9,99 zł
Katie Collins jest przymuszana przez ojczyma do małżeństwa z dużo starszym mężczyzną, który w zamian obiecuje spłacić rodzinne długi. Katie chce pomóc, ale nie wyobraża sobie życia z Carlem Westinem. Wpada na pomysł, by uprzedzić bieg wydarzeń i poślubić kogoś innego. Przychodzi jej na myśl włoski milioner Alessandro Zetticci, z którym przyjaźniła się w dzieciństwie. Alessandro ma swoje porachunki z ojczymem Katie. A że z natury jest zbuntowany i szalony, Katie ma nadzieję, że przyjmie jej niecodzienną propozycję…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 151
Natalie Anderson
Uwaga, to może być miłość!
Tłumaczenie: Ewelina Grychtoł
HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2021
Tytuł oryginału: The Innocent’s Emergency Wedding
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2019
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
© 2019 by Natalie Anderson
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2021
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN 978-83-276-6440-2
Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink
Nie może mnie zmusić, żebym za niego wyszła. Nie może mnie zmusić, żebym wyszła za kogokolwiek...
Katie Collins siedziała sztywno na pluszowym fotelu w przestronnej recepcji Zed Enterprises. Gdyby tylko mogła, wyszłaby ponad godzinę wcześniej, ale groźby wciąż brzmiące w jej głowie trzymały ją w miejscu. To była jej ostatnia deska ratunku. Jeśli wyjdzie w tej chwili i go nie poślubi, ją to zabije...
Katie zamrugała i skupiła się na swoim otoczeniu. Biuro Alessandra Zetticciego urządzono w eleganckim, minimalistycznym stylu. Nie zdziwiło jej, że w tak krótkim czasie zbił tak ogromny majątek. Zawsze był dobry w odgadywaniu pragnień innych ludzi.
Od ich ostatniego spotkania minęło dziesięć lat. Musiała się upewnić, że w ogóle pamięta o jej istnieniu, zanim zacznie błagać o jego łaskę.
„Pójdziesz na bruk. Tak, jak kobieta, która opiekowała się tobą przez całe życie, ty mała, niewdzięczna....”
Katie odepchnęła wspomnienie nienawistnych słów ojczyma. Popatrzyła na recepcjonistkę. W przylegającej granatowej spódnicy i białej koszuli wysoka blondynka przypominała francuską gwiazdę filmową. Katie też miała na sobie granatową spódnicę i białą koszulę, ale jej nie była jedwabna. Gorsza, biedniejsza, nie na swoim miejscu...
Katie wyprostowała się gwałtownie. Nie mogła zacząć się nad sobą użalać! Nie potrzebowała modnych ubrań, skoro przez większość czasu pracowała w kuchni i w ogrodach, prawda?
„Nie możesz mi odmówić po wszystkim, co dla ciebie zrobiłem...”
Kropla potu spłynęła jej po plecach, mimo że budynek był klimatyzowany.
Nie umówiła się na spotkanie i miała szczęście, że Alessandro w ogóle był w biurze. Nie miała pojęcia, co by zrobiła, gdyby go nie było. Wciąż nie miała pojęcia, co zrobi, jeśli odmówi jej prośbie.
„Nie chcesz się stać prawdziwym członkiem rodziny?”
Te słowa zabolały wyjątkowo mocno. Po tylu latach wciąż była kimś obcym? Zawsze czuła, że Brian jej nie chce, ale zupełnie inaczej było usłyszeć to na własne uszy.
„Chcesz patrzeć, jak Susan cierpi?”
W tym leżał cały problem. Miała dług wdzięczności wobec Susan, swojej przybranej matki.
– Pani Collins? – odezwała się recepcjonistka, wyrywając ją z zamyślenia. – Alessandro jest gotowy, by panią przyjąć.
Serce Katie zatrzepotało. Wstała, wzięła głęboki oddech i weszła do gabinetu.
Głęboki oddech był dobrym pomysłem, ponieważ natychmiast zaparło jej dech w piersi. W drodze oglądała aktualne zdjęcia Alessandra, ale zdjęcia w najmniejszym stopniu nie oddawały tego, jak wyglądał na żywo. Wspomnienia natychmiast napłynęły jej do głowy. Alessandro w ogrodzie. Jego uśmiech. Jego szerokie ramiona...
Zamrugała i skupiła się na tej wersji Alessandra, która stała przed nią. Proste czarne włosy opadały mu na oczy, a mocno zarysowaną szczękę ocieniał lekki zarost. Intensywnie błękitne oczy kontrastowały z ciemną karnacją. Jego usta stale unosiły się w figlarnym półuśmiechu, jakby myślał o czymś lekko nieprzyzwoitym. Rozpięty górny guzik koszuli odsłaniał opaloną szyję. Całe jego ciało było opalone. To też pamiętała.
Uwagę przyciągał nie tylko jego wygląd. Miał w sobie niesamowitą siłę i charyzmę, która zjednywała mu ludzi. Między innymi dzięki temu udało mu się tak szybko zbudować potężne imperium.
Cechowała go nie tylko pewność siebie, ale i arogancja. Wydawał się nie przejmować niczym i nikim, co działało na kobiety jak afrodyzjak. Lubił się bawić, ale nigdy nie pozwolił się złapać. O tym też miała okazję się przekonać.
Jednak nawet Alessnadro Zetticci nie był wolny od trudnych i bolesnych wspomnień. Katie miała nadzieję, że to uczyniło go bardziej ludzkim. Bardziej skłonnym do pomocy.
Zrobiła kilka kroków w jego stronę. Alessandro patrzył na nią w milczeniu; z jego twarzy nie dało się nic wyczytać.
– Jestem Katie Collins – zaczęła, rumieniąc się. – Mieszkam w White Oaks Hall z Brianem Fieldingiem...
– Nie musisz mi przypominać, kim jesteś, Katie.
– Nie byłam pewna, czy pamiętasz...
– Jak mógłbym zapomnieć? – Przez jego twarz przemknął wyraz pogardy.
Katie oblizała wargi, zaskoczona jego wrogim nastawieniem. Nie zrobiła mu nic złego. Nic dla niego nie znaczyła. Alessandro Zetticci pojawił się w jej życiu, kiedy on był ponurym piętnastolatkiem, a ona bardzo nieśmiałą dziesięciolatką. Jego ojciec, słynny włoski kucharz Aldo Zetticci, poślubił siostrę Briana, Naomi. Brian i Naomi byli ze sobą mocno związani, więc Aldo i Alessandro często odwiedzali rodzinę Fieldingów w White Oaks.
Kilka lat później Aldo zmarł, a Alessandro i Naomi nie zdołali ustalić wspólnej wizji rodzinnej firmy. Brian poparł siostrę. „Jeśli teraz odejdziesz, nigdy tu nie wrócisz”. Katie wciąż pamiętała słowa, którymi Brian wypędził Alessandra. Była wtedy za młoda, żeby wszystko zrozumieć, ale wiedziała, że Alessandro nie był jedynym winnym konfliktu. Jego pomysł na biznes nie mógł być aż tak zły, skoro sam odniósł później sukces.
– Mam dla ciebie propozycję – powiedziała nieśmiało.
Alessandro uniósł brew.
– Intrygujące.
Sądząc po jego tonie, nie mógłby być mniej zaintrygowany. Ale Katie nie zamierzała dawać za wygraną.
– Pracuję w White Oaks. Opracowałam kilka sosów z owoców z naszego sadu. Bardzo dobrze się sprzedają...
Urwała, widząc wyraz bezgranicznego znudzenia na jego twarzy.
– Nie owijaj w bawełnę, Katie – warknął. – Czego ode mnie chcesz?
Katie była tak onieśmielona, że zupełnie zapomniała przemowy, którą przygotowała sobie na tę okazję.
– Chcę, żebyś się ze mną ożenił.
Źrenice Alessandra rozszerzyły się. Nie ruszał się. Nawet nie oddychał.
– Tylko na papierze – dodała niezręcznie. – I tylko na jakiś czas.
– Chcesz, żebym się z tobą ożenił? – powtórzył powoli. – Nie tego się spodziewałem.
To powiedziawszy, odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się w głos. Wydawało się, że nigdy nie słyszał nic zabawniejszego. Katie skręciło w żołądku. Przez całe życie starała się spełniać oczekiwania innych ludzi, dopasować się. Nagle miała dość.
– Cieszę się, że udało mi się poprawić ci humor – syknęła. – Zapomnij, że o tym wspominałam.
– Wątpię, żeby kiedykolwiek udało mi się o tym zapomnieć.
Alessandro okrążył biurko i podszedł do niej.
– Co ty robisz? – pisnęła.
Alessandro nie odpowiedział. Obejrzał ją bez pośpiechu, jakby była eksponatem w muzeum. Potem pochylił się do niej.
– Czy ty mnie wąchasz?! – Cofnęła się o krok.
– Tak. Piłaś? – Wyciągnął rękę i chwycił jej podbródek.
Katie znieruchomiała i tylko wpatrywała się w niego, ciężko dysząc z oburzenia.
– Brałaś narkotyki?
– Co? Nie! – Wyrwała mu się. – Jestem całkowicie trzeźwa. Po prostu mam kłopoty i doszłam do wniosku, że jesteś jedyną osobą, która byłaby w stanie mi pomóc. Najwyraźniej się myliłam. Lepiej już pójdę.
Obróciła się gwałtownie. Nigdy nie była tak zawstydzona ani tak wściekła. Już miała wyjść z gabinetu, ale Alessandro był szybszy. W dwóch krokach znalazł się przy drzwiach i zatrzasnął je przed nią. Pociągnęła za klamkę, ale nie mogła konkurować z jego siłą. Mimo to pociągnęła mocniej.
– Katie, przestań.
Puściła klamkę, ale było już za późno. Zrobiła z siebie pośmiewisko. Co gorsza, fizyczna bliskość Alessandra robiła z nią dziwne rzeczy, które jeszcze bardziej ją zawstydziły.
– Wpadasz do mojego gabinetu, żądasz czegoś tak szalonego, a potem uciekasz bez wyjaśnienia! Usiądź i zacznij od początku – rozkazał.
Katie stała nieruchomo. Alessandro miał rację. Co jej wpadło do głowy, żeby tu przyjść? Powoli puściła klamkę i obróciła się w miejscu. Alessandro ani myślał się cofnąć i ją przepuścić. Wciąż trzymał drzwi, jakby się spodziewał, że znów spróbuje uciec. Był tak blisko, że kręciło jej się w głowie.
– Usiądź i porozmawiaj ze mną – rozkazał, nie spuszczając z niej przeszywająco błękitnych oczu.
Dopiero teraz się odsunął, a Katie z ulgą dopadła najbliższego fotela. Drżały jej kolana.
– White Oaks jest pogrążone w długach – powiedziała cicho. – Wkrótce je stracimy. Susan nic nie wie.
– Czy White Oaks nie należy do Susan? – Alessandro oparł się plecami o drzwi, krzyżując ramiona na piersi.
– Owszem.
Jej przybrana matka spędziła w tym domu całe życie. Katie nie mogła pozwolić, by utraciła go właśnie teraz, gdy śmiertelna choroba wysysała z niej ostatnie siły.
– Kiedy jej zdrowie zaczęło się pogarszać, zostawiła prowadzenie interesu Brianowi. Przez wszystkie te lata...
Pokręciła głową. Susan nie miała pojęcia, że Brian doprowadził ich na skraj upadłości.
– Dopiero wczoraj powiedział mi, w jak ogromnych kłopotach jesteśmy.
Nie mogła pozwolić, by Susan straciła dorobek całego życia. Myślała, że oprowadzanie turystów i produkcja domowych przetworów pozwoli im utrzymać się na powierzchni, ale tak nie było.
– Brian powiedział mi, że dobił targu. Jeśli wyjdę za Carla Westina, Carl spłaci nasz dług, a Susan i Brian będą mogli dalej mieszkać w White Oaks.
– Carla Westina? – Alessandro zmrużył oczy i zrobił kilka kroków w jej stronę. – Z Westin Processing?
– Znasz go?
Alessandro wyglądał na wstrząśniętego.
– Jest tylko kilka lat młodszy od Briana.
– I o wiele starszy ode mnie, owszem.
– A poza tym niegodny zaufania i...
– Obleśny – przerwała wprost. – Nie mogę za niego wyjść.
Alessandro się uśmiechnął.
– Żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, Katie. Nie sądzę, żeby Brian mógł wydać cię za mąż wedle własnego widzimisię.
Katie poczuła ściskanie w żołądku. Alessandro nie wiedział, że jej przybrany ojciec od lat subtelnie nią manipulował. Jak miałaby wytłumaczyć mu coś tak złożonego? Niewinne komentarze, obliczone na uzyskanie kontroli...
– Można zmusić kogoś fizycznie, ale też... emocjonalnie... – Katie umilkła, zawstydzona. Nienawidziła tej bezsilności.
Widząc jej wewnętrzną walkę, Alessandro przestał się uśmiechać.
– Mówisz o swoim wymyślonym długu wobec Susan?
Wcale nie był wymyślony. Susan zaopiekowała się Katie, kiedy ta miała dwa latka. Ale Brian nigdy nie chciał adoptowanej córki i cały czas istniało zagrożenie, że zostanie odesłana z powrotem do domu dziecka. Susan nie miała nic do powiedzenia; Brian kontrolował ją tak samo jak Katie.
– Jest w bardzo złym stanie – powiedziała Katie. – Jeździ na wózku i nie można zostawiać jej samej.
Im bardziej zaburzenia neurologiczne postępowały, tym bardziej Susan zamykała się w świecie kwiatów i roślin. Świecie, o który Katie dbała razem z nią.
– Gdyby musiała opuścić White Oaks, to by ją załamało.
Bardzo kochała swoją łagodną, opiekuńczą przybraną matkę. Z upływem lat ich role się zamieniły. Teraz to Katie czytała Susan na głos, dotrzymywała jej towarzystwa i dbała o jej komfort. Zrobiłaby dla niej wszystko. Za wszelką cenę nie chciała mówić jej o kłopotach finansowych ani o szalonym planie Briana.
– A zatem, jeśli Carl dostanie cię w swoje ręce, Susan będzie mogła dożyć swoich dni w White Oaks – podsumował brutalnie Alessandro. – Ale dlaczego Carlowi zależy na małżeństwie z tobą?
Katie zaczerwieniła się.
– Może uważa mnie za atrakcyjną? – wymamrotała.
Alessandro milczał przez chwilę.
– Gdyby naprawdę mu na tobie zależało, nie stawiałby przed tobą takiego ultimatum.
– Może żadna inna go nie zechciała? Może myśli, że zyska sobie posłuszną żonkę? Jest przyzwyczajony, że dostaje wszystko, czego zapragnie.
Oczy Alessandra błysnęły.
– Myślisz, że jestem inny?
– Na pewno dostajesz wszystko, czego zapragniesz. Ale ty mnie nie pragniesz.
– Skąd wiesz?
Katie zaśmiała się gorzko.
– Przecież nigdy nawet na mnie nie spojrzałeś.
– Kiedy ostatni raz się widzieliśmy, byłaś jeszcze dzieckiem. Gdybym wtedy na ciebie spojrzał, byłoby to wysoce niestosowne. – Przechylił głowę. – Ale patrzę na ciebie teraz.
Jakby to cokolwiek zmieniało.
– Nie wysilaj się – mruknęła. – Są setki pięknych kobiet, które możesz mieć. Wszystkie. Naraz... – Przerwała, ze wstydem zdając sobie sprawę, że zapędziła się za daleko.
– Setki naraz? – powtórzył z niedowierzaniem i rozbawieniem Alessandro.
– Och, nieważne. Chodzi o to, że nie musisz szantażować kobiety, żeby zrobiła to, czego chcesz.
– Czy to właśnie robi z tobą Brian? – Alessandro spoważniał.
Katie westchnęła ciężko.
– Jest przyzwyczajony, że robię, co mi każe.
Przez całe życie starała się utrzymać dobre relacje z Brianem – dla Susan. Ale tym razem posunął się za daleko. Małżeństwo to nie transakcja.
– Przecież nie jesteś jego córką.
– Dziękuję, że mi o tym przypomniałeś – odparła sucho Katie.
Ta świadomość wciąż bolała. Brian uwielbiał jej przypominać, że nie jest częścią rodziny, że musi być grzeczna i wdzięczna... Tylko kilka razy miała odwagę mu się postawić, co zawsze skutkowało surową karą.
– Nie jestem spokrewniona ani z Brianem, ani z Susan.
I właśnie dlatego Brian miał nad nią taką władzę.
– Nie uważasz mnie za członka rodziny? – zapytał Alessandro.
– Jak miałbyś nim być? Prawie cię nie znam.
Alessandro przyjeżdżał do White Oaks tak rzadko, jak tylko się dało. Wydawał się zupełnie niezainteresowany swoją nową rodziną.
– Postanowiłem trzymać się z dala od tego miejsca. – Alessandro wzruszył ramionami. – Dlaczego ty nie możesz zrobić tego samego?
– Nie jestem taka jak ty. Nie mogę po prostu odejść. Sama spłaciłabym dług, ale nie mam pieniędzy.
Alessandro zmrużył oczy.
– Mówiłaś, że twoje sosy dobrze się sprzedają?
– Tak, ale wszystkie przychody inwestuję z powrotem w biznes.
Alessando uniósł brwi.
– Mam gdzie się podziać i w co się ubrać – wyjaśniła z lekką irytacją. – Nie potrzebuję luksusów.
Alessandro zmierzył krytycznym wzrokiem jej ubranie, co jeszcze bardziej ją zawstydziło.
– Wiedziałam, że nie wiedzie nam się najlepiej – dodała obronnie. – Dbanie o dobro rodziny jest moim obowiązkiem.
Brian powtarzał jej to setki razy i miał rację. Uratowali ją przed życiem w biedzie i zapomnieniu. Kto wie, jakie nieszczęścia by na nią spadły, gdyby nie ich dobroć?
– Nie do tego stopnia, żebyś poświęcała im całe życie – oświadczył Alessandro.
– Nie, ale kocham Susan. A ona mnie potrzebuje.
– Nie ma nikogo innego? Co z jej mężem?
– Brian robi, co chce. Ma nade mną... pewną władzę... – wyznała.
– A ja nie mam?
– Oczywiście, że nie.
Ale mówiąc to, nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Miał nad nią ten rodzaj władzy, do którego nigdy by się nie przyznała.
– A zatem myślisz, że jeśli wyjdziesz za kogoś innego, nie będziesz musiała zostać żoną Carla?
– Tak.
To był cały jej plan i, podsumowany w ten sposób, zabrzmiał całkiem absurdalnie.
– A dlaczego ja?
– Bo tylko ty jesteś na tyle szalony, żeby naprawdę to zrobić.
Nikt się nie spodziewał, że niesławny playboy kiedykolwiek się ustatkuje, i to nasunęło jej myśl, że może spodoba mu się ten szalony pomysł.
– Poza tym, z tego co piszą w Forbesie, masz więcej pieniędzy, niż kiedykolwiek potrafiłbyś wydać.
– No, wreszcie dochodzimy do sedna sprawy. – Alessandro uśmiechnął się szyderczo. – Chcesz, żebym wyciągnął White Oaks z bankructwa? Dlaczego od razu nie poprosiłaś mnie o pieniądze? Dlaczego musimy brać ślub?
– Bo chcę, żeby Brian dał mi spokój. Jeśli wyjdę za mąż, wycofa się. Chcę być dla niego odpychająca.
– Odpychająca? – powtórzył Alessandro. – I chcesz to osiągnąć, wychodząc za mnie? Wow. To brzmi tak osiemnastowiecznie... Czy jeśli za mnie wyjdziesz, zostaniesz wydziedziczona?
– Bardzo możliwe.
Brian zawsze się wściekał, ilekroć przeczytał gdzieś nazwisko Alessandra.
– A w czym właściwie miałbym być lepszy od Carla?
– Nie jesteś długodystansowcem – odparła szczerze Katie. – Lubisz tymczasowe rzeczy. Kobiety, relacje. Bierzesz, co chcesz, i idziesz dalej.
– Naprawdę wydaje ci się, że mnie rozgryzłaś, co? – Alessandro rzucił jej zirytowane spojrzenie. – Jak możesz tam wrócić, jeśli tak otwarcie sprzeciwiłaś się Brianowi?
– Myślę, że pogodzi się z tym, gdy tylko zrozumie, że to koniec jego finansowych problemów. – A Katie nareszcie będzie wolna.
– A co powie Susan, kiedy się dowie, że wyszłaś za mnie dla pieniędzy? Za mnie: wyrzutka, czarną owcę? Nie będzie rozczarowana twoimi wyborami życiowymi?
Katie zrobiło się gorąco.
– Nie powiem jej... – bąknęła niepewnie. – Będę musiała...
– Udawać? – dokończył drwiąco. – Zachowywać się, jakbyś była we mnie zakochana?
– To nie potrwa długo. Uratujemy White Oaks, a Susan będzie mogła dożyć w spokoju swoich dni. Brian nie będzie mógł mnie do niczego zmusić. Nareszcie to ja będę miała władzę, a nie na odwrót.
– Brzmi jak całkiem niezły plan – stwierdził Alessandro, kiwając głową. – Ale powiedz mi, co ja będę z tego miał?
Katie gorączkowo zastanawiała się, jak go przekonać.
– Pomyślałam, że może ci się spodobać ta idea...
– Idea czego? Bycia twoim mężem?
Katie zarumieniła się gwałtownie.
– Raczej idea zemsty na Brianie.
– Chyba nie masz o mnie najlepszego zdania, co? – Alessandro udał oburzenie.
– Nie chcesz odebrać czegoś Brianowi, skoro on odebrał coś tobie?
– Co masz na myśli?
– Odebrał ci firmę twojego ojca, prawda? – Katie przypomniała sobie dramatyczne okoliczności, w jakich Alessandro opuścił White Oaks.
Alessandro nie odpowiedział od razu. Katie nie potrafiła odgadnąć jego myśli, ale jedno było pewne – intensywnie zastanawiał się nad odpowiedzią.
– Czyżbyś przeoczyła fakt, że samemu udało mi się osiągnąć dużo większy sukces? – zapytał w końcu. – Nie marnuję czasu na rozmyślanie o przeszłości. Nie potrzebuję ich firmy, nie potrzebuję twoich sosów, a już na pewno nie potrzebuję twoich absurdalnych oświadczyn.
Katie poczuła się, jakby uderzył ją w brzuch. Oczywiście, że jej nie potrzebował. Oczywiście, że nie udało jej się go przekonać. Jak mogła w ogóle sądzić, że jej szalony plan się powiedzie? Usprawiedliwiało ją tylko to, że była zdesperowana.
Zapędzona w kozi róg zrobiła to, co zawsze robiła w obliczu konfliktu.
– Przepraszam – wymamrotała bezbarwnie. – Naprawdę bardzo przepraszam.
Alessandro zaklął po włosku.
– Czego ty się właściwie spodziewałaś?
Nie wiedziała. Nie przemyślała tego. Był jedyną osobą, która mogła jej pomóc, jej jedyną nadzieją. Dlatego wcześnie rano wymknęła się z posiadłości i wsiadła w pierwszy pociąg do Londynu.
– A co na to wszystko Carl? – kontynuował Alessandro. – Czy wie, że jego przyszła żona jest tak niechętna?
– Wczoraj wieczorem przyszedł ze mną porozmawiać. – Na samą myśl o tym ścierpła jej skóra. – Miałam nadzieję, że to będzie małżeństwo tylko z nazwy, ale on...
– Chce, żebyś urodziła mu dziedzica?
To nie było zabawne. To było tragiczne.
– Powiedział, że weźmie, co mu się należy.
– Ale ty go nie chcesz?
– Oczywiście, że nie! – Przeszedł ją dreszcz obrzydzenia.
Alessandro zmierzył ją spojrzeniem.
– A co, gdybyś miała wyjść za mnie? Nie chciałabyś...?
– Nie!
– Nie? – Alessandro uśmiechnął się lekko. – A co, gdybym ja tego chciał?
Przecież już odrzucił jej propozycję. Wiedziała, że nie jest zainteresowany. Teraz tylko się z nią droczył, bawiąc się jej kosztem.
– Oboje wiemy, że masz miliony innych opcji – powiedziała niepewnie. – Nie wchodziłabym ci w drogę...
Alessandro uniósł brwi.
– Doprawdy? Jako moja żona po prostu stałabyś z boku i pozwalała mi umawiać się z innymi kobietami?
Przed oczami Katie stanął obraz, który starała się zapomnieć od lat.
Trafiła na nich przypadkiem. Spacerowała po ogrodzie, kiedy nagle zauważyła ich pod obsypaną kwieciem morelą. Alessandro nie miał na sobie koszulki, a jego dżinsy były zsunięte na uda. Mięśnie jego opalonych pleców napięły się, kiedy pochylił się nad ładną studentką, która prężyła się pod nim na trawie. Katie znieruchomiała, zafascynowana i wstrząśnięta widokiem intymnego zbliżenia. Była tak niewinna, że nie do końca rozumiała, co ma przed oczami. Prawdę mówiąc, wciąż tego nie rozumiała. Nigdy nie spotkała mężczyzny, dla którego byłaby skłonna położyć się nago na trawie, nie przejmując się tym, że ktoś może ich zobaczyć.
Po kilku sekundach uciekła, wciąż słysząc w uszach echo jęków ich rozkoszy.
Powiedziała sobie, że to jego wina. Jeśli chciał się zabawiać ze swoją dziewczyną w ogrodzie, gdzie każdy mógł ich zobaczyć, to był jego problem. Mimo to przy obiedzie zaczerwieniła się, gdy tylko przekroczył próg jadalni, spóźniony prawie pół godziny.
Kilka dni później widziała go w wiosce, jak całował się namiętnie z inną dziewczyną. Jego oczywista niewierność zszokowała ją. Dopiero po pewnym czasie zrozumiała, że nie był w związku z żadną z nich. Żadnych zobowiązań, żadnych problemów. Był popularny i nie wahał się z tego wykorzystać.
Ale jej nie dostanie. Nie interesowały jej takie rzeczy.
Podszedł do niej i położył dłonie na podłokietnikach jej fotela, pochylając się nad nią. Ich twarze prawie się stykały.
– A może chciałabyś się przyglądać, Katie?
Czyżby wiedział skądś o jej sekrecie?
– Próbujesz mnie onieśmielić – powiedziała. – To nie zadziała. Nie boję się ciebie.
Alessandro się zaśmiał.
– Może powinnaś. Ale może nie próbuję cię onieśmielić? Może tylko cię sprawdzam?
– Co sprawdzasz?
Alessandro pogłaskał wierzchem dłoni jej policzek.
– Sprawdzam, czy uda mi się ciebie uwieść.
Katie zmusiła się, by opanować gorąco w podbrzuszu. Przewróciła oczami.
– Wybacz, ale jestem na to odporna – skłamała. – Dlatego idealnie byśmy do siebie pasowali.
– Zgadza się. Idealnie byśmy do siebie pasowali... w łóżku.
– Nie idę z tobą do łóżka!
– Cóż za twarde postanowienie. Boisz się, że coś złapiesz?
Nuta irytacji w jego głosie zwróciła jej uwagę. Czyżby postąpiła nieuprzejmie, z miejsca odrzucając jego awanse? Ale przecież nie miała innego wyjścia! To on zachowywał się nieuprzejmie.
– Nie. – Zarumieniła się jeszcze bardziej. – Po prostu...
– Boisz się, że ci się spodoba? – dokończył, śmiejąc się pod nosem.
Tak, to był Alessandro Zetticci, o którym czytała. Nieustępliwy uwodziciel, oddany swojej pracy, ale jeszcze bardziej oddany hedonistycznej zabawie.
– Naprawdę nie potrafisz się powstrzymać, co? Myślisz, że możesz uwieść każdą kobietę, którą spotkasz na swojej drodze!
– Większości nie trzeba uwodzić. – Alessandro wzruszył ramionami. – Większość jest gotowa na wszystko, zanim jeszcze się dowiem, jak mają na imię.
Był tak blisko, że Katie zamknęła oczy, by przypadkiem nie nawiązać kontaktu wzrokowego. Natychmiast tego pożałowała. Teraz była jeszcze bardziej wyczulona na jego bliskość. Jego ciepło. Jego siłę. Jego dominację.
Otworzyła oczy i spojrzała prosto na niego.
– Nie jestem taka, jak większość kobiet. Jeśli się pobierzemy, nie będę niczego od ciebie oczekiwać ani niczego ci zabraniać. I oczekuję tego samego od ciebie.
Alessandro wyprostował się i rzucił jej takie spojrzenie, jakby nagle stał się ucieleśnieniem cnoty.
– Można mnie oskarżać o wiele rzeczy, ale na pewno nie jestem z tych, którzy łamią obietnice. Jeśli złożę ci śluby wierności, to zamierzam ich dotrzymać. Ty lepiej zrób to samo.
Katie chwyciła podłokietniki, by nie osunąć się na podłogę. Czy to znaczyło, że zamierzał się zgodzić?
– Czyżbyś...
– Zamierzał dotrzymać przysięgi małżeńskiej przez cały czas trwania naszego małżeństwa? Oczywiście.
– Ale...
– Naprawdę tak cię to szokuje?
– Po prostu chodzi mi o to, że ty...
– Nigdy wcześniej się nie ożeniłem? To prawda. Nigdy nie widziałem takiej potrzeby.
Katie opadła szczęka.
– Czy to znaczy, że zamierzasz...
– Po prostu ustalam zasady, zanim podejmę ostateczną decyzję – wyjaśnił chłodno. – Ilu masz kochanków w ciągu miesiąca? Ja na przykład regularnie uprawiam seks. Zakładam, że ty też?
Katie przełknęła nerwowo. Jak mógł zakładać, że ma równie wysokie libido, jak on?
– Przeszłość nie ma znaczenia – odparła wymijająco. – Nie ma co rozwodzić się nad tym, co było. Dochowam ci wierności, jeśli ci na tym zależy. Nie mam problemu z zachowywaniem celibatu.
– Widzisz... w tym właśnie problem – wymruczał Alessandro, wyglądając, jakby doskonale się bawił. – Ja nie lubię celibatu.
– Nie musimy długo pozostać małżeństwem – przekonywała z desperacją Katie. – Na pewno sześć miesięcy wystarczy, żeby... żeby...
– Uczynić cię całkowicie bezwartościową dla Briana?
– Rozwiązać nasze problemy finansowe...
– Sześć miesięcy celibatu? – jęknął Alessandro z teatralnym przerażeniem.
– Radź sobie sam – syknęła Katie przez zęby.
Alessandro przechylił głowę i uśmiechnął się szeroko.
– Rozumiem, że ty tak robisz?
Dalsza część dostępna w wersji pełnej