9,99 zł
Zakochana w swoim narzeczonym Lucy Bishop w dniu wesela dowiaduje się, że jej małżeństwo to układ ojca z przyszłym mężem. Dio Ruiz udawał tylko, że jest nią zainteresowany, a tak naprawdę potrzebował żony z arystokratycznych kręgów. W zamian uratował firmę Bishopów przed bankructwem. Lucy nie może się już wycofać, lecz stawia warunek: będzie odgrywać rolę dobrej żony, lecz sypialnie będą oddzielne. Po półtora roku ma dość i chce wystąpić o rozwód. Reakcja męża zaskakuje ją…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 156
Tłumaczenie:
Rozwód. Coś, co zdarza się innym. Ludziom, którzy nie dbają o swoje małżeństwa i którzy nie rozumieją, że o związek trzeba zabiegać i nieustannie go pielęgnować.
Tak przynajmniej sądziła Lucy. Dlatego tym bardziej była zdziwiona tym, że doszło do sytuacji, w jakiej się znalazła. Czekała w ogromnym domu na męża, żeby porozmawiać z nim o rozwodzie.
Spojrzała na wysadzany diamentami zegarek i poczuła, jak coś ściska ją w żołądku. Dio wróci za pół godziny. Nie pamiętała już, gdzie spędził ostatni tydzień. W Paryżu? W Nowym Jorku? A może pojechał z jakąś kobietą do ich willi Mustique? Kto to wie? Na pewno nie ona.
Zrobiło jej się żal samej siebie.
Była mężatką od półtora roku i te miesiące w zupełności wystarczyły, żeby jej młodzieńcze marzenia legły w gruzach.
Podniosła wzrok i dostrzegła swoje odbicie w ogromnym, ręcznie robionym lustrze, które było dominującym meblem w tym ultranowoczesnym salonie. Z lustra patrzyła na nią smukła, długowłosa blondynka o ładnej twarzy. Kiedy miała szesnaście lat, ojciec chciał z niej zrobić modelkę, ale mu się sprzeciwiła. Skończyła studia, co nie na wiele się jednak zdało. Wylądowała w ogromnym, pustym mieszkaniu, w którym musiała grać rolę perfekcyjnej pani domu. Jakby takie zajęcie było odpowiednie dla kogoś, kto ma tytuł magistra matematyki.
Z trudem rozpoznawała kobietę, jaką się stała. Był czerwiec. Miała na sobie jedwabny kostium, buty na wysokich obcasach i biżuterię. Stała się przykładną żoną, tyle tylko, że nie miała męża, który by ją uwielbiał i adorował.
Na szczęście ostatnie dwa miesiące przyniosły pewną zmianę, ale jak dotąd z nikim nie podzieliła się tą tajemnicą.
To była jej nagroda za wszystkie te razy, kiedy ubrana jak ozdobna lalka musiała się grzecznie uśmiechać, prowadzić nic nieznaczące rozmowy i zabawiać podczas przyjęć rozlicznych gości. Zazwyczaj bardzo bogatych.
A teraz… Rozwód da jej wolność.
Miała nadzieję, że Dio nie będzie stawiał przeszkód. Choć wciąż powtarzała sobie, że nie powinien mieć ku temu żadnych powodów, perspektywa rozmowy z nim bardzo ją stresowała.
Dio Ruiz był typem samca alfa. Rządził się własnymi zasadami i potrafił być bardzo zaborczy. Był najseksowniejszym mężczyzną, jakiego znała, ale przy tym bardzo ją onieśmielał.
Przez ostatnie dni wmawiała sobie, że nie pozwoli mu się zdominować. Musiała być bardzo stanowcza, by uzyskać to, czego pragnęła, czyli rozwód.
Cały problem polegał na tym, że Dio niczego się nie spodziewał. A ona doskonale wiedziała, jak bardzo nie lubił niespodzianek.
Usłyszała trzask frontowych drzwi i serce jej zamarło. Jeszcze zanim go ujrzała, wiedziała, że jest w pokoju. Nawet teraz, kiedy nienawidziła go tak bardzo, nie mogła pozostać obojętną na jego męską urodę.
Kiedy go poznała, miała dwadzieścia dwa lata. Nigdy wcześniej nie widziała tak przystojnego mężczyzny i nigdy więcej takiego nie poznała. Dio miał jasnoszare oczy w ciemnej oprawie i czarne jak smoła włosy. Silnie zarysowane usta były niezwykle zmysłowe. Każdym najmniejszym fragmentem ciała wysyłał wiadomość, że nie jest mężczyzną, z którego można sobie zakpić.
– Co tu robisz? Sądziłem, że jesteś w Paryżu… – Dio rozluźnił krawat i wszedł do pokoju.
Niespodzianka. Nieczęsto zdarzało im się być gdzieś razem, jeśli nie było to wcześniej zaplanowane. Ich spotkania były bardzo formalne, ustalone, nigdy spontaniczne. Kiedy zdarzyło się, że byli w tym samym czasie w Londynie, ich życie wypełnione było towarzyskimi spotkaniami. Przygotowywali się do nich w swoich pokojach i spotykali w przestronnym holu, udając doskonałe małżeństwo, którym w rzeczywistości nie byli.
Lucy okazjonalnie towarzyszyła mu w podróżach po świecie, zawsze grając rolę perfekcyjnej żony.
Błyskotliwa, dowcipna i uderzająco piękna.
Dio opadł na jeden ze skórzanych foteli dokładnie naprzeciw niej. Rozpiął dwa górne guziki koszuli.
– A więc czemu zawdzięczam tę niezwykłą niespodziankę?
Lucy mimowolnie wciągnęła w nozdrza jego niepowtarzalny zapach: czysty, kojarzący się z zapachem drewna i niezwykle męski.
– Mam nadzieję, że moja obecność w niczym ci nie przeszkodziła?
– Miałem w planie przestudiować dokumenty finansowe firmy, którą zamierzam przejąć. A co innego miałbym robić?
– Nie mam pojęcia. – Wzruszyła lekko ramionami. – Skąd mam wiedzieć, co porabiasz, kiedy cię ze mną nie ma?
– Mam ci zdać relację?
– Szczerze mówiąc, niewiele mnie to obchodzi, choć przyznaję, że byłoby to nieco kłopotliwe, gdybym zastała cię tu z kobietą w ramionach. – Zaśmiała się krótko, nienawidząc się za to, jak to zabrzmiało. Zimno i bezdusznie.
Na początku znajomości popełniła błąd, zakładając, że Dio jest nią zainteresowany. Byli razem na kilku randkach. Potrafiła go rozśmieszyć, umiała też słuchać jego opowieści o miejscach, które zwiedzał. Fakt, że zaakceptował go jej ojciec, był nie bez znaczenia, gdyż jak dotąd odrzucał wszystkich ewentualnych kandydatów na męża. Mówiąc szczerze, krytykował wszystko, co Lucy robiła w życiu. Tym bardziej się ucieszyła, kiedy zaakceptował Dio.
Zaabsorbowana swoim zakochaniem nie zadała sobie trudu, żeby się zastanowić, skąd ta nagła zmiana w jego zachowaniu.
Kiedy Dio się jej oświadczył, była w siódmym niebie. Bardzo nalegał na to, aby ich narzeczeństwo było krótkie i żeby pobrali się jak najszybciej. Dzięki temu czuła się kochana i pożądana.
Do czasu, aż podsłuchała rozmowę w ich noc poślubną. W noc, w którą miała stracić dziewictwo, gdyż, jak dotąd, Dio zachowywał się jak dżentelmen.
Zmęczona przyjęciem i tłumem wstawionych gości poszła go szukać. Przechodząc obok biura ojca, natychmiast rozpoznała jego głęboki głos.
Małżeństwo w interesach… Przejęcie firmy… Czysty biznes…
Dio przejął firmę ojca, która była w złej kondycji finansowej. Ona stanowiła jedynie dodatek. A może to jej ojciec nalegał na to małżeństwo, ponieważ w ten sposób jego firma pozostałaby w rodzinie? Tym razem to nie on stawiał warunki, musiał się więc godzić na to, co mu proponowano.
Miała być dla niego zabezpieczeniem. Jak się później dowiedziała od ojca, Dio obiecał zainwestować ogromne sumy pieniędzy w restrukturyzację firmy.
W ciągu kilku godzin Lucy przeszła przyspieszony kurs dojrzewania. Była mężatką, przy czym jej małżeństwo skończyło się, jeszcze zanim się na dobre zaczęło.
Ojciec uświadomił jej, że nie bardzo może się z niego uwolnić. Na pewno nie chciałaby być świadkiem upadku rodzinnej firmy. Poza tym dał jej do zrozumienia, że on sam prowadził ten interes nie do końca zgodnie z prawem i gdyby wszystko wyszło na jaw, mógłby trafić za kratki. A przecież tego by nie chciała, prawda? To by dopiero była sensacja! Wszyscy wytykaliby ich sobie palcami i podśmiewali się z nich.
Owszem, ojciec uniknął więzienia, ale ją samą skazał na domowy areszt.
Udało jej się wywalczyć jedynie to, że ich małżeństwo pozostało nieskonsumowane. Żadnego seksu, żadnych wspólnych kolacyjek i intymnych wieczorów. Jeśli Dio myślał, że kupił jej ciało i duszę, mylił się i zamierzała mu tego dowieść. Na samą myśl o tym, że początkowo sądziła, że zainteresował się jej osobą, płonęła ze wstydu.
– Jakiś problem z mieszkaniem w Paryżu? – spytał grzecznie Dio. – Może się czegoś napijesz? Czegoś, czym uczcimy fakt, że po raz pierwszy jesteśmy sam na sam bez wcześniejszego umawiania się. Nie pamiętam już, kiedy ostatni raz miało to miejsce. – Gdyby się dobrze zastanowił, to na pewno by sobie przypomniał, że było to jeszcze przed ślubem, kiedy Lucy bardzo zależało na tym, by mu się przypodobać.
Dio już dawno zwrócił uwagę na Roberta Bishopa i jego firmę. Widział, jak stopniowo pogrąża się w długach, i spokojnie czekał na swój czas.
Nigdzie mu się nie spieszyło.
Początkowo nie myślał wcale o jego córce, ale wystarczyło jedno spojrzenie na Lucy, żeby jej zapragnął. Jej niewinność głęboko go poruszyła. Choć był cynikiem, ta kobieta zrobiła na nim ogromne wrażenie.
Pierwotnie miał zamiar kilka razy się z nią przespać i zapomnieć o całej sprawie, jeszcze zanim zakończy interesy z jej ojcem, ale potem stwierdził, że to mu nie wystarczy. Chciał jej więcej.
I co? Minęło półtora roku i ich małżeństwo było martwe. Nawet jej nie dotknął. Wyszło na to, że Lucy i jej ojciec zrobili z niego głupca. Zamiast zadenuncjować Roberta Bishopa, zajął się modernizowaniem jego firmy po to tylko, żeby zdobyć jego córkę. Chciał ją mieć w łóżku i uznał, że każda metoda, która do tego prowadzi, jest dobra. Oczywiście firma została ocalona i nawet zaczęła przynosić niezłe zyski. Roberta Bishopa odsunięto od zarządzania. Dio przydzielił mu niewielką pensję, która zmusiła go do zapoznania się z cnotą oszczędzania.
A Lucy… Wystarczyło jedno spojrzenie ogromnych brązowych oczu, żeby coś w nim miękło. Miał w takich chwilach wrażenie, że odkrył sekret nieśmiertelności. Uderzało mu to do głowy jak narkotyk.
Okazało się, że podczas gdy oni dostali to, na czym im zależało, on nie dostał nic.
Lucy potrząsnęła przecząco głową, odrzucając jego propozycję drinka, ale Dio zupełnie się tym nie przejął. Nalał sobie whisky, a jej czerwone wino.
– Wyluzuj troszkę – powiedział, wręczając jej kieliszek. Usiadł pod jednym z okien, popijając whisky i przyglądając się jej w absolutnym milczeniu. Już w ich pierwszą noc po zawarciu małżeństwa jasno dała mu do zrozumienia, że nie życzy sobie jakiejkolwiek bliskości. Przejął firmę jej ojca, ale córka pozostała dla niego nieosiągalna.
Nie spytał jej, skąd wie o całej sprawie. Uznał, że w pewnym sensie został przez nich nabity w butelkę i tyle.
Nigdy nie przyszło mu do głowy, żeby porozmawiać z nią o ich małżeństwie. Nie mógł jej nic zarzucić. Była perfekcyjną żoną i doskonale odgrywała swoją rolę. Lucy miała subtelną, nierzucającą się w oczy urodę. Skrywała w sobie jakąś delikatność, niewinność, która była nie do podrobienia. Była najcenniejszym nabytkiem, o jakim mężczyzna prowadzący interesy mógłby zamarzyć. Gdyby została aktorką, na pewno zdobyłaby Oskara.
– Skoro tu jesteś, to na pewno coś z naszym mieszkaniem w Paryżu jest nie tak. Powinnaś wiedzieć, że ja się tymi sprawami nie zajmuję. To twoja praca.
Lucy zesztywniała.
Jej praca. To wszystko tłumaczyło. Małżeństwo absolutnie pozbawione romantyzmu.
– Nie chodzi o mieszkanie w Paryżu. Chodzi o to, że… – Zrobiła głęboki wdech i napiła się wina. – Uważam, że powinniśmy porozmawiać…
– Naprawdę? A niby o czym? Nie mów mi tylko, że chcesz dostawać więcej pieniędzy. A może chcesz coś kupić? Dom we Włoszech? Apartament we Florencji? Proszę bardzo. – Wzruszył ramionami. – Jeśli jest to coś, co można używać do prowadzenia interesów, nie widzę problemu.
– Dlaczego miałabym chcieć kupować dom, Dio?
– W takim razie co? Klejnoty? Obraz? Co?
Obojętność zaprawiona nudą. To gorsze niż codzienna ignorancja. Zazwyczaj udawało im się zachowywać wobec siebie grzecznie. Przez te pięć minut, które zmuszeni byli spędzać w swoim towarzystwie, oboje zachowywali się poprawnie. Wsiadali do limuzyny, która wiozła ich na jakieś przyjęcie, bądź po powrocie z imprezy, zanim rozstali się w holu, udając się do swoich pokoi.
– Nie chcę niczego kupować. – Lucy objęła wzrokiem dzieła sztuki, których pełno było w tym mieszkaniu. Wszystkie ich domy były urządzone z przepychem. Jedwabne dywany, ręcznie robione meble i bezcenne obrazy.
Jej zadaniem było pilnowanie, żeby wszystkie domy działały bez zarzutu. Czasami korzystali z nich jego klienci i wówczas do jej obowiązków należało dopilnowanie, by wyjechali zadowoleni i dopieszczeni.
– W takim razie może po prostu powiesz mi, o co chodzi? Muszę jeszcze trochę popracować.
– Oczywiście, gdybyś wiedział, że mnie tu zastaniesz, zapewne byś tu nie zawitał.
Dio wzruszył ramionami, pozwalając jej wyciągać własne wnioski.
– Mam wrażenie, że sytuacja między nami nieco się zmieniła od śmierci mojego ojca…
Dio znieruchomiał. Nie spuszczając z niej wzroku, odstawił pustą szklankę na stolik. Jeśli chodzi o niego, świat pozbawiony Roberta Bishopa nic nie stracił ze swej atrakcyjności. A już na pewno był uczciwszy. Nie miał pojęcia, czy jego żona się z tym zgadza. Pogrzeb zniosła zadziwiająco dobrze, a potem życie toczyło się jak zwykle.
– Wyjaśnij.
– Nie widzę powodu, dla którego miałabym dłużej z tobą być – powiedziała wprost, starając się mówić spokojnym głosem.
– Tak się składa, że bycie ze mną oznacza dla ciebie prowadzenie życia, o jakim marzy większość kobiet.
– W takim razie pozwól mi odejść i weź sobie jedną z nich – odparła, czując, jak płoną jej policzki. – Na pewno będzie ci z tym lepiej. Nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale ja nie jestem w tym małżeństwie szczęśliwa, Dio. Albo – zniżyła głos – wiesz o tym, tylko nic cię to nie obchodzi. – Założyła nogę na nogę, ale nie śmiała spojrzeć mu w oczy.
Dio wciąż miał nad nią władzę, wciąż potrafił sprawić, że pod wpływem jego spojrzenia serce zaczynało jej bić jak oszalałe, a żołądek kurczył się. To było idiotyczne, reagować tak na mężczyznę, który poślubił ją z wyrachowania. Który udawał, że jest nią zainteresowany, a ona uległa jego czarowi. Pragnęła go. Marzyła o nim podczas długich bezsennych nocy i fantazjowała o nim za dnia. Jednak do czasu, aż dowiedziała się prawdy.
– Usiłujesz mi powiedzieć, że chcesz rozwodu?
– Dziwisz się? – odpowiedziała pytaniem. – To jest farsa, a nie małżeństwo, Dio. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego się ze mną ożeniłeś. – Oczywiście nie była to prawda. Robert Bishop z radością jej to uzmysłowił. Dio chciał nie tylko jego firmy. Pragnął też awansu społecznego, choć nie miała pojęcia, dlaczego miało to dla niego znaczenie.
Nigdy z nim o tym nie rozmawiała. Było to dla niej upokarzające. Stanowiła coś w rodzaju premii, ponieważ świetnie się prezentowała i miała odpowiedni akcent.
– Mogłeś wykupić firmę mojego ojca, nie żeniąc się ze mną – ciągnęła, tym razem patrząc mu w oczy. – Wiem, że ojciec uważał nasze małżeństwo za coś w rodzaju gwarancji, że nie wyląduje w więzieniu, ale mogłeś przecież wybierać spośród setek kobiet, które zapewne chętnie zajęłyby moje miejsce.
– A jak byś się czuła, gdyby twój ukochany tata znalazł się w więzieniu?
– Nikt nie chciałby zobaczyć kogoś bliskiego w więzieniu.
Dio nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Czy ona naprawdę sądziła, że może z nim tak pogrywać? Zostać jego żoną tylko po to, aby w noc poślubną wystawić go do wiatru? A teraz po raz drugi go odtrącać?
Wstał, żeby dolać sobie whisky.
– Powiedz mi coś, Lucy. Co tak naprawdę myślałaś o, jakby to nazwać… kreatywności swojego ojca w korzystaniu z firmowego funduszu emerytalnego?
– Nigdy z nim na ten temat nie rozmawiałam.
To była prawda. Niewiele wiedziała na temat tego, czym zajmował się ojciec. Dopiero gdy usłyszała rozmowę Dio z jej ojcem, zaczęła się tym tematem żywo interesować.
Robert Bishop zawsze chciał mieć syna, ale los obdarzył go córką. Był szowinistą i w jego przekonaniu kobieta nie dorównywała mężczyźnie pod żadnym względem, a już na pewno nie w pracy. Jego delikatna i eteryczna żona zmarła w wieku zaledwie trzydziestu ośmiu lat i nie miała z nim łatwego życia. Zawsze w cieniu męża, musiała znosić jego ekscesy, liczne zdrady i fakt, że nadużywał alkoholu. Wyszydzana i poniżana przez męża znosiła to pokornie, ponieważ rozwód nie wchodził w grę. Zmarła na raka, nie zaznawszy w życiu szczęścia.
Lucy przez całe życie unikała ojca. W wieku trzynastu lat została wysłana do szkoły z internatem, więc prawie go nie widywała. Nienawidziła go za to, co zrobił matce.
Nie zmieniało to faktu, że nie chciała, aby trafił do więzienia. Wiedziała, że jej matka też by tego nie chciała. Ostatnią rzeczą, której by pragnęła, były plotki, jakie niechybnie zaczęliby rozprzestrzeniać znajomi Agathy Bishop. Nie dość, że przedwcześnie zmarła na raka, to żyła u boku oszusta.
Dio, patrząc na żonę, zastanawiał się czasem, co się dzieje w tej pięknej głowie. W przeciwieństwie do innych kobiet Lucy nigdy nie dzieliła się z nim swoimi myślami i, mówiąc szczerze, działało mu to na nerwy.
– W takim razie pozwól, że cię oświecę. Twój ojciec całe lata podkradał pieniądze z tego funduszu. Domyślam się, że miał problem z alkoholem, tak?
Lucy skinęła głową. Nieczęsto przebywała z ojcem, ale wiadomość o tym, że prowadząc po pijanemu, rozbił samochód, dała jej do myślenia.
– Twój ojciec był alkoholikiem – ciągnął Dio. – Najgorsze jednak było to, że okradał innych ludzi i doprowadził firmę na skraj bankructwa. Gdybym się nie pojawił na horyzoncie, już by was nie było.
– Dlaczego to zrobiłeś? – spytała z ciekawością. Zastanawiała się, dlaczego człowiek z jego pozycją i majątkiem zadał sobie trud, żeby zreorganizować taką małą firmę.
To była długa i skomplikowana historia. Nie zamierzał jej opowiadać.
– Ta firma ma potencjał – oznajmił, uśmiechając się czarująco. – Utrzymywała kontakty z przeróżnymi instytucjami i ludźmi na całym świecie. Teraz przynosi mi znacznie większe zyski, niż się spodziewałem. A poza tym… ile upadających firm jest do nabycia z takim bonusem, jak ty? Czy zaglądałaś ostatnio do lustra, moja droga żono? Jaki mężczyzna byłby w stanie się tobie oprzeć? Twój ojciec był uszczęśliwiony, że dzięki tej transakcji upiecze dwie pieczenie przy jednym ogniu…
Zobaczył, jak się zarumieniła, a jej oczy podejrzanie zwilgotniały. Przez chwilę prawie pożałował swoich słów. Prawie.
– Tyle tylko, że tak naprawdę to wcale cię nie mam, prawda? Kusiłaś mnie, uśmiechałaś się nieśmiało, sprawiając, że kiedy wracałem do domu, za każdym razem musiałem brać zimny prysznic, żeby się uspokoić… A potem w noc poślubną tak po prostu oznajmiłaś mi, że nie zamierzasz wypełnić swojej części umowy. Wystawiłaś mnie do wiatru.
– Nie o to mi chodziło… – zaczęła, ale przerwała, zdając sobie sprawę, jak to musiało wyglądać z jego punktu widzenia.
– Dlaczego jakoś nie bardzo mogę ci uwierzyć? – spytał, konstatując ze zdziwieniem, że jego szklanka jest pusta. – Uknuliście ten plan razem z ojcem, żeby schwytać mnie w pułapkę.
– To nieprawda!
– Teraz, kiedy osiągnęłaś swój cel, chcesz rozwodu. Nie masz już nad sobą ojca i chcesz uwolnić się ode mnie. – Przechylił głowę, przyglądając jej się z zainteresowaniem. Po raz pierwszy zaczął się zastanawiać, co Lucy porabiała podczas jego nieobecności.
Mógł ją kazać śledzić, ale nie chciał tego robić. Po prostu nie wyobrażał sobie, aby ta królowa lodu była w stanie robić za jego plecami coś niestosownego. Choć nie zawsze była taka zimna. Doskonale pamiętał, jak się zachowywała, zanim wypowiedziała sakramentalne „tak”. A więc czy rzeczywiście miała coś do ukrycia?
Czy zażądała tego rozwodu z jakiegoś konkretnego powodu? Czyżby widywała się z kimś za jego plecami? Sama myśl o tym wyprowadziła go z równowagi.
– Chcę rozwodu, ponieważ oboje zasługujemy na coś lepszego, niż mamy w tym związku.
– Jak miło, że użyłaś liczby mnogiej. Nie wiedziałem, że masz w sobie taką wrażliwość.
Nie miał zamiaru pytać ją o to, czy się z kimś spotyka. W takich sytuacjach element zaskoczenia jest najskuteczniejszy.
– I po co ten sarkazm, Dio?
– Uważasz, że to ja jestem sarkastyczny? Powiem ci, co o tym myślę. – Zrobił pauzę, jakby się namyślał, co powiedzieć. – Zdajesz sobie sprawę, że po rozwodzie nie dostaniesz zupełnie nic?
– O czym ty mówisz?
– Nie pamiętasz, że przed ślubem podpisałaś intercyzę? Nie wiem nawet, czy zadałaś sobie trud, żeby ją przeczytać. Byłaś tak napalona na to małżeństwo, że podpisałabyś wszystko, żeby tylko do niego doszło.
Lucy przypomniała sobie, że rzeczywiście musiała podpisać jakiś wyjątkowo długi i nudny dokument. Uznała, że nie będzie wypominać mu tego, że zarzuca jej, że była w zmowie z ojcem, by ocalić rodzinną firmę. Nie chciała się z nim kłócić, ponieważ z góry była skazana na przegraną. Nie znała inteligentniejszego człowieka od niego.
Odejdzie od niego i nigdy więcej się nie zobaczą. Na myśl o tym odczuła w środku niemiły skurcz, ale szybko odegnała od siebie to uczucie.
– Uznałem, że w moim dobrze pojętym interesie jest zadbanie o moje finanse. Jestem właścicielem waszej firmy. W zamian za to zobowiązałem się wyprowadzić ją z długów i ocalić twojego ojca przed pójściem do więzienia. Nie wiem, czy masz pojęcie, ile pieniędzy wyprowadził z funduszu emerytalnego i ile musiałem wpompować w tę firmę, by jej pracownicy nie zostali na koniec życia bez środków do życia. Dość powiedzieć, że były to sumy sześciocyfrowe. – Westchnął przesadnie i spojrzał na nią spod gęstych brwi. Zawsze się zastanawiał, jak to możliwe, by osoba o tak niewinnym wyglądzie była jednocześnie tak przebiegła. Nigdy nie przestanie go to zadziwiać.
Lucy zwiesiła głowę. Wstydziła się za ojca. Spojrzała na swoje doskonale zrobione paznokcie i pomyślała, jakby to było wspaniale, gdyby nigdy więcej nie musiała ich malować.
Uśmiechnęła się do siebie i Dio zmarszczył brwi. Co tu jest śmiesznego? – zastanowił się. I jaki jest jej sekret? Bo ten uśmiech świadczył o tym, że niewątpliwie jakiś miała.
– Dopóki jesteś moją żoną, masz wszystko, czego zapragniesz. Możesz wydawać nieograniczone ilości pieniędzy.
– Oczywiście musisz zaakceptować moje zakupy.
– Czy kiedykolwiek robiłem ci z tego tytułu jakieś wyrzuty?
– Nie, ale też nie kupuję niczego nadzwyczajnego. Ubrania, biżuterię, jakieś dodatki. I to tylko dlatego, że potrzebuję tych rekwizytów, by… odegrać rolę, jaką mi przydzieliłeś.
– Twój wybór. – Wzruszył ramionami. – Jeśli o mnie chodzi, możesz kupować sobie samochody albo dzieła sztuki.
Przez chwilę zastanawiał się, czy nie dać jej rozwodu, ale jednak zmienił zdanie. Czyżby był aż tak chciwy, że chciał zatrzymać przy sobie kobietę wbrew jej woli? Pragnął zemsty. Może teraz przybierze ona inny kształt, niż początkowo zakładał, ale jednak. Miał już jej firmę, dlaczego więc zależało mu na niej samej?
Lucy nie była zwykłą kobietą. Była jego żoną. Żoną, która obiecywała mu znacznie więcej, niż dała. A tego żaden mężczyzna nie mógł puścić płazem.
– Jeśli ode mnie odejdziesz, nie dostaniesz nic. Zostawię cię w przysłowiowej jednej koszuli.
Pieniądze nie miały dla Lucy znaczenia, ale prawda była taka, że zawsze żyła w dostatku. Nie znała innego życia. Nigdy nie pracowała, nie zrobiła nawet kursu dla nauczycieli, jak kiedyś zamierzała. Od razu po studiach wyszła za mąż i została klonem samej siebie.
– Jakoś to przeżyję.
Dio uniósł pytająco brwi.
– Tak? Nawet nie masz pojęcia o tym, jak zacząć szukać pracy.
– A skąd ty to możesz wiedzieć?
– Po prostu wiem. Dorastałaś w luksusie, a w momencie kiedy większość dziewcząt zderza się z wielkim złym światem, ty wyszłaś za mnie za mąż i dalej żyłaś otoczona bogactwem. Jesteś absolutnie nieprzygotowana do życia w realnym świecie.
Lucy wiedziała, że Dio bez wahania puściłby ją w świat bez pensa przy duszy. Nigdy o nią nie dbał i zależało mu tylko na firmie ojca. Ona była jedynie narzędziem potrzebnym do osiągnięcia zamierzonego celu.
Miał rację. Nie była przygotowana do życia w realnym świecie. Nie wiadomo, ile czasu by minęło, zanim stanęłaby na własnych nogach. Jak by przez ten czas przeżyła?
– Jeśli naprawdę chcesz coś zmienić, Lucy, masz dwa wyjścia: albo odchodzisz ode mnie z niczym, albo…
Lucy spojrzała na niego wyczekująco.
– Albo…?
Tytuł oryginału: The Wedding Night Debt
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2015
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
Korekta: Anna Jabłońska
© 2015 by Cathy Williams
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2017
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie Ekstra są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN 978-83-276-2991-3
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.