Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
158 osób interesuje się tą książką
Popełnili straszny błąd! A teraz za niego słono zapłacą!
Od dawna byłam dla nich wyłącznie zabawką. Obiektem prześladowań watahy. Ofiarą publicznego upokorzenia i odrzucenia przez mojego „prawdziwego” partnera. Pionkiem wykorzystanym przez Bestię Cienia w jego rozgrywce o władzę nad Królestwem Cieni.
Co prawda Shadow nie dzieli się swoimi planami, więc może się mylę. Pewne jest jedno, spędzony z nim czas coś we mnie zmienił. Już nigdy nie pozwolę, by ktokolwiek odebrał mi moją siłę. Nieważne, jak potężny będzie.
Muszę się zmienić albo zginę.
A wszyscy wiemy, że przy takim wyborze odpowiedź może być tylko jedna.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 435
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Żałoba była osłabiającą i destrukcyjną emocją. Rozrywała moją duszę, zmieniała ją w kawałki nie dorozpoznania.
Żałoby doświadczyłam już po śmierci ojca, wtedy przyrównałam ją do kapryśnego oceanu. W jednej chwili spokojnie akceptowałam wieść o jego zgonie, a w następnej ogarniała mnie kakofonia strachu, gniewu i bólu, dopóki moje emocje nie stały się huraganem rozbijającym się o brzeg. Ostatecznie burza po jego zdradzie i śmierci ucichła, a ja byłam w stanie spokojnie dryfować. Im więcej czasu mijało, tym bardziej wierzyłam, że w końcu znalazłam ukojenie, aż znów jakieś wydarzenie nie wyzwalało kolejnej burzy, z powrotem wtrącając mnie w szalejące falebólu.
Śmierć Dannie była tak świeża, że powinnam być w pierwszej fazie – łagodnym zaprzeczaniu. Ale wyglądało na to, że całkowicie ją pominęłam i przeszłyśmy do fazy drugiej, czyli sezoniehuraganów.
Nie mogłam znieść bólu, więc sięgnęłam po gniew. Gniew, który kierowałam w stronę jednego osobnika: Bestii Cienia. Stał przede mną, ponaddwumetrowy, umięśniony i przepiękny bóg… a raczej demon. Ciemne loki miał rozczochrane, jakby przeszedł piekło, żeby się do mnie dostać. Szczerze mówiąc, ten niechlujny wygląd sprawiał, że był tylko seksowniejszy. Ale to go dzisiaj nieuratuje.
Zdradził mnie w najgorszy możliwy sposób, fałszywymi obietnicami, które doprowadziły do śmierci mojej przyjaciółki. Albo, co gorsza, miał bezpośredni udział w jej śmierci, co wyjaśniałoby, dlaczego zawsze zbywał moje obawy o nią. Nie chciał mnie zdenerwować, zanim nie dostanie ode mnie tego, czego potrzebował. Shadow trzymał mnie jak więźniarkę, zmusił do dotknięcia Królestwa Cienia i powstrzymał przed powrotem do Tormy, chociaż wiedziałam, że Dannie wpadła wkłopoty.
Dannie podróżniczka, która w ciągu ostatnich dziesięciu lat była dla mnie matką bardziej niż moja własna. Co za ironia, że tego samego dnia, kiedy dowiedziałam się, że Lucinda Callahan, moja prawdziwa biologiczna matka, nie żyje, usłyszałam także o śmierci Dannie. Do jednej mojej mamy żywiłam mieszane uczucia, druga – była powodem mojej obecnejwściekłości.
Wataha zabiła ją przeze mnie.Z powodu Shadowa. Przez nas oboje i to naszym obowiązkiem było jejratowanie.
– Obiecałeś mi! – syknęłam, a płomienie, które niewytłumaczalnie buchnęły na mojej skórze, podniosły się wyżej. Moje włosy poszły w ich ślady, wirując wokół mnie w fali równie czerwonej jak sam ogień, moc sączyła się z moichporów.
Wszyscy zmiennokształtni wokół padli na ziemię i usłyszałam trzask łamanych kości. Miły dźwięk w moim obecnym stanie. Jeśli to właśnie było powstawanie z popiołów jak feniks, to robiłam to w pełnym tego słowa znaczeniu. Ta siła… należała do mnie i zniszczę każdego, kto stanie mi nadrodze.
Shadow wydawał się niemal oczarowany moim obecnym wyglądem, złote, dotknięte żarem oczy wbijał we mnie w typowy dla niego sposób, w wyrazie całkowitego i absolutnego skupienia. Rozbierał mnie wzrokiem, a mimo że się nie odezwał, zdecydowanie siękomunikowaliśmy.
Obojewściekli.
Oboje zszokowani tym niespodziewanym zwrotem akcji.
Oboje niegotowi ustąpić choćby omilimetr.
Gdyby ktoś obserwował mnie teraz z boku, nigdy by nie uwierzył, że zaledwie rok temu byłam normalnym zmiennokształtnym. Rok temu nigdy nie otworzyłabym drzwi do odciętego Królestwa Cienia. Ani nie wytworzyłabym płomieni na skórze. Ani nie kontrolowała istot, które przywołałam jakoś z zakazanego królestwa do mojego świata. Ostatni rok pokazał, że tkwiło we mnie więcej, niż kiedykolwiek sądziłam. Przez większość czasu to odkrycie mnie przerażało, ale dzisiaj… Dzisiaj akceptowałam tę zmianę. Zmianę, która, miałam nadzieję, uczyniła mnie na tyle potężną, bym stawiła czoła BestiiCienia.
W tym momencie gorąco stało się niemal przyjemne, podsycałam więc ogień swoim bólem i gniewem. Gdy Bestia wyciągnął ku mnie rękę, czekałam, czy moje płomienie go poparzą. Jego ramię przeszyło jednak ognistą barierę na wylot, całkowicie nieuszkodzone, po czym jedna z jego wielkich dłoni złapała mnie za szyję. Bez wątpienia uznał, że byłam bezbronna, bo nawet gdy odciął mi dopływ powietrza do płuc, nie stawiałam oporu. Uśmiechałam się, tylko moje oczy w niebudzący wątpliwości sposób przekazywały dokładnie to, cozaplanowałam.
Jegozagładę.
– Słoneczko – zagrzmiałostrzegawczo.
Przed czym, kurwa, mnie ostrzegał? Przed straceniem panowania nad sobą? Powinien o tym pomyśleć, zanim doprowadził do śmierci mojejprzyjaciółki.
Zacisnął dłoń na mojej szyi, ale musiał wiedzieć, że moc ognia, którą posiadłam, uniemożliwia mu zranienie mnie. Ta reakcja odpowiadała naganie w jego głosie, ale mimo wszystko… Jego umiejętności negocjacyjne wymagały tyle samo pracy cointerpersonalne.
– Mero. Opanuj swoją moc. Dasz radę – spróbował mnie uspokoić Reece, ale ani Bestia Cienia, ani ja nie odwróciliśmy się w jego stronę. Nic nie mogło przerwać połączenia naszychspojrzeń.
– Co ją zdenerwowało? – zaryczał Shadow. Zmiennokształtni, którzy właśnie podnosili się z podłogi, znów na nią padli. Z tego, co dostrzegłam, ale zakładałam, że opadli wszyscy, nie tylko ci w zasięgu mojegowzroku.
– Dowiedziała się, że Dannie podróżniczka nieżyje.
Byłam niemal pewna, że te słowa wykrztusił z siebie Dean Heathcliffe, niegdyś beta i zmiennokształtny wysoko na mojej liście łbów do urwania. Taka lista to normalna rzecz u dwudziestotrzylatki, prawda? Inne nazwiska na niej to mój najstarszy przyjaciel Jaxson Heathcliffe i mój prawdziwy partner Torin Wolfe. Nienawidziłam ich równie mocno, co Bestii Cienia. Właściwie to bardziej. W przeciwieństwie do Shadowa nie potrafili oprzeć się mojej mocy ani walczyć z ogniem, co wskazywało na to, że zmarnowałam szansę. Powinnam najpierw rozprawić się z tymi skurwielami, a potem zrobić przerwę i zastanowić się, jak pokonaćShadowa.
Chociaż… Torin powiedział, że zna słabości Shadowa. Zastosowali jakiś magiczny proszek, by go oszołomić, proszek, za który Dannie straciła życie, a to oznaczało, że może dowiem się czegoś ważnego, zanim odbiorę tym bezużytecznym gnojomżycie.
Wzrok Shadowa złagodniał. Rzadko mu się to zdarzało, ale widziałam go w takim stanie już raz czy dwa. Nie pozwoliłam, by to mną wstrząsnęło tak jak wczoraj. Zanim dowiedziałam się o jegozdradzie.
– Mero, posłuchaj mnie. Danniejest…
Gdy wypowiedział jej imię, moja płonąca wściekłość wezbrała i przepełniła całe moje ciało. Bez względu na własne bezpieczeństwo czy konsekwencje moich działań wyrwałam się z jego uścisku. Wyczyn, którego nigdy wcześniej nie dokonałam, ale byłam zbyt zaślepiona, by nawet zrozumieć znaczenie tego osiągnięcia. Odrzuciłam głowę do tyłu i zawyłam ogłuszająco, a zmiennokształtni wokół nas, już powaleni, zwijali się z bólu. Uwięzieni pomiędzy mną a Shadowem prawdziwie cierpieli, ale to miał być ledwie początek tego, co zamierzałam imzrobić.
Pozwoliłam ogniowi i mojej wilczycy się podnieść, tak jak pożogi zasilonej toną paliwa nic nie mogło powstrzymać mojego bólu. Mimo zamkniętych oczu czułam połączenie z Królestwem Cienia. Dotknęłam go wystarczająco dużo razy, by teraz, gdy rozgryzłam, jak otworzyć ścieżkę, móc niąpodążyć.
Ku mojejzemście.
Dzisiaj musiałam ukoić ból w jedyny znany misposób.
Przybądźcie domnie…
Przywołałam je, wszystkie istoty cienia, do których mogłam dotrzeć i… cokolwiek innego, co postanowiło do nich dołączyć. Uniosłam ramiona, jakbym mogła w ten sposób objąć ciemność, i doświadczyłam podobnego stanu jak wtedy, gdy dotknęłam zaklęcia blokującego drzwi do królestwa. Otworzyłam się na mroczną istotę i przyszła prosto do mnie. Moja moc utkała wokół mnie sieci, a kiedy skończyłam uwalniać tę nową energię, która mnie opanowała, gwałtownie uniosłampowieki.
Dopiero po chwili zrozumiałam, na co patrzyłam. I zrozumiałam, co właśniezrobiłam.
Co janarobiłam?
Nie płonął już ogień. Zastąpiła go dosłowna ściana dymu, a sam jej widok wystarczył, by wrócił mi zdrowy rozsądek. W swojej wściekłości przywołałam mroczną istotę wypełnioną iskrzącymi światłami, podobnymi do tych, które często widywałam u towarzysza Bestii Cienia, Inky’ego.
Sam Shadow był teraz jedyną istotą pozostającą w zasięgu mojego wzroku, a jego płomienie były jedynym widocznym źródłem światła w otaczającej nas ciemności. Próbował się przedrzeć przez cokolwiek, co, kurwa, zrobiłam. Po raz pierwszy inna emocja stała się silniejsza od bólu i gniewu wemnie.
Strach.
Chciałam się wycofać i zamknąć przejście, które lekkomyślnie otworzyłam na oścież, ale to było jak powstrzymywanie powodzi papierowym ręcznikiem. Nie miałam najmniejszych szans, by odwrócić to, co uruchomiłam. To, co już żyło własnąwolą.
Pomimo mojej obecnej nienawiści do niego musiałam się zwrócić po pomoc do Shadowa, mając nadzieję, że on wiedział, co robić. Wyglądało na to, że na skutek swoich egoistycznych działań naprawdę byłam bliska zniszczenia świata, lub wielu światów, a nie mogłam do tego dopuścić. Gdyby Dannie się dowiedziała, co wyzwoliłam dziś w nocy w jej imieniu, kopnęłaby mnie w tyłek tak mocno, że nie usiadłabym na nim przez rok. To nie było coś, co bypochwaliła.
Moc Shadowa w końcu przebiła się przez ciemną ścianę. Od razu pospieszyłam w jego stronę, uważnie obserwując iskrzący dym, szalejący wokół mnie niczym tropikalny sztorm.
– Shadow! – krzyknęłam, rzucając się w ciemność. Ku mojemu zdziwieniu dym mnie nie zablokował, przeleciałam przez niego, jakby nie miał żadnej gęstości, i wpadłam wprost w ramiona Bestii, który chwycił mnie i trzymał niemalrozpaczliwie.
– Co mam zrobić? – szlochałam. – Nie chciałam rozpocząćapokalipsy.
Mogłabym przysiąc, że Shadow wtulił mnie w siebie. Nigdy bym się nie spodziewała, że będzie mnie obejmować w taki sposób, ale skończyło się to tak szybko, że może źle odczytałam jegointencje.
– Słoneczko – warknął, brzmiąc już jak zwykły dupek. – Przywołałaś mgły z Królestwa Cienia. Musisz je odesłać z powrotem, zanim sprowadzą za sobą każdą istotę, jaka kiedykolwiek istniała w moimświecie.
– Nie wiem jak! Jestem bezużyteczna, Shadow. Pierdolnie bezużyteczna. Nie potrafiłam uratować mojej przyjaciółki. Nie powstrzymałam istot. Nie otworzyłamdrzwi.
Potrząsnął mną mocno, aż głowa poleciała mi w tył, ale faktycznie pomogło mi to oczyścić myśli. Chociaż było to skurwysyńskieposunięcie.
– Posłuchaj mnie – zagrzmiał, a jego ton był tak rozkazujący, że musiałam się podporządkować. – Jesteś najmniej bezużyteczną istotą, jaką kiedykolwiek spotkałem. To, jak przystosowałaś się do Solaris, zdobywając przyjaciół, pomagając i ucząc się, jest godne podziwu. Wskoczyłaś na szczyt mojej listy osób, których nie powinno się lekceważyć, a gwarantuję ci, że to krótkalista.
Jego oczy stały się teraz tylko czerwonymi wirami lawy, złoto całkiem zanikło. I mogłam zobaczyć w nich prawdę. Wierzył w każde wypowiadane słowo, więc postanowiłam zaufać jegopewności.
Mogłam to zrobić. Przywołałam je. Znałam ścieżkę i musiał być sposób, żeby odesłać temgły.
– Pozwól swojemu bólowi odejść – powiedział łagodnie, przyciągając mnie jeszcze bliżej. – Przysięgam ci, że z Dannie nie jest tak, jak myślisz. Nie wiesz wszystkiego i proszę, wysłuchaj mnie najpierw, zanim znowu spróbujeszzabić.
Ból! Bogowie, gdy Shadow wypowiedział jej imię, ból uderzył tak intensywnie, że chciałam umrzeć. Chociaż na krótką chwilę uciec przed rozdzierającą mnie na kawałki świadomością, że przyjaciółka była torturowana i została zamordowana. Przeze mnie. Zrozumiałam, że przez cały ten czas kierowałam swój gniew tak naprawdę ku mnie samej i choć słowa Shadowa powinny mnie pocieszyć, zatraciłam się w bólu za bardzo, by tozadziałało.
Gdy w końcu postawił mnie na ziemi, skupiłam się na iskrzącym dymie. Kiedy wyciągnęłam ręce i przesunęłam po nim palcami, zareagował niemal natychmiast, owijając się wokół mnie dokładnie takjak…
– Czy to jest to, czym jest Inky? – wyszeptałam.
– Tak – odrzekł Shadow, wciąż przyciskając mnie do swojegoboku.
Ciemność mgły blokowała mi widok na resztę pomieszczenia pod teatrem, więc mogłam tylko mieć nadzieję, że w tym wszystkim, co zrobiłam, nie zraniłam mojej najlepszej przyjaciółki Simone ani przyjaciół Bestii Cienia: Reece’a i Luciena. Reszta mogła iść do diabła, ale ta trójka była dla mnieważna.
– Musisz wiedzieć, jak to kontrolować – zwróciłam się do Bestii, a w moim sercu pojawiła się iskierka nadziei. Inky był częścią mgieł, które tworzyły istoty cienia, więc to, co przywołałam, było spasionym Inkym. Brzmi logicznie, prawda?
– Nikt nie kontroluje mgieł – odpowiedział Shadow, gasząc tę moją nadzieję. – Ale kilka wybranych istot związało się z ich skrawkiem. Jak ja z Inkym. Symbiotyczna relacja. W tym momencie nie możemy żyć bez siebienawzajem.
– Więc to coś jest związane zemną?
Wyczuwałam tę mgłę, ale nie tak, by pomyśleć, iż mamy jakiś cholerny symbiotycznyzwiązek.
– Nie opanowałabyś mocy mgły tego rozmiaru. – Shadow pokręcił głową. – Musisz to odesłać, bo nie wiem, co w przeciwnym razie stanie się zeświatami.
Oboje wpatrywaliśmy się w przerażająco ogromny okaz mgły.
– Muszę to odesłać – wyszeptałam do siebie. – I muszę to zrobićteraz.
Czułam, jak mgły nabierają takiej intensywności, że wkrótce wyrwą się z mojego niepewnego uścisku i zaczną siać spustoszenie w krainach. Nie mogłam na to pozwolić. Nawet jeśli miało mnie to zniszczyć, musiałam odesłać to, co sprowadziłam do tegoświata.
Zamknęłam oczy i otworzyłam ścieżkę, po czym nie mając pieprzonego pojęcia, co robię, dotknęłam dymu ponownie i skoncentrowałam się na mrowiącej energii pod moimi palcami. Wróćcie do domu,błagałam. Z powrotem do KrólestwaCienia.
Nigdy nie byłam związana z Inkym tak jak Shadow, więc nie rozumiałam, czym cień-dym był. Aż do teraz. Mgły stanowiły energię czystej kreacji. Żyjący mózg z mocą większą niż cokolwiek i kiedykolwiek istniało wcześniej. Całe Królestwo Cienia zostało uformowane przy użyciu tej energii… Wszechogarniającej mocy ichkrólestwa.
Może sprowadziłam tylko małą cząstkę tej mocy, ale wystarczającą, by zachwiać równowagą wszystkichświatów.
Albo jeszczegorzej.
Mgły stawiały opór, pragnęły zostać ze mną, ale uparcie dążyłam do odesłania ich. Gdy ich moc splotła się z moją, bezcielesny i bezpłciowy głos rozbrzmiał w mojejgłowie:
– Niedługo sięzobaczymy.
Zanim zdążyłam zwariować i zacząć krzyczeć w panice, opór ustąpił i mgły powróciły do swojego królestwa przez ścieżkę, którą otworzyłam, pozostawiając mnie przerażoną i z pytaniem, które ostatnio coraz częściej mniedręczyło.
Kim jabyłam?
– Mero.
Moje imię wyszeptane przez Shadowa przywróciło mnie do rzeczywistości. Czyli do pomieszczenia wolnego od dymu, ale za to wypełnionego wieloma rzeczami, których nie było tu, zanim pozwoliłam, by furia mnązawładnęła.
A dokładniej mówiąc, zapchanego po brzegi istotami cienia. Dosłownie setkami osobników, ewidentnie próbujących pojąć, co, do cholery, robią w tymmiejscu.
– Kurwa – sapnął Shadow tuż przy moim uchu, a ja musiałam się z nimzgodzić.
– Czy nie odesłałam mgły? – zapytałam, a serce łomotało mi w piersi, gdy gwałtownie wdychałam i wydychałam ustami powietrze, które zdawało się całkowicie wypełniać mipłuca.
– Odesłałaś, Słoneczko, ale nie to, co w sobie skrywałaś. – Shadow rzucił mi sardonicznespojrzenie.
A ścieżka zostałazamknięta.
Gorączkowo próbowałam ją otworzyć ponownie, ale albo byłam zbyt wyczerpana, albo nie dało się tego zrobić. Chyba nie byłam też już wystarczająco wściekła, ponieważ nie wyczuwałam żadnegopołączenia.
– Zabiją wszystkich – wyszeptałam.
– Taa. – Shadow skinąłgłową.
Zmarszczyłam brwi i uderzyłam go w pierś. I to cholernie zabolało… mnie. Niech diabli wezmą jego stalowe mięśnie.
– Auć! Kurwa – zaklęłam, potrząsając dłonią, a potem poruszyłam palcami, żeby przyspieszyć proces gojenia. – Ale przynajmniej nie podpalasz mi zakończeń nerwowych, kiedy cię dotykam. Zawsze jakiśplus.
Shadow się nie uśmiechnął, ale też mi nie oddał, więc to kolejnybonus.
– Udało ci się zrobić coś, co uważałem za niemożliwe – przyznał. – Mój wewnętrzny system bezpieczeństwa już nie uważa cię… Cóż, powiedzmy, że od teraz jest sześć istot, które mogą mnie dotknąć bezkonsekwencji.
Gdyby nie fakt, że być może właśnie unicestwiłam świat i nadal nie byłam pewna, czy powinnam być na niego zła z powodu śmierci Dannie… uroniłabym łzę po usłyszeniu tegowyznania.
– Słosha – wymamrotałam.
Skrzywił się, na co ja prawie się uśmiechnęłam. Jego irytacja z powodu przezwiska naszej pary przypomniała mi o „starych dobrych czasach”.
Zanim zdążyłam pogratulować sobie, że znów go zdenerwowałam, istoty uwolniły się z zawieszenia, w jakim się znajdowały, i zaczęły szaleć popomieszczeniu.
– Czy możesz ściągnąć tu ogień z leża? – zapytałam, podnosząc głos, aby usłyszał mnie w tym zgiełku. – I użyć go, aby pojmać je wszystkie tak jak ostatnimrazem.
Shadow pokręciłgłową.
– Ponieważ nie mam pojęcia, co jeszcze uwolniłaś, nie mogę ryzykować bezpieczeństwa Solaris. Ogień musi strzecwiedzy.
Nie zamierzałam się z nim spierać. Biblioteka Wiedzy i leże Shadowa to dwa bezcenne księgozbiory, oba wypełnione ogromną liczbą książek o wszechświecie. Musiały być chronione za wszelką cenę. Nie wspominając o wszystkich istotach, które albo tam mieszkały, albo codziennie wpadały z wizytą, a teraz mogły być zagrożone przez to, co zrobiłam. Nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby któreś z nich zostałozranione.
– Więc co teraz? – spytałam, a serce waliło mi w piersi z powodu powagi sytuacji, w której się znaleźliśmy. Setki istot. Więcej niż kiedykolwiek widzieliśmy lub pokonaliśmy, a ja nie miałam pojęcia, jak tonaprawić.
Shadow nie odpowiedział, za to przesunął mnie za siebie, żeby unieruchomić dwa stwory gotowe do ataku. Poruszał się tak szybko, że ledwo dostrzegłam te potworki o wyglądzie rodem z Rodziny Addamsów, z długimi, ciemnobrązowymi włosami całkowicie zasłaniającymi im twarze, zanim padły pod wpływem jego mocy. Skuł je jakąś ciemną, dymiącą energią. Wtedy z boku rzucił się na niego dużysprecker.
– Stój! – rozkazałam beznamysłu.
Mimo że ostatnio instynkt mnie zawodził, tym razem odniosłam pełen sukces. Nie tylko sprecker się zatrzymał, pozostałe istoty również. Cisza, która zastąpiła wcześniejszy hałas, zdawała się niemalogłuszająca.
Shadow się wyprostował, jego twarz była beznamiętna, gdy rozglądał się po piwnicy teatru. Nie on jeden, ja też dobrze się przyjrzałam temu, cozrobiłam.
Kontrolowałam wszystkie istoty w pomieszczeniu, a kiedy to sobie uświadomiłam, obciążenie energetyczne mojego ciała niemal powaliło mnie naziemię.
– Shadow, nie mogę ich utrzymać – wydusiłam przez zaciśniętezęby.
– Musisz je utrzymać, Mero – warknął. – Jeśli pozostaną unieruchomione w ten sposób, może uda mi się przenieść je docel.
Odwrócił się i jakby na zawołanie pojawili się Reece i Lucien.
– Czy jej przyjaciółce nic nie grozi? – spytał ichShadow.
– Tak. – Reece skinął głową, jego kobaltowe oczy były pełne mrocznych emocji, niemal czarne. – Zabraliśmy ją z powrotem do głównej siedzibywatahy.
Lucien zarechotał, błyskając kłami, jego blond włosy wyglądały na bardziej rozczochrane niżzwykle.
– Simone przeklinała nas przez całą drogę i kazała nam przysiąc, że Mera będzie bezpieczna, kiedy to wszystko się skończy. Ma w sobie ogień! Muszę zapytać… Dlaczego nie spędzaliśmy więcej czasu zludźmi?
Simone nic nie groziło. Ulga, jaką poczułam, niemal powaliła mnie na kolana, które i tak były słabe i drżące. Reece posłał mi uśmiech, ale kiedy położył ciężką dłoń na moim ramieniu, poleciałam do przodu. Shadow zdążył mnie złapać, zanim upadłam twarzą napodłogę.
– Ostrożnie – warknął.
Nie byłam pewna, które z nas ostrzegał, ale Reece cofnął dłoń, a ja znów mogłam stać o własnychsiłach.
– Zostawiłem dodatkowe zabezpieczenia wokół siedziby watahy na dzisiejszą noc – powiedział Reece, robiąc krok do tyłu i przesuwając dłonią po ogolonej głowie. – Żadne stworzenie się tam niedostanie.
– Twoje nadmiernie zapobiegawcze podejście było marnotrawstwem potencjału. – Lucien uniósł brew i rozglądał się, nieco rozbawiony panującym wokół chaosem. – Słoneczko Shadowa zdołało unieruchomić stwory z Królestwa Cienia za pomocą swojego szczególnego rodzajumagii.
Shadow nie poprawił go, że nie jestem jego „Słoneczkiem”. Zamiast tego skupił się na tym, że znów wyraźnie lecę do przodu i niemal opieram się oniego.
– Słabnie – powiedział. – Musimy umieścić istoty w celach i mieć nadzieję, że jest wystarczająco silna, by taką ich liczbę tamutrzymać.
– Dlaczego uratowałeś Simone? – zagadnęłam od niechcenia, wciąż zamroczona.
Pierwsze pytanie, jakie zadał swoim przyjaciołom, dotyczyło Simone. Dziwne… prawda?
– Ponieważ jest dla ciebie ważna. – Shadow westchnął cicho iboleśnie.
Taka prosta odpowiedź, ale tak właśnie uważał. Prawda była słyszalna w jego głosie i widoczna w jegooczach.
– Nie zabiłeś Dannie, prawda?
W swoim gniewie nie dałam mu szansy, żeby się przyznał do winy lub zaprzeczył. Usłyszałam jego imię wypowiedziane przez tego gnoja Deana i być może głupio wyciągnęłam pochopne wnioski. A logicznie rzecz biorąc, skoro troszczył się o Simone z mojego powodu, rozsądnie byłoby założyć, że nie brał udziału w śmierciDannie.
Proszę, powiedz „nie”. Proszę, powiedz „nie”.
– Nie. Nie zabiłemDannie.
Dzięki, kurwa. Poczułam się tak, jakby w tym momencie zdjęto mi z duszy dziesięciotonowyciężar.
– Nie miałem nic wspólnego z jej zniknięciem, Mero, i wyjaśnię wszystko, gdy tylko uporamy się zistotami.
No tak, ten małyproblem.
– Mam pomysł – powiedziałam ze znużeniem. – Prawdopodobnie skończy się to katastrofą, jak większość moich pomysłów, ale kurwa, jakie nam zostały opcje, skoro jest ich tu takwiele?
Trzy pary pradawnych, potężnych, zupełnie wyjątkowych oczu skupiły się na mnie. Czerwonozłote, ciemnobłękitne i soczyście zielone, tak intensywne, że niemal hipnotyzujące. Uroczyskurwiele.
– Co to za pomysł? – spytał Shadow, czym przypomniał mi, że kończy nam sięczas.
– Z jakiegoś powodu jestem w stanie rozkazywać tym istotom – powiedziałam. – Jeśli ponownie otworzę ścieżkę, mogę odesłać je z powrotem dokrólestwa.
Ruszyłam chwiejnym krokiem do przodu, kaszel zaczął mnie dusić, kiedy usiłowałam złapaćoddech.
– Kończy ci się energia – powiedział Reece cicho i szturchnął Luciena, żeby zrobił mu miejsce, po czym wziął mnie na ręce. Chciałam zaprotestować, ale złapał mnie akurat wtedy, gdy nogi miały się pode mną naprawdę ugiąć. – Pozwól Shadowowi się tym zająć. Może wykorzystać kontrolę, która już nad nimimasz.
– Ta kontrola ją zabije, jeśli będzie ją dłużej utrzymywać – mruknął Shadow. – Jak ona to, do cholery, robi? Nie słyszałem o nikim, kto byłby w stanie kontrolować istoty w ten sposób, może poza Danamainem, prawdziwym Zrodzonym z Mgły. Co jest tylko pieprzonymmitem.
Reece i Lucien pokręciligłowami.
– Nie mam pojęcia – wyszeptał wampir, patrząc namnie.
Z wyczerpania musiałam zamknąć oczy, ale opierając głowę o twardy tors Reece’a, wciąż usiłowałam sprawować kontrolę nad istotami.
– Daj mi ją – zażądałShadow.
Byłam prawie pewna, że przegapiłam jakąś część rozmowy. Zmęczenie sprawiło, że mój słuch szwankował. Wycieńczenie mogło najwyraźniej wyłączyć podstawowe funkcje organizmu. Kto bypomyślał.
– Jesteś jedynym, który ma szansę usunąć stąd te istoty, zanim Ziemia stanie się ich terenem łowieckim – odgryzł się Reece. – Wytrzymasz chyba to, że będę ją trzymał przez dziesięć pieprzonychminut.
Znajome warknięcie Shadowa brzmiało wręcz pocieszająco. Miło, że nie będę musiała go zamordować, kiedy to wszystko się skończy. To, że nie toczyłam już każdej bitwy sama, miało dla mnie ogromne znaczenie, i nie byłam pewna, czy kiedykolwiek zdołałabym wrócić do robienia wszystkiego wpojedynkę.
To byłaby kolejna śmierć. Umarłoby marzenie o byciu częściągrupy.
Utrzymywanie kontroli nad stworami podczas opuszczania Tormy niemal mnie wykończyło. Byłam u granic swoich możliwości, kiedy dotarliśmy do długiego, białego korytarza łączącego Ziemię z BibliotekąWiedzy.
Niczym trzej muszkieterowie ciągnęliśmy wzdłuż tego przejścia setki stworów, podczas gdy Shadow spędził, jak mi się wydawało, wieczność na przeszukiwaniu pomieszczeń, aż znalazł takie, które jego zdaniem było odpowiedniopojemne.
– Na razie będzie musiało wystarczyć, dopóki Mera nie odzyska sił – powiedział. – Wtedy możemy wypróbować jej plan odesłania ich ścieżką, która łączy ją zkrólestwem.
W tym momencie prawie zemdlałam, a mój mózg wrócił do trybu online dopiero wtedy, gdy Shadow warknął na Reece’a.
– Daj mi ją. – Jego ton był niski i mroczny. – Muszę ją rozgrzać i przywrócić jej trochęenergii.
Reece cicho zarechotał, ale moje powieki były niemal jak sklejone, więc nie mogłam dostrzec ich min. Wkurzało mnie to, ale na razie musiałam się zadowolić samymi ichsłowami.
– Ja mogę ją rozgrzać – odezwał się stojący z boku Lucien. – To mojaspecjalność.
Poczułam ruch, po nim usłyszałam głośne uderzenie i jęk Luciena.
– Żartowałem, bracie. Wiesz, jakijestem.
Ja nie wiedziałam, jaki jest Lucien, ale to naprawdę nie miało znaczenia, bo znów byłam w ramionach Shadowa i czułam się w nich zajebiście komfortowo.
– Idź – wydusiłam zsiebie.
Nie mogłam się zatracić w Bestii. A przynajmniej nie do czasu, aż zdobędę o nim więcej informacji. Uwierzyłam, że nie miał nic wspólnego ze śmiercią Dannie, ale wciąż wiedział o wiele więcej, niż mi mówił. Dopóki nie dowiem się tego co on, lepiej zachować ostrożność.
Shadow przyciągnął mnie bliżej, jego ramiona były jak mocna uprząż pod moim tyłkiem i naplecach.
– Puść je, Mero – powiedział, a delikatny szkocki akcent w jego głosie na chwilę się pogłębił. – Musisz je puścić albo zabiorą cię ze sobą wmgłę.
Po tym wszystkim, co widziałam dzisiejszego wieczoru, ta myśl była aż nazbytprzerażająca.
– Na pewno są dobrze zamknięte? – wykrztusiłam, kompletniewyczerpana.
– Tak – potwierdził.
Zawahałam się, a Shadowwestchnął.
– Nie masz wyboru, musisz mi zaufać. Puść je albo umrzesz. Nie masz innychopcji.
Cholera. Skurwiel przyparł mnie domuru.
Jesteściewolne.
W moim niemal agonalnym stanie kontrolę przejął instynkt, więc nie walczyłam z nim tak, jak zrobiłabym to normalnie. W chwili gdy moja władza nad istotami osłabła, przypływ energii orzeźwił mnie, a ja gwałtownie się wyprostowałam i otworzyłam oczy.
– Postaw mnie – zażądałam, mrugając z powodu oślepiającej bieli korytarza, i spojrzałam gniewnie naBestię.
– Zamknij się – warknął Shadow, nie zwracając uwagi na moją minę ekstremalnie wkurwionejzołzy.
Kolejna epicka pozazmarnowana.
– Zupełnie jak za dawnych czasów – westchnęłam, próbując wykrzesać dość sił, by mu sięwyrwać.
Mogłabym się założyć, że mruknął coś o irytujących zmiennokształtnych, ale jego słowa zagłuszył śmiech Reece’a.
– Poddaj się, Mero – powiedział pustynny bóg, a ja nie byłam pewna, kiedy zostaliśmy tak dobrymi przyjaciółmi, ale w pewnym momencie się do mnie przekonał i nie zachowywał się jak tamten dupek, którego spotkałam w leżu. – Shadowa nie sposób pokonać, kiedy się na coś uprze. Pozwól mu się sobązająć.
– Nie potrzebuję Shadowa w roli niańki – prychnęłam, a potem jęknęłam i przyłożyłam dłoń do czoła. – Dzięki bogom, mogę sama zadbać o swojesprawy.
Wbijając łokcie w klatkę piersiową Bestii, próbowałam się uwolnić, ale jego uścisk się nie poluzował. Ani. O. Jeden. Pieprzony. Milimetr!
Czy musiał być potężny pod każdym względem? To już absolutnaprzesada.
– Słoneczko, po prostu… muszę to zrobić. Dobrze? – Brzmiał prawie smutno, co powstrzymało mnie od dalszej walki.
– Zabiłeś Dannie? Albo w jakikolwiek sposób przyczyniłeś się do jej śmierci? – Odchyliłam głowę, żeby na niegospojrzeć.
Teraz, gdy nie rozpraszały mnie setki istot, a moje myśli stały się o wiele bardziej klarowne, musiałam zapytać ponownie.
– Ona nie jest martwa. – Zwolniłkroku.
Zamrugałam, próbując ustalić, czy rzuciło mi się nasłuch.
– Nie… – urwałam, bo poczułam gulę w gardle. – Proszę, nie okłamuj mnie, żeby poprawić mi humor… Wszędzie była jej krew. A wataha wykorzystała jej wiedzę, energię albo coś innego, żeby się dostać do biblioteki i wszystkowyłączyć.
– Skurwiele wzięli jej krew – potwierdził. – A ponieważ urodziła się w Królestwie Cienia, użyli jej do sporządzenia mikstury, która na kilka minut pozbawiła mocy mnie i bibliotekę. Okazała się też wystarczająco silna, aby zablokować wejście, gdyż reagowała na wszystko, co jest ze mną połączone. Dopiero kiedy twoja moc mnie przywołała, mogłem się przebić przez obezwładniającezaklęcie.
Pomrugałam. Raz zarazem.
– Dannie pochodzi z Królestwa Cienia? – wyszeptałam.
Co, do chuja? Jak, do kurwynędzy?
– Tak – potwierdził Shadow. – Nie znam szczegółów, ale rozpoznałem jejmoc.
Pokręciłam głową, jakby to miało mi pomóc uporządkować myśli. Nie pomogło.
Może lepiej będzie się skupić na tym, co jestważniejsze.
– Przysięgasz, że nie umarła? – załkałam. Ostatnio bardzo starałam się nie płakać, zwłaszcza przed Shadowem, ale szloch po prostu wyrwał się z mojej piersi i nie chciałodpuścić.
– Kurwa – powiedział cicho Shadow i mnieprzytulił.
Owinęłam nogi wokół jego talii, a on wzmocniłchwyt.
– Ona nie umarła? Przysięgasz? – powtórzyłam, szlochając w miejsce między jego szyją a ramieniem. Otulało mnie ciepło jego mocy, ale w moim stanie emocjonalnym nawet mi to nie przeszkadzało.
– Nie umarła, Słoneczko. – Pierś Bestii zadrżała, gdy wydobyło się z niego zirytowane warknięcie. – Nie wiem, kim ona jest ani jak trafiła do twojego świata, ale kiedy poczułem zapach jej krwi, wiedziałem, że pochodzi z Królestwa Cienia. Od tamtej pory próbuję ją wyśledzić, ale nie znalazłem żadnej wskazówki, gdzie Dannie siępodziała.
– Ile tej krwi? – zapytałam, pociągając nosem. – I skąd możesz być pewien, żeona…
– Mówiłem ci już wcześniej – przerwał mi – że żadnej istoty z Królestwa Cienia nie są w stanie zabić zmiennokształtni, nawet jeśli uważają, że mają taką moc. Ona jest gdzieś tam, odradza się, by pewnego dnia znów być twojąDannie.
Łzy zaczęły wysychać, ale nadal trzymałam głowę wtuloną w ramię Shadowa. Ruszył naprzód, a to, że wciąż mnie niósł, powinno zdawać się dziwne i niewygodne. Byłam jednak emocjonalnym wrakiem, słaba i psychicznie roztrzęsiona, więc pozwoliłam, żeby to trwało i jeszcze przez kilka minut chłonęłam jego pocieszenie. Potem postanowiłam tozakończyć.
– Mogęiść.
Nie protestował, od razu postawił mnie na ziemi. Przez chwilę się chwiałam, ale pomógł mi odnaleźć siłę i kiedy otarłam ostatnie łzy z twarzy, zauważyłam, że Reece i Lucien czekają tuż za swoimprzyjacielem.
– Zajebiście! – powiedział Lucien, zaciskając przy bokach dłonie w pięści. – Nigdy nie wiem, co robić, kiedy kobiety płaczą. Cieszę się, że Shadow był na miejscu i toogarnął.
Zmarszczyłam brwi, a Reece parsknąłśmiechem.
– Ja też nie miałem pojęcia, że Shadow wie, co zrobić z płaczącą niewiastą. Zwykle po prostu ucisza je swoją mocą, żeby nie słuchać ichwycia.
Bestia Cienia skrzyżował ramiona, patrząc na obu przyjaciół z góry, na co ich śmiech ucichł, choć uśmiechy pozostały. Nie bali się go, ale szanowali. Shadow miał szczęście, że znalazł takich przyjaciół. A skoro o tymmowa…
– Muszę się wkrótce zobaczyć z Simone – ostrzegłam go. – Kiedy będziesz mi wyjaśniał, co się stało na Ziemi, chcę, żeby ona też brała w tymudział.
Reece i Lucien kręcili jużgłowami.
– Shadow nigdy nie pozwoli innemuczłowiekowi…
– Jak sobie życzysz. – Shadow przerwał pustynnemubóstwu.
Wszyscy troje oniemieliśmy na skutek szoku. Po chwili spróbowałamodchrząknąć.
– Dziękuję – powiedziałam do Shadowa, czując, że osiągnęliśmy taki poziom wzajemnego szacunku, jakiego wcześniej między nami niebyło.
Może sprawiła to moja moc, która na Ziemi przez krótki moment dorównała tej posiadanej przez niego? Albo to, że najwyraźniej go przywołałam, kiedy o mało co nie postradałam zmysłów? A może to kolejna nieodkryta jeszcze przeze mnie tajemnica? Czas pokaże, ale wszystko wskazywało na to, że w końcu dowiem się więcej o Królestwie Cienia, mgłach i tych istotach, które nadal sprowadzałam do swojegoświata.
Czy Dannie przez cały czas wiedziała, kim jestem? Zainteresowała się mną od razu, od pierwszej wizyty w Tormie. Bałam się, że to był jakiś podstęp. Stała się dla mnie drugą matką, ale może tak jak i ta prawdziwa miała mniegdzieś.
Jaki miałaby w tym cel? Przez te dziesięć lat, odkąd się poznałyśmy, nigdy niczego ode mnie nie chciała. Dała mi pracę, dobrze za nią płaciła, chroniła mnie i otaczała troską, kiedy życie mnie przygniatało. Trudno mi było uwierzyć, że to wszystko mogło się okazać tylkogrą.
Żywiłam nadzieję, że pewnego dnia będę miała szansę ją o tozapytać.
– Musisz odpocząć – powiedział Shadowi się nie mylił, bo znów odpłynęłam wrozmyślania.
– Tak. Maszrację.
Gdy szliśmy korytarzem, poczułam na sobie zdecydowanie więcej niż jedno zaniepokojone spojrzenie. Zanim jednak którykolwiek z towarzyszących mi osiłków zdążył coś powiedzieć, zza zasłony oddzielającej bibliotekę wyłoniła się postać i poleciała w nasząstronę.
– Angel! – wykrzyknęłam i gdybym miała siłę biec, powitałabym ją w połowie drogi. W obecnym stanie ledwo zdołałam zrobić kilka chwiejnych kroków, zanim zapragnęłam zwinąć się w kłębek i uciąć sobiedrzemkę.
Musiała zauważyć, jak się potykam, bo używając skrzydeł i nadprzyrodzonej szybkości, znalazła się u mojego boku w mniej niż sekundę. Objęła mnie ramionami i podtrzymała, zanim upadłam.
– Co się stało? – zapytała, wyglądając groźnie w swojej bitewnejzbroi.
Przypomniało mi się, jak walczyła o mnie z Shadowem, tuż przed tym, gdy na bibliotekę napadło kilku pojebanych zmiennokształtnych. Angel była taką przyjaciółką, na jaką zasługiwała każdakobieta.
– Po starciu z Shadowem poszłam do jadalni, żeby się uspokoić – dodała. – A kiedy wróciłam, dowiedziałam się, że biblioteka została zaatakowana, a ty porwana. Bariera nie pozwoliła mi wyjść i odszukać cię na Ziemi, choć od tamtej porypróbowałam.
– Bariera była zablokowana? – Spojrzałam na Shadowa ponad jej ramieniem, a on skinął głową, zupełnie niezaskoczony.
– Zamknąłem wszystko, dopóki nie zyskałem pewności, z czym mamy do czynienia. Taka dodatkowa ochrona przed zagrożeniami, skoro ja byłem zajęty opanowywaniemsytuacji.
W jego oczach kipiał gniew, a szczęki wyglądały na tak napięte, że nie zdziwiłabym się, gdybym usłyszała trzask pękających zębów. Wzmianka o tym, że zmiennokształtni zdołali się przekraść pod jego czujnym okiem, wpędzała go w ponury nastrój. A kiedy Shadow się wkurwiał, działy się złerzeczy.
Odwróciłam się z powrotem do Angel, mając nadzieję na zmianę tematu.
– A gdybyś pokonała barierę, planowałaś się wybrać na Ziemię, żeby pomóc? – Pewnie wpadłaby do korytarza jak dzika, kiedy tylko Shadow odblokowałby w końcuprzejście.
– Nie. – Potrząsnęła głową. – To znaczy, tak i nie. Chciałam cię znaleźć, ale musiałam też dotrzeć do Shadowa. – Odsunęła się, jedną rękę trzymała jednak wciąż na mnie, jakby wiedziała, że jej energia pomaga regulować moją. – Drzwi są otwarte – powiedziała.
W tym momencie mój umysł zaczął znów pracować na wysokich obrotach. Zamarłam, kiedy dotarło do mnie znaczenie tego, co właśnie powiedziała. Były wyłącznie jedne drzwi, o których ktokolwiek mówiłby z taką mieszanką strachu iniechęci.
– Do Królestwa Cienia? – wysyczał Shadow, równie skupiony jakja.
Angel skinęłagłową.
– Nie wiem, jak to się stało, ale zaklęcie na drzwiach zostało złamane. Niedawno.
Shadow spojrzał na mnie, ale to nie było konieczne. Już sobie sama wszystko obliczałam i uznawałam za coraz bardziej oczywiste, że kiedy sprowadziłam mgły i istoty cienia na Ziemię, nie tylko naraziłam swój świat na niebezpieczeństwo. Zrobiłam coś znaczniewiększego.
W końcu otworzyłam drzwi, które były zamknięte przez prawie dwa tysiącelat.
Drzwi do przeznaczeniaShadowa.
Znałam Shadowa od bliżej nieokreślonego czasu, na Ziemi upłynął najmniej rok, ale nigdy nie widziałam, żeby poruszał się tak szybko jak w tejchwili.
W jednej sekundzie był tutaj, a dosłownie w następnej zniknął, pozostawiając po sobie jedynie kłąb dymu. Gdybym miała zgadywać, powiedziałabym, że cienie, którymi władał, pochłonęły go i miały zamiar wyrzucić w BiblioteceWiedzy.
Lucien i Reece także rozpłynęli się w powietrzu niemal równie szybko, podczas gdy ja wciąż gapiłam się z otwartymi ustami na miejsce, w którym wszyscy stali jeszcze mikrosekundęwcześniej.
Tylko Angel mnie nie opuściła, jedynie zacieśniła uścisk wokół mojej talii, kiedy zaczęłam kuśtykać w stronęprzejścia.
– Idź – powiedziałam, machając ręką do przodu. – Idź im pomóc. Zaraz tamdotrę.
– Nie. – Jej odpowiedź była krótka ioschła.
– Angel – zaczęłam, zmuszając nogi do szybszego ruchu. – Jesteś wojowniczką. Idź walczyć, pomóż najlepiej, jak potrafisz. Spowalniamcię.
– Razem, dziewczyno – prychnęła, a napięcie w jej ciele nieco zelżało. – Walczymy ramię w ramię, pamiętasz? Nigdy nie zostawiłabym przyjaciółki. I nie musisz się martwić. Zaklęcie zostało złamane jakiś czas temu, a nic przez te drzwi nie przelazło. Być może w królestwie nawet nie wiedzą, że są wolni.
Jedna osoba jednak wiedziała. Ta, która rzuciłazaklęcie.
– To moja wina – przyznałam, bo Angel powinna mieć świadomość, że prawdopodobnie nie jestem godna jej zajebistej przyjaźni. – Myślałam, że zabili Dannie, kobietę, która mnie częściowo wychowała, i po prostu się załamałam. Możliwe, że przywołałammgłyimiliardyistotcienia. – Ze wstydu ostanie słowa wyrzuciłam z siebie jednym ciągiem, ale bystry umysł Angel z łatwością za tymnadążył.
– Nie zrobiłaś nic złego, Mero. Twoim życiem od dawna rządzą siły, które cię przerastają. Reagujesz na presję, jaką na ciebie wywierano. Nikt nie powinien być zaskoczony, że w końcu wybuchłaś.
Chwila! Czy ona o tymwiedziała?
– No tak. Trochę wybuchłam – przyznałam. – Ogień przebiegał po mojej skórze w taki sam sposób, jak zazwyczaj objawia się mocShadowa.
Zamrugała i stało się jasne, że jej poprzedni komentarz nie odnosił się do wydarzeń naZiemi.
– Ty i Shadow macie podobną energię – powiedziała w końcu, gdy jej zaskoczenie minęło. – To nie tak, że jesteście spokrewnieni – dodała szybko, znając mnie na tyle dobrze, by wiedzieć, że od razu o tym pomyślałam. – Wasze moce są kompatybilne. To interesujące i… logiczne, że skończyło się tym, że przywołałaś cienie i płomień.
– Poważnie? – Potknęłam się. – Nie sądzisz, że moja reakcja była trochę przesadzona? W tej chwili strasznie się martwię tym, jak sięzachowałam.
– Kiedy moja rodzina została zniszczona, rozpoczęłam kampanię destrukcji, która trwała sześćdziesiąt lat. Moim zdaniem dość szybko się pozbierałaś. – Angel wzruszyła ramionami.
Sześćdziesiątlat…
No dobra, może jednak mnie rozumiała i wcale nie oceniała. To było naprawdę miłe, że ktoś stanął po mojej stronie. Może kiedy rozwiążemy tajemnicę tego, czym, do cholery, jestem, Angel i ja będziemy mogły popracować nad naszą więzią. Chciałabym, żeby przeszła na wyższy poziom, na wypadek, gdyby Angel potrzebowała kiedyś ode mnie takiego samego wsparcia, jakie zawsze sama mioferowała.
Na razie jednak miałyśmy o wiele ważniejsze sprawy do nadmiernego analizowania iniepotrzebnego zamartwianiasię.
– Czego się teraz spodziewasz, kiedy drzwi do Królestwa Cienia nie są już zamknięte? – zapytałam, gdy dotarłyśmy do zasłony prowadzącej dobiblioteki.
Angel nie odpowiedziała, dopóki nie przeszłyśmy na drugą stronę.
– Tego nikt nie wie. Były zamknięte dłużej, niż większość z nas żyje, a co do reszty, to tylko czas pokaże, co się zmieniło wkrólestwie.
Cholera. Zdecydowanie nie było to ani trochępocieszające.
Kiedy szła w stronę tłumów zgromadzonych przy drzwiach do Królestwa Cienia, nagle coś przyszło mi do głowy. Odwróciłam się do magicznego białego przycisku i uderzyłam w niegodłonią.
– Katalog.
Kiedy pojawił się plan biblioteki, nie tracąc czasu, nacisnęłam na nim drzwi do Królestwa Cienia. Angel wróciła do mnie i jeśli jej wyraz twarzy miał coś znaczyć, była równie ciekawa jak ja, czy zobaczymy to samo co ostatnim razem – Królestwo Cienia: Informacje nieznane. Błądkrytyczny.
Obie wpatrywałyśmy się w milczeniu, gdy rozległ się dźwięk.
– To coś nowego – wyszeptała.
Królestwo Cienia – zbudowane na starożytnych mgłach energii yin i yang. Najwyższą władzę sprawują królewscy, kontrolują wszystkie istoty za wyjątkiem tych, które wędrują po SzarychZiemiach.
– O kurwa – powiedziałam, gapiąc się na katalog, jakby zawierał wszystkie odpowiedzi. – Drzwi naprawdę sąotwarte.
W końcu dotarła do mnie prawda. Królestwo, kurwa, było otwarte. Shadow nie będzie mnie już potrzebował. W końcu zdoła się zemścić i… Co ze mną i moim życiemtutaj?
Dlaczego nagle poczułam się tak, jakbym miała zostać bezdomna? Co gorsza, wyrzucona z moich ulubionych miejsc na świecie – obu bibliotek. Serce mi się ścisnęło, a dłonie zaczęły pocić, kiedy splotłam je razem.
Mogłabym zrezygnować z wielu rzeczy, ale nie byłam pewna, czy potrafiłabym przestać żyć wśród wiedzy, piękna i starożytnej historii, tak powszechnych w Bibliotece Wiedzy i leżu. To miejsce wgryzło się w moją duszę i nie umiałam go opuścić.
To by mniezniszczyło.
– Chodźmy zobaczyć, jakie są skutki najnowszego rozwoju wydarzeń – powiedziała Angel, popychając mnie w stronę głównej częścibiblioteki.
– O, oficjalny ton? Sytuacja musi być więc poważna. – Westchnęłam, czując się jak starożytna, tysiącletniaistota.
Udało jej się nie przewrócić oczami, ale wiedziałam, że ma na to ochotę. Była jednak zbyt dojrzała i twarda, by zawracać sobie głowę takim ludzkimgestem.
– Po prostu martwię się tym, w co możemy się wpakować i czy będę w stanie cię chronić. Musimy zebrać wszystkie możliwe informacje, gdyż w końcu coś wyjdzie z Królestwa, a ty jesteś terazbezbronna.
Prychnęłam, człapiąc za nią, jakbym miała sto lat, a nie dwadzieścia trzy.W pewnym momencie miałam urodziny, ale nikogo to nie obchodziło, większość moich przyjaciół liczyła sobie tysiącelat.
– Wiesz, że to ja otworzyłam te drzwi – choć nie mam pojęcia, jak to zrobiłam – i kontrolowałam grupę istot cienia, żeby Shadow mógł je zamknąć.Myślę, że od teraz to ja będę się opiekowaćwami.
– Mocne słowa jak na kogoś, kto chodzi pochylony pod kątem dziewięćdziesięciu stopni. – Zaśmiała się pięknym, dźwięcznym głosem. Jednocześnie rozłożyła skrzydła, żeby tłum nie wpadał nanas.
– Bogowie, zabiłabym za zastrzyk energii w jakiejkolwiek formie – jęknęłam. – Dziwne, bo jestem wyczerpana, ale to coś więcej niż tylko fizyczne zmęczenie. Czuję to niemal całą sobą.
Im bliżej do drzwi Królestwa Cienia podchodziłyśmy, tym tłoczniej się robiło. Angel w końcu musiała zwinąć skrzydła, bo dosłownie nie było na nie miejsca. Zaczęłyśmy się przeciskać doprzodu.
– Opowiedz mi o wszystkim, co się wydarzyło od chwili, kiedy zostałaś schwytana przez zmiennokształtnych – poprosiła, rozglądając się wokół, a w jej głosie pojawiły się nutyniepokoju.
Trzymając się blisko Angel, która torowała nam drogę, szybko i cicho zrelacjonowałam, co zaszło od momentu, gdy opuściłam bibliotekę w ramionach dwóch durnych zmiennokształtnych. Zmiennokształtnych, których wciąż chciałamzamordować.
Skończyłam opowieścią o tym, jak przywołałam mgły i istoty, a te przebiły się przez zaklęcie na drzwiachkrólestwa.
Angel wysłuchała całej historii, po czym sięodezwała:
– Wierzysz Shadowowi, że Dannie urodziła się w jego królestwie i nie mogła zostaćzabita?
– Muszę, dopóki nie będzie dowodów, że jest inaczej. Dla własnego zdrowia psychicznego. – Ból już osłabł, pozostał tylko cień tęsknoty, który zniknie dopiero wtedy, kiedy jązobaczę.
– Nie jest kłamcą – przyznała i skinęła głową. – To znaczy, zataiłby informację, gdyby uznał, że nie jest istotna, albo z innych powodów, bo skryta z niego Bestia. Ale nie jest kimś, kto łże prosto woczy.
– Zgadzamsię.
I rzeczywiście się zgadzałam. Shadow bywał różny, w większości wypadków irytujący jak cholera, ale nie był kłamcą. Nie, to był raczej podstępnydrań.
Kiedy przedarłyśmy się przez ostatni rząd gapiów, w dużej mierze złożony z istot z Brolderu, dotarłyśmy do muru składającego się z sześciu barczystych mężczyzn. Królowie Solaris utworzyli półkole przed drzwiami i całkowicie jezasłaniali.
Shadow i jego wesoła ferajnadupków.
Jakby wyczuł moją energię albo zapach, Bestia się odwrócił, a jego oczy omiotły moją twarz. Bez wątpienia oceniał poziom wyczerpania i kondycjępsychiczną.
– Słoneczko – powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Zabieraj swój tyłeczek dołóżka.
Len, srebrzysty fae, otworzył już usta, ale jedno mroczne spojrzenie Shadowa sprawiło, że się wycofał, z obiema rękami uniesionymi przed sobą. Wyraz jego twarzy był niewinny, jakby nigdy nie pomyślał ani nie powiedział nic niestosownego czy o seksualnym podtekście. Wszyscy wiedzieliśmy, że tonieprawda.
Zignorowałam ich obu i postanowiłam porozmawiać z Reece’em, który, jak podejrzewałam, rzeczywiście mógł udzielić mi dokładnychinformacji.
– Co się dzieje zdrzwiami?
Skupił na mnie swoje intensywnie niebieskie oczy z niemożliwie długimi rzęsami, a ja z trudem przełknęłam ślinę. Shadow Bis był zbyt przystojny, aby wyszło to komukolwiek na zdrowie.Zupełnie jak ShadowPrime.
– Zaklęcie jest złamane, ale drzwi jeszcze nie zostały użyte. – Potrząsnął głową. – Jak udało ci się zrobić to, czego reszta z nas nie potrafiła dokonać przez tysiącelat?
– Wkurzyłam się? – To było ogromne, epickie wręcz niedopowiedzenie. – Nigdy nie zadzieraj z kobietą, którą zraniłeś… Dalej to już melodia stara jak świat. – Wzruszyłamramionami.
Przez minutę panowała cisza, aż wreszcie Len parsknął śmiechem, co zaraziło kilku innych. Nawet Galleli, ze złotymi skrzydłami schowanymi za plecami, sięuśmiechnął.
– Przypomnijcie mi, żebym nigdy nie denerwował Mery – powiedział rozbawiony Lucien. – Chyba że zechcę skończyć jako kałużakrwi.
Ignorując tych błaznów, skupiłam się naShadowie.
– Miedzy nami koniec? – Ogólna wesołość ucichła i na żadnej twarzy nie było już po niej śladu. Zastanawiałam się, czy źle zrozumieli intencję mojego pytania. – Odeślesz mnie z powrotem na Ziemię? – naciskałam.
Shadow odwrócił swoje ogromne ciało w moją stronę i przysunął się bliżej, a ja nie ruszyłam się z miejsca, więc staliśmy teraz niemal przytuleni.
– Chceszodejść?
Przełknęłam ślinę. Moje ciało oszalało z powodu jego bliskości. Spędziliśmy razem jedną noc w Faerie, ale od tamtej pory życie było jednym wielkim chaosem i nie miałam okazji przemyśleć, co się właściwie stało. Moje ciało jednak pamiętało. Sposób, w jaki zatopił głowę między moimi udami, jego zwinny język, który doprowadził mnie do orgazmu więcej razy, niż mogłam sobiewyobrazić…
Shadow się pochylił, żeby przejechać po mojej szyi nosem. Oczywiste było, że ten koleś miał wiele charakterystycznych dla zmiennokształtnychodruchów.
– Pachniesz przepysznie, Słoneczko.
Wyczuł moje podniecenie. Nie uznałam za sensowne, żeby się tym przejmować. Chciałam, żeby sięskupił.
– Odeślesz mnie z powrotem na Ziemię, skoro osiągnąłeś swój cel, jakim było dostanie się do Królestwa Cienia? – Moje słowa były ostre i szorstkie. Może to realność wizji rozstania tak mocno we mnie uderzyła, ale nagle desperacko zapragnęłam zostać. Nie skończyłam! Było tu jeszcze tyle rzeczy doodkrycia.
Wyciągnął rękę i odgarnął kosmyk moich rudych włosów, trzymał go niemalzaborczo.
– Odpowiedz na moje pytanie, Słoneczko. – Niski głos przeszył mnie, sięgając gdzieś… bardzo nisko. – Chceszodejść?
– Nie. – Absolutna prawda tego stwierdzenia walnęła we mnie z siłą pocisku. – Mam jeszcze tyle do nauczenia się i doświadczenia. Dopierozaczynam.
Ręka trzymająca moje włosy zmieniła położenie i wślizgnęła się w długie, nieco splątane pasma, by móc delikatnie odchylić moją głowę do tyłu. Nasze spojrzenia spotkały się w palącym połączeniu, energia zdawała się niemal namacalna. Był ode mnie o wiele wyższy, więc od razu rozbolała mnie szyja, ale gdy jego silne palce pieściły skórę mojej głowy, ostatnią rzeczą, jaką bym zrobiła, byłobynarzekanie.
– Muszę wiedzieć, kim lub czym jesteś, Słoneczko – powiedział cicho i zabrzmiało to prawie jak groźba. – Nigdzie się nie ruszysz, dopóki ta tajemnica nie zostanie rozwiązana. Fakt, że złamałaś prawie dwutysiącletnie zaklęcie na drzwiach, co nie udało się nikomu innemu, mówi mi, że w moim najlepszym interesie jest rozwikłać tęzagadkę.
– Więc zostaję? – upewniłamsię.
– Tak. Nadal jesteś moja. Narazie.
Ulga omal nie sprawiła, że osunęłam się na ziemię. Nie żebym kiedykolwiek przyznała się do tegoBestii.
– Kiedy wybierasz się do Królestwa Cienia? – zapytałam.
– Nie jestem pewien, ale prawdopodobnie nie dzisiaj. Najpierw muszę sięprzygotować.
– Co mam robić, gdy będziesz wkrólestwie?
– To urocze… Naprawdę myślisz, że zostawiłbym cię tutaj bez opieki? – Na jego twarzy pojawił się idealny uśmieszek. – Nie ma mowy, Słoneczko. – Potrząsnął głową. – Idziesz ze mną. Dowiemy się, jaki masz związek z moim światem, nawet jeśli to ma być ostatnia rzecz, jakązrobimy.
Po tych złowieszczych słowach odsunął się na bok, a ja po raz pierwszy zobaczyłam drzwi do Królestwa Cienia. Czarny dym zniknął, a jego miejsce zajmowały teraz solidne, czarne drzwi. Jedyne czarne drzwi wbibliotece.
I najwyraźniej wkrótce miałam zwiedzić królestwo. Świat, który nie był odwiedzany przez osoby z zewnątrz od tysięcylat.
Żadenproblem.
Odzyskana
Copyright © Jaymin Eve
Copyright © Wydawnictwo Inanna
Copyright © MORGANA Katarzyna Wolszczak
Copyright © for the translation by Marcin A. Dobkowski
Copyright © for the cover art by Łukasz Matuszek
Copyright © for the inside art by Anne Mathiasz |Adobe Stock
Wszelkie prawa zastrzeżone. All rightsreserved.
Tytuł oryginału: Reclaimed
Wydanie pierwsze, Bydgoszcz 2024r.
książka ISBN 978-83-7995-674-6
ebook ISBN 978-83-7995-675-3
Redaktor prowadzący: Marcin A. Dobkowski
Tłumaczenie: Marcin A. Dobkowski
Redakcja: Joanna Błakita
Korekta: Paulina Kalinowska
Grafika na okładce: Łukasz Matuszek
Projekt i adiustacja autorska wydania: Marcin A. Dobkowski
Projekt okładki: Ewelina Nawara
Skład i typografia: proAutor.pl
Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgodywydawcy.
MORGANA Katarzyna Wolszczak
ul. Kormoranów 126/31
85-432 Bydgoszcz
www.inanna.pl
Książkę i ebook najtaniej kupisz na: MadBooks.pl