Ostatnie lata polskiego Lwowa - Sławomir Koper, Tomasz Stańczyk - ebook + audiobook + książka

Ostatnie lata polskiego Lwowa audiobook

Sławomir Koper, Tomasz Stańczyk

4,4

Opis

Czy Polska może istnieć bez Lwowa? Ostatnie siedemdziesiąt lat udowadnia, że jest to możliwe, ale polska dusza mocno straciła na tej separacji.

Jak magię miasta, porównywanego nieraz do Florencji, legendę stolicy polskiej przedwojennej kultury i elegancji przełożyć na język zrozumiały dla współczesnego pokolenia?

Wehikuł czasu prowadzony wprawną ręką znanych popularyzatorów historii; Sławomira Kopra i Tomasza Stańczyka zaprasza na pokład.

Panorama Racławicka widziana ze Lwowa

Najlepsze trunki – tylko z firmy Baczewski

Wesoła Lwowska Fala - Szczepcio, Tońcio i lwowski bałak

Wielkie zbrodnie z namiętności i sprawa Gorgonowej

Początki polskiej piłki nożnej

Polski dramat sceniczny i lwowskie lata Gabrieli Zapolskiej

Legenda cmentarza Łyczakowskiego

Lwowscy pogromcy tyfusu

Hemar i Lem. Lwów to wielka tęsknota

Skandal w Galicyjskiej Kasie Oszczędności

Obrona Lwowa 1939

Wygnanie z polskiego Lwowa

Pożoga wojenna spowodowała, że Lwów, jedno z trzech najważniejszych polskich miast (obok Warszawy i Krakowa), pozostało poza granicami Rzeczypospolitej. Większość literatury o Lwowie to nostalgiczne wspomnienia, jego dawnych mieszkańców lub ich potomków. Nic więc dziwnego, że malują oni obraz wyidealizowany, pozbawiony wad, jak wspomina się kraj szczęśliwej młodości czy dzieciństwa. Autorzy poszli inną drogą, przedstawili ostatnie półwiecze polskiego Lwowa z punktu widzenia historyków.

To ostatnie lata, fascynującego i wspaniałego miasta, ale również sceny na której miały miejsce wydarzenia które czasami lepiej wyrzucić ze zbiorowej pamięci. Nie zmieniło to jednak ciepłych uczuć jakie Autorzy żywią do tego cudownego grodu.

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 13 godz. 17 min

Lektor: Michał Breitenwald
Oceny
4,4 (50 ocen)
35
9
2
1
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
mariusz_hawrynski

Nie polecam

Audioksiążka jest niekompeltna - brakuje około 1,5 godziny zakończenia. Dla tego (i tylko dla tego) jedna gwiazdka - i nie jest to bynajmniej odosobniony przypadek, że audiobook na Legimi nie jes kompletny albo posiada w środku nagrania okresy ciszy.
00
Czerniejewska

Nie oderwiesz się od lektury

Książka ciekawa i przyswajalna w przyjemny sposób, tak jak dwie pozostałe części („Ostatnie lata polskiego Wilna" i „...polskich Kresów". Miłośnikom Kresów, historii i dobrej literatury polecam. W wersji zaudiobookowanej brakuje niestety około 50 ostatnich stron... A to wielka strata.
00

Popularność




Projekt okładki, stron tytułowych i układ graficzny książkiFahrenheit 451

Fotoedycja, obróbka zdjęć, podpisy ilustracji, skład i łamanieTekst Projekt

Redakcja i korektaWitold Grzechnik

Dyrektor wydawniczy Maciej Marchewicz

Zdjęcia wykorzystane w książce pochodzą z archiwów: Tomasza Stańczyka i Sławomira Kopra, a także Narodowego Archiwum Cyfrowego, Biblioteki Narodowej, Wikipedii, Śląskiej Biblioteki Cyfrowej, Podkarpackiej Biblioteki Cyfrowej oraz Agencji EastNews

ISBN 9788380794726 

Copyright © Sławomir KoperCopyright © Tomasz StańczykCopyright © for Fronda PL Sp. z o.o., Warszawa 2019

WydawcaFronda PL, Sp. z o.o.ul. Łopuszańska 3202-220 Warszawatel. 22 836 54 44, 877 37 35 faks 22 877 37 34e-mail: [email protected]

www.wydawnictwofronda.pl

www.facebook.com/FrondaWydawnictwo

www.twitter.com/Wyd_Fronda

KonwersjaMonika Lipiec

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury

Od Autorów

We Lwowie mawiano, że gdyby to miasto miało jeszcze rzekę, przypominałoby Florencję, ale niestety – ze względów sanitarnych pod koniec XIX stulecia Pełtew zamknięto w podziemnym kanale. Tymczasem autorom tej książki Lwów kojarzy się bardziej z Krakowem, choć – jak zgodnie przyznają – jest od Krakowa o wiele bardziej urodziwy. Wprawdzie nie ma tutaj Wisły, ani Wawelu, ale jest podobna zabudowa, na którą składają się i kamienice sprzed wieków, i secesyjne gmachy. A do tego jest jeszcze coś nieuchwytnego – coś, czego nie spotkamy w żadnym innym polskim mieście.

Podczas jednej z wizyt we Lwowie autorzy wpadli na pomysł, by tym razem na Cmentarz Łyczakowski wybrać się tramwajem – nie samochodem, nie marszrutką, gdzie bilety kupuje się u kierowcy, a normalnym środkiem komunikacji miejskiej. Po wyjściu z hotelu „George”, idąc w kierunku klasztoru Bernardynów, głośno zastanawiali się, gdzie nabyć bilety (we Lwowie, podobnie jak w naszym kraju, często zmieniają się zasady ich zakupu). Wtedy podszedł do nich pewien starszy pan, który śpiewną polszczyzną udzielił potrzebnych informacji. Odprowadzili go do domu (mieszkał w pobliżu), wreszcie jeden z autorów zauważył, że Lwów jest jednak piękny. Wówczas rozmówca obruszył się i stwierdził, że to rzeczywiście było piękne miasto, dopóki Sowieci go nie opanowali…

II wojna światowa sprawiła, że Lwów, jedno z trzech najważniejszych polskich miast (obok Warszawy i Krakowa), znalazł się poza granicami Polski. Ludność została wysiedlona, a samą nazwę miasta za czasów PRL niemal zupełnie wymazano z polskiej historii. Owszem, dopuszczano polską przynależność Lwowa, ale właściwie tylko za czasów Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Natomiast o późniejszych latach wspominano jak najmniej.

Większość literatury o Lwowie to nostalgiczne wspomnienia, głównie jego dawnych mieszkańców lub ich potomków. Z wiadomych względów jest to obraz wyidealizowany, pozbawiony wad, bo właśnie tak wspomina się krainę szczęśliwej młodości czy dzieciństwa. Autorzy poszli jednak inną drogą, przedstawiając ostatnie półwiecze polskiego Lwowa z punktu widzenia historyków. Nie unikali przy tym drażliwych tematów, gdyż ideał bywa fascynujący, ale z reguły daleko mu do prawdy historycznej. Mimo to oni również ulegli magii Lwowa i zgodnie uważają go za najpiękniejsze z polskich miast, a fakt, że żaden z nich nie ma kresowych korzeni, jeszcze bardziej uwiarygodnia ich fascynację.

Niniejsza książka nie jest podobna do innych książek o Lwowie. To rzeczywisty obraz miasta i jego mieszkańców, bez idealizacji czy retuszu. To ostatnie półwiecze polskiego Lwowa – miasta fascynującego i wspaniałego, ale też takiego, w którym działy się rzeczy, o których czasami wolałoby się zapomnieć. Nie zmienia to jednak uczuć, jakie autorzy żywią do tego cudownego grodu.

Sławomir Koper, Tomasz Stańczyk

Rozdział 1. }Panorama Racławicka– „Dyć to nasi!”

Choć to jedyne tego rodzaju dzieło zachowane w Polsce, przez niemal wszystkie lata PRL nie pokazywano go publiczności. Komunistyczne władze obawiały się bowiem, że Panorama Racławicka ukazująca zwycięstwo nad Rosjanami może wzbudzić antysowieckie nastroje. Wcześniej, przez pięćdziesiąt lat można było ją oglądać we Lwowie, a pamiątką po niej pozostała rotunda, w której była eksponowana. W 1946 roku Panoramę przewieziono do Wrocławia, gdzie dziś można ją oglądać, a warto przy tym wiedzieć, że kiedy Jan Styka i Wojciech Kossak ten obraz malowali, kłócili się tak, że trzeba było ich godzić.

{Powszechna Wystawa Krajowa

Pomysłodawcą dzieła był Jan Styka – rodowity lwowianin, syn austriackiego oficera, z pochodzenia Czecha. Przyszły autor Panoramy studiował w wiedeńskiej Akademii Sztuk Pięknych, a także w Krakowie, pod okiem Jana Matejki, którego podziwiał. Gdy władze Galicji postanowiły zorganizować w 1894 roku we Lwowie Powszechną Wystawę Krajową, zaproponował wykonanie monumentalnego dzieła malarskiego, które miało uczcić przypadającą wtedy setną rocznicę insurekcji kościuszkowskiej. Pomysł idealnie wpisywał się w plan wystawy, mającej być nie tylko przeglądem osiągnięć gospodarczych Galicji, ale także okazją do zaprezentowania jej kultury. Ekspozycja zorganizowana w jedynym zaborze, w którym Polacy cieszyli się autonomią, miała służyć całemu polskiemu społeczeństwu, rozdzielonemu granicami obcych mocarstw, wzmacniać jego dumę i tożsamość narodową. Przedsięwzięcie to okazało się gigantycznym sukcesem.

Zwiedzający pasjonowali się pierwszym w Galicji elektrycznym tramwajem i prezentacją święcącego triumfy przemysłu naftowego, a także podziwiali wielką wystawę malowideł Jana Matejki, wśród których znalazł się nieukończony z powodu śmieci malarza obraz Śluby lwowskie Jana Kazimierza.

Ale największe wrażenie wywierała Panorama Racławicka – pierwszy tego rodzaju obraz wykonany przez polskich malarzy. Nie chodziło jednak tylko o niespotykaną dotąd formę, lecz przede wszystkim o patriotyczną treść. Czegoś podobnego nie widziano dotychczas na ziemiach polskich pod rozbiorami.

{Jan Styka

Po ukończeniu studiów w Krakowie Styka zamieszkał w Kielcach, jednak było mu tam „za ciasno w małej improwizowanej pracowni”. Miał zresztą swoje ambicje i marzył o pracowni „wielkiej, jasnej, we własnym domu i to w rodzinnym grodzie – w tak ukochanym przezeń Lwowie”1.

W 1890 roku wrócił do miasta nad Pełtwią i zamieszkał w willi zaprojektowanej przez znanego lwowskiego architekta Juliana Zachariewicza. W tym czasie tworzył wielki alegoryczny obraz zatytułowany Polonia, ukazując w nim m.in. Kościuszkę, kosynierów, księcia Poniatowskiego i Adama Mickiewicza. Według plotki, którą rozpowszechnił Tadeusz Boy-Żeleński, Styka miał kłopoty z wypłaceniem architektowi honorarium, a ponieważ Zachariewicz był radnym miejskim, malarz zaproponował, by Lwów kupił od niego Polonię, a on wtedy spłaci należność za projekt willi2.

Boy nie cenił Styki, uważając go wręcz za pacykarza, jednak Polonia, zawieszona w sali lwowskiego ratusza, stała się celem narodowych pielgrzymek, a reprodukcje obrazu rozchodziły się w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy. Uskrzydlony sukcesem Styka zaproponował, by planowaną Wystawę Krajową i setną rocznicę bitwy pod Racławicami uświetnić panoramą przedstawiającą zwycięstwo Tadeusza Kościuszki.

„Zaskoczyły nas wszystkich gigantyczne plany tego przedsięwzięcia – wspomniał Aleksander Małaczyński – gdy się dowiadywaliśmy od Styki, jakie kolosalne wymiary musi mieć budynek i sam obraz (płótno 120 m. długie 15 m. wysokie!). Równocześnie podnoszono zarzut, czy obraz panoramiczny nie obniża sztuki i artystów nad nim pracujących, Co do kwestii kosztów, uspokoił wszystkich i przekonał dr. Z. Marchwicki – zaś co do strony artystycznej sam Styka dowodził przekonywająco, że sławną panoramę Bitwy pod Rezonville malowali przecież artyści tej miary co Detaille i Neuville, że sztuka nie może być wyłącznym przywilejem bogatych, którzy dzieło artysty nabyć na własność są w stanie, ale musi wypowiadać się we formie, która i robotnikowi i wieśniakowi umożliwi oglądanie dzieł sztuki”3.

Styka nie zajmował się dotąd malarstwem batalistycznym, tworząc głównie obrazy o tematyce religijnej i antycznej. Dlatego też do swojego projektu zaprosił – jako głównego współpracownika – Wojciecha Kossaka, który był już uznanym twórcą obrazów batalistycznych i autorem powszechnie podziwianej Olszynki Grochowskiej (1886). Nic zatem dziwnego, że Kossak zapalił się do tego pomysłu, o co było tym łatwiej, że duże wrażenie zrobiła na nim panorama bitwy pod Sedanem niemieckiego malarza Antona von Wernera (1883).

Propozycja Styki została przyjęta przez Zdzisława Marchwickiego, wiceprezydenta Lwowa i zarazem dyrektora Powszechnej Wystawy Krajowej. W styczniu 1893 roku w mieszkaniu Styki odbyło się zebranie, podczas którego powstał komitet organizacyjny Panoramy Racławickiej pod przewodnictwem wybitnego historyka Ludwika Kubali.

Styka przestawił kalkulację, z której wynikało, że koszt obrazu i wybudowania dla niego rotundy (100 tysięcy złotych reńskich – około 1,26 miliona euro) zwróci się z wpływów za bilety jeszcze podczas trwania wystawy. W koszt przedsięwzięcia wliczone było także wynagrodzenie dla wykonawców, przy czym Styka i Kossak mieli dostać po 10 tysięcy guldenów (czyli po 126 tysięcy euro).

Malowanie panoramy poprzedzono wnikliwymi studiami historycznymi i kostiumologicznymi. Bardzo przydatne okazały się lwowskie zbiory Ossolineum i Biblioteki Pawlikowskich. W archiwum wojskowym w Wiedniu odnaleziono plany bitwy pod Racławicami, a odkrycie to przypisywali sobie zarówno Kossak, jak i Styka.

Konieczne okazało się również zapoznanie się z realiami terenu, zatem Styka wraz z niemieckim pejzażystą Ludwikiem Bollerem wybrał się na pola racławickie w kwietniu 1893 roku, czyli w miesiącu, w którym miała miejsce bitwa.

Nie obyło się jednak bez przeszkód. Gubernator kielecki odmówił zgody na robienie szkiców, co malarze – do których dołączył Kossak – kompletnie zignorowali. Spotkali się też na polu bitwy z historykami Tadeuszem Korzonem (rok później wydał książkę o Racławicach) i Konstantym Górskim, którzy byli ich konsultantami. Styka przywiózł z pobojowiska do Lwowa kule armatnie i fragmenty pocisków kartaczowych, które miały być elementem sztafażu wokół obrazu.

Malowanie panoramy poprzedziło wykonanie przez Stykę i Kossaka czterech szkiców stanowiących około 1/10 wielkości panoramy.

{Kossak goni Stykę po rusztowaniach

26 sierpnia 1893 roku, po poświęceniu pędzli i palet (podobno część zespołu malarskiego wyśmiała ten gest), rozpoczęło się tworzenie panoramy. Malarzy było aż dziewięciu, bo poza Kossakiem i Styką w powstawaniu dzieła brali udział: Ludwig Boller, Tadeusz Popiel, Teodor Axentowicz, Zygmunt Rozwadowski, Włodzimierz Tetmajer, Michał Sozański i Wincenty Wodzinowski. Ogromną siłą całego zespołu był młody wiek twórców (średnia wieku około 30 lat), co przełożyło się na ich zapał do pracy4.

Jednak niemal od razu rozpoczęły się kłótnie. Styka poróżnił się z Tetmajerem i Axentowiczem, ale najważniejszy był konflikt pomiędzy pomysłodawcą przedsięwzięcia a Kossakiem. Wynikał on przede wszystkim z odmiennego podejścia do tworzonego dzieła. Kossak chciał jak najwierniej przedstawić malowany epizod bitwy, natomiast Styka pragnął nadać obrazowi także znaczenie symboliczne. To właśnie dlatego Kościuszko nosi chłopską sukmanę, choć w rzeczywistości nie miał jej na sobie pod Racławicami, a nad walczącymi powiewa sztandar z napisem „Żywią i bronią”, mimo że wówczas jeszcze nie istniał.

Wojciech Dzieduszycki – polityk, ale też i wytrawny znawca sztuki – notował na gorąco, że fragmenty malowane przez Kossaka odznaczają się niepospolitą werwą i prawdą, ale zasługą Styki było wniesienie do projektu myśli historycznej i politycznej. Dzięki temu panorama przedstawia triumf polskiego oręża, a nie „najzwyczajniejsze w świecie utarczki”5.

Kolejnym źródłem konfliktu był fakt, że – zdaniem Kossaka – Styka zajmował się bardziej autoreklamą niż tworzeniem panoramy.

„Malowało ją wielu – złośliwie podsumowywał Boy-Żeleński – on na szczęście najmniej i dlatego panorama była niezła. […] Styka malował mało, cały czas był pochłonięty oprowadzaniem zwiedzających roboty dostojników, wówczas pokazywał, objaśniał, gadał, przy czym oczywiście on był twórcą wszystkiego. Pamiętam jak Włodzio Tetmajer na ciepło odgrywał te paradne sceny, śmiejąc się i wściekając po trosze, bo nieraz zdarzało się, że Styka pokazywał, jako swoją, grupę jeszcze mokrą od pędzla Tetmajera. Gorzej było, kiedy próbował wywłaszczyć Kossaka! Po wizycie jakiegoś arcyksięcia, gdy Styka zanadto właził Kossakowi w szkodę, temperamentny Wojtek gonił go po rusztowaniach, chcąc go obić, aż dopiero spokojny Niemiec Boller musiał godzić zwaśnionych racławicczyków”6.

W listach do żony Wojciech Kossak nazywał Stykę durniem i bezczelnym łgarzem, chcącym zrobić z niego małpę wyciągającą dla kota kasztany z ognia. Najwyraźniej zbyt dużo naczytał się bajek Lafontaine’a – zauważał złośliwie Kossak, który już po otwarciu Panoramy Racławickiej chwalił się, że we Lwowie mówią o nim i o Bollerze, iż „wyrżnęli znakomitą panoramę”7.

Po dwóch miesiącach od rozpoczęcia prac malarzy trzeba było pogodzić, gdyż realizacja projektu stanęła pod znakiem zapytania. Mediacji podjął się Ludwik Ramułt, budowniczy rotundy dla panoramy. Protokół pojednania stanowił, że Kossak będzie sprawował „wewnętrzne kierownictwo”, zaś Styce przyznaje się „prawo dyspozycji figur i ugrupowania obrazu pod względem historycznym”. Na znak zgody obaj malarze podali sobie ręce.

Gdy natomiast udostępniono panoramę zwiedzającym, nie było wątpliwości co do wkładu obu artystów w jej powstanie, ponieważ podpisane przez nich prospekty i druki stwierdzały, że połowę komponował Styka, a połowę Kossak, co mijało się jednak z rzeczywistością.

Kossak nie zapomniał sporów ze Styką i po latach stwierdził, że gdyby Axentowicz malował postacie na panoramie, dzieło znacznie by zyskało, stworzyłby bowiem figury „równie świetne i plastyczne, jak Styki płaskie, banalne, kompromitujące panoramę”8.

Natomiast już po śmierci Styki (zmarł w 1925 roku) Kossak stwierdził, że wprawdzie współpracownik był inicjatorem powstania dzieła, zebrał potrzebne fundusze i pokonał liczne trudności techniczne, ale autorem całej kompozycji był tylko on.

„Jednej tylko grupy nieco melodramatycznej – wspominał Kossak – autorstwo przynależy śp. Janowi Styce, a to lirnika z dziećmi i babami pod krzyżem. I nie uwłacza to pamięci śp. Jana Styki, bo tak, jak ja, batalista, nie miałbym nic odpowiedniego dla mojej sztuki do roboty, dajmy na to, w panoramie Golgoty [namalował ją Styka w 1896 roku – T.S], tak śp. Styka, malarz tematów religijnych i alegorycznych, nie miał dla siebie pola w batalii”9.

Według znawców Kossak wykonał 2/3 całej kompozycji figuralnej, natomiast Styka namalował – oprócz grupy modlących się i postaci Kościuszki (konia Naczelnika malował Kossak) – atak kosynierów na armaty i kosynierów idących w bój (z pomocą Włodzimierza Tetmajera)10.

Początkowo jednak Styka odstąpił Kossakowi namalowanie postaci Tadeusza Kościuszki, ale zaraz pożałował tego.

„[…] był tak przybity – relacjonował Kossak żonie – tak ogromnie smutny i tak stracił całą energię, że dla dobra sprawy, przytrzymawszy go cały dzień, zwróciłem mu Kościuszkę, obiecując go posadzić i narysować konia. Rozpłakał się biedak i zaczął mnie w kawiarni tak ściskać, że Niemcy ze zdumieniem się oglądali”11.

{Duma chłopów

Po dziewięciu miesiącach gigantyczne płótno o powierzchni 1800 metrów kwadratowych zostało ukończone. Podczas trwania wystawy, w ciągu niespełna pięciu miesięcy Panoramę Racławicką obejrzało aż 200 tysięcy widzów. Wpływy z biletów wyniosły 80 tysięcy złotych reńskich, nie pokryły zatem kosztów przedsięwzięcia.

Dzieło było jednak olbrzymim sukcesem propagandowym, krzepiącym i jednoczącym polskie serca. Dzięki niemu chłopi mogli się poczuć nie jako przedmiot historii, lecz jako jej twórcy. Panorama wpływała na identyfikowanie się chłopów z dążeniami niepodległościowymi, reprezentowanymi przez szlachtę i wywodzącą się z niej inteligencję. A przecież jeszcze nie tak dawno, bo podczas rabacji galicyjskiej, palili dwory i mordowali ich mieszkańców, natomiast w latach 1863–1864 wydawali powstańców w ręce władz carskich.

Działacz ludowy Jakub Bojko rzucił myśl organizowania wycieczek dzieci wiejskich, by mogły obejrzeć Panoramę Racławicką, czym zajęło się Towarzystwo Szkoły Ludowej.

Autor pierwszej książki o obrazie (1895), Stanisław Schnür-Pepłowski, był świadkiem, jak grupa chłopów z krakowskiego radośnie wykrzyknęła na widok kosynierów: „Dyć to nasi!!!”, po czym chóralnie odśpiewała pieśń Hej, ostre kosy nasze…12

Panorama Racławicka krzepiła serca Polaków niczym Trylogia i Krzyżacy Sienkiewicza, jednak była też przedsięwzięciem komercyjnym. W latach 1896–1897 pokazywano ją z wielkim sukcesem w Budapeszcie, a Węgrzy również zapragnęli mieć własną panoramę. Ich wybór padł na Stykę, który przyjął zamówienie. Panorama Bem w Siedmiogrodzie, nazywana także Bitwą pod Sybinem, miała uświetnić tysiąclecie Węgier, a wśród współpracowników Styki znaleźli się Zygmunt Rozwadowski i Tadeusz Popiel, pracujący wcześniej przy Panoramie Racławickiej. Monumentalne płótno jako pierwsi mogli podziwiać lwowianie, zanim dzieło zostało przewiezione nad Dunaj.

Wojciech Kossak także korzystał z sukcesu Panoramy Racławickiej. Otrzymał od Juliana Fałata propozycję namalowania przejścia Wielkiej Armii przez Berezynę, przy czym to dzieło przetrwało 11 lat i w 1907 roku zostało pocięte przez autora na kawałki.

Ten sam los spotkał kilka lat później również Bema w Siedmiogrodzie (kilkanaście fragmentów znajduje się w Muzeum Okręgowym w Tarnowie). Pocięcie groziło także Panoramie Racławickiej, gdyż rozważano taką możliwość w 1912 roku, by dochód ze sprzedaży fragmentów dzieła rozdysponować między akcjonariuszy przedsięwzięcia. Na szczęście władze Lwowa zapobiegły temu, kupując obraz od Spółki Akcyjnej „Panorama Racławicka”.

W listopadzie 1918 roku, podczas walk we Lwowie, obraz ucierpiał od ukraińskiego ostrzału – płótno zostało podziurawione w kilkuset miejscach. W drugiej połowie lat 20. dzieło odrestaurowali dwaj spośród jego twórców: Wojciech Kossaka i Zygmunt Rozwadowski. Ten pierwszy nie omieszkał podkreślić swojego poświęcenia, jako że z powodu prac przy panoramie zrezygnował z lukratywnego wyjazdu do Stanów Zjednoczonych, gdzie miał malować portrety zamożnych Amerykanów.

{Stalin ratuje panoramę

Panorama Racławicka została uszkodzona ponownie podczas sowieckiego bombardowania Lwowa w kwietniu 1944 roku. Po to, by uchronić gigantyczne płótno przed dalszymi zniszczeniami, nawinięto je na walec i złożono w lwowskim klasztorze Bernardynów.

Zaraz po zakończeniu II wojny światowej zdominowany przez komunistów polski rząd prowadził rozmowy w sprawie wywozu ze Lwowa do Polski jak największej części polskiego dziedzictwa kulturalnego, w tym i Panoramy. Komuniści argumentowali, że nieprzekazanie przez Związek Sowiecki lwowskich zbiorów zrobi na Polakach bardzo złe wrażenie.

Los monumentalnego dzieła rozstrzygnął się ostatecznie podczas rozmów na Kremlu w 1946 roku.

TwórcyPanoramy Racławickiej(domena publiczna)

Jan Styka(Biblioteka Narodowa)

Wojciech Kossak(domena publiczna)

„Nikita Chruszczow, premier Ukrainy – wspomniał ówczesny premier, Edward Osóbka-Morawski – nie chciał nam zwrócić Panoramy Racławickiej, a na zapytanie Stalina, dlaczego, odpowiedział, że »tam ruskich biją«. Na to Stalin: »To nic, to tylko historia. Oddajcie im ją«. Mieliśmy wiadomość, że Chruszczow pragnie zniszczyć panoramę”13.

Panorama była zbyt cennym atutem w zabiegach komunistów o pozyskanie społeczeństwa, by dopuścić do jej zniszczenia. Stalin miał się też wyrazić, że „stanowi ona skarb kulturalny narodu polskiego, jest związana z jego historią i wypowiedział się za oddaniem jej Polsce”14.

Obraz został przewieziony w 1946 roku do Wrocławia, jednak nie był eksponowany. W latach 50. ministerstwo kultury i sztuki odmówiło społecznemu komitetowi odbudowy Panoramy Racławickiej środków finansowych na kontynuowanie konserwacji malowidła. Drugi społeczny komitet powstał w 1956 roku na fali październikowej „odwilży”.

Dwa lata później rozstrzygnięto konkurs na gmach ekspozycyjny, którego budowę rozpoczęto w 1961 roku, by rok później ją przerwać. Gdy ostatecznie po sześciu latach rotunda była gotowa w stanie surowym, sprawa jej wykończenia została wstrzymana na kilkanaście lat.

W 1977 roku władze Wrocławia zrezygnowały z planów eksponowania panoramy i zleciły przerobienie budynku na centrum kongresowe. Zapewne także dlatego, że cztery lata wcześniej ministerstwo kultury i sztuki ponownie odmówiło pieniędzy na konserwację obrazu. Pojawiły się jednak propozycje umieszczenia dzieła w Racławicach, Połańcu lub Krakowie. Takie projekty rozważano w ministerstwie kultury i sztuki, a nawet podejmowano w ich sprawie pewne niezrealizowane decyzje.

Zasadniczym zwrotem w dziejach płótna okazał się przełomowy dla Polski rok 1980. Powstał wówczas trzeci już komitet odbudowy panoramy, wznowiono także prace przy nieukończonej rotundzie. Wreszcie w czerwcu 1985 roku Panorama Racławicka udostępniona została zwiedzającym.

Od samego początku obraz znajdował się pod czujnym okiem Służby Bezpieczeństwa. Władze komunistyczne nie przestawały się bowiem obawiać możliwości wzbudzania wśród zwiedzających antysowieckich nastrojów. Założono nawet teczkę obiektową „Panorama Racławicka”! W czerwcu 1985 roku szyfrogram wrocławskiej SB do centrali MSW donosił o końcowym posiedzeniu Społecznego Komitetu Panoramy Racławickiej, że w wyniku „podjętych przez nasz Wydział działań profilaktycznych nie doszło do udziału w imprezie czołowych działaczy b. »Solidarności« figurujących na liście SKPR od 1981 r. – Józefa Piniora, Lecha Wałęsy lub rodziny i Władysława Frasyniuka”. Przy okazji stwierdzono, że podczas zebrania nie miały miejsca negatywne politycznie wystąpienia15.

Po „Racławicach” nie powstała już żadna inna panorama o tematyce zaczerpniętej z historii Polski, chociaż Wojciech Kossak planował monumentalne obrazy szarży pod Somosierrą, bitwy pod Olszynką Grochowską i obrony Lwowa w 1918 roku.

Z siedmiu polskich panoram powstałych od początku XIX wieku przetrwały tylko dwie: Panorama Racławicka i – mniejsza – Golgota (Ukrzyżowanie) Jana Styki, znajdująca się w Glendale w Kalifornii.

{Przypisy

1 A. Małaczyński, Jan Styka. Szkic biograficzny, Lwów 1930, s. 22.

2 T. Boy-Żeleński, O Krakowie, oprac. H. Markiewicz, Kraków 1974, s. 530.

3 A. Małaczyński, op. cit., s. 26.

4 F. Ziejka, Panorama Racławicka, Kraków 1984, s. 35.

5 A. Małaczyński, op. cit., s. 28.

6 T. Boy-Żeleński, op. cit., s. 530–532.

7 W. Kossak, Listy do żony i przyjaciół, t. 1, Kraków 1985, s. 216–221.

8 W. Kossak, Wspomnienia, Warszawa 1986, s. 466.

9 Za: F. Ziejka, op. cit., s. 43.

10 W. Kossak, Wspomnienia…, s. 137.

11 W. Kossak, Listy do żony…, t. 1, s. 210.

12 S. Pepłowski, Racławice. Pierwsza panorama polska, „Świat” 3/1895.

13 E. Osóbka-Morawski, Dziennik polityczny 1943–1948, Gdańsk 1981, s. 139.

14 M. Matwijów, Walka o lwowskie dobra kultury w latach 1945–1948, Wrocław 1996, s. 85.

15Za: W. Trębacz, Obraz Panoramy Racławickiej w obiektywie »bezpieki«, w: „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej”, 3 (74), III 2007.