłość
Dorota Ronge-Juszczyk
Dziękuję, że mogę być twoim tatą / w poszukiwaniu spełnienia
Mikołaj Rutkowski
Czy Bóg tak chciał? / granica życia i śmierci
Agnieszka Tomicka – Jagodowy Świat
ŚLUBU NIE BĘDZIE
Sakramentalne „tak” / dlaczego warto wziąć ślub w Kościele
Jakub Żurawski
A jak z ich wiarą? / rodzicielskie kompromisy
rozmawiają bp Artur Ważny i Roman Bielecki OP
Kocham was / moje dzieci wybrały inaczej
Monika Augustyńska
Aż do śmierci i jeszcze dłużej / teologia sakramentu małżeństwa na Wschodzie
Marek Blaza SJ
KIEDY SIĘ MODLISZ
Więcej ciszy niż słów / msza kontemplatywna
Wojciech Drążek CMM
ORIENTACJE
Życie? Trudno przywyknąć / w kinie i w domu
Wiesław Kot
Tryb przypuszczający czasu przeszłego / „Żyć szybko” Brigitte Giraud od Wydawnictwo: W.A.B.
Magdalena Wojtaś
DOMINIKANIE NA NIEDZIELĘ
Służebnica Królową / Krzysztof Popławski OP
Modlitwa / Paweł Koniarek OP
Rodzinne podobieństwo / Michał Golubiewski OP
Tylko z Duchem Świętym / Norbert Augustyn Lis OP
W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego / Paweł Dąbrowski OP
Cały wszędzie / Paweł Jamróz OP
FELIETONY
Kim jest ten gość na krzyżu? / Benedykta Karolina Baumann OP
Piękne życie na AI / Dariusz Duma
Sąsiadeczko, otwórz wieczko / Stefan Szczepłek
Szkic / Paweł Krupa OP
Współodczuwać i chwalić / Wojciech Ziółek SJ
Przymusowe międzylądowanie / Paulina Wilk
Łostuda / ks. Grzegorz Strzelczyk
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 165
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
ślubu nie będzie – mówią coraz częściej dwudziesto- i trzydziestolatkowie. Nie dlatego, że stracili wiarę w sens miłości, choć pewnie bywa i tak, tylko raczej dlatego, że to, co do tej pory kojarzyło im się z małżeństwem, ulega szybkim przeobrażeniom i wydaje się niemożliwe do spełnienia. Obok dotychczasowych oczekiwań związanych z wzajemnym poczuciem bezpieczeństwa, ekonomicznym wsparciem i chęcią posiadania dzieci współczesne małżeństwo ma także zaspokoić pragnienia związane z tym, by partner był najlepszym przyjacielem, zaufanym powiernikiem, intelektualnym kompanem i umiał tworzyć romantyczną bliskość. Dodajmy do tego wydłużający się czas ludzkiego życia, częste zmiany miejsca zamieszkania, coraz powszechniejsze trudności z zajściem w ciążę – i przepis na ryzyko, które niewielu chce podjąć, gotowy.
Sprawa dodatkowo się komplikuje, gdy mówimy o sakramencie, na którego postrzeganie mają wpływ zarówno przemiany społeczne, nie zawsze udane rodzinne przykłady, jak i poziom przedmałżeńskich kursów. Sam prowadzę taki kurs i często słyszę od par, że bardzo chciałyby złożyć przysięgę małżeńską, ale potem to już niech się samo jakoś kręci. Narzeczonych obezwładnia konieczność ciągłego dokonywania wyborów i nieustannej pracy nad związkiem.
Czy to oznacza, że w dzisiejszym świecie nie ma już miejsca dla sakramentalnego małżeństwa? A może potrzebne jest odkrycie na nowo, czym jest i jakie może być chrześcijańskie małżeństwo? Tak, by w tym sakramentalnym spotkaniu z Bogiem widzieć również niedoskonałość, zmienność, grzeszność i nieporadność dwóch osób. Taka perspektywa potrzebuje dziś pogłębienia. Bo przy wszystkich trudnościach społecznych i ekonomicznych człowiek tęskni za relacją, miłością i trwałą więzią. ¶
Chciałabym panią namówić na opowieść o zmianach społecznych – dlaczego ludzie nie chcą dziś brać ślubów?
Związki w ogóle, nie tylko pod względem legalizacji, są dzisiaj problematyczne. I gdyby się pokusić o wskazanie kontekstów w sferze publicznej, w sytuacji geopolitycznej, bo te zawsze przenikały się ze sferą prywatną, to wpływ ma na pewno niepewność czasów, w których żyjemy. W 2002 roku Ulrich Beck pisał o społeczeństwie ryzyka – musimy sobie radzić z mnożącymi się kryzysami: politycznymi, instytucjonalnymi, gospodarczymi, migracyjnym, wojną, prekaryjnymi warunkami zatrudnienia, rosnącymi nierównościami i biedą. Nie znamy jeszcze długofalowych skutków covidu. Nie wiemy, co się stanie po zakończeniu wojny za naszą wschodnią granicą. Te wszystkie zdarzenia i sytuacje będące ich konsekwencją następują szybko, dla niektórych, zwłaszcza dla starszych, zbyt szybko. Młodzi ludzie czują, że muszą się prędko dostosowywać, szukać błyskawicznych rozwiązań. A to rodzi dyskomfort oraz lęk o autonomię i wolność.
Nie chodzi chyba tylko o lęk.
Socjolog powiedziałby, że mamy do czynienia z transformacjami kulturowymi. Na rewolucję, również w związkach, wpływ ma na pewno emancypacja kobiet, to, jaką kobieta odgrywa rolę, że ma prawa wyborcze i, powiedzmy, że decyduje o swoim ciele. Jesteśmy też w epoce po #metoo, to dodatkowy czynnik, siła siostrzeństwa, girl power. Gdy na początku wieku pisałam teksty o związkach, mówiło się o kulturze przelotnych znajomości – to termin przejęty z amerykańskiego hooking up camp culture, czyli mówiąc kolokwialnie, obecnej na kampusach uniwersyteckich kulturze wyrywania, podrywu. Dziś wchodzimy w hooking up culture w Polsce – związki są nietrwałe, przelotne.
Kultura Tindera?
W ogóle aplikacji randkowych. Od lat badam związki, napisałam niedawno tekst o niepewnym statusie bliskich związków, co roku też przeprowadzamy ze studentami wywiady z parami. Kiedy zaczynałam, prawdopodobnym statusem związku było małżeństwo, narzeczeństwo, rozwód, wdowieństwo. Dziś proszę studentów o dokładne wyjaśnienie, w jakim związku są badani, ponieważ jego status jest nieoczywisty: czy to jest narzeczeństwo, czy kohabitacja przedślubna, poślubna, czy inny rodzaj emocjonalnej relacji. Modernistyczny świat bliskich związków jest dla socjologa niezwykle płynny, mozaikowy. W polskim społeczeństwie umacnia się przekonanie, że najważniejsze są miłość i zaufanie, natomiast to, czy para decyduje się na ślub, czy też żyje w związku kohabitacyjnym, nie ma znaczenia. Starsze pokolenie powoli akceptuje to, że ich dorosłe dzieci wchodzą w związki kohabitacyjne czy LAT (living apart together), gdy para jest ze sobą, ale nie mieszka razem. Opracowuję teraz dane z badań o gniazdownikach, czyli o nieusamodzielnionych dorosłych dzieciach z pokolenia milenialsów, mieszkających z rodzicami. I niemal w każdym wywiadzie rodzic wyraża pragnienie, żeby dziecko wreszcie kogoś spotkało, ale najlepiej, żeby zawarło związek małżeński.
Żeby były dzieci, wnuki?
Chyba nie liczą na tak wiele. Kiedy dziecko ma dwadzieścia pięć do trzydziestu lat, to nawet nie łapią takiej perspektywy. Ważne, żeby nie było samotne. Bo samotność to kolejne zagrożenie. Młodzi ludzie żyją w społeczeństwach diasporycznych, pojawia się problem rozłąk czasowych i terytorialnych, tak zwane małżeństwa czy związki weekendowe. Nowe technologie zmieniają charakter przyzwyczajeń, rutynowych czynności i relacji intymnych. Rośnie liczba ludzi będących w związku z osobą, którą znają wyłącznie przez internet. Psycholodzy wspominają o kryzysie, ale niezwykle trudno jest określić, co jest kryzysem związku przy tak różnych scenariuszach bycia razem.
Jakie wnioski płyną z badań?
Jeden z ciekawszych jest taki, że kobiety mówią, iż już po roku są znudzone związkiem, jest mniej seksu, bo seks jest dziś często etapem rozpoczęcia relacji, podczas gdy kiedyś życie seksualne kobiety legalizowało dopiero małżeństwo. Różne kategorie związków intymnych są częścią stylu życia i indywidualnych projektów jednostki, tracą natomiast zakorzenienie w normach moralno-obyczajowych i prawnych, według których zawarcie małżeństwa wyłącza stosunki seksualne z osobami trzecimi. Oczywiście zawsze istniał pewien margines niekontrolowanych relacji seksualnych, świat się nie zmienia tak bardzo w tym obszarze. Ale nie było to akceptowane w takim stopniu jak teraz, zwłaszcza w wypadku kobiet.
Dziś nikt nie robi z tego wielkiego halo ani tajemnicy.
Na tym polega liberalizacja i demokratyzacja życia intymnego. Poza tym kiedyś dorosłość miała swoje markery, takie jak usamodzielnienie, pójście do pracy, zawarcie związku małżeńskiego, urodzenie dziecka, wyprowadzenie się z domu rodzinnego. To był rytuał przejścia. A dziś wzrastająca liczba gniazdowników na świecie, także w Polsce, sprawia, że zmienia się cykl życia rodzinnego – nie ma pustego gniazda, tylko jest gniazdo zatłoczone. Małżeństwo dalej jest granicą dorosłości, ale ono się opóźnia, podobnie jak posiadanie dziecka. W Europie kobieta rodzi pierwsze dziecko, mając średnio trzydzieści lat. To dużo później niż w pokoleniu jej rodziców. Obserwujemy oddzielenie seksu od miłości i od małżeństwa. Można mieć dzieci, nawet nie współżyjąc seksualnie.
Mówiłyśmy o większej akceptacji.
Kiedyś rzeczywiście małżeństwo było marzeniem dziewczyny, spełnieniem, w dużym stopniu narzuconym przez normy społeczno-kulturowe. Jakkolwiek rola kobiety w tym małżeństwie wyglądała, status mężatki był wyższy niż niemężatki. Teraz nie jest to już tak oczywiste, chociaż nadal ludzie legalizują długoletnie związki: jeżeli już są trwałe, ze względu na dzieci, ze względu na ekonomię, na opinię społeczną. Natomiast zdecydowanie wzrosła na przykład akceptacja dla rozwodu. Oczywiście miejsce zamieszkania, wykształcenie i religijność dalej odgrywają rolę, ale coraz bardziej się to już polaryzuje.
Na spadek znaczenia małżeństwa wskazują dane GUS z ostatniego spisu powszechnego: siedemdziesięcioczteroprocentowy wzrost związków niemałżeńskich w stosunku do spisu sprzed dziesięciu lat. I tu ciekawostka: w miastach te liczby specjalnie się nie zmieniły. Za ten znaczący wzrost są odpowiedzialne zmiany na wsi – ponad sześćdziesięcioprocentowy skok.
To wpływ kultury masowej.
Co jeszcze można wyczytać z ankiet i wywiadów?
Ostatnio poprosiłam studentów o przeprowadzenie badań na temat inicjacji seksualnej. W Polsce przestało się o tym mówić, a to błąd. Wnioski są niepokojące. I nie chodzi o wiek, tylko o jakość pierwszych kontaktów seksualnych. Po pierwsze, mamy problem z określeniem tego, co jest dzisiaj inicjacją. Badani nie zaliczają do niej na przykład seksu oralnego, analnego. Po drugie, relacje młodych ludzi na temat pierwszego stosunku balansują na granicy przemocy doświadczanej niekiedy w ekstremalnych warunkach: seks brutalny, agresywny, nie zawsze świadomie przeżywany, pod wpływem alkoholu, narkotyków, niesprawiający przyjemności, wcale nie w sferze prywatnej, na imprezach.
Czy badani, ale też studenci, nie mają problemu z mówieniem o seksie?
Przygotowując dyspozycje do wywiadów, pytam studentów, czy chcą realizować badania o bliskości, o intymności czy konkretnie o relacjach seksualnych. Na ogół twierdzą, że o seksualności nie, bo to zbyt wrażliwy temat. A tymczasem w wywiadach ludzie, zwłaszcza młodzi, przy pytaniu o skojarzenia związane ze związkiem, z intymnością, od razu mówią o seksie. I czasami opowiadają o doświadczeniach bardzo prywatnych, wręcz intymnych.
Może dlatego, że nie mają doświadczeń z bliskością?
No właśnie, bliskość trzeba tak jak mięśnie ćwiczyć, w ogóle relacje trzeba regularnie ćwiczyć. A świat pędzi, młodzi ludzie są przebodźcowani. Mają zapośredniczone kontakty, dużo cyfrowej towarzyskości. Nawet kiedy są ze sobą, patrzą w komórki. Badania pokazują, że ludzie w każdym wieku tęsknią za okazywaniem sobie uczuć i nie umieją tego robić. Emotikony…
…nie wyrażą wszystkiego.
Istnieje potrzeba rytualizacji bliskości. Ostatni swój projekt badawczy nazwałam: „Od namiętności do czułej troski”. Młodzi ludzie pragną w związku tak zwanej „cichej troski”, „cichej intymności” – przyniesienia rano croissanta, zainteresowania, czy partner nie zapomniał przed wyjściem z domu założyć szalika. Ta troska opiera się na wiedzy, jaki jogurt kupić partnerowi, co chciałby zjeść na obiad, kiedy wraca z pracy.
Trochę jak mama.
Tak. Potrzebujemy, zarówno mężczyźni, jak i kobiety, troski i opieki. I to jest dość uniwersalny, chociaż rzadko wprost wyrażany wymiar współczesnych związków. Jedna z badanych kobiet zapytana o sens bycia w związku powiedziała, że chodzi o to, „żeby mieć na tym świecie swojego człowieka”. Dążymy do tego, wchodząc w różnego rodzaju związki. Częstą strategią jest seryjna monogamia.
Czyli?
Czyli wchodzenie w kolejne relacje monogamiczne, od związku do związku, w poszukiwaniu „partnera idealnego”. W wersji sukcesywnej to łańcuch ślubów i rozwodów rozłożonych w czasie, w wersji sekwencyjnej to zmiana partnerów, którymi są kolejno wciąż te same osoby. Monogamia tradycyjna z praktykowaniem romantycznej i seksualnej wyłączności bliska jest idei małżeństwa opartego na przysiędze: Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość.
Tylko już może niekoniecznie: Nie opuszczę cię aż do śmierci.
W przeszłości bliska relacja była ukierunkowana na wartości autoryzowane przez religię i obyczaje. Normy kultury zachodniej jasno wskazywały młodym ludziom strategie łączenia się w pary, które miały prowadzić do zawarcia małżeństwa i założenia rodziny. Taki model istnieje oczywiście i ludzie za nim tęsknią. Wszystkie komedie romantyczne są oparte na tym schemacie i kończą się sceną sugerującą, że od tej pory, jak w bajce, żyli długo i szczęśliwie. Nie wiemy, co się dzieje dalej i czy to nadal jest scenariusz komedii romantycznej.
Współczesne badania sugerują ogromną różnorodność wśród par, a tym samym problematyzują rozumienie „pary”. Bywa, że samym badanym brakuje słów, które mogłyby wytłumaczyć karkołomny charakter ich związku. Obecnie mamy wielość akceptowanych form bycia razem, a właściwie praktykowania bycia razem. Bo związek jednak narzuca jakieś wymogi, ludzie się do czegoś zobowiązują. Natomiast teraz jest to sekwencja praktyk, które nazywają w określony sposób, dochodząc niekiedy do wniosku, że „to skomplikowane”. Ten specyficzny niedefiniowalny situationship nie zawsze gwarantuje nawiązanie prawdziwej więzi.
A małżeństwo gwarantuje?
W małżeństwie dominuje tradycyjny scenariusz oparty na nadziei, pragnieniu lub wierze, że intymny związek będzie trwał przez całe życie w zdrowiu i chorobie, „na dobre i na złe”, jak głosi przysięga małżeńska. Znika jednak również pewność i stabilność instytucji małżeństwa, która jest obecnie postrzegana jako jeden z wielu możliwych sposobów organizacji życia intymnego. Trudno dzisiaj jednak mówić o normatywnym ideale bliskiej relacji. Pojawia się także wielość alternatywnych wyjaśnień tego, czym jest sukces w tym obszarze. W małżeństwie rozumianym jako instytucja istnieje aspekt normatywny, czy to jest kwestia legalizacji w grupie religijnej, czy ślub cywilny. Do czegoś się zobowiązujemy, przysięgamy przy świadkach. Dziś obserwujemy natomiast ucieczkę od zobowiązań instytucjonalnych, wolimy budować swój związek na własnych warunkach.
Nikt nie będzie nam narzucał…
Tak. Związki są sprawą prywatną. Nie chcemy obiecywać, nie chcemy sankcji ani utrudnień przy wyjściu ze związku, zamieszania z rozwodem. Bo koniec związku małżeńskiego to nie jest zlikwidowanie konta na Facebooku czy po prostu trzaśnięcie drzwiami.
Chodzi o zachowanie niezależności wobec systemu czy bardziej o to, żeby uniknąć odpowiedzialności, żeby niczego sobie w życiu nie domykać?
Współczesne związki w mniejszym stopniu opierają się na narzuconych społecznie zasadach, a w większym stopniu na wyborze i ryzyku, czego konsekwencją jest to, że miłość i intymność są zarówno ważniejsze niż kiedykolwiek, jak i trudniejsze do osiągnięcia i utrzymania. Żyjemy w czasach kultury terapeutycznej, która wymaga od nas przemyśleń na własny temat, autorefleksyjności. Dotyczy to także związków. Według teorii czystej relacji Giddensa, jesteśmy ze sobą tak długo, jak długo związek spełnia nasze oczekiwania. Ale żeby wiedzieć, czy je spełnia, trzeba cały czas monitorować, oceniać wszystkie wymiary bliskości. Kiedyś ludzie nie żyli tak długo jak obecnie, więc staż ich związków był dużo krótszy. Małżeństwa zawierali wcześniej, ale na pewno nie byli w nich tak refleksyjni jak teraz. Partnerzy, którzy dzisiaj zawierają związek w trzydziestym roku życia, mogą być parą przez następne pięćdziesiąt albo nawet sześćdziesiąt lat. Tak długie pożycie małżeńskie to wielkie wyzwanie.
Czy można powiedzieć, dlaczego odchodzi się dziś od małżeństwa?
Małżeństwo jako instytucja społeczna stanowiło w przeszłości pakiet skutecznie wiążący męża i żonę związkiem prawnym, seksualnym i ekonomicznym, ale niekoniecznie miłosnym. Dzisiaj ma to być dobrowolne małżeństwo z miłości, będące połączeniem seksualnej namiętności i głębokiej przyjaźni. To niezwykle ambitny, długoterminowy projekt. W małżeństwie poszukujemy konsensualnej „przyjaznej bliskości” opartej na wspólnocie, którą trudno zbudować w epoce indywidualizmu graniczącego niekiedy z narcyzmem. Intymność ma stanowić przestrzeń do emocjonalnej samorealizacji. Nie ma nic złego w tym, by wchodząc w związek, ustalić wspólne dla pary sposoby realizacji potrzeb. Każdy z partnerów wkracza w małżeństwo z własną ukształtowaną przez lata hierarchią potrzeb. Trudno jednak dwóm indywidualnościom budować związek. Kiedyś naturalnym treningiem było życie w rodzinie – relacje z rodzeństwem weryfikowały indywidualistyczne zapędy. Obecnie jest coraz więcej jedynaków. Nie ma z kim trenować przyzwolenia na odmienność i uważności na potrzeby innych osób oraz akceptacji ich wad.
Wracając do badań, małżeństwo to nadal rodzaj inwestycji życiowej, za którą bierze się odpowiedzialność. Jednak, gdy ludzie mówią o swoim wymarzonym związku, wymieniają życzeniową mieszankę wybuchową: Po pierwsze, wolność, tymczasem małżeństwo to przecież trwałe zobowiązanie. Co ciekawe, Zygmunt Bauman twierdził, że wolność nie idzie w parze z bezpieczeństwem, że nie da się zwiększyć swojego bezpieczeństwa, nie ograniczając wolności. Po drugie, równość i partnerstwo, tak mocno akcentowane zwłaszcza przez kobiety. Kolejne elementy to samorealizacja, autentyzm oraz hedonizm. Ani słowa o praktykowaniu wspomnianej wcześniej czułej troski wymagającej systematyczności, oddania, poświęcenia uwagi i czasu.
Może brakuje wyobraźni: ty czegoś pragniesz, ale tego samego chce druga osoba. Nie da się tylko czerpać.
I tu pojawia się jeszcze jedna typowa dla współczesnego związku cecha – do sfery uczuć przenikają zasady typowe dla gospodarki rynkowej, takie jak: kapitał, bilans zysków i strat, opłacalność inwestycji. Związek jest projektem, który zakłada cele do zrealizowania w określonym czasie, trzeba się z tego rozliczyć, trzeba ewaluować. Inwestujemy i chcemy mieć zyski. A w związku czasami trudno od razu o dywidendy, trzeba umieć odraczać przyjemność, pojawiają się nieuchronne konflikty, kryzysy, które trzeba wspólnie rozwiązywać. Jest to ważny element pracy nad związkiem.
Kryzysy w związku mogą służyć jego pogłębieniu. Jeżeli w obliczu problemów natychmiast się zakończy związek, to nigdy nie przejdziemy dalej i nie wzmocnimy relacji. Natomiast co do błyskawicznych gratyfikacji – szybkie jest dziś spełnienie seksualne.
Może właśnie zbyt szybkie. Jak się okazuje, potrzeba czegoś więcej. Seks bez tego zaplecza bywa tylko gimnastyką, która oczywiście sprawia krótkotrwałą przyjemność, wylew endorfin, jak ćwiczenia na siłowni. Stąd właśnie to znudzenie młodych kobiet seksem, stąd terapie młodych mężczyzn, żeby się nie znudzić, gdy przestaje być ekscytująco. Jesteśmy kolekcjonerami wrażeń. Chcemy, żeby było jak w filmie, gdzie kolejne sceny przynoszą nowe przygody, zwroty akcji, tymczasem życie jest utkane z codziennych, banalnych doświadczeń. Konieczne jest poszukiwanie równowagi między autonomią a wspólnotą tych doświadczeń. To trudne i każdy po kilku latach związku to wie. Natomiast młodzi ludzie przyzwyczajeni do życia w świecie nieograniczonej konsumpcji, zaspokajającej ciągłe pragnienie nowości, zmieniają partnerów, wciąż szukając ideału oraz osiągnięcia indywidualnej przyjemności. Nie naprawiamy rzeczy, kupujemy nowe. Podobnie sięgamy po nowego partnera na rynku matrymonialnym, który wydaje się na wyciągnięcie ręki.
Czy w badaniach, które przeprowadzacie w instytucie, pojawia się deklaracja: Nie mieć takiej rodziny jak moja własna, nie być jak moi rodzice?
Nie. Jest za to pytanie: „Skąd czerpię wiedzę na temat związków?”. Rodzice są wymieniani jako źródło wiedzy, ale często z komentarzem, że nie rozumieją współczesności. Transfery międzypokoleniowe zastępuje ogromna rzesza ekspertów. Odwoływanie się do wiedzy naukowej i technicznej racjonalności daje poczucie bezpieczeństwa i po części zwalnia z pełnej odpowiedzialności za porażki.
Są też związki, w których pary żyją zgodnie ze wszystkimi zasadami małżeństwa, tyle że bez usankcjonowania prawnego. Kiedyś to były związki nieformalne, teraz związki niemałżeńskie, czyli takie małżeństwo bez potwierdzenia.
Zmienia się język, jakim mówimy o bliskich relacjach, a także charakter badań, które zaczynają uwzględniać mniejszości seksualne i różne konfiguracje związków. Socjolodzy przyjmują inkluzywne definicje rodziny, wprowadzają pojęcie „społeczności osobistej”, „osoby partnerskiej”, „osoby małżeńskiej”, aby nie polegać na obowiązujących dotychczas etykietach, których stosowanie według neoliberalnego dyskursu uniemożliwia pełne rozpoznanie prawdziwego charakteru zmian zachodzących w obszarze związków. Małżeństwo również traktowane jest jak pojęcie…
Niemodne, ograniczające?
Tak, chociaż badani pozostający w takim związku używają słów „małżonek”, „małżonka”. Miłość jest ceniona, ale uważana też za niebezpieczną emocję. W książce Ulricha i Elizabeth Becków Całkiem zwyczajny chaos miłości ucieczka w prywatność i idealizacja romantycznej miłości sprawiają, że stała się ona nową świecką religią, której realizacja obarczona jest dużym ryzykiem. Według Slavoja Žižka przy wzroście pragmatycznego, hedonistycznego podejścia do życia ludzie dzisiaj nie chcą „wpadać w miłość” (ang. fall in love). Chcemy mieć kontrolę nad życiem, chcemy miłości, ale bez kosztów emocjonalnych. Inwestujemy czas, energię, emocje, żeby romantyczne związki były satysfakcjonujące. Dążymy do wymiernych korzyści osobistych, które nie oznaczają utraty autonomii ani wolności.
Jaka może być przyszłość tych pomysłów?
Zmierzamy w kierunku scenariusza, że spotyka się ze sobą dwoje ludzi zarządzających samodzielnie zaprojektowaną biografią. Miłość podlega optymalizacji, regulowana jest przez mechanizmy rynkowe, sferę ekspercką oraz medialne technologie komunikacyjne. Niezwykle ważne dla partnerów (osób partnerskich) jest pozostawanie w strefie komfortu, w której czują się zaopiekowani, wysłuchani, szanowani i obdarzeni uczuciem. Prowadzone przeze mnie od wielu lat badania dowodzą, że życie we dwoje/we dwie/we dwóch nie jest wcale tak radykalnie oderwane od tradycyjnych praktyk i przekonań. Z drugiej strony ważne jest przekonanie, że związek jest autorski, refleksyjny i realizowany według indywidualnego projektu, czyli autentyczny, szyty na miarę.
Skrajny indywidualizm?
Jeżeli jest to indywidualny, nie wspólny projekt związku, możemy się czuć samotni. Jednak dajemy sobie wolność do braku zaangażowania i wycofywania się z bliskich relacji. Czujemy się mniej zobowiązani do trwania w niesatysfakcjonujących związkach. Doskonałym przykładem zasady czystej relacji jest oświadczenie Melindy i Billa Gatesów z 2021 roku, którzy po dwudziestu siedmiu latach małżeństwa doszli do wniosku, że ich związek się nie rozwija i dlatego podejmują decyzję o rozwodzie. Ani ciężka praca nad związkiem, ani normy, długoletnie zobowiązanie, posiadanie trójki dzieci nie były wystarczającymi argumentami i inwestycjami, aby trwać ze sobą „na dobre i na złe”. Dążenie do wolności i samorealizacji okazało się silniejsze.
Spróbujmy trochę określić wyzwania tej sytuacji.
Długoterminowe zaangażowanie i stabilność związku pozostają głównymi problemami mimo poczynionych wysiłków i inwestycji w trwałą relację. Byłabym jednak daleka od mówienia o kryzysie współczesnych związków. Wyzwaniem jest szybko zmieniająca się rzeczywistość i dynamizm życia codziennego, obsesyjna konsumpcja i poszukiwanie natychmiastowych rezultatów, a także krótkoterminowość, gdyż wszystko staje się epizodyczne, tymczasowe, już nie na całe życie. Budujemy scenariusze bliskich związków w niestabilnych, nieprzewidywalnych warunkach społecznych, które zwiększają poczucie zagubienia, bezsilności. Dodatkowo pandemia COVID-19 spowodowała powstanie świata społecznego dystansu. W takich właśnie warunkach bliskie relacje są szczególnie cenne.
Jakieś prognozy?
Zygmunt Bauman, mówiąc o relacjach w płynnej nowoczesności, użył zwrotu „kieszonkowy związek”. Jest to wcielenie marzeń o krótkotrwałym, błyskawicznym produkcie, którego po użyciu łatwo można się pozbyć. Żyjemy w czasach „nieznośnej lekkości” i „kieszonkowości” bliskich relacji. Niesatysfakcjonujący związek można schować, zmienić na inny. Zmiany stylów życia i uczestnictwa w kulturze, nowe technologie, mobilność w dobie globalizacji mają wpływ na kondycję bliskich relacji. Bliskość rozumiana jako potrzeba pozostaje niezmienna, przemianie ulegają natomiast formy jej realizacji. Trudno dziś przedstawiać jakiekolwiek prognozy. Nawet studenci twierdzą, że nie potrafią już zrozumieć pokolenia licealistów. Myślę, że różnorodność scenariuszy bliskich relacji jest pozytywna. To znaczy, że ludzie potrafią się rozwijać w różnych płaszczyznach, że poszukują, realizują swoje marzenia, podejmują ryzyko praktykowania tej sfery życia. Uciekają od samotności i poszukują miłości i bliskiego związku, nawet kiedy wiedzą, że osiągnięcie tego nie jest pewne. Własny rozwój i poszukiwanie wzajemnej bliskości w tym samym czasie to skomplikowane lawirowanie, które bywa często skazane na niepowodzenie. Prowadzi to do „normalnego chaosu miłości”. ¶