Przemysł pogardy - Sławomir Kmiecik - ebook + książka

Przemysł pogardy ebook

Sławomir Kmiecik

4,2

Opis

[font=verdana, geneva]Tej książki nie wolno nam nie dostrzec, przeoczyć, przejść obok niej obojętnie. Jest to bowiem niespotykany, swoisty dokument zatytułowany „Przemysł pogardy”.[/font]

[font=verdana, geneva]Wojciech Reszczyński

[/font]

[font=verdana, geneva]

[/font]

[font=verdana, geneva]Nie atakowaliśmy Lecha Kaczyńskiego – piekli się polityk. Nie walczyliśmy z Lechem Kaczyńskim – zaperza się dziennikarz. Nie uchybialiśmy Lechowi Kaczyńskiemu – wzrusza ramionami „autorytet”. Nie znieważaliśmy Lecha Kaczyńskiego – gorączkuje się artysta. Chór takich głosów odzywa się za każdym razem, gdy pada oskarżenie, że prezydent Lech Kaczyński był z rozmysłem niszczony za pomocą drwin i szyderstw, gdy wspomina się o „przemyśle pogardy” wobec niego. Cóż, skoro tak, to... zajrzyjmy do tej książki. Jest ona dowodem w sprawie – pierwszym i jak do tej pory jedynym tak obszernym i ściśle udokumentowanym potwierdzeniem istnienia w III RP „przemysłu pogardy”.[/font]

[font=verdana, geneva] Kiedy więc dzisiaj uczestnicy tego procederu nerwowo zaprzeczają, by w latach 2005-2010 odbywały się z ich udziałem zmasowane akcje wyszydzania i znieważania głowy państwa, nie mówią prawdy. I choć pamięć ludzka jest zawodna, to książka ta zaświadcza i przypomina. Na jej stronach można prześledzić, jak w mediach i kręgach „autorytetów” atakowano drwiną i obelgą prezydenta Kaczyńskiego. Ściśle według zamysłu pewnego posła z Biłgoraja. [/font]

[font=verdana, geneva] SPIS TREŚCI[/font]

[font=verdana, geneva] Zamiast wstępu... uwagi w sprawie (nie)równowagi [/font]

[font=verdana, geneva] Zamiast wprowadzenia... zdania na temat wyśmiewania [/font]

[font=verdana, geneva] Część pierwsza: Misja: zabić śmiechem [/font]

[font=verdana, geneva] Rozdział I: Prezydent w polityce[/font]

[font=verdana, geneva] Rozdział II: Prezydent na salonach [/font]

[font=verdana, geneva] Rozdział III: Prezydent w prasie[/font]

[font=verdana, geneva] Rozdział IV: Prezydent na fotografiach[/font]

[font=verdana, geneva] Rozdział V: Prezydent na rysunkach [/font]

[font=verdana, geneva] Rozdział VI: Prezydent w radiu[/font]

[font=verdana, geneva] Rozdział VII: Prezydent w telewizji[/font]

[font=verdana, geneva] Rozdział VIII: Prezydent u showmanów[/font]

[font=verdana, geneva] Rozdział IX: Prezydent w internecie [/font]

[font=verdana, geneva] Rozdział X: Prezydent w reklamie [/font]

[font=verdana, geneva] Rozdział XI: Prezydent na scenie [/font]

[font=verdana, geneva] Rozdział XII: Prezydent w kabarecie [/font]

[font=verdana, geneva] Część druga: Śmierć do rozpuku [/font]

[font=verdana, geneva] Rozdział XIII: Po 10 kwietnia 2010 [/font]

[font=verdana, geneva] O autorze: [/font][font=verdana, geneva]SŁAWOMIR KMIECIK [/font]

[font=verdana, geneva] Dziennikarz, redaktor, publicysta, komentator – z wieloletnim doświadczeniem pracy w prasie, ale także w telewizji i internecie. Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Pisuje o najnowszej historii Polski i polityce. W tej drugiej sferze, im wnikliwiej ją obserwuje, tym więcej dostrzega groteski i teatru absurdu, czyli powodów do śmiechu. Nie boleje nad tym jednak, gdyż satyra polityczna od lat jest jego pasją. Opublikował na jej temat trzy książki: Wolne żarty! Humor i polityka, czyli rzecz o polskim dowcipie politycznym (Czytelnik, Warszawa 1998), Chichot (z) polityka (Alma-Press, Warszawa 1998) oraz Niezłe szopki. Polska polityka na wesoło 1999-2009 (Zin-Zin Press, Poznań 2010), a także wiele artykułów i wywiadów. Autor dorocznych, wierszowanych szopek politycznych. [/font]

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 380

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (6 ocen)
3
1
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
frankowp

Całkiem niezła

tendencyjna lektura. nie zmienia to faktu istnienia przemysłu pogardy. wszędzie w mediach
00

Popularność




Zamiast wstępu…

Uwagi w sprawie (nie)równowagi

„Lecha Kaczyńskiego, owszem, krytykowano, ale niech ktoś znajdzie na świecie polityka, który jest wyłączony spod krytyki. Amerykańska telewizja Fox nie znosi Baracka Obamy. Dziennikarze nie zostawiają suchej nitki na jego polityce. Nikt z tego problemu nie robi. Nikt nie uważa, że Fox podżega do nienawiści. Politycy i media wiedzą, że gdy kogoś ambicja pcha po najwyższy urząd w państwie, to musi się pogodzić z tym, że nie będzie głaskania po głowie. A media sprzyjające Lechowi Kaczyńskiemu chciały go wyłącznie głaskać, wyłączając przy tym rozum. (Czy podżegam do nienawiści?)”.

Katarzyna Kolenda-Zaleska, publicystka

(„Gazeta Wyborcza” – 19 kwietnia 2011)

„Bądźmy konsekwentni. Jeśli uważaliśmy za akt absurdu poszukiwanie przez policję w całym kraju bezdomnego, który coś tam bluzgnął na prezydenta Kaczyńskiego, nie ścigajmy za obrażanie Komorowskiego. On musi to przetrzymać. Bo jakiekolwiek sankcje karne, a może nawet porządkowe, jak grzywna, to będzie akt męczeństwa, histeria, patos i egzaltacja na najwyższym C”.

Tomasz Lis, publicysta, dziennikarz telewizyjny

(z wypowiedzi w Radiu TOK FM – 22 kwietnia 2011)

„A mnie (…) przypomnieli się wszyscy ci, którzy przez 5 lat opluwali prezydenta Lecha Kaczyńskiego i wobec których nikt nie ośmielił się zastosować przytoczonego powyżej artykułu [art. 135 kodeksu karnego chroniącego prezydenta przed znieważeniem – przyp. SK], a w nagrodę za lżenie robili oni za gwiazdy lub wręcz autorytety”.

Daredevil, bloger

(z artykułu na portalu salon24.pl – 30 kwietnia 2011)

„Prowadzący serwis antykomor.pl student został o szóstej rano obudzony przez agentów ABW, którzy po przeszukaniu mieszkania i piwnicy zarekwirowali laptopa i nośniki pamięci. (…) Czy władza uznała, że największym problemem Polski jest w tej chwili strona z karykaturami prezydenta i jego małżonki? Warto przypomnieć, że zbliżony serwis spieprzajdziadu.com, krytykujący poprzedniego prezydenta, istniał i rozwijał się bez przeszkód”.

Łukasz Michalik, bloger

(z artykułu na stronie vbeta.pl – 21 maja 2011)

„Do urodzonych malkontentów Partia Miłości wysyła promienny uśmiech oraz oddziały ABW. Te ostatnie wpadły właśnie o szóstej rano z przyjacielską wizytą do studenta z Tomaszowa Mazowieckiego. Ten patologicznie ponury młodzian kalający zacne imię Robert prowadził kulturalną – jak zapewnia – i satyryczną stronę antykomor.pl. (…) Dziarscy panowie w kominiarkach nie tylko zarekwirowali 25-latkowi laptop i twarde dyski, ale też przeszukali mu mieszkanie oraz, proszę mnie uszczypnąć, piwnicę. Podziemia antyprezydenckiego się spodziewali, u licha, czy jak?!”.

Robert Mazurek, publicysta

(„Rzeczpospolita” – 21-22 maja 2011)

„Jaka jest społeczna szkodliwość gromadzenia bardziej lub mniej złośliwych, a nawet niesmacznych materiałów na temat prezydenta? Szczególnie uwzględniając konstytucyjnie zagwarantowaną wolność wyrażania poglądów? Także tych kontrowersyjnych i budzących oburzenie (granicą jest nawoływanie do nienawiści i przemocy). Prokuratura, zamiast zadać sobie pytanie o społeczną szkodliwość strony antykomor.pl, posłała do autora ABW. (…) Władza, która boi się krytyki czy kpin, jest śmieszna. Ale jeśli do obrony przed nimi angażuje organy ścigania – przestaje to być śmieszne”.

Ewa Siedlecka, publicystka

(„Gazeta Wyborcza” – 21-22 maja 2011)

„Czyli Lech Kaczyński nie był prezydentem. Gdyby był, to przecież ABW musiałaby jeździć po Polsce bez przerwy, przeszukując mieszkania różnych mniej lub bardziej Niewymownych*. (*do tej kategorii zaliczam pewnego gorzelnianego z Biłgoraja i jemu podobnych wesołków). Chyba, że przepis ten do Kodeksu Karnego dodano po wyborze p. Komorowskiego na prezydenta i z uwagi na Jego Osobę”.

Jan Bogatko, bloger

(z wpisu na portalu niepoprawni.pl – 22 maja 2011)

„Przez Polskę przeszła kolejna afera, tym razem z udziałem internauty, który prowadził «antypaństwową» stronę antykomor.pl. Na szczęście nasi dzielni funkcjonariusze ABW, żywieni z naszych podatków, spisali się na medal i – ryzykując życie – internetową stronę zamknęli, a jej administratora strasznie nastraszyli. Ulżyło mi, że podatki płacę nie na darmo, bo nie dość, że chronią one życie prezydenta, to jeszcze i jego reputację”.

Magdalena Środa, profesor, filozof, etyk

(z felietonu dla portalu wp.pl – 23 maja 2011)

„Jest np. taka skandaliczna strona drugitupolew.pl. Poprzez umieszczanie nowej listy pasażerów tragicznego lotu TU-154, na której są głównie prawicowi politycy, nawołuje się tam tak naprawdę do zabójstwa. Przy wiedzy służb specjalnych strona funkcjonuje sobie w najlepsze. A ta z żartami o prezydencie Komorowskim nie ma prawa bytu”.

Michał Karnowski, publicysta

(w rozmowie z dziennikarzem Franciszkiem Tyszką, „Super Express” – 23 maja 2011)

„Nigdy nie byłem czytelnikiem jego strony. Dopiero po jej zamknięciu widziałem jakieś fragmenty i nie znalazłem tam nic takiego, co zasługiwałoby na uruchomienie wielorakich sił służb specjalnych. To trochę strzelanie do wróbla z ciężkiej artylerii. Ten młody człowiek nie zrobił nic, co w demokracji zasługiwałoby na tej skali akcję państwa polskiego. Już samo zlecenie prokuratury, by tego człowieka odwiedzić, jest przekroczeniem granic zdrowego rozsądku, a co dopiero nasyłanie ABW”.

Konrad Piasecki, dziennikarz radiowy, publicysta

(w rozmowie z dziennikarzem Franciszkiem Tyszką, „Super Express” – 23 maja 2011)

„ABW wkracza do internauty, który poważył się kpić z prezydenta. Oczywiście nie z nieżyjącego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, które to działanie zostałoby przyjęte z powszechnym uznaniem i aplauzem jako przejaw zdrowej krytyki i poczucia humoru. Natomiast żarty z prezydenta Komorowskiego są znieważaniem urzędu oraz osoby i dlatego prokuratura z całą powagą sprawę podjęła, a kary za nią grożące nie są symboliczne”.

Bronisław Wildstein, publicysta

(„Rzeczpospolita” – 24 maja 2011)

„ABW nie ustępuje i atakuje autora satyrycznej strony o Bronisławie Komorowskim. Sugeruje, że zawarte na niej treści mogły nie tylko godzić w dobre imię prezydenta RP, ale i nawoływać do popełnienia przestępstwa. Chodzi o proste gry komputerowe, tzw. strzelanki. (…) Należy podkreślić, że Agencja zrobiła coś, czego nie uczyniła nigdy w obronie znieważanego i atakowanego śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego”.

Maciej Walaszczyk, dziennikarz

(„Nasz Dziennik” – 24 maja 2011)

„To być może nie są ładne ani mądre żarty, ale żartowanie w tym kraju nie powinno skutkować sankcjami. A jeżeli chodzi o ewentualne naruszenie dóbr osobistych prezydenta, to stoję na stanowisku, że najpierw powinien być wyrok sądowy, a potem ewentualnie represje. A wizyta przedstawicieli Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego o świcie jest ewidentnie represją. Prokuratura ma do dyspozycji wiele środków mniej inwazyjnych, właściwszych do stosowania w sprawie tak błahej”.

Jarosław Lipszyc, poeta, publicysta, prezes Fundacji Nowoczesna Polska

(z depeszy PAP – 24 maja 2011)

„W ostatnim czasie z wolności słowa w taki właśnie nieodpowiedzialny sposób korzystali kibice Legii (…), którym się jeszcze upiekło, potem kibice Jagiellonii Białystok, którym się już nie upiekło, jako że ośmielili się nazwać szefa rządu «matołem», a także autor strony antykomor.pl, któremu nie upiekło się już w żadnym stopniu, jako że nalot na jego skromne mieszkanie przeprowadziła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego powołana przecież do ścigania najpoważniejszych przestępstw”.

Łukasz Warzecha, publicysta

(„Rzeczpospolita” – 31 maja 2011)

„Chociaż nie pochwalam nieprzyzwoitych kpin z prezydenta Komorowskiego, podpisałbym się pod protestem przeciwko działaniu ABW”.

Mariusz Składanowski, pomysłodawca i właściciel strony satyrycznej demotywatory.pl

(„Rzeczpospolita” – 6 czerwca 2011)

„Wtargnięcie funkcjonariuszy ABW o godz. 6 rano do mieszkania Roberta Frycza, właściciela serwisu antykomor.pl, tylko pozornie nie jest niczym nowym. Śledztwo w sprawie lżenia głowy państwa podejmowane było z urzędu wielokrotnie za kadencji trzech poprzednich prezydentów. Ostatnia demonstracja siły to jednak precedens. Zwłaszcza jeśli władzę w państwie sprawuje ugrupowanie, które ją zdobyło, odwołując się do kategorii swobód obywatelskich”.

Filip Memches, publicysta

(„Uważam Rze” – 13 czerwca 2011)

„Tusk ogłosił niedawno, że zdumiał go nalot na internautę i oczekuje wyjaśnień od ABW w tej sprawie. A czy ktoś sprawdził, czy ABW coś premierowi wyjaśniło? Nie, bo medialny kociokwik wokół każdej sprawy trwa dzień, góra dwa. Trzeba przeczekać chwilową gorączkę dziennikarzy i «Hulaj, Tusku – piekła (czyli zniżki sondaży) nie ma!»”.

Piotr Semka, publicysta

(„Rzeczpospolita” – 18-19 czerwca 2011)

„Dzisiejsze prześmieszki z prezydenta Komorowskiego to owoc waszej wytrwałej pracy nad Lechem Kaczyńskim. Czasów, gdy nawet podobno poważni publicyści polityczni uznawali potrzebę poświęcania całych tekstów jego dykcji. Był «Borubar», teraz jest «Bul» i «puszczanie Bronka». Tyle że o Borubarze mówiły i pisały tuzy dziennikarstwa, a obecny prezydent to wciąż głównie ofiara Internetu, czasem satyryków?

Piotr Zaremba, publicysta

(„Rzeczpospolita” – 5 września 2011)

„Jest ukrywanie wpadek prezydenta Komorowskiego, tym bardziej widoczne, że następuje po latach nadymania do niebotycznych rozmiarów lub wręcz kreowania manipulacją wpadek prezydenta Kaczyńskiego”.

Ewa Stankiewicz, reżyser, prezes Stowarzyszenia Solidarni 2010

(„Rzeczpospolita” – 24 października 2011)

„Merytorycznie zapowiedź ta [kontroli CBA u plantatorów papryki, z których jeden «pyskował premierowi» – przyp. SK] jest podobnym skandalem jak sławne wkroczenie ABW do moderatora internetowej strony antykomor.pl, kiedy to najważniejsza ze służb specjalnych powołana do zwalczania «poważnych zagrożeń dla konstytucyjnego porządku RP» uznała za takowe, na wniosek prowincjonalnej prokuratury, internetowe kpiny z władzy. (…) Gdyby zaangażowanie ABW w walkę z żartami z prezydenta czy inne podobne przypadki były skutkiem nadgorliwości, ktoś poniósłby konsekwencje?

Rafał A. Ziemkiewicz, publicysta

(„Rzeczpospolita” – 27 października 2011)

„Jak powiedział [Bronisław Komorowski – przyp. SK] – warto odróżnić żart od tego, co jest przejawem nienawiści, bądź zwykłego chamstwa. Co ciekawe, do takich rozróżnień nie wzywał, gdy przez pięć lat kpiono, drwiono i niszczono śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jego nazywano chamem, pijakiem, alkoholikiem itp. Obrażano go nawet po śmierci. I nikogo za to nie ścigano, i Bronisław Komorowski nie apelował, by rozróżniać satyrę od chamstwa i siania nienawiści. Pogarda dla urzędującego Prezydenta przestała być akceptowana, gdy wybory wygrał Bronisław Komorowski. Dopiero teraz chamstwo od satyry trzeba odróżniać…”.

(z artykułu opartego na depeszy PAP, podpisanego przez autora saż, portal wpolityce.pl – 13 kwietnia 2012)

Zamiast wprowadzenia…

zdania na temat wyśmiewania

„Śmiech jest straszną bronią”.

Jiři Menzel, czeski reżyser filmowy, scenarzysta i aktor

(z wywiadu dla „Rzeczpospolitej” – 23-24 października 2004)

„Poczucie humoru. Dowalanie Kaczyńskim i PiS. Poczucia humoru brak. Niedostateczne dowalanie Kaczyńskim i PiS”.

Bronisław Wildstein, publicysta

(„Rzeczpospolita” – 22-23 grudnia 2007)

„Boi się [Lech Kaczyński – przyp. SK] tylko Polaków w swoim kraju. Może słusznie. Wszak śmiech zabija. BOR przed nim nie uchroni. Nawet pod nowym dowództwem”.

Joanna Senyszyn, posłanka SLD

(z wpisu na swoim blogu – 30 listopada 2008)

„Mamy problem z dzisiejszą prezydenturą Lecha Kaczyńskiego. Nie powinniśmy go wyśmiewać, ale krytykować wolno”.

Bronisław Komorowski, marszałek Sejmu

(podczas spotkania z członkami PO w Toruniu – 20 marca 2010)

„Myślę, że jednym – podkreślam jednym, a nie jedynym – z powodów powszechnej i głęboko przeżywanej żałoby Polaków po śmierci Lecha Kaczyńskiego było przekonanie, że przed katastrofą go krzywdzono. Że za życia go nie doceniono. Że zbyt łatwo i bezkrytycznie przyjmowano wszelkie złośliwości, szyderstwa i kpiny pod jego adresem”.

Paweł Lisicki, publicysta

(„Rzeczpospolita” – 24-25 kwietnia 2010)

„Wydarzenie pod Smoleńskiem przywróciło dwa aspekty refleksji politycznej. Pierwszy to zmiana spojrzenia na polityków. Przez ostatnie cztery i pół roku byli oni zapraszani do mediów w roli psów, które mają się zagryźć na oczach widzów, a także po to, by eksponować ich wpadki, śmiesznostki albo korupcję”.

Andrzej Nowak, historyk, profesor UJ i PAN

(„Europa”, dodatek do tygodnika „Newsweek Polska” – maj 2010)

„Liczni komentatorzy zastanawiają się, co tragedia smoleńska zmieni w naszej polityce. Czy będzie ona mniej brutalna , bardziej «merytoryczna». Nie sądzę. Może będzie nawet bardziej brutalna niż dotychczas. Ale na pewno nie będzie już błazeńska. Na pewno będzie polityką na serio. Skończyło się grillowanie”.

Ludwik Dorn, poseł, szef Koła Poselskiego Polska Plus

(„Wprost” – 2 maja 2010)

„L. Kaczyński był właściwie zabity już za życia. Słowami. Po odebraniu resztek prestiżu i sformatowaniu osoby prezydenta do funkcji pariasa następowały kolejne ataki. Co i rusz «wyskakiwał ktoś z tłumu» ze złośliwym komentarzem albo wulgarną opinią. Mało kto wówczas ośmieliłby się stanąć w obronie prezydenta, mając naprzeciw siebie rozemocjonowany tłum. A emocje momentami osiągały stadium histerii”.

Marek Zambrzycki, politolog, działacz społeczny

(„Pieniądze i Więź” nr 52 – jesień 2011)

CZĘŚĆ PIERWSZA:

MISJA: ZABIĆ ŚMIECHEM

„Tysiące ludzi robi sobie na twój [Lecha Kaczyńskiego – przyp. SK] temat niewybredne dowcipy, drwiny pojawiają się też w gazetach i Internecie. I to nie tylko w Polsce. Co zrobić? Zwolnić się? Nie możesz. Jesteś prezydentem Polski. Zatrudniło się 40-milionowe społeczeństwo”.

Marcin Fabjański, dziennikarz

(„Przekrój” – 20 lipca 2006)

„Nie zachowujmy się jak w bajce, w której nikt nie miał odwagi pierwszy powiedzieć, że król jest nagi. Po dwóch latach tej żałosnej prezydentury nie możemy już zasłaniać się racją stanu i nie dostrzegać brutalnej prawdy: Lech Kaczyński przynosi nam wstyd”.

Wojciech Mazowiecki, publicysta

(„Newsweek Polska” – 9 grudnia 2007)

„A z którym z bohaterów historycznych utożsamia się prezydent? – Chyba chciałby, żeby porównywano go do Piłsudskiego. Tak pojmuje swoją rolę. Jest przekonany, że do pewnych rzeczy nie może dopuścić, niezależnie od ceny, którą za to zapłaci – mówi poseł PiS bywający w pałacu prezydenckim. Czy prezydent czuje, że mimo takich intencji niektóre jego zachowania stają się groteskowe? Że jest raczej marną kopią Piłsudskiego. – W ten sposób nie będę z panem rozmawiać! Historia oceni Lecha Kaczyńskiego, a nie pan – mój rozmówca ucina dyskusję”.

Marcin Wojciechowski, publicysta

(„Gazeta Wyborcza” – 21 października 2008)

„Jest więc i śmieszno, i straszno. Z akcentem na śmieszno. Do tego dodajmy czynniki osobowościowe, drugorzędne, ale przecież mające znaczenie – prezydent jest w zachowaniach kanciasty, niesympatyczny, sepleni, nie ma w sobie ani ciepła, ani majestatu. A jego współpracownicy sprawiają wrażenie ludzi skłóconych. Efekt tych wszystkich zachowań jest dla Lecha Kaczyńskiego miażdżący”.

Robert Walenciak, publicysta

(„Przegląd” – 7 grudnia 2008)

„Ta śmierć w pobliżu Smoleńska wydobyła, ośmielam się myśleć, nagle tragiczny rys prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Człowieka, który jak żaden inny polski polityk troszczył się o polską pamięć. (…) Być może dlatego zresztą jego prezydentura była tak często i łatwo wykpiwana. Nie było chyba innego polityka, którego by tak często starano się ośmieszyć”.

Paweł Lisicki, publicysta

(„Rzeczpospolita” – 12 kwietnia 2010)

„I wy miejcie odwagę, pozostańcie sobą. Już zaczęliście dzielić łupy i dobierać się do szaf. Zróbcie kolejne «Szkło kontaktowe», wyśmiejcie tę śmierć, wypijcie małpki. Zaproście Palikota i Niesiołowskiego. Krzyczcie: «cham» i «dureń», «były prezydent Lech Kaczyński». Wyśmiewajcie i drwijcie. Bądźcie sobą. Gardzę wami. Jestem dumny, że go znałem”.

Zdzisław Krasnodębski, profesor, socjolog, filozof społeczny

(„Rzeczpospolita” – 14 kwietnia 2010)

„Wszędzie – i w obiegu oficjalnym, i nieoficjalnym – zatrzęsienie prześmiewczych tekstów, zdjęć, filmików, gadżetów, wyrwanych z kontekstu cytatów. Podgrzewali to zjawisko niechętni mu dziennikarze, zwalczający go politycy, świat popkultury i młodzieżowe środowiska, do których nie umiał trafić ze swoim przekazem. W dobrym tonie było kpić z Lecha Kaczyńskiego”.

Igor Janke, publicysta

(„Rzeczpospolita” – 17-18 kwietnia 2010)

„Manipulacje szły z różnych stron. Śmiechy, szyderstwa, poniżanie, dewaluowanie jego osobowości, intelektualnych i politycznych dokonań. Przecież to lało się zewsząd. Z tub telewizyjnych, gazet. Ten jad wciskali nam różni mądrale, publicyści, «autorytety». Nawet od ludzi na poziomie słyszałem, że «Kaczyńscy to faszyści, którzy mają ambicje autorytarne»”.

Marek Nowakowski, pisarz

(w rozmowie z dziennikarzem Krzysztofem Świątkiem, „Tygodnik Solidarność” – 30 kwietnia 2010)

„Nie jest też prawdą, że przez pięć lat Lech Kaczyński był bezpardonowo atakowany, nie jest prawdą, że wyzywano go kloacznym językiem, i nie jest prawdą, że podważano jego patriotyzm”.

Monika Olejnik, dziennikarka radiowa i telewizyjna

(„Gazeta Wyborcza” – 9 lipca 2010)

„Polityczni rywale, wyczuwając marzenia o wypełnianiu roli «króla polskich serc i sumień», włożyli wiele wysiłku, by prezydencki prestiż i status ograniczyć i wykpić. Nie było upokorzenia, nie było insynuacji, których oszczędzonoby Lechowi Kaczyńskiemu w ciągu ostatnich czterech lat prezydentury”.

Piotr Semka, publicysta

(z książki Lech Kaczyński. Opowieść arcypolska, Warszawa 2010)

„Zabawa trwała na całego. Niby przypadki znieważania głowy państwa były ścigane przez prokuraturę, ale nikt się tym nie przejmował. Lech Kaczyński traktowany był nie jak demokratycznie wybrany prezydent, lecz jak ktoś, kto właściwie został pierwszą osobą

w Polsce przez przypadek, w wyniku działań uzurpatorskich”.

Filip Memches, publicysta

(„Uważam Rze” – 13 czerwca 2011)

„Wydaje się tedy, że «słowny lincz i zadana słowem śmierć» jest czymś, na co L. Kaczyński był – poprzez swoją postawę i cechy odróżniające – skazany. Cały mechanizm pogardy jest jednak czymś więcej niż zwyczajną próbą eliminacji przeszkód. Prezydent był bowiem wciągnięty w swoisty taniec śmierci. Stał się kozłem ofiarnym. Spirala nienawiści, dzięki możliwościom, jakie dają nowoczesne media elektroniczne, została rozkręcona do niewyobrażalnego poziomu. Na naszych oczach rozkręcała się, formował się w ten sposób egalitarny tłum, łączący «chamów i inteligentów»”.

Marek Zambrzycki, politolog, działacz społeczny

(„Pieniądze i Więź” nr 52 – jesień 2011)

„Był największy, bo postawił polskiej polityce największe cele. Chciał IV Rzeczpospolitej, Polski solidarnej oraz Polski będącej liderem regionu. To, że żadnego z tych celów nie osiągnął, nie jest dla prawicy ważne. (…) Kadencja Kaczyńskiego okazała się przełomem, bo była pierwszą próbą zmiany tego paradygmatu. Mimo że zakończyła się fiaskiem, była pierwszym prawdziwie politycznym wydarzeniem w historii III RP”.

Robert Krasowski, publicysta

(„Polityka” – 4 kwietnia 2012)

„Już brzmią te same znajome dźwięki. Orkiestra z niewidocznym dyrygentem gra ten sam utwór, fałszując, ale z grubsza trzymając melodię. (…) By wtłoczyć Polakom w rocznicę jego śmierci te różne znane nam dobrze bzdury, że Lech Kaczyński «nie nadawał się na prezydenta», że był «odbiciem» brata, że nie umiał polityki – zdarta płyta obraca się dzień za dniem”.

Joanna Lichocka, publicystka

(„Gazeta Polska Codziennie” – 5 kwietnia 2012)

„Skoro więc nie dało się złożyć winy za tragedię na śp. Prezydenta lub jego podwładnych, to uznali, że trzeba uderzyć w pamięć o Prezydencie. Trzeba reanimować przemysł pogardy, który najlepszego prezydenta wolnej Polski przedstawiał jako prezydenta najgorszego”.

Jacek Karnowski, publicysta

(z artykułu na portalu wPolityce.pl – 5 kwietnia 2012)

Rozdział I

Prezydent w polityce

„Można Lecha Kaczyńskiego nie lubić i uznawać za słabego prezydenta. Ale w jednym trzeba przyznać mu rację. Jeszcze żaden prezydent Polski nie spotykał się z tak lawinową krytyką i niechęcią ze strony opozycji. Nigdy przeciwko głowie państwa nie grano tak ostro i często niesprawiedliwie”.

Michał Majewski, Paweł Reszka, publicyści

(„Dziennik” – 31 maja-1 czerwca 2008)

„Dziś to prezydent walczy z rządem, to prezydent buduje zasieki. Oczywiście, w dużym stopniu jest to efekt gry Donalda Tuska i jego otoczenia. Premier i jego ludzie grają na zmarginalizowanie prezydenta, ośmieszenie go, wypchnięcie z głównego nurtu polityki. Aż się prosi w tym miejscu zadać pytanie: dlaczego tak łatwo to im się udaje?”.

Robert Walenciak, publicysta

(„Przegląd” – 7 grudnia 2008)

„Platformerscy spin doktorzy doskonale wiedzą, jak bardzo Lech Kaczyński jest wrażliwy na swoim punkcie, czuły na brak okazywanego mu szacunku, jak trudno znosi chamstwo i prowokacje. Nie tracą więc żadnej okazji, by to wykorzystać. Prezydent zaś daje się złapać na haczyk. Poruszają go grubiańskie wypowiedzi Janusza Palikota, Radosława Sikorskiego czy Bogdana Klicha. A przekaz, jaki ma trafić do odbiorców, jest następujący: Kaczyński jest śmieszny, zacofany, infantylny, zakompleksiony”.

Igor Janke, publicysta

(z książki PO-PiSowa kronika upadku, Lublin 2009)

„Teraz już żarty Palikota, Kurskiego, Niesiołowskiego, ta cała błazenada będzie się wydawała czymś niestosownym. Przypomnimy sobie fragment wiersza Krasickiego: «Przestańcie dzieci, bo się źle bawicie». Cień tej tragedii może nas przed tym ochronić”.

Jacek Hołówka, profesor, filozof i etyk

(w rozmowie z publicystą Piotrem Najsztubem, „Przekrój” – 13 kwietnia 2010)

„Różniliśmy się z prezydentem Kaczyńskim. Ale nigdy nie podważałem jego patriotyzmu, nie wątpiłem w szczerość jego polityki historycznej, za którą zresztą oddał życie. Dziś cieszę się, że zdążyłem za jego życia przeprosić go za niektóre zbyt polemiczne słowa wobec niego”.

Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych (PO)

(w rozmowie z dziennikarką Renatą Grochal, „Gazeta Wyborcza” – 13 kwietnia 2010)

„Niezawisłe sądy RP orzekały, że nazwanie prezydenta chamem nie jest obrazą, a jednocześnie skazywały doradcę prezydenta na kary za opisywanie powszechnie znanych poglądów słynnego w świecie obrońcy wolnego słowa i innych wolności”.

Zdzisław Krasnodębski, profesor, socjolog, filozof społeczny

(„Rzeczpospolita” – 14 kwietnia 2010)

„Dziś nie słychać Janusza Palikota. Nie bez powodu. Wszystko, co do tej pory robił w polityce, było przemyślane i wykalkulowane. Zniknął więc nieprzypadkowo. Palikot zbudował swój image na atakowaniu braci Kaczyńskich. W tej sytuacji atak na jednego nieżyjącego brata, a drugiego złamanego cierpieniem, byłby samobójstwem politycznym. Jednak Palikot wróci”.

Andrzej Morozowski, dziennikarz TVN, publicysta

(„Fakt” – 14 kwietnia 2010)

„Wszystko co powiedziałem kiedykolwiek o Panach Kaczyńskich pozostaje w mocy, niczego nie cofam, ani nie zmieniam. Zawsze tylko odpowiadałem na ataki, zaczepki, czy pomówienia. Nigdy nie mówiłem nieprawdy czy do czego nie byłem przekonany”.

Lech Wałęsa, były Prezydent RP

(z wpisu na swoim blogu – 18 kwietnia 2010)

„Absolutnie zagalopowali się [Tusk, Sikorski, Palikot – przyp. SK]. Nie można po prostu szydzić, lżyć ludzi. Nie można marginalizować całych struktur czy ugrupowań politycznych, mówiąc, że to obciach. Nasze poglądy mogą im się nie podobać, ale mamy prawo istnieć”.

Witold Waszczykowski, zastępca szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego

(w rozmowie z dziennikarzami Anitą Werner i Pawłem Siennickim, „Polska” – 20 kwietnia 2010)

„A ja nie czuję się w tym temacie [zbyt ostrego krytykowania Lecha Kaczyńskiego – przyp. SK] w najmniejszym stopniu winny. Nie mam się z czego wycofywać, nawet jeśli kiedyś powiedziałem o jedno słowo za dużo”.

Stefan Niesiołowski, poseł PO, wicemarszałek Sejmu

(w rozmowie z dziennikarką Anną Wojciechowską, „Polska” – 4 maja 2010)

„Czołowi politycy «drugiej strony» przekraczali granice wszelkiej przyzwoitości. Wyśmiewano się z Jego nazwiska, polskiego nazwiska. «Durnia mamy za prezydenta» – tym haniebnym obelgom nie zapobiegła Jego wiedza, głęboki patriotyzm, wrażliwość na ludzką krzywdę, dążenie do szeroko pojętej sprawiedliwości. Kochał swoją Ojczyznę tak jak swoją rodzinę. Zapominano, że błoto ma to do siebie, że oblepia również rzucających”.

Magda Wieczorek, dziennikarka

(z artykułu na stronie wiadomosci24.pl – 22 czerwca 2010)

„Zagrożenie ze strony Kaczyńskich uważałem za śmiertelnie poważne. Więc żarty dostosowałem do sytuacji. Nie mogły być chude, musiały być grube na miarę celu. To było zagrożenie, które mogło nas wepchnąć w izolację międzynarodową, w dramaty gospodarcze. Czy jednak ironia wobec Kaczyńskich nie poszła za daleko i nie doprowadziła do nienawiści? Może poszła”.

Janusz Palikot, poseł PO

(w rozmowie z pisarzem i publicystą Tomaszem Jastrunem, „Zwierciadło” – lipiec 2010)

„Janusz Palikot wprowadził do polskiej polityki metody nieporównywalne z kimkolwiek innym. Za zgodą swojej partii i jej lidera. Ja nawet dziś nie słyszę padających czy to ze strony polityków PiS czy bliskich im mediów oskarżeń prezydenta Komorowskiego czy kogokolwiek innego z tego obozu o alkoholizm czy homoseksualizm. Winiarz z Biłgoraja sam przyznał się do zamiaru «zniszczenia godnościowych podstaw tej prezydentury»”.

Piotr Zaremba, publicysta

(z artykułu na portalu wpolityce. pl – 18 lutego 2011)

„W tym miejscu chcielibyśmy się odnieść do artykułu w piśmie «Uniwersytet Warszawski» historyka profesora Marcina Kuli, który napisał, że było «akurat odwrotnie». Takie rzeczy da się sprawdzić. Mamy do pana profesora Kuli bardzo uprzejmą koleżeńską prośbę, aby po prostu udokumentował odnośnikami do źródeł, jakich to obraźliwych słów używał prezydent Rzeczypospolitej

w stosunku do swoich krytyków, którzy nazywali go «chamem»”.

Z artykułu grupy pracowników naukowych Uniwersytetu Warszawskiego

(„Uniwersytet Warszawski” nr 1 [51] – luty 2011)

„Ciekawe, czy dziś powiedzenie «Mamy durnia za prezydenta» byłoby obrazą? Wszak jeszcze niedawno była to przyjmowana z pełną aprobatą salonów dozwolona krytyka. Ale, jako się rzekło, standardy się zmieniają i nie znasz dnia ni godziny, kiedy to prześmieszny dewiant psychiczny, nekrofil, psychopata czy karzeł moralny stanie się przedmiotem zainteresowania prokuratury czy sądu”.

Robert Mazurek, publicysta

(„Rzeczpospolita” – 5-6 marca 2011)

„Czynem i słowem wspieraliście polityczny program «odebrania godnościowych podstaw prezydentury «byłego» », jak to proroczo określił Radosław Sikorski, prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, bo Sprawa Wolności tego wymagała. Kiedy Lech Wałęsa nazywał Prezydenta Lecha Kaczyńskiego «durniem» widzieliście w tym Wolność kroczącą ścieżkami dziejów”.

Ludwik Dorn, poseł niezależny

(z „Listu otwartego do obrońców wolności przed państwem policyjnym” na portalu wpolityce.pl – 19 maja 2011)

„Atmosfera była taka, że PR-owcy Radosława Sikorskiego («były prezydent Lech Kaczyński») czy Janusza Palikota (nie trzeba cytować, nazwisko mówi wszystko) zastanawiali się, czy przed ich pracodawcami jest jeszcze polityczna przyszłość. Skompromitowani wówczas politycy rozsądnie schowali się do mysich dziur, ale dawni prześmiewcy ze świata mediów schować się nie mogli – to byłaby kapitulacja”.

Jacek Karnowski, publicysta

(„Uważam Rze” – 23 stycznia 2012)

„Kiedy PO znalazła się na drugim miejscu w wyborach 2005 r., już w październiku – czyli przed wyborami prezydenckimi [Stefan Niesiołowski – przyp. SK] – atakował braci Kaczyńskich. Że psują wszystko, za co się wezmą. Na pomysł «przemysłowego» wykorzystania antykaczyzmu wpadł chyba jednak przypadkiem. W maju 2006 r. odbywała się konwencja PO, ta, na której wycinano PiS-korczyków. (…) W części otwartej dla mediów wskoczył na mównicę

i wygłosił improwizowane przemówienie. W pewnym momencie rzucił porównanie Kaczyńskich do Gomułki. Sala i stół prezydialny, gdzie siedział Donald Tusk i inni liderzy, zagrzmiała śmiechem. Niesiołowski – co autor tego tekstu widział na własne oczy – nakręcał się coraz bardziej, czując aplauz publiki”.

Piotr Gursztyn, publicysta

(„Uważam Rze” – 20 lutego 2012)

„Jedyna różnica między traktowaniem Lecha Kaczyńskiego a jego poprzedników polega na tym, że Jaruzelskiego, Wałęsę i Kwaśniewskiego z całą brutalnością atakowała prawica, zaś Kaczyńskiego z całą brutalnością niszczyło liberalne centrum. Po fakcie trzeba przyznać, że centrum wyprowadza bardziej bolesne ciosy”.

Robert Krasowski, publicysta

(„Polityka” – 4 kwietnia 2012)

Rozdział II

Prezydent na salonach

„Jeśli pierwszy gej III RP Robert Biedroń porównuje Polskę w «The Guardian» do Niemiec z lat 30., a rząd do «faszystowskiej partii, która operuje tym samym językiem i ma takie idee jak Hitler», połajanki różnych autorytetów z Polski za granicą brzmią jak potwierdzenie tych bredni. Czytelnicy «The Guardian» dowiadują się później w redakcyjnym komentarzu, że rządzą nami «bracia paranoicy»”.

Jerzy Marek Nowakowski, publicysta

(„Wprost” – 6 sierpnia 2006)

„Bardzo spodobał mi się pomysł «Super Expressu», żeby właśnie mnie zapytać o plusy prezydentury Lecha Kaczyńskiego na półmetku sprawowania przez niego najwyższego urzędu w państwie. To bardzo przewrotne – zazwyczaj jestem pytany o minusy. No i miałem kłopot, chyba dziesięć minut siedziałem nad pustą kartką, żeby znaleźć pozytywne i korzystne dla Polski aspekty w polityce – zarówno wewnętrznej, jak i zagranicznej prowadzonej przez Pałac Prezydencki…”.

Ireneusz Krzemiński, profesor, socjolog

(„Super Express”– 24 czerwca 2008)

„Być może teraz o niestabilności psychicznej prezydenta usłyszymy w programie Kuby Wojewódzkiego, może w kolejnych felietonach w magazynach dla kobiet, a może w kabaretach. Salon właśnie podyktował ton. Warto przyjrzeć się, kto teraz zagra na tę samą nutę”.

Joanna Lichocka, publicystka

(„Rzeczpospolita” – 22 października 2008)

„Patrzyłem na Kaczorów, że w przypływie recydywy użyję tego ryzykownego wyrażenia, z punktu widzenia przydatności literackiej. Pewne bardzo atrakcyjne, widowiskowe zdarzenie miało w Polsce miejsce – para osobliwych o osobliwym sposobie bycia

i rządzenia bliźniaków objęła bardzo suwerenną, bardzo mocną władzę. Ewenement dziejowy w każdym paśmie”.

Jerzy Pilch, pisarz, felietonista

(„Dziennik” – 4 listopada 2008)

„W mediach stał się [Lech Kaczyński – przyp. SK] – w sposób niesprawiedliwy – synonimem zaściankowości. A tak naprawdę był człowiekiem trudnym dla sklasyfikowania. W Jego mieszkaniu, pełnym książek, czuć było sznyt autentycznego inteligenta z warszawskiego Żoliborza. Podobno w Pałacu Prezydenckim najbardziej lubił przyjmować ludzi nauki, z którymi toczył długie dysputy”.

Jaromir Kwiatkowski, dziennikarz

(z artykułu na stronie nowiny24.pl – 12 kwietnia 2010)

„Przedstawiano go jako homofoba. Ale fakt, że to właśnie Guido Westerwelle był tym politykiem niemieckim, który nie mógł powstrzymać łez i że po swej pierwszej inauguracyjnej wizycie w Warszawie był wobec polskiego Prezydenta pełen przyjaźni i szacunku, mówi sam za siebie”.

Zdzisław Krasnodębski, profesor, socjolog, filozof społeczny

(„Rzeczpospolita” – 14 kwietnia 2010)

„To wszystko prowadziło do jednego wniosku: prezydent ośmiesza Polskę. Sześćset osób, w tym niektórzy znani pisarze, oświadczyło w liście: «Wolimy, żeby prezydent Kaczyński nie ośmieszał Polski – niech, skoro już musi, ośmiesza siebie i swoją przegraną formację polityczną»”.

Igor Janke, publicysta

(„Rzeczpospolita” – 17-18 kwietnia 2010)

„Socjologowie, choć reprezentują różne opcje polityczne, nie ulegli też – jako środowisko – swoistemu instynktowi stadnemu, który kazał wyśmiewać Lecha Kaczyńskiego i traktować kaczyzm jak największe zagrożenie dla Polski. Nie pomyliliśmy – a przynajmniej wielu z nas – Polski z «elitami»”.

Piotr Gliński, profesor, socjolog, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Socjologicznego

(„Rzeczpospolita” – 22 kwietnia 2010)

„Nakręciła się cała machina z udziałem polityków, dziennikarzy, aktorów. Było w dobrym tonie i trendy wyśmiewać się z Lecha Kaczyńskiego. I dowodzić, jak bardzo jest «obciachowy» razem ze swoim bratem Jarosławem”.

Rafał Kotomski, publicysta

(„Gazeta Polska” – 27 kwietnia 2010)

„Śmierć Prezydenta Kaczyńskiego uświadomiła nam, jak wielka jest potrzeba integracji Polaków wokół przywódcy narodu, ale też – jaką faktycznie rolę spełniał człowiek, atakowany i wyszydzany przez «elitę» III RP”.

Aleksander Ścios, publicysta

(„Gazeta Polska” – 28 kwietnia 2010)

„Najśmieszniejsze jest to, że w oczernianiu i opluwaniu Kaczyńskiego brały udział osoby mieniące się tolerancyjnymi i pochylającymi się nad tymi, którzy są niezasłużenie atakowani. Rzecz jasna, nigdy nie przyszło im do głowy, że sami uczestniczyli w grze pt. Kopnij Kaczyńskiego! Co z tego, że już dawno leży na ziemi

i kopie go tuzin innych osób!”.

Mariquita, blogerka

(z artykułu na portalu salon24.pl – 5 lutego 2011)

„Nie minął jeszcze rok od śmierci Lecha Kaczyńskiego. To, że wiele różnych mediów i tak zwanych autorytetów niszczyło go za życia w sposób zaplanowany i systematyczny, jest faktem. Wolały skupiać się na śmiesznostkach, niedociągnięciach, wykpiwały każdy gest i słowo, zamiast oceniać jego pracę, chęci, wysiłki, osiągnięcia”.

Sławomir Jastrzębowski, publicysta

(„Super Express” – 12-13 lutego 2011)

„Wychodzi fałszywa rola tych ludzi [celebrytów – przyp. SK]. Jako obserwator sądzę, że oni walczą w ten sposób o koryto, o profity, o to, by istnieć, mieć programy i zarabiać. Wielu z nich obraźliwie mówiło o śp. prezydencie, bo tego od nich oczekiwano. Można było nie lubić Lecha Kaczyńskiego, być jego przeciwnikiem, ale oni, w swojej niby-wolności, posuwali się do wulgaryzmów, obelg, szydzenia z cech fizycznych. Coś ohydnego, najniższy szczebel”.

Marek Nowakowski, pisarz

(w rozmowie z dziennikarzem Krzysztofem Świątkiem, „Tygodnik Solidarność” – 16 września 2011)

„Mieliśmy więc do czynienia z antydemokratyczną praktyką poniżania wybranego w powszechnych wyborach przywódcy państwa i z kwestionowaniem jego uprawnień przy aplauzie zdecydowanej większości opiniotwórczych ośrodków III RP”.

Bronisław Wildstein, publicysta

(„Uważam Rze” – 10 kwietnia 2012)

„Te wpadki [prezydenta Kaczyńskiego – przyp. SK] były dla prawicy tym boleśniejsze, że stanowiły żwir, po który rozanielony Salon sięgał, by kamienować Lecha Kaczyńskiego. Gdy brakowało skandali rzeczywistych, Salonowi wystarczały do szyderstw same cechy psycho-fizyczno-motoryczne, choćby zła maniera artykulacji (ciągłe seplenienie przez kurczowo ściskane wargi)”.

Waldemar Łysiak, pisarz, felietonista

(„Uważam Rze” –  9 lipca 2012)

CHICHOT SALONU

czyli autorytety się (nie) bawią

Lech Kaczyński w żartach elit, autorytetów, twórców, artystów i celebrytów (wybrane przykłady)

Licznik odmierza dni do końca kadencji Kaczyńskiego – Prezydenta Swojego Brata > od 2005

Waldemar Kuczyński, ekonomista i publicysta, były minister przekształceń własnościowych w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, były polityk Unii Wolności, na swoim blogu umieścił „licznik prezydencki”, który odliczał, ile dni zostało do końca kadencji prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Każdy wpis Kuczyńskiego na blogu (oraz każdy jego felieton drukowany w tygodniku „Przegląd”) był poprzedzony banerem z aktualnym wskazaniem licznika, a ściślej z formułą: „Do końca kadencji «Prezydenta Swojego Brata» zostało (tyle a tyle) dni”. Dla przykładu, 17 kwietnia 2008 roku licznik nad tekstem „Co z rozliczeniem rządów PiS?” informował: „Do końca kadencji «Prezydenta Swojego Brata» zostało 828 dni”. Parę miesięcy później, gdy Kuczyński stwierdzał w artykule, że „wojna z chwastem, czyli IV RP Kaczyńskich” nie jest skończona „dopóki PiS-owski hufiec okupuje Pałac Prezydencki”, licznik pokazywał, że do opróżnienia urzędu przez Lecha Kaczyńskiego pozostało 725 dni. W ostatnim roku przed upływem kadencji głowy państwa, autor licznika do stałej formuły dodał dwa słowa: „już tylko”. W dniu 1 stycznia 2010 roku było to „już tylko 305 dni” do końca kadencji prezydenta. Kuczyński umieścił wtedy na blogu tekst Rok wyprowadzki z Pałacu!, w którym tak napisał o Lechu Kaczyńskim: „Oszczędźmy sobie następnych pięciu lat z tym człowiekiem na Krakowskim Przedmieściu, bo to będzie następne pięć lat w tym pałacu z jego bratem. (…) I odeślijmy tego polityka do mieszkania prywatnego, niech tam żyje długo i zdrowo, ale z daleka od steru państwa. A w polityce dla obu braci – wszystkiego najgorszego!”.

Naród zacznie wierzgać i Kaczyńscy zginą w bezmiarze obietnic bez pokrycia > 19 grudnia 2005

W wywiadzie pod tytułem Matka Boska się nie zjawi, opublikowanym w tygodniku „Przegląd”, pisarz Stanisław Lem przedstawił dziennikarzowi Przemysławowi Szubartowiczowi swoje prognozy dla świata i Polski. Na pytanie o nadzieje dla ludzkości, polski klasyk fantastyki naukowej stwierdził pesymistycznie, że „powoli, acz nieodwracalnie idziemy w stronę nuklearnego konfliktu”. Przestrzegał także przed nasilającym się terroryzmem i wieszczył, że „hordy moherowych beretów nic nam nie pomogą, jeśli jacyś Arabowie zechcą w warszawskim metrze podłożyć bombę”. Kiedy dziennikarz zapytał Lema o to, czy głosował w tym roku, ten odpowiedział: „Tak, żona mi kazała (śmiech). Cały Kraków głosował na Tuska, nic dziwnego, że na billboardach Kaczyńskiego były dopiski: «Kacza grypa»”. Autor Dzienników gwiazdowych uspokajał jednak, że bracia Kaczyńscy „przeminą, choć mogą popsuć gospodarkę”. Poproszony o prognozę dla Polski, stwierdził: „Teraz czeka nas zastój. Ale tylko przez cztery lata. Potem naród jak koń, któremu ktoś przystawił kaktus pod ogon, zacznie wierzgać i wszelki ślad po bliźniakach zaginie. Oni po prostu znikną w tym bezmiarze obietnic bez pokrycia”.

Małżeństwa homoseksualistów budzą w Lechu Kaczyńskim obrzydzenie i … dumę > 25 lutego 2006

Po tym, jak Lech Kaczyński w trzecią podróż zagraniczną po rozpoczęciu urzędowania udał się do Czech (16-17 lutego 2006), pisarz i publicysta Jerzy Pilch dał do zrozumienia, że przywódców obu krajów łączy awersja do mniejszości seksualnych. W felietonie pod tytułem Para zarejestrowanych prezydentów w tygodniku „Polityka” napisał: „Para zarejestrowanych prezydentów Klaus i Kaczyński budzi we mnie taką samą kontrowersję, jaką – w parze zarejestrowanych prezydentów Klaus i Kaczyński – budzi para zarejestrowanych pedałów. Przy czym w Klausie i Kaczyńskim zarejestrowane związki homoseksualne budzą więcej jak kontrowersję, budzą one w nich mianowicie z jednej strony: elementarne obrzydzenie; z drugiej: finezyjną dumę. Pary homoseksualne budzą w parze Klaus Kaczyński obrzydzenie, ponieważ obaj ci światli mężowie stanu uważają pedalstwo za sprzeczne z naturą. Zarejestrowane pary homoseksualne budzą w parze Klaus Kaczyński dumę, ponieważ obaj ci europejscy przywódcy dumni są, że nie dopuszczają do ich rejestracji”. Dalej Pilch przekonywał, że prezydenci Czech i Polski toczą „sympatyczną rywalizację” o to, kto gejów intensywniej nie lubi. „Kto mianowicie do rejestracji związków homoseksualnych nie dopuszcza bardziej? Kto bardziej sodomitów pogoni? Klaus czy Kaczyński? Czech czy Polak?” – zastanawiał się autor felietonu. I sam odpowiedział, że raczej Klaus, gdyż prezydent Kaczyński zdoła postawić weto wobec jakiejkolwiek ustawy tylko wówczas, gdy brat Jarosław będzie w dobrym humorze i da głowie państwa jakąś niedużą ustawę do zawetowania. „Ale to nieprędko będzie – na razie brat jest w złym humorze” – podsumował Pilch.

Kaczyńscy finanse kraju powierzają kobietom, bo w domu pieniędzmi rządziła matka > luty-marzec 2006

Pisarka Manuela Gretkowska dla miesięcznika „Sukces” napisała felieton dotyczący braci Kaczyńskich i Kancelarii Prezydenta RP, który stał się głośny głównie z tego powodu, że… nie ukazał się, gdyż wydawca kazał go wyciąć z całego nakładu. Sprawa zaczęła się od tekstu Gretkowskiej pod tytułem Kły kłamią we wcześniejszym, lutowym numerze miesięcznika. Autorka w zaledwie sześciu zdaniach na temat „psychologii” bliźniaków rządzących Polską popełniła dwa merytoryczne błędy, które jej wywód czyniły bezsensownym. Co pomyliła? Odnosząc się do zmiany na stanowisku ministra finansów, wdała się w takie oto rozważania: „Czym kierowali się bracia Kaczyńscy, zamieniając Lubelską na Gilowską? Poglądy obu pań są zbyt od siebie różne, by mówić o korekcie politycznej. Łączy je tylko płeć. Dlatego psychoanalityk przypomniałby zapewne dzieciństwo Kaczyńskich. Finansami ich domu zarządzała owdowiała matka. Bracia przywykli więc do silnej ręki kobiety zajmującej się domem”. Fakty były tymczasem takie, że poprzednią szefową resortu finansów nie była Lubelska, lecz Teresa Lubińska, a bracia Kaczyńscy ojca stracili nie w dzieciństwie, tylko w 2005 roku. Szefowa biura prasowego prezydenta Kaczyńskiego, Anna Kamińska, przesłała do redakcji „Sukcesu” list, w którym felieton Gretkowskiej nazwała „pseudointelektualnym bełkotem naszpikowanym kłamstwami”.  Sprostowanie ukazało się wprawdzie, ale pisarka w kolejnym felietonie, zatytułowanym Dyskretny gust Kancelarii Prezydenta, napisała zadziornie: „Jeszcze nie musimy znać na pamięć życiorysu Wielkich Przywódców – jedynie to mam na swoje usprawiedliwienie”. Tych słów czytelnicy jednak już nie zobaczyli, gdyż właściciel wydawnictwa Multico-Press, Zbigniew Jakubas, nakazał usunąć felieton z wydrukowanych już 90 tysięcy egzemplarzy miesięcznika „Sukces”. Grupa pracowników wycięła stronę 18. za pomocą nożyków do tapet. Na temat tej głośnej akcji po kraju krążył nawet dowcip: „– Co ostatnio udało się braciom Kaczyńskim? – Odnieśli «Sukces» i wycięli numer”.

Prezydent jest wylękniony i niechętny wszelkim kontaktom, bo nie zna języków > 15 maja 2006

Śmieją się z Kaczyńskiego – taki tytuł nosił wywiad, którego Magdalena Środa, filozof i etyk z Uniwersytetu Warszawskiego, udzieliła Robertowi Walenciakowi z tygodnika „Przegląd”. Ubolewając nad złym wizerunkiem Polski w świecie, Środa wyznała: „Jak jeżdżę na zagraniczne konferencje, to dziwnie na mnie patrzą, «z Polski», czyli z kraju nader kuriozalnego. Ciekawe, co ona powie, pewnie zaraz zacznie się modlić… Albo pytają: czy u was te twins to serio?”. Narzekając na nieznajomość języków przez władze RP, przyznała, że miała też „nieszczęście być za granicą w czasie wizyty pana prezydenta”. Dziennikarz zapytał krótko: „I co?”. Na to była pełnomocnik do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn w rządzie Marka Belki stwierdziła: „Wizyta była źle przygotowana. Nieprofesjonalnie. Poza tym rola prezydenta wyraźnie unieszczęśliwia Kaczyńskiego i to widać. Prezydent jest wylękniony, niechętny wszelkim kontaktom, sprawia wrażenie wiecznie obrażonego. Nie zna języków (choć nie wiem, jak to możliwe, bo aby mieć doktorat, trzeba było zdać egzamin językowy), nie ma opanowanych gestów. Z niego się śmieją. Dla mnie, patriotki, to było bolesne doświadczenie”.

Prezydent i jego brat są z natury komiczni – potrzebują powagi jak narkoman działki > 23 czerwca 2006

Jerzy Pilch w „Dzienniku” zamieścił felieton pod tytułem Nienasycony głód powagi, w którym dowodził, że bracia Kaczyńscy są osobami z gruntu niepoważnymi i komicznymi, choć obaj bardzo by chcieli, aby było zgoła inaczej. Publicysta tak to przedstawił: „Największym brakiem i największą bolączką Kaczorów jest brak powagi; tęsknota za powagą jest ich największą tęsknotą; powagi, specjalnie powagi wizerunku, oni łakną jak Polska gola i nie wychodzi. Z natury – zabawni, z definicji – anegdotogenni, z estetycznego podwojenia – komiczni; wlokący za sobą kinematograficzne widma Jacka i Placka; dziejowo wyjątkowi i przez to stanowiący niebywały łup dla satyryków, którzy nie wierzą we własne szczęście, że przyszło im żyć w ekscentrycznej epoce bliźniaków – Kaczory potrzebują powagi jak narkoman działki”.