Zdrowie kryje się w jelitach. Odbudowa mikorbiomu i utrata wagi w 4 tygodnie - William Davis - ebook

Zdrowie kryje się w jelitach. Odbudowa mikorbiomu i utrata wagi w 4 tygodnie ebook

William Davis

4,5

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Ponad czterdzieści przepisów, plan diety i zasoby, dzięki którym możesz zlokalizować problemy jelitowe, skorygować je i utrzymać długoterminowe zdrowie i dobre samopoczucie.

Książka o tym, jak wyeliminować złe bakterie i przywrócić brakujące „dobre” bakterie, z czterotygodniowym planem przeprogramowania mikrobiomu w oparciu o badania i techniki, które nie tylko docierają do źródła wielu chorób, ale także poprawiają poziom oksytocyny, zdrowie mózgu i pomagają przeciwdziałać starzeniu się, pozwalają utracić wagę, zachować jasność umysłu i spokojny sen.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 422

Oceny
4,5 (8 ocen)
5
2
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Wowik88

Nie oderwiesz się od lektury

świetna pozycją dla każdego kto chce się dowiedzieć czegoś więcej o swoich jelitach.
00
QinBi

Nie oderwiesz się od lektury

Ciekawa pozycja
00

Popularność




Wprowadzenie

Wpro­wa­dze­nie

Dok­tor Fran­ken­stein: Wiesz, nie chciał­bym cię zawsty­dzać, ale jestem świet­nym chi­rur­giem. Może ci pomóc z tym gar­bem?Igor: Z jakim gar­bem?

Młody Fran­ken­stein, 1974

W opo­wie­ści Mary Shel­ley o Fran­ken­ste­inie dok­tor Wik­tor Fran­ken­stein, nie­udol­nie eks­pe­ry­men­tu­jąc i łącząc czę­ści ciał zmar­łych, a potem przy­wra­ca­jąc im życie za pomocą impul­sów elek­trycz­nych, stwa­rza mon­strum, nie­na­tu­ral­nego i nie­zu­peł­nie ludz­kiego potwora, który ucieka i ter­ro­ry­zuje oko­licę.

W rze­czy­wi­sto­ści nikt nie przy­szywa głów i ramion do tuło­wia ani nie razi prą­dem pod napię­ciem 220 wol­tów narzą­dów, by przy­wró­cić je do życia. Przed pół wie­kiem roz­wi­nęła się jed­nak oso­bliwa alche­mia zdro­wia, a prze­sądy doty­czące kon­dy­cji fizycz­nej i psy­chicz­nej ludzi niczym z hor­ro­rów – w które nota­bene więk­szość wie­rzyła – wciąż poja­wiały się przez lata bez­pre­ce­den­so­wego postępu medy­cyny. Jest więc zaska­ku­jące, że świat pry­mi­tyw­nych orga­ni­zmów żyją­cych tuż pod naszą prze­poną, ale poza naszą i leka­rzy świa­domą per­cep­cją, obja­wia się dopiero teraz jako nie­zwy­kle ważny dla zdro­wia ludzi.

Przed jede­na­stoma laty, w pierw­szej z serii swo­ich ksią­żek o psze­nicz­nym brzu­chu opi­sa­łem, jak naukowcy i prak­tycy rol­nic­twa zmie­nili roślinę nazy­waną psze­nicą, prze­kształ­ca­jąc tra­dy­cyjne zboże osią­ga­jące wyso­kość około 150 cen­ty­me­trów w roślinę mającą 45 cen­ty­me­trów, o gru­bych łody­gach i dużych nasio­nach. Zmiana ta wyma­gała tysięcy eks­pe­ry­men­tów gene­tycz­nych. W efek­cie uzy­skano wyż­sze plony, dzięki czemu rol­nicy noto­wali sied­mio­krot­nie więk­sze zbiory z hek­tara niż w przy­padku odmian tra­dy­cyj­nych. Więk­sze plony zapew­niły żyw­ność miesz­kań­com kra­jów słabo roz­wi­nię­tych dotknię­tych klę­ską głodu. Nowa odmiana zboża nie­stety wywo­łała skutki uboczne u ludzi – od zwięk­szenia łak­nie­nia, poprzez przej­ściowe napady padacz­kowe płata skro­nio­wego, łojo­tok, aż po 400-pro­cen­towy wzrost zacho­ro­wań na celia­kię. Cukrzyca typu 1 i typu 2 stała się powszechna. Ludzie spo­ży­wa­jący pro­dukty zawie­ra­jące zmo­dy­fi­ko­waną psze­nicę mieli tak duży ape­tyt, że mogli jeść bez prze­rwy. Ten nie­na­tu­ralny gatu­nek zboża nisz­czy orga­nizm czło­wieka, dla­tego nazwa­łem go fran­ken­ziar­nem.

Odkry­łem, że wyeli­mi­no­wa­nie fran­ken­zia­ren z diety popra­wia stan zdro­wia. Tysiące ludzi nabrały pra­wi­dło­wej masy ciała. Ich szczu­płe syl­wetki przy­po­mi­nały te z lat pięć­dzie­sią­tych ubie­głego wieku. Ustą­piły pro­blemy zdro­wotne nęka­jące współ­cze­sne spo­łe­czeń­stwo. Coraz czę­ściej mówiono: „Zrzu­ci­łem 20 kilo­gra­mów, nawet się nie sta­ra­jąc, i już nie jestem wciąż głodny. Nie mam stanu przed­cu­krzy­co­wego i nie muszę brać table­tek na nad­ci­śnie­nie. Reu­ma­to­idalne zapa­le­nie sta­wów cof­nęło się w 70 pro­cen­tach i prze­sta­łem brać zastrzyki, na które co mie­siąc wyda­wa­łem kilka tysięcy dola­rów. Mie­wam jed­nak zaostrze­nia obja­wów i wtedy muszę wró­cić do ste­ry­dów i naprok­senu”. Innymi słowy usu­nię­cie fran­ken­zia­ren z diety i doda­nie kilku reko­men­do­wa­nych przeze mnie suple­men­tów powo­du­ją­cych ustą­pie­nie takich dole­gli­wo­ści jak insu­li­no­opor­ność nie roz­wią­zało wszyst­kich pro­ble­mów zdro­wot­nych. Nie­któ­rzy mówili, że schu­dli 30 kilo­gra­mów, a chcieli pozbyć się jesz­cze 15, ale ich waga ani drgnęła, mimo że postę­po­wali zgod­nie z zale­ce­niami. Wyeli­mi­no­wa­nie z jadło­spisu psze­nicy zmie­niło styl życia, który obej­muje pod­sta­wowe dzia­ła­nia mające na celu przy­wró­ce­nie korzyst­nych gatun­ków mikro­or­ga­ni­zmów w prze­wo­dzie pokar­mo­wym, czyli mikro­biomu jeli­to­wego. Lecz wciąż cze­goś bra­ko­wało.

Duża mię­dzy­na­ro­dowa grupa entu­zja­stów zdro­wego żywie­nia pozbyła się pro­duk­tów zawie­ra­ją­cych psze­nicę. Jej człon­ko­wie dzielą się doświad­cze­niami i poszu­kują satys­fak­cjo­nu­ją­cych odpo­wie­dzi na pyta­nie, jak osią­gnąć pełny suk­ces i poko­nać pro­blemy ze zdro­wiem. (Nie martw się, jeśli nie znasz jesz­cze filo­zo­fii stylu życia bez psze­nicy, który mimo nie­do­sko­na­ło­ści ma jed­nak ogromną moc. W książce sfor­mu­łuję jego zasady oraz przed­sta­wię nowe, sku­teczne stra­te­gie pro­wa­dzące do zapew­nie­nia pra­wi­dło­wej pracy jelit).

Oprócz dzia­łań pro­wa­dzo­nych przez spo­łecz­ność pro­mu­jącą dietę bez psze­nicy w ostat­nich latach dyna­micz­nie zwięk­szyła się liczba badań wyka­zu­ją­cych, że za powszechne pro­blemy zwią­zane z zabu­rze­niami nastroju i emo­cji, takimi jak depre­sja, izo­la­cja spo­łeczna, nie­na­wiść, lęk i zespół nad­po­bu­dli­wo­ści psy­cho­ru­cho­wej z defi­cy­tem uwagi (ADHD), odpo­wia­dają zabu­rze­nia mikro­biomu jeli­to­wego. Stwier­dzono, że przy­czyną z pozoru nie­po­wią­za­nych ze sobą zabu­rzeń – oty­ło­ści, cho­rób auto­im­mu­no­lo­gicz­nych i neu­ro­de­ge­ne­ra­cyj­nych – mogą być zmiany wywo­łane przez mikro­or­ga­ni­zmy bytu­jące pod naszą prze­poną. Ponie­waż jestem zain­te­re­so­wany poprawą zdro­wia i kon­dy­cji ludzi oraz znacz­nego unie­za­leż­nie­nia ich od sys­temu opieki zdro­wot­nej, zasta­na­wia­łem się, czy takie zakłó­ce­nia mikro­biomu mogą sta­no­wić wyja­śnie­nie upo­rczy­wo­ści pro­ble­mów zdro­wot­nych osób reali­zu­ją­cych moje pro­gramy. Ten ciąg logiczny skło­nił mnie do poszu­ki­wa­nia dowo­dów na utratę drob­no­ustro­jów, gatun­ków bak­te­rii, które mogły znik­nąć z mikro­biomu współ­cze­snego czło­wieka. I zna­la­złem kilku kan­dy­da­tów: mikro­or­ga­ni­zmy, które po odbu­do­wa­niu w jeli­tach czło­wieka przy­no­szą impo­nu­jącą poprawę nie tylko zdro­wia, lecz także wyglądu.

Odkry­łem też, że znik­nię­cie kilku waż­nych gatun­ków mikro­bów nie może być wyja­śnie­niem wszyst­kich cho­rób prze­wle­kłych. Ludzie, któ­rzy wyeli­mi­no­wali ze swo­jej diety pro­dukty zawie­ra­jące psze­nicę, prze­ka­zy­wali mi wska­zówki umoż­li­wia­jące poszu­ki­wa­nie kom­plek­so­wej odpo­wie­dzi, ponie­waż wciąż były osoby uskar­ża­jące się na pro­blemy z zasy­pia­niem czy ból sta­wów utrzy­mu­jący się nawet po usu­nię­ciu z jadło­spisu psze­nicy i innych zbóż, a także nie­to­le­ran­cje pokar­mowe cha­rak­te­ry­styczne dla okresu sprzed zasto­so­wa­nia pro­gramu żywie­nio­wego bez psze­nicy. Dla­czego tak dużo ludzi ma nie­to­le­ran­cję na takie pro­dukty spo­żyw­cze jak pomi­dory, czer­wona fasola czy orzeszki ziemne? Zało­ży­łem, że zabu­rzone mikro­biomy mogą być odpo­wie­dzialne rów­nież za te dole­gli­wo­ści, uzna­łem więc, że tę kwe­stię roz­wiążę w śro­do­wi­sku mikro­or­ga­ni­zmów. Postęp tech­no­lo­giczny pro­wa­dzący mię­dzy innymi do skon­stru­owa­nia domo­wego urzą­dze­nia ste­ro­wa­nego za pomocą smart­fona, mogą­cego wykry­wać w wydy­cha­nym powie­trzu obec­ność gazów pro­du­ko­wa­nych przez drob­no­ustroje, przy­pie­czę­to­wał to przy­pusz­cze­nie: odpo­wie­dzi należy szu­kać w mikro­bio­mie.

Chcia­łem zna­leźć spo­sób, by wyko­rzy­stać zdrowy mikro­biom do dzia­ła­nia szer­szego niż „spo­ży­wa­nie pro­bio­ty­ków i dużych ilo­ści błon­nika”. Pra­gną­łem zająć się nie tylko rezy­du­al­nymi pro­ble­mami zdro­wot­nymi ludzi, lecz także spo­so­bami, dzięki któ­rym mogliby wzmoc­nić zdro­wie i popra­wić codzienne funk­cjo­no­wa­nie.

Jestem prze­ko­nany, że współ­cze­sny styl życia zabu­rzył skład mikro­biomu w prze­wo­dzie pokar­mo­wym czło­wieka, a wyni­ka­jący z niego brak rów­no­wagi prze­kłada się na pro­blemy zdro­wotne, z któ­rymi bory­kają się spo­łecz­no­ści sto­su­jące dietę bez psze­nicy i inni ludzie. To, jak żyjemy, nie tylko zakłóca nasz wewnętrzny eko­sys­tem, lecz także odpo­wiada za liczne kło­poty ze zdro­wiem – żaden układ w orga­ni­zmie nie jest odporny na skutki dzia­ła­nia potwora, któ­rego sami stwo­rzy­li­śmy, nazy­wa­jąc go współ­cze­snym sty­lem życia. Mikro­biom naszych pra­przod­ków łow­ców-zbie­ra­czy oraz przod­ków sprzed zale­d­wie 50 lat bar­dzo róż­nił się od obec­nego. Połą­cze­nie czyn­ni­ków zwią­za­nych ze współ­cze­snym pozio­mem życia – od prze­two­rzo­nego jedze­nia po leki hamu­jące wytwa­rza­nie kwa­sów żołąd­ko­wych – przy­czy­niło się do wykształ­ce­nia się jelita, które odbiega od tego, jakie powi­nien mieć czło­wiek. Okre­śli­łem je mia­nem fran­ken­brzu­cha. Działa on na orga­nizm tak samo lub nawet bar­dziej destruk­cyj­nie jak fran­ken­ziarna. To wła­śnie fran­ken­brzuch ma na swoim kon­cie takie cho­roby jak zespół jelita draż­li­wego, zapar­cia, wrzo­dzie­jące zapa­le­nie jelita gru­bego, cho­roba Leśniow­skiego-Crohna, zespół poli­cy­stycz­nych jaj­ni­ków, rak jelita gru­bego, depre­sja, obni­że­nie nastroju, izo­la­cja spo­łeczna, a nawet myśli samo­bój­cze. To nie­chlubny wynik tego, co stwo­rzy­li­śmy jako spo­łe­czeń­stwo i jako jed­nostki, czyli jelita z zabu­rzo­nym mikro­bio­mem.

Musimy więc zna­leźć spo­sób, jak to uni­ce­stwić, a potem wskrze­sić coś bliż­szego orga­ni­zmowi czło­wieka. Nie­stety śro­do­wi­sko medyczne jesz­cze nie jest w dosta­tecz­nym stop­niu przy­go­to­wane do radze­nia sobie z dole­gli­wo­ściami wyni­ka­ją­cymi z zabu­rzo­nego mikro­biomu, a nawet do tego, by zro­zu­mieć źró­dła tego pro­blemu. Zamiast zająć się zagad­nie­niem roz­prze­strze­nia­nia się szko­dli­wej flory bak­te­ryj­nej i grzy­bów odpo­wie­dzial­nych za przy­gnę­bie­nie, lęk i skłon­no­ści samo­bój­cze, medycy prze­pi­sują leki prze­ciw­de­pre­syjne i prze­ciw­lę­kowe zwal­cza­jące jedy­nie objawy. Powinni wska­zy­wać miej­sce, w któ­rym żyją nie­wła­ściwe drob­no­ustroje odpo­wie­dzialne za takie dole­gli­wo­ści jak nad­ci­śnie­nie czy migo­ta­nie przed­sion­ków, a nie ordy­no­wać leki obni­ża­jące ciśnie­nie i prze­ciw­dzia­ła­jące aryt­mii. Zamiast roz­szy­fro­wy­wać zabu­rze­nia mikro­bio­lo­giczne powo­du­jące przy­rost masy ciała i cukrzycę typu 2, ucie­kają się do takich roz­wią­zań jak bypass żołądka czy leki, które sztucz­nie regu­lują poziom cukru we krwi. Wszyst­kie te kon­wen­cjo­nalne, nie­tra­fione wysiłki mają oczy­wi­ście wysoką cenę i wywo­łują sze­reg skut­ków ubocz­nych. Zapewne teraz masz świa­do­mość tego, jak może się zmie­nić nasze poj­mo­wa­nie zdro­wia, gdy zro­zu­miemy, na czym polega spu­sto­sze­nie mikro­bio­lo­giczne, które dotknęło współ­cze­sne poko­le­nia ludzi. Roz­wią­za­nia rów­nież będą inne, będziemy bowiem potrze­bo­wać narzę­dzi wykra­cza­ją­cych poza leki na receptę.

Musimy odbu­do­wać mikro­bio­lo­giczne pod­stawy zdro­wia, aby uwol­nić się od cho­rób, odzy­skać wital­ność i popra­wić jakość życia. Korzy­ści, jakie możemy czer­pać z przy­wró­ce­nia zdro­wego mikro­biomu, się­gają dalej niż tylko pozby­cie się nad­wagi czy refluksu. Możemy cie­szyć się rów­nież gładką skórą, szyb­szym goje­niem się ran i zdol­no­ścią do empa­tii. Być może nie domy­ślasz się, że to zalety śro­do­wi­ska mikro­bio­lo­gicznego w twoim orga­ni­zmie. Naj­pierw jed­nak musimy przy­wró­cić porzą­dek w tym mikro­bio­lo­gicz­nym bała­ga­nie, który wywo­ła­li­śmy.

W dal­szej czę­ści książki opi­szę, jak pie­lę­gno­wać zdrowe jelita.

Pozbądź się bólu brzu­cha

Załóżmy, że chcesz zapy­tać jakiś mikro­or­ga­nizm, na przy­kład bak­te­rię Esche­ri­chia coli (E. coli), o cel życia czło­wieka. Wów­czas otrzy­masz nastę­pu­jącą odpo­wiedź: „Celem życia czło­wieka jest wspie­ra­nie mnie i moich towa­rzy­szy, innych mikro­bów”. Możesz mieć w życiu wyż­szy cel, ale z per­spek­tywy two­jej okręż­nicy lub dwu­nast­nicy jesteś jedy­nie fabryką mikro­bów.

Pająki i komary, wie­wiórki rude i szare, pstrągi i żół­wie – wszyst­kie orga­ni­zmy żywe na naszej pla­ne­cie mają jedyne w swoim rodzaju indy­wi­du­alne mikro­biomy. Ludzie rów­nież posia­dają mikro­biom spe­cy­ficzny dla swo­jego gatunku, ale inny dla każ­dego czło­wieka. Współ­cze­sny styl życia – zakupy w skle­pie spo­żyw­czym i fast foody kupo­wane bez wysia­da­nia z samo­chodu zamiast zdo­by­wa­nia posiłku, gorąca kąpiel pod prysz­ni­cem zamiast zanu­rze­nia się w jezio­rze lub rzece, przyj­mo­wa­nie anty­bio­tyku zwal­cza­ją­cego infek­cję zatok zamiast jej prze­trwa­nia – wywo­łuje zmiany w skła­dzie i roz­miesz­cze­niu drob­no­ustro­jów na powierzchni naszego ciała i w orga­ni­zmie, które można okre­ślić mia­nem kata­kli­zmu.

Mimo że mikro­or­ga­ni­zmy bytu­jące w prze­wo­dzie pokar­mo­wym nie mają nazwisk ani adre­sów i nie mogą polu­bić two­jego pro­filu na Face­bo­oku, peł­nią bar­dzo ważną funk­cję w wielu spra­wach, takich jak twój opty­mizm, wygląd skóry, poziom ener­gii i empa­tii, a także życie uczu­ciowe. Wpły­wają nawet na to, jak szybko się sta­rze­jesz i jak długo będziesz żyć.

Miliardy bak­te­rii i grzy­bów w prze­wo­dzie pokar­mo­wym odgry­wają główne role w fil­mie, jakim jest twoje życie. Nawet jeśli masz dobre nawyki żywie­niowe i nie cier­pisz na cho­roby cywi­li­za­cyjne, na przy­kład cukrzycę bądź oty­łość, to mikro­or­ga­ni­zmy two­rzące twój mikro­biom wciąż mogą decy­do­wać o tym, czy ule­gniesz cho­ro­bie Alzhe­imera, czy też będziesz zdmu­chi­wać sto pięć świe­czek na swoim tor­cie uro­dzi­no­wym w oto­cze­niu pra­pra­praw­nu­ków, w pełni zdol­no­ści władz umy­sło­wych i ze wspo­mnie­niami spo­tka­nia towa­rzy­skiego w minio­nym tygo­dniu. Nie­wiele rze­czy na świe­cie ma tak ogromny wpływ, pozo­sta­jąc ano­ni­mo­wymi.

Jesz­cze do nie­dawna uwa­żano, że mikroby w orga­ni­zmie czło­wieka są ważne tylko z punktu widze­nia ich roli w wywo­ły­wa­niu infek­cji. Sto­so­wa­nie anty­bio­ty­ków, które przez ostat­nie stu­le­cie siały spu­sto­sze­nie, burząc u ludzi rów­no­wagę mikro­bio­lo­giczną, poka­zało jed­nak, że mnó­stwo drob­no­ustro­jów jest nie­zbęd­nych dla zdro­wia. Pewne gatunki bak­te­rii w prze­wo­dzie pokar­mo­wym wytwa­rzają na przy­kład wita­miny z grupy B: kwas foliowy i wita­minę B12, wzmac­niają miłość do rodziny i przy­ja­ciół czy sty­mu­lują barwne marze­nia senne w fazie snu para­dok­sal­nego (REM) – a to zali­cza się do istot­nych ele­men­tów zdro­wia psy­chicz­nego.

Czy tego chcemy, czy nie, wszy­scy znaj­du­jemy się pod ogrom­nym wpły­wem dzia­ła­nia miliar­dów ano­ni­mo­wych mikro­or­ga­ni­zmów. Kto by pomy­ślał choćby dzie­sięć lat temu, że ich zbiór może decy­do­wać o tym, czy zacho­ru­jemy na cho­robę Par­kin­sona, jak szybko będą się goić rany albo czy będziemy tole­ro­wać sła­bo­ści i dzi­wac­twa swo­jego współ­mał­żonka… Myśl, że drob­no­ustroje mogą decy­do­wać, czy napi­szemy książkę, za którą dosta­niemy Nagrodę Nobla, czy doko­namy masa­kry, brzmi nie­po­ko­jąco. Ale na tym polega nie­sa­mo­wita moc tej popu­la­cji mikro­bów, którą w sobie nosimy – wszech­świata żywych istot mogą­cych nam słu­żyć lub szko­dzić.

Na szczę­ście wiele pro­ble­mów zdro­wot­nych, za które obwi­niamy zabu­rzony mikro­biom, można roz­wią­zać przej­ściem na dietę wyrów­nu­jącą nie­do­bory skład­ni­ków pokar­mo­wych i odbu­do­wu­jącą nie­zbędne bak­te­rie w prze­wo­dzie pokar­mo­wym po poko­na­niu nie­po­żą­da­nych.

Poja­wia się jed­nak pyta­nie, jak postą­pić w przy­padku osoby, u któ­rej zakłó­ce­nia rów­no­wagi mikro­bio­lo­gicz­nej nasi­lały się przez lata i w końcu nastą­piło kata­stro­falne zwięk­sze­nie liczby bak­te­rii i grzy­bów, które wymknęło się spod kon­troli. Wszyst­kie czyn­niki współ­cze­snego stylu życia zakłó­ca­jące rów­no­wagę mikro­bio­lo­giczną umoż­li­wiają namna­ża­nie się nie­po­żą­da­nych gatun­ków bak­te­rii i grzy­bów w orga­ni­zmie, z któ­rych więk­szość sku­pia się w prze­wo­dzie pokar­mo­wym, powo­du­jąc dys­biozę. Dys­bioza ogra­ni­cza­jąca się do okręż­nicy, czyli ostat­nich 150 cen­ty­me­trów prze­wodu pokar­mo­wego, stwa­rza ryzyko wystą­pie­nia takich cho­rób jak wrzo­dzie­jące zapa­le­nie okręż­nicy lub rak okręż­nicy. Zda­rza się jed­nak, że bak­te­rie wędrują z okręż­nicy, gdzie powinny się znaj­do­wać, w górę prze­wodu pokar­mo­wego do jelita krę­tego, jelita czczego, dwu­nast­nicy (które są czę­ściami jelita cien­kiego) i do żołądka. Taką sytu­ację nazy­wamy zespo­łem roz­ro­stu bak­te­ryj­nego jelita cien­kiego (SIBO – small inte­sti­nal bac­te­rial over­growth). Zabu­rze­nie flory bak­te­ryj­nej wywo­łu­jące SIBO czę­sto umoż­li­wia rów­nież namna­ża­nie się i wędrówkę w górę prze­wodu pokar­mo­wego gatun­ków grzy­bów docie­ra­ją­cych do miejsc, w któ­rych nie powinno ich być, i wywo­łu­ją­cych cho­robę zwaną zespo­łem roz­ro­stu grzy­bi­czego jelita cien­kiego (SIFO – small inte­sti­nal fun­gal over­growth). Nie­stety, raczej z reguły niż w wyjąt­ko­wych przy­pad­kach leka­rze nie roz­po­znają tego scho­rze­nia i „leczą” różne cho­roby, które ono wywo­łuje i które obja­wiają się na zewnątrz. Na przy­kład osoba z nie­roz­po­zna­nym SIBO, cier­piąca na scho­rze­nia, któ­rych nie­ła­two się pozbyć – zapa­le­nie uchył­ków jelita gru­bego, cho­robę Hashi­moto lub raka okręż­nicy – przyj­muje mnó­stwo leków prze­pi­sa­nych przez leka­rza, a nawet zostaje pod­dana poważ­nym pro­ce­du­rom medycz­nym, takim jak usu­nię­cie pęche­rzyka żół­cio­wego lub ope­ra­cyjne lecze­nie oty­ło­ści. Jeśli jed­nak wystar­cza­jąco wcze­śnie uda się roz­po­znać i odwró­cić SIBO lub SIFO oraz odbu­do­wać zdrowy mikro­biom, znik­nie wiele współ­ist­nie­ją­cych cho­rób prze­wle­kłych. By móc znów cie­szyć się zdro­wiem, trzeba zadbać o zrów­no­wa­że­nie poziomu drob­no­ustro­jów bytu­ją­cych w orga­ni­zmie.

Naj­waż­niej­szą kwe­stią jest więc pełna świa­do­mość dys­biozy, SIBO i SIFO oraz wszyst­kich ich oznak i kon­se­kwen­cji, a następ­nie pod­ję­cie dzia­łań w celu usu­nię­cia tych zabu­rzeń. Moim zada­niem jest poka­za­nie, jak roz­po­znać cha­rak­te­ry­styczne oznaki tych przy­pa­dło­ści, potwier­dzić ich obec­ność i sobie z nimi radzić. To nie wyrok, nie musisz wpa­dać w czarną roz­pacz, gdyż przed­sta­wię metodę pozwa­la­jącą wzmoc­nić pro­gram powrotu do zdro­wia. Z dumą spoj­rzysz w lustro i odwie­dzisz leka­rza, który zanie­mówi z wra­że­nia, widząc, w jak dosko­na­łej jesteś for­mie. Odpo­wiem na wszyst­kie pyta­nia, jakie mogą ci zada­wać ludzie, któ­rzy będą chcieli wie­dzieć, dla­czego tak świet­nie wyglą­dasz i jak to robisz, że twoje ciało jest szczu­płe, jędrne i musku­larne, masz gładką, nawil­żoną skórę, cie­szysz się pełną spraw­no­ścią umy­słową i wyso­kim libido. Zro­zu­mie­nie i przy­wró­ce­nie porządku w twoim wszech­świe­cie mikro­bio­lo­gicz­nym – zmiana składu i popu­la­cji mikro­or­ga­ni­zmów, ogra­ni­cze­nie miejsc, w któ­rych mogą prze­by­wać, oraz zmniej­sze­nie napływu ich tok­sycz­nych pro­duk­tów ubocz­nych – zapew­niają powrót do zdro­wia, pra­wi­dło­wej masy ciała i wital­no­ści.

Wyru­szamy w podróż, by zna­leźć odpo­wie­dzi na pyta­nia, które mogły zabić klina leka­rzom zwy­kle igno­ru­ją­cym fakt utraty klu­czo­wych drob­no­ustro­jów i poja­wie­nia się peł­nej gamy szko­dli­wych gatun­ków. Gdy medycy wysta­wiają kolejne recepty, chcąc pozbyć się obja­wów zabu­rzo­nego mikro­biomu, udzie­lają nie­sku­tecz­nych rad w rodzaju „Wię­cej się ruszaj, mniej jedz” i obwi­niają cię, twier­dząc, że masz słabą wolę, obja­dasz się lub zawi­niły twoje geny, nauczysz się dostrze­gać i wyko­rzy­sty­wać ten mikro­bio­lo­giczny prze­łącz­nik, a wów­czas znaj­dziesz się na naj­lep­szej dro­dze do dosko­na­łego zdro­wia.

Odkurz swoją jogur­tow­nicę, odwo­łaj umó­wione zabiegi botoksu i wstań z fotela, ponie­waż wyru­szasz na wyprawę, która może zmie­nić bieg two­jego życia. Zacznijmy od szcze­gó­ło­wego wyja­śnie­nia, dla­czego w ludz­kim mikro­bio­mie zaszły nie­ko­rzystne zmiany.

Część I. Jelitowa chandra

Część I

Jeli­towa chan­dra

Rozdział 1. Problemy jelitowe

Roz­dział 1

Pro­blemy jeli­towe

Możesz przy­po­mi­nać wyglą­dem i cha­rak­te­rem swo­ich rodzi­ców i dziad­ków. Być może mama prze­ka­zała ci w genach krę­cone włosy albo tak jak dzia­dek nie lubisz kolen­dry. Jed­nak w prze­ci­wień­stwie do genów deter­mi­nu­ją­cych typ wło­sów lub upodo­ba­nia sma­kowe twój mikro­biom nie jest mikro­biomem two­ich przod­ków, poko­leń ludzi żyją­cych przed tobą. Różni się nawet od mikro­biomu two­ich rodzi­ców i dziad­ków. Flora bak­te­ryjna jelit w twoim orga­ni­zmie została zmie­niona pra­wie nie do pozna­nia.

Żyjemy w XXI wieku i jeste­śmy świad­kami nie­po­ko­ją­cych glo­bal­nych zmian kli­matu: zakwa­sze­nia oce­anów, zani­ka­ją­cych raf kora­lo­wych, cofa­nia się pokrywy lodo­wej na bie­gu­nach, eks­tre­mal­nych susz, poża­rów lasów i powo­dzi. To wszystko sta­nowi część śro­do­wi­ska naszej pla­nety zmie­nia­ją­cego się pod wpły­wem czło­wieka.

Jeśli ludzie potra­fią oddzia­ły­wać na oce­any i pokrywę lodową, to czy mogą wpro­wa­dzać dra­styczne zmiany w około ośmio­me­tro­wym eko­sys­te­mie wła­snego prze­wodu pokar­mo­wego? Podobna kata­strofa śro­do­wi­skowa wystę­puje w naszym orga­ni­zmie. Wpraw­dzie nie ma tam hura­ga­nów, ale dzia­łal­ność czło­wieka dra­ma­tycz­nie prze­kształ­ciła jego wewnętrzne śro­do­wi­sko mikro­bio­lo­giczne – zmie­niło się miej­sce byto­wa­nia drob­no­ustro­jów, a ich tok­syczne pro­dukty uboczne mogą zanie­czysz­czać orga­nizm. Bez popa­da­nia w prze­sadę można stwier­dzić, że skutki tych zja­wisk są dla naszego układu pokar­mo­wego rów­nie kata­strofalne.

Mikro­biom współ­cze­snego czło­wieka w małym stop­niu przy­po­mina mikro­biom człon­ków odizo­lo­wa­nych ple­mion pro­wa­dzą­cych łowiecko-zbie­racki tryb życia w Afryce czy Ame­ryce Połu­dnio­wej. To nie­liczni, któ­rych spo­sób życia odzwier­cie­dla funk­cjo­no­wa­nie ludzi sprzed milio­nów lat, nie­ma­ją­cych stycz­no­ści z anty­bio­ty­kami ani innymi współ­cze­snymi czyn­ni­kami zabu­rza­ją­cymi mikro­biom. Wła­śnie u ludzi pier­wot­nych pro­wa­dzą­cych tra­dy­cyjny styl życia prze­trwały gatunki mikro­or­ga­ni­zmów, któ­rych nam bra­kuje, pod­czas gdy zado­mo­wiły się w nas takie, jakich oni nie posia­dają. Wśród pro­ble­mów zdro­wot­nych łow­ców-zbie­ra­czy prak­tycz­nie nie spo­tyka się wrzo­dów czy nad­kwa­soty żołądka, hemo­ro­idów, zaparć, zespołu jelita draż­li­wego, cho­roby uchył­ko­wej jelit, raka okręż­nicy i innych scho­rzeń, które powszech­nie doty­kają współ­cze­snych ludzi, a antro­po­lo­go­wie nazy­wają je cho­ro­bami cywi­li­za­cyj­nymi.

Wraz z tysią­cem poko­leń miesz­kań­ców Ziemi mikro­or­ga­ni­zmy ewo­lu­owały, aby współ­ist­nieć z ludźmi, ich żywi­cie­lami, w tak bar­dzo bli­skiej i intym­nej rela­cji, że ist­nieją bak­te­rie wystę­pu­jące wyłącz­nie w prze­wo­dzie pokar­mo­wym czło­wieka. Nie ma ich ni­gdzie na naszym glo­bie – ani na mokra­dłach, ani pod kamie­niami, ani na wysy­pi­skach śmieci, a jedy­nie w około ośmio­me­tro­wym prze­wo­dzie pokar­mo­wym czło­wieka. Odna­la­zły tu rów­no­wagę i zamiesz­kały na stałe.

W ostat­nich kil­ku­dzie­się­ciu latach owa spo­kojna koeg­zy­sten­cja doświad­czyła jed­nak poważ­nych zakłó­ceń. Nie­które gatunki – nazy­wane przez mikro­bio­lo­gów zni­ka­ją­cym mikro­bio­mem – zostały utra­cone, poja­wiły się nowe, a mikroby, któ­rym zazwy­czaj przy­pi­su­jemy winę za infek­cje, domi­nują w mikro­bio­mie wielu ludzi. U szo­ku­jąco dużej liczby ludzi mikroby osie­dliły się na całej dłu­go­ści ich prze­wodu pokar­mo­wego, co dopro­wa­dziło do powsta­nia infek­cji – stanu zapal­nego obej­mu­ją­cego cały prze­wód pokar­mowy. Zmiana miej­sca byto­wa­nia mikro­bów może obja­wiać się u czło­wieka prze­wle­kłą i uciąż­liwą wysypką skórną lub depre­sją oporną na prze­pi­sy­wane przez leka­rza anty­de­pre­santy, bo jej pier­wotną przy­czynę sta­nowi to, co żyje i roz­mnaża się w prze­wo­dzie pokar­mowym.

Kom­fort współ­cze­snego życia odda­lił nas od suro­wej, zacię­tej walki, która domi­no­wała przez kilka milio­nów lat. Nie nosimy na sobie skór upo­lo­wa­nych zwie­rząt, lecz kupu­jemy ubra­nia i buty wypro­du­ko­wane w fabryce odle­głej parę tysięcy kilo­me­trów. Mięso pocho­dzi ze zwie­rząt pod­da­nych ubo­jowi w zakła­dach mię­snych. Warzywa i owoce kupu­jemy zapa­ko­wane w pla­sti­kowe torebki lub ser­wo­wane w barze sałat­ko­wym. Nie zry­wamy ich z drzew czy krze­wów ani nie wyko­pu­jemy z ziemi. Dystans, jaki dzieli nas od masar­stwa i uprawy roślin, spra­wił, że żyjemy w oto­cze­niu nie­ska­zi­tel­nie czy­stym, wyja­ło­wio­nym, peł­nym anty­bio­ty­ków i che­mii prze­my­sło­wej.

Wygoda, han­del żyw­no­ścią, brak brudu pod paznok­ciami przy­czy­niły się do wywo­ła­nia maso­wej epi­de­mii. Porody przez cesar­skie cię­cie i żywie­nie nie­mow­ląt prze­two­rzo­nymi pro­duk­tami dopro­wa­dziły do aler­gii pokar­mo­wych, oty­ło­ści i cho­roby uchył­ko­wej jelit w póź­niej­szym wieku. Przy zapa­le­niu dróg moczo­wych czy zapa­le­niu płuc poda­wane są anty­bio­tyki, co spra­wia, że po kilku mie­sią­cach lub latach poja­wia się wrzo­dzie­jące zapa­le­nie jelita gru­bego lub wystę­pują zacho­wa­nia kom­pul­sywne. Żyw­ność prze­cho­wy­wana w lodówce, aby prze­dłu­żyć jej ter­min przy­dat­no­ści do spo­ży­cia, zostaje pozba­wiona boga­tego wzro­stu mikro­or­ga­ni­zmów, które poja­wiają się natu­ral­nie w pro­duk­tach fer­men­to­wa­nych. W rezul­ta­cie sze­rzą się cho­roby tar­czycy i trą­dzik różo­waty.

Agen­cja rządu fede­ral­nego Sta­nów Zjed­no­czo­nych wcho­dząca w skład Deapr­ta­mentu Zdro­wia – Cen­ters for Dise­ase Con­trol and Pre­ven­tion (CDC), która zaj­mo­wała się przy­pad­kami dole­gli­wo­ści ze strony prze­wodu pokar­mo­wego, zaob­ser­wo­wała w ciągu kilku ostat­nich lat alar­mu­jący wzrost liczby cho­rych na wrzo­dzie­jące zapa­le­nie jelita gru­bego, przy czym tylko w latach 1999–2015 był to wzrost o 50 pro­cent. Rak okręż­nicy, nie­gdyś cho­roba osób w pode­szłym wieku, coraz czę­ściej dotyka trzy­dzie­sto-, czter­dzie­sto- i pięć­dzie­się­cio­lat­ków. To jedno z wielu zja­wisk sygna­li­zu­ją­cych dra­ma­tyczne pogor­sze­nie stanu zdro­wia ludzi, powo­do­wane praw­do­po­dob­nie zmia­nami mikro­biomu.

Leka­rze na ogół nie mają świa­do­mo­ści tej epi­de­micz­nej sytu­acji zdro­wot­nej, więc kon­ty­nu­ują lecze­nie obja­wowe dys­biozy meto­dami kon­wen­cjo­nal­nymi: lekami prze­ciw­bó­lo­wymi i prze­ciw­za­pal­nymi, anty­de­pre­san­tami, sta­ty­nami regu­lu­ją­cymi poziom cho­le­ste­rolu, zale­ce­niami doty­czą­cymi uni­ka­nia nie­któ­rych pokar­mów albo poszu­kują póź­nych obja­wów cho­rób za pomocą takich badań jak kolo­no­sko­pia, gdy źró­dło pozo­staje nie­roz­po­znane i nie­le­czone. Nie­roz­po­zna­nie dys­biozy i nie­pod­ję­cie odpo­wied­nich dzia­łań nie tylko umoż­li­wia roz­wi­nię­cie się wrzo­dzie­ją­cego zapa­le­nia jelita gru­bego czy raka okręż­nicy, lecz także sprzyja wystę­po­wa­niu innych dłu­go­fa­lo­wych pro­ble­mów ze zdro­wiem.

ZAJ­RZYJMY DO JELITA CIEN­KIEGO

Zabu­rze­nia mikro­biomu doświad­czane przez więk­szość współ­cze­snych ludzi czę­sto mają zwią­zek z jeli­tem gru­bym, ostat­nim miej­scem pozby­wa­nia się nie­stra­wio­nych resz­tek poży­wie­nia. U dużej liczby osób pro­blem ten więk­szy. Gdy szko­dliwe gatunki bak­te­rii zdo­mi­nują jelito grube, zaczy­nają prze­miesz­czać się do góry, aby sko­lo­ni­zo­wać jelito cien­kie i zająć jego część lub cały około sied­mio­me­trowy odci­nek – od jelita krę­tego, przez jelito czcze, aż po dwu­nast­nicę i żołą­dek. Gdy jelito cien­kie zosta­nie zajęte, cały prze­wód pokar­mowy opa­nują nie­przy­ja­zne mikroby. Tak wielka inwa­zja nie­sie poważne kon­se­kwen­cje zdro­wotne: więk­szą liczbę sta­nów zapal­nych w prze­wo­dzie pokar­mowym i więk­szą liczbę drob­no­ustro­jów cho­ro­bo­twór­czych – biliony mikro­bów, które żyją i giną, obcią­ża­jąc nasz orga­nizm powięk­sza­jącą się ilo­ścią tok­sycz­nych pro­duk­tów ubocz­nych.

Jelito cien­kie było czymś w rodzaju mar­twego pola w opiece zdro­wot­nej, głów­nie z powodu braku dostępu do niego. Pod­czas endo­sko­pii gór­nego odcinka prze­wodu pokar­mo­wego gastro­en­te­ro­log może obej­rzeć prze­łyk, żołą­dek i dwu­nast­nicę, ale rzadko udaje mu dotrzeć w niż­sze par­tie prze­wodu pokar­mo­wego. Ze względu na wie­lość skrę­tów i dłu­gość narządu dostęp­ność ogra­ni­cza się zwy­kle do 1,2 metra, co spra­wia, że jelito cien­kie pozo­staje nie­wi­doczne. Podob­nie pod­czas kolo­no­sko­pii: przy­rząd o dłu­go­ści nie­ca­łych dwóch metrów umoż­li­wia obej­rze­nie mniej wię­cej pół­to­ra­me­tro­wego odcinka okręż­nicy aż do kąt­nicy, krót­kiego jelita śle­pego wyzna­cza­ją­cego począ­tek okręż­nicy, ale nie dalej. To ozna­cza, że nie da się obej­rzeć co naj­mniej sze­ściu metrów – a to wię­cej niż dłu­gość samo­chodu oso­bo­wego – jelita cien­kiego mię­dzy dwu­nast­nicą a jeli­tem śle­pym. To dotych­czas nie­roz­wią­zany pro­blem w zlo­ka­li­zo­wa­niu źró­dła krwa­wie­nia z jelita cien­kiego – może to być nie­do­stępne dwu­mi­li­me­trowe naczy­nie krwio­no­śne, poło­żone 3,5 metra poni­żej dwu­nast­nicy i 3,5 metra powy­żej kąt­nicy.

Przez wiele lat dys­bioza była uwa­żana za zja­wi­sko zwią­zane wyłącz­nie z okręż­nicą. Skład flory bak­te­ryj­nej jelit zazwy­czaj oce­niano na pod­sta­wie próbki kału – odpadu, na któ­rego skład w dużej mie­rze wpływa mikro­biom okręż­nicy. Oka­zuje się jed­nak, że new­ral­gicz­nym miej­scem dla mikro­biomu jest jelito cien­kie, które odgrywa główną rolę. Dys­bio­tyczne mikroby z okręż­nicy prze­miesz­cza­jące się do jelita cien­kiego stwa­rzają nie­bez­pieczne sytu­acje pro­wa­dzące do zespołu roz­ro­stu bak­te­ryj­nego jelita cien­kiego (SIBO) i zespołu roz­ro­stu grzy­bi­czego jelita cien­kiego (SIFO): powięk­sza­nia się liczby nie­po­żą­da­nych gatun­ków bak­te­rii i grzy­bów, które namno­żyły się i sko­lo­ni­zo­wały jelito cien­kie.

Zespół SIBO został odkryty przed osiem­dzie­się­cioma laty. Roz­po­zna­wano go jedy­nie pod­czas badań odcin­ków jelita cien­kiego usu­nię­tych chi­rur­gicz­nie lub przy autop­sji. Uzna­wano go za scho­rze­nie rzad­kie, wystę­pu­jące tylko u ludzi z poważ­nymi, zagra­ża­ją­cymi życiu cho­ro­bami prze­wodu pokar­mo­wego. Dostęp­ność testów pozwa­la­ją­cych ana­li­zo­wać skład wydy­cha­nego powie­trza (szcze­gó­łowo omó­wię je w dal­szej czę­ści książki, poka­zu­jąc mię­dzy innymi, jak samo­dziel­nie wyko­nać taki test w domu) – metody spraw­dzo­nej przez takich naukow­ców jak eks­pert zaj­mu­jący się SIBO dok­tor Mark Pimen­tel z Cedars-Sinai Medi­cal Cen­ter w Los Ange­les, umoż­li­wia­ją­cej loka­li­zo­wa­nie mikro­bów w prze­wo­dzie pokar­mo­wym – uła­twiła iden­ty­fi­ka­cję SIBO, poko­nu­jąc ogra­ni­cze­nia zwią­zane z bada­niami stolca i roz­sze­rza­jąc ich zakres. W ciągu ostat­nich kil­ku­na­stu lat bada­nia wydy­cha­nego powie­trza zmie­niły spoj­rze­nie na SIBO: dowie­dziono, że zespół ten jest roz­po­wszech­niony bar­dziej, niż sądzono.

Zespół SIBO wystę­puje już tak powszech­nie, że liczba ludzi nim dotknię­tych prze­kra­cza roz­miar epi­de­mii cukrzycy typu 2 i stanu przed­cu­krzy­co­wego. Wszystko to dzieje się na oczach leka­rzy, choć nie tra­fia na pierw­sze strony gazet i nie wspo­mina się o tym w szpi­ta­lach ani w pra­cow­ni­czych pro­gra­mach ochrony zdro­wia. Jestem prze­ko­nany, że SIBO jest wszech­obecne i dotyka wszyst­kich, nie­za­leż­nie od sta­tusu spo­łecz­nego, miej­sca zamiesz­ka­nia, płci, docho­dów czy wieku. Jeśli cho­dzisz w butach i uży­wasz szczo­teczki do zębów, to bar­dzo praw­do­po­dobne, że ten pro­blem doty­czy rów­nież cie­bie i że nega­tyw­nie wpływa na twoje zdro­wie, utrud­nia­jąc ci codzienne funk­cjo­no­wa­nie i odbie­ra­jąc nadzieję na dobre samo­po­czu­cie.

Symp­tomy zespołu roz­ro­stu bak­te­ryj­nego jelita cien­kiego są różne. Zarówno SIBO, jak i SIFO – choć w mniej­szym stop­niu – mogą obja­wiać się dys­kom­for­tem lub bólem o cha­rak­te­rze fibro­mial­gii, par­ciem na sto­lec wraz z zespo­łem jelita draż­li­wego, zabu­rze­niami snu, zespo­łem nie­spo­koj­nych nóg, kamicą żół­ciową, nie­to­le­ran­cjami i aler­giami pokar­mo­wymi, wysyp­kami skór­nymi, izo­la­cją spo­łeczną i uczu­ciem nie­na­wi­ści, lęku lub przy­gnę­bie­nia oraz set­kami innych dole­gli­wo­ści fizycz­nych, a także zabu­rzeń nastroju i emo­cji. Zabu­rze­nia mikro­bio­lo­giczne mogą pogłę­biać cukrzycę typu 2, przy­czy­niać się do oty­ło­ści, napa­dów padacz­ko­wych oraz cho­rób serca i auto­im­mu­no­lo­gicz­nych. Mogą być rów­nież powo­dem codzien­nych dole­gli­wo­ści, takich jak lęki, egzema, bez­sen­ność, zapar­cia oraz bole­sne mie­siączki. Coraz czę­ściej poja­wiają się dowody związku mię­dzy nie­rów­no­wagą mikro­bio­lo­giczną a auty­zmem i przed­wcze­snym mie­siącz­ko­wa­niem. Gdy nauczysz się roz­po­zna­wać jej sygnały, zro­zu­miesz, że na pro­blemy zdro­wotne każ­dego czło­wieka trzeba patrzeć przez pry­zmat tej powszech­nej przy­pa­dło­ści.

Bada­nia usu­nię­tych chi­rur­gicz­nie frag­men­tów jelita cien­kiego z SIBO wyka­zały, że obec­ność nad­mier­nej liczby nie­ko­rzyst­nych gatun­ków bak­te­rii w ścia­nie jelita, spo­ra­dycz­nie powo­du­jąca owrzo­dze­nie (pęk­nię­cie błony ślu­zo­wej), osła­bia zdol­ność wchła­nia­nia skład­ni­ków odżyw­czych przez kosmki jeli­towe i zakłóca pro­ces tra­wie­nia, a to pro­wa­dzi do bie­gu­nek, pogłę­bia­jąc upo­śle­dze­nie wchła­nia­nia. Szcze­gól­nie czę­ste jest zabu­rze­nie tra­wie­nia tłusz­czów i bia­łek. Cha­rak­te­ry­stycz­nymi obja­wami tej dole­gli­wo­ści są ślady kro­pe­lek tłusz­czu w toa­le­cie po wypróż­nie­niu. To znak, że te mikro­or­ga­ni­zmy zablo­ko­wały pro­ces tra­wie­nia tłusz­czu w jeli­cie cien­kim. Te symp­tomy omó­wię w dal­szej czę­ści książki.

Bak­te­rie i grzyby, podob­nie jak ludzie, żyją i umie­rają. Ale ich współ­to­wa­rzy­sze nie urzą­dzają im pogrze­bów ani nie sta­wiają pomni­ków na ich gro­bach, a ich cykl życia – w prze­ci­wień­stwie do kil­ku­dzie­się­ciu lat w przy­padku ludzi – mie­rzy się w godzi­nach lub dniach, co wska­zuje na szyb­kie tempo rota­cji. Dokąd zatem tra­fiają pro­dukty uboczne wytwo­rzone przez biliony mikro­or­ga­ni­zmów bytu­ją­cych w prze­wo­dzie pokar­mo­wym czło­wieka? Bez testa­men­tów i posia­dło­ści, w któ­rych można się osie­dlić, nie­które pozo­sta­ło­ści drob­no­ustro­jów są prze­twa­rzane przez inne mikro­or­ga­ni­zmy, część jest meta­bo­li­zo­wana przez orga­nizm czło­wieka, kolejne tra­fiają do toa­lety. W przy­padku dys­biozy pewne resztki prze­ni­kają do krwio­biegu i są trans­por­to­wane do innych czę­ści ciała. W roku 2007 grupa fran­cu­skich bada­czy poin­for­mo­wała o odkry­ciu zja­wi­ska pole­ga­ją­cego na zale­wie tok­sycz­nymi pro­duk­tami roz­padu bak­te­rii, któ­remu nadano nazwę endo­tok­se­mia meta­bo­liczna. Oka­zała się ona przy­czyną wielu współ­cze­snych pro­ble­mów zdro­wot­nych, zwłasz­cza wywo­ły­wa­nych przez stany zapalne – cukrzycy typu 2, cho­rób serca czy neu­ro­de­ge­ne­ra­cyj­nych. Głów­nym czyn­ni­kiem powo­du­ją­cym endo­tok­se­mię jest lipo­po­li­sa­cha­ryd (LPS). Pocho­dzi on ze ścian komór­ko­wych takich bak­te­rii jak Esche­ri­chia coli oraz Kleb­siella bytu­ją­cych w okręż­nicy i znaj­du­ją­cych się w kale. Gdy te mikro­or­ga­ni­zmy giną, docho­dzi do uwol­nie­nia skład­ni­ków ich ścian komór­ko­wych. Jeśli rów­no­cze­śnie została naru­szona przez gatunki pato­genne inte­gral­ność ścian jelita, LPS może prze­ni­kać przez znisz­czoną barierę do krwi. Kon­se­kwen­cje endo­tok­se­mii są poważne szcze­gól­nie wtedy, gdy szko­dliwe mikro­or­ga­ni­zmy wypeł­niają prze­wód pokar­mowy na całej jego dłu­go­ści.

Ponie­waż naczy­nia krwio­no­śne odpo­wie­dzialne za ukrwie­nie układu pokar­mo­wego odpro­wa­dzają krew do żyły wrot­nej pro­wa­dzą­cej do wątroby, to ten narząd jako pierw­szy odbiera tok­syny mikro­bio­lo­giczne. Krew wypły­wa­jąca z prze­wodu pokar­mo­wego z zespo­łem roz­ro­stu bak­te­ryj­nego jelita cien­kiego zawiera dzie­się­cio­krot­nie wię­cej LPS niż krew ze zdro­wego prze­wodu pokar­mo­wego. Po przej­ściu przez wątrobę tok­syny tra­fiają do krą­że­nia ogól­no­ustro­jo­wego dopro­wa­dza­ją­cego krew do innych narzą­dów. Zatem biliony bak­te­rii i grzy­bów obec­nych w prze­wo­dzie pokar­mo­wym mają wpływ na wszyst­kie nasze organy. To wyja­śnia, na przy­kład, dla­czego namna­ża­nie się mikro­or­ga­ni­zmów w prze­wo­dzie pokar­mo­wym może powo­do­wać stan zapalny stłusz­czo­nej wątroby, trą­dzik różo­waty na skó­rze, postę­pu­jący zanik zdol­no­ści poznaw­czych w demen­cji, nie­ustanne ruchy koń­czyn w zespole nie­spo­koj­nych nóg – a są to zja­wi­ska cho­ro­bowe wystę­pu­jące daleko od mikro­bio­lo­gicz­nych źró­deł. Współ­cze­sna medy­cyna radzi sobie z mecha­nicz­nym usu­wa­niem źró­deł zabu­rzeń rytmu serca i łago­dze­niem bólów mię­śniowo-sta­wo­wych zwią­za­nych z fibro­mial­gią, ale jest bez­silna w przy­padku namna­ża­nia się mikro­or­ga­ni­zmów i endo­tok­se­mii, które sta­no­wią przy­czynę pier­wotną bądź powód nasi­le­nia obja­wów.

Nazwa­nie tych zabu­rzeń zespo­łami SIBO lub SIFO jest w pew­nym sen­sie baga­te­li­zo­wa­niem wywo­ły­wa­nych przez nie pro­ble­mów zdro­wot­nych. Zamiast nazwy „roz­rost bak­te­ryjny jelita cien­kiego” nale­ża­łoby okre­ślać to jako „roz­rost bak­te­ryjny”, ponie­waż wpływa on na obszar ciała znacz­nie więk­szy niż tylko jelito cien­kie. Podob­nie jest z roz­rostem grzy­bi­czym, rza­dziej wystę­pu­ją­cym niż roz­rost bak­te­ryjny (roz­rostem grzy­bi­czym zaj­miemy się w roz­dziale 7).

BAK­TE­RYJNA CHAN­DRA?

Od lat było wia­domo, że u około jed­nej trze­ciej ludzi cier­pią­cych na depre­sję – cho­robę poten­cjal­nie wynisz­cza­jącą, która czę­sto nie pod­daje się tera­pii far­ma­ko­lo­gicz­nej lekami anty­de­pre­syj­nymi – zaob­ser­wo­wano częst­sze wystę­po­wa­nie mar­ke­rów sta­nów zapal­nych, mię­dzy innymi białka C-reak­tyw­nego (CRP – C-reac­tive pro­tein). Co jed­nak może być źró­dłem stanu zapal­nego, który powo­duje depre­sję, a nie na przy­kład zaczer­wie­nie­nie i obrzęk kolan lub zapa­le­nie płuc? Ci sami ludzie, u któ­rych stwier­dzono pod­wyż­szony poziom mar­ke­rów sta­nów zapal­nych wraz z depre­sją, oka­zują się naj­czę­ściej odporni na lecze­nie anty­de­pre­san­tami.

W bada­niach kli­nicz­nych osoby nie­cier­piące na depre­sję przyj­mo­wały zastrzyki z endo­tok­syną LPS uzy­skaną ze ścian komór­ko­wych bak­te­rii. W ciągu kilku godzin od przy­ję­cia tego sztucz­nego czyn­nika pod­wyż­sza­ją­cego poziom LPS poja­wiały się u nich emo­cje cha­rak­te­ry­styczne dla depre­sji: obni­że­nie nastroju, lęk, utrata moty­wa­cji, brak zain­te­re­so­wa­nia codzien­nymi czyn­no­ściami, zabu­rze­nie funk­cji poznaw­czych. Bada­nia obra­zowe funk­cji mózgu wyka­zały u nich obec­ność wszyst­kich mózgo­wych obja­wów depre­sji. Nasuwa się zatem wnio­sek nie do pod­wa­że­nia: pro­dukty roz­padu bak­te­rii, które prze­ni­kają do układu krwio­no­śnego, odgry­wają istotną rolę w powsta­wa­niu depre­sji, szcze­gól­nie odmiany odpor­nej na lecze­nie kon­wen­cjo­nalne. Trudno się dzi­wić, że to odkry­cie zachę­ciło branżę far­ma­ceu­tyczną do pod­ję­cia badań nad doda­wa­niem środ­ków prze­ciw­za­pal­nych do kon­wen­cjo­nal­nych leków prze­ciw­de­pre­syj­nych w celu zablo­ko­wa­nia dzia­ła­nia nie­któ­rych z tych źró­deł sta­nów zapal­nych. Nie­stety, nie wzięto pod uwagę przy­czyny sta­nów zapal­nych, czyli czyn­ni­ków zwią­za­nych z roz­ro­stem bak­te­ryj­nym, sku­pia­jąc się jedy­nie na lecze­niu obja­wów.

W tych obser­wa­cjach zapo­mniano też o tym, że poza sytu­acjami, kiedy LPS jest bez­po­śred­nio wstrzy­ki­wany do orga­ni­zmu, jego stały wysoki poziom w krwio­biegu wielu osób wynika z roz­ro­stu bak­te­ryj­nego pro­wa­dzą­cego do endo­tok­se­mii. Należy więc się zająć roz­wią­za­niem pro­blemu zabu­rzeń zdro­wej zrów­no­wa­żo­nej flory bak­te­ryj­nej i endo­tok­se­mii, czyli pod­wyż­szo­nego poziomu LPS, a nie sku­pia­niem się na kolej­nych obja­wach.

Wielu z nas – rów­nież i ja – uwa­żało kie­dyś SIBO i SIFO za nie­zbyt roz­po­wszech­nione, a nawet rzadko wystę­pu­jące, lecz bada­nia naukowe, ruty­nowe bada­nia kału i domowe urzą­dze­nia pozwa­la­jące wykry­wać różne formy roz­ro­stu bak­te­ryj­nego dostar­czają dowo­dów, że jest to dole­gli­wość tak powszechna, jak zama­wia­nie ręcz­ni­ków papie­ro­wych czy mie­sza­nek pie­kar­ni­czych w Ama­zo­nie. Wpraw­dzie nie­wielu Ame­ry­ka­nów sły­szało o SIBO czy SIFO, lecz na tę dole­gli­wość skarży się kil­ka­dzie­siąt milio­nów ludzi. Wia­domo już, że u 35–84 pro­cent z 35 milio­nów Ame­ry­ka­nów zdia­gno­zo­wano zespół jelita draż­li­wego. Podobny odse­tek ludzi nie został pod­dany bada­niom, ale robią dobrą minę do złej gry, cier­piąc na stałe par­cie na sto­lec i wzdę­cia z powodu SIBO. Co wię­cej, być może nawet 100 pro­cent spo­śród 12 milio­nów Ame­ry­ka­nów z dole­gli­wo­ściami bólo­wymi i nie­peł­no­spraw­no­ścią zwią­zaną z fibro­mial­gią ma roz­rost bak­te­ryjny SIBO, podob­nie jak więk­szość ludzi z zespo­łem nie­spo­koj­nych nóg, stłusz­czoną wątrobą, cho­robą uchył­kową jelita, róż­nymi nie­to­le­ran­cjami pokar­mo­wymi, kamie­niami żół­cio­wymi, cho­ro­bami auto­im­mu­no­lo­gicz­nymi i neu­ro­de­ge­ne­ra­cyj­nymi oraz cukrzycą typu 2. Roz­rost bak­te­ryjny SIBO wystę­puje u około połowy ze 150 milio­nów doro­słych Ame­ry­ka­nów z nad­wagą lub oty­ło­ścią. Mniej wię­cej co trzeci cier­piący na SIBO ma rów­nież SIFO. Być może dole­gli­wo­ści te nie są potwo­rami jak z daw­nych opo­wie­ści – postra­chem, przed któ­rym ludzie cho­wali się w domach – ale są mon­strum cywi­li­za­cyj­nym, zamiesz­ku­ją­cym cały prze­wód pokar­mowy czło­wieka.

Gdy pod­su­mu­jesz te liczby, prze­ko­nasz się, że choć epi­de­mia cukrzycy typu 2 i stanu przed­cu­krzy­co­wego objęła już ponad 100 milio­nów Ame­ry­ka­nów, liczba osób dotknię­tych SIBO jest podobna lub więk­sza. Kry­tycy z pew­no­ścią będą pod­wa­żać te osza­co­wa­nia, ale dowody potwier­dzają, że roz­rost bak­te­ryjny i roz­rost grzy­bi­czy oraz powią­zane z nimi scho­rze­nia są powszechne. Zdrowa flora bak­te­ryjna w jeli­tach wystę­puje bar­dzo rzadko.

To wyzwa­nie doty­czy ochrony zdro­wia na nie­spo­ty­kaną dotych­czas skalę. Zapewne w twoim oto­cze­niu jest co naj­mniej jedna osoba z tymi dole­gli­wo­ściami. Trudno prze­ce­nić tę falę zmian w ludz­kiej fizjo­lo­gii i współ­pracy z drob­no­ustro­jami.

Nawet jeśli nie masz SIBO czy SIFO, jest praw­do­po­dobne – a w zasa­dzie pewne – że masz dys­biozę. Poważne zabu­rze­nia wśród gatun­ków bak­te­rii, a być może rów­nież grzy­bów zamiesz­ku­ją­cych okręż­nicę wciąż mają wpływ na twoje zdro­wie, bez względu na to, czy regu­lar­nie się wypróż­niasz, czy do suk­cesu na tym polu potrze­bu­jesz stosu cza­so­pism.

W naj­gor­szym wypadku poza wydzie­la­niem tok­sycz­nych sub­stan­cji powsta­ją­cych wsku­tek roz­kładu drob­no­ustroje są w sta­nie prze­ni­kać do orga­nów wewnętrz­nych, które nie są ich wła­ści­wym miej­scem byto­wa­nia. Wybierz dowolny narząd, a znaj­dziesz w nim bak­te­rie, które wywo­łują okre­ślone skutki zdro­wotne. Wiemy już, że bak­te­rie, które zado­mo­wiły się w takich miej­scach, jak drogi żół­ciowe i pęche­rzyk żół­ciowy, odgry­wają istotną rolę w powsta­wa­niu kamieni żół­ciowych. Bak­te­rie wystę­pu­jące w nie­ocze­ki­wa­nych miej­scach to zazwy­czaj gatunki E. coli i inne nale­żące do grup Pseu­do­mo­nas i Ente­ro­coc­cus, na ogół spo­ty­kane w okręż­nicy i kale.

Nie­ko­rzystne bak­te­rie i grzyby zna­le­ziono w tęt­ni­cach, gru­czo­łach pier­sio­wych, gru­czole kro­ko­wym, a nawet w mózgu czło­wieka. Skutki zdro­wotne tej inwa­zji drob­no­ustro­jów zaczęto zauwa­żać dopiero nie­dawno.

Podob­nie jak bak­te­rie, grzyby – Can­dida albi­cans, Can­dida gla­brata czy Malas­se­sia – mogą obej­mo­wać całą dłu­gość prze­wodu pokar­mo­wego i uwal­niać tok­syczne pro­dukty roz­kładu, które są roz­no­szone po całym orga­ni­zmie. Grzy­bom udaje się też wydo­stać z prze­wodu pokar­mo­wego i osie­dlić w innych miej­scach. To wyja­śnia, dla­czego ludzie z roz­ro­stem grzy­bi­czym jelita czę­sto cier­pią rów­nież na infek­cje grzy­bi­cze pach, gar­dła, prze­łyku, pochwy, pachwin czy mózgu.

Roz­rost grzy­bi­czy został zba­dany mniej dokład­nie niż roz­rost bak­te­ryjny, oka­zuje się jed­nak, że jego kon­se­kwen­cje zdro­wotne są poważ­niej­sze, niż się począt­kowo wyda­wało. Ostat­nie bada­nia wyka­zały, że u ludzi, któ­rzy zmarli na demen­cję zwią­zaną z alzhe­ime­rem, wykryto tkankę mózgową zaka­żoną grzy­bami. Obser­wa­cja ta, którą omó­wimy w dal­szej czę­ści książki, jest szcze­gól­nie nie­po­ko­jąca.

Nie jest to wła­ści­wie infek­cja w tra­dy­cyj­nym zna­cze­niu, gdy poje­dyn­czy gatu­nek bak­te­rii lub grzyba roz­mnaża się, two­rząc ropień i nisz­cząc organ, który stara się opa­no­wać. SIBO nale­ża­łoby raczej nazwać plagą, czyli zaję­ciem bez peł­nego opa­no­wa­nia – tak jak mrówki w szaf­kach, które nie ata­kują bez­po­śred­nio cie­bie ani innych człon­ków two­jej rodziny, ale są uciąż­liwe i mogą znisz­czyć twój zapas cia­ste­czek.

Nie jest to tylko kwe­stia zbyt dużej liczeb­no­ści drob­no­ustro­jów. Mikro­or­ga­ni­zmy w prze­wo­dzie pokar­mo­wym wpły­wają na inne narządy, uwal­nia­jąc swoje tok­syczne wydzie­liny, a nawet prze­ni­ka­jąc do tych narzą­dów. W ciągu zale­d­wie dwóch poko­leń, odkąd modne stały się dżinsy dzwony, a bab­cia zaczęła narze­kać na zanik dobrych manier, zmie­niły się gatunki bak­te­rii i grzy­bów bytu­ją­cych w ludz­kim prze­wo­dzie pokar­mo­wym, wzro­sła wykład­ni­czo ilość ich pro­duk­tów ubocz­nych, a kon­se­kwen­cje tego dla nas, ich żywi­cieli, stały się poważ­niej­sze. Dla­tego też zasady współ­ży­cia z nimi muszą przy­brać inny kształt.

Dys­biozy, a tym bar­dziej SIBO i SIFO, mogą wpraw­dzie nie zostać zdia­gno­zo­wane przez leka­rzy, może się o nich nie wspo­mi­nać w poran­nych wia­do­mo­ściach w tele­wi­zji ani nie umiesz­czać infor­ma­cji o nich w postach w mediach spo­łecz­no­ścio­wych, ale w zna­czący spo­sób wpły­wają na nasze zdro­wie. Śro­do­wi­sko prze­wodu pokar­mo­wego staje się tak bar­dzo nie­na­tu­ralne, że pro­blemu nie roz­wiąże łyka­nie kosz­tow­nych pro­bio­ty­ków lub jedze­nie kim­chi. Aby zro­zu­mieć, jak doszło do tego kata­kli­zmu, zacznijmy od początku życia każ­dego z nas, czyli od mamy.

Rozdział 2. Mikrobiom, który pokocha matka

Roz­dział 2

Mikro­biom, który poko­cha matka

Matka daje począ­tek wiel­kiej mikro­bio­lo­gicz­nej przy­go­dzie naszego życia. Naj­pierw poprzez przej­ście przez kanał rodny, a potem przez kar­mie­nie pier­sią i fizyczny kon­takt z matką nowo­rodki otrzy­mują jej mikro­biom. Zatem naro­dziny i pierw­szy okres życia sta­no­wią począ­tek pro­cesu zasie­dla­nia ciała nie­mow­lę­cia przez drob­no­ustroje, które są czę­ścią intym­nej i cudow­nej więzi łączą­cej matkę z jej dziec­kiem.

W dzi­siej­szych cza­sach ta więź została znie­kształ­cona. Jed­nym z głów­nych czyn­ni­ków zabu­rza­ją­cych zdrową rów­no­wagę mikro­bio­lo­giczną w jeli­tach dzieci jest komer­cja­li­za­cja macie­rzyń­stwa pole­ga­jąca na tym, że w natu­ralne zja­wi­sko zwane ciążą i poro­dem wkro­czyły kwe­stie finan­sowe. Leka­rze i położne, w oba­wie przed pozwami sądo­wymi o błędy w sztuce, a także moty­wo­wani wyż­szym wyna­gro­dze­niem za wyko­na­nie cesar­skiego cię­cia i pod­da­jący się agre­syw­nemu mar­ke­tin­gowi pro­duk­tów zastę­pu­ją­cych mleko matki syn­te­tycz­nymi odżyw­kami dla nie­mow­ląt, unie­moż­li­wiają natu­ralne przej­ście mikro­biomu matki do nowo­rodka. Bez wąt­pie­nia wystę­pują oko­licz­no­ści, w któ­rych cesar­skie cię­cie jest nie­zbędne, jed­nak względy komer­cyjne spo­wo­do­wały znaczne zwięk­sze­nie skali jego sto­so­wa­nia, od początku sta­wia­jąc dzieci w nie­ko­rzyst­nej sytu­acji.

Około 32 pro­cent dzieci uro­dzo­nych przez cesar­skie cię­cie i/lub 17 pro­cent dzieci, które nie były kar­mione pier­sią, zaczyna życie bez doświad­cze­nia korzy­ści, jaką jest prze­ję­cie mat­czy­nego bogac­twa mikro­bio­lo­gicz­nego. Jedno na troje dzieci uro­dzo­nych przez cesar­skie cię­cie roz­po­czyna życie z innym mikro­bio­mem niż te, które przy­szły na świat drogą natu­ralną. Dzieci uro­dzone przez cesar­skie cię­cie naby­wają florę bak­te­ryjną odzwier­cie­dla­jącą popu­la­cję mikro­or­ga­ni­zmów bytu­ją­cych w szpi­ta­lach, a ich mikro­biom jest zdo­mi­no­wany przez nie­po­żą­dane gatunki bak­te­rii z rodziny Ente­ro­bac­te­ria­ceae – te same, które pocho­dzą z kału w okręż­nicy i są cha­rak­te­ry­styczne dla roz­ro­stu bak­te­ryj­nego. Róż­nice te utrzy­mują się przez wiele lat po poro­dzie. Nawet poród drogą natu­ralną jed­nak nie gwa­ran­tuje, że zdrowa flora zosta­nie prze­ka­zana nowo­rod­kowi, ponie­waż więk­szość kobiet w ciąży żyje pod wpły­wem tych samych czyn­ni­ków zabu­rza­ją­cych mikro­biom, któ­rych doświad­cza całe spo­łe­czeń­stwo. Nie mają więc zrów­no­wa­żo­nego mikro­biomu, który mogłyby prze­ka­zać swoim dzie­ciom. Co gor­sza, młode matki czę­sto otrzy­mują pod­czas porodu anty­bio­tyki w związku z nacię­ciem kro­cza oraz w celu zapo­bie­ga­nia zaka­że­niu nowo­rodka pacior­kow­cami. Z kolei dzieci, które nie są kar­mione pier­sią, otrzy­mują jedy­nie mikroby żyjące na skó­rze matki oraz w poży­wie­niu i oto­cze­niu. Pro­wa­dzi to do powsta­nia obrazu mikro­bio­lo­gicz­nego, w któ­rym bra­kuje pew­nych gatun­ków bak­te­rii, prze­ciw­ciał i skład­ni­ków odżyw­czych znaj­du­ją­cych się w mleku matki. Wcze­śniaki doświad­czają naj­bar­dziej skraj­nych zabu­rzeń mikro­biomu, ponie­waż są pod­da­wane agre­syw­nym kura­cjom anty­bio­ty­ko­wym, czę­sto pod­czas prze­dłu­ża­ją­cego się pobytu na oddziale inten­syw­nej tera­pii, z dala od matki.

Co się sta­nie, jeśli podob­nie jak wiele innych osób kobieta w wieku roz­rod­czym pije napoje sło­dzone lub die­te­tyczne, przyj­muje nie­ste­ro­idowe leki prze­ciw­za­palne w celu zła­go­dze­nia dole­gli­wo­ści men­stru­acyj­nych, a wcze­śniej sto­so­wała tabletki anty­kon­cep­cyjne lub wkładki doma­ciczne i jest nara­żona na zawarty w ziar­nach her­bi­cyd o nazwie gli­fo­sat – krótko mówiąc, jeśli ma w znacz­nym stop­niu zmie­niony mikro­biom? Moż­liwe kon­se­kwen­cje obej­mują opóź­niony roz­wój dziecka w macicy i przed­wcze­sny poród. (Zabu­rze­nia mikro­biomu cię­żar­nej mogą wywo­łać przed­wcze­sny poród, co jest zdu­mie­wa­ją­cym związ­kiem). Matki z wrzo­dzie­ją­cym zapa­le­niem jelita gru­bego lub cho­robą Leśniow­skiego-Crohna i innymi scho­rze­niami prze­ka­zują dziecku inny mikro­biom niż matki bez tych cho­rób. Zmie­niony mikro­biom utrzy­muje się u dziecka długo po naro­dzi­nach. Wpływ mikro­biomu matki na jej dziecko jest naprawdę ogromny. Na przy­kład matki z zapa­le­niem dzią­seł – tak, z cho­robą dzią­seł znaj­du­ją­cych się w jamie ust­nej w dużej odle­gło­ści i w innym ukła­dzie orga­ni­zmu niż macica i dziecko – mogą być nara­żone na więk­sze ryzyko przed­wcze­snego porodu i uro­dze­nie dziecka o niskiej masie ciała.

Wyobraź sobie zdrowe dziecko, uro­dzone w natu­ralny spo­sób przez zdrową mamę, przez pierw­sze dwa lata życia kar­mione pier­sią (wyłącz­nie pier­sią przez pierw­szych sześć mie­sięcy, a potem żywione kom­bi­na­cją mleka matki i goto­wych pokar­mów dla dzieci do dru­giego roku życia oraz pew­nymi pokar­mami sta­łymi zale­ca­nymi przez Świa­tową Orga­ni­za­cję Zdro­wia). Nie otrzy­muje ono anty­bio­ty­ków ani innych leków na receptę, spo­żywa zdrowe pro­dukty przy­go­to­wane z arty­ku­łów wol­nych od gli­fo­satu oraz pozo­sta­ło­ści innych her­bi­cy­dów i pesty­cy­dów. Ma też kon­takt ze śro­do­wi­skiem, czyli może doty­kać ziemi, zwie­rząt i innych dzieci – innymi słowy może roz­wi­jać w sobie zdrowy i pomocny mikro­biom, ponie­waż czyn­niki zabu­rza­jące rów­no­wagę mikro­bio­lo­giczną zostały zmi­ni­ma­li­zo­wane, a te, które sprzy­jają zdro­wemu, są wspie­rane. Gdy­by­śmy prze­ana­li­zo­wali skład flory bak­te­ryj­nej takiego dziecka, oka­za­łoby się, że posiada ono pra­wi­dłowy zestaw gatun­ków bak­te­rii w jeli­cie gru­bym i wyraź­nie mniej­szą liczbę bak­te­rii oraz grzy­bów w jeli­tach krę­tym i czczym. Mikro­biom ten byłby bogaty w gatunki sprzy­jające zdro­wiu, takie jak Lac­to­ba­cil­lus, Bifi­do­bac­te­rium i Akker­man­sia. Gatunki naby­wane w szpi­talu i cho­ro­bo­twór­cze bak­te­rie kałowe byłyby w mniej­szo­ści. Takie dziecko regu­lar­nie by się wypróż­niało, jego skóra byłaby wolna od wysypki i aler­gii, nie cier­pia­łoby na nie­to­le­ran­cje pokar­mowe i doświad­cza­łoby nor­mal­nego roz­woju umy­sło­wego, emo­cjo­nal­nego oraz fizycz­nego. Zna­la­złoby się na końcu skali odpo­wia­da­ją­cym naj­lep­szemu zdro­wiu i z florą bak­te­ryjną sprzy­ja­jącą dłu­giemu i zdro­wemu życiu. Nie­stety, teo­re­tycz­nie zdrowe dziecko staje się we współ­cze­snym świe­cie wyjąt­kiem.

Na dru­gim końcu skali, w miej­scu odpo­wia­da­ją­cym naj­słab­szemu zdro­wiu, zna­la­złoby się dziecko uro­dzone przez cesar­skie cię­cie. Parę tygo­dni po uro­dze­niu jest kar­mione mie­szanką z butelki. Przy poro­dzie i kilka razy póź­niej poda­wano mu anty­bio­tyki. Podaje mu się żyw­ność prze­two­rzoną, taką jak soki owo­cowe, her­bat­niki w kształ­cie zwie­rzą­tek i fast foody, na przy­kład frytki. Z cza­sem u takiego dziecka roz­wija się nie­to­le­ran­cja na popu­larne pokarmy, poja­wiają się też astma, wysypki skórne, okre­sowe bie­gunki oraz pro­blemy z zacho­wa­niem i nauką. Bada­nie flory bak­te­ryj­nej jelit wyka­za­łoby obec­ność takich grup jak Sta­phy­lo­coc­cus aureus (gron­ko­wiec zło­ci­sty), Citro­bac­ter, Kleb­siella i Sal­mo­nella, obec­nych nie tylko w okręż­nicy, ale rów­nież we wcze­śniej­szych odcin­kach prze­wodu pokar­mo­wego. Pedia­trzy zale­cają inha­la­cje, kremy ze ste­ry­dami, środki uła­twia­jące wypróż­nia­nie oraz leki na zabu­rze­nia uwagi i nad­po­bu­dli­wość psy­cho­ru­chową. Pro­blemy zdro­wotne dziecka obej­mują okres nasto­letni i wcze­sną doro­słość, kiedy to zostają u niego zdia­gno­zo­wane zespół jelita draż­li­wego (IBS), migre­nowe bóle głowy, trą­dzik, egzema, a potem poja­wiają się zabu­rze­nia masy ciała, stan przed­cu­krzy­cowy i stłusz­cze­nie wątroby.

Ten opis jest znany więk­szo­ści ludzi.

Poszu­ki­wa­nie związku mię­dzy zabu­rzo­nym mikro­bio­mem a róż­nymi cho­ro­bami wieku dzie­cię­cego ujaw­niło liczne zmiany w jeli­to­wej flo­rze bak­te­ryj­nej. Zabu­rzone mikro­biomy zostały wykryte zarówno w dro­gach odde­cho­wych, jak i w jeli­tach dzieci zma­ga­ją­cych się na przy­kład z astmą, a także w jeli­tach dzieci z ryzy­kiem roz­wi­nię­cia się cukrzycy typu 1 oraz tych, u któ­rych wystę­puje opóź­nie­nie wzro­stu. Dzieci cier­piące na bie­gunki w dwóch pierw­szych latach życia wyka­zują opóź­nie­nia w roz­woju poznaw­czym i spo­wol­niony wzrost.

Nie cho­dzi tu o nie­zau­wa­żalną w prak­tyce zmianę wśród bak­te­rii jeli­to­wych, która inte­re­so­wa­łaby jedy­nie mikro­bio­lo­gów. Są to ude­rza­jące zmiany składu orga­ni­zmów mikro­bio­lo­gicz­nych, z któ­rymi współ­ist­nie­jemy, mogące poważ­nie wpły­wać na nasze zdro­wie od chwili naro­dzin.

PRZE­PIS NA PORAŻKĘ

Nie ist­nieje prze­pis na syn­te­tyczny pokarm dla nowo­rodka, choćby naj­bar­dziej prze­my­ślany, który zawie­rałby pod­sta­wowe i nie­zbędne skład­niki take jak mleko matki. Jego skład jest wyni­kiem milio­nów lat ewo­lu­cji czło­wieka. Mleko matki to natu­ralne źró­dło prze­ciw­ciał, błon­nika pre­bio­tycz­nego i oli­go­sa­cha­ry­dów, mikro­or­ga­ni­zmów pro­bio­tycz­nych, fos­fo­li­pi­dów, bak­te­rio­cyn (natu­ral­nych anty­bio­ty­ków wytwa­rza­nych przez mikro­or­ga­ni­zmy), które powstrzy­mują roz­rost szko­dli­wych bak­te­rii, a także innych skład­ni­ków istot­nych dla zdro­wia i roz­woju nowo­rodka. Żadna sztuczna mie­szanka będąca w sprze­daży nie jest w sta­nie odtwo­rzyć składu mleka matki. Nie była też poda­wana dzie­ciom wycho­dzą­cym z kanału rod­nego matki 50 tysięcy, 100 tysięcy czy milion lat temu. Naj­bar­dziej war­to­ściowe jest tylko mleko matki.

Bez wąt­pie­nia pro­du­cenci mie­sza­nek dla dzieci pra­co­wali nad udo­sko­na­la­niem swo­ich pro­duk­tów – wpro­wa­dzali dodatki orga­niczne i błon­nik pre­bio­tyczny oraz prze­kształ­cali pro­dukty nabia­łowe w kaze­inę A2 (będącą odzwier­cie­dle­niem ludz­kiej formy białka zwa­nego kaze­iną) w celu ogra­ni­cze­nia ryzyka roz­wi­nię­cia się cho­roby auto­im­mu­no­lo­gicz­nej. Pogoń za czymś lep­szym trwa i obej­muje usu­wa­nie błę­dów w prze­pi­sie, takich jak wyko­rzy­sta­nie mleka odtłusz­czo­nego (mleko kobiece zawiera 4–5 pro­cent tłusz­czu, podob­nie jak pełne mleko kro­wie) czy włą­cze­nie skład­ni­ków mody­fi­ko­wa­nych gene­tycz­nie ze wszyst­kimi powią­za­nymi z tym pro­ble­mami, w tym z zabu­rze­niem mikro­biomu nie­mow­lę­cia.

Przed wpro­wa­dze­niem tego typu mody­fi­ka­cji branża mie­sza­nek dla dzieci była nazna­czona skan­da­lami. Na przy­kład firma Nestlé inten­syw­nie rekla­mo­wała swoje pro­dukty wśród kobiet w Afryce, suge­ru­jąc, że mie­szanki są lep­sze niż mleko matek. Te ubo­gie kobiety, pra­gnące dosto­so­wać się do mody panu­ją­cej w nowo­cze­snym świe­cie, były zachę­cane do kupo­wa­nia pro­duk­tów, które zaczęły się koja­rzyć ze śmier­cią milio­nów dzieci z powodu nie­do­ży­wie­nia (działo się tak głów­nie dla­tego, że kobiety roz­cień­czały mleko mody­fi­ko­wane, aby obni­żyć koszty). W Sta­nach Zjed­no­czo­nych „New York Times” opi­sy­wał przy­padki, gdy pro­du­cenci żyw­no­ści dla dzieci zachę­cali finan­sowo leka­rzy i szpi­tale do wrę­cza­nia mło­dym mat­kom przy wypi­sie paczek z prób­kami mie­sza­nek. Prak­tyka ta skut­ko­wała szes­na­sto­krot­nym wzro­stem liczby infek­cji u nie­mow­ląt w dwóch pierw­szych mie­sią­cach życia.

Dostrze­żono kon­se­kwen­cje zaprze­sta­nia kar­mie­nia dziecka pier­sią. Dzieci kar­mione natu­ral­nie mają więk­szą liczbę pro­bio­tycz­nych gatun­ków bak­te­rii Lac­to­ba­cil­lus i Bifi­do­bac­te­rium, pod­czas gdy u dzieci kar­mio­nych sztucz­nymi mie­szan­kami domi­nują gatunki Ente­ro­coc­cus i Ente­ro­bac­ter, typowe dla śro­do­wi­ska okręż­nicy i cha­rak­te­ry­styczne dla roz­ro­stu bak­te­ryj­nego. Ana­liza zle­cona przez Biuro ds. Zdro­wia Kobiet Depar­ta­mentu Zdro­wia i Opieki Spo­łecz­nej Sta­nów Zjed­no­czo­nych wyka­zała, że u dzieci kar­mio­nych pier­sią przez co naj­mniej trzy pierw­sze mie­siące życia o 42 pro­cent rza­dziej wystę­po­wało ato­powe zapa­le­nie skóry, ryzyko roz­woju astmy było niż­sze o 27–40 pro­cent, a infek­cje ucha były rzad­sze o 50 pro­cent. Praw­do­po­do­bień­stwo wystą­pie­nia oty­ło­ści i roz­woju cukrzycy typu 2 było mniej­sze. Osoby te osią­gały wyż­szy ilo­raz inte­li­gen­cji (IQ). Zapew­nie­nie dziecku korzyst­nego dla zdro­wia mikro­biomu ma ogromną moc i zaczyna się od bez­cen­nego wkładu matki.

Bifi­do­bac­te­rium infan­tis odgrywa istotną rolę w zdro­wiu nie­mow­lę­cia, ponie­waż ma domi­no­wać w jego mikro­bio­mie jeli­to­wym. Gatu­nek ten posiada wyjąt­kową zdol­ność meta­bo­li­zo­wa­nia oli­go­sa­cha­ry­dów wystę­pu­ją­cych w mleku matki (nie­obec­nych w mie­szan­kach syn­te­tycz­nych). Jed­nak u 90 pro­cent współ­cze­snych nie­mow­ląt te mikro­or­ga­ni­zmy w ogóle nie wystę­pują. Dowody potwier­dzają, że dostar­cze­nie Bifi­do­bac­te­rium w for­mie pro­bio­tyku umoż­li­wia dziecku meta­bo­li­zo­wa­nie oli­go­sa­cha­ry­dów z mleka przy rów­no­cze­snej reduk­cji liczby nie­zdro­wych orga­ni­zmów kało­wych. (W dal­szych roz­dzia­łach podam prze­pis na przy­rzą­dze­nie jogurtu B. infan­tis, który matki mogą spo­ży­wać i prze­ka­zy­wać dziecku te bak­te­rie w spo­sób wła­ściwy: pod­czas przej­ścia dziecka przez kanał rodny, a potem w mleku pod­czas kar­mie­nia pier­sią).

Anty­bio­tyki są grupą leków naj­czę­ściej prze­pi­sy­wa­nych dzie­ciom. Sza­cuje się, że do 50 pro­cent recept na anty­bio­tyki jest zbędne – leki te ordy­no­wano na wiru­sowe (a nie bak­te­ryjne) infek­cje gór­nych dróg odde­cho­wych i ucha środ­ko­wego, na które są nie­sku­teczne. Pedia­trzy czę­sto wybie­rają anty­bio­tyki o sze­ro­kim spek­trum dzia­ła­nia – eli­mi­nu­jące wiele gatun­ków bak­te­rii, uła­twia­jąc tym samym namna­ża­nie się grzy­bów (w wyniku zmniej­szo­nej kon­ku­ren­cji ze strony bak­te­rii) – zamiast anty­bio­ty­ków o zawę­żo­nym zakre­sie, powo­du­ją­cych mniej skut­ków ubocz­nych. Dzieci, które otrzy­my­wały anty­bio­tyki, są w więk­szym stop­niu nara­żone na nad­wagę, aler­gię i cho­roby auto­im­mu­no­lo­giczne oraz bar­dziej podatne na infek­cje. Przy­padki, gdy dziecko aż do osią­gnię­cia doro­sło­ści ani razu nie było leczone anty­bio­ty­kami, są spo­ra­dyczne. Zwy­kle prze­cho­dzi wiele kura­cji z daleko idą­cymi, trwa­łymi kon­se­kwen­cjami.

Wiele osób ma trudny start mikro­bio­lo­giczny już w nie­mow­lęc­twie lub wieku dzie­cię­cym i pozo­staje w tych nie­for­tun­nych oko­licz­no­ściach aż do doro­sło­ści. Mikro­biom doro­słego czło­wieka jest sku­mu­lo­wa­nym efek­tem zakłó­ceń stanu flory, do jakich docho­dziło w okre­sie nie­mow­lęc­twa, dzie­ciń­stwa i mło­do­ści, oraz bra­ków prze­ka­zy­wa­nych z poko­le­nia na poko­le­nie. Tylko w tym roku aż jedna na dwie lub trzy osoby będzie leczona anty­bio­ty­kiem. Doro­śli nie tylko przyj­mują anty­bio­tyki, co zakłóca śro­do­wi­sko mikro­bio­lo­giczne w ich orga­ni­zmie, ale także zaży­wają leki na receptę, które zmniej­szają wydzie­la­nie kwasu żołąd­ko­wego, sta­no­wią­cego natu­ralną barierę dla mikro­or­ga­ni­zmów wędru­ją­cych w dół od prze­łyku oraz w górę od okręż­nicy. W ten spo­sób stwa­rzają podatny grunt dla kolo­ni­za­cji bak­te­ryj­nej całego prze­wodu pokar­mo­wego. Miliony ludzi przyj­mują nie­ste­ro­idowe leki prze­ciw­za­palne (NLPZ), takie jak ibu­pro­fen lub napro­xen, na zapa­le­nie sta­wów, bóle mie­siącz­kowe, migre­nowe bóle głowy i inne dole­gli­wo­ści. U wielu osób sto­so­wa­nie NLPZ pro­wa­dzi do bez­ob­ja­wo­wego uszko­dze­nia jelita cien­kiego, a także sprzyja prze­miesz­cza­niu się gatun­ków bak­te­rii bytu­ją­cych w okręż­nicy do gór­nych czę­ści jelit. Dieta zawie­ra­jąca sło­dzone napoje i prze­ką­ski – nawyki żywie­niowe milio­nów Ame­ry­ka­nów – rów­nież powo­duje kolo­ni­za­cję jelita cien­kiego bak­te­riami, które nie powinny się znaj­do­wać w tym śro­do­wi­sku. Liczne dowody potwier­dzają, że pozo­sta­ło­ści her­bi­cy­dów i pesty­cy­dów znaj­du­jące się w żyw­no­ści zmie­niają mikro­biom, podob­nie jak gli­fo­sat – her­bi­cyd sto­so­wany w upra­wie mody­fi­ko­wa­nych gene­tycz­nie kuku­ry­dzy i soi, który jest sil­nym anty­bio­ty­kiem. Nie­po­ko­jące jest to, że zja­wi­ska takie jak nie­ko­rzystne zmiany kli­ma­tyczne i mody­fi­ka­cja ludz­kiego mikro­biomu są ze sobą powią­zane. Oka­zuje się, że rosnące stę­że­nie ozonu będą­cego skład­ni­kiem spa­lin samo­cho­do­wych przy powierzchni ziemi, wysta­wio­nego na dzia­ła­nie pro­mieni sło­necz­nych, może zmie­niać skład flory bak­te­ryj­nej jelit.

Tok­syczne pro­dukty uboczne zwią­zane z funk­cjo­no­wa­niem mikro­or­ga­ni­zmów trans­por­to­wane poza prze­wód pokar­mowy wywo­łują endo­tok­se­mię – stany zapalne w odle­głych czę­ściach ciała, od dużego palca u nogi po mózg. W taki spo­sób bak­te­rie z prze­wodu pokar­mo­wego wywo­łują na przy­kład zmiany skórne na twa­rzy, zwane trą­dzi­kiem różo­wa­tym, bóle mię­śniowo-kostne zwią­zane z fibro­mial­gią czy przed­wcze­sny poród. Warto zauwa­żyć, że miej­scowy lek prze­ciw­za­palny na trą­dzik różo­waty, doustny lek prze­ciw­za­palny blo­ku­jący drogi prze­wo­dze­nia bólu przy fibro­mial­gii czy lek na depre­sję pod­no­szący poziom sero­to­niny nie likwi­dują pier­wot­nej przy­czyny – nie­bez­piecz­nej eks­pan­sji popu­la­cji bak­te­rii i napływu tok­sycz­nych pro­duk­tów ubocz­nych ich meta­bo­li­zmu. Nie­raz wręcz pogar­szają sytu­ację. Leki na receptę mogą przy­nieść przej­ściową ulgę w dole­gli­wo­ściach bólo­wych zwią­za­nych z fibro­mial­gią, a dieta o niskiej zawar­to­ści FOD­MAP może zmniej­szyć wzdę­cia i zatrzy­mać bie­gunkę wywo­łaną zespo­łem jelita draż­li­wego (patrz: omó­wie­nie FOD­MAP, czyli błon­nika i cukrów meta­bo­li­zo­wa­nych przez mikro­or­ga­ni­zmy, w dal­szej czę­ści książki), wciąż jed­nak chory jest nara­żony na pozo­stałe kon­se­kwen­cje nie­kon­tro­lo­wa­nego roz­ro­stu bak­te­rii w jeli­tach i innych miej­scach w orga­ni­zmie.

CZY TO JUŻ ZASZŁO ZA DALEKO?

Nawyki współ­cze­snego życia przy­go­to­wały ludz­kie ciało na nie­zdrową eks­pan­sję mikro­bio­lo­giczną. Jeśli orga­nizm nie odnosi żad­nych korzy­ści z ogra­ni­cza­nia śladu węglo­wego i wzno­sze­nia tam chro­nią­cych przed pod­no­sze­niem się poziomu wód w oce­anach, to jak może odwró­cić falę eks­pan­sji i inwa­zji mikro­bio­lo­gicz­nej? Na szczę­ście można w tym zakre­sie dużo zro­bić.

W następ­nej czę­ści książki omó­wię kon­se­kwen­cje roz­ro­stu bak­te­ryj­nego i grzy­bi­czego oraz endo­tok­se­mii. Zajmę się też kwe­stią powstrzy­ma­nia tych pro­ce­sów, a nawet eks­mi­to­wa­nia mikro­bio­lo­gicz­nych dzi­kich loka­to­rów z miejsc, w któ­rych nie są mile widziani. Przed­sta­wię rów­nież sztuczki, które pozwa­lają pie­lę­gno­wać w mikro­bio­mie szcze­gól­nie poży­teczne gatunki bak­te­rii dla osią­gnię­cia kon­kret­nych, a czę­sto wręcz spek­ta­ku­lar­nych efek­tów zdro­wot­nych. Można doko­nać kilku wspa­nia­łych rze­czy, dba­jąc o swój wewnętrzny eko­sys­tem.

Naj­pierw przed­sta­wię szcze­gó­łowo roz­rost bak­te­ryjny, aby nikt nie pomy­lił kon­se­kwen­cji zje­dze­nia bur­gera ska­żo­nego E. coli z nisz­czy­ciel­skimi skut­kami namna­ża­nia się bak­te­rii i grzy­bów.

Rozdział 3. Duchy z przeszłości mikroorganizmów

Roz­dział 3

Duchy z prze­szło­ści mikro­or­ga­ni­zmów

Warto sobie uświa­do­mić, że skład flory jeli­to­wej się zmie­nił, co każe się zasta­no­wić nad naszymi codzien­nymi nawy­kami: ślę­cze­nie przed ekra­nem tele­fonu komór­ko­wego to zły pomysł; krót­szy sen, by wię­cej pra­co­wać i się bawić, odbija się na zdro­wiu; zdrowa dieta nie powinna zawie­rać dań z okienka drive-thro­ugh. Wróćmy zatem do tego, czego uczy nas życie, gdyż jest to cenne dla naszego mikro­biomu, a więc i dla zdro­wia.

Pomyślmy, w jaki spo­sób współ­cze­sne życie przy­czy­niło się do utraty wielu gatun­ków cen­nych bak­te­rii. Można by to nazwać wewnętrzną zagładą, co na szczę­ście da się odwró­cić.

ZAGU­BIENI W ZAMIE­SZA­NIU

Sto lat temu, a nawet póź­niej, gdy urząd pre­zy­denta Sta­nów Zjed­no­czo­nych pia­sto­wał Ronald Reagan, metody iden­ty­fi­ka­cji mikro­or­ga­ni­zmów w prze­wo­dzie pokar­mo­wym czło­wieka były nie­do­stępne. Wcze­śniej sto­so­wane tech­no­lo­gie, pro­ste i nie­do­kładne, opie­rały się na zdol­no­ści roz­mna­ża­nia na szalce Petriego drob­no­ustro­jów z pobra­nych pró­bek lub na podob­nych pre­pa­ra­tach. Bada­nie spro­wa­dzało się więc do pod­glą­da­nia prze­wodu pokar­mo­wego przez dziurkę od klu­cza, przez którą było widać tylko nie­wielką część żyją­cych tam mikro­or­ga­ni­zmów. Jesz­cze do nie­dawna nie było moż­li­wo­ści hodo­wa­nia z pró­bek tak zwa­nych gatun­ków bez­tle­no­wych, ponie­waż obumie­rały one w zetknię­ciu z powie­trzem lub tle­nem. A prze­cież w ludz­kim mikro­bio­mie znaj­duje się mnó­stwo orga­ni­zmów żyją­cych bez tlenu.

Now­sze pro­ce­dury, opie­ra­jące się na mar­ke­rach gene­tycz­nych (DNA), ujaw­niły wszech­świat stwo­rzeń, obej­mu­jący rów­nież ziden­ty­fi­ko­wane wcze­śniej bez­tle­nowce. Metody te pozwa­lają na roz­po­zna­wa­nie mikro­or­ga­ni­zmów na pod­sta­wie infor­ma­cji zapi­sa­nych w ich kodzie gene­tycz­nym DNA, uni­ka­to­wym dla każ­dego gatunku (i szczepu, co omó­wimy w dal­szej czę­ści). Obec­ność lub brak tlenu nie ma wpływu na to bada­nie. Nowe metody umoż­li­wiają też szcze­gó­łowe porów­na­nie mikro­bio­mów ludzi współ­cze­snych i żyją­cych wcze­śniej, któ­rzy nie byli nara­żeni na wystę­pu­jące dziś czyn­niki. Oka­zało się, że współ­cze­sny mikro­biom znacz­nie się różni od zna­nego lata temu. Trudno się dzi­wić. W poko­le­niu naszych dziad­ków, a więc nie tak dawno, mniej było przy­pad­ków oty­ło­ści, cukrzycy typu 2, cho­rób auto­im­mu­no­lo­gicz­nych, izo­la­cji spo­łecz­nej. Ludzie byli wów­czas mniej nara­żeni na dzia­ła­nie gli­fo­satu, nie spo­ży­wali die­te­tycz­nych napo­jów gazo­wa­nych i nie sty­kali się z wszech­obec­nymi che­mi­ka­liami prze­my­sło­wymi.

Po prze­ana­li­zo­wa­niu sta­ro­żyt­nych mikro­bio­mów, zawar­tych w kościach, ska­mie­nia­łych odcho­dach i płytce nazęb­nej, stwier­dzono, że świat mikro­or­ga­ni­zmów bytu­ją­cych w orga­ni­zmie czło­wieka skła­dał się z zupeł­nie innych gatun­ków niż wystę­pu­jące obec­nie. Ude­rza­jący jest fakt, że składy mikro­bio­mów w antycz­nych kul­tu­rach na róż­nych kon­ty­nen­tach w znacz­nym stop­niu się pokry­wają. W prób­kach odkry­tych w tro­pi­kal­nych jaski­niach i kale pozy­ska­nym z mumii z wiecz­nej zmar­z­liny Pół­nocy zna­le­ziono podobne mikro­biomy. Naj­więk­sze róż­nice zaob­ser­wo­wano, porów­nu­jąc jaki­kol­wiek sta­ro­żytny mikro­biom z mikro­biomem ludzi współ­cze­snych.

W miarę, jak ludzie prze­cho­dzili od wyłącz­nie zbie­racko-łowiec­kiego stylu życia do spo­łecz­no­ści rol­ni­czych, skład mikro­biomu pod­le­gał zmia­nom, aby się dosto­so­wać do zwią­za­nej z tym mody­fi­ka­cji diety: mniej­szej róż­no­rod­no­ści spo­ży­wa­nych roślin i więk­szego uza­leż­nie­nia od roślin upraw­nych zawie­ra­ją­cych skro­bię, takich jak kuku­ry­dza i psze­nica. Następny wielki prze­łom doko­nał się, gdy nastała epoka powszech­nej urba­ni­za­cji, a ludzie zostali wysta­wieni na dzia­ła­nie anty­bio­ty­ków i uza­leż­nili się od zbóż, cukru oraz żyw­no­ści prze­two­rzo­nej.

Jak już wspo­mnia­łem w roz­dziale 2, w ostat­nich cza­sach wiele czyn­ni­ków – od anty­bio­ty­ków po lody – zmie­niło skład drob­no­ustro­jów bytu­ją­cych w orga­ni­zmie czło­wieka. Porów­na­nie gatun­ków bak­te­rii obec­nych jesz­cze w roku 1960 ze współ­cze­snym mikro­bio­mem pozwala zro­zu­mieć, że czło­wiek żyjący w XXI wieku ma w prze­wo­dzie pokar­mo­wym mniej gatun­ków bak­te­rii niż jego przod­ko­wie. Czyn­niki zabu­rza­jące mikro­biom spo­wo­do­wały zmniej­sze­nie popu­la­cji i zróż­ni­co­wa­nia liczby gatun­ków bak­te­rii. Wiele zostało utra­co­nych lub wyeli­mi­no­wa­nych w wyniku wypad­ków na wiel­kiej mikro­biomowej auto­stra­dzie. Ana­li­zu­jąc mikro­or­ga­ni­zmy we współ­cze­snych prób­kach kału, zauwa­żamy, że u spo­rej grupy ludzi wystę­puje nie­wiele poży­tecz­nych bak­te­rii Lac­to­ba­cil­lus czy Bifi­do­bac­te­rium, a rów­no­cze­śnie jest tam dużo bak­te­rii Esche­ri­chia coli, Shi­gella, Pseu­do­mo­nas i innych mikro­or­ga­ni­zmów kało­wych, które przej­mują domi­na­cję w prze­wo­dzie pokar­mo­wym czło­wieka. Nie widać gatun­ków, które znik­nęły ze współ­cze­snego mikro­biomu. Ponie­waż nie jeste­śmy w sta­nie powie­dzieć dokład­nie, któ­rych gatun­ków zabra­kło, ucie­kamy się do porów­ny­wa­nia mikro­bio­mów współ­cze­snych ze skła­dem flory jeli­to­wej sprzed lat.

Iden­ty­fi­ka­cja mikro­or­ga­ni­zmów, któ­rych bra­kuje współ­cze­śnie, jest zada­niem trud­niej­szym niż wska­za­nie tych mikro­bów, które są obecne i któ­rych nie­zbęd­ność jest kwe­stio­no­wana. Ana­liza DNA rzuca świa­tło na te róż­nice. Mię­dzy­na­ro­dowa grupa badaw­cza nie­dawno odkryła tysiące nie­zi­den­ty­fi­ko­wa­nych wcze­śniej gatun­ków mikro­bów, które zamiesz­kują orga­ni­zmy ludzi na całym świe­cie. Ana­liza tych nowych gatun­ków posze­rza wie­dzę na temat wyko­rzy­sta­nia mikro­bio­lo­gicz­nej skarb­nicy. Podobne metody badaw­cze są sto­so­wane w odnie­sie­niu do mikro­bio­mów wciąż pozo­sta­łych na pla­ne­cie łow­ców-zbie­ra­czy i do pozo­sta­ło­ści po sta­ro­żyt­nych mikro­bio­mach, toteż wkrótce będziemy dys­po­no­wać obszer­nymi kata­lo­gami utra­co­nych gatun­ków.

Spo­łecz­no­ści, które wciąż pro­wa­dzą zbie­racko-łowiecki tryb życia, dostar­czają infor­ma­cji na temat mikro­bio­mów jeli­to­wych nie­na­ra­żo­nych na dzia­ła­nie anty­bio­ty­ków i innych leków. Ci ludzie odży­wiają się pro­duk­tami nie­prze­two­rzo­nymi: korze­niami i bul­wami rosną­cymi w ziemi, mię­sem zwie­rząt, które sami upo­lują, wodą z rzek i stru­mieni. Nie podró­żują samo­cho­dami i nie komu­ni­kują się przez tele­fony komór­kowe. Gdy porów­namy współ­cze­sną florę jeli­tową z mikro­biotą jeli­tową człon­ków rdzen­nych ple­mion, na przy­kład Hadza z Tan­za­nii, Matsés z Peru czy Yano­mami z bra­zy­lij­skich lasów desz­czo­wych, prze­ko­namy się, że – podob­nie jak zaob­ser­wo­wano to w ska­mie­nia­ło­ściach odcho­dów lub kościach – skład ich mikro­biomu jest inny. U ludów pier­wot­nych wystę­puje wiele gatun­ków nie­obec­nych w mikro­bio­mie współ­cze­snego czło­wieka. Co cie­kawe, ana­liza mikro­bio­mów dowo­dzi, że choć spo­łecz­no­ści pier­wotne są znacz­nie roz­pro­szone i żyją na róż­nych kon­ty­nen­tach, ich flora jeli­towa jest zaska­ku­jąco podobna. Na przy­kład gatunki mikro­biomu ludu Hadza z Afryki Wschod­niej są podobne do flory jeli­to­wej ple­mie­nia Matsés z lasów desz­czo­wych Peru – a prze­cież są to rdzenni miesz­kańcy dwóch kon­ty­nen­tów, któ­rzy nie mieli moż­li­wo­ści kon­tak­to­wa­nia się ze sobą. Te nie­zwy­kłe mię­dzy­kul­tu­rowe i mię­dzy­kon­ty­nen­talne podo­bień­stwa wywo­łały spe­ku­la­cję, że mikro­biom tych ludów przy­po­mina florę jeli­tową naszych przod­ków z epoki kamien­nej, a więc ist­nie­jący, zanim jego skład został zabu­rzony przez współ­cze­sne czyn­niki – mikro­biom będący czę­ścią ewo­lu­cji czło­wieka. Mikro­biom ludzi w XXI wieku jest wyjąt­kiem.

Brak pew­nych grup bak­te­rii obja­wia­jący się róż­nymi pro­ble­mami ze zdro­wiem spo­wo­do­wał, że posta­no­wiono zastę­po­wać utra­cone lub bra­ku­jące gatunki. I tak w jed­nym z nie­dawno prze­pro­wa­dzo­nych badań naukowcy z Boston Chil­dren’s Hospi­tal wymie­nili kilka szcze­pów Clo­stri­dium, któ­rych bra­ko­wało w jeli­tach nie­mow­ląt cier­pią­cych na aler­gie pokar­mowe, by mieć szansę na cof­nię­cie cho­roby. Ta kon­cep­cja wydaje się obie­cu­jąca wobec czę­stych, cza­sami nie­bez­piecz­nych aler­gii pokar­mo­wych na orzeszki ziemne, jajka lub ryby, doświad­cza­nych przez coraz więk­szą liczbę dzieci.

Innym rodza­jem bak­te­rii w dużym stop­niu utra­co­nych przez współ­cze­snych ludzi jest Oxa­lo­bac­ter. Bak­te­rie te zasie­dla­jące okręż­nicę chęt­nie przy­swa­jają szcza­wiany, powszech­nie wystę­pu­jące natu­ralne skład­niki takich pro­duk­tów żyw­no­ścio­wych jak orze­chy, szpi­nak, buraki i cze­ko­lada. W prze­ci­wień­stwie do ludzi współ­cze­snych więk­szość człon­ków spo­łecz­no­ści pier­wot­nych, takich jak ple­miona Hadza czy Yano­mami, ma wiele gatun­ków Oxa­lo­bac­ter. Ponie­waż popu­la­cja ludzi XXI wieku zatraca te gatunki, roz­wi­jają się u nich – zwłasz­cza po eks­po­zy­cji na anty­bio­tyki – bole­sne kamie­nie ner­kowe powsta­jące ze szcza­wianu wap­nia. Naj­bar­dziej nie­po­ko­jące jest to, że nastę­puje znaczne zwięk­sze­nie liczby przy­pad­ków kamieni ner­ko­wych powsta­łych ze szcza­wianu wap­nia u dzieci, szcze­gól­nie po kura­cjach anty­bio­ty­ko­wych. Ist­nieje rów­nież praw­do­po­do­bień­stwo innych zmian we flo­rze jeli­to­wej ludzi ze szcza­wia­no­wymi kamie­niami ner­ko­wymi, takich jak roz­rost nie­któ­rych gatun­ków (Metha­no­bre­vi­bac­ter smi­thii) oraz utrata lub zmniej­sze­nie liczby innych (Lac­to­ba­cil­lus plan­ta­rum). Wydaje się jed­nak, że pro­ces ten jest spo­wo­do­wany głów­nie utratą bak­te­rii z rodzaju Oxa­lo­bac­ter.

Bifi­do­bac­te­rium infan­tis to kolejna ofiara wśród mikro­bów, nie­obecna u 90 pro­cent nowo­rod­ków. Gatu­nek ten przy­nosi nowo naro­dzo­nym dzie­ciom poważne korzy­ści zdro­wotne i roz­wo­jowe, lecz albo nie zostaje prze­ka­zany dziecku przez matkę, albo nastę­puje jego utrata na sku­tek kon­taktu z anty­bio­ty­kami. Bez B. infan­tis nie­mow­lęta są bar­dziej nara­żone na nad­mierną kolo­ni­za­cję przez bak­te­rie kałowe z rodziny Ente­ro­bac­te­ria­ceae – zaob­ser­wo­wano dra­ma­tyczny wzrost pH kału dzieci (wzrost pH kału świad­czy o braku zdol­no­ści meta­bo­li­zo­wa­nia skład­ni­ków odżyw­czych, takich jak zawarte w mleku matki oli­go­sa­cha­rydy, w kwasy tłusz­czowe, odży­wia­jące komórki jelit i zapew­nia­jące inne korzy­ści). Na początku XX wieku pH kału nie­mow­ląt wyno­siło około 5,0, tym­cza­sem kał współ­cze­snych nie­mow­ląt, pozba­wio­nych popu­la­cji B. infan­tis, ma mniej kwa­śny odczyn o pH wyno­szą­cym 6,5 (co ozna­cza ponad­dzie­się­cio­krotny spa­dek kwa­so­wo­ści w skali pH). Odtwo­rze­nie B. infan­tis chroni wcze­śniaki przed nisz­czącą, a czę­sto śmier­telną cho­robą zwaną mar­twi­czym zapa­le­niem jelit, w któ­rej nisz­czące gatunki bak­te­rii ata­kują i uszka­dzają ściany jelita. Bifi­do­bac­te­rium infan­tis to jeden z kilku gatun­ków klu­czo­wych dla nie­mow­lę­cia, które dzięki swo­jej zdol­no­ści meta­bo­li­zo­wa­nia skład­ni­ków odżyw­czych z mleka matki wspo­ma­gają roz­wój innych pożą­da­nych gatun­ków bak­te­rii wraz z roz­wo­jem dziecka. Ale nawet poród siłami natury i kar­mie­nie pier­sią nie gwa­ran­tują, że orga­nizm nowo­rodka zosta­nie sko­lo­ni­zo­wany przez ten ważny drob­no­ustrój – może go bra­ko­wać matce, więc nie będzie moż­liwe prze­ka­za­nie bak­te­rii dziecku. Oprócz ochrony przed mar­twi­czym zapa­le­niem jelit odtwo­rze­nie tych gatun­ków zapew­nia nie­mow­lę­tom inne istotne korzy­ści. Nie­mow­lęta, u któ­rych przy­wró­cono B. infan­tis, lepiej prze­sy­piają noc i zapa­dają w dłuż­sze drzemki, rza­dziej cier­pią na odpa­rze­nia pie­lusz­kowe i kolki oraz rza­dziej się wypróż­niają (a więc potrze­bują o połowę mniej zmian pie­luch). Zyski pły­nące z posia­da­nia tego gatunku bak­te­rii utrzy­mują się u star­szych dzieci w postaci rzad­szych aler­gicz­nych nie­ży­tów nosa, mniej licz­nych przy­pad­ków astmy i mniej­szego praw­do­po­do­bień­stwa wystą­pie­nia cho­rób auto­im­mu­no­lo­gicz­nych, a także bólów brzu­cha spo­wo­do­wa­nych przez zespół jelita draż­li­wego. Jesz­cze lep­sze od dostar­cze­nia dziecku B. infan­tis w for­mie pro­bio­tyku poda­nego po poro­dzie jest odtwo­rze­nie tego mikro­or­ga­ni­zmu u kobiety przed poro­dem, co umoż­li­wia prze­ka­za­nie go dziecku tak, jak powinno to się odbyć w spo­sób natu­ralny. Korzy­ścią nie do prze­ce­nie­nia jest zapew­nie­nie też zdro­wia matce.

L. REU­TERI: BAK­TE­RIA MIŁO­ŚCI

Bak­te­rie z gatunku Lac­to­ba­cil­lus reu­teri są gwiaz­dami w świe­cie mikro­or­ga­ni­zmów jeli­to­wych i wywo­łują spek­ta­ku­larne skutki u swo­ich ludz­kich żywi­cieli. Do połowy XX wieku więk­szość ludzi z kra­jów wysoko roz­wi­nię­tych czer­pała korzy­ści z tego, że ich prze­wód pokar­mowy zasie­dlały te drob­no­ustroje – matki prze­ka­zy­wały je dzie­ciom przy poro­dzie (pod­czas przej­ścia nowo­rodka przez kanał rodny) i pod­czas kar­mie­nia pier­sią. Lac­to­ba­cil­lus reu­teri wystę­puje w orga­ni­zmach tubyl­ców żyją­cych w dżun­glach i górach. Mają go rów­nież kury, świ­nie i inne zwie­rzęta, co suge­ruje, że odgrywa on istotną rolę.

Współ­cze­sny tryb życia spo­wo­do­wał, że ten gatu­nek zagi­nął u 96 pro­cent miesz­kań­ców kra­jów wysoko roz­wi­nię­tych. Dzi­siaj jedy­nie 4 pro­cent na­dal cie­szy się obec­no­ścią tego cudow­nego gatunku. Jedną z wielu korzy­ści, jakie przy­nosi bak­te­ria L. reu­teri, jest jej wyjąt­kowa zdol­ność do uwal­nia­nia hor­monu oksy­to­cyny w ludz­kim mózgu. W Mas­sa­chu­setts Insti­tute of Tech­no­logy (MIT) prze­pro­wa­dzono cykl eks­pe­ry­men­tów potwier­dza­ją­cych tę tezę. Pomyśl: mikrob żyjący w twoim prze­wo­dzie pokar­mo­wym decy­duje o waż­nym aspek­cie funk­cjo­no­wa­nia two­jego mózgu.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki