Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Znana z "Perskiej niepewności" Joanna wciąż tkwi w swoim nieszczęśliwym małżeństwie z Alim. Pandemia ciągle trwa i życie pod jednym dachem z gnębiącym ją na każdym kroku mężem robi się coraz trudniejsze do zniesienia. Niespodziewaną propozycję Alego, żeby razem z córkami towarzyszyła mu w jego biznesowym wyjeździe na Malediwy, na początku przyjmuje z dużą rezerwą. Jednak gdy już znajduje się na emanującej nieodpartym urokiem prześlicznej wyspie, to w turkusie oceanicznych fal, zieleni bujnej roślinności i bieli piasków bezkresnych plaż odnajduje trochę wewnętrznego spokoju. Kiedy nagle na tropikalnej wyspie pojawia się dużo młodszy, przystojny Dżasim, z którym wcześniej nawiązała sekretny, euforyczny romans, rzuca się w jego ramiona, aby ponownie przeżyć z nim szaloną miłość i namiętność. Na jak wielkie niebezpieczeństwo się naraża, plamiąc honor zdradzanego męża? Czy uda jej się uciec i rozpocząć nowe życie u boku ukochanego mężczyzny? Laila Shukri w kolejnej niezwykle barwnej powieści skłania czytelnika do refleksji nad tym, jak w nieprzewidywalnym i pełnym chaosu świecie odnaleźć siebie - i to, co najważniejsze.
Laila Shukri - ukrywająca się pod pseudonimem pisarka jest znawczynią Bliskiego Wschodu, Polką mieszkającą w krajach arabskich i podróżującą po całym świecie. Obecnie przebywa w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, ale już planuje kolejną podróż. Niezależnie od tego, czy zatrzyma się na dłużej w pustynnej oazie czy w ociekającym luksusem hotelu, udaje jej się dotrzeć do najgłębszych sekretów świata arabskiego. Po całym dniu uwielbia zasiąść na tarasie i napić się campari. Debiutowała w 2014 roku, od tego czasu każda z jej książek podbija listy bestsellerów.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 429
Copyright © Laila Shukri, 2022
Projekt okładki
Agencja Interaktywna Studio Kreacji
www.studio-kreacji.pl
Zdjęcia na okładce
© SELIMBT / Adobe Stock
© Rido / Adobe Stock
Redaktor prowadzący
Michał Nalewski
Redakcja
Maria Talar
Korekta
Katarzyna Kusojć
Maciej Korbasiński
ISBN 978-83-8295-698-6
Warszawa 2022
Wydawca
Prószyński Media Sp. z o.o.
02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28
www.proszynski.pl
ROZDZIAŁ I
Wyspy szczęśliwe
Malediwy kusiły turkusowymi wodami Oceanu Indyjskiego, błękitnymi lagunami oraz gracją smukłych palm kokosowych, które strzelały ku bezchmurnemu niebu lub pochylały się wdzięcznie w stronę rozbijających się o brzeg łagodnych fal. Kusiły barwnymi rafami koralowymi, malowniczymi plażami z drobniutkim białym piaskiem i romantycznymi zachodami słońca, kiedy purpurowe, rubinowe, pąsowe, niebieskie i fiołkowe barwy mieszały się, tworząc prześliczne obrazy egzotycznej krainy.
– Mamo, tylko spójrz na to! – Sara zachwycała się podekscytowana zbliżającą się podróżą. – Przecudnie tam jest!
Joanna musiała przyznać, że pokazywane przez córkę na ekranie laptopa zdjęcia emanowały nieodpartym czarem i zachęcały do pobytu w tym rajskim miejscu nazywanym ze względu na swój kształt „girlandą wysp”. Archipelag składający się z ponad tysiąca wysepek, z których wiele było tak małych, że można je było obejść w niecałe dziesięć minut, przyciągał swoim niepowtarzalnym tropikalnym pięknem, które uwodziło i wabiło. Pomimo niewątpliwie wspaniałych widoków, którymi przejęta córka codziennie się z nią dzieliła, Joanna nie była przekonana do wyjazdu. Pandemia nadal trwała, co wiązało się z wieloma formalnościami towarzyszącymi podróży. Chociaż już była zaszczepiona przeciwko COVID-19, to i tak musiała przed wylotem poddać się testowi, aby wykluczyć chorobę, oraz wypełnić odpowiednie dokumenty, których wymagały władze Malediwów.
Jednak te dodatkowe utrudnienia spowodowane wciąż trwającą na całym świecie i zbierającą śmiertelne żniwo pandemią nie były najważniejszą przyczyną, która powodowała, że Joanna całym swoim ciałem i duszą wzbraniała się przed tą wyprawą. Najbardziej przerażała ją nieustanna bliska obecność Alego, której trudno było uniknąć podczas tego rodzaju wspólnej podróży. Mąż w ich rodzinnej rezydencji bił ją, gwałcił i poniżał. Szydził z niej i emanował kipiącą agresją. Bezwzględnie wykorzystał wobec niej swoją władzę i zabronił jej całkowicie wychodzić z domu. Jak mogła się cieszyć wizją podróży z takim potworem?
W luksusowej, rozległej posiadłości małżonkowie od dawna mieli oddzielne sypialnie, co uwalniało Joannę od nieprzyjemnej już dla niej konieczności dzielenia co noc łoża z gnębiącym ją nieustannie mężczyzną. Mimo że co wieczór drżała z obawy, że mąż przyjdzie do niej i zmusi ją do sprawiającego jej ogromny fizyczny i psychiczny ból seksu, to chociaż po odrażającym akcie, obolała i upokorzona, zostawała sama. Podczas wspólnej podróży nie byłoby to możliwe.
– Lecimy na Malediwy – oznajmił kiedyś Ali podczas rodzinnej kolacji.
– Naprawdę? – ożywiła się Sara, której pandemiczne restrykcje, podobnie jak wszystkim innym, mocno dały się we znaki.
– Kiedy? – Fatma podzieliła zainteresowanie siostry.
– Nie znam jeszcze dokładnej daty – odpowiedział Ali, sięgając po czarną oliwkę.
– Ale niedługo? – dopytywała Fatma.
– Niedługo – potwierdził.
– Mamo, słyszysz?! – entuzjastycznie zwróciła się do matki Sara. – Lecimy na Malediwy!
Joanna spojrzała na córkę nieobecnym wzrokiem.
– Co? – zapytała przygnębionym tonem.
Nie lubiła tych wspólnych kolacji, które tylko niepotrzebnie przypominały jej, że nadal dzieli dom i życie z człowiekiem, który z niegdyś kochającego i troszczącego się o nią mężczyzny stał się jej oprawcą.
– Wakacje! Nareszcie! – Rozpromieniona Sara wprost nie mogła uwierzyć, że po wielu miesiącach siedzenia całej rodziny w domu ojciec niespodziewanie wyszedł z taką propozycją.
– I to gdzie! – Fatma też była zachwycona tą wiadomością. – Na Malediwach!
Joanna milczała. W tym milczeniu zawarte było całe jej rozgoryczenie, żal oraz bezbrzeżne cierpienie. I ból samotności.
Córki patrzyły na matkę, czekając, aż jej twarz chociaż na chwilę się rozjaśni. Wiedziały, że od długiego czasu między rodzicami nie układa się najlepiej, co przyczyniało się do wiecznego smutku matki, który czasami próbowała bez powodzenia ukryć w ich obecności. Martwiły się tym i robiły, co mogły, żeby chociaż na krótko oderwać ją od złych myśli. Wyszukiwały interesujące filmy lub programy podróżnicze i prosiły ją, żeby je razem z nimi oglądała. W pandemicznym świecie nie miały zbyt wielu możliwości, więc łudziły się, że ta niespodziewana wyprawa ucieszy mamę. Nic takiego się jednak nie stało.
– Munira była kiedyś na Malediwach i bardzo jej się tam podobało. – Fatma wspomniała swoją najlepszą koleżankę ze szkoły.
– Na pewno są tam prześliczne krajobrazy. – Sara w lot chwyciła, że siostra chce zachęcić mamę do wyjazdu.
– Pokazywała mi zdjęcia i mówiła, że nawet one nie oddają w pełni piękna wyspy, na której odpoczywała – dodała Fatma.
– Prawdę mówiąc, niewiele wiem o tym kraju, oprócz tego, że położony jest blisko Indii i Sri Lanki. – Sara spojrzała znacząco na siostrę.
– To może poszukamy razem jakichś informacji? – zaproponowała od razu Fatma. – Przyłączysz się do nas, mamo?
Do Joanny cała ta rozmowa docierała jak przez mgłę. Najchętniej udałaby się jak najszybciej do swojej sypialni, gdzie podczas pandemii spędzała najwięcej czasu. Zapadała tam w pewien rodzaj letargu, który był jej podświadomą obroną przed straszliwą sytuacją, w jakiej się znalazła. Już miała się podnieść z krzesła, tłumacząc się nagłym atakiem migreny, kiedy poczuła na sobie pożądliwy wzrok Alego. Wzrok, którego tak bardzo nienawidziła, bo kojarzył jej się z obrzydliwymi aktami, których dopuszczał się wobec niej bezlitosny mąż.
– Tak – odpowiedziała ze ściśniętym gardłem. – Chętnie wam potowarzyszę.
– To świetnie! – wykrzyknęła Sara, zadowolona, że udało jej się razem z siostrą skłonić mamę, żeby się czymś zajęła.
Joanna pokój Sary, w którym najczęściej spędzała czas z córkami, traktowała jako rodzaj schronienia przed napastującym ją mężem. Szczególnie wieczorami, gdy wcześniej zauważyła jego pełne żądzy spojrzenia, potrafiła siedzieć tam godzinami w nadziei, że Ali, znużony oczekiwaniem na jej powrót do sypialni, zaśnie i zostawi ją w spokoju. I rzeczywiście jej wybiegi wiele razy przynosiły oczekiwany rezultat, bo kiedy późno w nocy chyłkiem przemykała do siebie i cicho zamykała za sobą drzwi, nikt ich już później do rana nie otwierał.
– To będzie wyjątkowa podróż – stwierdził twardo Ali, a Joannę przeszył nieprzyjemny dreszcz.
Po skończonej kolacji wszyscy wstali, a służba zajęła się sprzątaniem ze stołu. Joanna, nie patrząc na męża, skierowała się wraz z córkami w kierunku prowadzących na górę schodów.
– Pójdę po swój laptop – powiedziała Fatma, zanim dotarły do pokoju Sary.
– Dobry pomysł. – Starsza siostra ją poparła, licząc na to, że kiedy we dwie zaczną szukać zdjęć i wiadomości w swoich komputerach, łatwiej im będzie przyciągnąć uwagę mamy i wzbudzić jej zainteresowanie egzotyczną podróżą.
Parę minut później Joanna siedziała na wygodnej kanapie między córkami, które z zapałem surfowały po internecie i prześcigały się w pokazywaniu jej interesujących fotografii oraz przekazywaniu ciekawostek na temat Malediwów.
– Zobacz, mamo, to są te słynne domki na wodzie. – Sara odwróciła nieco ekran, żeby Joanna mogła lepiej zobaczyć rząd charakterystycznych dla wysp drewnianych domków wybudowanych na balach, stojących bezpośrednio w oceanie i krytych strzechą wykonaną z suchych liści palmy kokosowej.
– Ciekawe, czy będziemy w takim mieszkać. – Fatma rzuciła okiem na fotkę.
– Nie sądzę… – wyraziła swoje zdanie Sara. – Wydają mi się dosyć małe…
– Jeśli każdy z nas miałby oddzielny domek… – zasugerowała Fatma.
Nie byłabym wtedy skazana na ciągłą obecność Alego, przemknęło przez głowę Joanny. O ile w ogóle pojadę… Może spróbuję się jakoś od tego wykręcić… Jeśli udałoby mi się zostać, wtedy…
Nie dokończyła swojej myśli, bo córka już kliknęła na następną fotografię.
– O, to jest domek na wodzie w sam raz dla nas wszystkich.
– Domek na wodzie? – Fatma się roześmiała. – Za minimum trzydzieści trzy tysiące dolarów na dobę? – Zauważyła znajdującą się poniżej cenę.
– No dobrze, rezydencja. – Sara się zgodziła z jej uwagą. – Ale nadal na wodzie.
Posiadłość, położona w dość sporej odległości od zielonej wyspy, z którą połączona była drewnianym pomostem, i oblana ze wszystkich stron turkusowymi wodami, robiła piorunujące wrażenie.
– Dwupiętrowa willa, z basenem, jak widać… – Sara zatrzymała wzrok na dużym basenie o białych brzegach wspierającym się na palach tego samego koloru, z błękitną wodą w środku.
– Ma nawet kręconą zjeżdżalnię, której początek jest na górnym tarasie i prowadzi wprosi do laguny. – Fatma wpatrywała się w imponującą rezydencję.
– Znajduje się w niej sauna, łaźnia parowa, sala do ćwiczeń… – Sara wyliczała dalsze wyposażenie. – Cztery sypialnie, salon, kuchnia, biblioteka, zewnętrzna łazienka, rozległe tarasy…
– Jest ogromna – wtrąciła Fatma.
– Barti też mogłaby z nami lecieć. – Sara przypomniała, że jeszcze przed pandemią wierna służąca czasami z nimi podróżowała. – Ostatni raz była z nami w Londynie.
– O, jest nawet otwierany dach.
– Bilard i jacuzzi.
– I podwodna część wypoczynkowa.
– To tak jak u cioci Angeliki w Dubaju. – Sara dobrze wspominała pobyt w podwodnej willi u przyjaciółki mamy. – To znaczy ciocia Angelika pod wodą ma sypialnię.
– Munira opowiadała, że na Malediwach niedawno otworzyli podwodny hotel. – Fatma wróciła do swojego laptopa. – Nawet jej rodzice zastanawiali się, czy właśnie w nim nie zamieszkać, ale pięćdziesiąt tysięcy dolarów za noc wydało im się trochę za dużo.
– Bo to rzeczywiście dużo – przyznała Sara.
– Jednak myślę, że jest wart swojej ceny. Same zobaczcie. – Teraz Fatma zwróciła w stronę mamy i siostry ekran komputera, na którym widać było unikatową sypialnię z wielkim łożem, której ściany i sufit tworzyły przezroczystą, obszerną tubę, co pozwalało obserwować fascynujące życie oceaniczne ze wszystkich stron.
– Rybki i inne stworzenia morskie przepływają nad głową. – Sara z podziwem patrzyła na znalezioną przez siostrę fotografię.
– U cioci Angeliki jest tak samo? – zapytała Fatma, która nie odwiedziła willi w Dubaju.
– Nie, tam są tylko ściany, przez które widać głębię, ale wygląda to równie niesamowicie.
– Ja bym chyba nie zasnęła w takiej przezroczystej sypialni zanurzonej pięć metrów w głąb oceanu – stwierdziła Fatma. – Nie zmrużyłabym oka, bo przez cały czas chciałabym obserwować podmorski świat.
– Rzeczywiście można to robić bez końca. – Sarę w Dubaju też pochłonęły niespotykane na co dzień widoki. – Ale pięćdziesiąt tysięcy dolarów za noc? – Pokręciła głową. – Nie sądzę, żeby ojciec tyle zapłacił.
– W tym masz prywatnego kucharza i łódź do swojej dyspozycji.
– Mimo wszystko…
Siostry przez następne godziny z wielkim zainteresowaniem przeglądały propozycje luksusowego wypoczynku na egzotycznych wyspach, głośno je komentując i pokazując Joannie. A z ofert ponad stu wysp, na których znajdowały się różnego rodzaju ośrodki i wille, naprawdę było co wybierać. Joanna dawno nie widziała córek w tak doskonałych humorach.
Chociaż było wiadomo, że ostateczną decyzję, gdzie się zatrzymają, podejmie Ali, to i tak dziewczyny przeżywały wspaniałe chwile. W wyobraźni kąpały się już w turkusowym oceanie, chodziły na spacery po białym piasku i cieszyły się nieograniczoną przestrzenią. Po długich miesiącach izolacji spowodowanej pandemią to było dokładnie to, czego potrzebowały.
Późną nocą Joanna opuściła pokój Sary i starając się robić jak najmniej hałasu, poszła do swojej sypialni. Cicho zrzuciła ubranie, umyła się w łazience, włożyła nocną koszulkę i wślizgnęła się do łóżka. Zamknęła oczy i oddała się słodkim wspomnieniom. Marzeniom…
Dżasim… Tak długo go nie widziała. Młody, przystojny mężczyzna, który wyzwolił w niej zupełnie nieznane jej dotychczas uczucia i pragnienia. Ogień… Żar… Szał namiętności… Przy nim pląsała, wirowała, fruwała… W ciele i duszy.
„W tej pandemii…”, ważył słowa. „Częściej myślimy o tym, co jest ważne, a co mniej… A co w ogóle…”1
Przypomniała sobie, co kiedyś jej powiedział. Był taki dojrzały… Kiedy z nim była, zupełnie nie pamiętała o tym, że jest od niej tak dużo młodszy. Byli tylko oni, mężczyzna i kobieta, zafascynowani sobą, spragnieni przeżyć, wrażeń, siebie…
„Jeszcze nigdy nie spotkałem tak cudownej kobiety jak ty…”, przekonywał płomiennie. „Tak czarującej, inteligentnej, seksownej… Jestem oczarowany twoją wyjątkowością… Zmysłową kobiecością…”
A później na pustyni… Ach, Dżasim… Oblała ją fala miłego gorąca. Gdyby Ali wyjechał, wtedy…
Muszę zrobić wszystko, żeby zostać w domu, postanowiła, odpływając powoli w sen pełen słodkich marzeń.
Obudziła się dopiero przed południem, bo całą noc koiły ją silne ramiona Dżasima. Długo nie otwierała oczu, dając się ponieść skrzydłom miłych wspomnień i półsnów. Niemalże czuła zapach jego męskich perfum, który owiał ją podczas ich pełnego namiętnych uniesień pobytu na pustyni. Jeżeli zostanie w kraju sama…
Najla, jej dobra koleżanka, bardzo kibicowała ich sekretnemu związkowi i systematycznie przekazywała jej wiadomości od niego. Joanna nie kontaktowała się z nim bezpośrednio, nawet telefonicznie, bo bała się, że gdyby mąż to odkrył, doszłoby do tragedii. Ali nawet nie chciał słyszeć o rozwodzie, o którym nie raz wspominała, ponieważ nie widziała sensu tkwienia bez końca w tym małżeństwie, a w zasadzie dla niej już niemałżeństwie, bo trudno było jej postrzegać jako męża kogoś, kto bez przerwy ją poniża i rani.
Dżasim bardzo się o nią martwił i wciąż o nią dopytywał. Zapewniał, że jego uczucia do niej nie uległy zmianie, a wręcz przeciwnie, upływ czasu tylko pokazał, jak silna i trwała jest miłość do niej. Żadna kobieta nie mogła wzbudzić w nim prawdziwego zainteresowania, bo liczyła się tylko ona. Myślał o niej, tęsknił i czekał. Tak bardzo czekał…
Nagle rozległ się dźwięk telefonu i serce Joanny zabiło szybciej. Dżasim! – wyśpiewało. Nie, przecież on do mnie nie dzwoni…
– Halo!
– Cześć, Jo! – Angelika przywitała się wesołym tonem.
– Cześć.
– I co ty na Malediwy?
– Malediwy? – powtórzyła Joanna zaskoczona. – Skąd wiesz?
– Jak to? – Teraz Angelika była zdziwiona. – Przecież lecimy tam razem.
– Razem? – Zdumienie Joanny sięgnęło zenitu. – Ali mi nic nie powiedział.
– Hamid z Alim mają tam jakieś interesy – wyjaśniła przyjaciółka. – I mój mąż stwierdził, że świetnie będzie, gdy wybiorę się razem z nim. A ja od razu pomyślałam o tobie i poprosiłam go, żeby zasugerował Alemu, aby zabrał też ciebie. Doszłam do wniosku, że wspaniale będzie się spotkać po tylu miesiącach.
– Tak, z pewnością… – odpowiedziała zgaszonym tonem Joanna.
– Jo… – W głosie Angeliki zabrzmiała troska. – Wszystko w porządku? Sądziłam, że się ucieszysz na tę podróż.
– Trudno się cieszyć na wyjazd z Alim… – Joanna westchnęła ciężko. – Sama wiesz…
– Tak, doskonale cię rozumiem. – Angelika, znając trudną sytuację przyjaciółki, bardzo jej współczuła. – Jednak pomyślałam, że taka wyprawa dobrze ci zrobi.
– Nie wiem… – Joannę wciąż w marzeniach otulały męskie ramiona Dżasima.
– Sądzę, że Ali z Hamidem będą dosyć zajęci, bo wiem, że mają tam sporo do załatwienia, więc…
– Duży biznes na Malediwach? – przerwała pytaniem Joanna.
– Tak, Hamid mówił mi, że w tym kraju wiele można zdziałać – przytaknęła Angelika. – Saudyjczycy w nim inwestują i nawet król Arabii Saudyjskiej, szejk Salman, chciał tam kupić jeden z atoli.
– Naprawdę?
– Tak, na atolu Faafu planował ogromny projekt wart aż dziesięć miliardów dolarów.
– Nie sądziłam, że Malediwy są tak atrakcyjne pod względem biznesowym.
– I strategicznym – dodała Angelika. – Z tego powodu poważnie interesują się nimi też Chińczycy.
– Skąd to wszystko wiesz?
– Od Hamida. Gdy sobie tak nieraz rozmawiamy…
Przyjaciółki zamilkły, bo Angelikę ogarnęła wielka czułość do męża, który po tylu latach wspólnego życia nadal był jej najbliższym przyjacielem, powiernikiem i wspaniałym kompanem do długich rozmów na różnorodne, ciekawe tematy. Joannie zaś zrobiło się przykro, że mężczyzna, który powinien być jej oparciem w czasach zarazy, przeobraził się w jej najbardziej zaciętego wroga.
Największym szczęściem jest możliwość dzielenia się swoimi smutkami, radościami, odrobinkami życia, bogactwem przemyśleń i emocji z kimś, komu całkowicie ufasz, komu wierzysz, kogo… kochasz… I on cię kocha. Wspiera, ceni, szanuje. I zawsze jest. Niezależnie od szalejącej pandemii, trudności albo przeciwności. Jest zawsze. Na zawsze.
– O czym my tu? – Angelika wróciła do przyjaciółki. – Aha, o Chinach. Pamiętasz naszą wyprawę do Szanghaju?
– Tak, oczywiście. – Pierwszy obraz, który nasunął się Joannie, to wspaniała panorama rozświetlonego miasta widziana z pokładu statku, na którym odbywały razem wieczorny rejs po rzece Huangpu Jiang.
– Przypominam sobie, jak Sara była zachwycona tym wyjazdem. Może teraz też weźmiesz ją ze sobą na Malediwy? – zasugerowała Angelika.
– Ali już powiedział, że lecimy wszyscy – odpowiedziała Joanna. – To znaczy Sara i Fatma również.
– Znakomicie! – Angelika się ucieszyła. – To tym bardziej nie masz się czego obawiać. Gdy będziesz miała córki obok siebie, to… – Ugryzła się w język, bo nie chciała ranić przyjaciółki stwierdzeniem, że Ali będzie się bardziej pilnował. – To będzie ci przyjemniej – wybrnęła szybko.
– Dziewczyny nie mogą się już doczekać tej podróży.
– Wcale im się nie dziwię. Ja też po tak długim siedzeniu w Dubaju chętnie się gdzieś wybiorę.
– To kiedy lecimy? – Joanna pomyślała o Dżasimie. O tym, ile ma czasu, żeby coś wymyślić i jednak zostać w kraju. Chętnie zobaczyłaby się z przyjaciółką, ale ten młody, przystojny mężczyzna… To było silniejsze.
– Nie wiem dokładnie, bo Hamid jeszcze coś ustala ze swoimi kontrahentami, ale wydaje mi się, że wkrótce już wszystko dopnie i będziemy mogli wyjechać.
Czyli muszę się spieszyć… – Joanna zastanawiała się nad jakąś wymówką, która pozwoli jej zostać w domu.
– Och, Jo! – kontynuowała z przejęciem Angelika. – Znowu wsiąść w samolot i lecieć gdzieś daleko, daleko… Tak jak kiedyś… Tak jak poleciałyśmy do Chin, a później na Bali… Czy jest coś piękniejszego?! No sama powiedz?
W sercu Joanny zabrzmiały strofy pięknej poezji, które rozkochany Dżasim recytował jej na pustyni.
Przybyciem swym rozwiała tęsknoty mej brzemię…
Śpi wszystko… ale miłość serc naszych nie drzemie!...2
A potem wziął ją w swoje męskie, silne ramiona i rozpalony jej zmysłowym, kształtnym i pociągającym ciałem, w miłosnym upojeniu szeptał jej do ucha: Kochana… Jedyna… Najpiękniejsza…
Czy jest coś piękniejszego niż dalekie podróże? – Joanna powtórzyła w duchu pytanie Angeliki. – Poezja jest. Miłość jest. Namiętność jest. On jest… Milczała milczeniem niebiańskim gwiazdami gorącej, pustynnej nocy usianym.
– Myślę, że Malediwy cię oczarują – stwierdziła Angelika z przekonaniem, żeby zachęcić przyjaciółkę do wyjazdu.
– A byłaś tam już kiedyś?
– Tak, ale już dawno temu. Byliśmy tam razem z Hamidem… Zaraz, kiedy to było? – Angelika się zastanowiła. – Na początku naszego małżeństwa. To już tyle lat… Czas tak szybko leci…
Angelika zadumała się nad upływającym nieuchronnie czasem, który przyniósł jej tak wiele radosnych i szczęśliwych chwil z jej ukochanym mężem. Poczuła za to ogromną wdzięczność. Do świata. Do niego. Do Losu.
– Tak, stanowczo za szybko… – Joanna znowu przypomniała sobie znaczące słowa Dżasima o rzeczach naprawdę ważnych.
Nie wolno marnować czasu, pomyślała. Nigdy. Bo on już nigdy nie wróci. Stracony czas… Na rzeczy nieważne… Potem kłuje, uwiera, męczy…
– Dlatego z niecierpliwością czekam na naszą kolejną podróż – zadeklarowała przyjaznym tonem Angelika.
– Tak, z pewnością ten wyjazd wszystkim bardzo dobrze zrobi. – Joanna odpowiedziała wymijająco, mając na myśli swoje córki. Bo sama nadal żywiła nadzieję, że uda jej się zostać w domu i wtedy pojawi się szansa na sekretne spotkanie z Dżasimem. Albo nawet na kilka spotkań. Tak bardzo za nim tęskniła…
– W takim razie do zobaczenia na rajskich wyspach – stwierdziła wesoło Angelika. – A raczej w samolocie, bo chyba będziemy leciały razem. Oczywiście wcześniej jeszcze nie raz się zdzwonimy.
– Do zobaczenia. – Joanna na razie nie chciała mówić przyjaciółce o swoich planach, bo jeszcze nie wiedziała, co ostatecznie z nich wyniknie.
Odłożyła telefon i zaczęła się intensywnie zastanawiać, jaki powód może znaleźć, żeby wykręcić się od podróży z gnębiącym ją bez przerwy mężem. Długo myślała, ale nic konkretnego nie przychodziło jej do głowy, więc postanowiła poradzić się Najli. Wzięła aparat i wybrała jej numer.
– Halo!
– Cześć!
– Cześć, Jo!
– Co u ciebie słychać? – zagaiła Joanna.
– Nic nowego.
– Jak twoje zajęcia?
– Dziękuję, świetnie.
Najla była bardzo bogatą rozwódką. W swojej luksusowej rezydencji w czasach zarazy organizowała potajemne lekcje zumby i tańca brzucha, na które uczęszczały jej przyjaciółki i znajome. Kluby fitness i salony piękności, w których kobiety w krajach Zatoki Perskiej często wiodły swoje życie towarzyskie, były zamknięte z powodu pandemii, więc możliwość ćwiczeń i tańca w większym gronie przyjęły z dużym entuzjazmem. Joanna też z chęcią na nich bywała do momentu, kiedy jej mąż zastał ją w sypialni z butelką whisky i po karczemnej awanturze kategorycznie zabronił jej w ogóle wychodzić z domu.
– Tylko żałuję, że ty nie możesz do nas dołączyć – dodała serdecznie Najla. – Bardzo nam brakuje naszej sexy lady. – Użyła przydomku, którym ze względu na nieodparty seksapil Joanny zwracały się do niej uczestniczki zajęć.
– Właśnie w tej sprawie do ciebie dzwonię.
– Co?! – podniosła głos Najla. – Twój mąż wreszcie się opamiętał i pozwolił ci do mnie przychodzić?
– Nie, niestety… – odpowiedziała smutno Joanna.
– To o co chodzi?
– Chce mnie zabrać na Malediwy.
– Cudne wyspy! – Najla podkreśliła z emfazą. – To był kiedyś mój ulubiony kierunek.
– Może i cudne, ale nie z nim… – Łzy cisnęły się do oczu Joanny. – Nie chcę z nim jechać – wyznała płaczliwie.
– To mu powiedz.
– On mnie przecież w ogóle nie słucha! – wyrzuciła z siebie rozżalona. – Od dawna! Nie liczy się ze mną w ogóle! Ani z moim zdaniem!
– Przykro mi – powiedziała z empatią Najla. – Wiem, o czym mówisz, bo sama przez to przechodziłam.
– Więc rozumiesz, dlaczego nie mam ochoty na wspólną podróż.
– Rozumiem.
– Dlatego… – Joanna wzięła głęboki oddech. – Chciałabym tu zostać, kiedy on wyjedzie i…
– Ale jeśli to ma być wspólna podróż, to przecież bez ciebie nie wyjedzie – wtrąciła Najla.
– Wyjedzie, bo w zasadzie to jest jego podróż służbowa ze wspólnikiem z Dubaju – wyjaśniła Joanna.
– Skoro tak, to może nie będzie bardzo źle, bo zajmie się swoimi sprawami. – Najla zasugerowała to samo, co Angelika. – A ty zmienisz otoczenie, oderwiesz się od swoich zmartwień, odpoczniesz…
– Wolałabym jednak zostać tutaj – zwierzyła się koleżance Joanna. – Odwiedziłabym ciebie, może wróciłabym na zajęcia…
– Dżasim. – Najla się wreszcie domyśliła. – To dla niego chcesz zostać?
– Tak – przyznała szczerze Joanna. – To może być świetna okazja, żeby się z nim zobaczyć. – Na samą myśl o ukochanym mężczyźnie serce zabiło jej mocniej.
– A jak wytłumaczysz mężowi, że nie chcesz mu towarzyszyć?
– No właśnie w tym jest największy problem. – Joanna się zafrasowała. – Dlatego chciałabym cię prosić, żebyś mi coś podpowiedziała.
– Zawsze chętnie ci służę pomocą – zadeklarowała Najla. – Tylko… – zastanowiła się. – Trudno tak na poczekaniu znaleźć jakąś sensowną wymówkę.
– Wiem… – Joanna westchnęła ciężko.
– Obiecuję, że o tym pomyślę i gdy na coś wpadnę, dam ci znać.
– Dziękuję.
– Powiedzieć Dżasimowi, że może się wkrótce spotkacie?
– Nie, nie! – zaprzeczyła gwałtownie Joanna. – Bo jeśli nic z tego nie wyjdzie… – Poczuła bolesne ukłucie w sercu i nie chciała, żeby jej ukochany przeżywał to samo.
– Nadal o ciebie pyta… Jak się czujesz i tak w ogóle…
– To miłe… Bardzo miłe… Przepraszam, ale muszę już kończyć. – Każda wzmianka o Dżasimie wywoływała u niej ogromne wzruszenie, które ściskało jej gardło.
– Zadzwonię, gdy tylko coś mi przyjdzie do głowy.
– Dziękuję. Do usłyszenia.
– Do usłyszenia.
Rozmowa z Najlą wlała w Joannę nieco otuchy. To dzięki dynamicznym zajęciom w jej gościnnej rezydencji udało jej się przetrwać ciężki okres początku pandemii, która po nagłym pojawieniu się w Chinach błyskawicznie rozlała się na cały świat, burząc wszystko to, co ludziom było do tej pory znane. Bezpieczne, wydawałoby się, struktury rozsypały się jak domki z kart, stawiając ludzi w mało komfortowej sytuacji niepewności i chaosu. Utarte od dekad schematy dnia nagle zostały zachwiane, a zwykłe wyjście do sklepu po świeże bułeczki nie było ani takie zwykłe, ani oczywiste. Ostre ograniczenia dotyczące dni, godzin i celu wychodzenia z domu, limity ludzi w sklepach, nakaz ciągłej dezynfekcji, noszenia maseczek i zachowania dystansu społecznego sprawiły, że należało się nauczyć żyć w nowej rzeczywistości. Zakaz odwiedzin, zakaz podróży, zakaz stacjonarnej pracy, zakaz masowych imprez, zakaz normalnego funkcjonowania… Cały świat stanął, wprawiając ludzi w wielu krajach w zatrważające osłupienie.
W rezydencji Najli Joanna wśród dźwięków rytmicznej muzyki zatracała się w zmysłowych ruchach tańca brzucha, zapominając o szerzącej się śmiertelnej zarazie i o swoim od dawna już źle funkcjonującym małżeństwie. W tej rezydencji na tajemnym party, które Najla zorganizowała dla swoich znajomych, poznała Dżasima – przystojnego młodego mężczyznę, który podbił jej serce swoją ponadprzeciętną inteligencją, niezwykłym poczuciem humoru, wyjątkową dojrzałością i otulającą ją czułością. Do tej rezydencji jechała, aby później po cichu się z niej wymknąć na sekretną, pełną namiętności schadzkę z ukochanym.
Ali wyjedzie i go nie będzie. A ja… – rozmarzyła się. Wreszcie spotkam się z Najlą… Pójdę na taniec brzucha… Zakręcę się, zakołyszę, zawiruję… W orientalnych rytmach zadrgam ciałem rozpalonym… Popłynę do niego… Wpadnę w jego ramiona… Szal tęsknoty rozwinę… Wokół bioder zawinę… Kusząc, kusząc, kusząc… Do utraty tchu…
I nie było już nic. Tylko on.
– Słyszałaś?! – Sara wpadła jak burza do pokoju Joanny.
– Co się stało? – zapytała trochę nieprzytomnym głosem.
– Ciocia Angelika leci z nami na Malediwy!
– A ty skąd o tym wiesz?
– Od ojca.
– Tak po prostu ci to powiedział?
– Nie, chciałam wiedzieć, na jaką wyspę lecimy i gdzie będziemy mieszkać, a on powiedział, że jeszcze to ustala z wujkiem Hamidem. To od razu zapytałam, czy ciocia Angelika też z nami jedzie, i ojciec potwierdził. Super, prawda? – Sara bardzo ją lubiła i miała nadzieję, że ta wiadomość zachęci matkę do podróży.
– Tak. – Joanna odpowiedziała bez przekonania, co od razu wychwyciła jej córka.
– Nie cieszysz się z tego?
– Co jeszcze ojciec mówił o Malediwach? – Joanna nie miała ochoty rozmawiać o sobie.
– Powiedział, że wyspa, na której się zatrzymamy, musi być położona blisko Male, stolicy Malediwów, bo tam będą załatwiać interesy z wujkiem Hamidem.
– Chce wynająć domki na wodzie?
– Raczej nie, bo ojciec stwierdził, że nie lubi ciągłego huku rozbijających się o pale fal oceanu.
– To gdzie chce mieszkać?
– W jakiejś dużej willi blisko plaży. – Sara zmieniła temat. – Muszę koniecznie kupić sobie nowy kostium kąpielowy. Albo nawet dwa. Pomożesz mi coś wybrać?
– Tak, oczywiście.
– Może teraz?
– Nie, dopiero po śniadaniu.
– Jeszcze nie jadłaś? – zdziwiła się Sara. – Już prawie południe.
– Niedawno się obudziłam.
– W takim razie po śniadaniu przyjdź, proszę, do mojego pokoju, żebyśmy coś wybrały i zamówiły. – Sara skierowała się w stronę wyjścia. – Ojciec powiedział, że wyjeżdżamy niedługo, więc chciałabym, żeby przesyłka zdążyła dotrzeć przed naszym wylotem.
– Dobrze.
– Ojciec jeszcze mówił, że tuż przed podróżą wszyscy musimy zrobić sobie testy PCR.
– Żeby wykluczyć COVID-19?
– Tak, to jest wymóg tamtejszych władz.
– Aha.
– To będę na ciebie czekać – powiedziała Sara przed zamknięciem drzwi.
– Dobrze, niedługo przyjdę.
Może to jest jakieś wyjście? – Joanna zaczęła się gorączkowo zastanawiać, gdy tylko córka opuściła jej sypialnię. Gdyby test na covid wyszedł mi pozytywny, musiałabym zostać. Tylko jak to załatwić? Takie lewe zaświadczenie? Może Najla ma jakieś znajomości? Jeśli ma stały dostęp do alkoholu w tym objętym całkowitą prohibicją kraju oraz nie boi się regularnie organizować zajęć dla kobiet, a nawet hucznych imprez podczas lockdownu, znaczy, że ma jakieś układy, i to na bardzo wysokim szczeblu – myśli przelatywały jej przez głowę lotem błyskawicy. Najla jest mi tak bardzo życzliwa… Tyle razy mi pomagała, żebym mogła się spotkać z Dżasimem, więc może i tym razem… Muszę koniecznie z nią o tym porozmawiać, i to im szybciej, tym lepiej.
Sięgnęła po telefon, ale zanim zdążyła wybrać numer koleżanki, usłyszała pukanie do drzwi.
– Proszę!
Do pokoju zajrzała Barti.
– Madame życzy sobie śniadanie? – zapytała.
– Tak, poproszę.
– Co przygotować?
– Zrób mi lekko ściętą jajecznicę.
– Dobrze, madame.
– I zaparz mocną kawę.
– Dobrze. Do tego tosty?
– Tak, poproszę.
– Zaraz wszystko przyniosę, madame.
– Dziękuję.
Joanna zadzwoniła do Najli.
– Halo!
– Cześć, to znowu ja.
– Miło cię jeszcze raz słyszeć, Jo.
– Myślę, że znalazłam sposób, żeby tu zostać.
– Szybka jesteś! – Najla się zaśmiała. – I musi ci bardzo na tym zależeć.
– Przecież wiesz, że tak jest.
– No wiem – przyznała Najla.
– Ale… Potrzebna mi będzie twoja pomoc.
– Zrobię, co tylko będę mogła.
– Będę ci naprawdę bardzo wdzięczna.
– Więc powiedz, jaki to sposób?
– Żeby wjechać do Malediwów, trzeba mieć ujemny test PCR, więc jeśli będę miała dodatni…
– Chcesz się specjalnie zakazić? – Najla słyszała już o modzie na imprezy zwane koronaparty, szerzącej się na przykład we Włoszech, gdzie ludzie, szczególnie młodzi, zjawiali się na nich tylko po to, żeby złapać wirusa od ich chorych uczestników.
– Nie o to chodzi – zaprzeczyła Joanna. – A poza tym gdzie miałabym się zakazić? Przecież i tak nie mogę wychodzić z domu.
– Myślałam, że chcesz, żebym podesłała ci do domu jakąś zakażoną fryzjerkę albo manikiurzystkę – wyraziła przypuszczenie Najla.
Kiedy salony fryzjerskie i piękności były zamknięte, dbające o siebie kobiety przyjmowały ich pracownice w swoich domach.
– Nie chcę być naprawdę chora, tylko mieć papier, że jestem – wyjaśniła Joanna.
– To nie będzie łatwe – stwierdziła od razu koleżanka.
– Zdaję sobie z tego sprawę. – Joanna nie miała co do tego żadnych złudzeń. – Jednak z twoimi możliwościami…
Nowa rzeczywistość wykreowała nowe sposoby obchodzenia nowych reguł. Antyszczepionkowcy płacili i zgłaszali się do punktów, gdzie mogli dostać tak zwany paszport covidowy, który zaświadczał przyjęcie szczepionki przeciw COVID-19, chociaż nie zostali nawet dotknięci igłą przez skorumpowaną służbę zdrowia. W mediach opisywany był przypadek z Włoch, gdzie mężczyzna w punkcie szczepień wystawił swoje ramię, na które nałożył sztuczną silikonową nakładkę przypominającą skórę. Chciał w ten sposób uzyskać potrzebny mu paszport covidowy, nie przyjmując w rzeczywistości preparatu do organizmu. Jednak medycy odkryli jego trik i zawiadomili policję o próbie oszustwa.
– Niech pomyślę, Jo… – Najla z całego serca chciała pomóc koleżance, bo czuła, że łączy ją z Dżasimem głębokie uczucie.
Prawdziwej miłości trzeba pomagać, żeby rozkwitła i trwała. Nie zdarza się codziennie. I nie każdemu.
– Znam takiego jednego szejka… Gdybym się do niego zwróciła… On może wszystko… Chyba wszystko… – zastanawiała się głośno.
– Czyli jest szansa? – zapytała z nadzieją Joanna.
– Może i tak…
– Gdyby tylko się udało i spotkałabym się z Dżasimem… – powiedziała rozkochanym tonem Joanna.
– Właśnie! Spotkała! – krzyknęła Najla, jakby nagle coś odkryła. – To przecież może być niemożliwe.
– Dlaczego? – Joanna się zatroskała. – Będziemy bardzo ostrożni, tak jak poprzednio.
– Ale jeżeli oficjalnie uznają cię za chorą, obejmie cię kwarantanna i nie będziesz mogła nigdzie wychodzić. Przecież kilka razy dziennie będą sprawdzać, czy jesteś w domu – wytłumaczyła Najla. – Dopiero teraz to sobie uświadomiłam.
– Pewnie i w tym wypadku znajdą się jakieś sztuczki, żeby to obejść. – Joanna łapała się najcieńszej niteczki, żeby tylko zobaczyć ukochanego.
– Nawet jeżeli… – Najla dokładnie wszystko analizowała. – Jest jeszcze coś, co może sprawić, że cały ten plan się nie uda.
– Co takiego?
– Jeżeli stwierdzą u ciebie COVID-19, to twój mąż nawet z negatywnym testem też będzie objęty kwarantanną i również nigdzie nie wyleci. – Najla obnażyła straszliwą prawdę.
Zapadła grobowa cisza. Cała nadzieja Joanny rozprysła się na tysiące małych kawałeczków bolesnego zawodu.
– I co teraz? – zapytała głucho.
– Trzeba znaleźć coś innego.
– Ale co?
– Zastanowię się nad tym – obiecała Najla.
W tym momencie do pokoju wróciła Barti, niosąc tacę z posiłkiem i kawą, którą postawiła na stoliku obok łóżka Joanny.
– Proszę, madame.
– Chyba słyszę twoją służącą? – odezwała się Najla.
– Tak, przyniosła mi śniadanie – potwierdziła Joanna. – Chociaż szczerze mówiąc, straciłam apetyt.
– Zjedz coś i się nie zamartwiaj, Jo – powiedziała Najla przyjaźnie. – Jeszcze nie wszystko stracone.
– Obyś miała rację.
– Więc nie przeszkadzam ci w śniadaniu i dalej szukam rozwiązania.
– Wielkie dzięki. Do usłyszenia.
– Do usłyszenia.
Barti opuściła pokój, a Joanna sięgnęła po kawę. Pociągnęła łyk gorącego napoju, czując ogromny żal w sercu. Przedłużał się smutny i trudny okres, kiedy do codziennych wiadomości należały wstrząsające informacje o kolejnych spowodowanych pandemią zgonach i nowych wariantach śmiertelnego wirusa, z którym mimo upływającego czasu walka wydawała się dopiero zaczynać. W tych warunkach spotkanie z ukochanym jawiło się Joannie jak rozświetlona gorącym uczuciem komnata, w której siła prawdziwej miłości zmienia ponurą rzeczywistość w pełną czaru i niepowtarzalnego uroku bajkę. Marzenia o tej chwili, kiedy spojrzy w głębokie oczy Dżasima, kiedy owieje ją jego pobudzający zmysły męski zapach i poczuje jego silne ramiona, wyzwalały w niej przyjemny dreszcz emocji spowodowany spowitym czułością czekaniem na to, co jeszcze nie do końca znane i odkryte, a jednocześnie najdroższe i najpiękniejsze. Najcudowniejsze.
Popijała kawę, myśląc o możliwym i niemożliwym. Gdy złe możliwe staje się niemożliwe, a dobre niemożliwe możliwe. To było sacrum istnienia.
Była z nim na pustyni owiana wiatrami marzenia, otoczona mirażem wspomnienia, deszczem iskrzącym z gwiazd obdarowana. I nim.
Po godzinie do sypialni weszła Sara.
– Gdzie ty jesteś? Fatma już do mnie przyszła, żeby wybrać kostiumy kąpielowe i inne niezbędne rzeczy, a ciebie nie ma. – Spojrzała na talerz z zimną już jajecznicą. – Jeszcze nie zjadłaś śniadania?
– Nie, jakoś nie miałam ochoty.
– To kiedy przyjdziesz do mnie?
– Teraz. – Joanna podniosła się z łóżka i skierowała w stronę łazienki. – Daj mi kilka minut.
– Dobrze, mamo.
Kiedy szły korytarzem w stronę pokoju Sary, Joanna zapytała:
– Masz pieniądze, żeby to wszystko kupić?
– Tak, poprosiłam ojca, tłumacząc, że potrzebujemy z Fatmą rzeczy na wyjazd, i przelał mi dość sporą sumę. Powiedział, żebyś ty też sobie coś kupiła.
Jaki łaskawy, pomyślała z przekąsem Joanna. Kilka lat temu kompulsywnymi zakupami próbowała załagodzić cierpienie, które Ali swoim obrzydliwym zachowaniem nieustannie jej zadawał. Jednak teraz nie miała ochoty na żadne zakupy. Nie chciała się stroić, żeby nie ściągać na siebie lubieżnego wzroku męża, którego tak bardzo się bała i nienawidziła.
– Siadajcie i zobaczcie, jakie są fajne kostiumy. – Fatma pokazała im stronę sklepu internetowego, gdy tylko otworzyły drzwi. – Mają też fajne letnie sukienki.
Córki zajęły się wybieraniem ubrań dla siebie, pytając od czasu do czasu Joannę o zdanie. Doradzała im, bo miło było jej patrzeć na ich roześmiane twarze i żywiołowe podekscytowanie związane ze zbliżającą się podróżą. Nawet jeżeli ona nie miała na nią ochoty, przynajmniej była pewna, że sprawi frajdę dziewczynom.
– Mamo, wybierz też coś dla siebie – zachęcała ją Sara.
– Nic nie jest mi potrzebne.
– A masz kostium na plażę?
– Jakiś tam mam.
– Ale pewnie już niemodny.
– To nie ma znaczenia.
– Skoro ty nie chcesz, to my wybierzemy coś dla ciebie, prawda? – Sara, nie bacząc na słowa mamy, zwróciła się do siostry.
– Jasne, my tyle rzeczy kupiłyśmy, to mama też musi mieć coś nowego. – Fatma ją poparła. – O, zobaczcie, ten jest fajny. – Zatrzymała się na kolorowym, jednoczęściowym kostiumie, którego kształtne miseczki podkreślały biust.
– Mnie też się podoba. A tobie? – zapytała matki Sara.
– Tak, ładny – odpowiedziała Joanna, bo nie chciała robić przykrości córkom.
– Świetnie, więc bierzemy. Jaki rozmiar, mamo?
– Nawet nie wiem, dawno nic nie kupowałam.
– Emka będzie dobra – zdecydowała Sara, wcześniej lustrując matkę od stóp do głów. – Chcesz jeszcze coś?
– Nie, dziękuję.
– Może to bikini? – Sara pokazała gustowny różowy kostium z delikatną złotą nitką. – Będzie ślicznie mienić się w słońcu.
– Bikini? Dla mnie? – Joanna nie była przekonana.
– Dlaczego nie? – Sara już klikała na odpowiedni rozmiar. – Przecież masz superfigurę.
Sexy lady – zabrzmiało w głowie Joanny.
– Kupmy mamie jeszcze krótkie spodenki – zaproponowała Fatma.
– Dobry pomysł. – Sara zgodziła się z siostrą.
– I do tego pasujące bluzeczki.
– Spójrzmy też na sukienki – dodała Sara.
Po półgodzinie Joanna miała cały zestaw nowych ciuchów potrzebnych w podróż na tropikalną wyspę. Gdyby jeszcze miała ochotę na nią jechać…
Dzień po dostawie ostatniej zamówionej rzeczy Ali wpadł do sypialni Joanny.
– Ubieraj się szybko!
– Po co?
– Jedziemy zrobić testy PCR.
– Teraz? Już?
– Tak, zaraz masz być gotowa! – Ali jak zwykle krzyczał.
– Nie mogłeś powiedzieć mi tego wcześniej?
– Dopiero przed chwilą zdecydowaliśmy z Hamidem, kiedy lecimy.
– I już od razu chcesz robić testy?
– A na co mam czekać?! – Ali wrzasnął zirytowany. – Przecież na wynik trochę poczekamy, a test jest ważny tylko parę dni.
– Ale…
– Nie dyskutuj ze mną, tylko się ubieraj! – Mąż zganił ją szorstkim tonem. – Za kwadrans masz być na dole!
Wypadł z pokoju, a Joanna, tłumiąc łzy, przygotowała się do wyjścia. Schodząc do salonu, ze wszystkich sił starała się nie rozpłakać i nie pokazać po sobie, jak bardzo boi się tej podróży. Przez cały czas z aroganckim Alim…
Rozpromienione córki już stały przy drzwiach wyjściowych.
– Pojutrze jedziemy! – obwieściła radośnie Fatma.
– Najpierw lecimy do Dubaju, żeby spotkać się na lotnisku z ciocią Angeliką i wujkiem Hamidem, a później razem do Male.
– A stamtąd łódką na wyspę, ale to zajmie tylko pół godziny.
Dziewczyny przedstawiły plan podróży, który usłyszały od ojca. Joannę rozbolała głowa.
Przyszedł Ali i cała rodzina opuściła rezydencję, a następnie wsiadła do podstawionego przez kierowcę samochodu. Wyjechali poza ogrodzony murem teren posiadłości. Joanna patrzyła przez okno na ulice Kuwejtu, które wydały jej się puste i smutne.
Czy to ja tak się zmieniłam, czy świat tak się zmienił? – zadała sobie w duchu pytanie. To był jej pierwszy pobyt poza domem od paru długich miesięcy. Czy to wszechobecna zaraza rzuciła cień na budynki, w których ścianach straszyły opustoszałe biura, a w mieszkaniach rozgrywały się często przerażające dramaty? Jakby te budowle, pozbawione zwykłego gwaru i tempa życia, które toczyło się w nich przed pandemią, jeszcze bardziej skamieniały…
W klinice wszystkim po kolei pobrano próbki do przeprowadzenia testu na obecność wirusa COVID-19. Dla nikogo nie było to przyjemne, bo polegało na włożeniu do nosa długiego patyczka w celu uzyskania odpowiedniego materiału do badań.
– Bolało? – spytała siostry Fatma, gdy ta wyszła z gabinetu.
– Trochę. Pomyśl o słonecznej plaży na Malediwach, to będzie ci łatwiej przez to przejść – poradziła siostrze Sara.
– Dobrze, tak zrobię.
Po wymazach wrócili do domu, gdzie zafrasowana Joanna udała się do swojej sypialni. Musiała trochę ochłonąć, zanim zadzwoniła do Najli. Jednak koleżanka nie odbierała telefonu, co ją jeszcze bardziej przygnębiło. Przez ostatnie dni rozmawiały kilka razy, próbując rozwiązać problem Joanny, ale w rezultacie im się to nie udało.
Najla oddzwoniła dopiero po południu.
– Halo! – Joanna od razu sięgnęła po aparat.
– Cześć!
– Cześć!
– Przepraszam, że dopiero teraz się odzywam, ale zagadałyśmy się po porannych zajęciach, a później były następne zajęcia i następne, i tak jakoś zleciało…
– Nie szkodzi. Pojutrze wyjeżdżam – wyrzuciła z siebie Joanna.
– A jednak…
– Tak, dzisiaj zrobiliśmy już testy.
– Wiesz, na jaką wyspę lecicie?
– Nie, ale gdzieś blisko Male, bo Fatma mówiła, że to tylko pół godziny drogi łódką od lotniska.
– Dobrze, że córki z tobą lecą, będzie ci raźniej.
– Dla mnie najważniejsze jest, że one są zachwycone tą podróżą.
– Ty też postaraj się znaleźć w niej jakieś dobre strony.
– Nie wiem…
– Spróbuj się zrelaksować – podpowiedziała Najla życzliwie. – Będzie dobrze.
Jak może być dobrze z wiecznie niezadowolonym ze wszystkiego Alim, pomyślała z goryczą Joanna.
– Skontaktuję się po powrocie – obiecała.
– Będę czekać. Trzymaj się tam ciepło.
– Do usłyszenia.
– Do usłyszenia.
Gdy tylko skończyła rozmowę, telefon znowu zadzwonił.
– Halo!
– Cześć! Tu Angelika.
– Cześć.
– Widzimy się już pojutrze! – oznajmiła zadowolona.
– Tak.
– Wiem, co przeżywasz, ale… – Angelika starała się pocieszyć przyjaciółkę. – Z tego, co wiem, Hamid z Alim mają mnóstwo spraw do załatwienia, więc… Będzie dobrze – powtórzyła słowa Najli. – Jedziemy na piękną wyspę.
Joanna wstrząsnęła się. Przypomniała sobie odrażający gwałt i pobicie, jakich Ali dopuścił się w stosunku do niej, kiedy przyleciał niespodziewanie na Bali.
– Jo, będę tam z tobą – przypomniała Angelika, bo Joanna nie była w stanie nic powiedzieć. – Do zobaczenia.
– Do widzenia – wykrztusiła zachrypniętym głosem.
Nie było dobrze. Kiedy znalazła się na lotnisku w Dubaju, w ekskluzywnym lounge dla pasażerów pierwszej klasy, traumatyczne wspomnienia, które kiedyś doprowadziły ją do próby samobójczej, wróciły z całą swoją niszczycielską mocą. To tam minęła zwracającą uwagę mocnym makijażem kobietę, którą później Ali przedstawił jej w ich rodzinnej rezydencji jako swoją drugą żonę.
Mając przed oczami jej twardy i zimny wzrok oraz pełen wyrachowania szyderczy uśmieszek, chciała jak najszybciej uciec z tego miejsca. I nie lecieć z Alim na Malediwy.
CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI
PEŁNY SPIS TREŚCI:
ROZDZIAŁ I. Wyspy szczęśliwe
ROZDZIAŁ II. Niespodziewana burza
ROZDZIAŁ III. Magia piękna
ROZDZIAŁ IV. Księżyc i Wenus
ROZDZIAŁ V. Arabski fakir
ROZDZIAŁ VI. Domek na wodzie
ROZDZIAŁ VII. Mistyczne upojenie
ROZDZIAŁ VIII. Dramaty księżniczek
ROZDZIAŁ IX. W szponach niemocy
ROZDZIAŁ X. Niespodziewana wiadomość
ROZDZIAŁ XI. Party na plaży
ROZDZIAŁ XII. Makabryczna zbrodnia
ROZDZIAŁ XIII. Ryzykowna ucieczka
ROZDZIAŁ XIV. Igrając z losem
ROZDZIAŁ XV. Bezludna wyspa
1 Laila Shukri, Perska niepewność, Prószyński Media, Warszawa 2021, str. 190.
2 Fragment wiersza Przyrzekła mnie odwiedzić… Muhammada ibn Abbada al-Mutamida w przekładzie Juliana Święcickiego. Tekst opublikowany na stronie internetowej Wikiźródła: https://pl.wikisource.org/wiki/Przyrzek%C5%82a_mnie_odwiedzi%C4%87.
Muhammad ibn Abbad al-Mutamid (1040–1095) – władca muzułmański państwa Sewilli, jeden z najważniejszych poetów swojej epoki.