Plotkarski SMS - Marta Fox - ebook

Plotkarski SMS ebook

Marta Fox

0,0

Opis

Odkąd osiemnastoletnia Ola została ofiarą okrutnej plotki, jej życie uległo diametralnej zmianie. Jak się jednak okazuje, niektóre zmiany przynoszą coś znacznie lepszego…

Ola zatrudnia się w kawiarni, chce oderwać się od ekranu i szerzących się tam na jej temat teorii, potrzebuje odetchnąć, poznać nowych ludzi, którzy nie mają pojęcia o całej tej aferze. Praca w Café Plotce staje się strzałem w dziesiątkę!

W prawdziwym świecie łatwiej Oli nie tylko zawiązać przyjaźnie, ale i znaleźć miłość.., a nawet dostać jej tyle, że aż ciężko wybrać! Teraz z każdej strony otaczają ją mężczyźni, pojawia się skrzypek, Marcel i jeszcze Zdzichu z Bażantowa. Czy któryś z nich zdobędzie serce Oli i czy to stanie się kolejnym tematem nieustających plotek?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 117

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Text © copyright by Marta Fox 2012

Digital edition © copyright by Aleksandria Media sp. z o.o. 2024

Projekt okładki: Anna Slotorsz

Przygotowanie edycji elektronicznej: Emilia Domańska

ISBN 978-83-67940-56-6

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tego pliku nie może być rozpowszechniana i udostępniana publicznie w jakiejkolwiek formie zapisu i w jakikolwiek sposób bez zgody właściciela praw autorskich.

Aleksandria Media sp. z o.o.

al. Wojciecha Korfantego 138

40-156 Katowice

1.

Feralna osiemnastka

– Mamo, tato – powiedziałam – musicie mi na to pozwolić, bo inaczej się z wami nie bawię.

Tata siedział w fotelu, trzymając w ręku rozłożoną gazetę. Spojrzał zza okularów najpierw na mnie, potem na mamę, siedzącą obok i czytającą powieść.

Tym oświadczeniem i desperacją zburzyłam rodzicom błogie popołudnie. Przerwali lekturę, ale z nadzieją, że zaraz do niej powrócą, bo ani tata nie zamknął gazety, ani mama nie odłożyła książki.

– To jest poważna sprawa i nie da się jej załatwić w ciągu minuty, więc musicie mnie wysłuchać – powiedziałam patetycznie i być może zabrzmiało to, jakbym przed rodzicami wypowiadała wyuczoną kwestię z przedstawienia, w którym miałam grać podczas akademii z okazji końca roku szkolnego.

Przed osiemnastymi urodzinami nieodwołalnie postanowiłam zostać aktorką dramatyczną, by grać w prawdziwym teatrze. Powiadomiłam o tym rodziców i klasę. Moje oświadczenie nie było próbą generalną, nie dotyczyło planów na przyszły rok, ale tego, co chciałam zrobić teraz.

– „A taki miał być przyjemny nastrój po podwieczorku. W małym, zacisznym, ukrytym w drzewach dworku” – mama zacytowała kwestię z W małym dworku Witkacego.

Od dawna czytałam dramaty i oglądałam spektakle teatralne, więc poznałam źródło cytatu, ale nie pochwaliłam się, bo nie chciałam, by rozmowa zeszła na inne tory.

– Przyjeżdża człowiek na trzy dni do domu z nadzieją na spokój, a tu każą podejmować decyzje, wyrażać zgodę i jeszcze szyfrem mówią. O co chodzi, Olka?

Tata bardziej udawał zirytowanego niż rzeczywiście był zirytowany, ale gazetę odłożył na stolik. Mama poszła w ślad za nim i wreszcie zamknęła książkę, choć widziałam, że robiła to z niechęcią, jakbym przerwała jej w kulminacyjnym momencie.

– Chodzi o to, że decyzję już podjęłam, o czym was powiadamiam, i teraz czekam tylko na wasze błogosławieństwo, kochani rodzice – wyrecytowałam przekonująco.

Miny rodziców nie wróżyły niczego dobrego, ale nie zamierzałam odpuszczać. Przecież dorosłość polega także na podejmowaniu samodzielnych decyzji, za które ponosi się odpowiedzialność, więc zamierzałam brnąć do końca i walczyć jak lwica, choć przecież jestem zodiakalnym Rakiem.

– Wyjeżdżasz na antypody i dlatego za chwilę zażądasz wypłaty posagu? – tata zapytał groźnie, jakby odgrywał Złą Macochę z baśni o Kopciuszku.

– Wprost przeciwnie, zostaję, wy sobie wyjeżdżajcie, ja będę strzegła domu, by nie czuł się samotny.

– Jak to? – zapytali wspólnie.

– A tak to, zwyczajnie, nie wyprowadzam się z mamą, chcę chodzić do szkoły tutaj, tutaj zdać maturę i tutaj pracować jako kelnerka w Café Plotce – powiedziałam na jednym wydechu, a raczej przydechu, by brzmieć bardziej melodramatycznie.

Miny i spojrzenia rodziców były bezcenne.

Tego się nie zapomina, mogłyby powracać w koszmarach.

– Ho, ho, ho, ambitne plany córki, która buntuje się już drugiego dnia urzędowej dorosłości – tata bardzo starał się zabrzmieć kpiąco.

Mama siedziała cichutko, jakby przyklejona do jego ramienia i wyroków. Ona tak zawsze, pomyślałam. Ale tym razem odezwała się pojednawczym tonem, dyplomatycznie.

– Wytłumacz się, Olu. Przecież zgodziłaś się na wyjazd, mało tego, nawet się cieszyłaś, że trafisz do miasta ze starówką, poznasz nowych ludzi. A teraz zmieniasz plany? Burzysz to, co tak długo przygotowywaliśmy?

Po cichu przyznawałam mamie rację, ale nie chciałam wtajemniczać rodziców w swoje problemy, musiałabym opowiedzieć o agresji, cyberbullyingu, czyli cyberprzemocy. O tym, jak próbowano mnie przestraszyć, zawstydzić, nękać, wysyłając SMS-y pełne podłych treści, publikując obelżywe sugestie w specjalnie spreparowanym artykule, a także zamieszczając w sieci odpowiednio zmontowane filmiki. Chciałam bez pomocy rodziców rozwiązać problemy, bo rola księżniczki mającej fanaberie bynajmniej mnie nie interesowała.

Moja przemowa była zdecydowana, konkretna i nieznosząca sprzeciwu. Podałam kilka rzeczowych argumentów, które na tyle zaintrygowały rodziców, że miny im nieco złagodniały. Kazali sobie dać czas do namysłu, co dobrze rokowało. Tata wprawdzie mamrotał coś w stylu „jak to?” i „przecież wszystko zapięte”, ale co stało na przeszkodzie, by rozpiąć zapięte i zmienić plany? Myślę, że tata po cichu podziwiał mnie za to, że znalazłam pracę. Mama wprawdzie powtarzała „niepotrzebnie, niepotrzebnie”, ale tata ścisnął ją za rękę, co zauważyłam. Jakby chciał powiedzieć: „Niech zobaczy, jaka to przyjemność”.

Tylko moje plany miałyby ulec zmianie, nie burzyłam zawodowych przedsięwzięć rodziców. Tata nadal pracowałby w Brukseli, mama w mieście ze starówką, czyli w Toruniu. Ja zostałabym w Katowicach, gdzie mieszkamy od dwóch lat i gdzie nie częściej niż raz w miesiącu spotykaliśmy się wszyscy, gdy tata przyjeżdżał na weekend.

Rodzice niełatwo zapuszczają korzenie.

Ciągle wiatr miota nimi w różne strony. Uwielbiają zmieniać miasta i mieszkania. Urządzać się na nowym. Zmieniać kolory ścian, ustawienia mebli. Nie gromadzą rzeczy w nadmiarze, nie zagracają mieszkania bibelotami, szaf ubraniami ani biurka niepiszącymi długopisami, ani szuflad zbędnymi papierami.

Dziadek też lubi mieć porządek i to taki, by w razie potrzeby po ciemku trafić na właściwą rzecz. Babcia natomiast uwielbia zakamarki i tajemnice, dlatego u niej każdy kąt i każda rzecz mogłyby opowiedzieć swoją historię. Lubię odwiedzać dziadków, mieszkają niedaleko, w sąsiedniej dzielnicy. I to był jeszcze jeden argument za tym, bym się nie wyprowadzała z mamą do Torunia. Nie zostanę przecież sama. Będę mogła zadbać o dziadków, a oni o mnie.

W jednym rodzice są stali: chodzi mi o ich uczucia do siebie. I dopóki tak jest, wszystko inne można negocjować. Tata często powtarza, że jeśli każdy w rodzinie może robić swoje, to łatwiej pielęgnować rodzinne uczucia. Podjęta przeze mnie decyzja daje mu więc możliwość potwierdzenia wygłaszanych teorii.

Wszystkie kłopoty i dziwne wydarzenia rozpoczęły się od przygotowań do osiemnastki. Zamarzyłam sobie, by impreza była inna od wszystkich osiemnastek, w których do tej pory uczestniczyłam. Chciałam zaszpanować i to się obróciło przeciwko mnie. Tak bywa: chce się dobrze, wychodzi źle, nie szuka się pracy, a ona sama wpada w ręce i podsuwa pomysł na miesiąc wakacji za swoje.

Kiedy zdradzałam mamie pomysł na urodzinowe spotkanie, kiwała głową bez zrozumienia. Co za moda, wystawne urodziny to wyrzucanie pieniędzy. Ilu masz przyjaciół, dopytywała, nie oczekując odpowiedzi. Czy nie lepiej byłoby zaprosić ich na weekend w góry, sugerowała. A jednak zgodziła się kupić bilety dla całej klasy na spektakl w teatrze Korez i zafundować poczęstunek w postaci wina musującego i coca-coli.

Moje plany, by na osiemnastce pojawić się z chłopakiem, Danielem, nie wypaliły. Kiedy nie poszłam na całość, jak powiedział, i uciekłam mu z łóżka, obraził się. Wtedy mama nieopatrznie podsunęła mi pomysł, bym znalazła chłopaka przez portal towarzyski. Dorośli nie zawsze mają mądre pomysły, ale uczepiłam się go, jakby od tego miało zależeć moje podejście do matury. Mogłam pójść sama, bez chłopaka, jednak szpan byłby mniejszy. Nie chodziło mi o prawdziwego chłopaka, tylko o kogoś, kto na urodzinach „zagrałby” tę rolę.

NAMIESZAŁAM, TO PRAWDA.

Nie obwiniam mamy, próbuję tylko zebrać fakty, spojrzeć z boku i zobaczyć, jakie koło zatoczyło moje życie, co wydarzyło się w ciągu tak krótkiego czasu i jakie konsekwencje ponoszę. Poddałam się modzie na osiemnastki, ale jednocześnie chciałam się wyróżnić, czyli być najlepszą w schemacie.

ZA PYCHĘ SIĘ PŁACI.

Zbieram plony, które w moim przypadku są ciosami. Po pierwsze: podobnie jak inne dziewczyny, planowałam stracić dziewictwo na osiemnaste urodziny.

Po drugie: chciałam mieć chłopaka, by pokazać się z nim na imprezie.

Po trzecie: marzyłam o tym, by tę imprezę wspominano długo po moim wyjeździe do Torunia.

Czy chciałam zbyt wiele?

2.

Na czym stoję?

Wniosek z moich planów jest taki:

JAK SIĘ CZEGOŚ CHCE ZA BARDZO I ZA WSZELKĄ CENĘ, TO SIĘ NIC NIE OTRZYMUJE. BO LOS JEST PRZEWROTNY.

Widocznie starożytni myśliciele mieli rację, mówiąc o „złotym środku”, czyli harmonii. Babcia nazwałaby tę harmonię skromnością, umiarkowaniem i brakiem pychy. Niestety, wychodzi na to, że trzeba mieć mądrość filozofów lub przynajmniej dziadków, aby nie popełniać „najgłupszych głupstw” i nie poddawać się stadnemu instynktowi.

Mamie zdarza się czasem filozofować w stylu babci i dziadka. Wówczas mawia, że wszystko w życiu jest po coś. I każde „coś” może nas wiele nauczyć. Gdybym przyjęła jej uwagi za pewnik, musiałabym zgodzić się z faktem, że opluwanie mnie w Internecie, rozpuszczanie plotek fałszywymi SMS-ami było po coś i to „coś” powinno mnie „czegoś” nauczyć.

Nie potrafię z powyższego rozumowania wykrzesać pozytywów.

Czuję się skrzywdzona pomówieniami i plotkami. Nie rozumiem, jaką przyjemność znajdują plotkarze w rozsiewaniu fałszywych informacji. Zadaję sobie codziennie wiele pytań i nie znajduję na nie ani jednej sensownej odpowiedzi. Jednym słowem: cierpię.

Zupełnie nie potrafię się uwolnić od rozpamiętywania, co mnie podkusiło, by zainteresować się właśnie Danielem, kiedy on zerwał z Anką. Nie musiałam być dla niego aż tak miła i empatyczna, jak byłam. Miał nadzieję, że skoro po wspólnej zabawie w klubie zaprosiłam go do domu, zrobiłam to w jedynie oczywistym celu. Daniel nie potrzebował rozmowy, tylko dziewczyny, z którą mógłby pójść do łóżka.

I tu się pomylił!

To prawda, kleiłam się do niego pod wpływem uczuć, które mnie nagle dopadły. Wydawało mi się, że jestem zakochana. Miałam ogromną ochotę rozbujać się jeszcze bardziej, ale stchórzyłam. Zwyczajnie. Kiedy już byłam do połowy rozebrana, moje głośne „nie!” mogli usłyszeć sąsiedzi z prawej i z lewej. Wtedy Daniel się rozzłościł i nazwał mnie „panną podpuszczalską”.

Zabolało.

Zabrzmiało tak, jakbym specjalnie zaplanowała tę schadzkę w domu, by Daniela odtrącić i ośmieszyć. Nie planowałam tego, nie miałam złych intencji. Nie było też okazji, by rzecz wytłumaczyć. Wydarzenia toczyły się za szybko, zraniona duma moja i zapewne duma Daniela kazały nam czekać, kto wykona pierwszy ruch. A tu nastał nowy dzień i przyniósł kolejne niusy. I w ten sposób się zapętliliśmy.

Zapisuję wydarzenia i przemyślenia, by lepiej się rozeznać w tym, co się u mnie dzieje.

PISANIE TO MÓJ TELEFON ZAUFANIA.

Może spisując meandry swojego zawirowania, zacznę lepiej rozumieć siebie i innych? Zauważyłam, że zdarza mi się powtarzać te same myśli, to nie szkodzi. Przeglądam notatki i dzięki temu łapię sznurki albo linki, jak kto woli. Aktor też wiele razy powtarza rolę nie tylko po to, by się jej nauczyć, ale też odpowiednio zagrać swoją postać, wykreować ją i uwiarygodnić. Aby w przyszłości, kiedy już zostanę aktorką dramatyczną, zagrać kogoś innego, muszę lepiej poznać samą siebie. Próbuję to właśnie zrobić.

Na razie ustaliłam, co następuje.

Daniel rozstał się z Anką i zaczął spotykać się ze mną, więc Anka była wściekła. Zauważyła, że wyszliśmy razem z imprezy. Zaczęła do mnie wysyłać SMS-y z pytaniami „Jak było?”. Nie odpowiedziałam, więc zapytała o to Daniela, na przerwie, w szkole. Daniel na to, że świetnie, bo cóż miał powiedzieć. No i Anka wysnuła z tego jednoznaczne wnioski.

Być może to w tamtej chwili zrodziła się plotka i zaczęła się błyskawicznie roznosić. Dziesiątki osób w tej samej chwili czytały w Internecie opluwające mnie informacje, zamieszczone w artykułach i filmikach emitowanych na YouTubie. Łatwo kogoś opluć. A odkręcić wszystko trudniej. Po jakimś czasie nikt nie pamięta, o co chodziło ani kto miał rację, ale niesmak pozostaje.

Są jednak i pozytywy zaistniałej sytuacji, czyli dziadkowe „coś za coś”.

Gdyby nie stało się to, co się stało, nie poznałabym Aleksandra, tancerza, który „zagrał” mojego chłopaka na osiemnastce. Od pierwszego spotkania dobrze nam się rozmawiało i czułam, że nasz jednorazowy „biznes” mógłby się przemienić w przyjacielską zażyłość… Podobnie poczuł Aleksander (nie pozwolił zdrabniać swojego imienia), dlatego zapewne od razu postawił sprawę jasno i powiedział, że jest gejem. Przyjęłam to prawie radośnie, poczułam się lżej, bo bezkarnie mogłam szukać ciepła na jego ramieniu, mając pewność, że lubi mnie dla samego lubienia, a nie po to, by sobie przygruchać dziewicę, którą ciągle byłam.

Zbliżyłam się do Anki, dzięki temu, że postanowiłam z nią otwarcie porozmawiać. Dobrze się stało, bo jeśli nawet zazdrość Anki mogła dać początek plotkom na mój temat, to na pewno Anka nie była autorką ani wrednych SMS-ów, ani filmików. O tym się przekonałam.

Dzięki temu, że umówiłam się na rozmowę z Anką, a potem z Aleksandrem w Café Plotce, zauważyłam w karcie menu anons o poszukiwaniu pracownika do kawiarni. I dostałam tę pracę, co oznaczało rewolucję w moim życiu.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji