Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Porady pasieczne Michała Piątka
Porady pasieczne Michała Piątka zostały zamieszczone w „Kalendarzu Pszczelarskim 2017”, którego nakład został bardzo szybko wyczerpany. Ponieważ same porady nie straciły na aktualności, a Czytelnicy wciąż dopytują o odrębną publikację, która by je zawierała, to niniejsze wydanie spełnia właśnie te oczekiwania.
„Ilu pszczelarzy, tyle sposobów gospodarzenia przy ulu. W niniejszej książce zawarłem kilka porad, które – mam nadzieję – przyniosą pożytek. Zachęcam do refleksji i eksperymentów. Przede wszystkim warto uczyć się na błędach – analizować je i eliminować ich przyczyny. Mam jednak nadzieję, że z Państwa zapisków i ich analizy bić będzie wyłącznie optymizm, a praca z pszczołami z roku na rok stawać się będzie coraz bardziej satysfakcjonująca.” Michał Piątek
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 94
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Michał Piątek Porady pasieczne Michała Piątka
Copyright © 2012 Wydawnictwo BEE & HONEY Sp. z o.o.
BEE & HONEY Sp. z o.o. Klecza Dolna 148 34-124 Klecza Dolna tel.: 33 845-10-11, tel./fax 33 873 51 40 www.pasieka24.pl, [email protected]
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Niniejsza publikacja ani w całości, ani w części nie może być w żaden sposób powielana i rozpowszechniana bez pisemnej zgody wydawcy.
Nazwy handlowe towarów występujące w tej pracy są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm.
Wydawnictwo BEE & HONEY Sp. z o.o. nie ponosi odpowiedzialności za jakąkolwiek szkodę, będącą następstwem korzystania z informacji i metod zawartych w niniejszej publikacji.
Wydawnca nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i ogłoszeń.
Autorzy artykułów: Porady pasieczne – Michał Piątek Właściwości i wykorzystanie produktów pszczelich (pyłku, pierzgi, mleczka pszczelego, propolisu, wosku) – Celina Habryka Właściwości miodów gatunkowych – Teresa Kobiałka Propolis (kit pszczeli) – Artur Kania
Korekta, przygotowanie do składu: Teresa Kobiałka
Skład, opracowanie graficzne, projekt okładki: Roman Dudzik
Fotografie: Okładka: Milan Motyka, Artur Kania, Agnieszka i Roman Dudzik, Przemysław Grobelny, Michał Piątek, Serafin Studio, Jerzy Jóźwik, Krzysztof Kasperek, Teresa Kobiałka, Renata Łacek, Milan Motyka, Maria i Eugeniusz Sapiołko
Wydanie I
ISBN 978-83-947516-0-9
Jest to miesiąc, w którym cisza na pasieczysku jest bardziej potrzebna od obecności pszczelarza. O ile wszystkie zabiegi drugiej części lata i jesienne zostały wykonane prawidłowo, to powinniśmy być spokojni o los pszczelich rodzin. Oczywiście zawsze może przytrafić się coś nieprzewidywalnego, jak na przykład porywisty zimowy orkan rozrzucający ule po pasieczysku. Wówczas pomoc pszczelarza w pozbieraniu ramek i owadów do ula daje przynajmniej cień szansy, że rodzina dotrwa do wiosny. W normalnych warunkach w zasadzie jednak nie jesteśmy w stanie w żaden sposób pomóc zimującym pszczołom. Skoro tak, to lepiej pozostawić je w spokoju, a samemu zabrać się za bardziej produktywne działania.
W styczniu panują często siarczyste mrozy. Jest jednak z reguły wiele dni, które umożliwiają pracę choćby i w nieogrzewanym pomieszczeniu, na przykład w magazynie pasiecznym bez zbytniego narażania zdrowia pszczelarza na szwank.
Warto wykorzystać ten czas na policzenie i przesegregowanie wszystkich, choćby i najdrobniejszych sprzętów, które będą przydatne już w marcu lub kwietniu. Planując rozmieszczenie szafek czy pojemników, gdzie przetrzymywane będą korki, pajączki czy korpusy, warto zastanowić się nad taką organizacją przestrzeni, która z jednej strony zapewni miejsce na wszystkie lub przynajmniej na jak najwięcej rekwizytów, które warto trzymać pod dachem, a z drugiej zapewni nam łatwy i szybki dostęp do nich.
Problem pojawia się, gdy pomieszczenie jest zabałaganione, nie panuje w nim odpowiedni ład. Wówczas najczęściej okazuje się, że choćby było niezwykle pojemne, to i tak jest zbyt małe. Jeśli magazyn pasieczny z jakichkolwiek względów nie spełnia naszych oczekiwań, to zima także jest sprzyjającym okresem, aby zaplanować jego remont na przykład w sierpniu – w miesiącu tym rozwój pszczelich rodzin jest bardzo spokojny, a okres pozyskiwania ostatniego miodu towarowego długi.
Panują też sprzyjające warunki pogodowe do prowadzenia prac budowlanych czy remontowych.
Kolejna sprawa, na którą należy zwrócić uwagę podczas planowania przestrzeni w budynkach pasiecznych, to przypisanie stałych miejsc poszczególnym grupom produktów. Zamiast zastanawiać się gdzie też mogą podziewać się na przykład przegonki wystarczy iść w dobrze znane miejsce, używane od lat do przechowywania przegonek, by wydobyć tę jedną brakującą w ciągu jednej krótkiej chwili.
Oszczędzi to nam czas i nerwy. Posegregowanie i policzenie drobnego sprzętu pszczelarskiego pozwoli też na zaplanowanie zakupów.
Gdy wiadomo już jak przedstawiają się stany magazynowe, to w oparciu o założenia dotyczące nadchodzącego okresu wegetacyjnego można pokusić się o sporządzenie listy zakupów na inaugurację prac pasiecznych w kolejnym roku kalendarzowym.
Nie warto odwlekać zakupów ramek czy węzy na ostatnią chwilę. Tak czyni większość pszczelarzy, co sprawia, że producenci na przykład węzyw sezonie wykorzystują moce przerobowe swych zakładów w 100%, a mimo to i tak proszą o 2-3-tygodniowe oczekiwanie.
Czasem zwłoka ta wystarczy, aby pszczoły w ulach o zbyt ciasnych kubaturach pozakładały mateczniki rojowe, co bardzo komplikuje prace pasieczne. Węza natomiast jest produktem, który przy zachowaniu odpowiednich warunków przechowywania nie traci swych właściwości.
Niezbędnych zakupów trzeba co wiosnę zrobić o wiele więcej. Dla pszczelarzy korzystających z refundacji kosztów zakupu sprzętu pszczelarskiego to także dogodny moment – firmy produkujące miodarki czy ule pracują jeszcze na nieco wolniejszych obrotach, więc można spodziewać się szybszej realizacji zamówienia.
Nie ma tu więc ryzyka, że być może nie zdążymy ze złożeniem odpowiednich dokumentów finansowych, albo w inny sposób nie wywiążemy się z podpisanych rok wcześniej umów.
Zaplanowanie zakupów pozwala przyjąć także pewne założenia budżetowe na rozpoczęty niedawno rok. Przynajmniej po stronie kosztów.
Pasieka, zupełnie jak każde inne przedsięwzięcie biznesowe, musi mieć budżet. Wydawanie pieniędzy bez kontroli i planu oraz brak realnego monitoringu wielkości wypracowywanego zysku prowadzi wyłącznie do pogorszenia wyników finansowych gospodarstwa pasiecznego.
Koszty prowadzenia pasieki są relatywnie łatwe do przewidzenia. Wiadomo najczęściej ile będziemy zimować rodzin, więc na tej podstawie można zaplanować wydatki na paszę i leki. Inwestycje w sprzęt można oszacować w oparciu o ich ceny katalogowe.
Gorzej jest z zakładaniem wpływów. Lata bywają różne, zarówno dla pszczelarzy produkujących miód, jak i tych, którzy specjalizują się w produkcji odkładów czy matek pszczelich. Najbezpieczniej jest więc planować inwestycje w oparciu o wpływy z minionego sezonu.
Choć pewne koszty są stałe, to wiedza dotycząca posiadanych fizycznie środków zwiększa bezpieczeństwo realizacji drogich działań w przypadku wystąpienia niedochodowego lub niskodochodowego sezonu.
Jeszcze w okresie mojego dzieciństwa luty był miesiącem zimnym, czasem zimniejszym niż styczeń. Obecnie jednak obserwować można coraz częstsze loty pszczół w drugiej i trzeciej dekadzie lutego. Taka sytuacja miała miejsce w 2016 roku w mojej pasiece. Choć z notatek prowadzonych od samego początku istnienia pasieki wynikało, że obloty w powiecie rawskim (wschodnie Łódzkie) występowały od 3 do 12 marca, to w tym roku kilka dni z ruchem na wylotkach przypadło już na trzecią dekadę lutego. Choć żadnego z tych oblotów nie mogę raczej zaliczyć jako główny oblot wiosenny, to zmiany klimatyczne zachodzące w Polsce sprawiają, że na większości terytorium kraju już w końcu lutego warto zachować czujność, aby na czas podjąć pierwsze działania i zabiegi.
Już w drugiej połowie lutego warto jest śledzić prognozy pogody. Zdarzyły się w 2016 roku dni z temperaturą oscylująca w najcieplejszym momencie w granicach 11-12°C, a to przy cichym i w miarę słonecznym dniu wystarczy pszczołom do opuszczenia ula w celu rozprostowania skrzydeł.
Jeśli zapowiadana jest ładna pogoda, to w chwili pierwszych lotów warto być na pasieczysku i śledzić rozwój sytuacji. Nie wszystkie rodziny reagują na wiosenne ciepło w ten sam sposób. Zależy to od ich kondycji i ula, który zamieszkują.
Słabe rodziny, porażone nosemozą lub niepokojone w okresie zimy aktywnością szkodników dążą do jak najszybszego odbycia lotów oczyszczających. Rodziny silne i zdrowe oczekują spokojnie na całkowicie zadowalające warunki atmosferyczne, nie spieszą się.
Wcześniej oblatują się pszczoły w ulach jednościennych, zwłaszcza pomalowanych na ciemny kolor i eksponowanych na słońce. Dość szybko na pierwsze znaczące wiosenne ocieplenie reagują także owady zimowane w ulach z tworzyw sztucznych.
Jako ostatnie przystępują do oblotu mieszkanki uli drewnianych ocieplanych.
Obserwacja pracy pszczół na wylotkach da nam odpowiedź co do liczby przezimowanych rodzin, choć nie powie nam wiele o ich kondycji. Z wglądem do ula lepiej się jednak nie spieszyć. Nawet jeśli podejrzewamy, że w którejś rodzinie straciliśmy matkę czy osłabła, to wciąż jest jeszcze dużo czasu, aby podjąć odpowiednie działania w bardziej sprzyjający dzień.
Jeśli zaś prognozy są szczególnie sprzyjające, to można już w lutym wykonać te zabiegi, które najczęściej wykonuje się dopiero w marcu. Jeżeli jednak pogoda jest typowo lutowa, to powinniśmy dalej koncentrować się na pracach pod dachem.
Pod koniec lutego zazwyczaj pszczelarze mają już wstępną wiedzę dotyczącą stanu przezimowania rodzin. W okresie wyjątkowo niesprzyjającej wiosny upadki rodzin zdarzają się jeszcze nawet w kwietniu. Ale poprzez badanie ciepłoty powałek czy osłuchanie uli lub obserwację lutowych lotów można pokusić się o szacunkowe określenie liczby rodzin, które będą stanowić wyjściowe pogłowie w nadchodzącym sezonie.
W oparciu o tę liczbę tworzone będą odkłady czasowe lub młode rodziny przeznaczone na sprzedaż. Wiadomo więc orientacyjnie ile matek pszczelich będzie potrzebne na przełomie pierwszej i drugiej dekady maja. Przyznaję, że zdarzyło mi się kiedyś złożyć zamówienie na matki pszczele już w listopadzie.
Potem w zimie straciłem znaczną część rodzin i zamówienie owo trzeba było weryfikować, co doprowadziło do niezbyt zręcznej sytuacji. Na wiosnę 2016 roku przezimowanie wynosiło 100%, ale ostateczne zamówienie złożyłem dopiero końcem marca i tylko dzięki życzliwości jednego z moich ulubionych hodowców pierwszą serię jednodniowych matek otrzymałem 10 maja.
Na podstawie liczby przezimowanych rodzin można skorygować także inne zakupy, choćby sprzętu czy leków. Nie ma sensu zostawiać tego na okres, w którym dostawcy mają dużo pracy i istnieje ryzyko, że nie zostaniemy obsłużeni w pełni satysfakcjonujący sposób.
Gdy w końcu 2013 roku podejmowałem pierwsze kroki zmierzające do organizacji I Konferencji pszczelarskiej między Łodzią a Warszawą, głównym motywem mojego postępowania był niedosyt związany z liczbą i jakością wydarzeń branżowych o charakterze szkoleniowym.
Z wielką satysfakcją obserwuję zmianę, jaka w tym względzie zachodzi.
Tylko w centralnej części kraju, poza konferencjami KD Pszczółka w GDK w Cielądzu, które regularnie gromadzą ponad setkę uczestników, bardzo aktywnie działa Rejonowe Koło Pszczelarzy w Brzezinach, które cyklicznie organizuje spotkania połączone z wykładami zaproszonych gości.
Ostatnio, na zgromadzeniu Rejonowego Koła Pszczelarzy w Tomaszowie Mazowieckim, którego jestem członkiem, ciekawy wykład wygłosił Stanisław Gładys, lokalny hodowca matek pszczelich prowadzący towarową pasiekę pod Łodzią. Co wiosna warto też być w Łowiczu czy Radzyminie, gdzie można zaopatrzyć się w sprzęt pszczelarski i wymienić doświadczeniami.
Pewnego razu, na szkoleniu, podczas całkiem ciekawej moim zdaniem prelekcji byłem świadkiem zwrócenia uwagi pszczelarzowi, który sprawiał wrażenie zupełnie niezainteresowanego wykładem. Ja mam pszczoły już 60 lat i wszystko wiem na ich temat.
Nie słucham bo nie muszę, gdyż i tak nic mi to nie da – odparł znudzony opiekun pszczół. Popełnił wielki błąd – czasem w ciągu godzinnego wykładu dosłownie jedno zdanie może sprawić, że nasza gospodarka pasieczna stanie się lepsza.
Zawsze warto zachować otwarty umysł.
To ten miesiąc, w którym wszystko znowu się zaczyna. Rozkwitają wierzby, dni stają się wyraźnie dłuższe, a operujące wyżej słońce jest w stanie nagrzać powietrze na tyle, że przez kilka godzin dziennie pszczoły mogą gromadzić pyłek i nektar. Warto pomóc im w tym, odciążając je od innych czynności, na które normalnie przeznaczają sporo uszczuplonych zimowlą sił.
Pszczoły przystępują do niego w pierwszy ciepły, cichy i słoneczny dzień. Polska, choć terytorialnie nie jest krajem dużym, wykazuje spore zróżnicowanie mikroklimatyczne. Obloty na południu zdarzają się coraz częściej już pod koniec lutego, a na Suwalszczyźnie – polskim biegunie zimna – niekiedy dopiero w kwietniu.
Choć nie wszystkie pnie rozpoczynają loty jednocześnie, to w kulminacyjnym momencie w powietrze wzbijają się imponujące liczby pszczół.
W trackie tego niezwykle przyjemnego dla oczu pszczelarza widoku warto zwrócić uwagę na kilka spraw. Pierwsza to siła rodzin. Na pasieczysku, gdzie zimowanych było kilkanaście-kilkadziesiąt rodzin, pewna ilość zapewne będzie w doskonałej kondycji i przed wylotkami wirować będzie ich bardzo dużo.
W innych rodzinach oblot będzie słabszy. Warto je oznaczyć i dokonać w nich przeglądu w pierwszej kolejności, gdy aura będzie temu sprzyjać. Kolejne zagadnienie godne uwagi to skala porażenia nosemozą. Może się zdarzyć, że pszczoły będą się wypróżniać na ul, a zwłaszcza na przednią jego ścianę.
Istnieje w takim przypadku ryzyko, że kał znajduje się też wewnątrz ula – na jego ścianach i ramkach. Takie plastry najlepiej w niedługim czasie wymienić. Bywa, że o ile dzień oblotu jest bardzo ciepły a rodzina silna, to robotnice już po dokonaniu lotu oczyszczającego rozpoczynają wynoszenie ciał opadłych towarzyszek przed ul.
Warto je wspomóc i wyczyścić dennice samemu. Osyp należy zabezpieczyć przed dostępem pszczół. Dogodny moment na wyczyszczenie dennicy nadarza się w dzień oblotu, ale już po ustaniu głównego ruchu. W jego trakcie pszczołom nie należy przeszkadzać.
Niektórzy pasiecznicy praktykują czyszczenie dennic już w lutym, albo w przeddzień wiosennego oblotu, co także jest z korzyścią dla pszczół, choć nieumiejętnie przeprowadzone może je niepotrzebnie denerwować.
Choć zasadność stymulacji rozwoju pszczół po zimie jest szeroko dyskutowana i budzi kontrowersje, to moim zdaniem zawsze warto ją prowadzić. Dużo pszczół potrzebnych jest jak najszybciej w tych pasiekach, które wykorzystują wczesne pożytki lub gdzie wykonuje się dużo odkładów czy pakietów.
W drugim wypadku poprzez ciągłe osłabianie rodzin nie dopuszcza się do występowania masowych nastrojów rojowych, a w pierwszym dużego znaczenia nabiera równanie siły rodzin. Najlepsze matki pracują więc częściowo na konto tych słabszych, ale koniec końców przeważnie liczy się przecież ilość miodu pozyskana ogółem z pasieki, a nie z każdej rodziny z osobna.
W swojej pasiece stymulacje zaczynam w marcu. Kupuję gotowe ciasto i wkładam je na powałkę po wyjęciu pajączka, tak aby pszczoły miały do niego dostęp i aby w torebce foliowej po zjedzeniu części porcji gromadziły się krople wilgoci – woda potrzebna do rozwoju rodziny w okresie braku możliwości wykonywania lotów.
Taka 1 kg porcja znika bardzo powoli, poddana na początku miesiąca starcza z reguły co najmniej do 20 marca.
Druga porcja, którą pszczoły zjadają przy jednoczesnym dopływie pyłku wierzbowego pochłaniana jest w znacznie szybszym czasie, czasem nie dłuższym niż tydzień. Rewelacyjne efekty daje także przestawienie korpusów. Matki najczęściej podejmują czerwienie w górnym, a w dolnym jaj nie ma albo wcale, albo jest ich niewiele.
Zamiana korpusów miejscami sprawia, że pszczoły zmuszone są wychować czerw w dolnej kondygnacji, a matka w górnej ma doskonałe warunki termiczne i dużo miejsca, aby złożyć spore ilości jaj. Zabieg ten w marcu wykonać należy jedynie wówczas, gdy długotrwałe prognozy pogody nie przewidują nawrotu silnych mrozów.
W swej pasiece nie stosuję kąpieli pyłkowych, odsklepiania zapasów, czy podawania pszczołom rzadkich roztworów cukrowych. Uważam dwa wymienione zabiegi za zupełnie wystarczające.
Marzec jest dobrym miesiącem do realizacji nasadzeń roślinności miododajnej. W glebie w okresie wczesnej wiosny jest wystarczająco dużo wilgoci, by zapewnić dobre warunki do przyjęcia roślinom, gdy ruszy wegetacja. Przed posadzeniem drzew i krzewów warto zapoznać się z wymogami poszczególnych gatunków i żyznością gleby.
Niektóre gatunki preferują podłoża kwaśne, inne bardziej zasadowe. Drzewa owocowe źle znoszą wysokie stany wód gruntowych, ale nie jest to przeszkodą dla harmonijnego rozwoju na przykład aronii. Liczy się też stopień nasłonecznienia.
Zyskujące na popularności drzewa tlenowe słabo radzą sobie w cieniu, ale mają bardzo wysoką wydajność nektarową, gdy rosną w pełnym nasłonecznieniu.
W marcu wiadomo też, czy dobrze przezimowały rzepaki. Jest też wystarczająco dużo czasu, aby objechać okolicę i popytać sołtysów czy listonoszy o interesujące nas uprawy. Doświadczenie uczy, że te osoby są z reguły najlepiej poinformowane i mogą wskazać ciekawe miejsce czy osobę, z którą warto współpracować w zakresie zapylania.
W kwietniu następuje intensyfikacja rozwoju pszczelej społeczności. Dla pszczelarza prace również nabierają tempa. Rozpoczynające się kwitnienie wielu gatunków, takich jak porzeczka czarna, agrest, jagoda kamczacka, dereń, klony, późniejsze wierzby czy wszechobecny mniszek pospolity sprawia, że w ulu pojawia się sporo pierzgi i świeżego nakropu, co przekłada się na tempo składania jaj przez matkę.
W kwietniu warto jest kontynuować zabiegi zmierzające do uzyskania jak najsilniejszych pszczelich rodzin już na trzecią dekadę miesiąca, gdy to w większości kraju rozpoczyna się gromadzenie miodu towarowego. W tym celu kolejny raz zamieniam miejscami korpusy.
Poszerzam też gniazda słabszych rodzin, które nie zimowały na pełnych korpusach odbudowanymi ramkami z ostatniego miodobrania. Sięgam po jasne, nieprzeczerwione, a więc wolne od silnego porażenia patogenami plastry. Pszczoły bardzo szybko naprawiają uszkodzenia wyrządzone widelcem, a matka składa w nie duże ilości jaj.
Dokładając ramki nie dzielę czerwiu, nowe plastry trafiają między ostatnią ramkę z czerwiem a ramkę z pierzgą.
Zabiegi stymulacyjne pozwalają na uzyskanie dużego odsetka silnych rodzin w pasiece. Są jednak i takie, które w wyniku kiepskiej zimowli słabo reagują na opisywane uprzednio działania. Rozwój jest powolny, a rodziny wciąż rachityczne.
Aby zmienić ten niepożądany stan rzeczy warto dokonać wyrównania siły rodzin. W kwietniu zarówno dla rasy kraińskiej, jak i Buckfast zabieg ten polega na przeniesieniu ramek z czerwiem krytym z rodzin silnych do tych słabszych. Ma on kilka zalet i jedną wadę.
Za wykonaniem tego zabiegu przekonuje silne pobudzenie słabej rodziny do rozwoju. Z przenoszeniem ramek z zasklepionym czerwiem nie należy jednak przesadzać. Jeśli we wzmacnianym ulu pszczoły jest naprawdę niewiele, to nie poradzi sobie ona z wygrzaniem kilku ramek i w takiej sytuacji zasadne jest przeniesienie tylko jednej.
Gdy młoda pszczoła wygryzie się z takiej ramki w ciągu kilku dni, znacząco poprawiają się warunki do składania większej liczby jaj przez matkę. Druga zaleta to odciąganie wystąpienia nastroju rojowego w osłabianej rodzinie.
Takie delikatne osłabianie produkcyjnych rodzin, zwłaszcza kontynuowane w maju, skutkuje utrzymaniem nastroju pracy dłużej niż w przypadku jego zaniechania. Wreszcie za zaletę należy uznać także schematyzację prac, na którą możemy sobie pozwolić, jeśli wszystkie pnie w pasiece prezentują się podobnie.
W jednym czasie dodajemy nadstawki, w jednym czasie robimy odkłady itd. Za wadę tego rozwiązania należy uznać utratę orientacji co do realnej wartości użytkowej matek pszczelich. W mojej pasiece czynnik ten ma jednak mniejsze znaczenie, gdyż i tak co roku wymieniane jest ok. 80% matek.
Dzieje się tak w efekcie łączenia odkładów czasowych z wyeksploatowanymi rodzinami produkcyjnymi powracającymi z nawłociowiska. W wyniku połączenia w ulu pozostaje w zdecydowanej większości matka z tego roku, która będzie bardziej plenna w kolejnym sezonie.