Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
92 osoby interesują się tą książką
Czasem właściwą osobę spotykamy w zupełnie nieodpowiednim czasie
Beck ma wrażenie, że próbował już wszystkiego, aby przekonać swoją babcię, żeby trochę zwolniła. Skoki ze spadochronem czy nurkowanie z rekinami nie są jego zdaniem odpowiednie dla osoby w jej wieku – zwłaszcza kiedy lekarze przewidują, że przez raka płuc zostało jej najwyżej kilka miesięcy życia. Nie przyjmuje do wiadomości, że to właśnie jest powodem, dla którego Louise postanawia odhaczyć każdą pozycję z jej listy rzeczy do zrobienia przed śmiercią. Wraz ze swoją przyjaciółką Eleanor wyrusza w szaloną wyprawę, podczas której nic nie może powstrzymać ich przed przeżywaniem kolejnych przygód. Zdesperowany Beck rusza za nimi, aby przemówić babci i jej towarzyszce do rozumu.
Przygotowany na trudną przeprawę z dwiema starszymi paniami, z szokiem odkrywa, że Eleanor to w rzeczywistości Nora – młoda i piękna dziewczyna, którą poznał poprzedniego wieczoru w barze. Co więcej – gdyby nie żelazne zasady, których trzyma się Beck (jedną z nich jest ta, aby nigdy nie wykorzystywać kobiety, która wypiła zbyt dużo), ich wspólny wieczór przerodziłby się w coś znacznie więcej. Teraz niespodziewanie mężczyzna musi przekonać nie tylko swoją babcię, aby zgodziła się na podjęcie leczenia, ale również Norę, aby dała mu jeszcze jedną szansę.
Ta historia jest naprawdę SPICY. Sugerowany wiek: 18+
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 366
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
TYTUŁ ORYGINAŁU:
Something Unexpected
Redaktorka prowadząca: Ewelina Czajkowska
Wydawczyni: Joanna Pawłowska
Redakcja: Magdalena Kawka
Korekta: Małgorzata Denys
Projekt okładki: Łukasz Werpachowski
Zdjęcie na okładce: © Marq Mendez
Model na okładce: David J. Harman
Wyklejka: © ValentinValkov / Adobe.Stock.com
Copyright © 2023 SOMETHING UNEXPECTED by Vi Keeland
Copyright © 2024 for the Polish edition by Papierowe Serca an imprint of Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.
Copyright © for the Polish translation by Małgorzata Bortnowska, 2024
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie I
Białystok 2024
ISBN 978-83-8371-132-4
Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotował Jan Żaborowski
Dla mojej Sarah i jej niezachwianej miłości do babci i Harry’ego Stylesa
Nora
– Chyba żartujesz… – wymamrotałam, odwróciłam się i zawołałam przez ramię: – Aha, i dzięki, że wykręciłeś się od płacenia!
Podszedł do mnie barman.
– Wszystko w porządku, proszę pani?
– Tak – powiedziałam z westchnieniem. – Facet, którego poznałam na Tinderze, właśnie okazał się całkiem inny, niż się spodziewałam.
Z drugiego końca baru rozległ się czyjś głęboki głos.
– A to niespodzianka. Może powinnaś spróbować poszukać w jakimś porządniejszym miejscu…?
Spojrzałam na siedzącego tam faceta spod zmrużonych powiek.
– Słucham?
Nie podnosząc wzroku, zagrzechotał lodem w swojej szklance.
– Co się stało? Nie był tak przystojny, jak wyglądał na zdjęciu? Powinnaś dać gościowi trochę luzu. Wy, kobiety, jesteście mistrzyniami ściemy. Bóg mi świadkiem, idziemy do łóżka z kimś z długimi włosami, wspaniałą opalenizną i pełnymi wargami. Rano budzimy się koło osoby, której nie rozpoznajemy, bo ma na twarzy tapetę, przedłużki włosów, a usta napompowane w karpika.
Poważnie?
– Może gdybyś nie był taki niegrzeczny i spojrzał na kogoś, kiedy z nim rozmawiasz, zauważyłbyś, że nie przedłużam sobie włosów, mam bardzo lekki makijaż i jestem z natury napompowana we wszystkich właściwych miejscach.
To chyba przyciągnęło jego uwagę. Uniósł głowę i szybko omiótł spojrzeniem moją twarz, po czym wbił wzrok w mój dekolt. Dzięki temu po raz pierwszy mogłam mu się dobrze przyjrzeć. Twarz faceta o tak aroganckim nastawieniu była całkiem inna, niż się spodziewałam. Biorąc pod uwagę, jak się przejął tym, że wygląd mojego niedoszłego chłopaka jest daleki od ideału, pomyślałam, że pewnie wie z doświadczenia, jak to jest rozczarowywać kobiety. Jednak ten facet stanowczo nikogo by nie zawiódł. Młodszy, niż na to wskazywał jego gderliwy głos, był ciemnym szatynem, a jego włosom przydałoby się strzyżenie. Z przyjemnością jednak przeczesałabym je palcami, gdybym to z nim umówiła się na Tinderze. Miał mocną, męską szczękę pokrytą kilkudniowym zarostem, rzymski nos, opaloną skórę i niebieskawozielone oczy ocienione czarnymi rzęsami, najgęstszymi, jakie w życiu widziałam.
Niestety, był też palantem.
Kiedy nasze oczy wreszcie się spotkały, uniosłam brew.
– No i które z nas jest płytkie?
Warga mu drgnęła.
– Nigdy nie mówiłem, że nie doceniam piękna. Powinnaś tylko dać temu gościowi szansę.
Pokręciłam głową.
– To raczej nie twoja sprawa, ale ten facet zawiódł moje oczekiwania, bo miał na palcu ślad po obrączce. Pewnie zsunął ją przed wejściem do baru. To nie miało nic wspólnego z wyglądem.
– W takim razie przepraszam. – Skinął na barmana. – Następną kolejkę stawiam ja.
Wskazałam na do połowy wypitą drogą szkocką, którą zostawił gość z Tindera – nie płacąc za nią.
– Co ty na to, gdybyś postawił i to?
Zachichotał.
– Nie ma sprawy.
Sączyłam wino, wciąż zirytowana palantem, na rozmowy z nim zmarnowałam trzy dni. W końcu znów zawołałam do tego aroganta:
– Hej, czyli z czego korzystasz?
– Słucham?
– Z jakiej apki randkowej? Mówiłeś, że powinnam skorzystać z porządniejszej apki.
– Ach. – Wzruszył ramionami. – Nie korzystam z żadnej.
– Żonaty?
– Nie.
– Masz dziewczynę?
– Nie.
– Czyli co, tylko… przechadzasz się po supermarkecie, udając, że coś kupujesz?
– Coś w tym rodzaju. – Uśmiechnął się znacząco. – Czy Tinder to twoja ulubiona apka?
– To zależy, czego szukam.
– A czego szukałaś na dzisiejszy wieczór?
Zastanowiłam się nad tym pytaniem. Mówiąc szczerze, znalazłam tego gościa na Tinderze trzy dni temu i spotkałam się z nim w barze w holu mojego hotelu. Chyba było jasne, czego oboje oczekujemy. Jednak tak naprawdę nie chodziło o seks – przynajmniej w moim wypadku.
– Zapomnienia – odparłam.
Maska wyższości mojego sąsiada chyba się odrobinę zsunęła. I wtedy zadzwonił jego telefon.
– Powiedz im, że dołączę za pięć minut – powiedział do słuchawki. – Muszę wpaść do mojego pokoju, mam tam prospekt i notatki. – Więcej już się nie odezwał, za chwilę się rozłączył i uniósł podbródek w kierunku barmana. – Muszę lecieć. Mogę podpisać rachunek w moim pokoju?
– Oczywiście. – Barman skinął głową.
– Pokój dwieście dwanaście. – Arogant sięgnął do kieszeni i wyciągnął plik gotówki. Rzucił parę banknotów na bar i wskazał na mnie. – Dolicz też, proszę, jej rachunek za wieczór na mój pokój.
– Jasne.
Uniosłam kieliszek z winem.
– Szkoda, że już idziesz. Może jednak nie jesteś aż takim palantem.
Drgnęła mu warga.
– Zwołałem zebranie, więc nie mogę go opuścić. Ale to bez wątpienia moja strata.
– Na pewno… – Uśmiechnęłam się.
Tym niemniej gdy patrzyłam, jak wstaje, wysoki na ponad metr osiemdziesiąt, a koszula bardzo przyjemnie opina mu ciało, zastanawiałam się, czy to jednak nie moja strata. Tak czy inaczej wyszedł, żegnając mnie jedynie skinieniem głowy.
Czterdzieści pięć minut później powiedziałam barmanowi, żeby przypilnował mi stołek – chociaż byłam jedyną osobą w barze – i udałam się do łazienki. Ziewnęłam, myjąc ręce, i pomyślałam, że pora zakończyć wieczór. Jednak gdy wróciłam do baru, na sąsiednim stołku siedział mężczyzna. I to nie byle jaki mężczyzna – ale ten poznany przed chwilą arogancki, niewiarygodnie przystojny facet.
Zajęłam moje miejsce, przed którym stał teraz nowy kieliszek wina.
– Jak twoje zebranie? – zagadnęłam.
– Naprawdę cię to obchodzi?
– Nie, ale staram się być grzeczna. Coś, co powinieneś od czasu do czasu wypróbować. – Odwróciłam się twarzą do niego, usiłując zignorować fakt, że z bliska wyglądał jeszcze lepiej. Nigdy wcześniej nie nazwałabym niczyich oczu uwodzicielskimi, ale jego właśnie takie były. Uwodzicielskie i słodkie. I cholernie ładnie pachniał. – No wiesz, to, że jesteś seksowny, nie znaczy, że możesz być niegrzeczny. Może to się sprawdza w tym twoim supermarkecie, ale nie ze mną.
Uniósł brew.
– Uważasz, że jestem seksowny?
Przewróciłam oczami.
– Powinieneś się skupić na tej części o byciu niegrzecznym. Jakoś mnie nie dziwi, że jedyne, co usłyszałeś, to to, że jesteś przystojny.
– To dlatego wybrałaś tego gościa z Tindera? Że był grzeczny?
– Był miły, fakt. Był też zabawny i mnie rozśmieszał.
Uniósł swojego drinka.
– I ten miły i zabawny okazał się żonatym facetem, który wykręcił się od płacenia. Może powinnaś spróbować z kimś seksownym i niegrzecznym?
Zachichotałam. Miał rację.
– Masz jakieś imię? Czy wolisz, żeby cię nazywać panem arogantem? Bo tak nazywam cię w myślach.
Pan arogant wyciągnął do mnie rękę.
– Beck.
Kiedy podałam mu dłoń, uniósł ją do ust i pocałował. Przeszedł mnie od tego dreszcz po całym ciele. Chociaż nie miałam zamiaru mu tego mówić.
– Tak to się robi w supermarkecie? Całuje się dłoń nieznajomej i zaprasza ją do siebie?
– Mój dom jest prawie pięć tysięcy kilometrów stąd.
– Ach tak. A więc nie zamierzasz zastąpić gościa, którego chwilę temu wykopałam za drzwi?
– No wiesz – uśmiechnął się – jeśli aktywnie poszukujesz zastępstwa, to jestem przy tobie. Ale wpierw chciałbym przynajmniej poznać twoje imię.
– Nora – powiedziałam ze śmiechem.
– Miło mi cię poznać, Noro. – Skinął głową.
– Co cię sprowadza na to odludzie, Beck?
– Przyjechałem zobaczyć się z rodziną. A ciebie?
– Babski wypad. Jesteśmy tu na parę dni, tylko przejazdem.
Telefon Becka zabrzęczał na barze. Pochylił się, żeby zerknąć na ekran, i pokręcił głową.
– Nie było mnie pół dnia i w biurze już rozpętało się piekło.
– Nie odbierzesz?
– To może poczekać do jutra.
– Czym się zajmujesz, że jesteś tak rozchwytywanym człowiekiem?
– Fuzjami i nabywaniem.
– Brzmi wymyślnie, ale nie mam pojęcia, co tak naprawdę znaczy.
– To zależy. Nieraz moja firma pomaga firmom podobnej wielkości skonsolidować się i utworzyć jedną wielką spółkę. Innym razem pomagamy silnej firmie przejąć słabszą.
– Czy ta słabsza firma chce być przejęta?
– Nie zawsze. Zdarzają się transakcje przyjacielskie i wrogie. Ta, której dotyczyły te wszystkie dzisiejsze telefony, nie zalicza się do przyjaznych. – Upił drinka. – A czym ty się zajmujesz?
– Tworzę książki zdobiące stoliki kawowe.
– Takie grube albumy ze zdjęciami z podróży albo modą na przestrzeni lat czy czymś podobnym, które ludzie kładą na widoku?
– Właśnie takie.
– I jesteś autorką czy fotografką?
Wzruszyłam ramionami.
– Chyba jednym i drugim. Chociaż wciąż wydaje mi się nierealne, że zarabiam na życie, robiąc coś tak fajnego. Poszłam na dziennikarstwo, marząc, że zostanę pisarką. Fotografia była zawsze moim hobby, ale teraz piszę i robię zdjęcia do moich książek.
– Jak ci się udało w to wejść?
– Po studiach zwróciłam się do agentki, licząc, że sprzedam powieść, thriller, który pisałam. Prowadziłam wtedy bloga, dla przyjemności. Robiłam zdjęcia ludzi żyjących na ulicach Nowego Jorku i pod każdym pisałam krótką historię o tej osobie. Link do bloga zamieściłam w mailu. Agentka, której wysłałam rozdziały mojej powieści, nie była nią zachwycona, ale zauważyła link do bloga i zajrzała. Spytała, czy zamiast tego nie byłabym zainteresowana zajęciem się albumami. Chętnie się zgodziłam i przez następne osiem lat stworzyłam dwadzieścia pięć albumów o ludziach żyjących na ulicach różnych miast. W zeszłym roku rozpoczęłam nową serię o graffiti i o tworzących je artystach z różnych miast.
– To brzmi sto razy zabawniej niż fuzje i nabywanie.
– I z pewnością takie jest. – Uśmiechnęłam się. – Uważam się za wielką szczęściarę, jeśli chodzi o mój zawód. Dobrze zarabiam, robiąc coś, co kocham, i mogąc podróżować. Do tego przy okazji spotykam niezwykłych ludzi, a pewien procent ze sprzedaży książek przeznaczam na pomoc w znalezieniu dachu nad głową dla tych, którzy go potrzebują.
Beck błądził spojrzeniem po mojej twarzy.
– O czym próbujesz zapomnieć, Noro?
Dopiero po chwili dotarło do mnie, o co mu chodzi. Powiedziałam mu, że to właśnie próbowałam zrobić z facetem z Tindera.
– Czyż każdy raz na jakiś czas nie pragnie zapomnieć o wszystkim?
– Może. – Potarł dolną wargę. – Ale zwykle chodzi o coś konkretnego, na przykład trudny związek, stres w pracy, trudności finansowe albo kłopoty rodzinne.
Gładziłam palcem skroploną parę u podstawy mojego kieliszka, a Beck w milczeniu czekał na odpowiedź.
Odwróciłam się twarzą do niego.
– Chcesz wiedzieć, czemu wolę Tindera od spotykania ludzi w supermarkecie albo w barze?
– Czemu?
– Bo łatwo tam znaleźć mężczyzn, którzy z radością pomogą mi zapomnieć, ale nie będę ich na tyle obchodzić, żeby zapytali, dlaczego chcę od nich tylko seksu.
Beck przechylił ku mnie szklankę, zanim podniósł ją do ust.
– Rozumiem.
Kiedy pił, zauważyłam na jego przegubie masywny zegarek – audemars piguet, nie rolex. Zawsze uważałam, że sposób, w jaki mężczyźni noszą zegarek, wiele o nich mówi. Większość mężczyzn traktuje roleksa jako symbol statusu, popisują się, że stać ich na wydanie sumy wystarczającej na samochód, żeby przyozdobić swój przegub. I wiedzą, że inni też o tym wiedzą, gdyż to jedna z najpopularniejszych na świecie luksusowych marek. Z kolei o audemars piguetach osoby nieznające się zbyt dobrze na zegarkach wiedzą niewiele, a na ogół są one droższe. Większość mężczyzn nosi roleksy dla innych ludzi, ale audemarsa pigueta nosi się dla siebie. Pan arogant u mnie zaplusował.
Drugą rzeczą, którą często oceniam u mężczyzn, są zamawiane drinki. Szklanka Becka była już pełna, kiedy wróciłam z łazienki, więc nie miałam pewności, co to za bursztynowy płyn. Przypuszczałam, że to jakiś rodzaj whiskey.
– Czy to szkocka? – Wskazałam na stojącą przed nim szklankę.
Uniósł ją ku mnie.
– Whiskey. Chciałabyś skosztować?
– Nie, ale jestem ciekawa, co to takiego.
Przechylił głowę.
– Czemu?
– Sama nie wiem. Zawsze uważałam, że pewien typ mężczyzn zamawia pewien typ drinka. – Wskazałam spojrzeniem na jego zegarek. – Zegarki też wiele mówią o danej osobie.
– Czyli mój zegarek i to, że ci powiem, jaką whiskey piję, pomoże ci rozgryźć, kim jestem?
– Może. – Wzruszyłam ramionami.
Dopił to, co jeszcze zostało w szklance, i dał znak barmanowi, który zaraz podszedł.
– Mówiłeś, że jaka to marka whiskey? – zapytał.
– Nazywa się Hillcrest Reserve. Robią ją w gorzelni jakieś dziesięć kilometrów stąd, od trzech pokoleń.
Beck pchnął szklankę przez bar.
– Dzięki. Wezmę jeszcze jedną, jak będziesz miał chwilę.
Gdy tylko barman odszedł, Beck spojrzał na mnie.
– Podobno nazywa się Hillcrest Reserve.
Zmarszczyłam brwi.
– Nie wiedziałeś tego, kiedy ją zamawiałeś?
– Nie. – Pokręcił głową. – Spytałem, czy mają jakąś lokalną whiskey produkowaną w małych ilościach. Kiedy podróżuję, lubię kosztować lokalnych produktów. I lubię whiskey. Mieszkam na Manhattanie. Mogę wejść do każdego baru i dostać Macallana po dwieście dolarów za łyk. Ale nie dostanę Hillcrest Reserve.
– Podoba mi się to. – Uśmiechnęłam się.
– Ale wyglądasz na zaskoczoną. Zakładam, że mój wybór nie pasuje do mężczyzny z twoich wyobrażeń.
– Nie do końca.
– A myślałaś, że co piję?
Uśmiechnęłam się szerzej.
– Macallana po dwieście dolarów za łyk, którego można dostać wszędzie.
Beck zachichotał.
– A jaki typ mężczyzny zamawia coś takiego?
Upiłam łyk wina i odstawiłam kieliszek.
– Taki, który mieszka na Manhattanie, zajmuje się fuzjami, nabywaniem i nosi elegancki garnitur i roleksa. W zasadzie każdy kretyn z Wall Street, który wystaje przed Cipriani, czekając na happy hour w piątek po południu.
Beck odrzucił głowę do tyłu, zanosząc się śmiechem. Właśnie obraziłam gościa, a on był rozbawiony.
– Chyba zrobiłem dość kiepskie pierwsze wrażenie.
– Powiedziałeś, że powinnam szukać facetów w jakimś porządniejszym miejscu – odparłam z udawaną powagą.
– Uważałem, że zasługujesz na coś lepszego.
– A ja uważam, że pieprzysz głupoty. Jesteś teraz miły tylko dlatego, że wiesz, że szukam kogoś bez zobowiązań, i myślisz, że masz u mnie szansę jako zastępca.
– Odpadam w przedbiegach?
Przez chwilę mierzyłam go wzrokiem. Cholera, ale piękniś.
– Masz cień szansy tylko dlatego, że bosko wyglądasz.
Na jego twarz wypłynął powolny, seksowny uśmiech.
– Podoba mi się twoja szczerość.
– A mi podoba się twoja szczęka.
Oczy mu rozbłysły.
– Jeszcze bardziej spodoba ci się mój wielki fiut.
Przygryzłam wargę. Rozmowa zmierzała w kierunku podobnym, jak większość moich wiadomości na Tinderze – z czym czułam się zdecydowanie swobodniej niż przy rozważaniach, dlaczego próbuję choć na chwilę zapomnieć o wszystkim.
– Skąd mam wiedzieć, że nie jesteś seryjnym mordercą?
– A skąd wiedziałaś, że nie jest nim ten frajer z Tindera?
Celna uwaga. Upiłam wina.
– Ile masz lat?
– Na tyle dużo, by wiedzieć, co z tobą robić, i na tyle mało, że nie muszę brać przy tym pigułki.
– Czyżby? – Uśmiechnęłam się znacząco. – Wiesz, co ze mną robić?
W jego uśmiechu była pewność siebie.
– Tak, wiem.
Atmosfera między nami iskrzyła. Z jakiegoś powodu wiedziałam, że ten facet potrafi spełnić swoją obietnicę. Może przez tę jego spokojną pewność siebie, a może dlatego, że mężczyzna wyglądający tak jak on musiał mieć duże doświadczenie. To drugie mogłoby mnie zrazić, gdybym szukała czegoś więcej niż jedna noc, ale nie miało wielkiego znaczenia, jeśli miałoby spełnić swoją rolę w jednorazowej przygodzie.
Spojrzałam w jego zbyt błękitne oczy.
– No to mi opowiedz.
– Co mam opowiedzieć?
– Co byś ze mną robił.
Przez twarz przemknął mu szelmowski uśmiech, po którym niemal zapragnęłam cofnąć to, co właśnie powiedziałam. Niemal.
Beck uniósł szklankę i upił drinka, a potem nachylił się do mojego ucha.
– Zacząłbym, wciskając twarz w twoją cipkę, aż byś szczytowała na mój język. Potem pieprzyłbym cię, jakbym cię nienawidził.
O Boże. Aż podkurczyły mi się palce u stóp. Wzięło mnie!
Beck cofnął się, żeby na mnie spojrzeć, i uniósł brew.
Byłam u kresu wytrzymałości, zastanawiając się, czy to szalone, że rozważam zabranie tego mężczyzny do mojego pokoju. Kiedy nad tym rozmyślałam, przypadkiem spuściłam wzrok.
Jasna cholera. Jego spodnie były mocno opięte na jednym udzie i widać było pod nimi przy nodze wyraźną wypukłość. Bardzo długą, bardzo grubą wypukłość.
Byłam kobietą, która wierzy w znaki, a tego nie mogłam przegapić. Szybko wychyliłam więc resztkę wina, wydobyłam z torebki jedną z moich dwóch hotelowych kart kluczy i przesunęłam ją po barze ku mężczyźnie siedzącemu obok mnie.
– Pokój dwieście dziewiętnaście. Daj mi dziesięć minut na odświeżenie.
Beck
– Gdzie jesteś? Właśnie przechodziłem koło twojego biura i było w nim ciemno. Spotkanie z Franklinem zaczyna się za dziesięć minut.
Nacisnąłem przycisk, przełączyłem komórkę na tryb głośnomówiący i położyłem ją na toaletce w łazience, żeby móc dokończyć golenie.
– Jestem w Idaho.
– W Idaho? – Jake się zdziwił. – Co ty tam, u diabła, robisz?
– Sun Valley to podobno popularne miejsce do skakania z klifów. Przyjechałem, żeby przemówić naszej babci do rozumu, bo mnie zablokowała i nie mogę się do niej zadzwonić.
– O Jezu Chryste. Zostaw tę kobietę w spokoju. Zawsze żyła, robiąc to, co chce.
– Czy wspomniała ci kiedyś, że chciała się przelecieć w wingsuicie?
– Nie, ale ja zapewne nie wspomniałem jej, że chciałem przelecieć tę pielęgniarkę, która była przy niej w szpitalu w zeszłym roku. Nie o wszystkim rozpowiadamy na rodzinnych spotkaniach.
Mój brat nie przejmował się niczym. Może dlatego, że miał dopiero dwadzieścia trzy lata i wciąż uważał, że jest niezwyciężony. Dziesięć lat i jedno małżeństwo temu pewnie też przejmowałem się o wiele mniej.
– Ta przyjaciółka, z którą podróżuje, jest chyba nieco niezrównoważona, może to ona namawia ją do przynajmniej niektórych z tych szaleństw.
– Czemu tak uważasz?
– Choćby dlatego, że wczoraj ta kobieta napisała mi, że powinienem się mocno przechylić i wyciągnąć głowę z dupy, bo świata nie widzę.
– Przyjaciółka babci przesyła ci esemesy?
– Babcia dała mi jej numer na wypadek, gdyby coś się stało, a zaraz potem mnie zablokowała.
– Niech no zgadnę, używasz go, żeby nękać tę miłą starszą panią, bo babunia jest poza zasięgiem?
– Miłą starszą panią? – Naciągnąłem mocno skórę na szyi i wygoliłem gładki pasek. Kiedy jednak zająłem się podbródkiem, skaleczyłem się. Szlag. Cholerne tanie hotelowe golarki. Urwałem skrawek papieru toaletowego, żeby zatamować krwawienie. – Ta miła starsza pani powiedziała mi, że jestem jak szara posypka na tęczowej babeczce.
– Stary, utarła ci nosa, a nawet cię nigdy nie widziała. – Jake zachichotał. – Musisz trochę wyluzować. Babcia po prostu próbuje się zabawić. Gdybym był na jej miejscu, też bym wybrał trzy miesiące życia zamiast roku czekania na śmierć.
Spochmurniałem. Nie dałem znów się wciągnąć w tę dyskusję.
Trzy tygodnie temu nasza babcia dowiedziała się, że nowotwór trzustki wrócił. Zdarzyło się to po raz trzeci w ciągu dziesięciu lat i teraz nastąpił przerzut do płuc i przełyku. Lekarze orzekli, że kolejna dawka chemii i naświetlania prawdopodobnie tylko przedłuży spodziewany czas życia z trzech miesięcy do dziewięciu. Chociaż twierdzili też, że jest jednoprocentowa szansa, że leczenie doprowadzi do remisji raka i że babcia mogłaby pożyć o wiele dłużej. Babcia postanowiła tym razem nie podejmować leczenia, co wszyscy wspieraliśmy, chociaż ja egoistycznie pragnąłem, żeby to zrobiła i pobyła z nami jeszcze dziesięć lat.
Lecz wtedy babcia zadecydowała, że wybierze się w szaloną podróż z kobietą, której żaden z nas nawet nigdy nie widział, i ostatnio sprawiało to wrażenie, jakby zgodziła się na misję samobójczą.
– Muszę lecieć. Nie wiem, o której wyjeżdżają, a muszę jeszcze łyknąć kawy, zanim pójdę kłócić się z babcią.
– A co mam według ciebie zrobić z tym spotkaniem?
– Poradź sobie z nim.
– Zwykle nie cierpisz mojego stylu radzenia sobie ze sprawami.
– Zaskocz mnie. Do widzenia. – Rozłączyłem się i dokończyłem golenie.
Chwilę później zszedłem do hotelowego holu w poszukiwaniu kofeiny. Nalałem sobie filiżankę kawy, odwróciłem się, żeby poszukać cukru i śmietanki, i mój wzrok napotkał parę przepięknych zielonych oczu. W tym momencie rzucały gniewne błyski.
O cholera.
Nora. Piękna blondynka z zeszłej nocy.
Siedziała przy stoliku nie dalej niż półtora metra ode mnie.
– Widzę, że trafiłeś do kawy – powiedziała. – Ale wczoraj jakoś nie udało ci się trafić na drugie piętro.
Wsunąłem ręce do kieszeni, czując się jak kretyn.
– Jeżeli o to chodzi…
Za moimi plecami odezwał się znajomy kobiecy głos, przerywając naszą konwersację.
– Dzień dobry, skarbie.
Odwróciłem się i zobaczyłem babcię. Zakładałem, że mówi do mnie, ale kiedy mnie rozpoznała, zmarszczyła czoło.
– Beckham? Co ty tu robisz?
– Przyjechałem przemówić ci do rozumu.
– Chwileczkę… – Nora rozdziawiła usta ze zdziwienia. – Beck, czyli Beckham, gburowaty wnuk Louise?
Odwróciłem się do niej.
– Znasz moją babcię?
– Ekhmm… Podróżowałyśmy razem przez ostatnie dwa tygodnie.
– Jesteś Eleanor Sutton? Myślałem, że masz na imię… – Cholera. To chyba jakieś żarty. Pokręciłem głową. – Nora… zdrobnienie od Eleanor?
Sądziłem, że Eleanor ma siedemdziesiąt lat, a nie jest blond seksbombą po dwudziestce.
Babcia pokiwała palcem, wskazując to mnie, to Norę.
– Znacie się?
Nie miałem zamiaru wyjaśniać babci, że powiedziałem jej przyjaciółce, że chcę ją pieprzyć, jakbym jej nienawidził, a potem nie pokazałem się, żeby dotrzymać umowy. Nie wiedziałem więc, co odpowiedzieć. Na szczęście Nora była bardziej pozbierana niż ja. Uśmiechnęła się, choć wiedziałem, że to uśmiech wymuszony.
– Właśnie się poznaliśmy w kawiarni.
Babcia zrobiła krok naprzód i pocałowała mnie w policzek.
– Witaj, kochanie. Zawsze miło cię widzieć. Ale jeśli przyjechałeś palnąć mi kazanko, obawiam się, że to zmarnowana podróż i możesz obrócić swój uroczy mały derrière w drugą stronę i uważać, żeby wychodząc, nie przytrzasnąć go drzwiami.
Nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu.
– Widzę, że twoja błyskotliwa osobowość nie doznała szwanku. Jak się czujesz, babciu?
– Gdyby ci durni doktorzy nie powiedzieli mi, że to diabelstwo wróciło, nawet bym o tym nie wiedziała. Może jestem troszkę bardziej zmęczona niż zazwyczaj, ale przecież mamy dużo ruchu.
– Cieszę się, że to słyszę. Może przyniosę ci kawy?
– Myślę, że powinnyśmy już ruszyć w drogę.
– Właściwie… – Nora zmarszczyła brwi. – Pisałam ci wcześniej, Louise. Chyba jeszcze nie przeczytałaś. Odwołali poranne skoki z powodu silnego wiatru. Powiedzieli, że dadzą mi znać koło obiadu, czy będą skoki po południu, ale jeśli tak, to dopiero po czwartej.
– No dobrze… – Babcia odwróciła się do mnie. – Jeszcze żyję i mam pełny makijaż. Możesz więc zabrać nas gdzieś na śniadanie, najchętniej w miejsce, gdzie dostanę kahlúę do kawy.
– Nie ma sprawy. – Uśmiechnąłem się.
– Ja chyba tu zostanę – wtrąciła Nora. – Mam trochę pracy do nadgonienia.
– Musisz coś zjeść. Równie dobrze możemy zrzucić koszty na mojego wnuka. Poza tym może ci udowodni, że nie jest aż takim bałwanem, na jakiego wygląda w esemesach.
Wyglądało na to, że Nora znów ma ochotę się wycofać, ale mojej babci trudno było odmówić.
– Chodźcie. – Babcia wskazała w stronę holu. – Miałyśmy teraz skakać, więc twoja robota może z godzinkę poczekać.
Nora zmusiła się do uśmiechu.
– Jasne. Chodźmy.
* * *
– Wezmę jajka po benedyktyńsku i kawę z kahlúą – powiedziała babcia do kelnera.
– Obawiam się, że nie mamy kahlúi – odparł z uśmiechem. – Nie mamy też innych alkoholi.
– Wszystko gra. – Babcia poklepała torebkę. – Mam tu swój zapasik. Może pan udawać, że nie widzi, jak zaprawiam nasze kawy. Nie popsuję wam zysków, ale spodziewam się, że wy też nie popsujecie mi radości.
– Niczego nie zauważę. – Kelner zachichotał.
Nora zamawiała jako następna. Kiedy mówiła, przyglądałem się jej ustom – ustom, które wyobrażałem sobie zaciśnięte wokół mojego fiuta, gdy robiłem sobie dobrze pod prysznicem dziś rano. Wieczorem nie było łatwo zachować się, jak należy, tym bardziej kiedy się okazało, że jej pokój jest na tym samym korytarzu, co mój. Kiedy jednak zapłaciłem rachunek w barze i zobaczyłem, ile kieliszków wina wypiła, nie mogłem się zdobyć na tę przygodę. Może i byłem mężczyzną, z którym znajomości pewne kobiety żałowały, ale nigdy nie stało się tak dlatego, że nie były w stanie powiedzieć „nie”.
– A pan?
Podniosłem wzrok na kelnera, który stał z wyczekującą miną.
Przebiegły uśmieszek Nory sugerował, że wiedziała, gdzie błądziłem myślami.
Odchrząknąłem.
– Poproszę o jajka po benedyktyńsku i kawę ze śmietanką. – Gdy kelner odszedł, rozłożyłem serwetkę na kolanach. – A więc wy dwie się znacie? Nie pamiętam, żebyś przed tą podróżą wspominała o Norze.
Babcia pogłaskała Norę po dłoni.
– Mieszka w moim budynku.
– Przynajmniej teraz ten blog nabiera sensu.
Wspólniczka babci w przestępstwie prowadziła od początku blog o ich podróży, kręcąc filmiki z moją babcią wyprawiającą rozmaite szaleństwa. Strona nosiła tytuł Żyj, jakbyś miał umrzeć.
– Co masz na myśli? – zapytała Nora.
– No cóż, zakładałem, że jesteś starsza. Nie znam zbyt wielu ludzi w wieku babci, którzy prowadzą bloga. – Popatrzyłem na babcię. – Nikogo nie obrażając.
Nora splotła ramiona na piersi.
– Cóż, jeśli nawet nie obraziłeś Louise, to mnie tak. Nie ma jakiejś granicy wieku dla kobiet, po której nie mogą czegoś robić. Dlaczego tylko młoda osoba może prowadzić bloga albo skakać ze spadochronem?
O Jezu. Tak, to była ta kobieta, z którą wymieniałem esemesy.
– Nie powiedziałem, że starsi ludzie nie mogą tego robić. Powiedziałem tylko, że nie znam zbyt wielu takich, którzy to robią.
– Przyszło ci kiedyś do głowy, że dzieje się tak dlatego, bo ograniczeni młodsi ludzie są uprzedzeni do starszych i zniechęcają członków rodziny do przeżywania życia w pełni? Choć powinni ich właśnie zachęcać? Możesz wierzyć lub nie, ale twoja babcia nie musiała iść do biblioteki na kurs nowych technologii, żeby rozgryźć, jak cię zablokować.
Spojrzałem na babcię.
– Nie szukaj u mnie pomocy. – Wyszczerzyła się. – Nagrabiłeś sobie u Eleanor, odkąd dałam jej twój numer na wypadek, gdyby coś się stało.
– À propos tych cudownych esemesów, które wymienialiśmy – wtrąciła Nora. – Następnym razem, kiedy będziesz dla mnie niegrzeczny albo zażądasz, żebym przekazała wiadomość twojej babci, szczególnie taką, która, jak doskonale wiesz, ją zdenerwuje, ja też cię zablokuję.
Zazwyczaj gdyby ktoś mówił do mnie w ten sposób, niecierpliwiłbym się, czekając na swoją kolej, by zdrowo go opierdolić. Jednak z jakiegoś szalonego powodu jedyne, co mogłem sobie wyobrazić, to sprzeczka z tą kobietą na osobności – a potem seks na zgodę.
Uśmiechnąłem się znacząco.
– Rozumiem. Dzięki za ostrzeżenie.
Wyglądało na to, że moja uległość złagodziła jej gniew, i przez ułamek sekundy rozważałem, czyby nie wspomnieć, ile śmiertelnych wypadków zaszło przez ostatnie parę lat podczas szybowania w kombinezonie, żeby znów ją wciągnąć w starcie. Wtedy jednak babcia zaczęła opowiadać, że chcą się wybrać na nurkowanie z rurką, a oczy tak jej przy tym jaśniały, że aż poczułem ciepło w piersi. Nurkowanie z rurką wydawało się dosyć niegroźne.
– I kiedy już to ogarniemy – mówiła – zaczynają je przywabiać.
– Przywabiać?
Babcia skinęła głową.
– Rekiny.
I to jest ta nieszkodliwa wyprawa z nurkowaniem.
– Poważnie, babciu? Pływanie z rekinami? Dlaczego nie możecie po prostu zanurkować i popatrzeć na kolorowe ryby?
– Niby czemu, skoro mogę sobie pooglądać, jak wielki potwór z pięcioma rzędami zębów zjada te wszystkie kolorowe ryby?
– Doskonale rozumiem chęć podróżowania i robienia różnych rzeczy, ale dlaczego one wszystkie muszą być niebezpieczne? Nigdy nie pragnęłaś niczego takiego, póki się nie dowiedziałaś…
– Że umieram. – Babcia spochmurniała. – Możesz to śmiało powiedzieć, Beckham. Umieram. Za parę miesięcy najprawdopodobniej mnie już tu nie będzie. Czemu więc nie robić rzeczy, które dodają mi adrenaliny i sprawiają, że lękam się swojej śmiertelności? Bóg mi świadkiem, że siedząc w domu, nie boję się niczego. Bo niby co się może zdarzyć najgorszego? Przejdę na czerwonym i potrąci mnie taksówka? Chcę czuć, że żyję. I do cholery, jeśli odejdę trochę wcześniej, niż się spodziewałam, bo skrzydełka na moim kombinezonie do latania nie wydolą albo rekin uzna mnie za smaczny deser, to przynajmniej będę miała niezły nekrolog.
Miałem na tyle rozumu, żeby wiedzieć, kiedy się zamknąć. Porozmawiam z babcią, kiedy będzie sama i w mniej kłótliwym nastroju. Od razu zmieniłem temat i starałem się dobrze bawić, słuchając, jak opowiada o wszystkich rzeczach, które do tej pory robiły. Dzięki temu reszta posiłku upłynęła spokojnie.
Po powrocie do hotelu babcia powiedziała, że pójdzie na chwilę się położyć. Stwierdziła, że była zbyt przejęta czekającym ją szybowaniem w kombinezonie, żeby dobrze spać zeszłej nocy. Odprowadziłem ją więc do jej pokoju i spytałem, czy moglibyśmy zjeść razem lunch, tylko we dwoje.
Już w progu pokoju pocałowała mnie w policzek.
– Miło mi spędzać z tobą czas, i to jak najczęściej. Ale nie zmienię zdania, Beck.
– Może wpadnę w południe i cię zabiorę?
Wracając do swojego pokoju, postanowiłem zapukać do drzwi Nory. Byłem jej wdzięczny, że zachowała to, co zaszło między nami, dla siebie. I byłem jej winny przeprosiny.
Uznałem też, że będę miał większą szansę dotrzeć do babci, jeśli Nora stanie po mojej stronie. Chociaż tworzyły dziwną parę, wydawały się bardzo zżyte.
Kiedy Nora otworzyła drzwi, zrzedła jej mina.
– Mam nadzieję, że nie liczysz na powtórkę planów z wczoraj. Straciłeś szansę, kiedy mnie wystawiłeś.
– Co do tej sprawy…
Zaczęła zamykać drzwi.
– Niepotrzebne mi wyjaśnienia. To twoja strata.
Wsunąłem stopę między drzwi.
– Zaczekaj chwilkę. Może nie są ci potrzebne, ale i tak chciałbym coś wytłumaczyć.
– Powiedz, co masz powiedzieć, i znikaj.
– Wypiłaś sześć kieliszków wina. Zobaczyłem to, płacąc rachunek.
Nora wzruszyła ramionami.
– Za dużo cię to kosztowało? Nie zwrócę ci kasy.
– Nie chodzi mi o koszty. Ale to przez te sześć kieliszków się nie pojawiłem. Chociaż uwierz mi, naprawdę bardzo tego chciałem. Może nawet stałem przed twoimi drzwiami przez dziesięć minut, starając się sobie wmówić, że nie będę gnojkiem, jeśli zapukam, bo przecież mnie zaprosiłaś. Koniec końców, nie potrafiłem jednak wykorzystać kobiety, która zbyt dużo wypiła.
– Tylko dwa z tych kieliszków były moje. Zanim przyszedł frajer z Tindera, spotkałyśmy się z Louise i dwoma paniami przy drinkach. Powiedziałam jej, że zapłacę. Byłam zupełnie trzeźwa, tym bardziej że siedziałam tam parę godzin. – Przechyliła głowę. – I swoją drogą, chciałam zostać wykorzystana.
Zwiesiłem głowę.
– Kurwa.
– Dobrze zresztą, że tak wyszło. Nie wiedziałam przecież, że jesteś wnukiem Louise, tym, który wrzeszczał na mnie, jakbym dla niego pracowała.
Przeczesałem dłonią włosy.
– To moja babcia. Martwię się o nią.
Nora oparła ręce na biodrach.
– Bo po raz pierwszy w życiu robi coś niebezpiecznego, tak?
– No właśnie.
– Wiedziałeś, że twoja babcia jest certyfikowanym płetwonurkiem? Jest jedną z pierwszych kobiet, które ukończyły kurs nurkowania w tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym siódmym. W nurkowaniu szczególnie lubiła eksplorowanie podwodnych wraków.
– O czym ty mówisz?
– Wiedziałeś, że kiedy miała dwadzieścia trzy lata, przepłynęła Lava Falls, jeden z najtrudniejszych górskich spływów na świecie?
– Naprawdę?
Skinęła głową.
– Twoja babcia to nie jakaś mimoza, jak ty uważasz. To twardzielka. Może gdybyś przestał patrzeć na nią jak na kogoś starego i kruchego, kto potrzebuje opieki, tobyś to dostrzegł.
– Dlaczego nigdy nic nie mówiła?
– Może dlatego, że nigdy nie pytałeś. – Nora potrząsnęła głową. – Wiesz, gdzie się poznali z twoim dziadkiem? Albo dlaczego wybieramy się na ranczo w Utah, żeby odwiedzić mężczyznę, którego nie widziała od sześćdziesięciu lat?
Pokazała, co myśli. I teraz mnie już wkurzała.
– A wiesz, kto siedział przy jej boku każdego dnia po pierwszej operacji trzustki? Albo po nawrocie raka, kiedy wymiotowała przez całe miesiące podczas leczenia?
– Nie kwestionuję, że troszczysz się o nią. Mówię tylko, że powinieneś teraz wspierać jej decyzje, jakiekolwiek są.
Milczałem przez chwilę.
– Dlaczego to robisz?
– Bo zapukałeś do moich drzwi.
Potrząsnąłem głową.
– Nie. Dlaczego podróżujesz z kobietą trzy razy starszą od siebie? Co będziesz z tego miała?
Nozdrza jej się rozdęły.
– Co będę z tego miała? Wal się.
– Ludzie nie robią takich rzeczy bezinteresownie.
– Co sugerujesz?
– Niczego nie sugeruję. Pytam po prostu, dlaczego zdecydowałaś się na tę podróż.
W odpowiedzi warknęła na mnie. Dosłownie warknęła! A zaraz potem zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.
Zamrugałem parę razy, a potem na twarz wypłynął mi uśmiech, co zaskoczyło nawet mnie samego. Pewnie powinienem dać sobie zbadać głowę, ale Nora Sutton była seksowna jak diabli, kiedy się gniewała.
Beck
– Mam szczerą nadzieję, że nie przyszedłeś tu, licząc na powtórkę ostatniego wieczoru – powiedziała Nora.
Zająłem miejsce przy barze obok niej i pokręciłem głową.
– Zmiana czasu daje mi popalić.
Skinęła głową i skupiła się na swoim kieliszku wina.
– I jak wasze szybowanie po południu? – zapytałem.
Nora zmarszczyła brwi.
– Louise ci powiedziała?
Zaprzeczyłem.
– Tak się złożyło, że koło trzeciej wyjrzałem przez okno i zobaczyłem, jak się wymykacie do samochodu. Dwie minuty później zadzwoniła babcia z wieścią, że jeszcze się nie zdrzemnęła, ale że chyba zaśnie na parę godzin. Wyciągnąłem więc wnioski. A poza tym widziałem zdjęcie, jakie zamieściłaś na swoim blogu. Nawiasem mówiąc, to pierwsza twoja fotografia, którą tam pokazałaś. Czemuż to?
– Nie miałam pojęcia, że pierwsza. Ale to chyba dlatego, że blog ma opowiadać o podróży Louise.
– Cóż, i jak ci minęło popołudnie?
– Było niesamowite. – Nora się uśmiechnęła. – Chociaż tobie by się nie spodobało. Wyglądasz na przeciwnika dobrej zabawy.
Podszedł barman, więc zamówiłem tę samą whiskey, co zeszłego wieczoru.
– Niezbyt mnie lubisz, prawda?
– Nie za bardzo. Myślę, że jesteś arogantem.
Odczekałem, dopóki nie dostałem drinka, i upiłem łyk. Zapiekło mnie w gardle, ale to było fajne uczucie.
– Ja też niespecjalnie za tobą przepadam. Myślę, że jesteś zadufana w sobie i denerwująca.
Nora uśmiechnęła się, podnosząc kieliszek do ust.
– Wydajesz się przepadać za niektórymi częściami mnie. Rano przy śniadaniu przyłapałam cię parę razy, jak błądziłeś po mnie wzrokiem.
– Gapiłem się też na zdjęcie, które zamieściłaś na blogu. Ale miałaś na sobie obcisłe, gumowe wdzianko. Nawet pieprzone ptaki się gapiły. Co nie oznacza, że cię lubię.
Pokręciła głową ze śmiechem.
– Cóż, wygląda na to, że musimy jakoś nauczyć się wzajemnie tolerować, bo oboje opiekujemy się twoją babcią. Może powinniśmy podać sobie ręce i zawrzeć pokój.
– Albo… – poczekałem, aż na mnie spojrzała – możemy też pieprzyć się z nienawiścią i wyrzucić to z siebie.
– Pieprzenie się z nienawiścią jakoś za tobą chodzi. Kręci cię to?
– Do tej pory nie. Ale wkurzasz mnie i przez to mam ochotę zedrzeć z ciebie ubrania.
Nora spojrzała na moje krocze i westchnęła.
– Jaka szkoda, że jesteś wnukiem Louise. Bo ja też dosyć przepadam za pewną twoją częścią.
– Może powinnaś ją zobaczyć z bliska. – Uśmiechnąłem się znacząco. – Najlepiej tuż przed twarzą.
Zaśmiała się, dopiła wino do końca, a potem odwróciła się ku mnie i wyciągnęła rękę.
– Przyjaciele?
Ująłem jej dłoń, ale zamiast uścisnąć, uniosłem do ust i lekko ugryzłem ją w palec.
– Aj!
Pocałowałem to miejsce z uśmiechem.
– Skoro nalegasz. Chociaż bardziej podoba mi się mój pomysł.
– Założę się, że tak…
Nie chciałem wyjść na kompletną świnię, więc wróciłem do bezpieczniejszego tematu.
– Wiesz… jakoś nigdy cię nie widywałem. Jak długo mieszkasz w Vestry?
– Vestry?
– Vestry Towers. Babcia mówiła, że mieszkasz w jej budynku.
– Ach, tak. – Potrząsnęła głową. – Racja. Niezbyt długo. Może jakiś rok. Niedługo znów się przeprowadzam do Kalifornii. To stamtąd pochodzę. Przeniosłam się do Nowego Jorku na studia i odtąd nie odwiedzałam rodzinnych stron.
Milczeliśmy przez chwilę.
– Mogę cię o coś zapytać, jeśli cię to nie wkurzy?
– Pewnie nie. – Uśmiechnęła się. – Ale proszę, pytaj.
– Pytałem cię wcześniej, czemu podjęłaś tę podróż…
– Właściwie – przerwała mi – pytałeś, co będę z tego miała, jakbym czerpała z tego jakieś korzyści.
– To prawda. Może niezbyt miło to ująłem. Moi pracownicy pewnie by potwierdzili, że mam zwyczaj walić prosto z mostu, co czasami może być odpychające.
– Domyślam się, że częściej niż czasami.
– A gdybym zapytał w ten sposób: co sprawiło, że zdecydowałaś się towarzyszyć mojej babci, gdy dowiedziałaś się o planowanej przez nią podróży?
Nora zapatrzyła się w swój kieliszek z winem.
– Moja mama zmarła młodo, była tylko o parę lat starsza niż ja teraz. Wiele o tym myślałam i to nauczyło mnie patrzeć na wszystko inaczej. Zamiast pytać, dlaczego powinnam gdzieś pojechać, teraz zadaję sobie pytanie: a dlaczego nie powinnam? Życie jest krótkie.
– Przykro mi z powodu twojej mamy.
– Dziękuję.
– Pozwolisz, że zapytam, jak zmarła?
Twarz jej się ściągnęła, pełna bólu, i od razu pożałowałem tego pytania.
– Przepraszam. – Ująłem ją za rękę. – Nie powinienem o to pytać.
– Nic nie szkodzi. Nazywa się to mięsak komórek prążkowanych, złośliwy nowotwór serca. To rzadki guz.
– Można go leczyć?
– Niektóre można usunąć, inne nie. Mamie akurat się nie poszczęściło.
– Dziękuję, że mi o tym opowiedziałaś. – Skinąłem głową.
Dopiła wino.
– Teraz moja kolej? Nie mam pytań, ale to, co chcę powiedzieć, zapewne cię wkurzy.
– Dawaj. – Uśmiechnąłem się.
– Przestań zadręczać babcię z powodu jej wyborów. To jej sprawa i dobrze się bawi.
– Wiem, widziałem jej szeroki uśmiech, kiedy zakradałyście się do hotelu po skoku.
– To straszne wiedzieć, że się kogoś traci. Rozumiem to. Ale daję ci słowo, twoja babcia nie chce umrzeć. Chce tylko poczuć, że żyje, a czuje to dzięki temu, że ociera się o śmierć na swoich własnych zasadach.
– Popracuję nad tym.
– Wiesz, że ciągle o tobie mówi?
– Oho.
– Przeważnie dobrze. – Nora się uśmiechnęła. – Chociaż miała ochotę cię zdzielić, kiedy powiedziałeś, że zakażesz jej skoków w wingsuicie. Nie rozumiesz, że kiedy kobiecie pewnego rodzaju mówi się, że nie wolno jej czegoś zrobić, to ona tym bardziej tego chce?
Potarłem usta.
– Kobiecie pewnego rodzaju, co? Mam wrażenie, że w tej podróży nie tylko moja babcia podpada pod tę kategorię.
– Może i tak. – Uśmiechnęła się.
Pochyliłem się ku niej.
– Zakazuję ci seksu ze mną.
Nora ze śmiechem odrzuciła głowę do tyłu. Kurczę, to był wspaniały widok.
– Twoja babcia mówi, że gagatek z ciebie – powiedziała, kręcąc głową. – Teraz widzę dlaczego.
– Co jeszcze o mnie mówi?
– Wiele rzeczy. Że jesteś inteligentny, prymus na swoim roku na Princeton. Odnosisz sukcesy – założyłeś swoją własną firmę – rok po studiach, i mądrze inwestujesz w nieruchomości na Manhattanie. Za dużo pracujesz i masz to podobno po swoim dziadku. Rozwiodłeś się i masz uroczą córeczkę, chyba sześciolatkę?
Skinąłem głową.
– Mów dalej.
– Łączy cię mocna więź z bratem, młodszym o dziesięć lat. Jest twoim przeciwieństwem i doprowadza cię do szału, ale i tak go u siebie zatrudniłeś, bo jesteś wyjątkowo lojalny. Aha, i raz poszedłeś z babcią odebrać swojego małego braciszka ze żłobka. Upierałeś się, że to ty powinieneś pchać wózek z bobasem, a nie ona. I żadne z was nie zauważyło, że odebraliście nie to dziecko, co trzeba, zorientowaliście się dopiero w domu. Kiedy wróciliście do żłobka, była tam już policja, bo tamta matka uznała, że ktoś porwał jej dziecko.
Zwiesiłem głowę.
– Jezu Chryste, musiała ci to mówić? A z początku tak dobrze mnie reklamowała.
Uśmiechnęła się szeroko.
– Innym razem, kiedy jechaliście metrem, przez wagon przebiegła mysz. Spytałeś, jak się tu dostała, a twoja babcia powiedziała, że myszki mają specjalny szkielet, który pozwala im się przecisnąć przez małe szczeliny. I przez miesiąc spałeś na plecach, zanim odkryła, że boisz się odwrócić ze strachu, że któraś wlezie ci do tyłka.
– Serio? Dlaczego ci to powiedziała?
Nora wzruszyła ramionami.
– Któregoś wieczoru stałyśmy na peronie metra, czekając na pociąg, i przez szyny przebiegła mysz. Louise zaczęła się histerycznie śmiać, a potem wyjaśniła mi dlaczego. Nie wspomniała, ile miałeś wtedy lat, więc mam nadzieję, że to nie świeża sprawa.
– Mądrala. – Dokończyłem drinka i podniosłem rękę, przywołując barmana. – Masz nade mną niesprawiedliwą przewagę. Ja nie znam żadnych historyjek o tobie.
Zaśmiała się.
– I niech tak zostanie.
Podszedł do nas barman. Wskazał na mojego drinka.
– To samo?
– Poproszę. – Spojrzałem na Norę. – Jeszcze wina?
– Nie, dziękuję. – Pokręciła głową.
– Zamów jeszcze jedno. Wyjeżdżam rano i nawet nie jestem na ciebie na razie wkurzony.
– Czeka mnie trochę pracy, muszę zatwierdzić redakcję mojej kolejnej książki. Mam to oddać dzisiaj.
Poczułem rozczarowanie. Nawet jeśli przepadła szansa na odwiedziny w jej pokoju, Nora była porywająca. Z przyjemnością słuchałem wszystkiego, co wychodziło z tych pełnych warg, nawet jeśli nadal chciałem coś między nie wsunąć.
Wyjęła portfel.
– Proszę, ja stawiam. – Powstrzymałem ją. – Przynajmniej tyle mogę dla ciebie zrobić za wszystko, co robisz dla mojej babci.
Uśmiechnęła się smutno.
– Nadal nie rozumiesz. Dostaję od Louise równie wiele, ile jej daję. To nie przysługa ani obciążenie. Robimy po prostu to, co obie chcemy robić. – Wsunęła portfel z powrotem do torebki i wstała. – Ale i tak dzięki za drinka. Miło było cię poznać, Beck. Przynajmniej tak mi się wydaje.
– No wiesz, wciąż mam kartę klucz do twojego pokoju. – Zachichotałem. – Może dam ci skończyć pracę i potem dokończymy to, co wczoraj niemal zaczęliśmy?
Nora pochyliła się i pocałowała mnie w policzek.
– Teraz to już raczej nie za dobry pomysł, skoro wiem, że jesteś wnukiem Louise. Zamierzałam cię wykorzystać.
– Nie mam nic przeciwko…
Zaśmiała się.
– Dobranoc, Beck. Może jeszcze kiedyś się spotkamy.
Dalsza część w wersji pełnej