Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
155 osób interesuje się tą książką
Pola miała wszystko: urodę, inteligencję, kochającego partnera, rodzinę, która stała za nią murem, i twórcze plany na przyszłość. Wszystko – poza zdrowym sercem. Kwalifikacja medyczna: pacjentka na pilnej liście do transplantacji.
Maks miał wszystko, a przynajmniej tak mu się wydawało: wspaniałą rodzinę i świetną pracę. Teraz ma zranione serce, które skrzętnie ukrywa przed światem, a które daje o sobie znać w szorstkości obycia.
Gdy tych dwoje się spotka, polecą iskry. Gniew zmieniający się w rosnącą ciekawość doprowadzi ich do punktu, z którego już o krok do miłości. Niespodziewanie dojdą też do głosu tajemnice, których żadne z nich nie było świadome, a potrzeba odkrycia prawdy stanie się śmiertelnie niebezpieczna…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 431
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Mojej synowej Magdzie
Prolog
Pola zamknęła auto pilotem. Przewiesiła torebkę przez ramię i trzymając w ręce skórzany futerał z laptopem, skierowała się w stronę miejsca spotkania. Idąc pustym chodnikiem poczuła niepokój, trochę irracjonalny, bo znajdowała się na swoim osiedlu, gdzie mieszały tysiące ludzi. Dlaczego tu tak ciemno, przecież powinny się świecić lampy uliczne. I gdzie się wszyscy podziali, przecież nie jest jeszcze tak bardzo późno – pomyślała, ściskając mocniej torbę z laptopem. Z drugiej strony wcale się nie dziwiła ludziom siedzącym w ciepłych mieszkaniach, bo wieczór był wyjątkowo nieprzyjemny. Powietrze przesiąknięte było wilgocią, a podmuchy wiatru, które wdzierały się pod materiał kurtki, przybierały na sile, zwiększając wrażenie lodowatego chłodu. Niepotrzebnie zgodziła się na tak późną porę, ale bardzo jej zależało na tym spotkaniu, dlatego przystała na podaną godzinę, tym bardziej że wyznaczone miejsce znajdowało się niedaleko. Żeby tylko przyszedł, żeby tylko się nie rozmyślił, od tego bardzo dużo zależało. Przepędziła z głowy strach, przecież nie miała powodu się bać, na razie nic jej nie groziło. Ścisnęła rączkę futerału laptopa, jakby dawała mu znać, że to on jest teraz najważniejszy – co było zresztą zgodne z prawdą. Podekscytowana spotkaniem, nie usłyszała zbliżających się kroków, dopiero po chwili coś ją zaniepokoiło. Odwróciła się i wtedy go ujrzała. Kominiarka przysłaniała jego twarz, Pola nie wiedziała, kim jest ten człowiek. Zamiast uciekać, stanęła, bo nogi, sparaliżowane przerażeniem, odmówiły posłuszeństwa. Miała poczucie, że strach chwycił ją za gardło i ściskał coraz mocniej, pod skórę wdarła się panika. Chciała krzyknąć, wołać o pomoc, ale nie potrafiła. Tylko stała, bezwolna niczym zepsuta marionetka, czekając na to, co zrobi złoczyńca. Zaraz jednak się ocknęła i zaczęła biec. Biegła najszybciej, jak mogła, ale ją dogonił. Poczuła silne szarpnięcie, ktoś wyrwał jej laptop z dłoni, a potem nastąpiło uderzenie czymś metalowym w głowę. Ostry ból przeszył jej ciało. Najpierw pomyślała o laptopie. Straciła go i cały jej wysiłek pójdzie na marne. A później pojawiła się następna myśl: umieram...
Rozdział 1
Wcześniej
Pola stała przed lustrem w łazience i dłużej niż zwykle oglądała swoje odbicie. Dzięki starannemu makijażowi nie wyglądała na osobę chorą. Pod warstwą pudru i różu zniknęła jej bladość, a szczupła twarz nie raziła zapadniętymi policzkami – więcej, dzięki umiejętnemu makijażowi sprawiała wrażenie eterycznej femme fatale z epoki filmu niemego.
– Wiesz, Pola, że trochę przypominasz Polę Negri? Tylko fryzura inna – zauważył Szymek, lekko się uśmiechając. – Idealnie dobrałaś swój pseudonim literacki. – Zaraz jednak spoważniał. – Naprawdę nie wiem, czy spotkanie autorskie to dobry pomysł. Niepotrzebnie się zgodziłaś, trzeba było odmówić. Nie jesteś przyzwyczajona do publicznych występów, sama mówiłaś, że tego nie lubisz. To się wiąże ze stresem i...
– Nic mi nie będzie – przerwała mu w pół zdania. – Byłam już parę razy na targach książki i jakoś przeżyłam.
– Targi to co innego. Tu będziesz musiała dużo mówić, a to dla ciebie męczące.
– Nie przesadzaj, Szymon. Nie zabije mnie godzina rozmowy.
– Nie rozumiem, dlaczego akurat teraz się zgodziłaś na wieczór autorski, przecież wcześniej zawsze odmawiałaś.
– Po pierwsze dlatego, że to spotkanie jest w Krakowie, a po drugie... – zrobiła krótką przerwę – chciałabym w swoim życiu doznać jeszcze czegoś, przeżyć coś wyjątkowego, a nie tylko leżeć w łóżku odcięta od świata i ludzi, łykać tabletki i czekać na... śmierć. Albo na cud.
– Po pierwsze, nie leżysz tylko w łóżku, bo więcej czasu siedzisz przy biurku, stukając w klawiaturę. Po drugie, wcale nie jesteś odcięta od świata, przecież masz mnie i tatę. A to, że odgrodziłaś się od znajomych, to twoja decyzja. Według mnie źle zrobiłaś, że zrezygnowałaś z pogaduszek z koleżankami. Nawet Kornel musi błagać cię o audiencję. – Zawahał się. Zamierzał coś dodać, ale zrezygnował. – A tak w ogóle to pięknie wyglądasz. Dobrze, że rozpuściłaś włosy, są za ładne, żeby je tłamsić frotką. No i ubrałaś się odpowiednio. W tych szerokich spodniach i bluzce nie widać twojej... – znów zawahał się na moment i dodał: – twojej szczupłości. Musimy oblać to wydarzenie. Stwierdziliśmy, że kolacja w miłej knajpce nie powinna ci zaszkodzić. Co ty na to?
– Hmm, już się nie boicie, że złapię jakąś infekcję? – zapytała z lekkim przekąsem.
– No cóż, na spotkaniu też możesz złapać infekcję.
– Nie złapałam na targach, gdzie było multum ludzi, to teraz też nie złapię. Nie wiadomo, czy w ogóle ktoś przyjdzie. Nie jestem medialną celebrytką, której twarz ciągle wyziera z ekranów telewizora, laptopa i komórki. Na spotkania autorskie nie przychodzi wiele ludzi. Przestańcie się nade mną trząść.
– Oprócz ciebie nie mamy nikogo, nad kim moglibyśmy się trząść, dlatego musimy się trząść nad tobą.
– Chodźmy, nie chcę się spóźnić.
Kiedy w przedpokoju przechodziła obok dużego lustra, zerknęła na swoje odbicie. Naprawdę nie wyglądała na osobę aż tak bardzo chorą, jaką była w rzeczywistości. Dziękuję wam, kochane kosmetyki i szerokie spodnie – uśmiechnęła się w duchu, zadowolona ze swojego wyglądu.
Godzinę później z sercem bijącym z podniecenia podążała za bibliotekarką prowadzącą ją na salę, gdzie czekali czytelnicy. Ku jej zdziwieniu było sporo osób, około czterdziestu. Miała ochotę uściskać wszystkich zebranych, bo trochę się obawiała, czy w ogóle ktoś przyjdzie. Usiadła w fotelu wskazanym przez gospodynię. Rozejrzała się po sali. Wśród zebranych zauważyła ojca i Kornela. Skrzywiła się w duchu. Po co on przyszedł, jego obecność będzie ją jeszcze bardziej deprymować. Czuła się nieco skrępowana. Znowu spojrzała na widownię. Przeważały kobiety, ale było również kilku mężczyzn. Jej wzrok przyciągnęła siedząca w pierwszym rzędzie młoda blondynka w dość zaawansowanej ciąży. Piękna kobieta – pomyślała Pola z zazdrością. Młoda i szczęśliwa, bo wkrótce zostanie mamą. Niestety, ona nigdy czegoś takiego nie doświadczy.
– Witam państwa – usłyszała głos bibliotekarki. – Dziś mamy przyjemność gościć autorkę wielu popularnych powieści, Polę Neri.
– Dzień dobry. Nazywam się Apolonia Nerowska – przywitała się Pola. – „Pola Neri” to mój pseudonim literacki. Tak przezywał mnie brat, gdy byliśmy dziećmi, nawiązując do naszej sławnej rodaczki Poli Negri. To przezwisko długo mnie denerwowało, ale w końcu się do niego przyzwyczaiłam i już przestałam na nie reagować złością. A kiedy zdecydowałam, że będę pisać pod pseudonimem, postanowiłam je wykorzystać. Jak dotąd napisałam pięć książek, oficjalna premiera szóstej już za trzy dni. Przyniosłam ze sobą kilka egzemplarzy...
Pola opowiedziała o początkach swojej pisarskiej kariery, a potem odpowiadała na pytania prowadzącej spotkanie. Trochę ją rozpraszała kilkuletnia dziewczynka siedząca w pierwszym rzędzie obok ładnej blondynki i ciemnowłosego mężczyzny, która cały czas się wierciła na krześle i marudziła. Po co zabierać dzieci na tego typu imprezy! – ofuknęła w duchu matkę małej. Na szczęście mężczyzna, który również miał znudzoną minę i co chwilę spoglądał na zegarek, w końcu się zreflektował i wyprowadził córkę. Trochę Polę zabolał jego brak zainteresowania, ale osłodę stanowiły zaciekawione twarze innych osób. Do tego grona należała również jego żona, która pilnie słuchała, zawsze się śmiała, gdy Pola powiedziała coś dowcipnego, i brała udział w dyskusji. Również Kornel zadawał Poli pytania i nawet kupił egzemplarz nowej książki, chociaż znał treść, ponieważ zawsze był pierwszym czytelnikiem i recenzentem wszystkich jej powieści.
Spotkanie trochę się przedłużyło, bo podpisała dużo książek i z każdym, kto podchodził, zamieniła kilka zdań. Książki sprzedawał Szymon; zachwalał treść, chociaż jej nie czytał. Powieść kupił nawet tata i poprosił o autograf, co naprawdę ją rozbawiło. Kobieta „od dziewczynki” też kupiła egzemplarz i podeszła do stolika po dedykację.
– Zapłaciłam już pani mężowi – powiedziała, jakby się obawiając, że może ją ktoś posądzić o kradzież, co trochę zdziwiło Polę.
– To nie mąż, tylko brat – sprostowała Pola. – Dla kogo mam napisać dedykację?
– Dla Mileny.
Następną osobą czekającą na dedykację była piękna blondynka w ciąży.
– Proszę napisać „dla Lenki”.
– „Dla Lenki”? Dobrze usłyszałam?
– Tak, Lenki. To zdrobnienie od Leny – odparła kobieta. – Bardzo lubię pani książki. Po przeczytaniu każdej z nich czuję się, jakby mnie podłączono do akumulatora. Dają tyle radości i optymizmu.
– Przecież to kryminały.
– Raczej kryminałki obyczajowe. I zawsze jest happy end. – Kobieta się uśmiechnęła. – Musi mieć pani radosne usposobienie – stwierdziła.
– Dziękuję – odrzekła Pola. – Staram się być pogodna i radosna. – A w duchu dodała: nawet nie wiesz, jak bardzo się staram.
Po spotkaniu autorskim Pola z ojcem i bratem pojechali do lokalu, gdzie Szymon zarezerwował stolik. Wkrótce dołączył do nich Kornel.
Kornel Tomski, zwany przez Szymona Kornikiem, był najlepszym jego kolegą. Znali się od zawsze, bo rodziny Nerowskich i Tomskich przyjaźniły się od czasów studiów. Zarówno Witold Tomski, jak i Andrzej Nerowski byli lekarzami. Andrzej był anestezjologiem, a Tomski transplantologiem. Ich synowie również poszli w ślady ojców i zostali lekarzami, ale obrali inne specjalizacje niż ojcowie i zostali neurochirurgami. Przez jakiś czas wszystko wskazywało, że więzi obu rodzin jeszcze bardziej się zacisną, bo Kornel i Pola zostali parą, ale ku rozczarowaniu przyjaciół ich drogi się rozeszły, ale nie na tyle, żeby zniszczyć przyjaźń.
– Bardzo dobrze ci poszło, Pola. I ślicznie wyglądałaś. To znaczy wyglądasz – podsumował Kornel.
– Zaskoczyła mnie frekwencja. Nie przypuszczałam, że w ogóle ktoś przyjdzie. Przecież nie jestem aż tak popularna.
– Nie bądź za skromna. Dla mnie jesteś najlepszą pisarką powieści dla kobiet.
– A ile znasz pisarek POWIEŚCI DLA KOBIET? – zauważyła sarkastycznie, bo nie lubiła takiej klasyfikacji. – I ile takich książek przeczytałeś, Korni?
– Sześć.
– W tym wszystkie moje? – Uśmiechnęła się. – Rzeczywiście, jesteś ekspertem kobiecej literatury.
– My też uważamy, że twoje powieści są rewelacyjne. – Do pochwał dołączył ojciec. – Inne tego typu książki od razu mnie usypiają, a w twoich zawsze coś się dzieje. Nie tylko ble ble o miłości. Zawsze jest jakieś morderstwo i zagadka do rozwiązania. Prawda, synu? Szymek, obudź się.
– Tak, tak. Co mówiłeś, tato?
– Szymek, dlaczego jesteś dziś taki milczący? Co się dzieje? – zapytał ojciec. – Nie poznaję cię.
– Tata ma rację. Źle się czujesz, braciszku? – zaniepokoiła się Pola.
– Wszystko okej, po prostu jestem niewyspany i trochę boli mnie głowa – odparł Szymon. – Te placki z gulaszem są wyśmienite. Gratuluję, siostro. Bardzo dobrze wypadłaś.
– Korni, dlaczego nie było Asi? – chciała wiedzieć Pola. – Myślałam, że przyjdzie z tobą.
– Nie mieliśmy z kim zostawić dzieciaków – skłamał.
Kornel i jego żona Asia byli rodzicami siedmioletnich bliźniaków i dwuletniej córeczki. Młody Tomski jako ojciec sprawdzał się idealnie, nie widział świata poza swymi pociechami. Natomiast żonę traktował jedynie jak matkę swoich dzieci, co doskonale wiedział Szymon, a o czym Pola nie miała pojęcia.
Rozdział 2
Pola z trudem wstała od biurka. Zrobiło jej się słabo, jakby za chwilę miała zemdleć, dlatego położyła się w ubraniu na zaścielonym łóżku. Chyba się dziś przeforsowała, niepotrzebnie sprzątała mieszkanie, przecież Tatiana zrobiłaby to w piątek. Ale czy odkurzenie kilku dywanów i mycie sanitariatów to aż tak ciężka praca? Wczoraj, po spotkaniu autorskim, czuła się dobrze, nie sprawiała wrażenia chorej i uwierzyła, że jej stan się poprawił, że nagle cudownie ozdrowiała. Niestety była to najwyraźniej zasługa adrenaliny, która sztucznie wpompowała w nią energię. Dziś nie zdołałaby dojść do samochodu ani sklecić kilku zdań. Znowu do Poli dotarła świadomość, że się oszukiwała. Była chora, śmiertelnie chora. Dłonią dotknęła miejsca, pod którym kryło się serce. Wsłuchała się w jego pracę. Rytm był słaby i nieregularny. Mimo że liczyła tylko dwadzieścia osiem lat, miała serce dziewięćdziesięcioletniej staruszki, ale nawet one bywały od niej sprawniejsze. Sięgnęła po fiolkę z lekarstwem leżącą na komódce przy łóżku. Włożyła do ust tabletkę i popiła wodą. Jakiś czas później poczuła poprawę, lek zaczął działać. Przeniosła się myślami do lat dzieciństwa i szkolnej młodości.
Przez dwadzieścia lat jej życie było wypełnione radością, miłością i młodzieńczymi sukcesami. Urodziła się w dość zamożnej rodzinie lekarzy, hojnie obdarowana genetycznymi przywilejami: miała urodę i inteligencję; do tego była kochana przez rodzinę i lubiana przez przyjaciół. I co najważniejsze – była zdrowa. Miała cudownych rodziców i brata, a także chłopaka zakochanego w niej do szaleństwa. Kornela znała od zawsze, bo był najlepszym przyjacielem Szymka. Początkowo postrzegał ją tylko jako młodszą siostrzyczkę kumpla, natomiast w przypadku Poli było inaczej. Straszy od niej o pięć lat Kornel – inteligentny, oczytany i przystojny – stał się w jej oczach ideałem mężczyzny. Zakochała się w nim, mając siedem lat, kiedy wyciągnął ją z morza, gdy się topiła. Tamtego lata obie rodziny pojechały do Chorwacji na wakacje. Dorośli byli zajęci sobą i opalając się na plaży, nie zwrócili uwagi, gdy siedmiolatka nagle znalazła się pod wodą. Nawet Szymek, który miał przykazane opiekować się siostrą, nie zauważył niebezpieczeństwa, w przeciwieństwie do Kornela. Błyskawicznie podpłynął w jej stronę i zanurkował, a potem nieprzytomną doholował do brzegu. Sztuczne oddychanie i fachowa pomoc szybko przywróciły dziewczynkę do żywych. Pewnym usprawiedliwieniem niefrasobliwości dorosłych było wadliwe kółko, z którego uszło powietrze. Ten incydent dodatkowo scementował przyjaźń dwóch rodzin. Ojcowie znali się ze studiów i kontynuowali swą przyjaźń, ale od tamtego dnia Kornel w oczach Nerowskich urósł do miana bohatera. Potem rodzice i brat długo sobie wyrzucali, że podeszli nieodpowiedzialnie do kwestii opieki nad Polą, co wkrótce dziewczynka zaczęła dotkliwie odczuwać, ponieważ stali się zbyt opiekuńczy. Nie spuszczali z niej oczu, drżeli przy każdym przeziębieniu i nie pozwalali korzystać z wielu dziecięcych przyjemności. Pola nazywała ich trzema kwokami zatruwającymi życie jednemu pisklęciu swą nadopiekuńczością.
Nerowscy bardzo polubili Kornela... a Pola się w nim zakochała. Niestety on w ogóle tego nie dostrzegał. Razem z Szymkiem umawiali się z dziewczynami, potem zwierzali się sobie z miłosnych problemów, nie zwracając uwagi na wyjącą z rozpaczy nastolatkę – oczywiście jej rozpacz była milcząca, płakała dusza, nie oczy. Zarówno Szymek, jak i Kornel zawsze traktowali ją jak małe dziecko, wymagające stałej opieki i troski, a obiektem ich zainteresowań były starsze dziewczyny – starsze i ładne, bo byli przystojnymi i inteligentnymi chłopakami.
Wszystko się zmieniło, gdy Pola zebrała się na odwagę i zaprosiła Kornela na swoją studniówkę.
– Korni, nie mam pary. Czy mógłbyś iść ze mną?
Kornel najpierw się zdziwił, ale chwilę później z wahaniem wyraził zgodę. W tamtym czasie spotykał się z pewną dziewczyną z roku, ale nie potrafił odmówić przysługi siostrzyczce najlepszego kumpla. Szybko jednak przestał postrzegać Polę jako małą siostrzyczkę kolegi, gdy ujrzał ją w sukni wieczorowej, z makijażem i wspaniałą fryzurą.
– No, no, Pola Neri, wyglądasz dziś zjawiskowo – powiedział oniemiały na jej widok. – Ile ty masz lat?
– Tyle co wszystkie maturzystki. Nie pamiętasz, ile się ma lat w klasie maturalnej? Za kilka miesięcy skończę dziewiętnaście. Korni, nie gap się, jakbyś mnie pierwszy raz widział na oczy.
– Bo pierwszy raz widzę cię w takim wydaniu.
Pola wiedziała, że zrobiła na nim wrażenie, co stało się jeszcze bardziej widoczne w trakcie studniówki. Nie odrywał od niej oczu, przytulał się do niej w trakcie tańca i wprost z nią flirtował. Podchmielony alkoholem, którym uraczono go w szatni, próbował nawet ją pocałować.
– Korni, a twoja dziewczyna? – zapytała. – Kilka dni temu wylewałeś łzy przed Szymkiem z jej powodu, bo nie pozwalała ci iść ze mną na studniówkę.
– Hmm, płakałem? Nie przypominam sobie.
– Nie płakałeś, tylko wyśmiewałeś się z jej absurdalnej zazdrości. Powiedziałeś, cytuję: „Ta idiotka jest zazdrosna o Polę, a to przecież niedorzeczne”.
– I miała rację. Okazuje się, że wcale nie jest taką idiotką, jak myślałem. – Mówiąc to, przyglądał się Poli z uwagą. A potem się odsunął.
Pola zaczęła żałować swoich słów, bo więcej nie próbował jej pocałować. Nawet gdy odwiózł ją taksówką pod dom, pocałował ją jedynie w rękę.
– Dzięki, Pola, za zaproszenie. Fajnie było znowu poczuć się uczniem.
– Myślałby kto, jaki z ciebie starzec – mruknęła rozczarowana i zła na siebie, że nie pozwoliła mu się pocałować. – Jesteś ode mnie starszy tylko pięć lat.
Kornel zjawił się w ich domu dopiero po kilku dniach. Pola była akurat sama.
– Nie ma Szymka – powiedziała na powitanie.
– Wiem. Przyszedłem do ciebie. – Podrapał się nerwowo po głowie. – Zerwałem z Olą. Czy mógłbym zaprosić cię do kina? Szymek się zgodził. Twoi rodzice też.
– Pytałeś ich o pozwolenie? – zdziwiła się.
– Niebezpośrednio, tylko przez Szymka.
Pola najpierw pokręciła głową, a później wybuchła śmiechem.
– Cały Korni! Rycerski do bólu.
Przez chwilę przyglądał się jej w zamyśleniu.
– Lubię, gdy tak do mnie się zwracasz. To lepsze niż Kornik.
Rozmowę przerwało im nadejście rodziców, którzy wrócili z pracy.
– Kornelku, zjesz z nami obiad? – zapytała mama. – Zaraz odgrzeję.
– Nie, dziękuję, muszę uczyć się do sesji. Chciałem tylko zaprosić Polę w sobotę do kina. Mogę?
– Oczywiście, Kornelku.
Spojrzał na Polę wyczekująco.
– A ty, Pola, zgadzasz się?
Wzruszyła ramionami.
– Czemu nie. Mogę iść. A co grają?
– Nie wiem.
Pierwszy raz pocałował ją w samochodzie, gdy po filmie odwoził ją do domu. A do łóżka poszli po zdaniu przez nią matury.
– Z taką liczbą punktów z pewnością dostaniesz się na medycynę – zauważył. – Polu Neri, trzeba to uczcić. Czy pojedziesz ze mną na parę dni do Grecji? Twoi rodzice i Szymon wyrazili zgodę.
– O Boże, czy o wszystko musisz ich pytać? Zapytałeś też ich o pozwolenie spania ze mną w jednym łóżku?
– Nie musiałem pytać, to oczywiste. Załatwiłem już rezerwację, lot mamy pojutrze.
Wcześniej Kornel raczej unikał intymnych sytuacji, ich bliskość ograniczała się jedynie do pocałunków i niewinnych pieszczot. Trochę irytowało to Polę, bo chciała tak jak większość jej koleżanek w klasie rozpocząć współżycie.
– Jestem dorosła, dawno skończyłam osiemnaście lat, a przecież seks można uprawiać bez konsekwencji prawnych już po skończeniu piętnastu. Przestań traktować mnie jak dziecko.
– Polu Neri, jestem od ciebie starszy pięć lat, dlatego to ja zadecyduję, kiedy nadejdzie odpowiedni moment – oznajmił na którejś randce. – Jestem za ciebie odpowiedzialny.
– Powiedz lepiej, że boisz się moich rodziców – mruknęła.
– Gdybyśmy niechcący wpadli, mogłoby to pokrzyżować twoje plany. Iść do matury z dzidziusiem w brzuchu to chyba nieodpowiedni moment, nie sądzisz? Po co ma się brzdąc dwa razy stresować z powodu matury, wystarczy, że w przyszłości sam będzie musiał ją zdawać.
– A słyszałeś, że jest coś takiego jak antykoncepcja? – bąknęła. – Nie wygłupiaj się, czy miałeś takie same opory przy innych dziewczynach?
– Ty nie jesteś jak inne dziewczyny. Ty jesteś Pola Neri – odparł, uśmiechając się wesoło.
Przed maturą Poli Kornel nigdy nie zaprosił jej do swojej garsoniery, którą kupili mu rodzice z myślą o dobrej finansowej lokacie, wychodząc z założenia, że w mieście akademickim zawsze jest boom na mieszkania pod najem. Dzięki tej garsonierze Konrad, i również Szymon, nie musieli się borykać z odwiecznym problemem młodych ludzi: jak znaleźć chatę na rozbieraną randkę.
Rodzice Konrada byli bardziej majętni od Nerowskich. Ojciec robił karierę jako wybitny transplantolog, a matka, dermatolożka, zatrudniła się w prywatnej klinice piękności, gdzie zarabiała duże pieniądze. Natomiast Andrzej Nerowski był anestezjologiem, a jego żona pediatrą pracującą w przychodni rejonowej. Ich sytuacja materialna przedstawiała się dobrze, mogli zapewnić sobie i dzieciom dostatnie życie polskiej klasy średniej, ale była okupiona nadliczbowymi godzinami. Dopiero etat anestezjologa w klinice Orłowskich pozwolił ojcu zwolnić tempo, ponieważ Robert Orłowski, jego dawny kolega z uczelni, należał do wymagających, ale szczodrze wynagradzających pracodawców. Szpital specjalizował się przede wszystkim w neurochirurgii, ale z biegiem czasu powstało tam kilka innych oddziałów. Największe dochody przynosiła klinice przychodnia stomatologiczna, do której ściągali tłumnie bogaci Niemcy na tak zwane wycieczki stomatologiczne. Dzięki dobrze wyposażonej infrastrukturze hotelowo-gastronomicznej przychodnia mogła oferować swym pacjentom nie tylko wysokiej klasy usługi dentystyczne, ale również szeroki wachlarz różnorakich przyjemności kulturalno-turystycznych. Placówka miała więc odpowiednie fundusze, by zapewnić swoim pracownikom bardzo dobre warunki finansowe. U Orłowskich znaleźli również zatrudnienie Szymek i Kornel, z czego byli bardzo dumni, ponieważ ta klinika należała do najlepszych placówek w Polsce.
Teraz, kiedy Pola została świeżo upieczoną maturzystką, Kornel postanowił wreszcie przeprowadzić inicjację seksualną dziewczyny, ale zamierzał zrobić to w bardziej romantycznej scenerii niż krakowska garsoniera. Wkrótce się okazało, że wczasy w Grecji były zbędnym wydatkiem, bo większość urlopu spędzili w hotelowym łóżku. Rzadko nawet wychodzili na plażę, tłumacząc to upałem. Bywali jedynie na posiłkach, a potem, po wypiciu kilku drinków w hotelowej restauracji, znowu zaszywali się w swoim pokoju. Dopiero po pięciu dniach pobytu zaczęli wyruszać na miasto i zwiedzać okolice.
Powieści obyczajowe, kryminały, thrilleryWciągające i niebanalneZaczytaj się!
www.prozami.pl
Księgarnia wysyłkowawww.literaturainspiruje.pl