Odbuduj bliskość w związku - Sylwia Sitkowska - ebook + książka

Odbuduj bliskość w związku ebook

Sitkowska Sylwia

4,6

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Czym jest bliskość? Jak rozpoznać kryzys w związku? Jak odzyskać wzajemne zaufanie i intymność?

Co robić, żeby być szczęśliwą parą?

Nawet najbardziej udane związki przeżywają kryzysy - partnerzy mają poczucie, że przestali się rozumieć, utracili wzajemne zaufanie i bliskość, a seks nie daje im już satysfakcji. Obawiają się, że partner ich zdradzi lub porzuci. Męczą się ze sobą, ale nie wiedzą, co zrobić, żeby znów było dobrze.

Książka Sylwii Sitkowskiej, psycholożki i psychoterapeutki, to doskonała odpowiedź na ich problemy.

12-tygodniowy program – sprawdzony podczas warsztatów terapeutycznych – obejmuje wszystkie aspekty relacji i wskazuje, jak je naprawić. W książce zamieszczone są ćwiczenia, które można wykonać samodzielnie lub we dwoje.

Nie czekaj, aż twój związek się rozpadnie, zastosuj program opisany w książce i uratuj to, co masz.

Odbuduj bliskość w związku to recepta na udane życie we dwoje.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 223

Oceny
4,6 (16 ocen)
12
2
1
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
aadusia33

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo ciekawa książka, dająca do myślenia. Jest sporo zadań, które można wykonać żeby faktycznie poprawić kondycję związku :)
00
Jaj0229dbpw

Całkiem niezła

Kilka praktycznych rad jak dbać o związek.
00

Popularność




WSTĘP

Książka, którą trzy­masz w ręku, pomoże ci uło­żyć rela­cje w swoim związku bez względu na to, czy będziesz pra­co­wać nad nimi samo­dziel­nie czy też wspól­nie z part­ne­rem/part­nerką.

Przed­sta­wiony tu pro­gram podzie­lony jest na 12 tygo­dni – w każ­dym tygo­dniu będziemy się zaj­mo­wać innym aspek­tem two­jego związku. Zawar­łam w nim naj­bar­dziej prak­tyczne i sku­teczne metody, które sto­sują szczę­śliwe pary z wie­lo­let­nim sta­żem. Uwa­żam, że więk­szość par jest w sta­nie nauczyć się zacho­wy­wać w związku w spo­sób, który wspo­maga budo­wa­nie bli­sko­ści, wza­jem­nej tro­ski, sza­cunku i poczu­cia szczę­ścia. Oczy­wi­ście nie każdy dla każ­dego, ale skoro zde­cy­do­wa­łeś/zde­cy­do­wa­łaś się na bycie z tą kon­kretną osobą oraz się­gasz po tę książkę, domy­ślam się, że zależy ci na tym związku, a to jest naj­waż­niej­szy aspekt poten­cjal­nej zmiany.

Czerp z roz­dzia­łów dowol­nie. Możesz czy­tać i wyko­ny­wać ćwi­cze­nia zgod­nie z kolej­no­ścią zapro­po­no­waną przeze mnie, ale możesz rów­nież pomi­jać nie­które roz­działy lub korzy­stać jedy­nie z tych, które są dla cie­bie naj­bar­dziej inte­re­su­jące. Na końcu książki, w Zeszy­cie ćwi­czeń, znaj­dziesz zamiesz­czone w poszcze­gól­nych roz­dzia­łach ćwi­cze­nia i testy, co uła­twi ci dowolne korzy­sta­nie z nich i da two­jemu part­ne­rowi/two­jej part­nerce miej­sce, jeśli także zechce je wyko­nać. Gdyby się oka­zało, że miej­sce pozo­sta­wione w książce na wyko­na­nie ćwi­cze­nia to dla cie­bie za mało, zawsze możesz sko­rzy­stać z luź­nych kar­tek lub wła­snego notat­nika.

Książka powstała na pod­sta­wie moich warsz­ta­tów tera­peu­tycz­nych online „Odbu­duj bli­skość w związku w 12 tygo­dni”. W trak­cie warsz­ta­tów uczest­nicy korzy­stali z zamknię­tej grupy na Face­bo­oku oraz odby­wa­li­śmy gru­powe spo­tka­nia online, na któ­rych oma­wia­li­śmy zagad­nie­nia z mija­ją­cych tygo­dni. Jeśli chciał­byś/chcia­ła­byś wziąć udział w warsz­ta­cie, w trak­cie któ­rego wspól­nie popra­cu­jemy nad klu­czo­wymi aspek­tami two­jego związku, możesz zapi­sać się na niego przez stronę https://kursy.bli­sko­sie­bie.com.

O kolej­nej edy­cji warsz­ta­tów dowiesz się rów­nież z mojego Face­bo­oka oraz Insta­grama sitkowska_psycholog.

Tym­cza­sem oddaję do two­ich rąk książkę, która – w co bar­dzo mocno wie­rzę – pozwoli ci budo­wać zarówno sie­bie, jak swój zwią­zek.

KRY­ZYS W ZWIĄZKU I CO DALEJ

W trak­cie wielu lat pracy widzia­łam pary w róż­nych odsło­nach, w róż­nej for­mie i z róż­nymi pro­ble­mami. Cza­sami przy­cho­dziły do mojego gabi­netu ubrane w maskę uprzej­mo­ści wzglę­dem sie­bie, zza któ­rej wiało takim chło­dem, że mia­łam ochotę okryć się kocem. Innym razem emo­cje się­gały zenitu, zda­rzyło się nawet, że jedno z part­ne­rów wybie­gło z gabi­netu, trza­ska­jąc drzwiami. Naj­czę­ściej jed­nak widy­wa­łam dwie zagu­bione osoby, które nie miały w sobie decy­zji o roz­sta­niu, a jed­no­cze­śnie nie wie­działy, co zro­bić, aby czuć się ze sobą dobrze. Tro­chę smutni, tro­chę zezłosz­czeni, naj­czę­ściej bez­radni part­ne­rzy. Sia­dali przede mną z poczu­ciem, że samo­dziel­nie zro­bili „wszystko”, aby było dobrze, ale nic nie pomaga.

Po czym poznać, że jeste­ście w kry­zy­sie?

Po czym roz­po­znać kry­zys w związku

„Jest pani naszą ostat­nią deską ratunku”

– gdy para docho­dzi do momentu, w któ­rym tera­pia jawi się jako „ostat­nia deska ratunku”, ozna­cza to, że istotny pro­blem w związku cią­gnie się mie­sią­cami lub latami i aktu­al­nie jest już bar­dzo „prze­no­szony”.

Czę­ste kry­ty­ko­wa­nie sie­bie nawza­jem

, nie­rzadko doty­czące dro­bia­zgów.

Pogarda wzglę­dem part­nera/part­nerki

– prze­ja­wia się naj­czę­ściej tym, że tłu­ma­czymy zacho­wa­nie dru­giej strony jako dyk­to­wane nega­tyw­nymi cechami sta­łymi, a to blo­kuje komu­ni­ka­cję opartą na sza­cunku (np. „On jest nie­udacz­ni­kiem” czy „Ona jest idiotką”).

Przyj­mo­wa­nie postawy obron­nej w roz­mo­wie z part­ne­rem/part­nerką

– unie­moż­li­wia aktywne słu­cha­nie dru­giej strony i sku­pia się na defen­syw­nym ata­ko­wa­niu („A bo ty…”).

Obo­jęt­ność, zani­ka­nie kon­taktu

– zazwy­czaj poja­wia się jako sygnał głę­bo­kiego kry­zysu, więc jeśli zauwa­żasz prze­jawy wza­jem­nego ogra­ni­cza­nia kon­taktu i dystan­so­wa­nia się od sie­bie, ozna­cza to, że w związku potrzebna jest zde­cy­do­wana inter­wen­cja.

Kon­cen­tra­cja głów­nie na dzie­ciach

– w pew­nych momen­tach życia jest to zupeł­nie nor­malny stan rze­czy. Jed­nak kon­cen­tra­cja na dzie­ciach może być rów­nież zna­kiem, że chcemy uciec od jakiejś trud­nej kwe­stii, którą powinno się roz­wią­zać w ramach rela­cji mał­żeń­skiej, a nie rodzi­ciel­skiej.

Zwią­zek spro­wa­dzony tylko do spraw­nego funk­cjo­no­wa­nia gospo­dar­stwa domo­wego

– jeśli jedy­nym spo­iwem związku staje się pod­trzy­my­wa­nie bie­żą­cego funk­cjo­no­wa­nia domu, ozna­cza to istotne zanie­dba­nie sfery uczu­cio­wej. Wska­zane jest wtedy zna­le­zie­nie czasu tylko dla sie­bie nawza­jem.

Brak bli­sko­ści.

Próby zmiany sytu­acji w związku nie poma­gają.

O powo­dze­niu wyj­ścia z kry­zysu w dużym stop­niu decy­duje szyb­kość reak­cji. Im wcze­śniej zare­agu­je­cie, tym więk­sza szansa na powo­dze­nie. Ważne jest, aby nie dopu­ścić do sytu­acji, w któ­rej nie­kon­struk­tywne zacho­wa­nia staną się nową normą dla związku.

Mimo wszystko, nawet jeśli zasie­dzie­li­ście się w kry­zy­sie i trwa on parę lat, zachę­cam was do pod­ję­cia próby zawal­cze­nia o zwią­zek i zmianę spo­sobu bycia razem. Jeśli się uda, wygra­cie, jeśli nie, zawsze może­cie wró­cić do sta­rych spo­so­bów dzia­ła­nia. Pamię­taj­cie jed­nak, że zamia­ta­nie pro­ble­mów pod dywan nie roz­wią­zuje ich.

Czę­sto zasta­na­wia­łam się, dla­czego pary cza­sami latami zwle­kają ze zwró­ce­niem się po pomoc do spe­cja­li­sty. Naj­częst­sze stwier­dze­nia, z któ­rymi się spo­tka­łam, to:

„Jesz­cze nie jest wcale tak źle”.

Pamię­taj­cie, że im dłu­żej zwle­ka­cie z się­gnię­ciem po pomoc, tym bar­dziej nara­ża­cie swój zwią­zek na roz­pad. Im wcze­śniej zauwa­żymy, że w naszym związku coś nie gra, i im wcze­śniej podej­miemy pierw­sze dzia­ła­nia, by napra­wić sytu­ację, tym lepiej dla nas. Kry­zys trwa­jący latami nie­stety może się utrwa­lić i zamie­nić w normę.

„Skoro sami nie możemy sobie pomóc, jak ktoś inny mógłby to zro­bić?”

Trudno pomóc samemu sobie, kiedy jest się głę­boko zanu­rzo­nym w sil­nych emo­cjach – zło­ści, roz­go­ry­cze­niu, smutku. Tkwie­nie w takim sta­nie przez długi czas zabu­rza naszą zdro­wo­roz­sąd­kową per­cep­cję aktu­al­nej sytu­acji. Osoba z zewnątrz może rzu­cić świeże spoj­rze­nie na zwią­zek i pomóc w racjo­nal­nej ana­li­zie sytu­acji. Tera­peuta ma moż­li­wość przyj­rze­nia się waszemu związ­kowi z dystansu i dzięki temu jest w sta­nie zwró­cić uwagę na aspekty, o któ­rych sami byście nawet nie pomy­śleli.

„Tak już będzie, takie jest życie”.

Z tą pod­po­rząd­ko­waną postawą wzglę­dem świata także się cza­sami spo­ty­kam na sesjach. Naprawdę jed­nak mamy wpływ na nasze życie i powin­ni­śmy nim kie­ro­wać tak, by pod jego koniec móc sobie powie­dzieć, że niczego nie żału­jemy. W tym celu warto przy­jąć aktywną postawę kształ­to­wa­nia swo­jego życia. Wiem, jak wiele można zmie­nić w sobie, a tym samym w oto­cze­niu, dzięki samo­roz­wo­jowi, któ­rym bez wąt­pie­nia jest praca nad związ­kiem. Nie pod­da­waj­cie swo­jego związku wal­ko­we­rem.

„Spró­bu­jemy sami sobie z tym pora­dzić…”

Jeżeli kry­zys w związku trwa mie­sią­cami, a nawet latami, jest to wyraźny sygnał, że praw­do­po­dob­nie nie jeste­ście już w sta­nie sami pora­dzić sobie z pro­ble­mem. Skąd wiem? Stąd, że jeśli mie­li­by­ście sobie z nim pora­dzić, już byście to zro­bili, prze­cież zatruwa wam życie od dłu­giego czasu.

„Szkoda pie­nię­dzy!”

Korzy­sta­nie z usług psy­cho­loga jest nie­kiedy postrze­gane jako zbędny wyda­tek. Ale jeśli inwe­sty­cja w samego sie­bie, we wła­sny roz­wój oraz nasz zwią­zek – a więc w naszą przy­szłość – jawi się jako strata pie­nię­dzy, co w takim razie stratą pie­nię­dzy nie jest? Inwe­sty­cja w samego sie­bie jest naj­lep­szą inwe­sty­cją, jakiej możemy doko­nać. W moim odczu­ciu zwraca się po sto­kroć. Nic nie jest tak bar­dzo warte swo­jej ceny jak wasze samo­po­czu­cie i dobro­stan.

„Nie wiem, gdzie się zwró­cić”.

Koniec języka za prze­wod­nika. Reko­men­da­cje zna­jo­mych są zawsze bar­dzo dobrą metodą poszu­ki­wa­nia. Istotne jest rów­nież doświad­cze­nie osoby, do któ­rej chcemy się zwró­cić po pomoc – jak długo pra­cuje w zawo­dzie, jakie posiada wykształ­ce­nie oraz czy ukoń­czyła szkołę psy­cho­te­ra­pii.

„Nie wiem, na czym to polega”.

Tera­pia polega na wpro­wa­dze­niu trze­ciej, nie­za­an­ga­żo­wa­nej emo­cjo­nal­nie w zwią­zek osoby, która pomoże wam ziden­ty­fi­ko­wać obszary pro­blemu oraz je roz­wią­zać. O szcze­góły prze­biegu tera­pii naj­le­piej dopy­tać bez­po­śred­nio u spe­cja­li­sty, do któ­rego zamie­rzamy się zwró­cić z naszym pro­ble­mem.

Cie­szę się, że się­gną­łeś/się­gnę­łaś po tę książkę. Wygląda na to, że naprawdę zależy ci na twoim związku, że wzią­łeś/wzię­łaś sprawy w swoje ręce i chcesz zacząć dzia­łać. Gra­tu­luję!

Jeśli mimo wyko­na­nia ćwi­czeń z książki w two­jej rela­cji nie nastą­pią zmiany na lep­sze (w co nie wie­rzę!), zwróć się po pomoc do spe­cja­li­sty, nie odwle­kaj tego.

Możesz naprawdę dużo wygrać.

CZĘŚĆ PIERW­SZA

MIŁOŚĆ – WSZYSTKO, CO MUSISZ O NIEJ WIE­DZIEĆ

GARŚĆ TEO­RII

1 TEO­RIA MIŁO­ŚCI, CZYLI NIE MYL MIŁO­ŚCI Z NAMIĘT­NO­ŚCIĄ

Weszli do mojego gabi­netu tro­chę zagu­bieni, nie­pewni. Nie wyglą­dali na skłó­co­nych. Pre­zen­to­wali się raczej jak „stare dobre mał­żeń­stwo”, które nie bar­dzo wie, co ze sobą zro­bić. Po moim pyta­niu: „Co pań­stwa do mnie spro­wa­dza?” zer­kali na sie­bie ukrad­kiem, jakby szu­ka­jąc w sobie nawza­jem wspar­cia. Pierw­sze zda­nie wypo­wie­dział męż­czy­zna.

On: Chyba się już nie kochamy.

Ja: Po czym pan to roz­po­znaje?

On: To się czuje. Nie ma tego ognia, żaru, seksu, tęsk­noty…

Ja: A co jest?

On: Przy­zwy­cza­je­nie, wspólne wycho­wy­wa­nie dzieci, pro­wa­dze­nie domu…

Ja: Czy jest coś dobrego mię­dzy wami?

On: O tak! – Oży­wił się. – Wspie­ramy się, rozu­miemy, cza­sami się kłó­cimy, ale nie jest to pro­ble­mem. Żona jest mi bli­ska, sporo roz­ma­wiamy i stwier­dzi­li­śmy, że z naszym związ­kiem dzieje się coś złego, że nie ma już tych emo­cji co kie­dyś…

Ona: Nie wiem dla­czego. Niby wszystko jest dobrze, ale jed­nak jakoś tak ina­czej.

Ja: Witaj­cie w kolej­nej fazie związku.

Tak mogłaby wyglą­dać wizyta pary u psy­cho­te­ra­peuty. Po pierw­szych fajer­wer­kach emo­cje opa­dają i zwią­zek wcho­dzi w inną fazę. Mniej w nim namięt­no­ści, wię­cej prze­wi­dy­wal­no­ści i sta­bi­li­za­cji. Ale od początku…

Wydaje się, że każdy z nas wie, czym jest miłość. Więk­szość z nas miała szczę­ście jej doświad­czyć, więc po co w ogóle o niej mówić? Prze­cież to się po pro­stu czuje! Kocham albo nie, pro­sta sprawa. Im bar­dziej kocham, tym bar­dziej cier­pię albo im bar­dziej kocham, tym czuję się szczę­śliw­sza, albo jesz­cze ina­czej: gdy kocham, moje życie nabiera sensu, a gdy nie, wszystko traci barwy…

Zachwyt, brak tchu, olbrzy­mie emo­cje, cza­sami wręcz zabój­cze. Taki wła­śnie roz­e­mo­cjo­no­wany model miło­ści lan­sują media, a że silne emo­cje są pocią­ga­jące dla więk­szo­ści z nas, to zachłan­nie łykamy ten nie­praw­dziwy obraz miło­ści, marząc o tym, aby poja­wiła się w naszym życiu i pozo­stała już na zawsze. Muszę cię zmar­twić. Faza, którą tak namięt­nie opi­sują auto­rzy powie­ści czy przed­sta­wiają sce­na­rzy­ści fil­mowi, to tylko jeden z eta­pów miło­ści. Co wię­cej, naj­krót­szy. Naj­czę­ściej mija jak mru­gnię­cie okiem. Pełna miłość może, ale nie musi, poja­wić się póź­niej.

Robert Stern­berg, ame­ry­kań­ski psy­cho­log, w roku 1986 zapro­po­no­wał trój­czyn­ni­kową kon­cep­cję miło­ści. Roz­ło­żył on poję­cie „miłość” na trzy ele­menty. Może nie jest to zbyt roman­tyczne, ale dzięki temu i set­kom badań – prze­pro­wa­dzo­nych mię­dzy innymi przez Polaka, pro­fe­sora Bog­dana Woj­ciszke – dzi­siaj wiemy o miło­ści znacz­nie wię­cej niż wcze­śniej. Wiemy na przy­kład, że więk­szość związ­ków prze­cho­dzi nie­mal te same etapy roz­woju.

Pro­fe­sor Woj­ciszke prze­pro­wa­dził meta­ana­lizę na sze­roką skalę, czyli zebrał i dokład­nie prze­ana­li­zo­wał różne bada­nia doty­czące miło­ści. Ana­liza ta wyka­zała ist­nie­nie powta­rzal­nego wzorca rela­cji! Oka­zuje się, że trzema powta­rzal­nymi ele­men­tami miło­ści są:

namięt­ność

intym­ność

zaan­ga­żo­wa­nie.

W zależ­no­ści od fazy związku prze­wagę zdo­bywa jeden z ele­men­tów bądź jakaś ich kom­pi­la­cja. Przyj­rzyjmy się po kolei każ­demu z nich.

Namięt­ność

Poja­wia się na początku i rośnie naj­szyb­ciej ze wszyst­kich trzech skład­ni­ków. Apo­geum osiąga w krót­kim cza­sie, ale w rów­nie krót­kim cza­sie jej inten­syw­ność zaczyna spa­dać. Na namięt­ność skła­dają się seks, pożą­da­nie, silne emo­cje i wszystko to, co robimy na sku­tek wzmo­żo­nego dzia­ła­nia hor­mo­nów. Funk­cjo­nu­jemy wtedy jakby na auto­pi­lo­cie. Nagle to, że on jest naj­pięk­niej­szy i naj­mą­drzej­szy na świe­cie, oka­zuje się darem Boga dla kobiet, i gdzie on się w ogóle podzie­wał przez całe moje życie?! Z namięt­no­ścią mocno zwią­zana jest ide­ali­za­cja i potrzeba nie­malże zla­nia się z part­ne­rem. Naj­waż­niej­sze to być z nim/nią, cała reszta świata scho­dzi na dal­szy plan. Łączy się z tym prze­ży­wa­nie bar­dzo sil­nych emo­cji – i pozy­tyw­nych, i nega­tyw­nych – czę­sto też silne pobu­dze­nie fizjo­lo­giczne. Domi­nu­ją­cym ele­men­tem jest pra­gnie­nie ero­tyczne, cho­ciaż z racji wielu innych doznań nie można namięt­no­ści spro­wa­dzać jedy­nie do potrzeby sek­su­al­nej. Gdy zwią­zek znaj­duje się w tej fazie, wiele osób uznaje, że to jest wła­śnie miłość i że tak wygląda praw­dziwe uczu­cie. Gdy namięt­ność zaczyna opa­dać, co dzieje się nie­chyb­nie we wszyst­kich związ­kach, uzna­jemy miłość za zakoń­czoną i ruszamy na poszu­ki­wa­nie kolej­nych sil­nych wra­żeń.

Na eta­pie namięt­no­ści czę­sto jeste­śmy ślepi i głusi na sygnały alar­mowe doty­czące part­nera/part­nerki, nie dostrze­gamy rys na nie­ska­zi­tel­nym wize­runku uko­cha­nego czy uko­cha­nej. Działa tutaj mecha­nizm wypar­cia, poszu­ku­jemy infor­ma­cji potwier­dza­ją­cych wyjąt­ko­wość naszego obiektu, a pomi­jamy wszystko, co mogłoby się wią­zać z jego ure­al­nie­niem. Stąd nie­jed­no­krot­nie sły­szymy: „Jak ja mogłam tego nie widzieć?!”, „Sygnały powi­nie­nem był zauwa­żyć już na eta­pie narze­czeń­stwa”. Bio­lo­gia jed­nak dba o to, aby­śmy łączyli się w pary i prze­dłu­żali gatu­nek, m.in. zaśle­pia­jąc nas miło­śnie. W orga­ni­zmie poja­wia się feny­lo­ety­lo­amina, tzw. hor­mon zako­cha­nia, w kon­tak­cie z obiek­tem zako­cha­nia wzra­sta rów­nież poziom dopa­miny i adre­na­liny. Są to tak silne sty­mu­la­tory, że namięt­ność bywa porów­ny­wana do uza­leż­nie­nia, a praca tera­peu­tyczna z klien­tem porzu­co­nym w tej fazie związku jest prak­tycz­nie nie­moż­liwa.

Hor­mo­nalny auto­pi­lot wyłą­cza się jed­nak dosyć szybko, kur­tyna opada i zaczy­namy widzieć part­nera takim, jaki jest. Czę­sto jest to na tyle roz­cza­ro­wu­jące, że dodat­kowo zaczy­namy mu przy­pi­sy­wać nega­tywne cechy, a stąd już pro­sta droga do roz­sta­nia, ale o tym w kolej­nych roz­dzia­łach książki.

Faza namięt­no­ści jest eta­pem jed­no­ra­zo­wym i prze­mi­ja­ją­cym. Zda­rzają się oczy­wi­ście piki sek­su­alne w cza­sie trwa­nia związku, jed­nak emo­cje z począt­ko­wej jego fazy nie wra­cają. Póź­niej poja­wiają się zupeł­nie inne, wcale nie gor­sze.

Intym­ność

W miarę roz­wi­ja­nia się związku rodzi się intym­ność. Podob­nie jak namięt­ność poja­wia się już na początku, ale wzra­sta zde­cy­do­wa­nie wol­niej i utrzy­muje się znacz­nie dłu­żej. Prze­ja­wia się m.in. poprzez wypra­co­wy­wa­nie wspól­nego języka, wspólne doświad­cze­nia, dotyk, czas spę­dzany razem, dba­nie o dobre samo­po­czu­cie part­nera, tro­skę, radość z powodu bycia razem, wza­jemne zro­zu­mie­nie, dzie­le­nie się prze­ży­ciami. Part­ner/part­nerka staje się ważną osobą nie tylko na pozio­mie rela­cji fizycz­nej, ale i emo­cjo­nal­nie. Chcemy zwie­rzać się sobie z codzien­no­ści, ale też z głęb­szych sekre­tów. Intym­ność to coś wię­cej niż tylko namięt­ność i silne emo­cje. Intym­ność dodaje związ­kowi sta­bil­no­ści, prze­wi­dy­wal­no­ści, poczu­cia bez­pie­czeń­stwa i buduje wza­jemne zaufa­nie. To ona scala zwią­zek, zapew­nia­jąc mu trwa­łość. Jed­nak intym­ność z cza­sem rów­nież zaczyna opa­dać, więc ważne jest, aby ją pie­lę­gno­wać. Dla­czego intym­ność opada? Mię­dzy innymi dla­tego, że przy­zwy­cza­jamy się do dobrego i z bie­giem czasu zaczy­namy uwa­żać pozy­tywne zacho­wa­nia part­nera za coś, co się nam należy. Obiad, który ona ugo­to­wała za cza­sów narze­czeń­stwa i który wychwa­la­łeś pod nie­biosa, stał się jej obo­wiąz­kiem i gdy wra­casz z pracy, a nie ma nic cie­płego do jedze­nia, oka­zu­jesz nie­za­do­wo­le­nie. Za to gdy jest, nie wygła­szasz nawet skrom­nego komen­ta­rza: „Cał­kiem smaczne”. Ot nor­mal­ność, prze­cież cie­pły obiad na stole to nic wiel­kiego.

To, w jakim tem­pie wygasa intym­ność, zależy w dużym stop­niu od komu­ni­ka­cji mię­dzy part­ne­rami, udzie­la­nia sobie wspar­cia i pomocy, a to wykształca się na prze­ło­mie trwa­nia związku. Intym­ność roz­wija się nie tylko w rela­cjach sek­su­al­nych, ale rów­nież w związ­kach przy­ja­ciel­skich. Uczu­cia i zacho­wa­nia skła­da­jące się na intym­ność są sil­nie sko­re­lo­wane ze sty­lem przy­wią­za­nia z okresu dzie­ciń­stwa, o czym pisa­łam w książce Dzie­ciń­stwo do poprawki.

Zaan­ga­żo­wa­nie/zobo­wią­za­nie

To skład­nik miło­ści rosnący naj­wol­niej i utrzy­mu­jący się naj­dłu­żej. Roz­wija się i wzra­sta przez cały czas trwa­nia rela­cji. Klu­czo­wym ele­men­tem zaan­ga­żo­wa­nia jest posta­no­wie­nie o byciu w danym związku oraz chęć utrzy­ma­nia go w przy­szło­ści. Czyn­nik ten jest rezul­ta­tem świa­do­mej decy­zji i na ogół naj­bar­dziej sta­łym ele­men­tem miło­ści, gdyż wysiłki wkła­dane w utrzy­ma­nie związku wpły­wają pozy­tyw­nie na jego samo­pod­trzy­my­wa­nie się. Zaan­ga­żo­wa­nie odcho­dzi od JA, aby two­rzyć MY. Składa się na nie poświę­ca­nie sobie nawza­jem czasu, ale też na przy­kład posia­da­nie wspól­nego konta w banku, kota, psa, dzieci czy… kre­dytu. Zaan­ga­żo­wa­nie jest fun­da­men­tal­nym ele­men­tem związku. Jeśli jed­nak nie towa­rzy­szy mu intym­ność czy namięt­ność, zwią­zek staje się pusty. Zda­rza się, że w moim gabi­ne­cie poja­wiają się pary na tym eta­pie związku. Są razem, gdyż mecha­nizm „uto­pio­nych kosz­tów” powo­duje, że trudno im się roz­stać.

Trój­czyn­ni­kowa kon­cep­cja miło­ści w uję­ciu prof. Woj­ciszke (z mody­fi­ka­cją J.A. Kowal­skiego)

Rodzaje związ­ków

W zależ­no­ści od ele­men­tów domi­nu­ją­cych w naszej rela­cji przy­biera ona okre­śloną dyna­mikę. W lite­ra­tu­rze nadano im nawet nazwy; i tak, gdy w związku wystę­puje:

intym­ność bez namięt­no­ści i zaan­ga­żo­wa­nia – jest to po pro­stu sym­pa­tia.

namięt­ność bez zaan­ga­żo­wa­nia i intym­no­ści – miłość ślepa, czyli zako­cha­nie.

zaan­ga­żo­wa­nie bez intym­no­ści i namięt­no­ści – zwią­zek pusty.

intym­ność i namięt­ność bez zaan­ga­żo­wa­nia – miłość roman­tyczna.

intym­ność oraz zaan­ga­żo­wa­nie bez namięt­no­ści – miłość przy­ja­ciel­ska.

namięt­ność i zaan­ga­żo­wa­nie bez intym­no­ści – miłość fatalna.

intym­ność, namięt­ność oraz zaan­ga­żo­wa­nie – miłość kom­pletna.

Jeśli zaś nie ma żad­nego z trzech ele­men­tów, trudno taką rela­cję nazy­wać miło­ścią.

Związki możemy kla­sy­fi­ko­wać zależ­nie od tego, jakie skład­niki w nich domi­nują, a jakich bra­kuje. Taką typo­lo­gię przed­sta­wia poniż­sza tabela.

Skład­niki

Rodzaj miło­ści

Intym­ność

Namięt­ność

Zaan­ga­żo­wa­nie

Brak miło­ści

brak

brak

brak

Sym­pa­tia

jest

brak

brak

Miłość ślepa (zako­cha­nie)

brak

jest

brak

Pusta

brak

brak

jest

Roman­tyczna

jest

jest

brak

Przy­ja­ciel­ska

jest

brak

jest

Fatalna

brak

jest

jest

Kom­pletna

jest

jest

jest

Brak miło­ści – nie wymaga więk­szego obja­śnia­nia. Jest to stan bez odczu­wa­nia któ­rej­kol­wiek z trzech skła­do­wych miło­ści.

Sym­pa­tia – czyli lubie­nie, jest wyni­kiem funk­cjo­nu­ją­cej w rela­cji intym­no­ści. Dobrym przy­kła­dem jest kole­żanka z pracy. Z jed­nej strony bar­dzo się lubi­cie i chęt­nie spę­dza­cie wspól­nie prze­rwy kawowe, z dru­giej nie czu­je­cie potrzeby spo­ty­ka­nia się poza pracą ani pla­no­wa­nia wspól­nych waka­cji. Ot, czy­sta sym­pa­tia.

Miłość ślepa – czyli zako­cha­nie. Można powie­dzieć, że jest to ostra faza związku. Ma ona nawet swój numer jed­nostki cho­ro­bo­wej (F63.9) w pod­ręcz­niku dia­gno­stycz­nym dla spe­cja­li­stów (ICD-10) jako „nie­okre­ślone zabu­rze­nie nawy­ków i popę­dów”.

Z zako­cha­niem bywa jak w sta­rej pio­sence Azylu P Mała Mag­gie:

„…Wszy­scy się śmieją z tego, że ja

nie mogę jeść, nie mogę spać

I myślę o niej przez cały czas…”.

Nie ma w tych sło­wach ani grama prze­sady. Chyba każdy z nas prze­żył podobny stan cho­ciaż raz w życiu. Naukowcy doszli do wnio­sku, że bio­lo­giczne ogra­ni­cze­nie tej fazy ma bar­dzo duży sens, ponie­waż gdyby trwała dłu­żej, mogli­by­śmy wręcz fizycz­nie, nie tylko meta­fo­rycz­nie, umrzeć z miło­ści, czyli z wyczer­pa­nia orga­ni­zmu. Dzieje się tak głów­nie z powodu sza­le­ją­cych w nas hor­mo­nów, które na tym eta­pie zna­jo­mo­ści dzia­łają inten­syw­nie.

Przy­znam szcze­rze, że nie­szczę­śli­wie zako­chani klienci są dla mnie naj­trud­niejsi. W tym sta­nie jeste­śmy ślepo-głusi. Nie widzimy i nie sły­szymy. Ener­gia orga­ni­zmu kon­cen­truje się wyłącz­nie na obiek­cie zako­chania i zakoń­cze­nie związku, gdy jedno z part­ne­rów jest na tym eta­pie, może mieć poważne kon­se­kwen­cje na całe życie. Jest to jakby nie­do­koń­czona histo­ria. Uży­wa­jąc moto­ry­za­cyj­nego porów­na­nia, powiedzmy, że w cza­sie krót­kiej (zazwy­czaj) jazdy pozna­jemy wer­sję demon­stra­cyjną, naj­bar­dziej luk­su­sową i kom­pletną. Nie­stety bez moż­li­wo­ści dłuż­szej prze­jażdżki nie mamy oka­zji prze­ko­nać się, że te cudow­nie wyglą­da­jące pla­stiki jed­nak tro­chę trzesz­czą, przy­spie­sze­nie wcale nie jest tak spek­ta­ku­larne, jak opi­sy­wane w kata­logu, fotele w dłuż­szych tra­sach są nieco za mięk­kie, a zawie­sze­nie za sztywne. Gdy­by­śmy mieli oka­zję doświad­czyć bycia razem tro­chę dłu­żej, zoba­czy­li­by­śmy te wszyst­kie man­ka­menty, dzięki któ­rym jeste­śmy ludźmi, a nie nad­ludźmi, i ślepa miłość mogłaby się zamie­nić w miłość pełną bądź zde­cy­do­wa­li­by­śmy się na rozsta­nie, ale ze świa­do­mo­ścią, że ten cudowny okaz to tylko… czło­wiek, a nie super­bo­ha­ter.

Zwią­zek pusty – wystę­puje wtedy, gdy jedy­nym spo­iwem związku jest czas, dom, kre­dyt, zna­jomi lub wspólne inte­resy. Gdy namięt­ność i intym­ność wyga­sły, pozo­staje tylko wspólne zobo­wią­za­nie, z któ­rego czę­sto trudno zre­zy­gno­wać na sku­tek zasy­gna­li­zo­wa­nego już tu mecha­ni­zmu „uto­pio­nych kosz­tów” – im wię­cej zain­we­sto­wa­li­śmy, tym więk­szą mamy nadzieję na zwrot z inwe­sty­cji, nawet gdy wszel­kie znaki na nie­bie i ziemi wska­zują, że tego zwrotu nie dosta­niemy. Dobrym przy­kła­dem są tutaj gra­cze gieł­dowi, któ­rzy tra­cąc for­tunę, dostają jasny komu­ni­kat, że może czas się wyco­fać, ale – mię­dzy innymi – przez to, że zaan­ga­żo­wali w to dzia­ła­nie tyle czasu, wysiłku i pie­nię­dzy, łudzą się (naj­czę­ściej), że tym razem się uda, i… grają dalej. Gene­ral­nie każdy zwią­zek zmie­rza w stronę stanu pustego. Tak, wiem, brzmi to strasz­nie, ale lepiej mieć tego świa­do­mość. Pamię­tajmy jed­nak, że możemy pra­co­wać nad intym­no­ścią, czyli zacho­wa­niami, które wzmac­niają naszą rela­cję, dzięki czemu będziemy mieć szansę nie zna­leźć się w miej­scu związku pustego. To jed­nak wymaga naszej inten­cji, intym­ność sama „się nie robi”.

Miłość roman­tyczna – w takim związku jest tro­chę jak w zako­cha­niu, ale spo­koj­niej, gdyż namięt­no­ści towa­rzy­szy intym­ność, czyli ele­ment sta­bi­li­zu­jący rela­cję. Roz­sta­nie na tym eta­pie rów­nież jest cio­sem i wiąże się ze stra­co­nymi nadzie­jami, bywa więc bar­dzo bole­sne i trudne. W miło­ści roman­tycz­nej rzadko jed­nak docho­dzi do roz­sta­nia, gdyż naj­czę­ściej nastę­puje ono na wcze­śniej­szym lub póź­niej­szym eta­pie. Miłość roman­tyczna to czas fascy­na­cji – na­dal widzimy part­nera przez różowe oku­lary i przy­pi­su­jemy mu same pozy­tywne cechy. Jeśli nawet zauwa­żymy roz­rzu­cone skar­petki, prę­dzej pomy­ślimy: „Jaki on słodko roz­trze­pany” niż „Co za flej­tuch”. Jest to czas poszu­ki­wa­nia podo­bieństw i zle­wa­nia się z part­ne­rem, co sta­nowi pod­łoże miło­ści kom­plet­nej.

Miłość kom­pletna – naj­bar­dziej pożą­dany stan. Nie prze­ży­wamy już sza­lo­nych sko­ków ciśnie­nia, jeśli ona nie odbie­rze tele­fonu (może coś jej się stało???), a jed­no­cze­śnie na­dal w związku ist­nieje namięt­ność, intym­ność zaś funk­cjo­nuje w peł­nej kra­sie. Na tym eta­pie docho­dzi zaan­ga­żo­wa­nie, czyli jasna decy­zja o pla­no­wa­niu wspól­nej przy­szło­ści i byciu razem, co buduje poczu­cie bez­pie­czeń­stwa i zaufa­nia. Dobrą wia­do­mo­ścią jest to, że w miło­ści kom­plet­nej mamy całe trio: namięt­ność, intym­ność oraz zaan­ga­żo­wa­nie. Złą, że od tego etapu namięt­ność zaczyna opa­dać.

Miłość przy­ja­ciel­ska – jest to zaan­ga­żo­wa­nie oraz intym­ność, ale bez kom­po­nentu namięt­no­ści. Bar­dzo sta­bilny, prze­wi­dy­walny i kom­for­towy stan. W róż­nych bada­niach oka­zuje się, że jest to naj­bar­dziej har­mo­nijna i pożą­dana przez wiele par faza związku. Może to być zaska­ku­jące, ale wyobraź sobie, że twój mąż, part­ner, twoja żona czy part­nerka staje się twoją naj­lep­szą przy­ja­ciółką/twoim przy­ja­cie­lem, a dzieje się to na takim eta­pie życia, gdy seks prze­staje być prio­ry­te­tem.

Miłość fatalna – potocz­nie nazy­wana tok­syczną, poja­wia się, gdy w związku wystę­pują zaan­ga­żo­wa­nie oraz namięt­ność. Taką miło­ścią czę­sto darzą się kochan­ko­wie, gdy każde z nich ma wła­sną rodzinę i zobo­wią­za­nia. Po pierw­szej fazie fascy­na­cji, jeśli jedno z kochan­ków chce, a dru­gie nie chce roz­wi­jać rela­cji w kie­runku jedy­nej i pod­sta­wo­wej, może się poja­wić mię­dzy nimi sporo zło­ści, a stąd już pro­sta droga do miło­ści fatal­nej. Ile razy sły­sza­łam, że „z jed­nej strony chcę z nim być, mamy cudowny seks, z dru­giej nie cier­pię go i daję mu to odczuć, bo nie chce odejść od żony i być ze mną”. Ta forma „miło­ści” zwią­zana jest z sil­nymi emo­cjami, czę­sto poja­wia się mani­pu­la­cja, gra­nie na uczu­ciach dru­giej strony czy zacho­wa­nia zorien­to­wane na reak­cje uko­cha­nego to stan­dard. Bar­dzo trudna, uwi­kłana rela­cja, z któ­rej trudno się uwol­nić.

Liczne bada­nia wska­zują, że naj­bar­dziej kom­for­to­wym sta­nem dla związku, oprócz miło­ści kom­plet­nej, jest… miłość przy­ja­ciel­ska!

Czy teraz ina­czej spoj­rzysz na naszą parę z początku roz­działu?

Ćwi­cze­nie

Zasta­nów się, na jakim eta­pie związku – według wykresu trój­czyn­ni­ko­wej kon­cep­cji miło­ści – jesteś. Jaki rodzaj miło­ści prze­ja­wia się w twoim związku, które z jej kom­po­nen­tów są naj­sil­niej­sze?

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Copy­ri­ght © by Syl­wia Sit­kow­ska, 2021

All rights rese­rved

Copy­ri­ght © for the Polish e-book edi­tion by REBIS Publi­shing House Ltd., Poznań 2021

Infor­ma­cja o zabez­pie­cze­niach

W celu ochrony autor­skich praw mająt­ko­wych przed praw­nie nie­do­zwo­lo­nym utrwa­la­niem, zwie­lo­krot­nia­niem i roz­po­wszech­nia­niem każdy egzem­plarz książki został cyfrowo zabez­pie­czony. Usu­wa­nie lub zmiana zabez­pie­czeń sta­nowi naru­sze­nie prawa.

Redak­tor pro­wa­dzący: Mag­da­lena Cho­rę­bała

Redak­tor: Kata­rzyna Raź­niew­ska

Pro­jekt i opra­co­wa­nie gra­ficzne okładki: Krzysz­tof Rych­ter

Foto­gra­fia na okładce: www.shut­ter­stock.com

Wyda­nie I e-book (opra­co­wane na pod­sta­wie wyda­nia książ­ko­wego: Odbu­duj bli­skość w związku, wyd. I, Poznań 2022)

ISBN 978-83-8199-897-4

Dom Wydaw­ni­czy REBIS Sp. z o.o.

ul. Żmi­grodzka 41/49, 60-171 Poznań

tel. 61 867 81 40, 61 867 47 08

e-mail: [email protected]

www.rebis.com.pl

Kon­wer­sję do wer­sji elek­tro­nicz­nej wyko­nano w sys­te­mie Zecer