Najpiękniejsze wiersze i piosenki - Agnieszka Osiecka - ebook + książka

Najpiękniejsze wiersze i piosenki ebook

Agnieszka Osiecka

4,5
44,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Wybór najpopularniejszych i najpiękniejszych piosenek oraz wierszy polskiej poetki!

Agnieszka Osiecka miała wrodzony talent do pisania wierszy, które stawały się od razu chwytliwymi przebojami. Śpiewają je już od dziesięcioleci kolejne pokolenia, a ostatnio przypomnieli je publiczności na nowo . Kasia Nosowska, Stanisław Soyka, Grabaż i Strachy na Lachy oraz zespół Raz Dwa Trzy. W niniejszym zbiorze, wśród kilkuset lirycznych pereł, znajdują się tak znane utwory, jak .: "Niech żyje bal!", "Oczy tej małej", "Małgośka", "Piosenka o okularnikach", "Na zakręcie", "Czy te oczy mogą kłamać?", "Kochankowie z ulicy Kamiennej", "Chwalmy Pana", "Uciekaj, moje serce".

Nota wydawnicza Wybór wierszy i piosenek zamieszczonych w niniejszym tomie oparto na dwutomowym wydaniu wierszy zebranych Agnieszki Osieckiej, które ukazało się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka w roku 2009 pt. "Nowa miłość – wiersze prawie wszystkie". Zachowano przyjęty wówczas chronologiczny podział na tomiki oraz alfabetyczny układ wierszy, rezygnując z datowania oraz przypisów.

Agnieszka Osiecka (1936-1997) – polska poetka, autorka tekstów piosenek, pisarka, reżyser teatralny i telewizyjny, dziennikarka. Od 1954 roku związana była ze Studenckim Teatrem Satyryków (STS), gdzie zadebiutowała jako autorka tekstów piosenek. Prowadziła w Polskim Radiu Radiowe Studio Piosenki, które wydało ponad 500 piosenek i pozwoliło na wypromowanie wielu wielkich gwiazd polskiej estrady. Od 1994 roku była związana z Teatrem Atelier w Sopocie, dla którego napisała swoje ostatnie sztuki i songi. Dorobkiem Agnieszki Osieckiej zajmuje się założona przez córkę poetki Agatę Passent Fundacja Okularnicy. Pośmiertnie została odznaczona przez Prezydenta RP Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

Więcej informacji o autorce na .

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 267

Oceny
4,5 (20 ocen)
12
6
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Agapepl123

Nie oderwiesz się od lektury

Zawsze na czasie. Polecam każdemu, kto Koch poezję.
00
MUHLM5

Nie oderwiesz się od lektury

😀
00



Copyright © Agata Passent, 2010

Projekt okładki

Sylwia Tymkiewicz

Koncepcja książki oraz wybór wierszy

Marek Włodarski

Korekta

Katarzyna Szajowska

ISBN 978–83–7839–822–6

Warszawa 2010

Wydawca

Prószyński Media Sp. z o.o.

02–697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28

www.proszynski.pl

Kolory

Duch stacji benzynowej

Kto naszą drogą o północy gna,

kto naszą drogę marnie zna,

kto na nasz zakręt pod wierzbami wpadł –

mówiłam, uważaj...

Spotkać możesz tuż za rowem

ducha stacji benzynowej:

Duch benzyną śmierdzi,

duch benzyną parska,

trzy ćwierci do śmierci,

kto się wykaraska?

Duch ma kocie oczy,

sto tysięcy par,

gdy z ciemności duch wyskoczy –

murowany krach.

O świcie tylko twego wozu wrak

i połamany wierzby krzak –

po twojej kraksie to jedyny znak –

mówiłam, uważaj...

A spotkałeś tuż za rowem

ducha stacji benzynowej.

Duch benzyną śmierdzi,

duch benzyną parska,

trzy ćwierci do śmierci,

kto się wykaraska?

Duch ochryple wyje

jak klaksonów sto,

jeśli cudem jeszcze żyjesz,

słyszysz głuchy szloch.

Tym, co nie wierzą w duchy złe,

co z mej ballady śmieją się,

tym powiem: racja, to nie duch, lecz sen;

mówiłam: nie śpij,

spotkać możesz tuż za rowem

sen o śmierci benzynowej:

Sen benzyną śmierdzi,

sen benzyną parska,

trzy ćwierci do śmierci,

kto się wykaraska?

Strach ma kocie oczy,

sto tysięcy par,

gdy z ciemności strach wyskoczy –

murowany krach.

Dwie szklaneczki wina

W tym mieście, w którym się spotkamy,

za rok, za chwilę – kto to wie?

Wtem zatrzymają się zegary

i wszystko będzie jak we śnie...

Więc będą dwie szklaneczki wina

i trochę śmiechu, trochę łez,

może pójdziemy gdzieś do kina,

może w straganie kupisz bez?

Może nocą gdzieś na moście

pomilczymy o miłości,

może powiesz coś od rzeczy,

może nie...

I przez te dwie szklaneczki wina

będziemy śmiać się aż do łez,

bo przecież to nie nasza wina –

nagła wesołość dwojga serc.

W tym mieście, gdzie się rozstaniemy,

za rok, za chwilę – może dziś?

Nic się nie stanie, nic nie zmieni,

jak gdybyś wcale nie miał iść...

Znów będą dwie szklaneczki wina

i trochę śmiechu, trochę łez,

może pójdziemy znów do kina,

może w straganie kupisz bez?

Może nawet gdzieś na moście

pomilczymy o miłości,

może powiesz coś od rzeczy,

może nie...

I przez te dwie szklaneczki wina

będziemy śmiać się aż do łez,

bo przecież to nie nasza wina –

nagła rozłąka dwojga serc...

Dziewczyna z cyrku

Raz kumpel mój, Adam,

przyszedł do mnie i gada:

– Chodź do cyrku, kolego,

w cyrku wiele dobrego,

sam zobaczysz, kolego – powiada.

– A w tym cyrku, na linach

tańczy moja dziewczyna.

Ona obu nam z mety

pozałatwia bilety.

Chodź do cyrku,

to lepsze od kina.

Więc przychodzę i siadam.

Dobry pomysł miał Adam,

bo tam błazny i konie,

wielka małpa w pomponie

i papuga do rymu coś gada.

Wtem urwała muzyka,

żaden pajac nie fika,

światło poszło do góry,

a tam sznurki i sznury

tak wysoko, że aż coś zatyka.

W górze po linach biega dziewczyna,

w cyrku na linach tańczy dziewczyna,

taka dziewczyna, taka dziewczyna,

taka dziewczyna, że ach!

Że on pozwala swojej dziewczynie,

w cyrku, jak małpie, biegać po linie...

Taka dziewczyna, taka dziewczyna,

cudza dziewczyna, a strach...

Co mnie głupiemu do tej dziewczyny,

przecież nie do mnie zeskoczy z liny...

Taka dziewczyna, taka dziewczyna,

cudza dziewczyna, a strach.

Że też potrafi taka dziewczyna

z takim bałwanem długo wytrzymać.

Taka dziewczyna, taka dziewczyna,

cudza dziewczyna, psiakrew!

Jak się oświadczyć takiej dziewczynie

w cyrku, na linie, cudzej dziewczynie?

Taka dziewczyna, taka dziewczyna,

chwieje się lina...

Taka dziewczyna, taka dziewczyna,

cudza dziewczyna, a żal.

Filiżanka kawy

Biedna ta miłość,

cała się zmieści w filiżance kawy.

Smutna ta miłość,

niech się napije, kto ciekawy.

Mała czarna – tęsknota,

duża czarna – nadzieja.

Czy to można tak kochać,

kiedy nic się nie zmienia?

Filiżanka czarnej kawy

z maleńkim kruchym szczęściem.

Niecierpliwość, nuda, zawiść,

filiżanka codziennie i częściej.

Filiżanka czarnej kawy

z okruchem smutku na dnie,

z pachnącą goryczką obawy.

Powiedz – nie będzie już ładniej?

Mała czarna – tęsknota,

duża czarna – nadzieja.

Czy to można tak kochać,

kiedy nic się nie zmienia?

Filiżanka czarnej kawy

z ukrytym na dnie cierniem,

na lenistwo, dla zabawy,

filiżanka codziennie i częściej.

Oceany czarnej kawy

zastygły między nami.

Rozbitkowie w filiżance kawy

mięciutkiej jak czarny aksamit.

Mała czarna – tęsknota,

duża czarna – nadzieja.

Czy to można tak kochać,

kiedy nic się nie zmienia…

Biedna ta miłość,

cała się zmieści w filiżance kawy,

smutna ta miłość,

niech się napije, kto ciekawy.

Herbaciane nonsensy

Już wieczorna godzina

zeskakuje z komina,

zaraz lampę słoneczną punktualny zgasi wiatr

i na ściany popatrzysz,

wszędzie chiński teatrzyk,

w roli głównej – kochany twój cień.

Dwa fotele – dziadygi

obgadują na migi

księżycowy śmiejący się pysk.

Mały czajnik pękaty

nagotuje herbaty,

herbaciane bulgocąc nonsensy...

Kot się łasi jak głupi,

pewnie znowu się upił,

może śnił mu się dziś dobry sen.

A bohomaz na ścianie –

jakiś pan i dwie panie –

dziś wygląda jak stary van Gogh.

Lecz poszedłeś o dziesiątej,

nagle zbrzydły wszystkie kąty,

a ten czajnik z herbatą ma po prostu krzywy garb.

Kot jest głupi jak cielę

i dziurawe fotele,

a ten obraz malował Gierasik...

No, a w chińskim teatrze

nie ma na co popatrzeć,

głównej roli już nie ma kto grać...

Może gadam od rzeczy,

lecz cóż warte są rzeczy,

kiedy rzeczom tym ciebie jest brak?

Ja mam szczęście do wszystkiego

Ja nie jestem jakaś taka nadzwyczajna,

taka ładna, taka mądra ani nic.

Nie mam pleców, protektorów, konta w bankach,

ale tak mi jakoś łatwo żyć.

Ja mam szczęście do wszystkiego,

do dobrego i do złego...

A dlaczego? Bo ja wiem...

Tak ni z tego, ni z owego

ja mam szczęście do wszystkiego,

bez chodzenia, bez proszenia, bez niczego –

ja mam szczęście dzień za dniem!

Inne płaczą, że ich nie chcą kochać chłopcy,

chociaż ładne, chociaż modne – taki pech...

A ja nie wiem, to jest dla mnie problem obcy,

bo mnie kocha naraz chłopców trzech!

Ja mam szczęście do wszystkiego,

do dobrego i do złego...

A dlaczego? Bo ja wiem...

Tak ni z tego, ni z owego

ja mam szczęście do wszystkiego,

bez chodzenia, bez proszenia, bez niczego –

ja mam szczęście dzień za dniem!

Aż tu nagle ktoś mnie spotkał bez uśmiechu

i nie spojrzał w moją stronę, jak na złość!

Jakby myślał o czym innym, jakby nie czuł,

że to dla mnie bardzo ważny ktoś...

Nie mam szczęścia do jednego,

do jednego, jedynego...

A dlaczego? Bo ja wiem...

Tak ni z tego, ni z owego

nie mam szczęścia do jednego,

nie mam szczęścia do miłego, najmilszego,

chociaż bardzo, bardzo chcę,

chociaż bardzo, bardzo chcę,

chociaż bardzo, bardzo chcę!

Kochankowie z ulicy Kamiennej

Oczy mają niebieskie i siwe,

półzłotówki w kieszeniach na kino,

żywią się chlebem i piwem,

marzną im ręce zimą...

Kochankowie z ulicy Kamiennej

pierścionków, kwiatów nie dają...

Kochankowie z ulicy Kamiennej

wcale Szekspira nie znają.

Kochankowie z ulicy Kamiennej...

Wieczorami na schodach i w bramach

dotykają się ręce spierzchnięte,

trwają tak czasem aż do rana,

kiecki są stare i zmięte...

Kochankowie z ulicy Kamiennej

tramwajem jeżdżą w podróże...

Kochankowie z ulicy Kamiennej

boją się gliny i stróża.

Kochankowie z ulicy Kamiennej...

Aż dnia pewnego

biorą pochodnie,

w pochód ruszają,

brzydcy i głodni.

„Chcemy Romea!”

– wrzeszczą dziewczyny –

„My na Kamienną

już nie wrócimy!”.

„My chcemy Julii!”

– drą się chłopaki –

„Dajcie nam Julię,

zbiry, łajdaki!”.

Idą i szumią,

idą i krzyczą.

Amor szmaciany

płynie ulicą!

Potem znów cicho, potem znów ciemno,

potem wracają znów na Kamienną...

Małe stacje

Są małe stacje wielkich kolei,

nieznane jak obce imiona,

małe stacje obcych kolei –

jakiś napis i lampa zielona.

Na takiej stacji, dawno już temu,

z daleka jadąc daleko,

widziałem dziewczynę w niebieskim szaliku,

jak piła gorące mleko.

Teraz tamtędy nigdy nie jeżdżę

i miasto moje daleko,

a myślę czasami o tamtej dziewczynie,

jak piła na stacji mleko.

I nieraz pragnę, aby tu była,

może to miałoby sens,

jak ona śmiesznie to mleko piła,

gapiąc się na mnie spod rzęs...

Mam swoje sprawy, inne podróże,

i nie tamtędy mi droga, lubię,

ulice wesołe i duże,

i neonowe światła na rogach.

Pewnie ma chłopca tamta dziewczyna,

może wybrała się w świat

albo po prostu – może jest głupia

jak jej siedemnaście lat.

Zresztą to przecież nie ma znaczenia,

mieszkam naprawdę daleko,

i tylko myślę czasami o niej,

jak piła na stacji mleko.

Może to dobrze, żeby tu była,

może to ma jakiś sens,

jak ona śmiesznie to mleko piła,

gapiąc się na mnie spod rzęs...

Są małe stacje wielkich kolei,

nieznane jak obce imiona,

małe stacje wielkich kolei –

jakiś napis i lampa zielona.

Reszta w pełnej wersji

Listy śpiewające

Dostępne w pełnej wersji

Sztuczny miód

Dostępne w pełnej wersji

Imionnik z kwiatem

Dostępne w pełnej wersji

Wada serca

Dostępne w pełnej wersji

Żywa reklama

Dostępne w pełnej wersji

Haftowane gałgany

Dostępne w pełnej wersji

Śpiewające piaski

Dostępne w pełnej wersji

Nie narzekajmy na klimat

Dostępne w pełnej wersji

Tańce nie tylko polskie

Dostępne w pełnej wersji

Melodia złudzeń

Dostępne w pełnej wersji

Pieśni ze „Sztukmistrza z Lublina”

Dostępne w pełnej wersji

Nowe, niedrukowane, rozproszone

Dostępne w pełnej wersji

Nota wydawnicza

Dostępne w pełnej wersji