9,99 zł
Marcel kocha zwierzęta i troszczy się o nie. Jego dom jest azylem dla wielu zwierzaków. Mieszkają tu już papug Eugeniusz, dwa koty – Guzik i Arwena – oraz nie całkiem rasowy jamnik Szczotek. Czy w tej rozbrykanej menażerii znajdzie się jeszcze miejsce dla bezdomnej, zabiedzonej psicy? Przecież nie można powiedzieć „nie”, kiedy słabsi potrzebują naszej pomocy i troski!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 10
Tekst:
Zofia Stanecka
Ilustracje:
Marianna Oklejak
Logo serii i projekt graficzny:
Dorota Nowacka
Wydawca:
Agnieszka Betlejewska
Redakcja:
Małgorzata Merkel-Massé
Korekta:
Agnieszka Trzebska-Cwalina,
Bożenna Kozerska
Produkcja:
Jolanta Powierża
tekst © Zofia Stanecka
© HarperCollins Polska sp. z o.o.,
Warszawa 2021
Wszystkie prawa zastrzeżone,
łącznie z prawem reprodukcji części
lub całości dzieł w jakiejkolwiek formie.
HarperCollins jest zastrzeżonym znakiem
należącym do HarperCollins Publishers, LLC.
Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane
bez zgody właściciela.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
ISBN 978-83-276-7113-4
Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink
Marcel przynosił do domu zwierzęta. Zaczęło się od papugi. A właściwie papuga. Marcel, kiedy miał niecałe trzy lata i jeszcze nie chodził do przedszkola, znalazł go siedzącego na trawniku pod blokiem.
– Obac tato – powiedział. – Ptasek. Mój.
Zabrali papuga do weterynarza, a potem do domu.
– Ojej, jaki ładny... – rozczuliła się mama. I nazwała papuga Eugeniusz, po dziadku.
– Ptasek mój – oświadczył Marcel.
– Dlaczego twój? – zdenerwowała się Kaja, jego starsza siostra. – Ja też chcę mieć papuga!
Julek, najstarszy ze wszystkich, też chciał. Tyle tylko że Eugeniusz wolał być mamy. Krzyczał radośnie na jej widok i pryskał pokarmem, kiedy wychodziła z pokoju. Marcel go rozumiał. Też najbardziej chciał być mamy.
Tydzień później Marcel przyniósł do domu rudego kotka.
– Skąd go masz? – zdziwiła się Kaja.
– Pani Klysia dała – powiedział Marcel, bardzo z siebie zadowolony. Pani Krysia, sąsiadka z parteru, była znana z ratowania bezdomnych kotów. Tata trochę się krzywił, że nie można dziecku wciskać zwierząt, ale kotek był taki słodziutki, że został z nimi i nie był czyjś, tylko swój własny. No, może troszkę też Marcela. Kajka nazwała go Guzik, bo kot miał nos jak różowy guziczek.
Mijał czas. Mama urodziła nowego synka i nazwała go Mikołaj. Eugeniusz nauczył się mówić „kupa” i powtarzał to przy każdej okazji. Marcel poszedł do przedszkola, gdzie poznał Basię, która tak jak on kochała zwierzęta. A Guzik urósł i spał u niego na poduszce albo na klawiaturze komputera. Lubił zrzucać pranie z suszarki i wchodzić pod nogi w najmniej oczekiwanych momentach. Wszyscy bardzo go kochali, a on odwdzięczał się kocimi prezentami. Łapał na balkonie chrabąszcze i wsuwał je mamie do kapci, albo muchy, które wypluwał do zupy, gdy wciąż jeszcze się ruszały.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej