Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Alison boleśnie przekonała się, jak życie, cele i priorytety mogą się drastycznie zmienić przez tragiczne wydarzenia, na które nie mamy wpływu. Napadnięta i zgwałcona tuż przy posiadłości Jasona, mogła skończyć dużo gorzej, gdyby nie jego interwencja. Mężczyzna mimo lęku i niepewności, pomaga nieznajomej. Prowadzi to do trudnej konfrontacji z przeszłością i zmierzenia się ze swoimi traumami.
Ally i Jason – dwoje życiowych rozbitków, którzy próbują wrócić do normalnego życia i zapomnieć o bolesnych i trudnych przeżyciach. Czy będą w stanie nawzajem sobie pomóc pokonać własne demony?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 282
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
ROZDZIAŁ 1
Kiedy od samochodu dzieliło mnie może dziesięć stóp, rozpacz zabrała mi resztki nadziei. Ale nie po to przez rok walczyłam, by wydostać się z piekła, żeby teraz do niego wrócić! Prędzej umrę, niż się poddam!
Ta myśl sprawiła, że nagły skok adrenaliny zaczął pompować siłę w moje mięśnie. Wydłużyłam krok i skupiłam wzrok tylko na pojeździe, do którego się zbliżałam. Nie widziałam niczego innego. Gdybym zerknęła na swojego oprawcę, niechybnie bym się poddała, a musiałam walczyć o przetrwanie.
Jeszcze kilka stóp i dobiegłam do auta. Kiedy blokowałam zamki, napastnik złapał za klamkę, a mnie serce podeszło do gardła. Ulga, jaką poczułam, kiedy nie udało mu się otworzyć drzwi, wycisnęła łzy z moich oczu. Na ułamek sekundy spojrzałam na twarz, która miała do śmierci prześladować mnie w sennych koszmarach, po czym uruchomiłam silnik i z piskiem opon wyjechałam z parkingu. Spojrzałam w lusterko wsteczne, a on stał tam i patrzył za mną. „Dlaczego tu przyszedł? – myślałam, a łzy płynęły mi po policzkach. – Dlaczego wrócił po upływie roku?!”.
Nie wiedziałam, co mam teraz zrobić. Bałam się wrócić do domu. On przyszedł do mojej pracy, do miejsca, gdzie czułam się najbezpieczniej. Zabrał mi moją pewność siebie, godność, a teraz i to. Nic mi już nie zostało, tylko życie w ciągłym strachu. Uświadomiłam sobie, że już chyba nigdy nie będę się czuła bezpieczna.
Z wściekłości krzyknęłam i walnęłam dłonią w kierownicę. Niewiele myśląc, pojechałam do jedynej osoby, która wiedziałam, że mnie ochroni.
Podjechałam pod bramę i zahamowałam z piskiem opon. Nacisnęłam dzwonek i raz za razem krzyczałam: „Jason, proszę, wpuść mnie!”. Nie odezwał się, ale otworzył bramę, a ja szybko wjechałam. Dopóki nie upewniłam się, że zasunęła się z powrotem i nikt nie wszedł niepostrzeżenie, cały czas patrzyłam we wsteczne lusterko, przez co zniszczyłam jeden z ozdobnych krzewów.
Spojrzałam na dom i zobaczyłam, że Jason już na mnie czeka. Zaparkowałam obok niego, szybko wysiadłam i rzuciłam mu się na szyję. Szlochałam tak strasznie, że brakowało mi tchu. Pomiędzy spazmatycznymi oddechami udało mi się wydukać:
– Widziałam go... Przyszedł... do mojej... pracy... Ten sukinsyn... przyszedł po mnie!
– Ally, co ty mówisz? – zapytał, unosząc moją twarz. – Chcesz powiedzieć, że ten bydlak, który cię napadł, przyszedł do twojej pracy?! Skrzywdził cię? Błagam, powiedz, że nic ci nie zrobił!
– Nie, on... czekał na... parkingu. Kiedy szłam... do auta... on zaczął... O Boże... on... zaczął... iść w moją stronę! – Nogi się pode mną ugięły, ale Jason szybko mnie złapał i wniósł do domu.
– Co wtedy zrobiłaś? – spytał, pomagając mi usiąść na kanapie.
– Uciekłam – odparłam, nie mogąc złapać tchu. – Przepraszam, Jason, że tu przyjechałam, ale... tylko przy tobie czuję się bezpiecznie.
– Nie przepraszaj, Ally, bardzo dobrze zrobiłaś. Teraz już jesteś bezpieczna, tutaj nic ci nie grozi.
Jeszcze długi czas drżałam, wstrząsana spazmami płaczu. Jason tulił mnie do siebie i szeptał uspokajające słowa. Robił to, czego w tym momencie potrzebowałam.
ROZDZIAŁ 2
JASON
Pracowałem nad programem, który był na końcowym etapie, gdy usłyszałem dzwonek do bramy. Spojrzałem na monitor i zaskoczony ujrzałem samochód Alison. Ucieszyłem się na jej widok, ale głos, który usłyszałem, w jednej chwili zmroził mi krew w żyłach.
– Jason, proszę, wpuść mnie! – krzyczała, w panice rozglądając się na boki.
Czegoś się bała, ale nie miałem pojęcia, o co chodzi. Szybko rozsunąłem bramę, poczekałem, by zamknąć ją z powrotem, i wyszedłem przed dom. Zauważyłem rozpędzoną toyotę, która skosiła jeden z krzewów, i wtedy byłem już pewien, że stało się coś złego.
Po chwili miałem już Ally w swoich ramionach, w które wpadła, szlochając. Nie uszło mojej uwadze przerażenie malujące się w jej oczach. Kiedy poczułem, że osuwa się na ziemię, wziąłem ją na ręce i wniosłem do domu. Posadziłem dziewczynę na kanapie i czekałem, aż się trochę uspokoi. Była tak przerażona, że ledwo mogła mówić.
Bydlak przyszedł do jej pracy! Miałem już pewność, że zrobię wszystko, żeby go znaleźć i usunąć. Choćbym miał poświęcić na to wszystkie pieniądze i nawet trafić do więzienia, to nie pozwolę, by ten zwyrodnialec chodził po ziemi.
W momencie, gdy Ally udała się do łazienki, ja poszedłem do gabinetu, skąd zadzwoniłem do detektywa Severide’a. Opowiedziałem mu, że gwałciciel wrócił, a on obiecał, że natychmiast się tym zajmą.
Ally długo płakała. Nie mogłem jej uspokoić. Była nawet bardziej roztrzęsiona niż zaraz po napaści. Teraz, kiedy zaczęła odbudowywać cegiełka po cegiełce swoje dawne życie i poczuła się lepiej, ten zboczeniec wrócił, niszcząc to, co już osiągnęła. Miałem ochotę wrzeszczeć i coś rozwalić, by dać upust ślepej furii, jaka mną zawładnęła. Pohamowałem jednak emocje i usiadłem przy Ally, a ona natychmiast do mnie przywarła.
Kiedy przestała płakać, spytałem, czy chciałaby się czegoś napić. Skinęła głową, ale wciąż kurczowo trzymała się mojej koszulki.
– Ally, musisz mnie puścić – poleciłem. – Nie bój się, będziesz mnie cały czas widziała.
Zaparzyłem dwa kubki herbaty, którą sklep sprowadzał specjalnie dla mnie. Zaniosłem je do salonu i podałem jeden Alison. Patrzenie, jak jej życie znów rozsypuje się na kawałki, było bardzo bolesne. Wciąż zadawałem sobie pytanie, dlaczego on wrócił? Czy miał obsesję na punkcie swojej ofiary? Od tych myśli krew mroziła mi się w żyłach.
Siedzieliśmy w milczeniu, słychać było jedynie, jak Ally pociąga nosem. Kiedy wypiła herbatę, zwinęła się w pozycji embrionalnej na kanapie. Przykryłem ją kocem i usiadłem w fotelu, po czym zatopiłem się w ponurych rozmyślaniach. W ręce trzymałem komórkę i w napięciu czekałem na telefon od detektywa.
Po upływie godziny zauważyłem, że Ally zasnęła. „To dobrze – pomyślałem – przynajmniej podczas snu nie będzie się bała”. Jakże mylne było moje myślenie, ponieważ jakiś czas później zobaczyłem, że dziewczyna zaczyna się niespokojnie wiercić i coś mamrotać.
Wstałem z fotela i usiadłem na brzegu kanapy. Gładziłem Ally po policzku i szeptałem do niej, mając nadzieję, że to wystarczy, by odgonić koszmar, w którym tkwiła. Niestety na niewiele się to zdało. Kiedy zobaczyłem łzy wypływające spod jej zamkniętych powiek i usłyszałem dźwięk przypominający skowyt, potrząsnąłem nią. Przy okazji oberwałem ręką po twarzy, gdy zapewne szamotała się z kimś we śnie.
– Ally, obudź się! – powtórzyłem głośniej.
Wtedy otworzyła oczy i zakrztusiła się powietrzem. Szybko ją podniosłem i przytuliłem do siebie.
– No już, maleńka, jestem przy tobie – szepnąłem uspokajająco. – To był tylko zły sen, to się nie dzieje naprawdę. Ćśśś, już dobrze, jesteś bezpieczna.
– Jason – szlochała – on mnie dopadł... i znów zgwałcił, a ja to wszystko widziałam i czułam. – Wtem złapała się za brzuch i jęknęła: – O Boże, niedobrze mi.
Spojrzała na mnie z przerażeniem w oczach, więc zdjąłem z niej koc i pomogłem jej przejść do łazienki. Uklękła przed sedesem i gwałtownie zwymiotowała. Jeszcze jakiś czas męczyły ją torsje, a ja jedyne, co mogłem zrobić, to przytrzymywać jej włosy, podać szklankę wody i wytrzeć jej twarz mokrym ręcznikiem. Ile to razy sam wymiotowałem po koszmarach lub snach na jawie. Niestety wtedy nie było przy mnie nikogo, kto by się o mnie zatroszczył. Serce mi pękało, gdy patrzyłem, jak Ally cierpi i jak bardzo się boi. Choć była u mnie, w mojej „twierdzy”, to i tak nie mogła poczuć się bezpiecznie, bo ten psychol nawiedzał ją nawet we śnie.
Gdy przestała wymiotować, pomogłem jej się podnieść. Słaniając się na nogach, wypłukała zęby i umyła twarz. Potem zaprowadziłem ją na kanapę. Drżała i widziałem, że całkiem opadła z sił.
Zaproponowałem, że zadzwonię po doktor Jones. Początkowo nie chciała się zgodzić, ale przekonał ją argument o podaniu leku, po którym przestanie się tak bać. Nie wiedziałem, czy taki lek w ogóle istnieje, ale zależało mi, by Samantha ją obejrzała.
Poszedłem do gabinetu i zamknąłem za sobą drzwi. Zadzwoniłem do lekarki i wyjaśniłem, co się wydarzyło. Była już po pracy, ale powiedziała, że zaraz przyjedzie.
Nie upłynęło pół godziny, a już dzwoniła do bramy. Kiedy weszła do domu, objęła mnie na moment i spytała, jak się czuję, ale tylko wzruszyłem ramionami. Pogładziła mnie ze współczuciem po policzku i szybko udała się do Ally. Zostawiłem je same i poszedłem przygotować coś do jedzenia oraz kawę dla Samanthy, jej ulubioną, którą kupowałem specjalnie dla niej.
Po kilku minutach lekarka podeszła do mnie i odezwała się szeptem:
– Jason, Ally jest w kiepskim stanie, kompletnie się rozsypała. Zrobiłam jej zastrzyk z lorazepamu, po którym zaraz zaśnie – poinformowała. – Postaraj się, by nic nie zakłócało jej snu przez przynajmniej siedem godzin. Wypiszę zaraz receptę na ten lek w tabletkach i pojadę go wykupić, bo nie mam go u siebie. Jest to silny lek przeciwlękowy. Będzie po nim senna i otumaniona, ale w tej chwili to jedyne, co mogę dla niej zrobić. Wypiszę też zwolnienie, bo nie będzie w stanie pracować, przyjmując lek dwa razy dziennie.
– Dobrze – zgodziłem się – też nie wyobrażam sobie, że dałaby radę pracować tam, gdzie ponownie spotkała tego zwyrodnialca.
– Ally zostanie u ciebie, czy wróci do siebie?
Dłuższą chwilę myślałem nad tym, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Od dzieciństwa nie mieszkałem z nikim, nie miałem żadnych gości na dłużej niż kilka godzin. Nie wiedziałem, jak będę się z tym czuł. Ale przecież nie mogłem po prostu odwieźć Ally do jej domu i zostawić ją samą. Zostanie tam z nią również nie wchodziło w rachubę, ponieważ musiałem dokończyć program i porównać zapisane zdjęcia z twarzą jej oprawcy. Zagubiony, potarłem kark i spojrzałem na Samanthę.
– Myślisz, że będę potrafił być tu z nią przez kilka dni non stop? Boję się, że sobie nie poradzę.
– A byłbyś w stanie odwieźć ją do domu i tam zostawić?
– Oczywiście, że nie.
– Więc sądzę, że dasz radę – zapewniła. – Jeśli jednak nie jesteś tego pewien, możesz przywieźć ją do nas.
Zastanawiałem się przez kilka minut, rozważając wszystkie najgorsze scenariusze, po czym pokręciłem głową.
– Nie ma takiej potrzeby, Ally zostaje u mnie – postanowiłem i modliłem się, żebym niczego nie spieprzył.
– Mój dzielny chłopiec. – Uśmiechnęła się i pogładziła mnie po policzku. – Mówiłam ci już, jaka jestem z ciebie dumna?
– Tak, chyba wczoraj. – Odwzajemniłem uśmiech, przytuliłem ją do siebie i podziękowałem, że przyjechała.
– Zawsze przyjadę, kiedy będziesz mnie potrzebował – zapewniła. – Podobasz mi się taki odmieniony – dodała i pocałowała mnie w policzek.
Zastanowiła się nad czymś, jakby zbierała się na odwagę, a mnie serce szybciej zabiło z obawy przed tym, co za chwilę usłyszę. Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego, co wyszło z ust Samanthy.
– Gdybyś nie był pełnoletni, zapytałabym, czy zgodzisz się, byśmy cię adoptowali. Niestety jesteś na to za stary – uśmiechnęła się kpiąco, ale zaraz spoważniała – więc zapytam, czy możemy z Davidem nazywać cię naszym synem?
Stałem i patrzyłem na nią, nie będąc w stanie wymówić nawet jednego słowa. W jej oczach było tyle nadziei i miłości, że sprawiły, iż moje lodowate serce stopniało. Czym sobie na to zasłużyłem? Poczułem, że zbiera mi się na płacz, więc potarłem palcami grzbiet nosa, żeby powstrzymać napływające łzy. Podniosłem głowę i powiedziałem: „Tak, mamo”, a ona rozpłakała się i przytuliła mnie. Byłem dużo większy od niej, ale teraz czułem się jak mały chłopiec. Ta kobieta lata temu podarowała mi nowe życie. Dzięki niej odkryłem w sobie talent do programowania, miałem gdzie mieszkać i czułem się dla kogoś ważny. A teraz podarowała mi jeszcze rodzinę. Nigdy nie zdołam okazać, jak wiele to dla mnie znaczy.
– Bardzo cię kocham, synku – szepnęła, obejmując mnie.
– Ja ciebie też, mamo – wyszeptałem łamiącym się głosem. – Dziękuję, że podarowałaś mi nowe życie i nową rodzinę.
– Zasługujesz na to i na wszystko, co najlepsze. To, co złe, już wycierpiałeś, teraz musi być już tylko lepiej. I wierzę, że tak będzie.
Wysunęła się z moich objęć, wytarła łzy i zabrała swoją kawę do salonu. Gdy wyszliśmy z kuchni, Ally już spała. Przykryłem ją kocem i usiadłem z MAMĄ przy stole.
Wyjaśniła mi, jak podawać lek, i wypisała receptę.
– Skoro Ally będzie u ciebie, to najlepiej, gdyby brała po jednej tabletce dwa razy dziennie – poinstruowała. – Uprzedzam, że przez pierwsze dni będzie prawie cały czas spała. Ale to jest potrzebne, bo dzięki temu się wyciszy i zregeneruje układ nerwowy. Potem w ciągu dnia także będzie ospała, ale organizm przyzwyczai się do leku i powinna dawać radę nie spać tak dużo w dzień, choć nie będzie jej łatwo funkcjonować. Zapisałam tylko jedno opakowanie, bo lek uzależnia. Po tym czasie, nawet jeśli nadal będzie rozchwiana, będę zmniejszać dawkę, żeby się nie uzależniła. – Skinąłem głową na znak, że wszystko zrozumiałem.
Wypiliśmy kawę i mama spytała, które z nas pojedzie do apteki. Wiedziałem, że rzuciła mi wyzwanie. Chciała chyba udowodnić, że jeżeli poradzę sobie z wyprawą do apteki, w której nigdy wcześniej nie byłem, to i poradzę sobie z obecnością Ally w swoim domu. Ech, co za przebiegła kobieta. Rzuciłem jej spojrzenie mówiące, że przejrzałem jej grę, a ona z miną niewiniątka uniosła brwi, udając zdziwienie.
Złapałem kluczyki, a przed wyjściem podszedłem jeszcze do Ally i pogładziłem ją po policzku. Samantha zauważyła ten gest, a mnie zrobiło się głupio za taki przejaw uczuć. Jednak kiedy ją mijałem, złapała mnie za rękę i powiedziała miękkim głosem:
– Jason, to normalne, że jeśli komuś zależy na drugiej osobie, to się o nią troszczy, nie musisz się tego wstydzić. Normalne też jest, że wtedy czujemy potrzebę okazywania czułości, dotykania, całowania. Nie ma w tym niczego złego, a wręcz przeciwnie – tłumaczyła, doskonale zdając sobie sprawę z mojego wewnętrznego konfliktu. – Nie pozbawiaj siebie tych drobnych gestów, bo nimi karmi się miłość i one dają nam poczucie szczęścia.
– Ale ja jej przecież nie kocham – zaoponowałem.
– Kochasz ją, tylko jeszcze o tym nie wiesz. – Uśmiechnęła się i z miną wszechwiedzącej upiła łyk kawy, uznając temat za zakończony.
– Niedługo wrócę – bąknąłem tylko i wyszedłem.
W drodze do apteki cały czas myślałem o Ally i Samancie. Jeszcze z trudem mi przychodziło myślenie o niej jako o mamie. Mama... niby jedno krótkie słowo, a tyle zmieniało w moim życiu. Już nie pamiętałem, jak to było mieć mamę, w głowie zostały jedynie fragmentaryczne wspomnienia z okresu przed porwaniem. Teraz czułem, jakbym odzyskał rodzinę, za którą tęskniłem przez tyle lat.
A co mam począć z Ally? Wciąż na nowo zadawałem sobie pytanie, jak to będzie mieć ją pod swoim dachem przez całą dobę. Do tej pory, kiedy chciałem pobyć sam albo byłem zbyt przerażony naszą znajomością, zamykałem za sobą drzwi jej domu i wracałem do swojego. Teraz nie będę mógł tak zrobić. Czy podołam temu zadaniu? Nie chciałbym przyczynić się do większego cierpienia tej dziewczyny. Odkąd ją poznałem, nie widziałem jej jeszcze w takiej rozsypce, jak dzisiaj. To jednak mobilizowało mnie do większych starań, by pomóc złapać tego, kto ją skrzywdził.
Zadałem sobie pytanie, czy byłbym w stanie go zabić? Po dłuższym namyśle byłem już pewien, że tak. Gdzieś wewnątrz mnie kryła się bestia, którą stworzył mój oprawca, i wiedziałem, że jeśli ktoś skrzywdziłby Ally albo moich przybranych rodziców, nie zawahałbym się go zabić. Czy to czyniło mnie złym człowiekiem? Być może tak. Ale nigdy nie twierdziłem, że jestem dobry. Może przyszła pora, żeby obudzić drzemiącą we mnie bestię?
Znalazłem niedużą aptekę i poszedłem wykupić lekarstwo. Był w niej tylko jeden klient, więc nie czułem się bardzo nieswojo.
Wstąpiłem jeszcze do sklepu pana Masuko, gdzie zaopatrywałem się w świeże owoce i warzywa. Właścicielem był starszy Azjata. Zawsze odnosił się do mnie z sympatią, nie zważając na moją rezerwę. W zamian za to, zostałem jego wiernym klientem. Teraz kupiłem torbę różnych produktów dla Ally.
Po powrocie do domu zastałem Samanthę rozmawiającą przez telefon. Po chwili jednak zakończyła rozmowę i schowała komórkę do torebki.
– Masz lekarstwo? – spytała.
– Tak – odparłem, podając jej nieduże pudełeczko. – Kupiłem też trochę warzyw i owoców dla Ally.
Lekarka uśmiechnęła się pod nosem i powiedziała:
– No widzisz, już o nią dbasz, a dopiero co się pojawiła u ciebie. Nie masz więc czym się martwić. W razie czego dzwoń do mnie, gdybyś mnie potrzebował. I tak będę zaglądać do niej co drugi dzień, żeby sprawdzić, jak się czuje i jak reaguje na lek.
– Dziękuję, mamo. – Uśmiechnąłem się na myśl, jak spodobało mi się wymawianie tego słowa.
– Nie sądziłam, że po pięćdziesiątce zostanę mamą. – Zaśmiała się cicho.
– A ja nie sądziłem, że po trzydziestce zyskam nową rodzinę.
– Tak naprawdę już od siedemnastu lat nią jesteśmy, tylko nie wiedziałam, jak zareagujesz na wieść o tym.
– Szczerze mówiąc, nie wiem, jak bym się z tym czuł jeszcze kilka miesięcy temu. Teraz wiele się zmieniło, ja się zmieniłem, więc jest mi łatwiej akceptować dobre rzeczy w moim życiu.
– Cieszę się, synku. Będę już lecieć, bo niedługo wybieramy się z Davidem do kina.
– Bawcie się dobrze i pozdrów ode mnie... tatę.
Na te słowa w oczach Samanthy zabłysły łzy wzruszenia. Podeszła do mnie, uścisnęła mnie i pocałowała w policzek.
Kiedy wyszła, zająłem się gotowaniem, żeby Ally mogła zjeść coś ciepłego, gdy się obudzi. Potrzebowałem uspokajającego zajęcia, przy którym nie będę tyle myślał o swoich obawach. Nie wiedziałem, ile będzie spała. Mama wspominała coś o siedmiu godzinach. Być może obudzi się dopiero następnego dnia, ale wolałem, by wtedy miała co zjeść.
Wybór padł na zupę jarzynową, skoro kupiłem tyle warzyw. Po godzinie obiad był gotowy, zjadłem jedną porcję i poszedłem popracować. Zostawiłem otwarte drzwi, żeby słyszeć, gdyby Ally się obudziła. Co jakiś czas zaglądałem do niej, żeby się upewnić, czy spokojnie śpi.
Za którymś razem usiadłem na brzegu kanapy i pogłaskałem ją po twarzy. Wyglądała tak krucho i bezbronnie. Wtem usłyszałem dzwonek komórki, którą zostawiłem w gabinecie. Szybko poszedłem zobaczyć, kto dzwoni. Na wyświetlaczu ukazał się numer Severide’a. Z duszą na ramieniu odebrałem połączenie i czekałem na wieści. Niestety, dowiedziałem się tylko tyle, że nie trafili na nikogo podejrzanego ani na parkingu, ani w pobliżu poradni. „Znów to samo – pomyślałem – jedno wielkie nic!”. Detektyw chciał przyjechać, by spisać zeznania Alison, lecz odmówiłem, tłumacząc, że teraz śpi po silnym leku. Poza tym nie wiedziałem, jaka byłaby jej reakcja na wieść o zgłoszeniu przeze mnie jej sprawy na policję. Dlatego szybko zakończyłem rozmowę i wróciłem do Ally.
– Nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię skrzywdził, obiecuję – szepnąłem, choć wiedziałem, że mnie nie usłyszy.
Chciałem ją chronić przed całym złem tego świata. Czy to oznaczało, że ją kocham, tak jak twierdziła Samantha? Od wielu lat, zamknięty w swej skorupie, nie wiedziałem, co to znaczy kogoś kochać. W tej dziedzinie byłem upośledzony. Bezpieczniej było nic nie czuć. Im mniej ci zależy na kimś, tym mniej boli, gdy go zabraknie. Coś o tym wiedziałem. Boleśnie przekonałem się na własnej skórze, jakim cierpieniem kończy się zaangażowanie.
Wieczorem, gdy Ally nadal spała, zaniosłem ją do jednego z wolnych pokoi. Nie miałem odwagi zdjąć z niej spodni, żeby jej nie wystraszyć, jeśli się obudzi, więc położyłem ją na łóżku w ubraniu. Na pewno będzie jej niewygodnie, ale to było chyba lepsze wyjście. Nakryłem ją nową pościelą, kupioną kiedyś przez Samanthę. A jeszcze niedawno śmiałem się, że do czego będzie mi ona potrzebna, skoro nigdy nie miałem gości, którzy zostaliby na noc. Teraz jednak dziękowałem w duchu za jej przezorność i wiarę we mnie, że kiedyś otworzę się na ludzi.
Już miałem wyjść z Axelem na dwór, kiedy przypomniałem sobie, że trzeba powiadomić kogoś z poradni, że Ally przez jakiś czas nie przyjdzie do pracy. Nie chciałem, żeby Ally miała problemy z powodu kolejnej nieobecności. Z racji tego, że był wieczór, nie było sensu dzwonić do recepcji. Poszukałem wzrokiem torebki Alison i zlokalizowałem ją porzuconą na podłodze obok kanapy. Wyjąłem z niej telefon i szybko odnalazłem numer do Kary. Wcisnąłem zieloną słuchawkę i czekałem na połączenie. Po chwili rozległo się przyjazne powitanie, które raptownie ucichło, kiedy się odezwałem. Przedstawiłem się i poprosiłem Karę, by powiadomiła kogo trzeba, że Ally przez jakiś czas nie przyjdzie do pracy. Pobieżnie wyjaśniłem przyczynę jej absencji, a kobieta po drugiej stronie linii bardzo się zmartwiła, usłyszawszy przykre wieści. Poprosiła, żebym przekazał Ally, by niczym się nie martwiła, bo ona załatwi wszystko z szefem. Na koniec poinstruowała mnie, żebym zwolnienie lekarskie zeskanował i wysłał mailem, co zrobiłem, kiedy tylko zakończyliśmy rozmowę.
Całą noc spędziłem przy łóżku Alison, bo bałem się pójść spać do swojej sypialni. Czasem przysypiałem, lecz niedługo potem otwierałem oczy i sprawdzałem, czy wszystko z nią dobrze. Nie śnił jej się żaden koszmar, widocznie lek ją uspokoił. Tylko czas pokaże, jak będzie się czuła w kolejnych dniach.