Skutecznie pokonaj kompulsywne objadanie się - Skelly Samantha - ebook + książka

Skutecznie pokonaj kompulsywne objadanie się ebook

Skelly Samantha

3,5

Opis

Zaspokajanie głodu nie jest głównym powodem, dla którego sięgamy po jedzenie. Coraz częściej jemy, kiedy jesteśmy smutni, samotni, zdenerwowani, albo kiedy się nudzimy. Zajadanie emocji służy rozładowaniu napięcia umysłu, jest środkiem uspakajającym, dającym poczucie bezpieczeństwa. Jak sobie poradzić z chorobą i kompulsywnym objadaniem się? Jak wrócić na drogę zdrowego odżywiania? Dzięki informacjom zawartym w tej książce wykorzystasz moc swego mózgu i samodzielnie pokonasz problemy z jedzeniem i osiągniesz sukces w drodze do szczęścia. Poznasz proste ćwiczenia integracyjne, medytacje i sposoby oddychania, które pomogą ci odzyskać równowagę i zdrowie. Skończ z dietą, odzyskaj kontrolę nad ciałem i zdrowiem.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 267

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,5 (23 oceny)
6
4
9
3
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
ewakotas

Nie polecam

Książka brzmi bardziej jak biografia autorki, strasznie dużo pisze o sobie, sadze ze tytuł bardzo mija się z tym o czym jest książka.
20
Dominiqq1

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam dużo przykładów samopomocy i napisana przez osobę która pokonała kompulsywne objadanie
00
koralinda

Nie oderwiesz się od lektury

ta książka to zdecydowanie coś więcej niż mówi tytuł.
00

Popularność




REDAKCJA: Katarzyna Masłowska

SKŁAD: Krzysztof Remiszewski

PROJEKT OKŁADKI: Krzysztof Remiszewski

TŁUMACZENIE: Elżbieta Zawadowska-Kittel

Wydanie I

Białystok 2021

ISBN  978-83-8168-980-9

Tytuł oryginału:Hungry for happiness: stop emotional eating & start loving yourself

HUNGRY FOR HAPPINESS

Copyright © 2020 by Samantha Skelly

Published in 2020 by Hay House Inc. USA

© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Vital, Białystok 2020

All rights reserved, including the right of reproduction in whole or in part in any form.

Wszelkie prawa zastrzeżone. Bez uprzedniej pisemnej zgody wydawcy żadna część tej książki nie może być powielana w jakimkolwiek procesie mechanicznym, fotograficznym lub elektronicznym ani w formie nagrania fonograficznego. Nie może też być przechowywana w systemie wyszukiwania, przesyłana lub w inny sposób kopiowana do użytku publicznego lub prywatnego – w inny sposób niż „dozwolony użytek” obejmujący krótkie cytaty zawarte w artykułach i recenzjach.

Książka ta zawiera porady i informacje odnoszące się do opieki zdrowotnej. Nie powinny one jednak zastępować porady lekarza ani dietetyka. Jeśli podejrzewasz u siebie problemy zdrowotne lub wiesz o nich, powinieneś skonsultować się z lekarzem, zanim rozpoczniesz jakikolwiek program poprawy zdrowia czy leczenia. Dołożono wszelkich starań, aby informacje zaprezentowane w tej książce były rzetelne i aktualne podczas daty jej publikacji. Wydawca ani autor nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za jakiekolwiek skutki dla zdrowia, mogące wystąpić w wyniku stosowania zaprezentowanych w książce metod.

15-762 Białystok

ul. Antoniuk Fabr. 55/24

85 662 92 67 – redakcja

85 654 78 06 – sekretariat

85 653 13 03 – dział handlowy – hurt

85 654 78 35 – www.vitalni24.pl – detal

strona wydawnictwa: www.wydawnictwovital.pl

Więcej informacji znajdziesz na portalu www.odzywianie24.pl

Ta książka jest dla ciebie: dla odważnego czytelnika tych słów, szukającego prawdy i głębokiego uzdrowienia. Proszę, pożycz moją wiarę w ciebie do czasu, aż sam jej nie nabierzesz.

Doskonale cię rozumiem.

Przedmowa

Czułam, że moja waga reprezentuje fizyczny ciężar, jaki mi towarzyszył przez te wszystkie lata. Unikałam analizowania swojej wagi przez pryzmat miłości i nie słuchałam swoich potrzeb, co sprawiło, że tak długo nie mogłam się jej pozbyć.

W głębi serca zdawałam sobie jednak sprawę, co waga odzwierciedla tak naprawdę i w jaki sposób chce zapewnić mi bezpieczeństwo.

Latami nosiłam żakiet. A ten żakiet dodawał mi jakieś 35 kilogramów. Nosiłam go dla wygody, ale tak naprawdę utożsamiał fałszywe poczucie bezpieczeństwa, które oddalało mnie od prawdy. Od cierpień z przeszłości, smutku z powodu pobytu ojca mojego syna w więzieniu, niepokoju o przyszłość dziecka.

Ciężar mnie przytłaczał. Zajadałam udrękę do chwili, gdy byłam gotowa wydobyć na powierzchnię swój ból, pokochać go mocno i uwolnić na zawsze.

Dzięki temu, że pozbyłam się tego ciężaru, stanęłam mocno na ziemi. Dzięki temu wniknęłam głęboko w swoje ciało, z którym tyle lat toczyłam wojny i przypomniałam sobie uczucie miłości do siebie samej, które zawsze istniało, lecz zostało przytłumione przez ten ciężar.

Zaczęłam się modlić o radę. Zapytałam: Boże, jak mam się stać bardziej odpowiedzialna i lepiej kierować swoim postępowaniem? Poczułam, że duch szepcze do mnie: Zaprojektuj swoje ciało tak, by sprostało twoim celom życiowym. Wiadomość była zupełnie jasna.

Pewnego dnia mój przyjaciel zapytał mnie:

– Dlaczego nie reagujesz na ten ból?

Zastanowiłam się nad jego słowami i poczułam skurcze w całym ciele.

– Jeśli się położę i zacznę płakać, chyba już nigdy nie wstanę, ten ból tkwi we mnie głęboko od dwudziestu lat.

– Zaufaj samej sobie – powiedział.

Posłuchałam, i tak zaczęła się moja podróż.

Droga prowadząca do zrzucenia ciężaru emocjonalnego i fizycznego była podróżą, która zbliżyła mnie do mojej duszy, celów i ciała – na jej przebieg wpłynęły znacząco dary od świata, dzięki którym doświadczyłam prawdy na głębszym poziomie. I tego najserdeczniej życzę zarówno Tobie, Czytelniczko, jak i wszystkim kobietom.

Skutecznie pokonaj kompulsywne objadanie się zniszczy i usunie te Twoje cząstki, które powstrzymują się przed dotarciem do prawdy i obudzi inne, o których zapomniałaś. Samantha zabierze cię w podróż, podczas której odnajdziesz głęboki spokój w swoim wnętrzu, tam, gdzie dotąd nie chciałaś się udać.

Jeśli jej na to pozwolisz, książka ta przeniesie cię w miejsca, w których poczujesz się jak w domu, w miejsca, które tak bardzo pragnęła odwiedzić twoja dusza. Wejdziesz na ścieżkę prowadzącą z powrotem do twojego ciała, nieskończonego siedliska miłości, gdzie dominuje spokój, a wszystko inne odchodzi w niebyt.

Weź ciepły koc, filiżankę herbaty i zacznij pożerać tę książkę. To twój czas.

Lisa Nichols, mówca motywacyjny, dyrektor, autorka bestsellerów „New York Timesa”

WSTĘPtytułem zaproszenia

Jako dziecko pojechałam na dwunastodniową wycieczkę z moją rodziną. Tak, dwanaście dni w samochodzie z rodziną podatną na kryzysy, bez żadnych zajęć oprócz słuchania siebie nawzajem oraz zalewie kilku kaset magnetofonowych. Czwartego dnia podroży krajobraz w prowincji Saskawetchan nie zmieniał się już całymi kilometrami. Zasypiałam i budziłam się po paru godzinach, widząc dokładnie ten sam obraz: jak okiem sięgnąć pola uprawne, błękitne niebo, strzępy chmur. Stary dowcip mówi, że jeśli w takim miejscu ucieknie ci pies, obserwujesz go całymi dniami, jak biegnie. Wierzę w to.

Kiedy wszyscy spali, patrzyłam na wielokolorowy zachód słońca na wieczornym niebie i słuchałam kasety, którą wybrał tata. Słyszałam w głośnikach forda aerostara, minivana taty, ochrypły, żarliwy głos Tony’ego Robbinsa i chłonęłam każde jego słowo.

W tamtym momencie życia byłam okropną uczennicą. Nie istniały dla mnie żadne autorytety i spędzałam większość czasu, siedząc z tyłu klasy, tworząc biznesplan studia tańca, jakie zamierzałam otworzyć. Gdy nauczyciele wzywali mnie do odpowiedzi, odpowiadałam: Nie jestem pewna, a poza tym to chyba mi nie pomoże w obranej drodze życiowej, czy mogę prosić o inne pytanie? Byłam naprawdę małą jedzą, ale w liceum chciałam zajmować się wyłącznie tańcem, aktorstwem i prowadzić małą firmę. Nic innego mnie nie obchodziło i po prostu nie dostrzegałam sensu w nauce chemii. Pamiętam, jak mój ojciec powtarzał: Nie martw się, wszyscy prymusi w końcu pracują dla trójkowiczów albo Jesteś przedsiębiorcą, szkoła nie jest dla ciebie stworzona.

Miałam więc wszystkie pozwolenia, jakich potrzebowałam i uczyłam się tylko tyle, ile było trzeba, żeby przejść z klasy do klasy.

Tony Robbins wykrzykiwał: „Możesz zmienić swój stan z minuty na minutę”. „Panujesz całkowicie nad uczuciami!”, „Twoje uczucia to życie” i „Zmień swoje uczucia i zmień swoje życie”.

Dobrze Tony, mów do mnie jeszcze. Zamieniam się w słuch.

W moich młodych, czternastoletnich uszach wiele z jego stwierdzeń nie miało sensu, ale słuchałam. W owym czasie wkroczyłam już na ścieżkę zagadnień związanych z ciałem, choć jeszcze nie uważałam tych spraw za problem. Poza tym naprawdę wiele rzeczy mi się w sobie podobało. W liceum często przewracałam oczami, słuchając opowieści o nastoletnich dramatach i głupawych rozmów koleżanek, choć również brałam w nich udział. Gdy się ma czternaście lat brak przynależności do grupy rówieśników to śmierć. Mimo to, zawsze czułam się inna i nigdy nie pasowałam do szkoły. Podczas gdy większość moich koleżanek w wolnym czasie chodziła na randki, popijała przemycany alkohol i po północy wykradała samochody rodziców, ja siedziałam w domu, całkowicie trzeźwa i spisywałam swoje cele, tworzyłam biznesplany i ćwiczyłam figury taneczne.

Niebo zrobiło się już granatowe, księżyc wschodził nad płaskimi polami, a ja słyszałam tylko głos Tony’ego i szum przejeżdżających obok samochodów. Wszyscy spali oprócz mnie i taty, choć on nie wiedział, że ja czuwam. To była jedna z tych chwil, gdy powietrze aż iskrzy od możliwości. Czułam, że żyję. Taśma się skończyła, widziałam tylko światła zbliżających się aut i blask księżyca na polach. Zapadłam w sen.

◆ ◆ ◆

Dwanaście lat później ocknęłam się w stosie śmieci po moim ostatnim obżarstwie. Nigdy dużo nie piłam, ale znałam wielu alkoholików i słyszałam, jak rozmawiają o twardym lądowaniu, czyli chwili, gdy się budzisz i zaczynasz sobie zdawać sprawę, że popadłeś w prawdziwe kłopoty. To było moje otrzeźwienie: wokół mnie na kanapie walały się dwie puste torebki po chipsach, butelka po coli dietetycznej i do połowy zjedzony batonik czekoladowy Cadbury. Takie chwile po wieczornej uczcie wydawały mi się czymś najgorszym, co mogło mi się przytrafić. Wewnętrzny krytyk w mojej głowie krzyczał na mnie przez megafon i miałam ochotę się rozpłakać.

Te obżarstwa sprawiały, że czułam się jak w narkotycznym transie. Niemal traciłam świadomość tego, co robię, niezwykle silne uczucia doprowadzały mnie do zachowań tak dalekich od wyznawanych zasad, że ledwo mogłam poznać osobę ukrytą w moim ciele. Kim była dziewczyna, która to wszystko zjadła? Gdy tak siedziałam w swoim mieszkaniu, przypomniałam sobie nagle tę noc, gdy siedziałam z tatą w samochodzie i słuchałam Tony’ego Robbinsa. W chwili, gdy o tym pomyślałam, w uszach zadźwięczały mi słowa Tony’ego. Zaczęłam zadawać sobie pytanie: W jaki sposób wpadłam w takie tarapaty? Walka z jedzeniem i ciałem obrabowała mnie z radości życia i nadziei. To wszystko nie miało sensu. Gdzie się podziała moja wewnętrzna czternastolatka? Ta, która ceniła sobie wyżej rozwój osobisty niż oceny i szkolne miłostki? Ta, której zależało wyłącznie na znalezieniu szczęścia i na tym, by być duszą towarzystwa?

Chciałam, by wróciła, chciałam się znów nią stać. Pragnęłam cieszyć się chwilą i żyć tak, jakbym nie miała trosk, jak wówczas, gdy radość stanowiła mój jedyny cel. Gdzie ona zniknęła?

Pogrążyłam się we wspomnieniach o tamtej nocy w samochodzie, stanu uskrzydlenia jakiego doznałam na chwilę przed zaśnięciem i całkowitym spokoju. Mój wewnętrzny krytyk zamilkł. „Twoje życie zależy od twoich uczuć” – usłyszałam słowa Tony’ego, które wryły mi się wtedy w pamięć i zaczęłam myśleć o tych wszystkich chwilach, gdy leżałam zawstydzona, płacząc w poduszkę.

Przez całe lata pozwalałam mimowolnie na to, by rządziły mną uczucia, byłam jak półnagi dwulatek, który dostaje szału, zaczyna krzyczeć i zostawia za sobą pobojowisko. Nie panowałam nad emocjami. To one mną rządziły, gdyż, jak na ironię, tak bardzo próbowałam je poskromić, że nie zauważałam już niczego innego. Upchnęłam dowody obżarstwa w koszu na śmieci, chwyciłam pamiętnik i zaczęłam sobie uświadamiać, gdzie byłam i dokąd zmierzałam. Dotąd nawet nie zbliżyłam się do celu, ale mając słowa Tony’ego w głowie, uznałam to za dobry początek.

Wtedy zrozumiałam jedno: to, czego ci trzeba, jest w tobie. Wszystko, czego ci trzeba, żebyś poczuła się strasznie albo wspaniale. Wszystko, czego ci trzeba, żebyś poczuła się wolna, spokojna, lub zdenerwowana i zatroskana. Wszystko jest w tobie. Musisz tylko wybrać odpowiednią drogę.

◆ ◆ ◆

Tego, o czym piszę w książce, uczyłam się całe lata i chcę się tutaj podzielić swoim doświadczeniem, aby kobiety takie jak ja, schwytane w podobną pułapkę, rozpoczęły swoją uzdrawiającą podróż raczej wcześniej niż później.

Ta książka jest dla kobiet, które pragną odzyskać siłę i zakochać się w swoich ciałach. Ta książka jest dla kobiet, które chcą rzucić diety w cholerę. Ta książka jest dla kobiet, które wiedzą, że zostały stworzone i zaprojektowane do czegoś więcej, że są pełne potencjału czekającego tylko na to, by go odkryć. Ta książka jest dla kobiet pragnących zakończyć swoją wojnę z jedzeniem. Ta książka jest dla kobiet marzących o radości. Ta książka jest dla kobiet, które chcą znów poczuć, że żyją.

A oto coś, o czym nie musisz jeszcze wiedzieć. Twój stosunek do jedzenia to błogosławieństwo. Wiem, co myślisz. Sam, to nieprawda. Moja walka z jedzeniem zżera mnie żywcem. Dosłownie. I tak, wiem dokładnie jak się czujesz, gdyż ja czułam się tak samo, zanim odkryłam swoją wewnętrzną wartość i zaczęłam żyć z jej świadomością. Zanim znalazłam wyjście, przez całe lata żyłam w depresji spowodowanej dietą. Wiem, jak smakuje ta bitwa – to ciągła wojna, jaka toczy się w twoim umyśle. Były takie dni, kiedy chciałam wyjść ze skóry i schować się przed światem w mysiej dziurze. Głos w mojej głowie nie chciał zamilknąć, choć próbowałam się zająć czymś innym, filmikami o szczeniaczkach na Facebooku albo zbyt forsownymi ćwiczeniami. Rozumiem cię, dziewczyno. Widzę cię. Czuję. Byłam tobą.

Ale istnieje wyjście. Jednak, jeśli mam być szczera to raczej wejście nie wyjście. Wejście w związek ze swoim własnym ciałem i jedzeniem, za którym od tak dawna tęsknisz. Wiem, co oznacza taka bitwa, ale jeśli ja potrafię tego dokonać, tobie również się powiedzie. Twoja walka jest moją walką, moja wolność jest twoją wolnością. Wyruszyłyśmy w tę podróż ramię w ramię: zaczęłyśmy prowadzić wspólne życie, dojrzewałyśmy i rozwijałyśmy się razem, by uzyskać najlepszą, najbardziej atrakcyjną i najbardziej autentyczną wersję samych siebie.

Szukasz lekarstwa, ucieczki, odpowiedzi na tę bitwę, jaka toczy się w twojej głowie. Próbujesz zejść z tej wciąż wirującej karuzeli, tego błędnego koła, w którym się znalazłaś z powodu swojego ciała i jedzenia. Tym, czego szukasz, jest ta książka. To twoja odpowiedź.

Chcę, żebyś coś zrozumiała, mój wojowniku z tego samego frontu. Ta bitwa minie. Wkrótce stanie się tylko katalizatorem twojego rozwoju, choć wiem, że teraz to może ci się wydawać niemożliwe. Wszechświat wie, że dasz sobie radę oraz że tak naprawdę jesteś idealną, spełnioną istotą, zdolną, by przezwyciężyć wszelkie problemy związane z jedzeniem i ciałem. Przysięgam, że nie obarczono cię niczym, z czym nie mogłabyś sobie poradzić.

Jesteś mądra, ale umysł wziął nad tobą górę. Za dużo myślałaś, za dużo analizowałaś, waliłaś głową o ścianę, próbując wykombinować, jak to zrobić, żeby jeść jak „normalna osoba”. Musisz czuć. Musisz czuć, aby wyzdrowieć.

Kiedy jesteśmy na diecie, uciekamy od swoich ciał i – powodowane strachem – podejmujemy różne działania. Nienawidzimy swojego wyglądu, więc wdrażamy kolejną dietę-cud w rozpaczliwej próbie, by uzyskać idealny obraz siebie. A potem, gdy się poddajemy, ponieważ nie jesteśmy w stanie wytrzymać tych restrykcyjnych zasad określających szczegółowe plany posiłków i forsowne ćwiczenia fizyczne, wmawiamy sobie, że brak nam siły woli i że jesteśmy do niczego. Zgadza się?

Nadszedł czas, by zrewolucjonizować sposoby na walkę z wagą. Jej utrata to zagadnienie o charakterze emocjonalnym i nie można go ograniczać do racjonowania kalorii, czy paru godzin więcej w siłowni. Twoja waga fizyczna jest czasem odzwierciedleniem ciężaru emocjonalnego, jaki dźwigasz. Musimy rozwiązać problem emocjonalny, stosując rozwiązania o tym samym charakterze. Musimy w pełni zająć nasze ciała i uleczyć wnętrze, tak, by już nigdy nie stać się ofiarami szaleństwa naszych umysłów.

Ta książka pomoże Ci przezwyciężyć frustracje, odniesie się do Twoich problemów, pokaże jak się uwolnić od ciągłej walki. Chcę, abyś wdrażała strategie prezentowane przeze mnie w książce wszelkimi możliwymi sposobami, żebyś przekraczała granice. Tylko wtedy będziesz w stanie dokonać znaczącej zmiany w swoim umyśle i ciele.

Pracowałam na całym świecie z setkami kobiet, które rozpaczliwie próbują dojść do ładu ze sposobem, w jaki się odżywiają. Wiele z nich nabrało pewności, że nie ma absolutnie szansy na to, by pokochać swój wygląd lub też jeść dla zdrowia, albo żeby zaspokoić głód. Występowałam na wielu scenach, opowiadając, jak pomagam kobietom w wyzwoleniu się z tego błędnego koła. Uczę tego w grupach wsparcia i podczas rekolekcji, a teraz chcę o tym napisać w tej książce. Już na początku tej podróży odczuwam ogromną radość – wiem, że już niedaleko czeka na ciebie bezwarunkowa miłość jakiej szukasz.

Moja filozofia polega na tym, że utrata wagi musi stanowić efekt pracy z emocjami, a nie bezpośredni cel. Moja misja polega na zrewolucjonizowaniu przemysłu dietetycznego w taki sposób, by nauczyć kobiety zgłębiać to, czego tak naprawdę dotyczy ich głód oraz przekonać je do tego, by w pierwszej kolejności uzdrawiały swoje emocje. Gdy jesteśmy skupione na swoim ciele i wsłuchujemy się we własne uczucia, zamiast je tłumić za pomocą jedzenia i nie zadręczamy się restrykcyjnymi dietami ani forsownymi ćwiczeniami, możemy użyć samoświadomości jako katalizatora do rozwoju.

Musimy po prostu pamiętać, że choć ból jest obowiązkowy, to cierpienie tylko możliwe. Przedłużamy je, gdy wierzymy, że nie mamy możliwości, aby się zmienić. Czekamy, szukamy wymówek i sabotujemy własne działania. Biczujemy się, rzucamy sobie kłody pod nogi i oddalamy coraz bardziej od życia zgodnego z własnymi zasadami. Dlaczego? Ponieważ jakaś nasza mała cząstka sądzi, że nie zasługujemy na szczęście. Tak jak rośliny, które wychylają się w stronę światła, by rosnąć, tak i ty jesteś do tego stworzona. Uwierz mi, moja droga, możesz poczuć się lżej na ciele i duszy. A w dodatku nic nie stoi na przeszkodzie, abyś zaczęła od zaraz.

Chcę ci powiedzieć coś ważnego, więc nie popełnij błędu:

Zasługujesz na szczęście. Zapraszam cię, abyś wskoczyła do tej książki obiema nogami. Wybierz się ze mną w podróż, podróż w głąb swego ciała, potrzebną, abyś mogła odzyskać moc i znów zaczęła kochać samą siebie.

To twoja szansa, twoja kolej, a ja ani przez chwilę nie spuszczę Cię z oka. Możesz na mnie liczyć.

ROZDZIAŁ 1POBUDKA

Gdy ocknęłam się w szpitalu, z trudem uniosłam powieki, a fluorescencyjna jasność uderzyła mnie w oczy powodzią świateł. Pielęgniarki co chwila wychodziły z sali, by zaraz do niej wrócić, piskliwe dźwięki monitorów podłączonych do mojego ciała przyprawiały mnie o zawroty głowy. Przymknęłam oczy, znowu je otworzyłam i zobaczyłam, że mój chłopak, Jake, siedzi na łóżku. Ogarnęło mnie przerażenie i poczułam pulsowanie w głowie.

– Gdzie ja jestem? Co się stało? – spytałam, ale mój głos brzmiał jak skrzek i musiałam powtórzyć. – Gdzie ja jestem?

– Sam, upadłaś i musieliśmy cię natychmiast zabrać do szpitala.

Słyszałam jego słowa, ale nie rozumiałam ich sensu. Próbowałam je jakoś poskładać. Gdzie byłam wcześniej? Nie mogłam sobie niczego przypomnieć.

– Dlaczego upadłam? – wpatrywałam się w Jake’a w oczekiwaniu na odpowiedź.

Patrzył na mnie, wyraźnie bojąc się odpowiedzieć.

– Kochanie, jesteś niedożywiona – odezwał się w końcu, patrząc mi w oczy. – Lekarze twierdzą, że zemdlałaś, bo za mało jesz. – Spuścił wzrok.

Zarumieniłam się mocno, lecz miałam nadzieję, że Jake tego nie zauważył. I nagle stało się dla mnie jasne, dlaczego znalazłam się w szpitalu, choćbym nie chciała przyjąć prawdy do wiadomości. Wiedziałam, nawet jeśli nie chciałam się do tego przyznać sama przed sobą, że znalazłam się tutaj z powodu utraty kontroli nad swoim stosunkiem do jedzenia.

W ułamku sekundy udało mi się nad sobą zapanować.

– Chyba żartujesz – powiedziałam. Ukrywanie zaburzeń związanych ze sposobem, w jaki się odżywiałam stanowiło dla mnie priorytet. Dla własnego dobra musiałam przekonać Jake’a, że po prostu popełniłam błąd. W tamtej chwili moje zażenowanie zniwelowało całkowicie lekki niepokój o stan zdrowia. O wiele ważniejsze było ukrycie tego, co zaczęłam powoli rozumieć.

Jake znów na mnie popatrzył, tak, jakby chciał mnie zmusić, abym przyjęła do wiadomości, że sama się nad sobą znęcam. Nigdy wcześniej nic nie sprawiło mi tyle bólu. Patrzyłam w oczy człowiekowi, którego bardzo kochałam, wiedząc, że on poznał moje najgłębsze, najmroczniejsze sekrety – fakt, iż żyję w stanie krańcowego niedożywienia – co było po prostu koszmarem. Przez chwilę zdawałam sobie sprawę, że Jake dostrzegł we mnie samotną dziewczynę, szukającą kryjówki wśród wciąż nowych przyjaciół i na przyjęciach. Zrozumiał, że odmawiam sobie nie tylko jedzenia, ale również miłości, prawdy i związków.

Mogłam jednak wydusić z siebie tylko parę słów.

– Przepraszam… Tak mi przykro.

Naprawdę było mi przykro, że go zmartwiłam, ale nie tylko za to przepraszałam. Przepraszałam za swoje istnienie, za swój ból, powiedziałam dokładnie to, co miałam na myśli w odniesieniu do wielu spraw. Naprawdę czułam się okropnie.

Byłam w Australii, 13 tysięcy kilometrów od domu w Kanadzie, próbując odkryć, kim jestem i kim zamierzam się stać. A jednak w trakcie tego procesu wylądowałam w szpitalu z powodu choroby, którą sama spowodowałam. Chciałam się zobaczyć z mamą. Ale mama, od zawsze moja najlepsza przyjaciółka, była tak daleko. Jednocześnie wiedziałam, że przez to, co się właśnie stało, nie mogłam jej powiedzieć, co przeżywam.

Do sali wszedł doktor i stanął nad moim łóżkiem z tabliczką w ręku. Popatrzył na rurki wystające mi z nosa i powiedział:

– Panno Skelly, musi pani spożywać przynajmniej 2500 kalorii dziennie, aby zregenerować organizm i uniknąć recydywy.

Recydywy? – pomyślałam. Jego słowa zabrzmiały w moich uszach nazbyt dramatycznie. – Przecież ja tylko stosuję dietę, a on mnie traktuje jakbym była jakiś nałogowcem.

Prawda o moim zachowaniu i reperkusjach obsesji, polegającej na drastycznym obniżaniu kalorii w celu manipulowania ciałem, patrzyły mi prosto w twarz, więc zgodziłam się na zalecenia lekarskie. Jednak pomysł, abym zjadała 2500 kalorii dziennie wydał mi się niedorzeczny. Od ośmiu miesięcy spożywałam mniej niż 1000. Skinęłam jednak głową na znak zgody, w duchu jednak odrzuciłam taką możliwość.

Lekarz popatrzył na Jake’a i skinął mu głową w ten specyficzny sposób, jaki sugeruje braterskie porozumienie bez słów.

– Pacjentka musi tu zostać jeszcze na noc, abyśmy mogli ją odżywić, a potem może ją pan zabrać do domu.

◆ ◆ ◆

Przyjechałam do Australii osiem miesięcy przed tym krótkim pobytem w szpitalu. Skończyłam właśnie liceum i rozpaczliwie pragnęłam uniknąć zwyczajnej drogi życiowej, jakiej oczekiwali ode mnie wszyscy oprócz mnie samej. Nie chciałam iść do college’u, dostać dobrze płatnej pracy, zaharowywać się na śmierć i stać się tym wszystkim, czym miałam się stać. Chciałam czegoś więcej, czegoś nieoczekiwanego. I choć istotnie pobyt w szpitalu z powodu niedożywienia mogłam uznać za coś zdecydowanie nieplanowanego, nie to miałam na myśli. Przyjechałam do Australii w poszukiwaniu przygód, aby odkryć, co mogłabym osiągnąć ponad to, czego się po mnie spodziewano. Nie udało mi się jednak spojrzeć na siebie inaczej, aniżeli poprzez pryzmat wagi. Wierzyłam we wszystko to, co mówiono w naszej kulturze na temat znaczenia liczby na wadze i tego, ile ta liczba „powinna” wynosić. Zaczęłam uważać, że cała moja wartość zależy od tego, czym, jak sądziłam, powinno stać się moje ciało.

To co uznałam za zauważalne wałeczki na brzuchu, mogło po prostu być fałdami skóry, ale i tak się wstydziłam swojego ciała. Chwyciłam się za zewnętrzną część uda tak, by wyeksponować cellulit i zaczęłam robić sobie wyrzuty. Tyjesz, to obrzydliwe. Jesteś nic niewarta. Naprawdę tak sądziłam, wierzyłam samej sobie, a potem bardzo się starałam, by w ogóle nic nie czuć.

Tego typu myśli przychodzą zapewne do głowy każdemu, kto kiedykolwiek walczył z wagą i swoim stosunkiem do jedzenia. Takie myślenie oddala cię od tego, kim naprawdę jesteś i kieruje w stronę tego, kim „powinnaś” być. Nie ma znaczenia, jaką jesteś osobą, w jakiej rodzinie się wychowałaś, bardzo łatwo narzucić sobie taki wewnętrzny nakaz, by wydawać się lub być naprawdę idealną.

Słuchałam mojej wewnętrznej recenzentki, referującej te doświadczenia, a ona była bezlitosna. Ciągnąca się opowieść o moich najgłębszych smutkach i kompleksach sprawiła, że skurczyłam się do tej wersji siebie, którą bałam się pokazać światu. Ukryłam się za maską perfekcji. Schowałam za dowcipem i urokiem. Zrobiłam wszystko, by świat uznał mnie za osobę całkowicie spokojną – umalowaną i starannie uczesaną, ubraną w modne ciuchy, z promiennym uśmiechem na twarzy – i próbowałam nie zdradzić nikomu, jak bardzo jestem przerażona oraz tego, co naprawdę o sobie myślę. Pochłaniała mnie całkowicie walka z jedzeniem i ciałem. Pozwalałam, by o mojej sile decydowała ilość zjadanych kalorii, a wartość zależała od aktualnej wagi.

Szczerze mówiąc, sadzę, że kontrola nad jedzeniem i ciałem stworzyła mi fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Przeprowadzka do Australii wzmogła moją potrzebę stabilności, a chęć zapanowania nad wszystkim kompletnie wymknęła się spod kontroli. Im więcej miałam do pilnowania, tym mniej mogłam ufać w to, jak postrzegali mnie inni oraz ja sama.

Dlatego, zanim znalazłam się w szpitalu, przez osiem miesięcy nie pozwalałam sobie na to, by jeść dla zdrowia czy z głodu. Wyliczałam i planowałam każdą kalorię, jaką zjadałam przez tak długi czas, że kompletnie zapomniałam, jak to jest, gdy się reaguje na sygnały wysyłane przez ciało lub zaspakaja zachcianki. Było tak, jakby całe moje życie sprzed tego okresu zostało wykasowane i zapomniane na wieki. Bardzo głęboko się wstydziłam i oderwałam od rzeczywistości. Tkwiłam tak głęboko w tym bagnie, że nawet nie wiedziałam, jak oddychać, już nawet nie wspominając o jedzeniu.