Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Język angielski. Poziom B2
Lubisz czytać dobre powieści, a jednocześnie chcesz doskonalić swój angielski?
Mamy dla Ciebie idealne połączenie!
Klasyka literatury światowej w wersji do nauki języka angielskiego.
Najsłynniejszy detektyw w historii świata ponownie pomaga w nauce języka angielskiego! Genialny detektyw amator, Sherlock Holmes, rozwiązuje kolejne skomplikowane zagadki kryminalne. W ściganiu przestępców pomaga mu sztuka dedukcji, znajomość psychologii, chemii, prawa, literatury sensacyjnej, policyjne kroniki wypadków oraz nieodłączna fajka, a czasami gra na skrzypcach.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 423
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Koncepcja serii: Dariusz Jemielniak
Redakcja: Jadwiga Witecka
Projekt okładki: Michał Duława
Grafika na okładce: © Ysbrand Cosijn; quadshock; Jaroslaw Kubak; Denis—-S | Shutterstock.com
Skład i łamanie: Protext
Opracowanie wersji elektronicznej:
Nagranie, dźwięk i opracowanie muzyczne: Grzegorz Dondziłło, maxx-audio.com
Lektor: Patryk Steczek
Copyright © 2016 by Poltext Sp. z o.o.
Wydanie w nowej szacie graficznej z mp3
Warszawa 2023
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentów niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci zabronione. Wykonywanie kopii metodą elektroniczną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym, optycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji. Niniejsza publikacja została elektronicznie zabezpieczona przed nieautoryzowanym kopiowaniem, dystrybucją i użytkowaniem. Usuwanie, omijanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa.
Poltext Sp. z o.o.
www.wydawnictwoslowko.pl
ISBN 978-83-8175-477-4 (format epub)
ISBN 978-83-8175-478-1 (format mobi)
A Christmas Carol
Opowieść wigilijna
Alice’s Adventures in Wonderland
Alicja w Krainie Czarów
Animal Farm
Folwark zwierzęcy
Anne of Green Gables
Ania z Zielonego Wzgórza
Anne of Avonlea
Ania z Avonlea
Christmas Stories
Opowiadania świąteczne
Fairy Tales by Hans Christian Andersen
Baśnie Hansa Christiana Andersena
Fanny Hill. Memoirs of a Woman of Pleasure
Wspomnienia kurtyzany
Frankenstein
Frankenstein
Heart of Darkness
Jądro ciemności
Little Women
Małe kobietki
Peter and Wendy
Piotruś Pan
Pride and Prejudice
Duma i uprzedzenie
1984
Rok 1984
Sense and Sensibility
Rozważna i romantyczna
Strange Case of Dr. Jekyll and Mr. Hyde
Doktor Jekyll i pan Hyde
The Adventures of Sherlock Holmes Part 1
Przygody Sherlocka Holmesa
The Adventures of Sherlock Holmes Part 2
Przygody Sherlocka Holmesa. Ciąg dalszy
The Age of Innocence
Wiek niewinności
The Blue Castle
Błękitny Zamek
The Great Gatsby
Wielki Gatsby
The Hound of the Baskervilles
Pies Baskerville’ów
The Picture of Dorian Gray
Portret Doriana Graya
The Strange Case of Dr. Jekyll and Mr. Hyde
Doktor Jekyll i pan Hyde
The Secret Garden
Tajemniczy ogród
The Time Machine
Wehikuł czasu
The War of the Worlds
Wojna światów
The Wonderful Wizard of Oz
Czarnoksiężnik z Krainy Oz
Three Men in a Boat (To Say Nothing of the Dog)
Trzech panów w łódce (nie licząc psa)
Sherlock Holmes zobrazowany przez Sidneya Pageta, pierwszego ilustratora tej serii, zmarłego w 1908 roku
Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Sherlock_Holmes.
Trudno w to uwierzyć, ale od pierwszego pojawienia się drukiem opowieści z udziałem Sherlocka Holmesa minęło już 129 lat, pierwsze bowiem opowiadanie Arthura Conana Doyle’a o tym detektywie zostało opublikowane w „Beeton’s Christmas Annual” w 1887 roku.
W owych czasach powieści w odcinkach cieszyły się sporą popularnością, a przygody Sherlocka Holmesa od samego początku zrobiły furorę i ukazywały się regularnie, m.in. w „The Strand Magazine” w latach 1891–1927.
Doyle usytuował fabułę swoich opowiadań we współczesnych sobie czasach – najstarsza chronologicznie historia ma miejsce w 1875, a ostatnia w 1914 roku. Dzięki temu realia ówczesnej Wielkiej Brytanii oddane są bardzo wiernie i stanowią przebogatą kopalnię wiedzy o ówczesnej kulturze i obyczajach.
Jak w przypadku prawdziwych arcydzieł literatury, także w przypadku Doyle’a opowieść, choć napisana językiem obecnie brzmiącym momentami staroświecko, nadal świetnie się czyta. Bezbłędna angielszczyzna, jaką napisane są opowiadania, do dnia dzisiejszego bywa wykorzystywana jako wzorzec poprawności gramatycznej – choć oczywiście wiele z użytych idiomów brzmi obecnie archaicznie. Opowiadania nadal są jednak bez wątpienia doskonałym, a przy tym wciągającym materiałem edukacyjnym.
Po Przygody Sherlocka Holmesa warto sięgnąć także z innego powodu. Sir Arthur Conan Doyle praktycznie stworzył współczesną powieść detektywistyczną. Choć łatwo wskazać, że poprzedzali go choćby tak wielcy pisarze, jak Edgar Allan Poe, nie sposób wyobrazić sobie, a nawet w pełni zrozumieć twórczości Agaty Christie czy pozornie odległego Raymonda Chandlera bez znajomości dzieł Doyle’a. Niewiele jest postaci w literaturze, które odcisnęłyby takie piętno na różnych gatunkach literackich.
Postać Sherlocka Holmesa jest wzorowana na wykładowcy medycyny, Josephie Bellu, jednym z pionierów medycyny sądowej, który za kluczową umiejętność dobrego lekarza uznawał spostrzegawczość. W swoich naukach bardzo silnie podkreślał konieczność dokładnej obserwacji pacjentów podczas diagnozy. Jedną ze stosowanych przez niego metod dydaktycznych było zapraszanie na zajęcia nieznajomych i odgadywanie ich zawodów oraz zainteresowań. Arthur Conan Doyle pracował jako jego sekretarz w szpitalu królewskim w Edynburgu (najstarszej ochotniczej placówce tego typu w Szkocji) i był pod ogromnym wrażeniem metod Bella – odwzorował je więc w pewnym stopniu w postaci słynnego detektywa, co zresztą było powodem jawnej dumy samego zainteresowanego. Co ciekawe, Bell był też autorem kilku znanych podręczników medycyny, włącznie z „Joseph Bell’s Manual of the Operations of Surgery”, który pojawił się jako prezent gwiazdkowy w jedenastym odcinku piątego sezonu Doktora House’a – ta ostatnia postać z kolei, pod względem stosowanych metod wnioskowania, wzorowana jest na Holmesie.
Doyle stworzył bowiem prawdziwie archetypicznego bohatera – żyjącego poza normami społecznymi geniusza, który dzięki niezwykłej spostrzegawczości i inteligencji rozwiązuje zagadki pozornie nie do rozszyfrowania. Wspiera go, oczywiście mniej utalentowany, ale wierny towarzysz, na którym jednak geniusz może zawsze polegać. Na tym schemacie fabularnym oparto później także wiele innych historii, jak choćby serial o detektywie Monku. Sama postać Holmesa i jego perypetie wciąż inspirują pisarzy, scenarzystów i reżyserów – najlepszym przykładem jest bijący rekordy oglądalności brytyjski serial „Sherlock” stworzony przez Stevena Moffata i Marka Gatissa z Benedictem Cumberbatchem w tytułowej roli.
Jednym z powodów, dla których od ponad stu lat postać Holmesa cieszy się ogromną sympatią Czytelników, jest także to, że, podobnie jak doktor House, Monk i wszyscy inni naśladowcy, oprócz licznych talentów ma również wiele wad. Holmes jest strasznym bałaganiarzem, miesiącami nie otwiera listów, które zalegają u niego na biurku w pozornie chaotycznie rozmieszczonych stosach. Nie rozstaje się z fajką, choć okazjonalnie zastępuje ją cygarami. Regularnie wstrzykuje sobie kokainę, nie stroniąc także od morfiny, należy do bywalców palarni opium. Zdarza mu się kłamać policji, jeżeli uważa to za słuszne. Jego biegłość w sztukach walki (szermierce, walce laską, boksie, a także ówczesnej odmianie MMA, znanej pod nazwą baritsu) nie pochodzi wyłącznie z lekcji – można wywnioskować, że Holmes był kiedyś (w czasach studenckich?) niezłym zabijaką. Czy można go nie lubić?
Sherlock Holmes i doktor Watson w ilustracji Sidneya Pageta
Źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Sidney_Paget.
Opracowany przez nas podręcznik oparty na oryginalnym tekście opowiadań został skonstruowany według przejrzystego schematu.
Na marginesach tekstu podano objaśnienia trudniejszych wyrazów.
Każdy rozdział jest zakończony krótkim testem sprawdzającym stopień rozumienia tekstu.
Zawarty po każdym rozdziale dział O słowach jest poświęcony poszerzeniu słownictwa z danej dziedziny, wyrazom kłopotliwym dla polskich uczniów (tzw.
false friends
),
phrasal verbs
, słowotwórstwu oraz wyrażeniom idiomatycznym.
W dziale poświęconym gramatyce omówiono wybrane zagadnienie gramatyczne, ilustrowane fragmentem rozdziału.
Dla dociekliwych został również opracowany komentarz do wybranych tematów związanych z kulturą i historią.
Różnorodne ćwiczenia pozwolą Czytelnikowi powtórzyć i sprawdzić omówione w podręczniku zagadnienia leksykalne i gramatyczne. Alfabetyczny wykaz wyrazów objaśnianych na marginesie tekstu znajduje się w słowniczku. Odpowiedzi do wszystkich zadań zamkniętych są podane w kluczu na końcu książki.
I had called upon my friend Sherlock Holmes upon the second morning after Christmas, with the intention of wishing him the compliments of the season. He was lounging upon the sofa in a purple dressing-gown, a pipe-rack within his reach upon the right, and a pile of crumpled morning papers, evidently newly studied, near at hand. Beside the couch was a wooden chair, and on the angle of the back hung a very seedy and disreputablehard-felt hat, much the worse for wear, and cracked in several places. A lens and a forceps lying upon the seat of the chair suggested that the hat had been suspended in this manner for the purpose of examination.
“You are engaged,” said I; “perhaps I interrupt you.”
“Not at all. I am glad to have a friend with whom I can discuss my results. The matter is a perfectly trivial one”--he jerked his thumb in the direction of the old hat--”but there are points in connection with it which are not entirely devoid of interest and even of instruction.”
I seated myself in his armchair and warmed my hands before his crackling fire, for a sharp frost had set in, and the windows were thick with the ice crystals. “I suppose,” I remarked, “that, homely as it looks, this thing has some deadly story linked on to it--that it is the clue which will guide you in the solution of some mystery and the punishment of some crime.”
“No, no. No crime,” said Sherlock Holmes, laughing. “Only one of those whimsical little incidents which will happen when you have four million human beings all jostling each other within the space of a few square miles. Amid the action and reaction of so dense a swarm of humanity, every possible combination of events may be expected to take place, and many a little problem will be presented which may be striking and bizarre without being criminal. We have already had experience of such.”
“So much so,” I remarked, “that of the last six cases which I have added to my notes, three have been entirely free of any legal crime.”
“Precisely. You allude to my attempt to recover the Irene Adler papers, to the singular case of Miss Mary Sutherland, and to the adventure of the man with the twisted lip. Well, I have no doubt that this small matter will fall into the same innocent category. You know Peterson, the commissionaire?”
“Yes.”
“It is to him that this trophy belongs.”
“It is his hat.”
“No, no, he found it. Its owner is unknown. I beg that you will look upon it not as a batteredbillycock but as an intellectual problem. And, first, as to how it came here. It arrived upon Christmas morning, in company with a good fat goose, which is, I have no doubt, roasting at this moment in front of Peterson’s fire. The facts are these: about four o’clock on Christmas morning, Peterson, who, as you know, is a very honest fellow, was returning from some small jollification and was making his way homeward down Tottenham Court Road. In front of him he saw, in the gaslight, a tallish man, walking with a slight stagger, and carrying a white goose slung over his shoulder. As he reached the corner of Goodge Street, a row broke out between this stranger and a little knot of roughs. One of the latter knocked off the man’s hat, on which he raised his stick to defend himself and, swinging it over his head, smashed the shop window behind him. Peterson had rushed forward to protect the stranger from his assailants; but the man, shocked at having broken the window, and seeing an official-looking person in uniform rushing towards him, dropped his goose, took to his heels, and vanished amid the labyrinth of small streets which lie at the back of Tottenham Court Road. The roughs had also fled at the appearance of Peterson, so that he was left in possession of the field of battle, and also of the spoils of victory in the shape of this battered hat and a most unimpeachable Christmas goose.”
“Which surely he restored to their owner?”
“My dear fellow, there lies the problem. It is true that ‘For Mrs. Henry Baker’ was printed upon a small card which was tied to the bird’s left leg, and it is also true that the initials ‘H. B.’ are legible upon the lining of this hat, but as there are some thousands of Bakers, and some hundreds of Henry Bakers in this city of ours, it is not easy to restore lost property to any one of them.”
“What, then, did Peterson do?”
“He brought round both hat and goose to me on Christmas morning, knowing that even the smallest problems are of interest to me. The goose we retained until this morning, when there were signs that, in spite of the slight frost, it would be well that it should be eaten without unnecessary delay. Its finder has carried it off, therefore, to fulfil the ultimate destiny of a goose, while I continue to retain the hat of the unknown gentleman who lost his Christmas dinner.”
“Did he not advertise?”
“No.”
“Then, what clue could you have as to his identity?”
“Only as much as we can deduce.”
“From his hat?”
“Precisely.”
“But you are joking. What can you gather from this old battered felt?”
“Here is my lens. You know my methods. What can you gather yourself as to the individuality of the man who has worn this article?”
I took the tattered object in my hands and turned it over rather ruefully. It was a very ordinary black hat of the usual round shape, hard and much the worse for wear. The lining had been of red silk, but was a good deal discoloured. There was no maker’s name; but, as Holmes had remarked, the initials “H. B.” were scrawled upon one side. It was pierced in the brim for a hat-securer, but the elastic was missing. For the rest, it was cracked, exceedingly dusty, and spotted in several places, although there seemed to have been some attempt to hide the discoloured patches by smearing them with ink.
“I can see nothing,” said I, handing it back to my friend.
“On the contrary, Watson, you can see everything. You fail, however, to reason from what you see. You are too timid in drawing your inferences.”
“Then, pray tell me what it is that you can infer from this hat?”
He picked it up and gazed at it in the peculiar introspective fashion which was characteristic of him. “It is perhaps less suggestive than it might have been,” he remarked, “and yet there are a few inferences which are very distinct, and a few others which represent at least a strong balance of probability. That the man was highly intellectual is of course obvious upon the face of it, and also that he was fairly well-to-do within the last three years, although he has now fallen upon evil days. He had foresight, but has less now than formerly, pointing to a moral retrogression, which, when taken with the decline of his fortunes, seems to indicate some evil influence, probably drink, at work upon him. This may account also for the obvious fact that his wife has ceased to love him.”
“My dear Holmes!”
“He has, however, retained some degree of self-respect,” he continued, disregarding my remonstrance. “He is a man who leads a sedentary life, goes out little, is out of training entirely, is middle-aged, has grizzled hair which he has had cut within the last few days, and which he anoints with lime-cream. These are the more patent facts which are to be deduced from his hat. Also, by the way, that it is extremely improbable that he has gas laid on in his house.”
“You are certainly joking, Holmes.”
“Not in the least. Is it possible that even now, when I give you these results, you are unable to see how they are attained?”
“I have no doubt that I am very stupid, but I must confess that I am unable to follow you. For example, how did you deduce that this man was intellectual?”
For answer Holmes clapped the hat upon his head. It came right over the forehead and settled upon the bridge of his nose. “It is a question of cubic capacity,” said he; “a man with so large a brain must have something in it.”
“The decline of his fortunes, then?”
“This hat is three years old. These flat brims curled at the edge came in then. It is a hat of the very best quality. Look at the band of ribbed silk and the excellent lining. If this man could afford to buy so expensive a hat three years ago, and has had no hat since, then he has assuredly gone down in the world.”
“Well, that is clear enough, certainly. But how about the foresight and the moral retrogression?”
Sherlock Holmes laughed. “Here is the foresight,” said he putting his finger upon the little disc and loop of the hat-securer. “They are never sold upon hats. If this man ordered one, it is a sign of a certain amount of foresight, since he went out of his way to take this precaution against the wind. But since we see that he has broken the elastic and has not troubled to replace it, it is obvious that he has less foresight now than formerly, which is a distinct proof of a weakening nature. On the other hand, he has endeavoured to conceal some of these stains upon the felt by daubing them with ink, which is a sign that he has not entirely lost his self-respect.”
“Your reasoning is certainly plausible.”
“The further points, that he is middle-aged, that his hair is grizzled, that it has been recently cut, and that he uses lime-cream, are all to be gathered from a close examination of the lower part of the lining. The lens discloses a large number of hair-ends, clean cut by the scissors of the barber. They all appear to be adhesive, and there is a distinct odour of lime-cream. This dust, you will observe, is not the gritty, grey dust of the street but the fluffy brown dust of the house, showing that it has been hung up indoors most of the time, while the marks of moisture upon the inside are proof positive that the wearer perspired very freely, and could therefore, hardly be in the best of training.”
“But his wife--you said that she had ceased to love him.”
“This hat has not been brushed for weeks. When I see you, my dear Watson, with a week’s accumulation of dust upon your hat, and when your wife allows you to go out in such a state, I shall fear that you also have been unfortunate enough to lose your wife’s affection.”
“But he might be a bachelor.”
“Nay, he was bringing home the goose as a peace-offering to his wife. Remember the card upon the bird’s leg.”
“You have an answer to everything. But how on earth do you deduce
that the gas is not laid on in his house?”
“One tallow stain, or even two, might come by chance; but when I see no less than five, I think that there can be little doubt that the individual must be brought into frequent contact with burning tallow--walks upstairs at night probably with his hat in one hand and a guttering candle in the other. Anyhow, he never got tallow-stains from a gas-jet. Are you satisfied?”
“Well, it is very ingenious,” said I, laughing; “but since, as you said just now, there has been no crime committed, and no harm done save the loss of a goose, all this seems to be rather a waste of energy.”
Sherlock Holmes had opened his mouth to reply, when the door flew open, and Peterson, the commissionaire, rushed into the apartment with flushed cheeks and the face of a man who is dazed with astonishment.
“The goose, Mr. Holmes! The goose, sir!” he gasped.
“Eh? What of it, then? Has it returned to life and flapped off through the kitchen window?” Holmes twisted himself round upon the sofa to get a fairer view of the man’s excited face.
“See here, sir! See what my wife found in its crop!” He held out his hand and displayed upon the centre of the palm a brilliantly scintillating blue stone, rather smaller than a bean in size, but of such purity and radiance that it twinkled like an electric point in the dark hollow of his hand.
Sherlock Holmes sat up with a whistle. “By Jove, Peterson!” said he, “this is treasure trove indeed. I suppose you know what you have got?”
“A diamond, sir? A precious stone. It cuts into glass as though it were putty.”
“It’s more than a precious stone. It is the precious stone.”
“Not the Countess of Morcar’s blue carbuncle!” I ejaculated.
“Precisely so. I ought to know its size and shape, seeing that I have read the advertisement about it in The Times every day lately. It is absolutely unique, and its value can only be conjectured, but the reward offered of 1000 pounds is certainly not within a twentieth part of the market price.”
“A thousand pounds! Great Lord of mercy!” The commissionaire plumped down into a chair and stared from one to the other of us.
“That is the reward, and I have reason to know that there are sentimental considerations in the background which would induce the Countess to part with half her fortune if she could but recover the gem.”
“It was lost, if I remember aright, at the Hotel Cosmopolitan,” I remarked.
“Precisely so, on December 22nd, just five days ago. John Horner, a plumber, was accused of having abstracted it from the lady’s jewel-case. The evidence against him was so strong that the case has been referred to the Assizes. I have some account of the matter here, I believe.” He rummaged amid his newspapers, glancing over the dates, until at last he smoothed one out, doubled it over, and read the following paragraph:
“Hotel Cosmopolitan Jewel Robbery. John Horner, 26, plumber, was brought up upon the charge of having upon the 22nd inst., abstracted from the jewel-case of the Countess of Morcar the valuable gem known as the blue carbuncle. James Ryder, upper-attendant at the hotel, gave his evidence to the effect that he had shown Horner up to the dressing-room of the Countess of Morcar upon the day of the robbery in order that he might solder the second bar of the grate, which was loose. He had remained with Horner some little time, but had finally been called away. On returning, he found that Horner had disappeared, that the bureau had been forced open, and that the small morocco casket in which, as it afterwards transpired, the Countess was accustomed to keep her jewel, was lying empty upon the dressing-table. Ryder instantly gave the alarm, and Horner was arrested the same evening; but the stone could not be found either upon his person or in his rooms. Catherine Cusack, maid to the Countess, deposed to having heard Ryder’s cry of dismay on discovering the robbery, and to having rushed into the room, where she found matters as described by the last witness. Inspector Bradstreet, B division, gave evidence as to the arrest of Horner, who struggled frantically, and protested his innocence in the strongest terms. Evidence of a previous conviction for robbery having been given against the prisoner, the magistrate refused to deal summarily with the offence, but referred it to the Assizes. Horner, who had shown signs of intense emotion during the proceedings, fainted away at the conclusion and was carried out of court.”
“Hum! So much for the police-court,” said Holmes thoughtfully, tossing aside the paper. “The question for us now to solve is the sequence of events leading from a rifled jewel-case at one end to the crop of a goose in Tottenham Court Road at the other. You see, Watson, our little deductions have suddenly assumed a much more important and less innocent aspect. Here is the stone; the stone came from the goose, and the goose came from Mr. Henry Baker, the gentleman with the bad hat and all the other characteristics with which I have bored you. So now we must set ourselves very seriously to finding this gentleman and ascertaining what part he has played in this little mystery. To do this, we must try the simplest means first, and these lie undoubtedly in an advertisement in all the evening papers. If this fail, I shall have recourse to other methods.”
“What will you say?”
“Give me a pencil and that slip of paper. Now, then: ‘Found at the corner of Goodge Street, a goose and a black felt hat. Mr. Henry Baker can have the same by applying at 6:30 this evening at 221B, Baker Street.’ That is clear and concise.”
“Very. But will he see it?”
“Well, he is sure to keep an eye on the papers, since, to a poor man, the loss was a heavy one. He was clearly so scared by his mischance in breaking the window and by the approach of Peterson that he thought of nothing but flight, but since then he must have bitterly regretted the impulse which caused him to drop his bird. Then, again, the introduction of his name will cause him to see it, for everyone who knows him will direct his attention to it. Here you are, Peterson, run down to the advertising agency and have this put in the evening papers.”
“In which, sir?”
“Oh, in the Globe, Star, Pall Mall, St. James’s, Evening News, Standard, Echo, and any others that occur to you.”
“Very well, sir. And this stone?”
“Ah, yes, I shall keep the stone. Thank you. And, I say, Peterson, just buy a goose on your way back and leave it here with me, for we must have one to give to this gentleman in place of the one which your family is now devouring.”
When the commissionaire had gone, Holmes took up the stone and held it against the light. “It’s a bonny thing,” said he. “Just see how it glints and sparkles. Of course it is a nucleus and focus of crime. Every good stone is. They are the devil’s pet baits. In the larger and older jewels every facet may stand for a bloody deed. This stone is not yet twenty years old. It was found in the banks of the Amoy River in southern China and is remarkable in having every characteristic of the carbuncle, save that it is blue in shade instead of ruby red. In spite of its youth, it has already a sinister history. There have been two murders, a vitriol-throwing, a suicide, and several robberies brought about for the sake of this forty-grain weight of crystallised charcoal. Who would think that so pretty a toy would be a purveyor to the gallows and the prison? I’ll lock it up in my strong box now and drop a line to the Countess to say that we have it.”
“Do you think that this man Horner is innocent?”
“I cannot tell.”
“Well, then, do you imagine that this other one, Henry Baker, had anything to do with the matter?”
“It is, I think, much more likely that Henry Baker is an absolutely innocent man, who had no idea that the bird which he was carrying was of considerably more value than if it were made of solid gold. That, however, I shall determine by a very simple test if we have an answer to our advertisement.”
“And you can do nothing until then?”
“Nothing.”
“In that case I shall continue my professional round. But I shall come back in the evening at the hour you have mentioned, for I should like to see the solution of so tangled a business.”
“Very glad to see you. I dine at seven. There is a woodcock, I believe. By the way, in view of recent occurrences, perhaps I ought to ask Mrs. Hudson to examine its crop.”
I had been delayed at a case, and it was a little after half-past six when I found myself in Baker Street once more. As I approached the house I saw a tall man in a Scotch bonnet with a coat which was buttoned up to his chin waiting outside in the bright semicircle which was thrown from the fanlight. Just as I arrived the door was opened, and we were shown up together to Holmes’ room.
“Mr. Henry Baker, I believe,” said he, rising from his armchair and greeting his visitor with the easy air of geniality which he could so readily assume. “Pray take this chair by the fire, Mr. Baker. It is a cold night, and I observe that your circulation is more adapted for summer than for winter. Ah, Watson, you have just come at the right time. Is that your hat, Mr. Baker?”
“Yes, sir, that is undoubtedly my hat.”
He was a large man with rounded shoulders, a massive head, and a broad, intelligent face, sloping down to a pointed beard of grizzled brown. A touch of red in nose and cheeks, with a slight tremor of his extended hand, recalled Holmes’ surmise as to his habits. His rusty black frock-coat was buttoned right up in front, with the collar turned up, and his lank wrists protruded from his sleeves without a sign of cuff or shirt. He spoke in a slow staccato fashion, choosing his words with care, and gave the impression generally of a man of learning and letters who had had ill-usage at the hands of fortune.
“We have retained these things for some days,” said Holmes, “because we expected to see an advertisement from you giving your address. I am at a loss to know now why you did not advertise.”
Our visitor gave a rather shamefaced laugh. “Shillings have not been so plentiful with me as they once were,” he remarked. “I had no doubt that the gang of roughs who assaulted me had carried off both my hat and the bird. I did not care to spend more money in a hopeless attempt at recovering them.”
“Very naturally. By the way, about the bird, we were compelled to eat it.”
“To eat it!” Our visitor half rose from his chair in his excitement.
“Yes, it would have been of no use to anyone had we not done so. But I presume that this other goose upon the sideboard, which is about the same weight and perfectly fresh, will answer your purpose equally well?”
“Oh, certainly, certainly,” answered Mr. Baker with a sigh of relief.
“Of course, we still have the feathers, legs, crop, and so on of your own bird, so if you wish--”
The man burst into a hearty laugh. “They might be useful to me as relics of my adventure,” said he, “but beyond that I can hardly see what use the disjecta membra of my late acquaintance are going to be to me. No, sir, I think that, with your permission, I will confine my attentions to the excellent bird which I perceive upon the sideboard.”
Sherlock Holmes glanced sharply across at me with a slight shrug of his shoulders.
“There is your hat, then, and there your bird,” said he. “By the way, would it bore you to tell me where you got the other one from? I am somewhat of a fowlfancier, and I have seldom seen a better grown goose.”
“Certainly, sir,” said Baker, who had risen and tucked his newly gained property under his arm. “There are a few of us who frequent the Alpha Inn, near the Museum--we are to be found in the Museum itself during the day, you understand. This year our good host, Windigate by name, instituted a goose club, by which, on consideration of some few pence every week, we were each to receive a bird at Christmas. My pence were duly paid, and the rest is familiar to you. I am much indebted to you, sir, for a Scotch bonnet is fitted neither to my years nor my gravity.” With a comical pomposity of manner he bowed solemnly to both of us and strode off upon his way.
“So much for Mr. Henry Baker,” said Holmes when he had closed the door behind him. “It is quite certain that he knows nothing whatever about the matter. Are you hungry, Watson?”
“Not particularly.”
“Then I suggest that we turn our dinner into a supper and follow up this clue while it is still hot.”
“By all means.”
Klucz >>>
Zaznacz właściwą odpowiedź (A, B, C lub D).
Peterson was the person who
lost his hat.
found a goose.
was attacked by a few roughs.
broke a window.
Which of the following is true?
The hat’s owner was a barber.
The hat was covered with dust from London streets.
The hat’s owner’s wife left him.
The hat’s owner wasn’t very fit.
Who had absolutely nothing to do with the robbery?
John Horner.
James Ryder.
Henry Baker.
Catherine Cusack.
The precious stone which Holmes received
had caused a murder.
was ruby-red.
came from a bank vault.
was 20 years old.
Mr. Baker
was obese.
seemed an intelligent person.
seemed terribly ashamed.
seemed quite lucky.
“He was clearly so scared by his mischance in breaking the window and by the approach of Peterson that he thought of nothing but flight.”
Rzeczownik mischance (pech, nieszczęście) powstał przez dodanie do wyrazu chance (przypadek, okazja) przedrostka o negatywnym zabarwieniu. Przedrostek mis- nadaje wyrazowi znaczenie negatywne – najczęściej sygnalizuje, że coś zostało wykonane niewłaściwie lub że przebieg zdarzeń nie był zgodny z oczekiwaniami. Oto kilka innych wyrazów rozpoczynających się od tego przedrostka:
misbehaviour
–
niewłaściwe zachowanie
misbehave
–
niewłaściwie lub niegrzecznie się zachowywać
miscarry
–
poronić; nie powieść się
misconception
–
błędne mniemanie, niewłaściwe wyobrażenie
misdirect
–
niewłaściwie kierować, niewłaściwie ukierunkować
misfortune
–
nieszczęście
mislay
–
położyć na niewłaściwym miejscu
misspell
–
napisać z błędem ortograficznym
misunderstanding
–
nieporozumienie
“I am at a loss to know now why you did not advertise.”
Be at a loss to być bezradnym, zagubionym. At a loss to również ze stratą, poniżej kosztów (np. sprzedawać, prowadzić działalność). Oto kilka innych wyrażeń idiomatycznych z rzeczownikiem loss:
be at a loss for words
–
nie wiedzieć, co powiedzieć
cut one’s losses
– redukować straty
dead loss
– całkowita/bezpowrotna strata; osoba lub rzecz bezwartościowa
it’s/that’s your loss
–
twoja strata
“In front of him he saw (...) a tallish man, walking with a slight stagger, and carrying a white goose slung over his shoulder.”
“This may account also for the obvious fact that his wife has ceased to love him.”
Po pewnych czasownikach można użyć jedynie formy gerund, czyli czasownika z końcówką –ing. Do takich czasowników należą m.in.:
admit (przyznawać), avoid (unikać), consider (brać pod uwagę,rozważać), deny (zaprzeczać), detest (nie znosić), enjoy (lubić, cieszyć się), escape (uciekać, unikać), fancy (mieć ochotę, wyobrażać sobie), finish (kończyć), forgive (wybaczać), imagine (wyobrażać sobie), mention (wspominać o), mind (mieć coś przeciwko), miss (tęsknić), postpone (odkładać, odraczać), practise (ćwiczyć), recall (przypominać sobie), risk (ryzykować), suggest (proponować, sugerować), understand (rozumieć).
Oto przykłady użycia kilku z powyższych czasowników:
Have you ever considered apologizing to them?
Czy kiedykolwiek brałeś pod uwagę przeproszenie ich?
Zosia enjoys dancing.
Zosia lubi tańczyć.
I’m not going to risk meeting him.
Nie będę ryzykować spotkania z nim.
Istnieją też czasowniki, po których można użyć jedynie bezokolicznika z to. Oto niektóre z nich:
agree (zgadzać się), appear (wydawać się), ask (prosić), attempt (usiłować), beg (błagać), choose (wybierać), consent (wyrażać zgodę), demand (domagać się, żądać), expect (oczekiwać, spodziewać się), fail (nie powieść się), hesitate (wahać się), hope (mieć nadzieję), neglect (zaniedbywać), offer (proponować, oferować), plan (planować), prepare (przygotowywać), pretend (udawać), refuse (odmawiać), want (chcieć).
Przyjrzyj się poniższym przykładom:
Which museum have you eventually chosen to visit?
Które muzeum w końcu wybrałeś, żeby odwiedzić?
Does she really expect us to cover the losses?
Czy ona naprawdę oczekuje, że pokryjemy straty?
He refused to cooperate.
Odmówił współpracy.
Istnieją jednak czasowniki, po których można użyć zarówno formy gerund, jak i bezokolicznika. Należy pamiętać, że od zastosowanej formy zależy znaczenie całej wypowiedzi. Te różnice znaczeniowe ilustruje poniższa tabela.
Czasownik
+ gerund
+ bezokolicznik
forget
zapomnieć (o wykonanej czynności)
zapomnieć (coś zrobić)
go on
kontynuować
przejść do (kolejnej czynności)
hear
słyszeć część (np. wypowiedzi, rozmowy)
słyszeć całość (np. wypowiedzi, rozmowy)
mean
oznaczać
chcieć (coś zrobić), mieć zamiar (coś zrobić)
regret
żałować (zrobienia czegoś)
żałować (że się coś robi), robić coś z przykrością
remember
pamiętać (o wykonanej czynności)
pamiętać (coś zrobić)
see
widzieć część danej sytuacji
widzieć cały przebieg danej sytuacji
stop
przestać (coś robić)
zatrzymać się (żeby coś zrobić)
try
próbować (czegoś jako rozwiązania problemu)
próbować (coś zrobić)
Omówmy te czasowniki dokładniej.
Forma gerund po czasowniku go on nadaje mu znaczenie bliskie polskiemu kontynuować, robić coś dalej, np.:
Go on reading.
Czytaj dalej.
Czasownik go on poprzedzający bezokolicznik oznacza z kolei przystąpienie do pewnej czynności po ukończeniu poprzedniej, np.:
Having revised before the history test, Steve went on to do his maths homework.
Po powtórce przed testem z historii Steve przystąpił do pracy domowej z matematyki.
Użycie formy gerund po czasowniku try sprawia, że odnosi się on do wykonywania danej czynności w celu rozwiązania określonego problemu, np.:
Have you tried turning the laptop off and on again?
Próbowałeś wyłączyć i ponownie włączyć laptop?
Natomiast try przed bezokolicznikiem oznacza podjęcie próby wykonania pewnej czynności, np.:
I’ve tried to excuse myself, but he wouldn’t listen.
Próbowałem się wytłumaczyć, ale nie chciał słuchać.
Czasownik mean poprzedzający formę gerund to oznaczać, znaczyć, np.:
The boss’s return means working 24/7.
Powrót szefa oznacza pracę na okrągło.
Z kolei bezokolicznik poprzedzony czasownikiem mean nadaje mu znaczenie bliskie polskiemu mieć zamiar, mieć na myśli, np.:
I didn’t mean to upset you.
Nie miałem zamiaru sprawić ci przykrości.
Jeśli po czasownikach forget, regret, remember i stop zastosujemy formę gerund, będzie to oznaczało, że czynność opisywana przez czasownik w tej formie nastąpiła wcześniej niż czynność wyrażona przez wyżej wymienione czasowniki, np.:
Can you remember locking the door?
Czy pamiętasz, jak zamykałeś drzwi?
Odbiorca wypowiedzi najpierw zamknął drzwi, a dopiero potem może sobie przypominać wykonanie tej czynności.
Harry stopped thinking about his ex-girlfriend.
Harry przestał myśleć o swojej byłej dziewczynie.
Jeśli jednak po jednym z tych czasowników występuje bezokolicznik, dzieje się odwrotnie: czynność opisywana przez forget, regret, remember czy stop następuje wcześniej niż czynność opisana przez czasownik w bezokoliczniku, np.:
You forgot to take the keys.
Zapomniałeś wziąć kluczy.
Gina stopped to do her shoelace.
Gina zatrzymała się, żeby zawiązać sznurówkę.
Jeśli po czasownikach see oraz hear występuje dopełnienie i bezokolicznik, z wypowiedzi wynika, że jej autor widział bądź słyszał przebieg całego zdarzenia. Jeżeli natomiast po jednym z tych czasowników pojawia się dopełnienie i forma gerund, autor wypowiedzi widział lub słyszał tylko część opisywanej sytuacji. Porównaj przykłady:
My parents heard us argue the other night.
Moi rodzice słyszeli naszą kłótnię tamtej nocy.
My parents heard us arguing the other night.
Moi rodzice słyszeli, jak się kłóciliśmy tamtej nocy.
Tradycyjna angielska kolacja w Boże Narodzenie to właśnie pieczona gęś lub indyk, a oprócz tego brukselka, pieczone ziemniaki, sos żurawinowy, sos mięsny, nadzienie orzechowe i kiełbaski zawijane w bekon (pigs in a blanket). Na deser podaje się korzenny pudding z dużą ilością bakalii.
Bożonarodzeniowa gęś wywodzi się być może jeszcze z tradycji pogańskiej, kiedy to spożywanie mięsa tego ptaka miało zapewniać przychylność bogów. Indyki, sprowadzane do Anglii już w XVI wieku, jeszcze dwieście lat później przekraczały możliwości finansowe niezamożnych ludzi. Natomiast podobne do opisanego w tej przygodzie Holmesa kluby, których członkowie wspólnie oszczędzali pieniądze na zakup gęsi, istniały w Anglii aż do końca XIX wieku.
Strasburski przedsiębiorca Johann Carolus (1575–1634) zdał sobie któregoś dnia sprawę z tego, że na samym przekazywaniu informacji można całkiem nieźle zarobić. Zwerbowani przez niego informatorzy zostali rozmieszczeni w różnych miastach europejskich. Obserwowali codzienne życie, śledzili rozwój wydarzeń i zdawali z nich relacje. Johann pracowicie je sortował, redagował i dostarczał kopie tym, którzy nie skąpili na nie grosza. Około 1604 roku, znużony ciągłym pisaniem, kupił warsztat drukarski z całym wyposażeniem od wdowy po drukarzu. Tak narodziła się pierwsza gazeta – koncept był na tyle dochodowy, że niebawem pojawili się złodzieje własności intelektualnej i pomysł wydawania gazety rozprzestrzenił się. Anglicy dostali po raz pierwszy porcję drukowanych nowinek w 1622 roku, za sprawą Nathaniela Buttera (?-1664), tego samego, który przygotował pierwszą edycję dzieł Szekspira. „News from Most Parts of Christendom or Weekly News from Italy, Germany, Hungaria, Bohemia, the Palatinate, France and the Low Countries” ukazywały się przez jakiś czas mniej lub bardziej regularnie. Wkrótce Nathaniel, jak i wcześniej Johann Carolus, zmagał się z plagą nieautoryzowanych kopii i plagiatów. Zaangażował się też w inne przedsięwzięcia. W 1696 roku wychodziło w Anglii 9 tygodników, w 1709 – 18, w 1782 – 58.
„The Weekly News” wróciło w 1855 roku. Wznowienie tytułu nie było przesadnie wielkim wydarzeniem, tak jak powtórne narodziny „Spectatora”, pierwotnie wydawanego w latach 1711–1714. Pierwszy „Spectator” był pismem wyjątkowym, stworzył dobry grunt do pojawienia się w XIX wieku pism tematycznych, skierowanych do konkretnego odbiorcy.
Według Orgelbranda w 1850 roku w Anglii wychodziło ogólnie 613 różnych czasopism, dziesięć lat później – 1102; w przybliżeniu jedna czwarta wszystkich tytułów była wydawana w Londynie. Są tytuły wydawane od ponad stu lat, jak np. „The English Chronicle or Whitehall Evenings” (założone w 1747). Anglicy interesują się przede wszystkim Anglią, wiadomości z zagranicy są marginalizowane, o ile nie dotyczą interesów kraju, „większą część całego dziennika zajmują zwykłe doniesienia i obwieszczenia wszelkiego rodzaju, tudzież wiadomości i kronika miasta, wypadki uliczne, bójki, spory, przestępstwa, skargi i obrony, pożary, morderstwa, nowe książki, doniesienia o ślubach, rozwodach, śmierciach, konkurentach, zakonach, rautach, teatrach, wyścigach itp.” (S. Orgelbranda Encyklopedja Powszechna, tom 6, Warszawa 1861, s. 269). Wiele miejsca poświęca się polityce i ogłoszeniom, które są głównym sposobem pokrywania kosztów redakcji.
Większość gazet codziennych na ogół pojawiała się między godziną 15 a 16, w szczególnych okolicznościach, gdy zaszło jakieś ważne wydarzenie, dodrukowywano drugie wydanie tego samego dnia, „byle przed godziną 8, bo wtedy odchodzi poczta”. Gazety wieczorne są tańsze, mają mniejszy zasięg i popyt; zdarza się, że są po prostu przedrukami gazet porannych, jak np. „Evening Mail” stanowiący kopię „Timesa”. Są to pisma popularne, nastawione na zysk. Na gazety nie ma przedpłat. Świeżo wydrukowane są kolportowane po miastach przez roznosicieli, a zatrudnionych przy tym ludzi nazywa się publishers.
Obok nich mamy rzadziej wychodzące reviews – różnego rodzaju przeglądy, tworzone przez literatów i nakierowane na sprawy kultury i literatury, których w pismach popularnych albo nie porusza się wcale, albo jedynie pobieżnie. „Edinburgh Review”, założony w 1800 roku organ racjonalistów, zajmuje się literaturą. Na fali powodzenia gazety pojawia się wiele innych pism tego rodzaju, jak „Bentley’s Miscellany”, „Blackwoods Magazine” czy „Fraser’s Magazine”, który powstał w 1830 roku, zawierający ostre krytyki i nieprzyjmujący artykułów od osób niezaprzyjaźnionych z redakcją. Walter Scott (1771–1832) pisywał anonimowo pochwały i pełne uznania krytyki własnych dzieł do „Quartely Review”.
Największe dzienniki zatrudniają „redaktorów odpowiedzialnych”, elitę ówczesnego dziennikarstwa, którzy piszą wyłącznie „artykuły wstępne rozumowane”, za którymi stoją: drugi wydawca dobierający główną treść, dziennikarze, sprawozdawcy, reporterzy. Jednak powszechna jest anonimowość, nikt nie chce się przyznawać publicznie do pisania dla dzienników. „Prócz tego każdy celniejszy dziennik płaci mnóstwo Penny a liners, to jest ludzi, którzy dostarczają redakcyi rozmaitych brukowych wiadomości i dostają za każdy wiersz jednego pensa a czasem mniej. Dlatego też wiadomości ich rozpoznać można po niepoprawnym stylu i frazesowaniu, gdyż jedynem ich usiłowaniem jest napisanie jak największej liczby wierszy”. (S. Orgelbranda Encyklopedja Powszechna, tom 6, Warszawa 1861, s. 270).
Popularnymi od ponad 100 lub niemal 200 lat gazetami są: „The Guardian”, który został powołany do życia w Manchesterze w 1821 roku jako „The Manchester Guardian” przez grupę protestanckich biznesmenów, „The Sunday Times” (1822), „Financial Times” (1888), „Daily Mail” (1896) czy niedzielny tabloid „The People” (1881).
W opowiadaniu mowa jest o słynnym Muzeum Brytyjskim. Jego zbiory należą do największych na świecie. Muzeum założono w 1753 roku z inicjatywy Sir Hansa Sloane’a, przyrodnika, lekarza i kolekcjonera, którego zbiory dzieł sztuki i literatury zostały przeniesione do Montague House. Otwarcie Muzeum Brytyjskiego odbyło się w styczniu 1759 roku. Obecna siedziba muzeum została wzniesiona w latach pięćdziesiątych XIX wieku. W South Kensington otwarto oddział muzeum – Muzeum Historii Naturalnej.
Klucz >>>
Połącz wyrazy (1
–
10) z wyrazami (A
–
J) tak, aby powstały zwroty i wyrażenia. Napisz opowiadanie, w którym wykorzystasz co najmniej 5 spośród nich.
be at
cut
dead
have
infer
sedentary
take to
that’s
the
treasure
a loss for words
from
latter
life
loss
one’s losses
one’s heels
recourse to
trove
your loss
Uzupełnij zdania wyrazami utworzonymi z przedrostka
mis
- i wyrazów z ramki.
behave; understand; carry; spell; address; lead, hear, fortune
Carol’s children never …………… . They’re so obedient and good-mannered it virtually gives me the creeps.
I’m used to people …………… my name.
Greg began to wonder if he hadn’t …………… - what she’d said sounded really weird.
He had to change school because of his …………… .
I never meant it – you must have …………… my words.
What a …………… ! Dave had an accident.
I want to apologise for that …………… . I hope we’ll be friends again.
I’m afraid I’ve …………… that parcel.
Politicians …………… the public too often.
Sheila has aready …………… twice, so she must be really careful during this pregnancy.
Uzupełnij zdania czasownikami w nawiasach w odpowiedniej formie.
He admits …………… her secretly. (meet)
Laura allowed the children …………… a little bit longer. (play)
Did you remember …………… tea on your way back home? (buy)
I truly regret …………… him that cash. Now he refuses …………… it back! (lend, pay)
Go on …………… the text without me, I’ll be back in a moment. (edit)
Tim enjoys …………… to classical music. (listen)
They suddenly stopped …………… when she entered the room. (laugh)
We tried …………… that spot, but it won’t come out. (clean)
I regret …………… you that all our flights have been cancelled. (tell)
Mike doesn’t remember …………… Helen before, which seems strange. (see)
Zaplanuj brytyjskie menu na Boże Narodzenie oraz opracuj listę zakupów i niezbędnego sprzętu kuchennego, korzystając ze stron internetowych:
http://www.bbc.co.uk/food/occasions/christmas
,
http://www.bbcgoodfood.com/search/recipes?query=christmas
,
https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_English_dishes
i innych źródeł.