Miłosne manewry - Barbara Dunlop - ebook

Miłosne manewry ebook

Barbara Dunlop

3,9
9,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Tasha pochodzi z zamożnej rodziny, ale pracuje jako mechanik w marinie należącej do Matta Emersona. Ten z czasem zaczyna interesować się atrakcyjną pracownicą, paradującą na co dzień w usmarowanym kombinezonie. Obawia się jednak, że Tasha nie zgodzi się na romans. Gdy na jachtach dochodzi do serii groźnych awarii, Tasha chce wybadać, czy za aktami sabotażu nie stoi któryś z jego konkurentów. Okazją staje sięświąteczny bal, na który jadą razem. Matt uważał ją za piękną w bojówkach, ale Tasha w balowej sukni to najbardziej seksowna kobieta na ziemi

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 161

Oceny
3,9 (87 ocen)
37
22
11
12
5
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Barbara Dunlop

Miłosne manewry

Tłumaczenie: Anna Sawisz

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Gwałtowne pukanie do drzwi obudziło Tashę Lowell po niecałej godzinie snu w służbowym mieszkaniu Whiskey Bay Marina.

– Tasha? – Głos właściciela mariny, Matta Emersona, był kolejnym szokiem, bo właśnie o nim śniła.

– Co się stało? – odkrzyknęła, nagle zdając sobie sprawę, że Matt nigdy nie słyszał jej głosu w wersji zachrypnięto-rozespanej. – Co jest? – powtórzyła głośniej, usiłując wydobyć się spod kołdry.

Na północnozachodnim wybrzeżu Pacyfiku było wprawdzie dość ciepło, ale to w końcu grudzień, czas ferii świątecznych, a złożony z ośmiu mieszkań hotel pracowniczy miał już swoje lata.

– Orka zepsuła się pod Tyree w Oregonie.

– Jak to się stało?

Głupie pytanie, pomyślała, idąc boso po chłodnej drewnianej podłodze. Bogaty mieszczuch Matt Emerson zapewne nie odróżnia pompy rozdzielaczowej od alternatora. Otworzyła drzwi i stanęła oko w oko z bohaterem swoich dozwolonych od lat osiemnastu snów.

– Padł silnik. Kapitan Johansson powiedział, że musieli zacumować w zatoce.

To bardzo zła wiadomość. Tasha była głównym mechanikiem mariny Whiskey Bay od niecałych dwóch tygodni i dobrze wiedziała, że Matt bardzo się wahał, zanim awansował ją na to stanowisko. Teraz zrzuci na nią winę za awarię silnika Orki albo przynajmniej za to, że nie przewidziała stopnia jego zużycia.

– Zrobiłam przegląd tuż przed wypłynięciem – powiedziała, zdając sobie sprawę z wagi tego akurat czarteru dla firmy.

Orka to drugi co do wielkości jacht ich floty. Wyczarterował ją Hans Reinstead, wpływowy biznesmen z Monachium. Matt ostatnio ciężko pracował nad wejściem na rynek europejski i Hans był pierwszym ważnym klientem z tamtego obszaru. Ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebowała marina, byłoby niezadowolenie rodziny Reinsteada z wypoczynkowego rejsu.

Tasha narzuciła na T-shirt koszulę w szkocką kratę, a flanelowe gatki skryła pod ciepłymi bojówkami. Na zaplecione w warkocz włosy założyła czapkę. Jeszcze tyko skarpety, buty – i była gotowa.

– To wszystko? – zapytał.

– Co? – Nie zrozumiała pytania.

– Możemy już iść?

– Ja mogę – odparła, omiatając wzrokiem pokój i swoją sylwetkę. Nie brała torebki. Wszystkie damskie drobiazgi nosiła w licznych kieszeniach spodni.

– No to chodźmy – powiedział z kpiącym uśmiechem.

– Co w tym śmiesznego?

– Nic.

Szła za nim po drewnianym podeście w kierunku pomostu mariny.

– Śmiejesz się – powiedziała.

– Ja? Nie.

– Śmiejesz się ze mnie. – Czyżby po nagłym zerwaniu się z łóżka wyglądała aż tak zabawnie? Przetarła powieki, uniosła czapkę i przygładziła włosy. Usiłowała też jak najwięcej wycisnąć z rozespanego mózgu.

– Uśmiechnąłem się. A to co innego.

– Rozbawiłam cię. – Tasha nie znosiła myśli, że jest zabawna. Chciała, by wszyscy, szczególnie mężczyźni, a już zwłaszcza jej pracodawca, traktowali ją serio.

– Nie. Raczej byłem pod wrażeniem.

– Że się ubrałam?

– Że tak szybko.

Postanowiła nie zastanawiać się, czy ta uwaga nie ma seksistowskiego zabarwienia.

– Czym popłyniemy?

– Dumą Monty’ego.

Ta odpowiedź ją zaskoczyła. Duma Monty’ego to był ich największy jacht, zmodernizowany i odpicowany w zeszłym roku, reprezentujący najwyższe światowe standardy.

– Masz zamiar przesadzić ich z Orki na Monty’ego? – spytała. Taki kolos jak Monty zużyje przecież niewyobrażalną ilość paliwa! – Ja przecież mogę naprawić, cokolwiek na tej Orce jest nie tak.

– A jeśli ci się nie uda?

– Co dokładnie mówił kapitan? – nie poddawała się.

– Że silnik stanął.

Żałośnie uboga w informacje odpowiedź.

– Ale w jaki sposób? Nagle czy stopniowo? Czuć było jakiś swąd, zapach? Charczał? Czy w ogóle wydawał jakieś dźwięki?

– Nie pytałem.

– Szkoda. Powinieneś był.

Matt rzucił jej niecierpliwe spojrzenie i zrozumiała, że przegięła. On jest w końcu jej szefem.

– Wydaje mi się, że branie Dumy Monty’ego to olbrzymia strata paliwa – powiedziała. – Jeśli uda mi się szybko zlikwidować awarię, sporo zaoszczędzimy.

– Nie biorę nawet pod uwagę takiego wariantu. Przesadzamy pasażerów i załogę na Monty’ego, a ty bierzesz się do naprawy Orki.

– A mogłabym porozmawiać z kapitanem? – spytała Tasha niepogodzona z myślą, że jej ewentualne zaniedbanie może kosztować firmę taką masę pieniędzy.

– Nie komplikuj sprawy, Tasha.

– Ja nie komplikuję, przeciwnie, szukam prostszego rozwiązania. Monty pali jak smok.

– Dla mnie najważniejsze jest zadowolenie klienta.

– Za każdą cenę?

– Tak – odparł beznamiętnym tonem. Trudno było wyczuć, czy jest na nią zły, czy też nie.

W snach był dla niej dużo milszy. Żartował, stroszył jej włosy, całował w usta. Było im razem ciepło i przytulnie, jak w kokonie. Dlaczego życie nie może przypominać snu?

Nie. Stop. Wcale by tego nie chciała.

– Pragnę, żeby Hans Reinstead wrócił do Niemiec zachwycony – ciągnął Matt. – I żeby podzielił się swoim zachwytem ze znajomymi i wspólnikami, żeby wychwalał poziom obsługi, jaką mu zapewniliśmy. Nieważne, czy naprawimy silnik w pięć minut czy w pięć godzin. Nam przytrafił się wypadek przy pracy, ale oni nie powinni tego odczuć. Wręcz przeciwnie, należy im zaoferować jeszcze wyższy standard usługi. Ludzie to uwielbiają. I będą nas wynosić pod niebiosa.

Tasha nie mogła odmówić temu rozumowaniu logiki. Rozwiązanie kosztowne, ale sensowne.

Oby tylko nie obróciło się przeciwko niej.

Doszli do stanowiska jachtu. Jeden z członków załogi był na pokładzie, inny na nadbrzeżu, gotów do odcumowania jednostki. Matt zapytał młodego człowieka o ilość paliwa, po czym wszedł na pokład, a Tasha za nim.

– Jest tu moja skrzynka z narzędziami? – spytała.

Matt potwierdził, a ona zaczęła przypominać sobie ostatni przegląd techniczny Orki. Czyżby coś przeoczyła? Może jakiś obluzowany pasek albo nieszczelny przewód? Sądziła, że sprawdziła wszystko, ale przecież nikt nie jest nieomylny.

Matt wszedł do nadbudówki na mostku kapitańskim, a ona za nim. Poszukała w nadajniku radiowym pasma przydzielonego ich firmie i odezwała się:

– Orka? Tu Duma Monty’ego. Kapitanie, jest pan tam?

W tym czasie Matt otworzył boczną szybę i zawołał do pomocnika, że można odcumować. Tasha ponownie poprosiła Orkę przez mikrofon o zgłoszenie się, a Matt zwiększył obroty silnika i odbił od brzegu.

Zdawał sobie sprawę, że użycie Monty’ego zamiast łodzi używanej przy naprawach jest posunięciem ryzykownym. Ale wszystko wskazywało na to, że ryzyko się opłaci. Po dwóch godzinach żeglugi nawet Tasha skłonna była przyznać, że naprawa nie mogłaby być błyskawiczna. Wypytała przez radio kapitana Johanssona o symptomy uszkodzenia silnika, poleciła też kilkakrotnie wysłać do maszynowni majtka celem uzyskania większej liczby szczegółów.

Matt był pod wrażeniem jej fachowości, ale w końcu i sama musiała przyznać, że musi obejrzeć wszystko osobiście. Nie pozostało im więc nic innego, jak spędzić następne trzy godziny na morzu, płynąc w kierunku Tyree.

Tasha była gotowa wziąć całą winę na siebie, ale przecież drobne przeoczenie to nie koniec świata. Zresztą jest za wcześnie, by wskazywać winnego.

– Połóż się na chwilę, odpocznij – powiedział Matt.

Wyglądała na zmęczoną. Nie ma sensu, by czuwali obydwoje.

– Dam radę.

– Nie ma potrzeby, żebyś mi dotrzymywała towarzystwa.

– A ty nie powinieneś mnie tak rozpieszczać.

– Nie musisz nikomu niczego udowadniać. – Wiedział, że po awansie Tasha chce się wykazać. Ale nie ma sensu, by robiła to kosztem snu.

– Nie zamierzam. A ty? Spałeś choć trochę? Dlaczego się nie położysz?

– Dam radę. – Wiedział, że ona potrafi pokierować jachtem, ale czułby się głupio, zwalając na nią całą robotę. – Wcześnie skończyłem randkę. Pospałem trochę.

Po rozwodzie Matt rzucił się wraz z przyjacielem TJ Bauerem w wir życia towarzyskiego. Poznawali nowych ludzi, spotykali się z kobietami. Większość z nich to miłe dziewczyny, ale Matt jakoś do żadnej nie poczuł mięty, także do tej, z którą miał dziś randkę. Wrócił wcześnie do domu, kupił w internecie gwiazdkowe prezenty dla siostrzeńców i bratanków, po czym zdrzemnął się na kanapie.

– Nie musisz mi opowiadać o swoich randkach – powiedziała Tasha.

– Fakt, nie za dużo jest do opowiadania.

– Wielka szkoda – odparła lekkim tonem. – To byłby miły sposób na zabicie czasu.

– Przykro mi, że nie jestem w stanie dostarczyć ci rozrywki. A może opowiesz coś o sobie?

– A co chcesz usłyszeć?

– No, czy w ogóle wychodzisz?

– A niby dokąd?

– Po prostu wychodzisz. Spotykasz się, umawiasz z kimś. Na kolacje, na tańce…

Wybuchnęła śmiechem.

– Czy to ma znaczyć, że nie?

– No tak.

– Ale dlaczego? – Teraz naprawdę był ciekaw. Ona wprawdzie nosi zazwyczaj T-shirty i bojówki, ale pod tym przebraniem kryje się prześliczna kobieta. – Nie lubisz się wystroić? W ogóle ci się to nie zdarza?

Usiłował sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek widział ją w czymś modnym i stylowym. Raczej nie, z pewnością by to zapamiętał. Kręcąc się na obrotowym krześle, odwróciła się w jego stronę.

– Dlaczego mnie tak maglujesz?

– Bo moje opowieści o randkach są nieciekawe. Myślałem, że przy twoich trochę się rozerwiemy.

Przyjrzał się jej dokładnie. Miała niepokojące oczy koloru szmaragdów albo głębokiego jeziora. Gęste rzęsy. Wydatne kości policzkowe, perfekcyjnie zaostrzony podbródek. Delikatny wąski nos i wargi o koralowej barwie, dolna nieco pełniejsza od górnej.

Miał ochotę je pocałować.

– Nie ma o czym mówić – ucięła, dzięki czemu oprzytomniał i wbił wzrok w przednią szybę.

– Ale przecież czasami na pewno lubisz się wystroić?

– Wolę skupić się na pracy.

– Dlaczego?

– Lubię pracę, wypełnia mi życie.

Nie zabrzmiało to wiarygodnie. On prowadzi firmę, a przecież ma czas także na życie towarzyskie.

– A ja lubię się ubrać elegancko i chodzę na randki. Nie koliduje to z moją pracą.

– Jasne, że chodzisz na randki. Taki facet musi – odparła, wykonują gest imitujący przesuwanie ręką wzdłuż jego ciała. Nie miał pojęcia, co miała na myśli.

– Jaki facet? – zapytał.

– No… przystojny. Zamożny. Odpowiedni pod każdym względem.

– Przystojny?

Zdumiało go, że ona tak uważa, a jeszcze bardziej, że to powiedziała na głos.

– Wszyscy tak uważają, Matt – odparła, przewracając oczami. – Nie udawaj, że o tym nie wiesz.

Nie przykładał do tego wagi. Wygląd to przecież rzecz gustu. Uważał się raczej za przeciętniaka i nie widział w tym nic złego.

– Aha, więc jestem odpowiedni pod każdym względem – mruknął z przekąsem.

Co do bogactwa także można było mieć wątpliwości. Dla jego byłej żony nie okazało się wystarczające. A teraz, po rozwodzie, jego majątek uległ znacznemu uszczupleniu. Musiał pożyczyć pieniądze, by ją spłacić, i czekał go jeszcze co najmniej rok albo dwa ciężkiej pracy, żeby odzyskać równowagę finansową.

– Ty też taka jesteś – odezwał się do Tashy. – Inteligentna, pracowita i ładna. Powinnaś zacząć chodzić na randki. Inne nie dorastają ci do pięt – dokończył, wspominając dziewczynę, z którą dziś się umówił.

– Możemy przestać? – zapytała.

– Przestać rozmawiać?

– Mam dyplom mechanika pokładowego. Chcę być traktowana poważnie. – odparła, zsuwając się z wysokiego, pokrytego białą skórą krzesła.

– Co ty robisz? – Nie chciał, by opuściła kabinę.

– Zamierzam skorzystać z twojej rady. Czyli położyć się i odpoczywać przez jakieś… – spojrzała na zegarek – dwie godziny?

– Nie miałem zamiaru cię wyganiać.

– Jasne.

– Nie musimy rozmawiać o randkach – powiedział, ale na widok jej zaciśniętych ust poczuł ochotę na pocałunek. Skąd taki impuls?

– Jak już dojedziemy na miejsce, będę miała co nieco do zrobienia.

Pomyślał, że zatrzymywanie jej teraz byłoby samolubstwem.

– Masz rację. Należy ci się odrobina snu.

Wyszła, a on zaczął się zastanawiać, co się dzieje, gdy czuje się pociąg do podwładnej. Nie, nie może w to wchodzić, nie powinien. W tym momencie sam sobie wydał się śmieszny. Przecież z jej strony nie było najmniejszej zachęty. No, oprócz tego, że nazwała go przystojnym.

A więc uważa go za przystojnego. Obserwując ciemną linię brzegu, uśmiechnął się do siebie w myślach.

Problemem Tashy nie były randki jako takie. Jej problem polegał na tym, że ciągle myślała o randce z Mattem. A on przecież nie jest w jej typie. Co do tego nie ma wątpliwości. Chodziła już z chłopakami takimi jak on – zdolnymi, wykształconymi, zadufanymi w sobie. Wiedziała, jak to jest. A jednak nie potrafiła przestać marzyć o nim.

Na pokład zacumowanej w Tyree Orki weszli tuż po świcie. Matt – wysoki i pewny siebie – powitał klientów jak w swoim domu. Bo w istocie tak było.

Czarował rodzinę Hansa, przepraszając za drobne opóźnienie, oferując Dumę Monty’ego w ramach rekompensaty. Większy i mocniejszy jacht jego zdaniem pozwoli im na szybkie odrobienie strat.

Klienci byli w sposób oczywisty zachwyceni tą propozycją i Tasha mogła spokojnie zająć się dieslowskim silnikiem Orki. Po godzinie wiedziała już, że zepsuł się separator wody. Stłukła się też żarówka wskaźnika zawartości wody w paliwie, zabrakło więc sygnału ostrzegawczego, że do silnika zamiast ropy dociera woda. Jednoczesne wystąpienie takich defektów było sprawą zastanawiającą. Więcej – bardzo, bardzo dziwną.

Matt udał się do miasteczka po części zamienne. Do południa nowy oddzielacz wody był już zamontowany. Dokonując naprawy, Tasha zastanawiała się, kto ostatnio miał dostęp do Orki. Teoretycznie każdy pracownik mariny, tyle że nie każdy znał się na silnikach.

Po terenie kręciło się też sporo mechaników z zewnątrz oraz oczywiście liczni klienci. Czy ktoś z nich mógłby celowo uszkodzić silnik? Kto i w jakim celu? Tasha nie miała pojęcia. A nie chciała też popaść w paranoję.

Podczas pracy ubrudziła ropą ubranie i włosy, skorzystała więc z łazienki dla załogi i poprosiła o mundur stewarda, żeby móc się przebrać.

Gdy wyszła na pokład, zorientowała się, że jacht jeszcze nie ruszył. Czyżby jakiś nowy problem?

– Czy coś jest nie tak? – spytała Matta, który zamiast na mostku kapitańskim przebywał w kambuzie. Reszta załogi musiała zasilić większy jacht i wyszło na to, że Orką będą płynąć tylko we dwoje. – Brakuje nam napędu?

– A nie jesteś przypadkiem głodna? – odparł, stawiając rondel na kuchence.

– Jasne, jestem. Ale myślałam, że zjemy coś po drodze.

– Kawa?

– Chętnie.

Wyjął z szafki dwie filiżanki.

– Monty podąża na południe. Wszyscy są zadowoleni.

– Miałeś rację, to był dobry pomysł – przyznała.

– To wyjątkowo ważny czarter. Pierwszy wynajem po jesiennych targach. No a klient to prominentny biznesmen z masą kontaktów.

– Przepraszam, że ci się sprzeciwiałam.

– Zawsze mów to, co myślisz.

– Ale powinnam też cię słuchać.

– A nie słuchasz?

– Czasem zdarza mi się na czymś zafiksować i wtedy święty Boże nie pomoże – odparła, wciąż myśląc o swoich podejrzeniach, że ktoś majstrował przy silniku Orki.

– Miewasz silne przekonania – powiedział Matt z uśmiechem. – To nie najgorsza cecha. Dzięki niej ciekawie się z tobą rozmawia. – Podał jej kawę w filiżance. – W ogóle przy tobie wszystko jest interesujące.

Nie wiedziała co odpowiedzieć. Patrzyła w jego ciemnoniebieskie oczy. Boże, co za przystojna twarz. Kwadratowy podbródek, któremu cień nieogolonego zarostu przydawał surowego wyglądu. Prosty nos, intensywnie różowe pełne wargi, które chciałoby się całować i całować.

– Interesujące jest to, co stało się z silnikiem – odparła w końcu, odganiając niestosowne myśli.

Zaciekawiony uniósł brwi.

– Rzadko zdarza się jednoczesne przepełnienie separatora wody i pęknięcie żarówki, która miałaby przed tym ostrzegać.

– No i?

– Wiem, miewam skłonności do fiksacji, ale mnie się to wydaje dziwne.

– Chcesz powiedzieć, że ktoś celowo dokonał uszkodzeń?

– Tego nie powiedziałam, wydaje mi się tylko, że to rzadki zbieg okoliczności. Może po prostu jako mechanik miałam pecha.

– Naprawiłaś wszystko, a więc raczej miałaś szczęście.

– Szklanka do połowy pełna?

– Wykonałaś kawał dobrej roboty, Tasha.

– Nie było to specjalnie trudne.

– Jasne, nie dla takiej mistrzyni – odparł, a jego spojrzeniu pojawiły się figlarne iskierki.

– Naprawa była prosta. Tylko przyczyny są zagadkowe.

Spojrzeli na siebie i zamilkli. O szyby dzwoniły krople deszczu. Tasha znów wyobraziła sobie, jak Matt ją pieści i całuje. Zrobiło się jej gorąco.

– Jestem pewna, że wszystko sprawdzałam. Zakrętka separatora nie była poluzowana, woda nie mogła się dostać do ropy sama z siebie.

– Przestań.

Nie zrozumiała, o co mu chodzi.

– Nie doszukuj się swojej winy. Stało się i już.

– Okej.

Matt zrobił krok w jej kierunku. Potem drugi. I jeszcze następny. Chciała zawołać, by się nie zbliżał, ale nie wydała z siebie ani jednego dźwięku. Bo przecież nie chciała, by się zatrzymywał.

Nagle tuż obok uderzył piorun. Fala zakołysała jachtem. Tasha chciała się przytrzymać kontuaru, ale potknęła się i oparła o pierś Matta. Przez sekundę obejmował ją, chroniąc przed upadkiem.

– Przepraszam.

– Pogoda się psuje – zauważył, a jego głęboki głos zadźwięczał jej w uszach i wibrował w przylegającej do jego torsu piersi. – Tasha – westchnął.

Pochylił twarz i musnął jej usta wargami, które po chwili rozchylił. Pocałunek dał jej przenikającą całe ciało rozkosz. Chwyciła go za ramiona, by nie stracić równowagi. Rozum podpowiadał jej, że powinni przestać. Ale teraz nie liczyło się nic oprócz tego przypominającego kataklizm pocałunku.

To Matt w końcu się cofnął. Wyglądał na równie oszołomionego jak ona.

– Ja… – zaczął, lekko kręcąc głową – nie wiem, co powiedzieć.

– No to nie mów. – Zmusiła się do kroku w tył. Też nie wiedziała, co powiedzieć. – To coś, co się po prostu… wydarzyło.

– Jakie coś?

– Chyba błąd.

– Przypadek – poprawił ją, przeczesując sobie włosy palcami.

– Musimy już ruszać – powiedziała.

Trzeba się zająć czymś konkretnym.

Nie chciała analizować tego pocałunku. Nie chciała się przyznać, jak wielkie wywarł na niej wrażenie. Nie chciała, by jej szef domyślał się, że ona – bardziej niż przełożonego – widzi w nim mężczyznę.

Musi sama sobie tego zabronić. W ich wzajemnej relacji ona jest mechanikiem, nie kobietą.

Matt pokręcił gałką radia, by usłyszeć prognozę.

– Możemy spokojnie zrobić sobie coś do jedzenia – powiedział. – To trochę potrwa.

Tytuł oryginału: Twelve Nights of Temptation

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2017

Redaktor serii: Ewa Godycka

© 2017 by Barbara Dunlop

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o. o., Warszawa 2018

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieł w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych lub umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin (nazwa serii) są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B lokal 24-25

www.harpercollins.pl

ISBN 9788327640253

Konwersja do formatu EPUB: Legimi S.A.