Ale Meksyk! Wybudzone demony - Farion P.K. - ebook + książka

Ale Meksyk! Wybudzone demony ebook

Farion P.K.

4,4

Opis

Dla niej to mogłaby być przygoda życia, inna niż wszystkie.

 

Dla niego to mogłoby być wyłącznie wzięcie na siebie odpowiedzialności.

 

Ona skrzywdzona i empatyczna.

 

On martwy i bezuczuciowy.

 

Czy troskliwy i dżentelmeński Diego będzie w stanie dotrzymać danego słowa swojej narzeczonej?

 

Czy odważna i skromna Pola zdoła zawładnąć sercem z kamienia swojego przyszłego męża?

 

Kontynuacja opowieści o Polce Apolonii i Meksykaninie Diego oraz o tym, co się dzieje w ich życiu na skutek jednej pochopnie podjętej decyzji. O tym, jak ten krok obudzi w nich stare, głęboko drzemiące demony, o których oboje myśleli, że już nie pamiętają. A ponadto obudzi coś jeszcze. Czy to będzie miłość?

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 366

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (35 ocen)
22
8
4
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Marlenafijal

Nie oderwiesz się od lektury

Dla Poli miała to być przygoda i szansa by zacząć żyć. W przeszłości została bardzo dotkliwie skrzywdzona. Efekt tej krzywdy jest nadal dla niej odczuwalny. Stroni od ludzi, a zwłaszcza od mężczyzn. Gdy zostaje wmanewrowana w ślub z Meksykaninem postanawia, że będzie to dla niej szansa, aby ruszyć do przodu. Dla Diego miało to być wypełnienie powinności wobec rodziny. Jednocześnie wzięcie odpowiedzialności na siebie za firmę oraz przyszła żonę. Jako honorowy człowiek zrobi wszystko by dotrzymać danego słowa. Nie wziął tylko pod uwagę , że skromność i odwaga Poli będą działać na niego w niewytłumaczalny sposób. Czy okaże się, że skromna Pola obudzi martwe serce meksykanina? Czy oboje stawia czoła demona przeszłości? Poznajcie kontynuację losów Diego i Poli. To historia o tym, że jedna pochopnie podjęta decyzja może zmienić nasze życie o sto osiemdziesiąt stopni. Tylko czas pokaże czy była ona słuszna. Autorka w tej części pokazała jak upartymi ludźmi są głównie bohater...
00
Bunia21

Nie oderwiesz się od lektury

Dla niej to mogłaby być przygoda życia, inna niż wszystkie. Dla niego to mogłoby być wyłącznie wzięcie na siebie odpowiedzialności. Ona skrzywdzona i empatyczna. On martwy i bezuczuciowy. Czy troskliwy i dżentelmeński Diego będzie w stanie dotrzymać danego słowa swojej narzeczonej? Już dawno nie spotkałam tak upartych bohaterów. Ta upartość była tak wielka, że momentami miałam ochotę coś im zrobić. 🤣 To, iż Diego ma charakterek, wiedziałam od samego początku, ale po Poli się tego nie spodziewałam. Ostatnio zapamiętałam ją jako dziewczynę, która ze wszystkim na nie, boi się zamarzyć, czy zaryzykować. W tej części wyczułam, że główna bohaterka się zmieniła. Moim skromnym zdaniem uważam, iż na lepsze. 🤭 Ten tom, jak i poprzedni, jest świetnie napisany. Pióro autorki jest mi znane od dawna i za każdym razem mnie zachwyca. Farion książki śmiało mogłabym brać w ciemno. 😍 Tę historię czytało mi się wyśmienicie i szybko. Z całego serca polecam wam tę serię. ❤️ Ocena: 9/10.
00
Magda-25

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo fajna. Swietnie mi sie ja czytalo, ciekawa historia, dobrze napisana. Polecam serdecznie
00
KowalT

Nie oderwiesz się od lektury

Sielanka na początku zapowiada, że coś będzie nie tak. No i się nie pomyliłem. Ogromnie spodobał mi się wątek niewoli w Iraku i ogólnie ta kwestia Legii Cudzoziemskiej. Trauma po tym co przeżył główny bohater opisana bardzo realistycznie. Polecam 👍
00
FascynacjaKsiazkami

Nie oderwiesz się od lektury

🇵🇱🇲🇽Takich emocji się nie spodziewałam! Polsko-Meksykański duet nie tylko rozgrzewa do czerwoności,ale także powoduje szybsze bicie serca.Mamy ogniste sceny,decyzje życiowe oraz nieplanowane uczucie,które doprowadza do wielu zaskakujących momentów!Dzieje się! 🇵🇱🇲🇽 „Ale Meksyk.Wybudzone demony” to świetna kontynuacja losów bohaterów.Powracajàca trudna przeszłość może zniszczyć lub ocalić-co wygra? Tego dowiecie się sięgając po tą książkę—-warto! Polecam
00

Popularność




Copyright © P.K. Farion

Copyright © Wydawnictwo ReWizja

Wydanie I 

Wilkszyn 2024

ISBN 978-83-67520-09-6

Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części publikacji w jakiejkolwiek postaci zabronione bez wcześniejszej pisemnej zgody autora oraz wydawcy. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pomocą nośników elektronicznych.

Projekt okładki: Katarzyna Grdeń

Zdjęcie na okładce: stock.chroma.pl / LIOLE

Redakcja: Detektyw Słowny Roma Wośkowiak

Korekta I: Katarzyna Chmielecka

Skład i łamanie: D.B. Foryś www.dbforys.pl

Korekta II: Katarzyna Chmielecka

Wydawnictwo ReWizja

Książka dostępna również w formie książki drukowanej.

Można schować na dnie pamięci wszystkie złe chwile i uśpić przykre doświadczenia.

Ale to nie zdejmuje z barków ciężaru, tylko ciągnie w dół, nicość, samotność…

Trzeba znaleźć w sobie siłę, aby zrzucić z siebie te balasty i wybudzić demony.

Stawić im czoła.

Zacząć żyć!

Słońce pali odkrytą skórę moich pleców, a na błękitnym niebie nie ma nawet najmniejszego obłoczka, który mógłby dawać choć odrobinę cienia. Idę powoli, trzymając się silnego ramienia mojego dumnego taty. Biała suknia ciągnie się za mną trenem na jakieś dwa metry, a w rękach trzymam przepiękny bukiet ślubny z białych gwiazd betlejemskich. Moja zwariowana siostra Dzielnie dzierży mój welon i kroczy tuż za nami. Wzdycham, gotowa wejść wreszcie do środka. Chcę tego, to jest więcej niż pewne.

Kiedy przekraczamy próg pięknego kościoła, moje ciało ogarnia ulga. Cień i grube ściany powodują, że temperatura jest tu niższa o co najmniej dziesięć stopni. Moje szpilki uderzają w marmurową podłogę, co powoduje, że głowy wszystkich zgromadzonych tu osób odwracają się w moją stronę.

I to jest moment, w którym zaczynam się źle czuć. Nie rozumiem tego, co właśnie się dzieje. Żadna z tych głów nie ma twarzy, a tylko czarne plamy. Spoglądam z paniką w oczach na mojego ojca i niemal dostaję zawału. On wygląda podobnie jak reszta gości. Zerkam za siebie i znów serce podchodzi mi do gardła. Moja siostra stoi na swoim miejscu i wygląda dokładnie tak samo.

Oddech mi przyspiesza i zanim nogi zdążą wrosnąć w podłogę, ruszam przed siebie. Ramię ojca opada bezwładnie, a wszyscy stoją jak zahipnotyzowani. Zostaje już tylko jedna osoba, która może mnie z tego wyciągnąć. Bo nie wierzę przecież, że to dzieje się naprawdę.

Docieram do ołtarza, przy którym zauważam jego, stojącego tyłem do mnie. Podchodzę powoli, trzymając suknię w dłoni, i staram się zachować względny spokój. Kładę mu wolną rękę na ramieniu, a wtedy on się odwraca. Zamieram. Dosłownie zamieram, a moje serce rozpada się na kawałki. On jako jedyny ma twarz i nie jest nią czarna plama. Jest to jednak coś zupełnie innego. Inne oblicze.

Cofam szybko rękę i chaotycznie kręcę głową. Robię pierwszy krok w tył, po czym przymykam na chwilę oczy. Wzdycham i powoli unoszę powieki, a to, co widzę teraz, jest największym koszmarem z moich snów.

Znów to samo osiedle. Znów ten sam strach. Znów ta sama twarz.

Zrywam się i orientuję, że jestem w łóżku. Moim łóżku. Boże, to sen. Tylko sen, ale aż sen. Przełykam głośno ślinę, oddycham ciężko i rozglądam się po pokoju. To wszystko zaczyna mnie coraz bardziej przerażać.

– To się nie uda… – szepczę sama do siebie.

Taki dzień jak dziś jest chyba jednym z najbardziej zaskakujących i szczęśliwych w moim życiu. Dawno nie czułam się tak dobrze, nie bawiłam się beztrosko, bez przejmowania się otoczeniem czy konsekwencjami.

Całkowicie oddaję się w ręce mężczyzny, który stwarza wokół mnie coś na wzór otoczki szczęścia. Mimo że to złudne, kurczowo się tego łapię i trzymam, kręcąc się wraz z nim na parkiecie. Kto by pomyślał, że to wszystko tak pięknie będzie wyglądało? Kto by powiedział, że wejdę w to całą sobą? Nikt, nawet ja.

Obezwładnienie, jakie mnie opanowuje, gdy Diego zaczyna mnie całować, jest nie do opisania. Przez chwilę się waham, ale on nie daje mi możliwości sprzeciwu. Nie mam też szans na odsunięcie go od siebie, bo moje ciało i serce chcą jego obecności. Chcą, by był blisko mnie. Zarzucam mu więc ręce na kark i uwieszam się na tym silnym mężczyźnie, kiedy nasz pocałunek przechodzi w coś mocniejszego. Moje tętno wzrasta, a uszy pieką. Jego język pieści mój, a ja – nie wiedzieć czemu – pragnę, by pieścił mnie całą.

Diego odrywa się ode mnie. Serce niemal wyskakuje mi z piersi, gdy patrzę na jego piękną twarz. Czy to przyzwoite być tak przystojnym? Mój przyspieszony oddech odbija się od jego ust, a w głowie słyszę słowa mojej siostry, wypowiadane przez nią jak mantra: zacznij żyć.

– Pragnę cię – słyszę wyznanie, którego się nie spodziewałam. – Pragnę, żebyś była moja – doprecyzowuje, powodując tym wybuch skumulowanych emocji w moim wnętrzu. – Powiedz, że też mnie pragniesz – prosi. – Powiedz, że chcesz być moja, poinsettia.

Zacznij żyć.

– Chcę – odpowiadam, stawiając wszystko na jedną kartę. – Chcę ciebie…

Nie jest mi dane dokończyć, bo Diego znów przysysa się swoimi ustami do moich.

Pocałunek nie trwa długo. Mój narzeczony odrywa się ode mnie i chwyta mnie za rękę. Splata nasze palce i patrzy mi głęboko w oczy, jakby czekał na jakiś znak. Jakby chciał potwierdzenia moich słów, by się przekonać, że wcale się nie przesłyszał. Kiwam nieznacznie głową, a wyraz jego twarzy od razu poważnieje. Nie czekając na nic więcej, rusza przed siebie i ciągnie mnie za sobą. Unoszę nieco sukienkę. Ledwie jestem w stanie przebierać nogami, które jeszcze chwilę temu były jak z waty.

Mijamy ludzi, ale ich nie rozpoznaję. Rzucają nam znaczące uśmieszki. Tak przemierzamy dziedziniec i wpadamy do ogrodu. Tu Diego się zatrzymuje, odwraca się do mnie i chwyta moją twarz w swoje wielkie dłonie. Składa na moich ustach pocałunek, ponownie wyciskając ze mnie jęk. Kiedy już myślę, że będzie chciał zrobić coś więcej, on znów rusza, po raz kolejny szarpiąc mnie za rękę. Przez ogród mknie już szybciej, obiera najkrótszą możliwą drogę i depcze po rabatkach. Ma gdzieś wszystko wokół, ciągnie mnie za sobą, jakby chciał mnie schować przed całym światem. Przez podwórze już biegniemy, a moje serce obija się boleśnie o żebra, tłocząc krew ze zdwojoną siłą. Czy ja wiem, co robię? Nie. Nie wiem i nie chcę się nad tym zastanawiać. Nie teraz.

Mocnym pchnięciem otwiera drzwi frontowe do domu, po czym przez nie przebiegamy. Mężczyzna kompletnie olewa fakt, że nie zamykamy ich za sobą, i ciągnie mnie w stronę schodów. Gdy przeskakujemy co drugi stopień, jestem wdzięczna losowi za to, że włożyłam baleriny, a nie szpilki, w których teraz zapewne połamałabym sobie nogi. Mam wrażenie, że zaraz zejdę na zawał. Biegnę ile sił w nogach, jakbym przed czymś uciekała albo coś goniła.

Pokonujemy drzwi do sypialni. Diego zamyka je za sobą, pchając je ramieniem. Następnie opada na nie plecami i ciągnie mnie na siebie. Staje w rozkroku, a ja pomiędzy jego nogami. Obejmuje mnie, mocno przyciskając do siebie, przez co w strategicznym miejscu wyczuwam jego podniecenie. Chwyta oburącz za moje policzki i ponownie całuje mnie zachłannie, wdzierając się językiem między moje wargi. Znów bierze mnie w posiadanie, a ja nie mam nic przeciwko temu.

– Diego, ja… – zaczynam, gdy odrywamy się od siebie z braku powietrza. – Ja nie…

– Jesteś dziewicą? – przerywa mi zaskoczony, unosząc brew, i patrzy na mnie rozbieganym wzrokiem.

Skąd mu to przyszło do głowy?

– Co? Nie! – zaprzeczam szybko, czerwieniejąc aż po same końcówki włosów.

Na jego twarzy zauważam niewielki grymas. Ni to ulga, ni zdziwienie.

– Więc co? – pyta, przywdziewając poważny wyraz twarzy.

– Ja… dawno tego… – urywam, kręcąc głową. – Głupio mi o tym mówić – przyznaję.

– Hej – odzywa się, a jego głos jest dość łagodny. – Miałaś długą abstynencję, tak?

– T-tak.

– A ten twój – chrząka – chłopak?

– Nie – zaprzeczam, czując potworne zażenowanie. – Ja… ja nie należę do tych… aktywnych osób – dukam, próbując dobrać neutralne słowa.

– Chcesz powiedzieć, że nie uprawiasz na co dzień seksu, tak? – Zadaje to pytanie, patrząc mi w oczy, na co kiwam głową. – To nie jest powód do wstydu, poinsettia – oznajmia, pocierając moje policzki kciukami. – Jestem dumny, że moja przyszła żona to taka porządna kobieta – dodaje z uznaniem i uśmiecha się szczerze.

– Zawstydzasz mnie – przyznaję, próbując spuścić wzrok, ale on mi na to nie pozwala.

– Powinnaś chodzić z wysoko uniesioną głową.

– Ale teraz nie wiem…

– A chcesz? – wtrąca mi się w zdanie. – Nadal mnie chcesz?

Patrzę na niego oniemiała. Mam szansę na odwrót. Daje mi możliwość wycofania się z tego, bo wie, jakie to dla mnie trudne, choć tak naprawdę nie zna szczegółów z mojego życia. Nic o mnie nie wie.

Zacznij żyć.

– Chcę – potwierdzam, a Diego uśmiecha się do mnie czule.

– Będę delikatny, poinsettia – obiecuje, powodując we mnie ponowny pożar uczuć i dziwne palenie w dole brzucha. – Nigdy cię nie skrzywdzę.

– Wiem – wyrywa mi się, ale to już nie ma znaczenia.

Mój narzeczony znów mnie do siebie przyciąga. Jego ruchy stają się spokojniejsze, a uścisk delikatniejszy. Gładzi moje plecy, pochyla się nade mną i ponownie łączy nasze usta w pocałunku. Oddaję mu go. Oddaję mu pocałunek i oddam mu siebie. Pierwszy raz w życiu naprawdę chcę to zrobić. Nikt mnie do tego nie zmusza, nie namawia, nie przekonuje. On dał mi możliwość wyboru i upewniał się kilkukrotnie, czy na pewno tego chcę. A ja chcę. I prawda jest taka, że nie ma na tej ziemi innego mężczyzny, któremu chciałabym się teraz oddać. Teraz i w ogóle.

Kiedy mam wrażenie, że za chwilę zabraknie mi tlenu, usta Diego schodzą na moją szczękę, by dossać się do szyi. Jego wielkie dłonie ciągle pieszczą moje plecy, budząc we mnie głęboko skrywane pragnienia. Jego biodra poruszają się w wolnym tempie, ostentacyjnie ocierają się o moje czułe miejsce i wysyłają tym ostre sygnały do mojego wnętrza. Robi mi się tak gorąco, że ledwie łapię oddech. Usta mam rozchylone i próbuję łapać powietrze. Wreszcie jego chciwe wargi docierają do mojego dekoltu, który Diego dziś tak bacznie obserwuje. Tak, mocno ściągnięty gorset sprawia, że piersi aż się z niego wylewają, co mój narzeczony lubi, jak mniemam. Scałowuje wzgórki falujące ponad gorsetem, po czym zębami zahacza o jego materiał. Słyszę lekkie warknięcie, czuję stanowczy uścisk i nim się obejrzę, obraca mnie tyłem do siebie.

Zderzam się plecami z jego torsem, a jego ręce z bioder ruszają w górę i zatrzymują się właśnie na piersiach. Oddech przyspiesza mi jeszcze bardziej, gdy zaciska na nich palce, wyduszając ze mnie przeciągły jęk. Jednocześnie czuję, jak całuje moje ramię, szyję i łopatkę. Odchylam głowę w tył i kładę mu ją na ramieniu, a on robi kolejny ruch. Odrywa się od drzwi, odwraca nas, ciągle mnie pieszcząc, i tym razem przyszpila do drzwi moje ciało. Aż jęczę wskutek tej nagłej zmiany, nauczona prostych ruchów przy takich zbliżeniach.

Piersi mam teraz przyciśnięte do drewnianej powierzchni, a twarz obróconą w bok, przez co widzę tylko zarys sylwetki za sobą. Po chwili czuję pierwsze szarpnięcie, co pieczętuję cichym piśnięciem. Mężczyzna od razu się zatrzymuje i przysuwa swoją twarz do mojej.

– Wszystko w porządku? – pyta, a w jego głosie można usłyszeć troskę.

– T-tak – odpowiadam.

Łapię jego czułe spojrzenie, a on mnie całuje i ponownie szarpie. Dopiero teraz przypominam sobie, że przecież mam na sobie gorset wiązany na plecach. Kiedy te myśli przelatują przez moją głowę, nieco się uspokajam. Czuję kolejne szarpnięcie i wreszcie materiał luzuje się na tyle, że muszę go podtrzymywać ręką. Nie jest mi to jednak dane na dłuższą metę, bo Diego zsuwa gorset i pozostawia mnie wyłącznie w białych stringach. Wciągam głośno powietrze w płuca w tym samym momencie, w którym dociska mnie do zimnych drzwi i jednocześnie chwyta za moje pośladki. Ugniata je i drażni, a na całym ciele wychodzi mi gęsia skórka. Jeśli to wszystko jest tylko początkiem, to aż się boję, co będzie później…

Wreszcie jego zwinne palce zahaczają o cienki materiał bielizny i ciągną go w dół. Zamykam oczy, bo zaczynam odczuwać zawstydzenie, które rozchodzi się po mnie w zastraszającym tempie. Boję się, że za chwilę spanikuję i ucieknę do łazienki. Boję się, bo tego nie chcę. Nie chcę już uciekać. Chcę żyć!

Nagle podskakuję, bo czuję mokre usta na lewej łydce. Diego całuje mnie po nogach i sunie wyżej. Gdy przejeżdża językiem po skórze pod kolanem, niemal upadam z wrażenia. Szereg nieznanych mi bodźców dociera do mojego wnętrza i powoduje tam istną burzę. Nim mam okazję przyzwyczaić się do dreszczy, które przeszywają mnie na wskroś, jego usta są już na moim udzie i nadal się nie zatrzymują. Za nimi suną te żylaste ręce, które teraz tak bardzo chciałabym zobaczyć. Nie mogę jednak tego zrobić, bo jestem przyciśnięta do drzwi, a moja pupa jest wystawiona na widok mężczyzny, za którego za sześć dni wyjdę za mąż. Jak to się stało? I kiedy? Jak w tak szybkim tempie mogłam zmienić się z zamkniętej w sobie, wystraszonej dziewczyny w prężącą się, nagą kobietę, która pragnie mężczyzny każdą komórką swojego ciała?

Wzdycham i nieco podskakuję przez lekkie ugryzienie w lewy pośladek. Czuję delikatne pieczenie, które zostaje załagodzone kolejnym pocałunkiem. Nie wiem, jak i kiedy, ale wypinam pośladki, pragnąc go więcej i więcej. Diego mruczy pod nosem i staje na równe nogi. Składa ostatni pocałunek na mojej łopatce, po czym jednym, stanowczym ruchem odwraca mnie przodem do siebie.

Automatycznie zalewa mnie fala zażenowania i wstydu. Czuję rumieniec wychodzący na twarz i dekolt. Szybko unoszę dłonie i jedną zasłaniam piersi, a drugą łono. Najchętniej zasłoniłabym jeszcze twarz, ale brak mi trzeciej ręki, więc pochylam głowę i chowam zawstydzenie w rozczochranych włosach.

Diego chwyta mnie za policzki i zmusza mnie tym do spojrzenia w jego hipnotyzujące, czarne jak noc oczy.

– Poinsettia, nie wstydź się, bo nie masz czego – mówi, odsuwając z mojej twarzy zabłąkany kosmyk włosów. – I nigdy się przede mną nie zasłaniaj – dodaje, przewiercając mnie wzrokiem na wskroś.

– Ale ja…

– Wiem, kochanie, wiem – wtrąca. – Zaopiekuję się tobą.

Myślałam, że szybciej oddychać już się nie da, ale byłam w błędzie. Jeszcze chwila, a dostanę ataku paniki i tak to się skończy. Próbując temu zaradzić, robię głęboki wdech i prostuję się, unosząc wysoko głowę. Diego mnie puszcza, odsuwa się o krok, po czym patrzy na mnie zaciekawiony. Powiedziałam A, to powiem i B. W przypływie odwagi opuszczam ręce i staję przed tym pięknym mężczyzną kompletnie naga. Naga i ciałem, i duszą.

Mój narzeczony mierzy mnie od dołu do góry.

– Jesteś przepiękna, poinsettia – mówi gardłowym głosem, aż palący dreszcz przebiega mi po kręgosłupie.

Zatyka mnie z wrażenia na te słowa, bo nie tego się spodziewałam. Nigdy nie uważałam się za piękną kobietę, za pewną siebie i wartościową. Zawsze chowałam się gdzieś z tyłu i próbowałam całkowicie odciąć się od przyjemności tego świata. To nie było dla mnie. Nie było do tej pory.

Diego podchodzi do mnie, ponownie składa pocałunek na moich ustach, a dłonie kładzie mi na ramionach. Kąsa moje wargi, po czym ponownie schodzi na szczękę i szyję. Dociera do piersi i skupia na nich całą uwagę. Naprzemiennie ssie jedną, a drugą ugniata potężną dłonią. Następnie sunie w dół, przejeżdża językiem wokół pępka, aż dociera tam, gdzie kumulują się wszystkie moje emocje.

Pada przede mną na kolana, chwyta lewe udo, zarzuca je sobie na ramię, po czym wpija się w najwrażliwsze miejsce, które skrzętnie przed wszystkimi chowałam. Gdy językiem przejeżdża po łechtaczce, nie wytrzymuję i odchylam głowę w tył, niemal uderzając nią w drzwi. W przypływie przyjemności chwytam go za włosy, pociągam za nie, zamykam oczy i oddaję się w pełni temu, co ma mi do zaoferowania. Temu, co chce mi dać w zamian za to, że ja oddam mu siebie.

Nigdy nie doświadczyłam takiej przyjemności, jaką odczuwam teraz. Co prawda dogadzałam sobie palcami, ale robiłam to w tajemnicy, chowałam się nawet pod kołdrą, choć mieszkałam sama. Jakbym się bała, że ktoś to zobaczy, wyśmieje mnie i będzie szydził.

Teraz moja wewnętrzna potrzeba bycia blisko drugiej osoby rośnie z minimum do maksimum. I nie jest tak, że chcę kogokolwiek. Nie. Chcę jego. Tego mężczyznę, który właśnie zasysa moją łechtaczkę i wbija palce w udo ułożone na jego ramieniu. Zaczyna mnie przechodzić dreszcz, kumulujący się gdzieś w głębi, który powoduje, że unoszę się lekko, staję na palcach i mocno się przy tym napinam. Diego chyba wyczuwa we mnie zmianę, bo przyspiesza, liżąc mnie coraz szybciej i szybciej. Nie potrzebuję nawet kilku sekund, by wybuchł we mnie potężny pożar palący moje wnętrzności. Dreszcze opanowują mnie całą, a biodra wprawiają się w samoistny ruch. Druga dłoń Diego, którą ciągle trzyma na mojej pupie, zaciska się mocniej, przytrzymując mnie przy jego twarzy. Nie pozwala mi na oddech, nie pozwala na odpoczynek, za to przyzwala, bym ślizgała się po jego ustach swoją nabrzmiałą od pocałunków i orgazmu kobiecością.

To jest dla mnie zbyt wiele. Takiego upustu emocji nie miałam nigdy w życiu. Przenigdy nikt nie spowodował we mnie tak silnego pożaru i nie zalał mnie tak potężną dawką ekstazy. Nie miałam pojęcia, że tak się da, że to jest w ogóle możliwe!

Nogi się pode mną uginają. Mój narzeczony podnosi się z podłogi i bierze na ręce moje wiotkie ciało. Zamroczona zarzucam mu dłonie na ramiona i wtulam się w tego cudownego mężczyznę. Czuję się jak w niebie, a mam przecież świadomość, że to jeszcze nie koniec.

Wyczuwam pod sobą miękkie łóżko, na którym mnie układa, po czym cofa się o krok. Patrzy na mnie pożądliwie i przesuwa wzrok po całym moim ciele, oblizując przy tym usta. Uzmysławiam sobie, że leżę przed nim kompletnie naga, rozpromieniona i rozczochrana. Dziwne, bo nie krępuje mnie fakt, że on stoi przede mną w kompletnym ubraniu.

Nie śpiesząc się, Diego rozpina guziki koszuli. Gdy zsuwa ją z siebie, moim oczom ukazuje się ten piękny tors, poharatany po bitwach, które stoczył, gdy był w Legii. Następne w kolejce są spodnie, a zaraz za nimi bokserki.

Opuszczam wzrok, uciekając przed tym widokiem, który znów powoduje we mnie zażenowanie. Boże, jaki on jest piękny.

– Poinsettia – zwraca się do mnie Diego, podchodząc do łóżka. – Spójrz na mnie.

Słysząc te słowa, zmuszam się, by na niego zerknąć, ale tak, by nie zahaczyć o to strategiczne miejsce.

– Nie podobam ci się? – pyta, zauważając moje zmieszanie.

– Nie – odpowiadam automatycznie, czerwieniejąc jak burak. – To znaczy podobasz, ale…

– Więc patrz na mnie tak, jak ja patrzę na ciebie – nakazuje. – Patrzę, bo jesteś piękna.

– Chyba trochę się krępuję. Nie jestem przyzwyczajona do… – urywam, unosząc dłoń na wysokość jego krocza, ale usilnie patrzę mu w oczy. – T-tego – kończę niemal szeptem.

Mężczyzna uśmiecha się łagodnie, po czym przechyla głowę w bok.

– Dotknij go – rozkazuje.

Patrzę na niego szeroko otwartymi oczami i uparcie sobie wmawiam, że się przesłyszałam. On jednak nie odpuszcza i zbliża się do mnie na odległość centymetrów. Boję się opuścić spojrzenie, żeby nie zderzyć się z jego członkiem, który dynda przede mną.

– Zrób to, poinsettia. Chcę, żebyś mnie poznała przez dotyk. Do niczego cię nie zmuszę – zapewnia, budząc we mnie iskierkę nadziei na to, że nie będzie tak źle.

Niepewnie unoszę dłoń, a po chwili go trącam. Niemal się wzdrygam, bo nigdy nie miałam w rękach męskiego przyrodzenia.

– Spójrz na niego – wydaje kolejne polecenie.

Przełykam głośno ślinę i wzdycham głęboko. Wreszcie nabieram odwagi, by opuścić wzrok na krocze Diego. Niemal odbiera mi dech, gdy przed moimi oczami ukazuje się jego penis. Pręży się, dumnie stojąc i niemal dotykając mojego nosa. Mój narzeczony aż wciąga ze świstem powietrze, gdy z nerwów mimowolnie zaciskam palce prawej ręki owijające to zjawisko. Zszokowana wracam do niego spojrzeniem, a on posyła mi swój piękny uśmiech.

– Podoba ci się? – pyta, znów wpędzając mnie w zakłopotanie.

Boże, przy nim czuję się jak dziewica. Mam ochotę zakryć twarz, a potem uciec na inny kontynent. Najlepiej do Polski.

– Poinsettia – ponagla, na co znów muszę przełknąć ślinę.

– Podoba – mówię cicho, nie odrywając od niego wzroku.

– Chcę, żebyś czuła się przy mnie dobrze. – Unosi dłoń i przykłada ją do mojego policzka.

– Czuję się dobrze. Bardzo dobrze.

– Na tyle, aby mi się oddać? – dopytuje, wciąż głaszcząc moją skórę.

– Już ci się oddałam, Diego – stwierdzam. – Jesteś pierwszym mężczyzną, który…

Nie kończę, bo dopada do mnie w ułamku sekundy, popycha na łóżko, opada na mnie i mości się pomiędzy moimi nogami. Przywiera ustami do moich ust, a torsem do piersi. Jęczę, gdy przygryza mi dolną wargę. Zarzucam ręce na jego plecy i przyciągam go bardziej do siebie. Jego dłonie wędrują po moich bokach, biuście i ramionach. Pocałunkami znowu kreśli drogę przez szczękę aż do piersi, gdzie zostaje na dłużej. Zaczyna ssać jeden sutek, a palcami szczypie drugi. Wyginam ciało w łuk, czując, jak wielkie pożądanie we mnie budzi. Jak rozpadam się pod nim i tworzę na nowo. Staję się prawdziwą kobietą. Kobietą, którą myślałam, że nigdy nie będę.

Diego przyspiesza pieszczoty i staje się przy tym ostrzejszy. Unosi się, znów przywierając ustami do moich i znów mając nad nimi całkowitą władzę. Mruczę, kompletnie rozkojarzona i zamroczona, kiedy nagle czuję przy swoim wejściu jego członek. Od razu otwieram szeroko oczy i czekam jak na skazanie. Będzie bolało? Mężczyzna również jakby się opamiętuje, bo zatrzymuje się i sapie głośno.

– Kurwa – warczy, a ja mam wrażenie, że już wie, że do niczego się nie nadaję. – Przecież ja nie mam w domu gumek.

Marszczę brwi na to wyznanie, ale po chwili wszystko staje się jasne. Mówił mi, że w tym pokoju nie było żadnej kobiety, a ja jestem pierwszą w jego łóżku. Czy dlatego nie jest przygotowany na to, co się właśnie dzieje? Nie miał tego w planach? Czy miał zamiar trzymać się ode mnie z daleka?

– Przepraszam…

Z zamyślenia wyrywa mnie jego głos. Mrugam powiekami kilka razy, by wrócić na ziemię.

– Nie potrzeba – wypalam, nie wyobrażając sobie, żeby miał mnie teraz tak zostawić. Samą, rozgrzaną i pragnącą jego. Jego we mnie.

– Zabezpieczasz się? – dziwi się, unosząc brwi.

– Nie zajdę w ciążę – odpowiadam, trafiając w sedno.

– Nigdy nie robiłem tego bez gumki – wyznaje, a ja nie do końca wiem, co powiedzieć, ale zaraz rozwiewa moje wątpliwości. – Jestem czysty.

– Więc zróbmy to… – szepczę i kończę przeciągłym jękiem, bo mężczyzna zaczyna we mnie wchodzić.

Wbijam paznokcie w jego plecy i odchylam głowę do tyłu, a jego usta znów lądują na mojej szyi. Na dole czuję tak potężne rozpieranie, że niemal nie jestem w stanie oddychać. Ból, jaki się przy tym pojawia, prawie pozbawia mnie przytomności, a zgięte w kolanach nogi aż opadają na łóżko.

– Panienko Przenajświętsza, jaka ty jesteś ciasna – mówi z ustami przyciśniętymi do mojej skóry, tkwiąc w bezruchu.

Nie jestem w stanie odpowiedzieć, gdyż tkwię gdzieś pomiędzy świadomościami, a moje oczy zachodzą mgłą. Mężczyzna w lot łapie mój nastrój i unosi się nade mną. Wpatruje się we mnie rozbieganym wzrokiem, a w jego oczach widzę panikę.

– Pola? – rzuca zniecierpliwionym głosem. – Pola, odezwij się!

Już dawno zauważyłem, że Pola ma pewien problem z bliskością. Co prawda sama wychodzi z inicjatywą i szuka kontaktu ze mną, ale to nie jest to, co normalnie ludzie robią. Ona jest zdystansowana i często cała sztywnieje, kiedy to ja pierwszy ją dotykam. Zwłaszcza z zaskoczenia. Do tego dziś wyznała mi, że nie sypia z facetami i ma za sobą długą przerwę. Trochę mnie to zdziwiło, bo wiem, że miała chłopaka w Polsce. No, chyba że kłamała, by nie dać się wciągnąć w ten cyrk. Tak czy inaczej, moja narzeczona nawet wstydziła się pokazać mi bez ubrania. Ma tak zajebiste ciało, a zachowywała się, jakby bała się mojej reakcji, oceny czy odrzucenia.

Postanowiłem pokazać jej, jak pięknie wygląda i jaka jest cudowna. Nie powiem, że musiałem się do tego zmuszać, wręcz przeciwnie. Jej cipka śniła mi się już po nocach, więc niemal umarłem ze szczęścia, kiedy wreszcie mogłem jej posmakować. Pola wyglądała tak pięknie, gdy jęczała i tak cudownie się na mnie zaciskała. Doprowadziłem ją do wrzenia w ekspresowym tempie, co tylko podbija moje ego. A poza tym odkryłem, że ma bardzo wrażliwe ciało.

Teraz, kiedy wreszcie jestem w niej zatopiony i niemal dochodzę od samego wejścia, ona odpływa. Krew mrozi mi się w żyłach, gdy widzę jej zamglony wzrok wbity gdzieś w sufit. Tkwię w bezruchu, zdezorientowany i kompletnie zszokowany.

Kurwa!

– Pola! Pola, odezwij się! – rzucam głośno i wyraźnie, próbując ją tym przywołać do rzeczywistości.

Grymas na jej twarzy zdradza, że nie odczuwa przyjemności ze zbliżenia ze mną, a jedynie ból. Nie wiem, co zrobić. Wysunąć się? Czy nie ruszać się i czekać, aż się oswoi? Nie, to jest chyba zły pomysł.

Dziewczyna mruga szybko powiekami. Ożywiam się i postanawiam się wycofać. Tak będzie lepiej dla niej.

– Nie – szepcze Pola, otwierając szeroko oczy, które są nieco zaczerwienione. – Stój – prosi ledwie słyszalnie, więc znów się zatrzymuję, ale tkwię w niej.

– Poinsettia, boli cię, widzę – mówię łagodnie.

Podpieram się na łokciu i przykładam dłoń do jej policzka. Głaszczę delikatną skórę, zastanawiając się, skąd to wszystko. Dlaczego?

– Nie chciałem zrobić ci krzywdy, przepraszam…

– Ćśś… – ucisza mnie, wtula twarz w moją rękę i zamyka oczy. – To nie twoja wina, Diego. To ja nie mam doświadczenia w…

– Oszalałaś? Nie masz doświadczenia, ale to nic złego, poinsettia. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jakie to wspaniałe uczucie dla faceta wiedzieć, że jego kobieta nie pieprzyła się z połową miasta – wyrzucam z siebie, na co ona wreszcie spogląda na mnie, marszcząc brwi. – Widać za słabo cię przygotowałem. – Kręcę głową. – To ja tu poniosłem klęskę – kończę i próbuję się z niej wysunąć.

Jak to możliwe, że mój kumpel jeszcze nie oklapł?

– Nie, Diego – jęczy Pola, chwytając za moje ramiona. – Nie zostawiaj mnie, proszę – błaga niemal płaczliwie, a w jej oczach widzę łzy.

Kurwa!

– Nie zostawiam cię, poinsettia – stwierdzam i znów nieruchomieję. – To nie jest dobry pomysł, żebym… żebym został w tobie. Powinnaś odpocząć, a ja będę przy tobie, obiecuję – zapewniam, znów głaszcząc kciukiem jej policzek.

– Chcę mieć to już za sobą – mówi, zadziwiając mnie tym nieziemsko. – Chcę pozbyć się tego strachu i bólu. Chcę ciebie. Jesteś pierwszym mężczyzną, z którym naprawdę chciałam zrobić ten krok – wyznaje, patrząc na mnie tymi swoimi jasnymi oczkami. – Chyba że ty już mnie nie pragnie…

Nie pozwalam jej dokończyć i wpijam się w te soczyste, różowe usta. Od razu oddaje pocałunek i wsuwa palce w moje włosy. Gdzieś z tyłu głowy świtają mi jej słowa o tym, że jestem pierwszy, ale puszczam je w niepamięć. Na razie, bo teraz muszę zająć się swoją narzeczoną, która naprawdę mnie pragnie i w jakiś pokręcony sposób jestem dla niej kimś ważnym. Jakkolwiek by to nie brzmiało, podnosi mi to samoocenę i zachęca mnie do działania.

Dziewczyna unosi lekko biodra, dając mi znak, abym zaczął działać. Nie chcę tego robić, ale tylko dlatego, że czuję się odpowiedzialny za nią i za to, by dobrze się czuła. Nie chcę też jednak dawać jej mylnych znaków i odsuwać się teraz od niej. Prosi mnie, bym został i w pewien sposób ją rozdziewiczył, więc uczynię to. Dla niej.

Nie chcę zrobić kolejnego fałszywego ruchu, więc cofam dłoń z jej policzka i przerywam pocałunek. Zbieram w ustach ślinę i wypluwam ją na palce, po czym wsuwam je między nas. Nie mam tu żadnych lubrykantów, a one byłyby teraz idealne. Trudno, poradzimy sobie tak.

Gdy tylko moja dłoń odnajduje jej łechtaczkę, Pola wciąga ze świstem powietrze, a ja od razu zaczynam zabawę palcami. Nie jest mi zbyt wygodnie, bo nadal tkwię w niej połowicznie. Ustami znowu pieszczę skórę jej szyi, która również jest bardzo unerwiona. Moja dłoń jest nienaturalnie wygięta, a do tego przyciskam ją własnym ciałem, które też mam naprężone, aby nie zrobić żadnego fałszywego kroku. To wszystko jednak nie ma znaczenia, bo mam zaspokoić moją narzeczoną, chociaż ciężko mi uwierzyć w to, że w ogóle dojdzie po takim bólu. Rozepchnę jednak te ciasne ścianki, bo mnie o to poprosiła.

Obcałowuję jej szyję, szczękę, uszy, brodę i kończę na ustach, a po chwili zaczynam podróż od nowa. Moje palce sprawnie zataczają kręgi na jej cipce i jestem zaskoczony, bo już czuję narastającą wilgoć. Natomiast mój fiut nadal czeka u bram, a właściwie w przedsionku, by dostać swoją szansę na zbawienie.

Pola oddycha coraz szybciej i wbija mi paznokcie w plecy. Jej piersi falują pod wpływem szybkich i płytkich oddechów, a jej koleżanka wysyła sygnały do mojego kumpla, zaciskając się na nim coraz mocniej. Nie przerywam swojej taktyki, bo przekonuję się o tym, że plan, który znienacka wpadł mi do głowy, jest genialny.

Po chwili, gdy moje wargi ssą jej lewe ucho, z dziewczyny wyrywa się przeciągły jęk przyjemności, a cipka zakleszcza się na mnie niczym imadło. Zakręcam palcami jeszcze dwa kółka, po czym wysuwam szybko rękę i chwytam jej twarz. Następnie pcham mocno i zanurzam się w niej aż po nasadę, a ustami tłumię jej okrzyk, który rozchodzi się po sypialni.

Nie daję jej szans na ucieczkę, wysuwam się i wbijam ponownie, po chwili znowu i znowu, jednocześnie penetruję jej usta swoim chętnym językiem. Obezwładniam ją tym, zdobywam, posiadam i czynię moją. Pola odchyla głowę w tył, zamyka oczy, a jej twarz jest spokojna. Nie widzę grymasu bólu ani strachu. Kiedy rozchyla ponętne usta i wydaje z siebie kolejny jęk, nie wytrzymuję i tryskam w niej, przypieczętowując tym ten szalony akt.

Od razu opadam na nią, ciągle podtrzymując się na łokciach, bo nie chciałbym zrobić jej jeszcze większej krzywdy. Wtulam twarz w jej zmierzwione, rozrzucone na materacu włosy i chłonę ich zapach, zaciągając się nim niczym narkoman.

Kiedy to się stało, że zacząłem pragnąć jej zapachu? Że zacząłem za nim tęsknić?

Wzdycham głęboko, uspokojony jej obecnością i unoszę się lekko, by spojrzeć w te piękne oczy. Pola również na mnie zerka, a na jej twarzy pojawia się rumieniec. Wygląda cudownie. Zaczerwieniona, zmęczona, rozczochrana i uśmiechnięta. Wygląda jak rasowa kobieta po cudownym seksie.

Jak moja kobieta.

Tak, właśnie dociera do mnie, że ona jest moim ideałem, tym, czego chcę. Właśnie takiej dziewczyny szukam, choć wcale nie szukam. Właśnie z taką kobietą chcę się ożenić, choć nie chcę się żenić. To właśnie ona sprawia, że się zmieniam i pragnę. Pragnę dać szczęście drugiej osobie. Jej.

– Wszystko w porządku? – pytam zachrypniętym głosem, znów chwytając jej policzek.

Już dawno odkryłem, że lubi, kiedy to robię. Lubi być w moich rękach.

– Tak – odpowiada i chrząka, bo jej głos również jest niewyraźny. – Dziękuję.

– To ja ci dziękuję – mówię, uśmiechając się promiennie. – Dziękuję za to, że mi zaufałaś. Jestem szczęśliwy, że mogłem coś dla ciebie zrobić.

– Znów mnie zawstydzasz – chrypi, odwracając głowę, na co reaguję i wzmacniam uścisk na jej szczęce.

– Nie wstydź się, nie mnie. Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką widziałem w życiu – wyznaję poważnie. – Zresztą już ci to mówiłem – przypominam. – Na pewno jest okej? Nic cię nie boli? – dopytuję, zmieniając temat na ten ważniejszy.

– Boli – potwierdza, a mnie aż zimny dreszcz przechodzi po kręgosłupie. – Ale to chyba nic dziwnego, prawda? W końcu… – urywa, czerwieniejąc, na co marszczę brwi.

– Powiesz mi, o co chodzi? – pytam spokojnie, bo nie chcę jej spłoszyć. – Dlaczego jestem pierwszy, skoro miałaś chłopaka?

– Ja z nim nie… – wzdycha. – To znaczy próbowałam, ale nie poszło. Nie wiem, to ze mną jest coś nie tak.

– Z tobą jest wszystko tak. – Zmieniam pozycję i dopiero teraz się z niej wysuwam. – Nigdy nie przeżyłem tak emocjonującego… – urywam, zamyślając się na chwilę. – Zbliżenia. Jesteś cudowna.

Pola znów się zawstydza i przewraca oczami.

– Proszę, przestań – jęczy. – To mnie naprawdę krępuje.

Nic już nie mówię, bo nie chcę, by się przede mną zamknęła. Obejmuję ją, szczelnie do siebie przyciągając, i obracam się na plecy. Dziewczyna zaczyna chichotać, ale poddaje się temu. Gdy jest już na mnie, podciągam się wyżej i opieram o wezgłowie łóżka, a jej ponętne ciało układam między swoimi nogami. Wtula twarz w mój tors i milczy.

Nie powiem, że nie miałbym ochoty na drugą rundę albo nawet na cały maraton, ale mam świadomość, że dla niej to by było za dużo. Dlatego zaciskam zęby, olewam stojącego kutasa i przytulam ją do siebie jeszcze mocniej. Może zabrzmię jak mięczak, ale czuję się w chuj męsko, gdy trzymam ją teraz w ramionach. Po tym, jak mi się oddała, mimo strachu i bólu. Po tym, jak mi zaufała i dała od siebie wszystko, co tylko mogła. Kurwa, czuję się z tym zajebiście i to nie było czcze gadanie, gdy powiedziałem jej, że to najbardziej emocjonujący seks. Tak, w życiu czegoś takiego nie przeżyłem.

Nawet nie wiem, kiedy zasypiam, ale jeszcze wcześniej rejestruję jej miarowy oddech.

Budzi mnie poranek, drastycznie wdzierający się do sypialni soczystymi promieniami słońca. Wieczorem nie opuściliśmy rolet, tak byliśmy sobą zajęci. Aż mi się morda sama śmieje, kiedy o tym pomyślę. Teraz leżę na plecach, a moja narzeczona wtulona jest w moje lewe ramię. Jakie to wspaniałe uczucie obudzić się z taką kobietą u boku. I to nie obok, ale z nią. Bo do tej pory spaliśmy w jednym łóżku, jedynie ze sobą sąsiadując. Dziś spaliśmy razem, bo zeszłej nocy staliśmy się jednością.

Zerkam na jej cudownie piękną twarz i Bóg mi świadkiem, mógłbym tak patrzeć na nią godzinami. Wiele razy wstawałem wcześniej i przed wyjściem wpatrywałem się w nią, zbierając siły na kolejny dzień. Dziś jest podobnie. Dziś również czerpię z tego widoku, napełniając się wewnętrznym spokojem i radością. Sam nie rozumiem tego, co się ze mną dzieje…

Ręka Poli, która leży na mojej klacie, lekko drży. Chwytam ją i splatam nasze palce ze sobą. Dziewczyna budzi się i zerka na nasze złączone dłonie. Mruży nieco oczy, po czym unosi spojrzenie na moją twarz.

– Dzień dobry, poinsettia – witam ją, uśmiechając się czule.

Kilka razy mruga powiekami, po czym odwzajemnia uśmiech, unosząc lekko kąciki ust.

– Hej – mruczy, budząc moją wewnętrzną słabość do niej.

– Jak się czujesz?

– Ile razy jeszcze o to zapytasz? – droczy się ze mną, a na jej policzki wychodzą rumieńce.

– Tyle, ile będzie trzeba – przyznaję z powagą w głosie. – Boli? – pytam wprost.

– N-nie jest źle…

– Ale boli? – przerywam jej, bo nie chcę, by kłamała. – Powiedz prawdę.

– Trochę – wyznaje, spuszczając wzrok. – Ale tak… – urywa, zagryzając wargę. – W środku tylko.

Uśmiecham się, bo znowu robi się śmielsza, choć nieważne, że to ja ją do tego nakłaniam. Ważne, że się otwiera.

– Czyli na zewnątrz jest okej? – mruczę, przesuwając dłoń z jej pleców w stronę pośladków.

– T-tak.

– Hmm… A co powiesz na to, by się troszkę rozluźnić? – pytam, gładząc aksamitną skórę na jej jędrnym tyłku.

– Och, jeszcze się nie wykąpałam – odpowiada, czym mnie zadziwia.

Jednym sprawnym ruchem przerzucam ją na plecy i moszczę się pomiędzy tymi długimi nogami. Najchętniej wbiłbym się w nią już stojącym kutasem, ale nie mogę zepsuć tego, co udało nam się osiągnąć w nocy.

– Po co się kąpać? Ja cię wyliżę – rzucam, czując pełnię podniecenia.

Pola głośno wciąga powietrze, a ja od razu nurkuję pod kołdrą. Dociskam zachłanne wargi do jej cipki i zaczynam zabawę. Dziewczyna jęczy na ten ruch, chwyta moją głowę i wplata mi palce we włosy. Uśmiecham się, przygryzając zębami jej łechtaczkę. Uwielbiam, kiedy ciągnie mnie za włosy. Chcę, by robiła to już zawsze.

Pracuję intensywnie językiem i wyciągam ręce w górę, by pochwycić te cudownie wielkie cycki. Kurwa, są idealne do moich rąk, a przy tym bez grama botoksu. Moje wyobrażenia o idealnej kobiecie i bohaterce mokrych snów właśnie stają się rzeczywistością. Jestem cholernym szczęściarzem, bo mogę mieć ją pod sobą, wijącą się od mojego dotyku, wyginającą ponętne ciało, unoszącą biodra w pogoni za moimi pieszczotami.

– Diego – jęczy, szarpiąc się całym ciałem.

Zasysam ją, mocno zaciskam dłonie na piersiach, po czym jedną zsuwam i przykładam palec do jej wejścia. Gdy jej biodra tańczą pode mną, wsuwam go do tego ośrodka mojej radości. Z jej ust wyrywa się kolejny jęk, a cipka się zaciska, mocząc mnie swoimi sokami, które mam ochotę spijać już zawsze.

Wreszcie odrywam się od niej, podciągam się wyżej i wpijam w te rozchylone, ciągle zapraszające mnie usta. Pola mnie obejmuje, zaplatając dłonie na moich plecach, i oddaje pocałunek. Tańczy swoim językiem z moim i zbiera swój smak. Całujemy się jak nastolatkowie – zachłannie i z pasją. Mam wrażenie, jakbym właśnie się uczył posługiwania tym organem.

Gdy wreszcie odsuwamy się od siebie, kładę czoło na jej czole i przymykam oczy. Kutas mi pulsuje, a jaja niemal eksplodują, domagając się upuszczenia krwi.

– Diego? – słyszę, przez co otwieram oczy. – A t-ty? – pyta nieśmiało, a na jej twarzy wykwita potężny rumieniec.

– Co ja? – rzucam przekornie, posyłając jej śmiały uśmiech.

– No…

– A ja jestem zaspokojony tobą, kochanie – przerywam jej, znów dotykając rumianego policzka. – Powolutku, musisz dojść do siebie – dodaję i cmokam ją w usta.

– Mówisz poważnie? Nie oczekujesz… – urywa, robiąc wielkie oczy, po czym przymyka je na chwilę. – Nie wymagasz, bym też ci… żebym… – jąka się, zalewając się purpurą. – Boże…

– Nie, poinsettia. Nie oczekuję, że mi obciągniesz, bo nie mogę w ciebie wejść z wiadomych przyczyn. Jesteś moją narzeczoną, przyszłą żoną, kobietą. Należy ci się szacunek.

– Jesteś cudowny – odpowiada drżącym głosem. – Nie spodziewałam się takiej troski.

– Nie jesteś mi obojętna, moja droga. Muszę dbać o ciebie. Chcę – kończę, widząc łzy w jej oczach. – Co jest?

– Nic, to nic takiego. – Kręci głową. – Dziękuję.

Nic już nie mówiąc, przytulam ją mocno do siebie, a ona oddaje uścisk. Jej wiotkie ramiona owijają się wokół mnie i budzą nieznane mi dotąd instynkty. W tym momencie postanawiam przeprowadzić ją przez to wszystko. Sprawić, że będzie czuła się dobrze, że będzie chciała. Ale by to zrobić, muszę się dowiedzieć, co ją spotkało. Co się stało tej cudownej istocie, że tak bardzo zamknęła się na mężczyzn i fizyczność. Bo coś się stało, to jest więcej niż pewne. Może to ten jej, pożal się Boże, chłoptaś do czegoś ją zmuszał?

– Co powiesz na wspólny prysznic? – pytam, poruszając wymownie brwiami.

– Och, ja…

– Dobrze, dziś dam ci spokój – wtrącam, bo widzę, że znów się czerwieni. – Ale następnym razem już ci nie odpuszczę – dodaję, po czym całuję ją namiętnie.

Po chwili wstaję z zamiarem udania się do łazienki. Pola zostaje w łóżku i otula się szczelniej kołdrą, jakby nie chciała, bym zobaczył ją nago. A przecież już ją widziałem golusieńką, jak ją Pan Bóg stworzył. I to dogłębnie. No cóż, nad tym też trzeba będzie popracować. Uśmiecham się pod nosem i wchodzę pod prysznic. Zimna woda i trzy szybkie ruchy ręką pozwalają mi na ostygnięcie i nabranie sił na kolejny dzień.

Łazienkę opuszczam nagi, nie przejmując się tym, że Pola jest w sypialni. Już mnie oglądała rozebranego. A teraz co? Znowu zasłania oczy rękoma i piszczy cichutko. Kręcę głową i idę do garderoby, by coś na siebie włożyć.

Ubrany odpowiednio do dzisiejszych zadań wracam do pokoju. Podchodzę do łóżka i siadam tuż obok mojego anioła. Uśmiecham się do niej i chwytam jej dłoń.

– Jak się czujesz? – pytam jak na automacie, na co ona przewraca oczami.

– Diego – jęczy. – Teraz cudownie, jeśli chcesz koniecznie wiedzieć.

– Teraz? – Przechylam głowę na bok.

– Tak, do wczoraj czułam się zagubiona – wyjaśnia. – Dziś mam wrażenie, jakbym… – urywa, spoglądając w bok.

– Narodziła się na nowo? – kończę za nią, na co zerka na mnie, rozszerzając oczy. – Jakbyś znalazła swoje miejsce?

– Tak, chyba tak.

– To świetnie, bo ja też tak się czuję – stwierdzam, uśmiechając się do niej. Kurwa, jak mi się to podoba.

– To wszystko jest dla mnie nowe.

– Wiem i dlatego chcę dać ci czas – mówię i przykładam jej dłoń do ust. – Chcę, byś mi zaufała. – Składam pocałunek na tej delikatnej skórze.

– Dziękuję.

– Nie masz za co, poinsettia – wzdycham. – No dobra, ja schodzę na dół, a ty wskakuj pod prysznic. Po śniadaniu pojedziemy do księdza.

Na te słowa z ust Poli schodzi uśmiech, twarz kamienieje, a oczy niemal wypadają.

– G-gdzie? – pyta, szarpiąc swoją dłoń.

– Do księdza – powtarzam, a ona zasłania usta ręką.

– Po co? – dopytuje, zaskakując mnie tym.

– Ojciec Anzelmo chce nas widzieć przed ślubem…

– Ty chciałeś ślubu kościelnego? – przerywa mi stanowczo, kręcąc głową. – Nie, Diego…