Nowe serce Poli Neri - Danka Braun - ebook + audiobook
NOWOŚĆ

Nowe serce Poli Neri ebook i audiobook

Braun Danka

4,7

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

155 osób interesuje się tą książką

Opis

Pola miała wszystko: urodę, inteligencję, kochającego partnera, rodzinę, która stała za nią murem, i twórcze plany na przyszłość. Wszystko – poza zdrowym sercem. Kwalifikacja medyczna: pacjentka na pilnej liście do transplantacji.

Maks miał wszystko, a przynajmniej tak mu się wydawało: wspaniałą rodzinę i świetną pracę. Teraz ma zranione serce, które skrzętnie ukrywa przed światem, a które daje o sobie znać w szorstkości obycia. 

Gdy tych dwoje się spotka, polecą iskry. Gniew zmieniający się w rosnącą ciekawość doprowadzi ich do punktu, z którego już o krok do miłości. Niespodziewanie dojdą też do głosu ­tajemnice, których żadne z nich nie było świadome, a potrzeba odkrycia prawdy stanie się śmiertelnie niebezpieczna…

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 431

Rok wydania: 2025

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 9 godz. 10 min

Rok wydania: 2025

Lektor: Kosior FilipFilip Kosior

Oceny
4,7 (34 oceny)
29
3
1
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Marchewka1980

Nie oderwiesz się od lektury

Cudowna trochę tajemniczości trochę sensacji😉 no i romansikw tle. Cudowne ukazanie relacji ojca samotnie wychowującego dzieci , śmieszne dialogi - dzieci . Oczywiście pan Kosior zamyka ten całokształt cudowny głos
20
KBryl

Nie oderwiesz się od lektury

Cudowna książka
20
Tamtamo

Nie oderwiesz się od lektury

Pani Danka jak zwykle niezawodna! Bosko się czytało i bosko się słuchało. Genialny lektor, kiedy czytał kwestie dzieciaków byłam popłakała ze śmiechu. Udało mu się jeszcze podkręcić świetny tekst.
10
AliDebPaw

Nie oderwiesz się od lektury

i to jest to 👍
10
FROSIA

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo lubię tą autorkę i z przyjemnością czytam jej kolejne książki spotykając znanych bohaterów przewijających się na kartach opowieści.
10

Popularność




Co­py­ri­ght © by Grupa Wy­daw­ni­cza Li­te­ra­tura In­spi­ruje Sp. z o.o., 2025 Co­py­ri­ght © by Danka Braun
Wszel­kie prawa za­strze­żoneAll ri­ghts re­se­rved Książka ani żadna jej część nie mogą być pu­bli­ko­wane ani w ja­ki­kol­wiek inny spo­sób po­wie­lane w for­mie elek­tro­nicz­nej oraz me­cha­nicz­nej bez zgody wy­dawcy.
Re­dak­cja: Syl­wia Droż­dżyk-Reszka
Ko­rekta: Pau­lina Sto­pa­rek, Ju­styna Ja­kub­czyk
Pro­jekt gra­ficzny okładki: Iza­bela Sur­dy­kow­ska-Ju­rek
DTP: Ju­styna Ja­kub­czyk
Gra­fiki na okładce: Co­py­ri­ght © by Ju­lia Za­ru­bina (Stock.adobe.com)
ISBN 978-83-68249-25-5
War­szawa 2025
Wy­daw­nic­two Pro­zamiza­mo­wie­nia@li­te­ra­tu­ra­in­spi­ruje.plwww.pro­zami.plwww.li­te­ra­tu­ra­in­spi­ruje.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Mo­jej sy­no­wej Mag­dzie

Pro­log

Pola za­mknęła auto pi­lo­tem. Prze­wie­siła to­rebkę przez ra­mię i trzy­ma­jąc w ręce skó­rzany fu­te­rał z lap­to­pem, skie­ro­wała się w stronę miej­sca spo­tka­nia. Idąc pu­stym chod­ni­kiem po­czuła nie­po­kój, tro­chę ir­ra­cjo­nalny, bo znaj­do­wała się na swoim osie­dlu, gdzie mie­szały ty­siące lu­dzi. Dla­czego tu tak ciemno, prze­cież po­winny się świe­cić lampy uliczne. I gdzie się wszy­scy po­dziali, prze­cież nie jest jesz­cze tak bar­dzo późno – po­my­ślała, ści­ska­jąc moc­niej torbę z lap­to­pem. Z dru­giej strony wcale się nie dzi­wiła lu­dziom sie­dzą­cym w cie­płych miesz­ka­niach, bo wie­czór był wy­jąt­kowo nie­przy­jemny. Po­wie­trze prze­siąk­nięte było wil­go­cią, a po­dmu­chy wia­tru, które wdzie­rały się pod ma­te­riał kurtki, przy­bie­rały na sile, zwięk­sza­jąc wra­że­nie lo­do­wa­tego chłodu. Nie­po­trzeb­nie zgo­dziła się na tak późną porę, ale bar­dzo jej za­le­żało na tym spo­tka­niu, dla­tego przy­stała na po­daną go­dzinę, tym bar­dziej że wy­zna­czone miej­sce znaj­do­wało się nie­da­leko. Żeby tylko przy­szedł, żeby tylko się nie roz­my­ślił, od tego bar­dzo dużo za­le­żało. Prze­pę­dziła z głowy strach, prze­cież nie miała po­wodu się bać, na ra­zie nic jej nie gro­ziło. Ści­snęła rączkę fu­te­rału lap­topa, jakby da­wała mu znać, że to on jest te­raz naj­waż­niej­szy – co było zresztą zgodne z prawdą. Pod­eks­cy­to­wana spo­tka­niem, nie usły­szała zbli­ża­ją­cych się kro­ków, do­piero po chwili coś ją za­nie­po­ko­iło. Od­wró­ciła się i wtedy go uj­rzała. Ko­mi­niarka przy­sła­niała jego twarz, Pola nie wie­działa, kim jest ten czło­wiek. Za­miast ucie­kać, sta­nęła, bo nogi, spa­ra­li­żo­wane prze­ra­że­niem, od­mó­wiły po­słu­szeń­stwa. Miała po­czu­cie, że strach chwy­cił ją za gar­dło i ści­skał co­raz moc­niej, pod skórę wdarła się pa­nika. Chciała krzyk­nąć, wo­łać o po­moc, ale nie po­tra­fiła. Tylko stała, bez­wolna ni­czym ze­psuta ma­rio­netka, cze­ka­jąc na to, co zrobi zło­czyńca. Za­raz jed­nak się ock­nęła i za­częła biec. Bie­gła naj­szyb­ciej, jak mo­gła, ale ją do­go­nił. Po­czuła silne szarp­nię­cie, ktoś wy­rwał jej lap­top z dłoni, a po­tem na­stą­piło ude­rze­nie czymś me­ta­lo­wym w głowę. Ostry ból prze­szył jej ciało. Naj­pierw po­my­ślała o lap­to­pie. Stra­ciła go i cały jej wy­si­łek pój­dzie na marne. A póź­niej po­ja­wiła się na­stępna myśl: umie­ram...

Roz­dział 1

Wcze­śniej

Pola stała przed lu­strem w ła­zience i dłu­żej niż zwy­kle oglą­dała swoje od­bi­cie. Dzięki sta­ran­nemu ma­ki­ja­żowi nie wy­glą­dała na osobę chorą. Pod war­stwą pu­dru i różu znik­nęła jej bla­dość, a szczu­pła twarz nie ra­ziła za­pad­nię­tymi po­licz­kami – wię­cej, dzięki umie­jęt­nemu ma­ki­ja­żowi spra­wiała wra­że­nie ete­rycz­nej femme fa­tale z epoki filmu nie­mego.

– Wiesz, Pola, że tro­chę przy­po­mi­nasz Polę Ne­gri? Tylko fry­zura inna – za­uwa­żył Szy­mek, lekko się uśmie­cha­jąc. – Ide­al­nie do­bra­łaś swój pseu­do­nim li­te­racki. – Za­raz jed­nak spo­waż­niał. – Na­prawdę nie wiem, czy spo­tka­nie au­tor­skie to do­bry po­mysł. Nie­po­trzeb­nie się zgo­dzi­łaś, trzeba było od­mó­wić. Nie je­steś przy­zwy­cza­jona do pu­blicz­nych wy­stę­pów, sama mó­wi­łaś, że tego nie lu­bisz. To się wiąże ze stre­sem i...

– Nic mi nie bę­dzie – prze­rwała mu w pół zda­nia. – By­łam już parę razy na tar­gach książki i ja­koś prze­ży­łam.

– Targi to co in­nego. Tu bę­dziesz mu­siała dużo mó­wić, a to dla cie­bie mę­czące.

– Nie prze­sa­dzaj, Szy­mon. Nie za­bije mnie go­dzina roz­mowy.

– Nie ro­zu­miem, dla­czego aku­rat te­raz się zgo­dzi­łaś na wie­czór au­tor­ski, prze­cież wcze­śniej za­wsze od­ma­wia­łaś.

– Po pierw­sze dla­tego, że to spo­tka­nie jest w Kra­ko­wie, a po dru­gie... – zro­biła krótką prze­rwę – chcia­ła­bym w swoim ży­ciu do­znać jesz­cze cze­goś, prze­żyć coś wy­jąt­ko­wego, a nie tylko le­żeć w łóżku od­cięta od świata i lu­dzi, ły­kać ta­bletki i cze­kać na... śmierć. Albo na cud.

– Po pierw­sze, nie le­żysz tylko w łóżku, bo wię­cej czasu sie­dzisz przy biurku, stu­ka­jąc w kla­wia­turę. Po dru­gie, wcale nie je­steś od­cięta od świata, prze­cież masz mnie i tatę. A to, że od­gro­dzi­łaś się od zna­jo­mych, to twoja de­cy­zja. We­dług mnie źle zro­bi­łaś, że zre­zy­gno­wa­łaś z po­ga­du­szek z ko­le­żan­kami. Na­wet Kor­nel musi bła­gać cię o au­dien­cję. – Za­wa­hał się. Za­mie­rzał coś do­dać, ale zre­zy­gno­wał. – A tak w ogóle to pięk­nie wy­glą­dasz. Do­brze, że roz­pu­ści­łaś włosy, są za ładne, żeby je tłam­sić frotką. No i ubra­łaś się od­po­wied­nio. W tych sze­ro­kich spodniach i bluzce nie wi­dać two­jej... – znów za­wa­hał się na mo­ment i do­dał: – two­jej szczu­pło­ści. Mu­simy ob­lać to wy­da­rze­nie. Stwier­dzi­li­śmy, że ko­la­cja w mi­łej knajpce nie po­winna ci za­szko­dzić. Co ty na to?

– Hmm, już się nie bo­icie, że zła­pię ja­kąś in­fek­cję? – za­py­tała z lek­kim prze­ką­sem.

– No cóż, na spo­tka­niu też mo­żesz zła­pać in­fek­cję.

– Nie zła­pa­łam na tar­gach, gdzie było mul­tum lu­dzi, to te­raz też nie zła­pię. Nie wia­domo, czy w ogóle ktoś przyj­dzie. Nie je­stem me­dialną ce­le­brytką, któ­rej twarz cią­gle wy­ziera z ekra­nów te­le­wi­zora, lap­topa i ko­mórki. Na spo­tka­nia au­tor­skie nie przy­cho­dzi wiele lu­dzi. Prze­stań­cie się nade mną trząść.

– Oprócz cie­bie nie mamy ni­kogo, nad kim mo­gli­by­śmy się trząść, dla­tego mu­simy się trząść nad tobą.

– Chodźmy, nie chcę się spóź­nić.

Kiedy w przed­po­koju prze­cho­dziła obok du­żego lu­stra, zer­k­nęła na swoje od­bi­cie. Na­prawdę nie wy­glą­dała na osobę aż tak bar­dzo chorą, jaką była w rze­czy­wi­sto­ści. Dzię­kuję wam, ko­chane ko­sme­tyki i sze­ro­kie spodnie – uśmiech­nęła się w du­chu, za­do­wo­lona ze swo­jego wy­glądu.

Go­dzinę póź­niej z ser­cem bi­ją­cym z pod­nie­ce­nia po­dą­żała za bi­blio­te­karką pro­wa­dzącą ją na salę, gdzie cze­kali czy­tel­nicy. Ku jej zdzi­wie­niu było sporo osób, około czter­dzie­stu. Miała ochotę uści­skać wszyst­kich ze­bra­nych, bo tro­chę się oba­wiała, czy w ogóle ktoś przyj­dzie. Usia­dła w fo­telu wska­za­nym przez go­spo­dy­nię. Ro­zej­rzała się po sali. Wśród ze­bra­nych za­uwa­żyła ojca i Kor­nela. Skrzy­wiła się w du­chu. Po co on przy­szedł, jego obec­ność bę­dzie ją jesz­cze bar­dziej de­pry­mo­wać. Czuła się nieco skrę­po­wana. Znowu spoj­rzała na wi­dow­nię. Prze­wa­żały ko­biety, ale było rów­nież kilku męż­czyzn. Jej wzrok przy­cią­gnęła sie­dząca w pierw­szym rzę­dzie młoda blon­dynka w dość za­awan­so­wa­nej ciąży. Piękna ko­bieta – po­my­ślała Pola z za­zdro­ścią. Młoda i szczę­śliwa, bo wkrótce zo­sta­nie mamą. Nie­stety, ona ni­gdy cze­goś ta­kiego nie do­świad­czy.

– Wi­tam pań­stwa – usły­szała głos bi­blio­te­karki. – Dziś mamy przy­jem­ność go­ścić au­torkę wielu po­pu­lar­nych po­wie­ści, Polę Neri.

– Dzień do­bry. Na­zy­wam się Apo­lo­nia Ne­row­ska – przy­wi­tała się Pola. – „Pola Neri” to mój pseu­do­nim li­te­racki. Tak prze­zy­wał mnie brat, gdy by­li­śmy dziećmi, na­wią­zu­jąc do na­szej sław­nej ro­daczki Poli Ne­gri. To prze­zwi­sko długo mnie de­ner­wo­wało, ale w końcu się do niego przy­zwy­cza­iłam i już prze­sta­łam na nie re­ago­wać zło­ścią. A kiedy zde­cy­do­wa­łam, że będę pi­sać pod pseu­do­ni­mem, po­sta­no­wi­łam je wy­ko­rzy­stać. Jak do­tąd na­pi­sa­łam pięć ksią­żek, ofi­cjalna pre­miera szó­stej już za trzy dni. Przy­nio­słam ze sobą kilka eg­zem­pla­rzy...

Pola opo­wie­działa o po­cząt­kach swo­jej pi­sar­skiej ka­riery, a po­tem od­po­wia­dała na py­ta­nia pro­wa­dzą­cej spo­tka­nie. Tro­chę ją roz­pra­szała kil­ku­let­nia dziew­czynka sie­dząca w pierw­szym rzę­dzie obok ład­nej blon­dynki i ciem­no­wło­sego męż­czy­zny, która cały czas się wier­ciła na krze­śle i ma­ru­dziła. Po co za­bie­rać dzieci na tego typu im­prezy! – ofuk­nęła w du­chu matkę ma­łej. Na szczę­ście męż­czy­zna, który rów­nież miał znu­dzoną minę i co chwilę spo­glą­dał na ze­ga­rek, w końcu się zre­flek­to­wał i wy­pro­wa­dził córkę. Tro­chę Polę za­bo­lał jego brak za­in­te­re­so­wa­nia, ale osłodę sta­no­wiły za­cie­ka­wione twa­rze in­nych osób. Do tego grona na­le­żała rów­nież jego żona, która pil­nie słu­chała, za­wsze się śmiała, gdy Pola po­wie­działa coś dow­cip­nego, i brała udział w dys­ku­sji. Rów­nież Kor­nel za­da­wał Poli py­ta­nia i na­wet ku­pił eg­zem­plarz no­wej książki, cho­ciaż znał treść, po­nie­waż za­wsze był pierw­szym czy­tel­ni­kiem i re­cen­zen­tem wszyst­kich jej po­wie­ści.

Spo­tka­nie tro­chę się prze­dłu­żyło, bo pod­pi­sała dużo ksią­żek i z każ­dym, kto pod­cho­dził, za­mie­niła kilka zdań. Książki sprze­da­wał Szy­mon; za­chwa­lał treść, cho­ciaż jej nie czy­tał. Po­wieść ku­pił na­wet tata i po­pro­sił o au­to­graf, co na­prawdę ją roz­ba­wiło. Ko­bieta „od dziew­czynki” też ku­piła eg­zem­plarz i po­de­szła do sto­lika po de­dy­ka­cję.

– Za­pła­ci­łam już pani mę­żowi – po­wie­działa, jakby się oba­wia­jąc, że może ją ktoś po­są­dzić o kra­dzież, co tro­chę zdzi­wiło Polę.

– To nie mąż, tylko brat – spro­sto­wała Pola. – Dla kogo mam na­pi­sać de­dy­ka­cję?

– Dla Mi­leny.

Na­stępną osobą cze­ka­jącą na de­dy­ka­cję była piękna blon­dynka w ciąży.

– Pro­szę na­pi­sać „dla Lenki”.

– „Dla Lenki”? Do­brze usły­sza­łam?

– Tak, Lenki. To zdrob­nie­nie od Leny – od­parła ko­bieta. – Bar­dzo lu­bię pani książki. Po prze­czy­ta­niu każ­dej z nich czuję się, jakby mnie pod­łą­czono do aku­mu­la­tora. Dają tyle ra­do­ści i opty­mi­zmu.

– Prze­cież to kry­mi­nały.

– Ra­czej kry­mi­nałki oby­cza­jowe. I za­wsze jest happy end. – Ko­bieta się uśmiech­nęła. – Musi mieć pani ra­do­sne uspo­so­bie­nie – stwier­dziła.

– Dzię­kuję – od­rze­kła Pola. – Sta­ram się być po­godna i ra­do­sna. – A w du­chu do­dała: na­wet nie wiesz, jak bar­dzo się sta­ram.

Po spo­tka­niu au­tor­skim Pola z oj­cem i bra­tem po­je­chali do lo­kalu, gdzie Szy­mon za­re­zer­wo­wał sto­lik. Wkrótce do­łą­czył do nich Kor­nel.

Kor­nel Tom­ski, zwany przez Szy­mona Kor­ni­kiem, był naj­lep­szym jego ko­legą. Znali się od za­wsze, bo ro­dziny Ne­row­skich i Tom­skich przy­jaź­niły się od cza­sów stu­diów. Za­równo Wi­told Tom­ski, jak i An­drzej Ne­row­ski byli le­ka­rzami. An­drzej był ane­ste­zjo­lo­giem, a Tom­ski trans­plan­to­lo­giem. Ich sy­no­wie rów­nież po­szli w ślady oj­ców i zo­stali le­ka­rzami, ale ob­rali inne spe­cja­li­za­cje niż oj­co­wie i zo­stali neu­ro­chi­rur­gami. Przez ja­kiś czas wszystko wska­zy­wało, że więzi obu ro­dzin jesz­cze bar­dziej się za­ci­sną, bo Kor­nel i Pola zo­stali parą, ale ku roz­cza­ro­wa­niu przy­ja­ciół ich drogi się ro­ze­szły, ale nie na tyle, żeby znisz­czyć przy­jaźń.

– Bar­dzo do­brze ci po­szło, Pola. I ślicz­nie wy­glą­da­łaś. To zna­czy wy­glą­dasz – pod­su­mo­wał Kor­nel.

– Za­sko­czyła mnie fre­kwen­cja. Nie przy­pusz­cza­łam, że w ogóle ktoś przyj­dzie. Prze­cież nie je­stem aż tak po­pu­larna.

– Nie bądź za skromna. Dla mnie je­steś naj­lep­szą pi­sarką po­wie­ści dla ko­biet.

– A ile znasz pi­sa­rek PO­WIE­ŚCI DLA KO­BIET? – za­uwa­żyła sar­ka­stycz­nie, bo nie lu­biła ta­kiej kla­sy­fi­ka­cji. – I ile ta­kich ksią­żek prze­czy­ta­łeś, Korni?

– Sześć.

– W tym wszyst­kie moje? – Uśmiech­nęła się. – Rze­czy­wi­ście, je­steś eks­per­tem ko­bie­cej li­te­ra­tury.

– My też uwa­żamy, że twoje po­wie­ści są re­we­la­cyjne. – Do po­chwał do­łą­czył oj­ciec. – Inne tego typu książki od razu mnie usy­piają, a w two­ich za­wsze coś się dzieje. Nie tylko ble ble o mi­ło­ści. Za­wsze jest ja­kieś mor­der­stwo i za­gadka do roz­wią­za­nia. Prawda, synu? Szy­mek, obudź się.

– Tak, tak. Co mó­wi­łeś, tato?

– Szy­mek, dla­czego je­steś dziś taki mil­czący? Co się dzieje? – za­py­tał oj­ciec. – Nie po­znaję cię.

– Tata ma ra­cję. Źle się czu­jesz, bra­ciszku? – za­nie­po­ko­iła się Pola.

– Wszystko okej, po pro­stu je­stem nie­wy­spany i tro­chę boli mnie głowa – od­parł Szy­mon. – Te placki z gu­la­szem są wy­śmie­nite. Gra­tu­luję, sio­stro. Bar­dzo do­brze wy­pa­dłaś.

– Korni, dla­czego nie było Asi? – chciała wie­dzieć Pola. – My­śla­łam, że przyj­dzie z tobą.

– Nie mie­li­śmy z kim zo­sta­wić dzie­cia­ków – skła­mał.

Kor­nel i jego żona Asia byli ro­dzi­cami sied­mio­let­nich bliź­nia­ków i dwu­let­niej có­reczki. Młody Tom­ski jako oj­ciec spraw­dzał się ide­al­nie, nie wi­dział świata poza swymi po­cie­chami. Na­to­miast żonę trak­to­wał je­dy­nie jak matkę swo­ich dzieci, co do­sko­nale wie­dział Szy­mon, a o czym Pola nie miała po­ję­cia.

Roz­dział 2

Pola z tru­dem wstała od biurka. Zro­biło jej się słabo, jakby za chwilę miała ze­mdleć, dla­tego po­ło­żyła się w ubra­niu na za­ście­lo­nym łóżku. Chyba się dziś prze­for­so­wała, nie­po­trzeb­nie sprzą­tała miesz­ka­nie, prze­cież Ta­tiana zro­bi­łaby to w pią­tek. Ale czy od­ku­rze­nie kilku dy­wa­nów i my­cie sa­ni­ta­ria­tów to aż tak ciężka praca? Wczo­raj, po spo­tka­niu au­tor­skim, czuła się do­brze, nie spra­wiała wra­że­nia cho­rej i uwie­rzyła, że jej stan się po­pra­wił, że na­gle cu­dow­nie ozdro­wiała. Nie­stety była to naj­wy­raź­niej za­sługa ad­re­na­liny, która sztucz­nie wpom­po­wała w nią ener­gię. Dziś nie zdo­ła­łaby dojść do sa­mo­chodu ani skle­cić kilku zdań. Znowu do Poli do­tarła świa­do­mość, że się oszu­ki­wała. Była chora, śmier­tel­nie chora. Dło­nią do­tknęła miej­sca, pod któ­rym kryło się serce. Wsłu­chała się w jego pracę. Rytm był słaby i nie­re­gu­larny. Mimo że li­czyła tylko dwa­dzie­ścia osiem lat, miała serce dzie­więć­dzie­się­cio­let­niej sta­ruszki, ale na­wet one by­wały od niej spraw­niej­sze. Się­gnęła po fiolkę z le­kar­stwem le­żącą na ko­módce przy łóżku. Wło­żyła do ust ta­bletkę i po­piła wodą. Ja­kiś czas póź­niej po­czuła po­prawę, lek za­czął dzia­łać. Prze­nio­sła się my­ślami do lat dzie­ciń­stwa i szkol­nej mło­do­ści.

Przez dwa­dzie­ścia lat jej ży­cie było wy­peł­nione ra­do­ścią, mi­ło­ścią i mło­dzień­czymi suk­ce­sami. Uro­dziła się w dość za­moż­nej ro­dzi­nie le­ka­rzy, hoj­nie ob­da­ro­wana ge­ne­tycz­nymi przy­wi­le­jami: miała urodę i in­te­li­gen­cję; do tego była ko­chana przez ro­dzinę i lu­biana przez przy­ja­ciół. I co naj­waż­niej­sze – była zdrowa. Miała cu­dow­nych ro­dzi­ców i brata, a także chło­paka za­ko­cha­nego w niej do sza­leń­stwa. Kor­nela znała od za­wsze, bo był naj­lep­szym przy­ja­cie­lem Szymka. Po­cząt­kowo po­strze­gał ją tylko jako młod­szą sio­strzyczkę kum­pla, na­to­miast w przy­padku Poli było ina­czej. Stra­szy od niej o pięć lat Kor­nel – in­te­li­gentny, oczy­tany i przy­stojny – stał się w jej oczach ide­ałem męż­czy­zny. Za­ko­chała się w nim, ma­jąc sie­dem lat, kiedy wy­cią­gnął ją z mo­rza, gdy się to­piła. Tam­tego lata obie ro­dziny po­je­chały do Chor­wa­cji na wa­ka­cje. Do­ro­śli byli za­jęci sobą i opa­la­jąc się na plaży, nie zwró­cili uwagi, gdy sied­mio­latka na­gle zna­la­zła się pod wodą. Na­wet Szy­mek, który miał przy­ka­zane opie­ko­wać się sio­strą, nie za­uwa­żył nie­bez­pie­czeń­stwa, w prze­ci­wień­stwie do Kor­nela. Bły­ska­wicz­nie pod­pły­nął w jej stronę i za­nur­ko­wał, a po­tem nie­przy­tomną do­ho­lo­wał do brzegu. Sztuczne od­dy­cha­nie i fa­chowa po­moc szybko przy­wró­ciły dziew­czynkę do ży­wych. Pew­nym uspra­wie­dli­wie­niem nie­fra­so­bli­wo­ści do­ro­słych było wa­dliwe kółko, z któ­rego uszło po­wie­trze. Ten in­cy­dent do­dat­kowo sce­men­to­wał przy­jaźń dwóch ro­dzin. Oj­co­wie znali się ze stu­diów i kon­ty­nu­owali swą przy­jaźń, ale od tam­tego dnia Kor­nel w oczach Ne­row­skich urósł do miana bo­ha­tera. Po­tem ro­dzice i brat długo so­bie wy­rzu­cali, że po­de­szli nie­od­po­wie­dzial­nie do kwe­stii opieki nad Polą, co wkrótce dziew­czynka za­częła do­tkli­wie od­czu­wać, po­nie­waż stali się zbyt opie­kuń­czy. Nie spusz­czali z niej oczu, drżeli przy każ­dym prze­zię­bie­niu i nie po­zwa­lali ko­rzy­stać z wielu dzie­cię­cych przy­jem­no­ści. Pola na­zy­wała ich trzema kwo­kami za­tru­wa­ją­cymi ży­cie jed­nemu pi­sklę­ciu swą na­do­pie­kuń­czo­ścią.

Ne­row­scy bar­dzo po­lu­bili Kor­nela... a Pola się w nim za­ko­chała. Nie­stety on w ogóle tego nie do­strze­gał. Ra­zem z Szym­kiem uma­wiali się z dziew­czy­nami, po­tem zwie­rzali się so­bie z mi­ło­snych pro­ble­mów, nie zwra­ca­jąc uwagi na wy­jącą z roz­pa­czy na­sto­latkę – oczy­wi­ście jej roz­pacz była mil­cząca, pła­kała du­sza, nie oczy. Za­równo Szy­mek, jak i Kor­nel za­wsze trak­to­wali ją jak małe dziecko, wy­ma­ga­jące sta­łej opieki i tro­ski, a obiek­tem ich za­in­te­re­so­wań były star­sze dziew­czyny – star­sze i ładne, bo byli przy­stoj­nymi i in­te­li­gent­nymi chło­pa­kami.

Wszystko się zmie­niło, gdy Pola ze­brała się na od­wagę i za­pro­siła Kor­nela na swoją stud­niówkę.

– Korni, nie mam pary. Czy mógł­byś iść ze mną?

Kor­nel naj­pierw się zdzi­wił, ale chwilę póź­niej z wa­ha­niem wy­ra­ził zgodę. W tam­tym cza­sie spo­ty­kał się z pewną dziew­czyną z roku, ale nie po­tra­fił od­mó­wić przy­sługi sio­strzyczce naj­lep­szego kum­pla. Szybko jed­nak prze­stał po­strze­gać Polę jako małą sio­strzyczkę ko­legi, gdy uj­rzał ją w sukni wie­czo­ro­wej, z ma­ki­ja­żem i wspa­niałą fry­zurą.

– No, no, Pola Neri, wy­glą­dasz dziś zja­wi­skowo – po­wie­dział onie­miały na jej wi­dok. – Ile ty masz lat?

– Tyle co wszyst­kie ma­tu­rzystki. Nie pa­mię­tasz, ile się ma lat w kla­sie ma­tu­ral­nej? Za kilka mie­sięcy skoń­czę dzie­więt­na­ście. Korni, nie gap się, jak­byś mnie pierw­szy raz wi­dział na oczy.

– Bo pierw­szy raz wi­dzę cię w ta­kim wy­da­niu.

Pola wie­działa, że zro­biła na nim wra­że­nie, co stało się jesz­cze bar­dziej wi­doczne w trak­cie stud­niówki. Nie od­ry­wał od niej oczu, przy­tu­lał się do niej w trak­cie tańca i wprost z nią flir­to­wał. Pod­chmie­lony al­ko­ho­lem, któ­rym ura­czono go w szatni, pró­bo­wał na­wet ją po­ca­ło­wać.

– Korni, a twoja dziew­czyna? – za­py­tała. – Kilka dni temu wy­le­wa­łeś łzy przed Szym­kiem z jej po­wodu, bo nie po­zwa­lała ci iść ze mną na stud­niówkę.

– Hmm, pła­ka­łem? Nie przy­po­mi­nam so­bie.

– Nie pła­ka­łeś, tylko wy­śmie­wa­łeś się z jej ab­sur­dal­nej za­zdro­ści. Po­wie­dzia­łeś, cy­tuję: „Ta idiotka jest za­zdro­sna o Polę, a to prze­cież nie­do­rzeczne”.

– I miała ra­cję. Oka­zuje się, że wcale nie jest taką idiotką, jak my­śla­łem. – Mó­wiąc to, przy­glą­dał się Poli z uwagą. A po­tem się od­su­nął.

Pola za­częła ża­ło­wać swo­ich słów, bo wię­cej nie pró­bo­wał jej po­ca­ło­wać. Na­wet gdy od­wiózł ją tak­sówką pod dom, po­ca­ło­wał ją je­dy­nie w rękę.

– Dzięki, Pola, za za­pro­sze­nie. Faj­nie było znowu po­czuć się uczniem.

– My­ślałby kto, jaki z cie­bie sta­rzec – mruk­nęła roz­cza­ro­wana i zła na sie­bie, że nie po­zwo­liła mu się po­ca­ło­wać. – Je­steś ode mnie star­szy tylko pięć lat.

Kor­nel zja­wił się w ich domu do­piero po kilku dniach. Pola była aku­rat sama.

– Nie ma Szymka – po­wie­działa na po­wi­ta­nie.

– Wiem. Przy­sze­dłem do cie­bie. – Po­dra­pał się ner­wowo po gło­wie. – Ze­rwa­łem z Olą. Czy mógł­bym za­pro­sić cię do kina? Szy­mek się zgo­dził. Twoi ro­dzice też.

– Py­ta­łeś ich o po­zwo­le­nie? – zdzi­wiła się.

– Nie­bez­po­śred­nio, tylko przez Szymka.

Pola naj­pierw po­krę­ciła głową, a póź­niej wy­bu­chła śmie­chem.

– Cały Korni! Ry­cer­ski do bólu.

Przez chwilę przy­glą­dał się jej w za­my­śle­niu.

– Lu­bię, gdy tak do mnie się zwra­casz. To lep­sze niż Kor­nik.

Roz­mowę prze­rwało im na­dej­ście ro­dzi­ców, któ­rzy wró­cili z pracy.

– Kor­nelku, zjesz z nami obiad? – za­py­tała mama. – Za­raz od­grzeję.

– Nie, dzię­kuję, mu­szę uczyć się do se­sji. Chcia­łem tylko za­pro­sić Polę w so­botę do kina. Mogę?

– Oczy­wi­ście, Kor­nelku.

Spoj­rzał na Polę wy­cze­ku­jąco.

– A ty, Pola, zga­dzasz się?

Wzru­szyła ra­mio­nami.

– Czemu nie. Mogę iść. A co grają?

– Nie wiem.

Pierw­szy raz po­ca­ło­wał ją w sa­mo­cho­dzie, gdy po fil­mie od­wo­ził ją do domu. A do łóżka po­szli po zda­niu przez nią ma­tury.

– Z taką liczbą punk­tów z pew­no­ścią do­sta­niesz się na me­dy­cynę – za­uwa­żył. – Polu Neri, trzeba to uczcić. Czy po­je­dziesz ze mną na parę dni do Gre­cji? Twoi ro­dzice i Szy­mon wy­ra­zili zgodę.

– O Boże, czy o wszystko mu­sisz ich py­tać? Za­py­ta­łeś też ich o po­zwo­le­nie spa­nia ze mną w jed­nym łóżku?

– Nie mu­sia­łem py­tać, to oczy­wi­ste. Za­ła­twi­łem już re­zer­wa­cję, lot mamy po­ju­trze.

Wcze­śniej Kor­nel ra­czej uni­kał in­tym­nych sy­tu­acji, ich bli­skość ogra­ni­czała się je­dy­nie do po­ca­łun­ków i nie­win­nych piesz­czot. Tro­chę iry­to­wało to Polę, bo chciała tak jak więk­szość jej ko­le­ża­nek w kla­sie roz­po­cząć współ­ży­cie.

– Je­stem do­ro­sła, dawno skoń­czy­łam osiem­na­ście lat, a prze­cież seks można upra­wiać bez kon­se­kwen­cji praw­nych już po skoń­cze­niu pięt­na­stu. Prze­stań trak­to­wać mnie jak dziecko.

– Polu Neri, je­stem od cie­bie star­szy pięć lat, dla­tego to ja za­de­cy­duję, kiedy na­dej­dzie od­po­wiedni mo­ment – oznaj­mił na któ­rejś randce. – Je­stem za cie­bie od­po­wie­dzialny.

– Po­wiedz le­piej, że bo­isz się mo­ich ro­dzi­ców – mruk­nęła.

– Gdy­by­śmy nie­chcący wpa­dli, mo­głoby to po­krzy­żo­wać twoje plany. Iść do ma­tury z dzi­dziu­siem w brzu­chu to chyba nie­od­po­wiedni mo­ment, nie są­dzisz? Po co ma się brzdąc dwa razy stre­so­wać z po­wodu ma­tury, wy­star­czy, że w przy­szło­ści sam bę­dzie mu­siał ją zda­wać.

– A sły­sza­łeś, że jest coś ta­kiego jak an­ty­kon­cep­cja? – bąk­nęła. – Nie wy­głu­piaj się, czy mia­łeś ta­kie same opory przy in­nych dziew­czy­nach?

– Ty nie je­steś jak inne dziew­czyny. Ty je­steś Pola Neri – od­parł, uśmie­cha­jąc się we­soło.

Przed ma­turą Poli Kor­nel ni­gdy nie za­pro­sił jej do swo­jej gar­so­niery, którą ku­pili mu ro­dzice z my­ślą o do­brej fi­nan­so­wej lo­ka­cie, wy­cho­dząc z za­ło­że­nia, że w mie­ście aka­de­mic­kim za­wsze jest boom na miesz­ka­nia pod na­jem. Dzięki tej gar­so­nie­rze Kon­rad, i rów­nież Szy­mon, nie mu­sieli się bo­ry­kać z od­wiecz­nym pro­ble­mem mło­dych lu­dzi: jak zna­leźć chatę na roz­bie­raną randkę.

Ro­dzice Kon­rada byli bar­dziej ma­jętni od Ne­row­skich. Oj­ciec ro­bił ka­rierę jako wy­bitny trans­plan­to­log, a matka, der­ma­to­lożka, za­trud­niła się w pry­wat­nej kli­nice pięk­no­ści, gdzie za­ra­biała duże pie­nią­dze. Na­to­miast An­drzej Ne­row­ski był ane­ste­zjo­lo­giem, a jego żona pe­dia­trą pra­cu­jącą w przy­chodni re­jo­no­wej. Ich sy­tu­acja ma­te­rialna przed­sta­wiała się do­brze, mo­gli za­pew­nić so­bie i dzie­ciom do­stat­nie ży­cie pol­skiej klasy śred­niej, ale była oku­piona nad­licz­bo­wymi go­dzi­nami. Do­piero etat ane­ste­zjo­loga w kli­nice Or­łow­skich po­zwo­lił ojcu zwol­nić tempo, po­nie­waż Ro­bert Or­łow­ski, jego dawny ko­lega z uczelni, na­le­żał do wy­ma­ga­ją­cych, ale szczo­drze wy­na­gra­dza­ją­cych pra­co­daw­ców. Szpi­tal spe­cja­li­zo­wał się przede wszyst­kim w neu­ro­chi­rur­gii, ale z bie­giem czasu po­wstało tam kilka in­nych od­dzia­łów. Naj­więk­sze do­chody przy­no­siła kli­nice przy­chod­nia sto­ma­to­lo­giczna, do któ­rej ścią­gali tłum­nie bo­gaci Niemcy na tak zwane wy­cieczki sto­ma­to­lo­giczne. Dzięki do­brze wy­po­sa­żo­nej in­fra­struk­tu­rze ho­te­lowo-ga­stro­no­micz­nej przy­chod­nia mo­gła ofe­ro­wać swym pa­cjen­tom nie tylko wy­so­kiej klasy usługi den­ty­styczne, ale rów­nież sze­roki wa­chlarz róż­no­ra­kich przy­jem­no­ści kul­tu­ralno-tu­ry­stycz­nych. Pla­cówka miała więc od­po­wied­nie fun­du­sze, by za­pew­nić swoim pra­cow­ni­kom bar­dzo do­bre wa­runki fi­nan­sowe. U Or­łow­skich zna­leźli rów­nież za­trud­nie­nie Szy­mek i Kor­nel, z czego byli bar­dzo dumni, po­nie­waż ta kli­nika na­le­żała do naj­lep­szych pla­có­wek w Pol­sce.

Te­raz, kiedy Pola zo­stała świeżo upie­czoną ma­tu­rzystką, Kor­nel po­sta­no­wił wresz­cie prze­pro­wa­dzić ini­cja­cję sek­su­alną dziew­czyny, ale za­mie­rzał zro­bić to w bar­dziej ro­man­tycz­nej sce­ne­rii niż kra­kow­ska gar­so­niera. Wkrótce się oka­zało, że wczasy w Gre­cji były zbęd­nym wy­dat­kiem, bo więk­szość urlopu spę­dzili w ho­te­lo­wym łóżku. Rzadko na­wet wy­cho­dzili na plażę, tłu­ma­cząc to upa­łem. By­wali je­dy­nie na po­sił­kach, a po­tem, po wy­pi­ciu kilku drin­ków w ho­te­lo­wej re­stau­ra­cji, znowu za­szy­wali się w swoim po­koju. Do­piero po pię­ciu dniach po­bytu za­częli wy­ru­szać na mia­sto i zwie­dzać oko­lice.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

Po­wie­ści oby­cza­jowe, kry­mi­nały, thril­leryWcią­ga­jące i nie­ba­nalneZa­czy­taj się!

www.pro­zami.pl

Księ­gar­nia wy­sył­kowawww.li­te­ra­tu­ra­in­spi­ruje.pl