Wniebowstąpienie Ziemi - Zuzanna Ginczanka - ebook

Wniebowstąpienie Ziemi ebook

Zuzanna Ginczanka

0,0

Opis

Zuzanna Ginczanka – gwiazda warszawskiej cyganerii i ofiara hitlerowskiej zbrodni, uważana za jedną z najzdolniejszych poetek dwudziestolecia międzywojennego – powraca w wyborze pod redakcją Tadeusza Dąbrowskiego. W jej utworach bezkompromisowość przenika się z sensualizmem, a niezwykła zmysłowość z szeroko rozumianym doświadczeniem kultury. Witalizm łączy się z katastrofizmem, egzystencjalnym niepokojem i obcością wynikającą z żydowskiego pochodzenia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 41

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Zuzanna Ginczanka

Wniebowstąpienie Ziemi

Wybór i posłowie: Tadeusz Dąbrowski

Biuro Literackie • Wrocław 2014

ebookBL 011 / 44. Poezja polska od nowa 12

Zuzanna Ginczanka: Wniebowstąpienie Ziemi

Wybór wierszy i posłowie: Tadeusz Dąbrowski

Na okładce: Julita Nowosad (zdjęcie)

Redakcja serii: Artur Burszta

Korekta: Dawid Skrabek

Projekt typograficzny i skład wersji elektronicznej: Mateusz Martyn

Copyright © by Tadeusz Dąbrowski, 2014

Copyright © by Julita Nowosad, 2014

Copyright © by Biuro Literackie, 2014

Biuro Literackie

Przejście Garncarskie 2, 50-107 Wrocław

tel. 71 346 01 42, [email protected]

www.biuroliterackie.pl

isbn 978-83-63129-10-1

Wszelkie powielanie lub wykorzystywanie niniejszego pliku elektronicznego inne niż jednorazowe pobranie w zakresie własnego użytku stanowi naruszenie praw autorskich i podlega odpowiedzialności cywilnej oraz karnej.

Spis utworów

Wyjaśnienie na marginesie

Proces

Wniebowstąpienie Ziemi

Mitologia radosna

Piosenka o przygodzie

Żyzność sierpniowa

Zdrada

Panteistyczne

Poznanie

W skwar

Posucha

Zabobon

Labirynt obłędny

Deklaracja

O centaurach

Agonia

Fizjologia

Futro

Dziewictwo

Gramatyka

Koniugacja

Zawiłość

Przepis na prostotę życia

Fajka zapatrzeń

Uczta wakacyjna

Laurka noworoczna

miasto

Zygfryd

Sklepik boski

Wyjaśnienie

Uwagi o trzecich osobach

Przypowieść

Wiersz, z którego wynika, że należy poświęcać dachom znacznie więcej uwagi

Poezje

Pochwała snobów

Ballada o krytykach poezje wertujących

Żegluga

Ucieczka

Przebudzenie

Powrót

Maj 1939

[Non omnis moriar…]

Defraudacja

Obcość

Na marginesie

Wyjaśnienie na marginesie

Nie powstałam

z prochu,

nie obrócę się

w proch.

Nie zstąpiłam

z nieba

i nie wrócę do nieba.

Jestem sama niebem

tak jak szklisty strop.

Jestem sama ziemią

tak jak rodna gleba.

Nie uciekłam

znikąd

i nie wrócę

tam.

Oprócz samej siebie nie znam innej dali.

W wzdętym płucu wiatru

i w zwapnieniu skał

muszę

siebie

tutaj

rozproszoną

znaleźć.

Proces

1

Na początku było niebo i ziemia:

czarny tłuszcz i chabrowy tlen –

i jelonki

przy gibkich jeleniach

z bogiem miękkim i białym jak len.

2

Kredo,

juro,

triasie,

gleba się warstwi po słoju –

miocen naciera czołgiem w majestatycznym podboju.

I rozdział jest między wodą

a ziemią paproci i brzezin

– i widzi bóg, że jest dobrze, gdy zorzą wstaje genezis.

Azot się parzy w lawie,

lawa zastyga lakiem,

góra

na górę

włazi

grzmiącym kosmicznym okrakiem,

karbon nasyca ziemię węglowo kamienną miazgą –

– i widzi on, że jest dobrze wilgotnym płazom i gwiazdom.

Żelazo tętni najkrwiściej

fosfor tęży się w piszczel ––

– a on śpiewającym powietrzem w fujarki kraterów gwiżdże.

3

Na początku było niebo i ziemia

i jelonki,

i jelenie płowe.

No, a dalej bieg się odmienia:

oto

ciało

stało się

słowem.

4

Kiedyś pod wonnym aniołem dorodny drżał rododendron,

skrzypiały, chrzęściły skrzypy wielkie rosłe jak new-york.

W Koninie, Brześciu i Równem

na skwerkach

stokrotki więdną

i policjanci

po nocach

ślubne

małżonki

miłują.

Wniebowstąpienie Ziemi

Ściągnąć, zerwać, zmiąć chmury

jak zwiotczały płat skóry –

niech roztopi was słońce,

niech was spali gorącem –

Ściągnąć, zerwać wam twarze obojętnie obłudne ––

krzyczcie raczej nienawiść przenajkrwiściej okrutną –

roztaczajcie się, niszczcie,

świat na miazgę przegryźcie,

wyładujcie się w wolty i jak wiry się zwirzcie,

wszystko, wszystko stłumione w krwi rozburzcie na pianę,

rwijcie modlitw różaniec,

wpląszcie w szczerość jak w taniec,

zachłyśnijcie się pianą,

tym, co z życiem wam dano,

w ogniu własnym się sprażcie

i swą prawdą zaraźcie

glob.

Ziemia tłusta najżyźniej

na odwieczność zagwiżdże,

rzuci tor wkoło słońca,

zacznie gwiazdy roztrącać –

rozszaleje się wolna:

rzeczna, leśna i polna

i w krwi własnej pożogach ––

–– spadnie kornie do Boga –

– – – – – – – – – – – – – – – –

(niewolo – pokoro miłości!)

najciszej, – najzwyklej, – najprościej –

Mitologia radosna

Jak Atlas dźwigam hardo na barkach własne niebo –

wzwyż się przedłużam pionem:

azotu –

pary –

tlenu –

barometr serca krew ciśnie jak rtęćne srebro,

by zmierzyć ciężar szczęść

na skali pulsu przemów;

lecz nie znam wcale cyfr, o których cyrkle prawią

i nie znam wcale liczb barometrycznych ciśnień,

gdy nocą brzemię nieb

w konarach

moich

ramion

zakwita jaśnią gwiazd jak drobnokwietną

wiśnią –

To jest nie lada sztuczka:

udźwignąć własne szczęście –

radośnie,

świętokradzko

nie ugiąć się pod niebem –

– jak Atlas dźwigam hardo na barkach siną przestrzeń,

na której słońce z miedzi

jaskrami

znaczy

przebieg. –

Piosenka o przygodzie

Na białych szczudłach brzóz uciekało słońce maniacko,

wieczór uderzył

na alarm

w krzykliwy gong księżyca

rozprysk srebrliwych kaskad

ziarnami odbłysków klaskał

i letnią ciepłą przygodę przez Wisłę tętnie przemycał.

Czekam. Czekam. Czekam –

aż ostry wzruszenia klawisz

zabrzmi letnią przygodą

nieznaną piosenką o nas –

zodiak –

wykryty szalbierz

na sądzie boskim się łzawi

i łzy ociera liśćmi, liśćmi lśniącymi

w klonach –

Wieczór uderzył na alarm.

Chlusnęło z mlecznych dróg rzeką.

Spokojny kontur sosny w ulewie blasków

się zgubił.

– Piosenka jest pełna ciebie jak dzban

gliniany mleka,

choć nic o tobie nie śpiewa,

choć nic o tobie nie mówi.

Żyzność sierpniowa

–– o blade matki rumianych dzieci, o żyzne, dumne, radosne matki,

pójdziecie zrywać soczystość wiśni w dłonie od pieszczot dziecięcych gładkie –

pójdziecie w skwarze święcić sierpniowo serc urodzajnych żyzne pokłosie,

pójdziecie boso wielbić stopami rozpuchły, tłusty, skibny czarnoziem ––

Widziałam usta (jak miąższ owoców) wiejskich półsennie leniwych dziewczyn.

W dźwięczącym cieple śpiących ogrodów drzemie nostalgia w niciach pajęczyn –

W agrestach sadów kiełkują sokiem sekundy nagłych, wonnych dojrzewań.

–– pójdziecie zbierać w nozdrza zapachy złocistych żywic na ciepłych drzewach ––