Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jeśli sięgnąłeś po tę książkę, zapewne chcesz nauczyć się jednego lub kilku języków obcych. Prawdopodobnie masz problemy w nauce, brakuje ci motywacji i nie wiesz, jak zabrać się za naukę. Niektóre problemy mamy praktycznie wszyscy. Może z trudnością zapamiętujesz nowe słówka, szybko zapominasz wyuczony materiał. Może boisz się mówić w języku, którego się uczysz albo trudno ci wymawiać niektóre zdania. Chciałbyś w końcu znaleźć osobę, z którą mógłbyś porozmawiać w tym języku, ale obawiasz się, że obcokrajowiec nie zrozumie dobrze, co do niego mówisz. Pewnie też myślisz, że potrzebujesz dużo pieniędzy, żeby dobrze opanować język obcy. A jednak możesz to robić praktycznie za darmo.
A zatem, jak uczyć się języków obcych? W tej książce znajdziesz odpowiedź na to pytanie.
Konrad Jerzak vel Dobosz, autor książki Sekrety poliglotów w długiej rozmowie z włoskim poliglotą Lucą Lampariello, porusza między innymi następujące tematy:
W książce znajdziesz mnóstwo zabawnych i inspirujących historii z życia Luki i dowiesz się, jak opanował 12 języków i co zainspirowało go do stworzenia kanału na YouTubie i zostania najbardziej rozchwytywanym coachem językowym na świecie.
Tytuły rozdziałów:
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 172
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
włoski poliglota mówiący w ponad 12 językach w rozmowie z portalem Sekrety poliglotów
Warszawa 2017
Autorzy: Konrad Jerzak vel Dobosz, Luca Lampariello
Redakcja: Marek Trenkler – texter.pl Korekta: Marcin Stachelski Projekt graficzny: Konrad Jerzak vel Dobosz
All Rights reserved
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, przechowywana jako źródło danych, przekazywana w jakiejkolwiek elektronicznej, mechanicznej, fotograficznej lub innej formie zapisu bez pisemnej zgody posiadacza praw.
ISBN wersji elektronicznej 978-83-62402-52-6
Copyright © by Luca Lampariello & Konrad Jerzak vel Dobosz
Copyright for this edition © by Oficyna Wydawnicza Rivail
Oficyna Wydawnicza RIVAIL
Konrad Jerzak vel Dobosz
ul. Wałbrzyska 11/85 02-739 Warszawa
NIP: 125-114-38-49, REGON: 142085845
tel: 502651666
e-mail: [email protected]
http://www.sekretypoliglotow.pl
„Jeden język ustawia cię na korytarzu życia. Dwa języki otwierają każde drzwi po drodze”.
FRANK SMITH, psycholingwista
„Język to jedyna rzecz, którą warto znać nawet słabo”.
KATÓ LOMB, węgierska tłumaczka i poliglotka
Kim jest Luca Lampariello?
Jestem Włochem. Urodziłem się trzydzieści pięć lat temu w Rzymie. Jestem normalnym, sympatycznym facetem, który ma niewiele do stracenia. Niektórym wydaje się, że tacy jak ja są dziwakami, bo mówią w tylu językach, ale nie różnimy się od innych ludzi.
Jak byś siebie nazwał? Czy jesteś poliglotą, lingwistą, miłośnikiem języków obcych?
Powiedziałbym raczej, że kocham życie, czyli wykorzystuję języki do zrozumienia siebie i świata wokół mnie. Oczywiście języki są moją pasją, ale bardziej pociąga mnie zdobywanie wiedzy. Mam w sobie olbrzymią ciekawość, chcę poznawać wszystko, co nowe i nieznane. Zawdzięczam to w dużej mierze mojej rodzinie – rodzicom, a przede wszystkim dziadkowi – która obudziła we mnie chęć lepszego rozumienia świata. Języki należą do najlepszych narzędzi, które to umożliwiają.
Czy określiłbyś siebie jako poliglotę? Jak definiujesz to słowo?
Podobnie jak w przypadku wszystkich słów, określenie „poliglota” jest tylko etykietą. Wyraz ten pochodzi od greckiego „polýglōttos” lub „polýglōssos” i znaczy tyle, co „ktoś wielojęzyczny”. Myślę, że poliglotą może nazwać się osoba mówiąca trzema, a nawet dwoma językami. W tym sensie mogę powiedzieć, że jestem poliglotą, ale pamiętając, że to tylko etykieta. Poligloci nie są jakimś oddzielnym gatunkiem ludzi. Traktuję siebie jako kogoś, kto po prostu mówi wieloma językami. Można takiego człowieka nazywać wielojęzycznym albo poliglotą – jak wspomniałem, to wszystko jedynie etykietki.
Zapewne słyszałeś to pytanie setki razy, ale pozwól, że zadam je raz jeszcze. Iloma językami władasz?
To rzeczywiście bardzo częste pytanie, które wprawia mnie zwykle w lekkie zakłopotanie. Jeśli podaję jakąś liczbę, dziesięć czy piętnaście, ludziom ciężko w to uwierzyć i od razu robią się sceptyczni. Dlatego zawsze odpowiadam, że uczę się trzynastu języków.
Wszystko zależy od znaczenia, jakie nadajemy sformułowaniu „znać język obcy”. Sam uznaję, że potrafię w danym języku mówić, jeśli jestem w stanie prowadzić rozmowę, być rozumianym i jednocześnie rozumieć rozmówcę. Zgodnie z tą definicją mówię dwunastoma językami i uczę się trzynastego, którym jest węgierski. Tak naprawdę jeszcze prawie z nikim nie rozmawiałem po węgiersku, więc do końca nie wiem, na jakim jestem poziomie, ale ponieważ wykorzystuję moją technikę, której rezultaty są przewidywalne – wiem, że byłbym w stanie się dogadać, gdyż nauczyłem się tworzyć zdania. Mimo wszystko na razie nie twierdzę, że potrafię mówić po węgiersku. A zatem władam dwunastoma językami, wliczając w to mój ojczysty, czyli włoski.
Jakie to języki?
Wiedziałem, że to pytanie się pojawi. Wszyscy je zadają. Najpierw pytają, iloma językami mówię, a potem proszą, żebym je wymienił.
Język włoski jest moim ojczystym. Kolejne wymienię w kolejności chronologicznej, w jakiej się ich uczyłem. Są to: angielski, francuski, niemiecki, hiszpański, niderlandzki, szwedzki, rosyjski, portugalski, chiński, japoński, polski i węgierski. To jest trzynaście języków, które lepiej lub gorzej znam. W pewnym sensie mówię też po rumuńsku, ale z tym językiem jest trochę inaczej. Uczyłem się go zaledwie przez trzy miesiące i w pewnym momencie zrezygnowałem.
Żeby mieć pełną listę języków, których się uczyłem, powinienem też dodać łacinę. Była ona jednym z moich ulubionych przedmiotów szkolnych i bardzo mi pomogła. Ludziom chcącym nauczyć się jakiegokolwiek języka obcego radziłbym: najpierw dobrze poznajcie własny język. Łacina okazała się niezwykle pomocna, bo pozwoliła mi zrozumieć reguły mojego ojczystego języka włoskiego. Nie traktuję łaciny jako języka, którym mówię, ale z pewnością mogę wpisać ją na listę języków, których na jakimś etapie mojego życia się uczyłem.
A czy są języki, których co prawda się nie uczyłeś, ale jesteś w stanie je zrozumieć?
Tak, na przykład kataloński. Mieszkałem przez pewien czas w Barcelonie i rozumiem ten język bardzo dobrze. Potrafię też zrozumieć Norwegów. Czasami, gdy coś powiedzą, nie jestem w stanie stwierdzić, czy to było po norwesku, czy po szwedzku. Radzę sobie też z duńskim, którego nawet próbowałem się uczyć przez kilka tygodni. Zazwyczaj tego nie robię, ale w przypadku duńskiego tak było. Potrafię dość dobrze czytać po duńsku, ponieważ jest on podobny do innych języków skandynawskich. Zapewne poradziłbym sobie ze zrozumieniem czeskiego, bo mówię po polsku. Gdy czytam po czesku, nie rozumiem może wszystkiego, ale jestem w stanie zrozumieć ogólny zarys tekstu. Podobnie jest ze słowackim. Mogę zatem powiedzieć, że lepiej lub gorzej zrozumiałbym również inne języki słowiańskie.
Zwłaszcza w przypadku języków europejskich jest tak, że gdy nauczysz się jednego, będziesz w stanie poradzić sobie z kilkoma innymi. Oczywiście nie oznacza to, że będziesz w nich mówić, ale przynajmniej będziesz je rozumieć.
Jak zaczęła się twoja przygoda z językami? Kiedy postanowiłeś zacząć się ich uczyć?
To bardzo ciekawe, bo jak już wspomniałem na początku, moja przygoda z językami właściwie nie zaczęła się od nich, ale od mojej ciekawości poznawania świata. Nie pamiętam dokładnie, który to był rok, miałem wtedy może dziesięć lat. Moi rodzice mieli domek letni, do którego jeździłem na wakacje. Bardzo często towarzyszyła mi wtedy babcia. Pamiętam doskonale, jakby to było wczoraj, że pewnego razu zawołała: „Luca, podejdź tutaj!” Dziesięciolatek w czasie wakacji powinien oczywiście cieszyć się życiem, biegać, chodzić na plażę z kolegami, a nie spędzać czas nad książkami do matematyki czy hiszpańskiego. Ale moja babcia zawołała mnie i spytała: „Czy miałbyś ochotę pouczyć się trochę francuskiego i łaciny?” Pamiętam dobrze, co jej odpowiedziałem. Nie pytałem, dlaczego i po co, ale od razu krzyknąłem: „Tak!” Moja babcia kochała książki i kulturę. Do dziś w mojej głowie zostały słowa, które razem z moim tatą mi powtarzała: „Jeśli polubisz czytanie książek już teraz, kiedy jesteś dzieckiem, ogromnie odmieni to twoje życie. Czytanie pozwoli ci połączyć poszczególne punkty, które odnajdziesz na swojej drodze, dzięki czemu staniesz się lepszym człowiekiem. Da ci przewagę nad innymi. Umożliwi ci lepsze zrozumienie wszystkiego, co ujrzysz wokół siebie”. Ziarno zostało wówczas zasiane, dlatego kiedy babcia zawołała mnie i zapytała, czy chcę uczyć się francuskiego i łaciny, bez wahania się zgodziłem.
Zabrałem się więc za naukę obu języków, oczywiście dawnymi metodami, czyli z wykorzystaniem książek do gramatyki. Od czegoś trzeba było jednak zacząć. Obudziło to we mnie jeszcze większe pragnienie poznawania nowych rzeczy.
Nieco później poszedłem do gimnazjum, gdzie uczęszczałem na zajęcia z angielskiego i francuskiego, ale nie nauczyłem się tam dużo. Powiedziałbym, że ziarenko zostało zasiane, gdy miałem dziesięć lat, ale moja podróż zaczęła się na dobre, kiedy mama postanowiła zatrudnić amerykańską korepetytorkę. Miałem wtedy może dwanaście lat.
Zajęcia odbywały się raz w tygodniu. Moja nauczycielka bardzo entuzjastycznie podchodziła do naszych lekcji, wyszukiwała dla mnie materiały i książki. Sądzę, że to właśnie wtedy na trwałe zakorzeniła się we mnie chęć poznawania języków i wszystko zaczęło nabierać tempa. Miałem ogromny zapał do nauki.
W wieku piętnastu lat zacząłem uczyć się pierwszego języka samodzielnie. Był to niemiecki. Zrobiłem wówczas kolejny krok, uniezależniłem się od szkoły i nauczycieli.
Czy członkowie twojej rodziny mówią innymi językami? Chyba każdy się zastanawia, czy wychowałeś się w rodzinie poliglotów.
To kolejne z popularnych pytań. Gdy ludzie dowiadują się, że mam siostrę bliźniaczkę, od razu pytają, czy ona też mówi w wielu językach. Jednak odpowiedź brzmi: nie. W rodzinie mamy nikt nie potrafi dobrze porozumiewać się w językach obcych. Jedynie mój wujek, który wyjechał do Stanów Zjednoczonych (i może kilka innych osób), mówi po angielsku.
Ze strony taty jest już jednak inaczej, mam na myśli zwłaszcza mojego dziadka. Co ciekawe: widząc jego zdjęcie z czasów, kiedy miał dwadzieścia lat, wszyscy powtarzają, że wygląda na nim identycznie jak ja. Był on w pewnym sensie geniuszem matematycznym. Pracował jako profesor matematyki i fizyki, ale pasjonowały go także języki obce. Napisał nawet książkę do gramatyki języka łacińskiego. Zachowała się do dziś jego biblioteczka, którą obecnie opiekuje się moja siostra. Pełno tam książek na temat aerodynamiki i fizyki wydanych po rosyjsku, angielsku, francusku i w innych językach. W tamtym czasie, czyli w latach 60. XX wieku, angielski nie miał jeszcze statusu języka nauki, używanego powszechnie przez naukowców. Taką rolę pełnił wówczas raczej niemiecki. Aby utrzymywać kontakty z ludźmi nauki, należało nauczyć się właśnie niemieckiego, a także rosyjskiego. Niektóre prace naukowe nie były w tamtym czasie tłumaczone ani dostępne w innych językach.
Mój dziadek z pewnością interesował się językami, a jego córka, czyli siostra mojego ojca, jest również poliglotką. Nie wiem dokładnie, iloma językami mówi, ale na pewno zna przynajmniej sześć czy siedem. Jej również zawdzięczam wiele, podobnie jak babci. Gdy miałem dwanaście lat, podarowała mi książkę z serii „The Hardy Boys”, która była napisana bardzo przystępnie po angielsku.
W rodzinie mojego ojca było więc zainteresowanie językami, ale nie dotyczyło ono bezpośrednio moich rodziców. Babcia zasiała w mojej głowie nasionko, które wykiełkowało dzięki ciotce, gdyż to ona obudziła we mnie pasję do języków, z kolei dziadek zawsze był dla mnie ogromną inspiracją. Wszyscy o nim mówią, określając go mianem człowieka, który próbował nieustannie zrozumieć świat.
Powiedziałeś, że dziadek interesował się głównie matematyką i fizyką. Czy myślisz, że pasja do przedmiotów ścisłych przekłada się na języki? Może się wydawać, że w pewnym sensie obie te dziedziny są połączone. Są w nich reguły, które ludzie próbują zgłębić, choć oczywiście jest sporo różnic – w językach reguły pełne są wyjątków. Czy twoim zdaniem da się tu znaleźć wspólny punkt?
Słynny włoski naukowiec Galileusz zwykł mawiać: „matematyka jest alfabetem, za pomocą którego Bóg napisał wszechświat”. Matematyka jest zatem narzędziem, z pewnością niedoskonałym, ale umożliwiającym interpretację otaczającej nas rzeczywistości. Podobnie jest z językami. Są one narzędziem do komunikacji, ale także do zrozumienia świata. W obu odnajdujemy pewne wzorce – matematyczne i lingwistyczne. W pewnym sensie te dziedziny są zatem powiązane.
Wracając jeszcze do dziadka: czasem ludzie pytają, czy on albo ktokolwiek inny był dla mnie wzorcem do naśladowania. Najbardziej inspirowała mnie w nim chęć zrozumienia świata. Języki i matematyka były dla niego tylko narzędziem. Swoje wysiłki kierował przede wszystkim ku zrozumieniu, jak funkcjonuje świat.
Widzę, że dziś ludzie bardzo skupiają się na nauce wielu języków. Jest to teraz niezmiernie łatwe. Możemy słuchać nagrań na iPhone’ach, zdobywać dowolne materiały. Ale mało jest osób, którym zależy, by zająć się tym, co naprawdę istotne, mających w sobie dość ciekawości, by zrozumieć, jak świat naprawdę działa. Ludzie, którzy nas inspirują, nie muszą znać wielu języków. Liczy się to, że próbują zrozumieć świat lepiej niż inni. To oni mogą nas natchnąć do nauki kolejnego języka czy zgłębienia innego tematu, dzięki czemu zaczniemy lepiej poznawać siebie i otaczającą rzeczywistość.
Na twoje życie na pewno wpłynęło też założenie kanału na YouTube. Wcześniej uczyłeś się języków samodzielnie w domowym zaciszu i nagle stałeś się osobą rozpoznawaną przez wszystkich, którzy również pragną zostać poliglotami. Skąd wziął się pomysł na kanał? Co doprowadziło do jego założenia?
Pamiętam do dziś ten dzień – był 22 maja 2008 r. Poszedłem pobiegać, była cudowna pogoda, więc wróciłem do domu zadowolony. I wtedy pomyślałem, że chciałbym zrobić coś innego. W tamtym czasie w Internecie bardzo popularne było wyzwanie: „mów innymi językami”. Internauci nagrywali i udostępniali nagrania, w których pokazywali, w jakich językach potrafią się porozumieć. Z zainteresowaniem śledziłem te filmy i przyszedł mi do głowy pomysł, by samemu nagrać takie video i pokazać, jak radzę sobie z językami, które znam.
Wykorzystałem do tego słabej jakości kamerę – jedyną, którą miałem w domu. Nagranie obejrzała moja rodzina, rodzice i siostra. Cieszyłem się niesamowicie, gdy zobaczyło je może dwadzieścia osób. Wydawało mi się to niezwykłe, że aż tyle osób zainteresowało się filmem. Z pewnością obejrzeli go moi znajomi i bliscy. I, szczerze powiedziawszy, nie spodziewałem się, że urośnie to tak bardzo. Ale pomogło mi z pewnością to, że byłem jednym z pierwszych, którzy zaczęli nagrywać tego rodzaju filmy. Dziś na YouTubie można znaleźć nagrania, w których ludzie mówią nawet dwudziestoma językami. Gdy umieściłem mój filmik, nie przypuszczałem, by było tam wielu poliglotów publikujących podobne materiały. Na pewno gdzieś byli, ale nikt o nich wtedy nie słyszał. Nie każdego dnia przecież budzisz się i mówisz sobie, że chcesz nagrać filmik i opublikować go w Internecie, żeby wszyscy się o tobie dowiedzieli. Ludzie są nieśmiali.