Tylko twój - Vi Keeland - ebook + audiobook
BESTSELLER

Tylko twój ebook i audiobook

Vi Keeland

4,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

10 osób interesuje się tą książką

Opis

Gorący playboy i milioner, który może być kimś więcej niż tylko letnim romansem

To miała być wymarzona podróż poślubna. Turkusowa woda, spacery w blasku księżyca, gorące słowa i gorące chwile z ukochanym mężczyzną. Do pięknego obrazka zabrakło tylko… pana młodego.

Sydney zerwała z narzeczonym dwa miesiące przed ślubem. Nie zamierza jednak rezygnować z zaplanowanego wyjazdu i wyrusza z przyjaciółką na wakacje.

Na miejscu poznaje Jacka, z którym spędza kilka upojnych i niezobowiązujących chwil. Sydney nie spodziewa się, że letni flirt przerodzi się w coś więcej. Jednak Jack jest typem faceta, o którym niełatwo zapomnieć.

"To zdecydowanie historia w stylu Greya i Crossa z seksownym milionerem, który nie ma zamiaru się ustatkować i który ma swoje sekrety i przeszłość, która za nim podąża". – Smitten, Goodreads.com

___

O autorce

Vi Keeland – bestsellerowa autorka literatury erotycznej. Jej książki zawsze znajdują się w czołówkach rankingów „New York Timesa”. Powieści Keeland sprzedały się w liczbie ponad miliona egzemplarzy i trafiły na ponad 50 list bestsellerów. Zostały przetłumaczone na dziewięć języków. Autorka mieszka w Nowym Jorku z mężem i dziećmi, gdzie przeżywa swoje „i żyli długo i szczęśliwie” z mężczyzną, którego poznała, gdy miała 6 lat.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 244

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 6 godz. 35 min

Lektor: Magdalena Emilianowicz
Oceny
4,3 (1940 ocen)
1150
431
245
92
22
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
iCate0

Nie polecam

DNF 65%. Przepraszam, ale nie dam rady. Ostatnimi czasy bardzo polubiłam książki Keeland i stały się dla mnie pewniakiem, ale tutaj mam wrażenie, że pisała to nastolatka... Bohaterowie zachowują się jak nastolatki, a to dorośli ludzie. Nazywanie rzeczy po imieniu... penisa nazywamy penisem, ale na waginę jest milion określeń? I ta clitoris... Dawno już tam mocno nie wywracałam oczami w trakcie lektury. Generalnei motywu milioner i zwykła laska też nie lubię, ale Keeland ma talent do bronienia takich motywów - nie tutaj. Cole zachowuje się jak pies, który broni swojej kości, a ja mam ochotę mu przyłożyć. Także nie tym razem, to chyba najgłupsza książka te autorki, do drugiej części nawet się nie zbliżam.
30
maltal

Z braku laku…

Totalny gniot. Beznadziejne wątki i bohaterowie odrealnieni na najwyższym poziomie. Ona jest merysujką, a on playboyem, który w sekunde zakochuje się miłością nieskończoną... Sięgnęłam po to, bo Vi pisze romanse, które pozwalają mi nie myśleć i poprawiają humor. Ale tego nie da się czytać. Co chwilę parskam śmiechem z zażenowania jaką tandetę czytam. To taka jeszcze uboższa w styl wersja 50 twarzy Greya.
20
yvonn83

Nie oderwiesz się od lektury

Książki Vi biorę w ciemno. Polecam
00
Mkrynia65

Nie oderwiesz się od lektury

Nawet dobrze się bawiłam. Lektorka super.Polecam
00
paaulitka

Nie oderwiesz się od lektury

👍
00

Popularność




Rozdział 1

– Czy podać paniom coś do picia?

Radosna jak skowronek stewardesa wyrwała mnie z błogiego stanu rozmarzenia. Potrzebowałam chwili, żeby dojść do siebie i zebrać myśli. W głowie miałam totalny zamęt, nie wiedziałam, czy właśnie się obudziłam, a miniony tydzień był po prostu cudownym snem, czy też to wszystko wydarzyło się naprawdę, a teraz było już – co prawda niezapomnianym – ale tylko wspomnieniem.

– Poproszę wódkę cranberry, a dla koleżanki kieliszek merlota. Proszę jej wybaczyć, przez cały tydzień pieprzyła się jak szalona z zabójczo przystojnym nieznajomym i teraz ma mały problem z powrotem do rzeczywistości. – Sienna uśmiechnęła się uroczo do zbulwersowanej stewardesy, sympatycznej, na oko czterdziestopięcioletniej kobiety, której pulchne ciało opinał mundurek ozdobiony zdecydowanie zbyt wieloma przypinkami. Po jej minie łatwo było zgadnąć, że nie jest przyzwyczajona do tak kwiecistego języka. Szczególnie w pierwszej klasie. Dyskretnie rozejrzałam się dokoła i stwierdziłam, że większość pasażerów wystroiła się elegancko, jakby wybierali się na ekskluzywny turniej tenisa, a nie siedzieli w samolocie, który w ciągu długich dwunastu godzin miał przetransportować ich z Honolulu do Nowego Jorku. Sienna i tak by tu nie pasowała, nawet gdyby nie wyrażała się jak kierowca ciężarówki.

Sienna McAllister była moją najlepszą przyjaciółką od trzeciej klasy podstawówki. Zorientowałyśmy się, że jesteśmy bratnimi duszami, już na pierwszej próbie chóru, gdy okazało się, że potrafimy śpiewać w idealnej harmonii nawet bez akompaniamentu muzyki. Dwadzieścia lat później nasze drogi życiowe wyraźnie się rozeszły, jednak w żaden sposób nie osłabiło to łączącej nas więzi.

Byłyśmy w tym samym wieku, ale fizycznie całkowicie się od siebie różniłyśmy. Sienna miała na głowie szaloną burzę czarnych loków, które okalały jej alabastrową twarzyczkę. Tego dnia założyła niesamowicie obcisłe czarne ciuchy oraz koronkowe kozaki na trzynastocentymetrowych obcasach, przez co wyglądała jak liderka rockowego zespołu. Jeśli ktoś jakimś cudem nie zwróciłby uwagi na jej wspaniałe krągłości podkreślone obcisłym strojem, jego uwagę z pewnością przykułoby kuszące pobrzękiwanie mniej więcej stu bransoletek, którymi zawsze ozdabiała przedramiona.

Ja z kolei miałam słabość do koloru różowego i wszystkiego, co słodkie i urocze. Po tygodniu spędzonym na słońcu moje długie jasne włosy stały się prawie białe, żywo kontrastując teraz z moją bardzo opaloną skórą – oraz skórą siedzącej obok mnie dzikuski. Kiedy byłam młodsza, szczerze nienawidziłam swojej oliwkowej skóry i jaśniutkich włosów. To bardzo rzadko spotykane połączenie: ciemna karnacja i jasny blond. Ludzie zazwyczaj zakładali, że farbuję włosy. Tata zawsze powtarzał, że swój niezwykły wygląd zawdzięczam międzynarodowej kombinacji genów. Przodkowie mojej mamy przybyli ze Szwecji, a jego – ze słonecznej Italii. Tyle że ja, jak większość nastolatków, chciałam po prostu nie wyróżniać się z tłumu. Przestałam narzekać na swój wygląd i nauczyłam się wykorzystywać swoje atuty dopiero w wieku prawie dwudziestu lat.

Stewardesa podała nam napoje i pospiesznie odeszła, uśmiechając się nerwowo. Nietrudno było zgadnąć, że nie jest zainteresowana wysłuchiwaniem opowieści o naszych wakacjach, czego Sienna na pewno by jej nie oszczędziła, gdyby tylko miała ku temu okazję. Sienna uwielbiała szokować sztywniaków, używając najbardziej soczystych słów, jakie znała. Wywoływanie rumieńca na ich twarzach można było śmiało nazwać jedną z jej ulubionych rozrywek.

Teraz wzniosła w moją stronę kieliszek w geście toastu:

– Za najlepszy miesiąc miodowy, na jakim w życiu byłam!

Ze śmiechem potrząsnęłam głową, po czym stuknęłyśmy się kieliszkami, a potem jednocześnie odchyliłyśmy głowy, żeby pociągnąć porządnego łyka.

Rozdział 2

Tydzień wcześniej

Po całym dniu na słońcu, na dodatek bezpośrednio po przylocie, czułam się totalnie wykończona. Co ja sobie myślałam, rezerwując bezpośredni lot z Nowego Jorku do Honolulu? Naprawdę sądziłam, że wyląduję o ósmej rano świeżutka i zrelaksowana, gotowa na pierwszy dzień miesiąca miodowego? Dwugodzinna drzemka na plaży to było stanowczo za mało po długiej podróży. Teraz dochodziła dwudziesta, a ja, przygotowując się na wyjście z Sienną, zaczęłam się zastanawiać, w co się właściwie wpakowałam…

Postanowiłyśmy zacząć wieczór od kolacji w japońskiej restauracji w naszym hotelu. Musiałam sama siebie po cichu strofować, że powinnam coś zjeść, nawet jeśli wcale nie byłam głodna. Ostatnim razem kiedy na czczo wybrałam się na popijawę ze Sienną, Michael musiał mnie wnieść po schodach do sypialni, bo po wejściu do kuchni po prostu padłam na twarz. Znowu ten Michael… Czy naprawdę wszystko musi mi się z nim kojarzyć? Wcale mi się to nie podobało, więc wzięłam głęboki oddech, a wraz z wydechem postarałam się wyprzeć z głowy każdą myśl na jego temat. Nie pozwolę mu jeszcze bardziej zepsuć tego miesiąca miodowego!

Złożyłyśmy zamówienie, a ładniutka kelnerka ubrana w tradycyjne, czerwone kimono przyniosła nam fantazyjne drinki w łupinach kokosów ozdobionych uroczymi, fioletowymi parasoleczkami.

– Dziękuję, ale tego nie zamawiałyśmy – powiedziałam, kiedy je przed nami postawiła, ale ona tylko się uśmiechnęła i bez słowa wskazała na drugi koniec restauracji, gdzie przy stoliku siedział tuzin mężczyzn. Jeden z nich podniósł do góry kieliszek i szeroko się do nas uśmiechnął.

Sienna również się rozpromieniła i uniosła drink, odwzajemniając toast. Choć siedział po drugiej stronie sali, nietrudno było zauważyć, że mężczyzna jest przystojny i ma cholernie seksowny uśmiech. Rzuciłam okiem na pozostałych przy stoliku i muszę przyznać, dosłownie mnie zamurowało. Cholera, same ciacha, jeden przystojniejszy od drugiego! Wyglądali jakby przyjechali tu na turniej rugby albo na sesję zdjęciową bielizny Calvina Kleina. W tym momencie moja ciemna karnacja była prawdziwym błogosławieństwem – liczyłam, że dzięki niej nikt nie zauważy, że się rumienię.

Sienna stuknęła orzechem kokosowym w mój orzech, po czym powiedziała wystarczająco głośno, żeby mieć pewność, że usłyszą nas Bogu ducha winni ludzie przy stoliku obok:

– Pamiętaj, kochana, że w czasie miesiąca miodowego nie może zabraknąć zdrowego pieprzenia!

Zakrztusiłam się drinkiem, a po chwili zwijałyśmy się ze śmiechu, jakbyśmy znowu były w trzeciej klasie podstawówki.

Kelnerka właśnie przyniosła naszą kolację, kiedy dostrzegłam, że męski klub zbiera się do wyjścia. Nie tylko ja zwróciłam uwagę na ich wyjście – połowa restauracji nie mogła oderwać od nich wzroku. Byli głośni, przystojni i nie wylewali za kołnierz. Uśmiechnięty facet, ten sam, który wcześniej zamówił nam drinki, w drodze do wyjścia przystanął przy naszym stoliku z dwoma kolegami.

– Mam nadzieję, moje piękne, że pojawicie się na hotelowym ognisku dziś wieczorem? – Kiedy się uśmiechał, na jego policzku pojawił się dołeczek, dzięki czemu stał się jeszcze przystojniejszy.

– Owszem – Sienna uniosła brwi i uśmiechnęła się do niego. – A przy okazji dzięki za drink. Był przepyszny! – bardziej zamruczała, niż powiedziała. Zdążyłam zapomnieć, jaka z niej flirciara! Kokietowanie miała we krwi. W jej ustach wszystko, dosłownie wszystko brzmiało dwuznacznie. Byłam pewna, że gdyby zapytała przypadkowego mężczyznę o godzinę, ten miałby wrażenie, że chce się z nim przespać.

– Nie ma sprawy! Nie chciałbym, żeby to zabrzmiało jak tani podryw, ale czy my się skądś nie znamy…? – Zmarszczył brwi, a ja dosłownie widziałam, jak trybiki w jego umyśle zaczynają się kręcić jak szalone, kiedy próbuje sobie przypomnieć, skąd kojarzy jej twarz.

Sienna prowokacyjnie uniosła jedną brew:

– Może na ognisku spróbujemy wspólnie popracować nad wydobyciem tego wspomnienia z otchłani pamięci…

– Umowa stoi! – Uśmiechnął się, a następnie powoli zmierzył Siennę wzrokiem od stóp do głów. Jednak nie było mu dane długo się rozkoszować jej widokiem, bo jego koledzy właśnie zaczęli robić jakieś zamieszanie koło drzwi. – Lepiej już pójdę, bo ci idioci zaraz wylecą stąd na zbity pysk. Do zobaczenia na ognisku, ślicznotki!

Co prawda Sienna była wokalistką zespołu No Worries tylko przez krótki czas, ale to wystarczyło, żeby jej twarz już zawsze wydawała się ludziom znajoma. Pięć lat temu nagrali hit, który szybko wspiął się na pierwsze miejsce list przebojów, ale niedługo potem zespół się rozpadł wskutek konfliktów między członkami, jeszcze zanim zdążył wydać drugi album, który ugruntowałby ich sławę. Podobno gitarzysta sypiał z żoną perkusisty i po tym nieprzyjemnym odkryciu chłopaki nie mogli na siebie patrzeć. W ten sposób grupa stała się gwiazdą jednego hitu, jednak ludzie nadal jak przez mgłę kojarzyli twarz Sienny. Nic dziwnego – i bez tego nie była typem kobiety, którą łatwo się zapomina!

Jeszcze wcześniej Sienna i ja przez trzy lata grałyśmy razem w złożonym wyłącznie z dziewczyn zespole w Bostonie. Dawałyśmy sporo koncertów i miałyśmy całkiem pokaźne grono fanów. Nie zarabiałyśmy tyle, żeby móc z tego żyć, ale bardzo to lubiłyśmy, więc przez parę lat dzieliłyśmy czas między pracę a zespół. Później zaczęłam studiować muzykę. Znałam już Michaela i powoli przyzwyczajałam się do innego stylu życia. Sienna natomiast nie porzuciła marzeń o zostaniu gwiazdą rocka, więc w wieku dwudziestu jeden lat przeniosła się do Nowego Jorku i została wokalistką No Worries.

Kiedy wyjechała, rozmawiałyśmy przez telefon dwa razy w tygodniu, a ja odwiedzałam ją w Nowym Jorku w prawie każdy weekend, kiedy nie miałam zajęć w szkole. Od początku było jasne, że ona i Michael nie przypadli sobie do gustu. Mój facet jasno dawał mi do zrozumienia, że nie aprobuje jej imprezowego stylu życia i że nie podobają mu się moje częste wypady do przyjaciółki. W ciągu naszego kilkuletniego związku wiele dla niego poświęciłam, wręcz wyrzekłam się części tego, kim naprawdę byłam, ale nigdy nie pozwoliłam mu stanąć pomiędzy Sienną a mną.

Sienna miała być starszą druhną na naszym ślubie, który miał się odbyć w zeszły weekend. Teraz w zamyśleniu przypatrywała się wychodzącym z restauracji mężczyznom. Po chwili zwróciła się do mnie:

– Syd, wybierz sobie jednego z tych chłopaków i w myśl zasady „klin klinem” zafunduj sobie wakacyjny romans. Nie ma na to lepszego miejsca niż Hawaje!

– Przecież ci mówiłam, że nie jestem gotowa, żeby znowu zacząć się umawiać… – Rozmawiałyśmy o tym w samolocie i już wtedy wydawało mi się podejrzane, że Sienna tak łatwo odpuściła.

– A kto mówi o umawianiu się? – Niewinnie zamrugała oczami. – Po prostu wybierz sobie jednego z nich i ruszaj w tango! Nie myśl, nie analizuj. Chrzań konwenanse, nie musisz nawet znać jego imienia! Po prostu dobrze się baw, Syd! Ten cały Michael wyssał z ciebie radość życia, ale ja mam zamiar w pełni cię do tego życia przywrócić!

Może i nie byłam gotowa na nowego faceta, ale z pewnością byłam gotowa na nowe życie i kilka dni dobrej zabawy. Odpowiedziałam jej w jedyny sposób, jaki – oprócz przyznania jej racji – zawsze ją satysfakcjonował:

– Shoty?

Przyjaciółka aż pisnęła z zadowolenia, gorąco mnie uściskała, po czym przywołała kelnerkę, żeby zamówić kilka kieliszków tequili.

Wyruszyłyśmy na ognisko w stanie plasującym się gdzieś pomiędzy „wstawione” a „totalnie zalane”. Wieczór był piękny, na brzeg oceanu wiodła przez plażę dróżka oświetlona pochodniami. Na plaży płonęło wielkie ognisko, a lokalny zespół grający karaibskie calypso akompaniował na stalowych bębnach jakiemuś starszemu dżentelmenowi. Kelnerzy krążyli wśród tłumu z tacami pełnymi owocowych drinków, a kobiety ubrane w staniki oraz spódniczki hula rozdawały uplecione z egzotycznych kwiatów wieńce na szyję.

Rozejrzałam się dookoła. Większość uczestników imprezy stanowiły pary, co wcale mnie nie zdziwiło, bo kurort ten cieszył się dużą popularnością szczególnie wśród nowożeńców. Przypomniało mi się, że ja też miałam tutaj odpoczywać z Michaelem po swoim weselu i zrobiło mi się przykro. Sienna od razu wyczuła zmianę w moim nastroju i pociągnęła mnie w stronę olbrzymiego, rzęsiście oświetlonego baru na plaży.

– Poproszę dwa kieliszki tequili.

Każdy problem rozwiązywała w ten sam sposób – tequila i impreza. Wypiłyśmy tequilę, zlizałyśmy sól z wierzchu dłoni i wyssałyśmy sok z limonki, wszystko w idealnej synchronizacji.

– Poproszę jeszcze jedną kolejkę dla pięknych pań i moich przyjaciół. – Głęboki, aksamitny głos sprawił, że natychmiast przeszył mnie dreszcz. Odwróciłam się, żeby zobaczyć, do kogo należy, i spojrzałam prosto w najbardziej niesamowite zielone oczy, jakie w życiu widziałam. Nie wiedziałam, czy to wpływ alkoholu, czy też czar tego mężczyzny, ale nagle zabrakło mi tchu, a moje ramiona pokryła gęsia skórka. Oczy uśmiechnęły się do mnie, a ja zamarłam w bezruchu. Mrugnęłam kilka razy, próbując wyzwolić się spod tego zaklęcia, po czym udało mi się powoli opuścić wzrok. Hipnotyzujące tęczówki należały do najbardziej oszałamiającego mężczyzny na świecie. Mężczyzny, który w tym momencie patrzył, jak mu się przyglądam. Kącik jego idealnych ust zadrgał i podniósł się do góry w seksownym uśmieszku, a ja wiedziałam, że właśnie zauważył, jak moje ciało na niego zareagowało. Jednak ani było mu w głowie zachować się jak dżentelmen i udawać, że tego nie widzi. Wręcz odwrotnie, zrobił krok w moją stronę, bezpardonowo wkraczając w moją przestrzeń osobistą, a ja poczułam promieniujące z naszych ciał gorąco.

Odwróciłam się do baru, żeby uciec przed intensywnością jego spojrzenia, a barman podał mi kolejny kieliszek z tequilą. Obróciłam się, żeby podziękować zielonookiemu bogowi i prawie zderzyłam się z jego klatką piersiową. Wcale się nie wycofał! Wręcz przeciwnie, stał w miejscu, spoglądając na mnie z miną świadczącą o tym, że cała ta sytuacja trochę go bawi. Podniosłam w jego stronę kieliszek:

– Przyłączysz się?

– Z przyjemnością. – Uśmiechnął się, ale nie odwzajemnił toastu, gdyż nie miał w ręku kieliszka. Z seksownym uśmiechem podniósł do góry brew, a ja miałam wrażenie, że jednak nie przyjmuje zaproszenia. Chichocząc, potrzasnęłam głową, a następnie wlałam w siebie kolejnego shota i tradycyjnie okrasiłam go solą i limonką. W głowie mi szumiało i wiedziałam, że prawdopodobnie powinnam przestać już pić, ale byłam tysiące kilometrów od domu, z Sienną przy boku, a tak w ogóle to wszystko prawdopodobnie i tak było snem…

Sienna złapała mnie za rękę i odciągnęła od baru, zupełnie nie zważając na stojące za mną bóstwo.

– Chodź, przypomnimy sobie, jak to było za starych, dobrych czasów!

Tylko Sienna potrafiła namówić starszego pana śpiewającego w zespole calypso, żeby oddał nam mikrofon w czasie hotelowej imprezy, choć przecież nawet nie wiedział, czy potrafimy śpiewać. Ostatni shot poszedł mi prosto do głowy, więc bez cienia tremy wdrapałam się za nią na scenę. Nie mogłam się doczekać występu – nie śpiewałyśmy razem od lat, a mnie naprawdę tego brakowało!

Sienna pogadała z chłopakami z zespołu i na początek wykonałyśmy jeden z naszych ulubionych kawałków, Shake Your Body Down The Jacksons, kawałek boogie z lat 70., przy którym nogi rwały się do tańca. Tak było i tym razem – kiedy skończyłyśmy, roztańczony tłum podziękował nam głośną owacją, a zespołowi nie pozostało nic innego, niż poprosić, żebyśmy jeszcze nie schodziły ze sceny. Po klasycznym kawałku The Jacksons mogłyśmy wybrać tylko Play That Funky Music, hit zespołu Wild Cherry. Oczywiście wykonałyśmy własną wersję utworu, ale ludzie i tak tańczyli i śpiewali. Nikt by się nie domyślił, że minęły lata, odkąd ostatni raz występowałyśmy razem. Stanowiłyśmy idealny duet – tak było, odkąd spotkałyśmy się w trzeciej klasie podstawówki. Kiedy skończyłyśmy, tequila już całkowicie uderzyła nam do głowy, więc wróciłyśmy do baru, zaśmiewając się do rozpuku i chyba nawet trochę się zataczając.

Na nasz widok barman odstawił drinki, które właśnie przygotowywał, i powoli zaklaskał, za co podziękowałyśmy w przesadny sposób, kłaniając się i dygając. Dostałyśmy od niego po kieliszku tequili na koszt firmy, więc wlałyśmy w siebie kolejną porcję alkoholu, a potem nastąpiła rutynowa rundka z solą i limonką, jak zawsze doskonale zsynchronizowana przez nasz zgrany tandem. Wtedy podszedł do nas przystojny facet, ten sam, który postawił nam drinki w restauracji, oraz jego koledzy.

– Byłyście niesamowite, ślicznotki! Gratuluję występu! – Uśmiechnął się. Było widać, że nie jest to typowy tekst na podryw, tylko szczery komplement.

– Dziękuję! Świetnie się bawiłam – odpowiedziała Sienna, a ja się uśmiechnęłam. Obie byłyśmy na scenicznym haju. Od tak dawna nie występowałam, że prawie zapomniałam o tej fali nieokiełznanego entuzjazmu, która mnie wtedy ogarnia. Chwilę pogadaliśmy i wkrótce się dowiedziałyśmy, że chłopaki nie wylądowali na Hawajach przez turniej rugby czy sesję zdjęciową, ale brali udział w kilkudniowym wieczorze kawalerskim.

– Wow, taki wieczór kawalerski to ja rozumiem! – powiedziałam do naszego nowego przyjaciela, Tylera. Tego, który postawił nam drinki.

– Taaa, świadek jest nawalony i cały czas wymiotuje. Mieszkamy w wynajętym na tydzień penthousie. Wymieniamy się, jedni przyjeżdżają, drudzy wyjeżdżają… Pierwsza klasa!

W tym momencie bardziej poczułam, niż zobaczyłam, że zielonooki mężczyzna znów tu jest. Byłam pewna, że stoi tuż za mną, ale nie byłam w stanie się odwrócić, by to sprawdzić.

– O wilku mowa… – Tyler wskazał palcem gdzieś za mnie, więc powoli się odwróciłam. Zielonooki bóg stał absurdalnie blisko mnie i nie spuszczał ze mnie wzroku.

– Witam ponownie – tyle zdołałam wyszeptać. Czułam gorąco bijące z jego ciała. Mieszało mi w i tak już nieźle zamroczonej od nadmiaru tequili głowie…

Spojrzał na mnie i się uśmiechnął, ale najwyraźniej nie zamierzał się przesuwać. Był wysoki, dobre 20 centymetrów wyższy ode mnie, a ja mierzyłam 168 centymetrów. Miał szerokie ramiona, a ciemnozielona koszulka polo ciasno opinała imponującą klatkę piersiową. Dżinsy wisiały nisko na jego wąskich biodrach.

– Masz piękny głos – rzekł głębokim tonem, powoli, ważąc każde słowo, choć przecież był otoczony ludźmi, którzy, jak przypuszczałam, byli jego przyjaciółmi.

– Dziękuję ci. Ty też jesteś piękny. – Cholera jasna, czy naprawdę to powiedziałam? Miałam szczęście, że byliśmy na zewnątrz i nie mógł zobaczyć, jak się czerwienię. Tym razem zarumieniłam się tak bardzo, że nawet ciemna opalenizna nie była w stanie ukryć mojego zażenowania. Ta odpowiedź natychmiast przyszła mi do głowy, ale przecież nie zamierzałam wypowiadać jej na głos! Kolejny niebezpieczny efekt uboczny nadużywania tequili…

Wydawał się zaskoczony, chyba nie spodziewał się takiego komplementu, ale przyjął go z wyraźnym zadowoleniem. Odwróciłam się na chwilę, żeby złapać oddech. Tyler skorzystał z okazji, żeby zaproponować mi drinka. Już otwierałam usta, żeby odpowiedzieć, ale zielonooki mężczyzna mnie uprzedził:

– Nie, dzięki. Ja stawiam jej następną kolejkę.

Byłam w szoku. Jego kolega zrozumiał aluzję, uśmiechnął się i odszedł.

Błyskawicznie – choć może trochę chwiejnie – odwróciłam się w jego stronę. Nadal stał w tym samym miejscu, nie miał zamiaru oddać mi mojej przestrzeni osobistej. Jego postawa była zaborcza, znacznie nade mną górował i doskonale zdawał sobie sprawę ze swojej przewagi.

– A może chciałam, żeby kupił mi drinka?

– Nie chciałaś – powiedział ściszonym głosem, z powagą na twarzy. Żartował czy mówił serio?

– Skąd możesz wiedzieć, czego chcę? – Czułam, że napięcie między nami rośnie, tymczasem podeszła do nas Sienna i nieświadoma niczego przerwała naszą małą, ale znamienną wymianę zdań. Nie opadł z niej jeszcze entuzjazm po wspólnym występie, jej uśmiech i radość przywołały wspaniałe wspomnienia.

– A o czym sobie tutaj tak cichutko rozmawiacie? – Objęła mnie za szyję, a ja byłam pewna, że robi to, żeby utrzymać równowagę.

– Właśnie powiedziałem twojej przyjaciółce, że ma piękny głos – wyjaśnił, nie spuszczając ze mnie wzroku.

Sienna się uśmiechnęła:

– Pochlebstwo otwiera każde drzwi. – Wyciągnęła rękę w jego stronę. – Jestem Sienna.

Zielonooki bóg ujął jej dłoń i przez chwilę przytrzymał w swojej. Poczułam ulgę, że wreszcie ktoś inny jest przedmiotem jego zainteresowania.

– Jack. Miło cię poznać, Sienna – rzekł, po czym szybko przeniósł wzrok z powrotem na mnie. – A ty jesteś…?

Sienna szybko przejęła inicjatywę, choć język trochę się jej już plątał:

– To jest Jill.

Spojrzałam na nią, żeby się upewnić, czy nie oszalała, ale ona mrugnęła do mnie porozumiewawczo. Nawet nie próbowała ukryć swojego bezczelnego kłamstwa, a ja nie byłam do końca pewna, czy robi to po prostu pod wpływem alkoholu, czy też jest to może jakaś nowa gra. Wiedziałam natomiast, że w ten subtelny sposób chce mi przypomnieć o naszej rozmowie przy kolacji, kiedy to zachęcała mnie do wakacyjnego romansu bez żadnych zobowiązań. Oczywiście mogło być i tak, że Sienna naprawdę próbowała być subtelna, ale brak doświadczenia w tej dziedzinie sprawiał, że jej słowa i ich prawdziwe przesłanie były raczej oczywiste dla każdego.

– Jill, tak? – Jack łypnął na mnie podejrzliwie okiem.

– Chyba tak, Jack. – Uśmiechnęłam się niewinnie.

– Co cię sprowadza do Honolulu, Jill? – zapytał, akcentując „Jill”, jakby chciał podkreślić, że wie, że nie jest to moje prawdziwe imię.

– Cóż, sprawy mają się tak, że spędzam tu miesiąc miodowy! – Byłam taka pijana, że ta odpowiedź wydała mi się niesamowicie zabawna. Sienna najwyraźniej uważała tak samo: tak ją to rozśmieszyło, że najpierw opluła się drinkiem, a potem nim zadławiła. Obie zwijałyśmy się ze śmiechu.

Przez ułamek sekundy wydawało mi się, że Jack wygląda na rozzłoszczonego, ale chyba dotarło do niego, że się wygłupiamy. Ja i Sienna pękałyśmy ze śmiechu, ale jego ten mój mały żarcik najwidoczniej nie rozbawił. Kiedy wreszcie zdołałyśmy opanować emocje, moja przyjaciółka spojrzała na Jacka, który najwyraźniej czekał na wyjaśnienie, uśmiechnęła się, po czym odwróciła się na pięcie i wróciła do jego przyjaciół.

Spojrzałam na Jacka, który uważnie mi się przyglądał, i szybko się zorientowałam, że cierpliwość powoli mu się kończy.

– To miała być moja podróż poślubna, ale dwa miesiące temu zerwaliśmy zaręczyny. Ponieważ wycieczka była już wykupiona, postanowiłam, że zaproszę Siennę i zrobimy sobie wakacje życia.

Jack się uśmiechnął, moja odpowiedź najwyraźniej go usatysfakcjonowała. Sięgnął do baru po dwie butelki wody. Kiedy podawał mi jedną z nich, jego palce przypadkowo musnęły moje, powodując małe wyładowanie elektryczne. Odruchowo cofnęłam rękę i podniosłam na niego wzrok, nie bardzo rozumiejąc, co się stało.

Pochylił się tak, że nasze twarze znajdowały się teraz na tym samym poziomie, i przez moment patrzył mi prosto w oczy, jakby czegoś w nich szukał.

– Ja też to poczułem.

Kilka godzin później balowałyśmy w hotelowym barze, bawiąc się w najlepsze z chłopakami z wieczoru kawalerskiego i poznając nowych ludzi. Robert, przyszły pan młody, okazał się sympatycznym facetem, który najwyraźniej był całkowicie pod pantoflem swojej narzeczonej. Przez większość wieczoru kumple – w większości single – dokuczali mu i nabijali się z niego. Jack pełnił rolę gospodarza tej hałaśliwej grupki, większość personelu zwracała się do niego po imieniu.

Sienna wyraźnie zbliżyła się z Tylerem. W końcu bar opuścili już niemal wszyscy uczestnicy wieczoru kawalerskiego – zostaliśmy tylko my czworo. Barman ogłosił, że też zamierza się już ulotnić i zapytał Jacka, czy zostawić mu klucze, żeby później zamknął bar.

– Pracujesz tutaj czy coś takiego? – zapytałam, kiedy wziął klucze. Nic z tego nie rozumiałam!

– Coś takiego. – Jack się uśmiechnął, ale nie spieszył się z udzielaniem dalszych informacji. Wszedł za bar, sięgnął na którąś z dolnych półek i wziął butelkę wody.

– Pij. – Podał mi ją bez zbędnych ceregieli.

– Lubisz rządzić, co?

Wiedziałam, że ma rację. Jeśli nie będę pić wody, poranek będzie koszmarny. Tyle że on nie zaproponował mi tej wody – on kazał mi ją wypić.

– Tak. – Bez cienia skruchy spojrzał mi w oczy i nie spuszczał ze mnie wzroku, nawet kiedy otwierał i pił swoją wodę.

Od tego jego wgapiania się we mnie kręciło mi się w głowie, ale nie miałam zamiaru dać tego po sobie poznać. Ten arogancki dupek zaczynał mnie wkurzać, a bycie jednocześnie wkurzoną i podnieconą było raczej niecodzienną kombinacją. Wytrzymałam jego wzrok, odkręcając butelkę i pijąc wodę. Jack wreszcie przerwał to nasze zapalczywe wpatrywanie się w siebie i przez ułamek sekundy myślałam, że wygrałam ten cichy pojedynek. Jednak on powoli zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów, jego oczy niespiesznie błądziły po moich piersiach, a potem niżej, po moim płaskim brzuchu. Kiedy już się napatrzył, z powrotem spojrzał mi w oczy. Wcale nie próbował ukryć tego bezczelnego obmacywania mnie wzrokiem – wręcz przeciwnie, sprawiało mu widoczną przyjemność, że jestem tego świadoma. Poczułam falę gorąca między udami, moje nogi bezwiednie drgnęły. Natychmiast zauważył tę mimowolną reakcję mojego ciała i obdarzył mnie seksownym, szelmowskim uśmieszkiem z obowiązkowo uniesioną jedną brwią.

– Cholera, muszę już iść. – Chciałam jak najszybciej uciec od tego fascynującego mężczyzny, bo czułam, że lada chwila może mi przyjść do głowy coś głupiego.

Jego szelmowski uśmiech robił się coraz szerszy, ale nic nie odpowiedział.

– Sienna, wracam do pokoju. Idziesz ze mną? – zawołałam w stronę drugiego końca baru, gdzie przyjaciółka obściskiwała się z Tylerem.

– Zaraz do ciebie przyjdę, Syd.

Jack wyszedł zza baru i położył rękę na moich plecach. Musiałam użyć całej siły woli, żeby nie drgnąć, bo miałam wrażenie, że jego dotyk pali moją skórę.

– Odprowadzę cię do pokoju. – Rzucił klucze Tylerowi. Przez całą drogę trzymał rękę w tym samym miejscu, a ja zastanawiałam się, czy czuje, że moja skóra płonie pod dotykiem jego wielkiej dłoni.

– Więc, Syd, czy też może Jill, dlaczego Sienna nie chciała, żebym poznał twoje prawdziwe imię?

Alkohol działał na mnie jak eliksir prawdy. Wlejesz we mnie kilka shotów, a ja ci wyśpiewam wszystko, co kiedykolwiek chciałeś wiedzieć!

– Bo wpadła na szalony pomysł, że jako świeżo upieczona singielka powinnam wdać się tutaj w romans z jakimś nieznajomym.

– Dlaczego uważasz, że ten pomysł jest szalony? – zapytał beznamiętnym tonem.

Przez chwilę poważnie się zastanawiałam nad tym pytaniem, ale do głowy nie przychodziła mi żadna sensowna odpowiedź.

– Yyyy, sama nie wiem. Może to faktycznie nie jest taki szalony pomysł… W końcu ludzie ciągle romansują, nawet bez specjalnego powodu.

Nie odezwał się ani słowem. Kiedy weszliśmy do windy, stanął zaraz za mną, choć oprócz nas nie było tutaj nikogo. Czułam na karku jego ciepły oddech, moje ciało płonęło, kiedy był tak blisko. Byłam pewna, że on czuje to samo.

Kiedy wyszliśmy z windy, poczułam się rozczarowana, że jego ciało nie jest już tak blisko. Ponownie położył mi rękę w dole pleców i ruszyliśmy w stronę mojego pokoju.

– Czyli jesteśmy umówieni.

Akurat grzebałam w torebce w poszukiwaniu klucza, ale na te słowa podniosłam na niego wzrok, bo znowu nic z tego nie rozumiałam. Byłam pewna, że musiałam się przesłyszeć albo może ominął mnie jakiś fragment naszej rozmowy. Jednak on mówił dalej:

– Wiem już, jak masz na imię, i wiem, że masz wspaniały głos, więc całkowita anonimowość odpada. Ale może ograniczymy ilość osobistych pytań, które sobie zadamy, do dziesięciu? W ten sposób nie będziemy mieli okazji dobrze się poznać, więc do pewnego stopnia będziemy dla siebie nieznajomymi.

Opadła mi szczęka! Nie udawałam, że jestem w szoku – ja naprawdę byłam głęboko wstrząśnięta tą propozycją!

– Chcesz mi powiedzieć, że zamierzasz przez cały tydzień uprawiać ze mną seks, a w międzyczasie zadać mi i pozwolić sobie zadać tylko dziesięć osobistych pytań?

– Dokładnie tak. – Był śmiertelnie poważny.

– Jesteś szalony! – Spojrzałam na niego ze złością. Na twarzy musiałam mieć wypisane, że naprawdę uważam, że ma nierówno pod sufitem.

– Wydawało mi się, że przed chwilą ustaliliśmy, że to nie jest szalone.

– Nie twierdzę, że to jest szalone. Mówię, że ty jesteś szalony.

Jednak Jack nie odpowiedział na moje oskarżenia, przynajmniej nie werbalnie. Zamiast tego pochylił się, bez żadnego wysiłku podniósł mnie i przycisnął plecami do drzwi mojego pokoju, oplatając moje nogi wokół swoich bioder. Jego usta agresywnie zwarły się z moimi, lizał moje wargi, brutalnie domagając się, żeby się otwarły. Moje usta bezwiednie się uchyliły, a nasze języki natychmiast się splotły w jakimś szalonym tańcu. To nie był jakiś tam pierwszy pocałunek. To był ten pierwszy pocałunek. Byliśmy w siebie wtuleni, a on całował mnie zachłannie, podsycając buzujące między nami pierwotne pożądanie. Jego ciało mocno przylgnęło do mojego, każda cząsteczka mojego ciała była jak naelektryzowana. Na brzuchu czułam jego twardą jak skała erekcję, wiedziałam, że nasze ciała są dla siebie stworzone.

Przerwał pocałunek i oparł czoło o moje, spoglądając mi w oczy. Oboje nie mogliśmy złapać tchu, ciężko oddychaliśmy.

– Poczułem to w chwili, kiedy cię zobaczyłem. I ty też to poczułaś.

Nie mogłam temu zaprzeczyć.

– Tak – szepnęłam zachrypniętym głosem. Nadal nie mogłam złapać tchu. Nie poznawałam własnego głosu.

– Lepiej szybko wejdź do środka i porządnie zamknij za sobą drzwi, zanim przestanę być dżentelmenem i cię zerżnę, choć jesteś pijana.

Przygryzłam dolną wargę, a on powoli opuścił mnie na podłogę. Nasze ciała nadal w intymny sposób przylegały do siebie, kiedy powoli zjeżdżałam w dół.

Pocałował mnie mocno w usta, po czym odsunął się, żeby na mnie spojrzeć. Jego piękne zielone oczy były teraz prawie szare pod wpływem energii tej chwili.

– Jutro żadnego picia. – Był to bardziej rozkaz niż prośba.

Otworzyłam drzwi do mojego pokoju i odwróciłam się w jego stronę. Ciągle stał w progu. Widziałam, że walczy ze sobą, żeby nie stracić kontroli.

– Dobrze – szepnęłam i ostrożnie zamknęłam drzwi.

Rozdział 3

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

Spis treści:
Okładka
Karta tytułowa
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Karta redakcyjna

TYTUŁ ORY GINAŁU:

Belong to You: A Cole Novel

Redaktor prowadząca: Ewelina Sokalska

Redakcja: Justyna Yiğitler

Korekta: Ewa Popielarz

Projekt okładki: Łukasz Werpachowski

Zdjęcie na okładce: © AS Inc (Shutterstock.com)

Copyright © 2013 Vi Keeland

Copyright © 2018 for Polish edition by

by Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus

Copyright © for the Polish translation by Gabriela Iwasyk, 2018

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2018

ISBN 978-83-66134-23-2

Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku:

www.facebook.com/kobiece

Wydawnictwo Kobiece

E-mail: [email protected]

Pełna oferta wydawnictwa jest dostępna na stronie

www.wydawnictwokobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek