Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wakacje to najbardziej upragniony moment w całym roku! Teraz tylko słońce, plaża i ja... Nareszcie oderwę się od nudnej codzienności. Może uda mi się przemyśle kilka bardzo ważnych spraw? A może poznam kogoś ciekawego, kto pomoże rozwiać moje wątpliwości? Może wreszcie zdecyduję, czego sama chcę? Odpowiedź na te i inne pytania znajdziesz w tej części mojego pamiętnika. Przede wszystkim zaś dowiesz się, jakie wakacyjne przygody spotkały mnie tego lata. Będzie super!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 225
Jacek mnie kocha. Dał mi to wyraźnie do zrozumienia, ale co z tego, skoro wciąż jest z Agą?
– Nie zostawię jej – powiedział. – Oswoiłem ją tak jak Mały Książę oswoił swoją Różę. Jestem więc za nią odpowiedzialny.
Nie ogarniam tego wszystkiego, słowo daję! Skoro mnie kocha, powinien być ze mną. Dla mnie to proste i logiczne. Po co wszystko komplikować? I co ja właściwie teraz mam zrobić, zwłaszcza że jestem czterysta kilometrów od Wrocławia? Dobrze, że przez pierwsze dwa tygodnie będę tylko z ciocią Kasią i Kacprem. Miał być wujek, ale nie dostał urlopu, a Marcin w ostatniej chwili zmienił wakacyjne plany. Przy cioci odpoczywam i daje mi ona tyle swobody, ile zechcę. Niestety muszę ją pilnować, bo dziś jeszcze dobrze się nie rozpakowałyśmy, a ciocia już zdążyła narozrabiać. Przez całą drogę wściekała się na wujka, bo nie mogła się do niego dodzwonić. Ale od czego w końcu jest internet? Ciocia zalogowała się na Facebooka i wysłała wiadomość do swojej przyjaciółki: „Błagam Cię, idź najszybciej jak możesz do naszego mieszkania. Moja druga połówka nie odbiera telefonu. Jeśli mnie zdradza, to powyrywam mu nogi z d...” – Tu ciocia użyła niecenzuralnego słowa, a potem tak się nakręciła, że użyła jeszcze kilku, pod adresem wujka. Ścięłam się, że coś nie tak, gdy, wieszając wakacyjne sukienki do szafy, zobaczyłam jej minę. Siedziała wpatrzona w ekran laptopa, z wypiekami na twarzy i przerażeniem w oczach.
– Wszystko OK, ciociu? – spytałam.
– Nie rozumiem, co się dzieje – odparła drżącym głosem. – Wysłałam wiadomość do Bożenki, a odpisała mi Basia. Ale to nie wszystko! Odpowiedziała mi też Irka, Zosia, Ania, Mariola i Karol. Tylko Bożenka nie odezwała się ani słowem, a Karol napisał, że jeśli wujek mnie zdradza, to on własnoręcznie mu te nogi z... no, wiesz z... – szukała odpowiedniego słowa – z miednicy powyrywa.
– Pokaż, ciociu – usiadłam przy niej i zerknęłam na monitor. Fakt, roiło się od komentarzy.
– Ciociu, bo Ty nie wysłałaś prywatnej wiadomości, tylko napisałaś publicznie.
– Jak to? – zdziwiła się. – Weszłam na profil Bożenki i tutaj napisałam – wskazała palcem na podłużne okienko z napisem: „Napisz coś”.
– Ale tutaj, ciociu, masz pod spodem napisane: „Podziel się”, więc to, co napisałaś do pani Bożenki, przeczytali wszyscy twoi znajomi i jej znajomi, i znajomi osób, które skomentowały twój wpis.
– Rety, i co ja teraz zrobię?
– Teraz, ciociu, to ty już nic nie możesz zrobić. Usuń ten wpis i pamiętaj tylko, żeby na drugi raz użyć tego linku – wskazałam palcem na napis: „Wyślij wiadomość użytkownikowi Bożena” – I nie przejmuj się – próbowałam ją pocieszyć.
Na próżno. Jeszcze dobrze nie ogarnęła, co zrobiła nie tak, a już zaczął dzwonić telefon. Pierwszy był wujek z pretensjami, jak ciocia Kasia mogła mu zrobić coś takiego, że on nigdy jej nie zdradził, że nawet przez myśl by mu to nie przeszło. Potem zadzwonia mama, Marcin i połowa cioci osiedla, która miała z nią kontakt telefoniczny. Wszyscy zapewniali ciocię, że wujek na pewno jej nie zdradza i żeby spokojnie odpoczywała. Ciocia była załamana, więc próbowałam jej poprawić humor, ale gdy nie widziała, aż bulgotało we mnie ze śmiechu. Takie wpadki nie są rzadkością i byłam pewna, że za kilka dni zarówno ciocia, jak i wujek będą się z tego śmiać.
Od samego rana świeciło słońce, więc poszłyśmy na plażę. Nasz domek letniskowy położony był w ustronnym miejscu. Plaża też była prawie pusta.
– Jeśli chcesz poznać rówieśników, możesz iść na strzeżoną. Przecież wiesz, że nie musisz dotrzymywać mi towarzystwa – powiedziała ciocia.
– Może jutro – odparłam. – Dziś nie mam ochoty.
Powiedziałam prawdę. Chciałam poleżeć w spokoju, z dala od rozwrzeszczanego tłumu, pomyśleć o Jacku, jeszcze raz przeżyć w myślach wszystkie chwile, które miały miejsce tuż przed wyjazdem.
„Miłość to choroba umysłowa – powiedział – ale nie przez Agnieszkę na nią zapadłem, lecz przez ciebie”. A potem, wpatrując się w moje oczy, mówił dalej: „Natka, ja wariuję! Nawet nie wiesz, ile mnie to kosztuje. Przy tobie przestaję myśleć. Nic wtedy nie ma znaczenia. Liczysz się tylko ty”. Zanurzyłam się w rozmyślaniach, otuliłam nimi jak miękką kołdrą i mogłabym tak trwać przez całe wakacje. Było mi dobrze, bardzo dobrze, ale głos cioci Kasi podziałał jak kubeł zimnej wody wylany na moje ciepłe, senne ciało.
– Natka! Natka! Musisz mi pomóc!
– Co się dzieje?!
– Kacper uciekł! Pobiegł za jakąś psią pięknością! Wystrzelił jak torpeda! Nigdy nie widziałam, żeby tak szybko biegł.
„Akurat” – pomyślałam, zła na ciocię, że przerwała moją sielankę i że nie pilnuje Kacpra, a głośno powiedziałam:
– No, to idziemy go szukać.
– Dziękuję ci, kochanie – odparła wdzięczna, że nie zostawiam jej z tym problemem samej.
Ruszyłyśmy brzegiem morza, rozglądając się dookoła i nawołując psa.
– Chyba go widzę! – powiedziałam podekscytowana, gdy po przejściu chyba z dwóch kilometrów już straciłam nadzieję na odnalezienie.
– Gdzie?! – ciocia Kasia prawie podskoczyła z wrażenia.
– Widzisz tę grupkę? O tam, koło wydm! Mam wrażenie, że się z nim bawią.
– Masz rację! – zawołała. – Aby go tylko nie wypuścili, żeby im nie uciekł – mówiła szybko.
Zaczęłam biec w ich stronę, machając do nich rękami. Próbowałam dać im do zrozumienia, żeby go złapali i przytrzymali. Nie chciałam krzyczeć, bo bałam się, że Kacper, usłyszawszy mój głos, zorientuje się, o co chodzi, i znów ucieknie. Początkowo patrzyli na mnie, jakby nie rozumieli, o co chodzi, ale w końcu załapali. Zauważyłam, że jeden z chłopaków silnie złapał go za szelki. Przyspieszyłam. Biegłam, ile tchu, nagle potknęłam się o coś twardego i wyłożyłam jak długa.
– Nic ci nie jest? – usłyszałam głos.
– Chyba nie – odpowiedziałam i przewróciłam się na bok, aby najpierw usiąść. Skierowałam twarz w stronę głosu i natknęłam się na wpatrzone we mnie, wielkie niebieskie oczy. Chłopak uśmiechał się z wyższością. Był bardzo opalony, co mnie zdziwiło, biorąc pod uwagę, że to dopiero początek wakacji. Miał ciemne pofalowane włosy sięgające do ramion, które niedbale odrzucił do tyłu. Był tak piękny, że aż zaniemówiłam z wrażenia. Poczułam się jak idiotka i to spowodowało, że natychmiast oblałam się rumieńcem.
– Mam na imię Maksym – powiedział, wyciągając w moją stronę dłoń.
– Chyba Maksymilian – palnęłam.
– Nie – odparł zdecydowanie, zawadiacko się uśmiechając. – Maksym.
– Ja jestem Natka, to znaczy Natalia, ale mówią na mnie Natka, to znaczy do mnie tak mówią, nie na mnie – dukałam, czując, że kompromituję się coraz bardziej. Podałam mu dłoń i przeszły mnie dreszcze. Szybko cofnęłam ją z powrotem. Znów się wygłupiłam. To jego uroda kompletnie mnie rozpraszała. Zawsze uważałam, że to Jacek jest najprzystojniejszym chłopakiem na świecie. Nigdy w życiu nie spodziewałabym się, że ktokolwiek inny może wyglądać tak doskonale. Przyglądał mi się z wyraźnym rozbawieniem.
Z opresji wybawiła mnie ciocia Kasia.
– Tak bardzo wam dziękuję! – powiedziała słodziutkim tonem, podchodząc do znajomych Maksyma. – Prawie już nie ucieka, a dziś mu się zdarzyło. Zupełnie nie wiem dlaczego...
– Przeznaczenie – rzekł Maksym, nie spuszczając ze mnie wzroku.
– Urwis jeden – ciągnęła ciocia Kasia, nie zwracając uwagi na słowa Maksyma. – Niby taki mądry, a nie zdaje sobie sprawy, że gdy ucieka, może mu się coś niebezpiecznego przytrafić.
– Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło – odparł wysoki blondyn.
– To prawda – westchnęła ciocia, pochyliła się i przypięła do szelek smycz. – Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – dodała, spoglądając na mnie i na całą grupkę. – Właśnie dziś mówiłam Natalii, że powinna poznać rówieśników. W końcu ma wakacje, a ze mną zanudzi się na śmierć.
– Ciociu, nigdy się z tobą nie nudzę – bąknęłam.
– Codziennie jesteśmy na plaży, w tym miejscu. Może do nas dołączyć – odezwał się wysoki blondyn.
– Jasne – poparł go szatyn w niebieskiej koszulce. – Jestem Witosz – wyciągnął w moją stronę rękę.
– Natka – odpowiedziałam.
– A ja Łukasz.
– Natka.
– Stefka – teraz dłoń wyciągnęła jedna z dziewcząt.
– Natka.
– Paulina.
– Natka.
Przedstawialiśmy się sobie kolejno, ale czułam, że przez cały ten czas Maksym nie spuszcza ze mnie wzroku.
– Mieszkacie tutaj? – spytała ciocia Kasia.
– Jesteśmy rozbici na polu namiotowym niedaleko stąd – wyjaśnił Witosz.
– A skąd jesteście? – dopytywała ciocia, bardziej by podtrzymać rozmowę, niż z ciekawości.
– Uczymy się we Wrocławiu, choć niektórzy z nas są w internatach. Paulina i Stefka są z Poznania.
– Musicie być bardzo samodzielne – ciocia uśmiechnęła się do dziewcząt. Zrewanżowały się również uśmiechem.
– To co? Czas na nas – rzekła ciocia, spoglądając na Kacpra. – Natka, jeśli chcesz, to zostań ze znajomymi.
– Teraz nie mogę – odparłam zdecydowanie. – Mam coś ważnego do załatwienia.
– Zapraszamy więc jutro – powiedział Witosz.
– Jeśli tylko dam radę i będzie ładna pogoda, to być może przyjdę – odparłam wymijająco, podnosząc się z koca.
– Do zobaczenia, Natalia – usłyszałam pewny siebie głos Maksyma. Odważyłam się na krótką chwilę spojrzeć na niego. Zawadiacki uśmiech nie znikał z jego twarzy.
– Jaki piękny chłopiec – szepnęła ciocia, gdy oddaliłyśmy się na bezpieczną odległość. Nawet ona dostrzegła jego niezwykłą urodę. Zresztą trudno się dziwić.
– To prawda – przyznałam. – Tylko imię ma dziwne: Maksym. Myślałam, że nie ma takiego imienia.
– Oczywiście, że jest. Wywodzi się z łaciny, ale nie pamiętam, co oznacza.
– Sprawdzimy w internecie – powiedziałam.
– Co to, to nie, moja kochana – zaoponowała ciocia. – Ty sprawdzisz, ja od internetu na razie wolę się trzymać z daleka – roześmiała się i przyspieszyła kroku.
Wczoraj wieczorem zorientowałyśmy się z ciocią, że zgubiłam łańcuszek.
– Może zerwał się, gdy się przewróciłam – przypomniałam sobie.
– W takim razie należy go poszukać i zapytać twoich nowych znajomych.
– Tak zrobię – odparłam.
Ale dziś nie poszłam na plażę. Ciągnęło mnie bardzo, ale pomyślałam, że jeśli zgubił się w piasku, to szanse na odnalezienie są żadne, a jeśli oni go znaleźli, to może Maksym mnie odnajdzie? Zawsze lepiej by to wyglądało. Nie, to nie to, że Maksym zaczął mieć jakiekolwiek znaczenie. Był po prostu piękny i intrygujący, ale liczył się tylko Jacek. To Jacka kochałam. Byłam jednak daleko od niego, a on wciąż był z Agnieszką. To dawało mi prawo do spotkań z ludźmi, nawet jeśli ci ludzie mieli wygląd Maksyma. Ciągnęło mnie tam, a jednocześnie bardzo się bałam. Czego? Nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia.
Do południa przesiedziałam na werandzie. Przejrzałam Naszą Klasę, choć połowa znajomych już dawno przeniosła się na Facebooka, a nawet na Twittera. Też założyłam konta na tych portalach. Napisałam do taty e-maila, zajrzałam jeszcze na Digarta i z przyjemnością przeczytałam kilka przychylnych komentarzy. Byłam świadoma, że robię coraz lepsze zdjęcia. Te, do których kiedyś przyczepiła się Aga, rzeczywiście nie były nadzwyczajne, ale nie tylko moje były wówczas beznadziejne. Jej także. Został mi do ogarnięcia jeszcze fotoblog. Przejrzałam notkę Doni, Olki, Beti i odszukałam Agę. Przesuwałam wzrok po poszczególnych słowach, zdaniach i zaczął mi się wyłaniać dziwny obraz, że coś jest nie tak, że sytuacja pomiędzy Agą, a Jackiem komplikuje się. Z zapisków wywnioskowałam, że to Adze coś w tym związku nie pasuje. I nie ja byłam tym razem powodem. Czytałam dalej:
Pomyślałam, że owszem, że weszła w nie swoją rolę, tylko zawsze wydawało mi się, że na własne życzenie, z wyrachowania i zupełnie świadomie. Czy mogło być inaczej? Czyżbym się wcześniej co do Agnieszki myliła?
Sięgnęłam do spodni leżących obok, aby wyjąć telefon komórkowy z kieszeni. Postanowiłam zapytać Jacka, czy wszystko w porządku. Już nawet myślałam, że odezwał się pierwszy, bo na wyświetlaczu mrugał napis: „Odebrano jedną wiadomość”. Był to jednak SMS od Bartosza.
Nie rozstaliśmy się w zgodzie, ale to był właśnie cały Bartosz.
To było kłamstwo. Tata przed wyjazdem solidnie doładował mi telefon.
Dlaczego Jacek się nie odezwał ani słowem? Trudno, zdecydowałam się zrobić pierwszy krok:
„Ale rozmowny – pomyślałam. – Szkoda gadać”.
To mnie akurat nie zdziwiło. Sporo z moich znajomych pracowało przez część wakacji.
Pożałowałam, że do niego napisałam. Czułam się tak, jakby to wszystko przed moim wyjazdem się nie wydarzyło, jakby tego w ogóle nie było. A przecież tak dużo wówczas powiedział. Jak na Jacka, to był to cały ogrom słów. I mówił w emocjach, co też rzadko mu się zdarzało, ale było tak fantastyczne. A teraz znów przemienił się w tego lojalnego, rozsądnego Jacka. Zdecydowanie wolałam jego drugie, skrywane przed światem i przede mną oblicze.
Wieczorem włóczyłyśmy się z ciocią po miasteczku. Byłyśmy na lodach, na molo i krążyłyśmy małymi, bocznymi uliczkami w towarzystwie Kacpra. I tak minął kolejny dzień.
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
KOREKTA
Małgorzata Faron
Anna Kendziak
PROJEKT GRAFICZNY I ILUSTRACJE
Krystyna Mól
PROJEKT OKŁADKI
Łukasz Kosek
ISBN 978-83-756-9502-1
© 2013 Dom Wydawniczy „Rafael”
ul. Dąbrowskiego 16
30-532 Kraków
tel./fax 12 411 14 52
e-mail: [email protected]
www.rafael.pl
Plik opracował i przygotował Woblink
woblink.com