Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Głoszenie kazań to wielka sztuka i – jak to zawsze ma miejsce w uprawianiu sztuki – należy nieustannie mierzyć coraz wyżej.
Zakład o życie wieczne i inne kazania krótkie to już drugi, wyjątkowy zbiór kazań przygotowanych i wygłoszonych przez Michała Hellera w kościele św. Maksymiliana w Tarnowie – rodzinnym mieście księdza profesora. Podobnie jak w pierwszym, bestsellerowym tomie 10.30 u Maksymiliana, w krótkich tekstach opartych na Ewangelii wybitny filozof prowadzi czytelnika przez prawdy najważniejsze – Wiara, Czas, Ojczyzna, Sztuka życia – nie tylko pełniąc rolę przewodnika, lecz także dając mu pole do własnych rozważań i medytacji.
Są dwie możliwości: albo Bóg jest, albo Go nie ma. Jeżeli przyjmę, że Bóg jest, a Boga nie ma, ryzykuję swoim skończonym, krótkim życiem. Właściwie czym ryzykuję? Chyba tylko tym, że gdybym uważał, że Boga nie ma, mógłbym nie wkładać tyle wysiłku w to, by żyć uczciwie… Jeżeli jednak przyjmę, że Boga nie ma, a Bóg jest, ryzykuję nieskończoną wiecznością. Zysk i strata są niewspółmierne. Mają się do siebie, jak skończona liczba do nieskończoności. Wybór powinien więc być oczywisty. Ale dla wielu ludzi nie jest. /fragment tytułowego kazania/
Michał Heller – uczony, kosmolog, filozof i teolog. Laureat Nagrody Templetona i założyciel Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych w Krakowie. Autor m.in. książek Bóg i nauka. Moje dwie drogi do jednego celu (CCPress 2013); 10.30 u Maksymiliana (CCPress 2014); Moralność myślenia (CCPress 2015) Bóg i geometria. Gdy przestrzeń była Bogiem (CCPress 2015).
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 194
Zanim wygłoszę kazanie
Niedzielne kazanie, obok szkolnej katechezy, jest dziś głównym środkiem (słownego) przepowiadania Ewangelii. To prawdopodobnie ostatnia okazja, kiedy głoszący ma przed sobą znaczne audytorium, złożone nie tylko z ludzi głęboko wierzących. Wśród naszych niedzielnych słuchaczy znajdują się: wątpiący, poszukujący, obojętni, a nawet całkiem niechętni, którzy przyszli tu z różnych powodów. Minęły te czasy, kiedy mogliśmy zakładać, że ci, którzy przyszli, przyszli dlatego, że wierzą. Przepowiadanie Ewangelii powinno być adresowane do wszystkich, którzy są w zasięgu naszego głosu.
Czy zatem trzeba zapominać o „wierzących” i mówić do całej reszty? Byłoby to „przekręcenie” w drugą stronę. Jesteśmy przecież i dla jednych, i dla drugich. Na szczęście istnieje wyjście z tej sytuacji. Jedną z najczęstszych przyczyn wątpliwości i odejść od wiary jest mała wiedza religijna – nie bójmy się użyć słowa „ignorancja”. Ona zresztą istnieje także wśród „wierzących” i przejawia się w naiwnych, zabobonnych i niekiedy trochę pogańskich przekonaniach. Na obie te skrajności lekarstwo jest to samo – umiejętnie przekazywana wiedza religijna. Mówiąc inaczej, nasze kazania powinny być przesiąknięte teologią. Jeżeli ograniczałyby się tylko do zbioru zachęt lub przemówień „ku czci” rozmaitych liturgicznych lub paraliturgicznych okazji, to nie tylko mijałyby się z celem, ale również przyczyniałyby się do dobrze znanego zjawiska traktowania kazań jako okazji do „wyłączenia się”.
Na rynku księgarskim istnieje dużo książek religijnych, ale dominują wśród nich „lektury pobożne”, z których tylko niewiele rekomendowałbym do przeczytania. Gdy czasem zdarza się, że chciałbym komuś polecić lekturę popularnoteologiczną, jestem w poważnym kłopocie. To ciekawe zjawisko. Przedstawiciele różnych nauk mają ambicję popularyzowania w społeczeństwie swojej dziedziny wiedzy. Teologowie są pod tym względem niechlubnym wyjątkiem. Jeżeli piszą coś dla niespecjalistów, to zazwyczaj wychodzi z tego jakiś rodzaj „lektury pobożnej”. Myślę, że niedzielna ambona jest doskonałym miejscem do popularyzowania teologii.
Nie znaczy to bynajmniej, że w kazaniu nie powinno być zachęt i zastosowań ascetycznych. Ale po zakotwiczeniu w teologii, ich skuteczność będzie znacznie większa, niż gdyby miały się ograniczać do słownych apeli i psychologicznych nacisków.
Skąd czerpać teologię do kazań? Przede wszystkim z własnego wnętrza. Jeżeli jej tam nie ma, to nawet gdy skopiujemy ją skądś do kazania, będzie papierowa i nieprzekonywająca.
Własne wnętrze trzeba jednak czymś odżywiać. Oczywiście pierwszorzędnym źródłem jest Pismo Święte. Ale musimy sobie pomagać dobrymi komentarzami i wprowadzeniami do ksiąg biblijnych. Polecam zwłaszcza to drugie. Wplecenie do kazania kilku danych historycznych lub archeologicznych nie tylko podnosi jego atrakcyjność, lecz również dodaje wiarygodności, umieszczając dane wydarzenie biblijne w szerszym kontekście, znanym z pozabiblijnych źródeł.
Liturgia w naturalny sposób wplata kazanie w biblijne teksty i niewykorzystanie tego byłoby zmarnowaniem okazji, ale z drugiej strony sztuczne nawiązywanie do przeczytanych fragmentów (typu „Pan Jezus przeszedł z Galilei do Jerozolimy, przejdźmy i my do następnego punktu”) lub powtarzanie „własnymi słowami” ich treści, wybitnie przyczynia się do wzrostu znudzenia naszych słuchaczy. W takiej sytuacji lepiej po prostu pominąć nawiązywanie do czytań i ograniczyć się do wybranego tematu.
Ale jeżeli nawiązujemy do tekstów biblijnych „z dnia”, to pamiętajmy, że oprócz fragmentów z Ewangelii, są wśród nich także czytania ze Starego Testamentu i innych ksiąg Nowego.
Bogatym źródłem teologii do kazań jest również literatura wczesnochrześcijańska i patrystyczna. Ale i jej nie można redukować tylko do „pobożnych cytatów” (typu „jak powiedział św. Bazyli”). Żeby z tej literatury wydobyć teologię przemawiającą do współczesnego człowieka, trzeba także niejednokrotnie wesprzeć się komentarzami. Dziś Internet jest kopalnią zarówno tekstów patrystycznych, jak i rozmaitych wyjaśnień oraz komentarzy. Ale – jak zwykle z Internetem – trzeba zachować szczególną ostrożność, aby nie pomylić tandety z produktem dobrej jakości. Wcześni pisarze chrześcijańscy i Ojcowie Kościoła mają szczególny walor świadków bliskich źródła. Walor ten można w kazaniu dobrze wykorzystać.
Jest jeszcze jedno źródło teologii do kazań, o którym niestety zbyt często się zapomina – to publikacje teologiczne i podręczniki teologii, także i te, z których kiedyś uczyliśmy się w seminarium (jeżeli je jeszcze posiadamy). Wyżej wspomniałem o braku książek popularnoteologicznych. Jeżeli ich nie ma, sami przerabiajmy naukowe publikacje teologiczne na popularnoteologiczne i „publikujmy” je w naszych kazaniach. Dobrym miejscem, w którym takie przetwarzanie może się dokonywać, jest nasza osobista medytacja. Przecież możemy się w niej posłużyć niekoniecznie „pobożną lekturą”, lecz właśnie poważniejszą publikacją teologiczną i zawartą w niej treść przełożyć na rodzaj myślowej modlitwy.
Obecność teologii w kazaniu nie znaczy, że mają być w nim podawane jakieś bardzo wyrafinowane prawdy teologiczne. Mogą to być prawdy bardzo proste, wręcz elementarne, ale musi być w nich treść, a nie tylko zgrabne sformułowania. I zawsze należy się wystrzegać teologicznego żargonu. Owszem, można niekiedy użyć teologicznego terminu (nawet po grecku lub po łacinie), ale zawsze należy go dokładnie objaśnić, używając „normalnego”, zrozumiałego języka.
Jak widać, kaznodzieją nie można być tylko wtedy, gdy przygotowuje się kazanie i potem je wygłasza; kaznodziejstwo to „sposób życia”, w który wkomponowuje się lekturę, medytację, obserwowanie życia i uczestniczenie w nim.
Wszystkie kazania (za wyjątkiem dwóch, które zostały przygotowane, ale do wygłoszenia ich nie doszło) zamieszczone w tym zbiorze, były faktycznie przeze mnie wygłoszone, przeważnie na niedzielnych mszach o godzinie 10.30 w kościele św. Maksymiliana Kolbego w Tarnowie przy ulicy Urszulańskiej. Przygotowując je, starałem się przestrzegać wszystkich wskazań, jakie zamieściłem powyżej. Jest znaną prawdą, że wskazania jest łatwiej dawać innym niż samemu się do nich stosować... Głoszenie kazań to wielka sztuka i – jak to zawsze ma miejsce w uprawianiu sztuki – należy nieustannie mierzyć coraz wyżej.
Nie chciałbym, żeby te kazania były traktowane jako „gotowce”. Jest sobota wieczorem, jutro trzeba wygłosić kazanie (zwykle na kilku mszach), zmęczenie..., więc sięga się po gotowy tekst. Wątpię nawet, czy moje kazania do tego się nadają. W pewnym sensie nie są one „gotowe”. Celowo używałem skondensowanej formy. Raczej widziałbym je jako materiał do przemyśleń i własnych kompozycji.
Podział tego zbioru na części ma raczej charakter umowny. Kazania pochodzą z dużego obszaru czasowego (o czym świadczą daty umieszczane na końcu rozważań; jedynie w kilku przypadkach nie udało się ich ustalić) i wygłaszane były przy różnych okazjach – nie sposób z nich ułożyć zwartych całości. Z drugiej jednak strony, jeżeli kazania wygłasza się przez tak długi okres czasu w tym samym miejscu, trudno za każdym razem być bardzo oryginalnym. Dlatego też nawet nie starałem się eliminować powtórzeń, a niekiedy nawet stosowania tych samych zwrotów.
Moje dość częste wyjazdy sprawiły, że nie udało mi się „pokryć” całego roku liturgicznego; stąd też komponując ten tom, kierowałem się raczej związkami treściowymi pomiędzy poszczególnymi rozważaniami niż kalendarzem liturgicznym. Skorowidz zamieszczony na końcu książki ma (ewentualnie) ułatwić dobór rozważania do danego dnia lub okresu.
Jeszcze jedna uwaga „techniczna”. Jeżeli pod tytułem kazania widnieje odsyłacz do tekstów biblijnych (czytań liturgicznych na dany dzień), należy, przygotowując kazanie, otworzyć Pismo Święte i teksty te uważnie przeczytać. Są one więcej niż integralną częścią kazania – są szkieletem, na którym opiera się jego konstrukcja.
Jest poniedziałek wieczorem. Mam przed sobą prawie cały tydzień do niedzielnego kazania. O czym będę mówić?...
8 sierpnia 2015 roku