Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Luke Evans to łamacz kobiecych serc. Nie chciałam dawać mu mojego. Nie, skoro nie chciał się zaangażować. Dał mi tyle, dokładnie tyle, ile potrzebowałam, żeby się w nim zakochać. Powtarzam to sobie, by przekonać o tym samą siebie. Ale przecież znam prawdę. Zakochałabym się w nim nawet na odległość.
Podarowanie Luke'owi mojego serca było najłatwiejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek uczyniłam. Naiwnie pragnęłam więcej z nadzieją, że on chce tego samego co ja. Próbuję go nienawidzić. Próbuję o nim zapomnieć. Ale to wcale nie jest takie proste. Miłość to bezwzględna suka, a ja jestem jej najnowszą ofiarą.
Tessa Kelly to modliszka. Gdy na ciebie spojrzy, nie tylko zjada twoje serce, lecz także duszę. To, co było między nami, było idealne, prawdziwe. Było spełnieniem moich marzeń. Ale ona to zniszczyła. Zniszczyła nas. Próbuję jej nienawidzić. Próbuję o niej zapomnieć. Ale to wcale nie jest takie proste. Miłość jest dla ludzi, którzy mają nadzieję, a ja nie mam już żadnej.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 349
POLECAMY
J. Daniels
Moje miejsce na ziemi
Gdy upadnę
Nasze miejsce na ziemi
To, czego potrzebuję
Dla kochanków, którzy czasem odczuwają rozpacz.
Ta książka jest dla Was.
Nie.
Nie.
Nie.
Jezu. Nie, kurwa, nie.
Nie ma tutaj absolutnie żadnych przystojnych mężczyzn poza Reedem, który godzinę temu zniknął z jakąś rozchichotaną brunetką, i mężczyzny, którego próbuję nie zauważać. Wesela powinny stanowić podatny grunt dla spotkań obcych sobie ludzi, ale najwyraźniej na tym nie dane mi będzie się zabawić. Zamiast więc dać się przelecieć nieznajomemu w jakimś zacisznym kącie z sukienką podwiniętą do pasa, muszę znaleźć inny sposób na spędzenie tych kilku godzin.
Jem ciasto.
Idę w stronę baru.
Jem kolejne ciasto.
Tańczę z Nolanem.
Jem ciasto z Nolanem.
Kradnę Mię Benowi.
Patrzę, jak Ben kradnie mi Mię.
A teraz to.
Siedzę przy pustym stoliku i widzę, jak Ben, Mia i Nolan powoli tańczą razem. Nolan jest między nimi, głaska rosnący brzuch Mii, a Ben nie może oderwać wzroku od swej młodej żony. Bardzo się cieszę, że im się udało, ale nie mogę już patrzeć na to rodzinne szczęście. Muszę od tego odetchnąć. Wyjdę na kilka minut, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza.
Wychodzę z namiotu i ruszam przez trawnik w stronę Estate House. Idę bez celu. Muszę na chwilę uciec od tej wszechogarniającej miłości. Miłość jest cudowna, gdy się z kimś jest. Gdy jest odwzajemniona. Kiedy uczucie jest jednostronne, wszystko się chrzani.
A tylko taką miłość znam.
Idę wzdłuż budynku i skręcam w prawo, żeby go obejść i wrócić. Gdy wychodzę zza rogu, dostrzegam go.
Opiera się o ścianę za jakimiś krzakami, ma głowę odchyloną do tyłu, zamknięte oczy, półotwarte usta. Jego włosy koloru piasku są krótsze niż zwykle i bardzo potargane, co sprawia, że jego twarz wygląda zupełnie inaczej. Jest lepiej widoczna. Widzę te absurdalnie idealne rysy i nie muszę odwracać wzroku, bo on nie wie, że na niego patrzę. Nie ma pojęcia, że wpatruję się w jego wyraźnie zarysowane wystające kości policzkowe, pełne usta i garb na nosie – doskonałą niedoskonałość.
Kuźwa, jak ja kocham ten garb.
Na jego twarzy pojawia się napięcie, jego ręce poruszają się z przodu, a ja zaczynam szukać przyczyny tej zmiany.
Widzę, jak blondynka z wesela przed nim klęczy i bierze jego kutasa do ust tak głęboko, że aż się krztusi. On trzyma ją za włosy, zachęca, przyciąga do siebie, aż wreszcie ona praktycznie połyka całego. Spoglądam znów na twarz, którą podziwiałam kilka sekund wcześniej. Nie mam już ochoty ukrywać swojej obecności. Za cholerę nie pozwolę, by to trwało dalej.
Pieprzyć jego i jego gębę.
Staję przed krzakiem, zwijam dłoń w pięść i głośno w nią chrząkam. Luke natychmiast otwiera oczy, łapie blondynę za głowę i odciąga od swojego penisa. Laska mruczy coś z niezadowoleniem. Najwyraźniej jeszcze nie skończyła. Ale dla mnie jest skończona.
Luke błyskawicznie się ubiera.
– Tesso, o co ci chodzi, do cholery? Co ty wyprawiasz?
Przenoszę wzrok na blondynę.
– Och, kochanie… Będziesz musiała się przebadać. On ma opryszczkę.
Zdzirowata blondyna rozchyla wargi, jakby czekała na kolejnego kutasa. Po chwili wstaje, wyciera usta wierzchem dłoni i patrzy wściekle w stronę Luke’a.
– O mój Boże. Serio? Masz opryszczkę?
Luke patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami.
– Co? Nie mam!
– Ale mimo wszystko jest uroczy – mówię i spoglądam współczująco na blondynę. – Co miesiąc wykupuje mi Valtrex[1]. – Patrzę na Luke’a i wzdycham z uwielbieniem. – To takie romantyczne.
Blondyna popycha jego pierś.
– Jesteś obleśny.
– Nie mam żadnej pieprzonej opryszczki! – Zapina pasek i cały czas ją o tym zapewnia.
Obserwuję tę scenę, pławiąc się w chwale zwycięstwa. Blondyna stara się iść przez trawnik, ale jej obcasy ciągle się zapadają. Potyka się, patrzy wściekle na Luke’a przez ramię i znika za rogiem.
– Kurwa, nie wierzę, że to zrobiłaś – mówi Luke. Odwracam głowę w jego stronę i patrzę na niego. Zapina marynarkę i podchodzi bliżej. – Co cię napadło?
Ty.
To, co między nami było.
I fakt, że najwyraźniej w świecie bardzo łatwo przeszedłeś nad tym do porządku dziennego.
Podchodzę do niego, zamiera z ręką na klapie marynarki. Odrywam wzrok od jego krocza i patrzę na twarz, maskuję ból, jaki odczułam na widok tego dupka z inną kobietą. Uśmiecham się tak sztucznie, jak to możliwe.
– Nic mnie nie napadło. Ty natomiast powinieneś udać się do lekarza. Nawet jeśli nie miałeś opryszczki, zanim ta dziwka cię dotknęła, teraz z pewnością masz.
Odwracam się i szybko odchodzę, nie czekając na jego reakcję. Zanim zauważy, jak uśmiech znika z mojej twarzy.
Kurwa. Potrzebuję jakiegoś penisa.
Wciskam „Enter” i czekam. Na ekranie komputera szaleją jakieś grafiki.
„Witamy na Ignite. To tutaj spotykają się seksowni ludzie”.
Doprawdy? To w ten sposób spotykają się seksowni ludzie?
Tesso, minęło dwanaście miesięcy. Dwanaście miesięcy, odkąd ktoś cię przeleciał. Potrzebujesz tego.
Wpatruję się w ekran komputera – wreszcie zebrałam się w sobie i zarejestrowałam na portalu randkowym, którego adres dała mi Mia. Jej ciotka ponoć odniosła tutaj spektakularny sukces – obecnego partnera poznała po dwóch nieudanych związkach. A sądząc po uśmiechniętych i radosnych twarzach na ekranie i chmurkach ze zdawkowymi wypowiedziami, sugerującymi, że mieli z Ignite same cudowne doświadczenia, nabieram nadziei, że może rzeczywiście mi się poszczęści.
Wprowadź nazwę użytkownika. To pierwszy krok w stronę twojego przeznaczenia.
– Mojego przeznaczenia, co?
Chyba przeznaczonego mi kutasa.
Decyduję się na coś prostego i szybkiego do napisania.
TK12
Dwanaście, bo jeśli będę na tej durnej stronie przez cały miesiąc i nie osiągnę celu, wskutek czego nie będę się pieprzyć przez trzynaście miesięcy, to rezygnuję. I nie mam pojęcia, co dalej. Wyczerpałam już wszystkie standardowe sposoby poznawania facetów. Bary. Kluby. Wesele mojego brata. Skończyły mi się opcje. Znalezienie porządnego faceta w Ruxton jest tak prawdopodobne, jak znalezienie dziewicy w burdelu. Spróbuję, ale tylko przez miesiąc.
Wciskam strzałkę i zmienia się strona, pojawia się zupełnie nowy ekran.
Witaj, TK12. Opowiedz nam o sobie.
Zakładam, że wpisanie: „Chcę, by przeleciał mnie ktoś, kto nie jest kompletnym dupkiem”, przyciągnie uwagę niepożądanych facetów. Poza tym nie chodzi mi wyłącznie o seks. Gdyby tak było, spotykałabym się z Lukiem Dupkiem Evansem. W ciągu trzech zmarnowanych miesięcy z mojego życia zależało mu jedynie na pieprzeniu. A ponieważ był w tym rewelacyjny, próbowałam przekonać siebie i wszystkich innych, że nie potrzebuję więcej. Teraz widzę, że było tego niewiele. Był bardzo zamknięty w sobie – chętnie dzielił się tylko swoim ciałem. Ale kwestie osobiste – takie, którymi normalnie dzielisz się z osobą, z którą się spotykasz – były zakazane. Po trzech miesiącach nie wiedziałam o nim niemal nic poza tym, co wiedzieli wszyscy inni.
Był gliną.
Dorastał w Canton w Alabamie.
I kochał jeść surowe ciasto na ciastka.
No dobrze, ostatni fakt może być uznany za sprawę osobistą, ale wiedziałam o tym, ponieważ w lodówce zawsze miał dużo paczek gotowego ciasta i w moim towarzystwie nieustannie je pałaszował. Ale to wszystko. Najbardziej intymny szczegół z życia faceta, za którym szalałam, był taki, że nie przeszkadzało mu ewentualne zarażenie się salmonellą. Za każdym razem, gdy pytałam go o rodzinę albo dzieciństwo, odwracał moją uwagę seksem albo unikał odpowiedzi. Choć cały czas trzymał mnie na dystans, czułam się z nim związana jak z żadnym innym mężczyzną, z którym do tej pory byłam. Patrzył na mnie w odpowiedni sposób, przytulał mnie w odpowiedni sposób – tak jakby się bał, że ucieknę. Jakby potrzebował mnie tak, jak ja potrzebowałam jego. Jakby naprawdę mu na mnie zależało.
Ale nie zależało. Zupełnie. Nie tak, jak mnie zależało na nim.
Dobrze się stało, że doszło do tej sytuacji z ciążą. Musiałam mu zadać ważne pytanie: „czy chcesz mieć rodzinę”. Bo ja chciałam. I myślałam, że mogłabym założyć rodzinę z Lukiem. Ale on tego nie chciał. Nie chciał mieć tego, co miał mój brat. Zakończyłam więc ten związek, myśląc, że jestem w ciąży – ale mu o tym nie powiedziałam. Kilka godzin później, gdy odkryłam, że jednak nie jestem w ciąży, miałam nadzieję odczuć ulgę. Ulgę, że nie będę musiała przechodzić przez to w samotności. Ale jej nie czułam. Chciałam tego dziecka, chciałam mieć je z Lukiem.
I podczas gdy ja od dwunastu miesięcy żyję w celibacie – nie z własnego wyboru – on kurwi się po Ruxton i wsadza kutasa we wszystko, co oddycha.
Boże, mam nadzieję, że wreszcie mu odpadnie. Zasługuje, by już nigdy nie mieć orgazmów. Przecieram oczy i skupiam się na pustym polu na środku ekranu komputera. Opis nie musi być długi. Może być krótki i uroczy, tak jak ja.
Nazywam się Tessa Kelly. Mam dwadzieścia cztery lata i mieszkam w Ruxton w Alabamie. Lubię seks, ale nie chcę uprawiać go z kimś, kto ma zamiar tylko poruchać. Nie szukam przygód na jedną noc. Jeśli ty szukasz, to do mnie nie pisz. Proszę. Jasno i wyraźnie. Żadnego zamieszania. O cholera! Jeszcze jeden ważny szczegół.
Jeśli twoja praca wymaga chodzenia w mundurze, pisz śmiało.
Klikam strzałkę i pojawia się kolejny ekran. Mam odpowiedzieć na kilka prostych pytań. Jaka płeć i grupa wiekowa mnie interesuje? Jak daleko jestem w stanie pojechać, by się z kimś spotkać? Wpisuję odpowiedzi i wciskam strzałkę.
TK12, to już prawie koniec! Opisz jeszcze swojego idealnego partnera.
No cóż, z reguły nie ściemniam, od czego więc powinnam zacząć?
Materiał na męża, który w przyszłości będzie chciał mieć dzieci i jest zajebisty w łóżku.
Taa. To zdecydowanie powinno zwrócić czyjąś uwagę. Oby to był ktoś odpowiedni. Jestem pewna, że na tym portalu szaleje mnóstwo świrów, ale się tym nie martwię. Potrafię o siebie zadbać. Nie daję sobie rady wyłącznie w jednej sferze, co zmusiło mnie do założenia profilu na portalu randkowym.
Gratulacje, TK12! Gdy tylko załadujesz swoje zdjęcie profilowe, zostaniesz dodana do naszej bazy danych i inni użytkownicy będą mogli się z tobą kontaktować. Przeczytaj poniższe wymagania odnośnie do przesyłania pliku ze zdjęciem.
Minimalizuję okienko i przeglądam katalogi ze zdjęciami. Mam ich mnóstwo, niektóre jeszcze z liceum. Ale przecież potrzebuję czegoś aktualnego. A najnowsze zdjęcia to te, które zrobiłam na weselu Bena i Mii. Najeżdżam kursorem na katalog gotowa, by kliknąć, ale wtedy go zauważam.
Katalog, o którym chcę zapomnieć.
Nie chcę go otwierać. Nie muszę go otwierać. Ale to robię i nie mam pojęcia dlaczego. I na ekranie pojawiają się zdjęcia. Selfie, które sobie robiliśmy, i zdjęcia, jakie mu robiłam, gdy nie miał o tym pojęcia. Uwielbiałam je. To jego spokojne spojrzenie, zupełnie inne niż wtedy, kiedy wiedział, że na niego patrzę. Kiedy wiedział, że obserwuje go jakaś dziewczyna. Na jego twarzy malowała się próżność – a za każdym razem, gdy ją widziałam, szalałam z pożądania. Mogłabym przysiąc, że jego spojrzenie jest w jakiś magiczny sposób połączone z moją cipką. Wystarczyło jedno spojrzenie, a ja leżałam na plecach i czekałam.
Luke Evans doskonale zdaje sobie sprawę, jak bardzo jest atrakcyjny – i to wykorzystuje. Wystarczy, że usiądzie i będzie czekał, jak zaczną się do niego schodzić dziewczyny – może przebierać w nich jak w ulęgałkach. Ale to nie ten obrazek lubiłam uchwycić, gdy ukradkiem robiłam mu zdjęcia. To nie z powodu tego widoku myślałam o rzeczach, o których nie myślałam, gdy byłam z innymi facetami. I nie na to właśnie patrzę.
Skupia się na czymś, chyba na telewizorze, a ja siedzę obok. Opiera brodę o jedną dłoń, a drugą kładzie na mojej stopie, którą położyłam na jego kolanach. Jego jasne włosy są lekko przetłuszczone, w znoszonej koszulce wygląda na zrelaksowanego.
Ten widok poruszał mnie za każdym razem. Wyglądał na ustatkowanego faceta, z tego względu wyobrażałam go sobie za kilka lat na mojej kanapie, nic nierobiącego i bardzo z tego zadowolonego. Ale ten wygląd był po prostu kolejnym kłamstwem. Był inną metodą manipulowania mną, bym uwierzyła, że to, co między nami było, miało dla niego jakieś znaczenie. I dałam się na to złapać, tak jak inne durne laski.
Zamykam katalog, klikam prawym przyciskiem myszy, rozwijam opcje. I już się nie waham. Kasuję go i potwierdzam moją decyzję.
Znajduję swoje zdjęcie zrobione przez Mię na jej weselu. Uśmiecham się i jest to niezwykle szczery uśmiech, co jest dość zaskakujące, jeśli wziąć pod uwagę fakt, kto przyszedł na wesele i jak bardzo denerwowałam się przed tym spotkaniem. Moje kasztanowe włosy elegancko wiją się na ramionach. Wybieram to zdjęcie, ponieważ jest najbardziej aktualne i wyglądam na nim na naprawdę szczęśliwą. Oczywiście, że byłam wtedy szczęśliwa. Tego dnia mój brat uczynił moją najlepszą przyjaciółkę częścią naszej rodziny. Już nigdy nie będę musiała się z nią żegnać. Wyglądała tak pięknie z wyraźnym już brzuszkiem, którego Nolan cały czas dotykał podczas ceremonii. A gdy mój bratanek nie głaskał brzuszka, robił to Ben. Chciał ją chronić. Rościł sobie do niej prawo.
I właśnie w ten sposób zawsze z nią będzie.
Miłość. Bardzo to do nich pasuje.
Widziałam ją w oczach Mii, gdy na początku zeszłych wakacji tak strasznie próbowała zignorować uczucia do mojego brata. Gdy próbowała uczepić się nienawiści, z którą było jej tak wygodnie, i nie dopuszczała do siebie żadnej innej możliwości. I ja bym ją w tym wspierała, ale znałam Bena. Wiedziałam, że wyrósł na wspaniałego faceta i że był wręcz idealny dla Mii. Widziałam, co do niej czuł. Widziałam sposób, w jaki na nią patrzył – tak jakby nikt inny nie istniał – i wiedziałam, że zrobiłby wszystko, by udowodnić jej swoje uczucie.
Nawet się z nią zaprzyjaźnił, chociaż byłam przekonana, że mu się to nie uda.
Ale się udało. A gdy Mia poznała mężczyznę, którym stał się mój brat, otworzyła się na wszystkie uczucia, jakie kłębiły się tuż pod powierzchnią. Wiedziałam, że szybko im to pójdzie. Bez wątpienia byli sobą bardzo zauroczeni.
Można nienawidzić kogoś z całych sił, ale to nie unicestwi pragnienia, które gotuje się w twoim wnętrzu na sam widok ukochanej osoby.
Coś o tym wiem. Na szczęście udało mi się zachować dystans.
Ładuję moje zdjęcie i na ekranie pokazują się wybrani dla mnie faceci. Szybko przyglądam się ich twarzom. Niektóre wyglądają obiecująco, ale nie zarejestrowałam się w tym serwisie, żeby szukać penisów jak jakaś dziwka. Jeśli ktoś się mną zainteresuje, może się ze mną skontaktować.
Nadal jestem kobietą i chcę, by ktoś o mnie zabiegał.
Już mam się wylogować i wyłączyć komputer, gdy na moim ekranie wyskakuje wiadomość.
KapitanMike chce nawiązać z tobą kontakt.
Kapitan, co? Na zdjęciu wygląda całkiem nieźle, więc akceptuję jego prośbę i otwieram wiadomość.
KapitanMike: Cześć, piękna. Gdzieś ty się u diabła uchowała?
Opieram się, podciągam kolana pod brodę i się uśmiecham. Niecała minuta online i już mam potencjalną randkę. A ja się martwiłam, że to potrwa dłużej niż miesiąc.
Dlaczego nie zrobiłam tego wcześniej?
Odpowiadam krótko.
TK12: Cześć. Miło cię poznać, Mike. Jestem Tessa.
Pojawiają się małe bąbelki, wskazujące, że coś odpisuje.
KapitanMike: Przyślij mi zdjęcie swoich cycków. Na twoim zdjęciu profilowym prawie nie widać dekoltu.
Sapię i natychmiast wściekle odpisuję.
TK12: Wal się, dupku. Idź się gapić na własne cycki, które, sądząc po zdjęciu profilowym, są większe niż moje. W sumie to jestem zazdrosna.
Zamykam okienko i odchodzę od komputera. Dlaczego nie zrobiłam tego wcześniej? Oto, dlaczego.
***
– O rety! Oprawiłaś je. – Mia gładzi palcem zdjęcie wiszące w moim salonie. Przedstawia nas obie w dniu jej ślubu i tak mi się spodobało, że musiałam je powiększyć. Odwraca się do mnie, jedną rękę trzyma na swym olbrzymim brzucholu. – Naprawdę wyglądałaś wtedy przepięknie. Jasnożółty to zdecydowanie twój kolor.
– Dzięki. Niestety przyćmiła mnie panna młoda. Wyglądała cudownie i zwracała uwagę wszystkich wokół. – Kładę rękę na jej brzuchu, pragnąc poczuć kopniaki, o których ciągle opowiada. – Nic. Ten dzieciak musi wyczuwać moją obecność i idzie spać za każdym razem, gdy jestem w pobliżu.
– Wcześniej wiercił się jak szalony. Kopał mnie w żebra i zrobił sobie worek treningowy z mojego pęcherza. Gdy byłam w sklepie spożywczym, musiałam iść siku cztery razy, a wiesz, co sądzę o publicznych toaletach. – Krzywi się. – Obrzydliwość.
Siadamy na kanapie po przeciwnych stronach, zajęcie miejsca zajmuje Mii o wiele dłużej niż mnie. Gdy wreszcie się jej udaje, mruczy cicho.
– Naprawdę mam nadzieję, że urodzę trochę wcześniej. Tylko na mnie spójrz. – Patrzy na swój brzuch. Ogromne ciążowe brzuszysko.
Ma rodzić za niecały miesiąc i wiem, że stara się robić wszystko, by przyśpieszyć sprawę. Moim zdaniem wygląda niesamowicie. Od tyłu nie widać, że jest w ciąży. To, co przybrała, weszło w brzuch i w cycki. Gapię się na nie z uznaniem, a potem patrzę na swoje w rozmiarze C.
– Założę się, że mojemu bratu bardzo się podobają – mówię i kiwam głową na jej piersi.
– Owszem, jest nimi trochę bardziej zafascynowany niż zwykle. – Przez chwilę gapi się w podłogę, a potem jej policzki oblewają się rumieńcem, gdy coś sobie przypomina. – Och! – Odwraca się do mnie i uśmiecha się promiennie. – Niemal zapomniałam, że miałaś mieć wczoraj randkę. Opowiadaj.
Jęczę i opieram głowę o kanapę.
Jestem na Ignite od dziewięciu dni i jak na razie każdy facet, który się ze mną skontaktował, był albo za stary, albo zbyt pieprznięty, albo już sam jego nick sugerował, że mogą być z nim problemy. Podczas wykonywania monotonnego zadania nadawania sobie imienia jeden nazwał siebie WładcąŁechtaczek69. No i jeszcze PalecGrzebalec i MałyAleWariat. Serio? Cieszę się ze szczerości, uważam jednak, że mój idealny facet powinien pieprzyć jak champion, a moja cipka zawsze pragnie tego, co najlepsze i największe. Aby udać się w tę podróż, musisz być taaaki długi.
– Ziemia do Tessy!
Patrzę na moją najlepszą przyjaciółkę i zmuszam się do uśmiechu.
– Och, był czarujący. Nie tylko przywiózł mi kwiaty, lecz także swoje brudne pranie.
– Mówisz poważnie? – pyta ze śmiechem. – Wyszłaś z nim?
Krzywię się na samą myśl o zabawie z tym człowiekiem.
– Nie. Wyrwałam mu moje kwiaty z ręki i kazałam mu zabrać swoje brudne gacie gdzie indziej. – Podobają mi się za to lilie, które postawiłam na stoliku w jedynym wazonie, jaki mam. – Ale straszna szkoda. bo był cholernie seksowny.
Mia z ogromnym trudem pochyla się do przodu i wącha kwiaty.
– No dobrze, zarejestrowałaś się w Ignite dopiero jakiś tydzień temu. Masz dużo czasu, by znaleźć tego jedynego.
Myślałam, że już go znalazłam.
Mrugam ciężko powiekami.
– Miesiąc. Tyle temu daję. Szkoda, że wyszłaś za mojego brata, bo w lipcu prawdopodobnie będę rozważać zmianę orientacji.
Śmieje się i zmienia pozycję. Wyciąga do mnie ręce i spogląda błagalnie.
– Możesz pomóc mi wstać? Muszę odebrać Nolana od twoich rodziców.
Wstaję, łapię ją za ręce i stawiam na nogi. Odchyla się do tyłu, kładzie rękę na plecach i wypina brzuch tak bardzo, że dotyka mojego.
– No i proszę. Ćwiczenia na dzisiaj już zrobione. Wiesz, że ledwo mieszczę się za kierownicą? Och, dawaj rękę! – Łapie moją rękę i przykłada do swojego brzucha.
I wtedy to czuję. Nareszcie. Szybkie uderzenia w palce, a potem coś przetoczyło się pod moją dłonią.
Pochylam się i spoglądam na brzuch.
– Cześć, panie Uparciuchu. Najwyższa pora, żebyś pozwolił ciotce się poczuć. – Patrzę na uśmiechniętą przyjaciółkę. – Nadal trzymacie imię w tajemnicy?
Wzrusza ramionami.
– Pomyślałam, że tak będzie zabawniej. Wydaje mi się jednak, że Ben wygadał się Luke’owi kilka tygodni temu, więc jeśli chcesz wiedzieć, to ci powiem. – Wstaję, a jej uśmiech blednie. – Aha, i w sobotę z pewnością tutaj będzie.
Wzdycham rozdrażniona.
– Po jaką cholerę mój brat chce brać udział w baby shower? Co oni będą tam robić? Oglądać bodziaki?
Mia śmieje się i zabiera kluczyki z lady w kuchni.
– Wiesz, jaki jest Ben. Nie chce przegapić niczego, co ma cokolwiek wspólnego z dzieckiem, i wydaje mu się, że wszyscy ekscytują się tym tak jak on. – Odwraca się do mnie i słabo się uśmiecha. – Dasz radę przebywać w towarzystwie Luke’a?
– Tak, o ile nie będę musiała patrzeć, jak jakaś laska ssie mu kutasa. Na baby shower nie ma takich zabaw, prawda? – Siadam na kanapie i opieram ręce na kolanach. Nie wścieknę się na żadną laskę, która pojawi się tam z Lukiem. Ale przysięgam, jeśli znowu coś takiego zobaczę, kopnę go prosto w klejnoty.
Obraca kluczyki na palcu, uśmiecha się i kręci głową.
– Nie, mądralo, nie ma. – Zatrzymuje się z ręką na framudze drzwi, a potem odwraca się do mnie. – Będzie się nazywać Chase. Chase Kelly.
Na dźwięk imienia mojego bratanka napięcie znika z mojego ciała. Podnoszę kciuk.
– Cudowne. I wiem, że wybrał je mój brat. – Ściąga brwi ze zdziwieniem, wolną ręką gładząc brzuch. – Chase Utley. Baseballista. Ben kocha Phillies.
– Dobry Boże. Nic dziwnego, że to imię wręcz wyfrunęło z jego ust, gdy dowiedzieliśmy się, że będzie chłopiec. – mówi. – Phi, i co ja mam z nim zrobić?
– Założę się, że ty i twoje olbrzymie cycuchy wpadniecie na jakiś pomysł – zaczynam się droczyć.
Wytyka język z obrzydzeniem.
– Ble. Nienawidzę tego słowa.
– Cycuchy? Żartujesz. To jak Ben o nich mówi?
– Cycki. Cycki jeszcze jakoś znoszę. To słowo brzmi jakoś bardziej… wyszukanie.
Odrzucam głowę do tyłu i zaczynam się śmiać.
– Wyszukanie? Właśnie wyobraziłam je sobie w musze i monoklu.
– I pewnie mają brytyjski akcent – dodaje ze śmiechem i otwiera drzwi. – Dobra, muszę już lecieć. Przyjdziesz w sobotę wcześniej, żeby trochę pomóc, prawda?
– Tak. I przyniosę alkohol. Mam zamiar się nawalić. – Patrzy na mnie ostrzegawczo, a ja szczerzę zęby. – Żartowałam. Do zobaczenia.
– Na razie.
Wstaję, zamykam za nią drzwi i patrzę, jak moja najlepsza przyjaciółka toczy się do samochodu. Tak, teraz już się toczy i jest przy tym naprawdę urocza. Mia wygląda w ciąży lepiej niż jakakolwiek inna kobieta, jaką widziałam. I aż do tej pory znosiła to względnie łatwo. Prawie nie miała porannych mdłości i przez kilka miesięcy nosiła swoje zwykłe ciuchy. Ale potem zaczęła porządnie tyć. Niestety jednak za każdym razem, gdy widzę ją i jej brzuch, zawsze wracam myślami do ostatniego lata i Luke’a.
Cholera. Nienawidzę o nim myśleć.
Gdybym rzeczywiście była w ciąży, miałabym już dziecko. I pewnie wychowywałabym je samotnie. Dlatego też nie rozumiem jego obecności na baby shower. Po cholerę przyłaził, skoro nie chciał własnych dzieci? Nie obchodzi mnie, że to najlepszy przyjaciel mojego brata. Chyba nie powinien brać udziału w przyjęciu, które skupia się na cudzie życia? Na czymś, czego nie chce doświadczyć?
Co za dupek. Pewnie idzie tylko po to, żeby mnie wkurzyć.
I kto u diabła wpadł na pomysł urządzenia baby shower przy basenie? Wiem, że na pewno nie Mia. Nie zakłada teraz kostiumu kąpielowego, nawet jeśli na zewnątrz jest tysiąc stopni. Tak więc nie tylko będę musiała znosić Luke’a Evansa przez jakieś dwie godziny, lecz także będę musiała powstrzymywać się przed gapieniem się na jego cudowne ciało. Bez koszulki. Opalone.
I te wszystkie tatuaże…
Mój Boże. Gdy jest na wpół nagi, nie da się go ignorować. Zamykam oczy i go sobie wyobrażam, czuję znajome mrowienie między nogami. Pieprzyć to. Musze skupić się na czymś innym.
Podchodzę do biurka, włączam laptop i loguję się na Ignite. Ostatnio logowałam się poprzedniego dnia i teraz modlę się, żeby w skrzynce była jakaś nowa wiadomość. Z całą pewnością przez kolejne pół godziny będę robić sobie palcówkę, ale jeśli cały czas będę sobie przy tym wyobrażać twarz, kutasa, usta czy jakąkolwiek inną część ciała Luke’a, to będę przy tym wściekła.
Widzę migającą ikonę koperty – jest zielona, tak, jak miałam nadzieję. Klikam i otwieram skrzyknę odbiorczą.
TylerTripp zostawił ci wiadomość.
TylerTripp: Cześć TK12. Nazywam się Tyler. Mam dwadzieścia siedem lat, mieszkam w White Hall w Alabamie i nie noszę munduru. Jesteś naprawdę ładna i podoba mi się to, że na swoim profilu jesteś szczera. Ja też nie szukam przygód na jedną noc. Jeśli jakiś szczęściarz jeszcze cię nie poderwał, to wyślij mi wiadomość. Chętnie z tobą porozmawiam.
Klikam, żeby powiększyć jego zdjęcie, i z zaskoczeniem stwierdzam, że jest bardzo przystojny.
– Słodki Jezu. Ale ciacho.
I mieszka w White Hall, czyli zaledwie jakieś trzydzieści minut drogi stąd, tak więc spotkanie z nim jest całkiem możliwe. Szybko przeglądam jego profil, żeby sprawdzić, czym się interesuje. Lubi pić kawę. Gra w futbol. Lubi surfować. Klikam „Odpowiedz” i zaczynam pisać.
TK12: Cześć, Tylerze. Nazywam się Tessa Kelly. Jak na razie żaden szczęściarz mnie jeszcze nie poderwał. Szczerze mówiąc, nie miałam tutaj zbytniego szczęścia. Cieszę się, że nie nosisz munduru. Czym się zajmujesz?
W oknie rozmowy pojawiają się małe bąbelki, a ja w oczekiwaniu na odpowiedź zaczynam obgryzać paznokieć kciuka.
TylerTripp: Tessa. Ładne imię. Piękne tak jak ty. Jestem barmanem w miejscowym pubie. Łatwe pieniądze i – na szczęście – nie trzeba przy tym nosić munduru. A ty?
Czekam, aż z moich policzków zniknie rumieniec, i odpowiadam. Która dziewczyna nie lubi, jak ktoś nazywa ją piękną? Miło to słyszeć, zwłaszcza że Luke nie powiedział tego ani razu. Szlag. Nie myśl o nim.
TK12: Zajmuję się transkrypcją medyczną. Nuda, ale mogę pracować w domu i sama sobie ustalać godziny pracy. Nie narzekam.
TylerTripp: Super. To dziwne, że musisz szukać partnera na Ignite. Muszę jednak przyznać, że cholernie się z tego cieszę.
TK12: Wyczerpałam już wszystkie inne opcje. Ciotka przyjaciółki znalazła tutaj partnera, pomyślałam więc, że spróbuję. I cieszę się, że to zrobiłam:).
TylerTripp: Mam nadzieję, że masz na myśli mnie.
Boże. Czy flirtowanie nie jest cudowne? Zwłaszcza z kimś, kto wygląda jak Jax z „Synów Anarchii”. Serio. Ten facet jest nieziemsko przystojny. Albo przynajmniej ma takie zdjęcie.
TK12: Może i tak.
TylerTripp: Umów się ze mną.
Czytam ten rozkaz – bo tak właśnie to sformułował – i odpowiadam bez wahania. Chcę tego. Potrzebuję tego.
TK12: Dobrze. A co masz na myśli?
TylerTripp: W ten weekend pracuję, ale w przyszłą sobotę jestem wolny.
TK12: Świetnie. Zamierzałam iść na to ognisko. Świetna zabawa. Masz ochotę?
TylerTripp: Mam. Na to i być może na więcej.
Tak. Słodki Jezu, TAK. Więcej. Potrzebuję więcej. Przynajmniej jednego orgazmu. Nie jestem chciwa.
TK12: Zdecydowanie. Oto mój numer: 842-5556997.
Wpatruję się w ekran i czekam na bąbelki. Ale się nie pojawiają. A potem on znika z chatu.
– Co? Serio?
Facet zaprasza mnie na randkę, a potem ucieka w połowie rozmowy? Cudownie. Teraz jestem napalona i jeszcze bardziej wściekła. Kiepskie połączenie. Wylogowuję się z Ignite i zamykam laptop. Zmierzam właśnie do sypialni, żeby zająć się tym, na co mam ochotę, gdy słyszę piknięcie telefonu gdzieś w mieszkaniu.
Cholera. Gdzie ja go schowałam?
Rozglądam się po kuchni, szukam na blacie, a nawet za sprzętem. Z reguły rzucam telefon byle gdzie i zupełnie o nim zapominam. Potem idę na kanapę i szukam między poduszkami. Nie ma. Znowu pika, jest gdzieś w kuchni, ale przecież właśnie ją przeszukałam. A potem sobie przypominam, że tuż przed przyjściem Mii wzięłam sobie butelkę wody. Otwieram lodówkę i oto mój telefon leży obok mleka.
Tesso, jesteś niemożliwa.
Patrzę na ekran i widzę wiadomość z nieznanego numeru.
Nieznany numer: Cześć, z tej strony Tyler. Chciałem się tylko upewnić, że nie podałaś mi zmyślonego numeru, bo już tak bywało.
Oblizuję usta i podchodzę do kanapy, z jednej strony kładę głowę, a z drugiej nogi. Dodaję jego numer do kontaktów i odpisuję mu ze zdenerwowaniem.
Ja: Nie podałabym ci fałszywego numeru. Chyba że napisałbyś, że lubisz pieprzyć zwierzęta albo coś w tym stylu.
Tyler: Chryste. Rzeczywiście jesteś inna. Zdecydowanie wolę pieprzyć kobiety, więc chyba możesz odetchnąć. Miałem kilka kiepskich doświadczeń na Ignite. Ludzie nie zawsze są szczerzy, poza tym dużo z nich wysyła zdjęcia, na których zupełnie siebie nie przypominają albo są dużo młodsi. Nie chcę być nachalny, ale czy mogłabyś teraz zrobić sobie zdjęcie i mi je przesłać? Ja zrobię to samo.
Hmm. Chyba ma rację. Nie wpadłam na to, że mógłby wyglądać inaczej niż na zdjęciu profilowym. Ale to chyba możliwe. Wyciągam przed siebie telefon, uśmiecham się zalotnie i dołączam zdjęcie do wiadomości.
Ja: Proszę. Wystarczy?
W odpowiedzi otrzymuję od niego zdjęcie. Uśmiecha się, potargane blond włosy wpadają mu do oczu – z całą pewnością jest to facet z profilowego. Bogu dzięki.
Tyler: Chryste, aleś ty piękna. I leżysz na kanapie?
Ja: Tak.
Tyler: Czyli tak byś wyglądała, gdybym się nad tobą pochylał. Wiesz, jak seksowne jest to zdjęcie?
O w mordę! Czy ten facet próbuje ze mną sekstować? Jeśli tak, jestem za. To zdecydowanie lepsze niż masturbacja z myślą o facecie, o którym chce się zapomnieć.
Ja: Powiedz.
Biorę telefon do lewej ręki, a drugą wkładam w spodenki. Czuję wilgoć na palcach.
Tyler: Chcesz wiedzieć, jak bardzo stanął mi na widok tego zdjęcia? Jak gruby jest teraz kutas w mojej dłoni?
O kuźwa. Tak. Proszę.
Bardzo trudno jest mi pisać tylko kciukiem lewej dłoni, ale jakoś mi się to udaje. Na pewno teraz nie przestanę.
Ja: Tak. I tak miałam zamiar zrobić sobie dobrze. Mogę więc zrobić to z tobą.
Jęczę, gdy mój palec ślizga się po łechtaczce.
Tyler: Niegrzeczna z ciebie dziewczynka, co? Chcesz zrobić sobie dobrze podczas rozmowy z nieznajomym. Dotykaj się tak, jak ja bym to robił. Pocieraj łechtaczkę kciukiem i włóż dwa palce do tej cipki, na którą mam taką ochotę.
– O Boże, tak!
Tyler: Robisz to?
Ja: Tak. Pisz dalej.
To nie potrwa długo. Najwyraźniej mam do czynienia z mistrzem sekstingu. Patrzę, co napisał, i czytam te słowa od początku i od początku, czując, jak moje mięśnie zaciskają się wokół palców.
Tyler: Czujesz, jaka mokra się przy mnie robisz? Rozłóż nogi. Pieprz się i udawaj, że to mój kutas.
Niemal upuszczam telefon, gdy wyginam się w łuk i robię, co mi każe. W myślach widzę wyłącznie jego twarz. Czuję jego palce we mnie. A jego słowa doprowadzają mnie do granic wytrzymałości.
Tyler: Chcę poczuć, jak dochodzisz. Na mojej dłoni. Na moim fiucie. W moich ustach. Zrób to. Dojdź z tymi palcami i potem je ssij, tak jak ja bym to zrobił.
– Tyler – szepczę i przeżywam silny orgazm, moje nogi trzęsą się i rozszerzają jeszcze bardziej. I robię, co mi każe. Wsuwam palce do ust, tak jakby był tutaj ze mną. Pożądam tego. Potrzebuję tego.
To najostrzejsza zabawa solo, jaką kiedykolwiek przeżyłam.
Ja: Wow! W przyszły weekend nieźle się zabawimy.
Tyler: To było zajebiste. Nie mogę się doczekać widoku twojej pięknej twarzy, gdy będziesz dochodzić. A teraz idę się umyć. Dzięki.
Zasłaniam usta dłonią i piszczę. Doszedł razem ze mną. Nawet nie przyszło mi do głowy, że możemy robić to równocześnie. A teraz nie mogę przestać o tym myśleć. Zwalił sobie konia, wyobrażając sobie, jak się dotykam. Mam nową twarz, którą będę widzieć w swoich fantazjach, i rozmowę, którą mogę jeszcze nie raz wykorzystać.
Luke’u Evansie, nie jesteś już mi potrzebny.
[1] Lek na opryszczkę narządów rodnych.
Tytuł oryginału: All I Want
Copyright © 2014 J. Daniels
Opublikowano w porozumieniu z Bookcase Literary Agency, USA
and Book/lab Literary Agency, Poland.
Copyright for the Polish Edition © 2018 Edipresse Polska SA
Copyright for the Polish translation © 2018 Edipresse Polska SA
All rights reserved.
Edipresse Polska SA
ul. Wiejska 19
00–480 Warszawa
Dyrektor ds. książek: Iga Rembiszewska
Redaktor inicjujący: Natalia Gowin
Produkcja: Klaudia Lis
Marketing i promocja: Renata Bogiel-Mikołajczyk, Beata Gontarska
Digital i projekty specjalne: Katarzyna Domańska
Dystrybucja i sprzedaż: Izabela Łazicka (tel. 22 584 23 51),
Barbara Tekiel (tel. 22 584 25 73), Andrzej Kosiński (tel. 22 584 24 43)
Zdjęcia na okładce: coka i tomertu/Shutterstock.com
Redakcja: Agnieszka Justa
Korekta: Bożena Hulewicz
Projekt graficzny okładki i stron tytułowych: Magdalena Zawadzka
Skład i łamanie: Graph-Sign
Biuro Obsługi Klienta
www.hitsalonik.pl
mail: [email protected]
tel.: 22 584 22 22
(pon.-pt. w godz. 8:00–17:00)
www.facebook.com/edipresseksiazki
www.instagram.com/edipresseksiazki
ISBN: 978-83-8117-611-8
Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kodowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych w całości lub w części tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw autorskich.