Zdrowy perfekcjonizm. Wylecz się z "muszę" i "powinienem" - Clarissa W. Ong, Michael P. Twohig - ebook

Zdrowy perfekcjonizm. Wylecz się z "muszę" i "powinienem" ebook

Clarissa W. Ong, Michael P. Twohig

0,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Jeśli uważasz się za perfekcjonistę, prawdopodobnie czujesz dumę z tej cechy swojego charakteru. W końcu zawsze dajesz z siebie sto procent, a tylko tak można osiągnąć cel! Ale czy na pewno? Ciągłe dążenie do ideału bywa także przyczyną nieuzasadnionej samokrytyki i nadmiernego stresu, często prowadzi do wypalenia oraz niszczy relacje z bliskimi.

Ta książka pomoże ci wyrwać się z matni samooskarżeń i nadmiernych wymagań wobec siebie i innych. Dowiesz się z niej, jak:

• odróżnić perfekcjonizm pomocny od szkodliwego,

• uniknąć narzucania sobie i innym nierealistycznych standardów, zarówno w pracy, jak i w życiu osobistym,

• pokonać lęk przed popełnianiem błędów, który jest największym wrogiem kreatywności i produktywności,

• uwolnić się od ograniczających etykiet sukcesu i porażki,

• dać sobie prawo do odpoczynku,

• uciszyć wewnętrznego krytyka, który nie pozwala ci rozwinąć skrzydeł,

• dążyć do sukcesu w sposób zrównoważony i bezpieczny.

Jeśli czujesz, że twoje pragnienie bycia doskonałym może być przyczyną stresu lub zmęczenia, wiedz, że ten poradnik powstał z myślą o tobie! Napisany przez duet psychologów klinicznych, oferuje ćwiczenia oparte na terapii akceptacji i zaangażowania (ACT), które pozwolą ci zniwelować ukryte koszty perfekcjonizmu i czerpać z niego jako twojej supermocy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi

Liczba stron: 207

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Przedmowa

Nieco ponad sto lat temu Pierre Janet, fran­cu­ski psy­cho­log i lekarz, zauwa­żył, że nie­któ­rym jego pacjen­tom doskwiera doj­mu­jące poczu­cie nie­kom­plet­no­ści. Drę­czyło ich ono na tyle mocno, że zaczy­nali poważ­nie wąt­pić w war­tość nie tylko wła­snych przed­się­wzięć, ale i per­cep­cji. Chcąc pora­dzić sobie ze zwąt­pie­niem, sta­rali się osią­gnąć dosko­na­łość na pozio­mie zarówno myśli, jak i dzia­łań. Kiedy im się to nie uda­wało, podej­mo­wali jesz­cze bar­dziej wzmo­żone wysiłki w celu uni­ka­nia błę­dów. Dopro­wa­dzało ich to do, jak okre­ślił to Janet, psy­cha­ste­nii – kom­bi­na­cji dole­gli­wo­ści uwa­ża­nych dziś za oddzielne zabu­rze­nia: obse­syjno-kom­pul­syjne, lękowe, odży­wia­nia i nastroju.

Kil­ka­dzie­siąt lat póź­niej psy­cho­ana­li­tyczka Karen Hor­ney zauwa­żyła coś podob­nego u swo­ich lęko­wych pacjen­tów, któ­rzy z naj­wyż­szym tru­dem usi­ło­wali spro­stać wyide­ali­zo­wa­nemu, per­fek­cyj­nemu obra­zowi samych sie­bie. Zna­mienne dla ich wysił­ków były oso­bi­ste impe­ra­tywy, które kie­ro­wały takimi zacho­wa­niami. Hor­ney okre­śliła je mia­nem tyra­nii powin­no­ści; były to sztywne nakazy, do któ­rych – jak czuli – pacjenci musieli się bez­względ­nie sto­so­wać („Nie wolno mi popeł­nić żad­nego błędu”, „Nie mogę dostać oceny niż­szej niż 5”). Albert Ellis nazwał tego rodzaju myśle­nie „musze­niozą”, co okre­śla bez­względne i nie­re­ali­styczne wyma­ga­nie od sie­bie dosko­na­ło­ści w każ­dym dzia­ła­niu. Ta książka oma­wia prze­różne „musze­nia” i powin­no­ści, które cha­rak­te­ry­zują myśle­nie per­fek­cjo­ni­sty i pro­wa­dzą go do emo­cjo­nal­nego cier­pie­nia. Jeśli czy­ta­jąc opisy tego rodzaju myśle­nia, odnaj­du­jesz w nich sie­bie, zro­zu­miesz, jak bar­dzo jest ono szko­dliwe.

Dąże­nie do dosko­na­ło­ści może popro­wa­dzić cię do życio­wego speł­nie­nia, ale też skie­ro­wać na drogę auto­de­struk­cji. Decy­du­jący jest tu spo­sób podej­ścia do tego przed­się­wzię­cia. Tam, gdzie akcep­tuje się błędy i nie­po­wo­dze­nia oraz wyko­rzy­stuje je kon­struk­tyw­nie, życie może być pełne roz­woju i afir­ma­cji. Jeśli nato­miast twoje dzia­ła­nia spro­wa­dzają się do prób unik­nię­cia pora­żek i nie­do­cią­gnięć, życie staje się walką. Per­fek­cjo­nizm z natury wiąże się z samo­kry­ty­cy­zmem – nie­ela­styczną i skrajną formą samo­oceny, która w efek­cie daje poczu­cie porażki i braku wła­snej war­to­ści, i to nawet w obli­czu zna­czą­cych osią­gnięć. Jeśli uza­leż­niasz swoją samo­ocenę od per­fek­cyj­nego wyko­ny­wa­nia zadań i bycia dosko­na­łym, to bez względu na to, ile osią­gniesz, świat będzie dla cie­bie źró­dłem nie­ustan­nego zagro­że­nia peł­nym aktyw­no­ści, któ­rych należy się oba­wiać i uni­kać. Gdy ludzie okre­ślają swoją war­tość za pomocą błę­dów i nie­po­wo­dzeń, skutki są kata­stro­falne. Nie­prze­jed­nany samo­kry­ty­cyzm dopro­wa­dzi cię do prze­ko­na­nia, że coś jest z tobą z gruntu nie tak, a zara­dzić temu może wyłącz­nie osią­gnię­cie dosko­na­ło­ści.

Cla­rissa Ong i Michael Two­hig zasta­na­wiają się, jak zauwa­żać, rozu­mieć i akcep­to­wać wła­sne nie­do­sko­na­ło­ści, a jed­no­cze­śnie sta­rać się być naj­lep­szą wer­sją samego sie­bie. Oba­lają mit, że samo­kry­ty­cyzm jest pali­wem dla suk­cesu. Pod­kre­ślają, że kiedy to on napę­dza cię do dzia­ła­nia, to nawet jeśli odnie­siesz suk­ces, nie będziesz szczę­śliwy.

Ta książka pod­kre­śla rolę war­to­ści. Czy­ta­jąc ją, będziesz mógł zde­fi­nio­wać, co tak naprawdę jest dla cie­bie ważne, a kiedy już to odkry­jesz – odwo­łać się do tego. Ćwi­cze­nia oparte na uważ­no­ści i współ­od­czu­wa­niu przy­bliżą cię do życia, jakie chciał­byś pro­wa­dzić. Jak w przy­padku każ­dego wysiłku tego rodzaju klu­czowe będzie zaak­cep­to­wa­nie nie­unik­nio­nych błę­dów i pora­żek, które napo­tkasz, anga­żu­jąc się w to, co dla cie­bie naj­cen­niej­sze. Ta podróż będzie jed­nak warta swo­jej ceny.

Randy O. Frost, dok­tor psy­cho­lo­gii, eme­ry­to­wany pro­fe­sor Harold and Elsaa Sii­pola Israel przy Smith Col­lege, Nor­thamp­ton, Mas­sa­chu­setts

Wstęp

Potrzeba bycia per­fek­cyj­nym w tym, co się robi, ma dwa obli­cza. To jaśniej­sze wiąże się z nie­koń­czą­cym się pasmem pochwał, nie­zrów­naną pro­duk­tyw­no­ścią i usta­bi­li­zo­waną jako­ścią wyko­ny­wa­nej pracy. Jest jed­nak i to ciemne: nie­do­trzy­mane ter­miny, uparta pro­kra­sty­na­cja i prze­wle­kłe nie­do­bory snu. Jako tera­peuci pra­co­wa­li­śmy z karie­ro­wi­czami, któ­rzy upar­cie bie­gną w wyścigu szczu­rów, nawet gdy roz­pa­dają się ich związki, ze stu­den­tami, któ­rzy o trze­ciej nad ranem wysy­łają swoim pro­fe­so­rom e-maile z despe­rac­kimi proś­bami o prze­su­nię­cie ter­mi­nów, oraz z eme­ry­tami, któ­rzy spo­glą­da­jąc wstecz na swoje życie, docho­dzą do wnio­sku, że prze­ga­pili ogromną jego część. Jako psy­cho­lo­go­wie kli­niczni obser­wo­wa­li­śmy, jak per­fek­cjo­nizm para­li­żuje i wykań­cza część naszych uta­len­to­wa­nych kole­gów, nie­kiedy wyklu­cza­jąc ich z kariery aka­de­mic­kiej. Dzieje się tak dla­tego, że dąże­nie do dosko­na­ło­ści to miecz obo­sieczny: te same umie­jęt­no­ści, które poma­gają ludziom osią­gnąć suk­ces, w zago­nio­nym, peł­nym pre­sji świe­cie utrud­niają im życie. Efek­tem są lęki, stres i zmar­twie­nia.

Ta książka powstała z potrzeby zarówno zawo­do­wej, jak i oso­bi­stej. Mój (Cla­rissy) los tro­skli­wie pie­lę­gno­wał we mnie potrzebę bycia dosko­nałą; obser­wo­wa­łam, jak per­fek­cjo­nizm pożera kolejne kęsy mojego życia, obie­cu­jąc, że wyni­ka­jący z tego suk­ces zre­kom­pen­suje mi ponie­sione straty. Choć jestem już lep­sza w byciu niedosko­nałą, obawy i nie­pew­ność na­dal mnie nie opu­ściły. Od czasu do czasu pozwa­lam, by o moim dzia­ła­niu prze­są­dzał per­fek­cjo­nizm. W takich chwi­lach zadzi­wia mnie, jak trudno jest mi zigno­ro­wać pra­gnie­nie osią­gnię­cia dosko­na­ło­ści.

Nawet wymy­śle­nie tytułu dla tej książki było stre­su­jącą szar­pa­niną. Roz­wa­ża­li­śmy parę „stan­dar­do­wych” wer­sji i kilka bar­dziej… niszo­wych. Mie­li­śmy przy tym doj­mu­jącą świa­do­mość, że to praw­dziwa iro­nia losu poświę­cać tak dużo czasu i ener­gii na wynaj­dy­wa­nie „dosko­na­łego” tytułu dla książki trak­tu­ją­cej o ilu­zji per­fek­cjo­ni­zmu. Zro­bi­li­śmy więc to, co sami radzimy robić naszym czy­tel­ni­kom. Wybra­li­śmy tytuł, który jest „dosta­tecz­nie dobry”, ponie­waż odpusz­cza­nie per­fek­cjo­ni­zmu polega na umie­jęt­no­ści życia ze świa­do­mo­ścią, że zro­bi­li­śmy coś nie na sto pro­cent i że dajemy sobie przy­zwo­le­nie na bycie ludźmi. Nauczy­li­śmy się – i na­dal się uczymy – w pełni akcep­to­wać sie­bie, w inny spo­sób pod­cho­dzić do stan­dar­dów dosko­na­ło­ści i roz­ko­szo­wać się nie­unik­nio­nymi zawi­ło­ściami życia. I tego samego życzymy wam.

Napi­sa­li­śmy tę książkę dla osób, które:

ugrzę­zły w lękach, stre­sie i zmar­twie­niach i przej­mują się, że nie są w miej­scu, w któ­rym uwa­żają, że

powinny

być;

sądzą, że per­fek­cjo­nizm prze­jął kon­trolę nad ich życiem;

chcą się dowie­dzieć, dla­czego nie mogą po pro­stu odpu­ścić pew­nych spraw;

w głębi serca uwa­żają, że nie są wystar­cza­jąco dobre, nie mają war­to­ści lub nie da się ich poko­chać;

mają dość dąże­nia do bycia per­fek­cyj­nymi, ale nie do końca wie­dzą, jak z tym zerwać.

Jeśli pod­czas lek­tury tej książki zaczniesz roz­wa­żać roz­sta­nie z per­fek­cjo­ni­zmem, może cię to nieco wystra­szyć. Tak naprawdę wiele osób, z któ­rymi pra­co­wa­li­śmy, uwa­żało go za cenną część wła­snej oso­bo­wo­ści, dla­czego więc mia­łyby z niego rezy­gno­wać? Są chwile, kiedy dąże­nie do dosko­na­ło­ści rze­czy­wi­ście bar­dzo pomaga. To dla­tego chcemy, abyś zacho­wał tę część sie­bie, ale nauczył się nowych metod inte­rak­cji z nią.

Być może będziesz odwle­kać lek­turę tej książki, aż nada­rzy się „odpo­wiedni” moment. Moż­liwe, że potrak­tu­jesz ją jak instruk­cję czy pod­ręcz­nik, który ma dostar­czyć ci reme­dium na twoje bolączki. Będzie jed­nak naj­bar­dziej uży­teczna, jeśli prze­czy­tasz ją tak, jak­byś oglą­dał film: po pro­stu ją przyj­mij. Zwróć uwagę na te frag­menty, które budzą w tobie emo­cje. Przej­rzyj pobież­nie te, które doty­czą cię w mniej­szym stop­niu. Cof­nij się, jeśli prze­ga­pisz coś istot­nego, lub prze­czy­taj całość, a potem wróć do tego, co cię zain­te­re­so­wało. Ogól­nie rzecz bio­rąc, chcemy, abyś wziął to, co może ci się przy­dać, a resztę zigno­ro­wał (naj­pew­niej jedne przy­kłady prze­mó­wią do cie­bie bar­dziej niż inne). Czy­taj raczej z myślą o satys­fak­cji niż o per­fek­cji. A potem wpro­wadź w życie to, czego się dowie­dzia­łeś.

Kilka razy popro­simy, abyś zano­to­wał swoje reak­cje i myśli w wybra­nym miej­scu – może to być notat­nik, doku­ment on-line czy dzien­nik – tak, byś po zakoń­czo­nej lek­tu­rze mógł do nich wró­cić i je prze­my­śleć. Chcie­li­by­śmy, żebyś dzięki temu utrwa­lił uzy­skaną wie­dzę i wcie­lił ją w życie, by nie zamknąć jej mię­dzy stro­nami książki. Wybór należy jed­nak osta­tecz­nie do cie­bie – nie trak­tuj tego jako kolejne „muszę”.

W naszym prze­ko­na­niu per­fek­cjo­nizm – oraz lęk, stres i zmar­twie­nia, które za sobą pociąga – przy­po­mina wodę ota­cza­jącą ławicę ryb w oce­anie: jest prak­tycz­nie nie­wi­doczny i nie będziesz wie­dział, co z nim zro­bić, dopóki nie zoba­czysz go takim, jaki fak­tycz­nie jest. To dla­tego, że nie da się zare­ago­wać – a tym bar­dziej zare­ago­wać wła­ści­wie – na coś, o czego ist­nie­niu nie ma się poję­cia, nawet jeśli brak reak­cji rani. Na stro­nach tej książki sta­ramy się przej­rzy­ście wyja­śnić, czym jest zja­wi­sko per­fek­cjo­nizmu – wraz z jego zasa­dami, stan­dar­dami, osą­dami i innymi cechami – a także opi­sać, jak działa i jak bole­sne nie­sie ze sobą skutki. Dostar­czamy rów­nież narzę­dzi, które możesz wyko­rzy­stać, chcąc spraw­niej poru­szać się po tych wodach – opra­co­wa­li­śmy je, bazu­jąc na naszych doświad­cze­niach w pracy nad per­fek­cjo­nizmem i na wie­dzy popar­tej udo­ku­men­to­waną tera­pią.

Mamy nadzieję, że głę­boko wej­rzysz w pełen obraz swo­jego życia i wyko­rzy­stasz spo­czy­wa­jącą w two­ich rękach wła­dzę do doko­ny­wa­nia wybo­rów zgod­nych z tym, co jest dla cie­bie ważne. Żyjąc z per­fek­cjo­ni­zmem, nie sta­jesz przed zero­je­dyn­ko­wym wybo­rem: pod­dać się mu albo cał­ko­wi­cie usu­nąć go ze swo­jego życia. Masz inną opcję – możesz się z nim zaprzy­jaź­nić. Daj sobie prze­strzeń na roz­luź­nie­nie rela­cji, kiedy cię dener­wuje, i ciesz się nim, kiedy wzbo­gaca twoje życie. Odnajdź złoty śro­dek – ścieżkę, na któ­rej to ty decy­du­jesz, w jakim stop­niu per­fek­cjo­nizm wpływa na twoje dzia­ła­nia. To podróż, która nie­kiedy prze­biega bar­dziej okrężną drogą, niż­byś tego chciał. Jed­nak koniec koń­ców, jeśli nawet miał­byś doko­nać tylko jed­nej małej zmiany, ale w istot­nym kie­runku, będzie to postęp.

Rozdział 1. Cena dążenia do bycia najlepszym

Roz­dział 1

Cena dąże­nia do bycia naj­lep­szym

Perfek­cjo­nizm pełni różne funk­cje. Może on doty­czyć chęci osią­gnię­cia suk­cesu, zyska­nia miło­ści, sławy, pre­stiżu i uzna­nia, bycia roz­po­zna­wal­nym, wzbo­ga­ce­nia się i tak dalej. Rzą­dzi się logiką, którą można zawrzeć w zda­niu: „Jeśli będę dosko­nały, to odniosę suk­ces”, lub innym jego warian­cie. Coś z two­jej prze­szło­ści lub teraź­niej­szo­ści mówi: „Nie zdo­łam zdo­być tego, co chcę, jeśli nie będę dosko­nały”.

Per­fek­cjo­nizm może być rów­nież zwią­zany z chę­cią unik­nię­cia pomy­łek. W tym przy­padku mniej inte­re­suje cię zmie­nia­nie świata – cho­dzi o to, że po pro­stu nie chcesz popeł­nić żad­nego błędu. Możesz uwa­żać, że „jeśli coś pój­dzie źle, to będzie to na pewno moja wina” lub że „ktoś mnie oceni za moje błędy”. Możesz się nawet mar­twić, że jeśli coś zawa­lisz, spra­wisz tym komuś zawód.

Bez względu na to, jaką funk­cję speł­nia twój per­fek­cjo­nizm, dzia­ła­nia, jakie pod­ją­łeś i podej­mu­jesz, aby być dosko­na­łym lub uni­kać pora­żek, odbi­jają się na tobie na różne spo­soby. Być może część tych nega­tyw­nych kon­se­kwen­cji jest ci znana, lecz to ważne, aby dokład­nie poznać cał­ko­wity koszt sta­rań o bycie dosko­na­łym. Osta­tecz­nie sam go prze­cież pono­sisz.

Gra w perfekcjonizm

Sta­ra­nia, aby robić wszystko per­fek­cyj­nie lub uni­kać błę­dów, są jak gra. Ruchy, które w niej wyko­nu­jesz, wiążą się z okre­ślo­nymi skut­kami, a kiedy twoje cele pokry­wają się z fak­tycz­nym wyni­kiem roz­grywki, to zna­czy, że grasz „dobrze”. Jeśli na przy­kład poświę­cisz dłu­gie godziny pla­no­wa­niu wyprawy pod namiot, bo chcesz, żeby wszystko prze­bie­gło gładko, i dzięki two­jemu zaan­ga­żo­wa­niu wycieczka fak­tycz­nie się uda, to twój ruch się opła­cił. Jeśli z kolei pomimo two­jego pla­no­wa­nia wyprawa się nie udała, ruch był nie­efek­tywny. Wygraną byłoby osią­gnię­cie wła­snych nie­re­ali­stycz­nych celów, nie­po­peł­nie­nie żad­nego błędu, a wresz­cie zado­wo­le­nie z sie­bie i swo­ich osią­gnięć.

Chcąc wygrać, musisz pozo­stać w grze, nawet jeśli per­fek­cjo­nizm rzuca ci kłody pod nogi: strach przed porażką, wstyd z powodu nie­speł­nie­nia wyma­gań, stres zwią­zany z bała­ga­nem w domu, zamar­twia­nie się, co myślą o tobie inni, czy też prze­świad­cze­nie, że „nie jestem wystar­cza­jąco dobry”. Co robisz z tymi myślami i uczu­ciami? Jedna z wer­sji to walka: pra­cu­jesz po sześć­dzie­siąt godzin tygo­dniowo, dosta­jesz wysoko płatne sta­no­wi­sko, kupu­jesz willę z base­nem, urzą­dzasz nie­ska­zi­telny ogró­dek, znaj­du­jesz dosko­na­łego part­nera (lub kilku) i prze­glą­dasz w inter­ne­cie nie­koń­czące się recen­zje eks­pre­sów do kawy, żeby na pewno kupić ten ide­alny – a wszystko po to, by poka­zać, że nie ponio­słeś porażki i że jesteś wystar­cza­jąco dobry. Wygraną będzie udo­wod­nie­nie raz na zawsze, że te myśli i uczu­cia są nie­praw­dziwe. A jeśli się potkniesz w jakiej­kol­wiek dzie­dzi­nie, następ­nym razem nad­ro­bisz to, sta­ra­jąc się dwa razy bar­dziej. Oto jeden ze spo­so­bów na zwy­cię­stwo. Nie­stety stra­te­gia „po pro­stu bądź dosko­nały” pociąga za sobą efekty uboczne:

stres

prze­ja­wia­jący się napię­ciem mię­śni, bólem głowy, draż­li­wo­ścią i zabu­rze­niami łak­nie­nia (omi­ja­nie posił­ków, prze­ja­da­nie się i tym podobne);

zmar­twie­nia

drę­czące cię nie­ustan­nie i rzadko kiedy milk­nące;

lęki

towa­rzy­szące ci od rana do wie­czora, nie pozwa­la­jące zmru­żyć oka.

Jeśli na tym eta­pie na­dal reali­zu­jesz opi­saną stra­te­gię, to naj­wy­raź­niej zało­ży­łeś, że ewen­tu­alna wygrana warta jest takich cier­pień.

W innym sce­na­riu­szu gra w per­fek­cjo­nizm mogła cię tak wymę­czyć, że się pod­da­łeś i pogo­dzi­łeś z porażką: na stu­diach wybie­rasz naj­prost­szą spe­cja­li­za­cję, odwle­kasz zło­że­nie poda­nia o awans, po raz trzeci oglą­dasz Nie­pewne, zamiast roz­pa­ko­wać walizki, i pro­kra­sty­nu­jesz z zada­niami aż do ostat­niego dnia przed ter­mi­nem. Cho­dzi o to, żeby nie wyko­ny­wać żad­nych ruchów, żeby twój per­fek­cjo­nizm nie miał cię o co obwi­nić, lub też wyko­nać ich mini­malną liczbę, wkła­da­jąc w nie jak naj­mniej­szy wysi­łek. Wów­czas twoja stra­te­gia nazywa się: „Jeśli nie spró­buję, to nie poniosę porażki” lub „Skoro nie mogę być dosko­nały, to po co się sta­rać?”. Jest to jed­nak pułapka, ponie­waż kapi­tu­la­cja wpę­dza cię na tory pro­kra­sty­na­cji i winy, więc tak czy ina­czej prze­gry­wasz.

Koszty uczestniczenia w grze

Pomyśl o per­fek­cjo­ni­zmie jak o trans­ak­cji; pono­sisz okre­ślony koszt, żeby zdo­być okre­ślony towar. Na przy­kład pła­cisz trzema godzi­nami snu za wyż­szą ocenę na jutrzej­szym egza­mi­nie. Rezy­gnu­jesz ze wspól­nego rodzin­nego oglą­da­nia filmu, żeby zmniej­szyć nie­po­kój, jaki wzbu­dza w tobie sterta pra­nia do roz­wie­sze­nia. Pła­cisz swoim dobro­sta­nem emo­cjo­nal­nym za pochwałę z zewnątrz. Na prze­strzeni całego życia prze­pro­wa­dzamy sami ze sobą podobne trans­ak­cje przy oka­zji każ­dej decy­zji, jaką mamy do pod­ję­cia. Nie­które wybory wyni­kają z nawy­ków: „Oczy­wi­ście, że posie­dzę dzi­siaj do późna, żeby dopra­co­wać wszyst­kie slajdy; nie dopusz­czę prze­cież, żeby moja pre­zen­ta­cja była poni­żej stan­dar­dów”. Innym razem podej­mu­jemy decy­zje z pełną świa­do­mo­ścią: „To nor­malne, że nie śpię i stre­suję się każ­dym szcze­gó­łem, bo chcę, żeby przy­ję­cie prze­bie­gło ide­al­nie”.

Nie­stety prze­pro­wa­dzane w gło­wie kal­ku­la­cje czę­sto prze­kła­mują rze­czy­wi­stość. Rezy­gna­cja ze snu nie gwa­ran­tuje dobrej oceny, a poświę­ce­nie zdro­wia emo­cjo­nal­nego nie zapew­nia uzna­nia. Kiedy nie­ustan­nie zamar­twiasz się o kolejne zada­nia, możesz nie spo­strzec, jak bar­dzo nie­uczciwe są te trans­ak­cje. Zanim się zorien­tu­jesz, że lata cięż­kiej pracy na stu­diach nie przy­nio­sły ci poczu­cia „bycia wystar­cza­jąco dobrym”, już się stre­su­jesz przy­go­to­wa­niem listu moty­wa­cyj­nego, który jest ci potrzebny na kolej­nym eta­pie kariery. Led­wie wró­cisz z rodzin­nej wycieczki, a zaczy­nasz się mar­twić o kolejne waka­cje.

Co wię­cej, ist­nieją ukryte koszty, któ­rych nie uwzględ­niasz w swoim pro­ce­sie decy­zyj­nym. Nie­do­bór snu może obni­żyć twój nastrój, a tym samym spra­wić, że twoje towa­rzy­stwo nie będzie mile widziane, co z kolei wpły­nie na twoje rela­cje inter­per­so­nalne. Twoja zbyt­nia kon­cen­tra­cja na pla­no­wa­niu imprezy może wzbu­dzić u innych fru­stra­cję – prze­cież chcieli tylko, byś był czę­ścią tego wyda­rze­nia – i spra­wić, że następ­nym razem nie zosta­niesz zapro­szony. W efek­cie twoje zdro­wie emo­cjo­nalne może cier­pieć nie tylko przez tę krótką chwilę, ale i przez następne mie­siące, a nawet lata. Wszyst­kie te ele­menty skła­dają się na koszty uczest­nic­twa w grze.

Zasta­nów się przez chwilę, jaka dla cie­bie była gra w per­fek­cjo­nizm. Zapisz w notat­niku odpo­wie­dzi na poniż­sze pyta­nia. Nie śpiesz się. Nie pozwól, żeby to twój mózg udzie­lał odpo­wie­dzi. Przez całe życie zbie­ra­łeś dane o swo­ich wyni­kach w roz­grywce – to tro­chę jak­byś dys­po­no­wał wła­snymi sta­ty­sty­kami spor­to­wymi – wsłu­chaj się więc w mądrość pły­nącą ze zdo­by­tych doświad­czeń.

Co poświę­ci­łeś, by pozo­stać w grze?

To cena za godze­nie się na per­fek­cjo­nizm. Może to być czas, ener­gia, sen, rela­cje, sza­cu­nek do samego sie­bie, marze­nia i wol­ność, któ­rej się wyrze­kłeś, żeby sku­pić się na byciu dosko­na­łym. Zauważ fizyczny i emo­cjo­nalny trud powo­do­wany przez lęk, stres i zmar­twie­nia wyni­ka­jące z potrzeby, by sprawy toczyły się w okre­ślony spo­sób lub były takie, a nie inne. Ile cen­nych chwil stra­ci­łeś na pro­wa­dze­nie nie­ustan­nych dia­lo­gów w swo­jej gło­wie? W jaki spo­sób bez­senne z powodu stresu noce wpły­wają na twoje samo­po­czu­cie kolej­nego dnia? Jak bar­dzo odda­li­łeś od swo­ich war­to­ści, żeby zado­wo­lić innych? Jak odbie­rasz słowa uko­cha­nej osoby, kiedy ta mówi, że czuje się zanie­dbana lub sfru­stro­wana twoją nie­chę­cią do kom­pro­misu? Jakich fizycz­nych dole­gli­wo­ści doświad­czasz, kiedy w pogoni za dosko­na­ło­ścią nara­żasz na szwank swoje zdro­wie men­talne i fizyczne?

Co zysku­jesz, uczest­ni­cząc w grze?

Ta nagroda jest zwią­zana z dąże­niem do dosko­na­ło­ści i uni­ka­niem błę­dów. Być może ludzie sądzą, że jesteś mądry i wybitny we wszyst­kim, co robisz. A może w ten spo­sób z powo­dze­niem odpę­dzasz myśli, że jesteś kom­plet­nym nie­udacz­ni­kiem? Ta gra ma swoje plusy – nie grał­byś w nią tak długo, gdy­byś nic na tym nie zyski­wał. Zasta­nów się, jakie płyną z niej korzy­ści.

Co zro­bi­łeś, żeby spró­bo­wać poko­nać per­fek­cjo­nizm?

Pomyśl o stra­te­giach – przy­dat­nych i bez­u­ży­tecz­nych – z któ­rych korzy­sta­łeś, chcąc roz­wią­zać, napra­wić i prze­zwy­cię­żyć pro­blem per­fek­cjo­ni­zmu i pora­dzić sobie z nim. Patrz z sze­ro­kiej per­spek­tywy, ale bądź pre­cy­zyjny. Może cho­dzić na przy­kład o: odwo­ły­wa­nie się do sil­nej woli; powta­rza­nie sobie, że jesteś nie­udacz­ni­kiem, żeby się zmo­ty­wo­wać; wie­lo­krotne spraw­dza­nie wyko­na­nej pracy; uni­ka­nie dzia­łań, które wydają się zbyt trudne; pro­kra­sty­na­cja z waż­nymi spra­wami do ostat­niej chwili; bra­nie na sie­bie nie­roz­sąd­nie dużej liczby pro­jek­tów; zga­dza­nie się z innymi w każ­dej sytu­acji; szu­ka­nie ide­al­nych sadzo­nek pomi­dora w kil­ku­na­stu skle­pach; opra­co­wy­wa­nie listy zaku­pów przez dłu­gie godziny; uda­wa­nie, że wszystko w porządku, nawet jeśli czu­jesz, że twój świat wła­śnie się wali. Zapisz w notat­niku co naj­mniej pięć stra­te­gii, któ­rych pró­bo­wa­łeś.

Na ile sku­tecz­nie wska­zane w poprzed­nim punk­cie stra­te­gie pomo­gły ci ograć per­fek­cjo­nizm?

Prze­ana­li­zuj ich krótko- i dłu­go­ter­mi­nową sku­tecz­ność (dla każ­dej stwórz oddzielną kolumnę), tak jak­byś oce­niał zwy­cię­stwo w secie kon­tra zwy­cię­stwo w meczu. Bądź ze sobą szczery. O ile bli­żej wygra­nia meczu i zakoń­cze­nia tego nie­ustan­nego odbi­ja­nia piłeczki się znaj­du­jesz? Zwy­cię­stwem byłoby nabra­nie prze­ko­na­nia, że jesteś wystar­cza­jąco dobry i że ni­gdy wię­cej nie będziesz musiał się zma­gać z lękiem, stre­sem i zmar­twie­niami wyni­ka­ją­cymi z per­fek­cjo­ni­zmu.

Odpo­wie­dziaw­szy na te cztery pyta­nia, zasta­nów się, czy walka z per­fek­cjo­ni­zmem lub dąże­nie do dosko­na­ło­ści były w twoim przy­padku mądrą inwe­sty­cją. Jedy­nym kry­te­rium, jakie się liczy, jesteś ty i twój dobro­stan. Nie poprze­sta­waj na samych kosz­tach (pyta­nie 1.); uwzględ­nij też to, co zysku­jesz w grze (pyta­nie 2.). Prze­myśl odpo­wiedź na pyta­nie 1. w kon­tek­ście odpo­wie­dzi na pyta­nie 2. i na odwrót. Czy cał­ko­wity koszt per­fek­cjo­ni­zmu był wart otrzy­ma­nej nagrody? Nie ma tu dobrej czy złej odpo­wie­dzi; daj sobie prze­strzeń, aby sta­nąć twa­rzą w twarz ze wszyst­kimi kon­se­kwen­cjami gra­nia prze­ciwko per­fek­cjo­ni­zmowi przez tak długi czas.

Następ­nie przyj­rzyj się swoim odpo­wie­dziom na pyta­nie 4. i zapisz wszyst­kie reak­cje, jakie wzbu­dziła w tobie ewa­lu­acja sku­tecz­no­ści wła­snych stra­te­gii. I znów, oprzyj się poku­sie zbyt szyb­kiej odpo­wie­dzi. Daj sobie czas na ana­lizę wszel­kich spo­strze­żeń (lub ich braku) – każda reak­cja jest dozwo­lona.

Ludzie z reguły odkry­wają, że ich stra­te­gie są sku­teczne na krótką metę, ale na dłuż­szą metę tylko potę­gują stres. W efek­cie docho­dzą do wnio­sku, że potrze­bują lep­szych roz­wią­zań dłu­go­ter­mi­no­wych. Taka ana­liza ma sens. W zasa­dzie wła­śnie to dora­dziłby ci każdy sza­nu­jący się spor­to­wiec. Ale co, jeśli w tej grze nie cho­dzi o inte­li­gen­cję, siłę czy wytrwa­łość? Gdyby per­fek­cjo­nizm był pro­ble­mem moż­li­wym do roz­wią­za­nia, to z pew­no­ścią już byś sobie z nim pora­dził (patrz: twoje stra­te­gie z pyta­nia 3). Przy­pusz­czamy, że masz wysoką moty­wa­cję, aby upo­rać się z per­fek­cjo­nizmem (cokol­wiek on dla cie­bie ozna­cza), i poświę­ci­łeś już temu przed­się­wzię­ciu mnó­stwo czasu i ener­gii. Nie cho­dzi tu więc o brak umie­jęt­no­ści czy wysiłku z two­jej strony. Spró­bujmy zatem cze­goś innego – już na samym początku załóżmy, że to gra, w któ­rej nie da się zwy­cię­żyć, ana­li­zu­jąc dowody, jakich dostar­cza twoje życie.

A teraz pójdź w tym ćwi­cze­niu o krok dalej, wykra­cza­jąc poza kwe­stię sku­tecz­no­ści: czy dzięki sto­so­wa­nym stra­te­giom kochasz swoje życie, czy czu­jesz się tak, jak tego ocze­ki­wa­łeś, czy jesteś osobą, do któ­rej lgną inni? Zapisz w notat­niku odpo­wie­dzi na kilka kolej­nych pytań:

Czy dziś jesteś bar­dziej zado­wo­lony ze swo­jego życia niż rok temu?

Czy twoje życie toczy się tak, jak byś tego chciał?

Czy życie zdo­mi­no­wane przez lęk, stres i zmar­twie­nia to gra warta świeczki?

Co się sta­nie, jeśli na­dal będziesz pozwa­lać, by ta gra rzą­dziła twoim życiem?

Zatrzy­maj się na tych pyta­niach, nie śpiesz się. Są one istotne, bo przy­go­tują grunt, abyś mógł odpo­wie­dzieć sobie, dla­czego w ogóle pra­cu­jesz nad per­fek­cjo­ni­zmem. Gwoli wyja­śnie­nia, nie chcemy cię stra­szyć: jeśli gra w per­fek­cjo­nizm daje ci zado­wo­le­nie, nie ma powodu, byś miał ją zarzu­cić. Jeśli jed­nak jest ina­czej, chcemy, byś był ze sobą szczery i okre­ślił, czy lubisz swoje życie takim, jakie ono jest. Czy jesteś naprawdę szczę­śliwy w naj­głęb­szym sen­sie tego słowa? Nie pytamy: „Czy przez cały czas śmie­jesz się i uśmie­chasz?”. Zada­jemy pyta­nie: „Czy twoje serce odczuwa peł­nię, a twoja dusza – zaspo­ko­je­nie nawet po dłu­gim dniu peł­nym trud­nych sytu­acji?”. Jeśli jesteś prze­ko­nany, że kie­dyś, w jakimś momen­cie w przy­szło­ści, w końcu zaczniesz cie­szyć się życiem, to jak długo jesteś jesz­cze skłonny na to cze­kać? Jak długo już na to cze­kasz?

Na pod­sta­wie histo­rii usły­sza­nych od osób, z któ­rymi pra­co­wa­li­śmy, wiemy, że pozo­sta­wa­nie w tej grze może pro­wa­dzić do tak wiel­kich zale­gło­ści w reali­zo­wa­niu zadań, jak­kol­wiek je rozu­miemy, że cał­ko­wi­cie je zarzu­cimy; że patrząc wstecz na życie, możemy dojść do wnio­sku, że przez ogromną jego więk­szość byli­śmy nie­szczę­śliwi; że pozwo­li­li­śmy teraź­niej­szo­ści prze­mi­nąć, nie zauwa­ża­jąc jej w wirze wiecz­nego pla­no­wa­nia i opty­ma­li­za­cji; że odczu­wa­li­śmy wyraź­nie więk­sze wypa­le­nie niż rówie­śnicy, wybie­ra­jąc zada­nia, które są łatwiej­sze do wyko­na­nia, lecz mniej zna­czące, a nawet sabo­to­wa­li­śmy kon­struk­tywne rela­cje, kiedy inni nie speł­niali naszych stan­dar­dów. Wiesz, o czym mówimy. Zma­gasz się z czymś więk­szym niż per­fek­cjo­nizm, a od życia praw­do­po­dob­nie chcesz dużo wię­cej niż tylko odnie­sie­nia suk­cesu i nie­na­wa­le­nia. Pamię­taj, że poza boiskiem czeka na cie­bie tak wiele dobrego. Dla­czego więc na­dal anga­żu­jesz swoje zasoby w tę grę? Skoro już dys­po­nu­jemy jasnym wyka­zem kosz­tów, korzy­ści i sku­tecz­no­ści per­fek­cjo­nizmu, prze­ana­li­zujmy teraz, co leży u pod­staw potrzeby bycia dosko­na­łym.

Korzenie perfekcjonizmu

Dla­czego tak trudno jest uznać swoją pomyłkę, trwać w nie­pew­no­ści czy odpu­ścić potrzebę zro­bie­nia cze­goś w okre­ślony spo­sób, nawet jeśli wiemy, że dener­wuje to wszyst­kich dookoła? Praw­do­po­dob­nie nie posta­no­wi­łeś, że będziesz się czuł nie­ustan­nie spięty z powodu nie­moż­no­ści spro­sta­nia wyśru­bo­wa­nym stan­dar­dom albo że będziesz zamę­czać się samo­oskar­że­niami za każ­dym razem, gdy popeł­nisz naj­mniej­szy nawet błąd. Skąd wziął się u cie­bie per­fek­cjo­nizm i kiedy zaczął przej­mo­wać pano­wa­nie nad twoim życiem?

Per­fek­cjo­nizm jest zako­rze­niony w two­jej oso­bi­stej histo­rii. Być może wycho­wa­łeś się w oto­cze­niu doro­słych o wyso­kich wyma­ga­niach, któ­rzy oszczęd­nie wyra­żali pochwały i to tylko wtedy, gdy spro­sta­łeś ich ocze­ki­wa­niom. Na przy­kład rodzice chwa­lili cię tylko wtedy, gdy dobrze szło ci w szkole lub gdy kole­go­wa­łeś się oso­bami, które lubili. I tak już od małego uczy­łeś się, że jedy­nym spo­so­bem zaskar­bie­nia sobie czy­jejś sym­pa­tii jest bycie wybit­nym lub wpa­so­wa­nie się w przy­go­to­waną dla cie­bie formę; jeśli zaś robi­łeś to, co było ważne dla cie­bie, nie zyski­wa­łeś akcep­ta­cji spo­łecz­nej, czyli nie uda­wało ci się zaspo­koić jed­nej z fun­da­men­tal­nych ludz­kich potrzeb, jaką ma każdy czło­wiek. Jed­no­cze­śnie wyol­brzy­miano i kry­ty­ko­wano twoje nawet pomniej­sze błędy, więc sta­łeś się wyjąt­kowo czujny. Nauczy­łeś się, że kiedy jesteś dosko­nały lub ni­gdy nie popeł­niasz błę­dów, łatwiej jest cię kochać, a jako osoba inte­li­gentna praw­do­po­dob­nie wyde­du­ko­wa­łeś rów­nież, że nie można cię poko­chać takim, jakim jesteś.

Moż­liwe, że twoi opie­ku­no­wie chcieli, byś za wszelką cenę dążył do suk­cesu, ponie­waż byli prze­ko­nani, że wię­cej sta­ra­nia i samo­za­par­cia zagwa­ran­tuje ci lep­szą pozy­cję star­tową do szczę­śli­wego życia. W efek­cie za każ­dym razem, gdy coś osią­gną­łeś, chcieli wię­cej. Kiedy zdo­ła­łeś zdo­być rolę w szkol­nym przed­sta­wie­niu, pytali, dla­czego nie grasz głów­nego boha­tera. Po twoim pierw­szym kon­cer­cie skrzyp­co­wym przy­po­mi­nali, żebyś trzy­mał rytm. Kiedy po wielu tru­dach opa­no­wa­łeś for­hend, kazali ci zacząć pra­co­wać nad bek­hen­dem. Jeśli wła­śnie takie prze­sła­nie – że „możesz” i „powi­nie­neś” dać z sie­bie wię­cej – towa­rzy­szyło ci przez całe dzie­ciń­stwo i okres dora­sta­nia, dziś gdzieś w głębi praw­do­po­dob­nie czu­jesz, że nie jesteś wystar­cza­jąco dobry. Jakże miał­byś czuć się ina­czej? Jedyny spo­sób, by czuć się wystar­cza­jąco dobrym, to osią­gnąć dosko­na­łość. Wtedy nie da się już być lep­szym i można w końcu prze­stać sta­rać się bar­dziej.

A może wła­śnie byłeś dosko­nały? Wygry­wa­łeś zawody, dosta­wa­łeś same piątki i bry­lo­wa­łeś na szkol­nych aka­de­miach. Przy­zwy­cza­iłeś się, że jesteś per­fek­cyjny i zgar­niasz wszyst­kie zwią­zane z tym nagrody: pochwały, popu­lar­ność, dumę. A potem dosze­dłeś do punktu, w któ­rym osią­gnię­cie dosko­na­ło­ści było już trud­niej­sze; kole­dzy z klasy zmą­drzeli, w pracy się pokom­pli­ko­wało, a życie zaczęło od cie­bie wyma­gać wię­cej niż dotych­czas. Zda­łeś sobie sprawę, że nie jesteś aż tak uta­len­to­wany, jak ci się wyda­wało (lub jak ci mówiono), że nawet jeśli posta­rasz się rów­nie mocno co wcze­śniej, to i tak nie będziesz naj­lep­szy. Skoro tak, to jaki to ma sens? Dosko­na­łość albo nic, a ponie­waż porażka wyni­kła z nie­po­wo­dze­nia boli bar­dziej niż porażka z nie­spró­bo­wa­nia, gdzieś po dro­dze posta­no­wi­łeś pójść bez­piecz­niej­szą drogą i prze­sta­łeś się sta­rać.

Każdy ma wła­sną opo­wieść o tym, jak per­fek­cjo­nizm zapu­ścił korze­nie w jego życiu. Być może twoja nar­ra­cja jest cał­kiem odmienna od wyżej opi­sa­nych. Tak czy ina­czej, naj­praw­do­po­dob­niej znaj­dzie się w niej frag­ment mówiący o tym, że w two­jej rodzi­nie wspie­rano lub nagra­dzano bycie dosko­na­łym, a wszystko, co choć tro­chę odbie­gało od dosko­na­ło­ści, spo­ty­kało się z dez­apro­batą, a nawet karą. Oto pod­sta­wowy skład­nik per­fek­cjo­ni­stycz­nego świa­to­po­glądu. Zasta­nów się nad swoją histo­rią. Co leży u pod­staw two­jej potrzeby bycia dosko­na­łym? Czy zauwa­żasz, w jaki spo­sób prze­nika ona dziś twoje życie? Zapisz w notat­niku swoją opo­wieść o per­fek­cjo­nizmie.

Presja gonitwy za niedoścignionym

Per­fek­cja ist­nieje w świe­cie abs­trak­cji, a nie fak­tów. Pogoń za dosko­na­ło­ścią mogłaby być uza­sad­niona, gdyby ta była osią­galna, a nie jest. Cały pro­blem z per­fek­cjo­ni­zmem polega na tym, że nic nie jest wystar­cza­jąco dobre: w praw­dzi­wym życiu zawsze mamy do czy­nie­nia z jakimś man­ka­men­tem, błę­dem, fał­szy­wym kro­kiem. Co wię­cej, defi­ni­cja per­fek­cji nie­ustan­nie się zmie­nia; coś, co było dosko­nałe w chwili podej­mo­wa­nia dzia­łań, nie jest już takie w momen­cie ich zakoń­cze­nia. Dąże­nie do per­fek­cji ma więc w sobie coś z goni­twy za nie­ist­nie­ją­cym bytem; ni­gdy go nie dości­gniesz, choć­byś nie wia­domo jak szybko biegł. To jak udział w grze, któ­rej zasady twój opo­nent zmie­nia za każ­dym razem, gdy go wyprze­dzisz – co jest nie­uczciwe i wyczer­pu­jące.

Chi­me­rycz­no­ści per­fek­cjo­ni­zmu doświad­czamy na wiele przy­krych spo­so­bów. Przy­po­mnij sobie coś donio­słego, co osią­gną­łeś w jakimś momen­cie życia; coś, co począt­kowo wyda­wało ci się nie­moż­liwe do zdo­by­cia, ponie­waż było dostępne jedy­nie dla tych naj­bar­dziej wyjąt­ko­wych, naj­mą­drzej­szych lub naj­sil­niej­szych. Mogły to być sty­pen­dium, praca, okre­ślona liczba przy­ja­ciół czy oso­bi­sty rekord w pod­cią­ga­niu się na drążku. Nie­stru­dze­nie dąży­łeś do tego celu, wie­rząc, że jego osią­gnię­cie pozwoli ci zyskać upra­gnione speł­nie­nie. Być może nawet prze­szła ci przez głowę myśl, że dopi­na­jąc swego, jed­no­znacz­nie dowie­dziesz, że jesteś coś wart.

A co się wyda­rzyło, kiedy już zre­ali­zo­wa­łeś swój cel? Czy, tak jak zakła­da­łeś, zwy­cię­ży­łeś w roz­grywce, czy może zasady gry ule­gły zmia­nie? Czy powie­dzia­łeś: „Tak, zro­bi­łem to i jestem wspa­niały”, czy może od razu umniej­szy­łeś swoje osią­gnię­cie, nazy­wa­jąc je „nie tak znów wiel­kim wyczy­nem”, i zaczą­łeś ana­li­zo­wać każdy swój błąd? Prawda jest taka, że per­fek­cja to ilu­zja, a ty zosta­łeś ukształ­to­wany tak, by za nią gonić – raz za razem dajesz się więc wcią­gnąć w grę, w któ­rej nie da się zwy­cię­żyć.

Czego chcesz ty sam?

Poza grą w życiu liczy się wiele innych spraw. Pod­po­wia­dała ci to intu­icja, zwłasz­cza jeśli dostrze­ga­łeś kon­flikt pomię­dzy tym, czego ocze­kuje od cie­bie spo­łe­czeń­stwo, rówie­śnik czy prze­ło­żony, a tym, co sam chciał­byś zro­bić. Na przy­kład sze­dłeś na lek­cje pia­nina, zamiast po szkole poba­wić się z kole­gami. Wybra­łeś klasę o pro­filu bio­lo­gicz­nym, a nie pla­stycz­nym. Zgło­si­łeś się na ochot­nika do pie­cze­nia babe­czek na pik­nik inte­gra­cyjny – kolejny raz. Wybra­łeś pracę w dużej, reno­mo­wa­nej fir­mie zamiast w mniej­szej, która ceni dobro­stan pra­cow­ni­ków. Trwa­łeś w mał­żeń­stwie, żeby nie zostać roz­wod­ni­kiem w wieku trzy­dzie­stu lat.

Jeśli wiecz­nie sta­rasz się zado­wo­lić innych, to, pomi­ja­jąc kon­tekst zewnętrzny, w efek­cie sam nie wiesz, co jest dla cie­bie ważne – ni­gdy prze­cież nie zasta­na­wia­łeś się, jakie są twoje potrzeby i pra­gnie­nia. Osta­tecz­nie iden­ty­fi­ko­wa­nie wła­snych potrzeb i mówie­nie o nich nie zapew­niało ci apro­baty oto­cze­nia. Wręcz prze­ciw­nie, byłeś bar­dziej akcep­to­wany wła­śnie wtedy, gdy roz­po­zna­wa­łeś ocze­ki­wa­nia innych i pró­bo­wa­łeś im spro­stać. Przyj­mij do wia­do­mo­ści, że wyszko­lono cię, żebyś prio­ry­te­towo trak­to­wał potrzeby innych ludzi kosz­tem wła­snych, a ty przez dłu­gie lata to prak­ty­ko­wa­łeś – aż weszło ci to w krew. Więc oczy­wi­ście będziesz w week­end doglą­dał rybek przy­ja­ciela, nawet jeśli zruj­nuje to twoje plany. Oczy­wi­ście zapro­sisz na wesele pięć­dzie­siąt osób, któ­rych nie widzia­łeś od dekady. Nawy­kowo lek­ce­wa­żysz wła­sne potrzeby, a ponie­waż podej­mu­jesz takie decy­zje nie­świa­do­mie, być może nie zda­jesz sobie sprawy, że robisz to, by zyskać sym­pa­tię i akcep­ta­cję ze strony innych.

Zróbmy eks­pe­ry­ment myślowy, który zwe­ry­fi­kuje, czy potra­fisz uwol­nić się od wszyst­kich narzu­co­nych ci stan­dar­dów, wyma­gań i ocze­ki­wań. Uda­waj, że jesteś dosko­nały i nie musisz już niczego udo­wad­niać. Gdy­byś to ty sam miał być swoim jedy­nym auto­ry­te­tem, to na co poświę­cił­byś czas pozo­stały ci na tej pla­ne­cie? Może to być two­rze­nie głę­bo­kich więzi z ludźmi, wywie­ra­nie pozy­tyw­nego wpływu na śro­do­wi­sko natu­ralne, odkry­wa­nie, co świat ma do zaofe­ro­wa­nia – klify, oce­any, różne mia­sta i kul­tury – czy też pie­lę­gno­wa­nie nowego życia, obser­wo­wa­nie, jak twoje dziecko sta­wia pierw­sze kroki, upada i znów wstaje. Zapisz w notat­niku wszystko, co przy­cho­dzi ci do głowy.

Kiedy będziesz się zasta­na­wiał, czego dla sie­bie chcesz, wyobraź sobie sce­ne­rię, która daje ci radość i cie­pło, a potem odpo­wiedz na poniż­sze pyta­nia:

Gdzie jesteś?

Kto jest tam z tobą?

Co robisz?

Co czu­jesz?

Co widzisz i sły­szysz?

Na ile ta scena pokrywa się z twoim obec­nym dąże­niem do per­fek­cji?

Radość i cie­pło nie do końca idą w parze z per­fek­cjo­ni­zmem. Tak naprawdę sta­ra­nia, by być dosko­na­łym, pro­wa­dzą do bez­u­stan­nego lęku, stresu i zmar­twie­nia. Poświę­ci­łeś cenny czas i ener­gię, chcąc wyeli­mi­no­wać błędy, być super­kom­pe­tent­nym i lubia­nym. Z tą trans­ak­cją jest jed­nak pewien pro­blem: zain­we­sto­wane czas i ener­gia wcale nie spra­wiły, że sta­łeś się dosko­nal­szy czy bar­dziej zado­wo­lony z sie­bie, głów­nie dla­tego, że per­fek­cja to fał­szywy bożek. Ponie­waż nie jest to oczy­wi­ste od razu, na­dal wal­czysz w tych zawo­dach. A wycho­wa­nie i normy spo­łeczne naci­skają na cie­bie, byś dalej uczest­ni­czył w grze zwa­nej per­fek­cjo­ni­zmem.

Może nawet zdo­ła­łeś prze­ko­nać samego sie­bie, że wła­śnie tego chcesz – wygrać – więc tkwisz w pułapce nie­uczci­wej roz­grywki, prze­ko­nany, że masz do wyboru tylko sta­rać się zwy­cię­żyć albo pogo­dzić się z porażką. Nie zga­dzamy się z tym, a więk­sza część tej książki wyja­śnia, dla­czego – i jaką widzimy alter­na­tywę. Lecz zanim zasta­no­wimy się, co zro­bić z per­fek­cjo­ni­zmem, dobrze będzie spoj­rzeć tej bestii pro­sto w oczy i skon­fron­to­wać się z tym, z czym przez cały czas wal­czy­łeś (i prze­gry­wa­łeś).

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki