Alchemia snów - Athena Laz - ebook + książka

Alchemia snów ebook

Laz Athena

3,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Odblokuj moc swoich marzeń!

One też mogą stać się kluczem do samopoznania i rozwoju osobistego.

Mniej więcej jedną trzecią naszego życia spędzamy śpiąc. Wiemy, że sen jest niezbędny do odpoczynku i regeneracji, ale co by było, gdyby ten czas można było wykorzystać na coś więcej? A jeśli nasze sny naprawdę coś nam mówią? Psycholog i ekspert od snów Athena Laz poświęciła swoją karierę odkrywaniu mądrości naszych snów i rewolucjonizowaniu tego, co to znaczy być w kontakcie ze sobą i światem.

Wypełniona ćwiczeniami i instrukcjami „krok po kroku”, „Alchemia…” uczy czytelników, nie tylko jak interpretować swoje sny, ale i co osiągnąć dzięki nim na jawie. Od poprawy samopoczucia psychicznego po wzmocnienie duchowe. Ta przełomowa książka to praktyczny przewodnik po świecie snów.

Znajdziecie tu:

- kody naszych snów i ich znaczenie

- naukę starożytnej sztuki świadomego śnienia i opis jej efektów

- jak poprzez sny odkryć połączenie z tym, co podświadome i nieświadome w naszym umyśle

- opisy konkretnych postaci i symboli, które mogą pojawiać się w czasie śnienia

- opis drogi do samopoznania przez sny

- sposoby na uwolnienie kreatywności dzięki świadomemu śnieniu

- sposoby na przezwyciężenie bolesnych przeżyć z przeszłości.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 200

Oceny
3,0 (9 ocen)
2
1
2
3
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wstęp

Wstęp

ŚPIĘ PO TO, BY WIDZIEĆ

Nie pamięta, jak dotarła do tego miej­sca ani w jakim momen­cie, uświa­da­mia sobie tylko, że oto stoi boso na żwi­ro­wej dro­dze. W ota­cza­ją­cej ją ciem­no­ści roz­brzmiewa mie­sza­nina ciszy i szep­tów, jakie tylko noc potrafi two­rzyć. Przy­gląda się ziemi, żeby spraw­dzić, gdzie się znaj­duje i wtedy docie­rają do niej realia. Otóż jest w tym miej­scu… w tym miej­scu… sama.

A gdzie ono jest?

Ziar­ni­sta natura żwiru pod sto­pami odciąga ją od myśli. Spo­gląda w dół i widzi swoje stopy – skur­czone i bose – a gdy zmruży oczy, dostrzega, że stoi na wyma­lo­wa­nym czer­woną farbą znaku „X”.

Inte­re­su­jące, myśli.

W zim­nym wil­got­nym mroku poja­wia się kolejna myśl. Uświa­da­mia sobie, że widzi wyraź­nie, choć jest noc. Prze­cież zawsze widziała w ciem­no­ści. Kolejne olśnie­nie: zawsze dys­po­no­wała potęgą wyboru. Teraz już rozu­mie, że oto zna­la­zła się w obli­czu wyboru. Może stać i pogrą­żyć się w sta­gna­cji albo ruszyć śmiało w nie­znane.

Nagle sen się koń­czy, a ona budzi się w łóżku, w swoim pokoju. W jej zwy­czaj­nym życiu. Tyle że sub­tel­nie odmie­nio­nym – teraz nosi w sobie coś cen­nego. Dar przy­wró­cony jej przez sen:

X wyzna­cza miej­sce

X poka­zuje, gdzie leży skarb

X to bie­żąca minuta

SKAR­BIEC, JAKIM SĄ SNY

Wszyst­kie sny są darem. Tak, nawet te, które napa­wają cię zabój­czym (a raczej oży­wia­ją­cym) stra­chem. To są skarby pod­su­wane ci przez twoją psy­chikę i ducha. Jak napi­sała znana pisarka i ana­li­tyczka Marie-Louise von Franz, sny „nie mar­nują słów na mówie­nie ci tego, co już wiesz”. Ja lubię pod­kre­ślać, że sny mówią ci to, co musisz wie­dzieć.

Są owym „X”, które wyzna­cza miej­sce.

Z natury sny prze­ma­wiają do cze­goś więk­szego, o wiele bar­dziej tajem­ni­czego od tego, co już wiemy. Prze­ma­wiają do tego wszyst­kiego, czego nie wiemy. Czego nie chcemy dostrzec. Albo po pro­stu nie możemy. I tego wszyst­kiego, co pra­gnę­li­by­śmy widzieć. Prze­ma­wiają do wza­jem­nego połą­cze­nia wszel­kiego życia i naszego w nim miej­sca.

Sny kie­rują naszą uwagę ku ple­ja­dzie nie­skoń­czo­nych moż­li­wo­ści i jak odkry­jesz w trak­cie lek­tury tej książki, kiedy śnisz, pro­wa­dzi cię coś więk­szego od two­jego umy­słu. Kie­ruje tobą duch w parze z psy­chiką. W rezul­ta­cie otrzy­masz wie­dzę, twór­czą inspi­ra­cję i potężne roz­wią­za­nia, które mogą wznieść cię wyżej i zro­bią to, jeśli posta­no­wisz dzia­łać w opar­ciu o prze­wod­nic­two snów.

A oto przy­kłady, jak wygląda „dzia­ła­nie” w opar­ciu o sny: Larry Page wyśnił pomysł na stwo­rze­nie wyszu­ki­warki Google; Mary Shel­ley, autorka Fran­ken­ste­ina, szu­kała w swo­ich snach inspi­ra­cji, podob­nie jak robi to Ste­phen King; Paul McCart­ney usły­szał we śnie melo­dię Yester­day; August Kekulé odkrył pier­ście­niową struk­turę ben­zenu po tym, jak przy­śnił mu się wąż poże­ra­jący wła­sny ogon (wyobra­że­nie uro­bo­rosa); nawet Nie­lsowi Boh­rowi wyśniła się budowa atomu.

Wszy­scy psy­cho­te­ra­peuci wie­dzą, że sny poma­gają nam każ­dej nocy, nie tylko za sprawą wizjo­ner­skich idei, które sprzy­jają roz­wo­jowi świata. Pod­su­wają fun­da­men­talny i posia­da­jący moc trans­for­ma­cji wgląd, który pomaga nam nawi­go­wać po codzien­nych sfe­rach życia, emo­cji, związ­ków i pra­gnień. Poma­gają nam lepiej się poczuć.

Wyka­zano naukowo, że sny wspie­rają regu­la­cję nega­tyw­nych emo­cji. Mogą sprzy­jać domknię­ciu i uzdro­wie­niu, gdy zawład­nie nami żałoba. Pod­su­wają roz­wią­za­nia pro­ble­mów, które za dnia wydają się nie do rusze­nia, a nawet poma­gają roz­wi­kłać kon­flikty wewnętrzne.

Odkry­jesz, że wszyst­kie sny są szczo­drymi darami. To by­naj­mniej nie zna­czy, że wszyst­kie będą łatwą nocną nar­ra­cją obfi­tu­jącą w radość i przy­jem­no­ści. Dzieje się tak, dla­tego że sny poma­gają nas chro­nić przed oszu­ki­wa­niem samych sie­bie i dają nam meta­fo­rycz­nego kopa, by zachę­cić nas do posta­wie­nia pytań: Jakiego prze­sła­nia nie sły­szę? Czego nie widzę? Jaką ścieżką boję się pójść? Jakiej emo­cji nie chcę poczuć?

Udzie­le­nie na jawie odpo­wie­dzi na te pyta­nia wymaga głę­bo­kiej szcze­ro­ści i emo­cjo­nal­nej deter­mi­na­cji, przez co czę­sto łatwiej jest je igno­ro­wać. Tyle że sny co noc pukają do psy­chiki i każą obu­dzić się na wewnętrzną prawdę. Prawdę, która może prze­ło­żyć się na dobre życie, o ile ty, śniący, odważ­nie sta­niesz twa­rzą w twarz z wglą­dem. Poznasz to coś, uczu­cia, wzorce, pra­gnie­nia, które stoją ci na dro­dze ku naj­bar­dziej har­mo­nij­nemu życiu.

WROTA KU KRA­JO­BRA­ZOM SNÓW

Ta książka ma posłu­żyć za wrota, które poko­nasz odważ­nie, by poznać wła­sne kra­jo­brazy snów. Zanim jed­nak prze­kro­czysz te wrota, chcia­ła­bym pokrótce zapo­znać cię z moim warsz­ta­tem i przed­sta­wić szer­szą per­spek­tywę na moje podej­ście. Jestem psy­cho­te­ra­peutką, znaw­czy­nią snów i jasno­widzką w czwar­tym poko­le­niu. Ponadto sama nauczy­łam się, jak być świa­domą śniącą i gor­li­wie oddaję się tej sztuce. Już w dzie­ciń­stwie mia­łam przej­mu­jące sny, które z wie­kiem prze­ma­wiały do mnie z coraz więk­szą inten­syw­no­ścią.

Można wręcz powie­dzieć, że sny wybrały mnie na swoją rzecz­niczkę, ale to już jest opo­wieść na inny czas. Na razie powiedzmy tylko, że posta­no­wi­łam spe­cja­li­zo­wać się w pracy ze snami, ponie­waż uzna­łam je za naj­bar­dziej bez­po­śred­nią ścieżkę ku trans­for­ma­cji, wzro­stowi i ducho­wemu prze­bu­dze­niu. Sny mogą nam bar­dzo pomóc, ponie­waż kiedy śpimy, scho­dzimy sobie samym z drogi.

Pra­co­wa­łam z tysią­cami nie­sa­mo­wi­tych ludzi na całym świe­cie, pro­wa­dząc kursy, mie­sięczne pro­gramy człon­kow­skie, bez­po­śred­nie warsz­taty i reko­lek­cje, któ­rych celem jest pomoc w poszu­ki­wa­niu odpo­wie­dzi poprzez przyj­rze­nie się snom, psy­chice i wewnętrz­nej wie­dzy.

W pracy opie­ram się na daw­nym zna­cze­niu słowa „psy­cho­te­ra­pia”. Pod wzglę­dem ety­mo­lo­gicz­nym słowo to łączy „psy­che” (duszę, oddech, ducha) i „tera­pię” (lecze­nie, uzdra­wia­nie). Esen­cja tego ter­minu przy­po­mina nam, że psy­cho­te­ra­pia jest lecze­niem duszy. Innymi słowy, psy­cho­te­ra­pia to coś wię­cej niż tylko lecze­nie umy­słu i emo­cji. Ozna­cza też kon­takt z duszą i pomyśl­ność.

Uwa­żam, że powin­ni­śmy wpleść ducha i duszę z powro­tem do współ­cze­snej psy­cho­lo­gii po to, by cie­szyć się lepiej zhar­mo­ni­zo­wa­nym świa­tem wewnętrz­nym i zewnętrz­nym. Jeżeli chcemy doświad­czać naprawdę głę­bo­kich, trwa­łych i donio­słych zmian w życiu, musimy pra­co­wać ze wszyst­kimi aspek­tami sie­bie. To zna­czy z umy­słem, cia­łem i duchem.

Z tego powodu pod­ję­łam decy­zję, by wyjść poza ramy współ­cze­snej psy­cho­lo­gii – oka­zała się dla mnie i moich klien­tów zbyt ogra­ni­cza­jąca. Mimo to pozo­stanę na zawsze wdzięczna psy­cho­lo­gii za solidną, wzbo­ga­ca­jącą i etyczną plat­formę, z któ­rej wyra­sta spora część mojej pracy.

Psy­cho­lo­gia jest moc­nym i nie­zbęd­nym fun­da­men­tem. Jest waż­nym ele­men­tem ukła­danki świa­do­mo­ści i zro­zu­mie­nia czło­wieka – podob­nie jak nauka, misty­cyzm i ducho­wość. Nie uwa­żam, by pio­nie­rzy psy­cho­lo­gii kie­dy­kol­wiek dążyli do uczy­nie­nia tej dzie­dziny „jedyną odpo­wie­dzią” lub „udzie­la­jącą wszyst­kich odpo­wie­dzi” w sfe­rze peł­nego życia i świa­do­mo­ści. Ludz­kie doświad­cze­nie jest tak zróż­ni­co­wane jak ludzie zamiesz­ku­jący tę pla­netę i prze­ko­na­nie, że dana metoda lub szkoła myśli jest tą jedyną słuszną, według mnie, po pro­stu ogra­ni­cza.

Czy­tasz tę książkę, rozu­miem więc, że inte­re­suje cię szer­sza per­spek­tywa na życie i zgłę­bia­nie wszyst­kiego, co wnosi do życia egzy­sten­cjalne zna­cze­nie. Poszpe­ra­łam w wielu szko­łach myśli, wycią­gnę­łam te, które wydały mi się sto­sowne i naj­bar­dziej pomocne, i podzielę się nimi w nadziei, że i pomogą rów­nież tobie.

I wresz­cie, z uwagi na to, że wszy­scy jeste­śmy subiek­tyw­nymi bytami, pod­ję­łam próbę opra­co­wa­nia prak­tycz­nych ćwi­czeń, naj­bar­dziej pomoc­nych i zróż­ni­co­wa­nych. Zro­bi­łam to po to, żeby zaofe­ro­wać ci więk­szą szansę doświad­cze­nia roz­ma­itych aspek­tów śnie­nia. Prze­cież to twoja podróż. Jeżeli coś do cie­bie nie prze­ma­wia, przejdź śmiało do kolej­nego ćwi­cze­nia i znajdź te, które odpo­wia­dają ci naj­bar­dziej! Zaczy­najmy.

SPEK­TRUM SNU

Wie­rzę, że każ­dej nocy śniąc, łączymy się z wyż­szą połą­czoną świa­do­mo­ścią (Wszech­świa­tem, duchem, źró­dłem).

Dla jasno­ści, uży­wam słowa „Duch”, „Wszech­świat” lub „Nie-fizycz­ność” naprze­mien­nie w celu okre­śle­nia siły życio­wej wszech­rze­czy. Możesz uznać tę siłę za Boga, ener­gię, źró­dło albo po pro­stu stru­mień świa­do­mo­ści. Śmiało wybierz i sto­suj to słowo lub stwier­dze­nie, które naj­bar­dziej do cie­bie prze­mówi pod­czas lek­tury tej książki.

Prze­ko­na­nie, że kiedy śpimy, łączymy się z ducho­wym źró­dłem, nie jest moje. Ideę tę uwzględ­niają hin­du­izm, juda­izm, chrze­ści­jań­stwo, bud­dyzm czy szin­to­izm, żeby wymie­nić tylko kilka szkół myśli. Każ­dej nocy otrzy­mu­jemy moż­li­wość sko­rzy­sta­nia z szer­szej per­spek­tywy, a rów­no­cze­śnie wzmac­nia­jący sen popra­wia nasze fizyczne samo­po­czu­cie.

Ta szer­sza per­spek­tywa daje począ­tek wielu rodza­jom snów. Możemy doświad­czać snów zwy­czaj­nych, ostrze­gaw­czych, pre­ko­gni­tyw­nych, pro­ro­czych, zbio­ro­wych czy świa­do­mych. Wszyst­kie te rodzaje zostały opi­sane w tej książce. Dla­tego warto na samym początku roz­róż­nić sny zwy­czajne od świa­do­mych.

Sny zwy­czajne lub nor­malne obfi­tują w obrazy, sym­bole i histo­rie. To takie wypady nocne. Zda­rza się, że są wyra­zi­ste i żywe. Podob­nie jak ten opi­sany na początku książki. Kiedy indziej się je zapo­mina. Być może jak ten sen, który śnił ci się w środę?

Uży­wam słów „zwy­czajny” i „nor­malny” do okre­śle­nia tego rodzaju snów. Robię to głów­nie dla wygody i jasno­ści odbioru lek­tury. Pra­gnę bowiem, żebyś od samego początku zda­wał sobie sprawę z tego, że te codzienne sny nie są by­naj­mniej przy­ziemne lub zwy­czajne. Ośmielę się nawet stwier­dzić, że sny mogą być naszymi naj­więk­szymi ducho­wymi nauczy­cie­lami, o któ­rych naj­czę­ściej zapo­mi­namy, gdy zaświta dzień.

Zwy­czajne sny sta­no­wią ogromną część naszego życia, a pod­czas lek­tury tej książki zorien­tu­jesz się, jakie są szczo­dre. I że zawsze cię pro­wa­dzą.

Pełne zna­nych i obcych postaci, miejsc, wyda­rzeń i boha­te­rów prze­ma­wiają do cie­bie sym­bo­licz­nie i meta­fo­rycz­nie. W roz­dziale trze­cim odkry­jesz głę­bię zro­zu­mie­nia moż­liwą do osią­gnię­cia za pośred­nic­twem sym­bo­licz­nej formy inter­pre­ta­cji snów. Wyko­nu­jąc ćwi­cze­nie, dowiesz się też, jak odszy­fro­wy­wać senne prze­sła­nia wspo­ma­ga­jące oso­bi­sty dobro­stan i roz­wój.

Chcia­ła­bym, żebyś teraz prze­my­ślał pewną rzecz. Czy kie­dy­kol­wiek zda­rzyło ci się mieć sen, w któ­rym sobie uświa­do­mi­łeś, że śnisz?

Jeśli tak, to zna­czy, że prze­sze­dłeś ze zwy­czaj­nego snu do świa­do­mego! Powiedzmy, że prze­su­ną­łeś się na spek­trum snu. Jeśli udzie­li­łeś nega­tyw­nej odpo­wie­dzi, ciesz się, bo z każdą stroną tej książki będziesz zgłę­biać sny z coraz więk­szą wprawą!

Gwoli wyja­śnie­nia: zwy­czajne sny to takie, w któ­rych nie masz poję­cia, że śnisz. Dopiero kiedy się budzisz rano, uzmy­sła­wiasz sobie, że to był sen. Dla kon­tra­stu: sny świa­dome to takie, w któ­rych zda­jesz sobie sprawę z tego, że śnisz, rów­no­cze­śnie uczest­ni­cząc we śnie.

Innymi słowy, stwier­dzasz, że we śnie „nie śpisz”, cho­ciaż fizjo­lo­gicz­nie twoje ciało jest pogrą­żone we śnie. Możesz zgłę­biać sen z kogni­tywną świa­do­mo­ścią i wolą, zmie­nia­jąc senne kra­jo­brazy wedle swo­jego upodo­ba­nia, czego nie możesz robić w zwy­czaj­nym śnie.

Wróćmy do owego zwy­czaj­nego snu, który przed­sta­wi­łam na początku książki, aby wytłu­ma­czyć to jaśniej.

Kobieta stwier­dza nagle, że stoi boso na zim­nej żwi­ro­wej dro­dze. Jest zdez­o­rien­to­wana. Roz­gląda się, żeby spraw­dzić, gdzie się znaj­duje. Dociera do niej, że jest sama, do tego w dziw­nym miej­scu. I w tym momen­cie przy­cho­dzi jej do głowy oświe­ca­jąca myśl. Kobieta zadaje sobie pyta­nie o to, gdzie jest to miej­sce.

Takie auto­re­flek­syjne pyta­nie mogłoby ją „obu­dzić” na fakt, że jest we śnie! Że oto śni. Tyle że zaj­mują ją jej bose stopy, dla­tego zapo­mina o wni­kli­wym pyta­niu i w rezul­ta­cie sen toczy się dalej bez jej świa­do­mej uważ­no­ści.

Gdyby to był świa­domy sen, dozna­nie mogłoby wyglą­dać nastę­pu­jąco:

Kobieta stwier­dza nagle, że stoi boso na zim­nej żwi­ro­wej dro­dze. Jest zdez­o­rien­to­wana. Roz­gląda się, żeby spraw­dzić, gdzie się znaj­duje. Dociera do niej, że jest sama, do tego w dziw­nym miej­scu. I w tym momen­cie przy­cho­dzi jej do głowy oświe­ca­jąca myśl. Kobieta zadaje sobie pyta­nie o to, gdzie jest to miej­sce.

Ta myśl pro­wa­dzi do zja­wi­ska „aha”, bo kobieta zasta­na­wia się dalej: Ni­gdy tutaj nie byłam. Jak się tu dosta­łam? Gdzie byłam wcze­śniej?

Te auto­re­flek­syjne pyta­nia przy­wo­łują do świa­do­mo­ści wspo­mnie­nie (odpo­wiedź!): ostat­nią rze­czą, którą robiła, było poło­że­nie się spać. Prze­ło­mowa odpo­wiedź pro­wa­dzi do reflek­sji: Na pewno śnię. To jest sen. Ja śnię.

Do tego spro­wa­dza się fun­da­men­talna róż­nica mię­dzy snem świa­do­mym a zwy­czaj­nym. We śnie świa­do­mym nie śpisz, śniąc. W zwy­czaj­nym śnisz, dla­tego że śpisz.

Możesz się zasta­na­wiać, czy dowie­dziono praw­dzi­wo­ści ist­nie­nia snów świa­do­mych. Odpo­wia­dam dono­śnym: Tak! Świa­dome śnie­nie potwier­dzono naukowo w 1975 roku na Zacho­dzie, kiedy dwoje bada­czy – Hearne i Wor­sley – prze­pro­wa­dziło w swoim labo­ra­to­rium serię eks­pe­ry­men­tów. Od tego momentu kon­ty­nu­owano naukowe i aka­de­mic­kie bada­nia mające na celu wyjaśnie­nie prak­tyki świa­do­mego śnie­nia.

Zanim te naukowe dowody poja­wiły się w zachod­nim świe­cie, świa­dome śnie­nie było (i jest) czczoną prak­tyką w wielu wie­rze­niach i sys­te­mach, takich jak: bud­dyzm, hin­du­izm i sza­ma­nizm. Jest pra­dawną prak­tyką upra­wianą od tysięcy lat. Ludzie śnią świa­do­mie od wie­ków, a zachod­nia nauka włą­czyła się do dys­ku­sji na ten temat rela­tyw­nie nie­dawno.

Czę­sto sły­szę w tym momen­cie pyta­nie: W czym pomaga świa­dome śnie­nie? I, co waż­niej­sze: Jak może mi pomóc? Ta książka jest w dużej mie­rze poświę­cona udzie­le­niu na nie odpo­wie­dzi.

Z prag­ma­tycz­nego punktu widze­nia świa­dome śnie­nie może pomóc prze­kształ­cić zastałe emo­cje, wyle­czyć fizyczną przy­pa­dłość i wspo­móc naby­wa­nie bie­gło­ści w nowej umie­jęt­no­ści (jak gra na instru­men­cie lub medy­ta­cja) oraz przy­nieść mnó­stwo innych korzy­ści. Za pośred­nic­twem świa­domego śnie­nia można roz­wi­nąć metaw­spół­czu­cie, zdo­być duchowe wska­zówki, a nawet przy­go­to­wać się na to, co po śmierci.

Ow­szem, słowa tybe­tań­skiego bud­dy­sty tra­dy­cji bön Ten­zina Wan­gy­ala Rin­po­chego opi­sują ele­gancko tę przed­ostat­nią korzyść:

„Pierw­szy krok w prak­tyce jogi snu jest bar­dzo pro­sty – trzeba roz­po­znać ogromny poten­cjał, jaki tkwi w wyko­rzy­sta­niu snu dla roz­woju ducho­wego. Sen postrze­gany jest zwy­kle jako „nie­rze­czy­wi­sty”, w prze­ci­wień­stwie do „rze­czy­wi­stego” życia po obu­dze­niu. Nie ist­nieje jed­nak nic bar­dziej rze­czy­wi­stego niż sen”1.

Świa­dome śnie­nie to znacz­nie wię­cej niż kon­tro­lo­wa­nie wła­snych dzia­łań we śnie i powierz­chowne korzy­ści. Cho­dzi w nim o połą­cze­nie się ze źró­dłem tego, kim jest się naprawdę. O taniec widzial­nego z nie­wi­dzial­nym, świata jawy i snu, gdzie ty jesteś mostem łączą­cym te dwa światy.

Dzięki snom na nowo odkry­jesz dary ukryte w głębi two­jej istoty. Uświa­do­misz sobie, że aktyw­nie two­rzysz wła­sne życie. Że śnisz zarówno sen, jak i życie na jawie.

Każ­dej nocy możesz prze­miesz­czać się mię­dzy świa­do­mo­ścią jawy i snu za pośred­nic­twem wehi­kułu zwy­czaj­nego śnie­nia.

Już samo to jest dość nie­sa­mo­wite.

A jeśli dodasz do tego świa­dome śnie­nie, sta­niesz na skraju cze­goś zgoła magicz­nego: moż­li­wo­ści uzmy­sła­wia­nia sobie oby­dwu form świa­do­mo­ści lub „rze­czy­wi­sto­ści” (i poru­sza­nia się w nich).

Każdy z nas miał sen, który wyda­wał się tak realny i żywy, że w momen­cie śnie­nia był on rze­czy­wi­sto­ścią. Dopiero po prze­bu­dze­niu dotarło do cie­bie, że śni­łeś. Tym­cza­sem w przy­padku świa­do­mego śnie­nia wiesz, że zgłę­biasz świa­do­mość.

Doświad­cza­nie świa­do­mego śnie­nia pro­wa­dzi cię ku szer­szemu egzy­sten­cjal­nemu pyta­niu: Skoro uzmy­sła­wiasz sobie dwie formy świa­do­mo­ści, to na czym polega trze­cia forma (meta­świa­do­mość)? Mam nadzieję, że to jest pyta­nie, które będziesz roz­wa­żać we wła­snym tem­pie, gdy już zosta­niesz świa­do­mym wędrow­cem sen­nych kra­jo­bra­zów.

Wie­rzę, że wszyst­kie sny są tu po to, by poka­zać nam nie­skoń­czone moż­li­wo­ści, pod­kre­ślić wibra­cję (tak jed­nost­kowo, jak i zbio­rowo), że rów­no­cze­śnie pro­jek­tu­jemy i przy­wo­łu­jemy, a osta­tecz­nie dają nam szansę na zhar­mo­ni­zo­wa­nie się w razie potrzeby. Innymi słowy, sny poma­gają okre­ślić, jak się czu­jemy. Dostrzec, jaką ener­gię wno­simy do świata i w razie koniecz­no­ści sko­ry­go­wać nasz kurs. Dostrzec poten­cjal­nie, co może nas omi­nąć i łączyć się z duchem każ­dej nocy.

ŚPIJ DOBRZE ZE ŚWIA­DO­MO­ŚCIĄ, ŻE WSZYSTKO MA SWOJĄ WAR­TOŚĆ

Jaki­kol­wiek sen cię tutaj spro­wa­dza – zwy­czajny, pre­ko­gni­tywny, ostrze­gaw­czy, sym­bo­liczny czy świa­domy – pra­gnę, żebyś przy końcu lek­tury stał się świa­domym śnią­cym.

Bez względu na to, czy możesz śnić świa­do­mie, czy nie, wiedz, że wszyst­kie sny są ważne i pod­su­wają nie­zwy­kle bogaty wgląd. Jeśli pró­bu­jesz usta­wić sny w hie­rar­chii pod wzglę­dem tego, które są lep­sze lub cen­niej­sze, możesz pomi­nąć codzienną magię, z jaką się sty­kasz pod­czas zwy­czaj­nego śnie­nia. I cho­ciaż ta książka uczy, jak śnić świa­do­mie, jej głów­nym celem jest obu­dze­nie głę­bo­kiej miło­ści do śnie­nia jako takiego. Żebyś mógł doświad­czać zja­wi­ska, jakim są wszyst­kie sny.

W pracy ze snami ważne jest, by naj­pierw zro­zu­mieć zwy­czajne (sym­bo­liczne) sny, daje to bowiem mocną pod­stawę do dal­szej pracy. Praca nad zwy­czaj­nymi snami wspo­maga pro­ces świa­do­mego śnie­nia. Odkry­jesz, w jaki spo­sób emo­cje, myśli i prze­ko­na­nia wpły­wają na wszyst­kie sny, a zro­zu­mie­nie tego ma klu­czowe zna­cze­nie dla uczest­ni­cze­nia w świa­do­mym śnie­niu.

I wresz­cie śnie­nie to rado­sna droga. Taka, pod­czas któ­rej dowiesz się, że nie ma dobrego lub złego spo­sobu wędro­wa­nia tą drogą. Jed­nak, żeby obu­dzić ową głę­boką miłość do śnie­nia, trzeba móc pamię­tać sny po prze­bu­dze­niu. Oto, jak to osią­gnąć.

Przed zaśnię­ciem pomocne jest wyra­że­nie inten­cji, że po prze­bu­dze­niu zapa­mię­tasz sny. Jeśli będziesz tak robić co wie­czór, powinno się oka­zać, że przy­po­mi­nasz sobie sny z coraz więk­szą łatwo­ścią.

Inten­cja to po pro­stu szczera myśl, w którą inwe­stu­jesz dużo uwagi i ener­gii. Jest dekla­ra­cją, którą kie­ru­jesz szep­tem do Wszech­świata. Inten­cje są rów­nież istotne w kon­tek­ście psy­cho­lo­gicz­nym, ponie­waż ozna­czają, że anga­żu­jesz się w swoje zamie­rze­nia rów­nież na pozio­mie psy­cho­lo­gicz­nym.

Inten­cja może doty­czyć tego, co masz nadzieję osią­gnąć w prak­tyce śnie­nia albo w życiu. Gdy już sfor­mu­łu­jesz inten­cję, zamknij oczy. Następ­nie zrób kilka głę­bo­kich odżyw­czych odde­chów i przed snem wypo­wiedz nastę­pu­jące słowa:

Mogę bez­piecz­nie zgłę­biać tej nocy świat snów. Będę mieć dobre sny i pamię­tać je rano. Jestem gotowy pozna­wać wszyst­kie aspekty swo­ich snów. I chęt­nie pozwolę snom mnie wspie­rać.

Po prze­bu­dze­niu spró­buj w ogóle się nie poru­szać, tylko leżeć jak naj­spo­koj­niej – zwy­kle trzeba to tro­chę prze­ćwi­czyć! Nie otwie­raj oczu i leżąc nie­ru­chomo, spró­buj przy­wo­łać wspo­mnie­nie snu. W ten spo­sób mózg (a kon­kret­niej hipo­kamp) będzie mógł zapi­sać sen w pamięci. Kiedy poczu­jesz, że dobrze zapa­mię­ta­łeś sen, zapisz go w dzien­niku.

Jak pro­wa­dzić dzien­nik snów?

Trzy­maj przy łóżku notat­nik i po prze­bu­dze­niu zapi­suj w nim to, co pamię­tasz ze snu. Uwzględ­niaj jak naj­wię­cej infor­ma­cji: opi­suj sce­ne­rię, ludzi, uczu­cia, figury senne. Pomocne może być rów­nież pod­kre­śle­nie wszyst­kiego, co wydaje ci się w danym momen­cie ważne. Notuj sny z jak naj­więk­szą szcze­gó­ło­wo­ścią i pró­buj przy­po­mnieć sobie wszystko, nawet jeśli z pozoru wydaje się to nie­istotne.

Detale poma­gają, ponie­waż poprzez doku­men­to­wa­nie swo­ich snów two­rzysz zbiór indy­wi­du­al­nych sen­nych sym­boli. W dal­szej czę­ści pokażę ci, jak możesz te sym­bole deko­do­wać, więc jeśli zaczniesz teraz, powinno ci wystar­czyć mate­riału do inter­pre­ta­cji nie­któ­rych snów, w chwili gdy dotrzesz do roz­działu poświę­co­nego temu zagad­nie­niu.

Sym­bol, który w pierw­szym odru­chu uznasz za nie­ważny, w dłuż­szej per­spek­ty­wie może oka­zać się istotny. Na przy­kład możesz nie zda­wać sobie sprawy z tego, że w każ­dym twoim śnie jest obecne słońce. Albo prawdą jest coś prze­ciw­nego – słońce ni­gdy się nie poja­wia. Słońce to sym­bol, o któ­rym łatwo zapo­mnieć, który łatwo zlek­ce­wa­żyć, ale prze­cież oświe­tla twoje sny co noc. Może ci poka­zy­wać, jak się połą­czyć z widzialną esen­cją pod­trzy­mu­jącą życie i tą, która sym­bolizuje też twoje wewnętrzne świa­tło.

Zaczy­namy?

Roz­dział 1. Jak brzmi twoje „dla­czego”?

ROZ­DZIAŁ 1

JAK BRZMI TWOJE „DLA­CZEGO”?

Rozciąga się przede mną pokryty spa­lo­nym poma­rań­czo­wym pia­skiem bez­kres. Wta­cza­jące się jedna na drugą wydmy two­rzą nie­ma­jący końca kra­jo­braz przy­po­mi­na­jący powierzch­nię wody, ale powstały z ziemi. Każde ziarnko opo­wiada dawno zapo­mnianą histo­rię i czeka, by je wysłu­chać. Stoję urze­czona i wdy­cham ciszę oraz piękno roz­cią­ga­jące się przede mną. Wiatr wieje deli­kat­nie, a ja koły­szę się ryt­micz­nie wraz z nim. W pełni zanu­rzona w olbrzy­miej otwar­to­ści zaczy­nam sobie przy­po­mi­nać, że już kie­dyś tu byłam.

Powoli prze­sie­wam pia­sek dłońmi. Pod­no­szę ciężką garść pustyn­nej ziemi i widzę, że pia­sek poły­skuje. Barwy zmie­niają się z każ­dym frak­ta­lem świa­tła, kiedy prze­sy­puję piach z ręki do ręki. Sku­piam się na dozna­niach zwią­za­nych z kon­tak­tem zia­re­nek z moimi dłońmi i mam wra­że­nie, że czas się zatrzy­mał.

Otwie­ram obie dło­nie i pia­sek prze­sy­puje mi się mię­dzy pal­cami. Z każdą spa­da­jącą dro­binką stop­niowo pozby­wam się cię­żaru wła­snej histo­rii. Czuję się nie­ważka, nie­mal zbyt lekka, do tego stop­nia, że usi­łuję sku­pić uwagę na moich bosych sto­pach. I kiedy na nie patrzę, one zaczy­nają zni­kać w pia­chu. Jedna i druga stopa, kość za kością, zle­wam się z pusty­nią.

Świa­doma tej trans­for­ma­cji uzmy­sła­wiam sobie, że jestem zarówno całą pusty­nią, jak i poje­dyn­czym zia­ren­kiem.

Budzę się ogar­nięta poczu­ciem spo­koju, który odbiera mi jed­nak dzwo­nek budzika – natych­miast mnie spro­wa­dza do codzien­nego czło­wie­czego doświad­cze­nia. Czy nie tak wła­śnie jest? Mistyka zgrab­nie prze­plata się z tym, co przy­ziemne. Zacho­wuje się jak święte przy­po­mnie­nie, że nasze życie zło­żone jest z chwil obec­nych, nastę­pu­ją­cych jedna po dru­giej do czasu, aż śmierć nas znowu prze­kształci.

Zanim przej­dziesz do dal­szej lek­tury, chcia­ła­bym, abyś poświę­cił kilka minut na prze­my­śle­nie, co cię moty­wuje do pracy ze snami. Zadaj sobie pyta­nie: Dla­czego chcę to zro­bić? Spisz swoje myśli na papie­rze, nie cen­zo­ru­jąc ich. Połóż kartkę gdzieś pod ręką, aby móc do niej póź­niej wró­cić. Kiedy już to zro­bisz, kon­ty­nuuj czy­ta­nie tej książki.

PRACA ZE SNAMI I PSY­CHIKĄ

Sny poma­gają nam kwe­stio­no­wać i zmie­niać głę­boko osa­dzone prze­ko­na­nia, sprzy­jają zwra­ca­niu uwagi na to, co two­rzymy i urze­czy­wist­niamy w codzien­nym życiu. Poma­gają wieść peł­niej­sze i bogat­sze życie, a rów­no­cze­śnie poka­zują, które sfery naszej psy­chiki są nie­wy­star­cza­jąco roz­wi­nięte, dzięki czemu możemy pra­co­wać nad więk­szą inte­gra­cją psy­cho­lo­giczną i dobro­sta­nem emo­cjo­nal­nym.

Z per­spek­tywy psy­cho­lo­gicz­nej i oso­bi­stego roz­woju ozna­cza to pracę ze zbio­rową i indy­wi­du­alną nie­świa­do­mo­ścią, emo­cjami, dąże­niami i ekwi­wa­lent­nymi sym­bo­licz­nymi repre­zen­ta­cjami, które poja­wiają się w pracy ze snami. I to jest coś, czego za pośred­nic­twem tej książki nauczę cię robić. Z per­spek­tywy ducho­wej zaś ozna­cza to współ­pracę z duchem.

Wyko­rzy­stajmy mój sen o pustyni jako przy­kład. Ten sen pomógł mi lepiej zro­zu­mieć, a następ­nie wyra­zić, uczu­cia doty­czące śmierci i umie­ra­nia. W owym cza­sie na głę­bo­kim emo­cjo­nal­nym pozio­mie bałam się śmierci. A kon­kret­niej, strach budziła we mnie nie­wie­dza odno­śnie do tego, jak to się sta­nie. Do czasu tam­tego snu nie dawa­łam sobie oka­zji i pozwo­le­nia, by prze­ana­li­zo­wać, dla­czego tak jest i jakie to budzi we mnie uczu­cia.

Jeżeli ktoś mnie pytał, jaki jest mój sto­su­nek do umie­ra­nia, zby­wa­łam to śmie­chem i stwier­dze­niem w rodzaju: Każ­dego to kie­dyś spo­tka. Albo zmie­nia­łam temat roz­mowy. Innymi słowy, obawy i emo­cje, jakie budziła we mnie śmier­tel­ność, prze­ra­żały mnie, dla­tego w celu zneu­tra­li­zo­wa­nia nie­po­koju towa­rzy­szą­cego myśle­niu o niej, pre­zen­to­wa­łam nie­fra­so­bliwą i lekką postawę – będącą dokład­nym prze­ci­wień­stwem moich praw­dzi­wych uczuć.

W tym przy­padku moje zacho­wa­nie było typo­wym przy­kła­dem psy­cho­lo­gicz­nego mecha­ni­zmu obron­nego zwa­nego reak­cją upo­zo­ro­waną. Mecha­nizm obronny to kon­kretna reak­cja umy­słu, która ma na celu zmi­ni­ma­li­zo­wa­nie kon­fliktu wewnętrz­nego. Każdy z nas ma swoje mecha­ni­zmy obronne, a posze­rze­nie wie­dzy na ich temat może wspo­móc drogę oso­bi­stego roz­woju.

Reak­cja upo­zo­ro­wana polega na prze­kształ­ce­niu praw­dzi­wych uczuć i zapre­zen­to­wa­niu ich w bar­dziej oso­bi­ście (lub spo­łecz­nie) akcep­to­wal­nej for­mie, co służy zmniej­sze­niu odczu­wa­nego dys­kom­fortu. To nie zna­czy, że zaak­cep­to­wa­łeś wła­sne uczu­cia. Bro­nisz się przed nimi, prze­ja­wia­jąc emo­cje do nich prze­ciw­stawne.

Cho­ciaż na zewnątrz oka­zy­wa­łam spo­kój, kiedy poru­szano temat śmierci, to mój ory­gi­nalny strach nie znik­nął. Ist­niał na­dal, ale ukryty przed świa­do­mo­ścią przez mecha­nizm obronny. Innymi słowy, odrzu­cone przeze mnie myśli i emo­cje doty­czące tematu śmierci utrzy­my­wały się, lecz poza moją świa­do­mo­ścią. Trwały w pod­świa­do­mo­ści. Mój sen poja­wił się, żeby mnie prze­bu­dzić. Pomóc zmie­rzyć się ze sobą samą.

Tak też czy­nią twoje sny.

TREŚĆ SNÓW I UKRYTE „DLA­CZEGO” / SNY ODSŁA­NIAJĄ TWOJE WEWNĘTRZNE ŻYCIE

Praca z tre­ścią snów jest potrzebna. Pod poję­ciem tre­ści snów rozu­miem obrazy, postaci, kra­jo­brazy i sym­bole poja­wia­jące się w snach. Wie­rzę, że na treść snów wpływa duch, nasza wibra­cja, zbio­rowa nie­świa­do­mość oraz nie­świa­do­mość indy­wi­du­alna. I uwa­żam, że zro­zu­mie­nie tych ter­mi­nów (jeśli jesz­cze ich nie rozu­miesz) jest konieczne, by móc pra­co­wać ze snami.

Na więk­szość zacho­wań wpły­wają czyn­niki nie­świa­dome. Są to dąże­nia, moty­wa­cja i impulsy wykra­cza­jące poza świa­do­mość. Przy­kła­dowo możesz naprawdę chcieć osią­gnąć cel zdro­wotny lub finan­sowy, ale za każ­dym razem, kiedy zobo­wią­zu­jesz się do zmiany, stwier­dzasz, że sam sie­bie sabo­tu­jesz w reali­za­cji celu. W takim przy­padku praw­do­po­dobne jest, że pra­cu­jesz z głę­boko zako­rze­nio­nym prze­ko­na­niem ukry­tym przed twoją świa­do­mo­ścią i to ono ci prze­szka­dza w osią­gnię­ciu tego, co usi­łu­jesz stwo­rzyć, urze­czy­wist­nić, prze­żyć.

Możesz dążyć do porażki, ponie­waż nie­świa­do­mie wie­rzysz, że inni ludzie spro­wa­dzą cię na zie­mię, jeśli osią­gniesz zbyt wielki suk­ces, będziesz zbyt dobrze wyglą­dać albo za bar­dzo się wybi­jać. (Suk­ces może przy­bie­rać wiele postaci i form; podaję tylko kilka powszech­nych przy­kła­dów). Nie­świa­dome prze­ko­na­nie staje ci na dro­dze. Z jed­nej strony dążysz do suk­cesu, a z dru­giej boisz się odnieść suk­ces. W celu pogo­dze­nia dwóch prze­ciw­staw­nych dążeń sabo­tu­jesz sam sie­bie, odwle­ka­jąc dzia­ła­nie albo naj­zwy­czaj­niej w świe­cie, ni­gdy go nie podej­mu­jąc.

Rów­no­cze­śnie po to, żeby ci pomóc w osią­gnię­ciu więk­szej inte­gra­cji oso­bi­stej i w stwo­rze­niu życia, które wydaje ci się dobre, sny pod­su­wają obrazy i sce­na­riu­sze, które mają ci uzmy­sło­wić owe głę­boko osa­dzone i nie­świa­dome prze­ko­na­nia.

Sny przy­biorą formę stwo­rzoną tak, żeby uświa­da­miać ci, jak się czu­jesz na głę­bo­kim pozio­mie i na co powi­nie­neś zwra­cać uwagę w życiu na jawie.

Na przy­kład może ci się śnić, że jedziesz windą na ostat­nie pię­tro budynku, ale drzwi nie chcą się otwo­rzyć. Albo, że znaj­du­jesz się w win­dzie, która nagle zaczyna szybko spa­dać, co budzi w tobie strach i panikę!

Sen sym­bo­licz­nie ci pod­po­wiada, że jesteś osobą ze snu, winda zaś to twoje zapa­try­wa­nia. Innymi słowy, drzwi windy otwo­rzą się auto­ma­tycz­nie, kiedy się zatrzy­masz i zmie­rzysz z sabo­tu­ją­cymi cię prze­ko­na­niami. Sen uzmy­sła­wia ci potrzebę pod­ję­cia świa­do­mej decy­zji o rzu­ce­niu się (sym­bo­licz­nie: gwał­towny zjazd windy na niż­sze pię­tra) w otchłań wła­snej psy­chiki.

Ma to słu­żyć umoż­li­wie­niu ci zaję­cia się wszyst­kimi poglą­dami, które cię ogra­ni­czają. Jeżeli to zro­bisz, drzwi do oka­zji (i drzwi windy) praw­do­po­dob­nie się otwo­rzą. Sen pro­wa­dzi cię ku bez­piecz­nemu spo­so­bowi kro­cze­nia naprzód w dro­dze do poko­na­nia wszel­kich prze­szkód, które mogą znaj­do­wać się poza twoją świa­do­mo­ścią.

Może ci się też przy­śnić, że jesteś w kwia­ciarni i zamie­rzasz kupić róże, ale jakimś cudem dosta­jesz bukiet dłu­gich maków. Naprawdę chcia­łeś róże, a masz bukiet maków. Co za roz­cza­ro­wa­nie!

W kon­tek­ście snu, maki sym­bo­li­zują strach przed „syn­dro­mem wyso­kiego maku”. Ten kolo­kwia­lizm (uży­wany powszech­nie w Austra­lii i Nowej Zelan­dii) służy opi­sa­niu chęci obra­ża­nia lub „ści­na­nia” ludzi świę­cą­cych duże suk­cesy.

I wła­śnie sym­bol kwiatu jest prze­sła­niem snu. Wska­zuje on róż­nice mię­dzy tym, czego chcesz (róże), a tym, czego doświad­czasz (maki). Fakt, że doko­nu­jesz zakupu róż, a potem coś się dzieje (poza twoją świa­domą kon­trolą) i otrzy­mu­jesz maki, wska­zuje na dwie rze­czy:

Po pierw­sze, nie otrzy­ma­łeś kwia­tów w pre­zen­cie. Posze­dłeś je kupić (dla­tego ten sen doty­czy tego, na co masz wpływ). Gdyby ktoś poda­ro­wał ci te kwiaty, byłoby bar­dziej praw­do­po­dobne, że sen doty­czy dyna­miki rela­cji.

Po dru­gie, obrazy we śnie poka­zują, że cho­ciaż uda­łeś się kupić róże, wysze­dłeś z makami, czyli, że poza twoją świa­do­mo­ścią wyda­rzyło się coś, co spra­wiło, że w two­ich rękach zna­la­zły się kwiaty, któ­rych nie chcia­łeś.

W oby­dwu powyż­szych przy­kła­dach sen poka­zuje obrazy, które mają ci pomóc odkryć głę­boko zako­rze­nione nie­świa­dome prze­ko­na­nia i obawy (oraz towa­rzy­szące im wibra­cje ener­ge­tyczne), a celem osta­tecz­nym jest prze­kształ­ce­nie tego prze­ko­na­nia w coś lep­szego, abyś mógł urze­czy­wist­nić i stwo­rzyć coś lep­szego.

Śniący w tym przy­kła­dzie mógłby odnieść suk­ces, gdyby po pro­stu pozwo­lił sobie na bar­dziej auten­tyczne zacho­wa­nie, nie­za­leż­nie od tego, co myślą inni. Mógłby „wyro­snąć wysoko”, nie bacząc na postrze­ganą groźbę kry­tyki. Mógłby stać się różą.

Ludzie naj­czę­ściej przy­pi­sują tego typu ogra­ni­cza­jące głę­boko zako­rze­nione prze­ko­na­nia dzia­ła­niu pod­świa­do­mego umy­słu. Umysł pod­świa­domy to swego rodzaju forma świa­do­mo­ści znaj­du­jąca się tuż pod umy­słem świa­do­mym. Lecz kiedy ludzie postę­pują w ten spo­sób, to tak naprawdę odno­szą się (z per­spek­tywy psy­cho­lo­gicz­nej) do głęb­szych aspek­tów nie­świa­do­mego umy­słu. Wolę słowo „nie­świa­domy”, ponie­waż ono lepiej opi­suje, o co cho­dzi.

Podob­nie można roz­róż­nić nie­świa­do­mość zbio­rową i indy­wi­du­alną. Nie robi się cze­goś takiego w odnie­sie­niu do nie­świa­do­mego umy­słu i dla­tego nie sto­suję tego okre­śle­nia w tej książce.

Aby móc dobrze pra­co­wać z tre­ścią snu, trzeba dostrze­gać róż­nicę mię­dzy nie­świa­do­mo­ścią indy­wi­du­alną i zbio­rową, a to dla­tego, że treść snu znaj­duje się pod wpły­wem obu tych źró­deł. Uwa­żam ponadto, że każde z tych źró­deł wymaga nieco odmien­nego podej­ścia do inter­pre­ta­cji snu lub inte­rak­cji we śnie świa­do­mym, co nie­ba­wem odkry­jesz.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Ten­zin Wan­gyal Rin­po­che, Tybe­tań­ska joga snu i śnie­nia, prze­kład Joanna Gra­biak, Poznań 2017, Dom Wydaw­ni­czy Rebis. [wróć]