Pamiętnik nastolatki 13. Julia VI - Beata Andrzejczuk - ebook

Pamiętnik nastolatki 13. Julia VI ebook

Beata Andrzejczuk

4,4

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Czas szybko leci. Tak naprawdę sama nie zauważyłam, kiedy stałam się dorosła. A tu tymczasem już moja podopieczna, Ala, z uroczej dziewczynki zmienia się w zbuntowaną nastolatkę i wykręca różne numery. Martwię się o nią! Czy będę potrafiła pomóc jej przejść przez ten trudny czas? Czy ona będzie chciała skorzystać z moich rad?

W szkole… jak to w szkole… raz lepiej, raz gorzej. A tu matura na karku, o czym wszyscy nam ciągle przypominają. Największe problemy mam z chemią. Na dodatek ktoś dopisał w Librusie oceny z tego przedmiotu. Ale kto? Po co? I Czy Szamanka to odkryje? Wietrzę kłopoty.

Z kolei Natka i Maksym, którzy zawsze pozytywnie na mnie wpływają, zrobili całej naszej rodzince i przyjaciołom WIELKĄ NIESPODZIANKĘ. Jaką? Nie zdradzę Wam. Przeczytajcie książkę, a dowiecie się…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi

Liczba stron: 284

Oceny
4,4 (23 oceny)
16
3
2
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Okładka

Karta tytułowa

2 września

I kolejne wakacje za mną, a przede mną nowy rok szkolny. Tym razem krótszy. Klasa maturalna. Jejku, jak szybko to zleciało! Gdy człowiek chodzi do szkoły, to wydaje mu się, że czas płynie wolno, wszystko się dłuży, ale z drugiej strony doskonale pamiętam, jak przestępowałam próg zespołu szkół, idąc do pierwszej klasy gimnazjum. Patrząc w przeszłość, stwierdzam, że lata te minęły bardzo szybko.

Najgorsze jest to, że ja w dalszym ciągu nie mam pojęcia, kim chcę być, na jakie studia ewentualnie składać papiery. Mama jest przerażona moim brakiem zdecydowania. Rozmawiałam też na ten temat z Natalią i Maksymem.

– Jestem załamana – przyznałam. – Nie wiem, co mam robić.

– Julka, na pewno są rzeczy, które lubisz bardziej, i te, które lubisz mniej – powiedziała Natka.

– Ale nic w zasadzie mnie nie fascynuje. Nie mam marzeń dotyczących mojego przyszłego zawodu. Nie wiem, co to będzie. Dziewczyny z klasy mają sprecyzowane plany. Bliźniaczki chcą się dostać do filmówki albo do wyższej szkoły teatralnej. Zosia – do akademii muzycznej na kierunek gitara klasyczna. Aneta waha się pomiędzy pedagogiką, resocjalizacją, a rusycystyką – przynajmniej ma się nad czym zastanawiać. Joasię interesuje w szczególności rehabilitacja. Mieszko pewnie wybierze politechnikę, jak większość ambitnych i uzdolnionych chłopaków – mówiłam. – A ja jestem w czarnej dziurze.

– Mama ci coś sugerowała?

– Znacie moją mamę. Pozwala mi podejmować samodzielne decyzje. Wspomniała tylko, że jeśli nie umiem się zdecydować, to może wyższa szkoła bankowa byłaby odpowiednia, bo po niej ma się stabilny i pewny zawód. No i podobno nieźle płatny.

– A co ty na to? – spytała Natalia. – Z matmą radzisz sobie zupełnie nieźle, w przeciwieństwie do mnie. – Roześmiała się.

– Jakoś nie widzę siebie w okienku bankowym – westchnęłam. – W innych podobnych miejscach również nie. Nie wyobrażam sobie siebie w biznesie, księgowości, rachunkowości czy podatkach. Zresztą mogę przecież oblać maturę. Kto powiedział, że ją zdam. Alternatywy na wypadek takiego rozwoju wydarzeń też nie mam. Jestem jakaś nienormalna – jęknęłam.

– Jesteś zupełnie normalna – odezwał się milczący dotąd, choć uważnie słuchający mnie Maksym. – Jest bardzo dużo osób, które nie wiedzą, co chcą robić w przyszłości ani na jakie studia pójść.

– O ile w ogóle pójdę – odparłam z markotną miną.

– Nie możesz patrzeć na wszystko tak pesymistycznie – stwierdził Maksym. – Zawsze po studiach możesz skończyć dodatkowe kursy i najzwyczajniej w świecie się przekwalifikować.

– To znaczy, że przez trzy albo pięć lat mam się uczyć czegoś, co mnie zupełnie nie interesuje? – Byłam przerażona taką wizją.

– Tego nie powiedziałem. Na pewno powinno to być coś, co jednak lubisz – wyjaśnił. – Skoro jednak nie masz sprecyzowanych planów, zacznij od eliminacji rzeczy, których na pewno nie chcesz robić i które cię nie interesują. Pierwszą już masz – roześmiał się – wyższą szkołę bankową.

– No, fakt.

– Na twoim miejscu odrzuciłabym też wszystkie humanistyczne kierunki, filologie, psychologie, socjologie, bo zwyczajnie na chwilę obecną nie ma po nich pracy.

– Czyli wszystkie „ogie”.

– Coś w tym rodzaju – odpowiedział. – Wiesz, jak ktoś bardzo się tym interesuje, to powinien zawalczyć, ale ciebie chyba niespecjalnie to kręci?

– Masz rację – przyznałam. – Martwi mnie jednak to, że w którymś momencie wszystko wykluczę. – Uśmiechnęłam się niepewnie.

– Jestem pewien, że nie będzie tak źle.

– Problem w tym, że czasu mam mało.

– Zacznij więc jak najszybciej od wykluczania. Zobaczymy, co zostanie. Potem pomyśl, co lubisz. My też będziemy ci podrzucać propozycje, jeśli się zgodzisz – powiedział.

– Oczywiście. Będę wam bardzo wdzięczna – odparłam szczerze.

– Wiesz, gdy ja szłam na AWF, to także nie do końca byłam przekonana, że to dobry wybór. Ale wiedziałam, że do ASP na wydział fotografii nie mam żadnych szans. Miałabym za mało punktów rekrutacyjnych. Teraz tego nie żałuję – mówiła Natalia. – W firmie mogę łączyć swoją wiedzę i pasję. Wiesz, że dbam o kondycję fizyczną pracowników? – zapytała. – Robię im w czasie zajęć krótkie przerwy na ćwiczenia i podobne sprawy. Po pracy mogą zostać na siłowni lub zajęciach prowadzonych przeze mnie. Kobiety garną się na fitness. Siłownię mamy prawie całą wyposażoną – pochwaliła się.

– Mówisz serio? – zdziwiłam się.

– Jak najbardziej.

– Dla mnie to rewelacyjny pomysł – rzekł Maksym. – Już starożytni Grecy wiedzieli, że należy harmonijnie łączyć wychowanie fizyczne, umysłowe i rozwój duchowy – dodał.

– Uściślijmy, że głównie Ateńczycy – uśmiechnęła się Natka.

Mimo rozmowy z moją kuzynką i jej mężem, którzy byli równocześnie oddanymi i kochającymi przyjaciółmi, nadal nie wiedziałam, co chcę robić w przyszłości.

3 września

Żałuję, że wakacje tak szybko minęły. Natka z Maksymem zaproponowali mi wyjazd na Kretę. Mieli się spotkać tam z Emily. Umówili się wcześniej i zarezerwowali ten sam hotel w tym samym terminie. Jacob miał z kolei przylecieć do Polski pod koniec sierpnia. Sam. Ale pojawił się chyba na tydzień z Łucją i Leą. Z kuszącego wyjazdu na Kretę wycofałam się tuż przed rezerwacją. Okazało się bowiem, że dzieci ze stowarzyszenia, w tym Ala z Melanią, mogą spędzić dwa tygodnie w Dusznikach-Zdroju, ucząc się i doskonaląc jazdę konną. Wiktoria zadzwoniła, że brakuje opiekunów, że jeżeli ich nie znajdzie, to wyjazd może nie dojść do skutku. Nie wahałam się ani chwili. Natka z Maksymem, jak zawsze, zrozumieli moją decyzję.

W ciągu pierwszego tygodnia byłam ja, Wiktoria i Irmina. Potem Irminę miał zmienić Eliasz. Bałam się tego spotkania, gdyż od naszej ostatniej rozmowy nie widzieliśmy się i nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Od tego dnia nie byliśmy już parą. I nadal nie jesteśmy. Jejku, jak to brzmi? Czy jest mi żal? I tak, i nie. Żal tych pięknych chwil, wzruszeń, uniesień, szczerych rozmów, bliskości, przytulenia, emocji i pocałunków z ukochaną osobą, być może z najukochańszą wówczas na świecie. Z drugiej strony coś się we mnie wypaliło. Wiedziałam o tym. Czułam to, zanim sobie to uświadomiłam. Nie miałam na to wpływu. Nie umiałam powstrzymać tego, co się działo w moim sercu. Nie, nie tak – co w moim sercu przestało się dziać. Być może to głupie określenie, ale to serce właśnie pierwsze się zbuntowało. Przestało przyspieszać na jego widok. Już nie chciało wyskoczyć z piersi, gdy mnie przytulał czy całował. Nie szalało. Wybijało stabilny rytm. Ciało już nie drżało, gdy mówił tak pięknie. Przestały mnie przeszywać dreszcze. Myśli też nie szalały. Dusza przestała się unosić nad ziemią. Wszystko było już nie tak.

Nie wiadomo jak ani kiedy Eliasz przestał być najukochańszą osobą na świecie. Bardzo mi smutno, że tak się stało. Wiem, że była to wielka miłość. Moja pierwsza, prawdziwa. Z perspektywy czasu stwierdzam, że Filip był tylko zauroczeniem, Eliasz zaś był moją miłością. Tylko czy aby znów się nie mylę, twierdząc, że prawdziwą? Czy prawdziwa miłość może się ot tak po prostu skończyć? Nie powinna trwać do końca życia? Kochałam go całym sercem, całą duszą, całą sobą. Był więc moją pierwszą prawdziwą miłością, tylko taką nie do końca życia. Tylko w ten sposób umiem sobie to wytłumaczyć. W końcu nikt nie powiedział, że w życiu możemy kochać prawdziwie tylko jedną osobę. Są wyjątki takie jak Maksym i Natalia, ale mam wrażenie, że to rzadkość. Jestem pewna. Kochałam Eliasza prawdziwie. To nie moja wina, że uczucia we mnie się zmieniły. Nie miałam na to żadnego wpływu. Działo się to zupełnie poza mną i niezależnie od mojej woli, bo tego nie pragnęłam. Skłamałabym jednak, gdybym powiedziała, że Eliasz jest mi obojętny. Nie jest i nigdy nie będzie. Jestem mu ogromnie wdzięczna za wspomnienia i za wszystkie te cudowne chwile, które mogłam dzięki niemu przeżyć.

15 września

Wracałam ze szkoły tylko z Zosią. Z Mieszkiem nie wracałam ani w poprzedni piątek, ani pewnie jutro nie wrócę. Przeprosił mnie ostatnio, mówiąc, że umówił się po szkole z Marysią. Rozmawiamy normalnie. Nawet się wygłupiamy, ale lekki dystans jest odczuwalny. Wciąż jestem zazdrosna o Marysię, lecz przez okres wakacji skrywane uczucia do mojego przyjaciela jakby trochę przybladły, choć w głowie od czasu do czasu pojawiają się jego słowa: „Dokąd mam iść? Bez ciebie nie ma tam nic”. Chyba nigdy ich nie zapomnę.

No, proszę. Coraz bardziej uświadamiam sobie, że życie nie jest proste i że nic nie jest jednoznaczne; ani czarne, ani białe. Czasem je komplikujemy sami. Nie zawsze świadomie. Po prostu niekiedy rozmijamy się ze swoimi uczuciami. Prawda, że to dziwne? Pozostaje mi wierzyć w słowa mamy, że jeśli ktoś komuś jest przeznaczony, to te dwie osoby odnajdą się i będą razem. No tak, tylko że nie do końca jestem o tym przekonana. Czasem chciałabym znów być małą dziewczynką. Wtedy wszystko wydawało się być prostsze.

– Słuchasz? – z zamyślenia wyrwał mnie głos Zosi.

– Przepraszam, zamyśliłam się. Ale ogromnie się cieszę, że znów jesteście razem – odparłam.

– Ja już w to nie wierzyłam, Julka. Nawet jak zaproponowałam, żebyśmy zrobili sobie przerwę, i Szymon się zgodził, to jeszcze resztkami sił próbowałam walczyć.

– Wiem, Zosiu – odpowiedziałam ciepło. – Mieliście jeszcze się spotkać i pogadać.

– Tak, tylko że się nie spotkaliśmy. Szymon wtedy zadzwonił i powiedział, że to bez sensu, że po co walczyć o coś, czego już nie ma.

– No, pamiętam to dobrze.

– Wtedy napisałam, że nie może mnie tak traktować. Raz chce się spotkać, za chwilę nie. Raz twierdzi, że mnie kocha, tylko ja sobie coś ubzdurałam, a za kilka dni, że mnie nie kocha. Byłam w totalnej rozsypce. Pamiętasz, jak bezczelnie odpisał? – spytała.

– Że może wszystko, że każdy może wszystko – przypomniałam sobie.

– Właśnie tak. Gdy zaprotestowałam, napisał, że nawet jeśli czegoś mu nie wolno, to nie oznacza, że tego nie może. Był bardzo nieprzyjemny. Wściekłam się na niego. Odpisałam, że jednak nie może wszystkiego, bo nie może być ze mną. – Zosia zacisnęła usta w wąską kreseczkę. Widać było, jak mocno przeżywa tamte wydarzenia. – Napisałam mu też, że nie jest tak wspaniały, jak mu się wydaje. Odpowiedział: „Byłem”. Ja na to: „Ale nie jesteś i nie będziesz”.

– On wtedy wyskoczył z tym samochodem – wtrąciłam.

– Tak. Zapytał, czy jak ktoś wymienia samochód, to chce ten sam model, czy lepszy. – Moja przyjaciółka miała łzy w oczach.

– Zosia, ale to już przeszłość. Nie myśl o tym. Teraz jest dobrze – powiedziałam.

– Owszem – westchnęła. – Sama jednak przyznasz, że sytuacja wydawała się beznadziejna. Napisałam mu wtedy coś w tym stylu, że ukrywa się pod maską zimnego drania, że udaje przed sobą, że beze mnie mu lepiej. Dodałam, że ten tekst o lepszym modelu po tych latach, które razem spędziliśmy, jest tak chamski i że nie zamierzam utrzymywać kontaktu z kimś, kto mnie tak traktuje. Życzyłam mu, by znalazł sobie ten lepszy model i więcej się do mnie nie odzywał – opowiadała z przejęciem. – On stwierdził, że stary zawsze można stuningować. Potem zasugerował, że odbieram wszystko zbyt dosłownie. Dodał, że dla niego bardziej chamskie jest to, że ja twierdzę, że on już nigdy ze mną nie będzie. Na koniec zapytał, czy na serio nie chcę się odzywać.

– I to była wasza ostatnia rozmowa aż do wakacji.

– Tak. Nie mówiłam wam, ale po tej wymianie zdań kręcił się koło mnie Alwin.

– Przecież wszystkie o tym wiemy – wybuchnęłam śmiechem. – Nie można było nie zauważyć.

– Naprawdę?! Aż tak rzucało się w oczy? – zdziwiła się.

– Tak – potwierdziłam. – Byłyśmy jednak pewne z dziewczynami, że nic z tego nie wyjdzie.

– Dlaczego? – spytała.

– Bo cierpiałaś, ale wciąż byłaś zakochana w Szymonie. Rozmawiałyśmy o tym.

– Gadałyście za moimi plecami? – udała urażoną.

– Zosia, wiedziałyśmy, że jeśli miałoby się coś zadziać między tobą a Alwinem, to w którymś momencie byś nam o tym powiedziała – wyjaśniłam. – Wiemy, że w przyjaźni nie trzeba naciskać, a czasem zwyczajnie poczekać. Poza tym Alwin chodzi do naszej szkoły, do równoległej klasy. Gdybyś w to weszła głębiej, raczej nie dałoby się tego ukryć.

– W sumie powinnam być wam wdzięczna za waszą delikatność w tej sprawie – uśmiechnęła się.

– Po to ma się przyjaciół – stwierdziłam.

– Alwin dowiedział się od kogoś o mojej kłótni z Szymonem – powiedziała. – Kilka razy odprowadził mnie do domu. Dużo rozmawialiśmy. Podczas drugiego spotkania powiedział, że mu się podobam, cmoknął mnie w policzek i odszedł. To głupie, bo ani na chwilę nie przestałam kochać Szymona, ale Alwin był przystojny, zabawny i miły. Na dodatek w tym samym wieku. Miał podobne pasje do moich. No i połowa dziewczyn się za nim uganiała.

– Ugania się do tej pory – sprostowałam.

– No tak – uśmiechnęła się. – Wiesz, przez ułamek sekundy dałam mu szansę w mojej głowie. Ale już po chwili w myślach pojawiał się Szymon. Tak bardzo za nim tęskniłam. No i odezwał się w czasie wakacji. Dopiero – westchnęła. – Napisał, że przesadził, że nie chce się ze mną kłócić.

– Od razu odpisałaś? – zainteresowałam się.

– Zastanawiałam się, co mam zrobić. Odpisać czy nie? Czułam się w jakimś sensie upokorzona, ale odpowiedziałam, że mu wybaczam.

– To piękne – westchnęłam.

– Niby tak, ale między nami nadal więcej nie było, niż było – powiedziała smutno. – Mało pisaliśmy i bardzo lakonicznie. O spotkaniu w zasadzie nie rozmawialiśmy. Ja wciąż się bałam, że rodzice nas gdzieś razem zobaczą, choć przecież byłam już pełnoletnia. Nie wiem, może to była tylko wymówka z mojej strony?

– Dlaczego wymówka? – spytałam.

– W głębi serca bałam się spotkania z Szymonem, bo czułam, że jego obecność zburzy cały porządek, który pozornie zapanował w moim życiu. To pokręcone, Julka.

– Na pokręconych rzeczach znam się jak mało kto – uśmiechnęłam się smutno.

– Wiem. – Chwyciła moją dłoń i uścisnęła ją mocno. – A potem była impreza u mojej przyjaciółki.

– U Kornelii?

– Tak – potwierdziła. – Domówka. Typowo babski wieczór. Było po północy. Spojrzałam na telefon. Alwin. Odebrałam. Usłyszałam jego głos i w tym momencie Kornelia powiedziała: „Zosia, to do ciebie”. Zerknęłam na wyświetlacz jej komórki. Szymon. Przeprosiłam Alwina i odebrałam. Zamarłam. Aksamitny głos Szymona powalił mnie. Powiedział, że to wprawdzie święto Kornelii, ale musiał zadzwonić, że wcześniej miałam zajęte, że życzy mi wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń i miłości.

– Tak bez okazji? – spytałam.

– W sumie tak. Dziwne to było. W końcu to nie moja uroczystość, a Kornelii.

– Co odpowiedziałaś?

– Wydukałam, że też mu życzę miłości. I to było równie idiotyczne, bo Szymon także nie obchodził w tym dniu ani urodzin, ani imienin, ani nie była to żadna nasza rocznica.

– Co było dalej?

– „Zosia, ale z kim ty byś chciała, żeby ta miłość się spełniła?” – zapytał, a mnie zamurowało. Po raz kolejny dotarło do mnie, jak bardzo go kocham.

– Co odpowiedziałaś?

– Stać mnie tylko było na wyznanie, że on jest właśnie tą osobą.

– I co dalej? – byłam coraz bardziej ciekawa.

– Powiedział, że mnie kocha.

– Wyznałaś mu to samo?

– Nie – odparła. – Powiedziałam coś w stylu: „Baw się dobrze. Pa”. Idiotycznie, bo przecież nie miałam pojęcia, czy on gdziekolwiek się bawił. Może dzwonił z domu. To ja byłam na domówce u Kornelii. Nie potrafiłam powiedzieć wtedy, że również go kocham – wyznała. – Jednak uśmiech z mojej twarzy nie zniknął do końca imprezy.

– No i w końcu się spotkaliście. – Teraz ja szczerze się uśmiechnęłam.

– Tak – odparła, promieniejąc. – Zobaczyłam go i nie wytrzymałam. Zaczęłam biec w jego stronę. Kiedy już na niego wpadłam, mocno mnie tulił i trzymał w objęciach chyba z kwadrans. Czułam się tak inaczej – opowiadała z rozmarzonym wzrokiem. – Jak księżniczka. Jak największy skarb. Wtuliłam się w jego szyję i poczułam znajomy zapach. Nie zmienił perfum od naszej pierwszej randki. Poczułam, Julka, że jest jak dawniej. Szczerze mnie przeprosił. Błagał o wybaczenie. Tak, błagał. Prosił o kolejną szansę.

– I ty mu ją dałaś, prawda? – spytałam. – To niezwykłe. Cudowne – dodałam.

– Tak – stwierdziła – bo ja zawsze czułam, że to jest coś prawdziwego, że to, co jest między nami, będzie trwać wiecznie. Choć będziemy się mieli ochotę zabić milion razy dziennie, to zawsze będziemy wracać – ja do jego silnych ramion, cudownych perfum i serca, które bije tylko dla mnie. Kocham go. Bez względu na to, co przyniesie nam jutro, chcę z nim być, bo taka miłość nie zdarza się często.

– A pytałaś go... – przerwałam. – Ech. Nieważne. – Poczułam, że nie mam prawa jej o to pytać.

– O co? – Zosia czujnie mi się przyglądała.

– To nie ma znaczenia, Zosia. Cudownie, że się kochacie i jesteście razem – próbowałam wybrnąć z sytuacji.

– Mów, o czym pomyślałaś. – Była stanowcza. – Inaczej nie da mi to spokoju.

– Zastanawiałam się, czy pytałaś go, skąd u niego ta zmienność? – westchnęłam.

– Ale jaka zmienność?

– No że raz mówił, że nie ma sensu walczyć o coś, czego już nie ma, że wszystko się wypaliło, a teraz, że cię bardzo kocha – powiedziałam, czując się tak bardzo nieswojo. Fakt, nie dawało mi to spokoju, ale miałam wrażenie, że mówiąc to na głos do Zosi, burzę jej szczęście, że nie mam prawa, nie powinnam wyznać tego, co mnie nurtowało. Co ze mnie za idiotka! Przecież nie chciałam zrobić jej przykrości. Zosia jednak nie wyglądała na przybitą.

– Szymon myślał, że przez tę sytuację z moimi rodzicami bardzo cierpię. Uważał, że lepiej będzie mi bez niego. Chciał jedynie mojego szczęścia – wyjaśniła.

– To niezwykłe, jak wielka jest jego miłość – powiedziałam z entuzjazmem. – Zosia, przepraszam. Głupio mi – wyznałam.

– To zrozumiałe – uśmiechnęła się. – Patrząc na to z boku, w ogóle nie wiadomo, o co chodzi.

Byłam jej niezmiernie wdzięczna za tę wyrozumiałość. Inne dziewczyny już pewnie złapałyby focha albo pomyślały, że im zazdroszczę i chcę namieszać takim gadaniem. Zosia taka nie była.

– Julka, ja go naprawdę kocham. Kobieca intuicja mówi mi, że to coś więcej niż jakiś tam związek – dodała. – To coś prawdziwego. Z moimi rodzicami wciąż jest naprawdę straszna sytuacja. Nie mam pewności, czy jeśli się ujawnimy, to oni go zaakceptują, mimo że powiedzieli, że po osiemnastce sama będę podejmowała decyzje – mówiła. – Rozmawiałam też z moim bratem. Wiesz przecież, że oni się przyjaźnią. Wiktor powiedział, że Szymon bardzo się w tym wszystkim gubi. Chce być przy mnie cały czas, a po prostu ma wrażenie, że nie może. I są chwile, że gubi się na tyle, że popełnia okropne głupoty.

– Bo tak naprawdę on również jest w bardzo trudnej sytuacji – zauważyłam. – Ja przyjaźnię się z tobą, a nie z Szymonem, więc widzę, jak ty cierpisz, a to, co on przeżywa, gdzieś mi umyka.

– Tak – przyznała. – On również jest w bardzo trudnej sytuacji – powtórzyła moje słowa.

– Razem dacie radę – uśmiechnęłam się i przytuliłam mocno moją przyjaciółkę.

– Tak – potwierdziła. – Razem pokonamy wszystko.

Siedząc już w swoim pokoju, pomyślałam, że zazdroszczę Zosi i Szymonowi ich uczucia, mimo wszystkich przeciwności losu. Oczywiście cieszyłam się szczęściem przyjaciółki. To była niewinna zazdrość. Ja wciąż chciałabym kochać Eliasza, a już nie umiałam. Zazdrościłam więc jej tego, że nic się w jej sercu nie wypala. Dlaczego jedni mogą kochać do końca życia, a inni nie? To akurat bardzo niesprawiedliwe. Oczywiście nie Zosi w tym wina. Po prostu chciałabym mieć taką miłość jak ona. Kochać i nad niczym się nie zastanawiać. Mieć pewność, że kochać będę już zawsze.

Rozmyślając, otworzyłam laptopa. Przejrzałam Twittera, fejsa. Weszłam na Friends z gotowym w głowie pytaniem. Napisałam posta.

Julka:

Jestem świadoma, że to dopiero początek roku szkolnego, ale jak wielu z was wie, jestem w klasie maturalnej i zupełnie nie wiem, co dalej. Co wpływało na wasze decyzje? Przypadek? Pewność tego, co chcecie w życiu robić? Coś innego? Czy jesteście zadowoleni z podjętych decyzji?

Szybko pojawiły się odpowiedzi.

Alicja:

Ja właśnie będę się wybierać do LO na profil historyczno-prawny. Jak można się domyślić, chciałabym potem iść na studia prawnicze. Jednak nie wiem, czy to się uda. Jeśli nie, to pozostaje mi awaryjnie dziennikarstwo.

Agata:

Też jestem w maturalnej, ale nie idę od razu na studia i nie wiem, czy w ogóle chcę iść. Po skończeniu szkoły wyjeżdżam do Anglii jako au pair. To coś w rodzaju wymiany kulturowej. Podjęłam taką decyzję, bo zawsze chciałam zobaczyć Anglię. Nie mam chęci, przynajmniej na razie, na spędzenie kolejnych lat na nauce. Nie lubię siedzieć i wkuwać.

Katarzyna:

Składam na międzywydziałowe, ale trudno się dostać. Jak nie, to jakaś filologia.

Paulina:

Wybieram się na matematykę stosowaną, tylko jeszcze nie zdecydowałam, czy na politechnikę, czy na uniwersytet.

Agata:

Wow! Podziwiam!

Andrzej:

Polecam uniwersytet. Politechnika ma więcej przedmiotów niezwiązanych z kierunkiem. To uczelnia techniczna.

A więc dziś miała mi towarzyszyć zazdrość. Nawet Alicja, która była jeszcze w gimnazjum, miała sprecyzowane plany. Tylko nie ja.

Spojrzałam na kolejne komentarze.

Andrzej:

Ja już w gimnazjum wiedziałem, że komputery mnie wzywają. Szukałem LO z informatyką, ale ciocia podpowiedziała mi technikum, które ona i kilka osób z mojej rodziny ukończyło. Było ono mocno powiązane z moją specjalnością. Po technikum, mając egzamin zawodowy, mogłem szukać pracy. Nie musiałem iść na studia. To był w pełni mój wybór. Chciałem studiować i nauczyć się czegoś przydatnego. Teraz wiem, że będę miał dużą styczność z moją pasją. Mam szansę być specjalistą w tej dziedzinie. Jeśli jest coś, w czym mogę być najlepszy, to jest to właśnie to.

Wiktoria:

Ja jestem obecnie w trzeciej gimnazjum i podjęłam już decyzję. Tak mi się wydaje. Na pierwszym miejscu obstawiam klasę mundurową z rozszerzonym angielskim i geografią. Bardzo chciałabym zostać strażakiem.

Oliwia:

Odradzam z całego serca rozszerzenie z geo.

Wiktoria:

Niestety, nie mam wyboru. W klasie mundurowej tylko takie są.

Karina:

To może kilka słów z mojej strony. Jestem obecnie na trzecim roku. Będę pisała pracę licencjacką. Studiuję stosunki międzynarodowe przez totalny przypadek i nieprzemyślaną decyzję. Dziś bardzo tego żałuję. Nie chcę już tłumaczyć dlaczego, ale wybierając jakąkolwiek drogę, przemyślcie to sobie trzy razy, żeby później się nie męczyć. Jeśli nie jesteś pewien/pewna, jakie studia i czy w ogóle, zrób sobie przerwę. Sprawdź się. Szukaj. Nie idź bezsensownie na studia, bo wydaje ci się, że to jedyne wyjście. Ja tak zrobiłam i żałuję. Mimo że ten stopień będę miała ukończony, (chyba) mam poczucie zmarnowanych trzech lat.

Andrzej:

Uważasz, że tak zwane gap year – rok przerwy na pracę – byłby dla ciebie owocniejszy?

Karina:

Na to też ciężko mi odpowiedzieć. Pracowałam/pracuję cały czas w hotelarstwie. Dzięki temu wiem, że to nie dla mnie. Jestem starsza o te trzy lata, ale czy mądrzejsza?

Klaudia:

Ja poszłam na germanistykę, bo zawsze byłam w miarę dobra z niemca. A że nie miałam kompletnie żadnego innego pomysłu, to stanęło na tym. Trochę też przez nacisk mamy. Chciałam sobie zrobić rok przerwy, pomyśleć, zastanowić się, czego tak naprawdę chcę, może trochę pozwiedzać, pewnie jeszcze w międzyczasie zarobiłabym trochę hajsu. Ale cała rodzina mówiła mi, że jak tak zrobię, to odechce mi się studiowania. Więc okej, poszłam na uwr i... katastrofa! :D Zrezygnowałam... po dwóch miesiącach. Wiedzą o tym tylko moi najbliżsi przyjaciele. Dobrze, że już nie mieszkam z rodzicami, bo mama byłaby załamana. Od października zaczynam nowy kierunek. Nic związanego z językiem

Natalia

Wybieram się na filologię angielską/przekładoznawstwo. Jestem dobra z angielskiego i w sumie chcę się w tym sprawdzić. Ale nawet jeśli mi to nie wypali, to pragnę mieszkać w Krakowie. Kocham to miasto spacery nad Wisłą, oryginalność tamtejszych ludzi, kluby jazzowe, zwłaszcza podczas jam session.

Czułam, jak bicie mojego serca przyspieszyło podczas czytania komentarza Kariny i Klaudii. A jeśli ja też źle wybiorę? Klaudia zrezygnowała już po dwóch miesiącach. Karina walczy, ale i tak ma poczucie straconego czasu. O, matko! Aż się boję, co ze mną będzie.

Odłożyłam na bok laptopa i zeszłam do kuchni, by sobie przygotować szklankę gorącego kakao. Musiałam ochłonąć. Myśli szalały w mojej głowie. Wróciłam do pokoju. Wypiłam kilka łyków gorącego napoju, odstawiłam kubek i spojrzałam na kolejny komentarz.

Marysia:

Ja zawsze marzyłam, żeby się uczyć w szkole, która wygląda jak Hogwart. Tak się zaczęły marzenia o studiach w UK. Jestem w drugiej klasie liceum, profil mat-fiz. Będę aplikować na brytyjskie uniwersytety. Tam jest tak, że wstępnie przyjmują studentów na podstawie listu motywacyjnego i rekomendacji, a dopiero potem stawiają wymagania, jakie trzeba spełnić na maturze. Uczę się, chodzę na warsztaty, dodatkowe zajęcia, jestem wolontariuszką i co najważniejsze, naprawdę mnie to wszystko cieszy i ekscytuje. Tylko jeszcze decyduję, czy iść na inżynierię lotniczą czy na fizykę

Dominika:

Ze mną jest tak, że kiedy szłam do liceum, z każdej strony słyszałam głosy, żeby się nie pakować w kierunki artystyczne, bo z czego będę żyła, że przecież mogę to traktować jako pasję i odskocznię od „normalnej” pracy. Na początku mnie przekonali. Do połowy drugiej klasy chciałam iść na politechnikę lub uniwersytet. Ale w pewnym momencie w moim myśleniu nastąpił przełom. Stwierdziłam, że nigdy nie będę dobra w tym, czego nie lubię robić. I dlatego mam nadzieję, że w lipcu zobaczę swoje nazwisko na liście przyjętych na wydział artystyczny UMCS-u 

Marta:

Miałam być w technikum gastronomicznym, by robić coś związanego z cukiernictwem, bo lubię to. Nigdy nie planowałam nauki w LO. Odrzuciłam to od razu, bo nie byłam pewna, czy będą studiowała, czy nie. Zawodówkę też od razu wykluczyłam, bo miałam większe ambicje. No i nie dostałam się tam, gdzie chciałam. Mogłam iść do innej sql na ten kierunek, ale powiedziałam stanowczo nie. Papiery złożyłam do ZSTE w Myślenicach na technika ekonomistę. Pocieszam się tym, że przynajmniej nie muszę sterczeć po 8 h na garach, w tej parze i wgl. A jeżeli dociągnę technika ekonomistę, to będzie to dobrze płatny zawód. A potem jakieś kursy, chyba studia zaoczne i praca.

Zamknęłam laptop. Westchnęłam głęboko. Pomyślałam, że dużo bym oddała, by być w grupie tych, którzy mają sprecyzowane plany. Z drugiej strony pocieszający był fakt, że nie byłam jedyną osobą na tym świecie, która nie wiedziała, co ma dalej robić. Jeszcze dłuższą chwilę zastanawiałam się nad tym, co napisała Karina i Klaudia. Przynajmniej jednej rzeczy byłam pewna. Wybór studiów i kierunku nie może być przypadkowy. Nawet jeśli nie mam pojęcia, kim chcę być w przyszłości, muszę lubić to, o czym będę się uczyła. Właściwie to samo usiłowali mi wcześniej uzmysłowić Maksym i Natalia. A więc jednak eliminacja wszystkiego, czego nie znoszę i w czym siebie nie widzę. No dobra, a jeśli obleję maturę albo nie dostanę się na studia? Pozostaje studium policealne do czasu poprawienia matury. Ale to też musi być związane z tym, co lubię.

Zatęskniłam za rozmową z Eliaszem. On zawsze potrafił mnie podnieść na duchu, przytulić, pocieszyć. Nie, miłość nie wróciła. Potrzebowałam czyjeś bliskości. Troska mamy to przecież nie to samo. Na Mieszka również nie mogłam liczyć. Czułam, że nasze wspólne piątkowe powroty pozostaną tylko pięknym wspomnieniem. Czy to koniec naszej przyjaźni? Czy prawdziwa przyjaźń może mieć jakiekolwiek zakończenie? Czy nie powinna trwać wiecznie jak prawdziwa miłość?

Upływa dzień za dniem, miesiąc za miesiącem, rok za rokiem. Jestem coraz starsza, ale czy wiem coś więcej o życiu? Czy zdobyte doświadczenia czegokolwiek mnie nauczyły? Sprawiły, że jestem mądrzejsza? Chyba jednak nie. Czasem jest tak, że nic z tego wszystkiego nie rozumiem. Gubię się w życiu i we własnych myślach. Dokładnie tak samo jak dzień wcześniej, miesiąc i rok.

30 września

Rozdział dostępny w pełnej wersji

3 października

Rozdział dostępny w pełnej wersji

4 października

Rozdział dostępny w pełnej wersji

17 października

Rozdział dostępny w pełnej wersji

28 października

Rozdział dostępny w pełnej wersji

7 listopada

Rozdział dostępny w pełnej wersji

24 listopada

Rozdział dostępny w pełnej wersji

5 grudnia

Rozdział dostępny w pełnej wersji

6 grudnia

Rozdział dostępny w pełnej wersji

15 grudnia

Rozdział dostępny w pełnej wersji

16 grudnia

Rozdział dostępny w pełnej wersji

23 grudnia

Rozdział dostępny w pełnej wersji

1 stycznia

Rozdział dostępny w pełnej wersji

3 stycznia

Rozdział dostępny w pełnej wersji

20 lutego

Rozdział dostępny w pełnej wersji

8 marca

Rozdział dostępny w pełnej wersji

4 kwietnia

Rozdział dostępny w pełnej wersji

17 kwietnia

Rozdział dostępny w pełnej wersji

20 maja

Rozdział dostępny w pełnej wersji

20 czerwca

Rozdział dostępny w pełnej wersji

23 czerwca

Rozdział dostępny w pełnej wersji

KOREKTA

Agata Chadzińska

Anna Kendziak

ILUSTRACJE

Izabela Puk, Katarzyna Bigos

PROJEKT OKŁADKI I SKŁAD

Łukasz Kosek

ZDJĘCIA NA OKŁADCE

IStock

Plik opracował i przygotował Woblink

ISBN 978-83-7569-742-1

© 2017 Dom Wydawniczy „Rafael”

ul. Rękawka 51

30-535 Kraków

tel./fax 12 411 14 52

e-mail: [email protected]

www.rafael.pl

E-booki dostępne na: