11,99 zł
Caio Oliveiro był najbliższym współpracownikiem dziadka Anushki. Anushka jest zdziwiona, że dziadek w testamencie przekazał firmę jej, młodej i niedoświadczonej dziewczynie, a nie jemu, wytrawnemu biznesmenowi. Anushka od zawsze kochała Caia. Wpada na pomysł, by zarządzali firmą jako małżeństwo. Składa Caiowi taką propozycję, skrycie licząc, że on kiedyś odwzajemni jej miłość…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 150
Rok wydania: 2024
Tara Pammi
Na wspólnej drodze
Tłumaczenie:
Dorota Jaworska
Anushka Reddy rozglądała się, podekscytowana. Wnętrze prywatnego odrzutowca tonęło w luksusie, ale to nie samolot ją interesował, lecz wizja wakacji z dziadkami i przyrodnimi siostrami. Całe lato!
Po chwili radości przyszło poczucie winy. To nie tak, że nie kochała mamy i pełnego przygód życia z nią. Jako światowej sławy działaczka ekologiczna i artystka, mama podróżowała po całym świecie, by zaprezentować swoje dzieła lub w poszukiwaniu inspiracji. To oznaczało, że Nush, bo tak zwykle zwracano się do Anushki, w ciągu czternastu lat mieszkała w najciekawszych miejscach na świecie. Z drugiej strony, mama była roztargniona i kapryśna, często popadała w depresję i wówczas zapominała o przyziemnych sprawach, jak pusta lodówka czy nieprane ubrania. Z tego samego powodu Nush głównie siedziała sama w domu, tęskniąc za dziećmi z placu zabaw.
Nush, owoc krótkiego romansu, zawsze pragnęła pełnego domu i pełnej rodziny. Jej przyrodnie siostry mieszkały z ojcem i dziadkami w Kalifornii. Ich ojciec – były artysta i nałogowy alkoholik – nieustannie zmieniał kochanki, dlatego jego trzy córki, Anushka, Yana i najstarsza Mira, miały trzy różne matki.
Matka Anushki nigdy nie odmówiła córce prawa do kontaktów z ojcem i jego rodziną. Od sześciu lat dziewczynka spędzała wakacje w ogromnej kalifornijskiej posiadłości ojca, a resztę roku tęskniła za tym, co musiała tam zostawić.
Kolejne lato wreszcie nadeszło i oto znów leciała do Kalifornii, z głową pełną wskazówek matki, by właściwie się zachowywać wobec Caia Oliveiro, człowieka, który reprezentował jej dziadków.
Nush wyprostowała grube okulary i dyskretnie przyglądała się Caiowi, który był niezmiernie ważną osobą w życiu jej rodziny. Były brazylijski piłkarz, obecnie geniusz programowania, kodowania i innych trudnych rzeczy, był prawą ręką dziadka. Dotychczas zwykle przyglądała mu się schowana za Mirą, ponieważ uznała, że na słońce można patrzeć tylko z dużej odległości! Teraz, siedząc naprzeciwko Caia, zmieniła zdanie na jego temat.
Wcale nie był słońcem.
Był wysokim, fantastycznie zbudowanym bogiem o ciemnozłotej skórze. Jasnobrązowe oczy ze złotymi plamkami emanowały inteligencją. Nad grubymi ciemnymi brwiami lśniły kruczoczarne włosy. Linią szczęki przypominał gwiazdorów mody z pierwszych stron gazet. Był zbyt męski, jak mawiała Yana. Typowy samiec alfa.
Anushka, chuda czternastolatka w okularach i z trądzikiem, nie wiedziała, jak się przy nim zachować, co zrobić z nogami i rękami, a tym bardziej z rozbudzonymi hormonami. Na dodatek nie rozumiała tego nagłego przypływu odczuć, nad którymi nie miała kontroli.
Zwykle logiczny mózg był jej najlepszym przyjacielem, pomagał przetrwać, gdy mama znikała. A teraz… Nie mogła przecież tak po prostu gapić się na niego przez resztę lotu.
– Dlaczego Thaata po mnie nie przyleciał? – spytała, gdy namolna stewardesa zostawiła ich w spokoju.
Anushka nie władała biegle językiem rodziny ojca, ale tego lata była zdecydowana zainwestować trochę sił w naukę.
Caio uśmiechnął się i na jego policzku pojawił się słodki dołeczek.
– A więc umiesz mówić?
Wstyd uderzył ją tak mocno, że zaczerwieniła się, cała, dosłownie, nawet nos zaczął jej płonąć.
– Oczywiście, że mówię, panie Oliveiro. Ale tylko wtedy, gdy mam coś ważnego do powiedzenia.
Boże! Dlaczego chociaż raz nie mogła brzmieć normalnie?
– To godna podziwu cecha, rzadko spotykana, zwłaszcza wśród dorosłych. I nie nazywaj mnie panem Oliveiro. To sprawia, że czuję się staro.
– Jest pan stary – wypaliła.
Wybuchnął śmiechem. Anushka poczuła się tak, jak wtedy, gdy wypłynęła na głębokie morze i zanurkowała, z trudem łapiąc oddech, niezdolna do zrozumienia piękna, które ją otaczało. Uśmiech zmienił go z przystojnego w oszałamiająco przystojnego.
– To znaczy… sporo starszy… ode mnie…
Paplała, marząc, by ukryć się pod stolikiem, który ich dzielił.
– Dwadzieścia siedem lat to wcale nie tak dużo, moja droga. Ale w sumie… Jestem zblazowany i cyniczny, więc… – Westchnął ciężko. – Poza tym tytuł „pan Oliveiro” należał do mojego ojca. Czułbym się jak tania podróbka, używając go.
Złote oczy wypełniły się bólem na wzmiankę o ojcu.
– W takim razie jak mam poprawnie wymówić twoje imię?
– Ka-jo – powiedział powoli.
Nush powtórzyła jego imię kilka razy, właściwie zbyt wiele razy. Uwielbiała jego brzmienie.
– Idealnie, księżniczko.
– Nazwałeś mnie księżniczką?
– Tak robi twój dziadek. Dlaczego właściwie?
– Obiecaj, że nie będziesz się ze mnie śmiał.
– Nie odważyłbym się.
– Zawsze bardzo lubiłam bajki.
– Dlaczego miałbym się z tego śmiać?
– Mama często mi mówiła, że życie jest zbyt ważne, by chować się przed nim w przestarzałych opowieściach.
Chciał coś powiedzieć, pewnie z sarkazmem, ale się powstrzymał. Polubiła go jeszcze bardziej. Już nie tylko za wygląd.
– Co ci się w nich podoba? – zapytał.
– Szczęśliwe zakończenie. Każda księżniczka zawsze znajduje kogoś odpowiedniego dla siebie. I ta cicha, i nieśmiała, i zdziwaczała...
– To piękne, ale w prawdziwym życiu to tak nie działa, księżniczko. Czasami jest tylko rozczarowanie... Miłość nie zawsze wystarczy.
– To twoja opinia – powiedziała.
Wzruszył ramionami.
– Nie odpowiedziałem na twoje pytanie, prawda? Dziadek chciał po ciebie przyjechać, podobnie jak Mira i Yana. Ale babcia miała silne ataki astmy, więc zaproponowałem, że cię odbiorę.
– Nanamma czuje się lepiej?
– Tak.
– Nadal spotykasz się z Yaną?
Anushka chciała się zapaść pod ziemię, gdy usłyszała swoje pytanie.
Caio był jej pierwszą potajemną miłością i wszystko, co go od niej oddalało, było dotkliwie bolesne. Nie zamierzała się do tego przyznawać, zwłaszcza teraz, kiedy będzie go regularnie widywała.
Nie była w stanie przestać bić się z myślami, odkąd się zorientowała, że coś łączy Caia z Yaną. Uwielbiała swoje siostry.
Yana była oszałamiająco piękna, w wieku dziewiętnastu lat znalazła się na celowniku sławnych agencji modelek. Ale Yana i Caio razem? To brzmiało dziwnie. Rzuciła potajemne spojrzenie spod rzęs i odetchnęła z ulgą – nie wyglądał na podirytowanego.
– Przepraszam, to nie moja sprawa – szepnęła.
– W porządku, księżniczko. Szczera ciekawość mnie nie wkurza. Yana i ja już się nie spotykamy. Zdaliśmy sobie sprawę, że zrobilibyśmy przykrość dziadkowi, twojej siostrze i tobie, gdybyśmy się pozabijali. Co było bardzo prawdopodobne!
Nush wybuchła śmiechem. Było jasne, nawet dla niej, że do siebie nie pasowali, romantycznie...
– Ale pozostaliście przyjaciółmi, prawda?
– Czemu to takie ważne, Anushko?
– Po prostu nie chcę być zmuszona do tego, by stawać po czyjejś stronie, to wszystko.
Spojrzał na nią wyraźnie oszołomiony.
– Skąd ten pomysł, księżniczko?
– Wiem, jak bardzo Thaata cię ceni. A Yana jest wymagająca, jeśli chodzi o utrzymanie…
Zdumienie w jego oczach znacząco się pogłębiło, ale zaraz zastąpił je uśmiechem.
– Rozumiem, dlaczego twój dziadek tak za tobą tęskni.
Gorące rumieńce zakwitły na jej policzkach. Cholera, po co w ogóle otwierała usta?
– Tylko sobie nie pomyśl, że się cieszę, bo cię lubię… bo mi się podobasz… – Czerwieniła się coraz bardziej. – Boże, nie! Naprawdę jesteś za stary – dodała z przesadną mimiką znaną z filmów dla nastolatków.
Jego śmiech ją oczarował. Caio był naprawdę piękny i sama jego obecność działała cuda – szczególnie w dole brzucha i niżej, gdzie nigdy wcześniej niczego nie czuła. Rozumiała, co to jest, ale ta gorączkowa fascynacja jednocześnie ją przerażała.
– Doceniam twoją rozwagę, księżniczko. – Caio wyraźnie złagodniał. – Pewnie nie możesz się doczekać wakacji?
Uśmiechnęła się.
– Zawsze chciałam być częścią dużej rodziny. Życie z mamą to przygoda, ale też samotność. – Przełknęła nagły ból, który chwycił ją za gardło. – Dziś była bardzo zdenerwowana. Czasami się nie kontroluje. Proszę, nie złość się na nią.
Dotknął jej ciasno splecionych palców i pokręcił głową.
– Nie obawiaj się, Anushko. Była zdenerwowana, to prawda, ale mam na tyle rozsądku, żeby rozpoznać smutek. Cierpiała, bo musiała cię odesłać. Twoja matka jest bardzo silną kobietę, która musi dokonywać trudnych wyborów dla twojego dobra. Zapewniam cię, matka bardzo cię kocha. Nie każda zrobiłaby to, co ona.
Anushka przełknęła łzy.
– Bardzo się cieszę, że pobędę z Mirą i Yaną. Czy to źle?
– Zdecydowanie nie. Nigdy tak nie myśl. Jesteś smutna i podekscytowana jednocześnie. Jedno nie wyklucza drugiego. A rodzina to skomplikowana sprawa.
Coś w jego spojrzeniu wymusiło pytanie.
– A ty, Caio? Masz dużą rodzinę?
– Nie za bardzo. A właściwie, już nie.
Wyczuła, że nie chciał rozmawiać, a ona nie chciała go skrzywdzić rozdrapywaniem ran. Przesunęła dłonią po obiciu fotela.
– A więc… Ten odrzutowiec… jest twój, prawda?
– Skąd wiesz, że nie twojego dziadka? – spytał z fascynacją w głosie.
– Moi dziadkowie to imigranci. Przybyli do Stanów bez niczego. Nie marnowaliby pieniędzy na niepotrzebne luksusy.
– No proszę… Udało mi się uniknąć krytyki ze strony twojej ekologicznej mamy, ale dostało mi się od jej mądrej córki.
– Mama zamęczyłaby cię godzinnym kazaniem – zaśmiała się. – Zrobiłeś sobie prezent za sukces na giełdzie? Jesteś teraz milionerem, prawda?
– Znasz się na biznesie? Nic dziwnego, że dziadek jest tak podekscytowany twoją wizytą.
Nush zarumieniła się.
– Śledzę losy firmy. Zainwestowałam to, co dał mi Thaata, w twoje akcje.
Roześmiał się, zaskoczony.
– Jesteś rozkoszna, Anushko.
– Przyjaciele mówią do mnie Nush.
Skłamała, bo tak naprawdę nie miała żadnego prawdziwego przyjaciela. Gdyby nie internetowe dzieciaki, przed którymi udawała, że jest perfekcyjna...
– Poza tym interesuje mnie oprogramowanie, które tworzysz. Też jestem programistką.
– Naprawdę?
Wyzwanie w jego spojrzeniu zachęciło Nush do sięgnięcia po ulubiony plecak, prezent od Miry i Yany. Wyjęła laptop, odwróciła ekran w jego stronę, wsparła podbródek na splecionych dłoniach i czekała na jego ocenę. Gdy przesuwał wzrokiem po ekranie, skorzystała z okazji, by przyjrzeć mu się z bliska, zapamiętując najdrobniejsze szczegóły.
Po kilku minutach Caio gwizdnął z uznaniem.
– Sama napisałaś ten program?
Skinęła głową, podekscytowana.
– Jak dużo czasu ci to zajęło?
– Kilka dni, może tydzień.
Caio patrzył na nią oceniającym wzrokiem. Zaniemówiła, gdy wyciągnął w jej kierunku rękę.
– O co chodzi?
– Spółka, Princeso? Ty i ja. Razem będziemy rządzić światem.
Nush podała mu rękę i obiecała sobie, że gdy dorośnie, znajdzie chłopaka dokładnie takiego jak Caio, i zakocha się w nim. Nie będzie musiał być tak przystojny, piękny i charyzmatyczny, wystarczy, że będzie… prawie taki sam.
Dziewięć lat później
Wyjdź ze swoich baśni, księżniczko.
Życie należy przeżyć, a nie o nim czytać.
Nush złożyła list, który dostarczono jej dziś rano, dwa dni po tym, jak Thaata wydał ostatnie tchnienie. Przeczytała tysiąc razy odręcznie napisaną wiadomość, znak, że czas coś w życiu zmienić.
Czy Thaata wiedział, jak sfrustrowana i nieszczęśliwa była ostatnio?
Dziadek zmienił się, odkąd nagle stracili babcię miesiąc wcześniej. Nush nie była pewna, czy ona i jej siostry kiedykolwiek otrząsną się z szoku.
Świeża fala smutku sprawiła, że zapłakała. Thaata wyczuł, że trzy młode kobiety potrzebują od niego czegoś więcej niż miłość i akceptacja, które zawsze im dawał.
Stojąc pod ścianą wielkiego kolonialnego domu dziadków, obserwowała tłum składający ostatni hołd człowiekowi, który poruszył tak wiele istnień ludzkich za pośrednictwem założonego dwie dekady temu technologicznego giganta OneTech, który stał się wielomiliardową firmą zarządzaną przez Caia.
Wśród gości była matka Yany, jej ojczym i przyrodni bracia, Mira i jej mąż Aristos, choć ci dwoje pozostawali w separacji.
Brakowało tylko jej mamy.
Nush próbowała powiedzieć matce podczas ostatniej wizyty w domu opieki, że Thaata czuje się coraz gorzej, ale mama tylko wpatrywała się w nią szklistymi oczami.
Mira natychmiast przyleciała z Grecji opiekować się babcią po jej silnym zawale osiem miesięcy temu i już została.
Niecały rok temu zwykle rozsądna Mira zaszokowała wszystkich, gdy w Las Vegas poślubiła greckiego potentata Aristosa. Wówczas wydawała się szczęśliwa. Jednak kiedy Yana i Nush spytały, kiedy wraca do męża, rozpłakała się.
Nikogo nie zdziwiło, że to Mira i Caio odgrywali rolę gospodarzy. Caio był spadkobiercą dziedzictwa dziadka i jego wizji, a Mira pozostawała pod opieką dziadków, odkąd była małym dzieckiem – jej matka odeszła, a ojciec hurtowo zdobywał kolejne kobiety.
Nush zmarszczyła brwi, widząc, jak dobrze razem wyglądali. Wzrok jej szwagra Aristosa odzwierciedlał to samo bolesne przekonanie.
Co zabawne, żadna z jej sióstr nie była świadoma, że nieszkodliwe zauroczenie Anushki przerodziło się w coś więcej, mimo że Caio miał więcej kobiet niż Yana torebek.
Niczym przywołany myślami, Caio rozejrzał się po pokoju. Ubrany w czerń, był jak mroczne słońce wśród zbyt jaskrawo ubranych gwiazd krążących po jego orbicie.
Ale to jej szukał.
Wiedziała to, czuła, bo jej serce trzepotało, jak ptak na uwięzi.
Nie rozmawiali od czasu czuwania przy łóżku Thaaty dwie noce temu. Teraz pieściła wzrokiem jego twarz podobnie jak światło słoneczne wpadające przez wysokie okna.
Wysokie czoło, głęboko osadzone jasnobrązowe oczy ze złotymi plamkami, szlachetny nos i wąskie usta znała równie dobrze jak własne odbicie w lustrze.
Był nieziemsko przystojny w wieku dwudziestu siedmiu lat, dziewięć lat później emanował pewnością siebie i dojrzałą męskością, czarem, który chłonęła jak pustynia wodę.
To bez znaczenia, że od swoich osiemnastych urodzin pracowała z nim i dla niego. Byli partnerami biznesowymi. Za namową dziadka nawiązała z nim współpracę w celu zbudowania własnej podrzędnej firmy. Jego znajomość rynku i jej odwaga sprawiły, że pierwsze miliony zarobiła przed dwudziestym pierwszym rokiem życia.
To bez znaczenia, że trądzik zniknął, że jej kształty zachwycały, że spotykała się z różnymi mężczyznami – od modeli, przez dyrektorów generalnych, po kongresmena – by pozbyć się tej niewytłumaczalnej fascynacji.
To bez znaczenia, kim się stała. Jeśli chodzi o Caia, pozostała zadurzoną czternastolatką, która nie mogła przestać się na niego gapić, a on nadal był wysokim Brazylijczykiem, który sprawiał, że się rumieniła, a serce jej trzepotało.
W jakiś sposób odcisnął piętno na jej seksualności, dlatego musiała coś z tym zrobić, jeśli nie chciała do sześćdziesiątki ślinić się na jego widok. Na szczęście, przy nim nigdy się nie zdradziła, nie okazała, jak bardzo go pragnie.
Przyjaciele, partnerzy biznesowi i akcjonariusze podchodzili do Caia, by złożyć mu kondolencje. Kilka eleganckich kobiet kładło wypielęgnowane dłonie na jego ramieniu, zapewne oferując ukojenie jego smutku, pomyślała złośliwie. Odetchnęła, bo Caio nawet nie spojrzał w ich stronę. Z drugiej strony te kobiety miały odwagę okazać mu zainteresowanie. Nie to, co ona! Jak tchórz, ograniczyła się do skrywanego fantazjowania, przez lata.
Wędrujące spojrzenie Caia zatrzymało się, gdy odnalazł ją stojącą w cieniu filarów. Wyraźnie się rozluźnił. Ciepło pogłębiło złote plamki w jego oczach. Całym sobą bezgłośnie krzyczał „Jestem tutaj”, co zawsze sprawiało, że czuła szczególną więź między nimi.
Tylko ona znała delikatną wersję Caia, bo światu pokazywał się jako genialny, bezwzględny przedsiębiorca. Dziś po raz pierwszy od dziewięciu lat nie chciała tego. Zamknęła się w klatce bez wyjścia, w więzieniu, z którego nie mogła się wyrwać.
– Jeśli masz zamiar coś zrobić, zrób to teraz.
Nush oderwała wzrok od Caia, by zorientować się, że była obserwowana przez Yanę.
Podczas gdy sama wyglądała jak wrona, w czarnej koszulce bez rękawów i czarnych legginsach, Yana szokowała neonowo różowymi spodniami i jasną kurtką z białymi cekinami.
Żadna z nich nie chciała tu być, by wystawiać swój żal na widok publiczny, ale Mira, zawsze odpowiedzialna, przypomniała im, że dziadkowie by tego chcieli. Oczekiwaliby, żeby ludziom, którzy ich kochali, okazać szacunek.
– Co masz na myśli? – Nush nerwowo poprawiła okulary.
– To byłby cud, gdyby tej pory nie zauważył, jak na niego patrzysz, Nushie… Caio nie jest głupi, jeśli chodzi o kobiety. – Yana zmarszczyła brwi, ściszając głos. – Przypuszczam, że spędzacie godziny związani ze sobą jak syjamskie bliźniaki i Caio wie, że taka introwertyczka jak ty nie ma żadnych przyjaciół. Może uważa za normalne, że jesteś nim zafascynowana.
Nush spojrzała gniewnie na siostrę.
– Nie wszyscy są tacy pewni siebie, jeśli chodzi o seks i romansowanie, jak ty.
– Nigdy bym się z ciebie nie naśmiewała. – Yana ścisnęła rękę Nush. – Wiesz, wszyscy myślą, że jestem po prostu piękna, bez mózgu i że doprowadzałam Thaatę i Nanammę do szaleństwa swoimi wybrykami. Wierz mi, nie do końca tak jest.
– Mira i ja nigdy tak o tobie nie myślałyśmy!
Wypełniała ją złość na świat, w którym zawsze umniejszało się wartość kobiety.
Yana była piękna, niewyobrażalnie piękna, z pulchnymi ustami i naturalnie zmysłową figurą, którą kochali projektanci i fotografowie. W mediach jednak nazywano ją płytką, a matka ograniczała jej wartość do wyglądu. Owszem, Yana wiecznie wpadała w ten czy inny bałagan, ale pod beztroską ukrywała złote serce. Trzeba się było nakopać, by wydobyć je na powierzchnię. Nush i Mira powitały ją w swoim życiu z bezwarunkową miłością. Nush nie wyobrażała sobie, jak mogłaby przetrwać ostatnie kilka lat, z postępującą chorobą psychiczną matki, bez wsparcia sióstr i Caia.
I oto tak, po prostu, każda droga w jej życiu prowadziła do niego.
Bezwiednie składając i rozkładając notatkę, Yana uśmiechnęła się smutno.
– Dzięki, Nushie.
Jaką wiadomość Thaata zostawił Yanie? Czy Mira też taką dostała?
– Nie żartowałam, mówiąc, żebyś zrobiła to jak najszybciej – powiedziała cicho Yana.
Nush próbowała zaprzeczyć, ale poddała się. Coś w tonie głosu Yany ją poruszyło.
– Dlaczego mi to mówisz?
– Wiesz, że Thaata chciał cię zeswatać z Peterem Huntingtonem, Juniorem oczywiście. Jego plan upadł, gdy Peter nazwał cię żyrafą z przerośniętym mózgiem.
– Nie musiałaś mi tego przypominać.
Yana zachichotała.
– To zabawne, bo on sam to przerośnięty dinozaur z mózgiem wielkości fasolki. Poza tym wiadomo, że Thaata i Huntington Senior nie dogadują się od czasu sprowadzenia Caia do firmy.
– To było czternaście lat temu! Bez Caia firma nigdy by się nie rozwinęła.
– Zgadzam się. A potem Caio ściągnął ciebie i OneTech rozrósł się ponad wszelkie oczekiwania. Dlatego Huntington Senior naciskał, by jego syn cię poślubił. Jesteś gęsią znoszącą złote jaja. Wychodząc za Petera, musiałabyś ograniczyć wpływy Caia.
– Nigdy nie związałabym się z kimś, kto uważa Caia za wroga.
– Ale Huntington Senior o tym nie wie. Jest jednak świetnym strategiem. Odkąd plany wobec syna upadły, teraz planuje wydać córkę, Laurę Huntington. Jej ślub z Caiem zapewniłby równowagę i zakończył walkę o władzę.
Serce Nush zabiło boleśnie głośno.
Laura Huntington było przeciwieństwem Anushki. Wyrafinowana, piękna, seksowna, obyta na salonach – idealna dla Caia.
– Myślałam, że Huntington nienawidzi Caia – wydusiła z trudem.
– Nie wtedy, gdy zostanie jego zięciem. Nienawidzę tego, co powiem, ale prawda jest taka, że Laura to perfekcyjna kandydatka, marzenie kawalerów.
Nush roześmiała się.
– Nienawidzisz?
– Owszem, i prawdy o niej, i jej samej. Jest twoją rywalką, muszę ją nienawidzić. – Yana wybuchła śmiechem. – Może też dlatego, że ta intelektualna snobka zawsze mną pogardzała.
Pod wpływem nagłego impulsu Nush objęła Yanę i ucałowała ją w policzek.
– Mamy siebie. Zawsze – powiedziała Yana tonem pełnym emocji, które zwykle skrywała nawet przed siostrami.
Nush westchnęła, przerażona. Jej dziadkowie nie żyli, mama straciła kontakt z rzeczywistością, a teraz Caio może się ożenić i zawierać nowe sojusze, bez niej.
Przynajmniej zawsze będzie miała Mirę i Yanę… Ojciec, który tak naprawdę nigdy nawet nie starał się być jej rodzicem, choćby przez jeden dzień w życiu, dał jej dwie wspaniałe siostry. Wystarczający powód, by wiele mu wybaczyć.
– Szczerze, Nush? Nie widzę dobrego powodu, dla którego Caio miałby się wyrzec tego partnerstwa. Mądra i piękna Laura zrobi to dla niego, wpłynie na ojca. A wszyscy wiemy, że Caio zrobi wszystko, by zachować kontrolę nad OneTech.
Nush nie miała jak zaprzeczyć.
Lojalność Caia wobec jej dziadków szła w parze z ambicją. Więcej przejęć, więcej fuzji, więcej innowacji… Spędził na wojennej ścieżce cały zeszły rok. Nawet dziadek zaczął go pytać, czy istnieją jakieś granice. Caio się śmiał, mówił, że nie, dopóki jest coś do zdobycia.
Przez lata Nush bezskutecznie próbowała zrozumieć, skąd się wzięła ta zabójcza ambicja, dlaczego nie satysfakcjonowały go dotychczasowe sukcesy i bogactwo. Potrafił być wyrachowany, bezlitosny. Tak, znała go, może lepiej niż inni, bo mieli wiele wspólnych cech, ale nie wiedziała wszystkiego.
Może stąd ta fascynacja, pomyślała, bo choć go znała, Caio wciąż pozostawał zagadką. Jako kobieta, która budowała złożone systemy, miała obsesję na punkcie docierania do sedna rzeczy. Dlatego musiała wiedzieć, co sprawiało, że pragnął tej czy innej kobiety.
Jakby na dowód, że Yana ma rację, Laura Huntington zatrzymała Caia zmierzającego w kierunku Nush. Dotknęła go i coś mu powiedziała, a on pochylił się i słuchał, skupiony.
Łatwość, z jaką ich ciała zbliżyły się ku sobie, świadczyła, że łączy ich bliższa znajomość.
Nush nie mogła oddychać. Stała, tarmosząc brzeg koszulki. Bez eleganckiego stroju, w grubych okularach, z włosami w chaosie, chowająca się po kątach podczas przyjęć, nie miała szans wobec wytwornej i zalotnej Laury.
– Czy oni są już razem? – zapytała.
– Jeszcze nie, o ile wiem – powiedziała Yana, która zawsze znała bieżące plotki. – Ale jeśli naprawdę go chcesz, teraz jest czas…
– Nie mogę tak po prostu… podejść do niego.
Nush drżała z niepewności.
Kilka razy próbowała uprawiać seks, żeby pozbyć się myśli o Caiu, ale zawsze z fatalnym skutkiem. Zaczynała się nawet zastanawiać, czy nie cierpiała na jakąś psychiczną przypadłość. Gdyby spróbowała z Caiem, pewnie doznałaby tylko upokorzenia.
– Dlaczego nie? – Yana wydawała się zdezorientowana.
– A co, jeśli to zniszczy nasz obecny, przyjacielski związek? Nie mogę go stracić.
W oczach Yany pojawiło się współczucie.
– Więc zacznij żyć własnym życiem, nie bądź tylko widzem na marginesie jego życia.
– Jak myślisz, dlaczego spotykałam się z każdym, który się trafił? Dlaczego przetrwałam tygodnie z Peterem Juniorem?
Chciała rozzłościć Caia, który nienawidził obu Huntingtonów, pomyślała zawstydzona.
– W takim razie bądź przygotowana na to, że odjadą w siną dal w złotej karocy, Nush. Kto wie? Może będziesz niosła za nimi kwiaty na ich ślubie.
– Nie jestem dzieckiem, Yano – odparowała, wiedząc, że Yana ma rację.
Jeśli nic się nie zmieni, niedługo będzie musiała kupić nowożeńcom ładną zastawę na prezent ślubny, upić się na ich weselu, zachwycać się ich idealnym dzieckiem, a z czasem nauczyć je programowania… Co za koszmar!
– Powiedz mi, co mam robić. Proszę.
– Musisz go uwieść.
Myśl o jego odrzuceniu lub, co gorsza, o ośmieszeniu niemal ją sparaliżowała. Może i była geniuszem, jeśli chodzi o komputery i liczby, ale z Caiem…
– Nie mogę, Yano. Nie mogę nawet wyrazić tego słowami.
Yana westchnęła i przyciągnęła ją bliżej.
– Nush, jesteś piękna, mądra, miła, zabawna… Każdy mężczyzna byłby szczęśliwy, gdyby…
– Jesteś moją siostrą – przerwała Yanie. – Musisz tak mówić.
Stała, bezradna, starając się nie płakać.
– Co mam zrobić, Yano?
– Jeśli nie chcesz podjąć próby uwiedzenia go, to uwolnij się od niego. Odłącz się od OneTech. Stwórz nowy oddział w Nowym Jorku, a najlepiej w Szwajcarii. Poznaj świat. Przeżyj skandaliczny romans, lub pięć. Wyjdź ze swojego laboratorium i żyj swoim życiem, nie jego, Nush.
Zanim Caio do niej dotarł, Nush ekscytowała się potrzebą działania. Zadziwiające, jak śmierć i smutek mogą napełnić człowieka pragnieniem życia.
Yana miała rację. Nie mogła spędzić kolejnej minuty, a tym bardziej dekady, rozmyślając o nim. Nie mogła być wiecznym podglądaczem cudzego życia. Nawet teraz nie mogła się od niego odwrócić, gdy zakończył rozmowę z Laurą i ruszył w jej kierunku.
Podszedł bliżej i Nush zauważyła cienie pod oczami, niegolone policzki i napięcie ramion. Rozbolało ją serce, bo przypomniała sobie, że Caio był częścią rodziny jej dziadków dłużej niż ona. Chciała go wesprzeć, pomóc mu pokonać smutek, który widziała w jego oczach.
Ale nie przyjąłby jej wsparcia, bo to on miał być tym, który chroni i pomaga, dba o każdy szczegół… To on zajął się pogrzebem. To on zadbał o ich ojca alkoholika, docucił go i porządnie ubrał. Caio Oliveiro nigdy nie potrzebował nikogo, a już najmniej Nush i jej pomocy.
Bez słowa podał jej szklankę wody i oparli się o ścianę, dotykając się ramionami. Wzięła od niego szklankę. Skąd wiedział, że stała ze ściśniętym gardłem? Nie musiała na niego patrzeć, żeby wiedzieć, że jedną nogę przycisnął do ściany, że wolną rękę włożył do kieszeni. Uważnym wzrokiem omiótł pomieszczenie, oceniając sytuację.
Jego intensywna fizyczność i niespożyta energia zawsze ją przerażały. Ale teraz, nagle, poczuła się zmęczona zależnością od jego słów, gestów, oddechu.
Napiła się wody.
Trzeba zacząć żyć.
– Jesteś zdenerwowana, księżniczko.
Chciałaby zadać mu setki pytań. Czy ty i Laura Huntington spotykacie się? Uprawiałeś z nią seks? Co mam zrobić, żebyś i mnie dostrzegał? Czy czujesz to, co ja?
Zamiast tego skupiła się, by zignorować ciepło emanujące od niego, nie oddychać jego zapachem, nie gonić za pragnieniem, które odczuwała w jego obecności.
– Czy istnieje powód, dla którego stwierdzasz oczywistość?
Zignorował jej cynizm.
– Czym Yana cię zdenerwowała?
– Ponagla mnie, w kwestii czegoś w OneTech.
– Nie martw się, Nush. Zajmę się tym.
– Czy pani Huntington dołączy do kierownictwa zespołu?
Pytanie wymknęło jej się, zanim zdecydowała się je zadać.
Posłał jej długie, spokojne spojrzenie, choć zaskoczyła go.
Zwykle trzymała się daleko od polityki OneTech, ciesząc się ciszą swojego laboratorium. Thaata wielokrotnie próbował zaangażować ją w prowadzenie firmy, bezskutecznie. Chowała się za Caia, używała go jako tarczy.
– Prawdopodobnie. Laura, w przeciwieństwie do swojego bezużytecznego brata, byłaby świetnym uzupełnieniem zespołu. Bardzo ją lubię, choć ma na nazwisko Huntington – powiedział z szerokim uśmiechem.
Lubił Laurę. Bardzo.
Nush nie pamiętała, czy Caio kiedykolwiek powiedział, że podoba mu się kobieta lub mężczyzna. Poza dziadkami nie miał bliskich przyjaciół. Długie godziny pracy uczyniły z niego samotnika, takiego jak ona. Rodzina Caia była dla wszystkich tematem zakazanym.
Czuła, jakby spadł na nią ogromny ciężar. Nawet z zamkniętymi oczami wiedziała, że odwrócił się w jej stronę, wzrokiem błądził po jej twarzy.
Potem nagle uniósł jej zaciśniętą dłoń.
– Co zawiera notatka dziadka? – spytał.
Wyrwała rękę.
– To prywatna wiadomość.
– Nawet mnie jej nie pokażesz?
– Wbrew temu, co myślisz, moje życie nie kręci się wokół ciebie, Caio, oczywiście poza byciem twoim małym robotem zarabiającym dla ciebie miliony.
Znieruchomiał, zszokowany.
– Mój robot? Boże, Nush, to straszne, jeśli myślisz, że właśnie tak cię traktuję. Co się dzieje?
– Zostaw mnie w spokoju. Nie manipuluj mną. Nie...
– Pozostawienie cię samej to ostatnia rzecz, jakiej oczekiwałby ode mnie twój dziadek. Cokolwiek cię dręczy, możemy temu zaradzić.
Czy tak ją postrzegał? Jako obowiązek, powinność wobec dziadka?
– Czy złożyłeś tę samą ofertę Yanie i Miro?
– Spójrz na mnie, Anushko.
Nienawidziła, gdy wypowiadał w ten sposób jej imię, jakby potrzebowała nagany lub upomnienia.
– Odpowiedz na moje pytanie.
– Nie.
– Dlaczego? – Naprawdę była ciekawa. – Ponieważ są na tyle silne, że nie potrzebują twojej protekcjonalnej rady i ochrony? Ponieważ nie potrzebują twojej opieki?
– Cristo, Nush…
Przetarła twarz dłonią. Boże, zrobiła z siebie idiotkę.
– Nie jestem dziś sobą… – wyszeptała.
Poczuła na ramieniu jego dłoń.
– Nie jesteś sama, Anushko. Ani dzisiaj, ani w przyszłości.
Nie powiedział nic więcej, choć wyczuła jego konsternację. Nigdy nie wpadała w złość ani na nic nie nalegała, tak jak Yana. Ale też nie kryła się za nieprzeniknionym murem, jak Mira.
Może to życie z niestabilną, nieprzewidywalną matką nauczyło ją, żeby cieszyć się tym, co niesie życie, zwinąć się w kłębek w ciemnym kącie i przetrwać. Może fakt, że nauczyła się być samowystarczalna, że znalazła szczęście w książkach...
Co najważniejsze, nigdy z nikim nie walczyła. A już na pewno nie z Caiem.
Tylko że teraz miała wrażenie, że przespała coś ważnego, jak jedna z tych baśniowych księżniczek. Chowała się za ekranem komputera, pozwalając życiu przejść obok niej.
– Księżniczko… Spójrz na mnie.
Podniosła wzrok. Czy widział, że to on był powodem jej nieszczęścia? Czy słyszał bicie jej serca, kiedy stał tak blisko? Czy mógł wyczuć jej myśli?
Stojąc przy nim, obserwowała niedoskonałości jego twarzy, katalogowała je, jakby miały pomóc lepiej go zrozumieć. Trzycalowa blizna przecinała górną wargę, małe nacięcie pod szczęką mówiło, że musiał się ostatnio skaleczyć.
– Myślę, że powinieneś przestać mnie tak nazywać – wydusiła, przełykając narastającą tęsknotę za nim.
Spuścił głowę, w jego twarzy ujrzała twardość, której używał w salach posiedzeń.
– To najbardziej absurdalna rzecz, jaką kiedykolwiek mi powiedziałaś.
Chłód w jego głosie sprawił, że zamarła w oczekiwaniu. Cóż, tego właśnie chciała, prawda? Żeby traktował ją tak, jak wszystkich innych.
– Nie sądzisz, że mam prawo decydować, jak do mnie mówisz?
Patrzył na nią, jakby była kimś nowym, jakby chciał przejrzeć ją na wylot, zrozumieć tę nagłą zmianę.
– Dlaczego nie było to problemem nigdy wcześniej? – spytał łagodnie. – Czy dlatego, że Rao cię tak nazywał?
– Nie. Ponieważ to protekcjonalne i infantylne. I…
– Nigdy nie traktowałem cię protekcjonalnie!
Słyszała gniew i podniecało ją to.
Jestem żenująca, pomyślała.
– A to drugie słowo… – Przeczesał dłonią włosy. – Nie wiem nawet, co znaczy.
– Wiesz co? Nie ma znaczenia, jak mnie nazywasz. Odchodzę. Rzucam to wszystko. Rezygnuję.
Znieruchomiał i Nush przestała oddychać, jak zawsze, gdy oglądała jeden z jego starych meczów – czysty zwierzęcy czar jego fizyczności zawsze ją obezwładniał. Właśnie to wydarzyło się teraz.
– Z czego rezygnujesz, księżniczko?
Jedwabista gładkość jego głosu oznaczała wściekłość.
– Z pracy. Firmy. Nawet z miasta.
I z ciebie, pomyślała.
– Nie mogę dłużej tego robić – dodała.
Yana miała rację. Musiała go rzucić, jak uzależnienie. Natychmiast. Zanim będzie za późno.
Był teraz całkowicie zwrócony w jej stronę, osłaniając ją przed ciekawskimi oczami. Co za ironia losu, bo nawet gdy z nim walczyła, starał się ją chronić.
– Nie rozumiem cię.
Nush powędrowała wzrokiem do jego ust, do podbródka z idealnym małym dołkiem, do tatuażu pod kołnierzykiem koszuli. Tatuaż… Marzyła, by go zobaczyć, dotknąć, polizać…
– Nie musisz, Caio. Niepotrzebna mi twoja zgoda, tak jak nie muszę ci niczego wyjaśniać.
Chwycił ją za nadgarstek. Próbowała go minąć, ale potknęła się.
– I tu się mylisz, querida. Możesz się na mnie wyżywać, możesz mnie wykorzystać jak worek treningowy, ale ostatecznie zawsze ty i ja, ja i ty, siedzimy w tym razem. Razem wzmocnimy lub zniszczymy OneTech. To właśnie miał na myśli Rao, mówiąc, że tak będzie nawet wtedy, gdy go zabraknie – partnerstwo na lata.
– Partnerstwo na lata – zakpiła. – Brzmi jak przekleństwo. Jak kara.
Zacisnął zęby i Nush natychmiast pożałowała tych słów.
Co poświęcił dla swoich ambicji? Nigdy nie widziała go ze stałą dziewczyną. Nigdy nie słyszała, żeby mówił o małżeństwie, o przyszłości. A jednak był na to gotowy, z Laurą. Kolejna fuzja? Czego naprawdę chciał?
– Nie potrzebujesz mnie. Tak naprawdę nigdy mnie nie potrzebowałeś, Caio. OneTech jest właścicielem patentu na wszystkie moje projekty. Lata temu podpisałam klauzulę, pamiętasz?
– Tak właśnie myślisz, Nush? Że cenię cię tylko za twój mózg i za to, co możesz dla mnie zrobić?
– Nie wiem, co myśleć – powiedziała, odwracając się od niego. – Thaaty nie ma. Muszę coś zmienić, odejść, zanim…
Zacisnął dłoń na jej ramieniu jak atakujący drapieżnik.
– Zanim co?
– Zanim cię znienawidzę, Caio. Zanim to, co dobre i prawdziwe między nami, zgnije i umrze.
Puścił ją tak szybko, że upadła, ale w ułamku sekundy pomógł jej odzyskać równowagę. Czuwał nad nią nawet wtedy, gdy robiła głupstwa.
Osłabiona i półprzytomna, szukała jego spojrzenia, ale Caio nie patrzył na nią. Uwolnił ją, bo tego chciała. Pękło coś, co zawsze ich łączyło.
Trzymając się za brzuch, rzuciła się w kierunku drzwi.
Wszyscy wokół stali i patrzyli, wygasły rozmowy, ale dla Nush nie miało znaczenia, co myśleli o niej inni, zwłaszcza że sama wiedziała, jakim była tchórzem.
Wybiegła z domu.
Rezygnacja… Tak…
Jedynym rozwiązaniem była rezygnacja z firmy.
Rezygnacja ze współpracy z Caiem.
Rezygnacja z oczekiwania, by stać się częścią jego życia.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Tytuł oryginału: Marriage Bargain with Her Brazilian Boss
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2023
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
© 2023 by Tara Pammi
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2024
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN: 978-83-8342-532-0
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek