Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
2. sierpnia 2016 r., w środku nocy, Neale Donald Walsch nieoczekiwanie rozpoczął rozmowę z Bogiem, stawiając sobie dwa pytania:
Czy ludzka rasa otrzymuje pomoc od Wysoko Rozwiniętych Istot z Innego Wymiaru?
Czy ludzie będą grać ważną rolę we własnej ewolucji, biorąc udział we wspólnej misji towarzyszenia planecie w nadchodzących trudnych czasach?
Odpowiedź, jaką otrzymał na oba pytania, brzmi: TAK.
Następnie poznał 16 konkretnych przykładów na to, jak postępowanie Wysoko Rozwiniętych Istot różni się od naszego, i na to, jak przejęcie tych zachowań pozwoli zmienić bieg historii naszego świata na lepsze - na zawsze.
Zaczynając dokładnie tam, gdzie skończył się trzeci tom „Rozmów z Bogiem”, autor pokazuje, jak zwykli ludzi mogą odpowiedzieć na wezwanie Wysoko Rozwiniętych Istot, wzorując się na nich, i jak zobaczyć prawdziwą istotę rzeczy, zaglądając jednocześnie w swoją własną i naszą wspólną przyszłość.
Taki był właśnie cel tej rozmowy. Czwartej rozmowy z Bogiem.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 228
Zdaję sobie sprawę, że w poprzedniej książce, która ukazała się w ramach Rozmów z Bogiem – Home with God in a Life That Never Ends, napisanej i wydanej dziesięć lat temu – dałem wyraźnie do zrozumienia, że na niej kończą się moje „rozmowy z Bogiem” i nie planuję napisania ani wydania następnej książki w tym cyklu. Lecz życie to układanka, której wzór nieustannie się zmienia, a zważywszy na to, że wszyscy stanowimy Jedno z Bogiem, mamy możliwość stworzenia, jakby nazwali to filmowcy, „alternatywnego zakończenia” każdej historii. Najwyraźniej coś podobnego zdarzyło się w tym przypadku. Na poziomie Nadświadomym (na którym działa Dusza) zapadła nowa decyzja.
Mogłem zachować swą najnowszą rozmowę z Bogiem dla siebie, ale wszystko we mnie się przeciw temu buntowało. Rozpowszechniając jej dosłowny zapis, czuję, że spełniam daną Bogu obietnicę, iż zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby udostępnić światu najważniejsze przesłanie, jakie kiedykolwiek otrzymałem, i że dzięki płynącej z niego mądrości miliony ludzi na całym świecie będą mogły zmienić na lepsze swoje doświadczenie codziennego życia.
Mimo że wszystkie religie świata, a przynajmniej te główne, głoszą, że w dziejach ludzkości miały miejsce Boskie objawienia, doskonale rozumiem zastrzeżenia tych, którzy uważają, że tak doniosłe i zaszczytne wydarzenie nie mogłoby stać się udziałem kogoś takiego jak ja, zwykłego człowieka pełnego wad i ułomności. Jednak zawsze podkreślałem, że nie ja jeden prowadzę rozmowę z Bogiem, czynimy to wszyscy, przez cały czas, lecz większość z nas po prostu inaczej to nazywa.
Wszyscy mamy dostęp do źródła najwyższej mądrości, które kryje się wewnątrz nas. To źródło jest tożsame z Bogiem, który działa w nas i poprzez nas. Wyraża to zwięźle w naszym pierwszym dialogu sam Bóg:
„Przemawiam do każdego człowieka. Nieustannie. Rzecz nie w tym, do kogo się zwracam, ale kto mnie słucha.”
Dlatego proszę was, żebyście nie zważali na budzący się być może w was sceptycyzm dotyczący źródła zawartych tu informacji, tylko raczej zastanowili się nad tym, czy przedstawione spostrzeżenia i rady mają jakąkolwiek wartość w odniesieniu do osobistego życia każdego z nas, a także w wymiarze ogólnym; czy są przydatne w zrozumieniu życia jako takiego.
W tej książce wiele się mówi o życiu i umieraniu oraz o tym, co się z nami dzieje po śmierci. Zawiera ona mnóstwo metafizycznych rozważań. Zapewne nigdy przedtem nie przyjmowałeś naraz takiej dawki metafizyki. Czytając ten dialog, być może pomyślisz sobie: „Nieważne, czy to fikcja czy fakt, to po prostu jest fascynujące”, ale zaraz potem zadasz sobie słuszne pytanie: „Ale jaki właściwie pożytek płynie z całej tej wiedzy? Jaki to wszystko może mieć związek z poprawą jakości życia pojedynczego człowieka, a zwłaszcza poprawą jakości życia wszystkich mieszkańców Ziemi?”
Dołożyłem wszelkich starań – mam nadzieje, że to zauważysz – aby stawiane przeze mnie pytania dotyczyły nie tylko mnie, lecz by odnosiły się również do życia jak największego grona czytelników, by były jak najbardziej uniwersalne. Wiem, że w dzisiejszych czasach, w sytuacji panującej obecnie na świecie, ludzie pragną i poszukują przesłania dającego nadzieję i wiarę, przynoszącego uzdrowienie i inspirującego do zmiany. W moim przypadku, ta najnowsza rozmowa z Bogiem odniosła taki właśnie skutek, dlatego pozwalam sobie ją upublicznić. Padło w niej sporo cierpkich słów na temat stanu, do jakiego doprowadziliśmy nasz świat i siebie samych, ale moim zamiarem nie było osądzać tylko oświecić, rzucić światło na to, co winniśmy dostrzec i co możemy zmienić.
Wiem, że zabrzmi to banalnie, ale Lepsze Jutro dla nas samych i dla naszej cywilizacji jest możliwe. Bardzo, bardzo możliwe. Musimy je tylko wybrać. Ta książka dowodzi, że dzieli nas od tego Jedna Decyzja. Mam nadzieję, że po jej przeczytaniu zdecydujecie się tę doniosłą decyzję podjąć.
2 sierpnia 2016 obudziłem się z głębokiego snu. Wyrwał mnie z niego przemożny impuls. Nie nachodził mnie od niemal dziesięciu lat, ale i tak od razu go poznałem.
Nie miałem pojęcia, która jest godzina, ale pomyślałem sobie: „Jeśli jest 4:23, czy trzeba bardziej wymownego znaku?”
Spojrzałem na budzik na nocnym stoliku.
4:13.
Wszystko jasne. Miałem ledwie chwilę, żeby się ogarnąć, zanim stawię się na „spotkanie” wyznaczone na 4:23.
Mój pierwszy dialog z Bogiem rozpoczął się bowiem o 4:23 rano. Potem każdego ranka przez wiele tygodni między 4:15 a 4:30 budził mnie ze snu nieodparty wewnętrzny nakaz: Ruszaj się, czas porozmawiać z Bogiem.
Trwało to całe miesiące (a w rezultacie – całe lata). Ciekawiło mnie, czy pora, o której co rano wznawialiśmy dialog, miała jakieś znaczenie, ale w końcu przestałem się nad tym głowić.
Kiedy owoc tych pierwszych rozmów, jakie odbyłem z Bogiem i zapisałem na kartkach kilku żółtych notatników, ukazał się w druku (w trakcie toczącego się dialogu otrzymałem zapewnienie, że tak się stanie, więc, ośmielony, wysłałem materiał do wydawnictwa), uznałem, że być może za moją przyczyną wydarzyło się coś ważnego. A gdy po książkę sięgnął w sumie ponad milion czytelników i niebawem przetłumaczono ją na trzydzieści siedem języków, wstrząsnęła mną pewność, że tak jest istotnie.
Z czasem zaczęły napływać z zagranicy zaproszenia na odczyty, a do złożenia wniosku o paszport potrzebne było świadectwo urodzenia. Szukałem w moich osobistych papierach, ale na próżno. Zwróciłem się więc do urzędu stanu cywilnego w moim rodzinnym mieście. Poprosiłem o wystawienie nowego aktu i uiściłem należną opłatę.
Osłupiałem, kiedy otworzyłem kopertę i przyjrzałem się dokumentowi.
CZAS NARODZIN: 4:23.
A jakże.
Dostrzegłem sens w tym, że każdego dnia nawiązywałem łączność z Boskością z grubsza o tej samej godzinie, o której przyszedłem na ten świat. A przynajmniej okoliczność tę cechowała symetria, która wręcz biła po oczach.
Przez kolejne lata, ilekroć budziłem się nagle między 4:15 a 4:30 rano i, wpatrzony w sufit, czułem krążącą we mnie tę szczególną energię, wiedziałem, co się święci. Natychmiast się zrywałem, podbiegałem do laptopa i siadałem, gotowy na przyjęcie tego, co chciało się przeze mnie urzeczywistnić.
Podobnie było i tego dnia, 2 sierpnia 2016. Zsunąłem kołdrę i wstałem z łóżka. I oto siedzę przy klawiaturze. Sęk w tym, że już nigdy więcej nie miałem do tego wracać, tak przynajmniej sądziłem.
Pozwólcie, że wyjaśnię.
Każdy z nas prowadzi rozmowy z Bogiem, jak to nazwałem, i to bezustannie. Ta kwestia została jasno wyłożona już na 17 stronie z ponad 3000 stron dialogów z Bogiem, jakie ukazały się w druku. Zatem moje doświadczenie nie jest wyjątkowe, nie jest nadzwyczajne. Może trochę niezwykłe pod tym względem, że utrwaliłem w formie pisemnej przebieg tych tak głęboko osobistych spotkań, a następnie wysłałem to do wydawcy – ten zaś wydrukował ów zapis i umieścił go w księgarniach.
Zrozumiałem – i zarazem tego doświadczyłem – że każdego z nas łączy bliska i osobowa więź z Bogiem, i że w dowolnej chwili, kiedy tylko tego zapragniemy, możemy zwrócić się do Boskiej Istoty, poprosić o radę, pomoc, natchnienie i wsparcie. Taki był cel tej książki. Ukazała się po to, aby przedstawić to doświadczenie i otworzyć umysły ludzi, wszędzie, na całym świecie; zachęcić ich do zbudowania nowej, bardziej osobistej relacji z Bogiem.
Jednak przekonanie, że muszę odbyć taką rozmowę – że „nadszedł czas” na tego rodzaju obcowanie z Bogiem, o czym daje mi znać głębokie, wzbierające wewnątrz mnie uczucie, które nie sposób zbagatelizować – to zupełnie inna sprawa. Doświadczam tego w postaci uczucia, które ogarnia mnie całego, a od niemal dziesięciu lat nic takiego mi się nie przytrafiło. Zatem uznałem, że ten rozdział w moim życiu już jest zamknięty.
Och, wiedziałem, że coś jeszcze napiszę. Coś zawsze się znajdzie. Felieton w Huffington Post. Blog na CWG Connect. Wpis na Facebooku. Odpowiedź na czyjeś pytanie umieszczone na Ask Neale. A nawet książka, w której rozwijam otrzymane przekazy. Cokolwiek.
Ale kolejna utrwalona na papierze rozmowa z Bogiem? Kolejny dialog i wymiana myśli z Bóstwem? Myślałem, że tamte czasy minęły bezpowrotnie. Myślałem, że nic nowego nie można już dodać.
Byłem w błędzie.
Nie sądziłem, że znów się do tego zabiorę. Myślałem, że wcześniejsze rozmowy spełniły swoje zadanie.
To nie koniec, Mój Drogi. Zostało jeszcze jedno zaproszenie.
Dwa już przyjąłem: Zmień zdanie, jakie świat ma na temat Boga, i zwróć ludzi im samym. Myślałem, że to wszystko.
Wiem. Wtedy jeszcze nie nadeszła odpowiednia pora na trzecie.
A teraz?
Teraz nadeszła.
Teraz nadeszła?
Teraz nadeszła.
No dobrze, na czym polega trzecie zaproszenie? I czy to już ostatnie?
Tak, to już ostatnie. A przy okazji, te zaproszenia nie są skierowane tylko do ciebie. Są przeznaczone dla każdego – choć nie każdy je przyjmie.
Kto przyjmie to zaproszenie, zarazem się samookreśli.
Zawsze wiedziałem, że te przekazy są adresowane nie tylko do mnie. Tak samo te pierwsze dwa zaproszenia… wiedziałem, że wysłane są do wszystkich.
A oto trzecie i ostatnie zaproszenie. Albowiem to Idealny Czas na Postęp na waszej planecie.
To brzmi nader intrygująco, ponieważ wygląda na to, że jest wręcz odwrotnie. Można odnieść wrażenie, że nasza cywilizacja obecnie cofa się w rozwoju. Wydaje się, że jesteśmy wobec siebie mniej uprzejmi, mniej wyrozumiali, trudniej przychodzi nam zapanowanie nad swoimi zachciankami (nie mówiąc o panowaniu nad gniewem) tracimy kontakt z anielską stroną naszej natury.
Cieszę się, że to dostrzegasz, że tego doświadczasz, ponieważ jeśli zwracasz uwagę na to, co się dzieje z tobą i wokół ciebie – i reagujesz na to tak, jak podpowiada ci twój wewnętrzny zmysł – to nie ma powodu, żeby się martwić.
Cóż, w moim odczuciu sprawy mają się źle, ale nie wiem, czy mogę polegać na własnym osądzie. Nie mam pewności, czy widzę jasno. Tak czy owak, wiele się dzieje na tej planecie rzeczy, które moim zdaniem nie powinny się wydarzyć.
Mniejsza o to, co „powinno” lub „nie powinno” się wydarzyć. Chodzi o to, co się dzieje, tu i teraz – zarówno w wymiarze indywidualnym i głęboko osobistym, jak i w doświadczeniu zbiorowości zwanej ludzkością – i jak można zmienić, radykalnie, to, co w twoim mniemaniu jest najgorsze.
To Idealny Czas na to, żeby zabrać się do naprawy, albowiem to, co dzieje się wszędzie dookoła – w środowisku, w polityce, w gospodarce, w społeczeństwie, w życiu duchowym – pokazuje dobitnie i jednoznacznie, niezaprzeczalnie i wyraźnie, że trzeba działać. To jasne jak słońce.
Pora więc na Trzecie Zaproszenie.
Jestem gotowy. Wszyscy jesteśmy gotowi. Jak brzmi Trzecie Zaproszenie? Co mam zrobić?
Obudzić ludzkość.
Cóż, na pewno nie jest to zbyt śmiałe wyzwanie.
Czy jakieś wyzwanie może być zbyt śmiałe dla Boga?
Chodziło mi o mnie.
Mnie również.
Rozumiem, co masz na myśli.
Czyżby? A może zapomniałeś, Kim Jesteś…?
Skądże znowu. No może… w tym sensie, że nie postępuję odpowiednio. To znaczy, pojmuję na poziomie intelektu, że przebywa we mnie Bóg, że jestem Upostaciowaniem Jedni, lecz nie wykorzystuję tej prawdy w moim doświadczeniu
Warto zacząć.
W praktyce to nie takie łatwe.
Powtarzając to, utwierdzasz się w przekonaniu, że to prawda. Lecz nie zdołasz obudzić ludzkości, dopóki sam jesteś pogrążony we śnie.
Wiem, wiem…
Staram się, jak mogę.
Postaraj się bardziej. Teraz jest Idealny Czas na Postęp.
Uparcie to podkreślasz.
Zatem postarasz się bardziej? Ty i wszyscy pozostali?
Nie mogę wypowiadać się za innych, ale ja w to wchodzę. Powiedz mi, jak przyspieszyć proces przebudzenia? Nie ma chyba takiej osoby na Ziemi, które nie chciałaby się dowiedzieć, jak to osiągnąć.
Najszybciej można to sprawić stając się przyczyną szybszego przebudzenia innych.
Jak mogę stać się przyczyną przebudzenia innych, jeśli sam się nie przebudziłem?
To ciekawe. Przejawia się tu Boska Dychotomia. Polega ona na tym, że dwie pozornie wykluczające się prawdy mogą ze sobą współistnieć.
Tak naprawdę jesteś już obudzony, po prostu o tym nie wiesz. Więc w pewnym sensie nie jesteś obudzony.
Nie zdajesz sobie sprawy, że się przebudziłeś. Stąd poczucie, jakbyś wciąż śnił.
Mam wrażenie, że kręcimy się w kółko. Mogę prosić o wyjaśnienie?
Czy zdarzyło ci się, że słyszałeś hałas w środku nocy i myślałeś, że to dzieje się we śnie, po czym ze zdziwieniem spostrzegałeś, że w rzeczywistości nie śpisz?
Jasne. Wszystkim to się przytrafia.
No właśnie.
No dobrze. Umówmy się, że jestem obudzony, ale jeszcze o tym nie wiem. Co mogłoby sprawić, żebym uświadomił sobie, że nie śpię?
Na pewnie nie raz wyrwał cię ze snu lęk wywołany koszmarem?
Owszem. Wszyscy ludzie tego doświadczyli.
Podobnie teraz wdziera się do twej świadomości lęk wywołany rozwojem sytuacji na twojej planecie, która pod pewnymi względami stała się koszmarna.
Sam stwierdziłeś, że cofacie się w rozwoju.
Miałem na myśli to, co się dzieje w moim życiu, a nie w skali całego świata.
Dostrzeżenie zagrożeń dla planety to kluczowy krok. Uprzytamnia ci, że jesteś obudzony, a ten koszmar, to nie zły sen, lecz rzeczywistość, której już nie wybierasz.
Z każdym dniem stajesz się coraz bardziej świadomy tego, co się dzieje, a to pomoże ci przypomnieć sobie, Kim Jesteś, i zachęci cię do działania zgodnie z Twoją Prawdziwą Istotą.
Niczego więcej nie trzeba. Do tego, żeby na waszej planecie położyć kres koszmarowi w każdej postaci, wystarczy być obudzonym i o tym wiedzieć, i mieć poczucie, że można zaradzić temu, co się dookoła siebie widzi.
Ratowanie świata jest chyba ponad moje siły.
Tu nie chodzi o ratowanie świata. Tu chodzi o twoją osobistą duchową podróż, o twoją indywidualną ewolucję. Najbliższa przyszłość może okazać się najbardziej zachwycającym i fascynującym czasem w twoim życiu.
A świat naprawdę może się zmienić, może zostać „wybawiony” z opresji, za sprawą twego postanowienia, że będziesz postępować zgodnie z Twoją Prawdziwą Istotą, choć nie to będzie głównym celem.
Twój osobisty rozwój będzie głównym celem i powodem wszelkich zmian, jakie wniesiesz w sposób doświadczania przez siebie świata i oddziaływania na innych.
Jeśli twoim pragnieniem jest objawianie, Kim W Istocie Jesteś – a widzisz, że możesz to osiągnąć, działając na rzecz pomagania cierpiącym i uzdrowienia planety, kształtując lepszą przyszłość dla tych, których kochasz – wówczas nie przytłoczy cię „zadanie ponad siły”, raczej zachwyci cię sposobność, przed którą postawiło cię życie w tej Idealnej Chwili na Postęp.
Trzecie Zaproszenie to propozycja, żebyś w ramach swej indywidualnej ewolucji, uprzytomnił tym licznym przedstawicielom swego gatunku, którzy już nie śpią, że się obudzili, a następnie natchnął ich do odpowiedniego działania, aby stanowili wzór postępowania i inspirację dla tych, którzy nadal śpią – i żebyś to czynił dlatego, że od tego zależy twój własny rozwój.
Dziękuję. Teraz to do mnie dotarło. Ale nurtuje mnie jedno pytanie. Jeśli tylu ludzi na świecie jest już przebudzonych, dlaczego nie postępują tak, jak przystało na osobę w pełni przytomną? Chcesz powiedzieć, że nikt spośród nich – ani jedna osoba – nie wie, że jest obudzona? Myślą, że po prostu śni im się to, co niekiedy przybiera postać koszmaru zwanego „bieżącymi wiadomościami ze świata”?
Nie. Wielu z nich wie, że to się dzieje w rzeczywistości, i jest świadomych tego, kim są i czego potrzeba, żeby wybudzić ze snu resztę.
Zgoda, ale pytanie pozostaje. Jeśli tylu ludzi wie, że się obudziło, to dlaczego świat tak wygląda? Sam mogę posłużyć za doskonały przykład. Codziennie robię rzeczy, wypowiadam słowa, miewam myśli, które żadną miarą nie pasują do zachowania osoby „przebudzonej”. Jeśli, jak twierdzisz, wiem, że się przebudziłem, dlaczego tak się zachowuję?
Ponieważ świadomość własnego przebudzenia i wiedza to jedno, a wcielenie w życie wszystkiego, co się wie, to drugie.
Czasami – zwłaszcza w młodym wieku – kusi cię, żeby udawać, że nie wiesz, że wiesz. Albo gwiżdżesz na to, że wiesz.
A czasami po prostu zapominasz.
Czy twój ojciec powiedział ci kiedyś: „Dlaczego to zrobiłeś? Przecież masz swój rozum”.
Oczywiście. Słyszałem to ze sto razy.
Teraz będzie sto pierwszy.
Posłuchaj, ludzkość to bardzo młody gatunek. W skali wszechświata jesteście jak dzieci stawiające pierwsze kroki. Robicie różne rzeczy, choć wiecie, że wam nie służą, ponieważ sprawia to wam frajdę. Albo zwyczajnie zapominacie, co wam wpojono.
Tak przedstawia się zbiorowe doświadczenie ludzkości na planecie zwanej Ziemią. A ty pozwoliłeś na to, żeby stało się również twoim udziałem jako jednostki, mimo że masz swój rozum.
Nie tylko dostrzegasz niekorzystne zachowania u innych, sam również sobie na takie pozwalasz.
A zakończenie tej dziecinady na pewno wyszłoby ci na zdrowie.
Wiem.
A ja wiem, że ty wiesz. To właśnie starałem ci się wyłożyć.
Nawet ci, którzy przedtem nie wiedzieli, teraz wiedzą. Staje się to tak oczywiste, że nawet najmniej dojrzali przedstawiciele twego młodego gatunku nie mogą tego nie dostrzec, nie mogą nie przyjąć tego do świadomości, nie mogą udawać ignorantów.
A mimo to nie postępujecie tak, jakbyście wiedzieli. Nie wcielacie w życie tego, co wiecie. Zatem wiecie, ale nie zachowujecie się tak, jakbyście wiedzieli, że wiecie. Jesteście świadomi tego, Kim Jesteście, i Jak Jest Naprawdę, ale nie znajduje to odbicia w waszych czynach. Wciąż zachowujecie się tak, jakbyście chodzili we śnie.
Lecz jeśli nie chcecie uderzyć głową w mur albo spaść z urwiska, to warto uświadomić sobie fakt, że już się przebudziliście, a zagrożenia dla planety to nie sen. I to nie wasze urojenia czy mrzonki, że teraz jest Idealna Chwila na Skok Ewolucyjny.
Rozumiem! Tak długo to powtarzałeś, że w końcu załapałem. Założę się, że ci, którzy czytają teraz te słowa, również zrozumieli. To dobra nowina.
Zaiste. I podkreślam to z całą mocą.
Rzeczywiście się powtarzam. Nasz obecny dialog, do którego czułeś się zawezwany, ma na celu przywołanie ważnych słów, które padły z mojej strony w trakcie naszych poprzednich rozmów.
Chodzi o to, abyś jeszcze raz tego wysłuchał, i tym razem odebrał to jako całość. Chodzi o to, żeby dążąc do Pełnej Integracji wszystko ze sobą powiązać. Pozwoli ci to przyjąć Trzecie Zaproszenie z własnej i nieprzymuszonej woli.
A warto obudzić ludzkość, ponieważ teraz naprawdę jest Idealna Chwila na Postęp.
Dlaczego tak ci na tym zależy? Nie sądziłem, że Bóg zajmuje jakiekolwiek stanowisko w sprawach doczesnych.
Mam rozumieć, że nie jest ci wszystko jedno? Że obchodzi cię to, jak ułoży się moje życie i jaki obrót wezmą sprawy na naszej planecie? A skoro naprawdę jesteś Bogiem i Panem tego wszechświata i na czymś ci zależy, to dlaczego nie możesz tego sprawić?
Uważam to pytanie za zasadne, bo niektórzy mogą się w tym pogubić.
Każde pytanie jest zasadne. Masz sposobność, żeby swym działaniem przyczynić się do obudzenia innych, przede wszystkim dzięki temu, jak sam postępujesz. Albowiem to, co sobą manifestujesz, to, jaki jesteś, poruszy innych do żywego, a wstrząs sprawi, że dostrzegą swoje własne możliwości.
Mniejsze znaczenie będzie miało to, co mówisz innym, choć i to ma swoje zalety, albowiem odwaga w głoszeniu niepopularnych myśli i poglądów może wielu ludziom pokazać drogę do oświecenia.
Wracając jednak do twojego pytania: nie „chcę” przebudzenia ludzkości, ja w ogóle niczego nie „chcę”. Zrozum mnie dobrze. Bogu niczego nie brak. Bóg może mieć, cokolwiek zechce.
Bóg ma jednak pragnienia. Boskie Pragnienie napędza silnik tworzenia. Boskie Pragnienie jest motorem wszechświata.
Dobrze, w takim razie użyję tego słowa. Jeżeli „pragnieniem” Boga jest, żeby ludzkość się obudziła – a zakładam, że ma to na celu ocalenie i wzbogacenie jej istnienia – czy w takim razie można w ogóle wątpić, że tak się stanie?
Bóg nie pragnie jakichś określonych wyników, Bóg pragnie, żeby myślące istoty w Boskim wszechświecie miały moc tworzenia tego, czego one same chcą.
Gdyby wszystkie istoty myślące nie miały wyboru i posłusznie wykonywały polecenia Boga, żyłbyś w świecie maszyn. Automatów. Robotów. Androidów.
A to zniweczyłoby cel, dla którego Bóg powołał do istnienia istoty myślące – to mianowicie, że dają one Bogu możliwość doświadczenia Siebie takim, jakim jest: Obdarzonym Wolną Wolą Twórcą Swego Własnego Doświadczenia.
Trzeba zrozumieć – bez tego ani rusz – że Bóg jest i Stwórcą, i Stworzeniem. Nie da się oddzielić jednego od drugiego.
Wiem. Nie istnieje nic, co nie jest Bogiem. Mam tego jasną świadomość.
Święta prawda.
Zatem Bóg nie doświadcza aktu „tworzenia” poddając swojej woli wszystko, co się na Niego składa. Jest dokładnie na odwrót – daje swoim tworom wolną rękę i wyposaża je w moc powoływania do istnienia czegokolwiek, co im się zamarzy.
Pod tym względem Cząstki Boga objawiają fundamentalną cechę Całości:
Wolność.
Całkowitą wolność tworzenia, jak przystało na Czystego Twórcę, bez ograniczeń i zakazów.
Taką moc otrzymują wszystkie istoty myślące. Taką moc otrzymują istoty ludzkie.
Czy teraz rozumiesz? Nie jest moim pragnieniem, żeby ludzkość w pełni się przebudziła. Moim pragnieniem jest, żebyście zawsze mieli moc tworzenia, wyrażania i doznawania tego, czego wy zapragniecie. Jeśli to oznacza stan przebudzenia, świetnie. Jeśli przeciwnie, pragniecie dalej śnić, znakomicie. Ważne jest to, żeby ziściło się wam wedle waszego upodobania. Ja nie mam upodobań.
To dlaczego wysyłasz nam Trzecie Zaproszenie? To nie my przychodzimy do ciebie, wygląda na to, że to ty przychodzisz do nas.
Ależ przychodzicie do mnie. Prosicie mnie, wszyscy prosicie mnie o pomoc. Wasze słowa, myśli, modlitwy mówią dobitnie, że pragniecie odmienić swoje życie. I że chcecie, żeby inaczej żyło się na Ziemi.
Myślisz, że ja tego nie słyszę?
Wyraźnie widać, że jedynym sposobem na to, żeby twoje życie i życie całej zbiorowości zmieniło się na lepsze, jest powszechne przebudzenie. Zatem rzecz idzie teraz o przebudzenie.
Ale to wasze dążenie, wasza modlitwa, to wy tego chcecie. Moje zadanie polega po prostu na zadbaniu o to, żebyście mieli moc tworzenia tego, czego pragniecie.
Dlatego skierowałem do was Trzecie Zaproszenie.
Przykro mi, ale mimo wszystko wydaje mi się, że w tym zaproszeniu to ty zwracasz się do nas.
Wyjaśnię ci to. Ale najpierw odpowiedz mi na pytanie, ponieważ twoi czytelnicy też mogą się nad tym zastanawiać: Dlaczego to dla ciebie takie ważne? Dlaczego tak roztrząsasz kwestię, „kto poprosił kogo”?
Ponieważ jeśli to ty przychodzisz do nas, można odebrać to jako nakaz, nie jako sposobność, polecenie, nie zaproszenie. Wiem, że ty nie nakazujesz ani nie rozkazujesz, ale twoje zaproszenie może przypominać niektórym sytuację z gangsterskiego filmu, na przykład, kiedy Don Corleone mówi: „Złożę mu propozycję nie do odrzucenia”.
Nie porównuję cię do gangstera, skądże znowu, ale przecież… kto odmówi Bogu?
Mnóstwo ludzi, prawdę mówiąc.
Żałuję, że spytałem… ale chciałbym wiedzieć, czy to jest „przykazanie” od Boga? Czy otrzymujemy polecenie?
Nie. Jak sam zauważyłeś, ja niczego nikomu nie nakazuję. Nie ma takiej potrzeby.
Spójrz na to od tej strony. Kiedy przyjaciel albo ukochana osoba puka do twych drzwi, ty poszedłeś do nich czy oni przyszli do ciebie?
Oczywiście, przyszli do mnie.
A gdy otwierasz drzwi i zapraszasz ich do środka, to jest to nakaz czy podyktowana miłością odpowiedź na ich pukanie?
Ładne porównanie. Brawo. Więc mówisz, że pukaliśmy do twoich drzwi.
Mój drogi, ty i połowa twych ziemskich pobratymców dobijacie się do nich, że mało ich nie wyłamiecie. Nie słyszysz najgłośniejszego obecnie wołania ludzkości?
„Pomocy! Ratunku! Niech ktoś pomoże nam się zmienić”.
Owszem, słyszę. Płynie prosto z mojego serca. Jak mogę nie słyszeć?
Dlatego wysłałem Trzecie Zaproszenie.
Mimo to znajdą się tacy, którzy powiedzą: Przecież jesteś Bogiem, a my zwykłymi ludźmi. Zamiast zapraszać nas, żebyśmy obudzili ludzkość, dlaczego sam tego nie zrobisz?
Powtarzaj im, aż zrozumieją: Rolą Boga jest wyposażenie was w moc urzeczywistniania tego, czego chcecie, a nie sprawianie za was, żeby to się urzeczywistniło.
Obdarzam was wolnością i narzędziami do tworzenia rzeczywistości, kształtowania przyszłości, osiągania założonych wyników.
Chodzi o to, żebyście nie wypadli z roli, a przecież jesteście Twórcami.
Nie zaprojektowałem was na podobieństwo robotników pracujących przy taśmie montażowej, składających podzespoły w całość według wzoru mojego autorstwa. Moim zamysłem od samego początku było postawienie was przy stole kreślarskim, żebyście wymyślali własne projekty.
W takim razie to ty stoisz przy taśmie w fabryce, montujesz to, co my zaprojektowaliśmy.
Teraz kolej na mnie: „Ładne porównanie”.
Za sprawą taśmy montażowej konstruktor urzeczywistnia swoje pomysły. Jednak w tym przypadku obowiązują pewne ograniczenia. Nie złożę w całość podzespołów, jeśli grozi to wybuchem fabryki.
Rzecz jasna, mówię w przenośni.
Czyli możemy położyć kres naszemu istnieniu na Ziemi…
… jeśli taki jest wasz wybór…
… ale „taśmy montażowej” nie możemy „rozmontować”.
Otóż to. Trafnie to ująłeś.
Zatem, odwołując się do twojej metafory, Trzecie Zaproszenie ma zapobiec spaleniu przez nas kreślarskiego stołu.
Dokładnie. I uzmysłowić wam, że niektórzy z was – drobny ułamek, lecz wystarczający do stworzenia zagrożenia dla was wszystkich – zachowują się jak dzieci bawiące się zapałkami.
Uhm.
Tak. I dlatego teraz jest Idealna Chwila na Skok Ewolucyjny.
Bo zaczynamy odczuwać swąd spalenizny?
Zgrabna metafora.
Owszem, widać już dym, lecz jeszcze nie jest za późno, żeby odebrać im zapałki.
Wiem, że nasze działania mogą na to nie wskazywać, ale ludzie naprawdę chcą przetrwać. Dlatego tak wołamy o pomoc. Uważa się, że „instynkt przetrwania” to pierwotny instynkt naszego gatunku.
Tak naprawdę co innego stanowi wasz pierwotny instynkt. Gdybyście się nim kierowali, przetrwanie waszego gatunku nie stałoby pod znakiem zapytania. Byłoby zagwarantowane.
Wiem.
Pierwotnym instynktem ludzkości jest wyrażanie przez każdego człowieka jego Prawdziwej Tożsamości, czyli Boskości.
W kategoriach ludzkich przekłada się to na Czystą Miłość. Miłość nieobwarowaną warunkami i przejawiającą się bez względu na okoliczności.
Ten podstawowy odruch sprawia, że gdy ludzie słyszą płaczące dziecko w płonącym budynku, to nie uciekają, tylko biegną je ratować.
W podobnych sytuacjach, kiedy należy podjąć natychmiastową decyzję, która zapada na najwyższym duchowym „szczeblu”, ludzie na ogół nie obliczają swoich szans na przeżycie. Robią to, co wypływa z ich Prawdziwej Natury.
W takich chwilach pojmujesz, że nijak nie możesz przestać istnieć. Twój duch, istota tego, Kim Jesteś, będzie żyć wiecznie i nie masz co do tego żadnych wątpliwości. Bowiem nie o przetrwanie tu chodzi. Chodzi nie o to, czy, ale jak będziesz żył – przez następne dwadzieścia lat lub przez następne dwadzieścia minut.
Oczywiście, nie da się zaprzeczyć, że możesz odczuwać silne pragnienie pozostania w swej obecnej fizycznej postaci dłużej niż następne dwadzieścia minut, ale podstawowy odruch wyrażania Boskości poprzez uosobienie tu i teraz bezwarunkowej miłości zwycięża i przeważa nad tym pragnieniem.
Niestety, w zwyczajnych okolicznościach niewielu przedstawicieli twego gatunku doświadcza takiej jasności, w istocie są to pojedyncze przypadki.
Łatwo zagubić się w labiryncie życia. Tylko w kryzysowej sytuacji, kiedy waży się ich albo cudzy los, ludzie działają „bez namysłu”. Dosłownie, bo zdają się całkowicie na impuls płynący z Duszy.
Gdyby ludzie w każdej chwili zdawali się na impuls płynący z Duszy, z dnia na dzień powstałoby Niebo na Ziemi. Wystarczyłoby po prostu postrzegać każdą minutę każdego dnia jako Chwilę, w Której Płonie Budynek. Moment, w którym łatwo i natychmiast nawiązujemy kontakt z anielską stroną naszej natury.
Tak właśnie będą postępować ci, którzy samookreślili się jako jednostki z własnego wolnego wyboru wspomagające proces przebudzenia ludzkości. W każdym momencie będą zdawali się na impuls płynący z Duszy i do tego samego będą zachęcali innych, starając się przy tym własnym przykładem pokazywać, jak to robić.
Lecz nie zapominaj, że ludzkość to młody gatunek i niewielu spośród was rozumie, czemu służy wasz pobyt na Ziemi, ani nie przyjmuje do wiadomości konsekwencji wiecznego istnienia w Bogu.
Ludzie przedstawiają sobie wieczne życie, o ile w ogóle w nie wierzą, przeważnie w kategoriach wiecznej nagrody albo kary. Sprowadzają Boże Królestwo do poziomu merytokracji, ustroju opartego na zasługach. Zatem wyobrażają sobie świat nagrody albo kary, wcielając w fizycznym wymiarze istnienia ogląd Najwyższej Rzeczywistości zupełnie mijający się z prawdą.
Tak, wiem. Rozmawialiśmy o tych błędnych koncepcjach w naszych wcześniejszych dialogach.
Powróćmy jednak do stwierdzenia, które padło wcześniej, mianowicie, że większość z was pragnie, żeby ludzkość jako gatunek dalej istniała w swej obecnej fizycznej postaci.
Chcecie, żeby wasze dzieci i dzieci waszych dzieci korzystały z tych samych dobrodziejstw, jakie były waszym udziałem – miały możliwość życia na tej wspaniałej planecie, w pięknym i jedynym w swym rodzaju środowisku naturalnym, i wyrażania swej Istoty w tej szczególnej postaci.
Ale – o ironio! – chociaż powszechnie deklarujecie, że chcecie, żeby ludzkość istniała dalej i żyła w coraz większym dobrobycie, postępowanie wielu z was sprawia, że staje się to coraz trudniej osiągalne.
Nie jest to postępowanie celowe.
Przyjmijmy, że nie. I w tym tkwi szkopuł. Twój gatunek nie działa „celowo”, jeśli chodzi o sposób życia na tej planecie każdego z was z osobna i jako wspólnoty. Mówicie jedno a robicie drugie.
I jest to najważniejsze wyzwanie, z którym musicie się zmierzyć, jeśli naprawdę chcecie wykorzystać tę Idealną Chwilę na Skok Ewolucyjny waszego gatunku, by dalej móc się cieszyć cudowną fizyczną egzystencją na Ziemi.
W tej sprawie faktycznie należy coś zrobić, ponieważ ta „fizyczna egzystencja” bynajmniej nie jest cudowna dla wielu przedstawicieli naszego gatunku.
Rozwiązania, które wprowadziliśmy, żeby wszystkim zapewnić lepsze warunki życia na tej planecie, na ogół nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.
Ustroje polityczne, na przykład, wywołują ciągłe spory i zamęt. Prawa ekonomii wpędzają niektórych w coraz większe ubóstwo i pogłębiają przepaść między bogatymi i biednymi. Służba zdrowa nie potrafi zapewnić równego dla wszystkich dostępu do nowoczesnych leków i usług medycznych. Porządek społeczny odpowiedzialny jest za rozdźwięk i podział, nie mówiąc o powszechnej niesprawiedliwości.
A co gorsza, różne formy duchowości zrodziły u ludzi w wielu miejscach na świecie i pod wieloma postaciami zapiekłe przekonanie o własnej słuszności, wstrząsającą nietolerancję, zaraźliwą zawiść, głęboko zakorzenioną nienawiść i usprawiedliwioną w mniemaniu sprawców przemoc.
Czy teraz rozumiesz, co miałem na myśli mówiąc, że już się obudziłeś? Dostrzegasz sytuację z całą jasnością. Zdarzają się, oczywiście, wyjątki, ale na każdym kroku natknąć się można na dowody, że twoja ogólna ocena jest trafna.
Nie chcę skupiać się na tym, co „nie gra”, ani „szukać dziury w całym”. Lepiej porozmawiajmy o tym, jak łatwo ludzkość może zmienić tę sytuację, jeśli tylko „wrzuci wyższy bieg” w swej zbiorowej świadomości.
To będzie łatwe. Nadzwyczaj łatwe.
Lecz nie można „zmienić sytuacji”, jeśli się nie wie, co dokładnie trzeba zmienić. Dlatego debata o tym, co się nie sprawdza, jest przydatna, pozwala bowiem dostrzec, które obszary wymagają naprawy.
Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy pozostają „głusi, ślepi i niemi w obliczu zła” i zazwyczaj nie zaprzątają sobie głowy takimi sprawami.
Zgoda. Ale mogę wyobrazić sobie cały tłum apologetów wołających jeden przez drugiego: „Zaraz, zaraz! Przecież dokonaliśmy ogromnego postępu!”. Wychwalaliby osiągnięcia ludzkości pod niebiosa. I twierdząc, że kiedyś było gorzej, w sumie mieliby rację.
A ty co byś im na to odpowiedział?
Rzekłbym: „Zgoda, ale czy to wszystko, na co nas stać?”. Czy w ten sposób można skwitować nasze globalne doświadczenie? Kiedyś było gorzej? Czy możemy przynajmniej przyznać, że nasz gatunek wreszcie się ucywilizował?
Potem poprosiłbym ich, żeby sami to osądzili. I zwróciłbym im uwagę na informacje rzadko przedostające się do wiadomości ogółu. Problemy, o których myśli się rzadko i niechętnie.
Na przykład?
Na przykład to, że ponad półtora miliarda ludzi obecnie, w XXI wieku, jest pozbawionych elektryczności. Na przykład to, że więcej, bo ponad miliard sześćset milionów, nie ma dostępu do czystej wody. Na przykład to, że jeszcze więcej, bo ponad dwa i pół miliarda, żyje w domostwach bez toalet.
Można by uznać, że po prostu nie korzystają oni z wygód cywilizowanego życia, gdyby ich warunki bytowe nie wywoływały tak tragicznych następstw. Każdego dnia na świecie ponad dziewiętnaście tysięcy dzieci umiera z powodu chorób, którym można zapobiec, takich jak malaria, biegunka czy zapalenie płuc.
I pozostaje jeszcze ten palący problem, który moglibyśmy rozwiązać z dnia na dzień, gdybyśmy naprawdę chcieli: co godzinę ponad sześćset pięćdziesięcioro dzieci umiera z głodu.
Osiemdziesięciu pięciu najzamożniejszych ludzi świata skupia w swoich rękach więcej bogactw, niż jest w posiadaniu trzech i pół miliarda najbiedniejszych… czyli połowy mieszkańców naszej planety… razem wziętych.
Wielu z nas nie widzi w tym nic złego i twierdzi, że to statystyczne wyliczenie nie ma nic wspólnego z wcześniejszymi danymi.
„A wy?”, zapytałbym tych chwalców współczesnego świata. „Co o tym sądzicie? Jesteśmy cywilizowanym gatunkiem?”.
I jaka twoim zdaniem byłaby odpowiedź?
No cóż, toczyłem już takie dyskusje. Napotykałem na opór u moich rozmówców. Zwłaszcza jeśli należeli do tej garstki ludzi, która skupia w swoich rękach lub kontroluje lwią część bogactw i zasobów świata.
Twierdzili, że bogaci próbują pomóc biednym. I rzeczywiście, często starają się, jak mogą. To nie w tych jednostkach tkwi skaza, lecz w instytucjach społecznych. Wadliwy jest ustanowiony „układ”. Ekonomiczne struktury.
Jesteście młodym gatunkiem, wciąż jeszcze próbujecie się odnaleźć.
I do czego to prowadzi? Wielu z nas uznaje ludzkość za „cywilizowany” gatunek, mimo że wciąż produkujemy broń masowego rażenia i grozimy jej użyciem, a nasza globalna społeczność nie zdołała wypracować sposobu na pokojowe współistnienie. A ja się pytam: czy tak postępują istoty „cywilizowane”?
Wielu z nas uznaje ludzkość za „cywilizowany” gatunek, mimo że wciąż z rozmysłem zabijamy ludzkie istoty po to tylko, żeby udowodnić, że uważamy zabijanie z rozmysłem ludzkich istot za niedopuszczalne, i nie dostrzegamy tkwiącej w tym sprzeczności. A ja się pytam: gdzie tu sens?
Wielu z nas uznaje ludzkość za „cywilizowany” gatunek, mimo że wciąż twierdzimy, jakoby miłujący Bóg nie życzył sobie, aby dwoje kochających się ludzi mogło połączyć się węzłem małżeńskim, jeśli są tej samej płci, a nawet wtedy, gdy nie są tej samej płci, ale różnią się rasą, wyznaniem, kulturą, przynależnością plemienną. A ja się pytam: to tak rozumiemy miłość?
Wielu z nas uznaje ludzkość za „cywilizowany” gatunek, mimo że wciąż brutalnie zabijamy inne żywe stworzenia i zjadamy ich ciała, wmawiając sobie, że te stworzenia nie są na tyle samoświadome, żeby doświadczać „cierpienia” w warunkach, w jakich są hodowane, a następnie zarzynane – albo że nie ma znaczenia, czy cierpią, ponieważ ludzie mają nad nimi władzę i mogą robić z nimi to, co im się podoba, jak im się podoba, kiedy im się podoba. A ja się pytam: czy tak określamy swoje człowieczeństwo?
Wielu z nas uznaje ludzkość za „cywilizowany” gatunek, mimo że wciąż wdychamy i spożywamy rakotwórcze substancje, nie zważając na to, ilu z nas cierpi z powodu tego, co sami sobie zgotowali. Wciąż też nadużywamy alkoholu i przyjmujemy narkotyki, wmawiając sobie, że mamy je pod kontrolą, podczas gdy tak naprawdę tracimy tę kontrolę, widzimy za to, jak zmieniają naszą osobowość, podstawę naszego jestestwa. A ja się pytam: czy to jest miarą naszej inteligencji?
To właśnie te okoliczności, które przejawiają się tak wyraźnie, wręcz „biją po oczach”, dowodzą, że nadeszła Idealna Chwila na Postęp.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki