Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ostatni tom młodzieńczych dzienników i zapisków autobiograficznych Agnieszki Osieckiej to świadectwo pokolenia ogołoconego przez okupację i stalinizm z dziecięcej beztroski, to wypowiedź dziewczyny, która straciwszy najlepsze lata na zebraniach ZMP-owskich, bardzo nie chciała, a w końcu też nie umiała dorosnąć.
Jestem młodą kobietą, a koło mnie tylu jest zmarłych, jakby przetoczyło się przez moje łóżko powstanie listopadowe.
Czy karcisz nas, Panie Boże, za nasze niedołęstwo? Za to, że cośmy tak pięknie zaczęli po teatrzykach, klubach i wiecach - tośmy pogubili, rozbiegając się w popłochu? Za to, żeśmy zaczynali w kupie, a ratowaliśmy się w pojedynkę?
Za to, że się nam zdawało, że jesteśmy nieśmiertelni, wieczni, żelaźni - a byliśmy jak ćmy, jak jątki, turkucie podjadki?
Wszyscy chcemy być wiecznymi chłopcami, wiecznymi dziewczynami. "Niedojrzały naród". A czy nas kto traktuje jak dorosłych?
W zapiskach autobiograficznych z lat 1956–1958 i z 1970 roku Agnieszka Osiecka dokonuje bezlitosnej autoanalizy i psychoanalizy własnego pokolenia. Rozlicza się ze światem, stawia sobie niewygodne pytania, nie unika gorzkich diagnoz, wreszcie też – pisze testament. I nie są to gesty jednokrotne, tylko "typowe" dla niej sposoby rozładowywania napięcia i radzenia sobie z bólem i smutkiem. Lata 1957 i 1970 to dla autorki "Okularników" czasy szczególnie trudne - szósty tom dzienników i zapisków zbiera życiowe doświadczenie Agnieszki Osieckiej w opowieść zaskakującą: pełną nieoczekiwanych kontrapunktów i jeszcze bardziej niespodziewanych puent.
Wymyślasz sobie: będziesz taka i taka, będziesz robiła to i to. I potem sobie to realizujesz albo ci się to realizuje.
Bo w STS-ie reprezentuję Bim-Bom, w Bim-Bomie - STS, na dziennikarce - Akademię, dla Witka - Łajminga, dla Łajminga - Witka, dla majakowszczyzny - Matisse’a, dla [!] "formalistów" mówię o służebnym stosunku sztuki do człowieka… itd.
Autorkę "Szpetnych czterdziestoletnich" twórczo rozwijały rozczarowanie, rozpacz i niespełnienie. Dopiero w latach 70., urodziwszy córkę, doznała uczuć bezwarunkowych. Do tego wszakże momentu wolała być "niekochaną niż grafomanką". Współbohaterami młodzieńczych dzienników Agnieszki Osieckiej są piekielnie utalentowani ludzie zatracający się jednakowoż w niemiłości.
Przez karty przewijają się Zbigniew Cybulski, Bogumił Kobiela, Witold Dąbrowski, Andrzej Jarecki, Jerzy Markuszewski, Marek Hłasko, Jerzy Giedroyć i wiele innych postaci wtedy w czasie rozkwitu swej działalności.
Pancerne motyle?
Fuck, fuck, fuck.
Kwak, kwak.
TAK.
Agnieszka Osiecka (1936–1997) - polska poetka, autorka tekstów piosenek, pisarka, reżyser teatralny i telewizyjny, dziennikarka. Od 1954 roku związana była ze Studenckim Teatrem Satyryków (STS), gdzie zadebiutowała jako autorka tekstów piosenek. Prowadziła w Polskim Radiu Radiowe Studio Piosenki, które wydało ponad 500 piosenek i pozwoliło na wypromowanie wielu wielkich gwiazd polskiej estrady. Od 1994 roku była związana z Teatrem Atelier w Sopocie, dla którego napisała swoje ostatnie sztuki i songi. Dorobkiem Agnieszki Osieckiej zajmuje się założona przez córkę poetki Agatę Passent Fundacja Okularnicy.
Agnieszka Osiecka pośmiertnie została odznaczona przez Prezydenta RP Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 924
Copyright Agata Passent, 2021
Przypisy i indeks
Karolina Felberg
Opracowanie materiałów archiwalnych
Marta Dobromirska-Passent
Korekta
Irma Iwaszko
Projekt graficzny
Zbigniew Karaszewski
Książka powstała we współpracy
z Fundacją Okularnicy im. Agnieszki Osieckiej.
Zdjęcia z Archiwum Fundacji.
ISBN 978-83-8234-681-7
Warszawa 2021
Wydawca
Prószyński Media Sp. z o.o.
02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28
www.proszynski.pl
WSTĘP
Pociemniało to życie jak scena
Agnieszka Osiecka żyła tak szybko, że nawet pisząc na cztery ręce, nie dałoby się nadążyć za tempem, które sobie narzuciła. Dlatego ten tom Dzienników otwierają lakoniczne, pośpieszne, zmierzwione zapiski robione jakby po to, by nadać jej pędzącemu umysłowi i neurotycznej psychice jakiś szkielet, plan. Pisane równoważnikami zdań, pełne skreśleń telegramy do siebie samej: kawa z Grzegorzem Lasotą, premiera z Markiem Hłaską, rozmowa z Ami w Bristolu. Nie mając czterech rąk i nie mogąc sama dogonić siebie, prowadziła w życiu kilka agend. Zarówno „w sensie ścisłym”, jakby powiedział Jerzy Pilch, jak i w sensie metaforycznym. Zapewne wszystkim z nas marzy się często życie równoległe, a jej przez kilka, a może kilkanaście lat chyba udało się żyć z intensywnością do szóstej potęgi.
To Dzienniki pisarki. Stąd wyszedł taki „kolaż”, który widać tu nawet w graficznym ułożeniu zapisków. Co kilka zdań w prozę życia z agend wkraczają poezja, skreślenia, piosenka, rozpoznajemy zalążki piosenek, które do dziś są śpiewane, np. Ballady o malarzu. Życie w literaturze.
Oryginalne zapiski sprzed lat posłużyły starszej Agnieszce Osieckiej jako malarska deska. Przemalowuje obraz innymi figurami. Dojrzalsza, bardziej doświadczona, z oczytanej, piekielnie utalentowanej panienki trzpiotki przepoczwarza się w znaną autorkę, złośliwą krytyczkę. Po latach w innej politycznej i życiowej sytuacji wraca do siebie z przeszłości, tłumaczy się, wyjaśnia. Czy wyciągała te notatki z wnętrza tapczanu w swoim pokoju na Saskiej Kępie przy ulicy Dąbrowieckiej 25, w którym po jej śmierci je odnaleźliśmy? Trudno się dziwić, że zapiski te chowała. To zapiski szczere, intymne, ale też czasem politycznie ostre, więc trzeba było uważać. Zapadł mi w pamięć fragment o popularnym pisarzu lat sześćdziesiątych: „…Kretyn, który świadomie stosuje własną paranoidalność”. Uff… Denuncjacje koleżanek, rewizje… Lepiej dziennik chować. Choć ta wielość agend i notesów to fascynująca cecha tej publikacji, jednak na pewno nie ułatwia początku lektury.
Czytając, trudno zliczyć role, w których Agnieszka Osiecka postanowiła się sprawdzić. Jej tempo i ambicja powodują u czytelnika poczucie utraty tchu.
Piękna dwudziestoletnia Agnieszka rzuca się w teatr. Do końca życia pozostała teatrowi wierna jako autorka, ale tu widzimy żarliwe zaangażowanie w pomysł na teatr. Współtworzy od podstaw STS. Kibicuje Bim-Bomowi i regularnie w nim bywa. W teatrze interesuje ją wszystko: od plastyki i scenografii po grę aktorów.
Agnieszka rzuca się w film. Nie tylko jako recenzentka po studiach dziennikarskich, ale też jako widzka. Z teatralnych premier biega na teatralne próby. Cały czas czyta. A to Czechow, a to nowy tomik Jesienina, a to brytyjskie powieści. Wszystko ją interesuje. Agnieszka rzuca się w film tak bardzo, że zdaje do Szkoły Filmowej w Łodzi. Wszystkie egzaminy na Wydziale Dziennikarstwa UW czy w szkole filmowej idą jej tak gładko, że kwitowane są w tym tomie Dzienników jednym zdaniem. Zajęcia praktyczne w ciemni zdają się ją ciekawić nie mniej niż podróże do Rucianego-Nidy i odkrywanie historii ostatnich Mazurów. Łódź Agnieszki jest jednak czarna. Woli być w pociągu do Łodzi, w drodze na wykłady, niż nocować w ciasnym biednym pokoiku akademickim.
Agnieszka rzuca się w przyjaźnie i koleżeństwo. Dzienniki to kronika towarzyska życia artystycznego tamtych lat. Znała chyba wszystkich. Wskakiwała w pociąg, by zobaczyć nowy spektakl Cybulskiego i Kobieli, napić się z Łajmingiem. Wracała na kawę z Grzegorzem Lasotą w Niespodziance. Środowisko filmowe, teatralne, literackie było zdominowane przez mężczyzn. Te Dzienniki czytane dziś są też o tym. Dziewczyna musi się przebić. Przyjaciele z pracy wypełniają jej cały świat: czasem imponują, czasem próbują ją „przerobić”, ona ulega fascynacjom, ale udaje jej się z wielkimi sukcesami stworzyć swój odrębny styl. W tle socjalizm, bardzo powoli i z oporami po szynach rusza Odwilż, a opisywane tu środowisko artystyczne pisze, tworzy, tańczy, spotyka się na domowych prywatkach i balach. To lata nieustannego gadania, bycia blisko, omawiania spraw istotnych, politycznych, ideowych, autorka nie „czerni papieru” ani nie traci życia na pisanie o tym, co jadła czy co kupiła. Odnosi się wrażenie, że dosłownie żyje twórczością.
Agnieszka Osiecka rzuca się w podróże. W tym tomie rodzi się Agnieszka dziennikarska i Agnieszka reporterska. Miejsca i ludzie, których teraz odkrywa, pozostają dla niej ważne do końca życia: Warszawa, Mazury, Trójmiasto, Łódź, Tatry, Londyn i Paryż. Niestandardowe wychowanie, jakie zapewnił jej ojciec Wiktor Osiecki, i wrodzony apetyt na życie oraz ciekawość „innych” powodują, że pisarka czuje się swobodnie tak na molo w Orłowie, jak i na jednym z największych dworców świata, paryskim Gare du Nord.
Agnieszka rzuca się w arystokrację. Dzięki dalekim koligacjom rodzinnym odwiedza często Londyn i mieszka u swojej ciotki Zofii Arciszewskiej i jej męża, emerytowanego pułkownika Franciszka Arciszewskiego. Jej londyński dziennik to dla mnie jedno z największych odkryć. Ton zaskakuje złośliwością, czasem pogardą, choć niepozbawioną czułości, drażni ją to eks-ziemiaństwo żyjące infantylnymi mitami o Polsce i mieszczańskimi przyjemnostkami, drwi nawet z charytatywnego zaangażowania cioci w pomoc polskim sierotom. W tle pobrzmiewa tu pytanie: czy pomagała też sierotom innego pochodzenia…
Agnieszka rzuca się w miłość. Ten tom pokazuje, jak centralną postacią w jej życiu sercowym był poeta Witold Dąbrowski. To była miłość, ale komunizm i ideowość Witolda okazują się dla niej zbyt pryncypialne. Nie chciała zapisać się do partii, nie chciała realizować w swojej literaturze i życiu prywatnym założeń systemu, który ocenia już wtedy bardzo krytycznie. Bliższe stają się jej talent, styl, dowcip i erudycja Andrzeja Jareckiego, wybitnego twórcy STS. Ten związek też nie okazuje się trwały, ale uczucie bliskości pozostało na zawsze. Do tragicznej śmierci Andrzeja w wypadku samochodowym w Stanach Zjednoczonych byli przyjaciółmi. Tom ten rozwiewa mity, które narosły wokół związku poetki z Markiem Hłaską. W zapiskach Agnieszka więcej miejsca poświęca ocenie prozy i nieudanych według niej (i Marka!) filmów Forda i Hasa niż „herzklekotom” wokół ich romansu. Miejscami miałam wrażenie, że w Marku Hłasce najbardziej Agnieszce podoba się mama, pani Maria Hłasko.
Agnieszka rzuca się w wielką włóczęgę. Tę dosłowną, typową dla tego pokolenia warszawiaków. Nie mają się gdzie podziać ze swoją miłością, pocałunkami, seksualnością, bo wszyscy dorośli już bohaterowie tych Dzienników mieszkają z rodzicami. Problem mieszkaniowy w nadal zrujnowanej Warszawie powoduje, że autorka niczym szakal przemierza miasto we dnie i w nocy, nigdzie nie zaznając pełni szczęścia i harmonii. Varsavianiści rozpoznają tu „kultowe” lokale: Telimena, Niespodzianka, café Bristol, Kameralna, Krokodyl, Manekin. Po tańcach i „łowach” przychodzi czas na samoocenę. Trawią ją poczucie winy, wyrzuty sumienia, bo żaden mężczyzna nie potrafi dać jej w pełni tego, czego ona potrzebuje. We wszystkim, czego się dotknie, jest świetna, ale czuje się niespełniona. Włóczęga psychiczna połączona z chorobliwą wręcz empatią doprowadzą ją do neurozy, stanów lękowych. Krystalizuje się niska samoocena, wieczna pogoń za perfekcjonizmem, pisarka nie jest zadowolona ze swoich tekstów i życiowych wyborów.
W tym tomie wybrzmiewa już Agnieszka, którą poznałam jako córka. Z jednej strony wielka samoświadomość, a z drugiej niemożność zapanowania nad uczuciowym i umysłowym włóczęgostwem, apetytem na zmianę, ucieczką przed strasznym mieszczaństwem. Marzy o wspólnym mieszkaniu i małżeństwie z Witoldem, by potem popatrzeć na to jakoś z dystansu, doszukać się wad, lękać się, uciekać na pomost ze Stachem.
Agnieszka rzuca się w samotność. W kołowrocie polityki, setek przyjaciółek, kolegów, inspiracji ten tom odsłania nam wielką otchłań samotności, w jaką coraz częściej pisarka popada. Zwierza się w dzienniku, że czuje się niewysłuchana, niezrozumiana, że nie ma nikogo. Nawet najbliższe przyjaciółki (psycholożki!) Hanna Żurek i Ami Navarro, nawet ten dziennik nie wystarczają, by autorkę „dotulić”. Przyczyny tego stanu rzeczy znamy częściowo z poprzednich tomów.
Wygląda na to, że dwadzieścia cztery lata po śmierci Agnieszka Osiecka wreszcie trafiła na kogoś, kto poznał ją najlepiej, kto zrobił dla jej twórczości być może najwięcej, choć ani nie wykonywał jej piosenek, ani nie reżyserował jej sztuk, ani nie redagował jej nagrań radiowych czy telewizyjnych. Wielkim szczęściem pisarki i diarystki jest trafić na odpowiednią redaktorkę. Stanisław Ignacy Witkiewicz trafił na profesora Janusza Deglera. Agnieszka Osiecka trafiła na dr Karolinę Felberg. Wierzę, że ten związek badaczki z pisarką zmienił ich życie na lepsze. Ogrom pracy i wiedzy literaturoznawczej, sił i czasu, a nawet zdrowia, jaki dr Karolina Felberg przez dziesięć lat (!) włożyła w opracowywanie przypisów do Dzienników Agnieszki Osieckiej, stanowi równoległą wartość. Miejscami mam wrażenie, że przypisy dr Felberg opowiadają o umyśle i życiu Agnieszki Osieckiej pełniej niż sam tekst poetki.
Czy Andrzejewski, Mrożek, Gombrowicz, Woroszylski lub inni diaryści XX wieku byli „rodzinni”? Niewątpliwie kategoria „rodzinność” częściej stosowana jest do kobiet… Po dwóch dekadach okazuje się, że Agnieszka Osiecka stworzyła na tyle silną rodzinę „patchworkową”, iż to Marta Dobromirska-Passent, druga żona Daniela Passenta, moja przyszywana mama, czuwała od początku nad pracami przy wszystkich tomach Dzienników.
No i Wydawca. Pełne, nieocenzurowane wydanie Dzienników możliwe było dzięki zaangażowaniu Wydawnictwa Prószyński i S-ka, a w szczególności dzięki jego Prezesce Annie Derengowskiej.
Czy postąpiłam przyzwoicie, upubliczniając Matki Dzienniki? Po lekturze tego tomu mam pewność, że tak (choć przyzwyczaiłam się już do krytyki i tego, że wszyscy wiedzą lepiej, jak rozporządzać dorobkiem Agnieszki Osieckiej). Dla badaczy literatury polskiej XX wieku, kulturoznawców, varsavianistów, filmoznawców to bezcenna książka. Nie była przeznaczona do druku. Jednak musiała przecież być dla Mamy ważna – nie zniszczyła jej. Przeciwnie. Wracała do tych zapisków, niejako sama dla siebie tę książkę życia „przepisując”. Chciała coś lub siebie nam wytłumaczyć? Ćwiczyła się w tych zeszytach w ocalaniu od zapomnienia?
Agata Passent
Część pierwsza
DZIENNIKI I ZAPISKI (1956–1957)
Agnieszka Osiecka, Mazury, 1956 r.
20 X 1955 – [23 I 1956]1
7 I
Skończyłam na dobre Czechowa2. Zmęczona. Napisane dużo gorzej niż chciałam. Nerwy.
Piosenka3
10 I 56
W Łodzi na Pstrągach4. Niesmaczna – wulgarna historia. Politycznie przeważnie dobry, ale nienowy gag ze znaczkiem ZMP5.
Niewykorzystane teksty (reżyser, kreślić!). Wredna historia z rowerem, Witold6 był zmęczony.
Ballada o malarzu7
Rzeka (Gdańsk8), dziewczyna, martwa natura w kącie.
Jeden z piękniejszych śmietników na świecie.
Miał lat dwadzieścia parę
czarne bure oczy i średni wzrost
Miał pędzel i farby stare
I często chodził przez most.
Gdzie była rzeka,
miejska rzeka
rdzawa rzeka
jak ogi
od murów rdzawa
jak ogień rdzawa
i zła
Myślał sobie – woda się pali,
Taką cię jeszcze nie malowali
Malował (I zrobił) rzekę,
rudą szarą rzekę
pustą rzekę
jak wieczność długą nie
jak nuda długą namalować
i mdłą świata,
kiedy się
Mijały różne lata bardzo chce
Te najlepsze i bardzo złe (złe)
Podróżował i trochę schudł, głód
co nie namalował świata
I kiedy tak bardzo się chce
Mijały różne lata, mięło trochę czasu
Gdzieś wyjeżdżał i bardzo schudł
Miał radio
Polubił przyglądać się gratom
Pracował
I myślał, że to jest cud.
Że była Malował szklankę
zwykła szklanka
złota szklanka
herbatą złota –
pod lampą światło złota
ze szkła
Że dwa razy, dla malarza
Myślał także, że dla malarza
Że dwa razy, że dla malarza
Taka się szklanka nie powtarza
Malował więc zrobił szklankę
ciemną szklankę
brudną szklankę
jak dykta płaską,
jak papier płaską
i z farb.
Wciąż nie był jeszcze stary (czary).
Pod siwizną miał młodą twarz,
Miał swoje małe czary,
I czarodziejski miał płaszcz.
bo była żona
mała żona
czarna żona
od włosów czarna,
jak od oczu czarna
jak noc
Myślał sobie – żona i czary,
takich was jeszcze nie malowali
Malował żonę
z płótna żonę
martwą żonę
od włosów siwą
od oczu siwą
jak mgłę
Gdy przeszło lat trzydzieści
Kupił wino i wypił je sam
[–]się
że
W swój pierwszy jubileusz
Kupił szampana wino i wypił je sam
że już
znał
A potem go zabrał Morfeusz
I poszli razem aż tam
gdzie była
[tekst z lewej strony spięty klamrą:]
gdzie na obrazkach
były rzeki
jego rzeki
rude rzeki
od murów rdzawe
jak ogień rdzawe
i złe
i były szklanki
jego złote szklanki
złote szklanki
herb[atą] złote
pod św[iatło] złote
ze szkła9
Na dworcu
Wyjście z peronu. Po jednej stronie przejścia kontroler biletów, po drugiej facet (nasz „impresario”). Pali. Elegancki. Pozytydo Postawa wyczekująca.
Głos z megafonu: Pociąg pośp[ieszny], z Paryża, przez Berlin, Frank[furt], Poznań, wjechał na peron trzeci. Gorąco witamy powracających do kraju rodaków… (wyciszenie)
Wchodzą dziewczęta z walizkami.
Kontroler: Proszę okazać [?] bilety o bilety.
Facet: Proszę Nogi proszę?
Pierwsza d[ziewczyna]10: Coo?
F[acet]: (zniecierpl[iwiony]) Niechże pani nie tarasuje przejścia. Nogę proszę.
Każda t… Segreguje (my [?]) No tak, tak… tak, nie… już…
Teraz proszę się ustawić, o tak, i nie ruszać się.
(Stoją bezradne, nic nie rozumieją).
Do Pierwszej: Pani będzie śpiewać tańczyć.
Pierwsza: Teraz?!
F[acet]: Nie, w ogóle. W T[eatrze] Narod[owym].
[Pierwsza:] Ja, ależ…
[Facet:] Żadne ależ, jutro pani zaczyna występy.
[Pierwsza:] Ale…
[Facet:]: Gażę sama sobie pani [–]
[Pierwsza:] Ale…
[Facet:] Mieszkanie załatwione, zaraz pojedziemy.
[Pierwsza:] Ale ja nie umiem tańczyć, jestem maszynistką…
[Facet:] Szczegóły na potem, załatwione.
(Do Drugiej:) Pani będzie śpiewać.
[Druga:] Dobrze, mogę tramwajem.
Pierwsza: Głośniej, ona nie dosłyszy.
[Facet:] Będzie pani śpiewać, od jutra.
[Druga:] Tak, mam brata. Chciałabym go zobaczyć.
[Facet:] Śpiewać pani będzie…
[Druga:] Że jak? Z nut? Jako szwaczka, ale wolałabym w jakieś większej pracowni.
[Facet do Trzeciej:] Pani będzie t[ańczyć] i śpiewać.
[Trzecia:] Oh, pardon, monsieur, je ne comprend pas…11.
[Facet:] Pani nie rozumie…
Czwarta: Non…12.
[Facet:] Nie umie pani po polsku. Ależ to wspaniale. Pensyjka dwa razy większa, reklama zapewniona. Pani śpiewa.
[Trzecia:] Je ne comprends pas…
[Facet:] Wu (ryczy jakieś „arie”)…
Wu (tańczy idiotyczny step, pyta na migi).
Ona [Trzecia] śmieje się: Oh, non, non…13.
[Facet:] Ale nic pani nie rozumie po polsku?
[Trzecia:] Pas du tout…14.
[Facet:] Pas di tu [!], pas di tu, kochana istota (ściska ją). Jest jeszcze variete15 pod suchym baldachimem i pod murami, i variété małe, i variété [–], ale niech pani mi wierzy – pieniążki, reklama, tylko z niej, tylko u nas…
[Trzecia:] Tylko – vous ne comprenez16?
[Facet:] No, panienki, idziemy, samochód czeka.
[Trzecia:] Mais je m’apprendre, vais m’apprendre17?
[Pierwsza:] Mówi, że się nauczy.
[Facet:] Ach, broń Boże, broń Boże, toż to klęska dla teatru. No, panienki, idziemy, idziemy, samochód czeka. (Zabierają się do wyjścia. Wbiega drugi facet śpiewak).
[Drugi:] Panie, panie, pan. Halo, proszę pana, pan podobno poszukuje śpiewaczki.
[Facet:] A pan skąd?
[Drugi:] Z opery. Ale jeśli chodzi o jakiś koncert, czy inne…
[Facet:] Skąd się pytam? Skąd p
[Drugi:] Z opery, mówiłem.
[Facet:] Skąd pan jedzie wraca?
[Drugi:] Z podróży, z Moskwy.
[Facet:] Eee, no to co mi pan głowę zawraca? Ja tu mam doskonałe siły. Proszę szanowne panie, idziemy…
[połowa strony pusta]
[dwie i pół strony nieczytelnych notatek studenckich i innych]
Egmont18
„Skoro mi nie wolno czynić, co bym rad czynił, niechże mi przynajmniej dadzą myśleć i śpiewać, co mi się podoba”.
[połowa strony pusta]
Obłomow – Gonczarow, 185719
Wołkow – paniczykowaty fanfanow20
Pienkow [?] – lit. (że bez uczucia! – O)
Tarantiew – krzyczy, rady, ojciec prawnik. Naciąga na litość [?]
Sztolc – mądry ziemianin
Iwan Aleksiejew – nijaki
[tekst z lewej strony spięty klamrą:]
Olga – letnisko, potem jesień i nie z małż[onkiem]
Agafia – [–], małż[eństwo], paraliż, dzieci, braciszek
Obłomowszczyzna21
„na rachunek trzechset Zacharów” – a toć to tej leń [?]
Olga wyżej niż S[z]tolc (do smutku) – lipa, takie same smutki znamy my. I takich samych Obłomowów.
[tekst od spodu spięty klamrą:]
I Zwykła Hist[oria] II Obłomow III lenistwo [?]
CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI
PEŁNY SPIS TREŚCI:
WSTĘP
Część pierwsza. DZIENNIKI I ZAPISKI (1956–1957)
Część druga. AGENDY (1956–1958. WYBÓR)
Część trzecia. WSPOMNIENIA (1955–1957)
Część czwarta. DZIENNIK LONDYŃSKI. (13 X 1957 – 22 XI 1957)
Część piąta. WSPOMNIENIA (1958)
Część szósta. PRZYCZYNKI DO AUTOBIOGRAFII. (1947–1958)
Część siódma. WSPOMNIENIA (1970)
NOTA EDYTORSKA
ERRATA
1Bordowy notatnik. Agnieszka Osiecka nie podpisała go, ale opatrzyła datą otwierającą oraz rysunkiem pięciolinii i półksiężyca.
2Antoni Czechow (1860–1904) – rosyjski pisarz i dramatopisarz. Agnieszka Osiecka fascynowała się twórczością Czechowa i napisała na jej temat pracę magisterską (Powojenne inscenizacje Czechowa w Polsce), zob. Agnieszka Osiecka, Dzienniki i zapiski. 1954–1955, red. Karolina Felberg-Sendecka, Prószyński i S-ka, Warszawa 2018, s. 689 i in.
3Rozstrzelenia, powiększona czcionka, słowa wzięte w ramki i podkreślenia dodane przez Agnieszkę Osiecką w momencie sporządzania notatki dziennej oddane zostały w tekście głównym przez druk rozstrzelony (w e-booku szary pogrubiony). Podkreślenia, które autorka dodała później (np. przy okazji lektury i redakcji własnych zapisków), zostały zachowane w tekście głównym. Poprawki i dopiski, których autorka dokonała później, oddane zostały za pomocą pogrubienia. W przypadkach szczególnych rozstrzeleniom, podkreśleniom i innym wyróżnieniom towarzyszy komentarz w przypisie.
4 Łódź – Agnieszka Osiecka związała się z tym miastem w 1957 roku, kiedy rozpoczęła studia w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej i Filmowej (PWSTiF). Najpewniej chodzi o wyjazd ekipy Studenckiego Teatru Satyryków na spektakl Fałszywe nuty kabaretu Pstrąg (właśc. Studencki Teatr „Pstrąg”, od 1954 roku, od lat 80. – „Teatr Pstrąg–Grupa 80”), łódzkiego teatrzyku studenckiego założonego przez Piotra Hertla, Wiesława Machejkę i Leszka Skrzydłę. Pierwsza premiera, datowana na 6 marca 1955 r., odbyła się w sali Uniwersytetu Łódzkiego mieszczącej się wówczas przy ulicy Buczka 27 (obecnie ulica Kamińskiego). Finalnie siedzibą teatrzyku został lokal w Kamienicy pod Pstrągiem przy ulicy Wólczańskiej 74. Ze sceną tą współpracował m.in. Jerzy Markuszewski.
5 ZMP (Związek Młodzieży Polskiej, 1948–1957) – wzorowana na radzieckim Komsomole młodzieżowa organizacja ideowopolityczna, powołana do realizowania polityki partii komunistycznej wobec młodzieży. Podstawowym zadaniem ZMP było kształcenie nowych pokoleń w duchu panującego systemu oraz upolitycznianie oświaty i wychowania. Związek propagował rozbudowę przemysłu, kolektywizację wsi i współzawodnictwo w pracy oraz starał się kształtować „nowego człowieka” – antytradycjonalistę, komunistę, materialistę. Mimo że do związku nie przyjmowano osób z rodzin i grup społecznych uznanych za wrogie politycznie, była to organizacja masowa (w szczytowym momencie zrzeszała około 2 mln członków – prawie 40% młodzieży). Osobom niezrzeszonym groziły konsekwencje, np. nieprzyjęcie na studia wyższe. Przynależność do ZMP pomagała w karierze zawodowej, stąd powodem do zrzeszenia się był nierzadko konformizm. Po przesileniu politycznym w październiku 1956 r. ZMP rozwiązano (w styczniu 1957 r.) i powołano na jego miejsce nową organizację młodzieżową – Związek Młodzieży Socjalistycznej (ZMS). Agnieszka Osiecka była aktywistką ZMP od 1949 r. i w ramach swoich obowiązków kierowała sekcją agitacyjno-propagandową, była sekretarką szkolnego koła, pracowała jako instruktorka wychowania fizycznego w praskich organizacjach wychowawczo-oświatowych, m.in. w Domu Harcerza. O ZMP pisała „organizacja” – częściej jednak „Organizacja”, zob. Agnieszka Osiecka, Dzienniki i zapiski. 1954–1955, dz. cyt., s. 26.
6 Witold Dąbrowski (właśc. Witold Sokół-Dąbrowski, Witek, Wituś, 1933–1978) – poeta, tłumacz i redaktor. Autor tekstów w STS-ie. W latach 1955–1957 był sympatią Agnieszki Osieckiej. „Wielkie wrażenie robił na mnie Witek Dąbrowski. Byłam nawet u niego w mieszkaniu na Starym Mieście. W mieszkaniu Grzegorza Lasoty. Tak, mieszkali razem. Dąbrowski bardzo mi się podobał. Miał ciemne okulary, był poważny, stonowany. Agnieszka była w nim okropnie zakochana, a on był jak książę! Nie wiem, czy on ją kochał, ale ona jego bardzo. Agnieszka wyróżniała się i miała wyjątkowych chłopców”, Teresa Deszczak (z domu Wilk), Inna niż my wszystkie, w: Karolina Felberg-Sendecka, Koleżanka. Wspomnienia o Agnieszce Osieckiej, wybór, red., oprac. Karolina Felberg-Sendecka, PWN, Warszawa 2015, s. 37. O relacji Agnieszki Osieckiej z Witoldem Dąbrowskim zob. Agnieszka Osiecka, Dzienniki i zapiski. 1954–1955, dz. cyt., s. 521 i in.
7Ballada o malarzu (in. Malarz, Piosenka o niedobrym malarzu) – piosenka Agnieszki Osieckiej (muz. Stanisław Młynarczyk). Piosenkę wykonywała m.in. Sława Przybylska. To był kolejny „kolorowy” utwór Agnieszki Osieckiej, która debiutowała w STS-ie tekstem piosenki Kolory (in. Piosenka o kolorach).
8Gdańsk – Agnieszka Osiecka związała się z tym miastem latem 1954 r., kiedy jako studentka dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego odbyła praktyki studenckie w „Głosie Wybrzeża”, zob. Agnieszka Osiecka, Dzienniki i zapiski. 1954 – 1955, dz. cyt., s. 17, 111 i in.
9„Miał lat dwadzieścia parę, / bure oczy i średni wzrost. / Miał pędzle i farby stare / i często chodził przez most. // Gdzie była rzeka, miejska rzeka, / ruda rzeka, od murów rdzawa, / jak ogień rdzawa i zła. // Myślał sobie, woda się pali, takiej cię jeszcze nie malowali. / Malował rzekę, burą rzekę, / rudą rzekę, jak ruda długą, / jak wieczność długą i mgłą. // Mijały różne lata, / gdzieś wyjeżdżał i nieco schudł. / Wciąż lubił przyglądać się gratom / i myślał, że to jest cud. // Że była szklanka, zwykła szklanka, / złota szklanka, herbatą złota, / pod światło złota, ze szkła. // Myślał sobie, szklanka ze złota, / zrobię jej portret, portret ze złota. / Malował szklankę, pustą szklankę, / płaską szklankę, bez światła płaską, / jak papier płaską i starł. // Wciąż nie był jeszcze stary, / pod siwizną miał młodą twarz, / miał swoje małe czary / i czarodziejski miał płaszcz. // Bo była żona, mała żona, / czarna żona, od włosów czarna, / od oczu czarna jak noc. // Myślał sobie, żona i czary, / takich was jeszcze nie malowali. / Malował żonę, smutną żonę, / bladą żonę, od włosów siwą, / od oczu siwą, jak mgła. // W swój któryś jubileusz / kupił wino i wypił je sam, / bo potem go zabrał Morfeusz / i poszli razem aż tam. // Gdzie na obrazkach były rzeki, / jego rzeki, rude rzeki, / od murów rdzawe, / jak ogień rdzawe i złe… // I były szklanki, zwykle szklanki, / złote szklanki, herbatą złote, / pod światło złote ze szkła. // I była żona, mała żona, / czarna żona, od włosów czarna, / od oczu czarna jak noc. // Właściwie nic nie było już więcej, / obudził się, wstał, i pękło mu serce”, Agnieszka Osiecka, Ballada o malarzu, w: tejże, Nowa miłość. Wiersze prawie wszystkie, t. 2, wybór i red. Marta Dobromirska-Passent, Prószyński i S-ka, Warszawa 2009, s. 136–137.
10Agnieszka Osiecka oznaczała Pierwszą Dziewczynę jako „I d.”, „Do I-ej” itp. W tekstach Agnieszki Osieckiej bardzo często występował ten – powszechny w zapisie liczebników porządkowych – błąd.
11Właśc. Oh, pardon, monsieur, je ne comprends pas… (fr.) – Och, przepraszam pana, ja nie rozumiem…
12Non… (fr.) – Nie…
13Oh, non, non…(fr.) – Och, nie, nie…
14Pas du tout (fr.) – Wcale nie.
15Właśc. variété (fr.) – odmiana, rozmaitość, urozmaicenie.
16Ne vous comprenez (fr.) – Wy nie rozumieć.
17Mais je m’apprendre, vais m’apprendre? (fr.) – Ale ja się nauczę, nauczę się?
18Być może chodzi o Bohdana Ejmonta (1928–2010), aktora teatralnego i filmowego, w latach 1953–1957 występującego w Teatrze Domu Wojska Polskiego w Warszawie.
19Obłomow (tyt. oryg. Obłomow) – powieść Iwana Gonczarowa (1812–1891), rosyjskiego pisarza. Błąd Agnieszki Osieckiej – powinno być: 1859, wtenczas bowiem została opublikowana powieść Gonczarowa. Notatki Agnieszki Osieckiej odnoszą się najprawdopodobniej do radiowej adaptacji powieści (Szlafrok Obłomowa, reż. Wojciech Maciejewski, premiera 13 kwietnia 1956 r. w Teatrze Polskiego Radia), której przekład na język polski opracowała Natalia Drucka.
20Być może Agnieszka Osiecka nawiązała do bohatera filmu Fanfan Tulipan (tyt. oryg. Fanfan la Tulipe, reż. Christian Jaque, właśc. Christian Albert Francois Maudet, światowa premiera 20 marca 1952 r.), francusko-włoskiej komedii przygodowej.
21Obłomowszczyzna – termin pochodzący z powieści Obłomow Iwana Gonczarowa, który stał się w jezyku rosyjskim określeniem pogrążającej się w marazmie oraz lenistwie i samozadowoleniu szlachty rosyjskiej.