Przewodnik po rozterkach młodości - Józef Augustyn SJ - ebook

Przewodnik po rozterkach młodości ebook

Józef Augustyn SJ

0,0

Opis

Następnym etapem międzykontynentalnej pielgrzymki młodzieży będzie Kraków w roku 2016. Drodzy młodzi, Jezus wzywa nas, abyśmy odpowiedzieli na Jego propozycję życia, abyśmy zdecydowali, jaką drogą chcemy iść, żeby osiągnąć prawdziwą radość. Jest to wielkie wyzwanie wiary.
Papież Franciszek

W młodości każdy z nas otrzymuje wielką szansę. Co zrobić, aby owej szansy otrzymywanej u progu dorosłości nie zaprzepaścić? Jak żyć, by nadzieje, które budzi w nas młodość, w wieku dojrzałym nie przemieniły się w smutekzgorzknienia i żalu?

Na te oraz wiele innych pytań, które najczęściej zadaje sobie młody człowiek, pomaga odpowiedzieć ta niewielka książeczka, w której Autor rozważa problemy i rozterki młodych ludzi

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 109

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




1. Młodość wielką szansą życia

W was żyje nadzieja, ponieważ to wy należycie do przyszłości, a zarazem przyszłość należy do was. Nadzieja zaś wiąże się zawsze z przyszłością, jest oczekiwaniem dóbr przysz­łych.

Jan Paweł II

W młodości każdy z nas ma wielką szansę. Życie ­objawia się nam wtedy jako wielka obietnica i wielka nadzieja. Otwierają się bowiem przed nami, zdawać by się mog­ło, nieograniczone wręcz ludzkie możliwości. Im je­steś­my młodsi, tym szersze, bardziej rozległe wydają się horyzonty naszej egzystencji. Młodzi mogą dostrzegać szerokie horyzonty swego życia dzięki świeżości spojrzenia oraz odwadze i sile wpisanej w ich wiek. Adam Mickiewicz W Odzie do młodości pisał: „Młodości! Ty nad poziomy / Wylatuj, a okiem słońca, / Ludzkości całe ogromy / Przeniknij z końca do końca. […] Młodości! Tobie nektar żywota”.

Ale świat stojący otworem przed młodym człowiekiem zdobywa się niemałym nakładem zaangażowania, wysiłku, pracy i cierpienia. Za realizowanie szans młodości trzeba nieraz zapłacić wysoką cenę. Nie wystarczy bowiem odwołać się jedynie do młodzieńczej wielkoduszności i entuzjazmu. Szansa młodości nie trwa też wiecznie. Czas upływa nieubłaganie szybko, a wraz z nim przemija stopniowo i sama młodość. Ona nie daje się zmumifikować, zabalsamować, zakuć w posąg ze spiżu. Z upływem czasu zacieśniają się rozległe horyzonty młodości, a świat możliwy do zdobycia kurczy się nieodwracalnie i bezlitośnie. Szansa młodości dana jest tylko jeden raz. Więcej się nie powtarza. W miarę upływu lat jedne możliwości są wcielane w życie, inne bezpowrotnie odchodzą. Nie możemy w życiu zdobyć wszystkiego.

Zrealizowanie szans młodości wymaga postawy twórczości i wewnętrznej aktywności. Wielkim nadziejom młodości towarzyszą więc wielkie życiowe zobowiązania. „Do was należy odpowiedzialność za to, co kiedyś stanie się teraźniejszością, a dziś jest jeszcze przyszłością – mówi młodym Jan Paweł II. […] – Gdy więc mówimy: «Do was należy przyszłość», myślimy w kategoriach etycznych, kierując się wymogami odpowiedzialności moralnej”.

Zachwyt człowieka nad możliwościami, jakie daje nam młodość, łatwo stanie się jałowy, kiedy nie ­zostanie potwierdzony osobistym twórczym zaangażowaniem oraz codziennym wysiłkiem i walką. Lekceważenie zobowiązań życiowych przemienia szanse młodości w poraż­kę, nadzieje w rozczarowanie, otwarte ­horyzonty w ­ciasne zaułki, wielkie oczekiwania w rozpaczliwy lęk przed przyszłością, młodzieńczy zachwyt życiem w bunt i odrzucenie życia. Wśród wielu szans, jakie niesie ze sobą młodość, najważniejsza pozostaje ta jedna: stać się uczciwym, dobrym i życzliwie nastawionym do innych człowiekiem. Ona winna być najbardziej ceniona. Ona bowiem staje się źródłem ludzkiego szczęścia.

Im pełniejsze jest nasze człowieczeństwo, tym stajemy się szczęśliwsi. Dietrich Bonhoeffer, który w sposób bohaterski angażował się w walkę z nazizmem, z hitlerowskiego więzienia pisał do swojego przyjaciela: „Być chrześcijaninem znaczy być człowiekiem. Nie [chodzi o] jakiś typ człowieka; po prostu człowieczeństwo stwarza w nas Chrystus. […] Jako chrześcijanie nie potrzebujemy się wstydzić […] protestu przeciw temu, co nienaturalne, a także domagania się wolności i ziemskiego szczęścia”.

Cóż znaczyłoby to wszystko, co osiągnęlibyśmy w naszym życiu: kariera, sława, pieniądze, ludzkie uczucie, dobrobyt, jeżeli zatracilibyśmy przy tym człowieczeń­stwo?

Ćwiczenia

■ Co chciałbym powiedzieć Panu Bogu o moim dotychczasowym życiu?

■ Czy jestem zadowolony z mojego życia?

■ Czy czuję satysfakcję z przeżytego do tej pory życia? Co mi ją daje?

■ A może jest odwrotnie: czuję niesmak, niezadowolenie? Co je wywołuje?

■ Jakie mogą być ich przyczyny?

■ Czy umiałbym nazwać moje oczekiwania od życia, moje perspektywy, nadzieje?

■ Czy mam wrażenie, że moje oczekiwania i pragnienia się spełniają?

■ A może jest odwrotnie: wydaje mi się, że gdzieś mi umykają, rozpływają się?

■ Czy wiem, kim chciałem być w moim życiu? Co chcia­łem w życiu robić? Jaki chciałbym być?

■ Podziękuję Bogu za dar mojego życia.

■ Przeproszę Go za niedocenianie mojego życia.

2. Odpowiedzialność za własne życie

Powinnam ponosić odpowiedzialność przed sa­mą sobą.

Etty Hillesum

Człowiek w swojej wolności wezwany jest przez Boga, by rósł, dojrzewał i przynosił owoc. Tego wezwania nie może on nie podjąć, nie może się uchylać od swojej osobistej odpowiedzialności.

Jan Paweł II

Odpowiedzialność ta obejmuje całe nasze życie i każdy jego przejaw: życie religijne, intelektualne, duchowe, emocjonalne, społeczne, polityczne. Musimy też poczuć się odpowiedzialni za nasze relacje oraz więzi z bliźnimi w rodzinie i w szkole, za budowane przyjaźnie, związki sympatii, rodzącą się miłość. Każdy przejaw ludzkiego życia wymaga zaangażowania i odpowiedzialności.

Najprostsze ludzkie szczęście wymaga odpowiedzialności za życia. „Jedyna odpowiedzialność, jaką mogę wziąć na swoje barki, to odpowiedzialność za siebie samą i w tym wypadku muszę ją w pełni ponieść” – pisze Etty Hillesum w dzienniku Przerwane życie. Musimy pozbyć się złudzeń, którym tak łatwo ulegamy, a którymi karmią nas media i środowisko młodzieżowe, że piękne i udane życie niewiele kosztuje. Nikt z nas nie może mieć szczęśliwego życia jedynie przez przypadek. To właśnie brak świadomego i wolnego zaangażowania w życie staje się źródłem frustracji, rozczarowania, ucieczki od życia. Jeżeli czujemy choćby najmniejszą niechęć do swojego życia, jeżeli jesteśmy z niego niezadowoleni, wówczas trzeba sobie robić rachunek sumienia z odpowiedzialności za życie.

Każdy z nas musi się mocno napracować, by zbudować sobie dobre, mądre, szczęśliwe życie; życie naznaczone ładem i pokojem. Upływający czas weryfikuje autentyczność naszego zaangażowania, szczerość wysiłku oraz głębię twórczej pracy. Powierzchowność i banalność ludzkiego życia, nastawienie destrukcyjne wobec niego są w swej istocie przejawem ucieczki od zaangażowania oraz brakiem odpowiedzialności za życie. Są one też przejawem niezgody i buntu wobec życia.

Bunt wobec życia jest pułapką, ślepą ulicą, drogą donikąd. Przyjmując buntowniczą postawę wobec włas­nego życia i życia bliźnich, zamykamy sobie drogę do przyszłości i niszczymy nasze nadzieje. W buncie nie ma przyszłości dla życia. Buntu wobec życia nie wolno racjonalizować, usprawiedliwiać i podążać jego tropem. Poddając się buntowi, odbieramy sobie szansę na dobre życie. Mamy jedynie to życie, które zostało nam ofiaro­wane. Odrzucając je, nie otrzymamy w zamian innego. Rodzący się odruchowo bunt wobec życia należy więc traktować jako narzucającą się pokusę. Im jest ona częstsza i bardziej natrętna, tym bardziej zdecydowanie musimy ją przezwyciężać.

Ćwiczenia

■ Czy mogę powiedzieć, że naprawdę kocham moje życie?

■ Czy czuję się za nie odpowiedzialny? W jaki sposób się to wyraża?

■ Czy nie dostrzegam w sobie jakichś odruchów zniechęcenia czy też buntu wobec życia?

■ Co może być ich źródłem? Co z nimi robię?

■ Jakie moje słabości, ułomności i wady przeszkadzają mi w miłości życia?

■ Czy mobilizują mnie one do wysiłku czy też odwrotnie: raczej mnie zniechęcają?

■ Czy rozmawiam o moich trudnościach życiowych z zaufanymi osobami?

■ Czy stają się one przedmiotem mojej modlitwy?

■ Czy mam świadomość, że sam jestem „kowalem” swojego szczęścia?

■ Poproszę Boga o dar większej odpowiedzialności za moje życie. Przeproszę za zachowania i postawy świadczące o niedocenianiu czy też lekceważeniu daru życia.

3. Odpowiedzialność za bliźnich

Jestem nie po to, by mnie kochano i podziwiano, ale po to, bym działał i kochał. Nie obowiązkiem otoczenia pomagać mnie, ale ja mam obowiązek troszczenia się o świat, o człowieka.

Janusz Korczak

Współczesna cywilizacja podkreśla przede wszystkim prawa człowieka. Jest to słuszne, jeżeli bierzemy pod uwagę, jak często prawa te były i nadal są łamane. Aby jednak zdecydowanie przeciwstawić się łamaniu ludzkich praw, konieczne jest podkreślanie także zobowiązań. Prawa jednych łączą się ze zobowiązaniami drugich. Każdemu prawu bowiem odpowiada konkretne zobowiązanie. Jeżeli chcemy, by ludzie szanowali nasze prawa, my musimy spełniać zobowiązania wobec tych praw. Prawom ucznia w szkole odpowiadają jego zobowiązania wobec niej. Prawom dziecka w rodzinie odpowiadają jego zobowiązania wobec matki i ojca. Prawu do szacunku, jakie ma każdy z nas, odpowiada nasze zobowiązanie do szanowania innych.

„Kto posiada jakieś prawa – pisze Jan XXIII w encyklice Pacem in terris – powinien również mieć wpojony obowiązek domagania się poszanowania ich jako oznak swej godności. Na innych zaś spoczywa obowiązek uznawania i poszanowania tych praw. Zasady ­współżycia obywateli są formułowane jako prawa i obowiązki”. ­Jednostronne podkreślanie osobistych praw przy jedno­czesnym lekceważeniu zobowiązań rodzi postawę roszczeniową i egocentryczną. Staje się też źródłem pato­logii w życiu społecznym, ekonomicznym, politycznym. Wielu podkreśla, że w czasach współczesnych prawa przestępcy są bardziej chronione niż prawa do poczucia bezpieczeństwa i ochrony zwykłych obywateli.

Bez równowagi pomiędzy prawami a obowiązkami jakiekolwiek ludzkie współżycie: rodzinne, małżeńskie, przyjacielskie, koleżeńskie, sąsiedzkie, społeczne byłoby niemożliwe. Prawom nastolatka odpowiadają jego obowiązki. Korzystając codziennie z różnych praw, jakie nam przysługują ze strony rodziców, szkoły, państwa, Kościoła, przyjaciół, kolegów, musimy wypełniać także zobowiązania. Możemy w pełni korzystać z praw, jeżeli spełniamy zobowiązania. Dobro, jakie dzisiaj świadczy społeczeństwo, państwo, szkoła, Kościół wobec młodych ludzi, jutro oni sami mają świadczyć bliźnim w ramach tych samych wspólnot i instytucji.

I chociaż dobro, które otrzymujemy od innych, bywa naszym prawem, to jednak jest ono również wielką łaską i darem samego Boga. Bóg świadczy dobro przez ludzi. I właśnie dlatego powinniśmy Mu za nie dziękować. Dziękczynienie chroni nas przed postawą roszczeniową oraz przed gromadzeniem pretensji do całego świata.

Nie tylko jednak dobro otrzymane jest łaską, ale także dobro, które sami świadczymy. Stąd też trzeba nam dziękować także za to wszystko, co udaje się nam zrobić dla innych. Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego, Jezusa Chrystusa (Ef 5, 20).

Ćwiczenia

■ Z jakich praw korzystam dzisiaj w rodzinie, w szkole, w środowisku rówieśniczym, w parafii? Określę te prawa.

■ A jakie posiadam obowiązki wobec mojej rodziny, szkoły, nauczycieli, rówieśników, państwa, Kościoła? Jak się z nich wywiązuję?

■ Czy mam świadomość, że w miarę mojego dorastania narastają również moje zobowiązania wobec rodziny, społeczeństwa, ojczyzny, Kościoła?

■ Zauważę wokół siebie osoby, które przyjmują wobec innych postawę roszczeniową.

■ W czym ona się wyraża? Czy ja sam nie przyjmuję roszczeniowego nastawienia do innych?

■ Podziękuję Bogu za wszelkie dobro, jakie otrzymuję od ludzi. Przeproszę Go za uleganie postawie pełnej roszczeń i pretensji.

4. Dyscyplina i trening emocji

Bóg, który daje cierpliwość i pociechę, niech sprawi, abyście wzorem Chrystusa te same uczucia żywili do siebie i zgodnie jednymi ustami wielbili Boga i Ojca Pana naszego, Jezusa Chrystusa.

Rz 15, 5–6

„Najtrudniejszą sprawą jest dyscyplina i trening emocji: tego właśnie potrzebuje nowoczesny świat, tak bardzo potrzebuje, że zaledwie rozumie, co słowa te znaczą: a to jest dostępne tylko w dogmatycznej religii” – pisze znany angielski poeta Thomas S. Eliot. „Dyscyplina i trening emocji”, o których mówi Eliot, to nic innego jak troska o porządkowanie własnych uczuć, konieczne w dojrzewaniu emocjonalnym.

Dojrzewanie uczuciowe łączy się ściśle z dorastaniem do odpowiedzialnej miłości. „Warunkiem dojrzewania uczuciowego jest świadomość, że centralne miejsce w ludzkim życiu zajmuje miłość – pisze Jan Paweł II. – Mowa tu o miłości, która ogarnia całą osobę we wszystkich jej wymiarach i sferach: fizycznej, psychicznej i duchowej”. Zasadniczym motywem szukania dojrzałości uczuciowej jest więc nie tylko realizowanie siebie i doskonalsze przeżywanie swojego własnego ­życia, ale także prag­nienie głębszej i pełniejszej miłości Boga i ludzi.

Lata młodości charakteryzują się wielką ambiwalencją uczuciową. Nastolatka nawiedzają zmienne stany emocjonalne, podobne do gwałtownych podmuchów wiatru w czasie silnej burzy. Nieraz bywa on uzależniony od chwilowych nastrojów i kaprysów. Pojawiają się one niespodziewanie, ale też szybko przemijają. Mimo całej młodzieńczej impulsywności uczuć młody człowiek nie przestaje być jednak za siebie odpowiedzialny. Odpowiada nie tylko za te uczucia, które sam żywi, ale także w pewnym stopniu (choć jednak ograniczonym) i za te, które może swoim zachowaniem wzbudzać u innych.

Bywa to jednak odpowiedzialność bardzo trudna. Postanowienia poprawy w dziedzinie doznawania włas­nych emocji, czynione nieraz z całym zapałem przy spowiedzi, najczęściej na niewiele się zdają. W codzienności życia impulsy uczuciowe stają się silniejsze od naszych postanowień, choćby najgorliwszych. Faktu tego nie ­należy jednak dramatyzować, jest to bowiem nieodłączny element ludzkiej codzienności, i to nie tylko w okresie dorastania.

Ową uczuciową niestałość budzącą niepokój, a nieraz także poczucie winy, należy cierpliwie opanowywać i poddawać rozumowi i woli. Lucjusz A. Seneka doradza, aby nie poddawać się zmiennym uczuciom, ponieważ są one „równie złymi sługami, jak i wodzami”. I choć nie jesteśmy w stanie siłą woli w jednym momencie zmienić naszych emocji oraz głębokich, zwykle wewnętrznych, postaw, z których one wynikają, to jednak wytrwałym i cierp­liwym oddziaływaniem na nie, możemy jednak nasze uczucia nieco uspokajać, porządkować i kontrolować.

Ogromną pomocą w porządkowaniu naszych uczuć może być wypowiadanie ich wobec osób, do których mamy zaufanie i które mogą nam poświęcić trochę czasu. Werbalizowanie emocji pomaga nam lepiej je rozumieć, przyjmować i akceptować. Praca nad światem naszych uczuć wymaga wewnętrznego zmagania połączonego nierzadko z cierpieniem. Bez porządkowania naszych uczuć zwyczajne życie rodzinne, koleżeńskie, przyjacielskie, narzeczeńskie byłoby wręcz niemożliwe. Zmienne, nieuporządkowane stany uczuciowe stają się bowiem zarzewiem nieporozumień, konfliktów, wzajem­nych ­zranień. Człowiek, który nie kontroluje swoich ­wzburzonych emocji, może łatwo krzywdzić ­siebie i ­innych.

Codzienna szczera modlitwa, rachunek sumienia, pokorne wyznawanie słabości, dobre przygotowanie do spowiedzi, kierownictwo duchowe, uczestnictwo w Eucharystii, szczere rozmowy z rodzicami i przyjaciółmi, właściwa duchowa lektura – oto podstawowe „praktyki” duchowe, które mają decydujący wpływ na nasze dojrzewanie uczuciowe. Nie można dążyć do dojrzałości emocjonalnej w izolacji od integralnie rozumianego wprowadzenia w głębokie życie duchowe.

Pracując nad sobą i światem swoich uczuć, nabywamy stopniowo umiejętności kierowania naszymi odruchami i popędami. Sobór Watykański II zachęca: „Niechaj wszyscy starają się należycie kierować swymi uczuciami, aby korzystanie z rzeczy ziemskich […] nie przeszkodziło im w osiągnięciu doskonałej miłości, zgodnie z upomnieniem Apostoła: Którzy używają tego świata, niech nie zatrzymują się w nim: przemija bowiem postać tego świata” (por. 1 Kor 7, 31).

Trzeba nam jednak pamiętać, że mimo nabycia pewnej umiejętności kierowania odruchami i popędami zmienne, nietrwałe i nieuporządkowane emocje pozostaną naszym problemem przez całe życie. Należy je traktować jako codzienne wyzwanie; są one nie tylko ciężarem i krzyżem, ale także bogactwem i „miejscem” naszego szukania Boga i pełnienia Jego woli. Zmienny, niestały świat uczuć wymaga zarówno cierpliwości i pracy, jak też łaski Boga i Jego miłosierdzia.

Kiedy ogarnia nas niepokój lub inne gwałtowne emocje, prośmy o pokój dla siebie, modląc się razem z psalmistą:

Proście o pokój dla Jeruzalem,

niech zażywają pokoju ci, którzy ciebie miłują!

Niech pokój będzie w twoich murach,

a bezpieczeństwo w twych pałacach!

Przez wzgląd na moich braci i przyjaciół będę mówił:

Pokój w tobie!

Przez wzgląd na dom Pana, Boga naszego,

będę się modlił o dobro dla ciebie (Ps 122, 6–9).

W chwilach wzburzenia emocjonalnego możemy też posłużyć się modlitwą filozofa i mistyka Sørena Kierkegaarda: „Do Ciebie, o Panie, zwracam się o pokój… Lecz daj nam również szczęśliwą pewność, że nic nie będzie nas mogło pozbawić tego pokoju: ani my sami, ani nasze głupie ziemskie pragnienia, ani moje szalone żądze, ani niespokojne dążenia mojego serca”.

Ćwiczenia

■ Zauważę zmienność i niestałość emocji moich rówieśników, przyjaciół, kolegów.

■ Czy dostrzegam tę samą zmienność uczuciową w moim życiu?

■ Jakie uczucia najczęściej mnie opanowują? Spróbuję je nazwać. Które z nich są dla mnie najtrudniejsze? Dlaczego?

■ Jak na nie reaguję? Jak wpływają one na moje codzienne postawy i zachowania?

■ Czy rozmawiam z kimś na temat moich uczuć? Z kim? Jakie są owoce tych rozmów?

■ Czy zwracam się do Pana Boga, kiedy nie radzę sobie ze swoimi stanami emocjonalnymi?

■ Przywołam najczęstsze sytuacje konfliktowe, jakie powstają w relacjach rodzinnych, rówieśniczych, szkolnych? Jakie emocje one wywołują? Jak sobie z nimi radzę?

■ Czy mogę powiedzieć, że pracuję nad światem moich uczuć?

■ Czy robię codzienny rachunek sumienia z moich emocji?

■ Czy spowiadam się z ulegania moim nieuporządkowanym uczuciom?

■ Na zakończenie dnia porozmawiam z Bogiem o najważniejszych uczuciach, które towarzyszyły mi dzisiaj.

5. Zmaganie się z naszymi lękami

Lęk jest pragnieniem tego, czego się boimy; […] lęk jest siłą obcą, która chwyta jednostkę, a mimo to nie może się od niej uwolnić. Człowiek go nie chce, bo się go boi, ale tego, czego się boi, pragnie. Lęk czyni jednostkę bezsilną.

Søren Kierkegaard

Jednym z najtrudniejszych uczuć, z którym musimy nauczyć się sobie radzić, jest lęk. „Życie człowieka jest historią jego lęków” – stwierdza Aleksander Neill. Kiedy ulegamy naszym lękom, wszystko jest nimi w jakiś sposób naznaczone: szkoła, praca, koleżeństwo, przyjaźnie, ludzka miłość, wiara, wypoczynek, przyszłość. Lęk za dnia nie pozwala nam spokojnie pracować, a w nocy spokojne wypoczywać. Bezsenność to najczęściej skutek głęboko ukrytych lęków. Lęk sprawia, że w naszych spotkaniach z ludźmi zachowujemy się nierówno: raz wycofujemy się i unikamy bliźnich, innym razem odnosimy się do nich z wrogością, atakujemy ich, wyrażamy pretensje, żale, stajemy się nieprzyjemni. Lęk czyni człowieka niewolnikiem jego własnych obaw. Cyceron, rzymski mówca i filozof, pisze, że „lęk nie jest długotrwałym nauczycielem obowiązku”.

Kiedy lęk zawładnie naszym sercem, deformuje w nas wszystko. On zniekształca rzeczywistość, w jakiej człowiek żyje: jego relacje rodzinne, koleżeńskie, przyjacielskie, zawodowe, sąsiedzkie. Lęk paraliżuje także życie duchowe: modlitwę, rachunek sumienia, spowiedź i wszystkie inne pobożne praktyki. Temu, który żyje w lęku, wszystko zagraża, nawet sam Bóg. Spotkania z Panem przyjmują wówczas formę ucieczki przed sobą i przed Stwórcą. Jesteśmy wówczas podobni do proroka Jonasza, który ucieka przed Panem. Ale przed Panem nie da się uciec. Gdy wstąpię do nieba, tam jesteś; jesteś przy mnie, gdy się w Szeolu położę. Gdybym wziął skrzydła jutrzenki, zamieszkał na krańcu morza, tam również Twa ręka będzie mnie wiodła i podtrzyma mnie Twoja prawica (Ps 139, 8–10).

Lęk jest wyrazem nieufności, jest bezradną próbą „zachowania” swojego życia o własnych, tylko ludzkich, siłach. W lęku zapominamy o tym, że nasze życie pomnaża się wtedy, kiedy je hojnie rozdajemy: Bo kto chce zachować swoje życie – mówi Jezus – straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa (Łk 9, 24) – poucza Jezus. Opatrzność, która daje, podtrzymuje i zachowuje ludzkie życie, jest zasadniczym źródłem mocy, dzięki której jesteśmy w stanie pokonać nasze lęki. W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości (1 J 4, 18) – mówi św. Jan. Lucjusz A. Seneka, choć nie znał słów ewangelisty Jana, pisze niemal identyczne: „Miłość nie może łączyć się ze strachem”.

Kiedy nie dostrzegamy własnego strachu i nie chcemy się do niego przyznać, udajemy „chojraków” i „twardzieli”. W takiej sytuacji nasza postawa wobec siebie, bliźnich i Boga staje się nieszczera i zakłamana. I choć z ust płyną nam piękne słowa, to jednak nasi bliźni wyczuwają w nich pewien fałsz. Tak właśnie nieprzekonująco i fałszywie musiała brzmieć modlitwa faryzeusza w świątyni: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie: zdziercy, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam (Łk 18, 11–12).

Jeżeli młody człowiek nie odkryje swoich motywacji lękowych oraz nieufności do siebie, bliźnich i Pana Boga, wówczas jego dorastanie może przemienić się w zewnętrzne dopasowywanie się do kaprysów włas­nego ojca, wymogów środowiska, władz szkolnych czy też innych przypadkowych osób lub instytucji. Życie w lęku powoduje ciągły stan niepewności siebie; młody człowiek czuje się wówczas gorszy, zakompleksiony i nieustannie porównuje się z innymi. Takie spojrzenie na siebie bywa źródłem nieustannego napięcia i stresu.

Gdy doświadczamy lęku o siebie i swoją przyszłość, winniśmy sięgać do słowa Bożego. Ono wzywa nas do odwagi i daje nam moc do pokonywania naszych, często jedynie wyimaginowanych, zagrożeń i trudności: Odwagi! To Ja jestem, nie bójcie się! (Mt 14, 27) – mówi nam Jezus.

Jeśli zaufamy Bogu, będziemy w stanie pokonać to wszystko, co zagraża naszemu życiu: On sam cię wyzwoli z sideł myśliwego i od zgubnego słowa. […]W nocy nie ulękniesz się strachu ani za dnia – strzały, co leci, ani zarazy, co nadchodzi w mroku, ni moru, co niszczy w południe. Choć tysiąc padnie u twego boku, a dziesięć tysięcy po twojej prawicy: ciebie to nie spotka. […] Albowiem Pan jest twoją ucieczką, za obrońcę wziąłeś sobie Najwyższego. Niedola nie przystąpi do ciebie, a plaga się nie przybliży do twego namiotu (Ps 91, 3–10).

Ćwiczenia

■ Jakie lęki towarzyszą mi na co dzień? Czego obawiam się najbardziej? W jakich sytuacjach nasilają się moje lęki?

■ Czy nie obawiam się przyszłości, np. zawodowej, rodzinnej?

■ Czy rozmawiam o moich obawach i lękach z osobami zaufanymi?

■ Czy w codziennej modlitwie przedstawiam Panu Bogu moje obawy o siebie i moich bliskich?

■ Czy w sakramencie pojednania wyznaję moje uleganie lękom jako wyraz mojej małej wiary?

■ Jakie obawy i lęki towarzyszą moim rówieśnikom, przyjaciołom, rodzicom, wychowawcom?

■ Czy modlę się za moich bliskich, widząc ich obawy i lęki, np. obawy dorosłych przed utratą pracy?

■ Ułożę krótką modlitwę do Ducha Świętego o dar męstwa i odwagi.

6. Nienawiść odbiera nam szczęście

Jezus […] usunął z serc nienawiść, która odbiera nam szczęście.

Druga modlitwa eucharystyczna dla dzieci

Możemy być naprawdę szczęśliwi tylko wówczas, kiedy doświadczamy miłości: czujemy się kochani i sami kochamy – Boga, ludzi i siebie samych. Największym więc zagrożeniem dla ludzkiego szczęścia jest nienawiść. Jeżeli miłość rodzi miłość, to nienawiść rodzi nienawiść. W Makbecie Williama Shakespeare’a jeden z morderców, ofiarując monarsze swoje zbrodnicze usługi, mówi: „We mnie, królu / Masz przykład kogoś, komu tak dojadły / Złośliwe ciosy i szturchańce świata, / Że zrobi wszystko, by światu odpłacić”.

Trwanie w nienawiści tworzy w nas i wokół nas prawdziwe wewnętrzne piekło: ciągłe poczucie zagrożenia, strach, przemoc, poniżenie i krzywdę. Jan Ewangelista pisze: Każdy, kto nienawidzi swego brata, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego (1 J 3, 15). Jezus przestrzega nas nie tylko przed nienawiścią, ale nawet przez podtrzymywaniem w nas gniewu na brata: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. […] A kto by mu rzekł: „Bezbożniku”, podlega karze piekła ognistego (Mt 5, 22).

Kiedy więc czujemy się bardzo nieszczęśliwi, niekochani, odrzuceni, pokrzywdzeni i pełni pretensji do ­całego świata, wówczas trzeba szukać gdzieś na dnie naszych serc ukrytego lęku, niechęci czy nawet jakiejś formy ­nienawiści do siebie i do bliźnich. Nic nie usprawiedliwia naszej wrogości ani wobec siebie, ani wobec innych. Piekło, stan wiecznego nieszczęścia, ma zawsze swój początek już tutaj, na ziemi – jest nim właśnie ­przekreślenie własnego życia, niechęć i nienawiść do niego.