ABC dobrego wychowania - Irena Gumkowska - ebook

ABC dobrego wychowania ebook

Irena Gumkowska

0,0

Opis

Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki! 

Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego. Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych 

Książka dostępna w zasobach: 
Fundacja Krajowy Depozyt Biblioteczny

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 333

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




OD WYDAWNICTWA

Przekazujemy Czytelnikom szóste wydanie książki-rekordzistki, która uzyskała w pięciu poprzednich wydaniach łączny nakład w wysokości 250 000 egzemplarzy. Niniejsze wydanie w zasadzie nie różni się od poprzedniego poza pewnymi, nielicznymi zresztą poprawkami.

ROZDZIAŁ I

 

TWOJE ZACHOWANIE CIĘ ZDRADZA

„Nie suknia zdobi człowieka” — mówi przysłowie. Cóż za myśl kryje się w tych pozornie nielogicznych słowach? Wiemy przecież bardzo dobrze, że właśnie „suknia”, ubranie, odzież „zdobią” ludzi od najmłodszych do najstarszych.

Kiedy jednak zastanawiamy się nad tym przysłowiem, kiedy docieramy do ukrytego w nim znaczenia, musimy myśleć o wartościach wewnętrznych tego, kogo „zdobią suknie”. Po czymże tak łatwo rozpoznać kulturalnego człowieka, nawet gdyby był przebrany w łachmany?

 

 

Ruchy, cała postawa, reakcja na otoczenie, uśmiech, mimika, sposób bycia, mówienia, postępowania w najdrobniejszych sprawach — wszystko to zdradza, kim się jest.

Powiedzmy, że ktoś jest piękny, dobrze sytuowany i znakomicie ubrany. Uważa się za wzór elegancji i dobrego tonu. Całuje w rękę spotkaną na ulicy panią; potem… potem wtłacza się brutalnie do tramwaju, rozpycha łokciami, zajmuje pierwsze wolne miejsce i nie ustępuje go nawet kobiecie w ciąży, bo... nie ma nikogo znajomego, po co więc wysilać się na uprzejmość.

Nie trzeba się łudzić! Zewnętrzna ogłada przejawiająca się od czasu do czasu nie oszuka nikogo. Możliwe, że jeśli ktoś taki zajmuje wysokie stanowisko, jego podwładni nie okażą mu pogardy. Może będą zasypywać go pochlebstwami, gdy zauważą, że sprawia mu to przyjemność, ale niechby ten osobnik posłuchał kiedy, co mówią o nim między sobą — wtedy są szczerzy. Niech też wie, że woźny lub posługaczka, na których patrzy z góry, cieszą się o wiele większym szacunkiem i sympatią, bo są od niego kulturalniejsi.

Rzecz jasna, można przejść przez życie będąc źle wychowanym, nawet brutalnym. Można również zdobyć pieniądze i stanowisko — ale nie sympatię i szacunek.

 

 

Życzliwość bowiem otoczenia i powodzenie w życiu nie tylko towarzyskim, ale i w zawodowym oraz społecznym, można osiągnąć jedynie poprzez właściwy sposób bycia, kulturę wewnętrzną i zewnętrzną, będącą tym skarbem, tą „suknią, która zdobi człowieka”.

SEDNO SPRAWY

Czymże jest dobre wychowanie? W czym tkwi jego istota, co stanowi tu podstawę? Po prostu: wzgląd na innych.

Nie żyjemy na bezludnej wyspie. I choć każdy czasem marzy o samotności, jednak niczego nie przeżywa tak głęboko i z taką goryczą jak właśnie samotności i opuszczenia.

Zauważcie, że mili, uprzejmi, kulturalni ludzie do końca swych dni zachowują przyjaciół i życzliwe sobie osoby.

Obcowanie z ludźmi nakłada wiele obowiązków, przeważnie zresztą przyjemnych. Otoczenie nas urabia i my urabiamy nasze otoczenie; wzajemnie dostosowujemy się do siebie. W tym współżyciu zaś, jak już wspomniałam, zasadą postępowania jest wzgląd na innych. To jest właśnie tajemnica dobrego wychowania. Rodzimy się małymi egoistami, a pierwsze doznania umacniają nas w wierze, że jesteśmy najważniejsi. Wszyscy koło nas się kręcą: zmieniają pieluszki, karmią, usypiają i wyprowadzają na spacer. Mądre wychowanie szybko jednak uczy właśnie uspołecznienia: oddawania zabawek dzieciom, które ich nie mają, umiejętności bawienia się w grupie, dzielenia się smakołykami. Umiejętne wychowanie polega przede wszystkim na tym, by zwalczać egoizm, a przyzwyczajać do liczenia się z innymi. To są podstawy kulturalnego sposobu bycia. Jeśli zostały mocno ugruntowane, wprost nie potrafimy zachować się niegrzecznie. Życzliwość dla ludzi, wzgląd na otoczenie, uprzejmość, opanowanie stają się naszą drugą naturą, nienaganne formy — naszymi nawykami, tak mocno zakorzenionymi, że omal nie umiemy żyć inaczej.

Bywa jednak, że tych dobrych nawyków nie wpojono nam w dzieciństwie. W dużym stopniu przyczyniają się do tego warunki życia, praca zarobkowa rodziców nie pozwalająca na należyte zajęcie się wychowaniem dziecka, niekiedy nieznajomość zasad dobrego wychowania u wychowawców, trudności materialne, warunki środowiskowe itp.

Z tych i innych względów wielu ludziom brak jest tzw. ,,kindersztuby” (Kinderstube — po niemiecku: pokój dziecinny), czyli wychowanie od dziecka, muszą więc sami zatroszczyć się o swoją edukację.

GDY GŁOS MA TRADYCJA

Mógłby ktoś zauważyć, że nie wszystkie formy dobrego wychowania wypływają z uspołecznienia. Cóż np. może komu szkodzić, że jemy rybę widelcem i nożem? Lub że krajemy nożem siekany kotlet czy szparagi? Czyżby i tu był jakiś ,,wzgląd na innych”?

Nie. Ale... głos ma tradycja. Właśnie takie zasady postępowania przyjęto od wielu lat. I ten, kto ich nie zna, kto zachowuje się inaczej, razi. Nie każdy szczegół czy reguła przyjętych obyczajów da się uzasadnić. Gdyby jednak zastanowić się głębiej i dotrzeć do źródeł ich powstania, kto wie, czy znalazłyby się jakieś formy całkowicie pozbawione uzasadnienia.

Spróbujmy wytłumaczyć choćby przepisy wyżej przytoczone. Ryby nie należy jeść nożem. Dlaczego? Prawdopodobnie dlatego, że nożem można przekroić ość, a wtedy łatwiej jest nie zauważyć jej i zadławić się.

Nie należy też używać noża jedząc szparagi. Dawniej nie było stali nierdzewnej, a delikatny aromat szparagów mógłby ucierpieć przy zetknięciu z rdzewiejącym ostrzem. Ponadto szparagi są miękkie, wystarczy więc posługiwać się widelcem. Gdyby kotlet siekany był tak twardy, że wymagałby pomocy noża, oznaczałoby to, że gospodyni nie umie gotować.

Wstawanie kobiety na powitanie mężczyzny jest oznaką tak wielkiego szacunku dla jego wieku czy pozycji społecznej, że dla zwykłego znajomego może być krępujące. Kobieta jest przez wszystkie cywilizowane narody obdarzana szczególnymi przywilejami.

Zwyczaj podawania rąk, tak bardzo rozpowszechniony u nas, a zanikający lub nie istniejący np. w krajach anglosaskich, datuje się ponoć od wczesnego średniowiecza. Wtedy otwarta prawica, bez ukrytej w niej broni, oznaczała pokojowe zamiary obu stron. Jeśli ktoś komuś nie ufał, wołał trzymać w zanadrzu nóż lub sięgać do szabli, nie podawał więc dłoni.

 

 

Ale czas robi swoje. Sport, technika, higiena, rozsądek zmodyfikowały i modyfikują wciąż wiele dawnych obyczajów. Możliwe, że zwyczaj witania się słowami. „Hallo, Jack! Hallo, John!”, bez podawania rąk, wynikł z warunków klimatycznych wielkich miast w Ameryce.

W Nowym Jorku na przykład latem jest tak duszno, że nawet po zimnej kąpieli prawie natychmiast jest się spoconym. Ręki wilgotnej lepiej nie podawać. Tak radzi rozsądek i higiena.

Amerykanka, Sophie C. Hadida, w swoim podręczniku Maniery dla tysięcy (Manners for Millions) pisze m. in., że niektórzy... „mężczyźni, zwłaszcza cudzoziemcy, podają rękę na przywitanie i pożegnanie”. Autorka współczuje kobietom, które znalazły się w tak przykrej sytuacji. Radzi jednak, by grzecznie uścisk dłoni przyjąć... „bez względu na to, jak wielką mógłby je napełnić odrazą”.

 

O WPŁYWIE FORMY NA TREŚĆ

Nieraz można się spotkać, szczególnie wśród młodzieży, z takim zdaniem: „A cóż mi po zewnętrznych formach? Treść i tak zostanie ta sama! Czyż coś się we mnie odmieni, jeśli nauczę się ładnie posługiwać nożem i widelcem?”

 

 

Przede wszystkim zmieni się, mój miły, stosunek otoczenia do Ciebie.

Jeżeli bowiem ktoś łyka kawałki ziemniaka czy mięsa wprost z noża, a przy tym mlaszcze, cmoka czy siorbie, nikt nie ma ochoty towarzyszyć mu przy posiłkach, chyba tylko jedzący tak jak on. Ludzie przywykli do poprawnego zachowania się przy stole wprost cierpią i tracą apetyt w towarzystwie podobnego ,,abnegata”. Jeśli brak im delikatności, człowiek taki może się stać pośmiewiskiem, narazić się na przykre żarty i docinki. Zlekceważenie tego, co obowiązuje wszystkich, obraca się przeciw niemu.

Człowiek zmienia się codziennie. Urabiają go: środowisko, doświadczenia i doznania, szczęście, miłość, tragedie, niepowodzenia. Lecz poza tym, wpływają na niego także drobne szczególiki życia codziennego.

Zwróćmy uwagę, jak zmienia nasze zachowanie strój, np. nowe buty, nowy kapelusz, w którym bardzo jest nam do twarzy — inaczej chodzimy, inaczej się poruszamy, nabieramy pewności siebie (zwłaszcza jeżeli buty są wygodne).

Jak natomiast fatalnie się czujemy, gdy coś nas szpeci lub ośmiesza; choćby za krótkie rękawy u marynarki, dziura na pięcie, brak guzików czy też nieodpowiednie ubranie.

Takie niby drobiazgi odbierają zwykle humor i pewność siebie. Inna sprawa, że człowiek kulturalny i wyrobiony życiowo łatwo potrafi opanować tego rodzaju nastroje.

 

DYSCYPLINA WEWNĘTRZNA

Dobre wychowanie nakłada wiele obowiązków. Przypuśćmy, że się bardzo spieszymy; pierwszym naszym odruchem byłoby pchnąć osobę, która stoi nam na drodze. Ale wiemy, że grzeczność na to nie pozwala. Czekamy zatem spokojnie na swoją kolej. Chętnie położylibyśmy się na tapczanie. Nie robimy jednak tego, gdyż w domu są goście. Boli nas nieco głowa, ale widzimy, że np. żona czy matka jest przemęczona pracą. Nie narzekamy więc i nie kładziemy się spać, ale pomagamy w gospodarstwie, by im ulżyć. Mielibyśmy ochotę kląć na cały świat i wyładować swój zły humor. Nie robimy tego jednak, bo swoim postępowaniem nie chcemy innym sprawiać przykrości.

Powoli tak przywykamy do dobrych form, że nawet kiedy jesteśmy sami, nie umiemy już zachowywać się niewłaściwie. Jeśli nauczymy się obserwować siebie, szybko zauważymy, że staliśmy się opanowani, że nie władają nami odruchy, gniew i humory. Nawet gdy wzbiera w nas „piekielna złość”, potrafimy się jednak grzecznie zachować lub obrócić całą sytuację wywołującą ów nastrój w żart. Przemogliśmy nasze namiętności; zewnętrzne formy dobrego wychowania wyrobiły w nas dyscyplinę wewnętrzną. Odnieśliśmy zwycięstwo najtrudniejsze, bo nad samym sobą.

Tak zatem od drobiazgów, od umiejętności posługiwania się widelcem i nożem, zdolności kontrolowania swoich ruchów i odruchów można dojść do panowania nad sobą, wpłynąć na kształtowanie się charakteru i usposobienia. Nie wierzmy więc, że zewnętrzne formy nie mają znaczenia. Są ogromnie ważne ze względu na otoczenie, a jeszcze bardziej dla nas samych.

Postaramy się zresztą to udowodnić.

JAK BYĆ SZCZĘŚLIWYM

Dobre wychowanie i wypływająca z niego umiejętność postępowania z ludźmi zapewni nam przynajmniej połowę powodzenia życiowego.

Sporo lat temu ukazał się tomik znanej naszej poetki Kazimiery Iłłakowiczówny zatytułowany: Jak uszczęśliwiać innych i samemu być szczęśliwym. Książeczka ta jest streszczeniem dzieła Amerykanina, Dale Carnegiego. Wydał on ją w 1936 roku pod tytułem: Jak sobie jednać przyjaciół, pozyskiwać wpływy i unikać konfliktów.

W pracy tej nie ma mowy o obowiązujących obyczajach i formach towarzyskich. Mimo to cała książeczka tego uczy, przytaczając zarazem liczne przykłady z życia sławnych ludzi; wielu z nich, według autora, zdobyło powodzenie właśnie dzięki umiejętności postępowania z ludźmi.

Carnegie uważa, że pośród pragnień każdego człowieka najsilniejsze są następujące:

zdrowia i zachowania życia, pożywienia, snu,

pieniędzy i tego, co za nie można kupić, nieśmiertelności, zadowolenia miłosnego,

powodzenia dzieci,

poczucia własnej ważności (wartości).

„Wszystkie te dążenia — mówi on— bywają zwykle zaspokojone, wszystkie z wyjątkiem ostatniego”. Carnegie uważa przy tym, że pragnienie uznania jest główną cechą różniącą ludzi od zwierząt.

Pozwólcie, że teraz ja wtrącę tu swoje trzy grosze. Myślę, że Carnegie ma wiele zdrowego rozsądku i ogromne doświadczenie w postępowaniu z ludźmi. Sądzę jednak, iż sporządzony przez niego wykaz najsilniejszych pragnień człowieka wymaga komentarza i uzupełnienia.

W wielu z nas np. głód piękna jest może silniejszy od innych pragnień lub przynajmniej równie silny. Niejednokrotnie w ludziach zdawałoby się bardzo przeciętnych tkwi „kawał” artysty. Stąd umiłowanie muzyki oraz rzeczy budzących zachwyt: rzeźby, malarstwa, uroków przyrody, pasja czytania i przeżywania literatury pięknej, poezji.

Istnieją co prawda ludzie (na szczęście nieliczni) pozbawienitakich potrzeb, którzy nawet nie zdają sobie sprawy, ile tracą z bogactwa życia.

Carnegie zapomina też o innej bardzo szczególnej właściwości człowieka — o pierwiastku twórczym. Ten na pewno różni nas od świata zwierząt: czasem znamionuje geniusza, ale często też cechuje zwykłych, prostych ludzi. Przejawia się zarówno w sztuce kulinarnej, jak w sporcie; zarówno w zręczności rzemieślnika, jak w racjonalizatorstwie lub codziennej pracy robotnika, urzędnika czy rolnika. Nieraz rozwija się tylko na użytek prywatny, stając się namiętnością tak silną, że omal niezbędną do życia.

Jednakże najsilniejsze może w człowieku i najbardziej powszechne jest nie tyle dążenie do poczucia ważności, co potrzeba pewności, że się jest pożytecznym. Wypływa to z wrodzonego niemal każdemu człowiekowi pierwiastka społecznego. Człowiek chce być potrzebny innym. I przeważnie wtedy najgłębiej zdaje sobie sprawę z tego przemożnego pragnienia, gdy czuje się niepotrzebny.

Takie myśli doprowadzały nieraz ludzi do samobójstwa, były zatem silniejsze nawet od instynktu życia.

W wielkiej sztuce, jaką jest umiejętność postępowania z ludźmi, przyjazne słowo, zachęta, udzielona w porę pochwała mogą uratować kogoś, kto stoi nad przepaścią.

Kiedy Carnegie radzi, aby nikogo nie ranić w jego godności osobistej, aby szczerze zachwycać się czyimiś walorami, podkreśla przede wszystkim korzyści płynące dla tego, który chwali. Chwaląc umiejętnie i szczerze, zdobywasz posłuch, przyjaciół, powodzenie. Ważniejsze jednak jest chyba to, że pomagasz innym. Każda Twoja ocena, życzliwie podana, wzmaga nie tyle poczucie ich ważności, ile świadomość, że są potrzebni.

Carnegie daje rady bardzo praktyczne. Oto sześć zalecanych przez niego sposobów pozyskania sympatii:

 

Interesuj się szczerze ludźmi.

Uśmiechaj się.

Pamiętaj, że dla każdego jego nazwisko jest najsłodszym i najważniejszym z dźwięków.

Bądź dobrym słuchaczem, zachęcaj innych, aby opowiadali o sobie.

Mów z każdym o tym tylko, co jest mu znane i co go zajmuje.

Usiłuj wzmagać w każdym poczucie jego wartości i czyń to szczerze.

Niewątpliwie przyswojenie sobie tych wskazań jest wspaniałym atutem w ręku każdego człowieka. Ale, co ważniejsze, stosowanie ich rozwija i wzbogaca nas samych.

Amerykański filozof i psycholog prof. James pisze: „W porównaniu do tego, czym byśmy być powinni, jesteśmy zaledwie na pół obudzeni; wyzyskujemy tylko małą część naszych fizycznych i psychicznych możliwości. Człowiek zwykle żyje daleko od granic, które by mógł osiągnąć, i posiada różne zdolności, których nie używa.”

JAK USZCZĘŚLIWIAĆ INNYCH

Już z poprzednich rozważań wypływa wniosek, że uszczęśliwiając innych zdobywa się szczęście — powodzenie, sympatię, uznanie.

Jakie są zatem dalsze wskazania zmierzające do uszczęśliwiania otoczenia?

Przede wszystkim wzbudzanie i podtrzymywanie wiary w siebie u tych, którzy jej nie mają.

Słyszeliście na pewno o znakomitym włoskim śpiewaku Enrico Caruso, kto wie, czy nie najsławniejszym dotąd w świecie.

Prawdopodobnie też czytaliście książki jednego z najwybitniejszych pisarzy Anglii, Karola Dickensa.

Carnegie twierdzi, że przełomową chwilą w życiu obu tych sławnych ludzi, jak i zresztą wielu innych, było to, że znalazł się ktoś, kto w nich uwierzył.

Oto 10-letni Włoch, syn biednej chłopki, pracował w fabryce w Neapolu. Marzył o tym, by być śpiewakiem. Ale jego nauczyciel oświadczył: „Nie będziesz nigdy dobrze śpiewał. Nie masz głosu. Twój śpiew przypomina skowyt wiatru w okiennicach.”

Matka była jednak przekonana, że syn jej śpiewa coraz lepiej i że ma piękny głos. Chodziła boso, aby tylko móc opłacić lekcje śpiewu. Gdyby nie jej upór i wiara, Caruso, nękany ustawicznymi przeciwnościami, zrezygnowałby na pewno ze swych ambicji artystycznych.

Dickens rozpoczynał swoją karierę w jeszcze gorszych warunkach. W dzieciństwie często głodował, ojciec przebywał w więzieniu za długi, syn więc chodził do szkoły zaledwie 4 lata. Młody Karol dostał wreszcie posadę: naklejał nalepki na butelki w piwnicy pełnej szczurów. Mieszkał zaś z dwoma ulicznikami w mansardowej izdebce i tam — pisał. Pierwsze rękopisy i wiele następnych odsyłano mu z wszystkich redakcji. Aż w końcu jeden przyjęto i redaktor go pochwalił. Dickens tak to głęboko przeżył, że całą noc błądził po ulicach nie mogąc zasnąć i płakał ze szczęścia. Pochwała ta zaważyła na jego losach. Został pisarzem.

Czy zachęta, przychylna ocena, tak zalecana przez Carnegiego dla uszczęśliwienia innych, jest zgodna z dobrym wychowaniem? Na pewno tak. Zależy to tylko od formy, w jakiej się pochwały udziela. Kulturalny człowiek stara się swoją opinię ubrać zawsze w odpowiednie słowa. I to zarówno w wypadku oceny ujemnej, jak i pozytywnej.

Pomyślcie, o ile przyjemniejsze stałoby się życie, gdyby wszyscy byli na tyle dobrze wychowani, że trzymaliby się choćby tej zasady. Gdyby żona nie narzekała na męża: „Ależ z ciebie fujara”, lecz powiedziała: „Wiesz, poprzednio załatwiłeś sprawę doskonale, a teraz chyba ci coś przeszkodziło.”

Gdyby w tramwaju zamiast: „Nie pchaj się pan” mówiono: „Jest tak ciasno, że nie mogę się posunąć” lub: „Pan wybaczy, ale nie utrzymam na swoich barkach wszystkich ludzi”, najgorętsza atmosfera uległaby rozładowaniu.

Pochwałę, zachętę, przychylną ocenę, a zwłaszcza uprzejmy uśmiech, przyjazny gest trzeba stosować stale, na co dzień, zawsze.

Dobrze wychowany człowiek stara się nie robić innym przykrości swoim sposobem bycia. Ponuractwo jednej osoby często promieniuje na otoczenie, paraliżuje je. Nawet wtedy, gdy ktoś ma powody do złego humoru, nie powinien nim obdarzać wszystkich wokoło. Stopień, w jakim potrafi się opanować, świadczy o jego charakterze.

Więcej uśmiechu! Więcej radości i urody życia! Wówczas sami będziecie szczęśliwi i uszczęśliwicie innych.

 

Nowoczesna kobieta „kocha” chemię szczególnie w łazience i w kuchni. Oto kilka drobiazgów z łazienki pięknej pani

 

Czystość to zdrowie, uroda, młodość

 

A tu chemia pomaga nam w... zmywaniu naczyń

 

...i ułatwia przepierkę

 

Bieliznę z włókien syntetycznych „myje”, się co wieczór, zaraz po zdjęciu jej z siebie

 

ZACZYNAMY OD SIEBIE

Czy można się nauczyć dobrego wychowania, gdy się jest dorosłym?

Wielu ludzi twierdzi, że nic nie zastąpi ,,kindersztuby”, wpojonych od dzieciństwa podstaw dobrego wychowania.

Trudno w to uwierzyć! Jest to sprzeczne i z doświadczeniem, i z wiedzą. Wystarczy rozejrzeć się wokół, by znaleźć ludzi zachowujących się zawsze taktownie i kulturalnie, mimo że dom nie mógł im dać lekcji nienagannych manier. Zdarza się również, że ludzie pochodzący z tzw. ,,dobrego domu”, domu inteligenckiego lub zamożnego, są nietaktowni, niegrzeczni, nieraz wprost nieokrzesani.

Nie znaczy to, aby bagatelizować wychowanie dzieci i młodzieży. Dzieci przyswajają sobie niezmiernie łatwo sposób bycia starszych. Dzieci naśladują otoczenie. To jest zupełnie naturalne. Dojrzali ludzie jednak sami kierują sobą. Jeśli nawet w okresie dzieciństwa nabyli złych form i obyczajów, nie są przecież maszynami czy tresowanymi zwierzętami; mogą, pracując nad sobą, zmienić dotychczasowe przyzwyczajenia.

Jeśli chodzi o sprawę przyzwyczajeń, warto wspomnieć o wynikach prac dr Reed, współczesnej uczonej amerykańskiej, która prowadziła badania nad przyzwyczajeniami żywieniowymi różnych ludów, zarówno pierwotnych, jak cywilizowanych. I oto doszła do wniosku, że dużo trudniej jest zwalczyć hamulce psychologiczne w dziedzinie żywienia niż wychowania. Nawet najdziksze ludy prędzej uczą się sposobu bycia obowiązującego kulturalne narody, niż Europejczyk przyzwyczaja się do jadania tego, do czego czuje wstręt już na sam dźwięk nazwy. Weźmy znane przykłady. Francuz cieszy się na myśl, że dostanie udka żabie i ślimaki na obiad, i z apetytem zasiada do stołu, podobnie jak Belg, gdy zabiera się do befsztyka z koniny, a Chińczyk, gdy wie, że otrzyma jaskółcze gniazdo, ,,zgniłe” jajo czy jakiegoś morskiego kraba. Natomiast wielu z nas odczuwa taki wstręt fizjologiczny do tych „smakołyków”, że gdybyśmy się przemogli i ich skosztowali, próba ta skończyłaby się pewnie żałośne.

ROZDZIAŁ II

 

POZNAJ SIEBIE I INNYCH

Można, przynajmniej na jakiś czas, uciec od ludzi, lecz nie można uciec od siebie. A skoro już koniecznie trzeba przebywać we własnym towarzystwie, to dobrze być świadomym, z kim się ma do czynienia.

 

 

Wprawdzie poznanie siebie jest nie lada sztuką, raczej otoczenie zna nas lepiej, ale warto się o to pokusić; trzeba zdawać sobie sprawę ze swych zalet i wad. Powiedzmy, że uważamy się za rozmownych i miłych w towarzystwie, gdy inni twierdzą, że jesteśmy nieznośnie gadatliwi i że w dodatku to, co mówimy i co nam się wydaje bardzo interesujące, jest dla nich piekielnie nudne.

Nieraz nieznajomość siebie drogo kosztuje. Można się najeść wstydu, a można też tracić niepotrzebnie czas i i pieniądze, np. ucząc się długie lata śpiewu, mimo że się nie posiada głosu lub słuchu.

Nie wolno jednak wpadać w przesadę i interesować się tylko sobą. Człowiek, który widzi jedynie siebie, jest egocentrykiem. Egocentryzm jest zrozumiały i naturalny u małego dziecka, ale nie u dorosłego człowieka, od którego żąda się dojrzałości sądów i obiektywizmu, czyli bezstronnej oceny.

Poznanie siebie ułatwia również współżycie z otoczeniem. Łatwiej zgodzimy się wówczas z krytyką, gdy jest sprawiedliwa, pogodniej również zniesiemy niesłuszne uwagi.

Na frontonie delfickiej świątyni Apollina w starożytnej Grecji wyryte były słowa, które przez długie wieki przypisywano bóstwom: Gnothi seauton, co znaczy: ,,Poznaj samego siebie.”

 

CZY SIĘ SOBIE PODOBASZ?

Nie wiem, czy znalazłoby się wielu ludzi, którzy byliby zupełnie, ale to zupełnie zadowoleni ze swego wyglądu zewnętrznego. Ten chciałby mieć inny nos, ten wołałby być wyższy, tamten niższy, ten szczuplejszy, tamten tęższy. Kogoś martwią rude włosy, ktoś inny jest właśnie z nich dumny, lecz wołałby mieć fiołkowe oczy.

Nieraz ze świadomości wad i usterek fizycznych wynikają właśnie kompleksy, manie prześladowcze, które ciążą nad nami, kształtują nasze życie, wpływają na stosunek do ludzi, do pracy.

Pewna dziewczynka, która w dzieciństwie często słyszała, że jest brzydka, już jako podlotek skupiła całą swą uwagę na tym, aby zyskać wielbicieli. Stroiła się, dbała o siebie aż do przesady i... flirtowała zawzięcie. To było niemal celem jej istnienia. Chciała sama sobie udowodnić, że nie jest aż tak brzydka, żeby się nie podobać. Wprawdzie w końcu wyleczyła się z tego kompleksu, ale też straciła kilka lat nauki, siedząc po parę razy w tych samych klasach.

Zdarza się, że ludzie, którzy spotykali się w młodości z upokorzeniami, z lekceważeniem i niechęcią, kiedy wreszcie dochodzą do ,,władzy” i zajmują kierownicze stanowiska, stają się kacykami. Mówimy: „Woda sodowa uderzyła im do głowy”. A tymczasem jest to po prostu wejście z jednego kompleksu w drugi.

Kompleks niższości przeradza się w chęć rekompensaty, podświadome pragnienie „odegrania się”.

Kto potrafi poznać siebie, ten równie dobrze zdaje sobie sprawę ze swoich wad, jak i z zalet, zarówno fizycznych, jak i psychicznych. Wady stara się zwalczać, jeżeli jest to możliwe, jednakże będąc świadomym przymiotów nie popada w kompleksy na tle własnych przywar.

Jeśli kogoś szpeci myszka na twarzy, idzie do lekarza-kosmetologa. Jeśli ma wadę wymowy, też ją leczy. Jeśli jest niski, nosi obuwie na grubszych podeszwach. Jeżeli ma słabą pamięć, ucieka się do notatek. Jeśli z trudnością przychodzi mu nauka, stara się wydoskonalić w jakimś fachu, który lubi. Gdy już jest fachowcem wyśmienitym, niełatwo będą imponować mu inni.

I jeszcze jedna rada dla wszystkich: wyrabiajcie w sobie poczucie humoru. Ale stosujcie je nie tylko do otoczenia, lecz i do siebie. To bardzo ułatwia życie.

Umiejętność panowania nad sobą, czar, urok osobisty, poczucie humoru i takt ważniejsze są od urody. Czy rzeczywiście najpiękniejsza dziewczyna lub najprzystojniejszy chłopiec cieszą się zawsze największym powodzeniem? Sami wiecie, że nie.

 

UMIEJĘTNOŚĆ POSTĘPOWANIA

Przede wszystkim nie należy wydawać sądu o ludziach tylko na podstawie ich cech zewnętrznych. Skromność, małomówność nie świadczą wcale o głupocie, niewyrobieniu, braku uzdolnień. Tak samo jak pewność siebie, wytworny strój, wymowność nie są świadectwem bogactwa ducha i intelektu.

Podobno najlepiej poznaje się człowieka w szczęściu i nieszczęściu. Czy w obliczu niebezpieczeństwa myśli tylko o sobie, czy i o innych? Czy w tragicznej chwili potrafi się zachować godnie, czy nie? Czy w nieszczęściu poratuje przyjaciela, czy odwróci się od niego?

Szwedzi uważają, że ludzie najlepiej poznają się w podróżach. Stałe przebywanie z sobą przez kilka, kilkanaście dni i dłużej pozwala wystarczająco się zorientować w wadach i zaletach towarzyszy podróży. Wychodząc z tego założenia, starają się, aby przyszła para małżeńska, zanim się na ślub zdecyduje, najpierw odbyła wspólną, parotygodniową wycieczkę. Według nich, tylko w ten sposób mogą się ,,otworzyć oczy” zakochanej parze.

Gdy w końcu uda nam się poznać człowieka, odnosimy się do niego tak, jak nakazuje sprawiedliwość i takt. Na tym też polega mądrość ludzka. Inaczej trzeba postępować z osobą nieśmiałą i skromną, inaczej z brutalem. Gadule nie powiemy tego, co powierzymy komuś dyskretnemu i godnemu zaufania.

 

 

Nie zapominajmy, że kultura i takt obowiązują zawsze i wszędzie i że są orężem najskuteczniejszym.

Opowiem Wam pewną prawdziwą historię.

Do kamienicy sprowadziła się trzyosobowa rodzina. Zajęła mieszkanie, które dozorca przewidział dla swoich dalszych krewnych, nie mających zresztą do tego lokalu żadnych uprawnień. Toteż dozorca na każdym kroku utrudniał życie nowym lokatorom. Wyłączał im światło; na ich piętrze wkręcił zepsutą żarówkę; trzepał dywany, gdy na podwórku suszyli wypraną bieliznę.

Wreszcie, gdy dziecko nowych lokatorów wylało mleko na klatce schodowej, dozorca wymyślając tak, aby wszyscy słyszeli, i odgrażając się, że on „już pokaże tym spod 8”, zadzwonił do nich dzierżąc szczotkę w ręku.

I oto otworzyła mu drzwi uroczo uśmiechnięta pani domu. Zaprosiła go uprzejmie do pokoju, posadziła na fotelu, zachęcając, by się czuł jak u siebie, by zdjął czapkę i odstawił szczotkę, bo: „Przecież będzie panu wygodniej”. Poczęstowała gościa najlepszymi papierosami, postawiła na stole karafkę z likierem i kryształowe kieliszki, a w końcu oświadczyła, iż to bardzo miło, że przyszedł; że oni od dawna myśleli o tym, aby się z nim zapoznać, bo tyle dobrego słyszeli o jego uczciwości, zdolnościach technicznych, zamiłowaniu do porządku.

Oszołomiony dozorca sam zaczął mówić o zepsutej żarówce, o „paru kroplach” mleka wylanego przez dziecko: „Głupstwo! to się zetrze”, zaproponował też naprawienie kranu, który „przecież wiem, że kapał już u poprzednich lokatorów”. Potem pochwalił urządzenie mieszkania, zapewnił, że zawsze można na niego liczyć. Pocałował szarmancko niewiastę w rączkę i... odtąd został przyjacielem całej rodziny.

Oto jak wiele znaczy umiejętność postępowania z ludźmi. Z pewnością każdy mógłby tu przytoczyć mnóstwo przykładów.

POZNAJ INNYCH

Dokonamy teraz przeglądu najczęściej spotykanych wad i przywar ludzkich. Zastanowienie się bowiem nad nimi pomoże nam w odnalezieniu właściwej linii postępowania z najrozmaitszymi typami ludzi. Dla uproszczenia przyjmiemy, że omawiane postacie charakteryzuje jedna tylko cecha.

C z ł o w i e k n i e ś m i a ł y. Gdy myślę o całej galerii ludzi nieśmiałych, muszę przyznać, że z trudnością zabieram się do ich scharakteryzowania.

Są bowiem różne stopnie i powody nieśmiałości. Ktoś może być nieśmiały już z natury. Często są to bardzo wartościowe jednostki, subtelne i wrażliwe. Nieraz kogoś onieśmiela otoczenie, świadomość, że nie jest wyrobiony, że się mało obracał wśród ludzi, że nie zna wielkiego miasta.

Nieśmiałość nadmierna przynosi dużo szkody. Niejednokrotnie człowiek nieśmiały uchodzi w oczach innych za niedołęgę, za nieinteligentnego. Nie chce się bowiem wypowiadać, zaszywa się w najciemniejszy kąt, nieraz chętnie zapadłby się pod ziemię.

Kto wykorzystuje cudzą nieśmiałość, ośmiesza ją, wykpiwa, nie postępuje szlachetnie. Jest to po prostu znęcanie się nad słabszym.

Ale nieśmiałości można się wyzbyć. Przebywanie wśród przychylnych ludzi, obcowanie z przyjaciółmi, w coraz bardziej powiększającym się kręgu znajomych, pozwala zrzucać kolejno jeden pancerz nieśmiałości po drugim.

Pewna dziewczynka była wprost chorobliwie nieśmiała. Gdy w przedszkolu, a potem w szkole wszystkie dzieci bawiły się na przerwach między lekcjami, dziewczynka ta stała w jakimś ciemnym kącie korytarza, pełna lęku, aby ktoś nie zapragnął przypadkiem wciągnąć jej w wir zabawy.

Była wrażliwa, inteligentna, pilna, uważna i uprzejma. Lecz nieraz, gdy wywoływano ją na środek klasy, nie umiała wydobyć z siebie ani słowa, choć przygotowana była doskonale. Nauczyciele uwzględniali jej lęk i nieśmiałość, gdyż wszelkie wypracowania pisemne wykazywały, że jest wzorową uczennicą.

Powoli, obcując z ludźmi, pozbywała się nieśmiałości. Ale nawet już będąc dorosłą panną potrafiła po 5 razy odchodzić od drzwi nieznajomej lekarki, zanim się zdecydowała na naciśnięcie dzwonka.

Dziś, jako dojrzała kobieta, jest często pomawiana o tupet. Przyjaciele jej wiedzą jednak, że niejednokrotnie „nadrabia miną” i usilnie panuje nad sobą, aby nie ulec wrodzonej nieśmiałości. Wyrobienie życiowe i towarzyskie ułatwiło jej walkę z tą niewygodną właściwością charakteru. W samotności nie mogłaby liczyć na zwycięstwo. I jeszcze pociecha dla nieśmiałych: „Kto nie myśli o sobie za wiele, jest więcej wart, niż mu się wydaje” — powiedział sławny poeta niemiecki, Goethe.

P e w n y s i e b i e jest przeciwieństwem nieśmiałego. Lawiruje między ludźmi próbując ich olśnić wszystkim, co posiada: niestety, rzadko — mądrością, a jeszcze rzadziej — dobrym wychowaniem.

Pamiętajmy też, że człowiek zarozumiały zawsze kryje jakieś braki. Toteż do pewnych siebie odnosimy się wprawdzie z całą uprzejmością, ale i z rezerwą.

,,C w a n i a k”. Są ludzie, którzy do ,,cwaniactwa” odnoszą się z podziwem i uznaniem. Nieraz matka mówi z dumą: „To ci cwaniak”, kiedy niemowlę wyciąga jej z ręki zabawkę czy smoczek.

W wieku niemowlęcym tego rodzaju „cwaniactwo” może być bardzo miłą cechą, ale nierozsądnie jest zachwycać się w ten sposób maleństwem w obecności starszych dzieci. W każdym wieku powyżej lat dwóch „cwaniactwo”, spryciarstwo, jest niezmiernie przykre. Kryje się za nim coś nieszlachetnego, nieuczciwego. Spryciarstwo jest przeciwieństwem inteligencji. Człowiek mądry i dobry posługuje się nie sprytem, lecz inteligencją.

Jak się ustosunkować do „cwaniaka”? Uprzejmie, lecz z rezerwą. Taki człowiek nie będzie uczciwym przyjacielem i nie można na nim polegać.

I n t r y g a n t i o b ł u d n i k — to ludzie, od których trzeba uciekać. Nigdy nie wiadomo, jak przeinaczą nasze słowa lub czyny, jak przedstawią je innym. Najczęściej są niepoprawni, nie dadzą się zmienić. Toteż gdy życie zmusza nas do spotykania się z nimi, dajmy im jasno do zrozumienia, że brzydzimy się fałszem, krętactwem i intrygami; a także, że przejrzeliśmy ich do głębi.

K ł ó t l i w y zwykle uważa, że „wie lepiej”, i szuka zwady przy każdej okazji. Jedynym wyjściem w kontaktach z kłótliwymi jest zachowanie zimnej krwi. Nie pozwólmy się sprowokować! Unikajmy wszelkich sporów! Jeśli nie możemy uchylić się od ich towarzystwa, dajmy im taką odprawę, ażeby im raz na zawsze odeszła ochota zaczepki.

Kłótliwa żona lub kłótliwy mąż to nieszczęście. Tutaj jedynie wielka serdeczność potrafi czasem łagodzić sytuację.

Z a w i s t n y i z a z d r o s n y sam sobie zatruwa życie, nie tylko innym. Wady te są niezmiernie przykre. Ciekawe, że spotyka się je nawet u ludzi dobrotliwych z natury. Właściwie są to cechy sprzeczne z instynktem samozachowawczym.

 

 

Zawiść i zazdrość unieszczęśliwiają bowiem najbardziej samego zazdrosnego. I tylko sam może się z tych wad uleczyć. Bardzo rzadko udaje się mu w tym dopomóc.

Człowiek taktowny stara się nie rozdrażniać zawistnego i zazdrosnego, nie powodować, by „bladł z zawiści” lub „pękał z zazdrości”. Nie roztacza przed zawistnym wszystkich swoich skarbów i nie opowiada ani prawdziwych, ani tym bardziej zmyślonych historyjek, którymi mógłby dokuczyć zazdrosnemu.

U p a r t y. Człowiek „uparty jak osioł” jest niepokonany. Upór ten wynika z braku rozumu i rozsądku. A z głupotą, jak wiadomo, „nawet bogowie walczą na próżno”. Jeśli do upartego nie przemawiają żadne argumenty, zostawmy go w spokoju, zwykle zbawiennej lekcji udziela samo życie.

Ale bywają też rozsądni uparci. Do takich nieraz trafia się rzeczowymi argumentami i... dyplomacją. Jeśli mamy dość inteligencji, aby nasze myśli zostały wypowiedziane słowami upartego, wówczas — brawo! — dokonaliśmy nie lada sztuki. Zaletą upartego bywa to, że gdy się uprze przy słusznej sprawie, przeważnie jest niezawodny.

 

 

L u d z i e z a w o d n i nie są zwykle źli, brak im tylko zmysłu porządku, sumienności i niejednokrotnie — charakteru. Bywają zresztą ciekawi i mili, często roztargnieni. Najgorsze jest jednak to, że nie dotrzymują terminów, umów, nie oddają pożyczek, są niesolidni. Niestety, nieraz z takimi ludźmi mamy do czynienia. Warto nad nimi popracować, przemawiając do ambicji i ucząc punktualności. Ale prawdziwie przyjazne stosunki między ludźmi mogą tylko wtedy być trwałe, gdy jedni nie zawodzą drugich, gdy na kimś można polegać „jak na Zawiszy”.

P o c h l e b c y. Gładkość i miękkość pochlebców zawsze przypomina gada. Jest w nich coś oślizgłego.

Człowiek, który lubi pochlebców, nie wie chyba, że mogą go oni całkowicie zniszczyć. Ich uwodzicielskim głosem przemawia często wróg. Trzeba wiele wiedzieć o ludziach, by poznać się na pochlebcy, ale przede wszystkim trzeba znać siebie i umieć odróżnić fałszywą ocenę od prawdziwej. Za naszymi plecami nikt nas nie ośmiesza tak jak właśnie pochlebcy. Dajmy im więc do zrozumienia, co o nich sądzimy; w najlepszym zaś wypadku wykpijmy ich pochlebstwa i postępowanie. Nasza postawa powinna być tego rodzaju, aby nie ośmielali się prawić nam pochlebstw.

N i e u f n i i p o d e j r z l i w i są bardzo trudni w kontaktach towarzyskich, zatruwają życie sobie i innym. Czepiają się każdego słowa, zdania, czynu, dopatrując się w najbardziej niewinnych żarcikach ukrytego sensu, dokuczliwości. I niezależnie od tego, czy ta nieufność pochodzi z przykrych doświadczeń, czy też jest wadą wrodzoną, niepodobna prawie z takimi ludźmi utrzymywać przyjaznych stosunków.

Ale nieufni i podejrzliwi nie są z reguły ludźmi złymi. Trzeba więc pomagać im w przezwyciężaniu wad, swoim postępowaniem wzbudzać w nich zaufanie; jeżeli jednak nasze najlepsze wysiłki są daremne, a znosić takich ludzi musimy, nie zwracajmy uwagi na ich podejrzliwość. Okazujmy im natomiast więcej serca; to przecież oni są nieszczęśliwi, jeśli w każdym człowieku widzą wroga. Życie między wrogami, nawet wyimaginowanymi, nie należy do przyjemności.

P r z e w r a ż l i w i e n i, i to na swoim punkcie, są zwykle ludźmi pełnymi pychy i próżności. Obcowanie z nimi nie może być ani przyjemne, ani nie sprzyja swobodnym pogwarkom towarzyskim. Oczywiście, że człowiek taktowny będzie się starał nie urażać ich specjalnie, ale też nie powinien poddawać się tyranii ich sposobu bycia. Nie należy liczyć się z każdym słowem czy gestem, a także przepraszać za rzekome uchybienia.

Pewien poważny naukowiec widząc portret pięknej starszej damy osądził, że jest to podobizna gospodyni domu i nie omieszkał stwierdzić tego głośno. Pani domu była osobą ogromnie przewrażliwioną. Mimo podeszłego wieku uważała się za młodą i powabną. Odparła więc niezmiernie urażonym tonem, że to portret jej babki. I chociaż profesor powiedział: ,,Jakże piękna była pani babka!” — nic nie zdołało uratować sytuacji. Pani zachowała urazę do śmierci.

Nieraz ludzie są uczuleni na jakimś jednym punkcie, np. z powodu ciężkiego przeżycia, rozczarowania, i wtedy, nawet nieświadomie, można ich bardzo dotknąć. Dobrze jest takie przewrażliwienie znać i taktownie unikać zranienia. Okazywać przy tym serdeczność, dobroć, przyjazną otwartość, aby wzbudzić zaufanie i pomóc takim ludziom do przezwyciężenia tej ich wady.

Pewna młoda kobieta po strasznych przejściach w czasie wojny cierpiała niekiedy na tik nerwowy prawego oka. Gdy była onieśmielona lub zaskoczona, powieka zaczynała jej drgać, co sprawiało wrażenie mrugania okiem. Otóż znalazła się kiedyś w towarzystwie, gdzie było kilka osób obcych. Zażenowanie ich obecnością i obawa, by tik się nie ujawnił, wywołały nerwowe drżenie powieki. Wszyscy udawali, że nic nie zauważają, to jednak tylko wzmagało zdenerwowanie delikwentki.

Wtedy jeden z panów podszedł do niej, wziął ją za rękę i spytał serdecznie, tak by inni słyszeli: „Cóż się pani stało z okiem? Czy można w czymś pomóc?” Kobieta opowiedziała w paru zdaniach o swojej dolegliwości i tak ją to uspokoiło, że tik momentalnie ustąpił. Rozładowała się także przykra atmosfera wśród zebranych.

Czasem dobrze jest przemilczeć cudze zadrażnienia. Warto jednak wiedzieć, że niekiedy trzeba o nich mówić. Omówienie przykrej sytuacji jest nieraz najlepszym wyjściem.

T e n, k t ó r y m a z a w s z e r a c j ę, i wieczny prorok — to jedna z najbardziej przykrych i dokuczliwych postaci życia towarzyskiego. Dla niego słuszne jest tylko to, co sam stwierdza. On zawsze „wie naprzód”, zawsze: „Aha! A nie mówiłem?!” lub: „Zobaczycie, że będzie tak, jak ja przewiduję”. Ludzie tacy nie zdają sobie zupełnie sprawy, jak nieprzyjemni są dla otoczenia, z jakim trudem znoszą ich inni, nawet wtedy, gdy rzeczywiście mają rację.

Kto „ma zawsze rację” albo wciąż ,,prorokuje”, nie grzeszy ani zbytnią mądrością, ani nie poczuwa się do odpowiedzialności za swoje słowa.

Serdeczne więzy przyjaźni czy miłe stosunki towarzyskie są nie do pomyślenia tam, gdzie nie istnieje równouprawnienie między ludźmi, gdzie ktoś uzurpuje sobie prawo do wiecznej słuszności. Z człowiekiem, który zawsze „wie lepiej”, trudno przecież prowadzić rozmowę. I nawet nie należy udowadniać mu, że mówił poprzednio inaczej niż teraz, że prorokował coś innego, to bowiem jedynie go rozdrażni i może doprowadzić do przykrych incydentów. Jedyną bronią bywa tutaj subtelna ironia, krótkie przytakiwanie: „Tak, tak, zobaczymy”, z odpowiednim uśmiechem pobłażania i niedowierzania. A ponadto rzeczowe, spokojne stwierdzenie faktów, ale wtedy trzeba naprawdę samemu wiedzieć wszystko dobrze i dokładnie.

P o p ę d l i w y i g w a ł t o w n y jest czasem zupełnie niezłym człowiekiem. Pewien mąż np. po znalezieniu muchy w zupie potrafił szarpnięciem za róg obrusa ściągnąć na podłogę wszystko, co było na stole, a potem na klęczkach błagał żonę o przebaczenie. Takim ludziom trzeba pomóc w wyrabianiu siły woli, która pozwoliłaby im opanować się w napadzie złości. Tu nie wolno stosować ironii, tym bardziej kpin i szyderstwa. Jeśli gwałtownik pracuje nad ujarzmieniem niesfornego temperamentu, należy go w tym wesprzeć; nawet wykazać nieco uległości i dyplomacji.

A jeśli, mimo naszych wysiłków, nie potrafi tego zrobić, jeśli umacnia się w „pozwalaniu sobie”, trzeba mu dać wyraźnie do zrozumienia, że na dłuższą metę nie możemy się z tym zgodzić. Dobrze też jest wyjść z pokoju, by został sam ze swoją złością, dopóki się nie uspokoi. Nieraz matka musi strzec dzieci przed takim ojcem. Gwałtownik może im wyrządzić krzywdę, której potem żałowałby daremnie.

A m b i t n y. Ambicja łączy się najczęściej z wrażliwością; może być i wadą, i zaletą. Dla ambicji ludzie nieraz poświęcali wiele i dokonywali wielkich czynów. Zdrowa ambicja podnosi wartość człowieka. Zwykle też wyrabiamy ją w dzieciach, aby stały się dobrymi uczniami, zdobywały sportowe laury itp.

Duma, poczucie godności osobistej, ambicja — to piękne cechy, pod warunkiem, że nie rozrastają się nadmiernie, bo wtedy stają się tylko śmiesznymi przywarami.

K a p r y ś n y jest człowiekiem ogromnie trudnym we współżyciu. Przy tym nie sądźcie, że kapryśne bywają tylko kobiety. Zresztą, jeśli są bardzo młode, robią to z wdziękiem i bez przesady, można ich kaprysy tolerować. Gdy jednak mężczyźni czy dojrzałe kobiety zmieniają wciąż nastroje, raz ujmują nas serdecznością, uprzejmością, słodyczą, a potem odpychają zimnem, oschłością, brutalnością, raz są wylewnie rozmowni, kiedy indziej odpychająco milczą, to doprawdy niepodobna utrzymywać z nimi zażyłych stosunków.

Każdy oczywiście może mieć od czasu do czasu swoje „humory” i ,,nastroje”, raz być smutny, raz wesoły, ale umiejętność panowania nad sobą musi odgrywać rolę regulatora. Kto jednak podporządkowuje swoim kaprysom innych, a szczególnie tych, którzy są od niego zależni, ten daje dowód złego wychowania.

Z kapryśnymi, jak ze wszystkimi ludźmi niezrównoważonymi, trzeba postępować spokojnie i rzeczowo. Gdy pech chciał, że nasz przełożony jest właśnie kapryśnikiem, odpowiadajmy mu rzeczowo, tak aby go nie dotknąć. Kapryśnego męża czy kapryśnej żony nie należy zadręczać pytaniami w rodzaju: „Co ci jest, kochanie?” Najlepszy sposób to nie zwracać na kaprysy uwagi, a wtedy same się rozwiewają.

S z y d e r c a. Szydercy są często nie do zniesienia. Przeważnie rekrutują się z młodych ludzi, którzy uważają, że ten właśnie styl dodaje im powagi. Nie zdają sobie sprawy, że nikt ich nie lubi i że po prostu są źle wychowani. Ranią uczucia innych, wystawiają na pośmiewisko ich najbardziej bolesne, wewnętrzne sprawy, są w najwyższym stopniu nietaktowni.

Najlepiej jest unikać takich ludzi. A niekiedy warto poważnie z nimi porozmawiać i wytłumaczyć im, jak bardzo narażają się na antypatię i niechęć otoczenia, pokazać przede wszystkim, ile krzywdy czy przykrości mogą, sprawić innym.

N i e g r z e c z n y. Jeśli ktoś jest w stosunku do nas niegrzeczny, wcale to nie oznacza, że i my możemy być tacy sami. Nieraz nasza uprzejmość zmusza impertynenta do poprawnego zachowania. Jeżeli jednak taka metoda nie skutkuje, powiedzmy otwarcie, ale spokojnie, że nie odpowiada nam taki ton, i wyprośmy gościa za drzwi albo sami opuśćmy pokój. Odróżniajmy jednak brak ogłady pochodzący z nieznajomości form od ordynarnego sposobu bycia brutala lub od niegrzeczności umyślnej, wynikającej z chęci urażenia kogoś. Niegrzeczność niezamierzoną zawsze trzeba wybaczyć.

 

 

P r ó ż n y. Myślisz, że Ty nim nie jesteś? Jeżeli oglądasz grupowe zdjęcia, kogo najpierw odszukujesz? Siebie, prawda? Jeśli usłyszysz przypadkiem, że o Tobie mówią, czyż nie zatrzymasz się, aby tej rozmowy posłuchać?

Lubimy, kiedy nas chwalą i wyróżniają. Człowiek uprzejmy pamięta o tym. Dlaczego nie zrobić bliźniemu przyjemności? Poczucie taktu ustrzeże nas przed tym, by pochwały nie przeistoczyły się w płaskie pochlebstwa. Natomiast osobom ogarniętym pychą dawajmy zdecydowaną odprawę, zbywajmy je ironią. Pycha, wada u ludzi posiadających władzę wręcz niebezpieczna, jest zawsze cechą niezmiernie szkodliwą społecznie. Ludzie próżni mogą być sympatyczni, pyszni — nigdy.

S k ą p y. Jedną z najbardziej przykrych wad ludzkich obok pychy jest skąpstwo. Bywa nieraz przyczyną podłości, oszustwa, złodziejstwa, nawet zbrodni. Skąpi potrafią zatruć życie innym, znęcając się nad nimi moralnie i fizycznie.

Trzeba jednak skąpych odróżnić od oszczędnych. Skąpy nie da drugiemu tego, co mu jest winien. Oszczędny zawsze chętnie wykona swoje zobowiązania. Oszczędność jest zaletą; musimy ją jak najbardziej popierać i propagować. Skąpców nigdy o nic nie prośmy i nie liczmy na bezinteresowność, do której nie są zdolni.

 

 

Jest rzeczą oczywistą, że omawiane przywary nie występują powszechnie, ani też nie zawsze górują nad innymi cechami człowieka.

Typów ludzkich jest niezliczona ilość; jeśli przeważają w nich cechy dodatnie, współżycie czy sposób postępowania z nimi nie nastręcza trudności; toteż takich przykładów przytoczyłam najmniej, ograniczając się przede wszystkim do tych, w których dominują cechy negatywne.

 

PRACUJ NAD SOBĄ

Poznanie siebie ułatwia poznawanie innych. Zawsze warto zdobyć się na odrobinę choćby samokrytycyzmu, by odnaleźć swoją najbardziej uderzającą i przykrą wadę. Jeżeli ktoś jest gadatliwy, niech o tym pamięta i stara się umilknąć w porę.

 

 

Gadatliwi są postrachem w towarzystwie. Znam śliczną kobietę; kto ją widzi, mówi ,,laleczka” i z sympatią się do niej odnosi, dopóki nie spróbuje z nią pogawędzić. Piękna pani zasypie go bowiem lawiną słów, nie dopuści do głosu i zanudzi na śmierć. Później ucieka się na sam jej widok.

Ale unikajmy drugiej przeciwności. Nie bądźmy nudnymi mrukami, nie mającymi nic do

powiedzenia. Pamiętajmy też, że niejednokrotnie miły uśmiech, gest, spojrzenie więcej mówią niż słowa.

Kto jest popędliwy i łatwo ulega irytacji, niech pomyśli, zanim wybuchnie, że przecież jest istotą obdarzoną wolą, może zatem zrobić ze sobą, co zechce. Niech więc opanuje złość.

Bardzo wiele rzeczy zdolni jesteśmy sobie wmówić. Można sobie wmówić chorobę, co się rzeczywiście nieraz zdarza, zwłaszcza ludziom nerwowym, uczulonym; lecz można również wmawiać w siebie różne stany psychiczne, na przykład smutny lub wesoły nastrój, lęk i przerażenie, a także siłę woli i odwagę. Istnieją tacy, którzy sobie wmawiają, że są do niczego niezdolni, że prześladuje ich pech, że cały świat jest przeciw nim. Spróbujcie jednak tych samych ludzi pobudzić do czynu, przekonać ich, że cieszą się uznaniem, że wiele potrafią, wtedy powoli wraca im wiara w siebie.

Rozejrzyjcie się wśród swoich przyjaciół i znajomych: kogo najbardziej lubicie? Tych, którzy utrwalają Waszą wiarę w siebie, pomagają Wam pracować nad sobą.

SZTUKA PANOWANIA NAD SOBĄ

,,Staraj się być sobą w każdej okoliczności życia” — mówi bardzo słuszna maksyma. „Bądź sobą” to znaczy: zdobądź się na tyle indywidualności, na ile Cię stać. Dobrze jest bowiem mieć swoich ulubionych bohaterów, swoje wzorcowe postacie, lecz nie należy rezygnować z własnej osobowości.

 

 

Hasło „Bądź sobą” nie zwalnia nas jednak bynajmniej ani od walki z naszymi wadami, ani też od obowiązku powściągania zbyt gwałtownie uzewnętrznianych uczuć.

Bądźmy szczerzy, ale opanowani. Nie kryjmy naszych uczuć, ale zachowujmy się dyskretnie. Mąż okazujący troskliwość i szacunek żonie postępuje właściwie. Nie powinien jednak manifestować publicznie nadmiernej czułości. Łatwo może stać się śmieszny.

Hałaśliwy śmiech ma w sobie coś ordynarnego, wulgarnego. Nie znaczy to, że nie należy się śmiać. Śmiać się trzeba swobodnie, nie zakrywając ust. Ale zbyt głośny śmiech jest dowodem braku kultury, nieliczenia się z innymi, którym to w danej chwili przeszkadza lub nawet sprawia przykrość.

Podobnie ciągłe chichotanie, parskanie śmiechem, tak często spotykane u młodych dziewcząt, świadczy o niewyrobieniu.

W gniewie najłatwiej się opanować, gdy się sprawiedliwie osądzi sytuację wnikając w położenie przeciwnika. „Gdybym był nim, jak bym się zachował? Może tak jak on, mimo że właśnie to mam mu za złe.”

Oto bardzo mi się śpieszy. Zostaje zaledwie kilka minut, aby podjąć w PKO większą sumę pieniędzy z mojej własnej książeczki. Tymczasem ,,panienka z okienka” odsyła mnie do kierownika. Kierownik ogląda powoli książeczkę, dowód osobisty i ku mojej wciąż wzrastającej irytacji bierze słuchawkę i telefonuje. Jestem zła, ale opanowuję się. Tyle ceregieli, a przecież to moje własne, ciężko zarobione i uskładane pieniądze.

Kierownik porozumiewa się z agenturą, gdzie zwykle dokonuję wpłat. Stwierdza, że wszystko jest w porządku, podpisuje, co trzeba, i znowu wracam do okienka, przy którym przedtem byłam. Staję w ogonku. — Spóźnię się na pewno! — Jednak rozdrażnienie znika zupełnie. Wiem, że gdybym np. zgubiła książeczkę lub gdyby mi ją ktoś ukradł, w PKO nie wypłacą obcemu moich pieniędzy. A na drugi raz będę wiedziała, że aby podjąć większą sumę, trzeba zostawić sobie nieco więcej czasu. Nie mam już żalu ani do urzędniczki, ani do kierownika, bo zrozumiałam ich postępowanie. Co więcej, jestem im wdzięczna za troskę o moje oszczędności.

 

PRZEKLEŃSTWA I „BRZYDKIE SŁOWA”

Rzecz jasna, że nie należy używać ordynarnych słów lub wtrącać, nawet w potocznej rozmowie, przekleństw do każdego zdania.

Wprawdzie ani „psia kość” czy „psia krew”, ani „cholera” nie są w istocie obraźliwymi słowami, ale tradycja nadała im szczególne znaczenie.

Wulgarne wyrażanie się, przekleństwa są dowodem braku kultury. Człowiek dobrze wychowany klątwami i trywialnymi wyrazami nie posługuje się nigdy i każde swoje uczucie: gniew, miłość, zdenerwowanie potrafi wyrazić w kulturalnej formie.

Kto klnie, używa ordynarnych słów i ma wulgarny sposób bycia, niech się nie obraża i nie czuje pokrzywdzony, gdy inni od niego uciekają uważając go za nieokrzesanego prostaka. Sam przecież do takiej oceny doprowadza.

Zdarza się też, że ludzie lubują się w nieprzyzwoitych wyrazach, w opowiadaniu sprośnych „kawałów”, w obracaniu najzwyklejszej rozmowy w pełną aluzji, niesmaczną paplaninę. Chichoczą przy tym robiąc z fizjologicznych funkcji, ze spraw intymnych lub, co gorsza, z najgłębszych czyichś uczuć przedmiot niby dowcipu i żartu.

Nie zawsze słuchacze mają odwagę powiedzieć, że jest to dla nich obrzydliwe i...nudne. Więc wymuszają z siebie śmiech. Kto jednak ma odwagę cywilną, ten mówi wprost: „Przestań! Nie czujesz, że to nic ciekawego? Opowiedz lepiej o czym innym!”

Osoba, która cały czas swój „dowcip” ogranicza wyłącznie do kwestii seksualnych czy fizjologicznych, nie jest ani dowcipna, ani ciekawa. Budzi po prostu niesmak i nudzi.

 

Dostać się w takie rączki, co?

 

Biedne dziecko śpi w takim bałaganie...

 

Chłopczyk ma nawyk porządku

 

SPRAWIEDLIWOŚĆ I WYROZUMIAŁOŚĆ

Ktoś kiedyś powiedział, że najistotniejszą cechą dojrzałości jest wyrozumiałość. Po świecie nie chodzą anioły i ideały. A żywi ludzie zawsze mają swoje słabostki, uprzedzenia, przywary. Trzeba umieć więc oceniać ich rzetelnie i sprawiedliwie.

Bardzo często okazanie człowiekowi szacunku wyzwala w nim skarby bezinteresowności i szlachetności.

Jeden z dyrektorów więzienia opowiadał, że jeśli chciał coś przeprowadzić wśród najgorszych przestępców i zbrodniarzy, przemawiał do nich jak do dżentelmenów. Tylko to mogło, przynajmniej na jakiś czas, oddziałać.

Nic tak człowieka nie rozgorycza jak poczucie krzywdy. I dlatego trzeba zawsze starać się być sprawiedliwym. Ktoś, kto zasłużył na karę, przyjmie ją bez buntu, bo czuje, że jest winien.

Kto niesłusznie został ukarany, pamięta o tym długo. Urazę tę nosi w sercu, a jeśli jest zawzięty, będzie czekał na okazję, aby odpłacić pięknym za nadobne.

Człowiekowi, który kieruje się sprawiedliwością, ludzie darowują inne wady, np. oschłość czy wybuchowość, nawet nieuprzejmość. Człowiek wyrozumiały daje dowód swojej dojrzałości uczuciowej, mądrości i filozoficznego stosunku do życia.

ROZDZIAŁ III

 

GDY JESTEŚMY SAMI

Znana jest anegdotka o pewnym Angliku, który zagubiony na pustyni, choć samotny, nie zasiadł do obiadu, dopóki nie przebrał się w czarne ubranie.

Ta nieco złośliwa opowiastka zawiera głęboki sens. Gdy coś człowiekowi wejdzie w krew, stanie się jego drugą naturą, to bez względu na okoliczności nie wyrzeknie się on swoich nawyków. Czy znajdzie się sam, czy w towarzystwie, czy będą sprzyjające warunki, czy nie, nie potrafi już postępować inaczej.

Dlatego też naczelną zasadą w wychowaniu tak dzieci, młodzieży, jak i dorosłych jest wpajanie dobrych przyzwyczajeń, które będą działać nawet wtedy, gdy nikt nie będzie ich kontrolował.

Całe nasze życie społeczne i gospodarcze zależy w ogromnej mierze od naszej kultury, od tego, czego będziemy wymagać od siebie i innych.

Mówiąc o kulturze zbyt często myślimy tylko o walorach intelektualnych lub o zewnętrznych oznakach dobrego wychowania, tych — na efekt. Uczymy dzieci, aby się kłaniały, ładnie stały, mówiły ,,dziękuję”. Zbyt rzadko zaś wdrażamy je do takich kulturalnych nawyków, jak m.in. porządne mycie całego ciała, mycie zębów, unikanie brzydkich słów, niedotykanie cudzych rzeczy, poszanowanie własności cudzej, społecznej, publicznej, poszanowanie czyjejś pracy, liczenie się z innymi!

Zastanówmy się też, czy właśnie pod tymi względami dajemy dzieciom i młodzieży dobry przykład?

DBAJ O SIEBIE

Wśród szarego ulicznego tłumu zobaczyłyśmy kiedyś z przyjaciółką bardzo elegancką panią z nie mniej elegancką córeczką. Tak się złożyło, że one i my czekałyśmy na przystanku tramwajowym. Moja przyjaciółka lustrowała damę i dziewczynkę od stóp do głów. Wreszcie oznajmiła z rozczarowaniem: „Ależ ich ubranie jest dobrze już podniszczone! Wytarte płaszcze, stare buciki, cerowane rękawiczki.”

A jednak obie przyciągały wzrok. Były czyściutkie, pachnące świeżością. Szaliki miały wyprane i odprasowane, kapelusiki starannie wyczyszczone z kurzu, obuwie błyszczące, rękawiczki czyste. Barwy wszystkiego, co nosiły na sobie i z sobą, umiejętnie dobrane.

Odbijały schludnością i estetyką od zaniedbanych przechodniów. Gdy pytano ludzi uważanych za „zawsze eleganckich”, na czym polega ich sekret, odpowiadali: „na tym, że nigdy nie jesteśmy wystrojeni”.

Człowiek wystrojony wygląda jak przebrany. Od razu widać, że ubrał się na jakąś okazję, że to nie jest jego normalny styl. A eleganckim powinno się być zawsze, nawet w domowym fartuszku, nawet w roboczym fartuchu. Bo w pojęciu: „elegancja” mieści się przede wszystkim: czystość, schludność, świeżość, odprasowanie, wycerowanie i wreszcie dobór kolorów i drobiazgów.

Nie wolno mówić: „Nic mi się nie chce! Wszystko mi jedno! Co mi tam!” Przeciwnie, trzeba się wziąć do siebie ostro. Na samopoczucie psychiczne nic tak dodatnio nie wpływa jak dobry wygląd zewnętrzny. Gdy wiem, że się podobam, praca mniej męczy mnie i nuży. Jest bardziej wydajna, bo staje się przyjemniejsza.

CZYSTOSC I HIGIENA

Można się ubrać jak najbardziej bogato, a razić brakiem czystości i wypielęgnowania.

Pewna pedicurzystka mówiła ze wzgardą o swojej bardzo zamożnej klientce: „No tak, cóż z tego, że jest ładna i kosztownie ubrana — ja oglądam jej nogi”.

Czystość nie jest sprawą zamożności, ale wewnętrznej potrzeby i przyzwyczajeń. Wiemy z doświadczenia, że nieraz niezamożni bardziej dbają o czystość niż zamożni. Bywają ludzie zaniedbani i brudni przez całe życie, niezależnie od swej sytuacji materialnej, tak samo jak bywają osoby skrupulatnie przestrzegające czystości osobistej w każdych warunkach i okolicznościach.

Do czystości osobistej i otoczenia trzeba wdrażać dzieci od początku. Niemowlęta kąpiemy codziennie. Dlaczego z upływem czasu zaniedbujemy kąpiel codzienną dziecka? Dziecko przyzwyczajone do starannego mycia całego ciała będzie je uważało za rzecz nieodzowną. Jeśli się jednak pozwoli mu na odstępstwa od tego zwyczaju, potem, kiedy stanie się ...nastolatkiem, nieraz trzeba będzie z nim stoczyć ,,wojnę domową”, aby chociaż... umyło szyję.

Dla brudasa nie znajdujemy żadnego usprawiedliwienia. Wody jest wszędzie dość. A myć można całe ciało nie rozporządzając wanną. Wystarczy miska, mydło, szczotka lub myjka czy gąbka i ręcznik.

Oczywiście przyjemniej jest wejść do wanny albo pod ciepły prysznic i tam się szorować. Ale gdy nie posiadamy odpowiednich warunków, myjemy się w takich, jakie są. Musimy mieć nawyk, nałóg czystości.

Człowiek przyzwyczajony do czystości nie potrafi poruszać się, żyć nie umyty. Czuje się lepki, brudny i nieszczęśliwy.

Kto ma nawyk codziennego mycia całego ciała, ten nie włoży na siebie nie upranej bielizny, nie oczyszczonego obuwia i nieświeżego ubrania.

Człowiek, który nauczył się dbać o schludność osobistą, zaczyna dbać o czystość, gdziekolwiek się zjawi. Nie rzuci papierka na ulicy, nie zaśmieci tramwaju. Dba o utrzymanie we wzorowym porządku narzędzi, maszyn, o ich dobry stan i estetyczny wygląd. Nie dopuszcza nawet do skrzypnięcia drzwi, zacinania się zamku czy nienaoliwienia trybów...

Czystą osobę razi nieład w magazynie — okazja do mank i nadużyć — razi wreszcie nieuczciwość.

Człowiek nie rodzi się z zamiłowaniem do czystości, bo to jest zdobycz cywilizacji, ale gdy nabierze nawyku ładu, porządku — wówczas mówimy o jego „wrodzonych” cechach.

KIEDY I JAK SIĘ MYĆ

Skóra oddycha, paruje. Jeśli jej pory zalepione są tłuszczem, potem, łuszczącym się naskórkiem, brudem, wówczas nie może oddychać i nie spełnia należycie swych funkcji.

Codzienne zmywanie całego ciała jest więc nie tylko sprawą estetyki, czystości, ale i zdrowia. Kąpiel raz na tydzień to mało,

 

 

wystarczy jedynie wtedy, gdy codziennie myjemy się od stóp do głowy pod bieżącą wodą. Skóry nie trzeba żałować; jeśli nawet początkowo nie lubi szczotki, szybko się do niej przyzwyczai. Będzie jędrniejsza, dokładniej wymyta oraz wskutek tego wprost leczniczego masażu lepiej odżywiona; szorowanie szczotką powoduje szybsze krążenie krwi, co sprawia, że zimą będzie nam po takim zabiegu cieplej, latem natomiast chłodniej, gdyż przez czystą, wymytą skórę łatwiej będzie wydzielać się pot, który jest regulatorem cieplnym ciała — parując zabiera ciepło skórze i ochładza ją.

Nie jest najważniejsze, czy szorujemy się wieczorem czy rano, istotne jest, abyśmy to robili codziennie. Drugi raz w ciągu dnia powinniśmy się myć od pasa i do pasa; jeśli kąpiel była rano, trzeba się myć starannie przed spaniem, i odwrotnie.

Najwięcej gruczołów potowych jest pod pachami i w pachwinach, a niektórym ludziom pocą się intensywnie ręce i nogi. Te więc miejsca należy myć najdokładniej, po czym posypać je talkiem, a szczególnie pocące się stopy — sproszkowanym kwasem bornym.

Poza tym możemy stosować różne mydełka, kremy, płyny czy pudry dezodorujące, dostępne w każdej drogerii. Pamiętajmy przy tym zawsze, że takim środkiem traktujemy skórę umytą. Mycia nic nie zastąpi.

Szczególnie ważne jest podmywanie się. Mocz stanowi najlepszą pożywkę dla bakterii i niesłychanie szybko się rozkłada, gdy go nie zmywamy. Podobnie jest z krwią oraz odchodami i wydalinami. Pamiętajmy, że około 30% naszych odchodów to bakterie. Musimy zatem specjalnie dbać o tę sprawę. Tego wymaga czystość i troska o zdrowie. Podmywać się trzeba co najmniej dwa razy dziennie, a najsłuszniej po każdorazowym zabrudzeniu, gdy tylko jest to możliwe. Po każdym korzystaniu z ubikacji tak mężczyźni, jak i kobiety powinni starannie umyć ręce. Są ludzie, którzy sobie innej sytuacji nie wyobrażają, ale są, niestety, i tacy, którzy wcale tego nie przestrzegają.

Z ę b y powinno się myć po podstawowych posiłkach, a więc 3 razy dziennie. A przynajmniej zawsze rano i wieczorem. Każdy ma, rzecz jasna, swoją szczoteczkę.

Dbanie o zęby jest nie tylko sprawą zdrowia i higieny, lecz także kultury. Człowiek, który uważa się we własnym mniemaniu za osobę kulturalną, nie może mieć tzw. nieświeżego oddechu; inna rzecz, że niekiedy ta przykra dolegliwość ma źródło w schorzeniach górnych dróg oddechowych lub żołądka, jeśli więc higiena jamy ustnej nie pozostawia nic do życzenia, a kłopoty z oddechem dają się we znaki, trzeba się poradzić lekarza internisty. Nie można też straszyć ludzi lukami w uzębieniu. Przy dzisiejszych możliwościach leczenia i wstawiania zębów przez ubezpieczalnię czy w spółdzielniach nikt nie może się tłumaczyć brakiem pieniędzy czy brakiem czasu... Nic tak nie szpeci jak braki w uzębieniu, jak zęby nadłamane, jak zęby czarne od niemycia. Piękne, białe zęby są prawdziwą ozdobą.

 

 

N o g i trzeba nie tylko codziennie myć, lecz także dbać o paznokcie i o skórę. Używajcie pumeksu! Pumeks ściera martwą warstwę naskórka z pięt, ze spodniej części stopy, z palców. Wielu ludziom dokucza grzybek, który powoduje łuszczenie się skóry między palcami, a czasem powstawanie ranek. Grzybek ten jest bardzo zaraźliwy. Ale też przy przestrzeganiu czystości nietrudno się go pozbyć. Codziennie po kąpieli czy myciu nóg trzeba stopy, a zwłaszcza skórę między palcami, wysmarować kremem lub zapudrować talkiem. Wilgoć (więc resztki wody lub pot) sprzyja rozwojowi grzybka. Ginie on jednak szybko, gdy nogi są dobrze wysuszone, wysmarowane kremem lub posypane talkiem.

W ł o s y należy myć co najmniej raz na 7—10 dni. Poza tym codziennie trzeba je szczotkować. 100 pociągnięć szczotką rano i wieczorem nadaje włosom piękny połysk, sprawia, że ładniej się układają, a także utrzymuje się je w czystości aż... do następnego mycia. Brak pielęgnacji powoduje ich wypadanie oraz łupież.

Bywa wprawdzie łupież spowodowany jakimś niedomaganiem organizmu i wtedy trzeba się leczyć systematycznie, ale powstaje też z brudu.

W każdym wypadku jest dowodem niedbalstwa.

Jeśli włosy zbyt szybko się natłuszczają, można od czasu do czasu posypać je pudrem lub talkiem, przy czym starannie wyszczotkować.

Skoro już doszliśmy do sprawy włosów, musimy poruszyć tak wstydliwy temat jak w s z y. Są wszy głowowe, łonowe i odzieżowe. Wszystkie można wytępić radykalnie i bardzo łatwo DDT. DDT krajowej produkcji nosi nazwę Azotox.

Proszek ten jest nieomal wszędzie do nabycia. Używanie go nie stanowi żadnej trudności. Trzeba tylko uważać, by nie zaprószył oczu i nie dostał się do jedzenia. Po wyzwoleniu obozów hitlerowskich, gdzie panoszyło się wszelkie ,,robactwo”, środek ten oddał nieocenione usługi; umiejętnie go stosując w ciągu kilku dni wytępiono nie tylko wszy, ale i pchły, pluskwy, prusaki, muchy itp.

Wszy rozłażą się bardzo łatwo. Jeśli ma je ktoś z domowników, prawdopodobnie przeszły już na innych. Gdy do szkoły przyniesie je jeden maluch lub jeden kilkunastoletni brudas, wkrótce będą zawszeni wszyscy. Ale czysty człowiek nie dopuści do rozmnożenia się tych insektów. Posypać sobie głowę DDT (Azotoxem) nie jest sprawą ani trudną, ani kosztowną. Dzieciom muszą to zrobić rodzice, dorośli dbają o siebie sami. Przeważnie wystarczy posypywać zawszone miejsca codziennie przez 3 doby. Niekiedy trzeba tę akcję przedłużyć.

 

 

Można też natrzeć włosy i skórę głowy octem sabadylowym, przewiązać chusteczką i dwukrotnie powtórzyć wcieranie, aby wytępić wszy, które mogły się jeszcze wylęgnąć z jajeczek.

P a z n o k c i e bardzo wiele mówią o człowieku; o jego zawodzie, pracowitości, a przede wszystkim o zamiłowaniu do czystości i porządku. Niekoniecznie trzeba chodzić do manicure, aby mieć schludnie utrzymane paznokcie. Ale koniecznie należy używać w tym celu szczoteczki. Wydobywanie „żałoby” spod paznokci nożykiem czy nożyczkami jest dopuszczalne tylko wtedy, gdy nie ma możliwości wymycia rąk szczoteczką i gdy nie robimy tego publicznie.

Spróbujcie zrobić przegląd rąk, a zauważycie jak, niewielu, niestety, ludzi dba o paznokcie. Czasem, co jest najwstrętniejsze, brud pokrywa warstwa lakieru. Niezależnie od tego, kim się jest — sprzedawczynią w sklepie, dyrektorem, konduktorką czy artystką — trzeba mieć czyste ręce i paznokcie.

Szczoteczka i mydło, a w razie potrzeby pumeks, trochę gliceryny wtartej w dłonie — to środki dostępne dla każdego. I żadna czynność (nawet skrobanie marchwi i młodych kartofli) nie usprawiedliwia brudnych paznokci czy rąk.

Nic tak nie szpeci mężczyzny jak nie ogolona twarz. Ktoś, kto chce uchodzić za eleganckiego człowieka, ubiera się dostatnio i może perfumuje, a jest nie ogolony, przekreśla swoje wysiłki.

 

 

Bądźmy jednak rozsądni w wymaganiach. Czego innego będziemy się spodziewać np. po aktorze wracającym z teatru niż po kolejarzu kończącym nocną służbę. Gospodyni domu czy konduktorka nie może mieć tak wypielęgnowanych paznokci jak śpiewaczka estradowa, modelka lub gwiazda filmowa.

Ale każdy, kto nie para się najgorszą, najbrudniejszą robotą, może być starannie ogolony, uczesany, wykąpany, wymyty, a także mieć czyste, wyrównane pilniczkiem paznokcie, ewentualnie z wyciętą skórką. Kto ma pracę szczególnie brudzącą paznokcie, niech je obcina przy skórze. Nic nie jest w stanie usprawiedliwić „żałoby” pod paznokciami.

 

Czy się sobie podobasz?

 

Ostentacyjne okazywanie uczuć źle świadczy o zakochanych. Sytuacja zignorowanej „osoby trzeciej” jest nie do pozazdroszczenia

 

Gdy ktoś zachowuje się nieodpowiednio, dobrze wychowane towarzystwo udaje, że tego nie widzi, ale taktowni gospodarze powinni niezręczną sytuację szybko rozładować

 

Czyżby to było wygodne? Bo mimo romantycznej zadumy, ładne nie jest.

 

Staraj się zawsze ładnie siedzieć.

 

Bardzo brzydka postawa

 

W domu może nikt nie widzi... ale przyzwyczajenie jest drugą naturą

 

...O d ś w i ę t a. U nas często mówi się z pogardą lub pobłażaniem: „to do roboty”. Jakby przy robocie należało być niechlujnym i obdartym. Rzecz jasna, że przy warsztacie trudno wyglądać tak czysto, jak np. w niedzielę podczas wizyty u znajomych. Jednak przy pracy nie wolno być brudasem.

Przyjmijmy za zasadę, że kąpać się czy myć całe ciało, tak samo jak ubierać się czysto i świeżo — od bielizny po palto — trzeba codziennie. Różnica między ubraniem „od święta” a „na co dzień” może polegać jedynie na tym, że w dniu uroczystym nosimy rzeczy nowsze i kosztowniejsze.

GRUNT TO ZDROWIE

Czystość, dbałość o siebie jest poza wszystkim także nakazem tak fizycznego, jak i psychicznego zdrowia. Troska o nie jest nie tylko sprawą osobistą. Chory człowiek obarcza w pewnej mierze innych: finansowo, bo wymaga kuracji w szpitalach, sanatoriach, uzdrowiskach; osobiście, bo staje się przyczyną zmartwień, niepokojów i kłopotów rodziny lub otoczenia, nie mówiąc już o tym, że nie pracuje; co zaś najgorsze — bywa nosicielem zarazków.

Dbałość więc o zdrowie, oszczędzanie organizmu i sił jest, choćby to miało dziwnie brzmieć, również sprawą kultury i dobrych obyczajów.

Prawidłowe odżywianie i racjonalny tryb życia mają, jak wiadomo, kolosalny wpływ na zdrowie i samopoczucie. Gdy odżywiamy się niewłaściwie, powstają zaburzenia w przemianie materii, np. na skutek niedoboru pewnych koniecznych składników, to zaś z kolei powoduje zaburzenia systemu nerwowego i odbija się na stanie psychicznym: tracimy humor, odczuwamy zmęczenie i znużenie w pracy, niechęć do życia.

Zwierzę wie, co jeść; nawet w razie choroby potrafi znaleźć odpowiednie pożywienie. Człowiek w sprawach odżywiania kieruje się nie instynktem, lecz rozumem i wiedzą. Niejednokrotnie dla zdrowia trzeba zrezygnować z ulubionych potraw i smakołyków.

Słodycze na przykład są przeważnie bardzo lubiane. Tymczasem dzieciom nie wolno ich dawać w nadmiarze, bo tracą apetyt i łatwiej psują im się zęby. Dorośli powinni się wystrzegać słodyczy, jeżeli chcą uniknąć otyłości, która nie tylko szpeci i męczy, ale przyczynia się do utraty zdrowia.

Słodycze, bogate w cukier i, jeśli chodzi o ciastka, często w tłuszcz, są wysokokaloryczne. Aby cukier i tłuszcz zostały w organizmie spalone, muszą być poddane intensywnej przemianie materii. Sprzyja temu ruch, ciężka praca, znaczny wysiłek fizyczny. Młodzież, która uprawia sport i jeszcze rośnie, ludzie ciężko pracujący, jak żniwiarze, górnicy, hutnicy, łatwo spalają tłuszcz i cukier w organizmie, dzięki czemu ciężar ich nie zwiększa się od tego rodzaju produktów. Urzędnicy, którzy prowadzą siedzący tryb życia, czy nieruchliwi starsi ludzie stają się natomiast otyli i wskutek tego nieestetyczni.

Z pewnością nieopanowanie apetytu, łakomstwo i obżarstwo nie jest oznaką dobrego wychowania i źle świadczy o kulturze.

Naturalną funkcją organizmu jest wydalanie spalonych oraz nie spalonych resztek. Są to sprawy dość wstydliwe, ale i tutaj trzeba być rozsądnym. Lepiej spytać gospodarzy, gdzie się mieści toaleta, niż narażać pęcherz lub jelita na schorzenie, a siebie na nieznośną sytuację. Rozumniej przeprosić towarzystwo idące z nami na ulicy niż męczyć się przez fałszywie pojmowaną skromność. Nie jesteśmy już dziś, na szczęście, tak przewrażliwieni pod tym względem jak nasi dziadkowie, ale nie bądźmy też w tych sprawach zbyt otwarci i śmiali, bo moglibyśmy łatwo stać się wulgarni. Zawsze można i trzeba we wszystkim zachować umiar.

W publicznych ubikacjach lepiej ze względów higienicznych nie siadać na desce sedesowej (publiczne szalety nieraz mają tylko muszlę płaską), ale wtedy trzeba ją podnieść. Zdarza się czasem, że ,,nieszczęścia chodzą po ludziach”, i powiedzmy, nasze dziecko zabrudziło brzeg muszli, a my nie mamy czym jej wyczyścić. Wówczas, trudno, trzeba przeprosić sprzątającą i dać jej pewną zapłatę, prosząc, by posprzątała za nas. Będzie to na pewno kulturalniejsze i uczciwsze niż... ucieczka. W obcym domu, np. u znajomych — trzeba koniecznie wyczyścić wszystko samemu i pozostawić po sobie idealny porządek.

Nie wolno naturalnie zatykać papierem lub innymi śmieciami muszli klozetowej. Trzeba zawsze po każdym użyciu WC spuścić wodę. Raz to będzie ,,pociągnięcie za sznurek”, innym razem — naciśnięcie guzika lub też przelanie wodą z wiadra. Na wsi może się zdarzyć, że trzeba przesypać zbiornik kloaczny suchym torfem ze skrzynki stojącej obok.

Te sprawy też świadczą o kulturze lub o jej braku. Mogą człowieka fatalnie skompromitować, narazić na wielki wstyd lub też wydać o nim pochlebną opinię. Zawsze powinny być załatwiane dyskretnie i zawsze jak najczyściej. Do hasła nieraz spotykanego: ,,zostaw to miejsce w takim stanie, w jakim je zastałeś”, dobrze byłoby jeszcze dodać: „nie zapomnij umyć rąk!”

Widocznie jeszcze z jakichś bardzo dawnych czasów pozostała nam pewna pogarda dla miejsc higieniczno-sanitarnych, jak łazienka, ubikacja, publiczny szalet. Niejednokrotnie wkładamy wiele wysiłku w urządzenie mieszkania, ale łazienkę i ubikację traktujemy po macoszemu. Wyposażamy sklepy w artystycznie zdobione ściany, ale ubikacje bywają bez umywalek, bez wody i ręczników i najczęściej w odrażającym stanie. Niemal wszędzie na świecie obok stacji benzynowych są wręcz luksusowo urządzone toalety, u nas niekiedy jedynym przybytkiem tego typu bywa prymitywny budynek za płotkami z blachy gdzieś na stacyjkach dworcowych.

Na turystach zwiedzających Francję, a zwłaszcza Paryż, niemiłe wrażenie wywierają brzydkie i niedyskretne pisuary. Jeśli jednak ktoś odwiedzi małe miasteczko Besancon, zadziwi się na widok toalet przy nowej kręgielni — równie eleganckie i nowoczesne urządzenia trudno spotkać w świecie.

W Związku Radzieckim w ubikacjach publicznych wprowadzono udogodnienie godne naśladowania. Toalety są nie tylko wyposażone w papier higieniczny, ale ponadto w papier wycięty w kształt deski sedesowej; „klient” kładzie na desce ów papier i siada bez obaw natury higienicznej.

U nas na wsi nierzadko gospodarz jest posiadaczem samochodu osobowego; niepomiernie rzadziej można natomiast spotkać dom skanalizowany. Często jeszcze chodzi się „za stodołę”, a gruntowne mycie latem odbywa się w rzece, w zimnych porach roku — co najwyżej w balii.

Na szczęście w nowym budownictwie urządzenia sanitarne znajdują odpowiednie miejsce i są, zgodnie z naszymi możliwościami, coraz lepsze i estetyczniejsze. Ale samo budownictwo nie zdoła tym urządzeniom nadać czystości i estetyki, jeśli tego nie zrobią sami użytkownicy.

UMIEJĘTNOŚĆ PORUSZANIA SIĘ

Czy zastanawialiście się kiedy, jak bardzo charakterystyczne dla każdego człowieka są jego ruchy? Krótkowidz poznaje znajomego nie po twarzy czy ubraniu, ale po chodzie, sposobie odwracania się, skłaniania głowy, uchylania kapelusza.

Przypomnijcie też sobie, że wszyscy tzw. przystojni ludzie, których znacie, umieją się zgrabnie poruszać. Często tylko w tym właśnie tkwi cały ich urok.

Nienaganne, klasyczne linie twarzy czy wspaniała sylwetka jakże tracą, gdy posiadacz ich wymachuje rękami idąc, gdy ruchy ma kanciaste, szorstkie lub nieopanowane.

Natomiast mimo brzydkich rysów, np. maleńkich oczu, zbyt dużego czy zbyt małego nosa, wystających zębów, można, gdy się ma ładną postawę i pełne wdzięku ruchy, uchodzić za osobę bardzo przystojną.

Spójrzmy jeszcze na tę sprawę od strony anatomii i fizjologii. Oto mamy mięśnie i stawy, bardziej lub mniej ruchome. Całe ciało opieramy jakby na ramie kośćca, który przyjął pozycję pionową.

Te warunki anatomiczne żądają od nas tego, co nazywa się prawidłową postawą. A więc głowa, ramiona i plecy mają być nie pochylone, lecz wyprostowane, nogi wyprostowane w kolanach; swobodny, sprężysty chód.

Taka właśnie prawidłowa postawa sprzyja zdrowiu. Klatka piersiowa nie jest zapadnięta, wciśnięta między ramiona. Brzuch nie wysuwa się ku przodowi. Przy takiej postawie najmniej ruchome mięśnie grzbietu odpoczywają, pracują zaś mięśnie i stawy ruchome, jak stawy kolanowe czy mięśnie bioder lub pasa.

Badania fizjologiczne wykazały, że najmniej męczymy się utrzymując prawidłową postawę. To nasunęło wiele wskazań dotyczących pozycji przy pracy. Pozycja pochylona jest o wiele bardziej męcząca niż wyprostowana. Schylanie się jest bardziej męczące niż np. przyklękanie z wyprostowanymi plecami.

Zachowanie zatem prawidłowej postawy jest nie tylko sprawą urody lub dobrych manier, ale oszczędzania sił i zdrowia.

JAK ZDOBYĆ PIĘKNĄ POSTAWĘ

Daje ją darmo, jako dodatek nadzwyczajny, sport i gimnastyka uprawiane stale, systematycznie i rozsądnie.

Warto tu wspomnieć, że u wielu niekiedy prymitywnych ludów (np. na wyspie St. Thomas) można zaobserwować zadziwiającą harmonię ruchów. Powoduje ją zwyczaj noszenia ciężarów na głowie.

Ciągłe panowanie nad całym ciałem, zręczne balansowanie ciężarem dla utrzymania równowagi sprawia, że nawet gdy już niczego na głowie nie ma, ruchy i gesty pozostają harmonijne, spokojne.

Przypomnijmy sobie też napomnienia rodziców i wychowawców: ,,Trzymaj się prosto!”, „Nie garb się!” Ale spójrzmy na ludzi jadących tramwajem czy idących ulicą. Jakże smutne są skutki lekceważenia tych wskazówek.

Jak chodzić. Ten pan idzie z pochylonymi ramionami, z wyciągniętą ku przodowi głową, a nogi wloką się za nim, jakby za resztą ciała nie mogły nadążyć.

Ta pani? — Nie, nie jest garbata. Ona tylko zgina plecy w kabłąk, kurczy ramiona, które kryją zapadniętą klatkę piersiową.

Inna schowała zupełnie szyję; wygląda, jakby głowa wyrastała jej z barków.

A ten pan nosi przed sobą pokaźny brzuszek; dźwiga go z trudem, sapiąc i człapiąc.

 

 

Jakże mało kobiet i mężczyzn umie chodzić i poruszać się swobodnie, harmonijnie. Większość drepce, człapie, wali butami o bruk, stawia zbyt drobne czy też zbyt długie kroki.

Poprośmy kogoś, kto ma dar naśladowania, aby scharakteryzował nasz sposób chodzenia.

Możliwe, że zaczniemy się śmiać, może będzie nam przykro; ale podchwyćmy najgroźniejszy błąd i starajmy się go pozbyć.

A więc: trzymaj się prosto! Podnieś głowę wysoko, choćby była przytłoczona ciężarem myśli. Prawidłowa postawa powoduje lepsze samopoczucie.

Ramiona proste, nie pochylone ku przodowi. Rób wieczorem ćwiczenia: ręce zgięte w łokciach cofaj do tyłu 20 razy.

Długość kroków dostosuj do swego wzrostu. Mały człowieczek, który chce dodać sobie powagi maszerując krokiem olbrzyma, wygląda niezręcznie i śmiesznie. Takie samo wrażenie sprawia dama drepcąca przesadnie drobnym kroczkiem.

Stopy trzeba zwracać lekko na zewnątrz, stawiać je swobodnie, lekko i elastycznie. Kto sądzi, że im głośniej chodzi, tym efektowniej, jest w błędzie.

Nie rozstawiać kolan przy chodzeniu. Gdy nagle się zatrzymamy, stopy powinny się złączyć.