Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 257
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Podróż z nieznajomym - część II
Copyright @ by Iwona Feldmann, 2024
Copyright @ by Krople czasu, 2024
Wszystkie wydarzenia przedstawione w tej powieści nie przedstawiają prawdziwych wydarzeń, a są jedynie wytworem wyobraźni autorki. Jakiekolwiek podobieństwo do osób czy zdarzeń może być tylko przypadkowe i niezamierzone.
Redakcja: Anna Jezierska
Korekta: Anna Jezierska
Korekta: Agata Bogusławska
Skład i łamanie: Mateusz Cholewiński
Projekt okładki: Justyna Fałek
Druk i oprawa: OSDW Azymut Sp. z o.o., Łódź, ul. Senatorska 31
Wydanie I
ISBN 978-83-67572-65-1
Kontakt:
www.sklepiwonafeldmann.pl
Blanka .1
Blanka z przejęciem spojrzała na zegarek. Wszystko było przygotowane. Stół zastawiony, kolacja już czekała w piekarniku, a Alisa i Clive właśnie otwierali wino.
Po tym, co stało się po południu, Blanka była zestresowana. Dzisiaj, w biurze Adama, nieoczekiwanie przekroczyła z nim pewną granicę, choć wcale tego nie planowała. Poszła tam, aby zrobić mu niespodziankę, przeprosić go, podziękować za to, co dla niej zrobił, i wreszcie rozliczyć całą podróż, tak jak obiecała. Niczego więcej nie chciała. Może jedynie pragnęła mu się podobać i zobaczyć to w jego oczach. Już w progu dostała od niego to wszystko i jeszcze więcej. Cieszył się z tej wizyty, a z jej serca spadł wielki ciężar. Nie odtrącił jej. Dopiero chwilę później poczuła się niekomfortowo. Jego bratu wystarczył moment, aby wszystko popsuć. Robert oskarżył ją o zatajenie tego, kto jest jej ojcem, a Adam nawet słowem się nie odezwał. Wiedziała, że przede wszystkim właśnie to będzie musiała z nim wyjaśnić, gdy przyjdzie na tę kolację. Nie unosić się i nie kłócić, a usiąść i porozmawiać.
Nie chciała, aby wszystko skończyło się tak, jak w biurze Adama. Poszli nie w tę stronę, w którą należało. Zamiast wszystko przedyskutować, zajęli się sobą. Blanka wiedziała, że nie powinna mu na to pozwolić, że to nie powinno się zdarzyć. Adam miał narzeczoną, a ona wchodziła w ich związek z butami. Gdzieś istniała kobieta, która będzie przez nią cierpieć, gdy to, co się stało, wyjdzie na jaw. Miała nadzieję, że Robert i Layla się nie wygadają. Ona przecież też będzie trzymała język za zębami, a Adama na dystans.
– Przyszedł! – Ucieszyła się, gdy zadzwonił dzwonek, i pobiegła do drzwi.
Adam opierał się niedbale o futrynę. Spojrzał na nią wygłodniałym wzrokiem, jakby w jego głowie kłębiły się kosmate myśli.
– Cześć, piękna – powiedział z zadowoleniem.
– Hej – odpowiedziała i odsunęła się w głąb korytarza, aby wpuścić go do środka.
Przygryzła dolną wargę, gdy mu się przyjrzała. Miał dopasowaną białą koszulę, której ostatni, górny guzik był odpięty, rękawy podwinął do połowy przedramienia i do tego włożył granatowe jeansy w stylu vintage. Przetarcia i przeszycia wyglądały na nim doskonale.
Ruszył za nią po tym, jak zamknął za sobą drzwi, i od razu chwycił ją w korytarzu, przyciągając do siebie. Wszystko falowało, gdy przez chwilę wpatrywali się w siebie jak zahipnotyzowani. Pocałował ją namiętnie, jakby chciał jej uzmysłowić, po co tu przyszedł. Skradł męskimi i namiętnymi ustami pocałunki i zrobił to tak zdecydowanie, że jej świat zawirował. Blanka zadrżała, bo obiecała sobie, że nie dopuści więcej do czegoś takiego. Nie chciała skrzywdzić ani siebie, ani tej kobiety, której nawet nie znała. Mimo że jego usta były zachłanne, a ona rozpływała się w jego ramionach, odsunęła się od niego z wielkim wysiłkiem.
– Uspokój się, Adamie, i chodź, przedstawię cię gospodyni.
Nic nie powiedział i splatając swoje palce z jej palcami, zadowolony poszedł za nią.
Alisa i Clive nadal dyskutowali nad kupionym winem, gdy Blanka i Adam weszli do kuchni.
– Dobry wieczór – przywitał się Adam, chociaż nadal było jasno, gdyż czerwcowemu wieczorowi daleko było do zachodu słońca.
Blanka zaraz zauważyła zainteresowanie Adama, gdy Alisa podeszła do nich z promiennym uśmiechem. Była naprawdę piękną kobietą. Falujące blond włosy, duże, niebieskie oczy, smukła, prawie dziesięć centymetrów wyższa od Blanki. Nic dziwnego, że jej kariera modelki dobrze się rozwijała.
– Chciałam wam przedstawić… – zaczęła Blanka i po chwili wahania kontynuowała: – …mojego przyjaciela, Adama.
– Witaj, Adamie. Miło cię w końcu poznać – powiedziała Alisa. – I przede wszystkim muszę ci podziękować, że przywiozłeś do mnie Blankę. To naprawdę miłe z twojej strony. Pozwól – mówiła dalej, kierując tym razem wzrok na drugiego mężczyznę – że przedstawię ci Clive’a, mojego chłopaka. Clive, to Adam, przyjaciel Blanki.
Clive wyciągnął do Adama dłoń. Był jeszcze wyższy od niego i potężnie zbudowany.
– Blanka nam opowiadała, jak się nią zaopiekowałeś. Faktycznie, dzięki za wszystko – zagadnął Clive. – Nawet nie wiesz, jaka tu była panika. Wszyscy jej szukali i za nią wydzwaniali. Pierwszego dnia telefony się urywały. Alisa prawie nie spała w nocy, tak się o Blankę martwiła. Dlatego jeszcze raz dzięki – powiedział, po czym podał Adamowi i Blance kieliszki z winem.
Blanka nawet się ucieszyła z ich gadulstwa, bo wiedziała, że Adam wątpi w ich przypadkowe spotkanie. Miała nadzieję, że słowa jej przyjaciół uzmysłowią mu, że nie było w tym celowego działania. Gdy na niego spoglądała, widziała na jego twarzy tylko zainteresowanie i skupienie na nowo poznanych ludziach. I niewielki cień zadowolenia.
Zastanawiała się, jak potoczy się ten wieczór.
– Za spotkanie! – zaproponowała Alisa i wszyscy czworo wznieśli toast i ze smakiem wypili smaczne wino.
– Ja też coś mam – przypomniał sobie Adam. Odstawił swój kieliszek na blat kuchenny i ściągnął z ramienia niewielki, biały plecak. – Przyniosłem coś do picia. – Wyciągnął z niego dwa białe merloty i dwa podłużne pudełeczka z logo Leman Cake Exclusive. – I coś na osłodę dla naszych pań – dodał i podał im białe bombonierki z pięknie wytłoczoną nazwą cukierni i niewielkimi kokardkami w tym samym kolorze.
Były zabójczo piękne i przez chwilę Blanka i Alisa nie wiedziały, czy w ogóle ich dotykać. W końcu obie otworzyły wieczka i aż westchnęły z zachwytu. Patrzyło na nie dwanaście czekoladowych torcików, a każdy był inny i zachwycający. Wprost same się prosiły, aby je zjeść.
– Jeszcze nie widziałam niczego tak pięknego. – Alisa westchnęła.
– Doskonałe – przyznała z zachwytem Blanka i spojrzała na Adama.
– Smacznego – powiedział tylko.
– Adamie, dzięki tobie mamy wino i podwieczorek – stwierdziła z werwą Alisa. – Proszę, siadajmy do stołu. Kolacja jest już gotowa. Czekoladki będą na później.
Blanka z czułością wlepiała spojrzenie w Adama.
– Dziękuję. – Zamknęła starannie wieczko i pociągnęła go za sobą.
– Liczę na to, że podzielisz się czekoladkami – szepnął, ruszając za nią do stołu.
– Jak będziesz grzeczny, to się zastanowię. – Uśmiechnęła się przekornie.
Adam pomógł zająć jej miejsce przy stole, przysuwając krzesło. Usiadł obok, po czym zwrócił się do Clive’a:
– Więc teraz wy opiekujecie się Blanką na co dzień? – zapytał, opierając się przedramionami o blat i spoglądając z zaciekawieniem na Clive’a.
Mężczyzna się zaśmiał, mrużąc swoje szarozielone oczy.
– Można tak powiedzieć, ale nie sposób jej upilnować – odparł rozbawiony. – Pojawia się i znika, a gdy jest w mieście, to biega za mieszkaniem lub tobą.
– Clive! – oburzyła się Blanka. – Nie mów takich rzeczy przy Adamie. Nie musi wiedzieć o takich szczegółach.
– Szukasz mieszkania, Blanko? – zapytał rozbawiony Adam.
– Szukam wszystkiego – odparła, spoglądając na niego poważnie. – Przecież postanowiłam przenieść tu całe swoje życie. Muszę znaleźć mieszkanie i pracę. Wprawdzie Alisa jest cudowna, ale nie mogę siedzieć jej na głowie. – Spojrzała na przyjaciółkę, która akurat podeszła do stołu z wazą aromatycznego kremu z borowików. – Dziewczyna ciężko pracuje i potrzebuje trochę swobody i odpoczynku.
Alisa ze swoim wielkim, firmowym uśmiechem na twarzy zaczęła rozlewać zupę do ozdobnych, ceramicznych miseczek, mówiąc spokojnie:
– Tak naprawdę to lubię, kiedy Blanka jest w pobliżu, bo zawsze dba o zawartość mojej lodówki, gdy ja pracuję.
– Czym się zajmujesz, Aliso? – zapytał Adam, podając jej swoją miseczkę.
– Modelingiem.
– Jesteś modelką? – zdziwił się.
– Tak się składa.
– A Clive pracuje z tobą? – dopytywał z zaciekawieniem, spoglądając to na nią, to na jej chłopaka.
– Nie, tylko raz pracowaliśmy razem i tak się zaczęło… – wyjaśniła, uśmiechając się skromnie i zerkając na Clive’a.
– Pracuję w Estée Lauder – wyjaśnił mężczyzna i szybko dodał: – Spotkaliśmy się na planie zdjęciowym i przez dwa miesiące nie chciała się ze mną umówić.
– Pracowałam – przypomniała mu Alisa. – Dobrze wiesz, że akurat zaczynały się przygotowania do Fashion Weeku, a zaraz potem podpisałam kontrakt z Beauty by Earth.
– Dałbym ci Clinique, gdybyś tylko wcześniej odebrała telefon – przekomarzał się Clive.
– To nawet nie odbierała od ciebie połączeń? – zdumiała się Blanka.
– Nie słuchaj go, Blanko – wtrąciła pospiesznie Alisa. – Zawsze do mnie wydzwaniał, gdy miałam sesję, a potem się dziwił, że nie odbierałam. Myślał, że przerwę zdjęcia, bo dzwoni do mnie zastępca dyrektora artystycznego Estée Lauder. Potem by mi wypominał, że przerwaniem zdjęć narażam firmę na straty.
Gdy wszyscy mieli już zupę w miseczkach, Blanka skosztowała popisowego dania Alisy i aż westchnęła z zachwytu.
– Jak zawsze idealna w smaku. Muszę się nauczyć tak ją przyrządzać. – Zaśmiała się i spojrzała na Clive’a. – Ale w końcu się wam udało, jak widzę – wróciła do poprzedniego tematu. – Spotykacie się i prawie mieszkacie razem.
Clive chwycił Alisę za rękę.
– Udało się, ale kosztowało mnie to sporo zachodu – wyznał z czułością i nagle zmienił temat. – A ty, Adamie, czym się zajmujesz?
– Głównie różnymi inwestycjami i trochę produkcją – odparł powoli i z zastanowieniem.
– Jesteś prezesem Lennox Corporation od prawie trzech lat – powiedziała Alisa, wskazując na niego swoją łyżką. – Obie z Blanką sporo się o tobie naczytałyśmy w Internecie. Jak to się stało, że tak szybko dochrapałeś się takiego stanowiska? Masz przecież starszego brata. Nie chciał być prezesem?
Adam zjadł kolejną porcję zupy.
– Może by i chciał, ale to ja jestem tym złym bratem i to mnie lepiej wychodzi papranie się w brudnej robocie i pożeranie ludzi na dzień dobry.
– Cholera, jesteś taki straszny? – zapytał Clive, zasłaniając się dłońmi i udając, że się boi.
Wszyscy parsknęli śmiechem.
– Tylko przy Blance zgrywam grzecznego chłopca – przyznał i przyjrzał się jej uważnie. – Nie mogę jej przestraszyć – dodał i pogładził delikatnie jej policzek wierzchem dłoni.
Nie cofnęła się.
– Masz rację – wtrąciła Alisa. – Ledwo uwolniła się od jednego drania, więc szkoda jej dla drugiego. Powinieneś być grzeczny.
– Cieszę się, że tak szybko udało ci się załatwić rozwód – stwierdził Adam, odrywając palce od policzka Blanki i chwytając ją za rękę.
Pomyślała, że to dobry moment, by w obecności przyjaciół zacząć wyjaśniać Adamowi, jak wygląda sytuacja.
– Moja przyjaciółka, prawniczka z Richmond – zaczęła – Imogen Reed, bardzo mi pomogła. Bez niej pewnie dalej żyłabym w przeświadczeniu, że jestem mężatką. Dziewczyna wszystko sprawdziła i okazało się, że nasze małżeństwo nie zostało zawarte.
Adam spoważniał i spojrzał na nią pytająco, marszcząc brwi.
– Jak to się stało? – zapytał ostrożnie. – Nie zostało zawarte i o tym nie wiedziałaś?
– Nie, nie wiedziałam. Najpierw była ceremonia, powiedziałam „tak”, a potem uciekłam.
– Nad jezioro Smith Mountain? – zagadnął po chwili, mrużąc niebieskie oczy i wpatrując się w nią z ciekawością. Czekał na odpowiedź.
– Tak.
Zdawała sobie sprawę, że Adam śledzi ją wzrokiem. Zadał jej trafne pytanie, a przede wszystkim łączył fakty.
Pokręcił głową z niedowierzaniem.
– Tak – odezwała się Alisa. – Problem w tym, że jej niedoszły mąż chce gigantycznego odszkodowania za czas, który z nią spędził. Chce jej zabrać cały fundusz powierniczy i jeszcze więcej. Cholerna świnia.
– Daj spokój, Aliso – powiedział Clive, gładząc ją po plecach. – Blanka da sobie z nim radę. Przecież widać gołym okiem, że to naciągany pozew. Nawet gdyby doszło do rozprawy, każdy sędzia przyzna rację Blance.
– Nie sądzę, aby doszło do rozprawy – wtrąciła stanowczo Alisa, prostując się nad swoją już pustą miseczką. – Warren to oszust i krętacz i tylko przez takie zastraszanie i oskarżanie coś wywalczy. Dokładnie wie, że w sądzie wszystko wyjdzie na jaw. Jestem przekonana, że zatrudni grono prawników i w drodze negocjacji będzie próbował wyrwać jak najwięcej.
Blance nie było w smak omawianie jej prywatnych spraw na forum publicznym. Wprawdzie Alisa była jej przyjaciółką, ale Clive’a poznała dopiero kilka dni temu. Nie bardzo też miała ochotę rozmawiać o swoich porażkach przy Adamie. Chciała, bardzo chciała mu o wszystkim powiedzieć, ale po swojemu. Na spokojnie, gdy będą sami.
– Wiem, o tym – przyznała Blanka – i na pewno mu nie odpuszczę.
– Czegoś nie rozumiem – zaczął poważnie Adam, siadając wygodnie. Odłożył łyżkę, gdyż już skończył jeść swoją porcję zupy. Była cholernie dobra. – Warren nie był twoim mężem, więc o co złożył ten pozew?
Blanka zbladła. Nie chciała się przyznawać do czegoś tak upokarzającego jak to, że Warren twierdzi, iż zmarnował z nią czas. Dlatego szybko wyjaśniła:
– To pozew o utracone zyski. Twierdzi, że przez mnie i moją ucieczkę stracił kupę kasy.
– To żenił się z tobą, aby zarobić? Liczył na zyski i mu się nie udało, a teraz chce to wydrzeć siłą? – dopytywał z zainteresowaniem.
– Tak, bo to przecież moja wina, że do transakcji nie doszło. Zawsze wszystko było moją winą. Na dodatek mu uciekłam. On nie toleruje takiej zniewagi.
– Nie, nie, nie. – Pokręcił głową, patrząc na nią z niedowierzaniem. – W ogóle tego nie rozumiem. Byłaś jakąś rękojmią, gwarantem dla jego transakcji? Coś mu obiecałaś?
– Nigdy niczego mu nie obiecywałam – odparła Blanka, spoglądając na Adama. W jej oczach były smutek i powaga. – Nawet nie było mi wolno pytać o jego interesy i wtrącać się do nich w jakikolwiek sposób. Nie mam pojęcia, co miał zamiar zrobić, do czego byłam mu potrzebna. Przecież nie dopuszczał mnie do niczego.
– Pamiętam pewną sytuację – wtrąciła się Alisa, nerwowo machając trzymaną w dłoniach łyżką. – Może sprzed roku, gdy zadzwoniłaś rozżalona, że ta świnia próbuje za twoimi plecami zarządzać twoim majątkiem.
– Kochanie, uspokój się – poprosił Clive.
– Dokładnie pamiętam, że chciał dysponować twoimi pieniędzmi i inwestować po swojemu. Chciał nawet od ciebie pełnomocnictw do zarządzania gruntami, które posiadasz, i tym twoim funduszem, którego się wyrzekłaś.
– Ale przecież nie byliście małżeństwem? – upewnił się Adam.
– Adamie, Blanka ci tego nie powie, ale ten człowiek to nie tylko perfidny dupek i zboczeniec, który się nad nią pastwił i wykorzystywał ją psychicznie. Już dawno miała go zostawić, uciekać i o nim zapomnieć. Szczególnie po tym, jak chciał się dobrać do jej pieniędzy.
– Warren ma firmę, która dobrze prosperuje – zauważył Adam, marszcząc z niedowierzaniem brwi. Przyglądał się to jednej, to drugiej kobiecie. – Obraca naprawdę potężnymi pieniędzmi i trochę trudno mi zrozumieć, dlaczego miałby zabierać pieniądze Blanki.
– My też tego nie rozumiemy – przyznała Blanka, która w jednej chwili zrozumiała, że Adam dokładnie sprawdził ją i całe jej otoczenie.
– Więc na tym powinniśmy zakończyć naszą dyskusję – oświadczył stanowczo Clive. – Została nam zaledwie godzina do wyjścia na seans, a ja mam zamiar zjeść jeszcze zapiekankę z piekarnika i deser. Wyciągaj jedzenie, Ali – polecił i razem z nią wstał od stołu, aby jej pomóc.
– Wybieracie się do kina? – zapytała Blanka, wodząc za nimi wzrokiem, gdy oboje ruszyli do kuchni po jedzenie.
– Idziemy wieczorem na premierę tego nowego filmu Jamesa Camerona – odparł Clive.
– Na Avatara 2? – dopytała, uradowana zmianą tematu i zaciekawiona filmem. Nadal czuła, jak dudni w niej serce. Nie uspokoiło się, bo rozmawiali o jej sprawach.
– To jest już dwójka? – zdziwił się Adam, jakby wyrwany z zamyślenia.
– Tak, już po dziesięciu latach – zironizowała i roześmiała się, puszczając do niego oko.
Miała wrażenie, że Adam wziął głębszy wdech, a w jego oczach rozbłysły iskierki. Poczuła ciepło w żołądku. Takiego go uwielbiała. Błyszczące oczy, policzki znów pokryte delikatnie zarostem, ten sposób, w jaki na nią patrzył, i ruch ciała, jakby chciał się do niej przysunąć, spowodowały, że coś jeszcze silniej niż do tej pory ciągnęło ją do tego mężczyzny.
– Proszę, proszę. – Uśmiechnął się i wcisnął rękę między jej uda, przesuwając jej sukienkę lekko w górę. – Jaka z ciebie znawczyni.
– Avatara uwielbiam, więc się orientuję. – Ujęła jego dłoń pieszczącą wewnętrzną część jej nogi, aby nie zawędrował za wysoko, i splotła z nim palce.
Spojrzała na niego zalotnie, chciała się z nim poprzekomarzać na luzie. Poczuła się przyjemnie lekko, gdy odbiegli od ciężkich, dołujących ją tematów. Dłonie Adama i jego wbity w nią wzrok dodawały jej pewności, rozgrzewały ją. Uśmiechała się do niego.
Zapiekanka z kurczaka w dużym szklanym naczyniu trafiła na stół. Wszyscy natychmiast się nachylili, aby powąchać, jak zabójczo pachnie.
– Przypuszczam, że na premierę już nie ma biletów? – zwrócił się Adam do siadającej przed nimi pary.
– Nie, nie ma – odparł Clive. – Dostaliśmy je od mojego klienta wraz z zaproszeniem na bankiet po seansie – oznajmił i podał swój talerz Alisie.
– Więc może Blanka zaprosi mnie na inny dzień? – zaproponował Adam i zerknął na swoją partnerkę.
– Chcesz się wprosić na randkę? – zdziwiła się, ale w jej głosie brzmiała nieukrywana radość.
– Oczywiście. – Nachylił się i pocałował ją w policzek.
Nawet tak niewinny gest i krótki kontakt jej skóry z jego ustami robił na niej wrażenie. Budził jej zmysły i przypominał chwile, które razem spędzili. Chciała czegoś więcej. Jego palców sunących po jej udzie tak, jak teraz. Chciała go dotykać, sycić wzrok tym, jak wygląda, jaki jest męski i seksowny. Spoglądała na jego silne, opalone i odsłonięte przedramiona. Pomyślała, że sama chciałaby kiedyś wywijać rękawy jego koszuli i czuć, jak jego ręce potem zaciskają się na jej talii.
Próbowała otrząsnąć się z tych myśli, ale nie odleciały i dalej ją rozpalały. Wiedziała jednak, że powinna przystopować. Ona była wolna, on nie. Nie był jej, chociaż po cichu chciała go dla siebie. Musiała się opanować.
Kończyli kolację w dobrych humorach, opowiadając o swoich upodobaniach filmowych i teatralnych. Adam otworzył kolejne wino, to, które przyniósł, Alisa pudełko ekskluzywnych czekoladek, a Blanka po kolacji postawiła na stole i pokroiła czekoladowy tort, który kupiła, kiedy wracała z popołudniowego spotkania z Adamem. Kupiła go z myślą o nim. Nałożyła smacznie wyglądający wypiek na talerzyki i podała każdemu. Siadając, zupełnie nieświadomie oblizywała palce ubrudzone czekoladą przy krojeniu. Spojrzała na Adama i zastygła w bezruchu.
Siedział zwrócony przodem do niej i prezentował się wspaniale. Lewy łokieć opierał na stole, a jego oczy płonęły. Blanka miała wrażenie, że przygryza od wewnątrz dolną wargę i patrzy na jej usta. Oblizała je z resztek czekolady i dopiero wtedy spuściła głowę. W jednej chwili rozpalił jej oddech, płuca, serce i całą resztę.
Spojrzała na Alisę i Clive’a. Sprawiali wrażenie, jakby też byli zafascynowani tortem, i karmili się nim nawzajem. Uśmiechnęła się i zerknęła na Adama. Przyciągał ją do siebie pewną postawą i spojrzeniem. Wyciągnął prawą rękę i ujął ją pod brodę. Przytrzymał chwilę i zbliżył się do jej ust.
– Lubię czekoladę – oświadczył poważnie.
Ciepło jego oddechu porażało. Dotknął jej ust swoimi wargami. Poczuła słodki zapach warzyw i aromat wina, które pili, a wszystko to mieszało się teraz ze smakiem mlecznej czekolady. Zakręciło się jej w głowie. Czy musiał tak dobrze całować? Odsunął się i jakby nigdy nic zabrał się za jedzenie swojego kawałka tortu.
Blanka spojrzała na Alisę. Ta uniosła prawą brew i napiła się wina.
– Wolałabym, abyście zostali w domu – powiedziała do niej Blanka.
– Nie licz na to – odpowiedziała z zadowoleniem przyjaciółka. – Clive cieszył się jak dziecko na ten seans. Umówił się z przyjaciółmi w biurze, że jutro z rana wszystko im streści.
– Tak – potwierdził Clive, uśmiechając się szeroko. – Gdy się dowiedzieli, że mam bilety, próbowali mnie przekupić, abym im je odsprzedał.
– Nie wiedziałem, że jest tylu napaleńców, którzy czekają na ten film – wtrącił Adam.
– Ja też nie – zgodził się z nim Clive i przybili sobie żółwika przez stół na znak zgody.
Alisa rozlała resztę wina z drugiej butelki. Opróżnianie kieliszków coraz lepiej im wychodziło. Adam, nie pytając, poszedł po trzecią butelkę.
Alisa wyszeptała:
– Zajebisty.
Blanka tylko przytaknęła. Tak, Adam był cudowny. Podobał jej się nieziemsko i odkąd przekroczył próg ich mieszkania, ciągle o nim myślała. Spoglądała na niego, jak je, chociaż spędzili ze sobą tyle czasu i zjedli razem tyle wspólnych posiłków. Zerkała na zarys jego ramion pod koszulą, a gdy teraz dolewał wina sobie i Clive’owi, patrzyła na jego pasek, na schludną, prostą klamrę, i zastanawiała się, czy mogłaby go rozpiąć. Nie słuchała, o czym rozmawiają. To było nieprawdopodobne, jak mieszał jej w głowie samą swoją obecnością.
Musiała przyznać, że to był bardzo udany wieczór i cieszyła się, że Adam przyszedł. Nie miała pojęcia, co będzie dalej, i zaniepokoiła się, gdy Clive wstał, pozbierał parę talerzy i poszedł do kuchni. Adam również zebrał ze stołu kilka naczyń i ruszył za nim.
– Dasz sobie z nim radę, gdy pójdziemy? – zapytała Alisa, gdy panowie oddalili się na bezpieczną odległość.
– Jak zwykle – odparła, chociaż zdawała sobie sprawę, że nic nie było jak zwykle. Dużo się zmieniło. Wszystko się zmieniło.
– Myślałam, że to ty wlepiasz w niego wzrok – mówiła dalej przyjaciółka, nachylając się bardziej przez stół w stronę Blanki – ale widzę, że Adam też nie potrafi się od ciebie oderwać.
– Zapominam momentami, że ma narzeczoną.
– Zapomnij o niej na jedną noc – poradziła Alisa. – Poszalej.
– Super – mruknęła z powątpiewaniem Blanka. Trudno było jej oddychać, gdy myślała o Adamie i jego bliskości, a z drugiej strony pragnęła czuć pod palcami jego mocne, pociągające ciało. Odchrząknęła. – Pomyślę o tym.
Wstały równocześnie od stołu, pozbierały resztę naczyń i poszły do kuchni, by dopakować zmywarkę.
– Zostawcie to wszystko – zaproponowała Blanka – dam sobie z tym radę. A ty – zwróciła się do przyjaciółki – idź i wbij się w tę swoją nową kieckę. Chcę zobaczyć, jak w niej wyglądasz.
Alisa podskoczyła ze szczęścia, ucałowała Blankę w policzek, po czym pobiegła do swojej sypialni.
– Kobiety – westchnął z rozbawieniem Clive, odprowadzając wzrokiem swoją dziewczynę.
Blanka chciała jeszcze uporządkować stół, ale Adam opierający się o szafki kuchenne chwycił ją za biodra i przyciągnął do siebie. Przywarła do niego plecami i pośladkami. Objął ją w pasie i spokojnie, jakby to wszystko było zwyczajne i naturalne, dalej rozmawiał z Clive’em. Rozmawiali o pracy, o rynku kosmetycznym i modelingu. Dobrze się dogadywali, co bardzo ją cieszyło. Blanka się nie odzywała. Gdy wyszła z pierwszego szoku, oparła się o niego i poczuła się dobrze i bezpiecznie. Dotknęła jego dłoni, rozkoszowała się chwilą i dotykiem Adama.
Po dłuższej chwili Alisa wyskoczyła zadowolona ze swojego pokoju. Wyglądała zjawiskowo. Rozwiane, piękne blond włosy, roześmiana twarz i srebrna, połyskująca sukienka wiązana na szyi. Nawet w wysokich szpilkach nie była wyższa od Clive’a i Blanka wiedziała, że dziewczyna czuje się z tym doskonale. Zawsze miała na tym punkcie kompleksy. Clive ucałował ją, zachwycony jak dziecko, a potem zabrał z krzesła w kuchni swoją marynarkę.
– Mam wszystko. Ruszamy na podbój planety Pandory. – Spojrzał na Adama i podał mu rękę na pożegnanie. – Nie szalejcie za bardzo, dobrze?
– Tylko trochę poszalejemy – odparł Adam i wszyscy razem ruszyli do wyjścia.
Gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi, Blanka pobiegła do kuchni i z nerwów szybko zaczęła sprzątać pozostałe rzeczy. Byli sami. Często bywali sami, ale teraz wszystko wiodło do jednego. Chciała go, pragnęła, ale nigdy nie czuła się na tyle atrakcyjna, aby zadawać się z takim mężczyzną. Tacy jak on nie zwracali uwagi na takie jak ona. Gdy byli przyjaciółmi, czuła się lepiej, pewniej. Kiedy udawali, miała wymówkę, że tylko się bawią. Teraz ich zabrakło i wiedziała, co się może stać. Czuła, jak na siebie działają, jak ich do siebie ciągnie, jakby niewidzialny klej zastygał i ich scalał.
Adam wszedł do kuchni i oparł się o futrynę drzwi.
– Lubię twoich przyjaciół – powiedział.
– Ja też ich lubię i dlatego tutaj jestem – wyznała i szczęśliwa spojrzała na niego.
Przepadła do reszty. Rozczochrane jasne włosy, iskrzące się oczy i ten tajemniczy uśmiech. Emanował męskością i seksem, tym, czego zawsze pragnęła, ale jeszcze nigdy nie dostała. Przypomniały jej się słowa Alisy: „Poszalej”. Stwierdziła, że przecież właśnie o czymś takim marzyła. Chciała spróbować, jak to jest być z kimś takim. Chociaż jeden raz zmierzyć się z takim niebezpieczeństwem jak on. Stanął na jej drodze, był przy niej blisko i wiedziała, że jeżeli się zdecyduje, może być pięknie, upajająco i boleśnie. Chciała tego i to właśnie z nim, z Adamem.
Podszedł do niej, odwrócił do siebie i przyparł biodrami do mebli kuchennych.
Jeny, skąd wiedział, że właśnie o czymś takim myślała, aby mieć go tak blisko?
Blanka czuła, jak z przejęcia serce wyrywało się jej z piersi. Podniosła wzrok. Wpatrywał się w nią intensywnie, a jego zapach wypełniał powietrze, którym oddychała. Blanka nic nie mówiła, nie była w stanie. Wiedziała, że jeżeli się nie sprzeciwi, wszystko potoczy się w wyznaczonym kierunku, tak jak tego pragnęła. Patrzyła na niego, w jego rozpalone oczy, i czuła, że oboje tego pragną.
Dłonie Adama spoczywały na jej biodrach. Ugniatał je i przyciskał do siebie, pieścił, jakby nic innego się nie liczyło. Przyglądał się jej ustom, policzkom, na których pokazał się delikatny rumieniec. Tak, do tej pory tylko udawali, ale musiała przyznać, że bliskość Adama ją upajała. Teraz zabawa się skończyła. Jej oddech przyśpieszył, a serce szamotało się tak, że czuła jego uderzenia o żebra.
Położyła drżące dłonie na jego przedramionach i powoli sunęła nimi w górę, dokładnie badając twardość jego mięśni. Jakże on jej się podobał. Wprost rozpływała się z zachwytu, gdy go dotykała.
Gdy Adam się nachylił i musnął ciepłymi, miękkimi wargami jej usta, wstrzymała oddech. Jego twarde ciało i upajająca stanowczość jego ust tworzyły tak wspaniałą mieszankę, że od razu się poddała i pozwoliła mu na więcej. Wyczuł to i naparł na nią mocniej, bardziej łapczywie. Nagle odsunął się odrobinę.
– Chyba ci jeszcze nie mówiłem, ale cholernie mi się podobasz – wyznał, rozkoszując się jej rozmarzonym wzrokiem. Dotknął jej policzka i przeciągnął kciukiem po jej dolnej wardze. Robił to już wcześniej, a ona za tym przepadała. – Uwielbiam te twoje usta, sarenko.
Blanka zapatrzyła się w jego oczy.
Podobała mu się? Nie, to on jej się podobał, ale przecież tacy faceci jak on nigdy się nią nie interesowali. Liczyła po cichu na to, że spędzi z nim przyjemne chwile, a potem on pójdzie w swoją stronę, do swojej narzeczonej.
– Nie musisz tego mówić. – Uniosła głowę i otarła się policzkiem o jego dłoń. – Oboje wiemy, że to tylko zabawa – dodała, aby nie pokazać mu, jak bardzo zaprząta jej myśli, jak rozpływa się pod wpływem jego dotyku.
Nie chciała, aby o tym wiedział. Gdy to wszystko się za chwilę skończy, będzie jej łatwiej wrócić do codzienności.
– Tak, zabawa… – wyszeptał jej do ucha.
Zaskoczył ją, gdy zacisnął usta na płatku jej ucha. Ugryzł ją!
– Auć! – oburzyła się, gdy tym ugryzieniem i swoim ciałem pobudził ją w sposób, w jaki jeszcze nikt tego nie robił.
A potem złagodził ból delikatnym ssaniem. Nie spieszył się. Sunął ustami po jej szyi, mruczał do jej ucha, a te wibracje wprawiały jej ciało w jeszcze większe podniecenie. Wszystko w niej szalało. Jego usta na jej szyi, język kosztujący skóry. Pobudzał jej zmysły i sprawiał, że oddech przyspieszał.
– Mówiłem ci już kiedyś, że gdybyś mi się nie podobała… – Przerwał, gdy wyczuł jej przyspieszony puls, i dotknął tego miejsca czubkiem języka.
Blanka drgnęła, a z jej gardła wyrwało się ciche westchnienie.
– Tak, Blanko… – wymruczał – gdybyś mi się nie podobała, nie wpuściłbym cię nawet do swojego samochodu.
Wspomniał o tym kiedyś, ale nie bardzo to do niej docierało. Teraz też ledwo kojarzyła, bo najbardziej na świecie chciała go dotykać i czuć tak, jak teraz jego usta na sobie. Przesunęła ręce na jego twardą pierś i odsunęła go od siebie odrobinę. Zsunęła dłonie nisko na jego brzuch, do paska, i znów podniosła je wyżej. Rozpięła guzik jego koszuli tuż pod wgłębieniem między obojczykami, a zaraz potem następny.
– Co robisz, Blanko? – zapytał zdziwiony.
Był poważny i zapatrzony w nią.
– Zgadnij – odparła z trudem.
Trzeci guzik.
Zaśmiał się i pozwolił jej rozpiąć następne guziki, do samego paska. Patrząc, jak wyciąga jego koszulę ze spodni, nawet trochę jej pomagał. Blanka nie była pewna tego, co robi i czy tak wypada, ale skoro zaczęła, musiała kontynuować. Nie chciała wyjść na tchórza w takiej chwili ani pokazać mu, jak niepewnie się czuje.
Przyjrzała się jego ciału. Robiło na niej szalone wrażenie. Dotknęła go ostrożnie. Gładka skóra, obojczyki, wyrzeźbiony tors. Jej palce ślizgały się po zagłębieniach między jego mięśniami, po wypukłościach. Zjechała nimi niżej, na przeponę. Przez chwilę badała to wgłębienie kciukiem i zsunęła dłoń nieco powyżej linii pępka. Wzięła głęboki wdech i dotknęła jeszcze niżej. Spoglądała w teraz ciemne oczy Adama i wiedziała, gdzie chce dotrzeć. On też wiedział. Przycisnął usta do jej czoła.
– To ja chciałem cię uwieść – szepnął.
– Nie uwodzę cię, tylko robię to, na co mam ochotę – powiedziała cicho, podnosząc głowę i podając mu swe usta.
Musnął je lekko jak skrzydełka motyla.
– Blanko… – wymruczał, gdy krążyła palcami wokół jego pępka i po twardym podbrzuszu.
Była tu już kiedyś, dotykała go w tym miejscu. I wtedy, i teraz czuła pod palcami tę twardość oraz gładkość i wprost płonęła z ciekawości i podniecenia, chciała sunąć coraz niżej po linii włosków, w dół. Zastanawiała się, co napotka.
Adam, ciężko oddychając, musnął kącik jej ust swoimi rozgorączkowanymi wargami.
– Tęskniłem za tobą, wiesz o tym? – wyznał podniecony.
– Za mną czy za moim tyłkiem? – droczyła się, wierząc w to, że po prostu chciał się z nią przespać.
– Za twoim tyłkiem też – przyznał z wielkim zadowoleniem.
Rozpięła jego spodnie i sięgnęła do bokserek. Dotknęła tego, czego tak pragnęła, i poczuła, jak wszystkie mięśnie Adama się spięły, jak drgnął i przywarł do niej i do jej ust, mocno się w nie wpijając. Przez chwilę nie umiała się ruszyć, ale gdy poluzował uścisk, oderwał się od jej warg i spojrzał rozgorączkowany w jej wygłodniałe czekoladowe oczy, czuła, jak jego penis pulsuje w jej dłoni, jak jeszcze bardziej twardnieje i drga. Zastanawiała się, czy jemu podobało się to tak, jak jej.
Przesunęła dłonią w górę i w dół.
– Przecież oszaleję przez ciebie, Blanko… – wyszeptał w jej usta, po czym podciągnął jej sukienkę, sunąc dłońmi po miękkich udach aż na biodra.
Pozwalała mu na to. Celowo nie zmieniła sukienki. Chciała, by na nią patrzył i przypominał sobie, co robili w jego biurze. Ona o tym myślała. O jego ramionach, pocałunkach, palcach między nogami. Był jak marzenie i jej pragnął. Tak, czuła to.
Spojrzał jej w oczy, mocniejszym pociągnięciem zadarł jej sukienkę do pasa i ściągnął ją przez głowę. Rzucił ją na podłogę i ogarnął wzrokiem ich oboje. Jej cudowne ciało stykające się biodrami z jego ciałem, jej dłoń przesuwającą się po jego penisie i doprowadzająca go do szaleństwa. Koronkowy, granatowy stanik okrywający jej piersi. Te piersi, które wcześniej podskakiwały przed jego oczami. Marzył o nich.
Blanka doprowadzała go na skraj tak szybko, że dopiero po chwili zauważył pewien szczegół.
– Nie masz majtek, Blanko – stwierdził, dotykając jej gładkiej skóry między nogami, z wąskim paseczkiem krótkich włosów pośrodku.
– Nie mam, zabrałeś mi je – wyszeptała tak zwyczajnie w jego usta. Z trudem oddychała, gdy ją tam dotykał.
Widziała w jego oczach, jaką bitwę stacza z samym sobą, bo ona przeżywała to samo. Chciała, aby przegrał, aby dał się ponieść, dlatego odrobinę szybciej zaczęła pieścić jego fiuta, aby dać mu jeszcze więcej przyjemności.
– Dosyć – zarządził po chwili twardo.
Odtrącił jej dłoń, podciągnął bokserki i spodnie i wziął ją na ręce. Blanka aż krzyknęła. Była zdezorientowana.
– Gdzie jest twoja sypialnia?
– Ta po lewej. – Wskazała. Przez ułamek sekundy nie wiedziała, co się dzieje.
Wniósł ją do jej pokoju i rzucił na łóżko. Patrzyła na niego z ciekawością i zniecierpliwieniem. Przygryzła dolną wargę, gdy wyciągnął resztę koszuli z tyłu spodni i ją z siebie zrzucił. Zachłannymi oczami wpatrywała się w jego porażająco piękną sylwetkę i grę mięśni. Rozpiął spodnie i ściągnął je razem z bokserkami. Jego penis stał na baczność i prezentował się imponująco. Teraz wiedziała, że był większy, niż jej się wydawało.
Adam wszedł na łóżko, ukląkł między jej nogami i powoli na nią wpełzł, ocierając się ciałem o jej ciało. Wpatrywał się w nią z dziką namiętnością, w jej rozpalone oczy oraz usta, i przeniósł wzrok na piersi. Nachylił się, przez koronkę odszukał ustami jej sutek i go przygryzł. Wsunął dłoń pod jej plecy i rozpiął jej stanik. Powoli ją pieszcząc, odsłonił dojrzałe, piękne piersi.
Blanka zobaczyła w jego spojrzeniu ogień, taki jak wtedy, gdy rzucił ją na łóżko u Beckerów. W tamtej chwili się opanował, ale teraz nie musiał. Ujął w dłoń jej prawą pierś, a jej ciężar go oszołomił. Poddała się temu uczuciu, gdy zagłębiał palce w krągłej miękkości, gdy pieścił stwardniały sutek. Chciał to czuć, oddać się temu doznaniu i je pochłonąć.
Wygięła plecy, aby mu siebie podać. Jej pierś idealnie wypełniła jego dłoń. Z zapałem przywarł do ciemnoróżowego sutka, pieścił i ssał go zapamiętale. Blanka wiła się w jego uścisku, a z jej ust wyrywały się rozgorączkowane westchnienia. Bawił się nią, drażnił ją. Czuła na swej skórze jego zachłanność, badawczy dotyk i pomruki zadowolenia.
Dorwał się do lewej piersi. Szalał i aby złagodzić ból odciśniętych na niej zębów, lizał, otaczał ustami i językiem stwardniały pączek. Blanka nawet nie marzyła, że może jej sprawić tyle przyjemności, zajmując się jej piersiami, a teraz także ustami. Znała już smak jego pocałunków, ale na swych wargach. Były doskonałe, upajające. Teraz poznawała żar jego ust na swoim ciele, podniecające ugryzienia i szorstkość jego zarostu.
Jego ręce zapamiętale badały jej ciało, usta odkrywały każdy zakamarek. Smakował jej, powodując, że momentami czuła się bezsilna. Nie potrafiła go zatrzymać. Pachniał tak nieziemsko, że syciła się nim jak najlepszym winem. Czy była pijana? Miała nadzieję, że to wszystko jest rzeczywistością, że język tego mężczyzny faktycznie po niej sunie, a jego palce badają jej żebra i powoli podążają za językiem, którym teraz błądził już dookoła jej pępka. Drżała, gdy Adam lekko w niego dmuchnął.
Z jej gardła wyrywał się jęk rozkoszy, gdy palce Adama zanurzyły się w jej fałdkach i odnalazły wejście do jej wnętrza.
– Adamie… – westchnęła, ale nie była w stanie nic więcej powiedzieć, gdy nagły dreszcz ogarnął jej ciało.
Dotknął kłębka jej kobiecości i pieścił go kciukiem, naciskał i zataczał małe kółka. W tym szaleństwie czepiała się pościeli i zaciskała palce na materiale, a po chwili szukała swymi dłońmi Adama. Chciała go dotykać.
– Jesteś mokra, sarenko – stwierdził, przesuwając palce do jej wejścia. – Tak mokra jak w moim biurze.
Nie była w stanie nic powiedzieć. Trudno było jej uwierzyć, że ta bliskość niszczy jej dotychczasowe doświadczenia. Namiętność pocałunków, dotyku i ruchu powodowała, że wszystko przeżywała dynamicznie. Adam działał na nią tak pobudzająco, że ledwo myślała. A może nie myślała? Czuła, była i oddawała się jego pieszczotom. Zaciskała palce na jego twardych ramionach. Zerkała na niego zachłannie.
Przesunął się znowu nad nią, pocałował spragnione usta i usadowił się pewniej między jej nogami. Naprowadził nabrzmiałą żołądź penisa na wejście do jej pochwy i przesuwał nim w górę i w dół jej fałdek, rozprowadzając dookoła wilgoć.
– Tak, rób tak dalej… – wyszeptała.
Słyszała, jak rozrywa opakowanie prezerwatywy, i spojrzała na niego. Jego ciało było idealnie wyrzeźbione, miejscami błyszczące, a widok członka sterczącego dumnie w jego dłoni rozpalił ją jeszcze bardziej.
– A może wolisz tak…? – zagadnął, gdy założył prezerwatywę i nachyliwszy się nad nią, pchnął w nią swoją wielką męskością.
Zachłysnęła się i instynktownie wygięła ciało tak, aby ułatwić mu dostęp. Ruszała biodrami i wiła się pod nim, aby zwiększyć przyjemność.
– Spokojnie, damy radę – wyjęczał z trudem, ale Blanka niewiele słyszała.
Rozpierało ją coś wielkiego, apetycznego, coś, co wypełniało ją i rozpalało rozkosz między jej nogami. Pchnął drugi raz i wszedł w nią do końca. Oboje zastygli w bezruchu. Spoglądali na siebie i oddychali tym samym powietrzem. Blanka czuła, że jeszcze tylko chwila i dojdzie, ale on chyba wiedział, co się z nią dzieje, bo przestał się w niej ruszać. Przygwoździł ją mocno do materaca, unieruchomił swoim ciężarem jej drobne, seksowne ciało. Całował ją – jej usta, szyję, pieścił piersi. Dopiero gdy opanowali to szaleństwo, zaczął ją posuwać. Najpierw wchodził w nią powoli, za każdym razem głęboko. Fantastycznie. Czuła, jak fala emocji, tarcia i doznań ją unosi. Wzdychała i się prężyła. Nie rozumiała, dlaczego akurat on dostarczał jej tyle wrażeń, dlaczego to on sprawiał jej tyle przyjemności.
Wchodził w nią i z niej wychodził, prowadząc na skraj czegoś pięknego, szalonego. Wiła się pod nim, a z jej ust wyrywało się głośne błaganie:
– Rób tak. Tak dobrze…
Doprowadzał ją do coraz większego szaleństwa. Pewnie miał wiele kobiet i większe doświadczenie, a ona chciała właśnie takiego upajającego seksu. Siły i zdecydowanych pchnięć, palących ruchów tam na dole. Faceta, który choć raz w życiu doprowadzi ją do obłędu. Chciała Adama!
Poprawił się i natarł na nią pod innym kątem. Jej biodra odpowiadały jego uderzeniom, szukając spełnienia, aż fala błogości wstrząsnęła nią intensywnie. Wybuchając, zacisnęła się na nim. Adam pochłaniał każdy jej dźwięk i się nim rozkoszował. Chwilę później sam prężył się w spazmach orgazmu, wlewając w nią spełnienie. Ocierali się o siebie i się pieścili, zasypując się wilgotnymi pocałunkami. Powoli wracali do rzeczywistości.
ADAM .2