W Jego ranach - Józef Augustyn SJ - ebook

W Jego ranach ebook

Józef Augustyn SJ

4,0

Opis

Ewangeliczne kontemplacje męki Jezusa, proponowane przez Józefa Augustyna SJ, ukazują z jednej strony całą powagę i dramat naszej sytuacji ludzi uwikłanych w grzech pierworodny, grzech świata i grzech osobisty, z drugiej zaś tajemnicę odwiecznej i nieskończonej miłości Boga do każdego człowieka. To ona, Boska miłość, wydała na mękę i śmierć krzyżową swojego Jednorodzonego Syna po to, byśmy dzięki Niemu mieli życie wieczne. Rozważania trzeciego tygodnia Ćwiczeń duchownych św. Ignacego Loyoli pogłębiają nasze pragnienia coraz pełniejszego poznawania, miłowania i naśladowania Jezusa. Męka Pańska zaprasza nas do naśladowania naszego Mistrza w tym, co jest dla nas najtrudniejsze: "w znoszeniu wszelkich krzywd i wszelkiej zniewagi i wszelkiego ubóstwa, tak duchowego, jak i materialnego, jeśli tylko najświętszy Majestat zechce nas wybrać i przyjąć do takiego rodzaju i stanu życia" (św. Ignacy Loyola).

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 333

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




WPROWADZENIA DO KONTEMPLACJI EWANGELICZNYCH

I. WSTĘP DO KONTEMPLACJI MĘKI JEZUSA

Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego (J 3, 16-18).

Modlitwa przygotowawcza: „Prosić Boga, Pana naszego, aby wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny były skierowane w sposób czysty do służby i chwały Jego Boskiego Majestatu”1.

Obraz do kontemplacji: Przywołajmy w naszej pamięci najważniejsze sceny męki Jezusa: modlitwę w Ogrójcu, sąd przed Sanhedrynem i Piłatem, biczowanie, cierniem ukoronowanie, ukrzyżowanie, śmierć Jezusa na krzyżu.

Prośba o owoc kontemplacji: „Prosić o to, czego chcę. Tutaj o to, o co wypada prosić w czasie Męki, a mianowicie o boleść wespół z Chrystusem pełnym boleści, o udrękę serca z Chrystusem udręczonym, o łzy i mękę wewnętrzną z powodu tak wielkiej męki, którą Chrystus wycierpiał za mnie” (Ćd 203).

1. Powaga i dramat męki i śmierci Jezusa

Kontemplacja męki Jezusa domaga się od nas żywej wiary, że wchodzimy w niepojętą dla nas tajemnicę, której sami nie potrafimy zgłębić. Tajemnicę męki, śmierci i Zmartwychwstania może objawić nam jedynie Chrystus. Stąd też św. Ignacy Loyola zachęca, aby prosić i pytać Jezusa, „jak to On, będąc Stwórcą, do tego doszedł, że stał się człowiekiem, a od życia wiecznego przeszedł do śmierci doczesnej i do konania za moje grzechy” (Ćd 53). Kontemplując mękę i śmierć Jezusa, winniśmy „naprawdę rozumieć powagę i dramatyczność tego typu rozmyślania” – mówi kard. Carlo M. Martini SJ.

Nieśmiertelny Król wieków, do którego należy wszelka chwała i cześć (por. 1 Tm 1, 17), zostaje upokorzony przez mękę i śmierć, tak iż mówi o sobie: Ja zaś jestem robak, a nie człowiek, pośmiewisko ludzkie i wzgardzony przez lud (Ps 22, 7). Wcielony Bóg, najpiękniejszy z synów ludzkich, zostaje w czasie męki zmaltretowany, oszpecony tak, iż nie było na co patrzeć, a wszyscy odwracali od Niego swoje twarze (por. Iz 53, 2-3). Jedyny sprawiedliwy i jedyny niewinny zostaje zaliczony w poczet złoczyńców, powieszony na drzewie hańby jako jeden z nich.

Najwierniejszy z ludzkich synów, który z największym oddaniem pełnił wolę swojego Ojca i służył Mu, zostaje oskarżony i skazany jako bluźnierca i grób Mu wyznaczono między bezbożnymi (Iz 53, 9). Bóg Człowiek, który ukochał wszystkich nieskończoną Boską miłością aż do końca (por. J 13, 1), staje się ofiarą ludzkiej nienawiści i zemsty.

2. Mała apokalipsa

Hans Urs von Balthasar, wielki współczesny teolog, aby ukazać dramatyzm rozważań o męce i śmierci Jezusa przytacza tekst „małej apokalipsy” Proroka Izajasza:

Groza i dół, i sidło

na ciebie, mieszkańcu ziemi;

kto umknie przed krzykiem grozy,

wpadnie w dół,

a kto się wydostanie z dołu,

w sidła się zamota!

Tak, upusty otworzą się w górze

i podwaliny ziemi się zatrzęsą.

Ziemia rozpadnie się w drobne kawałki,

Ziemia, pękając, wybuchnie,

Ziemia, zadrgawszy, zakołysze się,

ziemia mocno się będzie zataczać jak pijany

i jak budka [na wietrze] będzie się chwiała;

grzech jej zaciąży nad nią,

tak iż upadnie i już nie powstanie.

W ów dzień Pan skarze

wojsko niebieskie tam, w górze,

i królów ziemskich tu, na dole.

Zostaną zgromadzeni, uwięzieni w lochu;

będą zamknięci w więzieniu,

a po wielu latach zostaną ukarani.

Księżyc się zarumieni, słońce się zawstydzi,

bo zakróluje Pan Zastępów

na górze Syjon i w Jeruzalem,

wobec swych starców będzie uwielbiony (Iz 24, 17-23).

Tekst ten, przypominający raczej poezję niż realistyczny opis, oddaje stan zagrożenia, w jakim znajduje się człowiek. Hans Urs von Balthasar odwołuje się do „małej apokalipsy” Izajasza, aby przywołać dramatyzm człowieka i uzasadnić konieczność męki i śmierci Boga Człowieka. Ten wielki teolog mówi: „Jeżeli Bóg umiera, wszystko umiera, jeżeli słowo objawiające Boga w pewnym momencie milczy, cały świat milczy”. Śmierć Boga Człowieka i Jego milczenie oddają jedynie śmierć i milczenie człowieka. Jezus Chrystus wchodzi bowiem w okrutną mękę i śmierć krzyżową nie ze względu na siebie samego, ale tylko ze względu na nas:

On dźwigał nasze boleści. […]

Lecz On był przebity za nasze grzechy,

zdruzgotany za nasze winy.

Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas,

a w Jego ranach jest nasze uzdrowienie, […]

Pan obarczył Go winami nas wszystkich. […]

Za grzechy mego ludu został zbity na śmierć (Iz 53, 4-6. 8).

Dramat męki i śmierci Syna Bożego odzwierciedla więc dramat człowieka uwikłanego w grzech pierworodny i grzech osobisty. Poważna jest sytuacja całej ludzkości, a w niej każdego z nas, skoro Bóg Człowiek „musiał” przyjąć na siebie tak okrutny los: będzie cierpiał, zostanie odrzucony, zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie.

3. Jak kontemplować mękę i śmierć Jezusa?

Cierpiący Jezus sam nas poucza, jak mamy kontemplować Jego mękę i śmierć krzyżową: Nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! […] Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym? (Łk 23, 28. 31).

Św. Ignacy Loyola w Ćwiczeniach duchownych, zachęca nas, abyśmy łączyli rozważania męki i śmierci Jezusa z naszymi grzechami. Każe nam „prosić o boleść, współczucie i zawstydzenie, że z powodu mych grzechów Pan idzie na Mękę” (Ćd 193).

W rozważaniach męki i śmierci Jezusa trzeba nam przechodzić od kontemplacji ran Jezusa do rozmyślania o naszych grzechach, które były przyczyną Jego ran. W nieszczęściu, upokorzeniu i zranieniu Syna Bożego winniśmy dostrzegać nasze nieszczęście, upokorzenie i zranienie grzechem cudzym i własnym. Męka i śmierć Jezusa mają być zwierciadłem, w którym poznamy naszą dramatyczną sytuację; ma być również siłą w naszym dążeniu do wolności, jaką ofiaruje nam Bóg w swoim ukrzyżowanym Synu.

Słowa, które Izajasz odnosi do cierpiącego Sługi, odnieśmy także do nas samych. Parafrazując je, możemy mówić: „Jak nieludzko przez grzech, cudzy i osobisty, został oszpecony mój wygląd; moja postać jest niepodobna do ludzi. To grzechem niszczę w sobie to, co najbardziej ludzkie. Z powodu grzechu nie ma we mnie żadnego wdzięku ani blasku, aby na mnie patrzeć, ani wyglądu, abym się podobał. To z powodu grzechu nie podobam się sobie, nie podobam się Bogu i nie podobamy się ludziom”.

W rozważaniach o grzechu św. Ignacy każe nam wydać okrzyk pełen zdziwienia, że z powodu mojego grzechu „ziemia sama […] nie otworzyła się i nie pochłonęła mnie, tworząc nowe piekło, abym na wieki doznawał w nim katuszy” (Ćd 60).

Kiedy odkryjemy powagę i dramat męki Jezusa, a tym samym powagę i dramat naszej sytuacji jako grzeszników, z naszego serca spontanicznie wyrwie się okrzyk: Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, [co wiedzie ku] tej śmierci? (Rz 7, 24). Któż mnie wyzwoli z przepastnego dołu, w który wpadłem przez grzech? Któż mnie wyrwie z sideł, z niewoli grzechu, którą jestem omotany? Któż mnie podtrzyma, kiedy się zachwieję i upadnę?

To właśnie kontemplacja męki i śmierci Jezusa ma zrodzić w nas te pytania. Ona również ma nam udzielić na nie odpowiedzi. Kontemplacja męki Jezusa sprawia, iż doświadczenie powagi naszej sytuacji przeradza się w doświadczenie zdziwienia, miłości i wdzięczności wobec Jezusa za to, że On sam pozwolił przebić się za nasze grzechy, zdruzgotać za nasze winy, że to On obarczył się naszym cierpieniem i oręduje za nami u Ojca.

4. Miejcie te same uczucia, co Jezus Chrystus

Świadomi faktu, że męka i śmierć Syna Bożego to wielka tajemnica wiary, wchodzimy w nią pełni ufności. Wierzymy bowiem, że towarzyszyć nam będzie Duch Jezusa Chrystusa. On będzie nas prowadził. Bez Niego nie moglibyśmy wymówić nawet Imienia Jezus. W naszej słabości i niezdolności wejścia w kontemplację męki przyczyniać się będzie za nami Duch Święty. Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami (Rz 8, 26). Wchodzić będziemy w tajemnicę męki i śmierci Jezusa świadomi własnej słabości, ale również świadomi towarzyszącej nam mocy Jezusa.

Św. Paweł zachęca nas: „Miejcie te same uczucia, co Jezus Chrystus” (por. Rz 15, 5). On to, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stając się podobnym do ludzi. A w zewnętrznej postaci, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej (Flp 2, 6-8).

Odwołując się do tej zachęty św. Pawła, będziemy patrzeć na Osobę Jezusa, słuchać Jego słów, wpatrywać się w Jego gesty, wczuwać się w Jego ludzkie i Boskie Serce. W odkrywaniu zaś najgłębszego znaczenia tego wszystkiego, co będzie przedmiotem naszej kontemplacji, trzeba nam będzie bardziej zdać się na pokorną prośbę o łaskę poznania niż na własne ludzkie rozumowanie czy intelektualne i wolitywne wysiłki. Do takiej postawy zachęca nas św. Ignacy, kiedy każe nam „prosić o boleść, współczucie i zawstydzenie, że z powodu mych grzechów Pan idzie na mękę” (Ćd 193) oraz „o boleść wespół z Chrystusem pełnym boleści, o udrękę serca z Chrystusem udręczonym, o łzy i mękę wewnętrzną z powodu tak wielkiej męki, którą Chrystus wycierpiał za mnie” (Ćd 203).

5. Miłość i posłuszeństwo

Najgłębszym sensem męki Jezusa jest nie tyle fizyczne cierpienie, ile przede wszystkim absolutne posłuszeństwo Ojcu. Posłuszeństwo Jezusa nie ma jednak charakteru niewolniczej zależności i poddaństwa. Kieruje się ono wyłącznie nieskończoną miłością Syna do Ojca. Syn przez swoją mękę staje się posłuszny Ojcu aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. I w tej właśnie śmierci Jezus wyraża odwieczną synowską miłość. On sam powie, że nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15, 13). Pierwszym „Przyjacielem” Jezusa, dla którego oddaje On życie, jest właśnie Jego Ojciec.

Cierpliwe, pokorne i odważne znoszenie nieludzkich cierpień fizycznych, maltretowania psychicznego i upokorzeń płynie z posłuszeństwa wobec Ojca. Jezus nie pragnął cierpienia dla niego samego. Wręcz przeciwnie. W modlitwie w Ogrójcu prosi o oddalenie kielicha goryczy i męki. Jezus pragnął być jedynie posłuszny swojemu Ojcu. Dopiero wówczas, kiedy przez wewnętrzne światło doświadcza, iż wolą Ojca jest, że Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; zostanie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie (Łk 9, 22), wówczas przyjmuje kielich. Posłuszeństwo Jezusa osiąga szczyt w oddaniu życia w ręce Ojca: W Twoje ręce powierzam ducha mego (Łk 23, 46).

Wejście w kontemplację męki to wejście w bezwarunkowe posłuszeństwo Jezusa swojemu Ojcu. Bardzo ważnym celem rozważania męki i śmierci Jezusa, obok wezwania do nawrócenia, jest też rozbudzenie w nas pragnienia naśladowania Jezusa w Jego posłuszeństwie Ojcu.

Odkrycie nieskończonej miłości Ojca i Syna, która objawia się w męce, śmierci i Zmartwychwstaniu Jezusa, staje się dla nas źródłem posłuszeństwa i oddania. Aby stać się posłusznym Bogu na wzór Jezusa, trzeba najpierw odkryć Boga jako miłującego Ojca. Bez odkrycia nieskończonej miłości nasze posłuszeństwo łatwo może sprowadzić się do zależności kierowanej jedynie strachem i chorym poczuciem winy. Taka zależność zaś sprawia, iż bardziej podobni jesteśmy do niewolników niż do dzieci Bożych.

Wejście w kontemplację męki jest bardzo trudne, ponieważ zakłada uznanie najpierw nieposłuszeństwa Bogu: nieposłuszeństwa pierwszego człowieka – Adama i naszego osobistego nieposłuszeństwa. Grzech zawsze polega na nieposłuszeństwie. Dopiero kiedy uznamy nasz grzech i nasze nieposłuszeństwo, możemy zrozumieć sens męki i śmierci Jezusa: Jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wszyscy stali się grzesznikami, tak przez posłuszeństwo Jednego wszyscy staną się sprawiedliwymi (Rz 5, 19). Kontemplacja męki pozwala nam uznać grzech i nieposłuszeństwo, uczy nas poddania całego naszego życia Bogu, na wzór poddania Syna swojemu Ojcu. To właśnie dzięki posłuszeństwu Jezusa aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej możemy stać się sprawiedliwymi – to znaczy posłusznymi Bogu.

6. Męka Jezusa w naszym życiu

W rozważaniu męki i śmierci Jezusa nie chodzi jedynie o rozważanie „historycznego posłuszeństwa” Ojcu, historycznych wydarzeń, które miały miejsce dwa tysiące lat temu. Rozważanie „historycznej męki” Jezusa pozwala jednocześnie odkrywać mękę i śmierć Jezusa, która nieustannie uobecnia się w całej ludzkości, w każdym człowieku, w każdym z nas.

Oto przykład. Rozmawiałem kiedyś z pewnym młodym człowiekiem, żonatym, ojcem trojga dzieci, bardzo zaangażowanym religijnie. Do pewnego momentu jego życie toczyło się spokojnie i cicho. Wydawało mu się, że dzięki jego gorliwej religijności Pan Bóg błogosławi mu w życiu osobistym i rodzinnym. Takie podejście do wiary towarzyszyło mu jednak tylko do momentu, kiedy jeden z jego bardzo bliskich przyjaciół zapadł na ciężką chorobę i po krótkim czasie umarł. Pod wpływem tego dramatycznego wydarzenia coś załamało się w tym człowieku. Wpadł w depresję. Wiara – w jego subiektywnym przeżyciu – nagle przestała mieć dla niego większe znaczenie.

„W tych trudnych dniach zrozumiałem – mówił później z bólem – że Bóg mógłby dopuścić to samo doświadczenie i na mnie, na moją żonę, na moje dzieci. Wówczas zbuntowałem się wewnętrznie. Uświadomiłem sobie bowiem, że Bóg nie jest już gwarantem mojego ziemskiego poczucia bezpieczeństwa i zewnętrznego ludzkiego szczęścia. Nagle też zdałem sobie sprawę, jak bardzo jest mi obcy Jezus cierpiący na krzyżu, który zaprasza mnie do naśladowania siebie. Wewnętrznie, choć tego nie chcę, bardzo buntuję się przeciwko Bogu, który dopuszcza czy wręcz, jak mi się niekiedy wydaje, sprawia cierpienie. To bolesne doświadczenie uświadomiło mi, jak bardzo jestem skoncentrowany na sobie, swojej rodzinie i jak daleka jest jeszcze moja droga do prawdziwej wiary w Jezusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, jak daleka jest przede mną droga do prawdziwego posłuszeństwa Bogu”.

Przed przystąpieniem do rozważania męki Jezusa musimy sobie uświadomić, że o własnych ludzkich siłach nie jesteśmy w stanie jej dobrze przeżyć. Stąd też kontemplację męki i śmierci Jezusa trzeba nam rozpoczynać od serdecznej prośby, abyśmy przez Niego samego zostali zaproszeni do towarzyszenia Mu w Drodze Krzyżowej – od uroczystej Wieczerzy Paschalnej aż do złożenia Jego Ciała w grobie.

Przed każdą kontemplacją św. Ignacy zachęca nas, by „prosić o to, czego chcę. Tutaj o to, o co wypada prosić w czasie Męki, a mianowicie o boleść wespół z Chrystusem pełnym boleści, o udrękę serca z Chrystusem udręczonym, o łzy i mękę wewnętrzną z powodu tak wielkiej męki, którą Chrystus wycierpiał za mnie”. Tylko bowiem Jezus może nas do tego dopuścić.

W tej wstępnej modlitwie rekolekcyjnej prośmy, abyśmy nie banalizowali rozważań męki Jezusa, sprowadzając je wyłącznie do emocjonalnych wzruszeń. Kontemplacja męki i śmierci Jezusa nie może być podobna do oglądania ciekawego filmu. I choć film może nas wzruszyć i możemy o nim myśleć nawet przez kilka dni, to jednak nie zmienia on naszego życia.

Prośmy, abyśmy z pomocą męki Jezusa weszli otwartym sercem w naszą codzienność; byśmy z jej pomocą chcieli zadawać sobie szczere pytania: W jaki sposób reaguję na cierpienia, które mnie dotykają: na upokorzenia, niesłuszne posądzenia, krzywdy i zniewagi, szczególnie gdy spadają na mnie niespodziewanie? Czy usiłuję przyjmować je w duchu naśladowania Jezusa upokorzonego, niesłusznie oskarżonego, biczowanego, cierniem ukoronowanego, Jezusa ukrzyżowanego?

Prośmy także, abyśmy w czasie rozważań męki i śmierci Jezusa Chrystusa mieli te same uczucia, co On. Módlmy się gorąco, aby męka i śmierć Jezusa objawiły nam, że Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.

Módlmy się słowami kard. Carlo M. Martiniego SJ: „Panie, chcemy patrzeć na Ciebie, by poznać Ojca. Ty z krzyża nam objawiasz Ojca. Objaw nam, Panie tajemnicę krzyża. Spraw, abyśmy się go nie obawiali, byśmy z nim poznali Boga, poznali Ciebie, Syna Ojca, byśmy poznali siebie, zbawionych grzeszników. Daruj nam cząstkę zrozumienia tajemnicy krzyża, który przeznaczyłeś dla każdego z nas. Spraw, by nasze życie konsekwentnie postępowało za tym, co Ty nam dajesz poznać, a jeśli chcesz sprawić, byśmy najpierw praktykowali, a potem poznali, uczyń, żebyśmy najpierw pokochali, zanim zrozumiemy. Daj nam Twego Ducha przez Twoją śmierć i chwalebne Zmartwychwstanie. Adorujemy Cię, obecnego wśród nas, żywego Zmartwychwstałego, chwalebnego przez wieki wieków. Amen”.

Rozważania zakończmy modlitwą św. Ignacego z drugiego tygodnia Ćwiczeń duchownych. Stanowi ona fundament rozważań męki i śmierci Jezusa: „Odwieczny Panie wszystkich rzeczy! Oto przy Twej łaskawej pomocy składam ofiarowanie swoje w obliczu nieskończonej Dobroci Twojej i przed oczami chwalebnej Matki Twojej i wszystkich świętych dworu niebieskiego, [oświadczając], że chcę i pragnę i taka jest moja dobrze rozważona decyzja, jeśli to tylko jest ku Twojej większej służbie i chwale, naśladować Cię w znoszeniu wszystkich krzywd i wszelkiej zniewagi i we wszelkim ubóstwie tak zewnętrznym, jak i duchowym, jeżeli tylko najświętszy Majestat Twój zechce mię wybrać i przyjąć do takiego rodzaju i stanu życia” (Ćd 98).

II. OSTATNIA WIECZERZA

Nadchodziła uroczystość Przaśników, tak zwana Pascha. Arcykapłani i uczeni w Piśmie szukali sposobu, jak by Go zabić, gdyż bali się ludu.

Wtedy szatan wstąpił w Judasza, zwanego Iskariotą, który był jednym z Dwunastu. Poszedł więc i zmówił się z arcykapłanami oraz dowódcami straży, jak ma im Go wydać. Ucieszyli się i ułożyli się z nim, że dadzą mu pieniądze. On zgodził się i szukał sposobności, żeby im Go wydać bez [wiedzy] tłumu.

Tak nadszedł dzień Przaśników, w którym należało ofiarować Paschę. Jezus posłał Piotra i Jana z poleceniem: „Idźcie i przygotujcie nam Paschę, byśmy mogli ją spożyć”. Oni Go zapytali: „Gdzie chcesz, abyśmy ją przygotowali?” Odpowiedział im: „Oto gdy wejdziecie do miasta, spotka się z wami człowiek niosący dzban wody. Idźcie za nim do domu, do którego wejdzie, i powiedzcie gospodarzowi: «Nauczyciel pyta cię: Gdzie jest izba, w której mógłbym spożyć Paschę z moimi uczniami?» Ów zaś wskaże wam salę dużą, usłaną; tam przygotujecie”. Oni poszli, znaleźli [wszystko] tak, jak im powiedział, i przygotowali Paschę.

A gdy nadeszła pora, zajął miejsce u stołu i Apostołowie z Nim. Wtedy rzekł do nich: „Gorąco pragnąłem spożyć tę Paschę z wami, zanim będę cierpiał. Albowiem powiadam wam: Nie będę już jej spożywać, aż się spełni w królestwie Bożym”.

Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, rzekł: „Weźcie go i podzielcie między siebie; albowiem powiadam wam: odtąd nie będę już pił [napoju] z owocu winnego krzewu, aż przyjdzie królestwo Boże”.

Następnie wziął chleb, odmówiwszy dziękczynienie, połamał go i podał im, mówiąc: „To jest Ciało moje, które za was będzie wydane: to czyńcie na moją pamiątkę!” Tak samo i kielich [wziął] po wieczerzy, mówiąc: „Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej, która za was będzie wylana” (Łk 22, 1-20).

Modlitwa przygotowawcza: „Prosić Boga, Pana naszego, aby wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny były skierowane w sposób czysty do służby i chwały Jego Boskiego Majestatu” (Ćd 46).

Obraz do kontemplacji: Przedstawmy sobie Ostatnią Wieczerzę Jezusa wraz z Jego uczniami. Chciejmy skupić naszą uwagę na momencie ustanowienia Eucharystii. Zauważmy, jak Jezus bierze chleb, odmawia dziękczynienie, łamie go i podaje uczniom, mówiąc: To jest Ciało moje, które za was będzie wydane. Następnie bierze kielich z winem, również błogosławi, podaje uczniom, mówiąc: Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej.

Prośba o owoc kontemplacji: Prośmy o łaskę uczestniczenia z Jezusem w Jego męce i śmierci, byśmy mogli razem z Nim doświadczyć tego, co działo się w Jego Sercu w tych dramatycznych dla Niego chwilach. Prośmy także, abyśmy kontemplując mękę, poznali wierność Jezusa swojemu Ojcu oraz Jego nieskończoną miłość do swoich uczniów.

1. Judasz szukał sposobności, żeby im Go wydać

Kiedy Judasz Iskariota dołączył w charakterze zdrajcy do spisku Sanhedrynu przeciw Jezusowi, wszystko było gotowe, aby aresztować Jezusa. Szukano jedynie okazji, by uczynić to bez wywoływania zamieszek. Jezus bowiem miał ciągle wśród ludu wielu zwolenników. Judasz, jeden z Dwunastu, mając bezpośredni dostęp do Mistrza o każdej porze dnia i nocy, postanowił ułatwić faryzeuszom uwięzienie Jezusa i sam szukał sposobności, żeby im Go wydać bez [wiedzy] tłumu. W takiej atmosferze zdrady i osaczenia Jezus i Jego uczniowie mieli wspólnie spożyć Wieczerzę Paschalną.

Do spraw związanych z przygotowaniem Paschy Jezus wybrał najbardziej zaufanych: Piotra i Jana. To im polecił przygotować Ostatnią Wieczerzę. Oni Go zapytali: „Gdzie chcesz, abyśmy ją przygotowali?” Odpowiedział im: „Oto gdy wejdziecie do miasta, spotka się z wami człowiek niosący dzban wody. Idźcie za nim do domu, do którego wejdzie, i powiedzcie gospodarzowi: «Nauczyciel pyta cię: Gdzie jest izba, w której mógłbym spożyć Paschę z moimi uczniami?» Ów zaś wskaże wam salę dużą, usłaną; tam przygotujecie”. Jak mówią egzegeci, w taki oto zakonspirowany sposób Jezus wskazuje miejsce uczty, aby Judasz nie mógł powiadomić o nim Jego wrogów. Jezus pragnął udaremnić w ten sposób swoje aresztowanie przed odbyciem uczty lub też w czasie jej trwania.

Chciejmy wczuć się w tę atmosferę zagrożenia i spisku, która otaczała Jezusa przed Ostatnią Wieczerzą. Zauważmy, że Jezus nie podejmuje żadnych kroków, aby zdemaskować zdrajcę i w ten sposób udaremnić jego spisek. Jezus, Bóg Człowiek, zna wszystkie wydarzenia, w których będzie musiał uczestniczyć. On jakby sam nimi „kieruje”; wchodzi w nie dobrowolnie. Chrystus pozwala się osaczyć przez wrogów, a jednemu ze swoich uczniów nie przeszkadza w tym, aby Go zdradził. W ten sposób spełnia się wola Ojca.

Prośmy, abyśmy przeniknęli naszym sercem oddanie i wierność Jezusa swojemu Ojcu oraz poznali Jego nieskończoną miłość do swoich uczniów – także do Judasza – i Jego miłosierdzie wobec wszystkich nieprzyjaciół.

2. Gorąco pragnąłem spożyć tę Paschę z wami

„Dla Żydów Pascha była najpiękniejszym i najbardziej czystym świętem. Obchodzili ją tak, jak nakazał im Bóg w czasach niewoli egipskiej” – pisze Jean-Paul Roux, francuski arabista i turkolog. Pascha była także centralnym świętem, wokół którego skupiało się życie religijne narodu wybranego. Każdy Żyd tęsknił za Paschą i wyczekiwał jej. Również Jezus tęsknił za tą Ostatnią Paschą. Daje temu wyraz na samym początku wieczerzy: A gdy nadeszła pora, zajął miejsce u stołu i Apostołowie z Nim. Wtedy rzekł do nich: „Gorąco pragnąłem spożyć tę Paschę z wami, zanim będę cierpiał. Albowiem powiadam wam: Nie będę już jej spożywać, aż się spełni w królestwie Bożym”.

Wreszcie nadeszła „pora”, „godzina” (por. J 13, 1) oczekiwana przez Jezusa z jakąś niezwykłą Boską miłością i ludzką udręką (por. Łk 12, 50). Mówił o niej swoim uczniom wiele razy, ale oni nie zrozumieli tego powiedzenia; było ono zakryte przed nimi, tak że go nie pojęli (Łk 9, 45). Jezus „karci” wprawdzie swoich uczniów za ten brak zrozumienia, ale nie zniechęca się. Z cierpliwością przypomina im o mającej nadejść „godzinie” przejścia z tego świata do Ojca (J 13, 1), ponieważ zaufał swoim umiłowanym uczniom „do końca”, jak Ojciec zaufał Jemu. To miłość Jezusa do uczniów kazała Mu wierzyć, że nadejdzie także dla nich czas zrozumienia tajemnicy Jego męki, śmierci i Zmartwychwstania.

Gdy […] zajął miejsce u stołu i Apostołowie z Nim… Jezus nie zwraca już uwagi na słabość uczniów, która za kilka godzin jeszcze raz objawi się z całą mocą. W najtrudniejszym momencie wszyscy Go opuszczą. Teraz jednak Jezus pragnie całkowicie otworzyć swoje Serce przed uczniami, objawiając im swoją miłość: Gorąco pragnąłem spożyć tę Paschę z wami, zanim będę cierpiał. Ten „krótki czas”, jaki im pozostał, pragnie spędzić z nimi w całkowitej jedności, miłości i pokoju. Uroczysty czas uczty paschalnej, czas przyjaźni i wzajemnej miłości, staje się zapowiedzią wiecznego przebywania razem z uczniami w królestwie Bożym. Ta wieczerza jest ostatnią tutaj, na ziemi, i nie będzie już innej, aż przyjdzie „ta wieczna” w królestwie niebieskim.

Kontemplujmy Jezusa zasiadającego z uczniami do Ostatniej Wieczerzy. Chciejmy wczuć się w ten uroczysty, podniosły nastrój, któremu towarzyszy jednak ciężka atmosfera bliskiego rozstania i niepewności uczniów. Dołączając do grona Dwunastu, poczujmy się zaproszeni do stołu. Wsłuchujmy się w słowa Jezusa, przypatrujmy się Jego postawie, Jego gestom. Przyjmijmy z radością słowa: Gorąco pragnąłem spożyć tę Paschę z wami. Chrystus powtarza je w każdej Eucharystii będącej uobecnieniem Ostatniej Wieczerzy.

Dziękujmy Jezusowi za Jego gorące pragnienie spożywania Paschy z nami. Prośmy również, abyśmy nigdy nie zobojętnieli na tę miłość, by Jego zaproszenie budziło w nas ciągły niepokój serca: nienasyconą tęsknotę za Jego nieskończoną, odwieczną miłością. Módlmy się także o głębokie wewnętrzne przekonanie, że gorąca miłość Boga do nas nie ulega zniweczeniu czy pomniejszeniu wskutek naszych słabości. Miłość Boga nie zależy od ludzkiej ułomności i biedy.

3. Łamanie chleba, błogosławienie kielicha

W czasie uroczystego posiłku paschalnego Jezus odmawiał z uczniami modlitwy przepisane Prawem. Spożyli wspólnie paschalnego baranka przygotowanego według szczegółowego przepisu; spożywano też niekwaszony chleb, kosztowano wina, gorzkich ziół oraz czerwonego sosu przyrządzanego w tradycyjny sposób. Spożywanie potraw, picie wina i ziół odbywało się według ściśle określonej kolejności i zgodnie z określonym rytuałem.

Kiedy jednak zakończono ucztę, Jezus wziął chleb, odmówiwszy dziękczynienie, połamał go i podał im, mówiąc: „To jest Ciało moje, które za was będzie wydane: to czyńcie na moją pamiątkę!” Tak samo i kielich [wziął] po wieczerzy, mówiąc: „Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej, która za was będzie wylana”. Wszystkie modlitwy i gesty w czasie Paschy żydowskiej, które wykonywał ojciec rodziny czy mistrz wspólnoty, były określone przez Prawo i należało ściśle się ich trzymać. Stąd też niemałym zaskoczeniem dla uczniów musiały być te dwa nowe w swej treści obrzędy: „łamanie chleba” i „błogosławienie kielicha”.

Uczniowie jedli podany im „połamany chleb”, który uobecniał „wydane” i „połamane” przez straszliwą mękę i śmierć krzyżową Ciało Jezusa. Pili także „błogosławione wino”, uobecniające w sposób realny wylaną za nich Krew Syna Bożego. „Śmierć Jezusa, która nastąpiła kilka godzin później na Kalwarii, już się dokonała w momencie ustanowienia Eucharystii, w czasie absolutnym, mistycznym” – pisze cytowany wyżej Jean-Paul Roux. W ten sposób Bóg Człowiek w czasie Ostatniej Wieczerzy antycypuje to, co ma się rozegrać niebawem. Wydał już w Wieczerniku swe życie na ofiarę za nasze grzechy (por. Iz 53, 10).

„Co rozumieli uczniowie, którzy przed chwilą spożywali to Ciało i tę Krew? – pyta François Mauriac, jeden z największych pisarzy katolickich XX wieku. – Syn Człowieczy był z nimi przy stole i jednocześnie każdy z nich czuł Go w sobie samym, czuł, jak pulsuje życiem, jak goreje niby płomień, który jest orzeźwieniem i rozkoszą. Po raz pierwszy na tym świecie dokonał się cud posiadania Tego, którego się umiłowało, wcielenia się w Niego, żywienia się Nim, zjednoczenia się z Jego istotą, przekształcenia się w Jego żywą miłość”.

W obecnej kontemplacji prośmy gorąco, abyśmy przezwyciężając przyzwyczajenie, osłuchanie czy może nawet pewną religijną rutynę, pozwolili Jezusowi odsłonić przed nami rąbka „wielkiej tajemnicy wiary”. Módlmy się, aby i w nas dokonał się cud posiadania Tego, którego pragniemy miłować, „wcielenia się w Niego, żywienia się Nim, zjednoczenia się z Jego istotą, przekształcenia się w Jego żywą miłość”.

4. To czyńcie na moją pamiątkę!

Po dokonaniu „łamania chleba” i „błogosławieniu kielicha” Jezus poleca uczniom: To czyńcie na moją pamiątkę! „Polecenie Jezusa, by powtarzać Jego gesty i słowa, aż przyjdzie (1 Kor 11, 26), nie polega tylko na wspominaniu Jezusa i tego, co uczynił. Odnosi się ono doliturgicznej celebracji, przez Apostołów i ich następców, pamiątki Chrystusa, Jego życia, śmierci, Zmartwychwstania i Jego wstawiania się za nami u Ojca. Od początku Kościół był wierny temu poleceniu Pana”2. W Dziejach Apostolskich czytamy, że pierwsi chrześcijanie trwali […] w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach […].Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach, spożywali posiłek w radości i prostocie serca (Dz 2, 42. 46).

Kościół w ciągu całej swojej historii wypełnia polecenie Jezusa w sposób dosłowny. W obrzędzie Mszy świętej kapłan bierze najpierw kawałek niekwaszonego chleba, jakiego Żydzi używali w czasie Paschy, i powtarza nad nim słowa Jezusa: To jest Ciało moje… Następnie bierze odrobinę wina zmieszanego z kilkoma kroplami wody i mówi: To jest Krew moja… Wierzymy mocno, że powtórzenie przez kapłana tych prostych słów i gestów Jezusa uobecnia w sposób rzeczywisty Jego śmierć krzyżową i Jego Zmartwychwstanie. Wierzymy również, iż ten sakramentalny znak dokonuje rzeczywistej przemiany chleba w Ciało Jezusa, a wina w Jego Krew. Przemienione chleb i wino spożywane przez nas stają się naszą „komunią”, źródłem najgłębszego zjednoczenia z Jezusem oraz między braćmi.

Prośmy w obecnej kontemplacji o wielką miłość do Eucharystii. Prośmy także, aby Msza święta, Komunia święta i adoracja Najświętszego Sakramentu stały się dla nas źródłem intymnego zjednoczenia z Bogiem oraz źródłem coraz pełniejszej, wzajemnej miłości braterskiej.

5. Świadectwo św. Justyna Męczennika

Św. Justyn, męczennik z II wieku, przekazuje nam piękne świadectwo celebracji Eucharystii. Broniąc chrześcijan przed niesłusznymi oskarżeniami, jakie spotykały ich ze strony pogan, wyjaśnia cesarzowi Antoninusowi Piusowi, co czynią wyznawcy Chrystusa każdej niedzieli: „W dniu zwanym dniem Słońca odbywa się w oznaczonym miejscu zebranie wszystkich nas, zarówno z miast, jak i ze wsi. Czyta się wtedy pisma apostolskie lub prorockie, jak długo na to czas pozwala. Gdy lektor skończy, przewodniczący zabiera głos, upominając i zachęcając do naśladowania tych wzniosłych nauk. Następnie wszyscy powstajemy z miejsc i modlimy się za nas samych […] oraz za wszystkich, w jakimkolwiek znajdują się miejscu, by otrzymali łaskę pełnienia w życiu dobrych uczynków i przestrzegania przykazań, a w końcu dostąpili zbawienia wiecznego. Po zakończeniu modlitw przekazujemy sobie nawzajem pocałunek pokoju. Z kolei bracia przynoszą przewodniczącemu chleb i kielich napełniony wodą zmieszaną z winem. Przewodniczący bierze je, wielbi Ojca wszechrzeczy przez imię Syna i Ducha Świętego oraz składa długie dziękczynienie [gr. eucharistian] za dary, jakich nam Bóg raczył udzielić. Modlitwy oraz dziękczynienie przewodniczącego kończy cały lud, odpowiadając: Amen. Gdy przewodniczący zakończył dziękczynienie i cały lud odpowiedział, wtedy tak zwani u nas diakoni rozdzielają obecnym Eucharystię, czyli Chleb, oraz Wino z wodą, nad którymi odprawiano modlitwy dziękczynne, a nieobecnym zanoszą je do domów”.

W obecnej kontemplacji obejmijmy pamięcią i wyobraźnią nasze uczestnictwo w Eucharystii w ciągu całego naszego życia. W sposób szczególny chciejmy powrócić do przeżycia Pierwszej Komunii Świętej. Przywołajmy atmosferę święta, radości i życzliwości tego dnia. Jeżeli to możliwe, odszukajmy zdjęcia z tej uroczystości, aby w ten sposób pomóc sobie w przywołaniu tej atmosfery. Dziękujmy Jezusowi za Jego eucharystyczną obecność w tym dniu i w całym naszym późniejszym życiu.

Zauważmy jednak, że nasze uczestnictwo we Mszy świętej nie zawsze było naznaczone atmosferą miłości, radości i święta. Było ono niekiedy uwikłane w ludzką słabość, lenistwo, rutynę, brak uwagi i skupienia. Przeprośmy Jezusa, że tak często przystępowaliśmy do sprawowania Jego Pamiątki z małą wiarą i bez większego wysiłku duchowego.

6. Nie odmawiajmy Jezusowi swojego czasu

Owocem Eucharystii jest „realna obecność” Jezusa w Najświętszym Sakramencie. I choć nie możemy jej pojąć naszym ludzkim rozumem, to jednak wiara mówi nam, że chleb staje się Pańskim Ciałem, a wino Pańską Krwią. Św. Cyryl Jerozolimski, doktor Kościoła, zachęca nas: „Nie powątpiewaj, czy to prawda, lecz raczej przyjmij z wiarą słowa Zbawiciela, ponieważ On, który jest Prawdą, nie kłamie”.

„To nie człowiek sprawia, że dary stają się Ciałem i Krwią Chrystusa, ale sam Chrystus, który został za nas ukrzyżowany. Kapłan reprezentujący Chrystusa wypowiada te słowa, ale ich skuteczność i łaska pochodzą od Boga. To jest Ciało moje, mówi kapłan. Słowa przemieniają dary złożone w ofierze” – pisze Ojciec Kościoła św. Jan Chryzostom. Św. Ambroży mówi zaś: „Nie ma tu tego, co ukształtowała natura, lecz co uświęciło błogosławieństwo, a błogosławieństwo to większą posiada moc aniżeli natura, ponieważ zmienia samą nawet naturę. Czyż więc słowa Chrystusa, który mógł z niczego stworzyć coś, co nie istniało, nie są w stanie zmienić istniejących rzeczy na to, czym uprzednio one nie były? Nie jest bowiem czymś mniejszym stwarzać naturę rzeczy, aniżeli ją zmieniać”.

Dziękujmy Jezusowi, że „chciał pozostać obecny w swoim Kościele w ten wyjątkowy sposób. Skoro w widzialnej postaci miał On opuścić swoich, to chciał dać nam swoją obecność sakramentalną; skoro miał ofiarować się na krzyżu dla naszego zbawienia, to chciał, byśmy mieli pamiątkę Jego miłości, którą umiłował nas do końca (J 13, 1), aż po dar ze swego życia”. Wyraźmy też głębokie przekonanie wiary, że Jezus, „będąc obecny w Eucharystii, pozostaje […] w tajemniczy sposób pośród nas jako Ten, który nas umiłował i wydał za nas samego siebie (por. Ga 2, 20). Pozostaje zatem obecny pod znakami, które wyrażają i komunikują tę miłość” (KKK 1380).

Chciejmy w tej kontemplacji zrobić sobie rachunek sumienia z naszej adoracji Najświętszego Sakramentu. Nasze osobiste życie duchowe, nasze życie rodzinne, życie Kościoła i cała ludzkość potrzebują adoracji Jezusa Eucharystycznego. W Kościele powstało wiele wspólnot i zakonów o charakterze kontemplacyjnym, których zasadniczym celem jest modlitwa wstawiennicza za Kościół i świat przed Najświętszym Sakramentem. „Nie odmawiajmy [Jezusowi] naszego czasu, aby pójść, spotkać Go w adoracji, w kontemplacji pełnej wiary, otwartej na wynagradzanie za ciężkie winy i występki świata. Niech nigdy nie ustanie nasza adoracja!” – zachęca bł. Jan Paweł II.

7. Pośrednicy między Bogiem a ludźmi ustanowieni przez Jezusa

Ostatnia Wieczerza jest momentem ustanowienia nie tylko sakramentu Eucharystii, ale również sakramentu kapłaństwa. To do swoich umiłowanych uczniów Jezus powiedział: To czyńcie na moją pamiątkę! W ten sposób zostali ustanowieni pierwszymi szafarzami Eucharystii.

A oto dwa piękne świadectwa Ojców Kościoła, które mogą nam pomóc zrozumieć wielkość i głębię tajemnicy hierarchicznego kapłaństwa. W VI wieku Narsai, syryjski poeta, pisał: „Kapłani są pośrednikami pomiędzy Bogiem a człowiekiem, a przez swe słowa odpędzają niegodziwość spośród ludzi. Klucz miłosierdzia Bożego został złożony w ich ręce i rozdzielają życie ludziom wedle swej woli. Umocniła ich moc ukryta, […] aby mogli wykazać w sposób widzialny miłość Boga. […] Swą miłość okazał On w sakramencie, który przekazał istotom ziemskim, aby dzięki temu darowi ludzie umieli współczuć innym ludziom. Swój dar potężny przekazał kapłanom Kościoła, aby nim umacniali słabych ludzi, którzy zawinili przez grzech. O kapłanie, jak wielka jest funkcja, którą sprawujesz, jakże czcigodni są szafarze ognia i ducha! Któż wyrazi w sposób dostateczny wielkość twego urzędu, przekraczającego swoją mocą istoty niebieskie. […] Anioł jest kimś wielkim, […] ale jeśli porównać twoje posługi do jego, to jest od ciebie mniejszy. Serafin jest święty, Cherubin jest piękny […], Gabriel jest chwalebny, Michał jest wielki – ich imię jest już tego świadectwem, a jednak w każdej chwili kłaniają się przed tajemnicą złożoną w twoje ręce. […] Z miłością poddają się woli ukrytej w sprawowanych przez ciebie tajemnicach i czczą funkcje przez ciebie spełniane. […] Podziwiajmy wielkość twego urzędu pełnego majestatu, który poddał swej mocy niebo i ziemię. Kapłani Kościoła otrzymali moc na ziemi i rozkazują bytom niebieskim i ziemskim”.

Św. Jan Chryzostom napomina natomiast, aby nasze życie było zgodne z wielkością powołania, które nam zostało dane: „Słuchajmy my, kapłani, i ci, którzy są im poddani, jakiegośmy dostąpili zaszczytu, słuchajmy i drżyjmy! Dał nam bowiem na spożycie swoje Święte Ciało, siebie samego dał nam na ofiarę. Jakże się usprawiedliwiamy, jeśli po takim pokarmie dopuszczamy się takich grzechów, gdy pożywając Baranka, stajemy się wilkami, gdy pożywając Baranka, stajemy się żarłoczni jak lwy? Ta bowiem tajemnica Eucharystii wymaga, abyśmy byli wolni nie tylko od zdzierstwa, ale nawet od małej nieprzyjaźni. Ta tajemnica jest tajemnicą pokoju i nie pozwala, abyśmy przywiązywali się do bogactw. Jeśli bowiem On nie oszczędził siebie samego, to na co zasługiwalibyśmy, gdybyśmy dbali o majątek, a nie dbali o duszę, dla której On siebie nie szczędził?”.

W obecnej kontemplacji chciejmy przypomnieć sobie wszystkich kapłanów, którzy towarzyszyli i nadal towarzyszą nam w naszej duchowej drodze. Podziękujmy Jezusowi za ich posługę, pracę i trud. Módlmy się za nich, aby świadectwo ich słowa było zgodne ze świadectwem ich życia, aby odpowiadali hojnie na swoje powołanie.

Jeżeli natomiast sami jesteśmy kapłanami lub też przygotowujemy się do tej posługi, chciejmy wejść w całą historię naszego powołania kapłańskiego i z tej perspektywy zadajmy sobie kilka zasadniczych pytań: Czy jestem wdzięczny Bogu za dar powołania? Czy pielęgnuję w moim życiu intymny, oblubieńczy związek z Jezusem? W jaki sposób moje kapłaństwo wpływa na moje codzienne życie: na moją modlitwę, posługę bliźnim, sprawowaną Eucharystię? Czy staję się podobny do Jezusa ubogiego, czystego i posłusznego Ojcu?

III. UMYCIE NÓG APOSTOŁOM

Było to przed Świętem Paschy. Jezus, wiedząc, że nadeszła godzina Jego, by przeszedł z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował. W czasie wieczerzy, gdy diabeł już nakłonił serce Judasza Iskarioty, syna Szymona, aby Go wydał, [Jezus], wiedząc, że Ojciec oddał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło, nim się przepasał. Potem nalał wody do misy. I zaczął obmywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany. Podszedł więc do Szymona Piotra, a on rzekł do Niego: „Panie, Ty chcesz mi umyć nogi?” Jezus mu odpowiedział: „Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale poznasz to później”. Rzekł do Niego Piotr: „Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał”. Odpowiedział mu Jezus: „Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną”. Rzekł do Niego Szymon Piotr: „Panie, nie tylko nogi moje, ale i ręce, i głowę!” Powiedział do niego Jezus: „Wykąpany potrzebuje tylko nogi sobie umyć, bo cały jest czysty. I wy jesteście czyści, ale nie wszyscy”. Wiedział bowiem, kto Go wyda, dlatego powiedział: „Nie wszyscy jesteście czyści”.

A kiedy im umył nogi, przywdział szaty i znów zajął miejsce przy stole, rzekł do nich: „Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy Mnie nazywacie «Nauczycielem» i «Panem», i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wy powinniście sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem” (J 13, 1-15).

Modlitwa przygotowawcza: „Prosić Boga, Pana naszego, aby wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny były skierowane w sposób czysty do służby i chwały Jego Boskiego Majestatu” (Ćd 46).

Obraz do kontemplacji: Przedstawmy sobie Jezusa, który wstaje od wieczerzy, zdejmuje wierzchnią szatę, bierze prześcieradło i przepasuje się nim. Następnie nalewa wody do misy. Podchodzi do uczniów i zaczyna im umywać nogi. Wsłuchajmy się też w słowa Jezusa: Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną.

Prośba o owoc kontemplacji: Prośmy, abyśmy w geście umycia nóg przez Jezusa odkryli tajemnicę pokory Boga wobec człowieka oraz tajemnicę delikatności i kruchości Jego Boskiej miłości wobec każdego z nas. Prośmy o pokorne uznanie, że także nasze doświadczenie miłości jest kruche, ponieważ buduje na naszej „kruchej” wolności. Módlmy się, abyśmy coraz odważniej otwierali się na Bożą miłość i byśmy umieli o nią prosić.

1. Panie, Ty chcesz mi umyć nogi?

W obecnej kontemplacji powrócimy do jednego „szczegółu” Ostatniej Wieczerzy, który szeroko opisuje św. Jan Ewangelista: do umycia nóg uczniom przez Jezusa. Umywanie nóg w Palestynie było prostą czynnością wykonywaną nieraz wielokrotnie w ciągu dnia. Dokonanie tej czynności w czasie Ostatniej Wieczerzy nie byłoby żadnym nadzwyczajnym wydarzeniem, gdyby nie to, że gestu tego wobec uczniów dokonał sam Jezus. Umywanie nóg było bowiem niską posługą, którą zazwyczaj wykonywali tylko niewolnicy. Kiedy Dawid wysłał posłańców do Abigail po śmierci jej męża Nabala, oznajmiając jej, iż pragnie wziąć ją za swoją żonę, ona wstała, oddała pokłon twarzą do ziemi i rzekła: „Oto służebnica twoja jest niewolnicą gotową umyć nogi sług mojego pana” (1 Sm 25, 41). Umywania nóg na pewno nigdy nie wykonywał w rodzinie ojciec, a we wspólnocie uczniów ich mistrz.

Gestem umycia nóg swoim uczniom Jezus objawia im tę samą tajemnicę Boskiej miłości, którą wyrazi podczas Wieczerzy przez ustanowienie Eucharystii. Egzegeci podkreślają, że umycie nóg Apostołom zastępuje u św. Jana opis ustanowienia Eucharystii, którego brakuje w jego Ewangelii. Zarówno przez umycie nóg, jak i przez Eucharystię Jezus pragnie zapewnić umiłowanych uczniów o swojej nieskończonej miłości. Tą miłością darzy każdego z nich, niezależnie od tego, kim jest w danej chwili. Jezus jakby nie dostrzegał w tym momencie opornych serc swoich uczniów i ich niewierności, która niedługo objawi się z całą mocą.

Jezus dobrze wie, że doświadczenie Jego miłości, objawionej niezwykłym gestem umycia nóg, w ich zagubieniu w dniu Jego męki będzie dla nich oparciem. Jego miłość będzie ich nadzieją. Wie również, że światło Jego miłości rozproszy ciemności złączone z Jego cierpieniem, poniżeniem i okrutną śmiercią na krzyżu. To właśnie doświadczenie miłości Jezusa uchroni uczniów przed ostatecznym zwątpieniem i rozpaczą.

Jezus, wiedząc, że nadeszła godzina Jego, by przeszedł z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował. Godzina „przejścia” staje się godziną największego i najbardziej wyraźnego świadectwa miłości Boga do człowieka. W chwili poprzedzającej „przejście” Jezus nie chciał używać tylko słów. Do słów Mistrza Jego uczniowie już się trochę przyzwyczaili. Jezus chciał użyć mocnego i bardzo wyrazistego znaku, który wzbudzając zdziwienie i zaskoczenie, zostanie zapamiętany przez uczniów na zawsze. Prorocy, których Jahwe wysyłał do Izraela, często posługiwali się symbolicznymi, nieraz bardzo zaskakującymi gestami, których interpretacja pomagała im przekazać treść Jego orędzia (por. Jr 13, 1-12; Ez 12, 1-12; 47, 1-13). Jezus odwołując się do gestu umycia nóg Apostołom, wpisuje się w bogatą tradycję prorocką Starego Przymierza.

Jezus wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło, nim się przepasał. Potem nalał wody do misy. I zaczął obmywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany. W obecnej modlitwie przypatrujmy się każdemu gestowi Jezusa: zobaczmy, jak wstaje od stołu, zdejmuje wierzchnią szatę, przepasuje się szerokim płótnem, nalewa wody do misy, bierze ją, podchodzi do każdego z uczniów i umywa mu nogi.

Zauważmy proste i naturalne zachowanie Jezusa oraz zdziwienie i zaskoczenie uczniów. Każdy z nich zadaje sobie pytanie, co On robi. Piotr daje wyraz swojemu zaskoczeniu i zdziwieniu: Panie, Ty chcesz mi umyć nogi? […] Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał. Zdziwienie Piotra i innych Apostołów pięknie opisuje Cyryllonas, syryjski pisarz z V wieku: „Pan ochoczo umywał uczniom nogi i z radosnym obliczem im służył. Ujął ich stopy, a nie spłonęły, umywał je i nie zajęły się płomieniem, oczyścił ich ze śladów wysiłku i zmęczenia i umocnił na drogę. Przystąpił do Szymona, ten zaniepokojony powstał i począł błagać: Aniołowie w niebie okrywają swe nogi z bojaźnią, że mogą spłonąć, a Ty, Panie przyszedłeś objąć nogi Szymona i służyć mu. […] Ty, Panie, chcesz mi umyć nogi? Któż może spokojnie tego słuchać? Ty, Panie, chcesz mi umyć nogi: Jak to przyjmie ziemia? Wieść o Twoim czynie zadziwi wszak wszystkich. Ta wiadomość z ziemi nasyci duchy niebieskie”.

Tym niezwykłym gestem Jezus pragnie jeszcze raz powiedzieć uczniom to, co już im wielokrotnie mówił słowami: „Kocham każdego z was, kocham miłością pełną, absolutną. Oddaję się z miłości każdemu z was. Uniżam się jak niewolnik, aby wam służyć. Wyniszczam własne życie, abyście wy mogli żyć. Klękam przed wami w pokorze, aby was prosić o przyjęcie mojej miłości. Ty Piotrze, Janie, Judaszu, Mateuszu, jesteś teraz panem mojej miłości i możesz zrobić z nią, co zechcesz. Proszę cię jednak, abyś ją przyjął. Proszę cię, ale nie zmuszam cię do tego”. Prawdziwa miłość bowiem jest zawsze pokorna. Ona nigdy nie używa przemocy i gwałtu, nigdy nie zniewala. Prawdziwa miłość zawsze daje wolność.

To właśnie miłość Jezusa, który klęczy u stóp Apostołów, objawia nam delikatność i kruchość miłości, każdej miłości. Także miłości Boga. Miłość jest delikatna i krucha, ponieważ można ją zlekceważyć i odrzucić. Także tę największą – miłość Boga – odwołując się do swojej wolności, człowiek może zlekceważyć i odrzucić. Czyniąc tak, głęboko ją ranimy. Każda miłość podlega zranieniu, również miłość Boga do człowieka.

Piotr nie chce, aby Jezus umył mu nogi, ponieważ nie umie i nie chce zgodzić się na kruchość i delikatność miłości Boga do człowieka. Nie umie przyjąć prawdy, że jego Mistrz pozwoli się raczej ukrzyżować, niż złamie ludzką wolność. Piotr nie chce przyjąć „bezradności Boga” wobec złego użycia wolności przez człowieka.

Prośmy w obecnej kontemplacji o odczucie tajemnicy delikatności i kruchości każdej miłości. Prośmy, abyśmy umieli nieustannie rozeznawać zmienność naszych uczuć, pragnień i wewnętrznych nastrojów, które mogą stać się przyczyną zlekceważenia objawiającej się w naszym życiu miłości: miłości Boga i miłości ludzkiej. Prośmy także o pokorne uznanie, iż nasze doświadczenie miłości budowane jest na wolności. Nikt nie może nam narzucić miłości, nawet sam Bóg. Jednak my również nie możemy od nikogo żądać miłości. Możemy się jedynie na nią otwierać i o nią prosić. Módlmy się, abyśmy umieli otwierać się na miłość. Z pokorą trzeba prosić zarówno o ofiarowanie nam miłości innych: Boga i bliźnich, jak też o przyjęcie naszej miłości. „Daj mi jedynie miłość Twą i łaskę, albowiem to mi wystarcza” (Ćd 234).

2. Umycie nóg Judaszowi Iskariocie

W obecnej kontemplacji zwróćmy szczególną uwagę na fakt, że Jezus umywa nogi także Judaszowi. Judasz nie bronił się przed tym niezwykłym gestem. Uniżenie Mistrza przed nim było dla niego jeszcze jednym dowodem „bezradności” Jezusa. Judasz utwierdził się w przekonaniu, że nie może naśladować Kogoś tak „naiwnego”. Judasz reprezentuje postawę siły, życiowego sprytu i cwaniactwa, które każą mu „na wszystkim zarabiać”. Korzystając ze swej wolności, zranił Jezusa w Jego miłości. Odrzucona miłość zawsze cierpi. Także odrzucona miłość Boga cierpi.

Cytowany wcześniej Cyryllonas tak komentuje umycie nóg Judaszowi: Jezus „zbliżył się z miłością, tak samo do wszystkich. Przystąpił też do Judasza i umył mu nogi. Jękła ziemia, choć jest bez ust. Podniosły głos na ten widok kamienie w murach. Spuściłem głowę, usłyszałem głos płaczu. Przerażająca mowa wyszła z ust owieczek: co bardziej podziwiać i na kogo patrzeć. Podwójne zdziwienie w nas się rodzi. Czy o tym myśleć, który siedząc, knuje zabójstwo i zdradę, czy o tym, który pełen miłosierdzia myje nogi zbrodniarza. Dziwili się bardzo, gdy ręka Pańska tknęła zdrajcy. Nie wyjawił Mistrz jego złości, lecz odniósł się do niego jak do innych”.

W obecnej kontemplacji przyglądajmy się, w jaki sposób Jezus umywa nogi wszystkim Apostołom. Zauważmy w sposób szczególny, jak Jezus umywa nogi Judaszowi. To bowiem dla nas niezwykły znak miłości, miłości aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej (Flp 2, 8). Umycie nóg Judaszowi przez Jezusa wciela w życie przykazanie miłości nieprzyjaciół.

3. Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną

Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale poznasz to później – mówi Jezus do Piotra. Chciejmy uznać z pokorą, że również i my nie rozumiemy do końca ofiarowanej nam przez Jezusa miłości, że często nie widzimy i nie rozumiemy tego, co On robi z nami i dla nas. Przyczyną braku dostrzegania i rozumienia miłości jest, podobnie jak w przypadku Piotra, fałszywy obraz Boga. Nierzadko upieramy się jak Piotr: Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał.

Co jednak tak naprawdę skrywa się za sprzeciwem Piotra? Całą swoją postawę Piotr mógłby wyrazić w słowach: „Nie potrzebuję, Panie, Twojego uniżenia, nie potrzebuję Twojej posługi. Ja sam dam sobie radę. Trzeba mi może jedynie trochę więcej popracować nad sobą. Trochę więcej się wysilić”. Jezus wyjaśnia Piotrowi: Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną. Nie, Piotrze, nie dasz sobie rady. Twoje przekonanie o własnych możliwościach jest fałszywe. Jeżeli nie pozwolisz, abym ci usłużył, jeżeli nie pozwolisz, abym umarł za ciebie, nie wytrwasz w mojej miłości, nie będziesz miał udziału ze Mną. „Jeżeli się to nie stanie, zwróć Mi powierzone przeze Mnie klucze. Jeśli się to nie stanie, odjęta ci będzie władza. Jeśli się to nie stanie, nie możesz być moim uczniem. Jeśli się to nie stanie, nie będziesz mógł kosztować mego ciała” – pisze Cyryllonas.

Piotr pozwolił umyć sobie nogi. Więcej – prosił nawet o umycie mu rąk i głowy. Posługę Jezusa przyjął szczerze, ale była to szczerość pozbawiona głębi. Piotr nie znał bowiem naprawdę swojego serca, uwikłanego jeszcze bardzo w ludzką dumę i lęk o własne życie. Będąc pewnym, iż sam da sobie radę, nie widział potrzeby prosić o łaskę. W swoim zadufaniu i jednocześnie nieznajomości własnego zalęknienia Piotr w Ogrodzie Oliwnym jeszcze raz będzie usiłował zbawić już nie tylko siebie samego, ale także Jezusa. Będzie chciał mieczem oddalić „godzinę Jezusa”. Jezus nie będzie go już strofował, jak czynił to przedtem. Przypomni mu jedynie, że jest to metoda ludzi „tego świata”; metoda pozbawiona sensu, ponieważ wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną (Mt 26, 52). Posługiwanie się mieczem powiększa jedynie zło i tak obecne już w świecie.

Dopiero trzykrotne zaparcie się Mistrza ostatecznie powali Piotra, rzuci go na kolana przed Jezusem. Pewny siebie Piotr zapłacze jak małe, bezbronne dziecko. Zobaczy w końcu swoje pyszne serce i lęk o swoje życie. Zrozumie, że bez łaski Jezusa sam nic dobrego uczynić nie może. Pozwoli Jezusowi „obsłużyć się”. Sam poprosi, by umył mu nie tyle nogi, ile jego serce. Przyjmie śmierć Jezusa jako znak Jego przebaczającej miłości.

W obecnej kontemplacji chciejmy usiąść pośród Apostołów. Wyobraźmy sobie, że Jezus podchodzi do nas i także nam umywa nogi. Przyjmijmy ten gest bez oporu i buntu. Dziękujmy Jezusowi za niego. Jezus czyni to niezależnie od tego, kim jestem i jak Go kocham. Na umycie nóg niczym sobie nie zasłużyłem. Jest mi ono ofiarowane całkowicie bezinteresownie.

Jezus pragnie mi usłużyć niezależnie od tego, co tkwi w moim sercu: czy jest ono niewinne i wierne jak serce Jana, czy też zadufane w sobie i strachliwe jak serce Piotra, czy nieufne jak serce Tomasza, czy nawet skłonne do zdrady jak serce Judasza. Jezus klęka przede mną i błaga mnie, abym przyjął Jego posługę; prosi mnie, abym oddał Mu moje grzechy. Prosi mnie o to, by mógł dla mnie umrzeć. Uświadomię sobie, że jestem „panem Jego miłości”. On czyni się moim sługą. Mogę tę miłość zlekceważyć i odrzucić; mogę stwierdzić, że jej nie potrzebuję, że sam dam sobie radę. Więcej, mogę ją nawet oskarżyć. Człowiek może wszystko zrobić z Bogiem, który klęka u jego stóp.

Prośmy, abyśmy poczuli się odpowiedzialni za miłość, którą Jezus nam ofiaruje. Prośmy, byśmy przyjęli ją z całym szacunkiem, oddaniem i hojnością. Przyznajmy z pokorą, że nie rozumiemy tego, co Pan robi dla nas. Pomimo to przyjmijmy Jego posługę z zaufaniem i wdzięcznością. Jezus daje nam obietnicę, że kiedyś zrozumiemy to, co On robi teraz dla nas. Człowiek nie musi zrozumieć Boga, aby Go przyjąć. By przyjąć miłość Bożą, trzeba jej najpierw zaufać. Zrozumienie miłości przychodzi wraz z jej przyjęciem i zaufaniem jej.

Panie, Ty chcesz mi umyć nogi? Powtórzmy Jezusowi te słowa Piotra. Niech nie będą jednak wyrazem oporu i sprzeciwu, ale zdziwienia, które zamienia się w adorację i wdzięczność. Wsłuchajmy się w odpowiedź Jezusa: „Tak, chcę ci umyć nogi, chcę ci usłużyć moją śmiercią na krzyżu, chcę oddać moje życie za ciebie. Chcę cię przekonać raz na zawsze, jak bardzo cię kocham i jak bardzo zależy Mi na twojej miłości”.

4. Dałem wam przykład

A kiedy im umył nogi, przywdział szaty i znów zajął miejsce przy stole, rzekł do nich: „Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy Mnie nazywacie «Nauczycielem» i «Panem», i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wy powinniście sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem”.

Jezus pragnie nas przekonać o swojej miłości po to, byśmy – napełnieni nią – miłowali się tak, jak On sam nas umiłował. Powinniście sobie nawzajem umywać nogi, powinniście w pokorze posługiwać sobie nawzajem, przekonywać się o swojej wzajemnej miłości, umierać jedni dla drugich. Po tym poznaliśmy miłość, że On oddał za nas życie swoje. My także winniśmy oddać życie za braci (1 J 3, 16). To właśnie miłość do braci najpełniej świadczy, na ile pozwoliliśmy Jezusowi umyć sobie nogi; na ile prawdziwe jest nasze przyjęcie śmierci Jezusa poniesionej za nasze grzechy. Służąc braciom, naśladujemy Jezusa, który służy swojemu Ojcu. „Istnieje pewne podobieństwo między jednością Osób Boskich a braterstwem, jakie ludzie powinni stworzyć między sobą, w prawdzie i miłości (por. Sobór Watykański II, Gaudium et spes, 24). Miłość bliźniego jest nieodłączna od miłości Boga” (KKK 1878).

W dzisiejszym świecie pełnym nienawiści, odwetu, przemocy i wzajemnego wykorzystywania się ludzi uczniowie Jezusa mają się wyróżniać. Chrześcijanin ma ukazać życiem, że miłość trudna i ofiarna jest możliwa. Nie pokochamy jednak człowieka, który nas krzywdzi, upokarza, lekceważy i wykorzystuje, jeżeli najpierw nie pozwolimy umyć sobie nóg, jeżeli nie wyrazimy zgody, aby Jezus umarł za nasze grzechy. Będziemy w stanie pokochać każdego wroga, jeżeli uznamy, że jako grzesznicy sami byliśmy nieprzyjaciółmi Boga, a On nas przygarnął i oddał za nas swoje życie.

„Pan umył nogi uczniom i nakazał im miłość: widzicie, jak wam służyłem i co poleciłem! Oto was umyłem i oczyściłem, radośnie przeto idźcie do Kościoła, stąpajcie po złym bez obaw, deptajcie śmiało głowę węża! Zdążajcie drogą swą bez lęku, głoście po miastach wasze słowo. Siejcie Ewangelię w krajach, zaszczepiajcie miłość w sercach ludzi! Głoście Ewangelię przed królami, objawiajcie swą wiarę przed sędziami. Oto Ja, Bóg wasz, uniżyłem się i służyłem wam, by przygotować Paschę doskonałą i uweselić oblicze całego świata” – pisze Cyryllonas.

W zakończeniu obecnej kontemplacji jeszcze raz wyobraźmy sobie, iż Jezus podchodzi także do każdego z nas i umywa nam nogi. Kontemplujmy każdy Jego gest, każdy Jego ruch. Poddajmy się najpierw temu, co Jezus czyni dla nas, następnie opowiedzmy Jezusowi o wszystkich odczuciach i pragnieniach, które zrodzą się w naszym sercu pod wpływem tego niezwykłego gestu miłości i pokory. Umycie nóg Apostołom i nam niech będzie znakiem powierzenia się miłości Boga i prośbą o Jego miłość.

IV. MOWA POŻEGNALNA JEZUSA W WIECZERNIKU

Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który [go] uprawia. Każdą latorośl, która nie przynosi we Mnie owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was [będę trwać]. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – o ile nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto nie trwa we Mnie, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. Potem ją zbierają i wrzucają w ogień, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami. Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna.

To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał – aby Ojciec dał wam [wszystko], o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali (J 15, 1-17).

Modlitwa przygotowawcza: „Prosić Boga, Pana naszego, aby wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny były skierowane w sposób czysty do służby i chwały Jego Boskiego Majestatu” (Ćd 46).

Obraz do kontemplacji: Przedstawmy sobie Jezusa w Wieczerniku, który wygłasza wielką mowę do swoich Apostołów.

Prośba o owoc kontemplacji: Prośmy o wielkie pragnienie przyjęcia miłości Jezusa i udzielenia na nią odpowiedzi naszą miłością.

1. miłuj i czyń, co chcesz

Św. Jan zamieszcza w swojej Ewangelii wielką mowę pożegnalną Jezusa skierowaną do uczniów. W obecnej kontemplacji rozważymy jedynie jej fragment, dotykając tylko niektórych wątków. Jest ona bowiem zbyt bogata, aby zgłębić ją szczegółowo w całości w jednej kontemplacji. Przygotowując się do modlitwy, chciejmy wsłuchać się najpierw z uwagą w słowa Jezusa.

W wielkiej mowie pożegnalnej Jezus wyjaśnia swoim uczniom, że ich wspólna jedność budowana jest na miłości, zaufaniu i wzajemnym oddaniu. To nowy rodzaj jedności z Bogiem, odmienny od jedności Starego Przymierza. W przeszłości jedność z Jahwe była budowana przede wszystkim na więzach krwi i Prawie. Przynależność do narodu wybranego i zachowanie jego Prawa dawały możliwość jedności z Bogiem. Od tej pory nie będzie konieczna przynależność do narodu wybranego. Wszyscy bowiem w Jezusie staną się wybranymi dziećmi Boga. Jedynym prawem zaś stanie się prawo miłości. Wszystkie inne zostaną poddane temu jednemu i będą je interpretować. Stąd też św. Augustyn, biskup Hippony, powie: „Miłuj i czyń, co chcesz”.

W pożegnalnej mowie Jezus wzywa uczniów, by trwali w Jego miłości, a jednocześnie zaprasza ich, by kochali się wzajemnie, tak jak On ich umiłował. Miłość wzajemna uczniów ma swoje źródło w ich wspólnym uczestnictwie w miłości Mistrza. To właśnie miłość była źródłem wzajemnej intymnej więzi Jezusa z uczniami. Ona inspirowała ich relacje bliskości i zaufania podczas całej publicznej działalności Mistrza. Na kilkanaście godzin przed swoją śmiercią Jezus zapewnia umiłowanych uczniów, że Jego miłość będzie trwała nieustannie. Przekroczy granice śmierci, będzie wieczna.

W niniejszej kontemplacji dziękujmy Jezusowi za Jego miłość, którą nas darzy, oraz za miłość naszych braci, którzy dzielą się z nami Jego miłością. Prośmy, abyśmy przyjęli tę miłość i czuli się wewnętrznie zobowiązani, by udzielić na nią odpowiedzi. Prośmy o świadomość, że życie miłością będzie zależne od naszego wrastania w Jezusa. Jak latorośl nie może żyć bez wszczepienia w winny krzew, tak i my nie możemy przyjmować i dawać miłości – Bogu i bliźnim – bez stałej jedności z Jezusem.

2. Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem

Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem – mówi Jezus. Ojciec niebieski kocha swojego Jednorodzonego Syna miłością nieskończoną. Ta właśnie miłość określa wzajemne relacje Ojca do Syna. Miłość, którą Ojciec okazuje Synowi, Syn przekazuje następnie swoim uczniom. Miłość Ojca do Syna ma więc swoje przedłużenie w miłości Syna do Jego umiłowanych uczniów.

Miłość, o której mówi Jezus, to przede wszystkim więź. W łonie Trójcy Świętej istnieje „więź nierozerwalna”, nieskończona, Boska więź. Słowa – Trwajcie w miłości mojej! – są wezwaniem do zachowania trwałej więzi uczniów ze swoim Mistrzem na wzór owej „Boskiej więzi” Syna z Ojcem w Duchu Świętym.

Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Miłość Jezusa do uczniów ma tę samą naturę, co miłość Ojca do Syna. Jezus kocha swoich uczniów miłością właściwą tylko Bogu. Uczniowie więc uczestniczą w sposób rzeczywisty w „Boskiej miłości” Syna do Ojca. Porównanie jedności pomiędzy uczniami a Jezusem do więzi łączącej winną latorośl z krzewem dobrze podkreśla naturę ich wzajemnej relacji. Latorośl posiada to samo życie, co krzew winny. Życiem krzewu winnego – Chrystusa jest miłość Ojca. Życiem latorośli – Jego uczniów jest również miłość Ojca, którą Jezus otrzymuje od Niego.

W niniejszej kontemplacji oddajmy chwałę całej Trójcy Świętej, która we Wcielonym Bożym Synu objawia nam swoją miłość ku nam. Możemy poznać miłość Ojca dzięki miłości Syna. To Duch Święty w Jezusie i przez Niego daje nam przystęp do ojcowskiej miłości Boga. Dziękujmy Jezusowi za Jego pokorną i wierną służbę miłości, za sprawą której możemy ją poznać, przyjąć i odpowiedzieć na nią. Dziękujmy Duchowi Świętemu za dar Jego światła dla rozpoznania tej miłości i dar odwagi dla jej przyjęcia.

3. Trwajcie w miłości mojej!

Trwajcie w miłości mojej! – mówi Jezus. Miłość Jezusa do uczniów nie jest jednorazowym aktem woli, jakimś przemijającym doświadczeniem. To miłość stała – wieczna, jak wieczna jest miłość Ojca do Jednorodzonego Syna. Ponieważ Syn wiecznie trwa w miłości swojego Ojca, a Ojciec w miłości do Syna, również uczeń Jezusa winien wiecznie trwać w miłości swojego Mistrza.

Podkreślenie trwania, wytrwania w miłości Boga, jest cechą charakterystyczną Ewangelii św. Jana. Jan Ewangelista podkreśla tę prawdę także w swoich listach: Poznajemy, że my trwamy w Nim, a On w nas, bo udzielił nam ze swego Ducha (1 J 4, 13). To zdanie brzmi jak echo słów z Księgi Mądrości: Wierni w miłości będą przy Nim trwali (Mdr 3, 9) i wielkiej mowy eucharystycznej: Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim (J 6, 56).

Trwanie – pozostawanie w Chrystusie wyraża definicję chrześcijanina, ucznia Jezusa: Jeżeli trwacie w nauce mojej, jesteście prawdziwie moimi uczniami (J 8, 31). Prawdziwy uczeń to ten, który przylega całkowicie do swojego mistrza. Aby trwanie w Chrystusie było możliwe, otrzymujemy wiele darów: dar Ducha Świętego (por. 1 J 4, 13), dar namaszczenia (por. 1 J 2, 27), dar agape – miłości (por. 1 J 3, 17; 4, 16), ziarno słowa Bożego (por. 1 J 3, 9). Ktoś, kto nie trwa w Chrystusie, nie może dokonać niczego: Beze Mnie nic nie możecie uczynić.

Owa jedność Jezusa z Jego uczniem jest tak bliska, iż wyraża się ona w jakimś wzajemnym przenikaniu. To samo wyrażenie, którego używa się na określenie trwania uczniów w Chrystusie, służy również do objawienia trwania Ojca w Synu: Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. To Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie – wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła! (J 14, 10-11).

Jeżeli działalność uczniów ma wydać owoce, winni oni trwać w miłości Jezusa. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Zerwanie więzi z Jezusem jest dla Jego ucznia całkowitą klęską i źródłem śmierci, podobnie jak odcięcie latorośli od winnego krzewu: Ten, kto nie trwa we Mnie, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. Potem zbierają ją i wrzucają w ogień, i płonie. To mocne słowa przestrogi Mistrza dla uczniów, które mają ich uchronić przed lekkomyślnym traktowaniem więzi z Panem.

Wytrwanie w miłości Jezusa jest bardzo trudne. Żyjemy bowiem pośród wielu różnych zagrożeń, obecnych zarówno w nas samych, jak i w otaczającym świecie. Jezus jednak przekonuje nas, że żadne zagrożenia nie są dla nas niebezpieczne, jeżeli będziemy trwać w Jego miłości. Wszystkie trudności możemy pokonać dzięki Jego Boskiej pomocy. Wystarczy jedynie skierować o to do Jezusa prośbę. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami. Pokonując przeszkody i trudności, nie tylko nie doznamy uszczerbku, lecz przeciwnie – nasze życie stanie się bardziej owocne, oddamy Ojcu chwałę i utwierdzimy się w naszej jedności z Jezusem.

W niniejszej kontemplacji prośmy o głębokie pragnienie wiernego trwania w Jezusie i Jego miłości. Prośmy też o wewnętrzne przekonanie wiary, że nic nie może nas od Niego oderwać.

4. Jeśli zachowacie moje przykazania

Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości – mówi dalej Jezus. Prorocy Starego Przymierza nieustannie wzywali naród wybrany do posłuszeństwa swemu Bogu. W uległości Bogu i Jego słowu wyrażała się bowiem miłość do Niego. Kochać Boga, to oddać Mu się całkowicie przez posłuszeństwo i służbę. Św. Augustyn, komentując rozważane słowa Jezusa, pisze: „Czy to miłość sprawia zachowanie przykazań, czy też zachowanie przykazań prowadzi do miłości? Ale przecież nikt nie wątpi, że miłość jest pierwsza. Nie ma możliwości zachowania przykazań ten, kto nie kocha. Kiedy Jezus mówi słowa: Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej,wskazuje nie na to, skąd pochodzi miłość, ale na to, co jest sprawdzianem miłości. Poprzez te słowa Jezus chce jakby powiedzieć: «Nie sądźcie, że pozostajecie w mojej miłości, jeżeli nie zachowujecie moich przykazań. Jeżeli je zachowujecie, to będzie to dowodem, że w niej trwacie. Niech się nikt nie wynosi, że kocha Boga, jeżeli nie zachowuje Jego przykazań»”.

Pojęcie „przykazanie”, w naszym potocznym rozumieniu, jest tu może niezbyt precyzyjne. Nie chodzi bowiem o przepis, o jakąś prawną czy moralną normę, która winna być zachowana, ale o pełnienie woli, upodobań i pragnień kochanej osoby. Jezus określa, w jaki sposób mamy zachować Jego przykazania: Jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. Jedynym przykazaniem Jezusa, Jego pokarmem danym Mu przez Ojca, było wykonanie Jego woli: Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło (J 4, 34); A Ten, który Mnie posłał, jest ze Mną; nie pozostawił Mnie samego, bo Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba (J 8, 29).

Całe życie Jezusa w szarej codzienności, jak i we wszystkich szczytowych momentach życia – na górze kuszenia, na górze Przemienienia, na Górze Oliwnej, na Kalwarii, na górze Wniebowstąpienia – było nakierowane na zachowanie woli Ojca. Ponieważ Jezus całkowicie oddał się wypełnieniu woli Ojca, dlatego też doświadczał w pełni Jego miłości: Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je znów odzyskać (J 10, 17). Szczytowym punktem wypełnienia woli Ojca była śmierć na krzyżu, którą Jezus przyjął dobrowolnie.

Prośmy, aby nasza miłość do Jezusa, jak Jego miłość do Ojca, wyrażała się w wierności Jego „przykazaniom” – Jego woli. Rozeznawajmy, na ile – podejmując jakieś ważne wybory i decyzje, usiłujemy wewnętrznie pytać się, jaka naprawdę jest wola Boża. Prośmy, byśmy byli zatroskani o nasze „zwyczajne”, codzienne pełnienie Bożej woli.

5. Aby radość moja w was była

Nakaz zachowania przykazań nie jest bynajmniej nakładaniem na uczniów jedynie ciężarów życia. To raczej objawienie im sekretu pełnej i czystej radości: To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna. Duszę Jezusa wypełnia radość. Radość jest tajemnicą Syna Człowieczego. I choć jest „Człowiekiem udręczenia i boleści”, to jednak trwa także w radości. Radością Jezusa jest Jego trwanie w Ojcu, Jego miłosna przynależność i oddanie się Mu. Radość Jezusa to owoc spełnienia zbawczej misji arcykapłana i pasterza, który oddaje swoje życie za owce. Jezus doświadcza w ten sposób słów, które sam wypowiedział: Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu (Dz 20, 35).

Jezus przed swoim odejściem przekazuje uczniom sekret doskonałej radości. Polega ona na trwaniu w Jego miłości oraz zachowaniu przykazań. Jezus pragnie bowiem, aby Jego własna radość stała się radością uczniów, aby doświadczyli w pełni Jego radości kochania i radości trwania w miłości.

Podobnie jak uczniowie Jezusa trwają w Jego miłości, tak samo winni trwać również w Jego radości. Jezus życzy sobie, aby radość tych, którzy do Niego należą, była „pełna”. Nie jest to życzenie ukazane mimochodem. Odsłania ono ostatnią wolę Jezusa, którą powtórzy kilkakrotnie w swojej pożegnalnej mowie (por. J 16, 24; 17, 13). Pełna radość łączy się ściśle z trwaniem w miłości. Radość i miłość są bowiem owocami tego samego Ducha (por. Ga 5, 22). Od momentu przylgnięcia do Jezusa Jego uczeń jest szczęśliwy, trwa w radości. Całe jego życie upływa w miłosnej wierności, pogłębia tę radość, powiększa ją aż do momentu wejścia do radości wiecznej, radości oglądania Boga twarzą w Twarz.

Czy doświadczam radości trwania w miłości do Jezusa? W czym się ona wyraża? Jak tę radość dzielę ze swoimi braćmi na co dzień? Jeżeli zaś nawiedza nas nieraz zniechęcenie i smutek, pytajmy Jezusa, co naprawdę jest jego źródłem.

6. Przykazanie nowe

I choć w całym przemówieniu Jezus wiele razy akcentuje radość, to jednak wyczuwa On także atmosferę smutku swoich uczniów powodowaną zbliżającym się rozstaniem. Nie ukrywa, że niedługo odejdzie: Dzieci, jeszcze krótko jestem z wami