Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wnikliwy portret angielskiej szlachty początku XIX wieku i porywający romans z
elementami powieści psychologicznej
Anne Elliot, wrażliwa i delikatna bohaterka powieści, za namową rodziny zerwała zaręczyny
z kapitanem Frederickiem Wentworthem. Zrozpaczony młody człowiek wrócił na morze, a Anne
mimo wszystko dochowała wierności ukochanemu i pozostała samotna. Jednak po wielu latach
los znów zetknął ich ze sobą i teraz Anne musi dokonać trudnego wyboru i odpowiedzieć na
pytanie: czy dać miłości kolejną szansę?
Perswazje to ostatnia powieść obyczajowa znakomitej angielskiej pisarki Jane Austen, wydana
już po jej śmierci. Książka doczekała się kilku ekranizacji, z których najnowsza miała premierę w
2022 roku na platformie Netflix.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 345
Sir Walter Elliot z Kellynch Hall w hrabstwie Somersetshire był człowiekiem, który dla rozrywki zawsze wertował „Almanach baronetów”. W tym zajęciu znajdował pocieszenie w chwilach przygnębienia; przeglądając i kontemplując nazwiska już nielicznych potomków pierwszych posiadaczy tytułów, odczuwał wręcz podziw i szacunek, a wszelkie niemiłe uczucia wywołane kłopotami życia domowego w naturalny sposób przeobrażały się w litość i pogardę, jaka ogarniała go przy wertowaniu niezliczonych stron z nazwiskami baronetów mianowanych w ciągu ostatnich stu lat; wtedy też, jeśli już nic innego nie zdołało poprawić mu samopoczucia, mógł poczytać o sobie samym, co czynił z niesłabnącym zainteresowaniem. Na tej właśnie stronie jego ulubiony tom sam się otwierał:
ELLIOTOWIE Z KELLYNCH HALL
Walter Elliot, urodzony 1 marca 1760 roku, dnia 15 lipca 1784 roku ożenił się z Elizabeth, córką Jamesa Stevensona, szlachcica z South Park w hrabstwie Gloucester, z którą to (zmarłą w roku 1800) ma córkę Elizabeth, urodzoną 1 czerwca 1785, Anne, urodzoną 9 sierpnia 1787, syna urodzonego martwo dnia 5 listopada 1789 oraz Mary, urodzoną 20 listopada 1791 roku.
Tak brzmiał ten akapit w wersji oryginalnej, w jakiej wyszedł spod rąk drukarza, jednakże sir Walter uzupełnił go, dopisując po dniu narodzin Mary dla informacji swojej i rodziny, co następuje: „16 grudnia 1810 roku wyszła za mąż za Charlesa, syna i spadkobiercę Charlesa Musgrove’a, posiadacza ziemskiego z Uppercross w hrabstwie Somerset”, dalej zaś podał dzień i miesiąc, w którym on sam stracił żonę.
Po czym następowała zwykła historia sukcesów starej i szacownej rodziny: jej pierwsza siedziba w Cheshire, wzmianka w starym almanachu Dugdale’a, sprawowany urząd szeryfa, reprezentowanie gminy w trzech z rzędu kadencjach parlamentu, rozliczne dowody lojalności i godność baroneta nadana w pierwszym roku panowania Karola II, wszystkie możliwe Mary i Elizabeth, które zostały żonami kolejnych potomków rodziny; całość zajmowała dwie strony formatu duodecimo, a kończyła się rysunkiem herbu, zawołaniem rodowym i informacją: „Siedziba główna: Kellynch Hall w hrabstwie Somerset” oraz wpisem odręcznym sir Waltera:
„Przypuszczalny spadkobierca: szacowny William Walter Elliot, prawnuk sir Waltera drugiego”.
Próżność stanowiła podstawową cechę charakteru sir Waltera Elliota, a obejmowała zarówno osoby, jak i pozycję społeczną. Sir Elliot, w młodości uderzająco przystojny, zachował urodę nawet teraz, w wieku lat pięćdziesięciu czterech. Niewiele kobiet dorównywało mu pod względem dbałości o wygląd, zaś żaden służący świeżo mianowanego lorda nie cieszył się ze swojej pozycji w społeczeństwie tak, jak lokaj sir Elliota. Według niego uroda ustępowała wagą tylko i wyłącznie błogosławieństwu bycia baronetem; sir Walter Elliot, który łączył oba te przymioty, był obiektem jego nieustannego respektu i oddania.
Uroda i pozycja w społeczeństwie przysporzyły sir Elliotowi jednego powodu do radości: to dzięki nim zapewne znalazł sobie żonę o charakterze, na który swoimi przymiotami raczej by nie zasłużył. Lady Elliot była wspaniałą kobietą, rozsądną i przemiłą, której opinie i zachowanie, jeśli wybaczyć jej młodzieńcze zauroczenie, w wyniku którego została lady Elliot, zawsze później spełniały najwyższe wymagania. Przez siedemnaście lat żona zaspokajała, łagodziła lub ukrywała słabości męża i wzmacniała w nim autentyczne poczucie odpowiedzialności. A chociaż sama nie znalazła wielkiego szczęścia w małżeństwie, to jej obowiązki, przyjaciele i dzieci dali jej tyle radości, by mogła cieszyć się życiem i z żalem powitać chwilę rozstania z nimi wszystkimi. Trzy córki, dwie starsze w wieku szesnastu i czternastu lat, które trzeba zostawić pod opieką i władzą zarozumiałego, nierozsądnego ojca, to okropne zmartwienie dla matki. Jednakże lady Elliot miała bliską przyjaciółkę – rozumną, szanowaną kobietę, która z wielkiej przyjaźni osiedliła się niedaleko, we wsi Kellynch; to jej życzliwości lady Elliot zawierzyła głównie wychowanie swoich córek w takich zasadach i na takich podstawach, jakie sama starannie im wpajała.
Przyjaciółka nie wyszła za mąż za sir Waltera, chociaż tego można by się spodziewać, biorąc pod uwagę ich znajomość. Od śmierci lady Elliot minęło trzynaście lat, a ci dwoje wciąż pozostali bliskimi sąsiadami i przyjaciółmi: jedno wciąż było wdowcem, a drugie – wdową.
Fakt, że lady Russell, w dobrym wieku i o solidnym charakterze, wyjątkowo dobrze sytuowana, nie myślała o drugim zamążpójściu, nie wymaga usprawiedliwienia przed społeczeństwem, które chętniej, aczkolwiek nierozsądnie, wyraża niezadowolenie, kiedy kobieta ponownie wychodzi za mąż, niż wtedy, kiedy się od tego powstrzymuje; jednak trwanie sir Waltera w stanie wolnym wymaga pewnych wyjaśnień. Trzeba więc dodać, że sir Walter, jako dobry ojciec (po jednym czy drugim rozczarowaniu z powodu bardzo nietrafnie wybranego obiektu uczuć), głośno szczycił się tym, że nie ożenił się ponownie ze względu na córki. Dla jednej z nich, najstarszej, faktycznie zrezygnowałby ze wszystkiego, chociaż na ogół nie był skory do poświęceń. Elizabeth w wieku szesnastu lat posiadła wszelkie możliwe prawa i przywileje matki, a jako bardzo atrakcyjna i podobna do ojca, miała na niego zawsze wielki wpływ. Oboje doskonale się rozumieli. Pozostałe dzieci były dla niego znacznie mniej ważne. Mary nabrała nieco znaczenia, zostając panią Charlesową Musgrove, jednak Anne, o wykwintnym umyśle i ujmującym charakterze, które to zalety doceniliby wszyscy prawdziwie znający się na ludziach – dla ojca i siostry była nikim. Jej słowo nie miało znaczenia, a jej potrzeby ustępowały wszystkim innym. Była tylko zwykłą Anne.
Dla lady Russell Anne była najdroższą i najcenniejszą chrześniaczką, ulubienicą i przyjaciółką. Lady Russell kochała wszystkie panny Elliot, ale jedynie w Anne widziała matkę, która wróciła na świat.
Kilka lat wcześniej Anne Elliot była bardzo ładną dziewczyną, jednak jej świeżość prędko zgasła; nawet jednak w najlepszych dniach ojciec nie cenił zbytnio jej urody (delikatne rysy i łagodne ciemne oczy córki zbyt różniły się od wyglądu jego samego), teraz zaś, kiedy Anne schudła i straciła blask, ojciec stracił wszelkie powody, by zwracać na nią uwagę. Nigdy nie żywił wielkich nadziei, że ujrzy jej imię na stronach swojego ulubionego dzieła, teraz zaś znikły one całkowicie. Wszelkie nadzieje na świetne koligacje musiały spocząć na Elizabeth, gdyż Mary weszła w zwykłą ziemską rodzinę, szacowną i bardzo zamożną, jednak to ona wniosła do niej splendor, w zamian nie poprawiając swojej pozycji. Elizabeth pewnego dnia wyjdzie świetnie za mąż.
Czasami zdarza się, że kobieta jest piękniejsza w wieku lat dwudziestu dziewięciu niż dziesięć lat wcześniej; ogólnie rzecz biorąc, jeśli nie zniszczyła jej choroba lub ciężkie przeżycia, w tym wieku niemal nie traci uroku. Tak się właśnie stało z Elizabeth – była to wciąż urocza panna Elliot, którą się stała trzynaście lat wcześniej, stąd sir Walterowi można wybaczyć to, że zapominał o jej wieku, a uważać go tylko w połowie za głupca, gdyż żył w przekonaniu, że tylko on i Elizabeth nadal kwitną, podczas gdy wszyscy wokół starzeją się i brzydną, co wyraźnie dostrzegał u krewnych i znajomych. Anne zmizerniała, Mary straciła subtelność – każda twarz w sąsiedztwie wyglądała gorzej, a coraz wyraźniejsze kurze łapki wokół oczu lady Russell od dawna przyczyniały mu powodów do zmartwienia.
Elizabeth nie odczuwała takiego zadowolenia z siebie jak ojciec. Przez trzynaście lat piastowała godność pani w Kellynch Hall, przewodząc przy stole i nadzorując życie domowe z opanowaniem i zdecydowaniem osoby kilka lat starszej. Przez trzynaście lat czyniła honory pani domu, pilnowała przestrzegania zasad i jako pierwsza szła do powozu, zaś na wszelkich balach i kolacjach wychodziła z sali tuż za lady Russell. Przez trzynaście zim i nawracających mrozów otwierała każdy liczący się bal, który organizowano w niezbyt licznie zasiedlonej okolicy, przez trzynaście rozkwitających pąkami wiosen jeździła z ojcem do Londynu, by przez kilka tygodni nacieszyć się wielkim światem. Pamiętała to wszystko, a świadomość, że ma dwadzieścia dziewięć lat, budziła w niej nieco żalu za przeszłością i nieco obaw na przyszłość; mimo że wciąż w pełni zadowolona ze swojego wyglądu, zdawała sobie jednak sprawę, że niebezpiecznie przybywa jej lat, stąd z radością powitałaby zaloty pewnego swoich zamiarów baroneta, gdyby ktoś taki pojawił się w ciągu najbliższego roku czy dwóch. Wtedy Elizabeth mogłaby znów wziąć do ręki księgę nad księgami i cieszyć się nią tak jak w młodości. Teraz jej nie lubiła. Po jej otwarciu wzrok od razu padał na datę jej narodzin, przy której – w przeciwieństwie do adnotacji przy nazwisku młodszej siostry – nie było daty ślubu; księga stała się uosobieniem wstrętu, i zdarzyło się niejednokrotnie, że kiedy ojciec zostawił ją otwartą na stole w pobliżu, Elizabeth, nie patrząc, zamykała ją i odsuwała jak najdalej.
Przeżyła też porażkę, którą na zawsze utrwalono w tej właśnie księdze, zwłaszcza w historii jej własnej rodziny. Przypuszczalny spadkobierca, tenże William Walter Elliot, którego prawa tak hojnie wspierał ojciec, okazał się dla niej rozczarowaniem.
Jako bardzo młoda dziewczyna, kiedy tylko dowiedziała się o tym, że jeśli nie urodzi się jej brat, to on zostanie dziedzicem tytułu, postanowiła zostać jego żoną. Takie same zamiary miał jej ojciec. Żadne z nich nie znało młodego mężczyzny w dzieciństwie, jednak wkrótce po śmierci lady Elliot sir Walter postarał się o nawiązanie znajomości, a chociaż jego wysiłki nie spotkały się z ciepłym przyjęciem, nie ustawał w próbach, tłumacząc sobie rezerwę pana Elliota jego młodzieńczą skromnością; przy którymś wiosennym pobycie w Londynie, kiedy Elizabeth jaśniała urodą pierwszej młodości, pan Elliot został zmuszony do zapoznania się z ojcem i córką.
Był on wówczas bardzo młodym mężczyzną, dopiero rozpoczął studia prawnicze. Elizabeth uznała go za wyjątkowo miłego, a wszelkie związane z nim plany zostały całkowicie zaaprobowane. Został zaproszony do Kellynch Hall, wyczekiwany i omawiany przez resztę roku, jednak nie pojawił się. Kolejnej wiosny znów spotkano się z nim w Londynie, uznano za równie sympatycznego, ponownie zachęcono do podtrzymywania kontaktów, zaproszono i oczekiwano, a on znów się nie pojawił; następne wieści, jakie dotarły do Kellynch Hall, wspominały o jego ożenku. Zamiast budować swoje szczęście na drodze przeznaczonej dla dziedzica rodu Elliotów, kupił sobie niezależność, wiążąc się z bogatą kobietą niskiego urodzenia.
Sir Walter czuł się urażony. Uważał, że jako głowa rodziny powinien był zostać poproszony o radę, zwłaszcza po tym, jak tak publicznie wyrażał się pochlebnie o młodym człowieku.
– Na pewno nas widziano – twierdził. – Raz na aukcji koni w Tattersall, a dwa razy w holu Izby Gmin.
Wyraził swoją dezaprobatę, lecz najwyraźniej nie zwróciła ona szczególnej uwagi winowajcy. Pan Elliot nie kwapił się z przeprosinami, nie okazywał chęci zabiegania o względy rodziny, na które zresztą według sir Waltera nie zasłużył; w ten sposób znajomość się urwała.
Cała ta kłopotliwa historia z panem Elliotem wciąż jeszcze, po kilku latach, wywoływała gniew Elizabeth, której spodobał się on z charakteru, a jeszcze bardziej dlatego, że był spadkobiercą jej ojca; wiedziona silną dumą rodową tylko w nim widziała odpowiednią partię dla najstarszej córki sir Waltera Elliota. W całym almanachu baronetów nie znalazło się drugiego, którego tak chętnie uznałaby za równego sobie. A jednak pan Elliot zachował się tak skandalicznie, że chociaż obecnie (latem roku 1814) nosiła żałobne tasiemki po jego żonie, zaprzestała snucia wszelkich myśli w związku z nim. O ile jeszcze hańbę jego pierwszego małżeństwa dałoby się wybaczyć, gdyż prawdopodobnie nie utrwaliło jej potomstwo, to jednak – o czym, jak to zwykle bywa, dowiedzieli się od życzliwych przyjaciół – pan Elliot wyrażał się o nich wyjątkowo niepochlebnie, praktycznie znieważał i lekceważył krew, która płynęła także w jego żyłach, oraz zaszczyty, które miały w przyszłości przypaść mu w udziale. Takiego zachowania nie dało się wybaczyć.
Tak wyglądały odczucia i wrażenia Elizabeth Elliot; takie towarzyszyły jej troski i takie emocje mąciły elegancką monotonię oraz zamożną pustkę jej codzienności; takie uczucia zajmowały jej długie, pozbawione wydarzeń lata życia w niezmiennym kręgu towarzystwa na wsi, wypełniały próżnię, której nie zapełniały ani pożyteczne zajęcia na zewnątrz, ani osiągnięcia w robótkach domowych.
Teraz jednak do tego wszystkiego dokładała się kolejna troska, która zajęła jej umysł. Jej ojcu zaczęło brakować pieniędzy. Wiedziała, że teraz sięgał po swoją ulubioną książkę, by zapomnieć o wysokich rachunkach kupców oraz nieprzyjemnych aluzjach pana Shepherda, swojego prawnika. Majątek Kellynch przynosił spore dochody, lecz nie wystarczał na zaspokojenie wyobrażeń sir Waltera o tym, na jakiej stopie powinien żyć właściciel ziemski. Za życia lady Elliot dom prowadzono z systematycznością, umiarem i oszczędnie, dzięki czemu wydatki nie przewyższały dochodów; razem z nią odszedł ten sposób myślenia i sir Walter żył ponad stan. Nie potrafił inaczej; czynił tylko to, czego wymagała jego pozycja baroneta; jednak chociaż nie czuł się winny, nie tylko zadłużał się coraz bardziej, ale też słyszał o swoich długach tak często, że w końcu nie dało się już ukrywać ich, nawet częściowo, przed córką. Podczas wiosennej wizyty w Londynie zaczął już czynić pewne aluzje do córki; posunął się nawet tak daleko, że zapytał ją:
– Czy możemy jakoś zmniejszyć wydatki? Twoim zdaniem, jak moglibyśmy zmniejszyć wydatki?
Trzeba jej oddać sprawiedliwość: Elizabeth w pierwszym porywie kobiecego niepokoju zaczęła się poważnie zastanawiać nad tym, co mogliby zrobić, w końcu zaś zaproponowała oszczędności w dwóch dziedzinach: ograniczenie niepotrzebnych datków na cele charytatywne i rezygnację z zakupu nowych mebli do salonu. Później wpadła na kolejny dobry pomysł: nie kupi Anne prezentu w stolicy, chociaż robiła to od lat. Jednak te działania, chociaż same w sobie godne pochwały, nie wystarczały, by stawić czoła prawdziwym rozmiarom katastrofy, którą sir Walter poczuł się zmuszony wyznać córce wkrótce później. Elizabeth nie znalazła już innych rozwiązań. Poczuła się skrzywdzona i nieszczęśliwa, podobnie jak jej ojciec; żadne z nich nie umiało wymyślić, jak zmniejszyć wydatki, nie narażając jednocześnie swojej godności ani nie rezygnując ze zbyt wielu wygód.
Sir Walter mógł dysponować tylko niewielką częścią majątku, jednak nawet gdyby wolno mu było go sprzedać w całości, nic by się nie zmieniło. Zniżył się do obciążenia go hipoteką w dozwolonej wysokości, lecz nigdy w życiu nie przystałby na sprzedaż. Nie, nigdy nie zhańbiłby swojego imienia aż tak bardzo. Kolejne pokolenie odziedziczy posiadłość Kellynch w całości, tak jak on sam ją otrzymał.
Na pomoc wezwano dwoje zaufanych przyjaciół: pana Shepherda, mieszkającego w sąsiednim mieście targowym, oraz lady Russell. Ojciec i córka wydawali się oczekiwać, że któreś z nich zdoła w jakiś sposób wymyślić sposób na zmniejszenie długów, by wybawić ich z żenującej sytuacji, lecz nie zmuszając do rezygnacji z dogadzania swoim gustom i próżności.
Pan Shepherd – prawnik cywilny i człowiek ostrożny, pomimo wpływu na sir Waltera i swoich poglądów wolał jednak, by złe nowiny przyniósł ktoś inny, więc z przeprosinami wymówił się od udzielenia wszelkich rad, błagał jedynie, by pozwolono mu usilnie zarekomendować doskonałe wyczucie i rozsądek lady Russell, która na pewno podsunie zdecydowane sposoby wyjścia z kłopotów, jakie i on by zalecił.
Lady Russell przejęła się tematem i rozważyła go z największą starannością. Była to kobieta raczej wielce rozsądna niż energiczna, w tym wypadku zaś jej trudności z podjęciem jakiejkolwiek decyzji potęgowało rozdarcie między dwoma przeciwstawnymi pragnieniami. Ona sama ściśle kierowała się w życiu zasadami moralnymi i poczuciem honoru, jednakże z drugiej strony pragnęła oszczędzić uczucia sir Waltera i zadbać o dobrobyt jego rodziny, gdyż miała na tyle wysokie mniemanie o arystokracji i należnych jej przywilejach, na ile pozwalał jej rozsądek i uczciwość. Była kobietą uczynną, miłosierną, dobrą, zdolną do głębokiego przywiązania, wyjątkowo dbającą o przyzwoitość i ściśle przestrzegającą zasad dobrego wychowania, a jej zachowanie stawiano za przykład manier. Wykształcona, na ogół racjonalna i konsekwentna, miała jednak swoje przesądy dotyczące tradycji rodu; ceniła status i miejsce w społeczeństwie, co nieco zaślepiało ją na wady osób wysoko postawionych. Jako wdowa tylko po zwykłym szlachcicu, tym bardziej oddawała cały należny szacunek tytułowi baroneta. Dlatego też sir Walter, który miał prawo prosić ją o pomoc jako stary znajomy, uprzejmy sąsiad, dobroduszny właściciel ziemski, mąż drogiej przyjaciółki, ojciec Anne i jej sióstr, w jej pojęciu dodatkowo zasługiwał na wielkie współczucie i troskę w swoim obecnym trudnym położeniu już chociażby właśnie ze względu na swój tytuł.
Muszą ograniczyć wydatki, to nie ulega wątpliwości. Jednakże lady Russell bardzo zależało, by dokonać tego w sposób możliwie najmniej bolesny dla sir Waltera i Elizabeth. Sporządziła plan działania, dokonała szczegółowych obliczeń i zrobiła coś jeszcze, co nikomu nie przyszło do głowy: skonsultowała się z Anne, której inni w ogóle nie uważali za osobę zainteresowaną. Naradziła się z nią, ale i do pewnego stopnia posłuchała jej argumentów, sporządzając plan oszczędności, który w końcu przedstawiono sir Walterowi. We wszystkich poprawkach wniesionych przez Anne uczciwość przeważała nad wyobrażeniami na temat statusu. Anne proponowała silniejsze zaciśnięcie pasa, bardziej radykalną reformę, szybsze wyjście z długów, bez względu na wszystko inne poza poczuciem sprawiedliwości i słuszności.
– Jeśli uda nam się przekonać twojego ojca – stwierdziła lady Russell, spoglądając na jej zapiski – można będzie wiele dokonać. Jeśli przyjmie te zasady, za siedem lat wyjdzie na prostą; mam nadzieję, że uda się nam przekonać jego i Elizabeth, że Kellynch Hall nie ucierpi na tych oszczędnościach oraz że w oczach ludzi rozsądnych sir Walter na pewno nie straci godności, jeśli zachowa się jak człowiek z zasadami. Przecież pójdzie w ślady wielu naszych najlepszych rodzin, które już weszły na tę drogę lub powinny to zrobić. W jego przypadku nie ma nic szczególnego, a najczęściej właśnie wyjątkowość ich sytuacji sprawia ludziom największe cierpienia. Mam wielką nadzieję, że uda się go przekonać. Musimy być poważne i zdecydowane, w końcu skoro zaciąga się długi, należy je spłacać, a chociaż musimy szanować uczucia twego ojca, jako dżentelmena i głowy rodziny, to jednak uczciwość jest najważniejsza.
Anne pragnęła, by jej ojciec zaczął przestrzegać tych zasad, a przyjaciele go do tego zachęcali. Według niej podstawowym obowiązkiem było spłacenie wszelkich roszczeń wierzycieli, poświęcając wszystko, by dokonać tego możliwie najszybciej – a wszelkie półśrodki uważała za godzące w honor dłużnika. Chciała, by sporządzono plan rygorystycznych oszczędności i postawiono sobie za punkt honoru przestrzeganie go. Wysoko ceniła wpływ lady Russell, zaś co do surowości wyrzeczeń, które podsuwało jej własne sumienie, to miała nadzieję, że niewiele trudniej będzie przekonać ojca i siostrę do rozwiązań radykalnych niż połowicznych. Znając ich oboje, przypuszczała, że poświęcenie jednej pary koni będzie niewiele mniej bolesne niż pozbycie się obu par – i tak dalej, zgodnie z listą zbyt łagodnych wyrzeczeń proponowanych przez lady Russell.
Jak się okazało, nie miało znaczenia, jak by przyjęto listę surowszych zasad ułożoną przez Anne, gdyż lady Russell poniosła klęskę. Nie zgodzono się na żadne oszczędności, wszelkie próby ograniczeń uznano za nieznośne. Co takiego!? Pozbawić się wszelkich wygód życiowych!? Podróże, wyjazdy do Londynu, służba, konie, przyjęcia… ograniczenia i oszczędności na każdym kroku! Życie bez podstawowych udogodnień, jakimi cieszy się nawet zwykły szlachcic! Nie, lepiej od razu wyprowadzić się z Kellynch Hall, niż pozostać tutaj w takim upokorzeniu!
„Wyprowadzić się z Kellynch Hall”. Te słowa natychmiast podchwycił pan Shepherd, żywotnie zainteresowany tym, by sir Walter faktycznie wprowadził oszczędności, a jednocześnie przekonany, że w Kellynch Hall to się nie uda. Skoro pomysł podsunęła właśnie ta osoba, do której należy decyzja, on sam pozbył się skrupułów i całkowicie go poparł. Według niego sir Walter nie mógłby całkowicie odmienić stylu życia, nadal mieszkając w rezydencji, która wymaga podtrzymywania tradycji rodowej gościnności i honoru. W każdym innym miejscu sir Walter będzie mógł kierować się własnym osądem, a i tak zostanie przedmiotem podziwu oraz wzorem stylu życia, niezależnie od tego, w jaki sposób postanowi zorganizować swoje gospodarstwo.
Sir Walter wyprowadzi się z Kellynch Hall; po kolejnych kilku dniach wątpliwości i niezdecydowania odpowiedziano sobie na ważne pytanie, mianowicie: gdzie powinien się osiedlić, oraz w zarysie zaplanowano tę wielką zmianę.
Istniały trzy możliwości: Londyn, Bath albo jakiś dom na wsi. Anne z całego serca pragnęła, by wybrano tę ostatnią. Mały dom w okolicy, gdzie wciąż mogliby spotykać się z lady Russell, przebywać w pobliżu Mary, a czasami cieszyć się widokiem ogrodów i zagajników Kellynch – tego najbardziej pragnęła. Jednak los jak zwykle stanął jej na przekór, gdyż wybór padł na miejsce, którego naprawdę nie chciała. Anne nie lubiła Bath i uważała, że źle się tam czuje – a to właśnie Bath miało się stać jej domem.
Początkowo sir Walter skłaniał się bardziej ku przeprowadzce do Londynu, jednak pan Shepherd czuł, że trudno by mu było zaufać w takim mieście, i zręcznie odwiódł go od tego planu, zachwalając w zamian zalety Bath. Było to miejsce znacznie bezpieczniejsze dla dżentelmena w trudnej sytuacji; tam sir Walter będzie mógł zachować swój status za cenę stosunkowo niewielkich wydatków. Oczywiście z całym naciskiem podkreślono także dwie niezaprzeczalne zalety Bath: leżało ono znacznie bliżej od Kellynch, bo ledwie pięćdziesiąt mil, a lady Russell spędzała tam co roku część zimy; ku wielkiemu zadowoleniu lady Russell, która od początku optowała za Bath, sir Walter i Elizabeth doszli do przekonania, że przeprowadzka do tego miasta nie pozbawi ich ani znaczenia w towarzystwie, ani rozrywek.
Lady Russell czuła się w obowiązku sprzeciwić życzeniom swojej ulubienicy. Oczekiwanie od sir Waltera, że zdoła zamieszkać w małym domku we własnej okolicy, to już zbyt wiele. Sama Anne, chociaż jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy, wkrótce odczułaby upokorzenie swojego położenia, uczucia sir Waltera na pewno dotkliwie by ucierpiały. Niechęć Anne do Bath lady Russell uznała za błędne uprzedzenie, wyrastające po pierwsze z tego, że po śmierci matki Anne spędziła tam trzy lata na pensji, po drugie – w czasie jedynej zimy, jaką tam spędziła z lady Russell, sama Anne nie była w najlepszym nastroju.
Krótko mówiąc: lady Russell bardzo lubiła Bath i stąd skłaniała się do przekonania, że to najlepsze miejsce dla nich wszystkich; zdrowie jej młodej przyjaciółki nie ucierpi, jeśli ciepłe miesiące roku Anne będzie spędzać z nią samą w Kellynch Lodge, sama zmiana zaś na pewno dobrze wpłynie zarówno na jej zdrowie, jak i nastrój. Anne za rzadko wychodziła z domu, za mało widywano ją w towarzystwie. Wyjście w świat na pewno podniesie ją na duchu. Lady Russell pragnęła, by Anne nawiązała nowe znajomości.
Pomysł zamieszkania w okolicy Kellynch Hall miał wady także ze względu na jeszcze jedną ważną część planu, na szczęście zaakceptowaną już na samym początku. Sir Walter nie tylko miał wyprowadzić się z domu, ale też oddać go w ręce innych; była to próba charakteru, która pokonała silniejsze osoby od niego. Kellynch Hall trzeba wynająć, jednak w najgłębszym sekrecie, który w żadnym wypadku nie może wyjść poza najściślejszy krąg rodziny i przyjaciół.
Sir Walter nie zniósłby upokorzenia, jakie czekałoby go po ogłoszeniu faktu, że szuka dzierżawcy. Co prawda pan Shepherd raz wypowiedział słowo „anons”, lecz nigdy więcej nie odważył się go użyć. Sir Walter od razu odrzucił pomysł umieszczania gdziekolwiek anonsów, zabronił nawet wspominać o swoich planach; byłby skłonny oddać swoją rezydencję w drodze wyjątkowej łaski tylko w przypadku, gdyby przyszły dzierżawca o nienagannej reputacji zgłosił się do niego sam i przyjął jego warunki.
Jak szybko usprawiedliwiamy akceptację tego, co spełnia nasze chęci! Lady Russell znalazła jeszcze jeden powód do zadowolenia z wyprowadzki sir Waltera i jego rodziny. Ostatnio Elizabeth nawiązała bliską przyjaźń, którą lady Russell chętnie by przerwała. Przyjaciółką Elizabeth została mianowicie córka pana Shepherda, która po nieudanym małżeństwie z dwojgiem dzieci wróciła do domu ojca. Była to sprytna młoda kobieta, która doskonale potrafiła przypodobać się otoczeniu – przynajmniej udało się jej to w Kellynch Hall – i która zyskała taką sympatię panny Elliot, że złożyła tam kilkukrotnie wizytę, pomimo wszelkich ostrożnych aluzji lady Russell, uważającej tę przyjaźń za niestosowną, a doradzającej powściągliwość i ostrożność.
Lady Russell nie miała niemal żadnego wpływu na Elizabeth i kochała ją raczej z zasady niż dlatego, że Elizabeth na to zasługiwała. Nigdy nie otrzymała od niej szczególnych dowodów uwagi, wychodzących poza zwykłą uprzejmość; mimo usilnych próśb nigdy nie udało się jej przekonać Elizabeth do zmiany zdania. Wielokrotnie żarliwie próbowała przekonać rodzinę, by zabierała Anne do Londynu, gdyż niesprawiedliwe jej pomijanie i egoistyczne wykluczanie z rozrywek raniły jej wrażliwość i poczucie sprawiedliwości. Przy wielu mniej znaczących okazjach starała się ukazać Elizabeth zalety jej własnego osądu i doświadczenia, jednak zawsze na próżno: Elizabeth postępowała według własnego widzimisię, a nigdy nie sprzeciwiła się zdaniu lady Russell bardziej, niż wybierając na przyjaciółkę panią Clay, odrzucając towarzystwo tak wartościowej osoby jak własna siostra, a obdarzając zaufaniem i uczuciem kogoś, kogo powinna co najwyżej traktować z chłodną uprzejmością.
W ocenie lady Russell pani Clay stała znacznie niżej niż Elliotowie, a jej charakter czynił z niej bardzo niebezpieczną przyjaciółkę; dlatego też zmiana, w wyniku której pani Clay znikłaby z życia codziennego panny Elliot, w zamian podsuwając jej znacznie bardziej odpowiednie znajomości, nabrała pierwszorzędnego znaczenia.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki