Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wznowienie wstrząsającego reportażu ukazującego bezkarność Kościoła katolickiego.
Prywatny detektyw diecezji chicagowskiej przeszukuje przed procesem śmieci ofiary, by znaleźć na nią haka. Papież, który nie staje po stronie ofiar, lecz zaleca duchownym milczenie. Kontrowersyjny Legion Chrystusa założony przez narkomana i gwałciciela chronionego przez Watykan.
Jason Berry i Gerald Renner odsłaniają skrzętnie ukrywane mechanizmy działania hierarchów kościelnych, które kojarzą się raczej z organizacją przestępczą, niż instytucją religijną. Naginanie prawdy, wpływanie na zeznania świadków, zmowa milczenia, szantaż, korupcja czy niszczenie dowodów – to tylko wierzchołek góry lodowej. Kościelne procedury uniemożliwiają dojście do prawdy, a udokumentowane skargi giną w watykańskich urzędach. Kłamstwo i zapłata za milczenie, to zwyczajowa metoda postępowania hierarchów kościelnych. Dobro ofiar nie interesuje nikogo. Liczy się tylko Kościół.
Na potrzeby nowego wydania autorzy uzupełnili książkę o dodatkowy rozdział skierowany do polskiego czytelnika.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 560
Historia, którą opowiedział Juan Vaca, była zawiła i przerażająca, lecz zależało mu na tym, by biskup John Raymond McGann dobrze zrozumiał przyczynę jego przybycia do siedziby diecezji Rockville Centre na Long Island. Był kwiecień 1976 roku. Ojciec Vaca miał trzydzieści dziewięć lat, czarne, przyprószone siwizną włosy i ciemną cerę. Jeśli biskup był spostrzegawczy, mógł dostrzec melancholię w jego oczach i przenikający go smutek. W późniejszych latach Vaca postanowił studiować psychologię, aby – jak powiedział – „ustalić, gdzie kończy się choroba, a zaczyna zło”a1.
Vaca rozpoczął pracę w diecezji na Long Island zaraz po przejściu na emeryturę poprzednika McGanna. Członkowie zakonów, takich jak jezuici lub franciszkanie, często pełnili posługę w diecezjach, lecz niewielu z nich prosiło o oficjalną zmianę swego statusu z zakonnika na księdza diecezjalnego. Ojciec Vaca miał niepodważalne kwalifikacje. W Orange w stanie Connecticut pełnił przez pięć lat funkcję amerykańskiego przełożonego Legionu Chrystusa – zakonu religijnego kierowanego z Rzymu.
Legion Chrystusa został założony w Meksyku w 1941 roku przez Marciala Maciela Degollado. Pod rządami ojca Maciela legioniści zbudowali w Meksyku sieć szkół i uniwersytetów, po czym rozszerzyli działalność, zakładając szkoły podstawowe i średnie oraz seminaria w Hiszpanii, Ameryce Łacińskiej, Irlandii, a ostatnio w Ameryce Północnej. Wraz ze wzrostem Legionu rosła pozycja Maciela w oczach kurii rzymskiej. Do 2003 roku Legion mógł się pochwalić założeniem jedenastu uniwersytetów i ponad stu pięćdziesięciu szkół niższych szczebli na całym świecie.
Vaca, zwerbowany przez Maciela w Meksyku jako dziesięcioletni chłopiec, wychowywał się w Legionie, studiując w seminariach zakonnych w Europie. Biskupowi McGannowi powiedział, że od dwunastego roku życia był przez Maciela wykorzystywany seksualnie. Nuestro Padre – Nasz Ojciec, jak nazywali generała-założyciela legioniści – uprawiał z nim perwersyjne praktyki seksualne, dopóki Vaca nie ukończył dwudziestu pięciu lat. Jego zdaniem Maciel rządził Legionem po dyktatorsku, a jego samego zdominował, izolując od rodziny. Biskup McGann przyjął to wszystko do wiadomości, po czym zadał klasycznie amerykańskie pytanie: Czy nikt nie podniósł alarmu?
„Nic mi o tym nie wiadomo” – odparł Vaca.
Diecezja McGanna obejmowała hrabstwa Suffolk i Nassau. Funkcjonowała dzięki hojności potomków irlandzkiej, włoskiej i hiszpańskiej imigracji katolickiej, z których wielu miało na Manhattanie posady, o jakich ich przodkowie nie mogli nawet marzyć. Prawie trzecią część najlepiej zarabiających prezesów firm stanowili rzymscy katolicya2. McGann należał do pokolenia biskupów, które stworzyło sieć parafii, szkół, uczelni i instytucji usługowych, dzięki którym katolicy, pozostający przedtem na marginesie życia społecznego, stali się grupą zamożną i wpływową.
Złe seksualne prowadzenie się księży nie było w tamtych latach tematem medialnym. W środowisku klerykalnym krążyły czasami opowieści o księżach współżyjących z kobietami, a nawet z mężczyznami. Wiedziano, że duchowni nie są ludźmi wolnymi od grzechu. Mimo to w oczach milionów katolików Kościół był ostoją moralności. Oskarżenia, które wysunął ojciec Vaca, wykraczały daleko poza zwykły „grzech”. McGann został powołany na stanowisko biskupa przez papieża Pawła VI i był przed nim odpowiedzialny. Duchowny, który mu podlegał, utrzymywał, że przełożony międzynarodowego zakonu dopuścił się bardzo niemoralnych występków. Należy powiadomić o tym Ojca Świętego. Ojciec Vaca prosił swego biskupa o pomoc.
McGann już nie żył, kiedy w 2002 roku rozszerzona ława przysięgłych na Long Island ogłosiła obszerny raport potępiający diecezję Rockville Centre za systematyczne ukrywanie przypadków molestowania dzieci przez księży i okłamywanie rodzin tych dzieci. W przypadku ojca Vaki biskup próbował zrobić to, co powinien.
McGann powiedział meksykańskiemu duchownemu, że poinformuje Watykan o postępowaniu Maciela. Vaca był sceptyczny. Uważał, że Maciel ma w kurii rzymskiej wpływy, które zablokują dochodzenie. McGann zapewniał, że przekaże wiadomość odpowiednimi kanałami, że napisze do wysłannika papieża w Waszyngtonie. Jednakże dokument o takiej wadze musi być konkretny: to Vaca powinien uczynić następny krok. Przez całe lato Vaca pełnił posługę w parafii miasta Baldwin. W dniu 20 października 1976 roku, przebywając na probostwie św. Krzysztofa, wysłał dwunastostronicowy list do Maciela. Podziękowawszy mu za zwolnienie z Legionu, pisał bez ogródek:
Dla mnie, Ojcze, hańba i udręka moralna zaczęły się owej nocy w grudniu 1949 roku. Pod pretekstem, że źle się czujesz, kazałeś mi pozostać w twoim łóżku. Nie miałem jeszcze trzynastu lat. Wiedziałeś, że Bóg dotąd ustrzegł mnie przed nieczystością, przed wszelką plamą na niewinności mego dzieciństwa, ty zaś właśnie tej nocy, przyprawiając mnie o straszliwe zmieszanie i cierpienie, odarłeś mnie z męskiej cnoty. Przybyłem do Legionu w dzieciństwie, nie mając żadnego doświadczenia seksualnego. (…) To właśnie ty rozpocząłeś tej nocy występne, świętokradcze wykorzystywanie mnie. Trwało ono przez trzynaście bolesnych lata3.
Cri de coeur ojca Vaca jest dokumentem wstrząsającym nawet na tle obecnej fali działań prawnych przeciwko księżom i zainteresowania mediów podwójnym życiem tak wielu przedstawicieli kleru. Vaca wskazał dwudziestu mężczyzn o meksykańskich lub hiszpańskich nazwiskach, podając w nawiasach ich miejsca zamieszkania: „Wszyscy ci dobrzy i uzdolnieni młodzi chłopcy (…) osobiście powiedzieli mi, że byli przez ciebie tak samo wykorzystywani seksualnie, a Bóg mi świadkiem, że mówię prawdę”.
Vaca skrytykował również Regnum Christi, organizację, którą Legion stworzył, by propagować wśród osób świeckich ewangelizację na rzecz królestwa Chrystusa na ziemi. Napisał, że „sam ruch RC z jego tajnymi procedurami, absolutyzmem i systemem prania mózgów praktykuje raczej metody tajnych stowarzyszeń niż otwarte, proste metody ewangeliczne (…) [oraz] wykorzystuje ludzką skłonność do próżności i pychy, [wpajając swoim członkom] zwodnicze przekonanie, że są ludźmi uprzywilejowanymi, wybranymi przez Boga”. Vaca miał siostrę, która wcześniej złożyła w Meksyku śluby w Regnum Christi jako „kobieta konsekrowana”. Domagał się, by Maciel odesłał ją do rodziny. Chciał, by pozwolono mu w samotności odbudować swoje życie. Na koniec „dla dobra Kościoła” wzywał Maciela: „Zrzeknij się swego stanowiska”.
Nigdy nie otrzymał od Maciela odpowiedzi na swój list.
Chłodna analiza tego listu każe wziąć pod uwagę trzy możliwości. Pierwsza to możliwość, że Vaca był człowiekiem niezrównoważonym i sfabrykował oszczerczy obraz przełożonego; druga – że Maciel był winny i nie chciał ryzykować odpowiedzi, która byłaby samooskarżeniem; trzecia – która zapewne przyszła na myśl biskupowi McGannowi – to możliwość, że Vaca w zasadzie powiedział prawdę, chociaż nie wszystkie jego oskarżenia, takie jak zarzut prania mózgów, można by udowodnić.
Zgodnie z kodeksem prawa kanonicznego McGann miał obowiązek zająć się taką sprawą lub tego odmówić, zależnie od swojej oceny charakteru i wiarygodności autora listu. Jedną spośród dwudziestu ofiar, które wymienił Vaca, był ksiądz z tej samej diecezji na Long Island. Wielebny Félix Alarcón, wtedy czterdziestotrzyletni, wychował się w Hiszpanii i wstąpił do Legionu w wieku kilkunastu lat. W 1965 roku założył ośrodek Legionu Chrystusa w Connecticut, a rok później przeszedł do diecezji Rockville. „Zabrałbym to ze sobą do grobu – powiedział później ojciec Alarcón – lecz gdy mój biskup zapytał, czy potwierdzam to, co powiedział Vaca, załamałem się”a4. Przyznał, że gdy był seminarzystą, Maciel często wykorzystywał go seksualnie. McGann skonsultował się ze swym prawnikiem kanonicznym, księdzem Johnem A. Alesandro. Ten przygotował dossier obejmujące potwierdzenie przez Alarcona zarzutów, które Vaca zawarł w liście do Maciela. Ojciec Alesandro wysłał te materiały do delegata papieskiego w Waszyngtonie. Ręcząc za obydwu eks-legionistów, McGann i Alesandro apelowali do osoby, która miała ustaloną pozycję w strukturze władzy kościelnej w Rzymie, o wszczęcie watykańskiego śledztwa.
Nie przyniosło to rezultatu. Żaden watykański urzędnik nie poprosił o dodatkowe informacje w tej sprawie. Na wiadomość, że założyciel międzynarodowego zakonu jest pederastą, a jego organizacja stosuje pranie mózgów, Rzym zareagował chłodnym milczeniem.
Dwa lata później, w sierpniu 1978 roku, Vaca udał się do Meksyku, aby być ze swoją rodziną w okresie, gdy jego ojciec umierał na raka. Siostra nadal należała do Regnum Christi i opierała się jego namowom, by opuściła tę grupę. Vaca przeżywał jednak głębszy kryzys. Zakochał się w kobiecie i miał wyrzuty sumienia, że pozostaje księdzem. Po powrocie na Long Island powiedział o tym biskupowi McGannowi i poprosił go o zwolnienie ze zobowiązań stanu duchownego. Wymagało to wysłania petycji do Rzymu. Jako jeden z powodów swego odejścia Vaca raz jeszcze podał seksualne wykorzystywanie go przez Maciela.
Biorąc pod uwagę jego trudne doświadczenia, biskup sugerował, by Vaca wziął urlop i uporządkował swoje życie. Namawiał go też na wizytę u psychiatry. Po paru miesiącach Vaca zakończył swój romans i powrócił do funkcji duchownego. Ponowił też starania o usunięcie Maciela. Kanonista Alesandro znowu przesłał dossier do wysłannika Stolicy Apostolskiej w Waszyngtonie. W dniu 16 października 1978 roku papieżem został arcybiskup Krakowa, kardynał Karol Wojtyła, który przybrał imię Jana Pawła II. Watykańska kongregacja ds. zakonów potwierdziła odbiór skargi. Gdy w 1997 roku Gerald Renner zapytał ojca Alesandro, dlaczego nic się nie działo w tej sprawie, usłyszał niechętną odpowiedź: „Mogę powiedzieć tyle, że istnieją różne szczeble odbierające takie informacje. Naszym obowiązkiem było przekazanie tego we właściwe ręce. Nie wiem, dlaczego nic nie zrobiono. (…) Jest to ważne doniesienie, na które powinno się zareagować”a5.
„Zdumiewające – zauważył ojciec Alarcón. – W Rzymie są wpływowi ludzie, którzy tego unikają”.
Juan Vaca porzucił stan kapłański po psychoterapii i dalszych zmaganiach z celibatem. W dniu 31 sierpnia 1989 roku ożenił się, zawierając ślub cywilny, a 28 października napisał siedmiostronicowy list do papieża Jana Pawła II z prośbą o zwolnienie go ze ślubów kapłańskich. Mimo że nie pełnił już funkcji duchownego, Vaca i jego żona chcieli, by ich małżeństwo zostało pobłogosławione przez Kościół. W przypadku byłego księdza lub biskupa wymaga to zgody papieża.
Także ten list został wysłany przez ojca Alesandro do ambasady apostolskiej w Waszyngtonie. I tym razem nadeszło potwierdzenie odbioru z Rzymua6. Vaca pisał tak, jakby rozmawiał osobiście z Janem Pawłem II, opisując mu swoje życie, swoje słabości i swoje małżeństwo. Pisał, że był „źle przygotowany” do kapłaństwa „z powodu wieloletniej traumy wskutek seksualnego i psychologicznego wykorzystywania mnie przez założyciela i generała [zakonu] Marciala Maciela (…) w ten sam sposób, w jaki, o czym wkrótce się przekonałem, postępował on z innymi seminarzystami”.
Cztery lata później Vaca otrzymał dyspensę, jedną z tysięcy podpisanych przez papieża. Nigdy nie przekazano mu ani słowa na temat Maciela i zarzutów, które mu stawiał. W 1997 roku Maciel w odpowiedzi na nasze pytania zaprzeczył tym zarzutom i nadal to czyni.
Dlaczego papież Jan Paweł II ochraniał Maciela?
Watykan nie ma obowiązku udzielania pomocy w śledztwie dziennikarskim. Przez siedem lat od chwili, gdy po raz pierwszy wystąpiliśmy do biura rzecznika papieskiego Joaquina Navarro-Vallsa, prosząc, by skomentował oskarżenia o wykorzystywanie seksualne wysunięte wobec Maciela przez dziewięciu byłych członków Legionu, Watykan odmawiał komentarza w tej sprawie. Żaden urzędnik watykański nigdy nie powiedział nam, że Maciel jest niewinny. Nie było po prostu żadnej odpowiedzi na oskarżenia relacjonowane przez media. Doniesienia do watykańskiego sądu prawa kanonicznego, które w 1998 roku złożyli przeciwko Macielowi Vaca i inni, trafiły do szuflad. Nie było żadnej decyzji. Natomiast w 2001 roku, podczas obchodów sześćdziesiątej rocznicy powstania Legionu, papież Jan Paweł II chwalił Maciela. Ten symboliczny akt uniewinnienia dokonany przez papieża, który bronił praw człowieka w reżimach dyktatorskich, jest przygnębiającym świadectwem stanu sprawiedliwości wewnątrz Kościoła.
Nasz pierwszy materiał dotyczący Maciela, opublikowany w piśmie „Hartford Courant” z 23 lutego 1997 roku, opierał się na tym, co mówili Vaca, Alarcón i siedmiu innych dawnych seminarzystów. Maciel odmówił udzielenia wywiadu. Legion Chrystusa zatrudnił znane waszyngtońskie biuro adwokackie w celu podważenia tych informacji. We własnej prasie i w internecie zamieszczał teksty swoich publicystów i apologetów, przedstawiające Maciela jako ofiarę fałszywych oskarżeń. Wśród osób popierających Maciela byli niektórzy najbogatsi obywatele Hiszpanii i Ameryki Łacińskiej, z których wielu kształciło swoje dzieci w szkołach i uczelniach prowadzonych przez Legion. Amerykanami broniącymi Legionu byli m.in. George Weigel, biograf papieża Jana Pawła II, oraz William J. Bennett, piszący i prowadzący wykłady na temat wartości moralnych. Do obrońców Maciela należeli też: wielebny Richard John Neuhaus, wydawca pisma „First Things”, William Donohue, przewodniczący katolickiej Ligi na rzecz Praw Wyznaniowych i Obywatelskich, Mary Ann Glendon, profesor prawa z Uniwersytetu Harvarda, oraz Deal Hudson, redaktor magazynu „Crisis”.
Większość katolików w świecie anglojęzycznym nic nie wie o ojcu Macielu, o dziwnej historii Regnum Christi ani o stosowanych przez Legion metodach presji psychologicznej. W Ameryce prowadzone przez Legion szkoły bywają krytykowane, a ich dawni zwolennicy rozgoryczeni, lecz równocześnie zakon ten planuje założenie uniwersytetów w Sacramento w Kalifornii i w hrabstwie Westchester w stanie Nowy Jork. W Ameryce Łacińskiej i w Hiszpanii legioniści stanowią dominujący ruch religijny, a w Meksyku wręcz instytucję narodową.
W jaki sposób sądy watykańskie traktują oskarżenia o poważne naruszenia moralności popełniane przez księdza, który jest w bliskich relacjach z papieżem? Jak Watykan reaguje na zjawisko nadużyć seksualnych w środowisku kleru? Pytania te wiążą się nie tylko ze sprawą Maciela i postawą wielu biskupów wobec molestowania dzieci przez księży, lecz także z erozją wyobrażeń o sposobie życia kleru. Wielebny Donald B. Cozzens, były rektor seminarium, pisząc, że kapłaństwo „jest lub staje się profesją gejów”a7, powtórzył tezę, którą w 1992 roku wysunął Jason Berry w książce Lead Us Not into Temptationa8.
Według prawniczki z Dallas, Sylvii Demarest, prowadzącej obszerny rejestr takich spraw, wśród 2100 księży, przeciw którym od lat siedemdziesiątych toczyły się w USA postępowania sądowe, ogromną większość stanowią dręczyciele kilkunastoletnich chłopców. Terapeuci z kilku instytucji specjalizujących się w leczeniu takich księży apelowali do biskupów o sfinansowanie badań, które pozwoliłyby ocenić obserwacje kliniczne. „Biskupi odrzucili ten wniosek – mówi dr Leslie Lothstein, psycholog kliniczny z Institute of Living w Hartford w stanie Connecticut, który od dawna zajmuje się leczeniem przestępców seksualnych. – Tym, czego nie życzą sobie ludzie Kościoła, jest porównanie dewiacyjnych zachowań seksualnych wśród duchownych protestanckich, żydowskich i katolickich. Znamy ponad dwieście przypadków księży molestujących nastolatków lub dzieci. (…) Spośród około pięćdziesięciu duszpasterzy innych wyznań, którym udzielałem porad, ogromna większość angażowała się w związki z dorosłymi i z kobietami”a9.
W czerwcu 2002 roku, trzy lata po opublikowaniu tego spostrzeżenia Lothsteina, amerykańscy biskupi powołali Krajową Komisję Lustracyjną (National Review Board) w celu zebrania w diecezjach danych dotyczących przestępstw seksualnych kleru. Badania te były w toku, gdy przygotowywaliśmy naszą książkę. Negowanie przez biskupów przestępstw seksualnych, których dopuszczali się ich podwładni, było niezamierzoną konsekwencją zasady celibatu. Nie znaczy to, że celibat jest przyczyną seksualnego wykorzystywania dzieci, podobnie jak instytucji małżeństwa nie można uznać za przyczynę kazirodztwa. Zachowania seksualne zakorzenione są w rozwoju osobowości. Gejowska kultura księży, która rozwinęła się w ostatnim pokoleniu, to jeden z efektów ubocznych celibatu stanowiącego kamień węgielny obowiązującego systemu. Jak papież Jan Paweł II zareagował na te zmiany trawiące centralny układ nerwowy Kościoła? Stawiamy to pytanie my, wychowani w katolickich rodzinach i w katolickich szkołach, dobrze wspominając księży i zakonnice, którzy byli naszymi mentorami, i mając przyjaciół wśród księży. Żaden z nas nie był wykorzystywany ani seksualnie, ani w inny sposób.
Najmocniejszy efekt tego kryzysu wystąpił w Irlandii, kraju, który ma najbardziej katolicką kulturę na świecie, a w którym dziś seminaria świecą pustkami. Badania wykazują, że nastąpiło głębokie zniechęcenie Irlandczyków – nie do wiary, lecz do nierzetelnych mechanizmów kontrolnych w urzędach Kościołaa10. Rozczarowanie to rozpowszechniło się w latach dziewięćdziesiątych, po skandalach w Ameryce Północnej, Australii i Europie Zachodniej, osiągając masę krytyczną w 2002 roku wraz z medialną reakcją łańcuchową na doniesienia „Boston Globe”. Co działo się, zanim papież wezwał amerykańskich kardynałów do Rzymu na nadzwyczajne spotkanie w kwietniu 2002 roku? Aby odpowiedzieć na to pytanie, prześledziliśmy geografię kryzysu i drogi, którymi odpowiedzialność zań prowadzi do Rzymu.
Zbadaliśmy szereg czynników, które zaważyły na tym, że Jan Paweł II zaniedbał tę sprawę. Jednym z nich było przekonanie Watykanu, że cały skandal jest wytworem nieodpowiedzialnych sądów amerykańskich oraz antykatolickich mediów. Wprawdzie w naszych mediach o charakterze rozrywkowym niewątpliwie występuje prostacka skłonność do nagłaśniania wiadomości związanych z tabloidowymi obsesjami, lecz amerykańskie doniesienia prasowe były sprawozdaniami z wydarzeń sądowych. Włoski system prawny, inaczej niż w krajach opierających się na angielskim common law, nie zapewnia dziennikarzom łatwego dostępu do procesów cywilnych, więc media włoskie znacznie rzadziej je relacjonują.
W przypadku ojca Maciela mamy do czynienia z tuszowaniem sprawy przez papiestwo. Jego kariera jest typowym przykładem świadomej dezinformacji – przeinaczania prawdy w celu osiągnięcia władzy i sfabrykowania obrazu własnej cnotliwości wbrew rzeczywistym, patologicznym zachowaniom. Lecz Watykan pomagał mu w tym przez lata, ignorując poważne oskarżenia. Maciel, który 20 marca 2003 roku ukończył osiemdziesiąt trzy lata, jest zapewne najbardziej efektywnym współtwórcą majątku dwudziestowiecznego Kościoła katolickiego. Gdy oddawaliśmy tę książkę do druku, nadal rządził Legionem. Szkoły zakładane przez ruch Maciela są narzędziem zdobywania pieniędzy i mocnej pozycji we władzach kościelnych. Legion deklaruje, że ma 500 księży i 2500 seminarzystów w dwudziestu krajach oraz „dziesiątki tysięcy” osób świeckich, a także diecezjalnych księży i diakonów zrzeszonych w Regnum Christi. Nie wątpimy w osobistą uczciwość wielu z tych ludzi, lecz wszystkie świadectwa przemawiają za tym, że Legion jest rzymskokatolicką sektą zbudowaną na kulcie osoby jej założyciela. Maciel rozwinął w niej ducha walki, naśladując faszystowskie zasady, które podziwiał u hiszpańskiego dyktatora Francisco Franco. Co gorsza, legioniści stosują charakterystyczne dla sekt techniki przymusu psychologicznego.
Kościół uważa Legion za zakon religijny. W zakonach o wielowiekowej tradycji, jak franciszkanie i jezuici, składa się śluby ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. Legioniści Chrystusa składają dwa dodatkowe śluby „prywatne”, zobowiązujące do tego, by nigdy nie mówić źle o Macielu i o innych zwierzchnikach oraz donosić na tych, którzy to czynią, nigdy też nie aspirować do pozycji przywódczych. W ślubach tych szpiegowanie traktowane jest jako chlubne świadectwo wiarya11. W okresie, gdy odkopywaliśmy historię Maciela i jego organizacji, zachowania seksualne w kulturze kleru stały się międzynarodowym tematem wiadomości prasowych i jedną z wielkich tragedii instytucjonalnych naszych czasów.
Papież Jan Paweł II, jego biskupi i doradcy z kurii rzymskiej mogli powstrzymać ten proces, gdyby wzięli pod uwagę prorocze ostrzeżenia pochodzące z ich własnego środowiska. Ksiądz Thomas P. Doyle, duchowny dominikański, który na początku lat osiemdziesiątych pracował jako prawnik kanoniczny w ambasadzie watykańskiej w Waszyngtonie, szukał sprawiedliwości bardziej uporczywie i konsekwentnie niż ktokolwiek inny.
Ojciec Doyle jest kapelanem, podpułkownikiem sił powietrznych USA. Jego kariera rzuca nowe światło na tę historię. Kolejne jego przejścia – jako młodego seminarzysty we wczesnych latach sześćdziesiątych, wytrawnego specjalisty w latach osiemdziesiątych, a potem wygnańca i pariasa – przypadły na czasy, w których wielka obietnica reform związana z Drugim Soborem Watykańskim natrafiła za pontyfikatu Jana Pawła II na silny opór. Podczas gdy Watykan starał się uciszyć teologów prowadzących rzetelne badania nad nauczaniem Kościoła, seksualne podziemie w życiu kleru, ukrywane przez kościelnych urzędników, wystawiało na pośmiewisko oficjalną ortodoksję. Przez ponad dwadzieścia lat Tom Doyle działał od wewnątrz Kościoła – pisząc raporty, ostrzegając biskupów, informując kardynałów, upominając się o sprawiedliwość, a potem stając u boku ofiar i ich pełnomocników, pomagając dziennikarzom i przez cały ten czas szukając nowego sensu w swoim życiu. Jest on katolickim uosobieniem człowieka zbuntowanego, którego postawę opisał Albert Camus: „Człowiek, który mówi nie, lecz którego odmowa nie implikuje rezygnacji. (…) Bunt nie może istnieć bez uczucia, że w jakimś sensie jesteś usprawiedliwiony”. Człowiek zbuntowany „mówi zarazem tak i nie. Przyznaje, że istnieją granice, a także że przeczuwa – i pragnie zachować – istnienie pewnych rzeczy poza tymi granicami”a12.
W 2002 roku, gdy seksualne nadużycia kleru stały się międzynarodowym tematem medialnym, Doyle przebywał w bazie wojskowej w Ramstein na terenie Niemiec i był oblegany przez reporterów prasowych i telewizyjnych z wielu krajów. Był głosem sumienia, jednym z niewielu księży, którzy mówili prawdę władzom swego Kościoła.
W Ślubach milczenia odsłaniamy tajemnice Watykanu, ukazując je w świetle życia dwóch księży, Doyle’a i Maciela. Pierwszy domagał się sprawiedliwości, drugi był fortecą niesprawiedliwości. Sporządzając kronikę ważnych wydarzeń, których byli uczestnikami lub świadkami, pokazujemy też szykanowanie teologów i myślicieli katolickich pod rządami kardynała Josepha Ratzingera. To współczesne polowanie na czarownice jest przejawem tej samej postawy, którą przyjmował Jan Paweł II, gdy nie chciał zmierzyć się z wielkim kryzysem w środowisku kleru, co wymagałoby dopuszczenia swobodnej dyskusji nad alternatywą dla celibatu księży.
Seksualne wykorzystywanie młodych ludzi przez księży nie jest w Kościele rzymskim zjawiskiem nowym. Św. Bernard z Clairvaux radził Eugeniuszowi III, swemu dawnemu uczniowi z zakonu cystersów, jak ma postępować po wyborze na papieża w 1145 roku: „Nie możesz być ostatnią osobą, która dowiaduje się o nieporządku w swoim domu. Podnoś rękę na winnego, ponieważ brak kary powoduje lekkomyślność, która otwiera drzwi do wszelkich ekscesów. Kardynałowie, twoi bracia, muszą uczyć się na twoim przykładzie, że nie należy trzymać w swoim otoczeniu młodych, długowłosych chłopców ani atrakcyjnych mężczyzn”a13. Nie podzielamy ideologicznego stanowiska tych, którzy twierdzą, że kryzys w środowisku kleru został spowodowany przez „sieć homoseksualną”a14. Ale nie wyznajemy też zasad poprawności politycznej, które sprawiają, że pewni komentatorzy medialni i akademiccy unikają krytyki jakichkolwiek aspektów kultury gejowskiej. Analizując kryzys seksualny w systemie obowiązkowego celibatu, staramy się uwzględniać przestrogę Pascala, filozofa francuskiego, który powiedział, że świadectwem cnoty nie jest „trzymanie się jednej skrajności, lecz obejmowanie obu i wypełnianie całej przestrzeni między nimi”.
Czytelnicy nieobeznani z hierarchią Kościoła katolickiego mogą skorzystać z diagramów podanych na początku tej książki.
CZĘŚĆ PIERWSZA
Rozdział pierwszy
Patrick Doyle był nowicjuszem w rzymskokatolickim seminarium na północy stanu Nowy Jork, gdy w 1962 roku zaczynał się sobór Vaticanum II. Dramatyzm sytuacji, w której Kościół zwołuje swoich biskupów i najlepszych teologów, oszałamiał go. Jego przyrodzona potrzeba władzy mogła sprawić, że wybrałby karierę w FBI. Jako chłopiec towarzyszył ojcu na polowaniach, a mając jedenaście lat, wstąpił do National Rifle Association1, którego członkiem pozostaje do dziś. Lecz osiemnastoletni Pat Doyle zapragnął pomagać ludziom i być blisko Boga. Wielkie widowisko w Rzymie wzmocniło jego poczucie powołania jako daru od Boga.
Zwołując sobór, pierwszy od 1870 roku, papież Jan XXIII wzywał do aggiornamento – unowocześnienia czy też odnowy. Ten wspaniały papież emanował życzliwością i ojcowską dobrocią, która oczarowała miliony ludzi w tych wczesnych latach telewizji. Miał też wrodzone predyspozycje do sprawowania władzy: był – by użyć włoskiego słowa – furbo, przezorny i bystrya15. Wybrany przez kolegium kardynałów w 1959 roku (miesiąc przed ukończeniem siedemdziesięciu siedmiu lat) jako papież przejściowy, Jan XXIII zaskoczył kurię rzymską zwołaniem rady ekumenicznej. Jego radykalnym, choć niezbyt precyzyjnym programem było „otwarcie okien” Kościoła na nowoczesny świat. Zmarł w 1963 roku, nie dokończywszy dzieła. Jego następca, papież Paweł VI, miał duże doświadczenie i wiedzę, lecz brakowało mu charyzmy „dobrego papieża Jana”.
W 1964 roku Pat Doyle przeniósł się do dominikanów, istniejącego od siedmiuset lat zakonu kaznodziejskiego, i wstąpił do seminarium w Dubuque w stanie Iowa, noszącego imię św. Tomasza z Akwinu – średniowiecznego dominikanina, który przyswoił teologii myśl Arystetelesa. Studenci i nauczyciele tego seminarium popierali postanowienia Vaticanum II, gdyż jego kierownictwo starało się urzeczywistniać stworzoną przez Jana XXIII wizję miejsca Kościoła w zmieniającym się świecie. Dominikanie tradycyjnie nadawali swoim nowicjuszom nowe imiona. Patrick Michael Doyle (urodzony 3 sierpnia 1944 roku w Sheboygan w stanie Wisconsin) został Thomasem. Przyjął tę zmianę bez emocji. Krewni nadal nazywali go Pat. „Nie byliśmy rodziną szczególnie religijną – wspomina Doyle. – Moi rodzice naprawdę się kochali. Lubili przebywać ze sobą i byli bardzo zżyci. Moje siostry, Shannon i Kelly, miały udane, trwałe małżeństwa”a16.
Mimo że najważniejsi członkowie kurii, obawiając się zmian, chcieli zakończyć sobór, Paweł VI prowadził go konsekwentnie do 1965 roku. Kościół zaczął wycofywać się z mszy łacińskiej na rzecz liturgii w językach lokalnych. Co więcej, Sobór ogłosił, że szeregowi katolicy są „ludem bożym”, co było istotną zmianą: pojęcie Kościoła, dotąd uosabianego przez biskupów i księży, objęło wszystkich katolikówa17.
Przodek Toma, Patrick Doyle urodzony w 1830 roku w Irlandii w hrabstwie Wicklow, przypłynął do Ameryki w 1850 roku i osiedlił się w stanie Wisconsina18. Ojciec Toma, Michael Doyle, miał piętnaścioro rodzeństwa, które rozproszyło się po Środkowym Zachodzie. Jako menedżer w firmie agrochemicznej przeniósł się wraz z żoną, synem i dwiema córkami do Cornwall w Ontario, gdzie Patrick dorastał. Kiedy wstąpił do zakonu dominikanów i przybrał imię Thomas, rodzina mieszkała w Montrealu. Gdy w 1965 roku przyjechał do domu na Boże Narodzenie, jego pięćdziesięciodwuletnia matka Doris chorowała na raka piersi.
Ojciec R. J. MacDonald, ich duszpasterz z Cornwall, regularnie przyjeżdżał do szpitala. Dwunastoletnia Kelly w swoim pokoju wysłuchiwała brata, który delikatnie przygotowywał ją na śmierć matkia19. Odprawiwszy ceremonię pogrzebową Doris, MacDonald ofiarował Tomowi pamiątkowy różaniec. MacDonald był szorstkim Szkotem o wielkim sercu. Jego relacje z rodziną Doyle’ów były typowe dla kultury amerykańskiego katolicyzmu w połowie dwudziestego wieku. Księża nawiązywali wówczas ze swoimi parafianami braterskie więzi. Matki chętnie widziały ich w domach i uważały za wzorzec osobowy dla swoich dzieci. Celibat otaczała mistyczna atmosfera świętej dyscypliny. „Ksiądz zajmował się świętymi sprawami i posługiwał świętym językiem – wspominał pewien arcybiskup. – Być księdzem stanowiło najwyższą pozycję życiową, do jakiej mógł aspirować chłopiec”a20.
Irlandzcy księża ukształtowali katolicyzm Ameryki Północnej i Australii. Dla dziewiętnasto- i dwudziestowiecznej fali imigrantów z Irlandii, osiedlającej się w ubogich dzielnicach miast, księża byli nieocenionym wsparciem: pomagali mieszkańcom w sprawach podatkowych i szkolnych, w kontaktach z urzędami i w staraniach o pracę – w ogłoszeniach często deklarowano: „Irlandczyków nie przyjmujemy”a21. Z kultury tej wywodzi się wielu kardynałów i arcybiskupów, których przodkowie byli Irlandczykami, jak Spellman w Nowym Jorku, Cashing w Bostonie, McIntyre w Los Angeles, Mannix w Melbourne – ludzi równie dobrze radzących sobie z politykami, jak z magnatami biznesu.
Tom Doyle wrócił do seminarium św. Tomasza z Akwinu i do następstw watykańskiego trzęsienia ziemi. Wybuchały frakcyjne spory dotyczące liturgii – czy podczas mszy wolno używać gitar, czy należy zaniechać śpiewów łacińskich? Doyle kochał mszę łacińską. Nie lubił swobodnych improwizacji, czerpał poczucie bezpieczeństwa z dźwięku dzwonków rozbrzmiewających w ustalonych momentach mszy i z aromatu palącego się kadzidła. Wierzył w odwieczny porządek. W wielu krajach księża i zakonnice domagali się zniesienia obowiązku celibatu i uczynienia go dobrowolnym wyborem. Papież Paweł VI zamknął ten temat w encyklice z 1967 roku, nazywając celibat „wspaniałym klejnotem” Kościoła – tym, co „niewątpliwie zapewnia księdzu, nawet w wymiarze praktycznym, maksymalną efektywność i najlepszą dyspozycję psychologiczną i religijną, dzięki ustawicznemu ćwiczeniu się w doskonałej czystości”a22. Papież nie przywoływał żadnych badań psychologicznych nad doskonałą czystością – nie było wtedy co przywoływać.
Tuż przed Bożym Narodzeniem 1967 roku księża nauczający w seminarium zebrali się na wspólnym obiedzie. Przeor – kapłan wybrany na zwierzchnika zgromadzenia – oświadczył wówczas, że opuszcza szkołę, gdyż zamierza się ożenić. Zebrani rozeszli się, targani sprzecznymi uczuciami. Na dźwięk dzwonu Doyle i jego koledzy z seminarium zgromadzili się we wspólnej sali, gdzie zakomunikowano im tę wiadomość. Poczucie zdrady popełnionej przez przywódcę zniszczyło świąteczny nastrój. Niektórzy pytali, dlaczego nie mogą się ożenić i pozostać księżmi. W następnych miesiącach odeszli dwaj dalsi księża z kadry nauczającej, niektórzy rozczarowani seminarzyści uczynili to samo. Spośród dwudziestu sześciu mężczyzn, którzy wstąpili do seminarium razem z Doyle’em, wyświęconych zostało sześciu. W 2002 roku tylko trzej z nich nadal byli księżmi.
Czy Vaticanum II wywołało rewolucję? Czy sobór ten ukazał proroczą wizję, czy też skapitulował wobec społeczności oderwanej już od swoich fundamentów? Jego spuścizna wprowadziła Kościół na błędną drogę, którą wkroczył później w nowe milenium.
Dzisiejsze bolesne skandale mają źródła w problemach, których wtedy nie rozwiązano.
Studiując teologię, Doyle poznał prace ekumenicznych myślicieli soboru, takich jak niemiecki jezuita Karl Rahner, belgijski dominikanin Edward Schillebeckx, francuski ksiądz Yves Congar. Wysuwane przez nich idee Kościoła introspekcji, otwartego na rozsądne zmiany, były w latach pięćdziesiątych, za pontyfikatu Piusa XII, przyczyną wykluczenia ich ze wspólnoty wiernych. Wszyscy zostali zrehabilitowani przez Jana XXIII.
Destabilizacja w seminarium św. Tomasza z Akwinu trwała. Niedorozwinięty brat zakonny, który wykonywał prace porządkowe, nagle znikł. Chodziły słuchy, że nakłaniał studentów do seksu i został wysłany na kurację do ośrodka w Nowym Meksyku. Doyle dowiedział się później, że tam zmarł. Teolog, który studiował w Instytucie Menningera, zaczął mówić o homoseksualizmie jako o czymś, co nie jest grzechem, lecz stylem życia. Na niektórych seminarzystach zrobiło to wrażenie. Człowiek ten opuścił potem stan duchowny i po latach umarł na AIDS. Kilku kolegów z rocznika Doyle’a wyrzucono jako gejów.
Gdy w 1968 roku światem wstrząsały protesty studenckie, Tom Doyle szukał bliskości Boga w ortodoksji. Katastrofy w życiu seminarium traktował jako próby, którym poddaje ich Bóg. Odczuwał tym większy pociąg do tajemnic wiary, pragnął udzielać łaski Bożej za pomocą sakramentów. „W latach nauki w seminarium chodziło mi o to, aby przetrwać” – wspomina. Dzięki żądzy wiedzy szybko został magistrem filozofii, a później dodał do tego cztery dalsze stopnie magisterskie – w dziedzinie teologii, nauk politycznych, prawa kanonicznego i administracji kościelnej.
Zanim wybrał kapłaństwo, zerwał ze swą przyjaciółką ze szkoły średniej w Cornwall. Nie był nieczuły na uroki kobiet, lecz list papieski z 1967 roku w sprawie celibatu traktował jako przekreślenie wszelkiej szansy na zmianę tej reguły.
W dniu 29 lipca 1968 roku papież Paweł VI ogłosił encyklikę Humanae Vitae, w której potępił wszelkie formy sztucznej antykoncepcji. Wywołało to mocne reakcje. Teologowie w Europie i Ameryce Północnej otwarcie przeciwstawili się poglądowi papieża, cytując stanowisko liczącej sześćdziesięciu czterech członków komisji, która zajmowała się tą sprawą i której większość opowiedziała się za stosowaniem pigułek umożliwiających kontrolę urodzeń. Przez dwa lata po powstaniu tajnego raportu tej komisji Paweł VI zapoznawał się z zagadnieniami bioetyki i rozmawiał ze swymi doradcami w iście hamletowskiej rozterce. Czy powinien zaniechać nauczania, zgodnie z którym pary pragnące uniknąć ciąży mają powstrzymywać się od seksu w okresie płodności kobiety? Czy też powinien przekroczyć próg i uznać współżycie płciowe bez płodzenia dzieci za dopuszczalnea23? Wybrał dawną odpowiedź. Wkrótce po ukazaniu się jego listu angielski kardynał oświadczył, że katolicy stosujący środki antykoncepcyjne mogą przystępować do sakramentów.
Ponieważ księża, zakonnice i ludzie świeccy w wielu krajach stanęli w obronie wolności sumienia, wielki mur katolickiej jedności zaczął pękać. Doyle dowiedział się, że dwie jego kuzynki używają pigułek antykoncepcyjnych. Znajoma para małżeńska przeszła do Kościoła episkopalnego. A w każdym razie encykliki Pawła VI nie traktowano jako przejawu papieskiej nieomylności.
Thomas P. Doyle otrzymał święcenia 16 maja 1970 roku w Dubuque w stanie Iowa. Michael Doyle ofiarował synowi ślubną obrączkę i zaręczynowy pierścionek jego zmarłej matki. Złotnik z Montrealu wtopił je w kształcie krzyża celtyckiego w srebrny kielich, którego Tom używał zawsze, gdy celebrował Eucharystię. Odprawiał później ceremonie ślubne swoich sióstr, Shannon i Kelly. Nawet jeśli trochę zazdrościł siostrom pożycia małżeńskiego i domów, w których wkrótce pojawiły się dzieci, własne życie dawało mu satysfakcję. Sublimował popęd płciowy przez ćwiczenia fizyczne, długie lektury, intensywne modlitwy i liczne przyjaźnie, które nawiązał w środowisku parafian i braci dominikanów. Miał dwadzieścia osiem lat, gdy pewna kobieta podczas spowiedzi zapytała go, czy przeżywanie orgazmu jest grzechem. Bez namysłu odpowiedział, że nie – ciesz się orgazmami, skoro ich doświadczasz!
W 1971 roku, gdy Doyle pełnił funkcję wikarego w parafii św. Vincenta Ferrera w River Forest na przedmieściu Chicago, pewien rozwiedziony mężczyzna poprosił go o pomoc. Czy jego pierwsze małżeństwo można anulować, tak by następne mógł zawrzeć w kościele? W pokoleniu rodziców Toma rozwody katolików były rzadkością. Wielu z nich żywiło przekonanie, że rozwodnicy nigdy już nie otrzymają ślubu kościelnego, mimo że prawo kanoniczne dopuszczało stwierdzenie nieważności małżeństwa. Tym, którzy zawarli drugi ślub jako cywilny lub uczynili to w innym wyznaniu, nie wolno było przystępować do komunii. Doyle odwołał się do działającego w chicagowskiej archidiecezji trybunału złożonego z księży i pracowników świeckich, który rozstrzygał problemy z zakresu prawa kanonicznego.
Unieważnienie było trudniejsze niż rozwód cywilny, jeśli jednak udowodniło się porzucenie lub systematyczne krzywdzenie przez męża czy żonę, trybunał mógł uznać związek sakramentalny za „nieważny” i otworzyć drogę do następnego ślubu. Doyle pomógł swemu parafianinowi otrzymać takie unieważnienie, a potem udzielił mu ślubu. I nagle wielu ludzi zaczęło zwracać się doń z prośbą o pomoc w takiej samej sprawie. Wysłuchiwał kobiet, które z płaczem mówiły, że są od lat bite przez mężów, spotykał zahukane dzieci z patologicznych rodzin, słuchał opowiadań kobiet o oziębłości i wykorzystywaniu ich w dzieciństwie. Widział, jak miękną twarde twarze mężczyzn, gdy ci odsłaniają przed nim seksualne sekrety trapiące ich od lat: jedni byli impotentami, inni homoseksualistami, i choć kochali swoje rodziny, chcieli wycofać się z małżeństwa. Poznawszy te skrywane udręki, Doyle uznał, że Kościół Chrystusa musi pomagać swoim cierpiącym członkom.
„Kardynał Cody chce się z tobą zobaczyć” – powiedział mu pewnego dnia jego dominikański prowincjał.
Rezydencja kardynała arcybiskupa Chicago miała widok na Lincoln Park w części śródmieścia nazywanej Gold Coast. Kardynał Cody trzymał największą w kraju archidiecezję żelazną ręką. Wielu starszych księży wyrzucił z parafii, w których sprawowali posługę od lat. Pojawiał się na probostwie bez uprzedzenia, czekał godzinami, aż ksiądz się zjawi, po czym nakazywał mu natychmiastowe odejście. Jego decyzje bywały dziwaczne. Gdy psycholog Eugene Kennedy radził mu, by poddać terapii pewnego wyczerpanego nerwowo księdza, Cody dał mu pieniądze i bilet lotniczy do Paryża. Ksiądz ten załamał się ostatecznie i wylądował w nowojorskim szpitalu. „Któż mógł czytać w myślach Cody’ego? – mówi Kennedy. – Chciał wszystkim rządzić”a24.
Jako arcybiskup Nowego Orleanu Cody przez cztery lata nadzorował budowę o wartości 30 milionów dolarów i walczył z segregacją rasową. W Chicago musiał zamknąć szkoły katolickie w ubogiej części śródmieścia z powodu swego niefortunnego projektu wewnętrznej sieci telewizyjnej dla parafii. Stracił 2 miliony dolarów, inwestując fundusze kościelne w firmę, która upadła. Ale w Chicago mieszka ponad 2 miliony katolików, których lojalność umożliwiła Cody’emu wręczanie finansowych darów członkom kurii rzymskiej podczas jego wypraw do Watykanu. Ten syn strażaka wstąpił do seminarium jako czternastolatek, z czasem uzyskał doktoraty z filozofii, teologii i prawa kanonicznego, a w latach trzydziestych posadę w watykańskim sekretariacie stanua25. W Chicago despotyczne zachowania Cody’ego wywołały falę złej prasy i spekulacje na temat jego niezrównoważenia, które docierały do Rzymu. „Dopóki jestem w porządku wobec Boga, nie dbam o to, co mówią moi krytycy” – powiedział hardoa26. W 1978 roku, podczas choroby papieża Pawła VI, ks. Andrew M. Greeley odnotował przybycie kardynała z kurii rzymskiej:
W naszym mieście przebywał Sebastiano Baggio. Zatrzymał się sekretnie w drodze do Ameryki Łacińskiej i odbył spotkanie z kardynałem Codym, przekazując mu „prośbę” papieża, by oddał rządy. Kardynał już mówi ludziom o tej wizycie. Dowiaduję się, że do późnej nocy z willi kardynała, położonej na terenach seminarium w Mundelein, dobiegały gniewne, podniesione głosy, bo kardynał stanowczo odmawiał spełnienia owej prośby. (…) Kardynał często nie odpowiadał na listy od różnych kongregacji rzymskich, a w jednym przypadku przez parę miesięcy nie odpowiadał na list napisany odręcznie przez papieża Pawła VI (chwalił się, że zignorował ten list, mówiąc, iż „to Baggio nakłonił papieża, by go napisał”)a27.
Dwa dni później papież zmarł. Cody poleciał do Rzymu na pogrzeb i konklawe, które wybrało kardynała Albina Lucianiego jako Jana Pawła I. Miesiąc później zmarł i ten papież. Cody znów udał się do Rzymu i uczestniczył w konklawe, które wybrało kardynała Wojtyłę, arcybiskupa Krakowa, jako pierwszego polskiego papieża Jana Pawła II.
Na długo przed tymi wydarzeniami Tom Doyle, nieco speszony, znalazł się w biurze Cody’ego. Znany z kapryśnego humoru kardynał, w okularach, z obwisłym podbródkiem, zapytał go o wykształcenie, o życie w zakonie dominikanów, o parafię. Ojciec Doyle odpowiadał uprzejmie i zgodnie z prawdą. Nawiązując do jego pracy wśród rozwiedzionych, Cody spytał, czy Doyle zna prawo kanoniczne. „Niezbyt biegle, Wasza Eminencjo”. Cody był znawcą kanonów dotyczących małżeństwa. Jego chłodny sposób bycia zmienił się na rubasznie ciepły, gdy chwalił młodego księdza za pomoc udzielaną ludziom, którym Kościół jest potrzebny.
Tak zaczęła się ich dziwna przyjaźń. Doświadczenie Doyle’a, zdobyte dzięki wysłuchiwaniu wyznań rozbitych małżeństw, kazało mu widzieć w Codym osobę niezdolną do wyartykułowania swego cierpienia. Starał się nie odgrywać wobec kardynała roli terapeuty. Do gabinetu raz po raz wchodziły sekretarki z dokumentami wymagającymi podpisu. Cody mieszkał sam w dużym domu, wśród stosów papierów. Doyle, mający dużą rodzinę i wielu przyjaciół, był optymistycznie nastawiony do życia. Cody opowiadał mu o księżach alkoholikach, którym pomaga finansowo, i o wsparciu udzielanym matkom nieślubnych dzieci. Ich ojcami są księża, ojcze! Doyle nie został spowiednikiem Cody’ego, lecz gdy Cody mówił o swoim współczuciu, Doyle widział samotnego człowieka tęskniącego za uczuciami, których nie mógł znaleźć z powodu gwałtowności swego usposobienia.
Ambitni młodzi ludzie zwykle szukają starszych, wpływowych osób, których nie muszą lubić, lecz którym okazują względy z myślą o własnej karierze. Ale Tom Doyle szczerze polubił tego starego człowieka. Cody nie tylko zachęcał go do pracy wśród ludzi rozwiedzionych, lecz także wsparł finansowo jego studia w dziedzinie prawa kanonicznego. Doyle udał się do Rzymu na kursy kościelnej jurysprudencji. Mieszkał w Angelicum, uniwersytecie dominikańskim, i uczestniczył w zajęciach prowadzonych w Gregorianum, uniwersytecie jezuickim. Widywał legionistów Chrystusa maszerujących parami niczym żołnierze. Podczas zajęć tak wiele mówili oni o ortodoksji, że „wydawało się to paranoidalne, kompletnie pozbawione samodzielnej myśli” – wspomina Doyle. Poza tym niewiele o nich wiedział.
Z Rzymu Doyle pojechał do Ottawy, gdzie uzyskał stopień magistra prawa kościelnego na Uniwersytecie św. Pawła, a następnie przeniósł się do Amerykańskiego Uniwersytetu Katolickiego w Waszyngtonie, by zrobić doktorat. Ta katolicka uczelnia – nazywana „małym Watykanem” z racji założenia jej w 1887 roku decyzją papieża Leona XIII – zajmowała obszar o powierzchni 144 akrów w północno-wschodniej części Waszyngtonu. Od frontu, przy Michigan Avenue, stała bazylika Narodowego Sanktuarium Niepokalanego Poczęcia, o połyskliwej, niebieskiej kopule. Doyle mieszkał po drugiej stronie ulicy, w dominikańskim House of Studies – dużej neogotyckiej budowli z rzędem wież. W czasie wolnym od zajęć pobierał lekcje pilotażu i uzyskał licencję pilota.
W 1978 roku wrócił do parafii w River Forest i zajmował się unieważnieniami małżeństw w trybunale chicagowskim. Grupa uczonych przygotowujących poprawione wydanie kodeksu kanonicznego z 1917 roku poprosiła go o udział w pracach nad kanonami dotyczącymi małżeństwa. Doyle odnowił wtedy swoje kontakty z kardynałem Codym, który był coraz bardziej niepopularny w Chicago, lecz pozostawał w dobrych stosunkach z papieżem Janem Pawłem II.
W 1981 roku kanonista zatrudniony w ambasadzie watykańskiej w Waszyngtonie zrezygnował z tej posady, by objąć funkcję przeora dominikanów. Delegatem apostolskim, czyli wysłannikiem papieża, był włoski arcybiskup Pio Laghi. Doyle był zaskoczony, gdy otrzymał zaproszenie do Waszyngtonu na rozmowę w sprawie zatrudnienia go na stanowisku prawnika kanonicznego.
Wzniesiony w 1939 roku trzypiętrowy budynek w stylu florenckim na Massachusetts Avenue’s Embassy Row mieścił się naprzeciwko oficjalnej rezydencji wiceprezydenta. W krajach, w których Stolica Apostolska nie ma przedstawicielstwa dyplomatycznego, wysłannik papieża, reprezentujący go wobec miejscowych biskupów, zwany jest delegatem apostolskim; jeśli natomiast ma rangę ambasadora, nosi tytuł nuncjusza. Sekretarz stanu za pontyfikatu Jana Pawła II, kardynał Agostino Casaroli, podjął negocjacje z administracją Reagana, aby zapewnić przedstawicielstwu Stolicy Apostolskiej status dyplomatyczny. Stosunki z Watykanem Stany Zjednoczone zerwały w 1867 roku pod naciskiem protestantów.
Pio Laghi, urodzony 21 maja 1922 roku w Castiglione, był synem chłopa. Został księdzem i awansował, uzyskując doktoraty z teologii i prawa kanonicznego. Miał trzydzieści lat, gdy papież Pius XII powołał go do korpusu dyplomatycznego. Jak przystało osobie o tak wysokim tytule, pięćdziesięciodziewięcioletni Laghi miał bystry umysł i eleganckie maniery. Był szczupłym mężczyzną o ciemnych oczach, krótko przyciętych srebrzystych włosach i – według słów senatora Johna Heinza z Pensylwanii – „frustrująco celnym forhendzie na korcie tenisowym”a28. Znał biegle cztery języki, pełnił służbę w Nikaragui podczas rządów Somozy, potem w Indiach, Jerozolimie, na Cyprze i w końcu w Argentynie, gdzie pobory biskupom wypłacał reżim wojskowy.
Służbę dyplomatyczną w Argentynie Laghi pełnił w okresie „brudnej wojny” prowadzonej przez tamtejszą dyktaturę, która torturowała więźniów i powodowała „znikanie” tysięcy obywateli. Nazywał to „najbardziej niewdzięczną” funkcją w swojej karierze. Działacze na rzecz praw człowieka z goryczą zarzucali mu przypochlebianie się reżimowi – czemu potem Laghi zaprzeczał, ponieważ oskarżenia te zagrażały jego karierzea29.
Doyle nie wiedział o tej kontrowersji, gdy w 1981 roku znalazł się w obszernym biurze Laghiego, gdzie na honorowym miejscu wisiała fotografia papieża. Laghi, ze złotym łańcuchem prałata na piersi, mówił mu o potrzebie właściwej selekcji kandydatów na biskupów i sprawdzania ich kwalifikacji, by Ojciec Święty otrzymywał listę trzech kandydatur do wyboru. Topografia Kościoła zmieniała się. Podczas gdy potomkowie katolików irlandzkich, polskich i włoskich zasiedlili zamożne przedmieścia na północnym wschodzie i środkowym zachodzie kraju, napływ Haitańczyków, Kubańczyków i Nikaraguańczyków na Florydę, a Salwadorczyków i Meksykanów na tereny południowo-zachodnie i do Kalifornii rozszerzał granice Kościoła. Laghi podkreślał konieczność mianowania nowych biskupów, w miarę jak Rzym tworzy nowe diecezje.
Potem Laghi mówił długo o potrzebie lojalności biskupów wobec wizji Kościoła, jaką ma Ojciec Święty, i o nacisku kładzionym przez niego na ewangelizację. Doyle otrzymał stopień magistra nauk politycznych za pracę na temat leninowskiej teorii rewolucji społecznej. Jako arcybiskup Krakowa Karol Wojtyła działał w okropnych warunkach komunizmu. Jako papież sygnalizował swoją dezaprobatę Ameryce Łacińskiej, gdzie rzecznicy teologii wyzwolenia traktowali poprawę bytu ludu żyjącego w ubóstwie jako część swojej misji duchowej. Papież uważał, że teologowie ci ulegają wpływom myśli marksistowskiej. Gdy arcybiskup Laghi ciągnął swoje wywody, Doyle, który zmierzał w swej karierze do stanowiska biskupa lub dyplomaty, w myślach zadawał sobie pytanie: Dlaczego ten facet tyle paple? Czy nie obchodzi go, kim ja jestem?
Rozmowę przerwał asystent, informując, że przybyli goście.
Wkroczył kardynał John Krol z Filadelfii, wysoki, siwowłosy, o królewskiej posturze (jak przystało osobie noszącej nazwisko, które w języku polskim oznacza monarchę), w towarzystwie dwóch nowo mianowanych biskupów pomocniczych. Laghi wprowadził Amerykanów do jadalni, gdzie kanadyjskie zakonnice francuskiego pochodzenia serwowały uroczysty posiłek z winem, przygotowany na cześć dwóch nowych członków hierarchii. Jeden z biskupów zaproponował „toast za Ducha Świętego”. Doyle uważał to za głupie, nie można jednak nie wypić za Ducha Świętego, gdy siedzi się z delegatem apostolskim i kardynałem Filadelfii. Rozmowę prowadzili głównie Laghi i Krol, roztrząsając niedawny zamach w Rzymie na Ojca Świętego, dokonany przez tureckiego terrorystę Mehmeta Ali Agcę. Snuto spekulacje na temat domniemanych powiązań Agcy z Bułgarią i sowieckim KGB. Spisek mający na celu zabicie papieża uznano za najpotworniejszą formę zła.
Po lunchu kardynał i obaj biskupi odjechali.
Zaproszony na kawę Doyle oczekiwał pytań.
– Kiedy możesz się tu przenieść? – zapytał Laghi.
Doyle odparł, że musi wyjaśnić to ze swoimi zwierzchnikami.
– Dobrze – powiedział rzeczowo Laghi. – Jedź i zapytaj ich.
I tak to się odbyło – żadnych pytań, po prostu przyjeżdżaj, gdy twoi zwierzchnicy zgodzą się, byś pracował dla Ojca Świętego. Doyle podziękował arcybiskupowi Laghiemu, rozumiejąc, że posada została mu zaproponowana. Delegacja watykańska! Leciał do Chicago uradowany, bracia dominikanie złożyli mu gratulacje.
Dziennikarze „Chicago Sun-Timesa” zaczęli dociekać, na jakie cele Cody wydaje fundusze archidiecezji. Wykryli między innymi, że udzielił pokaźnego zasiłku kobiecie, z którą przyjaźnił się od dzieciństwa. Doyle nie przywiązywał wagi do plotek o ich seksualnym współżyciu. Cody twierdził, że wychowywali się razem jak rodzeństwo. Jednakże jego dziwne manipulacje w sprawach podatkowych skłoniły urząd prokuratora USA do podjęcia dochodzenia. Prawnicy Cody’ego dowodzili, że chroni go konstytucyjny rozdział Kościoła od państwa. Jego główny pełnomocnik, Don Reuben, przypisujący sobie wpływy we władzach miasta, oświadczył, że Cody „jest odpowiedzialny wobec Rzymu i Boga, nie wobec «Sun-Timesa»”a30.
Cody powiedział, że praca w delegacji papieskiej będzie niełatwa, ale wie, że Doyle dobrze sobie z nią poradzi. Doyle dziękował mu, mając złe przeczucia co do dalszych losów biskupa. Po wielu pożegnaniach spakował swoje niezliczone książki i pojechał do Waszyngtonu, gdzie znów zamieszkał w dominikańskim House of Studies, który miał być jego domem w okresie, gdy jako prawnik kanoniczny pracował w dyplomacji dla swego najwyższego zwierzchnika, papieża Jana Pawła II.
Ojciec Doyle głosował na Ronalda Reagana. Cenił nacisk, jaki jego administracja kładła na silną obronę narodową i ograniczanie ingerencji rządu w gospodarkę. Codziennie uczestniczył w porannej mszy i jechał do ambasady na poranne modły, odbywające się w kaplicy pełnej drewnianych rzeźb Stacji Drogi Krzyżowej, które Laghi sprowadził z Włoch. Zakonnice przygotowujące posiłki mieszkały na terenie ambasady. Praca zaczynała się od congresso – zebrania, któremu przewodniczył Laghi. Czterej włoscy księża zajmowali się jego korespondencją, raportami i depeszami do Rzymu lub z Rzymu. Doyle był jednym z czterech księży amerykańskich. Jeden z nich pisał przemówienia Laghiego, drugi był jego sekretarzem i asystentem, trzeci pełnił obowiązki economo – kwatermistrza i księgowego, planującego zajęcia i nadzorującego pracę ambasady. Doyle wypełniał jedno z najważniejszych i najbardziej poufnych zadań, sprawdzając kwalifikacje przyszłych biskupów.
Laghi spotykał się z biskupami indywidualnie i za pośrednictwem Katolickiej Konferencji USA – instytucji z siedzibą w północno-wschodniej dzielnicy Waszyngtonu, stanowiącej dla biskupów zaplecze w ich działaniach (po połączeniu z Krajową Konferencją Biskupów Katolickich utworzyła później Konferencję Biskupów Katolickich USA). Podstawową zasadą pracy wykonywanej przez Doyle’a była poufność. Niewielu dziennikarzy wiedziało, kim jest, co mu bardzo odpowiadało. W lipcu 1981 roku Laghi wywołał poruszenie swoim listem do biskupów amerykańskich, w którym strofował diecezjalną prasę za „brak szacunku dla Kościoła i jego magisterium”a31. Słowo magisterium oznacza nauczycielski autorytet papieża, Kościoła i biskupów. Mimo że Laghi nie wymienił z nazwiska żadnego dziennikarza, jego list został powszechnie odebrany jako krytyka Andrew M. Greeleya – księdza, którego teksty drukowano w wielu diecezjalnych gazetach. Greeley, socjolog i czołowy krytyk encykliki z 1968 roku w sprawie kontroli urodzeń, przewidywał milczący opór milionów małżeństw katolickich, które będą stosować pigułkę i inne środki antykoncepcyjne, nadal przystępując do sakramentów. Laghi łajał prasę katolicką za to, że „szkodzi wierze ludu”, publikując artykuły, które kwestionują naukę Kościoła. Jeden z redaktorów zażartował: „Jak odpowiedzieć na list, w którym nie ma żadnych konkretów? Można jedynie powiedzieć: prosimy bardziej do rzeczy”.
Doyle widział w tym liście strzał ostrzegawczy, wzywający do lojalności. Katolicy stanowili 24 procent ludności USA, a więc około 62 milionów ludzi w najbogatszym kraju świata. Jan Paweł II chciał, by bezwzględnie respektowali oni także te punkty nauki Kościoła, które były niezgodne z tendencjami kultury masowej. Doyle żywił coraz większe wątpliwości co do słuszności zakazu stosowania środków antykoncepcyjnych przez katolickie małżeństwa. Wszak decyzje w tej sprawie mają najbardziej osobisty charakter. Wiedząc, że zostałby zwolniony, gdyby zakwestionował nauczanie Kościoła, Doyle traktował autocenzurę jako cenę płaconą za ratowanie autorytetu Kościoła, który jednak musi się zmienić. Przed amerykańską wojną domową Kościół tolerował niewolnictwo, Jan Paweł II opowiada się za prawami człowieka. Poglądy Kościoła w sprawach ludzkiej seksualności nie uwzględniają w należytej mierze dorobku nauk społecznych. Pewnego dnia Rzym będzie musiał zaaprobować nowe idee teologiczne.
Doyle poznał Jana Pawła II w październiku 1979 roku, gdy papież spotkał się z księżmi z Chicago podczas swojej pierwszej podróży do Ameryki. Jawił się niczym jakaś niebiańska supergwiazda – przystojny, o wyrazistych, słowiańskich rysach twarzy, szerokim czole i stanowczym spojrzeniu. Jego ciepły uśmiech był, według uwielbiających go mediów, oznaką wzniosłości ducha. Większość komentatorów zignorowała przekaz bardziej subtelny, na który zwrócił uwagę historyk Garry Wills w eseju opublikowanym przez „Columbia Journalism Review”. Zwracając się do teologów w Waszyngtonie, Jan Paweł powiedział: „Wierni mają prawo nie przejmować się teoriami i hipotezami, których nie są w stanie kompetentnie ocenić, a które bywają upraszczane lub wykorzystywane przez opinię publiczną w celach obcych prawdzie”. Wills dostrzegł w tych słowach „tę samą co dawniej obronę cenzury teologicznej. (…) Ktoś, kto tak mówi, nie będzie skłonny podejmować pytań pojawiających się w prasie, która może «upraszczać» lub zniekształcać odpowiedzi”a32.
Burzliwe lata spędzone w seminarium zahartowały ojca Doyle’a. Spotkał się z wiceprezydentem George’em Bushem i jego żoną. Był na lunchu z katolickimi doradcami Białego Domu. Choć nigdy nie wyobrażał sobie, że tak ułoży się jego życie, polubił to i chciał kontynuować.
Większość czasu spędzał na pisaniu wewnętrznych raportów na użytek Laghiego i Sekretariatu Stanu w Rzymie. Sprawdzając kandydatów na biskupów, polegał na opiniach osób, które ich znały. Otrzymywały one kwestionariusz opatrzony zastrzeżeniem: KAŻDE NARUSZENIE TEJ TAJEMNICY STANOWI NIE TYLKO POWAŻNY BŁĄD, LECZ TAKŻE PRZESTĘPSTWO PODLEGAJĄCE ODPOWIEDNIEJ KARZE KOŚCIELNEJ. Zawierał on pytania o postawę danego duchownego wobec stanowiska Watykanu w kwestii „święceń kapłańskich kobiet, sakramentu małżeństwa, etyki seksualnej i sprawiedliwości społecznej (…), lojalności i posłuszeństwa wobec Ojca Świętego, Stolicy Apostolskiej i hierarchii, poszanowania i akceptacji celibatu księży”a33.
Przyszłego biskupa nigdy nie zapraszano na rozmowę i nie informowano, że rozważa się jego kandydaturę. Przygotowując ocenę kandydatów, Doyle rozmawiał z biskupami i księżmi. Laghi nie chciał, by ich nazwiska były ujawniane. Cały proces jest „tajemnicą pontyfikalną”. Osoby, które otrzymują list od delegata, „nie mogą nikomu o tym powiedzieć ani dyskutować z kimkolwiek treści swojej odpowiedzi”a34.
Tę wielce dyskrecjonalną pracę Doyle uważał za nudną. Wolał pisać sprawozdania z sytuacji w diecezjach, wykorzystując dane demograficzne i statystyki kościelne w analizie infrastruktury, liczebności kleru, rozwoju szkół i uniwersytetów oraz działalności charytatywnej. Tym, co pomijał w swoich sprawozdaniach, była przyczyna spadku liczby księży: co roku około 1200 Amerykanów porzucało stan duchowny, większość z zamiarem zawarcia małżeństwa. Podobną skalę przybierało to zjawisko w Kanadzie, Australii i Irlandiia35. Zasada obowiązkowego celibatu oraz zakaz kontroli urodzeń zbierały przykre żniwo.
Milczenie miało w kościelnej kulturze ogromne znaczenie – to, że się czegoś nie mówiło, mogło być równie ważne jak słowa w porę wypowiedziane. Za pontyfikatu Jana Pawła II żaden ksiądz, który chciał zostać biskupem, nie mógł wypowiadać się przeciwko celibatowi, przeciwko zakazowi kontroli urodzeń ani na rzecz wyświęcania kobiet. Doyle wiedział, że jakaś część kandydatów na biskupów nie podziela stanowiska Rzymu. Historia znała sytuacje, w których Kościół musiał wziąć w rachubę sensus fidelium – sposób myślenia wiernych. Doyle powiedział sobie, że dopóki moment taki nie nadejdzie, on sam będzie działać na rzecz większego dobra. Laghi pochwalił na congresso jego raport o archidiecezji chicagowskiej.
Podczas pobytu w Chicago, wieczorem 24 kwietnia 1982 roku, Doyle odwiedził siedemdziesięcioczteroletniego Cody’ego w saloniku jego rezydencji. Ciało umierającego na niewydolność serca kardynała było tak spuchnięte, że jego głowa wydawała się maleńka. Pod gradem doniesień „Sun-Timesa” federalna wielka ława przysięgłych zażądała dokumentacji pięciu rachunków bankowych archidiecezji. Cody starał się utrudnić jej wgląd w swoje wydatki. Starzec wspominał z Doyle’em szczęśliwsze dni, dopóki pielęgniarka nie powiedziała, że powinien odpocząć.
Nad ranem Doyle’a obudził telefon: Cody umarł. Laghi polecił odszukać osobiste papiery kardynała. Cody był jednym z kardynałów, którzy wybierali na konklawe dwóch kolejnych papieży. Gdyby jego papiery dostały się w ręce śledczych, notatki, które robił, mogłyby przeciec do prasy. Doyle musiał więc przeszukać biuro i rezydencję Cody’ego. W jego sypialni znalazł listy pisane do chorych i podarunki od dzieci. Pluszowy niedźwiadek symbolizował radość, jaką ten zamknięty emocjonalnie człowiek znajdował w dziecięcych prezentach. Doyle zabrał ze sobą do ambasady pewne materiały, odcinając śledczym dostęp do nich.
Śmierć Cody›ego zakończyła ponury spektakl federalnego śledztwa. Papież już wcześniej zaaprobował sekretnie kandydaturę arcybiskupa z Cincinnati Josepha L. Bernardina jako nowego arcybiskupa Chicago. Pochodzący z południa Bernardin był znany z uprzejmego, koncyliacyjnego sposobu bycia już od lat siedemdziesiątych, gdy odgrywał ważną rolę jako sekretarz generalny konferencji biskupów w Waszyngtonie. Jak na ironię dawny surowy sędzia Cody’ego, przewodniczący Kongregacji ds. Biskupów kardynał Baggio, próbował zablokować kandydaturę Bernardina. Baggio był faworyzowany przez papieża Pawła VI, gdyż wyszukiwał kandydatów na członków hierarchii wśród duchownych umiarkowanych i łagodnie usposobionych. Natomiast Jan Paweł II „był zaniepokojony doniesieniami, że niektórzy biskupi w Stanach Zjednoczonych nie wypowiadają się jasno w sprawach kontroli urodzeń, aborcji i rozwodów”, jak pisał watykański korespondent „Time’a” Wilton Wynn. Wymierzone przeciwko Bernardinowi posunięcia Baggia spaliły na panewce. Zdegradowany przez Jana Pawła Baggio narzekał: „Jestem dziś nikim w kurii – nikim!”a36.
Gdy Joe Bernardin wprowadzał się do rezydencji w Chicago, Doyle i Pio Laghi, przybyli na inaugurację, też zatrzymali się w tym dużym domu. Bernardin był przeciwieństwem swego poprzednika: łatwy w obejściu, uważnie słuchający innych, skłonny do zgody. Wystąpienie adresowane do chicagowskich księży zaczął słowami: „Jestem Joseph, wasz brat”. Jan Paweł II wkrótce mianował go kardynałem. W drodze na uroczystości Doyle, jadąc z nim limuzyną, ciepło wspominał dawne czasy, podczas gdy za oknem przesuwało się Chicago.
Gdy Doyle napomknął Laghiemu o swojej rozmowie z Tomem Kellym, dominikaninem, który przejął po Bernardinie funkcję sekretarza generalnego konferencji biskupów, ten ostrzegł go przed zbytnią zażyłością z biskupami. Kelly (który wkrótce miał zostać arcybiskupem Louisville) powiedział mu: „Jesteś teraz bardzo ważny dla Bernardina”, mając na myśli to, że konferencja chce mieć wpływ na ostateczną listę kandydatów na biskupów. Laghi zaakcentował bardzo mocno, że pewien ksiądz, który kiedyś pracował w nuncjaturze – jak teraz nazywano ambasadę watykańską – został z niej usunięty za złamanie tajemnicy. Hierarchia rzymskokatolicka jest tworem równie politycznym jak Kongres USA czy Kreml. Biskupi mają do czynienia z rozmaitymi kongregacjami watykańskimi i dają świadectwo swojej jedności z Rzymem. W zamian oczekują kolegialności – dopuszczenia ich w jakiejś mierze do udziału we władzy. Paweł VI dokonał zmian w Kolegium Kardynałów. Wcześniej złożone w większości z Włochów, teraz stało się ciałem międzynarodowym, co odzwierciedlało wielkie zróżnicowanie światowego Kościoła. Zmiana ta doprowadziła pośrednio do elekcji pierwszego polskiego papieża.
Jan Paweł II, znawca filozofii, w młodości aktor, był charyzmatycznym obrońcą praw człowieka. W 1979 roku komunistyczne władze polskie pozwoliły, choć niechętnie, na wielkie zgromadzenia wiernych podczas jego pierwszej papieskiej podróży do kraju. Podczas mszy odprawianej na warszawskim placu Zwycięstwa mówił on do zebranych tam 250 tysięcy ludzi: „Chrystusa nie można oddzielać od historii człowieka w żadnej części globu”. W innym miejscu powiedział: „Ten papież przybył tu, aby dać Chrystusowe świadectwo (…), mówić wszystkim, Europie i światu, o tych często zapominanych ludziach i narodach”a37. Wziął na siebie niezwykłe zadanie z dziedziny polityki zagranicznej – potęgą słów i symboliką swego urzędu przeciwstawiał się tyranii. Tajnymi kanałami przesyłał wiadomości uwięzionym przywódcom „Solidarności” i monitorował pomoc udzielaną niejawnie narodowemu ruchowi oporua38. Wielu katolikom wydawało się, że jego przywiązanie do zakazu kontroli urodzeń jest sprawą marginalną, niemal bez znaczenia.
Akcje Doyle’a wzrosły, gdy w 1983 roku wydawnictwo Paulis Press opublikowało poprawiony, liczący 1154 strony kodeks prawa kanonicznego z komentarzami. Jako autor części dotyczącej małżeństwa stał się największym autorytetem w tej dziedzinie. Prowadził na ten temat wykłady na Uniwersytecie Katolickim.
Z uwagi na relacje władzy między Rzymem a Ameryką teologia była niebezpiecznym zajęciem. Teologowie podejmowali ryzyko, zagłębiając się w sprawy etyki i sumienia. Miewali kłopoty z Kongregacją Doktryny Wiary (tę osobliwą nazwę nadał Paweł VI dawnemu Świętemu Oficjum). Jej prefektem był Niemiec, kardynał Joseph Ratzinger. W czasach Vaticanum II Ratzinger, wówczas młody ksiądz, uważany był za postępowego teologa. Doradzał hierarchii w swoim kraju, pisał o „proroczym proteście przeciwko zadufaniu instytucji. (…) W całej historii Bóg stał nie po stronie instytucji, lecz po stronie cierpiących i prześladowanych”a39. Wróciwszy do Niemiec, Ratzinger został dziekanem teologii na Uniwersytecie w Tybindze. Podczas protestów, które ogarnęły Europę w 1968 roku, studenci okupowali sale wykładowe Ratzingera i jego szwajcarskiego kolegi Hansa Künga. „Było to nieprzyjemne nawet dla kogoś o tak silnej osobowości jak moja – usłyszał od Künga biograf Ratzingera, John L. Allen Jr. – Dla kogoś tak nieśmiałego jak Ratzinger było to przerażające” a40. Radykałowie starali się aktywizować masy studenckie. Allen pisze: „Ratzinger powiedział później, że doświadczenie z Tybingi ukazało mu «instrumentalizację religii przez tyrańskie, brutalne i okrutne ideologie. Doświadczenie to sprawiło, że zrozumiałem, iż nadużywaniu wiary należy się stanowczo sprzeciwiać, jeśli chce się podtrzymywać wolę porozumienia»”.
Gdy w maju 1978 roku papież Paweł VI mianował Ratzingera arcybiskupem Monachium, jego teologiczne zainteresowania skupiły się nie – jak dotąd – na zmianach strukturalnych, lecz na stabilności instytucji. Po upływie miesiąca papież mianował go także kardynałem. W sierpniu, na konklawe po śmierci Pawła VI, Ratzinger spotkał krakowskiego kardynała Wojtyłę, z którym od wielu lat wymieniali się książkami. Miesiąc później Wojtyła został papieżem Janem Pawłem II. Nieco wcześniej doszło do głośnego konfliktu między Ratzingerem a Hansem Küngiem. Krytykujący papieską nieomylność ksiądz Küng był rzecznikiem zmian w strukturach kościelnych. Jego wizja Kościoła poddanego głębokiej zmianie strukturalnej zderzyła się z wizją niemieckich biskupów i Kongregacji Doktryny Wiary, która w 1979 roku ogłosiła, że nie ma on kwalifikacji do nauczania teologii katolickiej.
Ratzinger mówił potem, że to nie on, lecz jego dawni koledzy się zmienili. W 1981 roku Jan Paweł II powierzył mu kierowanie Kongregacją Doktryny Wiary.
Gdy Doyle spotkał go w 1983 roku, Ratzinger przygotowywał sprawę przeciwko ks. Charlesowi Curranowi, wpływowemu teologowi moralności z Katolickiego Uniwersytetu Ameryki. Curran odwoływał się do symetrii między teologią a biologią. Jak można godzić niezmienne od wieków nauczanie Kościoła w sprawach ludzkiej seksualności z postępami nauki? Dla Rzymu nierozwiązanym problemem pozostawała rola, którą Curran odegrał w 1968 roku jako lider teologów sprzeciwiających się zakazowi kontroli urodzeń. Ratzinger żądał posłuszeństwa wobec nauki Kościoła. Gdy Kongregacja formułowała zarzuty wobec Currana, teologowie uważali, że Ratzinger zdradza idee Vaticanum II. To nieprawda, twierdził Ratzinger. Jego zdaniem „pod szyldem rzekomego «ducha soboru» pojawił się postępujący proces dekadencji”a41.
Doyle podzielał odrazę Ratzingera do prądów kontrkultury, które łamały cywilizowany porządek. Lubił jednak kulturalnego Charliego Currana i uważał, że nie stanowi on zagrożenia dla Kościoła. Ratzinger zaś przygotowywał grunt do pozbawienia go uprawnień nauczyciela teologii. W odróżnieniu od Notre Dame, Georgetown i innych niezależnych uniwersytetów katolickich Amerykański Uniwersytet Katolicki, jako założony przez papieża, był zależny od Rzymu. Doyle nie odegrał żadnej roli w tej dyspucie, z czego był zadowolony. Na konferencji w Dallas w 1983 roku Doyle mówił do urzędników kościelnych o wartościach moralnych. Po swoim wystąpieniu usiadł z Ratzingerem, którego siwe włosy i uprzejmy sposób bycia sugerowały dobrotliwość. Doyle cenił jego inteligencję i oddanie Watykanowi, choć nie wszystkie jego poglądy podzielał. Była to kultura władzy i każdy działał w jej ramach, choć czasem z ociąganiem. Ratzinger chętnie słuchał, tak jakby był gotów poświęcić nieograniczoną ilość czasu temu, co ma do powiedzenia Thomas Patrick Doyle. Jednakże toczone przez Rzym bitwy z teologami nie harmonizowały z duszpasterskim doświadczeniem Doyle’a. Ludzie przygnieceni ciężarami życia szukają pocieszenia, a nie reguł nakładanych na seks. Doyle starał się nie powiedzieć za dużo.
Świadectwo tego, czego nienawidził Ratzinger, znalazło się na jego biurku w Rzymie w 1983 roku: antologia esejów A Challenge to Love: Gay and Lesbian Catholics in the Church wydana przez Roberta Nugenta, dawniej księdza z archidiecezji filadelfijskiej, który w Yale uzyskał stopień magistra teologii. Nugent bez śladu osobistych pretensji przeciwstawiał się arcybiskupowi Waszyngtonu Jamesowi Hickeyowi w sprawie New Ways Ministry, ośrodka dla gejów i lesbijek, który założył razem z zakonnicą Jeannine Gramick na przedmieściu Waszyngtonu. Hickey zabronił im działalności w swojej diecezji i podjął długotrwałe śledztwo w związku z naruszeniem przez nich doktryny kościelnej. W krótkim wstępie do książki Nugenta biskup Walter Sullivan z Richmond w stanie Wirginia cytował list pasterski biskupów amerykańskich z 1976 roku, wyrażający współczucie dla osób, które „nie z własnej winy mają homoseksualną orientację”. Sullivan pisał: „Jedni wzywają nas do okazywania miłości i akceptacji homoseksualnym katolikom, drudzy do zrozumienia ludzkiej seksualności”a42. Przyjechawszy do Rzymu, Sullivan złożył wizytę Ratzingerowi, który wskazując książkę, zapytał: „Co to ma znaczyć?”a43. Polecił Sullivanowi usunąć swoje nazwisko z okładki przyszłych wydań. Sullivan podporządkował się temu poleceniu. Kongregacja Doktryny Wiary zażądała, by salwatorianie, zakon Nugenta, zapobiegli wznawianiu książki, czego oczywiście nie mogli uczynić.
Esej Nugenta stwierdzający, że wielu księży katolickich jest gejami, naruszał zasadę poufności w życiu Kościołaa44. W 1961 roku rzymska Kongregacja ds. Zakonów ostrzegała: „Przystępowanie do ślubów i święceń religijnych jest niedopuszczalne w przypadku osób dotkniętych grzeszną skłonnością do homoseksualizmu lub pederastii, dla których warunki życia i pracy duszpasterza stwarzają poważne niebezpieczeństwo”a45. Doyle znał księży będących homoseksualistami, wśród nich paru takich, którzy tego prawie nie ukrywali. Dopóki ktoś nie demonstrował tej skłonności, Doyle był tolerancyjny. Znał jednak wspólnoty religijne głęboko podzielone w kwestii orientacji seksualnej. Jedni byli napastliwi wobec gejów, inni nazywali homofobię grzechem zadawania ran duchowych. Doyle był zadowolony, że także w śledztwie Hickeya nie odegrał żadnej roli.
Weryfikując kandydatów na biskupów, Doyle eliminował osoby, na których ciążył zarzut uprawiania seksu. Ale nawet najdokładniejsze systemy selekcji nie są niezawodne, o czym przekonał się wiele lat później, gdy w toczącym się w Arizonie sporze prawnym (w którym uczestniczył prawnik kanoniczny, ojciec Robert Trupia) wokół zarzutów o seksualne wykorzystywanie kilkunastolatków ujawniono fakt, że w 1980 roku biskup James Rausch z Phoenix płacił za seks ulicznej prostytutce. Zanim Rausch znalazł się w składzie hierarchii, pełnił funkcję sekretarza generalnego konferencji biskupów w Waszyngtonie. Od dawna już nie żył, gdy podczas procesu fakt ten wyszedł na jaw. Jego kwalifikacje sprawdzano jeszcze przed pojawieniem się Pio Laghiego w Waszyngtonie, kiedy Tom Doyle nawet nie przypuszczał, że kiedykolwiek będzie pracował w ambasadzie watykańskieja46.
Jest to bardzo wpływowe stowarzyszenie broniące konstytucyjnego prawa Amerykanów do posiadania broni palnej (przyp. tłum.). [wróć]
Rozdział drugi
Spośród biskupów, których Tom Doyle poznał, pracując w ambasadzie, żaden nie wywarł na nim tak korzystnego wrażenia jak Bernard Law.
Urodzony w Meksyku w 1931 roku jako jedyne dziecko lotnika i matki nawróconej na wiarę katolicką, pod koniec nauki w szkole średniej w St. Thomas na Wyspach Dziewiczych został przez swych w większości czarnoskórych kolegów wybrany na przewodniczącego samorządua47. Zaczynając studia w Harvardzie, dzielił pokój w akademiku z dwoma Żydami i południowym baptystą. Ukończywszy uczelnię, spędził dwa lata w klasztorze benedyktyńskim w Luizjanie, a potem sześć lat w Pontifical College Josephinum w Columbus w stanie Ohio. W 1961 roku, ostatnim roku pobytu Lawa w seminarium, urzędnicy kościelni dowiedzieli się, że jeden z księży, którzy tam nauczali, zwabiał młodych chłopców do swego mieszkania i kazał im stawać nago przed lustrami, mówiąc: „Jezus kocha ciebie i twoje ciało”a48. Został on usunięty z seminarium.
Wychowany na Karaibach Bernie Law łatwo porozumiewał się z ludźmi o innym kolorze skóry. Jako młody ksiądz w Jackson w stanie Missisipi wydawał diecezjalną gazetę, w której wypowiadał się na rzecz praw obywatelskich, w czym historia przyznała mu rację. W 1973 roku został mianowany biskupem w diecezji Springfield-Cape Girardeau w stanie Missouri, gdzie populacja katolików była niewielka. Tom Doyle lubił rozmowy z Lawem, który bywał w ambasadzie na rutynowych spotkaniach z Pio Laghim. Ambitny, mający wyrobione poglądy Law był gorącym zwolennikiem stanowiska pro-life. Gdy Doyle zapytał go o opinię w sprawie wydanego przez Rzym nakazu, by w szpitalach prowadzonych przez zakony nie wykonywano zabiegu podwiązywania jajowodów, Law wyraził przekonanie, że operacje, którym poddają się kobiety pragnące nie rodzić więcej dzieci, są niezgodne z katolickim nauczaniem w kwestii kontroli urodzeń. Doyle wprawdzie nie aprobował stosowanej przez zakonnice taktyki uników, lecz miał wątpliwości co do tego, czy zabieg podwiązania jajowodów, który nie dotyczy zarodka ludzkiego, można przyrównać do aborcji. W szpitalach tych przestano podwiązywać jajowody.
W 1984 roku papież mianował Lawa, popieranego przez Doyle’a, arcybiskupem Bostonu.
Teoretycznie każdy biskup odpowiada przed papieżem, ale bezpośrednio komunikują się oni z delegatem papieskim w Waszyngtonie oraz z rozmaitymi kongregacjami w Watykanie. Biskupi mają sporą swobodę w kierowaniu swoimi diecezjami. Mimo iż Jan Paweł II kładł duży nacisk na lojalność, niewielu biskupów głosiło kazania w sprawie kontroli urodzeń. Wszak z ław kościelnych trzeba było zbierać pieniądze.
Większą wagę biskupi przywiązywali do problemów Kościoła w Ameryce Łacińskiej. Administracja Reagana wysyłała do Ameryki Środkowej broń i wsparcie wojskowe. W Gwatemali pod rządami chrześcijańskiego fundamentalisty wojsko mordowało indiańskich chłopów. W Nikaragui idealistyczni księża sprzyjali rządom sandinistów, kardynał arcybiskup Managui zwalczał marksistowski reżim, a partyzantka contras toczyła wojnę z sandinistami. W Salwadorze arcybiskup Oscar Romero bronił „preferencyjnej opcji dla ubogich”, o którą w 1968 roku apelowała konferencja biskupów Ameryki Łacińskiej. Za wzywanie władz swego kraju do respektowania praw człowieka Romero zapłacił życiem: został zastrzelony podczas odprawiania mszy. Zabójstwo to oburzyło biskupów, zwłaszcza arcybiskupa Hickeya z Waszyngtonu, który wiedział o zakonnicach z Salwadoru gwałconych i mordowanych przez szwadrony śmierci.
Laghi nie krytykował polityki amerykańskiej. Papieski sekretarz stanu, kardynał Casaroli, starał się o przywrócenie stosunków dyplomatycznych między Waszyngtonem i Stolicą Apostolską. W 1984 roku Laghi został oficjalnym ambasadorem, a Waszyngton wysłał swego reprezentanta do Watykanu. Jednakże konferencja biskupów zaczęła krytykować administrację USA, ogłaszając obszerne listy pasterskie w sprawie broni nuklearnej i gospodarki, co wywołało ogólnonarodową debatę. W 1985 roku list napisany z inicjatywy arcybiskupa Milwaukee Remberta G. Weaklanda zarzucał polityce Reagana zaniedbywanie ludzi ubogich i klasy robotniczej. Większość biskupów była umiarkowanie lewicowa w sprawach wewnętrznych, wyjąwszy kwestię aborcji. W 1982 roku, gdy po zainstalowaniu przez USA w Europie rakiet z głowicami atomowymi rozprzestrzenił się ruch na rzecz zamrożenia zbrojeń nuklearnych, kardynał Bernardin popierał prace nad dokumentem The Challenge of Peace (Wyzwanie pokoju), który kwestionował eskalację zbrojeń i moralną dopuszczalność użycia broni jądroweja49.
Doyle, który akceptował politykę amerykańskiej administracji wobec Związku Radzieckiego, przyglądał się z milczącą aprobatą, jak kardynał Ratzinger bierze Bernardina na cel za przekraczanie granic wyznaczonych przez Watykan autorytetowi nauczycielskiemu Kościoła. Ratzinger był inicjatorem sporządzenia raportu, w którym kuria rzymska ostrzegała Bernardina i jego kolegów przed „opiniami opartymi na ocenie czynników technicznych lub militarnych”a50. Sugestia, że stanowisko władz państwowych będzie aprobowane przez Rzym, zadowalała konserwatystów. Jednakże ogłaszanie listów pasterskich miało źródło w wysuniętej przez Vaticanum II idei kolegialności. Występując jako nauczyciele moralności, biskupi chcieli mieć więcej do powiedzenia w kierowaniu Kościołem. W sytuacji, gdy Pio Laghi był pośrednikiem między biskupami a Rzymem, Doyle odgrywał rolę złego policjanta, popierając jako kandydatów na biskupów doktrynalnych „konserwatystów” (w przeciwieństwie do księży umiarkowanych i bardziej elastycznych, usposobionych duszpastersko). Trzymając się z dala od politycznych problemów konferencji biskupów, Doyle respektował polecenia Rzymu.
Przy całej aktywności biskupów i ich swarach wewnętrznych nigdy nie była publicznie dyskutowana sprawa najbliższa życiu każdego z nich: rewolucyjne zmiany w stanie duchownym.
Od czasu Vaticanum II list dotyczący kontroli urodzeń oraz anachroniczna zasada celibatu odstręczały tysiące potencjalnych księży. Malała liczba seminarzystów, a równocześnie wielu mężczyzn porzucało stan duchowny. W latach 1970–95 Irlandia straciła 35 procent swoich księży i zakonnic. Nabór do seminariów stopniał tam o blisko 80 procent. W Stanach Zjednoczonych występowały porównywalne zjawiskaa51. Przy średniej wieku amerykańskich księży diecezjalnych wynoszącej 60 lat spadek liczby seminarzystów był niepokojącym problemem. Pogłębiało go pojawienie się i rozwój kultury księży gejów.
W latach siedemdziesiątych, gdy stan duchowny opuszczało co miesiąc około stu Amerykanów, większość z zamiarem zawarcia małżeństwa, proporcja homoseksualistów wśród księży wzrastała. W połowie następnej dekady w probostwach, zakonach i wielu seminariach wystąpiły pierwsze oznaki ekspansji kulturowej świata gejów. Zapewne procent homoseksualistów wśród duchownych był zawsze większy niż wśród ogółu mężczyzn. Prawa kościelne są świadectwem długiej historii niepokojów związanych z uprawianiem seksu z osobą tej samej płcia52. W 1051 roku św. Piotr Damian wysłał do papieża Leona IX słynne doniesienie o aktach homoseksualizmu wśród kleru; papież podziękował mu i zignorował tę wiadomość. Leon IX „był pierwszym papieżem, który chciał zakazać księżom zawierania małżeństw, czemu Kościół zachodni niezbyt konsekwentnie się sprzeciwiał”a53.
Celibat kleru uzasadniano, przywołując przykład Jezusa. Jednakże niektórzy apostołowie mieli żony i przez wiele pokoleń księża i biskupi zawierali małżeństwa. Pod koniec XI wieku papież Grzegorz VII wszczął kampanię na rzecz zakazu zawierania małżeństw przez księży. Niepokoiło go zwłaszcza to, że dzieci księży zapoczątkują dynastie, w których własność kościelna będzie dziedziczona. „Wyrwane ze swoich domów” żony wielu księży bardzo cierpiały, „ich honor był zrujnowany, ich rodziny rozbite”a54. Kary za uprawianie seksu z nieletnimi występowały w całej historii prawa kanonicznegoa55. Seminaryjne doświadczenia Thomasa Doyle’a i Bernarda Lawa – przypadki usuwania z seminariów zwierzchników, którzy nakłaniali studentów do kontaktów seksualnych – były charakterystyczne dla czasów sprzed Vaticanum II, gdy heteroseksualność uważano za normę. Kiedy seminaria były pełne, ich rektorzy pozbywali się osób, które wydawały się niezdolne do zachowania męskiej godności.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Vaca udzielił Jasonowi Berry’emu pierwszego wywiadu przez telefon w 994 roku. Gerald Renner spotykał się z nim i przeprowadzał obszerne wywiady w latach 1996, 1997 i 2001. Osobiste i telefoniczne rozmowy obaj autorzy kontynuowali w latach 2002–03. [wróć]
Eugene Kennedy: Re-Imagining American Catholicism, New York, Vintage 1985, s. 9. [wróć]
List, który Vaca napisał do Maciela 20 października 1976 roku, był w języku hiszpańskim. Na angielski przełożył go dla biskupa McGanna. [wróć]
Telefoniczny wywiad Geralda Rennera z Felixem Alarconem, 25 czerwca 2002; wywiad z Vaką, 12 sierpnia 2002, Port Jefferson, stan Nowy Jork. [wróć]
Gerald Renner, Jason Berry: „Head of Worlwide Catholic Order Accused of History of Abuse”, Hartford Courant 1997, 23 lutego. [wróć]
Ibidem. [wróć]
Donald Cozzens: The Changing Face of the Priesthood