Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
68 osób interesuje się tą książką
Osiemnastoletnia Kendall Walker i jej mama przeprowadzają się do Londynu. Mają zamieszkać z narzeczonym matki i jego synem Nellsonem, którego dziewczyna jeszcze nie poznała. Na miejscu okazuje się, że chłopak jest do niej wrogo nastawiony i prosi, aby udawała, że się nie znają.
To wszystko sprawia, że Kendall z dużą rezerwą udaje się do nowej szkoły. Miała nadzieję, że potencjalny przybrany brat przynajmniej na początku jej pomoże. Jednak dziewczyna szybko przekonuje się, że jest zdana sama na siebie.
W szkole Kendall obserwuje znajomych Nellsona. W oko szczególnie wpada jej Harry Torres. Kapitan szkolnej drużyny koszykówki błyskawicznie sprawia, że dziewczyna nie potrafi przestać o nim myśleć.
Wkrótce Kendall wpadnie w wir nowych znajomości i szkolnych rozgrywek, w których na szali zostanie postawione jej serce.
Opis pochodzi od wydawcy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 430
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright ©
Aleksandra Negrońska
Wydawnictwo NieZwykłe
Oświęcim 2022
Wszelkie Prawa Zastrzeżone
All rights reserved
Redakcja:
Kamila Recław
Korekta:
Kinga Jaźwińska-Szczepaniak
Katarzyna Olchowy
Redakcja techniczna:
Mateusz Bartel
Projekt okładki:
Paulina Klimek
www.wydawnictwoniezwykle.pl
Numer ISBN: 978-83-8320-118-4
– Na pewno cię nie przekonam, żebyśmy tu zostały? – zapytałam, przenosząc wzrok z bagaży na mamę, która w tej chwili pomagała mi w dopinaniu ostatniej walizki; była to zaledwie jedna z kilku, które teraz znajdowały się w pomieszczeniu.
Czterdziestopięciolatka przerwała natarczywe szarpanie się z zamkiem, aby także na mnie spojrzeć. Odgarnęła włosy, które spadały jej na twarz.
– Zawsze marzyłaś, żeby mieszkać w Londynie. Myślałam, że się ucieszysz. – Kobieta posłała w moim kierunku smutne spojrzenie. – Może nie, że będziesz skakać z radości, ale przynajmniej, że nie będziesz aż tak negatywnie nastawiona. Chcę choć raz być szczęśliwa, a mieszkając tak daleko Willa, nie mam na to szans. Przerabiałyśmy ten temat już milion razy.
Nadal na pewno niewystarczająco wiele, pomyślałam gorzko.
– To nie tak, że nie chcę mieszkać w Londynie. Po prostu nawet nie poznałaś mnie z jego synem. – Westchnęłam głośno. – Po tym, co o nim słyszałam, jestem pewna, że od razu mnie znienawidzi – mruknęłam pod nosem, jednak mimo to rodzicielka usłyszała moje słowa.
– Chodź tu do mnie. – Usiadła na łóżku i poklepała miejsce obok siebie.
Nie do końca zadowolona zajęłam je, na co ona od razu oplotła moje ciało rękoma i mnie przytuliła. Skrzywiłam się, spodziewając, że znowu padną słowa, które słyszałam za każdym razem, gdy pojawiał się temat Howardów.
– Nellson nie jest taki zły, tylko nieco… zagubiony – powiedziała smutnym głosem, nie wypuszczając mnie z objęć. – Kocham Williama, ale ty zawsze będziesz na moim pierwszym miejscu, więc obiecuję, że jeśli ty i Nellson będziecie faktycznie mieli złe relacje lub jeśli on będzie dla ciebie niemiły, to wyprowadzimy się z ich domu, zgoda?
– Zgoda.
Rozglądałam się po całej posesji, wycierając spocone dłonie w spodnie. Stresowałam się, bo już za chwilę miałam wejść do mojego nowego domu, w którym prawdopodobnie znajdował się Nellson. Obawiałam się tego, jaki jest, bo może i mama mi wiele o nim opowiadała, tak samo jak jej narzeczony, ale kompletnie nie potrafiłam go sobie wyobrazić. Jego konto na Instagramie też mi niczego nie ułatwiało, bo było prywatne, a ja byłam zbyt dumna, aby wysłać mu prośbę o możliwość obserwowania.
– Jak ci się podoba dom? – zapytał Will, posyłając mi uprzejmy uśmiech.
William Howard dobre kilka lat temu poznał się z moją mamą na jednej z konferencji, na którą on przyjechał jako właściciel całej firmy, a moja mama jako sekretarka dyrektora tej samej firmy, tyle że oddziału w Bristolu. Dom, w którym żył, aż krzyczał: „Mój właściciel jest milionerem!”. Podobnie jak samochód mężczyzny czy chociażby jego zegarek.
– Jest piękny… – przyznałam zgodnie z prawdą. – I ogromny – dodałam, po czym odwzajemniłam uśmiech.
Ciężko było inaczej opisać to miejsce. Dom wyglądał jak dworek. Białe ściany z elementami szarego kamienia, wysokie kolumny przed wejściem, liczne balkony, garaż, w którym z pewnością znajdowały się więcej niż dwa pojazdy.
– Zgubiłam się w nim kilka razy – wtrąciła moja mama, która właśnie weszła do środka. – Chodźcie, później wniesiemy bagaże.
Przed wejściem do willi wzięłam głęboki oddech. Czułam, że moje serce bije znacznie szybciej. Właśnie przekroczyłam próg mojego nowego domu między innymi po to, by poznać osobę, z którą miałam na co dzień żyć pod jednym dachem i chodzić do szkoły. Od razu otworzyłam szerzej oczy na widok ogromnego przedpokoju i szerokich schodów prowadzących na górę. W odróżnieniu od tego, jak dom wyglądał z zewnątrz, to w środku wszystko było zrobione w nowoczesnym stylu i… Wow, zawsze marzyłam o takim. Byłam oczarowana pięknie wypolerowanymi płytkami, po których aż żal było chodzić.
– Nellson! – krzyknął pan Howard.
Przygryzłam wargę, wchodząc do salonu za moją matką. Ona w odróżnieniu do mnie była szczęśliwa jak nigdy przedtem.
– Czego chcesz? – zapytał niewzruszonym tonem chłopak, który leżał na kanapie prawdopodobnie ze skóry lub innego drogiego materiału i oglądał coś na zdecydowanie największym telewizorze, jaki widziałam u kogokolwiek w domu. Na stoliku przed nim stały dwie butelki po piwie i karton po pizzy. Nie mogłam zobaczyć nic więcej niż jego blond włosy, bo siedział do mnie tyłem.
Serce biło mi tak szybko, że miałam wrażenie, że zaraz zemdleję. Wbijałam paznokcie w skórę, czekając, aż chłopak w końcu wstanie.
– Cześć, Nellson! – Pogodny głos matki rozbrzmiał w pokoju.
– Siema.
Blondyn w końcu podniósł się z kanapy i odwrócił w naszym kierunku. Jego obie ręce były pokryte różnymi tatuażami, a w nosie miał kolczyk. Nie wiem jak, ale na pewno nie tak go sobie wyobrażałam. Nie tak wyobrażałam sobie chłopaka, który w przyszłości miał zająć w firmie miejsce Williama. Jego twarz była bardzo przystojna, ale nie wyglądał przyjaźnie. Szczególnie gdy obdarzył mnie kpiącym uśmiechem.
– To właśnie Kendall – powiedział William, gdy chłopak lustrował mnie wzrokiem.
Robił to w bardzo bezczelny sposób, aż poczułam palącą czerwień na policzkach, gdy zatrzymał wzrok na moim biuście. Od razu zaczęłam żałować założenia topu z głębokim dekoltem.
– Nellson – odparł beznamiętnie, a następnie uścisnął moją dłoń. – Witaj w domu, siostrzyczko – mruknął cicho, na co uniosłam brwi.
Czy on właśnie nazwał mnie siostrzyczką?
Spuściłam wzrok na moje buty, bo w moim mniemaniu zrobiło się trochę niezręczne. Właśnie poznałam chłopaka, z którym miałam mieszkać w jednym domu i który wydał mi się skurwielem. Czułam się tak niekomfortowo w jego towarzystwie, że jedyne, czego chciałam, to uciec już do siebie.
– Nellson, może pokażesz Kendall jej pokój?
Dzięki, matko, pomyślałam z przekąsem.
– Dla ciebie wszystko, mamo – odpowiedział z szydzącym uśmieszkiem, akcentując ostatnie słowo.
Och, nie żartujcie ze mnie, żachnęłam się w duchu, ale nie miałam zbyt wiele czasu na refleksje, bo blondyn ruszył przed siebie. Spojrzałam jedynie na moją mamę, która się szeroko uśmiechała i uniosła kciuki do góry. Przewróciłam oczami i ruszyłam za Nellsonem po schodach, aby przejść kilka korytarzy i stanąć przed jednymi z wielu drzwi. Przez całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie słowem, ale nie miałam z tego powodu wyrzutów. On zdecydowanie nie wyglądał na osobę, która chciałaby mnie za przyjaciółkę.
Dom był niesamowicie wielki, a ja zastanawiałam się, czy na pewno zapamiętałam drogę, którą pokonaliśmy. Weszliśmy do pomieszczenia, a tam – aż wybałuszyłam oczy. Ten pokój był idealny i, o mój Boże, chciałam już skoczyć na łóżko i zadzwonić do moich przyjaciół. Ale Nellson mnie ubiegł i rzucił się pierwszy na moje łóżko, które pomieściłoby przynajmniej trzy osoby. Ja z kolei oglądałam to niezwykłe wnętrze. Na białych ścianach było pełno obrazów, a także biała tablica z magnesami. Miałam idealną toaletkę, na której już leżały jakieś kosmetyki. Nie wiedziałam dokładnie jakie, ale ich opakowania miały loga ekskluzywnych marek. Kolejną szokującą rzeczą było to, że na moim biurku leżały pudełka z nowymi MacBookiem i iPadem. Czy można marzyć o czymś więcej? Gdyby nie blondyn, który – jak gdyby nigdy nic – leżał na moim łóżku i natarczywie się we mnie wpatrywał, byłby to dom marzeń.
– I jak ci się podoba?
Przeniosłam spojrzenie na Nellsona, gdy tylko usłyszałam jego głos.
– Jest idealny.
– Na biurku masz plan lekcji i wszystkie inne gówna potrzebne do szkoły.
Usiadłam na łóżku obok tego, nie da się ukryć, przystojnego chłopaka i pokiwałam głową. To był moment, kiedy znów zrobiło się niezręcznie, a ja nie wiedziałam, co powiedzieć. On także nie kwapił się do nawiązania rozmowy.
– Nie jesteś zły, że tu jestem? – zapytałam po chwili ciszy. – Po prostu jesteście strasznie bogaci i to może wyglądać, jakbyśmy was wykorzystywały, czy coś w tym stylu. Ja bym pewnie była dość wkurzona na twoim miejscu. Nagle pojawia się jakaś randomowa dziewczyna i korzysta z tego wszystkiego.
Chłopak jedynie wzruszył ramionami, wpatrując się w ekran swojego iPhone’a. Zaliczał się do grona tych nielicznych osób, które nosiły ten telefon bez żadnego zabezpieczenia w postaci obudowy, co skutkowało tym, że całe tylne szkło było stłuczone.
– Nie interesuje mnie to, dopóki nie będą ci przeszkadzały moje imprezy i moi znajomi. Ojciec myśli, że nowa siostra sprawi, że zmienię towarzystwo i całe życie. – Prychnął. – Więc wolałbym, żebyś się nie wtrącała w to, co robię w domu i z kim. Po prostu, kurwa, nie wchodź mi w drogę, a ja nie będę wchodził w drogę tobie i będzie pięknie. Ja szczęśliwy, ty szczęśliwa, a jak dobrze pójdzie, to i nasi starzy szczęśliwi.
– Umm… Myślę, że nie będę miała z tym problemu.
Ale miałam, i to wielki, choć nie zamierzałam tego przyznać na głos. Niewchodzenie sobie w drogę było w porządku, ale co miał na myśli, mówiąc o imprezach i znajomych? Byli ćpunami, którzy co czwartek spotykali się na kółku swoich specyficznych zainteresowań w naszym domu?
– Moi znajomi nie wiedzą, że tu mieszkasz. – Chłopak podniósł się z łóżka i skierował do drzwi. – Więc lepiej, żebyś w szkole udawała, że się nie znamy. – Odwrócił się w moim kierunku i ponownie posłał ten bezczelny uśmiech. – Chyba że chcesz, żeby któryś cię przeleciał i na drugi dzień nie pamiętał twojego imienia. To nie towarzystwo dla mojej siostrzyczki. – Puścił do mnie oko, zanim opuścił pokój.
To będzie ciężki czas, pomyślałam, wpatrując się w zatrzaśnięte przez niego głośno drzwi.
Niepewnym krokiem przeszłam próg szkoły, która wyglądała niemal identycznie jak te z wszystkich filmów dla nastolatek. Była strasznie duża, miała ogromny plac, na którym gromadzili się uczniowie, a także wielki parking, gdzie zaparkowałam moje auto. Dokładnie od wczoraj byłam bogata (a raczej mieszkałam u bogatych ludzi) i miałam własny samochód. To było chore, ale w tej chwili nie zamierzałam narzekać. Nie, gdy mogłam zrezygnować z autobusu na rzecz mercedesa.
Cieszyłam się, że Nellson chodzi do publicznej szkoły, do której teraz dołączyłam także ja. Prywatna byłaby dla mnie czymś zbyt stresującym. Dzisiaj był pierwszy dzień tego roku szkolnego i szczerze modliłam się, żeby nie być jedyną nową w roczniku.
Przyjeżdżając do Londynu, miałam głupią nadzieję, że dzięki Nellsonowi nie będę się czuła samotnie. Nie miałam nie wiadomo jakich oczekiwań, ale trochę się łudziłam, że polubi mnie i przynajmniej na początku będzie mi pomagał w nowym mieście. Jednak kiedy stanęłam na korytarzu przed salą matematyczną, szybko przekonałam się, że tak się nie stanie. Blondyn na sekundę oderwał wzrok od swojego ciemnowłosego kolegi i koleżanki wyglądającej jakby przyszła na imprezę, a nie do szkoły, aby popatrzeć na mnie. Posłałam w jego kierunku uśmiech, na co on przyłożył palec wskazujący do ust, przypominając mi, że mam udawać, że się nie znamy. Cudownie, Nellson, dzięki bracie.
Usiadłam na ławce, przyglądając się jego znajomym. Czarnowłosy chłopak również miał dość sporo tatuaży, jednak nie posiadał żadnych kolczyków. W jego wypadku tatuaże były raczej pojedynczymi wzorami w jednym stylu, ale nie tworzyły całości. Włosy, teraz luźno roztrzepane, miał krótsze po bokach, a dłuższe u góry. Tleniona blondynka mogła się za to pochwalić piękną figurą, której faktycznie się nie wstydziła pokazywać. Miała na sobie krótką spódniczkę i top odsłaniający trochę jej brzucha. Bez wątpienia w trójkę byli najpiękniejszymi ludźmi na całym korytarzu.
Odetchnęłam z ulgą na dźwięk dzwonka. To było totalnie beznadziejne nie znać nikogo w szkole. Weszłam do sali wraz z resztą uczniów i zajęłam miejsce w ostatniej ławce. Czarnowłosy chłopak usiadł z blondyną, a ja miałam cień nadziei, że Nellson zamiast samotnej ławki wybierze moją. Jak zwykle się myliłam. Ewidentnie stwierdził, że lepiej będzie, gdy obydwoje będziemy siedzieć samotnie. Jak uroczo.
– Nellson, Zane, jak miło, że chociaż w pierwszy dzień przyszliście na czas. – Czarnoskóry nauczyciel spojrzał ze sztucznym uśmiechem na mojego współlokatora i czarnowłosego chłopaka.
– Nie ma problemu – mruknął Nellson w momencie, w którym otworzyły się drzwi do sali.
Obróciłam się, aby spojrzeć na osobę, która się spóźniła. Był to chłopak, którego ciało pokryte było wieloma tatuażami, jak Nellsona, i który miał podobny kolczyk. Jego brązowe włosy były nieco dłuższe, ale kręciły się, co niesamowicie pasowało do jego bladej cery i ładnie zarysowanej szczęki. Był zdecydowanie olśniewający i modliłam się, aby usiadł w mojej ławce. Tak powinno się stać, a przynajmniej tak działo się we wszystkich serialach, które miałam okazje oglądać. Szatyn bez zastanowienia skierował się jednak do ławki Nellsona i usiadł, nie odzywając się nawet słowem.
– A było tak pięknie – skomentował nauczyciel, zyskując uwagę chłopaka.
– Przepraszam – powiedział obojętnym głosem z lekką chrypą. – Autobus się spóźnił.
Mężczyzna w średnim wieku tylko pokręcił głową z rezygnacją, a następnie zaczął czytać listę obecności. Wstrzymywałam oddech aż do momentu wyczytywania mojego nazwiska.
– Walker Kendall. – Wszyscy uczniowie jak na zawołanie zaczęli rozglądać się po klasie i byłam pewna, że dopiero teraz zorientowali się, że w ich grupie jest ktoś nowy.
– Jestem.
– Jesteś nowa w tej szkole, prawda? – zapytał nauczyciel, na co jedynie pokiwałam głową.
Niemal wszyscy w tym momencie przenieśli na mnie wzrok. To było bardzo niekomfortowe i mimo wszystko chyba wolałam być traktowana jak powietrze. Miałam taki charakter, że interakcje z nowo poznanymi ludźmi były dla mnie naprawdę stresujące. I nie lubiłam być w centrum uwagi. Nauczyciel nie pytał mnie już o nic aż do końca lekcji, co było dla mnie zbawieniem. Po wyjściu z sali spojrzałam na mój plan lekcji, z którego wynikało, że miałam mieć teraz chemię. Gdy po dwóch minutach wpatrywania się w wiszącą na ścianie mapę szkoły nadal nie miałam pojęcia, gdzie mam iść, poczułam wibrację telefonu.
Nellson: Jakiej sali szukasz?
Rano wymieniliśmy się numerami telefonów, w razie gdybym pilnie potrzebowała jego pomocy w szkole, jednak nie spodziewałam się, że to on będzie tym, który napisze pierwszy. Zobaczyłam, że chłopak nadal rozmawia z przyjaciółmi, spoglądając co chwilę na telefon.
Ja: 001c, nazwy tych sal są chore
Nellson: Cała ta szkoła jest popierdolona, Harry też ma za chwilę chemię, więc po prostu idź za nim.
Ja: Harry to ten, który się spóźnił?
Nellson: Ta, tylko pamiętaj, żeby z nim nie rozmawiać, siostro.
Mimo wszystko zaśmiałam się na wiadomość od blondyna. Gdy tylko Harry odszedł od grupy, poszłam za nim. Miałam nadzieję, że Nellson miał rację i uda mi się trafić do odpowiedniej sali. Idąc przez szkołę, rozglądałam się po korytarzach i obserwowałam ludzi. Budynek był zdecydowanie piękny, co dało mi do zrozumienia, że nie jest to byle jaka szkoła, mimo że publiczna. Spojrzałam na ekran telefonu, aby sprawdzić, która godzina, w momencie, gdy przechodziłam przez drzwi. Do dzwonka zostały dwie minuty, więc idealnie.
– Nie pomyliłaś się przypadkiem? – usłyszałam ochrypły głos i wtedy zorientowałam się, gdzie jestem.
– Cholera, przepraszam – odpowiedziałam pośpiesznie, patrząc na chwilę w oczy nieco rozbawionego szatyna. – Zagapiłam się – tłumaczyłam, wycofując szybko z pieprzonej męskiej toalety.
– Jestem Harry. – To było ostatnie, co usłyszałam przed wyjściem na korytarz z czerwonymi jak cegła policzkami.
Świetnie mi wyszło trzymanie się z daleka od znajomych Nellsona, po prostu zajekurwabiście. Wzięłam głęboki wdech, czując, jak robi mi się gorąco z zażenowania. Moja pierwsza rozmowa z kimkolwiek w tej szkole wynikła z tego, że weszłam do łazienki, gdy przyjaciel Nellsona chciał skorzystać z pisuaru. Wyjęłam z kieszeni telefon, pisząc od razu wiadomość:
Mogę zadzwonić?
Zamiast odpowiedzieć, Nellson zadzwonił na mój telefon, więc odebrałam połączenie.
– Co jest? – spytał Howard, gdy w tle mogłam usłyszeć głosy jego znajomych.
– On nie szedł do sali chemicznej, tylko do toalety – powiedziałam cicho nadal zażenowana.
– To poczekaj po prostu – odparł Nellson nieco zirytowanym głosem.
– Za późno. – Gdy w słuchawce nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, kontynuowałam: – Zapatrzyłam się i przez przypadek weszłam za nim.
Niemal od razu usłyszałam głośny śmiech Nellsona.
– Jesteś naprawdę idiotką, ale chyba zaczynam lubić cię coraz bardziej, siostro.
***
Tego samego dnia siedziałam podczas obiadu przy stole z Nellsonem i moją matką. Stół był strasznie duży, tak jak i cała jadalnia. Prawdopodobnie przy stole zmieściłoby się przynajmniej dwadzieścia osób. Moja mama musiała dowiedzieć się wszystkiego na temat naszego pierwszego dnia w szkole, więc odpowiadałam jej półsłówkami, licząc w tym czasie krzesła. Osiemnaście. Nellson ignorował to, o czym rozmawiałyśmy, ponieważ był zbyt zajęty swoim telefonem.
– Will wróci dopiero wieczorem, macie jakieś plany na dzisiaj? – zapytała, dzięki czemu w końcu zwróciła uwagę blondyna, który podniósł na nią wzrok i lekko zmarszczył brwi.
Przewróciłam oczami, ponieważ, cóż… Jakie mogłam mieć plany w Londynie, nie znając kompletnie nikogo?
– Jadę za chwilę do centrum, a wieczorem do Nicolasa. Nie wrócę na noc – streścił obojętnym głosem.
– Jesteś pewny, że to odpowiednie w środku tygodnia?
Moja matka wyglądała na poważnie zmartwioną. Ta kobieta chyba naprawdę myślała, że wychowa tego dzieciaka. Miał skończone osiemnaście lat i nigdy nie poznał swojej mamy, a ta moja myślała, że nagle ma prawo mówić mu, co jest odpowiednie, a co nie. Nawet mnie to zirytowało.
– Jestem dorosły – prychnął, wstając od stołu. – Kendall, jedziesz ze mną do centrum handlowego?
Otworzyłam szerzej oczy na jego pytanie. Co miałam niby robić z nim w centrum handlowym? Zostaniemy teraz najlepszymi przyjaciółmi i będziemy chodzić razem na zakupy? Mama kiwała mi głową, żebym się zgodziła. Jej jasne włosy latały we wszystkich kierunkach, co wyglądało zabawnie. Przełknęłam ślinę, nie mając pojęcia, co robić. Czułam, że gdybym mu teraz odmówiła, to więcej nie dostałabym podobnej propozycji.
– Czemu chcesz, żebym szła? – Wstałam od stołu i skierowałam się za Nellsonem na korytarz.
– Bo wydajesz się w porządku. – Blondyn spojrzał na mnie i bezczelnie się uśmiechnął, znowu lustrując mnie wzrokiem. – No i jesteś wystarczająco seksowna, że nie jest mi wstyd się z tobą pokazywać.
Uniosłam brwi, starając się nie zaśmiać. Przyrodni brat mówi mi, że jestem seksowna. Starałam się nie zawstydzić, tylko po prostu wmawiać samej sobie, że takie jest jego poczucie humoru i muszę do tego przywyknąć.
– I tak nie mam co robić – zaczęłam, zakładając swoje białe conversy. – Poświęcę się, mimo że akurat ty nie jesteś wystarczający, żebym się mogła z tobą pokazać. – Zmierzyłam go wzrokiem.
– Wychodzimy! – krzyknął Nellson do mojej matki, zanim znaleźliśmy się na zewnątrz. – Przyznaj, że chciałabyś abym cię pieprzył. I oddałabyś wszystko za moje buty Yeezy i bluzę Fendi. Bądź grzeczna, a zobaczymy, co da się zrobić.
Śmiałam się, myśląc o tym, jakie mam szczęście, że on wcale mnie nie nienawidzi i zachowuje się, jakbyśmy się dobrze znali. Nawet jeśli mówił te gówniane i nieco obrzydliwe rzeczy. Zdawałam sobie sprawę, że to żarty, więc z rozbawieniem jedynie pokiwałam głową i zajęłam miejsce w jego czarnym bentleyu.
– W sumie mógłbym cię pieprzyć – kontynuował, gdy zapinaliśmy pasy.
– Za kilka miesięcy będziemy rodzeństwem. – Pokręciłam głową, nawet nie próbując ukryć rozbawienia.
– To jedyne, co mnie powstrzymuje. – Przeniósł wzrok z drogi na mnie tylko po to, aby do mnie porozumiewawczo mrugnąć. – Ale wiesz, mamy jeszcze te kilka miesięcy na nacieszenie się sobą jako całkiem obcy ludzie. Nie powinniśmy skorzystać? Co to za rodzi… – Przerwał i głośno się zaśmiał na widok mojego spojrzenia. – Tylko żartuję, siostrzyczko.
Nellson Howard zdecydowanie nie był normalny.
– Ale znam kogoś, komu się prawdopodobnie spodobałaś. – Nieco spoważniał i popatrzył na mnie, gdy zatrzymaliśmy się na światłach. Wydawał się naprawdę atrakcyjny, gdy lekko mrużył oczy przed słońcem, które padało mu na twarz. Teraz zobaczyłam, jak niesamowicie błękitne są jego tęczówki.
Zmarszczyłam brwi na jego słowa, bo przecież poza nim nie znałam nikogo w tym mieście. Chyba że spodobałam się jego staremu.
– Och, to oczywiste, że komuś się spodobałam. Przecież nie znam tu nikogo – mruknęłam. – Już na sam mój widok można się zakochać – ironizowałam.
– A Harry? – Blondyn się zaśmiał. – Opowiadał, że jakaś dziwna laska weszła za nim do męskiej.
Zażenowana popatrzyłam za szybę. Czyli teraz jestem uważana za dziwną. Niech żyje pierwsze wrażenie!
– Powiedział, że musi być nowa, bo na pewno by nie pominął przez całe dwa lata kogoś takiego – kontynuował nieco szyderczym głosem. – Tylko moja siostra mogła wywrzeć na kimś takie wrażenie. Dobra robota.
Otworzyłam szerzej oczy, przenosząc wzrok na Nellsona, który parkował przy centrum handlowym mieszczącym się bardzo blisko naszego domu. Kolejny plus.
– Dlaczego wam to powiedział?
– Nie nam, tylko mnie. On jest raczej małomównym typem, ale przy okazji moim najbliższym ze wszystkich znajomym. Razem robiliśmy tatuaże, kolczyki. Jest dla mnie… coś jak brat. Będę musiał mu jakoś o tobie powiedzieć w najbliższym czasie, bo nie chcę, żeby się wkurwił.
Przysłuchiwałam się chłopakowi, ciągle dość zaskoczona, bo nigdy nie powiedziałabym, że okaże się tak wygadany i sam z siebie zacznie mi opowiadać o swoim życiu. Ceniłam to i naprawdę się cieszyłam.
– Kurwa, nawet nie wiem, po co ci o wszystkim mówię. – Zaśmiał się, gdy weszliśmy do centrum.
– Jako rodzeństwo musimy wszystko o sobie wiedzieć. – Uśmiechnęłam się szeroko, na co on przewrócił oczami.
Przez chwilę chodziliśmy po różnych sklepach, dyskutując jedynie o tym, czy dane buty są w porządku, czy nie. Wyglądało to tak, że on z reguły wybierał najdroższe modele, a mnie na widok butów za czterysta funtów chciało się płakać. Były piękne i miałam na ich punkcie bzika, zwłaszcza jeśli mowa o ekskluzywnych modelach, ale zdawałam sobie sprawę, że płaci się tu jedynie za markę. Nellson pokazał mi kilka damskich modeli, które były olśniewające.
– A te? – zapytał. – Jesień, kurwa, idzie, musisz mieć coś innego niż te szmaciane tenisówki.
Zagryzłam policzek, widząc cenę jordanów, które przede mną trzymał. Buty nieziemskie, bo i cena z kosmosu.
– Nie podobają mi się – odpowiedziałam, po czym wzruszyłam ramionami.
Jak sama będę kiedyś bogata, to takie kupię. Na ten moment czułam, że wyciąganie od nich takich pieniędzy byłoby słabe.
– Ja pierdolę, liczyłem, że zakupy z tobą będą ciekawsze. Dobra, chodźmy stąd.
Szłam za Nellsonem w ciszy przez całe centrum handlowe, aż w końcu dotarliśmy do iSpota. Ja wchodziłam tam raz na rok, gdy były premiery nowych telefonów, oglądałam je i wychodziłam odprowadzana zirytowanymi spojrzeniami pracowników.
– Podejrzewam, że jako dziewczyna chcesz złotego iPhone’a?
– Co? – Zamrugałam oczami, słysząc pytanie Nellsona.
– Złoty, niebieski czy srebrny? Tego ciemnego nie dostaniesz, bo ja go biorę, a nie mogą nam się mylić – kontynuował, oglądając, jak gdyby nigdy nic, najnowsze aparaty.
– Nie możesz mi tak po prostu kupić telefonu, który jest jakieś cztery razy droższy od mojego aktualnego.
Albo więcej. Spojrzałam na cenę i skinęłam głową sama do siebie. Zdecydowanie więcej niż cztery razy.
– Właściwie to mogę. – Popatrzył na mnie, a następnie na sprzedawcę, który ewidentnie uważał nas za kolejne dzieciak, które przyszły się pobawić sprzętami, na jakie ich nie stać. (Może mieli mnie już na czarnej liście wszystkich iSpotów). – Poproszę dwa iPhone’y z największą ilością pamięci. Jeden grafitowy, a drugi złoty. Dla mnie ten grafitowy max. Oba pro oczywiście.
Oczywiście.
– Nellson!
– Wolisz niebieski? – Chłopak uniósł brwi, na co wyrzuciłam ręce w powietrze.
– Tak, ale nie o to chodzi!
– Zamiast złotego będzie niebieski – powiedział do sprzedawcy, po czym spojrzał na mnie, nie kryjąc rozbawienia. – Wyluzuj, Kendall, ten telefon i tak jest dużo tańszy od samochodu, który ci wybrałem. Jak się jeździ mercedesem? Ładny, prawda? Prosto z salonu. Chciałem ci go okleić folią z napisami „mam zajebistego brata”, ale mój stary się nie zgodził. Nie uważasz, że powinniśmy to przegadać? Uważam, że auto wiele by na tym zyskało.
Przysięgam, że nigdy nie widziałam tak zszokowanego sprzedawcy, i zdecydowanie nie dziwiłam mu się. Chłopak, który kupuje dziewczynie prawdopodobnie najdroższy telefon, jaki mają w salonie, i porównuje go do ceny auta, które jej podarował, musiał srać pieniędzmi. To nie tak, że się nie cieszyłam. Po prostu nie byłam przyzwyczajona i teraz dosłownie zaniemówiłam, gdy Nellson wyjmował z portfela swoją złotą kartę.
– Będzie faktura? – zapytał nadal zdziwiony pracownik.
– Nie, dzięki. – Nellson podał mu kartę, a następnie odebrał telefony. – A w sumie… Dorzuci pan nam dwie pary AirPodsów. Mam ten wcześniejszy model, ale wpadły mi do basenu i coś mi tak dziwnie gra.
– Nellson – jęknęłam, nie dowierzając w to, co się dzieje.
Chłopak obrócił się, posyłając mi rozbawione spojrzenie.
– Kendall, ciszej. Jesteśmy rodzeństwem, nie chcesz chyba, żeby ktoś słyszał, jak jęcz…
– Zamilcz – przerwałam mu, na co tylko szeroko się uśmiechnął.
Wyszliśmy ze sklepu, a ja nadal nie mogłam uwierzyć, że tak po prostu dostałam telefon, o którym zawsze marzyłam. Moja mama nie zarabiała źle, ale na pewno nie zwykła trwonić pieniędzy na tak niepotrzebne i drogie sprzęty.
– Nadal nie jestem wystarczający, abyś chodziła ze mną na zakupy?
Spojrzałam na blondyna, aby zobaczyć jego pogodny uśmiech na twarzy. Nie mogłam zrobić nic innego, niż tylko przytulić go i podziękować. Nie odwzajemnił uścisku, ale też mnie od siebie nie odepchnął.
– Nie ma za co, siostrzyczko. Jako podziękowanie podwieziesz mnie teraz do Nicolasa i wrócisz do domu moim autem. Pamiętaj tylko: rozpierdol mojego bentleya, a ja rozpierdolę ci życie.
Spojrzałam z przerażeniem na jego poważną minę. Jednak on po chwili się zaśmiał.
– Żart. Ale jak rozpierdolisz bentleya, to przynajmniej przeżyj. Nie mam czasu na pogrzeby.
Powoli zaczynałam kochać swoje nowe życie.
Nellson: jedź dzisiaj do szkoły moim bentleyem. Zabiorę się teraz z Nico, ale potem wrócę z tobą, bo on nie może mnie odwieźć. O której kończysz?
Uniosłam brwi, patrząc na wiadomość od Nellsona. Kochałam jego auto, ale najprawdopodobniej poza nim nikt w całej szkole nie miał takiego. Nie wiedziałam, jak mam połączyć udawanie, że go nie znam, z jazdą jego bentleyem do szkoły.
Ja: Myślę, że jakoś około piętnastej
Nellson: kurwa, poczekasz na mnie do szesnastej? mam pierwszy trening dzisiaj i muszę na nim być. Jeśli nie, to po prostu wrócę taksówką
Czemu Nellson, który wyglądał na skurwysyna myślącego tylko o sobie, był jednocześnie jedną z najmilszych osób, jakie znam? Dosłownie każda chwila z nim i każda rozmowa sprawiały, że ceniłam go coraz bardziej. Napisałam więc:
Poczekam
Schowałam mojego nowego iPhone’a do kieszeni, ciągle czując się dziwnie jako jego posiadaczka, a następnie spojrzałam ostatni raz na swoje odbicie w lustrze. Poprawiłam dłońmi brązowe, falowane włosy, które dzisiaj wyjątkowo nie chciały się ułożyć. Gdy zbiegłam po schodach do kuchni, uśmiechnęłam się szeroko do Willa, po czym przywitałam. Stał przy blacie i opierał się o niego, sięgając po kawę, która skończyła się parzyć. Wziął łyk, a następnie posłał mi uśmiech.
– Uh, Will – zaczęłam, drapiąc się po karku.
– Coś się stało? – Spoważniał, odkładając filiżankę z kawą na blat. – Nellson coś zrobił, prawda? Przysięgam, że zabiję tego gówniarza. On czasami nie myśli mózgiem, a…
– Nie, nie – przerwałam mu. – Nic nie zrobił. Znaczy właściwie to tak. Ale nic złego wobec mnie, wprost przeciwnie.
Gdy tylko wytłumaczyłam Willowi sytuację z telefonem, ten roześmiał się, co nie do końca rozumiałam. Wyglądał na szczerze rozbawionego i w ogólnie nieprzejętego faktem, że jego syn bezmyślnie wydał taką ilość pieniędzy.
– Kendall, odkąd tu mieszkasz, wszystko co nasze, jest także twoje. Wiesz, że nie musimy sobie niczego odmawiać i naprawdę możesz śmiało wydawać nasze pieniądze. Jeśli tylko chcesz iść na zakupy, to Nellson da ci swoją kartę albo po prostu ja dam ci kasę. Już niedługo będziemy rodziną i chcę, żebyś czuła, że nie jesteś tutaj gościem, a że to wszystko jest twoje. Dopóki Nellson nie wydał pieniędzy na koks i dzi… – Odchrząknął. – Po prostu, dopóki wydaje je rozsądnie, to ja nie mam nic przeciwko.
Szczerze uśmiechnęłam się i przytuliłam mężczyznę. To nie tak, że pieniądze były najważniejsze, ale nie miałam zamiaru narzekać na fakt, że wreszcie mogłam spełniać swoje marzenia, takie jak pójście na zakupy i nieprzejmowanie się, że braknie mi kasy. Zawsze należałam do tych ludzi, którzy każdy zakup musieli przemyśleć dziesięć tysięcy razy, więc to była miła odmiana. Gdy tylko wzięłam kluczyki od bentleya Nellsona, ruszyłam do szkoły. Podróż wyjątkowo mi się dłużyła, bo jechałam naprawdę wolno (manualna skrzynia biegów średnio ze mną współpracowała). Wykorzystałam ten czas na rozmowę z przyjaciółką z Bristolu, przy okazji przekonując się, że życie z bezprzewodowymi słuchawkami jest milion razy łatwiejsze niż z tymi na kablu.
Dostałam od Willa pięćdziesiąt funtów – „na jedzenie w szkole”, jak to powiedział. Nie wiem, czy ten mężczyzna naprawdę myślał, że podają tam homary, czy jedynie udawał. Zaraz po dotarciu do szkoły zostawiłam auto praktycznie na samym końcu parkingu, żeby nikt nie widział, jak z niego wysiadam. Moją pierwszą lekcją była historia i przynajmniej teraz wiedziałam, gdzie znajdowała się właściwa sala.
Nigdzie nie widziałam Nellsona ani jego znajomych. Doszłam na miejsce równo z dźwiękiem dzwonka. Moim postanowieniem na dzisiaj było poznanie się z kimś i zamierzałam od razu to zrealizować, przez co moje serce biło znacznie szybciej, niż powinno, a dłonie zbyt intensywnie się pociły. Z reguły to ja czekałam, aż inni podejdą do mnie. Ale teraz każdy miał tutaj znajomych i nikt nie był szczególnie zainteresowany tym, aby mnie poznać. Podeszłam do ławki, w której siedziała bardzo szczupła dziewczyna, jej czarne włosy były związane w wysokiego koka. Zdecydowanie zazdrościłam jej wyglądu, ponieważ naprawdę mogłaby być modelką. Mnie do tego brakowało plus kilku centymetrów i minus kilka kilogramów. I prawdopodobnie twarzy. Nie była zła, ale miałam trochę pulchne policzki, tak na moje oko.
– Cześć, to miejsce jest wolne? – zapytałam niepewnie.
Dziewczyna przeniosła na mnie wzrok, po czym posłała mi uśmiech i zabrała swoją torebkę z krzesła, kiwając głową.
– Jestem Kendall – szepnęłam cicho, gdyż lekcja już się zaczynała.
– Wiem, mamy razem matematykę – odpowiedziała pogodnie. – Ashley, miło mi.
Nauczycielka historii miała ponad pięćdziesiąt lat i zdecydowanie słaby słuch. Wyglądała na kobietę, która po prostu chciała, aby jej uczniowie mieli dobre oceny, a niekonieczne wiedzę. Mnie to bardzo odpowiadało, bo historia była jednym ze znienawidzonych przeze mnie przedmiotów. Kobieta kompletnie nie zwracała uwagi na gwar, jaki panował na lekcji. Dzięki temu mogłam poznać się lepiej z Ashley, która wydawała się całkiem w porządku.
– Opowiedz mi coś o ludziach w tej szkole – zaczęłam, posyłając jej uśmiech.
– Hmm… Chyba jak w każdej najbardziej znani są chłopcy z drużyny. A gra się tu głównie w koszykówkę i piłkę nożną. Mecze to zawsze wielka sprawa. Sporo osób się na to złazi i zawsze dochodzimy bardzo daleko w zawodach. W zeszłym roku byliśmy już w ćwierćfinale mistrzostw szkół z całej Anglii, więc są wysokie oczekiwania w tym roku. Matt gra w piłkę nożną, a Paul chyba będzie próbował dostać się do drużyny koszykówki.
– Kto to? – Zmarszczyłam brwi.
– Moi przyjaciele, poznam cię z nimi. Paul chodzi z nami na matematykę.
Pokiwałam głową, a następnie zanotowałam w zeszycie wszystko, co kazała nauczycielka. Gdy zadzwonił dzwonek, skierowałam się razem z Ashley do hali od zajęć sportowych.
– Wiesz coś może o tych chłopakach, którzy siedzą na końcu na matematyce? – zapytałam, nie mogąc powstrzymać ciekawości.
– Nellson, Zane i Harry? – Uniosła brwi, a ja pokiwałam głową. – Podobają ci się, jak zresztą każdemu. – Zaśmiała się. – Zane jest naprawdę w porządku, rozmawiałam z nim kilka razy. Znaczy wiesz… Po prostu jest okej, nikomu nie wchodzi w drogę i z reguły bywa miły, ale jak kiedyś się zaćpa na imprezie, to nawet nie mrugnę ze zdziwienia. Nellson jest raczej kutasem, a Ha…
– Dlaczego? – przerwałam jej, nie chcąc, aby ktoś bezpodstawnie obrażał mojego przyszłego brata. Chciałam poznać jej argumenty, bo samo powiedzenie, że jest kutasem, nie było w porządku.
– Jest niemiły dla nauczycieli i myśli o sobie jako o najlepszym w całej szkole. Ma więcej pieniędzy niż połowa z nas razem wziętych i potrafi być kurewsko samolubny. Myśli, że pieniądze są najważniejsze – wyrecytowała. – Strasznie się z tym obnosi i patrzy na wszystkich z góry.
Suka, pomyślałam. Nie mogłam się powtrzymać od tej refleksji.
– Znasz go?
– Nie trzeba go znać, to widać. Tylko podejdź do niego, a on zjedzie cię wzrokiem i pośle to kpiące spojrzenie. – Prychnęła. – A Harry z kolei ignoruje wszystkich oprócz swoich znajomych i jeszcze nigdy chyba nie próbował zapoznać się z kimś nowym. Możliwe, że jest jakiś aspołeczny. Dziwny typ.
Zmarszczyłam brwi, ponieważ jeszcze wczoraj Harry przedstawił mi się, gdy wychodziłam z toalety. Nie wydawał się aspołeczny, ale nie zamierzałam oceniać, dopóki go nie poznam.
– Harry był w tamtym roku kapitanem drużyny koszykówki i pewnie w tym roku też będzie. Oni mają jeszcze dwóch przyjaciół. Nicolas był kapitanem drużyny piłki nożnej, gdzie gra też Nellson. Pewnie w tym roku też zostanie nim któryś z ich dwójki, bo wszyscy chcą im się przypodobać. Tylko Logan i Zane nigdzie nie grają. Logan jest dziwny. Znaczy jest miły i inteligentny, ale jak się z kimś pokłóci, to potrafi być mocnym chujem. I poza tym… no nie wiem… Taki Nicolas wykorzystuje dziewczyny i nie udaje, że jest inaczej. A Logan to wiesz… Kupi ci kwiaty, zabierze na kolację, będzie romantykiem. A później się z tobą prześpi i zablokuje twój numer.
Miałam ochotę rozwalić krzesło na głowie Ashley za to, co powiedziała o Nellsonie, ale gdybym to zrobiła, prawdopodobnie nikt by mnie tu nie polubił, więc stwierdziłam, że może kiedy indziej. Po prostu uważałam, że jej zdanie o nim jest całkowicie błędne. Czy gdyby był samolubny, to czy kupiłby mi telefon? Interesowałby się tym, czy znajdę właściwą salę w szkole? Dlatego średnio brałam do siebie słowa Ashley dotyczące całej piątki chłopaków.
Po pięciu lekcjach wreszcie doczekaliśmy się przerwy na lunch. Wczoraj moje lekcje skończyły się o tej godzinie, więc nie musiałam jeść w szkole. Teraz jednak było inaczej, przez co się nieco denerwowałam, bo nie chciałam siedzieć sama. Cała sprawa z lunchami zawsze była jakaś stresująca. To, z kim się siedziało, miało wbrew pozorom znaczenie.
Ustawiłam się w dość długiej kolejce i rozglądałam po stołówce. Nellson, Harry, Zane, tleniona blondynka, a także dwóch innych chłopaków i dwie dziewczyny siedzieli przy największym, najbardziej odizolowanym stole. Oczywiście. Obok nich siedziała Ashley, która do mnie machała. Gdy odmachałam jej i posłałam uśmiech chłopakowi, który z nią siedział, ta dała mi znak, abym do nich przyszła, na co odetchnęłam z ulgą. Wzięłam sok i coś przypominające spaghetti, a następnie skierowałam się do stolika Ashley, przy którym teraz siedział jeszcze jeden chłopak i dziewczyna.
– To jest Kendall, o której wam mówiłam.
Przywitałam się z Maddie, Mattem i Paulem, dochodząc do wniosku, że są duże szanse, że ich polubię. Matt był przystojny i nie narzekałam, gdy na przywitanie do mnie mrugnął. Miał ciemnobrązowe włosy zaczesane do góry i bardzo ładne zęby. Maddie to urocza blondynka z tak dziecinną twarzą, że wyglądała jak piętnastolatka. A Paul był w sumie normalny. Krótkie włosy, miłe spojrzenie.
– Jaki masz teraz język obcy? – spytał mnie przystojny brunet, podczas gdy pozostała trójka była pogrążona w rozmowie.
– Francuski. – Uśmiechnęłam się, starając się wyglądać atrakcyjnie, mimo że właśnie jadłam i prawdopodobnie moje usta były całe w sosie pomidorowym.
– Ja też, jeśli chcesz, możemy siedzieć razem.
– Umm, jasne. W porządku.
Po zjedzeniu wszystkiego i krótkiej rozmowie Matt stwierdził, że powinniśmy już iść. Pożegnałam się z Ashley i jej znajomymi, a następnie wyszłam z brunetem na korytarz, modląc się, aby nie było niezręcznie. Matt, bądź fajny.
– Więc jak to się stało, że jesteś w naszej szkole?
– Przeprowadziłam się tu z Bristolu w zeszłym tygodniu. – Posłałam mu uśmiech i w tej samej chwili poczułam wibrację telefonu. – Mama znalazła tutaj faceta, a w pracy mogła zmienić oddział i pracować w Londynie, więc tak wyszło.
Wyjęłam telefon z kieszeni, podczas gdy Matthew mówił o tym, jakie to cudowne miasto. Spojrzałam na ekran, marszcząc brwi na widok wiadomości.
Nellson: on jest chujem, nie powinnaś się z nim zadawać
Przewróciłam oczami, nie dowierzając, bo Nellson naprawdę uważał, że nie powinnam się z nikim spotykać. Nie dość, że sam udawał, że mnie nie zna, nie poznał mnie ze swoimi znajomymi, to teraz miał problemy z tym, że poznawałam innych na własną rękę. Niesamowite.
– Słyszałam, że jesteś w drużynie – zagadałam, na co chłopak wyszczerzył zęby i z dumą pokiwał głową.
– Dzisiaj mamy pierwszy trening w tym roku szkolnym.
Jakbym nie wiedziała.
– Myślisz, że mogłabym przyjść obejrzeć?
– Jasne! Możesz zostać moją prywatną cheerleaderką – odpowiedział zadowolony.
Tak, powiedzmy, że pójdę tam, aby zostać twoją cheerleaderką, pomyślałam, posyłając mu niezręczny uśmiech, nie chcąc dać po sobie poznać, że ten tekst wyjątkowo mnie odrzucił.
Zgodnie z planem popołudniu weszłam na trybuny, gdzie znajdowało się już sporo osób. Usiadłam w pierwszym rzędzie, rozglądając się. To wydawało się niesamowicie dziwne, że aż tyle osób przychodziło po prostu oglądać treningi. Nieszczególnie ciekawiła mnie piłka nożna, ale zawodnicy byli przystojni, a siedząc w pierwszym rzędzie, mogłam ich widzieć z bliska. Matt popatrzył na mnie, a potem pomachał, co odwzajemniłam. Chłopcy zaczęli się rozgrzewać i musiałam przyznać, że Nellson wyglądał cholernie dobrze. Nie mogłam powstrzymać się od zrobienia mu zdjęcia i wysłania na grupowy chat ze starymi znajomymi, na co ci zaczęli się ekscytować, jak wielkie mam szczęście.
Oglądałam ze znudzeniem graczy i trenera, którzy wybierali kapitana drużyny, podczas gdy ktoś usiadł obok mnie. Spojrzałam na postać obok i otworzyłam szerzej oczy, bo to był Harry. Gorący Harry, za którym weszłam do łazienki. Zdecydowanie był ostatnią osobą, której mogłam się spodziewać. Chłopak nawet na mnie nie spojrzał, a ja nie wiedziałam, co zrobić. Dlaczego spośród tylu wolnych miejsc wybrał akurat to obok mnie, a potem zachowywał się, jakby siedział tu sam? Nie miałam pojęcia, czy powinnam się przywitać, czy traktować go jak ducha.
Chłopcy wybrali Nellsona na kapitana, co najwyraźniej nie spodobało się Mattowi. Z początku w nerwach mówił coś do chłopaka obok, co wydawał się usłyszeć Nellson, który wściekły ruszył w jego kierunku, aby natychmiast zacząć kłótnię. Trener przerwał to dość szybko i skutecznie. Zaraz po tym trening skończył się, a w naszym kierunku ruszyli zarówno Matt, jak i Nellson. Obydwaj mieli na twarzach wymalowane pytanie, nie rozumiejąc chyba, dlaczego siedzimy z Harrym obok siebie. Totalnie im się nie dziwiłam, bo też tego nie rozumiałam.
– Jestem pieprzonym kapitanem! – wykrzyknął Nellson, na co Harry zaśmiał się, wstając.
– Szczere gratulacje. Czemu ty?
– Bo Nicolas tak się wczoraj schlał, że nie dał rady przyjść. Udam, że nie zrobiłem tego celowo. Wcale nie piłem wczoraj kranówki, gdy on chlał wódę.
– Kendall, chcesz teraz gdzieś ze mną wyjść? – zapytał Matt, zwracając moją uwagę.
Przeniosłam wzrok na bruneta, nie mając pojęcia, co odpowiedzieć. Znałam go ledwie trzy godziny i nie uważałam, że nasza relacja była na tyle spoko, by gdzieś razem wyjść poza szkołą.
– Ona nie chce nigdzie z tobą wyjść, spierdalaj – powiedział Nellson, zanim sama zdążyłam odmówić chłopakowi.
– Kurwa, o co ci chodzi? Nawet jej nie znasz. Jesteś w tym roku jeszcze bardziej wkurwiający niż do tej pory. Kendall, chodźmy stąd. – Mój nowy znajomy patrzył na mnie, oczekując reakcji.
Spojrzałam na Nellsona, który westchnął i skierował swoje niebieskie tęczówki na mnie. Wyglądał, jakby po prostu miał nadzieję, że sama odmówię brunetowi.
– Matt, dzisiaj nie mogę. – Posłałam mu smutne spojrzenie.
– Nie daj się prosić.
– Naprawdę dzisiaj nie dam rady. Może kiedy indziej – tłumaczyłam.
– Jest zajebista pogoda i…
– Powiedziała ci, kurwa, że nie jest chętna – usłyszałam zachrypnięty głos Harry›ego.
Matthew przeniósł wzrok na szatyna i przez krótką chwilę wpatrywali się w siebie z zawziętymi minami. W końcu brunet prychnął i bez słowa odszedł od nas w kierunku szatni. Sama przeniosłam wzrok na Nellsona, czując się dziwnie.
– Kurwa, mówiłem ci, że on jest dupkiem. Chcę ci pomóc, ale ty musisz zadawać się z osobą, której nienawidzę. Dosłownie nikt mnie bardziej w tej szkole nie wkurwia od tego chuja. Jak mówię ci, żebyś trzymała się od niego z daleka, to nie możesz mi zaufać?
Nellson był naprawdę zirytowany, a ja nie mogłam tego zrozumieć. Właśnie odstawialiśmy jakieś chore przedstawienie przed jego przyjacielem. Miał do mnie pretensje, które nie miały sensu. Wszystko, czego chciałam, to mieć w szkole kogoś, z kim mogłabym porozmawiać.
– Dlaczego chcesz wybierać mi znajomych?
– Bo po prostu wiem, jacy tu są ludzie, a nie chcę potem wysłuchiwać twoich płaczy w domu. I nie chcę wybierać ci znajomych. Po prostu wystarczy, że od tej jednej pizdy będziesz się trzymała z daleka. Idę się przebrać, a wy idźcie do auta.
Nellson po prostu odszedł, a ja zostałam z osobą, której nie znałam. Powoli obróciłam się do Harry’ego, który był całkowicie zdezorientowany. Teraz mogłam z bliska przyjrzeć się jego twarzy. Ładnie zarysowana szczęka, blada cera, kilka piegów, dosłownie ledwo widocznych, i szarozielone oczy.
– Jestem Kendall. – Wyciągnęłam w jego kierunku rękę.
– Ja już ci się przedstawiłem w łazience. – Chłopak uścisnął moją dłoń. – Harry.
– Taa, jeszcze raz przepraszam za tamto – odpowiedziałam zawstydzona. – Jeśli jedziesz teraz do domu Nellsona, to ja mam kluczyki do jego auta, więc chodźmy. To dość skomplikowana sprawa.
Przekonałam się, jak bardzo małomówny jest Harry w momencie, gdy czekaliśmy na Nellsona w całkowitej ciszy. Harry dosłownie o nic nie pytał, a jedynie opierał się o maskę samochodu z dłońmi wciśniętymi w kieszenie swojej szarej bluzy.
– Rzeczywiście ładna pogoda – odezwałam się w końcu, chcąc zagadać.
Chłopak spojrzał na mnie, nie odpowiadając. Ale skinął głową i uśmiechnął się tak, że na jego policzku pojawił się dołeczek.
Okej. Po prostu zaakceptowałam to, że nie będziemy prowadzili konwersacji.
– Mieszkacie razem, a w szkole udajecie, że się nie znacie? – zapytał Harry, gdy niedługo później już w towarzystwie Nellsona wysiadaliśmy z auta.
Całą drogę nie odzywałam się, bo co mogłam powiedzieć? Ta sytuacja była niezręczna, choćby ze względu na to, że chłopcy zachowywali się, jakby mnie tam nie było. Cały czas byli pochłonięci rozmową, traktując mnie jak ducha. Harry nie wydawał się zły, a bardziej rozczarowany, co w stu procentach rozumiałam.
– Masz nikomu nie mówić – usłyszałam głos Nellsona, gdy wchodziliśmy do domu.
Nic nie mówiąc, poszłam do mojego pokoju, zostawiając ich samych. Stwierdziłam, że Howard powinien to sam wyjaśnić ze swoim przyjacielem, ponieważ to była wyłącznie jego wina. Chciał, żebyśmy udawali, że się nie znamy, a potem, jak gdyby nigdy nic, odstraszył jedną z nielicznych osób, która chciała ze mną rozmawiać w tej szkole. A na dodatek zrobił to przy swoim najlepszym przyjacielu, przed którym ukrywał całą naszą relację. Popieprzone. Gdy już znalazłam się w moim pokoju, wyjęłam z torebki telefon i odnalazłam na Facebooku Matta po to, aby do niego napisać:
Przepraszam za dzisiaj. Naprawdę nie mogłam z tobą nigdzie wyjść.
Odpisał od razu.
Matt: Skąd znasz Howarda i Torresa?
Czyli Harry miał na nazwisko Torres. Harry Torres. Brzmiało całkiem nieźle. Pasowało do niego to nazwisko.
Matt: oni są kutasami
Ja: Naprawdę ich nie znam. Nie wiem, o co im chodziło
Matt: ok, jutro jest impreza u Nellsona w domu
Uniosłam wysoko brwi, myśląc, że coś źle przeczytałam. To chyba był moment, gdy w końcu miałam poznać stronę Howarda, której jeszcze nie widziałam. Byłam tu zaledwie kilka dni, a on organizował imprezę i nie wspomniał mi o tym nawet słowem. Poczułam dziwny niepokój, zastanawiając się, jak często w tym domu dzieją się takie rzeczy.
Matt: będzie sporo osób z drużyny
Matt: Ashley, Maddie i Paul też, chcesz iść?
Ja: Poczekaj chwilę, zapytam rodziców