Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
W trakcie pierwszych sześciu lat życia dziecięcy mózg dysponuje możliwościami, których nie będzie mieć już nigdy potem.
Álvaro Bilbao, doktor psychologii i neuropsycholog, tłumaczy, jak działa mózg małego dziecka i jak wiedza na ten temat może znacząco pomóc w budowaniu głębokich i satysfakcjonujących relacji między rodzicami i dziećmi.
Ten praktyczny przewodnik dla rodziców i wychowawców, napisany żywym i przystępnym językiem, podsumowuje współczesną wiedzę psychologiczną, która pomaga wspierać dzieci w ich intelektualnym i emocjonalnym rozwoju.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 245
Podziękowania
Chciałbym podziękować swoim rodzicom oraz teściom za to, jak wspaniale wywiązują się z ról matek i ojców, teraz rozszerzonych jeszcze o obowiązki wobec wnuków. Dziękuję też bratu i szwagrom, ciotkom, dziadkom i kuzynom: to z nich wszystkich składa się ród, który jest potrzebny, by wychować dziecko.
Wyrazy wdzięczności i uznania kieruję do wszystkich nauczycieli, którzy w każdym zakątku naszej planety niezmordowanie wspomagają rozwój dzieci. Nie wyobrażam sobie pracy ważniejszej dla społeczeństwa niż to, co robią ludzie opiekujący się największym skarbem naszej teraźniejszości i ponoszący odpowiedzialność za największą nadzieję przyszłości. Ich doświadczenie pozwala odnaleźć w każdym dziecku to, co w nim najlepsze, nawet w sytuacjach, w których my – rodzice – się gubimy; ich marzenia budzą w naszych dzieciach pragnienie nauki również wtedy, kiedy nie potrafią tego zrobić rodzice, a ich cierpliwość i czułość otaczają dzieci także wówczas, gdy rodziców nie ma w pobliżu. Szczególnie serdecznie dziękuję nauczycielom moich dzieci: Amayi, Anie Belén, Elenie, Jesúsowi i Soni oraz moim ostatnim nauczycielom: Rosie, Marili i Javierowi.
Nie mogło w tym miejscu zabraknąć podziękowań dla mojej żony, Palomy, oraz trójki naszych cudownych dzieci: Diega, Leire i Lucíi. Choć przez całe życie badam ludzki mózg, to właśnie ta czwórka potrafiła nadać sens zdobywanej przeze mnie wiedzy. To oni nauczyli mnie tego, co wiem o wspaniałym świecie dziecięcego mózgu.
Wstęp
Najważniejszym okresem w życiu nie są studia uniwersyteckie, lecz wiek najwcześniejszy: od narodzin do szóstego roku życia.
MARIA MONTESSORI
W każdej dorosłej osobie dzieci budzą wyjątkowe uczucia. Dziecięce miny, niekłamana radość i niewinność potrafią poruszyć nas bardziej niż jakiekolwiek inne doświadczenie życiowe. Dzieci z łatwością nawiązują bezpośredni kontakt z bardzo szczególną częścią nas samych: z tym dzieckiem, którym kiedyś byliśmy i które wciąż jeszcze w nas siedzi. Całkiem możliwe, że w ostatnich dniach i my mieliśmy ochotę zaśpiewać na ulicy, nawymyślać szefowi albo poskakać w deszczowy dzień w kałuży, ale nie zrobiliśmy tego z poczucia odpowiedzialności albo ze wstydu. Przebywać w towarzystwie dziecka to doświadczenie ogromnie cenne, bo właśnie wtedy udaje nam się skomunikować z tą wyjątkową częścią siebie: z zaginionym dzieckiem, które w tylu najrozmaitszych chwilach życia pragniemy odnaleźć i które prawdopodobnie jest najlepszą częścią każdego z nas.
Jeśli trzymasz w rękach tę książkę jako ojciec, matka albo wychowawca, w twoim życiu najpewniej obecne jest jakieś dziecko i właśnie dzięki niemu masz okazję nawiązać łączność z tą częścią swojego mózgu, która się śmieje, bawi i marzy. Dla wielu ludzi wychowywanie dziecka to zarówno ogromna odpowiedzialność, jak i – nierzadko – najbardziej doniosły akt w życiu. Wielka waga rodzicielstwa dotyczy wszystkich poziomów ludzkiej egzystencji. Na płaszczyźnie biologicznej dzieci są ziarnem, za pośrednictwem którego mogą się rozprzestrzeniać nasze geny, zapewniając nam trwanie w przyszłych pokoleniach. Na płaszczyźnie psychologicznej dla wielu osób ważne jest zaspokojenie niedającego się stłumić instynktu rodzicielskiego. A w sferze duchowej dzieci oferują możliwość osiągnięcia prawdziwego spełnienia, które niesie ze sobą widok rosnącego, szczęśliwego potomstwa.
Każdy ojciec i każda matka wiedzą doskonale – od chwili, gdy po raz pierwszy wezmą swoje dziecko w ramiona – że bycie rodzicem to jednocześnie ogromna i zróżnicowana odpowiedzialność. Po pierwsze, chodzi o elementarną opiekę, obejmującą żywienie, potrzeby higieniczne i podstawową ochronę dziecka. Na szczęście położne i nieschodzące nigdy z posterunku babcie udzielają przyszłym rodzicom w tych sprawach zarówno teoretycznych, jak i praktycznych wskazówek.
Po drugie, mówimy o odpowiedzialności ekonomicznej. Z wychowaniem dziecka związana jest długa lista wydatków, które musimy ponosić ku radości właścicieli sklepów z odzieżą, aptek, przedszkoli i supermarketów. Na szczęście w trakcie procesu edukacyjnego trwającego przeciętnie dwanaście lat zdobywamy kompetencje pozwalające nam zarabiać na utrzymanie. Umiemy czytać i pisać. Posługujemy się komputerem. Mówimy – albo przynajmniej zamierzamy mówić – po angielsku. Jesteśmy w stanie każdego dnia wytrwać na siedząco prawie przez osiem godzin. Umiemy pracować w zespole, mamy specjalistyczną wiedzę w dziedzinie, którą się zajmujemy.
Trzecią – a przy tym najważniejszą – odpowiedzialnością każdego rodzica jest zapewnienie dziecku wykształcenia. W moim przekonaniu wychowywanie dziecka jest niczym innym jak wspieraniem go w jego rozwoju umysłowym, po to żeby pewnego dnia jego mózg pozwolił mu funkcjonować w sposób autonomiczny, osiągać własne cele i dobrze czuć się z samym sobą. Jeśli tak zdefiniujemy proces wychowawczy, może się on wydać czymś niezwykle prostym, tymczasem jest w nim mnóstwo komplikacji, a większość rodziców nie otrzymuje przecież żadnego wykształcenia dotyczącego wspierania dziecka w jego dojrzewaniu. W obliczu napotykanych trudności każdy ojciec i każda matka przynajmniej od czasu do czasu czują zagubienie albo nie mają pewności, jak najlepiej pomóc dziecku na różnych etapach dorastania intelektualnego i emocjonalnego. Wielu rodzicom zdarza się w takich sytuacjach działać z głębokim przekonaniem, ale zdecydowanie wbrew temu, czego w danym momencie najbardziej potrzebuje mózg ich dziecka.
Nie chcę nikogo oszukiwać ani podsuwać pomysłów, które mogłyby zniekształcić wpływ, jaki w roli matki lub ojca możemy wywierać na intelektualny i emocjonalny rozwój swoich dzieci. Nasz potomek, jak każde dziecko, ma własny charakter, który na zawsze naznaczy jego sposób życia. Niektóre dzieci są bardziej introwertyczne, inne raczej ekstrawertyczne. Jedne zachowują się spokojnie, inne nerwowo. Wiemy też, że co najmniej 50% inteligencji dzieci wyznaczają geny. Wyniki pewnych badań świadczą z kolei, że decydujący wpływ na dalsze 25% mają koledzy z klasy i przyjaciele, z którymi dziecko obcuje. Niektórzy specjaliści wywnioskowali z tego, że rodzice tylko w niewielkim stopniu decydują o rozwoju dzieci. Jednakże nie jest to wniosek właściwy. Dziecko – szczególnie w pierwszych latach życia – potrzebuje rodziców, żeby się rozwijać. Bez matczynego mleka, bez pieszczot matki, jej słów i ramion, które je podtrzymują i uspokajają, dziecko wyrastać będzie z pewnymi brakami emocjonalnymi i intelektualnymi, które nie dadzą się uzupełnić. To właśnie bezpieczeństwo, opieka i bodźce, które otrzymuje się od rodziny, są źródłami rozwoju dziecięcego mózgu.
Dzisiaj – bardziej niż kiedykolwiek wcześniej – ojcowie i matki dysponują wielorakimi możliwościami, żeby dostosowywać swoje działania do potrzeb dzieci. Zgromadziliśmy ogromne zasoby informacji, a badania dotyczące mózgu przynoszą wiedzę i narzędzia praktyczne, które mogą pomóc naszym dzieciom rozwijać się bez zahamowań. Niestety mamy też więcej możliwości, żeby popełniać błędy. Rzeczywistość jest taka, że w Stanach Zjednoczonych liczba dzieci zażywających leki neurologiczne i psychiatryczne wzrosła w ostatnich dwóch dekadach aż siedmiokrotnie. Ta tendencja wciąż się nasila i szerzy w zastraszającym tempie w całym „rozwiniętym świecie”. Dziś jedno dziecko na dziewięcioro pozostaje – przynajmniej w jakimś fragmencie swego szkolnego życia – pod wpływem środków psychotropowych. Trzeba sobie powiedzieć, że pogubiliśmy wartości odgrywające najważniejszą rolę w procesie wychowania dzieci, wartości, które nauka uznaje za fundamentalne z punktu widzenia zrównoważonego rozwoju mózgu. Konsekwencje są takie, że w strefie, w której przebiegają procesy wychowawcze i w której dokonuje się rozwój dzieci, panoszą się korporacje zainteresowane zarabianiem pieniędzy na sprzedaży rozbudowanych programów stymulacji umysłowej, kwitną szkoły specjalizujące się w produkcji geniuszy oraz firmy oferujące leki przeciwdziałające rozpraszaniu uwagi dziecka i poprawiające jego zachowanie. Takie przedsiębiorstwa wykorzystują w swoich działaniach powszechną wiarę, że rozmaite programy, bodźce czy leki mają pozytywny wpływ na rozwój mózgu. Z kolei drugą skrajnością są rodzice wyznający pogląd, że wychowanie powinno przebiegać w warunkach absolutnie naturalnych: dziecko ma wzrastać w świecie całkowicie wolnym od jakichkolwiek obowiązujących norm i możliwych rozczarowań. Pogląd ten wzmacniają wyniki badań wskazujące na przykład, że frustracja może wywoływać u dziecka problemy emocjonalne, że zakreślanie dziecku jakichkolwiek granic osłabia jego potencjał twórczy, a nadmiar nagród może podkopywać pewność siebie. Żadna z tych koncepcji – ani ta, zgodnie z którą dziecko skuteczniej rozwija swe zdolności dzięki wsparciu technologicznemu, ani ta, która głosi, że kompleksowy rozwój człowieka możliwy jest wyłącznie w warunkach całkiem nieskrępowanego eksplorowania i doświadczania – nie znalazła potwierdzenia w badaniach. W rzeczywistości bowiem mózg nie działa ani tak, jak byśmy chcieli, ani tak, jak czasem w to wierzymy. Mózg działa tak, jak działa.
Od dziesięcioleci neurolodzy na całym świecie starają się rozszyfrować zasady rządzące rozwojem mózgu i zrozumieć, jakie strategie najskuteczniej wspierają dziecko i pozwalają mu osiągnąć maksymalne zadowolenie oraz pełnię możliwości intelektualnych. Badania nad ewolucją i genetyką ujawniają, że ludzie nie są z natury wyłącznie dobrotliwi i że działają w nich również instynkty innego rodzaju. Wystarczy przejść się na szkolne podwórko, żeby zaobserwować, jak – z dala od wzroku nauczycieli – ujawniają się zarówno odruchy hojności, przyjmujące formę zachowań altruistycznych oraz współdziałania, jak i inne, bardziej dzikie instynkty agresji i dominacji. Dziecko pogubi się, jeśli pozbawi się je wsparcia rodziców i wychowawców, którzy potrafią być dla niego przewodnikami i nauczą je, jak zaspokajać własne potrzeby bez przekraczania granic wyznaczonych przez szacunek dla innych. Wiemy, że ewolucję naszego gatunku w znacznej mierze napędzała zdolność do przekazywania z pokolenia na pokolenie wartości i norm kulturowych. To dzięki tej umiejętności stawaliśmy się cywilizowani i solidarni – choć w dzisiejszych czasach może nam się to nie wydawać prawdą. Temu zadaniu mózg nie mógłby sprostać samotnie, pozbawiony uważnej opieki naszych rodziców i mistrzów.
Wyniki innego rodzaju badań nad rozwojem mózgu świadczą, że wczesne pobudzanie nie ma żadnego wpływu na inteligencję zdrowego dziecka. Jedyne, co w tym kontekście można istotnie wykazać, to większa zdolność dziecka w pierwszych latach życia do wykształcenia w sobie czegoś, co nazywamy słuchem absolutnym, oraz nauki muzyki bądź języka obcego – tak, jakby to był język ojczysty. Nie znaczy to, że szkoła dwujęzyczna jest czymś lepszym niż jednojęzyczna – przede wszystkim dlatego, że jeśli obcy język nie jest dla nauczycieli językiem ojczystym, uczniowie nauczą się nim władać z nieprawidłowym akcentem. Z tego punktu widzenia korzystniejsze może być, jeśli dzieci, jak to się często zdarza we współczesnym świecie, oglądają filmy w wersji oryginalnej albo uczą się angielskiego czy chińskiego przez kilka godzin tygodniowo, ale na lekcjach prowadzonych przez nauczycieli władających tymi językami jako ojczystymi. Wiemy też, że takie programy jak Baby Einstein albo słuchanie muzyki Mozarta również nie przyczyniają się do intelektualnego rozwoju dziecka. Słuchanie muzyki klasycznej może działać na dziecko relaksująco i przez to przyczyniać się do lepszego wykonywania bezpośrednio potem pewnych ćwiczeń wymagających koncentracji – i nic poza tym. Kiedy minie kilkanaście minut, efekt znika. Podobnie – dysponujemy przekonującymi danymi, które świadczą, że kontakt dzieci ze smartfonami, tabletami i innymi urządzeniami elektronicznymi zwiększa ryzyko wystąpienia u nich zaburzeń zachowania i problemów z brakiem koncentracji. Te dane pokazują też – nie zostawiając miejsca na jakiekolwiek wątpliwości – że ta ostatnia dolegliwość jest diagnozowana nadmiernie często. Oznacza to, że stosunkowo duży odsetek dzieci otrzymuje leki psychiatryczne, których w gruncie rzeczy nie potrzebuje. Tendencja do zawyżonej wykrywalności braku koncentracji to tylko wierzchołek góry lodowej. Firmy farmaceutyczne nie są tu winowajcami; one po prostu korzystają na takim, a nie innym kontekście wychowawczym istniejącym w wielu rodzinach. Podłożem zawrotnego wzrostu liczby wykrywanych przypadków zaburzeń związanych z brakiem koncentracji oraz depresji dziecięcej mogą być – przynajmniej w pewnym stopniu – długie godziny pracy rodziców, niedostateczna uwaga oraz brak cierpliwości z ich strony, a także nieobecność w modelu wychowawczym jakichkolwiek zakreślonych granic; do tego dochodzi gwałtowne wejście na scenę smartfonów i tabletów.
Istnieje mnóstwo cudownych programów, które obiecują rozwój inteligencji dziecka, ale, jak można często zobaczyć samemu, kiedy podda się te programy badaniom rygorystycznie spełniającym kryteria naukowe, na jaw wychodzi ich kompletny brak skuteczności. Być może przyczyną niepowodzeń jest fakt, że twórcom tych produktów chodzi głównie o przyspieszenie naturalnego procesu rozwoju umysłowego. Przyświeca im zasada, że kto dojedzie pierwszy, zajedzie najdalej. Niemniej jednak rozwój umysłowy nie jest procesem, który można przyspieszać, nie gubiąc jakiejś części jego właściwości. Podobnie jak transgeniczny pomidor, który dojrzewa w ciągu kilku dni i osiąga „idealne” rozmiary oraz barwę, traci istotę swego smaku, tak samo mózg, który rozwija się pod presją, w biegu, w którym każe mu się przeskakiwać kolejne etapy, może zgubić gdzieś po drodze część swojej istoty. Empatia, umiejętność oczekiwania, odczuwanie spokoju lub miłości nie mogą rozwijać się w warunkach panujących w mózgowej „cieplarni” i wymagają wolniejszego wzrostu oraz cierpliwych rodziców potrafiących zaczekać, aż dziecko wyda swe najlepsze owoce – dokładnie w tym momencie, w którym będzie do tego gotowe. Właśnie z tego powodu najważniejsze odkrycia neurobiologii dotyczące rozwoju umysłu dziecka koncentrują się na sprawach pozornie prostych, takich jak pozytywny wpływ spożywania owoców i ryb w okresie ciąży i w pierwszych latach życia dziecka, psychologiczne korzyści płynące z przytulania dziecka, znaczenie czułości dla rozwoju czy rola rozmowy matki z dzieckiem w kształtowaniu pamięci i języka. Zdajemy sobie bowiem jasno sprawę, że w rozwoju umysłowym naprawdę ważne są rzeczy najbardziej podstawowe.
W istocie zgromadziliśmy bogatą wiedzę na temat mózgu, która mogłaby stać się cennym wsparciem dla matek i ojców, ale niestety pozostaje ona im nieznana. Tymczasem każde z nich może wpłynąć w bardzo pozytywny sposób na rozwój mózgu swego dziecka. Przeprowadzono setki badań, które dowodzą, że mózg charakteryzuje niezwykła plastyczność i że rodzice korzystający z odpowiednich strategii potrafią w znacznym stopniu dopomóc dzieciom w zrównoważonym rozwoju umysłowym. Zebrałem w tej książce wiedzę na temat fundamentalnych zasad działania mózgu, a także dostępnych narzędzi oraz technik, które mogą ułatwić rodzicom lepsze wspieranie intelektualnego i emocjonalnego rozwoju własnego dziecka. Dzięki tej wiedzy będzie ci łatwiej nie tylko pomóc córce lub synowi w rozwijaniu talentów intelektualnych i emocjonalnych, lecz także zdołasz zapobiec pewnym nieprawidłowościom rozwoju, takim jak brak uwagi, dziecięca depresja czy problemy z zachowaniem. Jestem przekonany, że podstawowa wiedza na temat rozwoju i funkcjonowania dziecięcego mózgu może stanowić ogromną pomoc dla wszystkich ojców i matek, którzy zechcą z niej skorzystać. Wierzę, że informacje oraz opisy strategii i doświadczeń, które tu znajdziesz, przyczynią się do tego, by twoje przeżycia jako taty lub mamy stały się źródłem wielkiej satysfakcji. Ale przede wszystkim mam nadzieję, że zagłębienie się w cudowny świat dziecięcego mózgu pomoże ci nawiązać lepszy kontakt z wciąż tkwiącym w tobie, zagubionym dzieckiem – i przez to lepiej zrozumieć twoje własne dzieci. Dzięki temu i ty, i one zdołacie wydobyć z siebie to, co najlepsze.
CZĘŚĆ I
Fundamenty
Rozdział 1
Zasady pełnego rozwoju umysłowego
Osoby inteligentne kierują się planami; mędrcy – zasadami.
RAHEEL FAROOQ
Zasada to powszechnie obowiązujące i niedające się obejść prawo, które pozwala zrozumieć otaczający nas świat. Prawo grawitacji jest podstawową zasadą w astronomii, higiena to podstawowa zasada zdrowia, a wzajemne zaufanie – podstawowa zasada przyjaźni. Tak jak w przypadku każdego innego zadania, przed którym staje jednostka ludzka, także i w edukacji dziecka istnieją podstawowe zasady, które pozwalają zrozumieć każdemu rodzicowi, jak w większości sytuacji powinien się zachować. Odwołanie się do nich pozwala ocenić różne, alternatywne sposoby postępowania, które mamy do wyboru w trakcie procesu edukacji i wychowania.
Jak wszystkim rodzicom podążającym długą drogą dojrzewania własnych dzieci, także i tobie na pewno nieraz przychodziło – i będzie nadal przychodziło w przyszłości – stawać w obliczu rozmaitych dylematów. Może tu chodzić o sprawy konkretne i praktyczne, na przykład czy skarcić dziecko, czy okazać mu cierpliwość, albo czy czekać, aż zje cały posiłek, czy darować mu jego część. Ale w grę mogą też wchodzić kwestie bardziej ogólne, o niemal filozoficznym wymiarze: jaką wybrać dla dziecka szkołę, czy zapisywać je na zajęcia pozaszkolne, jaką postawę przyjąć odnośnie do czasu spędzanego przez nie przed telewizorem czy na grach w telefonie komórkowym. W gruncie rzeczy wszystkie decyzje, zarówno „filozoficzne”, jak i te z pozoru mało ważne, wpływają na rozwój mózgu dziecka i dlatego dobrze jest osadzić je w kontekście jasnych, praktycznych i solidnie udokumentowanych zasad.
W pierwszej części książki przedstawię podstawowe zasady dotyczące rozwoju mózgu dziecka – takie, które powinni znać wszyscy rodzice. Istnieją cztery proste idee, które należy zrozumieć i dobrze zapamiętać. Ale przede wszystkim są to cztery ważne wskazówki, na których można oprzeć działania mające na celu intelektualny i emocjonalny rozwój dziecka. Są to zasady, na których oparłem wychowanie swoich dzieci i którymi kierowałem się, podejmując wszelkie decyzje dotyczące ich kształcenia. Jestem przekonany, że jeśli zachowuje się te zasady w pamięci w codziennym życiu, także w sytuacjach, w których rodzą się wątpliwości dotyczące spraw związanych z rozwojem dzieci, łatwiej jest podejmować trafne decyzje.
Rozdział 2
Twoje dziecko jak drzewo
Jeśli nie wykorzystujesz w pełni swoich możliwości, z pewnością będziesz nieszczęśliwy.
ABRAHAM MASLOW
Być może zdarzyło ci się kiedyś patrzeć, jak nowo narodzony źrebak albo jelonek próbuje utrzymać się na własnych nogach. I zaledwie kilka minut po przyswojeniu sobie umiejętności wstania, wciąż dygoczący, robi kilka pierwszych kroków, podążając za swoją mamą. Dla istoty ludzkiej, której potomstwo dopiero po mniej więcej roku od narodzin jest w stanie stawiać pierwsze kroki – a w niektórych wypadkach potrzebuje około czterdziestu lat, żeby wyjść z domu rodziców – oglądanie takiego spektaklu może być naprawdę fascynujące. Nowo narodzony człowiek przychodzi na świat z absolutną potrzebą opieki ze strony starszych. Żaden inny ssak nie wymaga takiej ochrony jak ludzkie dziecko. Z tego powodu w umysłach wielu rodziców powstaje obraz dziecka jako istoty kruchej i zależnej. Choć istotnie tak jest w pierwszym roku życia – a w pewnych kwestiach praktycznych także i w kolejnych latach – chciałbym na koniec tego rozdziału pozostawić cię z przekonaniem, że zasadniczo twoje dziecko jest podobne do owego jelonka, malutkiej zebry czy źrebaka, które stają na własnych nogach bardzo szybko po urodzeniu.
To jasne, że noworodek nie jest w stanie chodzić za swoją mamą, kiedy opuszcza szpital, w którym przyszedł na świat. Niemniej jednak potrafi robić rzecz równie fascynującą. Jeśli chwilę po narodzinach zostaje ułożony na brzuchu mamy, nie odpoczywa w spokoju, tylko zaczyna pełznąć, aż dostrzeże ciemną plamę matczynego sutka. Podąża w jego kierunku do chwili, kiedy zdoła się do niego przyssać. Ci, którym dane było obserwować taką scenę, zgodzą się chyba ze mną, że dla każdego rodzica jest to widowisko wręcz niewiarygodne. A przecież mówimy o rzeczy całkowicie naturalnej. Każda istota ludzka ma zaprogramowaną dążność do zdobycia niezależności i szczęścia. Przekonanie, że człowiek ma w sobie wrodzoną chęć pełnego rozwoju, jest w świecie psychologii i pedagogiki dobrze ugruntowane i powszechnie akceptowane. Jest też podstawową zasadą biologii: wszystkie istoty żywe charakteryzuje naturalna skłonność do wzrostu i nieskrępowanego rozwoju. W żyznej ziemi i przy dostępie do choćby niewielkiej ilości światła oraz wody nasienie dębu rozpocznie proces nieustannego wzrostu. Pień dojrzewającej rośliny będzie stawał się coraz wyższy i grubszy, zaczną się pojawiać nowe gałęzie, a na nich liście – aż w końcu ujrzymy drzewo o rozmiarach dojrzałego, majestatycznego dębu. Podobnie ptak będzie rozwijał swe upierzenie, siłę skrzydeł i zręczność w posługiwaniu się dziobem, po to żeby móc fruwać, radzić sobie z dżdżownicami i budować własne gniazda. Płetwal błękitny nie przestanie rosnąć, aż osiągnie rozmiary największego zwierzęcia na naszej planecie. Jeśli nic im w tym nie przeszkadza, wszystkie dzieci natury mają przyrodzoną skłonność do realizowania całego swego potencjału. Twoje dziecko też. Jako pierwsi działanie tej zasady zaobserwowali w połowie XX wieku psycholodzy określani jako „humanistyczni”. W psychologii toczył się wówczas spór między dwiema wielkimi szkołami. Jedną z nich była psychoanaliza, której zwolennicy bronili poglądu, że istota ludzka uwarunkowana jest przez nieuświadomione pragnienia i potrzeby. Drugim nurtem był behawioryzm, którego przedstawiciele kładli nacisk na rolę nagród i kar w determinowaniu naszego zachowania i szczęścia. Abraham Maslow, ojciec psychologii humanistycznej, bronił tezy, że jednostkę ludzką – podobnie jak inne istoty żywe – cechuje naturalna skłonność do pełnego rozwoju. W przypadku drzewa czereśniowego pełny rozwój oznacza coroczne kwitnienie na wiosnę i rodzenie słodkich, smacznych owoców. Dla geparda rozwinąć się w pełni to nauczyć się biegania z prędkością większą niż wszystkie inne zwierzęta na ziemi, a dla wiewiórki – znaleźć sobie dziuplę i zgromadzić na zimę zapas orzechów i suszonych owoców.
Dla istoty ludzkiej zrealizowanie własnego potencjału oznacza ewolucję znacznie dalej posuniętą niż u roślin czy zwierząt, ale i w tym przypadku zasada rozwoju wygląda podobnie. Ponieważ dziecko ma skomplikowany mózg, który pozwala mu odczuwać i myśleć, wchodzić w relacje społeczne i realizować różne cele, jego natura wymaga czegoś więcej niż natura ptaka. Ludzki mózg wykazuje naturalną skłonność, żeby czuć się dobrze z samym sobą i pośród innych osób oraz żeby szukać szczęścia i sensu własnego istnienia. My, psycholodzy, nazywamy ten ostateczny cel każdego człowieka potrzebą „samorealizacji” i wiemy, że przy spełnieniu niezbędnych warunków każda osoba tę potrzebę odczuwa. Nie kto inny jak Steven Pinker, jeden z najbardziej zasłużonych neurobiologów zajmujących się ewolucją ludzkiego mózgu, zapewnia, że zarówno instynkt walki o życie, potrzeba wolności, jak i poszukiwanie szczęścia są zapisane w naszym DNA. Według Maslowa realizacja własnego potencjału oznacza, że człowiek cieszy się obecnością innych osób, dobrze czuje się sam ze sobą i osiąga stan pełnej harmonii oraz satysfakcji. Maslow zilustrował swoje poglądy za pomocą powszechnie znanej piramidy podstawowych potrzeb. Chciałem ją tu jednak przywołać w wersji uwzględniającej potrzeby najmłodszych.
Co wynika z tego rysunku? Podobnie jak drzewo potrzebuje do wzrostu i rozwoju spełnienia pewnych minimalnych warunków – czyli trochę ziemi, wody, światła słonecznego i przestrzeni – mózg dziecka też ma określone podstawowe potrzeby. W przypadku człowieka rolę ziemi, czyli potrzeb poziomu najniższego, odgrywa bezpieczeństwo fizyczne, obejmujące takie warunki wzrostu jak pożywienie, odpoczynek i higiena, a także wolny od zagrożeń i nieprzyjaznych zachowań dom, który występuje tu na poziomie drugim. Na trzecim poziomie – odpowiedniku wody służącej do „podlewania” umysłu – znajduje się czułość kochających rodziców, którzy ochraniają dziecko i dostarczają mu emocjonalnej pożywki, a przez to ułatwiają mu wyrobienie sobie właściwego szacunku dla samego siebie. Na czwartym poziomie – który z kolei można uważać za odpowiednik przestrzeni dla wzrastającej rośliny – występuje potrzeba zaufania okazywanego przez rodziców oraz potrzeba wolności. Bez nich bowiem zdolności dziecka i chęć poznawania świata mogą zostać zduszone przez brak pewności siebie i brak swobody pozostawionej przez rodziców. I w końcu, tak jak gałęzie drzewa wyciągają się w górę, żeby łapać promienie słońca, tak mózg dziecka w naturalny sposób poszukuje bodźców, które pozwolą mu eksplorować, bawić się, przeprowadzać doświadczenia i odkrywać świat przedmiotów i osób z jego otoczenia – a wszystko to w nieustającym dążeniu do pełnego rozwoju. W dalszych rozdziałach książki będziemy się przyglądać tym czterem podstawowym, a do tego niezbędnym warunkom, których wymaga pełen rozwój umysłowy. Jednakże w tym rozdziale chciałbym podkreślić, jak wielkie znaczenie ma zaufanie. Pamiętaj, że twoje dziecko jest jak drzewo zaprogramowane na proces wzrostu i osiągnięcia pełni swoich możliwości. Ani nauczyciele, ani rodzice, ani samo dziecko nie wiedzą, jakim typem drzewa w końcu będzie. Z biegiem lat zaczniesz się przekonywać, czy twoje dziecko staje się imponującą sekwoją, samotną topolą, bogatą w owoce czereśnią, wytrzymałą palmą, czy majestatycznym dębem. Możesz jednak mieć pewność, że mózg twojego dziecka jest tak zaprogramowany, żeby przejść proces pełnego rozwoju i zrealizować cały swój potencjał. W wielu wypadkach twoje zadanie ograniczać się będzie do jednego: do ufania dziecku.
Rozdział 3
Ciesz się chwilą
Prawdziwa wielkoduszność wobec przyszłości polega na oddaniu wszystkiego teraźniejszości1.
ALBERT CAMUS
Mniej więcej pięć lat temu szedłem w pośpiechu do pociągu, którym codziennie rano dojeżdżam do pracy. Po drodze spotkałem naszego lokalnego rzeźnika. Szeroko się do mnie uśmiechając, zagadał:
– Dzień dobry! I jak leci?
W tamtym czasie od paru dni co rano odprowadzałem syna do żłobka. Wstawałem godzinę wcześniej niż zwykle, żeby móc się przygotować, zanim mały się obudzi. Choć zawsze marzyłem o tym, żeby mieć rodzinę, i zachwycały mnie dzieci, prawdą jest, że – jak to się zdarza wielu początkującym rodzicom – nowe obowiązki oraz utrata wolności mnie przytłaczały. Moje ówczesne zadania odbierałem tak, jakbym musiał budzić się dwa razy, ubierać się dwa razy, dwa razy szykować śniadanie i również dwukrotnie iść do pracy. Była to drastyczna zmiana w stosunku do mojego poprzedniego życia, w którym zajmowałem się jedynie samym sobą. Byłem zmęczony, nie w sosie, w pewnym sensie czułem się nieszczęśliwy. Odpowiadając rzeźnikowi, poskarżyłem się więc na zmęczenie i ustawiczny brak czasu. On zaś, mężczyzna w sile wieku i mądrzejszy ode mnie, udzielił mi rady, której nigdy nie zapomnę:
– Z dziećmi czas mija bezpowrotnie. To, czego teraz nie zrobisz, już nigdy nie wróci. Utracisz to na zawsze.
W tym momencie coś jakby kliknęło mi w głowie. Obudziłem się.
Ciesz się swoim rodzicielstwem
Być tatą lub mamą to znacznie więcej niż odpowiedzialność. To przywilej. Często słyszę rodziców, którzy – tak jak ja tamtego trzeciego dnia odprowadzania syna do żłobka – postrzegają swoje rodzicielstwo jako ciężar. Zauważają zwykle, że utracili wolność, widzą swoje zmęczenie i frustrację, które wiążą się z wychowywaniem dziecka, i sprawiają wrażenie, jakby zapomnieli o radości, którą niesie ze sobą bycie rodzicem. Bycie mamą lub tatą bez wątpienia związane jest z koniecznością rezygnacji z wielu rzeczy. Czas wolny, podróże, kariera zawodowa czy wypoczynek schodzą na drugi plan. Każdy rodzic wie, że pojawienie się dziecka oznacza rezygnację z beztroskiego życia i wejście w okres pełen wielu, bardzo wielu trosk. Z mojego punktu widzenia wszystkie te wyrzeczenia mają sens tylko wtedy, jeśli znajduje się jakąś rekompensatę. Dla osób mających dzieci rekompensatą jest radość.
Jeśli zwykle przytłacza cię odpowiedzialność, którą niesie ze sobą opieka nad dziećmi, chciałbym zwrócić twoją uwagę na coś bardziej pozytywnego. Kiedy mózg zmienia przedmiot, na którym ogniskuje swą uwagę, potrafi spojrzeć na rzeczy w sposób całkiem inny niż dotychczas. Przyjrzyj się temu rysunkowi.
Powstał w 1915 roku i przedstawia żonę oraz teściową autora (tytuł oryginału: Moja żona i moja teściowa, autor W.E. Hill). Czy jesteś w stanie dostrzec obie kobiety? Intrygujące w rysunku jest to, że w zależności od miejsca, na którym koncentrujesz uwagę, zobaczysz osobę młodą lub w podeszłym wieku. Jeśli skupisz się na punkcie położonym trochę powyżej miejsca, gdzie zbiegają się wyłogi kołnierza, rysunek wyda ci się przedstawieniem starszej pani. Jeśli natomiast zogniskujesz uwagę na części twarzy tuż pod kapeluszem, dostrzeżesz sylwetkę młodej kobiety z odwróconą głową. Stara lub młoda. W istocie obie są na rysunku obecne, ale nie można patrzeć na obie jednocześnie. W pewnym sensie doświadczenie z wychowaniem dziecka przypomina zabawę z tym rysunkiem. Możesz spędzić całe życie, skupiając uwagę na zgorzkniałej twarzy, której wyraz świadczy o ponoszonych ofiarach, albo skoncentrować się na tym, jak pięknie rośnie twoje dziecko.
Jeśli zanosisz uśpionego synka do łóżka, to znaczy, że czuje się on w twoich ramionach bezpiecznie. Jeżeli spóźniasz się do pracy, bo wcześniej – w drodze do szkoły – zatrzymaliście się, żeby zbierać szyszki, to znaczy, że tego ranka dane ci było przeżyć magiczne chwile u boku córki. Jeśli przydarza ci się nieprzespana noc spowodowana tym, że mały ząbkuje, to znaczy, że jesteś przy nim, kiedy cierpi. A jeśli zwalniasz się z pracy na jeden dzień z powodu szkolnego przedstawienia, to znak, że jesteś razem z dzieckiem w ważnych chwilach jego życia. Nie miej wątpliwości: zdarzą się różne trudne momenty. Ale jeżeli chcesz wyjść poza sferę nadzoru i przeżyć pełne, satysfakcjonujące doświadczenie jako mama lub tata, mam dla ciebie radę: skieruj swoją uwagę na piękną stronę rodzicielstwa i ciesz się nią ze wszystkich sił.
Korzystaj z chwili
Jak wynika ze zdania Marii Montessori przytoczonego we wstępie do tej książki, najważniejsze w życiu dziecka jest pierwsze sześć lat. W tym właśnie czasie nabiera ono zaufania do siebie i do otaczającego je świata, poznaje język, wykształca swój własny sposób uczenia się i tworzy podstawy, na których w przyszłości będzie mogło rozwiązywać problemy i podejmować decyzje.
Z tego powodu tak ważne jest, żeby wykorzystać pierwsze lata życia dziecka: być z nim i pomagać mu rozwijać zdolności poznawcze oraz emocjonalne. Nie chodzi o to, żeby poddać dziecko działaniu skomplikowanych programów wczesnej stymulacji czy umieścić je w najlepszym przedszkolu w swojej okolicy. W każdej zabawie, w każdym płaczu, na każdym spacerze i w każdej butelce do karmienia można znaleźć okazję, żeby uczyć dziecko i wzmacniać jego rozwój umysłowy. Wiemy, że to nie szkoła – ani tym bardziej zajęcia pozaszkolne – ale rodzice i rodzeństwo mają w tych pierwszych latach życia największy wpływ na rozwój i dojrzewanie dziecka. Wartości, normy, wnikliwość, pamięć i umiejętność radzenia sobie z problemami przekazywane są poprzez mowę, zabawę, wielkie i małe gesty oraz różnorodne szczegóły – często z pozoru nieistotne – które składają się na proces wychowania. Cała ta książka jest właśnie próbą dostarczenia ci narzędzi i strategii, które będziesz mógł odnieść do waszego codziennego życia i które pozwolą twojemu dziecku uczyć się bez napięć i skutecznie poprzez zabawę i uciechę. W naturalny sposób mogą one przy okazji wspomóc tworzenie się satysfakcjonujących i trwałych więzi między wami.
Ciesz się chwilą
Tak jak ludziom, którzy chcą wycisnąć z życia jak najwięcej, przyświeca maksyma: „Chwytaj dzień” (Carpe diem), tak wszyscy, którzy chcieliby pomóc dzieciom rozwinąć ich cały potencjał, powinni wyznawać zasadę: „Ciesz się chwilą”. Uciecha powinna być zasadniczą częścią rozwoju dziecka. Powód jest bardzo prosty: dorośli postrzegają świat w sposób rozumny, w formie idei i słów, ale czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, jak postrzegają świat twoje dzieci? Nie wszystkie istoty żywe odbierają otaczającą nas rzeczywistość w taki sam sposób. Na przykład do mózgu psa świat dociera w formie zapachów, do mózgu nietoperza – w postaci odbitych fal dźwiękowych trafiających do jego urządzenia echolokacyjnego, a z kolei mózgi pszczół rejestrują impulsy elektromagnetyczne. Dziecko też postrzega świat zupełnie inaczej niż dorosły, szczególnie w trakcie pierwszych lat swego życia. Dla dziecka świat to przede wszystkim emocje, zabawa i czułość.
W tym kontekście zabawa jest kluczem do wspierania intelektualnego i emocjonalnego rozwoju dziecka. Jasne, że dziecko może się uczyć także wtedy, gdy jego rodzice nie są skłonni do zabawy, ale ta forma aktywności ma jednak znaczną przewagę. Mózg dziecka jest zaprojektowany w taki sposób, żeby uczyć się przez zabawę. Kiedy bawimy się z dzieckiem, wchodzi ono w tryb nauki: wszystkie jego zmysły ześrodkowują się na tej formie działania. Ma ono wówczas zdolność trwania w skupieniu, koncentrowania się na twoich gestach i słowach, a ponadto zapamiętuje znacznie lepiej, niż kiedy je instruujemy albo coś mu nakazujemy. Bawiąc się z dzieckiem, wchodzimy z nim w kontakt uczuciowy. Już sama zabawa budzi jego emocje, ale dodatkową rolę odgrywa tu kontakt fizyczny z tatą lub mamą, którzy w trakcie zabawy obejmują je, podtrzymują albo całują. Kiedy dziecko się bawi, potrafi odgrywać różne role, stawiać się na miejscu innych osób i myśleć o przyszłości. Bawiące się dziecko umie w swoim myśleniu i zachowaniu wykazywać inteligencję i dojrzałość większą niż ta, która jest właściwa jego wiekowi, bo zabawa rozszerza możliwości jego umysłu bardziej niż jakakolwiek inna aktywność. Jeśli chcesz zagłębić się w świat swojego dziecka i działać z jego perspektywy, radziłbym ci usiąść albo położyć się na podłodze i rozejrzeć się z tej wysokości. Nie ma lepszego sposobu, żeby przyciągnąć uwagę dziecka. Mogę cię zapewnić, że każde dziecko obecne w pokoju natychmiast bez słowa zbliży się do ciebie, żeby się wspólnie bawić. Będzie szczęśliwe, bo udało ci się wejść w jego świat emocji i zabawy. Zachęcam do zajmowania miejsca w pierwszym rzędzie w życiu twoich dzieci. I w tym celu namawiam – zarówno w tym rozdziale, jak i w całej książce – żeby jak najczęściej siadać z dzieckiem na dywanie i wykorzystywać zabawę i radość jako narzędzia wychowawcze. Siedząc tak nisko, uzyskasz komfortowy punkt obserwacyjny, z którego będziesz mógł oglądać rozwój mózgu swego dziecka i jednocześnie w nim uczestniczyć. Ciesz się tym przywilejem!
Rozdział 4
Mózgowe ABC dla rodziców
Inwestowanie w wiedzę zawsze przynosi największe zyski.
BENJAMIN FRANKLIN
Wiem z pierwszej ręki, że podstawowe informacje na temat funkcjonowania i rozwoju mózgu mogą się okazać ogromnie przydatne dla rodziców wychowujących dzieci. Nie trzeba do tego być specjalistą neurobiologiem. Cztery pociągnięcia pędzlem wystarczą, by namalować obraz, który pomoże ci zrozumieć podstawowe idee, pomocne przy podejmowaniu decyzji i kierowaniu procesem wychowania dzieci. Na różnych kartach tej książki będziesz znajdować informacje, które przydadzą ci się, by wesprzeć dziecko w dziele rozwijania jego pełnego potencjału. W tym rozdziale otworzymy drzwi do tajemniczego świata mózgu, żeby przekazać ABC wiedzy na jego temat – a więc to, co każdy rodzic powinien wiedzieć, by pomagać dziecku w realizacji wszystkich możliwości rozwojowych. Chodzi o trzy bardzo proste idee, które bez trudu zrozumiesz i nauczysz się stosować.
Połączenia
Nowo narodzone dziecko ma już prawie wszystkie neurony – w liczbie mniej więcej stu miliardów – którymi dysponować będzie także jako dorosły człowiek. Główna różnica między mózgiem dziecka i dorosłego polega na tym, że w mózgu dorosłego istnieją biliony połączeń między poszczególnymi komórkami nerwowymi. Każde z takich połączeń nazywamy synapsą. Aby wyrobić sobie choć przybliżone wyobrażenie, jak niewiarygodne są możliwości tworzenia się sieci połączeń między neuronami w mózgu, wystarczy wziąć pod uwagę, że pojedyncze synapsy mogą powstawać w ciągu zaledwie dwóch sekund, a niektóre neurony są w stanie łączyć się z aż piętnastoma tysiącami sąsiednich komórek.
Bardziej interesujący niż same te liczby jest fakt, iż każde z połączeń przekłada się na jakiś element procesu uczenia się dziecka. Położenie, siła nacisku i kierunek kciuka przy trzymaniu ukochanego dinozaura znajdują odbicie w mózgu dziecka w postaci odrębnych połączeń między neuronami; innym efektem doświadczenia z trzymaniem dinozaura jest wytworzone poczucie, że skupienie pozwala osiągnąć to, czego się chce. Kiedy rozmawiamy z dzieckiem, kiedy je całujemy czy kiedy ono po prostu nas obserwuje, w jego mózgu tworzą się połączenia, które później pomogą mu stawić czoło dorosłemu życiu. W dalszych częściach książki będę wielokrotnie pokazywał, jak komunikować się z dzieckiem, żeby w jego mózgu powstawały wartościowe połączenia pozwalające mu osiągać cele i czuć się dobrze z samym sobą. Poświęcimy cały rozdział, żeby nauczyć się, jak pomagać dziecku tworzyć użyteczne synapsy z jak największą wydajnością. Na razie warto zapamiętać sobie jedno: wszystko, czego uczymy dziecko, zostanie zapisane w jego mózgu w formie połączeń, które – prawdopodobnie – będą mu towarzyszyć przez całe życie.
Rozum i intuicja
A teraz w naszym mózgowym abecadle dla rodziców litera „B”, czyli nieco więcej informacji o tym, czym jest inteligencja dziecka. Wiedząc to, łatwiej wspierać rozwój jego zaufania do samego siebie. Najbardziej zewnętrzna część mózgu, którą nazywamy korą mózgową, dzieli się na dwie półkule – lewą i prawą. Lewa półkula kontroluje ruch prawej ręki i u większości ludzi jest półkulą dominującą. Wśród funkcji, za które odpowiada, jest między innymi umiejętność mówienia, czytania i pisania, zapamiętywanie imion, sprawowanie samokontroli, wykazywanie aktywności i optymizmu wobec życia. Można by powiedzieć, że ta półkula odpowiada za naszą naturę racjonalną, logiczną, za pozytywne nastawienie i procesy kontrolne. Prawa półkula zarządza natomiast ręką lewą i – tak jak to najczęściej bywa – jej aktywność intelektualna zwykle jest mniej oczywista. Jednakże funkcje prawej półkuli są – jak się przekonamy – nie mniej ważne. To właśnie ona odpowiada za nasz własny język pozawerbalny i pozwala interpretować pozawerbalne sygnały płynące od innych. To dzięki niej wyrabiamy sobie pierwsze wrażenie, łączymy szczegóły w całość, potrafimy wykrywać drobne pomyłki i na bieżąco je poprawiać. Możemy powiedzieć, że prawa półkula odpowiada za naszą naturę intuicyjną, artystyczną i emocjonalną.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Albert Camus, Człowiek zbuntowany, tłum. Joanna Guza. [wróć]