Sposób na kłopoty - Julia James - ebook

Sposób na kłopoty ebook

Julia James

3,5
10,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Lana wpadła w oko Salvatoremu Luchesi od razu, gdy tylko ją ujrzał na pokazie mody. Była jednak pierwszą kobietą, która nie przyjęła jego zaproszenia na kolację. Niedługo potem Salvatore postanawia się ożenić, by uwolnić się od natrętnych zalotów córki wspólnika. Przychodzi mu do głowy Lana. Proponuje, że spłaci jej długi, jeśli ona przez rok będzie jego żoną. Lana zgadza się, lecz oboje ustalają: żadnych uczuć, żadnych planów na przyszłość. Tyle że kilka miesięcy później Lana zachodzi w ciążę…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 145

Oceny
3,5 (12 ocen)
6
0
2
2
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Julia James

Sposób na kłopoty

Tłumaczenie:

Izabela Siwek

Tytuł oryginału: Destitute Until the Italian’s Diamond

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2022

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

© 2022 by Julia James

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2023

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN: 978-83-276-9922-0

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Salvatore Luchesi odsunął się ostrożnie od kobiety, która napierała na niego z zapałem.

– Gio… nie… – powiedział, siląc się na spokojny ton.

– Och, Salva! Nie wiesz, jak za tobą szaleję?

Jej głos brzmiał przymilnie i natarczywie. Przyszła do jego rzymskiego mieszkania nieproszona. Wtargnęła do środka, powołując się na wieloletnią znajomość, zmusiła go, by poczęstował ją drinkiem, a potem dosłownie się na niego rzuciła.

Niemal sapnął zniecierpliwiony. Si, Dio mio! Dobrze wiedział, jak bardzo Giavanna Fabrizzi jest na niego napalona. Ale nawet gdyby nie była córką jego wspólnika w interesach, to i tak gustował raczej w spokojnych długonogich blondynkach, a nie żywiołowych brunetkach i to w dodatku tak młodych jak Gia, zaledwie dwudziestoletnia.

Blondynki podkreślały zalety jego własnego wyglądu. Był wysoki jak na Włocha, ale miał typową dla tej nacji oliwkową karnację oraz ciemne włosy i oczy. Poza tym wiedział, że rysy jego twarzy przyciągają uwagę kobiet, a jego perfekcyjna sylwetka wzbudza zazdrość mężczyzn.

– Gio,cara – odezwał się znowu, cofając się o krok. – Bardzo mi to pochlebia. Każdy mężczyzna czułby się zaszczycony. Ale jesteś córką Roberta. Nie ośmielę się ciebie tknąć!

Chciał, by zabrzmiało to żartobliwie. Gia wydawała się utrapieniem, ale była też bardzo nieprzewidywalna i rozpieszczona przez ubóstwiającego ją ojca, a Salvatore wolał nie doprowadzać do konfliktów.

– Wcale nie zamierzam z tobą romansować, Salva! Zależy mi na czymś więcej!

Wpatrzył się w nią, pełen złych przeczuć.

– I tacie też – dodała. – Powiedział mi! I ma rację. To doskonały pomysł! – Spojrzała na niego zgłodniałym wzrokiem. – Chcę, żebyś się ze mną ożenił!

A więc jednak złe przeczucia Salvatorego się spełniły.

Lanę bolały stopy w zabójczych butach na platformie, kiedy stała za kulisami pośród innych modelek, a potem, gdy przyszła jej kolej, wkroczyła na wybieg przy dźwiękach dudniącej muzyki. Po dziesięciu latach pracy w charakterze modelki potrafiła to robić z zamkniętymi oczami.

Czy naprawdę wydawało mi się to kiedyś takie wspaniałe i ekscytujące? – pomyślała. Obróciła się zwinnie z ręką na biodrze przy końcu wybiegu, pozostała w tej pozie przez odpowiednio długą chwilę, a następnie wróciła. Rzeczywiście tak wyobrażała sobie tę pracę przed laty, ale teraz, gdy zbliżała się jej dwudziesta siódma rocznica urodzin, miała ochotę wreszcie zakończyć karierę. Tyle że mimo zmęczenia nie mogła sobie na to pozwolić.

Pracowała bez przerwy, biorąc udział w pokazach i sesjach zdjęciowych podczas szaleńczego tygodnia mody, który jeszcze się nie skończył. Wciąż miała jeszcze przed sobą przyjęcie dla VIP-ów na zakończenie pokazów, a wszystkie modelki musiały w nim uczestniczyć.

Mniej więcej pół godziny później udzielała się towarzysko, jak to było wymagane, zastanawiając się, kiedy mogłaby się wymknąć. Następnego dnia czekało ją sporo kolejnych zajęć. Popijając wodę mineralną, rozglądała się obojętnym wzrokiem dookoła, patrząc na wysokie modelki, stylistów i redaktorów, niezbędny orszak haute couture, skupiony wokół projektanta i jego głównych asystentów. Mężczyźni zerkali w jej kierunku, ale nie zwracała na nich uwagi. Kiedyś to zrobiła, popełniając w ten sposób największy błąd w życiu.

Jak mogłam być tak głupia i dopuścić do siebie Malcolma?

Wydawał się kimś złym z imienia i z natury. Ale wcześniej tego nie widziała. Chciała wtedy rozpaczliwie się z kimś związać, żeby nie czuć się tak osamotniona.

Posmutniała. Tamten koszmar sprzed blisko czterech lat, kiedy jej rodzice zginęli w karambolu na autostradzie, był nie do wytrzymania. Łatwiej mogła go znieść, spotykając się z Malem. To pomagało jej zapomnieć. Chęć posiadania kogoś przy sobie ją wtedy zaślepiła, nie pozwalając poznać charakteru tego człowieka i jego prawdziwych intencji. Myślała, że o nią dba, ale jemu zależało tylko na tym, by móc się pochwalić dziewczyną modelką. Jako początkującemu aktorowi pomagało mu to piąć się w górę.

Gniew zastąpił smutek na jej twarzy. Okazało się, że Malowi zależało jeszcze na czymś innym. Chodziło o mieszkanie, które kupiła w dzielnicy Notting Hill za oszczędności i pieniądze odziedziczone po rodzicach. Bardzo się nim interesował…

Otrząsnęła się z rozmyślań. Miała tutaj nawiązywać znajomości towarzyskie, a nie rozpamiętywać perfidię Malcolma. Zrezygnowana, napiła się wody i ponownie ruszyła w tłum gości.

Salvatore wziął kieliszek szampana od przechodzącego kelnera i napił się w zamyśleniu, przyglądając się obojętnie w pełni już rozkręconej imprezie. Zaproszono go na londyński pokaz, ponieważ był inwestorem domu mody, ale myślami przebywał w Rzymie, głowiąc się nad problemem, z którym tam się zmierzył. Powiązanym z Gią lub raczej z jej ojcem, ponieważ Roberto, tak jak oświadczyła jego rozpieszczona córka, postrzegał sytuację dokładnie tak jak ona.

– Pasujecie do siebie idealnie! – powiedział Roberto z przekonaniem podczas jednego ze spotkań. – Piękniejszej żony nie znajdziesz. A ja chętnie ci ją powierzę i uchronię w ten sposób przed łowcami posagów! Czy masz jakieś zastrzeżenia do tego, żeby ożenić się z moją córką?

Słuchając tego, Salvatore starał się zachować obojętny wyraz twarzy. Miał wiele zastrzeżeń, by poślubić rozpieszczoną księżniczkę, młodszą od siebie o blisko piętnaście lat.

– Każdy mężczyzna czułby się zaszczycony taką propozycją – ciągnął Roberto. – Nie muszę ci przypominać, Salvatore, jak bardzo jesteśmy już ze sobą powiązani, mając tyle wspólnych przedsięwzięć. Ślub z Giavanną zapewni jedynie, że będziemy kontynuować współpracę i staniemy się jeszcze bliższymi partnerami.

Twarz Salvatorego pozostawała bez wyrazu. Pomysł wydawał się absurdalny. Jego odpowiedź byłaby stanowcza i bezwzględna, a wtedy z pewnością nadeszłaby pora zakończyć z Robertem wspólne interesy, których początki sięgały czasów jego ojca.

Nie stałoby się to jednak od razu. Musiałby doprowadzić do końca toczące się przedsięwzięcia lub też wyplątać się z nich bez strat i komplikacji. Nie chciał, żeby Roberto się z nim spierał lub go blokował, nie zamierzając rezygnować z pomysłu wydania za niego swojej córki. Trzeba było w jakiś sposób go przekonać, że to pomysł skazany na niepowodzenie.

Salvatore postanowił najpierw stać się trudno dostępny. Dlatego skorzystał z okazji i wyjechał do Londynu na pokaz mody. Nie było mu to potrzebne, ale nadarzyło się w odpowiednim momencie. Rozglądał się teraz dookoła, popijając szampana. Kiedy chciał opuścić kieliszek, tłum ludzi nagle się rozdzielił i Salvatore ujrzał postać, która sprawiła, że jego ręka zastygła w powietrzu.

Por Dio, co za fantastyczna dziewczyna! Złociste włosy upięte wysoko, zgrabna i smukła sylwetka w obcisłej szkarłatnej sukni wieczorowej, okrywającej długie nogi. Nie mógł oderwać od niej oczu. W sali było mnóstwo elegancko ubranych modelek, ale tylko ta jedna przyciągnęła jego uwagę.

Bellissima… assolutamente bellissima… Doskonałe rysy twarzy, wyraziste kości policzkowe, szeroko rozstawione oczy… i usta stworzone do całowania.

Czując nagły przypływ energii, ruszył do przodu. W tym momencie blondynka się odwróciła i go ujrzała.

Lana zamarła. Zbliżał się do niej jakiś mężczyzna. Ludzie schodzili mu z drogi, gdy szedł, i szybko zorientowała się dlaczego. Wiedziała też, czemu nagle się ożywiła, nie potrafiąc oderwać od niego wzroku. Był wyższy od niej, doskonale zbudowany i ubrany w smoking. Brunet o ciemnych oczach i smagłej cerze.

Zupełnie ją zatkało, gdy patrzyła na jego pięknie wyrzeźbione rysy twarzy, zmysłowe usta i strzeliste brwi. Emanował zamożnością i pewnością siebie.

Nadziany facet. Pewnie to jeden ze sponsorów całego tego interesu, który płaci nam wszystkim i zbiera zyski, jakie dla niego wypracujemy.

Nie miała jednak czasu się nad tym zastanawiać, kiedy się przed nią zatrzymał. Nagle poczuła się tak, jakby w zatłoczonej sali nie było nikogo poza nim.

Przystanął, nie spuszczając z niej wzroku. Z bliska wydała mu się jeszcze bardziej niezwykła. Ujrzał jej szmaragdowe oczy. Zabłysły na jego widok. Uniósł w jej kierunku kieliszek z szampanem.

– Nie mów mi tylko, że jesteś modelką… – zagadnął żartobliwie.

Przez chwilę milczała, a potem odparła, naśladując jego ton:

– A ty pewnie jesteś… człowiekiem z forsą. Od razu widać.

Celowo uniosła też kieliszek w takim samym geście jak Salvatore. Zaśmiał się krótko, lecz szczerze.

– No cóż, z pewnością nie jestem jednym z obecnych tu lekkoduchów obojga płci!

Odprężył się, nawiązując nową znajomość, a w głowie rodziły mu się kolejne pomysły. Mógł na chwilę zapomnieć o problemach z Robertem i jego natrętną córką, zajmując się czymś innym. A ta fantastyczna kobieta z łatwością przyciągała jego uwagę.

– Jak myślisz – dodał, próbując wciągnąć ją w rozmowę – co będzie dalej z tą kolekcją?

– Podobno podoba się dwóm redaktorom zajmującym się modą, którzy są tutaj. Ten z Nowego Jorku jest mniej chętny. Ale Chińczyk wyraźnie się uśmiecha. A to spodoba się wszystkim, ponieważ tamten rynek jest ogromny. A więc nie muszę więcej mówić.

– Nie, ale miło się z tobą rozmawia.

Niestety, nie zanosiło się na dłuższą konwersację, bo właśnie ktoś zmierzał w jego kierunku. Jeden z rodaków.

– Signor Luchesi! Mi dispiace! Nie wiedziałem, że tu jesteś…

Elokwentny Włoch otoczył go ramieniem, zapraszając do przyłączenia się do doborowego kręgu osób otaczających słynnego projektanta. Salvatore miał ochotę się wykręcić, zerkając ponownie na urodziwą blondynkę, ale ruszyła w przeciwnym kierunku, uznając najwyraźniej, że został przejęty przez kogoś o wiele od niej ważniejszego.

Westchnął z rezygnacją, pozwalając prowadzić się do nowej grupy gości, gdzie wręczono mu kolejny kieliszek szampana. Postanowił odszukać później jasnowłosą piękność. Nie zamierzał pozwolić, żeby mu się wymknęła.

Dwadzieścia minut później wyplątał się wreszcie z kręgu otaczającego projektanta i rozejrzał się po zatłoczonej sali. Gdzie podziała się piękna blondynka? Nigdzie jej nie było.

Lana stała na przystanku autobusowym, zadowolona, że udało jej się wreszcie uciec z przyjęcia. Odczuwała też jednak lekki żal, jeśli można to tak nazwać.

Chodziło o nadzianego faceta, który podszedł do niej porozmawiać… Zwykle nie angażowała się w żadne znajomości zawierane na tego typu imprezach. Ale człowiek ten naprawdę ją zainteresował.

Dlaczego? Zastanawiała się, patrząc na ruchliwą londyńską ulicę. Odpowiedź pojawiła się nagle wyraźnie w jej myślach i nie mogła jej zlekceważyć. Ponieważ to najprzystojniejszy facet, jakiego w życiu widziałam!

Zupełnie niepodobny do Malcolma, blondyna o wyglądzie plażowego ratownika. Takich miała już na zawsze dość! Człowiek, którego tego wieczoru poznała, był całkiem inny. Ciemnowłosy i czarujący…

Znowu poczuła to samo ożywienie, jakie ogarnęło ją podczas krótkiej z nim rozmowy. Zbyt krótkiej. Westchnęła. Nie miało znaczenia, że się jej spodobał, bo odszedł i tyle. Poza tym nie było sensu pragnąć czegoś więcej. W każdym razie nie teraz, gdy w jej życiu panował zamęt.

Poruszyła obolałą stopą, na szczęście już w butach na niskim obcasie. Znowu była w zwyczajnym wygodnym ubraniu, włosy miała zaczesane w luźny koński ogon, a z twarzy zmyty makijaż. Wyjrzała na ulicę, mając nadzieję, że autobus zaraz przyjedzie. Nie było go jednak.

Zamiast autobusu zbliżała się w jej stronę srebrzystoszara limuzyna z umundurowanym szoferem za kierownicą. Samochód zatrzymał się przy krawężniku. Tylne drzwi się otwarły i wyjrzał z nich mężczyzna w smokingu. Ten, z którym rozmawiała na przyjęciu.

– A więc tu jesteś! – zawołał uradowany.

Rozpoznał ją natychmiast, mimo że była w płaszczu i miała związane włosy. Podziałała na niego dokładnie tak samo jak w chwili, kiedy ujrzał ją po raz pierwszy. Zdecydowanie miał ochotę widywać ją częściej. Odpiął pas bezpieczeństwa i wysiadł z auta.

– Czemu wyszłaś? – spytał, obrzucając ją wzrokiem. Nawet w zwyczajnym ubraniu i bez makijażu wyglądała świetnie.

– Zawsze wymykam się wcześniej z takich imprez.

Uśmiechnął się.

– Chodź ze mną na kolację.

Ujrzał na jej twarzy zaskoczenie i coś jeszcze, co zarejestrował na instynktownym poziomie swojej męskości. Sprawiło mu to wielką satysfakcję. Dziewczyna pokręciła jednak przecząco głową.

– Kończę na dzisiaj i jadę do domu. Nogi mnie bolą.

Czyżby wyczuł nutę żalu w jej głosie. Wziął ją pod rękę.

– W takim razie podwiozę cię. – Zerknął na drogę. – Autobusu nie widać, a wyglądasz na zmarzniętą. Poza tym zanosi się na deszcz.

Na moment zesztywniała, ale kiedy pierwsze krople spadły z zachmurzonego nieba, pozwoliła mu poprowadzić się do samochodu i wsiadła.

– Dokąd chcesz jechać? – spytał.

Podała mu adres – cichą uliczkę w Notting Hill – a on przekazał go szoferowi za przegrodą, który zawrócił, żeby pojechać przez Hyde Park do Bayswater Road zamiast w stronę Park Lane i hotelu, gdzie Salvatore się zatrzymał.

– Mam nadzieję, że nie musisz za bardzo zbaczać z drogi, ale sam mi zaproponowałeś podwiezienie.

– To dla mnie żaden kłopot – zapewnił z uśmiechem. – Nie zmienisz zdania w sprawie kolacji? W Notting Hill są świetne restauracje.

Znowu pokręciła głową, co go zdziwiło. Kobiety zwykle mu nie odmawiały, kiedy je zapraszał. Przyglądał się jej z uznaniem. Od chwili, gdy ujrzał ją pierwszy raz, nie przestawała go zachwycać.

– Dziękuję za zaproszenie – odparła – ale naprawdę muszę jechać do domu.

Głos miała opanowany, ale przypuszczał, że wcale nie jest taka obojętna, jak pokazuje. Może nawet dobrze, że mu odmówiła. Nie było sensu się spieszyć. Podrywał ją pod wpływem chwili, co zwykle mu się nie zdarzało, a właściwie nigdy. Zazwyczaj starannie planował swoje krótkie romanse i równie ostrożnie wybierał kobiety.

Czemu więc teraz działał impulsywnie przy tej oszałamiającej blondynce?

Pytanie to przemknęło mu przez głowę, ale je odegnał.

– A może wybrałabyś się ze mną na kolację innego dnia?

Gdyby się zgodziła, chętnie przedłużyłby swoją wizytę w Londynie. Przez chwilę zdawała się wahać i tym razem odparła z prawdziwym rozżaleniem:

– Niestety, nie mogę sobie pozwolić na więcej komplikacji w swoim życiu właśnie teraz.

– Więcej? Czy jesteś z kimś związana?

Gdyby była, z pewnością nie chciałby mieć z nią do czynienia.

– Nie… dzięki Bogu! Już nie!

– Złamane serce?

Gdyby rozpaczała po swoim byłym, Salvatore również by się wycofał. Wolał proste sytuacje, jeśli chodzi o kobiety – nie znosił emocjonalnych zawirowań.

– Raczej wyzerowane saldo na koncie – odparła z nutą gniewu w głosie. – Przez mojego byłego chłopaka! To oznacza, że muszę teraz pracować bez przerwy. Nie mam czasu na… rozrywki ani… nic innego.

– Przykro mi.

– Mnie też.

– Co takiego zrobił?

– Zaciągnął kredyt hipoteczny na czterysta tysięcy funtów na moje mieszkanie! A potem zwiał, zostawiając mnie z kredytem do spłacenia!

Znowu gniew błysnął w jej szmaragdowych oczach. Salvatore uniósł brwi. Dla kobiety bez takiego wsparcia finansowego, jakie sam miał, była to całkiem spora suma.

Odwróciła wzrok.

– Przepraszam. Nie wiem, po co o tym mówię. – Wyjrzała przez okno. Dotarli do Notting Hill Gate i jechali teraz przez Kensington Park Road. – To następna przecznica, po lewej! – zawołała.

Samochód zatrzymał się przed ładnym budynkiem w rzędzie szeregowców. Salvatore zerknął na dom. Nic dziwnego, że jej byłemu partnerowi udało się dostać tak dużą pożyczkę. Nieruchomości w tej części miasta nie należały do tanich.

Przyjrzała mu się, jakby czytając w jego myślach.

– To wynik wielu lat pracy w charakterze modelki plus spadek – wyjaśniła. – A ten drań znikł z połową tego! – dodała ze złością, po czym pokiwała głową. – Przepraszam. Nie powinnam zarzucać cię swoimi problemami.

Odpięła pas bezpieczeństwa. Kierowca już otwierał jej drzwi. Odwróciła się do Salvatorego.

– Dziękuję za podwiezienie. I przykro mi z powodu kolacji, ale… życzę ci dobrej nocy – dodała, wysiadając z auta.

Teraz już nie miał wątpliwości, że usłyszał w jej głosie żal. Sam też czuł się zawiedziony. Uniósł dłoń na pożegnanie. Czy powinien spytać ją o imię? Dać jej swoją wizytówkę?

Ale szła już chodnikiem, a potem wbiegła na schody prowadzące do drzwi wejściowych. Wyciągnęła klucz z torebki i po chwili była już w środku.

Nie obejrzała się do tyłu. Szofer wsiadł z powrotem za kierownicę i Salvatore kazał mu jechać do hotelu. A więc będzie jadł kolację w swoim apartamencie sam.

Che peccato. Szkoda.

ROZDZIAŁ DRUGI

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Spis treści:

OKŁADKA
STRONA TYTUŁOWA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY