Tomasz Niefart. Szczyt żenady ebook i audiobook

SZCZYT ŻE­NADY

Lu­dzie mają na­tu­ralną po­trzebę wspi­na­nia się na szczyty. Przy czym dla każ­dego bę­dzie to inny szczyt. Jedni chcą być na szczy­cie ka­riery, inni – po­pu­lar­no­ści.

I więk­szo­ści udaje się to osią­gnąć. To zro­zu­miałe. Bo kiedy czło­wiek cze­goś bar­dzo chce, o czymś ma­rzy, do cze­goś dąży i wciąż stara się to osią­gnąć, to prę­dzej czy póź­niej, musi do­piąć swego.

Choć wia­domo, po dro­dze może być róż­nie... A to dla­tego, że ży­cie nie jest spa­cer­kiem po parku, tylko roz­pę­dzoną ko­lejką gór­ską – raz pod górę, raz z górki. Wciąż wzloty i upadki.

Mój pro­blem po­lega na tym, że LOS prze­wi­dział dla mnie wy­łącz­nie upadki. I to nie ja­kieś tam po­tknię­cia czy rym­snię­cia. U mnie są to zwy­kle SPEK­TA­KU­LARNE,PU­BLICZNE wy­ko­pyrt­nię­cia z przy­tu­pem! I to nie­za­leż­nie od tego, czy się wspi­nam, czy zbie­gam z górki – za­wsze za­li­czam glebę. Wi­do­wi­skowo. Bo­le­śnie. A tym bo­le­śniej, im wy­żej udało mi się wdra­pać. Moje FA­TUM po pro­stu tylko czeka, by pod­ło­żyć mi świ­nię, pod­sta­wić nogę albo cho­ciaż roz­wią­zać sznu­ro­wa­dło... i ze­pchnąć mnie w dół. Ale czego można się spo­dzie­wać, gdy czło­wiek zo­stał na­zna­czony na star­cie?

Nie­mniej, jak mó­wi­łem, każdy ma szanse na zdo­by­cie szczytu. Ja rów­nież. A jakże! I zdo­by­wam. Nie­mal co­dzien­nie je­stem na sa­miut­kim SZCZY­CIE ŻE­NADY.

Ale nie­fart...