Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czym jest bliskość? Jak rozpoznać kryzys w związku? Jak odzyskać wzajemne zaufanie i intymność?
Co robić, żeby być szczęśliwą parą?
Nawet najbardziej udane związki przeżywają kryzysy - partnerzy mają poczucie, że przestali się rozumieć, utracili wzajemne zaufanie i bliskość, a seks nie daje im już satysfakcji. Obawiają się, że partner ich zdradzi lub porzuci. Męczą się ze sobą, ale nie wiedzą, co zrobić, żeby znów było dobrze.
Książka Sylwii Sitkowskiej, psycholożki i psychoterapeutki, to doskonała odpowiedź na ich problemy.
12-tygodniowy program – sprawdzony podczas warsztatów terapeutycznych – obejmuje wszystkie aspekty relacji i wskazuje, jak je naprawić. W książce zamieszczone są ćwiczenia, które można wykonać samodzielnie lub we dwoje.
Nie czekaj, aż twój związek się rozpadnie, zastosuj program opisany w książce i uratuj to, co masz.
Odbuduj bliskość w związku to recepta na udane życie we dwoje.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 223
Książka, którą trzymasz w ręku, pomoże ci ułożyć relacje w swoim związku bez względu na to, czy będziesz pracować nad nimi samodzielnie czy też wspólnie z partnerem/partnerką.
Przedstawiony tu program podzielony jest na 12 tygodni – w każdym tygodniu będziemy się zajmować innym aspektem twojego związku. Zawarłam w nim najbardziej praktyczne i skuteczne metody, które stosują szczęśliwe pary z wieloletnim stażem. Uważam, że większość par jest w stanie nauczyć się zachowywać w związku w sposób, który wspomaga budowanie bliskości, wzajemnej troski, szacunku i poczucia szczęścia. Oczywiście nie każdy dla każdego, ale skoro zdecydowałeś/zdecydowałaś się na bycie z tą konkretną osobą oraz sięgasz po tę książkę, domyślam się, że zależy ci na tym związku, a to jest najważniejszy aspekt potencjalnej zmiany.
Czerp z rozdziałów dowolnie. Możesz czytać i wykonywać ćwiczenia zgodnie z kolejnością zaproponowaną przeze mnie, ale możesz również pomijać niektóre rozdziały lub korzystać jedynie z tych, które są dla ciebie najbardziej interesujące. Na końcu książki, w Zeszycie ćwiczeń, znajdziesz zamieszczone w poszczególnych rozdziałach ćwiczenia i testy, co ułatwi ci dowolne korzystanie z nich i da twojemu partnerowi/twojej partnerce miejsce, jeśli także zechce je wykonać. Gdyby się okazało, że miejsce pozostawione w książce na wykonanie ćwiczenia to dla ciebie za mało, zawsze możesz skorzystać z luźnych kartek lub własnego notatnika.
Książka powstała na podstawie moich warsztatów terapeutycznych online „Odbuduj bliskość w związku w 12 tygodni”. W trakcie warsztatów uczestnicy korzystali z zamkniętej grupy na Facebooku oraz odbywaliśmy grupowe spotkania online, na których omawialiśmy zagadnienia z mijających tygodni. Jeśli chciałbyś/chciałabyś wziąć udział w warsztacie, w trakcie którego wspólnie popracujemy nad kluczowymi aspektami twojego związku, możesz zapisać się na niego przez stronę https://kursy.bliskosiebie.com.
O kolejnej edycji warsztatów dowiesz się również z mojego Facebooka oraz Instagrama sitkowska_psycholog.
Tymczasem oddaję do twoich rąk książkę, która – w co bardzo mocno wierzę – pozwoli ci budować zarówno siebie, jak swój związek.
W trakcie wielu lat pracy widziałam pary w różnych odsłonach, w różnej formie i z różnymi problemami. Czasami przychodziły do mojego gabinetu ubrane w maskę uprzejmości względem siebie, zza której wiało takim chłodem, że miałam ochotę okryć się kocem. Innym razem emocje sięgały zenitu, zdarzyło się nawet, że jedno z partnerów wybiegło z gabinetu, trzaskając drzwiami. Najczęściej jednak widywałam dwie zagubione osoby, które nie miały w sobie decyzji o rozstaniu, a jednocześnie nie wiedziały, co zrobić, aby czuć się ze sobą dobrze. Trochę smutni, trochę zezłoszczeni, najczęściej bezradni partnerzy. Siadali przede mną z poczuciem, że samodzielnie zrobili „wszystko”, aby było dobrze, ale nic nie pomaga.
Po czym poznać, że jesteście w kryzysie?
„Jest pani naszą ostatnią deską ratunku”
– gdy para dochodzi do momentu, w którym terapia jawi się jako „ostatnia deska ratunku”, oznacza to, że istotny problem w związku ciągnie się miesiącami lub latami i aktualnie jest już bardzo „przenoszony”.
Częste krytykowanie siebie nawzajem
, nierzadko dotyczące drobiazgów.
Pogarda względem partnera/partnerki
– przejawia się najczęściej tym, że tłumaczymy zachowanie drugiej strony jako dyktowane negatywnymi cechami stałymi, a to blokuje komunikację opartą na szacunku (np. „On jest nieudacznikiem” czy „Ona jest idiotką”).
Przyjmowanie postawy obronnej w rozmowie z partnerem/partnerką
– uniemożliwia aktywne słuchanie drugiej strony i skupia się na defensywnym atakowaniu („A bo ty…”).
Obojętność, zanikanie kontaktu
– zazwyczaj pojawia się jako sygnał głębokiego kryzysu, więc jeśli zauważasz przejawy wzajemnego ograniczania kontaktu i dystansowania się od siebie, oznacza to, że w związku potrzebna jest zdecydowana interwencja.
Koncentracja głównie na dzieciach
– w pewnych momentach życia jest to zupełnie normalny stan rzeczy. Jednak koncentracja na dzieciach może być również znakiem, że chcemy uciec od jakiejś trudnej kwestii, którą powinno się rozwiązać w ramach relacji małżeńskiej, a nie rodzicielskiej.
Związek sprowadzony tylko do sprawnego funkcjonowania gospodarstwa domowego
– jeśli jedynym spoiwem związku staje się podtrzymywanie bieżącego funkcjonowania domu, oznacza to istotne zaniedbanie sfery uczuciowej. Wskazane jest wtedy znalezienie czasu tylko dla siebie nawzajem.
Brak bliskości.
Próby zmiany sytuacji w związku nie pomagają.
O powodzeniu wyjścia z kryzysu w dużym stopniu decyduje szybkość reakcji. Im wcześniej zareagujecie, tym większa szansa na powodzenie. Ważne jest, aby nie dopuścić do sytuacji, w której niekonstruktywne zachowania staną się nową normą dla związku.
Mimo wszystko, nawet jeśli zasiedzieliście się w kryzysie i trwa on parę lat, zachęcam was do podjęcia próby zawalczenia o związek i zmianę sposobu bycia razem. Jeśli się uda, wygracie, jeśli nie, zawsze możecie wrócić do starych sposobów działania. Pamiętajcie jednak, że zamiatanie problemów pod dywan nie rozwiązuje ich.
Często zastanawiałam się, dlaczego pary czasami latami zwlekają ze zwróceniem się po pomoc do specjalisty. Najczęstsze stwierdzenia, z którymi się spotkałam, to:
„Jeszcze nie jest wcale tak źle”.
Pamiętajcie, że im dłużej zwlekacie z sięgnięciem po pomoc, tym bardziej narażacie swój związek na rozpad. Im wcześniej zauważymy, że w naszym związku coś nie gra, i im wcześniej podejmiemy pierwsze działania, by naprawić sytuację, tym lepiej dla nas. Kryzys trwający latami niestety może się utrwalić i zamienić w normę.
„Skoro sami nie możemy sobie pomóc, jak ktoś inny mógłby to zrobić?”
Trudno pomóc samemu sobie, kiedy jest się głęboko zanurzonym w silnych emocjach – złości, rozgoryczeniu, smutku. Tkwienie w takim stanie przez długi czas zaburza naszą zdroworozsądkową percepcję aktualnej sytuacji. Osoba z zewnątrz może rzucić świeże spojrzenie na związek i pomóc w racjonalnej analizie sytuacji. Terapeuta ma możliwość przyjrzenia się waszemu związkowi z dystansu i dzięki temu jest w stanie zwrócić uwagę na aspekty, o których sami byście nawet nie pomyśleli.
„Tak już będzie, takie jest życie”.
Z tą podporządkowaną postawą względem świata także się czasami spotykam na sesjach. Naprawdę jednak mamy wpływ na nasze życie i powinniśmy nim kierować tak, by pod jego koniec móc sobie powiedzieć, że niczego nie żałujemy. W tym celu warto przyjąć aktywną postawę kształtowania swojego życia. Wiem, jak wiele można zmienić w sobie, a tym samym w otoczeniu, dzięki samorozwojowi, którym bez wątpienia jest praca nad związkiem. Nie poddawajcie swojego związku walkowerem.
„Spróbujemy sami sobie z tym poradzić…”
Jeżeli kryzys w związku trwa miesiącami, a nawet latami, jest to wyraźny sygnał, że prawdopodobnie nie jesteście już w stanie sami poradzić sobie z problemem. Skąd wiem? Stąd, że jeśli mielibyście sobie z nim poradzić, już byście to zrobili, przecież zatruwa wam życie od długiego czasu.
„Szkoda pieniędzy!”
Korzystanie z usług psychologa jest niekiedy postrzegane jako zbędny wydatek. Ale jeśli inwestycja w samego siebie, we własny rozwój oraz nasz związek – a więc w naszą przyszłość – jawi się jako strata pieniędzy, co w takim razie stratą pieniędzy nie jest? Inwestycja w samego siebie jest najlepszą inwestycją, jakiej możemy dokonać. W moim odczuciu zwraca się po stokroć. Nic nie jest tak bardzo warte swojej ceny jak wasze samopoczucie i dobrostan.
„Nie wiem, gdzie się zwrócić”.
Koniec języka za przewodnika. Rekomendacje znajomych są zawsze bardzo dobrą metodą poszukiwania. Istotne jest również doświadczenie osoby, do której chcemy się zwrócić po pomoc – jak długo pracuje w zawodzie, jakie posiada wykształcenie oraz czy ukończyła szkołę psychoterapii.
„Nie wiem, na czym to polega”.
Terapia polega na wprowadzeniu trzeciej, niezaangażowanej emocjonalnie w związek osoby, która pomoże wam zidentyfikować obszary problemu oraz je rozwiązać. O szczegóły przebiegu terapii najlepiej dopytać bezpośrednio u specjalisty, do którego zamierzamy się zwrócić z naszym problemem.
Cieszę się, że sięgnąłeś/sięgnęłaś po tę książkę. Wygląda na to, że naprawdę zależy ci na twoim związku, że wziąłeś/wzięłaś sprawy w swoje ręce i chcesz zacząć działać. Gratuluję!
Jeśli mimo wykonania ćwiczeń z książki w twojej relacji nie nastąpią zmiany na lepsze (w co nie wierzę!), zwróć się po pomoc do specjalisty, nie odwlekaj tego.
Możesz naprawdę dużo wygrać.
Weszli do mojego gabinetu trochę zagubieni, niepewni. Nie wyglądali na skłóconych. Prezentowali się raczej jak „stare dobre małżeństwo”, które nie bardzo wie, co ze sobą zrobić. Po moim pytaniu: „Co państwa do mnie sprowadza?” zerkali na siebie ukradkiem, jakby szukając w sobie nawzajem wsparcia. Pierwsze zdanie wypowiedział mężczyzna.
On: Chyba się już nie kochamy.
Ja: Po czym pan to rozpoznaje?
On: To się czuje. Nie ma tego ognia, żaru, seksu, tęsknoty…
Ja: A co jest?
On: Przyzwyczajenie, wspólne wychowywanie dzieci, prowadzenie domu…
Ja: Czy jest coś dobrego między wami?
On: O tak! – Ożywił się. – Wspieramy się, rozumiemy, czasami się kłócimy, ale nie jest to problemem. Żona jest mi bliska, sporo rozmawiamy i stwierdziliśmy, że z naszym związkiem dzieje się coś złego, że nie ma już tych emocji co kiedyś…
Ona: Nie wiem dlaczego. Niby wszystko jest dobrze, ale jednak jakoś tak inaczej.
Ja: Witajcie w kolejnej fazie związku.
Tak mogłaby wyglądać wizyta pary u psychoterapeuty. Po pierwszych fajerwerkach emocje opadają i związek wchodzi w inną fazę. Mniej w nim namiętności, więcej przewidywalności i stabilizacji. Ale od początku…
Wydaje się, że każdy z nas wie, czym jest miłość. Większość z nas miała szczęście jej doświadczyć, więc po co w ogóle o niej mówić? Przecież to się po prostu czuje! Kocham albo nie, prosta sprawa. Im bardziej kocham, tym bardziej cierpię albo im bardziej kocham, tym czuję się szczęśliwsza, albo jeszcze inaczej: gdy kocham, moje życie nabiera sensu, a gdy nie, wszystko traci barwy…
Zachwyt, brak tchu, olbrzymie emocje, czasami wręcz zabójcze. Taki właśnie rozemocjonowany model miłości lansują media, a że silne emocje są pociągające dla większości z nas, to zachłannie łykamy ten nieprawdziwy obraz miłości, marząc o tym, aby pojawiła się w naszym życiu i pozostała już na zawsze. Muszę cię zmartwić. Faza, którą tak namiętnie opisują autorzy powieści czy przedstawiają scenarzyści filmowi, to tylko jeden z etapów miłości. Co więcej, najkrótszy. Najczęściej mija jak mrugnięcie okiem. Pełna miłość może, ale nie musi, pojawić się później.
Robert Sternberg, amerykański psycholog, w roku 1986 zaproponował trójczynnikową koncepcję miłości. Rozłożył on pojęcie „miłość” na trzy elementy. Może nie jest to zbyt romantyczne, ale dzięki temu i setkom badań – przeprowadzonych między innymi przez Polaka, profesora Bogdana Wojciszke – dzisiaj wiemy o miłości znacznie więcej niż wcześniej. Wiemy na przykład, że większość związków przechodzi niemal te same etapy rozwoju.
Profesor Wojciszke przeprowadził metaanalizę na szeroką skalę, czyli zebrał i dokładnie przeanalizował różne badania dotyczące miłości. Analiza ta wykazała istnienie powtarzalnego wzorca relacji! Okazuje się, że trzema powtarzalnymi elementami miłości są:
namiętność
intymność
zaangażowanie.
W zależności od fazy związku przewagę zdobywa jeden z elementów bądź jakaś ich kompilacja. Przyjrzyjmy się po kolei każdemu z nich.
Pojawia się na początku i rośnie najszybciej ze wszystkich trzech składników. Apogeum osiąga w krótkim czasie, ale w równie krótkim czasie jej intensywność zaczyna spadać. Na namiętność składają się seks, pożądanie, silne emocje i wszystko to, co robimy na skutek wzmożonego działania hormonów. Funkcjonujemy wtedy jakby na autopilocie. Nagle to, że on jest najpiękniejszy i najmądrzejszy na świecie, okazuje się darem Boga dla kobiet, i gdzie on się w ogóle podziewał przez całe moje życie?! Z namiętnością mocno związana jest idealizacja i potrzeba niemalże zlania się z partnerem. Najważniejsze to być z nim/nią, cała reszta świata schodzi na dalszy plan. Łączy się z tym przeżywanie bardzo silnych emocji – i pozytywnych, i negatywnych – często też silne pobudzenie fizjologiczne. Dominującym elementem jest pragnienie erotyczne, chociaż z racji wielu innych doznań nie można namiętności sprowadzać jedynie do potrzeby seksualnej. Gdy związek znajduje się w tej fazie, wiele osób uznaje, że to jest właśnie miłość i że tak wygląda prawdziwe uczucie. Gdy namiętność zaczyna opadać, co dzieje się niechybnie we wszystkich związkach, uznajemy miłość za zakończoną i ruszamy na poszukiwanie kolejnych silnych wrażeń.
Na etapie namiętności często jesteśmy ślepi i głusi na sygnały alarmowe dotyczące partnera/partnerki, nie dostrzegamy rys na nieskazitelnym wizerunku ukochanego czy ukochanej. Działa tutaj mechanizm wyparcia, poszukujemy informacji potwierdzających wyjątkowość naszego obiektu, a pomijamy wszystko, co mogłoby się wiązać z jego urealnieniem. Stąd niejednokrotnie słyszymy: „Jak ja mogłam tego nie widzieć?!”, „Sygnały powinienem był zauważyć już na etapie narzeczeństwa”. Biologia jednak dba o to, abyśmy łączyli się w pary i przedłużali gatunek, m.in. zaślepiając nas miłośnie. W organizmie pojawia się fenyloetyloamina, tzw. hormon zakochania, w kontakcie z obiektem zakochania wzrasta również poziom dopaminy i adrenaliny. Są to tak silne stymulatory, że namiętność bywa porównywana do uzależnienia, a praca terapeutyczna z klientem porzuconym w tej fazie związku jest praktycznie niemożliwa.
Hormonalny autopilot wyłącza się jednak dosyć szybko, kurtyna opada i zaczynamy widzieć partnera takim, jaki jest. Często jest to na tyle rozczarowujące, że dodatkowo zaczynamy mu przypisywać negatywne cechy, a stąd już prosta droga do rozstania, ale o tym w kolejnych rozdziałach książki.
Faza namiętności jest etapem jednorazowym i przemijającym. Zdarzają się oczywiście piki seksualne w czasie trwania związku, jednak emocje z początkowej jego fazy nie wracają. Później pojawiają się zupełnie inne, wcale nie gorsze.
W miarę rozwijania się związku rodzi się intymność. Podobnie jak namiętność pojawia się już na początku, ale wzrasta zdecydowanie wolniej i utrzymuje się znacznie dłużej. Przejawia się m.in. poprzez wypracowywanie wspólnego języka, wspólne doświadczenia, dotyk, czas spędzany razem, dbanie o dobre samopoczucie partnera, troskę, radość z powodu bycia razem, wzajemne zrozumienie, dzielenie się przeżyciami. Partner/partnerka staje się ważną osobą nie tylko na poziomie relacji fizycznej, ale i emocjonalnie. Chcemy zwierzać się sobie z codzienności, ale też z głębszych sekretów. Intymność to coś więcej niż tylko namiętność i silne emocje. Intymność dodaje związkowi stabilności, przewidywalności, poczucia bezpieczeństwa i buduje wzajemne zaufanie. To ona scala związek, zapewniając mu trwałość. Jednak intymność z czasem również zaczyna opadać, więc ważne jest, aby ją pielęgnować. Dlaczego intymność opada? Między innymi dlatego, że przyzwyczajamy się do dobrego i z biegiem czasu zaczynamy uważać pozytywne zachowania partnera za coś, co się nam należy. Obiad, który ona ugotowała za czasów narzeczeństwa i który wychwalałeś pod niebiosa, stał się jej obowiązkiem i gdy wracasz z pracy, a nie ma nic ciepłego do jedzenia, okazujesz niezadowolenie. Za to gdy jest, nie wygłaszasz nawet skromnego komentarza: „Całkiem smaczne”. Ot normalność, przecież ciepły obiad na stole to nic wielkiego.
To, w jakim tempie wygasa intymność, zależy w dużym stopniu od komunikacji między partnerami, udzielania sobie wsparcia i pomocy, a to wykształca się na przełomie trwania związku. Intymność rozwija się nie tylko w relacjach seksualnych, ale również w związkach przyjacielskich. Uczucia i zachowania składające się na intymność są silnie skorelowane ze stylem przywiązania z okresu dzieciństwa, o czym pisałam w książce Dzieciństwo do poprawki.
To składnik miłości rosnący najwolniej i utrzymujący się najdłużej. Rozwija się i wzrasta przez cały czas trwania relacji. Kluczowym elementem zaangażowania jest postanowienie o byciu w danym związku oraz chęć utrzymania go w przyszłości. Czynnik ten jest rezultatem świadomej decyzji i na ogół najbardziej stałym elementem miłości, gdyż wysiłki wkładane w utrzymanie związku wpływają pozytywnie na jego samopodtrzymywanie się. Zaangażowanie odchodzi od JA, aby tworzyć MY. Składa się na nie poświęcanie sobie nawzajem czasu, ale też na przykład posiadanie wspólnego konta w banku, kota, psa, dzieci czy… kredytu. Zaangażowanie jest fundamentalnym elementem związku. Jeśli jednak nie towarzyszy mu intymność czy namiętność, związek staje się pusty. Zdarza się, że w moim gabinecie pojawiają się pary na tym etapie związku. Są razem, gdyż mechanizm „utopionych kosztów” powoduje, że trudno im się rozstać.
Trójczynnikowa koncepcja miłości w ujęciu prof. Wojciszke (z modyfikacją J.A. Kowalskiego)
W zależności od elementów dominujących w naszej relacji przybiera ona określoną dynamikę. W literaturze nadano im nawet nazwy; i tak, gdy w związku występuje:
intymność bez namiętności i zaangażowania – jest to po prostu sympatia.
namiętność bez zaangażowania i intymności – miłość ślepa, czyli zakochanie.
zaangażowanie bez intymności i namiętności – związek pusty.
intymność i namiętność bez zaangażowania – miłość romantyczna.
intymność oraz zaangażowanie bez namiętności – miłość przyjacielska.
namiętność i zaangażowanie bez intymności – miłość fatalna.
intymność, namiętność oraz zaangażowanie – miłość kompletna.
Jeśli zaś nie ma żadnego z trzech elementów, trudno taką relację nazywać miłością.
Związki możemy klasyfikować zależnie od tego, jakie składniki w nich dominują, a jakich brakuje. Taką typologię przedstawia poniższa tabela.
Składniki
Rodzaj miłości
Intymność
Namiętność
Zaangażowanie
Brak miłości
brak
brak
brak
Sympatia
jest
brak
brak
Miłość ślepa (zakochanie)
brak
jest
brak
Pusta
brak
brak
jest
Romantyczna
jest
jest
brak
Przyjacielska
jest
brak
jest
Fatalna
brak
jest
jest
Kompletna
jest
jest
jest
Brak miłości – nie wymaga większego objaśniania. Jest to stan bez odczuwania którejkolwiek z trzech składowych miłości.
Sympatia – czyli lubienie, jest wynikiem funkcjonującej w relacji intymności. Dobrym przykładem jest koleżanka z pracy. Z jednej strony bardzo się lubicie i chętnie spędzacie wspólnie przerwy kawowe, z drugiej nie czujecie potrzeby spotykania się poza pracą ani planowania wspólnych wakacji. Ot, czysta sympatia.
Miłość ślepa – czyli zakochanie. Można powiedzieć, że jest to ostra faza związku. Ma ona nawet swój numer jednostki chorobowej (F63.9) w podręczniku diagnostycznym dla specjalistów (ICD-10) jako „nieokreślone zaburzenie nawyków i popędów”.
Z zakochaniem bywa jak w starej piosence Azylu P Mała Maggie:
„…Wszyscy się śmieją z tego, że ja
nie mogę jeść, nie mogę spać
I myślę o niej przez cały czas…”.
Nie ma w tych słowach ani grama przesady. Chyba każdy z nas przeżył podobny stan chociaż raz w życiu. Naukowcy doszli do wniosku, że biologiczne ograniczenie tej fazy ma bardzo duży sens, ponieważ gdyby trwała dłużej, moglibyśmy wręcz fizycznie, nie tylko metaforycznie, umrzeć z miłości, czyli z wyczerpania organizmu. Dzieje się tak głównie z powodu szalejących w nas hormonów, które na tym etapie znajomości działają intensywnie.
Przyznam szczerze, że nieszczęśliwie zakochani klienci są dla mnie najtrudniejsi. W tym stanie jesteśmy ślepo-głusi. Nie widzimy i nie słyszymy. Energia organizmu koncentruje się wyłącznie na obiekcie zakochania i zakończenie związku, gdy jedno z partnerów jest na tym etapie, może mieć poważne konsekwencje na całe życie. Jest to jakby niedokończona historia. Używając motoryzacyjnego porównania, powiedzmy, że w czasie krótkiej (zazwyczaj) jazdy poznajemy wersję demonstracyjną, najbardziej luksusową i kompletną. Niestety bez możliwości dłuższej przejażdżki nie mamy okazji przekonać się, że te cudownie wyglądające plastiki jednak trochę trzeszczą, przyspieszenie wcale nie jest tak spektakularne, jak opisywane w katalogu, fotele w dłuższych trasach są nieco za miękkie, a zawieszenie za sztywne. Gdybyśmy mieli okazję doświadczyć bycia razem trochę dłużej, zobaczylibyśmy te wszystkie mankamenty, dzięki którym jesteśmy ludźmi, a nie nadludźmi, i ślepa miłość mogłaby się zamienić w miłość pełną bądź zdecydowalibyśmy się na rozstanie, ale ze świadomością, że ten cudowny okaz to tylko… człowiek, a nie superbohater.
Związek pusty – występuje wtedy, gdy jedynym spoiwem związku jest czas, dom, kredyt, znajomi lub wspólne interesy. Gdy namiętność i intymność wygasły, pozostaje tylko wspólne zobowiązanie, z którego często trudno zrezygnować na skutek zasygnalizowanego już tu mechanizmu „utopionych kosztów” – im więcej zainwestowaliśmy, tym większą mamy nadzieję na zwrot z inwestycji, nawet gdy wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że tego zwrotu nie dostaniemy. Dobrym przykładem są tutaj gracze giełdowi, którzy tracąc fortunę, dostają jasny komunikat, że może czas się wycofać, ale – między innymi – przez to, że zaangażowali w to działanie tyle czasu, wysiłku i pieniędzy, łudzą się (najczęściej), że tym razem się uda, i… grają dalej. Generalnie każdy związek zmierza w stronę stanu pustego. Tak, wiem, brzmi to strasznie, ale lepiej mieć tego świadomość. Pamiętajmy jednak, że możemy pracować nad intymnością, czyli zachowaniami, które wzmacniają naszą relację, dzięki czemu będziemy mieć szansę nie znaleźć się w miejscu związku pustego. To jednak wymaga naszej intencji, intymność sama „się nie robi”.
Miłość romantyczna – w takim związku jest trochę jak w zakochaniu, ale spokojniej, gdyż namiętności towarzyszy intymność, czyli element stabilizujący relację. Rozstanie na tym etapie również jest ciosem i wiąże się ze straconymi nadziejami, bywa więc bardzo bolesne i trudne. W miłości romantycznej rzadko jednak dochodzi do rozstania, gdyż najczęściej następuje ono na wcześniejszym lub późniejszym etapie. Miłość romantyczna to czas fascynacji – nadal widzimy partnera przez różowe okulary i przypisujemy mu same pozytywne cechy. Jeśli nawet zauważymy rozrzucone skarpetki, prędzej pomyślimy: „Jaki on słodko roztrzepany” niż „Co za flejtuch”. Jest to czas poszukiwania podobieństw i zlewania się z partnerem, co stanowi podłoże miłości kompletnej.
Miłość kompletna – najbardziej pożądany stan. Nie przeżywamy już szalonych skoków ciśnienia, jeśli ona nie odbierze telefonu (może coś jej się stało???), a jednocześnie nadal w związku istnieje namiętność, intymność zaś funkcjonuje w pełnej krasie. Na tym etapie dochodzi zaangażowanie, czyli jasna decyzja o planowaniu wspólnej przyszłości i byciu razem, co buduje poczucie bezpieczeństwa i zaufania. Dobrą wiadomością jest to, że w miłości kompletnej mamy całe trio: namiętność, intymność oraz zaangażowanie. Złą, że od tego etapu namiętność zaczyna opadać.
Miłość przyjacielska – jest to zaangażowanie oraz intymność, ale bez komponentu namiętności. Bardzo stabilny, przewidywalny i komfortowy stan. W różnych badaniach okazuje się, że jest to najbardziej harmonijna i pożądana przez wiele par faza związku. Może to być zaskakujące, ale wyobraź sobie, że twój mąż, partner, twoja żona czy partnerka staje się twoją najlepszą przyjaciółką/twoim przyjacielem, a dzieje się to na takim etapie życia, gdy seks przestaje być priorytetem.
Miłość fatalna – potocznie nazywana toksyczną, pojawia się, gdy w związku występują zaangażowanie oraz namiętność. Taką miłością często darzą się kochankowie, gdy każde z nich ma własną rodzinę i zobowiązania. Po pierwszej fazie fascynacji, jeśli jedno z kochanków chce, a drugie nie chce rozwijać relacji w kierunku jedynej i podstawowej, może się pojawić między nimi sporo złości, a stąd już prosta droga do miłości fatalnej. Ile razy słyszałam, że „z jednej strony chcę z nim być, mamy cudowny seks, z drugiej nie cierpię go i daję mu to odczuć, bo nie chce odejść od żony i być ze mną”. Ta forma „miłości” związana jest z silnymi emocjami, często pojawia się manipulacja, granie na uczuciach drugiej strony czy zachowania zorientowane na reakcje ukochanego to standard. Bardzo trudna, uwikłana relacja, z której trudno się uwolnić.
Liczne badania wskazują, że najbardziej komfortowym stanem dla związku, oprócz miłości kompletnej, jest… miłość przyjacielska!
Czy teraz inaczej spojrzysz na naszą parę z początku rozdziału?
Zastanów się, na jakim etapie związku – według wykresu trójczynnikowej koncepcji miłości – jesteś. Jaki rodzaj miłości przejawia się w twoim związku, które z jej komponentów są najsilniejsze?
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Copyright © by Sylwia Sitkowska, 2021
All rights reserved
Copyright © for the Polish e-book edition by REBIS Publishing House Ltd., Poznań 2021
Informacja o zabezpieczeniach
W celu ochrony autorskich praw majątkowych przed prawnie niedozwolonym utrwalaniem, zwielokrotnianiem i rozpowszechnianiem każdy egzemplarz książki został cyfrowo zabezpieczony. Usuwanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa.
Redaktor prowadzący: Magdalena Chorębała
Redaktor: Katarzyna Raźniewska
Projekt i opracowanie graficzne okładki: Krzysztof Rychter
Fotografia na okładce: www.shutterstock.com
Wydanie I e-book (opracowane na podstawie wydania książkowego: Odbuduj bliskość w związku, wyd. I, Poznań 2022)
ISBN 978-83-8199-897-4
Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o.
ul. Żmigrodzka 41/49, 60-171 Poznań
tel. 61 867 81 40, 61 867 47 08
e-mail: [email protected]
www.rebis.com.pl
Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w systemie Zecer