Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
OPIS WYDAWCY
Henry Cranston, gwiazda i najlepszy zawodnik ligowych boisk piłkarskich, postanawia jechać na zgrupowanie jako pomocnik trenera. Liczy na to, że spotka tam swoją przyjaciółkę i dawną sąsiadkę, Melody.
Dziewczyna jest przeszczęśliwa, że spędzi kilka dni w towarzystwie Henry’ego. Nie wie tylko, że po powrocie zmieni się całe jej życie na dobre lub na złe.
Krótkie opowiadanie +18
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 54
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
IWONA FELDMANN
Summer
kiss
Krople czasu 2023
@ Iwona Feldmann „Summer kiss”
@ Krople Czasu Studio Wydawnicze, Tarnowskie Góry 2023
Redakcja: Elżbieta Pawlik
Korekta: Magdalena Szponar
Skład i łamanie: Malwina Fidyk
Projekt logo: Projektownia Justyna Fałek
Okładka: www.canva.pl IIF
ISBN 978-83-67572-32-3
Wydanie I
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Materiał ten jest chroniony prawem autorskim.
Opowiadanie ani jego części nie mogą być przedrukowywane ani w żaden inny sposób powielane lub odczytywane w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody autora.
Wydawca: Krople Czasu Studio Wydawnicze Kontakt: [email protected] Znajdź stronę autorki na Facebooku lub napisz na: [email protected] www.sklepiwonafeldmann.pl
SUMMER KISS
Henry
Początek kwietnia
– Oszalałaś?! Co cię, do cholery, ugryzło?! – warknąłem na Lauren. Podszedłem bliżej, wpatrując się z zacięciem w jej duże, brązowe oczy.
– Nie pojadę do twoich rodziców! – powtórzyła. – Już ci o tym mówiłam, tylko że ty mnie w ogóle nie słuchasz!
– Do kurwy, myślałem, że żartujesz, a ty tak na serio?!
– Właśnie tak…
Wszystko we mnie zawrzało. Mieliśmy plany, ja miałem… Umówiliśmy się już dawno, że Boże Narodzenie spędzamy u jej rodziców, a Wielkanoc u moich. Taki był podział i tak znowu miało być, po raz trzeci, a ona właśnie wszystko rujnowała.
Poprosiłem mamę, aby zrobiła coś wyjątkowego na kolację powitalną, sam też zamówiłem parę rzeczy, aby czekały już na nas w domu, i chciałem się jej oświadczyć. Znaliśmy się pięć lat, prawie trzy lata mieszkaliśmy razem i teraz, gdy podpisałem kontrakt z najlepszym zespołem piłkarskim świata, chciałem, aby wyjechała tam ze mną jako moja żona. Nie wiem, co ją ugryzło. Przecież było nam razem dobrze. Byliśmy idealną parą! Świat leżał u naszych stóp.
– Niby dlaczego? – zapytałem. – Tylko nie tłumacz mi się pracą, nie przyjmę takiej wymówki. Są święta.
Zacisnęła usta i zmarszczyła starannie wypielęgnowane brwi.
– Celowo zgodziłam się na ten wywiad. W święta jest najwyższa oglądalność.
– Nie wierzę…
– To uwierz! – rzuciła ze złością.
– Masz już teraz taką pozycję, że zgodziliby się na każdy inny termin.
Od roku kariera Lauren rozwijała się błyskawicznie. Była najlepszą influencerką od spraw mody, a jej program bił w telewizji rekordy oglądalności. Nasze zdjęcia znajdowały się wszędzie, kontrakty reklamowe sypały się nam jak z rękawa, a liczba polubień na naszych stronach dodatkowo przynosiła nam niezłe dochody. A gdy razem wychodziliśmy na miasto, otaczał nas tłumek fanów i agresywnych fotoreporterów.
– Odpowiedz mi, do cholery! – podniosłem na nią głos.
– Wolę świąteczny wywiad niż to twoje rodzinne spotkanie…
To trochę zabolało.
– Ja nie narzekam, gdy jadę do twoich rodziców, chociaż nudzę się nieziemsko.
Zaśmiała się.
– Tak, ale tam nie ma moich byłych facetów i możemy spokojnie odpocząć.
– O co ci, do kurwy, chodzi? – zapytałem, bo nie miałem pojęcia, do czego pije.
– Jak to o co?! – obruszyła się. – O Melody! Słodką, małą Melody, która szczerzy się na twój widok i zawraca nam głowę. Jeśli ma tam być, a oczywiście, że będzie, to wolę nie jechać.
Zaniemówiłem.
To chyba był jakiś zły sen.
– Chodzi ci o Melody? – Musiałem się upewnić.
– Nie zniosę jej, rozumiesz?! – zirytowała się.
– Ale Melody to moja sąsiadka. Przyjaciółka z dzieciństwa…
– Mała kurewka, która od razu by się na ciebie rzuciła, gdyby mnie tam nie było.
– Lauren! – krzyknąłem. – Hamuj się!
– A widzisz, jak jej bronisz?!
– Każdego bym bronił, gdybym usłyszał takie słowa.
– To udowodnij, że nie zależy ci na niej, i odwołaj święta u twoich rodziców! – zażądała, podpierając się rękami pod boki.
Teraz to ja się zaśmiałem.
– Nie ma takiej opcji. Już obiecałem, że przyjadę.
– Jedziesz do niej.
– W żadnym wypadku.
– Właśnie tak…!
– Jadę do rodziców!
– Do niej!
– To moja przyjaciółka!
– A ja kim jestem?
Chciałem odpowiedzieć, że przyszłą żoną, ale słowa uwięzły mi w gardle. Może powinienem jeszcze raz zastanowić się nad swoim życiem i nad tym, w co się pcham.
– Kurwa, to siedź sobie sama przez te święta, ja jadę do rodziny.
– Chyba do tej przyjaciółeczki! – syknęła kąśliwie.
Tego było za wiele. Myślałem o rodzinie, której nie widziałem od roku, ale skoro Lauren okazała się taka zadziorna, szybko rzuciłem:
– Do niej też!
– Henry…? – Słowa zamarły jej na ustach.
Widziałem, że w tej chwili oboje byliśmy przerażeni tym, co się dzieje. Przez moment patrzyliśmy sobie w oczy, jakby wszystko było oczywiste. Liczyłem się z tym, że gdy teraz wyjdę, ciężko nam będzie do siebie wrócić, a pierścionek, który kupiłem, stanie się bezużyteczny. Pytanie brzmiało: czy jestem w stanie wyrzec się spotkań rodzinnych dla mojej dziewczyny, bo nie lubiła tam jeździć?
Zabrałem swoją spakowaną już torbę i wyszedłem. Na lotnisku złapałem jakiś wcześniejszy lot do Waszyngtonu i po ponad ośmiu godzinach podróży przekroczyłem próg domu rodziców. Zmartwienia, które mnie przytłoczyły, od razu odleciały. Wpadłem w ramiona mamy, braci i ojca. Był też wuj Rudolf i śliczna Melody. Nie widziałem jej od roku i musiałem przyznać, że ta mała brunetka o niebieskich oczach bardzo wydoroślała. Uśmiechnęła się, a gdy na powitanie przytuliła się do mnie, od razu wiedziałem, że dom i przyjaciele są mi potrzebni i że muszę mieć w życiu miejsce, do którego mogę wracać z wielkiego świata.
– Co was tu wszystkich przygnało? – zapytałem, gdy tylko harmider radości i powitań trochę się uspokoił, a łzy szczęścia na twarzy mojej mamy obeschły.
– Właśnie wpadliśmy na szalony pomysł – wyjaśnił wuj Rudolf.
Z zainteresowaniem uniosłem brwi.
– Co to takiego?
– Rudolf zabiera swoich chłopaków na zgrupowanie do Savannah – oświadczył mój ojciec.
– I? – dopytałem. Nie widziałem w tym nic nadzwyczajnego, bo co roku tam jeździli. Najlepsi młodzi piłkarze w USA. To z nich tworzyło się kadrę i to oni podpisywali potem intratne kontrakty, bo biły się o nich najlepsze zespoły.
– Zaproponowałem – zaczął wuj – że Melody też może z nami pojechać i zabrać swoje koleżanki.
Spojrzałem na przyjaciółkę. Stała przy mojej mamie, uśmiechała się i była bardzo szczęśliwa, a gdy zerknęła na mnie, od razu wyjaśniła:
– To jakieś dwadzieścia, trzydzieści osób… Pierwszy rok studiów, moje podopieczne. Będzie niezła zabawa.
– Już się boję, co z tego wyniknie – rzuciła mama i machnęła niedbale ręką.
– Będzie niezła jazda – dodał mój młodszy brat. – Też bym chętnie pojechał.
– To może i ja pojadę – rzuciłem nagle. W ogóle się nad tym nie zastanawiałem. Po prostu chciałem tam z nimi być. Dlaczego mieliby się bawić beze mnie?
Od razu wszyscy się podjarali i rozgorzała wielka, entuzjastyczna pogawędka. Ponad głowami zgromadzonych odnalazłem wzrokiem Melody. Uniosła jedną brew, jakby pytała, czy to prawda i czy pojadę? Skinąłem jej na potwierdzenie głową, a ona uśmiechnęła się tak, że moje serce zabiło mocniej. Jak mógłbym się wyrzec rodziny i widoku tego zajebistego uśmiechu? Zrobię wszystko, co konieczne, aby być tam z nią… i ze wszystkimi innymi.
Melody
Koniec czerwca
Gdy Henry Cranston wszedł do restauracji hotelowej, na jego widok od razu zrobiło mi się lepiej. Ogarnął spojrzeniem salę i wyłapał moje spojrzenie. Uśmiechnął się, a ja musiałam przyznać, że uwielbiałam ten jego uśmiech. Wodziłam za nim wzrokiem, gdy nakładał sobie przy szwedzkim stole śniadanie, i musiałam przyznać, że był niesamowicie przystojny. Wysoki – ledwo sięgałam jego brody – z ciemną zmierzwioną czupryną i doskonałą sylwetką prezentował się cudownie. Zresztą było widać, jak wszystkie dziewczyny się za nim oglądają, a gdy szedł przez salę, pozdrawiały go i zaczepiały. Gdyby chciał, mógłby mieć każdą. Był sławnym piłkarzem, gwiazdą mediów społecznościowych, a jego życiem prywatnym pasjonowało się teraz pół Ameryki. Dla mnie jednak był przyjacielem z dawnych lat i cieszyłam się każdą chwilą, którą spędzałam z nim tutaj, na tej wycieczce do Savannah, ponieważ na co dzień widywaliśmy się sporadycznie, na krótko, gdy raz lub dwa razy w roku odwiedzał swoich rodziców.
– Cześć, maluchu! – pozdrowił mnie, stawiając talerz ze śniadaniem na stoliku. Pochylił się i ucałował mnie w policzek na dzień dobry, po czym usiadł obok.